Popular Tags:

Lokomotywa B.

pon., 28 października 2024, 10:51

Stoi bliźniacza lokomotywa
i czasem w gumki sobie pogrywa
bo ją rozrywa.
Niechby się nawet w prasie czepiali,
byle porządzić choć trochę dali,
bo któż zbyt długo wytrzymać może
na bocznym, niezbyt ciekawym torze?
W wagonach pełno jest przeciwników,
lecz któż by pilnie słuchał ich krzyków,
kiedy splendorów rozkoszna złuda
pcha mnie do czynu: a nuż się uda!
Nagle – sny!
Nagle – my!
Para buch!
Nas jest dwóch!
Ruszyła po torach wiadomych i starych…
ach, gdyby po drodze zabrakło jej pary!
A co to to, co to to
co to tak gna?
No, miejmy nadzieję, że wreszcie – do dna.

Trzy cytrzystki

niedz., 22 września 2024, 22:36

Raz bezrobotne szosą szły
z trzęsawką trzy cytrzystyki,
bo zespół ich trzebiciel zły
przetrzepał w ramach czystki.

Niepewność jutra przed się gna
i skarga spływa z ustek:
straszna trzęsawka trzewi ta
jest dla cytrzystek trzustek.

Lecz wynalazek, każdy wie,
potrzeby jest dziecięciem,
więc szepczą coś cytrzystki te,
a potem brzmią zawzięcie,

by każdy motyl, trzmiel czy mól
usłyszał, że – o rany! –
tą samą drogą pośród pól
wracają trzy soprany.

Instrument o nazwie baryton

pon., 2 września 2024, 22:57

Gdy książę Esterhazy
już skonsumował zrazy,
wydawać jął rozkazy,
co chce na deser mieć.

I krzyknął: niech mi żona
przyniesie barytona,
na deser, niech ja skonam,
pyszniejszy on niż śledź!

Pokaźny jest baryton,
długaśny niby pyton,
prezencję smakowitą
ma oraz słodki dźwięk

i chociaż w smaku gładki,
to ma drewniane wkładki,
więc się tym daniem rzadkim
nie przejesz, choćbyś pękł.

Już służba mknie w galopie
(a w biegu dołki kopie),
się zwija jak w ukropie –
niech książę deser ma,

Już żona, cud-kobita,
baryton mocno chwyta
i pławiąc się w zachwytach
do księcia toto pcha.

A książę rozczulony
powiada tak do żony:
od dzisiaj barytony
w spiżarni mają być!

Gdy schwyci mnie podagra,
na barytonie zagram,
to lepsze jest niż viagra,
ach, po tym chce się żyć!

* * *

czw., 29 sierpnia 2024, 00:05

Pożegnać się ze sobą, trochę wbrew naturze,
jak kwiat, który się zwija, zamiast odgiąć płatki
na zewnątrz, w stronę pszczół, ciepłej wilgoci,
pożądliwego, żywego języka. Tak trzeba, powiesz sobie,
wreszcie przyszła kolej na ciebie, nic nie mogło
trwać bez ustanku, słowa, grzechot kości,
pospieszne uprzątanie resztek po bankiecie,
niedojedzone ścięgna, zakrzepły majonez,
wejście do matni, z ulgą i wdzięcznością
opiewane przez chóry znużonych komórek.