Uzdrawianie finansów
Finanse by uzdrowić niewiele trzeba trudu,
wystarczy silna wiara i odrobina voodoo,
magiczne referendum czy demonstracja szybka
i proszę – już finanse zdrowiutkie niczym rybka.
Eksperci coś tam plotą? To plemię bez pojęcia!
Mądrości lepiej czerpać od szwagra albo zięcia,
z radyja, z faktoidów, z powietrza i z pasjansa,
jak również od prezesa, co zna się na finansach.
By na emerytury starczyło kiedyś, kiedyś,
nie muszą wcale dłużej pracować biedne zgredy,
wszak lepiej, gdy w płodzeniu wykażą upór ośli
i bez opamiętania narobią latorośli.
Gdy Pan B. dał dzieciątka i na dzieciątka rzuci,
więc dalej, kto patriota, niech daje upust chuci,
do wsparcia demografii niech Polak będzie skory,
metodą, co dostępna bez względu na pobory.
Nie zmoże nas teutońska ni ruska siła wraża,
gdy naród w łeb się puknie i zacznie się rozmnażać,
a forsy mykiem prostym przybędzie bez umiaru,
jak baby się odeśle do dzieci i do garów.
Garb patologii zrzućmy, rachunkom spuśćmy manto
i doić się nie dajmy rynkowym spekulantom,
a żeby na sto procent już raj był i dostatek,
gadajmy o Smoleńsku następnych kilka latek.
Pewniejszych nie ma recept, by przyszłość była złota
i do wyborców części ten fakt na szczęście dotarł,
więc poprą każdą bzdurę, bo co się tutaj głowić –
tak jak pomysły chore nic kraju nie uzdrowi.