Easyjet-oda

Komu w drogę, temu wdziewać portki.
Easyjecie, dodaj mi skrzydła!
niech przelecę w godzin mniej niż osiem
prosto w objęcia Mordki,
który nie spyta „czort ki?”,
tylko potrząśnie łososiem
i brązowej wódki da o smaku mydła.

Patrz na dół – tam w Londku już Królik
w pocie zwiedza, nie oszczędzając koszuli,
po stacjach metra i streetach
gna, o kierunek nie pyta,
bo Królik wprawdzie nie zając,
ale i nie żywiołek drobniejszego płazu,
tak na entuzjazmu fali
przez galerie londyńskie bez obciachu wali,
Picassy i Nelsony obskoczy od razu.

Easyjecie! wkrótce nektary
wytrawne z innymi podzielę,
po kawior sięgnę też śmiele,
w bażanta wgryzę się czary.
Hej, ramię do ramienia! Każdy chce polecieć?
To ruszta się, blogowisko!
Też Wam się należy to wszystko,
co czeka w londyńskim świecie.

Grzechoczą już w szklance lody,
powitalny scotch się złoci…
No, klękajcie narody!
Przecudny to będzie zlocik!