Ballada hydrauliczna
Declan nie przyjdzie. Ranki i wieczory
we łzach go czekam i trwodze,
bo miał oporne pokręcić zawory
i wiatrak wstawić niebodze.
Declan nie przyjdzie. Nie wiedzie go ścieżka
wprost do mojego bojlera.
Ludzie do ciepłych udają się mieszkań,
a mnie już bierze cholera!
Wystygły stopy i ręce. Już futro
kocie mnie ziębi, nie grzeje.
Wczoraj rzekł Declan, że zajrzy tu jutro,
a dziś straciłam nadzieję.
Londyn bezduszny się bawi po pubach,
tańczą i chleją ludziska,
a ja tu siedzę zmarznięta i słaba
i nic nie daje mi whiskacz.
Czy po to nacja tak nasza cierpiała
oraz jęczała pod knutem,
bym tu bez wody gorącej siedziała,
sama na sam z Absolutem?
Gdy w sen zapadam, to duszy oczyma
bojler mój widzę ogromny.
Ale na jawie nie idzie wytrzymać,
gorzej już tylko bezdomnym.
Czy trzeźwa pójdę spać, czy też pijana,
wstanę w tej strasznej zimnicy,
ale nie wzrusza to wcale Declana –
bez serca są ci Anglicy!