Piekło naprawiaczy świata
Naprawiacz świata to bardzo szczególny rodzaj człowieka. W gruncie rzeczy wie, że światu na jego wysiłkach w ogóle nie zależy, ale jakoś nie potrafi się powstrzymać. Na dodatek swoją działalnością podcina gałąź, na której siedzi. Gdyby wszystko szło po myśli naprawiacza, to w krótkim czasie nie zostałoby nic do naprawienia, poza sprzętem AGD i starymi, predigitalnymi zegarkami. A to dla kogoś obdarzonego naprawczym temperamentem jest wizja okropna.
Perfekcja. Bezproblemowość. Ogólna szczęśliwość. Brrrr… Prawdziwy naprawiacz świata chyba okropnie by się nudził w raju, pozbawionym tych wszystkich potworów, z którymi dzięki niedoskonałości ludzkiej kondycji może powalczyć. Zresztą, czy to dla naprawiacza byłby naprawdę raj? Może raczej…
Kolejka ustawiła się już od wczesnego świtu. Po piekle poszedł hyr, że będzie dostawa całkiem świeżych wojen i nikt nie chciał przegapić okazji.
– Pamiętacie trzęsienie ziemi w zeszłym roku? – zagadnął były przewodniczący wielu komitetów, Lepszyk. – Były wprawdzie zapisy i każdy dostał tylko po małym kawałku, ale za to żaden kraj nie wysłał pomocy humanitarnej, tak że było się koło czego zakręcić.
– Po ustawy sejmowe też warto było się odstać – zauważył rzecznik Gardzioł. – Działalności było na trzy tygodnie, a gadania to chyba aż na pół roku.
– Nie rozumiem, czemu przemoc domowa jest tak mało popularna – wtrąciła się energicznie pani Złotko, wieloletnia prezeska stowarzyszenia W Imię Familii – Jak się weźmie większą ilość, to można podzielić na porcje, zamrozić i nawet przez kilka lat naprawiać po odrobinie.
Na niektórych twarzach pojawił się wyraz niesmaku. Przemoc domowa na pewno nie była towarem z najwyższej półki. Zwykły banał. Brak demokracji albo wsadzanie dysydentów, to było coś dla lepszej klienteli. Ale dostawy takich rarytasów były tak rzadkie, że już tylko najstarsi naprawiacze jak przez mgłę przypominali sobie smak walki o wolność słowa.
Zza rogu wyłoniła się kudłata postać, dźwigająca na ramieniu pojemną torbę. Kolejka zadygotała. Co niecierpliwsi wybiegli z niej i rzucili się w stronę kudłatego z radosnymi okrzykami.
Kudłaty doszedł do czoła kolejki i ze złośliwym uśmiechem wyjął z torby potężnych rozmiarów megafon.
– Uwaga, uwaga! – ogłosił, delektując się najwyraźniej każdym słowem. – Ze względu na przedłużającą się fazę powszechnego pokoju dostawy dzisiaj nie będzie!
Wśród czekających rozległ się jęk zawodu.
– Hańba! – wykrzyknął najbliżej stojący krępy brunet. – Zwodzą nas, mamią, obiecują złote góry, a jak co do czego, to nawet najmarniejszej potyczki granicznej nie dostarczą!
– Nawet przed świętami nie można na nich liczyć! – zapiszczała świdrującym sopranem ostrzyżona na zapałkę działaczka. – Kiedyś, przed Wielkanocą, przez trzy noce stałam po jajka od nieszczęsnych kur z hodowli przemysłowej i jak w końcu dowieźli, to okazało się, że są ekologiczne!
Pomruk oburzenia przeszedł przez tłum. Pojedyncze okrzyki zaczęły gęstnieć i przybierać na sile. Atmosfera była tak napięta, że w każdej chwili mogły zacząć lecieć kamienie. Kudłaty, który stał dotąd oparty niedbale o słup ogłoszeniowy, poderwał się nagle i znowu chwycił za megafon.
– Zamknijcie jadaczki, przestańcie jazgotać i zastanówcie się, gdzie jesteście – wrzasnął. – Wydaje wam się, że trafiliście do raju, czy co? – Wojny, wojny! Zachciewa się! A zwykłym przeprowadzeniem staruszki przez ulicę obejść się nie łaska?
– Przecież tu się nikt nie starzeje – jęknął Lepszyk. – Żadnych inwalidów. Żadnych niedorozwiniętych. Żadnych biedaków. O! O! Proszę – gorączkowo zaczął przetrząsać kieszenie – stale noszę przy sobie drobne, żeby kogoś wspomóc, ale w tym cholernym antybajzlu nikt mi nie daje szansy.
Profesorowie Słodek i Brzęczyk, którzy w społeczności naprawiaczy dotąd nie odgrywali większej roli, zwietrzyli swoją szansę.
– Drogi kolego, słowo antybajzel, pomijając już to, że do eleganckich nie należy, w poprawnej polszczyźnie w ogóle nie istnieje! – napomniał surowo Słodek
– I w ogóle nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy naprawiacze muszą mówić po polsku – dorzucił szybko Brzęczyk
W oku skorygowanego Lepszyka pojawił się chytry błysk. Gdyby udało mu się wywołać kłótnię z profesorami, liczna grupa peacemakerów miałaby zajęcie na dobre dwie godziny. Ale kudłaty przewidział jego zamiary.
– Lepszyk, dwa tygodnie pobytu w perfekcjonizatorze – zarządził. – I niech ci się nie wydaje, że po wyjściu załatwisz robótkę terapeutom. Już my się postaramy o to, żebyś wyszedł w pełni zdrowia psychicznego!
Były przewodniczący jęknął. Perfekcjonizator znajdował się w ostatnim kręgu piekła, gdzie nie można było marzyć nawet o głupim potrąceniu przypadkowego przechodnia, nie mówiąc już o sprzeczce z żoną. Ale nie chciał poddać się tak łatwo. Właśnie zabierał się do wygłoszenia płomiennego przemówienia o niedopuszczalności takiego traktowania obywateli piekła, kiedy kudłaty spojrzał na niego ostrzegawczo.
– Masz może ochotę na dożywotnie tkwienie w harmonii sfer? – wysyczał zjadliwie? – Mogę ci to załatwić!
Lepszyk westchnął i spuścił głowę. Nieustająca harmonia sfer była zbyt poważną groźbą, żeby upierać się przy mowie protestacyjnej. Otarł ukradkiem wymykającą mu się spod powieki łzę rozczarowania i z wyrazem zniechęcenia na szlachetnym obliczu machnął na wszystko ręką.
Kolejka ponuro, w milczeniu, zaczęła się rozchodzić. Zapowiadał się następny doskonały dzień.
wstąpił do piekieł po drodze im nie było … 🙂
Nobody’s perfect…
Och, Bobiku, jak juz przestalam sie smiac – choc nie do konca – po przeczytaniu czym to dzis nas Kudlaty uraczyl, to przypopomniala mi sie natychmiast taka slynna zydowska przypowiesc o kliencie, ktory narzekal do krawca, ze jego garnitur jest tyle tygodni w szyciu i wciaz nie skoczony. -Stworca potrzebowal zaledwie szesciu dni na stworzenie swiata, a pan nie jest w stanie skoczyc tego garnituru juz szesc tygodni! – wykrzyknal,
– To prawda – westchnal krawiec – ale spojrz pan na ten swiat i spojrz pan na ten garnitur!
I nie da sie ukryc, ze w odroznieniu od zydwskiego krawca Inteligentny Krawiec swoja robote niezle spartolil, byc moze z powodu zbytniego pospiechu przy tworzeniu swiata.
I dlatego nieustannie musimy poprawiac: wymyslajac szczepionki i tomografie komputerowa, radary i waly przeciwpowodziowe, sejsmografy i nawodnianie.
Wezmy dla przykladu taka starosc. Czy nie mozna bylo zaprojetowac starosc tak aby czlowiek nie slepl i nie gluchl, aby nie czepialy sie go rozne artretyzmy i nowotwory, ze o rzednacych wlosach juz nie wspomne, bo to male piwo w prownaniu z innymi urokami starosci. Starosc Mu sie nie udala big way!
Tyle sknocil Bog. A mysmy tez nie siedzieli przez te wszystkie lata z zalozonymi rekami i dokladalismy swiatu swoje: ustanawialismy glupue prawa lub trzymalismy sie glupich zwyczajow, napadalismy na siebie nawzajem albo zatruwalismy ziemie, siebie i wszelkie zywe stworzenie, robilismy dziure w ozonie (podobno, bo sama w to nie do konca wierze) i wymyslalismy bomby atomowe.
Wiec nie pozostaje nic innego jak starac sie naprawiac. Niektorzy nawet uwazaja, ze Wielki Krawiec po to nam podsunal Drzewo Poznania, aby nas pozniej z Ogrodu wypuscic i powiedziec: Stworzylem was na Swoj obraz i podobienstwo. no to naprawiajcie panstwo do woli! Po to dalem wam najbardziej pokarbowany mozg ze wszystkich moich stworzen, abyscie panstwo mogli cos z zrobic z moim spartolonym swiatem!
Wiec musimy naprawiac cp tchu w plucach i chyba jeszcze przez jakis czas nie grozi nam to pieklo, ktore tak przewrotnie opisales, Piesku. 🙂 🙂 🙂
A szczegolnie urzekli mnie profesorowie Slodek i Brzeczyk, a takze slowo antybajzel 😆
Heleno,
Zostaliśmy stworzeni piękni i wiecznie młodzi. Ewa wszystko popsuła bo zachciało jej się jabłka z drzewa poznania 😉 Swiat pierwotnie stworzony był idealny.A teorie, że Stwórca specjalnie stworzył to drzewo by móc później wypędzić pierwszych ludzi z raju jakoś przypomniała mi tłumaczenie wieloletniego kata rodziny, który się żalił, że bardzo kocha, ale zona i dzieci są tak nieposłuszni i niezdarni czy co tam jeszcze, ze te baty dla ich dobra!
A przypowieść o krawcu wspaniała! 🙂
Czyż można zrezygnować z ratowania lasów – http://www.polityka.pl/wierz-bos-nie-zwierz/Lead33,933,273281,18/ , gdy płoną, a nawet róż?
Mysle, Malogosiu, ze DLA KOGOS to Drzewo zostalo posadzone. Bo Samemu Gospodarzxowi nie bylo szczegolnie potrzebne. I w jakims celu dal nam najlepszy mozg, jaki mial pod reka.
Nie wierze w Wypedzenie, Wierze, ze wyprowadzil i powiedzial: Nie ma, nie bedzie letko. Skonczyl sie antybajzel, zaczynaja sie schody. Tu daje wam wolna wole, wybierajcie, a Ja tymczasem umywam rece, bede sie wam przygladal. Jestescie na wlasnem.
Witajcie w cudownie niedoskonały listopadowy poranek! 🙂
Heleno, z jednej strony nawet mi się podoba, że się te schody zaczęły, bo sam należę do typowych naprawiaczy i nie lubię chodzić po równym. 😉 A z drugiej – wolałbym naprawiać tylko to, co psuje się z powodu tzw. obiektywnych trudności, sprzeczności interesów, itp. To są prawdziwe wyzwania, a nie wieczne naprawianie usterek wynikających z najzwyczajniejszej głupoty i złej woli. A jak dotąd tych ostatnich jest najwięcej. 🙁
No, pewnie. Ale nie mozna usterek wynikajacych z glupoty i zlej woli zostawic, bo glupota obrasta nowa glupota i wychodzi z tego Korea Polnocna albo jakies inne Zimbabwe czy Kongo.
To ja juz wole powodz czy wybuch wulkanu, z tego przynajmniej mozna sie uratowac 🙂
A moze granica miedzy sprzecznoscia interesow a glupota nie zawsze jest latwo dostrzegalna?
Obawiam sie Heleno, (11:57) że sporo w tym prawdy 🙁
Racja, racja. Ja wiem, że czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe, czy jakoś tak. 😉 Tylko czasem stoję z rozpaczą w ślepiach nad jakąś sprawą, która byłaby tak łatwa do załatwienia, gdyby P.T. Strony zechciały puknąć się w czółka. Ale, jak to mawiają w jednej z podkrakowskich wsi, choćbyś się zes…ł, choćbyś prosił, nie ma mowy o puknięciu. 🙄
Bobiku, ja tak z innej beczki – co znaczy słowo „wykopiuj”? 🙂
O, profesor Slodek sie zglosil! 😆
Hoko, „wykopiuj” jest taką formą imperatywu od „wykopywania”, która zapewnia miękkie lądowanie. Jak ktoś ma kopię samego siebie, to wykopanie mu niegroźne. 😆
Powiadacie, Bobik, „formą imperatywu”… A można widzieć, z jakich to aksjomatów wywodzicie ten imperatyw? Albowiem samo zmiękczenie słowa poprzez machinalne – jak mniemam – wstawienie samogłoski „i”, to jeszcze nie jest dostateczna przyczyna, by powoływać się na imperatywy. Czyż nie tak?
