Niedźwiedź moskiewski
2014
Raz niedźwiedzia w jego gawrze dosięgła wieść nowa,
że zające ponoć mają go zaatakować.
Choć zwierzęciem był bojowym, serce mu zadrżało,
no bo zając, to wiadomo, lubi pójść na całość,
uszyskami długaśnymi poharatać brzydko,
a na końcu przeciwnika jeszcze zmiażdżyć kitką.
Niedźwiedź, chociaż wystraszony, nie marnował czasu
i poleciał na rabunek do cudzego lasu
taką bowiem miał metodę, żeby serce drżące
uspokoić i obronić się przed złym zającem.
Nakradł, zniszczył, pomordował, nałgał w żywe oczy
i zakrzyknął: teraz już mi zając nie podskoczy,
sam się będzie bał i szybkim się oddali biegiem,
widząc, z jakim do czynienia ma wielkim strategiem.
A że własny las od tego zaczął coś być chory?
Drobiazg! Najważniejsze, żeby gryzoń robił w pory!
Nie przyszło, Kindze do głowy, że ten niedźwiedź znajdzie kumpla w kraju, który uważał za wroga.
Teraz razem zapolują na zająca.
A serio. To co wyprawia Trump i jego przyd…sy przechodzi pojęcie.
Musk grozi wyłączeniem Starlinków dla Ukrainy, żeby zmusić ją do „pokoju”.
Sikorski odpowiedział -„Starlinki dla Ukrainy są opłacane przez polskie Ministerstwo Cyfryzacji kosztem ok. 50 mln dol. rocznie. A odkładając na bok etykę grożenia ofierze napaści, jeśli SpaceX dowiedzie, że jest nierzetelnym dostawcą, to będziemy zmuszeni szukać innych dostawców”
Na co Musk – „Ucisz się, człowieczku! Płacisz drobny ułamek kosztów. I nie ma zamiennika dla Starlink”.
Swoje 3 grosze wtrącił niejaki Marco Rubio – „Po prostu podziękuj, ponieważ bez Starlinka Ukraina już dawno przegrałaby wojnę, a Rosjanie staliby teraz na granicy Polski”.
Chłopakom się wydaje, że to piaskownica?
Albo dziki zachód, gdzie się wchodzi do lokalu wyważając kopniakiem drzwi, wymachując wielką spluwą.
Nie mogę tego znieść.
A Sikorski na to do Rubio: „Dziękuję, Marco, za potwierdzenie, że dzielni żołnierze Ukrainy mogą liczyć na niezbędną usługę internetową, zapewnianą wspólnie przez USA i Polskę” 😛
Muszę koniecznie wkleić tu ten artykuł na wieczną rzeczy pamiatkę:
Jeremy Clarkson dla The Sunday Times:
Krótko po tym, jak Donald Trump ponownie wtoczył się do Białego Domu, promieniując i pieniąc się niczym pomarańczowy napój gazowany, kilku znanych amerykańskich aktorów ogłosiło, że rozważają natychmiastowe opuszczenie kraju.
Kiedy do tego chóru dołączył Robert De Niro, wyrażając obawy przed życiem pod rządami Donalda, byłem bliski, by do niego zadzwonić. „Powiem ci tak, stary. Wprowadź się do mojego domu i ciesz się wszystkimi tymi ekologicznymi, proimigranckimi cudami, które Kamala by wprowadziła, a ja zamieszkam w twoim. Wiem, że masz tylko 78 akrów, ale nie będę marudził. A potem, gdy za cztery lata Starmer zniknie ze sceny, zamienimy się z powrotem.”
Na początku miałem pewien sentyment do Trumpa. Zakazał mistrzom boksu wagi ciężkiej startowania w zawodach dla uczennic szkół podstawowych, zauważył, że papierowe słomki „eksplodują”, stwierdził, że ropa i gaz są lepszym sposobem na produkcję prądu niż wiatr (i słusznie), a także zapoczątkował projekt wysyłania nielegalnych imigrantów do tego więzienia w Salwadorze, gdzie osadzeni spędzają cały dzień, siedząc na podłodze w samych gaciach, a jeśli chcą się napić, muszą zlizywać pot z pleców współwięźnia przed sobą.
