Kostucha
Gdy na wojnę się wybiera jakieś plemię,
żar mu straszny z rozgrzanego brzucha bucha,
organizmu wzmaga chemię,
kopytami wali w ziemię,
a za rogiem już się czai – kto? Kostucha.
Na wzmożenia wyda ona każdy grosik,
choćby w mowie tylko były, a nie w czynie,
jak się trupa nie doprosi,
to przynajmniej rozum skosi,
i na swoje przy okazji tej wypłynie.
Kibol woła: jak to ładnie na wojence,
ożywimy strupieszałe różne duchy!
Choć zwycięstwo w naszej ręce,
im dokopmy jeszcze więcej!
No, to przecież młyn na wodę dla Kostuchy.
Są w rachunkach ojczyźnianych różne bziki,
co z przykrością pewną zauważyć muszę,
ale, proszę ja publiki,
od wojennej retoryki
wcale nam nie będzie lepiej, a Kostusze.