Szanowny Panie Profesorze!
Już nie powiem, kogo u Was biją… Sam Pan powołuje się w swoim (oględnie mówiąc, nieprzemyślanym) komentarzu na jakiegoś dyrygenta, który ze sprawą nie ma nic a nic wspólnego. Czyż Henryk by sobie tego życzył? Smiem wątpić. 🙄
O zmiękczeniu nic tu nie chcemy słyszeć! Przyjęliśmy twardą linię i przy niej będziemy stać murem. A jak trzeba, to i lemurem!
Ale jak już Pan koniecznie chce, żebym odniósł się do wywodzenia imperatywu, to proszę – przyznam, bez najmniejszego wstydu, że wywodzę imperatyw na manowce. I co mi kto zrobi? O!
Naczelny Konsultant Bobika d/s Wystawiania Języka
Prof. drrrrrrrrrr!
A, Brzęczyk
Przeczytałem artykuł zlinkowany przez Teresę i stwierdziłem, że najwyższy Szef, jeżeli istnieje, z całą pewnością niedoskonałość świadomie zaplanował, inaczej dobrałby sobie znacznie mądrzejszych współpracowników, po których nie trzeba by stale sprzątać.
Tę katechezę w szkołach aż komentować hadko! Zakaz jedzenia andrutów, bo przypominają ciało Chrystusa… Chyba powinienem przestać wymyślać śmieszne kawałki, bo i tak nie dorównam. 🙁
Katolicka szkoła podstawowa mojego ludzkiego brata różniła się od państwowych tym, że lekcje religii były obowiązkowe. Na tę religię chodziły również dzieci muzułmańskie, hinduistyczne i inne, z ateistami włącznie, więc było uzawane za oczywistość, że zajęcia muszą być ekumeniczne i nieindoktrynacyjne. Jak dzieci rysowały, gdzie mieszka Pan Bóg i ograniczyły się tylko do kościoła i meczetu, to katecheta sam podsuwał, że brakuje jeszcze synagogi, świątyni buddyjskiej, itp. W starszych klasach ksiądz oglądał z uczniami „Żywot Briana” zaśmiewając się serdecznie. Że program przedmiotów niereligijnych musiał się zgadzać z wytycznymi ministerstwa dla wszystkich szkół w ogóle nie podlegało dyskusji. Komu to przeszkadzało?
Mogę odpowiedzieć. W Nadrenii-Westfalii – nikomu!
Brzęczy Wam Brzęczyk, brzęczy, ale nawet nie wiecie w którym budziku…
mgr Komisarz Foma
Kierownik Biura ds. Intelektualnych Nadużyć
Wlasnie wstalam, przetarlam swe niedoskonale oczy. W lodowce stwierdzilam wyrazny brak mleka, co jest karygodne w gospodarstwie wychowujacym dwoje drobiazgu. Po czym, zanoszac sie od smiechu niedoskonale przetlumaczylam mezowi „Pieklo naprawiaczy”. „Nie, nie!”, zakrzyknal maz zastygajac na chwile z lekko przypalona grzanka w reku („lekko” oznacza, ze nie trzeba bylo czarnej substancji pracowicie zeskrobywac nad zlewem). Po czym popil niedoskonala herbata (wyszla troche za mocna), i powiedzial: „Nawet Kudlaty, nawet najbardziej perfidny dreczyciel naprawiaczy swiata, nie wymysli sposobu na wozki w supermarketach, ktore zawsze maja jedno zablokowane kolko”.
Bobiku
chyba za wczesnie odtrąbiłam wymarsz wirusów 🙁
niebo zdecydowanie mi nie leży klimat nie ten , nuda
piekło ciekawe ze względu na towarzystwo , tylko czy skrzydełka sie nie przypieką czyli jak w powiedzeniu : osiołkowi w żłobie ….
Heleno
może masz słuszność ,że ta starość nie udała się Panu B. , ale ja polubiłam swoje zmarszczki do twarzy mi z nimi 😉
Łatwo być młodym. (Każdy jest młody
na początku). Niełatwo jest
być starym. Na to trzeba czasu.
Młodość jest dana, a wiek się osiąga.
Trzeba stworzyć magię i zmieszać ją z czasem,
by stać się starym.
Młodość jest dana. Trzeba ją odłożyć
jak lalkę do szafy,
wyjmować jedynie, bawić się nią
w świąteczne dni. Trzeba mieć wiele strojów
i ubierać lalkę nienagannie
(lecz nie na pokaz ? by trzymać w ukryciu).
I koniecznie trzeba tę lalkę uwielbiać,
pamiętać o niej w mroku w zwykłe
dni, i codziennie składać życzenia
starzejącej się twarzy w lustrze.
Z czasem będziesz bardzo stary.
Z czasem twoje życie się dokona.
Z czasem, z czasem także tę lalkę
tak jak nową, chociaż bardzo starą ? odnajdziesz( M.Swenson)
ps. Bobiku przepraszam ,że tak miejsca dużo zabieram
http://www.youtube.com/watch?v=kfTgXC7Fz6o
Szanowny Panie mgr Komisarzu Fomo!
Brzęczał nie budzik, tylko komórka służbowa. Dzwonił szef. Powiedział, że koszta nadużyć pokryje ze specjalnego funduszu i żeby się nie przejmować. Poczułem się Ważnym i Docenianym Urzędnikiem.
Pozostaję z szaconkiem,
NKBd/sWJ
A, Brzęczyk
A czy Wyście Brzęczyk się zastanowili, skąd Szef wiedział, że ma w danym momencie zadzwonić i uśpić Waszą czujność? Pomyślcie, czy jakiś prusakolep nie jest Wam aby potrzebny…
Moniko, no i czy warto było wynajdywać koło? Nosiłoby się dalej na głowie, to by problemu nie było. 😀
Nietoperzyco, ja już gdzieś tam uprzedzałem, że wirusy są okropnie podstępne, szczególnie w masie. 🙁 Zobaczę, czy nie znajdę gdzieś packi na wirusy, mogłabyś wtedy wytłuc po jednym. 😉
Szanowny Komisarzu!
Widzę, że Wasza wiara w Człowieka została zachwiana, najprawdopodobniej wskutek traumatycznych doświadczeń z wieku dojrzałego. Na moim stanowisku nie można się jednak oddawać destrukcyjnym myślom. Mój Szef nie jest z Tych. Z tamtych też nie. A na ten lep zbyt wielu Prusaków i tak bym nie złapał, bo oni mają gniazdo kilkaset kilometrów na wschód ode mnie.
Szczerze oddany (swemu Szefowi),
A, Brzęczyk
Faktycznie, ten link podany przez Terese, jest wstrzasajacy. Nie sadzilam, ze jest az tak zle.
Religia nie powinna byc w ogole nauczana w szkole. I dlatego, ze dzieli ludzi, a nie laczy i dlatego, ze szkola nie powinna nauczac metafizyki. Zwlaszcza w takim wydaniu jaki proponuje Kosciol w Polsce.
Z andrutami to bardzo smieszne, oczywiscie. Ale z masturbacja, ktora „jest gorsza od bomby atomowej”, to juz tragedia. Z takiego nauczania musza wyrastac niezli cynicy.
Z tego co slyszalam od kolezanki, ktora miala syna w tutejszej szkole katolickiej, to wyglada to podobnie jak to co opisuje Bobik ze szkoly swego ludzkiego brata. Byly tam nieustanne wzajemne wizyty z innnych szkol wyznaniowych oraz odwiedziny swiatyn w czasie swiat religijnych Byly takze wspolne dyskoteki z innymo szkolami wyznaniowymi. Jednak kiedy ten sam syn kolezanki zaczal uczeszczac (dodatkowo) do polskiej szkoly niedzielnej, gdzie zajecia prowadzili mlodzi(!) ksieza z Polski, to wygladalo to tylko nieco lepiej niz lekcje religii opisane w artykule. Nie lepiej wygladaly lekcje polskiego, gdzie glownie uczono tandetnej poezji patriotycznej pisanej przez domoroslych wierszokletow.
Ona go w koncu z polskiej szkolki zabrala, bo wracal co tydzien albo zaplakany albo wkurzony.
Kazda szkola religijna wypuszcza ludzi kalekich. Nie tylko katolicka. Jestem sceptycznie nastawiony do kazdego, ktory glosi „religijnosc” jako credo. Czy jest to zawsze neutralne w stosunku do innych, wyznajacych inna religie lub swiatopoglad?
Nie, chyba nie kazda.
Heleno, masz jakies pozytywne przyklady?
Pewnie,że nauczanie religii sensu stricto w szkołach jest nieporozumieniem, bo niby jak z wiary odpytywać i stawiać stopnie? Na Zachodzie panuje chyba consens co do tego, że to, co z przyzwyczajenia nazywa się lekcjami religii, jest w istocie czymś w rodzaju religioznawstwa czy WOR (odpowiednik WOS).
W gruncie rzeczy dla mnie problem jest nie tyle w katechezie, która jest tylko objawem, a w roli jaką w ogóle KK w Polsce pełni. (Mam nadzieję, że nie urażę tu niczyich uczuć, bo nie mam na myśli wiary, tylko instytucję.) Ta rola jest, niestety, fatalna, a nie musiałoby tak być. Współpracuję często z niemieckimi instytucjami kościelnymi (katolickimi i ewangelickimi) i bardzo sobie chwalę – zupełny brak fanatyzmu i żądzy władzy, za to dużo prawdziwie chrześcijańskiego ducha. Plus duża sprawność organizacyjna i dobra wola, dzięki której różne rzeczy udaje się szybko i niebiurokratycznie załatwiać. Chyba na pierwszy rzut oka widać, że od KK w Polsce to się nieco różni.
To, co słyszałem od znajomych nauczycieli w Krakowie, przystaje niestety dokładnie do opowieści z artykułu. Ponieważ mimo ateizmu nie jestem osobistym wrogiem Pana B., napawa mnie to smutkiem i przerażeniem.
PA, myślę, że wszystkie, albo niemal wszystkie, szkoły wyznaniowe w moim landzie (może np. w Bawarii jest inaczej, nie wiem) są pozytywnymi przykładami. Nie słyszałem o żadnym dziecku, które by ucierpiało wskutek dowiedzenia się czegoś o różnych (podkreślam: różnych!) religiach i o tym, że istnieje w ogóle takie zjawisko jak religijność. Ale też i do tego się „wyznaniowość” tych szkół sprowadza. 🙂
Zgadzam sie na religioznawstwo, bo to poszerza wiedze o swiecie i innych ludziach. Nie wierze natomiast w indoktrynacje, zwlaszcza, gdy przekracza ona granice przyzwoitosci. Mysle, ze dylematy religijne maja nie tylko katolicy polscy. W wielu przypadkach wiele zasad religijnych nie przystaje do realiow swiata wspolczesnego. No i jak nauczyc ludzi tolerancji do innych?
Mam, w tym nawet dwoch ksiezy w Warszawie, z ktorych jeden jest profesorem, a drugi wydawca ksiazek w Verbinum.
Heleno, to mialas szczescie. Jestem religijnie neutralny i ze zgroza ogladam, co religia katolicka czyni w diasporze polskiej w moim miescie i w Toronto.
Tereso, przeczytalam link i reaguje podobnie jak inni piszacy. Ale jest w tym jedno pozytywne – do tej pory myslalam, ze w ogole nikt sie nie odzywa i wszyscy w PL cicho i spokojnie zaakceptowali religie w szkole.
Tu, w bardzo religijnym TX religia w szkole publicznej jest nie do pojecia. Takze dlatego, ze tych religii jest wiele.
Dzieci w wiekszosci uczeszczaja na zajecia przy swoich odpowiednich kosciolach.
PA, a co czyni mianowicie ? Mogę prosić ?
Bobiku, kolo to rzeczywiscie trzeba bylo zostawic na glowie. 🙂
A co do religii w szkolach, to dobrze, jak jest tak jak w Niemczech czy Anglii, z tym, ze zostawia to troche otwarta furtke, gdyby nagle sie co komu odmienilo i zaczal byc mniej tolerancyjny (oby nigdy). Zreszta ten katolicyzm oswiecony w krajach zachodnich duzo zawdziecza…protestantyzmowi, jesli byl jednoczesnie obecny w tym samym kraju. Widze to tutaj, patrzac, jak jednak troche pomaga „konkurencja na rynku religijno-metafizycznym”. Katolicy amerykanscy pewnie gorszyliby w swojej wiekszosci katolikow polskich. A jednak zdarzaja sie biskupi (postaram sie tego poszukac), ktorzy teraz nie chca dawac komunii ludziom, ktorzy w ostatnich wyborach zaglosowali na Obame. Akurat przyjaznie sie z ksiedzem katolickim, ktory bral udzial w oddolnym odwolywaniu bostonskiego arcybiskupa, ktory przez wiele lat kryl ksiezy pedofili. Nie jest mu lekko, zwlaszcza po tym jak podpisal list domagajacy sie rezygnacji arcybiskupa (na cala archidiecezje odwazylo sie 60 ksiezy, na ponad tysiac – teraz wielu pozabierano parafie, nasz przyjaciel jakos sie jeszcze trzyma). Co prawda trudno sobie w Polsce wyobrazic taka inicjatywe oddolna zorganizowana przez szeregowych ksiezy – i do tego skuteczna.