A potem nadeszło to spotkanie w Białym Domu, kiedy tego biednego Wołodymyra Zełenskiego wywleczono przed kamery i otwarcie sponiewierano w jego, bądź co bądź, trzecim języku. Wkrótce cała banda rzuciła się na niego, domagając się wyjaśnienia, dlaczego nie wysłał Amerykanom listu z podziękowaniami i dlaczego nie nosi garnituru. Gdyby nie wyrzucono go po kilku minutach, można by przypuszczać, że ktoś nazwałby jego ojca „ciotą” i zarzucił, że pachnie moczem i kałem. Niektórzy określili to wydarzenie jako „niekomfortowe do oglądania”. Było znacznie gorsze: odrażające.
Od tego czasu sprawy tylko się pogorszyły. Trump poparł Rosję i Koreę Północną w głosowaniu ONZ w sprawie Ukrainy. Całkowicie wycofał wsparcie militarne USA, a kiedy przywódcy europejscy spotkali się, by omówić, co dalej, wiceprezydent J.D. Vance wzruszył ramionami, nazywając Wielką Brytanię i Francję „przypadkowymi krajami, które nie walczyły w żadnej wojnie od 30 czy 40 lat”.
Nie chcę zniżać się do jego poziomu, ale to zrobię. Vance to brodaty fanatyk, który uważa, że zgwałcone kobiety powinny być zmuszone do urodzenia dziecka. Szukałem odpowiedniego określenia dla niego i myślę, że „kretyn” pasuje idealnie. A do tego nie ma bladego pojęcia o historii.
Bo jeśli rzeczywiście uparł się na te „ostatnie 30-40 lat”, to warto mu przypomnieć, że nasi dzielni młodzi żołnierze ginęli w jakimś zapomnianym przez Boga pustynnym piekle, wspierając kolejną szaloną wojnę rozpętaną przez amerykańskiego prezydenta. A kiedy tam umierali, Wielka Brytania wciąż spłacała długi wobec USA za broń, którą kupiliśmy, by pokonać Hitlera w II wojnie światowej. Ostatnia rata wyniosła 43 miliony funtów i została uiszczona w 2006 roku.
Skoro już jesteśmy przy II wojnie światowej, to warto zauważyć, że to, co Trump wyrządza Ukrainie, brzmi jakby Franklin Roosevelt powiedział do Churchilla: „Słuchaj, Hitler wziął sobie Polskę, pozwólmy mu ją zatrzymać.”
Wielu komentatorów twierdzi teraz, że tak właśnie dzieje się, gdy oddajemy władzę miliarderom. Cóż, znam kilku superbogaczy i większość z nich to normalni, uprzejmi i hojni ludzie. Ale kilku z nich jest z gówna i myślę, że Trump, Elon Musk i Władimir Putin należą właśnie do tej kategorii.
Wbili sobie do głów, że ponieważ są pracoholikami, którym się poszczęściło — bo jak wiadomo tylko tyle potrzeba, by zostać miliarderem — są lepsi od innych. W końcu dochodzą do przekonania, że wszyscy biedniejsi to tylko referenci biurowi. A kiedy zostajesz przywódcą mocarstwa, ta logika zaczyna odnosić się do całych narodów. Kogo obchodzi co myśli Grecja albo Łotwa? To tylko chłopcy na posyłki.
Mamy więc Trumpa mówiącego do Putina: „Dobra, Vlad, bierzesz Ukrainę. My bierzemy Panamę, Grenlandię i Kanadę, a jak następnym razem zobaczysz Xi, daj mu znać, że może sobie wziąć Tajwan. A jeśli komuś się to nie podoba, to niech się odp…. A żeby naprawdę się odp…, dowalimy mu cłami, a ty możesz mu zakręcić gaz. Golf w przyszłym tygodniu? Kupię Hiszpanię, to sobie tam pogramy.”
W tym miejscu bardzo chcę przypomnieć, że przewidziałem dokładnie ten stan rzeczy w moim proeuropejskim artykule sprzed lat. Pisałem wtedy, że świat potrzebuje porządnie zintegrowanych i liberalnych Stanów Zjednoczonych Europy – z jedną walutą i jedną armią – żeby przeciwstawić się szaleństwu płynącemu z Rosji, Chin i Ameryki. Może teraz wreszcie to się wydarzy. Mam taką nadzieję.
