Trup w każdej szafie
Zjechała do Londynu,
cioteczka z walizeczką,
by świątecznego spleenu
się tu nałykać deczko.
W walizce zaś zbrodnicza
jest kwintesencja sama
arszenik, kaczka dzika
i portret w ciężkich ramach.
Trup, trup, trup w każdej szafie –
ja to potrafię!
Już zacnej się tej damie
nawinął hydraulik,
więc czarem go swym mami
i słodko doń się czuli,
A w ręce kaczka dzika
pieczona i bez piórek…
Cap ciotka rzemieślnika
i lu mu ptaka w rurę!
Trup, trup, trup w każdej szafie –
ja to potrafię!
Nie dane biednej ciotce
odsapnąć choćby kapkę,
bo Jingle Bells się właśnie
zaprosił na kanapkę.
Świąteczne pieśni śpiewa,
tym zmylić chcąc kobietę –
cioteczka tylko ziewa
i przez łeb go portretem!
Trup, trup, trup w każdej szafie –
ja to potrafię!
Wciąż tyle animuszu
ma ciocia, by główkować:
jak pozbyć się corpusu
i gdzie delicti schować.
na sposób więc się bierze:
wprowadzę w błąd policję
i dwa korpusy świeże
przerobię na delicje.
Trup, trup, trup w każdej szafie –
ja to potrafię!
Już uszek do barszczyku
zlepiony spory stosik,
gotuje się w imbryku
esencjonalny sosik,
półmiski nóżek zimnych,
pasztecik, dla psa kości,
ach, świat się staje inny,
gdy ciotka w nim zagości!
Trup, trup, w zamrażalniku –
no i po krzyku!