Znalazlam link do jednej wzmianki o odmawianiu komunii wyborcy Obamy, ale przypominam sobie wiecej:
http://news.yahoo.com/s/ap/20081113/ap_on_re_us/obama_catholics
Wando, ktoś odzywa się może w „Polityce”, w rozmowie z podobnie myślącymi znajomymi, albo z dziennikarzami, ale anonimowo. W szkołach nawet zdecydowani przeciwnicy religii jako przedmiotu (i rodzice, i nauczyciele), lub też sposobu jego prowadzenia, najczęściej odezwać się boją, bo widzą przykłady tzw. długich rąk. Moja krakowska rodzina ma akurat bardzo wysoki współczynnik unauczycielenia, więc się różnych kwiatuszków mogę nasłuchać! 🙁
Kazda religia ma swoje nakazy i zakazy, ktore nie bardzo czynia je tolerancyjnymi w kazdej sytuacji. Albo nawet wystarczajaco elastycznymi. Zawsze sa tematy tabu, ktorych sie nie porusza.
TS, moze jeszcze dodam. Moze ja, jako ateista jestem taki sztywny, ze nie potrafie wyobrazic sobie sytuacji innych ludzi, wierzacych w jakiegos boga i restrykcji z tym zwiazanych.
A tu, Reuters o relacjach Watykan-administracja Obamy:
http://www.reuters.com/article/joeBiden/idUSTRE4A43VB20081106
Wiec jest troche, jak to wyrazil w swoich obawach PA. A jednak wiekszosc katolikow nie posluchala sie porad hierarchii, i zaglosowala na Obame.
PA, mam wrażenie, że Teresa pytałą o konkretne przykłady, z ciekawości. 🙂
A kwestia poruszania bądź nieporuszania tabu – to zależy od człowieka i od atmosfery w otoczeniu. Proboszcz jednej z parafii w moim mieście jest jawnym homoseksualistą, tzn. nie afiszuje się z tym, ale i nie ukrywa, ma stałego partnera i nie widzi żadnych przeszkód, żeby o tym rozmawiać. Oczywiście jest to możliwe nie tylko ze względu na jego odwagę i otwartość, ale i dzięki tolerancji jego zwierzchników i akceptacji jego postawy przez parafian. Oczywiście, że w Polsce, zwłaszcza na prowincji, rzecz nie do pomyślenia, ale chyba przecież nie przez religię jako taką, tylko przez „polską specyfikę”.
Masz racje, Moniko. Tu gdzie jestem katolicyzm jest religia mnioejszosciowa i mysle,. ze obecnosc obok wiekszosciowego protestantyzmu, doskonale tutejszemu Kosciolowi katolickiemu zrobila, Wystarczy wziac do reki wydawany tu tygodnik katolicki Tablet, aby sie o tym przekonac.Gotowosc jego autorow – ksiezy i swieckich do rzetelnej debaty na kazdy temat moglaby zadziwic w Polsce nawet czytekbikow (starego) Tygodnika Powszechnego
Pamietam jak slucham w radiu (Czworka BBC) wywiadu z umierajacym przewodniczacym Episkopatu KK w Anglii, kardynalem Basilem Hume’m i chodzilo po glowie, to ze taki wywiad ( i pytania i odpowiedzi) i taka intelektualna uczciwosc bylaby po prostu w Polsce nie do pomyslenia. Hume dowiedzial sie na dwa miesiace przed smiercia ze ma nieoperowalnego raka, ktory wszystko zaatakowal. Udzielil wywiadu na dwa tygodnie przed smiercia. I mowil, ze to umieranie jest dla niego w tej chwili najwiekszym sprawdzianem wiary jego zycia: czy oto stojac w obliczu wiecznosci przekona sie, ze sam prawdziwie wierzyl w to co glosil. Mowil, ze w obliczu wlasnej smiertelnosci nie jest tego tak stuprocetowo pewny jak wtedy zanim dowiedzial sie o diagnozie,Moze nie doslownie tak powiedzial, ale taka byla wymowa jego wyznania. Sluchalam tego gleboko poruszona jego odwaga, uczciwoscia, czlowieczenstwem, ktore dotykalo czegos waznego we mnie.
Ja nie wiem, Bobiku, czy to tylko polska specyfika. Jak pisalam powyzej, przyjaznie sie z ksiedzem, ktory ma klopoty (i wielu podobnie myslacych kolegow tez) tutaj, w diezecji bostonskiej, gdzie polskich wplywow nie uswiadczysz. Zapytaj sie tez Irlandczykow, ktorzy sporo moga opowiedziec o swojej specyfice (tez mam posrod przyjaciol) – moze dlatego, ze tak jak w Polsce, nie bylo religijno-kulturowej alternatywy. Co wiecej, protestantyzm kojarzyl sie z narodowa zdrada.
Bobik, pamietam, ze jeden z Polakow opowiadal mi, co ksiadz zadal raz jego synowi jako prace domowa. Kazal zilustrowac, w formie obrazkow dziesiecioro przykazan. No wiesz, chlopak mial 8 lub 10 lat. Jak mu wytlumaczyc tzw. grzechy cielesne, gdy o seksie jako takim nie wspomina sie. Z przykazaniem „Nie kradnij” lub „Nie zabijaj” bylo latwiej, poniewaz pokazuja to w telewizji do woli.
Bobik, jeszcze dodam, ze te restrykcje nie dotycza tylko polskich katolikow. Mam przyjaciela, Sikha, ktory jest zwolennikiem tych wszystkich restrykcji obyczajowo-kulturalnych. Jemu jest latwiej, bo jest dorosly. Mlode pokolenie to raczej kontestuje. Zwlaszcza obowiazek noszenia turbanow i niestrzyzenia wlosow.
Moniko, może się skróciłem myślowo, bo akurat myślałem o polskiej prowincji, ale oczywiście, że specyfika nie tylko polska, nie tylko katolicka i nie tylko chrześcijańska. Ortodoksów i – powiedzmy otwartym tekstem – ciemniaków nie brakuje w żadnym chyba wyznaniu. Zastanawiałem się tylko, czy to wina religii, czy ortodoksów i ciemniaków. 😉
Tak, Heleno, ja tez takich uczciwych i cudownych ksiezy znam. Sa wzruszajacy w swojej uczciwosci. Moj przyjaciel chodzi regularnie na nabozenstwa protestanckie do paru okolicznych zaprzyjaznionych pastorow. Ale tez czesto dostaje za to i owo po uszach, bo „gora” zostala mianowana przez Watykan. Jednego dzielnego ksiedza, aktywnego w usuwaniu kardynala Law (ktory teraz ma niezla synekurke w Watykanie) po prostu usunieto z parafii za niedokladne prowadzenie ksiag rachunkowych (prowadzil zreszta nie on, a ksiegowa, ktora zrobila drobna pomylke).
PA, osmio-dziesieciolatek* nie wie co to sa grzechy cielesne? Hahaha!
_______________________
* W moim domu to by pewnie wytlumaczono, ze grzechem cielsnym jest niemycie rak po powrocie ze szkoly czy podworka 😆 Ale ja wiedzialam mniej wiecej od szostego roku zycia. A bylo to ponad pol wieku temu 😆
PA, właśnie odpowiedziałem Monice w tym samym duchu, że nie tylko chrześcijanie, itd. Znana mi z autopsji ortodoksyjność muzułmańska też potrafi dredy na głowie postawić dęba.
Z ilustracją przykazania „nie cudzołóż” też miałbym problemy – ja po prostu nie rozumiem, co to jest cudze łóżko. Wszystkie łóżka z zasady uznaję za swoje. 😀
Heleno, on moze to i wiedzialem, co mama z tata czynia. Nie watpie. 🙂 Moze mi pomozesz, jak to narysowac. Moj sasiad, ten od chlopca, czlowiek prosty, sugerowal narysowanie lozka jako ilustracje do „Nie cudzoloz”. Ale do konca nie byl pewien. 🙂
Well, musze przyznac, ze bylas wyedukowana w tej dziedzinie. 🙂 Moje rodzenstwo bylo wtedy na pierwszych latach medycyny, stad tez mialem dostep do niektorych ksiazek. 🙂
Heleno,
osmio-dziesietolatek moze i wie, ale po swojemu. I w tym wieku skupianie jego uwagi na grzechach cielesnych ? no ja tez sie sklaniam do tego nie mycia rak raczej. 🙂
oczywiscie „wiedzial”, zamiast „wiedzialem”. Ze smiechu dodalem za duzo liter. 🙂
Kazda religia ma swoich fundamentalistow, wprost uwielbiajacych restrykcyjnosc. W sumie to ciekawy temat dla psychologow i filozofow. Teraz czytam swietna nowa ksiazke filozoficzna, napisana przez Susan Neiman, pt. „Moral Clarity”, w ktorej oferuje interesujace i swieze wytlumaczenie tego fenomenu. Jest to jednak troche dluzsze, wiec jesli kogos by to jeszcze interesowalo, to streszcze jej tok rozumowania po powrocie z zakupow. Na razie zas musze nadrobic brak mleka w domu i udac sie na prozaicznie zakupy strawy nieduchowej. 🙂
Moze wlasnie jak Bobik sugeruje. Lozko, na lozku pies, a obok puste jego wlasne poslanko. 🙂
A w moim domu byla Wielka Radziecka Encykjlopedia Medyczna. Z Edzka, moim rowiesnikiem z komunalnego mieszkania, ogladalismy wspolnie ilustracje kily i rzerzaczki oraz rozlicznych stadiow porodu kleszczowego. Bylo bardzo ciekawie 🙂 🙂 🙂
W wieku 6 lat nie czytalem jeszcze plynnie, ale w wieku 8 lat, gdy sie nieco poprawilem w tej sztuce, czytalem wyrywki z „Biologii milosci”, ktora tak ja Vandervelde, byla niestety, bez ilustracji. 🙂
Dwie rzeczy mi teraz chodzą po głowie. Pierwsza, że koegzystencja różnych religii na jednym terytorium jest rzeczywiście dla wiernych, dla niewierzących i dla samych tych religii korzystna, pod warunkiem, że te religie już nauczyły się pokojowo ze sobą współżyć. Niemcy chyba dostatecznie się wyprztykali w wojnach religijnych kilkaset lat temu, żeby jeszcze dzisiaj im się chciało wojować. 😉 Ale hasła „Ulster” czy „Bejrut” pokazują, że nie wszędzie musi być tak różowo.
Druga rzecz, której publiczne powiedzenie w Polsce na ogół powoduje próbę linczu – w moim przekonaniu KK (nie tylko w Polsce) jeszcze długo ponosić będzie konsekwencje katastrofalnej polityki personalnej JPII. Przykład idzie z góry, a jaka jest góra w Watykanie i jego filiach, każdy widzi. Benedykt XVI nie jest wcale typowym przedstawicielem niemieckiego katolicyzmu, ale to on jest górą, a nie żaden liberał. A można przecież przewidzieć, że polityka personalna tej góry też nie będzie szczególnie rewolucyjna.
„Zdrowie w domu”. Też ilustracje kiły i rzeżączki. I wstrząsająca informacja, że przez niemycie rąk po podcieraniu się można rzeżączką zainfekować oczy i oślepnąć. Bądźcie pewni, że żaden grzech nieczystości nie miał do mnie dostępu. Łapy myłem jak opętany! 😆
O polityce personalnej JPII sporo debatowano na lamach Tableta wlasnie. Baardzo, baardzo krytycznie.Z polskich polskich publicystow katolickich uczestniczyl w nich zmarly w tym roku nieodzalowanej pamieci nasz Przyjaciel i Starszy Kolega Antoni Pospieszalski – tak, tak, stryj Janka, ale komlpetnie inna liga intelektualna i inny kaliber czlowieka, a w czasie wojny – cichociemny.
Jestem z Cz. i spotkalem sie z licznymi odnogami rodu Pospieszalskich, w tym z J. Gral wtedy na gitarze basowej w Czerwonych Gitarach i nie przypominal w niczym ortodoksa.