Ale boję się, że to tylko marzenie ściętej głowy, bo, o zgrozo, nie widzę w naszych obecnych przywódcach choćby cienia churchillowskiego ducha. Sir Keir Starmer kłania się w pas Trumpowi, Nigel Farage jak papuga powtarza narrację Białego Domu, że może jednak Zełenski nie jest aż takim bohaterem, za jakiego go uważaliśmy, a Kemi Badenoch przekonuje, że zna Vance’a i że on wcale nie powiedział tego, co powiedział. Tylko że powiedział. Wszyscy to słyszeliśmy.
I poniekąd to rozumiem. Globalny porządek właśnie doznał wstrząsu. W Białym Domu zasiada maniakalny przemocowiec, na Kremlu siedzi morderca, a NATO stoi na krawędzi rozpadu. I nikt nie chce pisnąć słowa, bo Trump to szkolny łobuz, który wepchnie ci głowę do kibla. Potrzebujemy kilku tygodni, żeby oswoić się z nową rzeczywistością. Ale wkrótce będzie nam potrzebny ktoś, kto się wścieknie i stanie do walki z nadciągającą ciemnością.
No cóż, nikt chyba nie może powiedzieć, że nie widziały gały, co brały. Głupi (T.) i głupszy (V.) krok po kroku realizują przecież wszystko to, co zapowiadali – zero zdziwienia.
Wypada więc może tylko szczególnie podziękować polskim wielbicielom Trumpa (zwłaszcza tym z prawami wyborczymi w USA). Nie dość, że – cokolwiek by się działo – IM akurat włos z głowy nie spadnie, to jeszcze niektórzy dorobią sobie w Polskim Radiu na (rosyjskiego?) szampana…
Clarkson to kawał prawackiego drania i tzw. poprawność polityczną ma w pięcie, ale ma posłuch u Brytyjczyków. Jeśli nawet on ma dosyć Trumpa i jego kumpli, to już coś. Oby coraz więcej przebudzonych.
Siódemeczko, dzięki!
Wprawdzie znowu coś się przebąkuje o możliwości wszczęcia wobec Trumpa procedury impeachmentu, co z pozoru wygląda dość obiecująco. Tyle że gdyby nawet w obecnej kadencji procedura ta okazała się w końcu skuteczna, nieuchronną konsekwencją byłaby prezydentura J.D. Vance’a…
O to chodzi, Doro, że normalni dranie znają granice, poza tym chyba trochę zgrywa drania. Dlatego ten tekst ma swój ciężar.
” Ale wkrótce będzie nam potrzebny ktoś, kto się wścieknie i stanie do walki z nadciągającą ciemnością.” Oby taki KTOS sie w koncu pojawil. I wygral!
Jak uslysze jeszcze raz Trumpa mowiacego „Rosja/Putin chce pokoju” (oczywiscie – od 24 lutego 2022 nic innego nie robia, tylko chca pokoju), to chyba zabije mnie apopleksja. Czy on mowi do 340 miljonow obywateli USA z kompletnym zanikiem pamieci? „Ja jestem najlepszym negocjatorem na swiecie”, „Putin sie ze mna liczy”… KTOS musialby przekluc ten nadety balon.
W Polityce napisali, że Trump w rozmowie z Zeleńskim po spotkaniu z Putinem „Miał też zasugerować rozmówcy, by oddał ukraińskie elektrownie atomowe pod zarząd USA, bo to „najlepsza ochrona dla tej infrastruktury”.
Mój komentarz:
Tylko patrzeć, jak powie, żeby oddał Ukrainę pod zarząd USA to będzie najlepsza ochrona.
——-
Nie mogę zrozumieć, ten „ruski car” włada 1/7 terytorium świata zawierającym wszelkie możliwe skarby i mninerały, a większość leży odłogiem nie wykorzystywana. Nie potrafi zarządzać tym co ma, nie jest w stanie wykorzystać posiadanego bogactwa i ciągle wyciąga łapy po jeszcze więcej terytoriów.
Po co?
A my nawet nie wiemy, co się wokół nas dzieje. Z anglojęzycznej strony, z listu znanej (i dobrej) izraelskiej pisarki dowiaduję się mimochodem, jaki numer wyciął Uniwersytet Warszawski.
https://truthofthemiddleeast.com/dina-rubina-open-letter/
Jest tak, jak mówił Marian w tej swojej pamiętnej mowie z Auschwitz sprzed pięciu lat: trzeba się tłumaczyć, a w niektórych wypadkach nawet już nie trzeba się tłumaczyć, tylko od razu won. Lata trzydzieste. „Auschwitz tupta, tupta małymi kroczkami”…
Doro, dzieki i za link i za Dine Rubine – nie znana mi do tej pory.
