Niedźwiedź moskiewski
Raz niedźwiedzia w jego gawrze dosięgła wieść nowa,
że zające ponoć mają go zaatakować.
Choć zwierzęciem był bojowym, serce mu zadrżało,
no bo zając, to wiadomo, lubi pójść na całość,
uszyskami długaśnymi poharatać brzydko,
a na końcu przeciwnika jeszcze zmiażdżyć kitką.
Niedźwiedź, chociaż wystraszony, nie marnował czasu
i poleciał na rabunek do cudzego lasu
taką bowiem miał metodę, żeby serce drżące
uspokoić i obronić się przed złym zającem.
Nakradł, zniszczył, pomordował, nałgał w żywe oczy
i zakrzyknął: teraz już mi zając nie podskoczy,
sam się będzie bał i szybkim się oddali biegiem,
widząc, z jakim do czynienia ma wielkim strategiem.
A że własny las od tego zaczął coś być chory?
Drobiazg! Najważniejsze, żeby gryzoń robił w pory!