Bobik, mysmy o tych chorobach nie czytali, tylko ogladali obrazki odpowiednich organow rodnych.
Zreszta mnie w domu straszono glownie gruzlica i salmonelloza. A czasami recytowano caly atlas bakteriologiczny… 🙂
No właśnie, to też należy do polskiej specyfiki, że krytycznie o JPII mogą sobie jakieś tablety czy spiegle, ale broń Boże nic na własnym podwórku. Jak są jakieś wyjątki od tej reguły, to się je bardzo skutecznie zakrzykuje. Spotykałem osoby, które całkiem poważnie sądziły, że powiedzenie czegoś krytycznego o papieżu jest grzechem. Dyskusja w takiej atmosferze? Jaka dyskusja??!!
Nie wiem czy juz jest, ale bedzie, jak lobby z polskojezycznej Gazety Wyborczej subito doprowadzi do beatyfikacji 🙂 🙂 🙂
swirki swirki
oh Bobiku
co Ty nie powiesz?:
Spotykałem osoby, które całkiem poważnie sądziły, że powiedzenie czegoś krytycznego o papieżu jest grzechem.
doprawdy sa takie osoby?
zetknalem sie z takimi ktorzy nie dopuszczaja do mozgownicy mysli za zwierzat nie trzyma sie w mieszkaniu
ale co kraj to obyczaj
Co mnie nader często dziwi albo i śmieszy – my się uważamy za strasznych inywidualistów, a tymczasem parcie na jednomyślność mamy niebywałe. Ktoś inaczej myślący to przede wszystkim kandydat do strepowania i obicia pyska, choćby wirtualnie, a nie partner do dyskusji. Gniazda nie kalać! Swiętości czcić! Brudów nie prać, bo trza, by brudnymi były!
Brudu, mój brudu, cóżem ci uczynił? 🙄
Bobiku nie bardzo mi sie podoba określenie „ciemniaki” na ortodoksów. Czy określiłbyś tak pobożnego żyda, który wieprzowiny nie tyka, a w piątki do synagogi chodzi pieszo. Mnie to w żadnym razie nie przeszkadza. bez ortodoksji nie ma religii., choc oczywiście gdy dany nurt reprezentuja sami ordodoksi to mamy sektę a nie religię. Mnie ani pobożni chasydzi, ani sikhowie w turbanach, ani klazurowe zakonice nie przeszkadzają, przeciwnie mam dla nich wiele szacunku, bo traktuja swoją wiarę poważnie, do końca. Problem zaczyna się wtedy kiedy swój styl usiłuja narzucić tym którzy aż tak religijni nie sa, lub wrecz w ogóle ich ta strefa nie interesuje.
Współistnienie różnych religii na jednym terytorium to jest zawsze trudna sprawa i stosunkowa nowa,przynajmniej na taka skale z jaką mamy do czynienia w części Europy czy w USA.mam wrażenie , że w USA jakoś lepiej sobie z tym dają radę, a u nas cień wojen religijnych ciągle gdzieś sie błąka,a czasów Jagiellonów mal kto pamięta. Ale w stanach nigdy nie byłam wiec to domniemanie tylko z lektury i opowieści zasłyszanych
Skowronku, niektóre zwierzęta też są przeciwne trzymaniu ludzi w mieszkaniach (znam np. kilka myszy, które całkiem poważnie tak sądzą), ale ja aż takiego fundamentalizmu nie popieram. 😀
Nietoperzyco – pomocy w sprawie wierszyka o starosci – kto to jest M. Swenson?
Żono sąsiada, ja napisałem ortodoksi i ciemniaki, właśnie dlatego, że robię między nimi różnicę. Ktoś, kto decyduje się przestrzegać ortodoksyjnie zasad swojej religii, a równocześnie np. nie ma nic przeciwko równie ortodoksyjnemu przestrzeganiu innych zasad, nie jest dla mnie ciemniakiem. Ale ktoś, kto upiera się, że wszelkich innych należy wytępić ogniem i mieczem już jest. I to bardzo niebezpiecznym ciemniakiem.
Wydaje mi się kategoria „ciemniaków” pasuje nie tylko do religii. Ten typ tak ma. I wśród ateistów ich nie brakuje.
zona:
podpisalbym sie oboma rekami pod Twoim szacunkiem w stosunku do innych wiar. To normalne, ze nalezy tolerowac i szanowac innych. Mam to szczescie, ze od czasu do czasu uczestniczylem w imprezach wielokulturalnych i wieloreligijnych. Czasami, z pewnymi ludzmi, trudno znalezc wspolny mianownik, nawet, gdy sie tego bardzo chce. Ludzie, jak Bobik zauwazyl, nie sa tolerancyjni w rownym stopniu dla innych jak dla siebie.
Oczywiście że ciemniak to typ uniwersalny, wszędzie się zdarzy. Ja zresztą nie przypisuję ateistom wyższości umysłowej czy moralnej, tylko rozmowa dziś zaczęła się od katechezy, a potem zeszło ogólnie na KK i religię, więc akurat na ten temat się wypowiedziałem. Ale przez to, że widzę w Niemczech, jaki otwarty może być KK i jak pozytywną odgrywać rolę, wręcz żałuję, że Kościół w Polsce nie zauważa, kto mu bardziej szkodzi – bezbożnicy czy pobożni ciemniacy. No, ale o tym już Tischner mówił i niewiele to chyba zmieniło.
PA, masz rację że rzeczywiście czasami trudno znaleźć wspólny mianownik, ale może to czasem lepiej. Jakaś trudno mi sobie wyobrazić świat, gdzie wszystko jest sprowadzone do wspólnego mianownika. Może byłby to ten „antybajzel” z opowiastki Bobika 😀
Kiedy moje córki chodziły do londyńskiej szkoły b. mi sie podobał sposób w jaki uczono tam o innych religiach. Przedstawiciele chyba wszystkich ( albo prawie) chodzili do tej szkoły. syryjska chrześcijanka, hinduska, sikhijka, żydówka, anglikanka, to były przyjaciółki moich córek. Ale pojawiała mi sie gdzieś z tyłu głowy myśl, że jeśli wszystkie te religie są uprawnione to może żadna nie jest ważna i prawdziwa? Trudny problem dla kogoś kto chce zachować przywiązanie dziecka do wartości religijnych prawda?
Bobiku
poprosze o tą packe na wirusy 🙁
Wando
May Swenson , amerykanska poetka XX w związana NYC w Polsce z tego co wiem tłumaczyla ja Julia Hertwig , ja spotkalam sie z jej twórczością w „Kulturze”wiele lat temu
zona:
Jezeli traktujemy roznorodnosc obyczajowo-religijna jako forme festynu folklorystycznego, to wszystko jest OK. Im wiecej kolorytu, tym lepiej. W kazdej religii istnieje nurt oswiecony, traktujacy religie jako kulturalny obyczaj. Dla innych- jest to powazna sprawa i odczytywanie prawd wiary jest bardziej literalne. Nie wiem, czy jest to przyjemne, gdy w supermarkecie swiezoprzybyly Afgan lub Pakistanczyk eskortuje swoja zone okutana w burke i traktujacy wszystkich postronnych mezczyzn jako element niepozadany. Teoretycznie, ma on racje, stosuje sie on dokladnie do wytycznych swojej religii.
Przyjemne dla Afgańczyka, jego zony, czy innych kupujących?
Żono sąsiada, to jest bardzo interesujące pytanie, na które mogę odpowiedzieć tylko pytaniem, bo nie znam problemu zachowania przywiązania dziecka do wartości religijnych z osobistego doświadczenia. Czy możliwe jest wytłumaczenie dziecku (oczywiście na odpowiednim dla niego poziomie), że uniwersalną wartością jest Bóg i każdy musi sam rozstrzygnąć, na ile jest on dla niego ważny i prawdziwy, a sposoby wyznawania wiary w niego są kwestią kulturową, też z wielu względów ważną, ale nie w kategoriach słuszności bądź niesłuszności? Mnie się wydaje, że nawet całkiem małe dzieci to nieźle wyczuwają, ale może, jako niewierzący, ja nie wszystkie aspekty wyczuwam?
Afganczyk prawdopodobnie nie rozpatruje tego zagadnienia w ten sposob. W wielu religiach trudno byc religijnym „part time”. Albo sie jest, albo nie.
Nietoperzyco – dziekuje, nie znalam. Ale sie ciesze, ze dzieki Tobie to sie zmienilo.
Moze dokoncze mysl. Supermarket jest miejscem wspolnym, publicznym. Dla mnie nieprzyjemna mysla jest to, ze przez przypadek, nieumyslnie moge wejsc w konflikt z tym panem i naruszyc jego wolnosc religijna.
Znam i Afgańczyków całkiem innego typu, którzy jednakowoż mówili mi: ja te wszystkie historie z zasłanianiem i oddzielaniem chłopców od dziewczynek uważam za bzdury, ale presja mojej społeczności jest tak silna, że nie chcę narażać dziewczynek na ostracyzm, albo i co gorszego, na przykład obicie. Trudno mi ich było nie rozumieć, chociaż strasznie żal mi było ich pozasłanianych córek. 🙁
Bobik, Afganczyk byl tylko modelem. Zbieznosc osob calkowicie przypadkowa. 🙂
swirki swirki
a co masz na mysli piszac 'zasłanianiem’?
Bobiku
ja jestem tolerancyjna dla siebie … wierzę w Boga … do kościoła nie chodzę …. ale nasza przyjaźń z Bogiem na tym nie ucierpiała … 🙂
jest przyzwolenie społeczne by religia była w szkole lecz nie ma się co dziwić bo rodzice bardzo mało dają z siebie by szkoła do której chodzą ich dzieci realizowała ich oczekiwania …. 🙁 … wszyscy się boją? ….. czy są wygodni? ….
Akurat zyje sobie z takim zjawiskiem na codzien. Maz jest z rodziny hinduistycznej, i to z najwyzszej kasty kaplanskiej. Ja z rodziny katolickiej, choc sama – juz nie, ale rozumiem te duchowosc. Hinduizm w wydaniu meza i rodziny, osob bywalych w swiecie i wyksztalconych jest wlasciwie filozofia, w ktorej niczego sie nie narzuca, a tylko inspiruje do myslenia (choc sa i duzo bardziej przygnebiajace wersje). Ja z kolei tlumacze tradycje chrzescijanska, ale tez juz jej nie narzucam. Z tym, ze osoby takie jak maz i ja pewnie nie sa typowe, uczac duchowosci wywodzacej sie z wlasnych tradycji i otwartosci na to, co najlepsze w duchowosci innych. Nam w kazdym razie taki program odpowiada.
A teraz musze znowu biec w poszukiwaniu mleka koziego, bo w najblizszym sklepie nie bylo. 🙂
PA, w ramach przypadkowej zbieżności mój Afgańczyk też był tylko modelem. 🙂 Chodziło mi o to, że zewnętrzne objawy ortodoksji nie zawsze pokrywają się z przekonaniami, jak i o to, że dyktatura (jakichkolwiek, niekoniecznie religijnych) ciemniaków może prowadzić raczej do zakłamania, niż wzmocnienia wiary.
Skowronku, tym razem zasłanianie było całkiem dosłowne. A pod burką…
Moniko, byś wcześniej powiedziała! Ja mam w domu kozę p.o. kominka. Mógłbym zobaczyć, czy nie da się z niej mleka wycisnąć. 😆
Bobik, przypadki opisane przeze mnie zdarzyly sie i bylem ich swiadkiem naocznym. Zadnej konfabulacji. 🙂
PA, moje też się zdarzyły. Ale to normalne, że przypadków osobiście znanych używamy dla podparcia czy zilustrowania różnych uogólnych tez. Tak jest ciekawiej. 🙂
swirki swirki
wydaje mi sie, na podstawie moich obserwacj które moga byc bledne, ze burka i czador noszona jest na wsiach ze wzgledu na przekonania religijne, natomiast w miastach jest to forma czesto czystej demonstracji
Musze jeszcze dodac pewien fakt, ktorym zyje obecnie Kanada. Otoz tocza sie spory miedzy rzadem kanadyjskim a niektorymi islamistami na temat, czy konieczna jest identyfikacja wizualna twarzy wszystkich osob przybywajacych do Kanady. Ortodoksyjni islamisci argumentuja, ze odsloniecie twarzy przez zakwefiona kobiete w obecnosci urzednika imigracyjnego moze byc naruszeniem wolnosci religijnych i wykroczeniem przeciwko islamowi.
Moniko, dziękuję, to b. ciekawe o czym piszesz.
