Sobieski
Raz Sobieski krzyknął: bies ki?
Dziś od rana mam film czeski,
na tym filmie drżące kreski,
migające arabeski,
w sumie – coś na kształt burleski.
Tu się rozległ głos prezeski:
zmień pan kanał. Na Sueski.
Raz Sobieski krzyknął: bies ki?
Dziś od rana mam film czeski,
na tym filmie drżące kreski,
migające arabeski,
w sumie – coś na kształt burleski.
Tu się rozległ głos prezeski:
zmień pan kanał. Na Sueski.
Żoli tablo, bą piano
przyjemny matę –
by tak gładko wszystko szło,
jest potrzebny szję.
Bo bez niego – kel orer
mówiąc anpasan*.
Nie podoba się premier
oraz presidan*,
kafe ma paskudny smak,
szarą barwę neż,
nie ma komu szeptać tak:
leż, silteple, leż!
Wniosek z tego płynie ten,
sępl oraz san* dut:
szję potrzebny jest jak tlen
(a dla Hoko mjut)
By był cudny życia tur,
nie komsi komsa,
trzeba choć na kelke żur
wypożyczyć psa.
* niestety, nie mam jak oznaczyć w piśmie właściwych nosówek, bo przeciw nosówce jestem szczepiony.
Ugina się Polska pod brakiem przychówku,
choć tak jej potrzeba dzieciątek jak mrówków.
To wszystko przez Tuska, bo typ ten niegodny
swój nędzny interes za mało ma płodny!
A gdyby w ruch poszedł Prezesa interes,
to płodność sięgałaby po Mont Everest,
bo wszak Prezesowi, jak wieść gminna brzęczy,
ni trochę materiał się jeszcze nie zmęczył.
Książę Trętwian z rodziny Pryszczyrnicowatych
włości wielkie miał, służbę i mnóstwo wyżerki,
lecz na innym odcinku od losu brał baty,
bo za nic nie mógł znaleźć odpowiedniej partnerki.
Co już jakąś jarzynę miał pojąć za żonę,
czy to Marchew nadobną, czy wdzięczną Sałatę,
odzywały rodziny się głosy wzburzone:
„To niesmaczne! To nie są Pryszczyrnicowate!“
Ktoś mu swatał Kapustę, bo łebska dziewczynka,
ktoś wychwalał Rukolę, że skłonna do zbytków,
ale zawsze okoniem stawała rodzinka,
twierdząc: „z takiej nie będziesz miał wiele pożytku,
widzisz chyba, że panna z niedobrej jest gleby,
jej uroki przeminą, nim skończy się lato,
na dynastii bądź wreszcie wrażliwy potrzeby,
w dobrym smaku jest mariaż z Pryszczyrnicowatą“.
Od tych gadek jął Trętwian schnąć i żółknąć krzynkę,
dosyć miał, że codziennie wciąż nowa jest chryja,
aż się wpienił, zakrzyknął: „chromolę rodzinkę
i posłucham, co serca głos do mnie nawija!“
Ruszył przed się, że tylko skrzypiały pantofle,
w doświadczeniach się tarzał, pił życie jak z kadzi,
po czym w szybkich abcugach się związał z Kartoflem,
bo to właśnie głos serca stanowczo doradził.
Gdy się tulą do siebie na ciepłym półmisku,
zaraz poznać, że związek to nader udany,
że w bilansie przewagę po stronie ma zysków
i to ważne, a reszta to jest bicie piany.
Więc choć konserwatystów brać może cholera,
takie wnioski z ballady już mkną do ataku:
zwykle skutek najlepszy jest, gdy sam wybierasz,
i to właśnie dla ciebie ma być w dobrym smaku.
najnowsze komentarze