Mieszko i sałatka
Mieszko Pierwszy już od paru
lat planował ochrzcić naród,
lecz przy chrzcinach trza musowo
mieć sałatkę jarzynową,
żeby chrzestni i rodzina
się nie prześcigali w drwinach.
No więc ku ojczyzny chwale
posłał Mieszko po Puchalę:
niech tu zaraz mknie z półmiskiem,
by nie wyszła z głodnym pyskiem
hurma zaproszonych gości,
co się dziś zechcieli ochrzcić.
A Puchala: nie ma sprawy,
mam ja bowiem taki nawyk,
ża sałatki zapas spory
mi zajmuje pół komory
i w potrzebie, dla narodu,
wszystko dam, co mam – do spodu.
Mieszko szybko skminił gadkę,
posłał wojów po sałatkę,
po czym taki bankiet skręcił,
że do dzisiaj tkwi w pamięci.
Więc gdy historyków zgraja
coś o Mieszku tym zagaja,
niech powiedzą prawdę całą:
nic by mu się nie udało,
nie dałby nam tak popalić,
bez sałatki od Puchali.