Ja chciałam tylko powiedzieć , że w zachwytach nad wielokulturowością ( który w dużym stopniu podzielam – za to m.in kocham Londyn) jest też łyżka dziegciu. Dla wielu ludzi, takie podejście jak np Moniki jej męża jest b. trudne i z wielu powodów nie możliwe do przyjęcia. Zaprzecza ich tożsamości i tak wystawionej na ciężką próbę przez emigrację. Okopują się często bez głębszej refleksji w swoich zwyczajach, języku, tradycji. Myślę , afgańska burka i hurapatriotyczne wierszyki w polskiej sobotniej szkole w UK to podobne sposoby rozwiązania chyba nierozwiązywalnego dylematu. Jak zmienić wszystko nie zmieniając niczego. Jednak pytanie co z tego wyniknie, z tego przemieszania, ścierania sie ortodoksy i tolerancji ale też zwyklej obojętności – jest otwarte.
Bobiku , dzis w scrabblu: Zżartych (scrabble 50p premii), świekry, buławy, więcej nie pamiętam ale było nieźle! 😉
Jolinku, ja z tym przyzwoleniem społecznym na naukę religii nie do końca rozumiem. W prywatnych rozmowach dużo osób jest przeciw, publicznie te głosy są bardzo słabo słyszalne, a władze szkolne, jak widać choćby z tego artykułu, ale nie tylko, wolą iść na rękę Kościołowi niż rodzicom. Chętnie bym się dowiedział, jaka jest rzeczywista skala tego przyzwolenia – nie powodowanego lękiem przed konsekwencjami, a osobistym przekonaniem. Ale nie wiem, czy to realne życzenie. 🙁
jeden obrazek . Duży M&S na High Street kensington w Londynie, dział z bielizna damską . krótko przed zamknięciem. Pusto. Pomiędzy wieszakami z biustonoszami i majtkami we wszystkich kolorach przechodzi kompletnie zasłonięta i na czarno ubrana kobieta. Obiema rękami trzyma niesiona z wyraźną dumą koronkowa halkę. Fioletową.
Ja tez zauwazylem, ze edukowana czesc Polakow nie chce religii ani w szkole ani w zyciu publicznym. Gdzie to przyzwolenie?
Nie używaj, żono, świekry do zabawy –
możesz wejść do kręgu zżartych przez buławy! 😯 😆
zona sasiada:
Moja znajoma Iranka powiedziala mi kiedys, ze najbardziej kuszaca i seksualna czescia ciala kobiecego sa wlosy. Kiedy byla kilka miesiecy temu w Teheranie widziala dziewczyny w mini spodniczkach, ale w obowiazkowych chustkach na glowie.
Sorry, poszlam sie na chwile przekimac, wracam i przestalam rozumiec. Nie, nie zgrywam sie – przestalam rozumiec. Czy jak mowimy „wszystkie religie sa uprawnione” , to w gruncie rzeczy nalezy cichutko i na boczku powiedziec zalozmy corkom: „ale tak naprawede to jest jedna prawdziwa i wazna… no wiesz ktora, nasza, a nie ichnia, oni sie myla, a mysmy posiedli prawde”.
Czy sa religie wazniejsze i prawdziwsze?
Zaraz, chwileczke… Bobik chyba juz na to odpowiedzial kiedy spalam…
Bobiku, tego się raczej nie dowiesz. konformizm to nie tylko polska specjalność. Trochę inaczej do wygląda w miastach (dużych) a dużo gorzej na wsiach i małych miasteczka. Tm presja jest ogromna i na kontestację pozwalają sobie chyba tylko przyjezdni autsajderzy. Moim zdaniem szkoła to nie jest miejsce na uczenie i praktykowanie religii, ale nie sądze żeby Kosciół, z wielu powodów od ideowych po finansowe odpuścił.
patrząc ( z bku nieco) na polski Kościół trudno nie pamietać określania o ” środkach produkcji sacrum” jakiego używali teologowie wyzwolenie. te zaświadczenia, kartki od spowiedzi, odmowy chrztu czy pogrzebu. Z Panem Bogiem ma to związek luźny , władzą duży. Na ile jest to jednak przypadłość katolicka , a na ile nasza, polska kulturowa specyfika??
Skowronku, ale miałeś na myśli miasta w krajach muzułmańskich, czy noszenie czadorów przez muzułmanki na Zachodzie?
Heleno, Jeśli wszystkie ( religie)są „prawdziwe” to może wszystkie są fałszywe? Wydaje mi się, ze takie przypuszczenie jest uprawnione.
PA, ale te chustki też nieraz są na samiutkim czubku głowy. Przynajmniej trzy lata temu jeszcze tak było. 😆
Bobik, Panu Boge swieczke, a diablu ogarek. 🙂 wytlumaczylbym to bardziej explicit, ale sie wstydze. Przeczytaj „Gargantue i Pantagruela” lub „Dekameron” to zrozumiesz. 🙂
Żono sąsiada, w każdym razie nie jest to specyfika powszechna, bo w Niemczech tego umiłowania władzy i „produkcji sacrum” na codzień nie widzę. Wręcz przeciwnie, znam księży, którzy chcącym się ochrzcić, przystąpić do komunii lub wziąć ślub kościelny radzą to jeszcze przemyśleć i zastanowić się, czy jest to ich rzeczywista potrzeba, czy tylko chęć np. dogodzenia rodzinie.
Moze to i lepiej Bobiku! że tylko w naszej polskiej chacie takie zwyczaje!
Pewnie tak, zono sasiada. Wszystkie tak naprawde sa falszywe, w tym sensie ze – zakladajac, ze Bog istnieje – zadna z religii nie ma monopolu na prawde o Nim. Wszystkie te Prawde o Nim wymyslaja zgodnie ze swoimi wyobrazeniami. Co dla Boga powinno byc kompletnie bez znaczenia: sposob zwracania sie do Niego, przedstawiania (lub nie przedstawiania) Go na obrazach, scenariusz liturgii . Zapewne wazne jest dla Niego jedynie jak sie zachowujemy wobec siebie nawzajem i co robimy z oddanym w nasze rece gospodarstwem swiata. Zakladajac istnienie Inteligentnego Krawca(lub Krawcow) . Naprawde sa Mu pptrzebne nasze modly? Holdy? Oddawanie czci? Co On jest? Kaczynskim? Turkmen-basza?
Nie. Nam sa potrzebne abysmy sie czuli Jego dziecmi i czlonkami Bozej wspolnoty,
Sięgnąłem właśnie po „Dekameron”, ale mama wyrwała mi go z zębów i nakrzyczała, że niby dziury w okładce robię. A taka niby otwarta i tolerancyjna! 🙄
Dekameron byl moim pierwszym podrecznikiem wychowania seksualnego. W jezyku ukrainskim, przez ktory troche musialam sie przedzierac.
Żono sąsiada, środki produkcji sakrum – http://www.polityka.pl/julka-i-my/Lead30,933,270633,18/ …
dzien dobry !!!!!!!!!!!!!!!!
„dekameron” stal schowany w drugim rzedzie przykryty
a.dumas(Heleno duza cegla i te piekne nostalgiczne ilustracje)
my jednak co za antybajzel w wychowaniu tam tez dotarlismy
Heleno, masz racje i absolutnie się z Tobą zgadzam. Ale jest też inny poziom tego problemu: kiedy bylismy w Londynie chodzilismy czasamina nabożeństwa do Church of England. nasze dzieci , to b. lubuły i po jakimś czasie odmówiły chodzenie do cyt: „tych romskich” ( Próba tłumaczenia ang roman na polski przz ośmiolatkę). Nabozeństwa u anglikanów są rzeczywiście dużo bardziej przyjazne, przynajmniej dla dzieci i wcale sie moim dzieciom nie dziwiła. Stanelo na kompromisie,Troche tu troche tam. W ramach poznawania wielokulturowości Londynu zawędrowaliśmy kiedyś nawet na spotkanie Zoroastrian, dzieci były zachwycone.
Ale. jest to trochę potraktowanie tradycji religijnej jako supermarketu. Biorę to co przyjemne, przyjazne, ale przecież nie staję sie przez to Anglikanem, Trudno kilkuletniemu dziecku wytłumaczyć o co chodzi w tym podziale ( dość z perpektywy religijnej dość , absurdalnym). Co tak wychowane dzieci przekażą swoim? Nie wiem.Ale mam podejrzenia że coś takiego jak pewna religijna tradycja , nawet tylko kulturowa będzie ( czy już) w odwrocie. Nie wiem czy to to dobrze czy zle. Ale trochę mnie to niepokoi.
Bobiku znasz to chyba
w klasach moich dzieci dzieci mulzumanskie nie robily WF
nie plywaly nie jachaly na wycieczki klasowe
(glownie dziewczynki)
lekcje religi u dzieci do gimnazjun mialy duzo z zabawy
i wychowania w tolerancji :malowanie wycinanki pieczenie
ciasteczek wspolna przygoda
Oczywiście, Rysiu, znam to bardzo dobrze, bo w ramach moich obowiązków zawodowych nieraz pośredniczę w takich sprawach między rodzicami i szkołą. Czasem udaje się wypracować jakiś rozsądny kompromis, a czasem nie. Wszystko zależy od dobrej woli obu stron. 😉
Mam na podorędziu wiele opowieści o antyreligijnych wzgędem ludzi postawach religinych w swoim mniemaniu osób. Jak to się dzieje, że zaangażowany wierny (czy tylko u nas?) skupia się na pacierzach, mszach, dopilnowywaniu by młodsze pokolenie obrządków religijnych nie zaniedbywało, ewentualnie budowach kolejnych kościołów, a nie odwiedzi przez wiele tygodni przebywającego w szpitalu dobrego znajomego? Mnie razi, że nie uczy się społeczności parafialnej postaw religijnych wobec ludzi, zwierząt itd. Chyba się nie uczy, skoro „znak pokoju” wyzwala z zobowiązań wobec rzeczywistych potrzeb nas samych w innych, bo przecież ta niechęć do dbałości o innych do nas wraca. Chciałabym otrzeźwienia.
sam jestem agnostykiem jestem za a nawet przeciw
co jest wygodne w katolickim domu(!!!!)
jestem ale ZDECYDOWANYM zwolennikiem CALKOWIEGO rozdzialu panstwa od religi a tym bardziej kosciola
tak Tereso tak
Jeszcze do żony sąsiada – pewnych trendów cywilizacyjnych i tak nie da się powstrzymać i mieszanie kultur chyba do nich należy. Socjolodzy i kulturoznawcy niemieccy mówią już nawet nie o interkulturalizmie, tylko o transkulturalizmie. Osobowość transkulturalna to właśnie taki rodzaj wózka z supermarketu, do którego każdy sobie wrzuca to, co mu najbardziej pasuje z dostępnej oferty i nie widzi w tym niczego niezwykłego. Nie chcę w tej chwili oceniać, czy to dobrze czy źle, tylko zauważyć, że jeżeli taki jest kierunek rozwoju sytuacji, to rodzice mogą sobie oczy wypłakać i języki wystrzępić, a dzieci i tak w tym kierunku pójdą. 😉
Przebiję ofertę Rysia. Tereso – 3 razy tak! 🙂
Na politycznych blogach „Polityki” pisuje pan, którego nick brzmi „niewierzący lecz praktykujący”. To może być opisujące sytuację wielu osob. Ciekawe na ile (ja myślę, że na wiele) osoby tak się zaprogramowujące są wobec swoich związków religijnych spolegliwe?
Rysiu, Bobiku, dziękuję.
I z przyjemnością dopisuję się do komentarza Helenki z 20:50.
Dobry wieczór!
Bardzo ciekawe rozmowy dzisiaj prowadzicie, nie chcę się włączyć ponieważ jestem „do tyłu”.
Jednego nie zrozumiałem:
rysberlin 17 listopad 08, 21:24
„… jestem ale ZDECYDOWANYM zwolennikiem CALKOWIEGO rozdzialu panstwa od religi a tym bardziej kosciola”
Czy istnieje gdziekolwiek „uzależnienie” (niezręczne określenie przeciwności rozdziału) państwa od religii bez pośrednictwa „kościoła”?
polaczenie kultur berlinskie multi-kulti oczywiscie
jeszcze cos do lekcji religi w berlinskich szkolach prowadza je tylko osoby „cywilne”
KoJaK
masz racje!
bzdurnie wyszlo
KoJaK
patologia zycia codziennego
cos sobie myslalem wymyslilem
Dobry wieczór KoJaKu. Nie ma przeciwwskazań, żebyś włączył się później. 🙂
Do Rysia dorzucę: u nas też są to przeważnie osoby cywilne, ale to wynika z tego, że uczyć w szkole mogą tylko osoby uprawnione, tzn. po studiach nauczycielskich (Lehramt), z państwowymi egzaminami. Jeżeli takie uprawnienia ma ksiądz, to nie ma przeszkód, żeby nauczał religii.
