Dekonstruktywizm
Dekonstruktywizm, sprawa to znana,
jest bez wątpienia dziełem szatana
i to przez tego podłego gada
tak się na świecie wszystko rozkłada.
Jak żyć ma ciocia albo i wujek,
gdy ktoś im stale dekonstruuje?
Jak naród walczyć ma z biedą chudą,
gdy przefarbuje go ktoś na rudo?
Weźmy ten przykład: biskup z ambony
o moralności głosi natchniony,
która z dusz brudna, która zaś czysta,
a jakiś antykonstruktywista
przez księdza nosem przechodzi wolno,
mrucząc: e, co tam jakaś ramolność,
ja jej kawałków nie będę zbierał,
bom nie Libera* jest, a liberał.
Lub inny przykład: z konserwy etyk
małżeństwa chwali wielkie zalety,
tradycyjnego, gdzie mąż to władca,
a tu przychodzi taki rozkładca
i tym pytaniem etyka rani:
co mają z łżeństwa pan oraz pani?
Nie lepszy związek na kocią łapę,
w którym do łżeństwa maleje napęd?
Już z tego chyba wyraźnie widać,
jaką zakałą taka derrida
i że Europa w rękach tych drani
się do imentu zabałagani.
Żeby porządek i ład zachować,
czyny potrzebne są, a nie słowa,
więc wysupłajmy ostatni grosik,
zakupmy drewno, ustawmy stosik
i konstruktywnym podążmy traktem,
bowiem najwyższym konstrukcji aktem
jest, kiedy w imię Ojca i Syna
smażonym boczkiem pachnieć zaczyna.
* biskup