Wierszyk duchowy
Ponad wodami latał duch,
chwilami sobie załkał,
bowiem nie w jednym i nie dwóch,
lecz w wielu był kawałkach.
Gdy spytał ktoś: któż duchu, ci
te szkody zrobił wraże?
duch jęczał, drapiąc się do krwi:
no chyba, że malarze.
A potem syczał, pośród wód
się usiłując sklecić:
to pikuś! Nikt nie zada szkód
mi takich jak poeci.
Tu puszczał oko, ruszał brwią
i miny robił dziwne,
chcąc rzec: duchowe szkody są
na ogół relatywne.
Cóż więc, że malowanie trwa
i fortepiano zagra?
Wszak gorsza moczanowa dna
(poetycko: podagra).
Duch sobie lata, a ziemia jęczy.
Przynajmniej niektóre jej fragmenty.
Nie mogę dojść do siebie po spotkaniu Zełeńskiego z łachudrą udajacą prezydenta.
W kwestii latających duchów : dziś ewidentnie jest to duch monachijskiej proweniencji.
Mt7, jesli nie chcesz poczuc sie jeszcze gorzej to nie czytaj rad Dudy dla prezydenta Ukrainy. 😡
Informacja techniczna:
Od 2025-03-13 22:00 do 2025-03-14 03:00 UTC (czas Greenwich) blog może być niedostępny z powodu p;anowanej konserwacji serwera — nie dłużej niż 2 godziny.
Proszę się nie niepokoić 🙂
OK. 🙂