Tereso, ja mogę na to odpowiedzieć ze znam wielu porządnych katolików chodzących do kościoła i w odwiedziny do swoich bliskich.Znam tez zagorzałych ateistów zlekceważonych kompletnie swoich starych rodziców.Co z tego wynika .Nic
KoJaKu, Rysiu – z tym uzależnieniem religijnym bez udziału kościoła to wcale nie było tak bez sensu. W krajach muzułmańskich np. bywa bardzo silna władza kleru, ale nie ma Kościoła w takim rozumieniu, jak u nas. W zasadzie każdy mułła na zagrodzie równy wojewodzie. Że w praktyce są równi i równiejsi, to inna sprawa, ale scentralizowany i zhierarchizowany Kościół jako instytucja nie istnieje.
zona:
Myslalem zawsze, ze wiara katolicka to milosc blizniego. „Czcij ojca swego i matke swoja”. W ateizmie nie ma takich szczytnych przykazazan. 🙂
Oczywiscie, „przykazan”. 🙂
Do Bobika,
Pomijając kwestie tożsamości religijnej, zastanawiam sie jak Ci trans kulturalni będą czytać kulturowe kody.Ja juz teraz widzę ze moje jednak dość kiepsko religijnie wykształcone dzieci, czasem nie rozumiały co czytają z polskiej a bywało i z obcej literatury. Rzeczy dla mnie oczywiste trzeba tłumaczyć.
Żono sąsiada, ja Teresę zrozumiałem w ten sposób, że nauczanie katolickie powinno być wpajaniem chrześcijańskiego ducha, nie tylko litery. I że skrupulatne wypełnianie rytuałów nie powinno zwalniać od wnikania w moralne przesłanie religii i stosowanie go we własnym życiu. Nie wiem, czy Teresa taką interpretację potwierdzi, ale jeżeli zrozumiałem dobrze, to jestem gotów to poprzeć kolejne 3 razy. 😉
Mnie drogi PA ateizm nie kojarzy się z brakiem moralności, ale może mnie kiepsko na religii ( w kościele) uczyli 🙂
Z czytaniem kodów jest chyba, jak zawsze, coś za coś. 😉 Jak się zna tych kodów dużo, to nie sposób wnikać w każdy bardzo głęboko, bo życia na to nie starczy. Ale to, że się ich dużo poznaje, jest samo w sobie fascynujące. Może to kwestia wyboru, jak z butami – jeden (jedna) woli 50 par tańszych, a inny (inna) tylko jedną, ale za to od Blahnika. 😆
zono
to jest w rzeczy samej problem
mieszkalem przez pewien czas w multi-kulti
komunie:polay niemcy kurdowie persowie arab z syrii
czesto gesto trzeba bylo trzy razy wszysto obgadac
od kiedy to Bobiku pieski hiszpanskie buciki preferuja
Bobiku swietnie porównanie, sama nie wiem, co bym wybrała, szczególnie że u Blahnika jeszcze zakupów nie robiłam ( a chciałabym!)
Rysberlin, to nie, że bzdurnie wyszło, po prostu szukałem ukrytego przekatania i nie znalazłem, Bobik wytłumaczył ale to chyba nie to, ponieważ „władza kleru” to dla mnie jest jednoznaczne z „władzą kościoła”.
Nie „przekatania” lecz „przekazania” 🙂
ale każdy kupuje rozmiar na swoją nogę ….i to może być odpowiedź .. znajdź swój rozmiar buta … 🙂
jeszcze cos
wole dyskretny kosciol(katolicki lub ewangelicki)niemiecki
niz wygrazajacy palcem polski
dobranoc
pora na sen
KoJaKu, to nie jest jednoznaczne. Kościół jest instytucją czy organizacją, która ma pewne zasady działania, zasady podległości, drogi awansu, sposoby egzekwowania posłuszeństwa i prawomyślności, nagradzania lepszych „pracowników”, zbierania i rozdzielania forsy, itd., itp. W świecie muzułmańskim takiej organizacji kościelnej nie ma, ale są osoby, które poświęcają się wypełnianiu posługi religijnej i zajmują określone, związane z tym pozycje w społeczności, jak również są przez tę społeczność finansowo wynagradzane. Ajatollah, powiedzmy, Chamenei jest w praktyce oczywiście wiele ważniejszy od wioskowego mułły, ale ten mułła w żaden sposób nie podlega mu instytucjonalnie. Żeby unaocznić różnicę: gdyby w Polsce jutro wszyscy katolicy zdecydowali się zmienić wyznanie, to KK wcale nie przestałby istnieć – miałby dalej ramy organizacyjne i cały, prawnie do niego należący, majątek. Gdyby podobny numer zdarzył się w Turcji, muzułmańscy duchowni znaleźliby się w próżni, bo do żadnej instytucji nie mogliby się zwrócić.
Dobranoc wszystkim
PS.wciąż Bobiku nie mogę uwierzyć na takie miejsce jak Twój blog istnieje. po prostu można pogadać, niby niewiele a jednak…
Wlasnioe szlam do komputera zeby napisac dokladnie to, co zona sasiada – mamy tu strasznie fajne miejsce spotkan. Duza to zasluga przeuroczego i madrego Gospodarza, ale takze bardzo bardzo milego i madrego kompletu Gosci.
A teraz ide poczytac do tylu, bo znow mnie tu dawno nie bylo…
Dobranoc tym, którzy już znużeni. 🙂
Miło ich będzie jutro znowu zobaczyć i usłyszeć. 🙂
Bobiku – 21:54, dziękuję. To właśnie miałam na myśli. „Latam” o parę metrów od komputera, ale dopadłszy doczytuję, a nawet się zgłaszam.
Żono sąsiada, też się z Blogu Bobika cieszę. Fenomenalne co i jak może Bobik.
Bobiku, to nie chodzi o „instytucję”, ja myślałem bardziej o duchownym przewodnictwie i jaj strukturze, i jeżeli się spogląda i analizuje „uzależnienia” w tym kontekście, to jest obojętnym o jakiej religii dyskutujemy „instytucja” zawsze za tym stoi..
Ja jeszcze nie moge spac, a juz jestem znuzona tym szukaniem mleka koziego dla swoich dzieci. W koncu znalazlam, ale musialam troche pojezdzic. Nastepnym razem, Bobiku, poprosze o wydojenie Twojej kozy p.o. kominka. 🙂
Helena i tak juz napisala o 20:50 to, co chcialam napisac. Dodam tylko, ze w naszym miescie jest takie uduchowione miejsce, gdzie mozna sie spotkac wierzac w cos, albo i w nic nie wierzac, oprocz potrzeby ludzkiej zyczliwosci wzajemnej. Zalozyli to miejsce Emerson z Thoreau, i jest tam cudownie. Mozna poluchac muzyki, pomilczec, porozmawiac, i wziac udzial w akcji pomocy dla potrzebujacych. Jesli taka mialaby przemieszana przyszlosc, to ja osobiscie chetnie jej sobie zycze.
KoJaKu, mogę się niezłośliwie uśmiechnąć z Twojej literówki? 🙂 Duchowe przewodnictwo i jaj struktura dostarczyły mi tyle radości, że nie mogę Ci za to nie podziękować. 😉
O i jeszcze jedna zgoda z Helena, Zona, Bobikiem i Teresa – jak mily z wszystkimi tu obecnymi porozmawiac. 🙂 A teraz ide sie cucic herbata. 😀
Helena już powiedziała to, co ja chciałem, ale to jeszcze podkreślę bardzo grubą kreską: blog robią przede wszystkim Goście, a mnie się oni akurat trafili jak milion w totka. Odkąd założyłem ten blog codziennie idę spać z poczuciem, że jestem niebywałym szczęściarzem. 🙂
Koza powiedziała, że jest do dyspozycji, ale daje wyłącznie mleko ogniste. Nie wiem, czy to odpowiednie dla małolatów? 😀
Nie szkodzi, Bobiku, moze byc. Sa przyzwyczajone do hinduskich potraw, ktore potrafia byc ogniste. 😀
Chcemy czy nie, wszyscy jesteśmy ludźmi Księgi. Szukamy i chcemy wierzyć. . Jeżeli jest Ktoś, to ten Ktoś nas znajdzie, pozbiera. To chyba Wells powiedział, że wszyscy znajdziemy się w rękawie Pana Boga. Na razie mamy tu i teraz coś do zrobienia. Trzeba się uśmiechnąć, przytulić, posadzić jabłonkę. Ponad instytucjami.
W internecie sami sąsiedzi, więc z sąsiedztwa polecam – http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=405#comment-98906
O, Haneczka. 🙂
O, Haneczko! 🙂 Ja pamiętam jeszcze jedno wezwanie, które bardzo do mnie przemawia:
Do serca przytul psa… 😆
Późno, ale odrabiałam dzisiaj dokształcanie, Tereso. Doczytałam wszystko.
To bardzo dobre miejsce, Bobiku. Chce się myśleć. I nie strach po swojemu.
Cos dla Ciebie, Bobiku. Senator Ted Kennedy (nasz senator, z Massachusetts) wrocil wlasnie do Senatu po szesciu miesiacach kuracji przeciwrakowej. Jak podkreslano w doniesieniach, towarzyszyla mu zona i psy (kamera ich nie uchwycila, bo nakierowano ja na ludzkie twarze). Jednym slowem, psy w Senacie!
I kota! Nie waż sie zapominać o kotach, Bobiku!
Haneczko, dawno Cię nie było. Co u Ciebie?
Nawet gdybym ja chciał zapomnieć o kotach, to one o sobie nie dadzą. 😀
Bardzo się cieszę, że nie strach. Chociaż nie mam nic przeciw Ojstrachowi. 😉
Psy w Senacie to prawie jak skumbrie w tomacie, tylko lepiej! 😆
Tyram Tereso. Resztkami zwojów tyram 😉
Staram się też o kropelki, ciężko idzie. I pracowicie klikam w Pajacyka.
Jakie kropelki, haneczko? Chyba coś przegapiłem. 😯
Też kliknęłam.
Teresa wie Bobiczku 😉
Przed chwila właśnie wybiła dwunasta. Do jutra 😀
Haneczko, wyrazy uznania. Czemuż o przedmiocie działania nie mówić? Napisz, proszę.
Sorry, haneczko. Ja nie muszę wszystkiego wiedzieć. Wręcz od tego nawet jestem szczeniak, żeby nie wszystko wiedzieć. 😉
Dobranoc. 🙂
I przytul kota.
Kiedy E. byla jeszcze w stanie prowadzic samochod, mialysmy zawsze z tylu na zderzaku nalepke gloszaca po angoelsku: Czy tuliles dzis swego kota? Dwie takie nalepki – dla nas i naszwej sedziwej przyjaciolki – kupilam kiedys w czasie pobytu w Nowym Jorku i wszyscy nam strasznie jej zadroscili. Nie tylko znajomi, ale jacys nieznai nam kierowcy zatrzymywali sie, zeby powiedziec, ze owszem, tulili swego kota, albo zeby zapytac gdzie taka nalepke samochodowa mozna zdobyc.
Wiec jak rok pozniej pojechalam znow do NYCity szukalam jej wszedzie, bezskutecznie. Marzylo mi sie, ze przywioze w przemyslowych ilosciach i bede rozdawala jak sie komus tak strasznie podoba.
Zmienialysmy samochod co trzy lata i za kazdym razem nalepka byla odlepiana i przyklejana do nowego zderzaka.
Dzis juz takich nie robia…
Helenko, a w drukarni ? Przy okazji, moja Kiciusia życzy sobie (egzekwuje konsekwentnie) głasków ode mnie, ale i mnie chce głaskać. Nieco się obawiam, bo wybrała sobie na te praktyki moją… twarz. Wyobraźcie sobie.
No, dobrze, wspaniałomyślnie nie będę się dziś spierał o to, kogo lepiej przytulać. 😀
Ja swoją porcję w domu i tak dostaję, więc stać mnie na wspaniałomyślność. 😉
Ale taką nalepkę to sam bym chciał. Wszystko jedno, z jakim zwierzątkiem jako bohaterem.
Ta nalepka swietna, nie widzialam takiej, choc jest sporo ciekawych. Kiedys pamietam, ze jechalam za ogromnym SUV-em, na ktorym bylo napisane „Think of Planet Earth”, i myslalam o homorze niezamierzonym… 😉
Jeszcze jedna dobra wiadomosc – prezydent-elekt czyta ksiazki (i przyznaje sie do tego), w tym swietna Doris Kearns-Godwin (autorki z Concord!) – „the Team of Rivals”. To o Lincolnie, ktory zagospodarowal talent swoich konkurentow we wlasnej administracji. Trudno to sobie wyobrazic na przyklad u pozeracza ptifurkow.
http://www.huffingtonpost.com/2008/11/14/barack-and-michelle-obama_n_144004.html
O ksiazkach – drugie wideo na stronie.
Teresko, a czy Kiciusia do glaskania chowa pazurki, czy raczej nie?