Bardzo dziękuję, Doro.
Dawno tu nie zagladalem. Ale patrzac na powyzsze komentarze czuje, ze powinienem sie odezwac.
Siedze okrakiem z dwoma paszportami. Glosowalem oczywiscie na Kamale.
To, co sie dzieje w USA nie jest zaskakujace w skali ostanich paru lat, choc niewatpliwie jest w skali lat kilkudziesieciu, od WWII.
Wiec moje zrozumienie jest takie, ze choc te mroczne sily, ktore doszly do wladzy w US istnialy od zawsze, a na pewno od Wojny Secesyjnej, to doszly w koncu do pelni wladzy wskutek postepujacego oglupienia spoleczenstwa przez media.
Zaczelo sie od tabloidow. Gdy przybylem na te brzegi w latach 1980-tych, nie moglem sie nadziwic, stojac w kolejce do kasy w supermarkecie, glupocie wydawnictw takich jak National Enquirer, ktore zawsze byly oferowane wlasnie w tym miejscu. Ale ktos to musial kupowac i czytac, skoro te szmaty byly w obiegu.
Nieco pozniej pojawila sie telewizja kablowa. Choc pionierem byla CNN, to zaraz potem doszlusowal Murdoch i jego FoxNews. To juz byla pelna geba propaganda wzorowana na Sowietach.
Jeszcze potem pojawilo sie radio AM i show’y takie jak Rush Limbaugh.
Potem ultra-prawicowe podcasty (Joe Rogan i podobni).
I w koncu social media.
W rezultacie mozgi okolo polowy tego spoleczenstwa zostaly doszczetnie wyprane. Malo mam do czynienia z reprezentatami MAGA, ale na podstawie tych nielicznych kontaktow zareczam, ze zyja oni w alternatywnej rzeczywistosci. I glosuja.
Czy jest jakas nadzieja? Tylko jakas katastrofalna zapasc ekonomiczna, choc nie zycze jej nikomu, a najmniej sobie i moim dzieciom. Ale nawet wtedy za skutek nie recze, bo wszelkie protesty beda tlumione sila wojska i policji.
Wiec w perspektywie Iran, tylko zamiast Koranu Biblia i rzady bialej rasy, a raczej jej najbogatszych przedstawicieli, czyli oligarchii.
Źle to wygląda i jeszcze gorzej się zapowiada, ale z powyższym rysem historycznym, pełnym szlachetnego dystansu, nawet najfatalniejsze diagnozy bolą jakoś mniej.
W mojej pokabelkowej TV (choć nadawanej stamtąd, bo HBO), po zastanawiającej przerwie z czasu tużpowyborczego, wróciły na szczęście wieczory z Johnem Oliverem – które przynoszą ukojenie zapewne nie tylko mojej, znękanej całym tym wariactwem, duszy. Dobre są te programy również do nauki potocznego AmE dla starszych i zaawansowanych 🙂
Zapomnialem o jednym waznym szczeblu w tej drabinie postepujacej w kierunku dna glupoty: „Reality TV Shows”. Bo wlasnie na fali jednego z tych shows, „The Aprentice” wyplynal Trump.
Olbrzymia (mowimy o dziesiatkach milionow) i entuzjastyczna widownia tych shows zatracila pojecie roznicy co jest rzeczywistoscia, a co nie jest.
Wydaje mi sie, ze duza czesc MAGA traktuje obecna sytuacje jako wirtualna. Gdy nadejda jej prawdziwe, a nie wirtualne konsekwencje, glownie ekonomiczne, nastapi placz i zgrzytanie zebow, ale bedzie juz za pozno. Wybory beda takie jak na Wegrzech, a moze nawet na Bialorusi, a nad porzadkiem spolecznym bedzie czuwac armia i policja. Stad porownanie do Iranu.
Dzięki, jrk, chociaż nic pocieszającego.
Dobrze jednak prawdzie patrzeć prosto w oczy.
