Marsz demokracji
Demokracjo, cóż za kroki słychać na ulicy?
Oj, matulu, to po bruku idą marszownicy,
obwieszczają, że mnie będą bronić przed układem,
a ja nie wiem, czy przed nimi schować się dam radę.
Córuś moja, od tych obron może będzie lepiej?
Oj, matulu, tak obronią, że mi spuchnie ślepie,
pryszcze wyjdą na gębusi, czółko się obniży
trzeba będzie na urodzie mej postawić krzyżyk.
Krzyczą, córuś, twoje imię. Czyż ci nie jest miło?
Oj, matulu, drżę ze strachu przed tych gardeł siłą,
słabnę, chudnę i na zawał się przekręcę w końcu,
bo nikogo się nie lękam tak, jak tych obrońców.
Córko droga, toż dla ciebie ten marszowy tupot.
Oj, matulu, czemu oni biorą mnie za głupią?
Nie przybyło mi dobytku od tego wzmożenia,
ucho tylko obraziły zbyt fałszywe pienia.
Straszna z ciebie niewdzięcznica, córko ma wyrodna!
Oj, matulu, czemu każdy puchar mam pić do dna?
Niech już przejdą, niech rozwieje wiatr kłamliwe słowa,
a ja wtedy będę mogła się zregenerować.