I takiego prezydenta też bym chciał! 😀
Kurczę, co mi się dziś dzieje? Koncert życzeń jakiś, czy co? 😯
Ale pomysl, Bobiku, ile mysmy sie tu przedtem nacierpieli… Choc wiem, wiem, szkoda Ci bedzie buszyzmow. 🙂
Chowa, Monisiu, ale że czasem zdarza jej się że jest niecierpliwa/nadpobudliwa, to jestem ostrożna. Ona miała trudne dzieciństwo.
Wszyscy znacie moje poglądy w wyżej przerabianym yemacie więc sobie daruję. Mam tylko pytanie do Teresy, w zwiazku z jej komentarzem 21:18:
Jak sprawdzasz , gdzie chodzą i czym się zajmują ludzie wierzacy praktykujący?Ja tam nie wiem, gdzie i kim się zajmują choćby moi sąsiedzi. No i nie wiem, jak u nich z modlitwami , datkami na budowę kościołów etc. Z obserwacji własnych (za skromnych by tak generalizować jak ty) mogę tylko podpisać się pod słowami żony sasiada (21:47)…
A tak w ogóle to w życiu więcej nie obejrzę „Teraz My”. Co za koszmar. Po prostu dno. I wcale Drzewiecki nie jest moim ulubieńcem…..Panowie S. i M. totalnie mnie zniesmaczyli. Nawet nie dali dojść ministrowi do słowa. Chcieli urządzić lincz, a się ośmieszyli. Wystarczy przeczytać komentarze na forum. Wyjątkowa jednomyślność. Nawet ktoś sondę zrobił, pt. kto przestaje oglądać program S. i M.
Tak, Małgosiu, przyjmuję do wiadomości. Wyjaśniać swoje wypowiedzi mogę dopiero za parę godzin, bo teraz mam już szlaban na komputer. Dobranoc wszystkim 🙂
Dobranoc, Teresko i Kiciusiu (badz uwazna z tymi pazurkami). 🙂
Dobranoc
Małgosiu, bardzo żałowałem, że Cię nie było wcześniej, bo pozwoliłabyś zrealizować zasadę „audiatur et altera pars”. 🙂 Właśnie dlatego, że znam Twoje poglądy bardzo by mnie interesowało, co powiesz, bo dzisiaj większość rozmówców była jednak wyraźnie z jednej strony. Ale może co się odwlecze…
Dobranoc. 🙂
Mnie tez, Malgosiu. Dobranoc. 🙂 Choc u mnie dopiero pora kolacji…
Nie chciałam się narzucać, Bobiku. Myślałam , że jestem nudna ze swoimi poglądami. Dzięki za dobre słowo 🙂
No i z tego wszystkiego zapomniałem o pacce dla nietoperzycy! 🙁
Nietoperzyco, nadrabiam zaniedbanie, dostarczam, wraz z opisem i instrukcją obsługi. Rano będziesz miała jak znalazł. 😆
TO JEST NA WIRUSY PACKA!
Gdy wirusa totumfacka
lub też jego wierny sługa,
kopia pierwsza albo druga,
siostra, szwagier, albo ciotka
nagle się z tą packą spotka,
straci cały swój bank danych,
od lat setek uzbierany.
A bez danych ta ferajna
ginie, bo to ich broń tajna.
Więc gdy wirus zęby szczerzy,
starczy packą go uderzyć,
(albo kogoś z jego kliki)
by natychmiast mieć wyniki.
Packi tej używaj w biedzie
i pamiętaj o sąsiedzie –
niech też tłucze swoje zmory,
bo nikt być nie lubi chory! 😉
Malgosiu, bo Cie pobije… 🙄
O, nie! Jak się chcecie bić, to idźcie na inne podwórko! 😆
My tylko na mordki, Piesku,
Eee, pojedynek na miny to stary kawał. 😮 Ale nie mówię, że zły 😈
Paradoksalnie wcale nie jestem z wami w wielkiej opozycji.
Po pierwsze- andruty uwielbiam! 😀
Po drugie- niestety, mimo że uwielbiam Monty Pythona to „Zywot Briana” bardzo mnie zniesmaczył i gdzieś tam dotknął moja naturę religijną.
Po trzecie- sasiedzi byli w szoku bo moja córka dokładnie ze szczegółami (co do czego itd) wytłumaczyła ich synowi skąd się biorą dzieci 😀 Uprzejmie mi o tym donieśli, po czym mało co nie padli trupem, gdy im oznajmiłam, że informacji moja córka zasięgnęła z najlepszego źródła czyli ode mnie 😉
Po czwarte- mam bardzo mieszane uczucia jeśli chodzi o katechezę w szkole. Znam wielu wspaniałych, otwartych księży. Wiem, ze wielką bolączką jest pogląd wśród społeczeństwa, iż „należy się” komunia czy bierzmowanie. Tak więc niby ludzie psioczą na lekcje religii ale wymagają od księży by ich pociechy przystapiły do sakramentów. Bo się przyda do ślubu w kościele czy do chrzcin. Co mnie wkurza, to fakt, że próbuje sie wmawiać, że sami księża są zadowoleni z ilości owieczek co jest wierutną bzdurą. Nie znam osobiście przejawów ciemnogrodu . W moim mieście, w obu parafiach są wspaniali, tolerancyjni, mądrzy księża. Natomiast…….no właśnie! Katechetki! Tu jest problem. Pani od religii u mojego dziecka nikogo nie chwali, nigdy się nie uśmiecha, jest drętwa i oschła . No i stawia dwójki i jedynki dzieciom, które nie umieja modlitw. Tu mam problem moralny. Jeśli to samo dziecko nawet nie umie się przeżegnać to znaczy, że rodzice go nie wychowują w wierze. Do tego sporo w naszym mieście jest świadków Jehowy. Na pewno nie mają oni ochoty chodzić na np. rekolekcje. Zreszta w szkole wtedy jest wcześniej ogłoszone i np. w klasie mojej córki na 27 dzieci koło 7 idzie na rekolekcje. I nikt z pozostałej 20-ki nie ma z tego powodu jakichkolwiek przykrości oczywiście. No ale czemu takie dziecko musi chodzić na religię? Co prawda lekcje te są pierwsze zawsze i rodzice mogliby zaprowadzać dzieci później do szkoły. Czemu nie robią tego? Sama chodziłam na religię do kościoła i uważam , że tak byłoby lepiej.Dla obu stron. Myślę, ze na dobra sparwę te osoby co tak irytują naprawdę wierzących nie miałyby ochoty na dłuższą mete przychodzić po lekcjach na coś co je nie interesuje. Problem młodzieży skandalicznie się zachowujacej w kosciele, albo w ogóle przychodzącej na koniec nabożeństwa, tylko po podpis by się rozwiazał w sposób naturalny.
A co do artykułu i negatywnych opinii o kościele wśród mlodzieży katolickiej to nie zgadzam się. Zaglądam na strony katolickie i na portalach zwłaszcza młodzieżowych widać autentyczną troskę o stan wiary w Kosciele.
If t’was good enough for Gombro, it’s good enough for us, guys 😮
Malgosiu, ja sie tak nie bawie!!! To, kurcze o co my sie niby mamy spierac? 😯
TOWARZYSTWO WZAJEMNEJ ADORACJI, KURDEMOL 🙁
Małgosiu, naprawdę cieszę się, słysząc o pozytywnych przykładach, wcale nie wyznaję zasady, że im gorzej, tym lepiej. 😉 Tylko nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że Tobie wyjątkowo się udało otoczenie. Te głosy zniesmaczenia i oburzenia, które stąd i zowąd dobiegają, też są z tego samego kraju, więc może po prostu polski katolicyzm niejedno ma oblicze. W jakiś sposób jest chyba zrozumiałe, że większe emocje budzi to oblicze władcze i nieprzyjazne ludziom, ale zawsze z ulgą przyjmuję do wiadomości, że jest i inne. Ono mniej skłania do dyskusji, bo o czym tu dyskutować, jak wszystko jest w porządku 😉 ale nie należy całkiem tracić go z oczu.
Heleno, wolisz żeby Cię ugryźć, czy wybierasz wsypanie trucizny do margarity? Tylko decyduj się szybko, bo zaraz idę spać. 😀
Już poszedłem. Heleno, przegapiłaś szansę. 😛
Dobranoc! 🙂
Bobiku, to proste. Mam też w otoczeniu ludzi nadających na Kościół. Jak najbardziej. Ale poniewaz WIEM, że nie zyją wiara, nie chodzą co niedziela na msze, nie jest im wiara bliska, to ich gadanie mnie nie rusza. Wiem ,ze jest pozbawione podstaw i tyle. Jezeli ktoś nie biorący udziału w zyciu parafii opowiada mi zasłyszane plotki i kawały o np. proboszczu, a ja tego proboszcza widzę conajmniej raz w tygodniu, nieraz rozmawiałam osobiście, to wiem, że to takie tendencyjne gadanie dla gadania i tyle. Co do księży zreszta to rzeczywiście sama często sobie myslę, że jestem szczęsciarą. Dawno temu raz tylko w parafii był młody ksiadz, który strasznie mi dawał do wiwatu. Przestałam nawet chodzić na religię do niego bo mnie obrażał na każdej katechezie. Ale nie mam do niego żalu. Miał kłopoty z władza. Służby się nim żywo interesowały i gromadziły materiały na niego a moi rodzice pracowali w jednostce wojskowej. Moją siostrę rodzice wywieźli 400 km by przyjęła pierwszą komunię bo tutejsza siostra zakonna nie chciała wyrazić zgody. Powód- patrz wyżej 😉 Ale to dawne czasy i nie mam pretensji bo cóż się dziwić? O chciwych , podłych, rozpustnych księżach to ja słyszę tylko w telewizji. W okolicy nie ma takich. Dobrych, porządnych, wierzacych ludzi też znam wielu.Tak , jestem szczęsciara!
Heleno, już my sobie jakoś znajdziemy sporne kwestie. Nie wątpię w to! 😀
Podam jeszcze konkretny przykład zanim wyłączę komputer:
Kiedyś opowiadano (słowa osób bardzo krytycznych na codzień) mi jak to ksiadz w naszym mieście zarabia sobie na kolędzie, jak to sobie stawki ustala etc. Tymczasem ode mnie ten sam kapłan nie chciał wziąć pieniędzy bo sama wychowuję dziecko, czyli mi się nie przelewa. 😉 Jak to wytłumaczyc? 🙂
Bobiku
dziękuje za packę , zaraz użyje , jak mi nie będzie potrzebna przekaże dalej by innym pomagała 🙂
Małgosi – http://kontrowersje.net/node/861 .
Teresko
Malgosia jeszcze pewnie smacznie śpi , więc skorzystalam ja 😉
niestety programu nie oglądałam ,toczę z wirusami II WOJNE ,może packa Bobika pomoże 🙂
Sekielski i Morozowski to nie bohaterowie z mojej bajki
Nietoperzyco, nie mam tvn. Odszukałam program w internecie – http://wiadomosci.onet.pl/4183630,33,1,1,relacjetv.html . Może ktoś zechce obejrzeć.
Tereso, dzięki. Przeczytałam i jakby mi kto słowa z ust wyjął. 😉 🙂 Dokładnie moje odczucia. Zreszta myślę, że dokładnie na tej zasadzie kraży masa historii o złych księżach, ze tak wróce do wczesniejszej rozmowy.Dziś rano przypomniała mi sie historia sprzed prawie 30 lat. Na lekcji religii ksiadz uderzył w twarz mojego kolegę. Całe miasto huczało. To oczywiste, ze nie miał prawa i źle zrobił!!!! Ale też nikogo nie interesowała przyczyna. Osobiście byłam świadkiem tego wydarzenia. Salka katechetyczna mieściła sie wtedy w kościele, nad zakrystią. Moze to tez miało wpływ na gwałtowna reakcję księdza. Otóż wczesniej zwracał on koledze wielokrotnie uwagę, że skandalicznie i prowokacyjnie się zachowuje. Na koniec katechezy była wspólna modlitwa. Kolega sobie jaja robił w czasie jej odmawiania. Wtedy ksiądz nie wytrzymał i go palnął z liścia.Moze dla niego było to bluźnierstwo, takie jaja z modlitwy? Ale czy to kogokolwiek interesowało? Wszyscy z ekscytacją i świętym oburzeniem opowiadali sobie, że jest to koronny dowód na to, że dzieciom dzieje sie krzywda w kościele. Same Sekielskie i Morozowskie!
