O racjonalnym dyskursie
Kiedy Kara Mustafa pod Smoleńsk podążał
truchtem, chociaż ciążyła mu z in vitro ciąża,
na Wawelu znienacka spotkał się nad ranem
z naukowo krytycznym rzecznikiem Hofmanem.
A ten rzecznik nie wypadł spod ogona kury,
obracał się swobodnie w kręgach profesury,
która udowodniła na antycznych łamach,
że Kopernik wiedeński przygotował zamach,
wspólnikiem zaś w tym niecnym dziele był szach perski,
co z kanclerzem Bismarckiem żył w związku partnerskim
i byłby Amerykę bez litości złupił,
gdyby mu nie stanęli na drodze biskupi,
wydając oświadczenie, że trzeba pogonić
cywilizację śmierci – z kaktusem na dłoni.
Gdy na skutek tych intryg Napoleon poległ,
Semici zatańczyli nad nim Karmaniolę,
a Orzeł Biały, pióra strosząc w Budapeszcie,
mruknął: no, to się sprawy wyjaśniły wreszcie,
racjonalność wygrała na calutkiej linii,
wszystko z wszystkim związało się w ludu opinii,
kto nie z nami, ten dostał po moralnym pysku –
i tak właśnie wyglądać ma publiczny dyskurs!