Czy mógłbyś powiedzieć, czy Trump naprawdę wierzy w te państwo podziemne, które steruje wszystkim na ziemii. Czy wierzy w te wszystkie głupoty bezdenne, które z przekonaniem powtarza?
Bo jeżeli tak, to mamy prawdziwą tragedię.
A ci wszyscy twórcy nowych technologii też wierzą, czy to tylko koniunkturaliści gotowi małpie w zoo się kłaniać, jeżeli tylko będzie odpowiednio wypłacalna.
Co siedzi w tej pomaranczowej glowie, probuja zgadnac setki, tysiace ludzi i nikt naprawde nie wie. Ale moim zdaniem w tym szalenstwie jest metoda, bo wszystkie decyzje polityczne i ekonomiczne ostatnich dwoch i pol miesiaca ukladaja sie logicznie w jeden zasadniczy cel: zniszczenie tego kraju od wewnatrz. Sam „robie w nauce” i widze na wlasnym podworku jak jest rozkladana na lopatki. Pytanie tylko, jaka jest tego motywacja. Coraz wiecej komentatorow odwaza sie pisac, ze to na zlecenie Rosji. Lenin, Stalin i Chruszczow patrza z gory z mieszanina podziwu i zazdrosci, bo im sie to nie udalo.
Co do miliarderow z Doliny Krzemowej, to dokonali niezwyklej wolty. Do niedawna wyznawali libertarianizm, tzn. zeby im sie rzad nie mieszal do interesow. A teraz zachcialo im sie byc oligarchami w ustroju wzorowanym na rosyjskim. To trudno pojac, ale jak ktos napisal, sukces w biznesie nie gwarantuje madrosci.
W pierwszym w tym roku numerze „Tygodnika Powszechnego” ciekawie pisał Jakub Dymek o tym, dlaczego Dolina Krzemowa jest za Trumpem, stawiając tezę, że „nie dokonała zwrotu w prawo, lecz wróciła do korzeni”. Bo innowacje są dla nich, mówiąc po inżyniersku, „usuwaniem tarcia”, a wszystkie „lewackie” pomysły, czyli podatki, regulacje, przepisy, prawa pracownicze, wszelkie zakazy – to też „tarcie”, czyli coś, co przeszkadza. Nazywa tę postawę „reakcyjnym futuryzmem”. I coś w tym chyba jest – tak zapewne myślą nawet nie tylko miliarderzy, ale i pospolitsi zjadacze chleba stamtąd. (Trochę jak nasza Konfa.) Co rzeczonym miliarderom jest oczywiście bardzo na rękę.
W ogóle motywacje głosowania na Trumpa są dla mnie totalną zagadką wynikającą przecież nie tylko ze zidiocenia ogólnego. Znam przedstawicieli inteligencji, którzy jak najbardziej na niego głosowali, bo np. uważali, że „on wreszcie coś zrobi” – jak moja koleżanka z podstawówki, pianistka mieszkająca w Houston też gdzieś od lat 80. Mówię jej, że nie rozumiem, jak mogą głosować na Trumpa kobiety po tych słynnych tekstach o za przeproszeniem cipkach, a ona mi na to, że ogólnie chłopy lubią się tak popisywać (w domu ma męża i trzech już obecnie wyfruniętych synów) i to jest normalne.
Inny kolega pianista, emigracja 68, i znajomi z jego kręgu, też jakby zaślepieni. Ich z kolei rozumiem o tyle, że Trump wspiera Izrael, ale to jedyny argument, jaki jestem w stanie zrozumieć – to też nie byłoby dla mnie wystarczającą motywacją do głosowania nań, zresztą Biden też wspierał.
A już najbardziej ręce opadają przy tych imigrantach, którzy głosowali za wydalaniem innych imigrantów, tyle że jakoś nie przyszło im do głowy, że ich to też może dotyczyć.
Wszyscy oni zafundowali sobie (ale gorzej, że także innym) na własne życzenie małpę z brzytwą i ta brzytwa ich prędzej czy później potnie. Współczuję światłym ludziom, którzy dalej muszą tam żyć. Bo faktycznie wyrwać się z tego będzie bardzo trudno. Nawet jak Trump nie wytrzyma całej kadencji, to przecież jest jeszcze Vance i cała ta zgraja kretynów. Ech…
Odnalazlem i przeczytałem Dymka w TP, dziekuje!
