Gruszkówka
Płacze Mar-Jo wykluczona w abstynentów getcie,
bo gruszkówka Zinselhofa miała być dziś w Netcie.
Tak się, biedna, wysiliła, by do Löcknitz dymać,
lecz na próżno, bo gruszkówki tam po prostu ni ma.
Wszystko brzydnie, kiedy handel zagra tak na nosie,
sześć kotletów już nie cieszy, ba – i całe prosię,
baran z rożna, który zwykle tyle zbiera mlasków,
ni cuajada sprowadzona prosto z Kraju Basków.
Może jej się coś zdarzyło w jakiejś strasznej chwili?
Wyżłopali gdzieś po drodze? Butelkę rozbili?
To przez zazdrość! To producent mineralnej wody!
Butla głupstwo, lecz zawartość… Coż za straszne szkody!
Nagle zjawia się gruszkówka przy końcu wierszyka.
– Skąd ty tutaj? – Ja? To proste. Ja tu od Bobika.
On mnie kupił, by już Mar-Jo łeb nie bolał o to,
lecz musiałam – przez procenty – dojść tutaj piechotą.