Seksualny maniak
Doprawdy, to złośliwość losu:
mam tak od życia już zarania,
że mnie na widok pewnych osób
ogarnia jakaś dziwna mania.
Dorwałbym wtedy tą czy tego,
tarmosił w szale, kąsał nawet,
mówił otwarcie coś sprośnego,
kawę wywalałbym na ławę
Zbereźnie łapałbym za słowa,
zaczepiał w necie, na ulicy,
redaktorowi nie darował,
posłowi, ani też poślicy.
A potem to bym jeszcze dalej
w chuciach rozwiązłych się rozpędzał,
dogmaty gwałcił w swoim szale
i nie oszczędził choćby księdza.
Są tacy, którzy w trybie zdalnym
stawiają mi diagnozy krótkie,
że to maniactwo seksualne,
co zwykłym jest niewiary skutkiem.
Diagnoza może i do rzeczy,
ale to smutne rozpoznanie
rzecz tylko stwierdza, a nie leczy,
więc dalej trwam w tym strasznym stanie.
Ech, przechlapane życie takie…
Lecz wiem, przeczuwam, cały drżący –
na zawsze będę już maniakiem,
bom jest, o zgrozo, niewierzący.