Wspomina on bliżej końca felietonu Uniwersytet Stanforda. Zaiste, była to i jest „kuznia kadr” Doliny Krzemowej — gdyby nie Stanford, tej ostatniej by nie było. Tak się sklada, ze nosze w portfelu legitymacje tego uniwersytetu, wiec jestem jeśli nie w sercu problemu, to calkiem blisko i mogę potwierdzić wiele z tego, co Dymek pisze, nawet jeśli poniosła go wena felietonisty.
Nie mogę się jednak nadziwić, ze ci sami, którzy zawdzieczaja wszystko Stanfordowi, wysluguja się dziś reżymowi, który wypowiedział wojne nauce i uniwersytetom. Na co oni licza? Na import wykształconych Chinczykow i Hindusow? To z kolei się kloci z polityka antyimigracyjna tego samego reżymu. Nasi studenci i postdoki, choc sa legalni, zyja dziś w strachu i boja się wyjechać z kraju odwiedzić np. rodzine. Doprawdy, ciężko to zrozumieć.
To jest jedna strona medalu. O innej mowa w wywiadzie z Peterem Turchinem, który mieliśmy w ostatnim numerze „P”. Też warto poczytać.
Do Polityki nie znalazlem dostepu bez prenumeraty, a prenumeruje juz za duzo periodykow.
Przeczytalem za to jeszcze raz Dymka i samego siebie i zaczynam rozumiec, co siedzi w umyslach nowych oligarchow: ani Stanford, ani inne uniwersytety czy to w USA czy poza ich granicami, nie sa juz potrzebne. AI bedzie sie samo-replikowala, wiec robole, nawet ci z zaawansowanymi dyplomami z informatyki czy nauk komputerowych, beda zbedni. Ideologia „obiektywizmu” wymyslona przez Ayn Rand, do potegi.
Hmmm. Moze… Wolalbym tego nie dozyc.
A tak jeszcze a propos Dymka, gdyby nie „militaryzm” USA i Kalifornii wraz z jej technologia w szczegolnosci, cala Europa, nie tylko Wschodnia, bylaby sowiecka, a ZSRR bylby dzis u szczytu potegi.
No to wrzucę parę fragmentów.
” (…) W 2010 r. opublikowaliśmy ze współpracownikami artykuł w „Nature”, w którym stwierdziliśmy, że Stany Zjednoczone zmierzają w kierunku społecznej dezintegracji, co ok. 2020 r. może doprowadzić do gwałtownego wstrząsu politycznego. Okazało się, że mieliśmy rację. Jak pamiętamy, w styczniu 2021 r. doszło do ataku na Kapitol, który był próbą – co prawda dość niezborną i koniec końców nieudaną – siłowej zmiany władzy. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem. Przewidzieliśmy te wydarzenia, analizując szerokie zbiory danych, przede wszystkim ekonomicznych i demograficznych. Zaniepokoiła nas stagnacja płac realnych, ubożenie szerokich grup społecznych, przy wciąż rosnącej liczbie miliarderów i absolwentów studiów wyższych.
Co to oznaczało?
Czynniki te uruchomiły dwa mechanizmy, które generują niestabilność. Pierwszym jest nadprodukcja elit, które skupiają w swoich rękach większość bogactwa i władzę polityczną. Przybywa też ludzi, którzy nie weszli do grona wygranych, tworząc tym samym „kontrelity”, których celem jest obalenie istniejącego systemu.
Drugi kluczowy mechanizm to „pompa bogactwa”. Za jej pomocą elity transferują pieniądze od szerokich mas społecznych do tzw. jednego procenta najbogatszych. Mówiąc o „pompie”, mam na myśli takie rozwiązania, jak regresja podatkowa (kapitał w Ameryce jest niżej opodatkowany niż praca), obniżenie realnych wynagrodzeń, imigracja, która gwarantuje nadpodaż rąk do pracy i trzyma płace na niskim poziomie. Z naszych danych wynikało, że w trzeciej dekadzie XXI w. nadprodukcja elit i pompa bogactwa doprowadzą do sytuacji, w której może dojść do załamania systemu politycznego, a nawet wojny domowej”.
