Gender na blogu
Długo się Pies Bobik do tego zabierał,
aż wreszcie na blogu wprowadził gendera,
bo okropnie lubił ten hultaj kudłaty
powodować wielkie dla Polski dramaty.
Niełatwo mu było od razu dać w rurę,
bo przecież zachować musiał procedurę,
więc się najpierw kłaniał, gdy zobaczył kruchtę,
potem do kościoła biegał szybkim truchtem
i dopiero wtedy, gdy wymogi spełnił,
wodze genderyzmu puścił w całej pełni,
znaczy, najpierw Wodza wpędził w damską rolę,
a potem lubieżnie zajął się Andsolem.
Z tym całym Andsolem była taka sprawa,
że był uniseksem, choć się nie przyznawał,
ale po tym poznać było to zboczenie,
że robił pierogi, czy nawet pielmienie,
a że równocześnie z ubioru był panem,
każdy, kto miał rozum, widział, w co jest grane.
Temuż Andsolowi zły Bobik na chama
wmówił, że powinien się nazywać Lama,
a to z tej rzekomo poważnej przyczyny,
że niby w Brazylii pełno tej zwierzyny,
choć wie w Polsce każde bogobojne dziecię,
że Lama to sekta, co siedzi w Tybecie.
Andsol, choć uniseks, bronić się próbował,
lecz gdzież by go Bobik dopuścił do słowa:
co chce Andsol wierzgnąć i kopnąć gendera,
to go pies przebrzydły do muru przypiera,
woła „dalej, Lama“, pcha w genderską stronę
i za kudły trzyma jak Dalil Samsonę.
Chciał Ojciec Derechtor pomóc w tym problemie,
gotów był poruszyć całą płaską Ziemię,
ale Bobik warknął „o, nie, za cholerę!“
i na niego Czarną wypuścił Panterę,
co kły także miała genderowe srodze,
bowiem przerobionym była Wielkim Wodzem,
a jak już Pantera się do dzieła wzięła,
to wiadomo – zaczął się moralny nieład,
nie odróżnił strony przedniej nikt od zadniej
i się rozpanoszył ten gender wszechwładnie.
Płaczą polskie matki i dzieci poczęte,
żałość je ujmuje i nieludzki smętek,
a Bobik się śmieje na lewo i prawo,
bo łzy polskich matek najlepszą mu strawą.
Baczcie więc ojcowie i matki-niebogi,
byście nie wpuścili gendera w swe progi,
a dla dobra Polski strzeżcie się najbaczniej,
Psa, co od gendera jeszcze gorszy znacznie.