Przepisowy wpis
Przepisy straszną są wredotą,
dobrego nie mam o nich zdania,
bo one żyją tylko po to,
by przyjemności mi zabraniać.
Tu nie wejdź, tam nie podnoś nogi,
od mięsa ćwierci precz z łapami,
na sofie snem nie zaśnij błogim –
to granda, mówiąc między nami!
To sytuacja dość kijowa,
czyli do de (uczciwszy uszy),
gdy ciągle trzeba kombinować,
jaki znów przepis się naruszy.
Spacery robią się torturą,
bo gdzie się stąpnie, wszędzie zakaz,
niebo nad głową zwisa buro
i chce się tylko siąść i płakać.
Więc bym wyjść z domu się odważył,
rzeczywistości mógł się nie bać,
to taki przepis mi się marzy,
że wszystko ma być tak, jak trzeba.
Lecz… Szczerze? Małą mam nadzieję,
że z taką wyjdzie ktoś ustawą,
bo psu wiatr zawsze w oczy wieje,
czy patrzy w lewo, czy też w prawo.
Ale nie wiecznie przepis żywy
i ta radosna myśl mnie krzepi,
bo z psiej, przyziemnej perspektywy
dobry jest tylko martwy przepis.
najnowsze komentarze