(…)
„Mając dostatecznie dużo informacji, jesteśmy też w stanie wskazać kilka czynników strukturalnych, które generują niestabilność. Są to m.in. powszechne zubożenie, które tworzy potencjał mobilizacji mas; wspomniana nadprodukcja elit skutkująca konfliktem wewnętrznym oraz pogłębiające się nierówności ekonomiczne.
Jakie są dowody na to, że Ameryka znalazła się w sytuacji rewolucyjnej?
Na naszych oczach rozgrywa się walka starych elit z kontrelitami reprezentowanymi przez Donalda Trumpa. Sam prezydent szczególnie mnie nie interesuje. Traktuję go wyłącznie jako symbol. Za nim stoi bowiem cały zastęp ludzi, których nazywam przegranymi aspirantami do elity. Są dobrze wykształceni, ale odrzuceni przez tradycyjne, liberalne warstwy uprzywilejowane. Wszczęli więc przeciw nim rebelię, na czele której stoi Trump.
Historycznie rzecz biorąc, kontrelity zmieniały się w rewolucjonistów – jak Oliver Cromwell w nowożytnej Anglii, Włodzimierz Lenin w carskiej Rosji czy Abraham Lincoln w Ameryce przed wojną secesyjną. W obecnej sytuacji są to technofeudałowie, jak Elon Musk czy Peter Thiel. Mają wszystkie pieniądze świata, ale dotąd pozbawieni byli politycznych wpływów i władzy. Celem ich ataku są w pierwszej kolejności instytucje, które symbolizują stary porządek. Kiedy Musk i jego Departament Wydajności Państwa zwalniają tysiące ludzi, doświadczonych urzędników z federalnych agencji kluczowych dla państwa, to właśnie jest element tej walki”.
(…)
„Zwróćmy uwagę, że ataki ludzi Trumpa na „głębokie państwo” – a jest to termin tak pojemny, że znaczy wszystko i nic – nie mają na celu naprawy instytucji federalnych. Chodzi wyłącznie o podkopanie pozycji starych elit. Również polityka Trumpa wobec Ukrainy nie ma wiele wspólnego z jakimś strategicznym zwrotem USA. To gra na użytek wewnętrznej polityki, gdzie kwestia ukraińska służy jako „pałka” na stary establishment”.
Podrzucam jeszcze coś dla interesujących się sprawami związanymi z Izraelem:
https://www.youtube.com/@ZiemiaZbytObiecana
Kopalnia wiedzy, którą dzieli się Kostek Gebert we współpracy z organizacją ELNET. Bardzo warto.
Kupiłam sobię tę książkę, ale to ogromna księga.
Trochę nam Pan Kostek zaproszony na spotkanie Rady opowiedział, jak zwykle dowcipnie i z niespodziewanymi puentami.
Parę ładnych godzin trwało to spotkanie, ale nagranie u ukazało się publicznie, bo wiadomo, że niektóre nieortodoksyjne tezy autora są trudne do przekazania szerokiej publiczności.
Ja lubię czytać i słuchać Pana Geberta od zawsze.
Dzieki jrk i dzieki Doro. To, co sie dzieje w USA wymaga analiz ekonomicznych, socjologicznych, politycznych, psychologicznych (np psychologia tlumu) i pewnie jeszcze kilku dziedzin. Choc i tak w koncu trudno zrozumiec, a jeszcze trudniej pogodzic sie z taka terazniejszoscia.
Dla mnie najciekawsze jest zrozumienie, jak do wladzy doszedl AH w latach 1930-tych. Bardzo podobne mechanizmy, choc sa co najmniej dwie znaczace roznice: Niemcy na poczatku tych lat byly pograzone w ogromnym kryzysie ekonomicznym. Koszmarne bezrobocie, bieda, niedozywienie i brak nadziei na przyszlosc. Nie zebym ich usprawiedliwial, ale jestem w stanie zrozumiec. W USA kryzys jest calkowicie wirtualny, wymyslony przez media wspomniane przeze mnie na poczatku tego watku. To primo.
Secundo: AH dysponowal „shock troops” w postaci dobrze zorganizowanych bojowek SA. Bily, mordowaly opozycje. Aktualny aspirant (jak dotad) takimi nie dysponuje, wiec nie do konca rozumiem, dlaczego wszyscy sie go tak boja.
Jest nowy wpis.
Czekam na zatwierdzenie (zdziwienie)
Jest nowy wpis.
Zrobiłam błąd w adresie mailowym.