A ze w szkole lanie uczniów wtedy było na porządku dziennym i często – hurtowe, to nikomu nie przeszkadzało 😉
Obejrzalam ten program z Drzewieckim i generalnie moje odczucia sa takie, ze reporter programu Marek Zielinski ( z ktoryn tez krotko pracowalam i wspominam go dobrze) wykonal znakomita robote dziennikarska docierajac do tch wszystjkich dokumentow i proszac o wyjasnienie przedstawiciela sadu jak wyglada procedura (darowalabym sobie na jego miejscu nie wnoszace wiele do materoialu retoryczne ozdobniki, typu „wymarzony sylwester). Szkoda, ze nie udalo mu sie dotrzec do swiadkow zdarzenia, ale nawet to co uzyskal jest wystarczajacym dowodem kompletnie pograzajacym ministra ( o ktorym sama wiem tak niewiele i nie mam do niego zadnego stosunku).
Wylania sie z tego obraz o dosc jednoznacznej wymowie – facet opowiada bajki, ze policjant napisal swoj raport wskutek pietrowego nieporozumienia, a swiadkowie poswiadczyli, aresztowany lgal jak najety w sprawie swego statusu majatkowego.
M.i S. w studiu w rozmowie na zywo tez zrobili to co do nich nalezalo po uzyskaniu materialu reporterskiego.
Pytanie jest – co teraz? Czy Drzewiecki zachowa sie jak przytstalo – to znaczy zlozy rezygnacje z funkcji ministra sportu, aby zaoszczedzic ambarasu rzadowi, Jesli nie zlozy, to czy parlament poprosi go aby natychmiast zlozyl wyjasnienia przed cala Izba, ktora bedzie mu mogla zadawac pytania dot. incydentu. Jesli sam minister nie poda sie do dymisji, co zrobiszef rzadu? Czy go natychmaist odwola? Gdyz wiarygodnosc tego urzednika lezy w gruzach i kwiczy. Sad bowiem sprawe umorzyl z braku swiadkow, ale pozostaja jeszcze rzecy tak drobne, jak krzywoprzysiestwo, wyludzenie (od florydzkiego podatnika) obroncy z urzedu, powolywanie sie na nie istniejacy status dyplomatyczny i wreszcie nie poinformowanie szefa polskiego rzadu o incydencie zagranica.
Malgosiu, zapewniam Cie, ze gdyby w Wlk. Brytanii jakikolwiek nauczyciel – ksiadz czy swiecki, spoliczkowal ucznia, albo nawet go tylko szturchnal, niezaleznie pod jaka byl prowokacja, to:
wylecialby z pracy na zbita morde,
interweniowalaby policja,
pisaly o tym gazety,
odbylaby sie rozprawa w sadzie,
napastnik musialby zaplacic odszkodowanie
oraz przeporosic ucznia i jego rodzicow,
zas w przypadku ksiedza, jego przelozeni byliby zmuszeni przez opinie publiczna do zlozenia odpowiednich wyjasnien i jednozbacznego potepienia takiego postepowania.
To jest po prostu nieslychane zachowanie sie.
Dzień dobry wszystkim. 🙂 Widzę, że ruch w interesie od rana, a ja jeszcze całkiem niedoinformowany. Muszę szybko nadrobić.
Nietoperzyco, może znajdź tego kto rozpętał tę wojnę światową – wspólnymi siłami możemy tak uprzykrzyć mu życie, że mu się odniechce. 😉
Heleno, historia Małgosi jest sprzed 30 lat, a wtedy w małych miejscowościach w Polsce były jeszcze całkiem inne standardy zachowań i ich oceny. Mama przypomina sobie, że chociaż u niej, w dużym mieście, fizyczne potraktowanie ucznia już było nie do pomyślenia, to dla krewniaków na wsi była to normalka i nikt się nie oburzał, a podanie za to nauczyciela czy księdza do sądu miejscowa społeczność uznałaby za jakąś aberrację.
Zupełnie inną sprawą jest, jeżeli dziś jakiś pedagog lub ksiądz nakładzie uczniowi po pysku, a władza szkolna czy kościelna stara się to kryć lub usprawiedliwać.
Chociaż wielu pedagogów przyznaje cichcem, że niektórzy uczniowie aż się o to proszą i trzeba dużo samoopanowania, żeby łapy przy sobie utrzymać. 😉
Małgosiu, Helenko, jest różnie na świecie i ja dlatego o te inne postawy wobec identycznych potencjalnie sytuacji się dopytuję żeby wiedzieć, że możliwe są inne podejścia do problemu niż stosowane u nas, żebym wiedziała ja i żeby wiedział każdy komu wiedza jest miła. Jak i poprawa naszej kondycji nie za sto lat dopiero, a za pięć żeby mogła być odczuwalna. Odważyłam się dociekać na „Polityce”, odważam się i tutaj. W zasadzie dzięki świadomości, że otwarty człowiek musi pytać, a do otwartości aspiruję.
Napisałam dziś trzy listy, króciutki, średni i długi i się nieco „wypstrykałam” z weny, więc tego co wyżej nie rozwinęłam, ale może potem się postaram. Teraz idę na pole się przewietrzyć choć nie tylko.
Dziś tak , Heleno. Ale trzydzieści lat temu?
Wtedy na porządku dziennym było lanie po rękach, klapsy, w tym na goły tyłek, ciągnięcie za uszy , nos etc. Znam nauczycielkę, której córka bardzo smiała się z tego, ze jej matka gdy ma zły dzień, lubi zakręcić pejsa na palcu i pociagnąc 😯 Oczywiście nie u siebie na głowie 😉 Ja napisałam o zdarzeniu mającym miejsce właśnie w takich czasach. Mojej koleżance pani od matematyki, w dniu urodzin kolezanki, naipierw odmówiła poczęstowania sie cukierkiem, bo „resztek nie jadam” (matematyka była ostatnia i dziewczyna już obdarowała klasę i innych nauczycieli), a potem wzięła ją do tablicy, przemaglowała, a gdy D., która stanowczo orłem nie była , pomyliła sie w wyniku wytargała ja za nos, az dziewczynie krew poszła. Nie znacie lania linijką po rekach całej klasy? To gdzie wy chodziliscie do szkoły bo w mojej nie jeden nauczyciel to stosował…..
Oczywiście incydent w salce katechetycznej godny jak najbardziej potepienia. Napisałam to zreszta.
Tak. we mopich czasach takie rzeczy sie zdarzaly tez. Takze mnie. Bylam wtedy w szostej klasie. Przepisywalam cos z tablicy, kiedy podszedl do mnie nauczyciel matematyki i kazal „pokazac reke”. Wyciagnelam dlon niczegi nie podejrzewajac, a on ja wzial w swoje, odwrocil gora do gory i z calej sily trzasnal linijka.
BYlam tak zaskoczona, ze bez slowa wstalam z lawki, wyciagnelam teczke i wymaszrowalam z klasy – prosto do domu. Dalej nie wiedzualam o co mu chodzilo i dklaczego zostalam zostalam publicznie uderzona. Powiedzialam w domu, ze do tej szkoly nie wracam/ Rozdice nie mogli uwierzyc ze w szkole bija.
Nazajutrz rano moj moj ojciec byl w szkole zadajac wyjasnienia. Okazalo sie, ze zostalam ukarana, gdyz pomimo wczesniejszych upomnien SIEDZIALAM Z PODWINIETA PO SIEBIE NOGA! (tu nalezy sie wyjasnienie, ze robilam tio czesto , gdyz moj astygnmatyzm pwodoowa;, ze niezbyt dobrze widzialan z trzeciej lawki tablice, musialam ustawic wzrok pod pewbnym katem, zeby lepioej widziec. Dlatego podwyzszalam sobie siedzenie e w lawce suiedzac na nodze. Ale wtedy tegi nie wiedzuiaklam, wiedzialam jedynie, ze tak tak lepiej widze).
Kiedy moj ojciec dowiedzial sie o co zostalam zbita, zapowiedzial, ze skieruje sprawe do kuratorium i bedzie sie domagal zdyscyplinowania nauczyciela. I ze jesli ktos jeszcze kiedykolwierk podniesie reke na jego corke, to… nie wiemn czym zagrozil. Ja zostalam w koncu roku przeniesiona przez rodzicow d innej szkoluy. Ale na moim swiadectwie w „uwagach o uczniu” zostalo oidnotowane :”Na lekcjach siedzi na nodze”. Moja mama chyba do dzis ma to te opinie w swoich papierach.
No właśnie, Małgosiu, to w wielu bardzo sprawach jest tak, że punkt widzenia zależy od punktu chodzenia 😉 , czyli od własnych doświadczeń. Napisałem przed chwilą, że w krakowskiej szkole mojej mamy kary cielesne były nie do pomyślenia (i dla wielu uczniów szkoła tym się pozytywnie odróżniała od domu rodzinnego 😉 ), ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby nagle zgłosił się ktoś z innej dzielnicy i powiedział: guzik prawda, w Krakowie też się zdarzało. Twoje doświadczenia z księżmi są znakomite, moje były w dużej mierze koszmarne i chociaż staram się ich nie uogólniać, to na pewno były jednym z powodów mojego odejścia od Kościoła. Bracia K. w osobistych kontaktach mogą być całkiem miłymi ludźmi, a w życiu publicznym straszliwymi szkodnikami. Itd,itd. Dlatego powoływanie na osobiste doświadczenie bywa często zawodne, choć oczywiście jest wiele ciekawsze od suchych danych liczbowych. Ale jak chcemy jakieś zjawisko zobaczyć w rzeczywistych wymiarach, to na ogół jesteśmy skazani na statystyki, choć i one, jak wiadomo, całej prawdy nie mówią. 😉
Heleno, czy inni uczniowie w tej klasie mieli w papierach adnotację „na lekcjach siedzi na d…” ? 😀
Jej, też siadałam na nodze, ale to pewnie dlatego, że byłam najmniejsza w klasie.
Linia oczywiście była, pejsiki też. W podstawówce pan od zajęć technicznych wyleciał za pobicie ucznia deską. A ksiądz katecheta, proboszcz zresztą, był skończonym, bezwzględnym chamem. Linia nie była mu potrzebna, bił psychicznie.
http://wyborcza.pl/1,75968,5959512,Staje_w_obronie_Drzewieckiego.html
A tu znalazlam zdumiewajaca obrone Drzewieckiego piora D. Wielowiejskiej.
Aresztowanie za pobicie zony jest sprawa prywatna? A zreszta zona zaprzeczyla? Krzywoprzysiestwo moze byc w pewnych przypadkach usprawiedliwione, bo zatrzymany byl turysta i cudzoziemcem? Curiouser and curiouser , jak mowila Alicja z K.Cz.
Sedzia wrzucilaby raport policji do kosza, gdyby cokolwiek wzbudzilo jej watpliwosci, gdyby nie bylo w nim zeznania zony i swiadkow. Ale w chwili kiedy zona sie wycofuje z zeznania a swiadkowie nie stawiaja sie przed sadem, mogla sprawe jedynie zamknac,
A krzywoprzysiestwo jest krzywoprzysietwem, pod kazda szerokoscia.
zaznaczam, że nikogo nie bronię … ale czy nie wydaje się to dziwne, że dziennikarze w jednym czasie opisują kilku ministrów: Drzewiecki, Klich (była żona aresztowana), Nowak (koledzy), Pawlak (fundacja) … piszą o sprawach, które nie są udowodnione do końca … może się wyjaśnią może nie … smród zostanie … czy to jakiś spisek dziennikarski … bo przykro mi ale do polskich dziennikarzy nie mam zaufania tak jak i do polityków … 🙁
a i jeszcze piszą o Bondaryku … dziwne co naimniej …
najmniej … dziś też piszą o koledze Palikota … jak się to zestawi to można się zastanawiać … prawda? …
miłego dnia … 🙂
Znowu jest sprawa o tylu aspektach, że trudno skomentować jednym zdaniem. Na dodatek nie oglądałem programu, więc nie wiem, czy rzeczywiście, jak pisze Matka Kurka, był zrobiony w sposób hienowaty, czy mieścił się w zwyczajowych ramach tzw. dziennikarstwa śledczego. Ale co nie budzi moich wątpliwości: przyjmując tekę ministra każdy musi się liczyć z tym, że przestaje być osobą prywatną, odtąd wszelkie jego grzeszki mogą zostać wywleczone na wierzch i trzeba być na to przygotowanym. Kwestią dobrego obyczaju (i rozsądku politycznego) jest zawiadomienie w porę o tych grzeszkach szefostwa, które też powinno być przygotowane na to, z której strony może dostać w siedzenie i zdecydować, czy chce podjąć ryzyko.
A jak już sprawa się rypnie, to też można się bronić bardziej lub mniej inteligentnie. W przypadku Drzewieckiego jest to raczej ta druga wersja. O podaniu się do dymisji, żeby ułatwić życie własnemu ugrupowaniu politycznego już nawet nie wspomnę, bo dla polskich polityków jest to najwyraźniej obyczaj rodem z księżyca.
Czy dziennikarze powinni rozwałkowywać historię sprzed 10 lat, kiedy facet nie był jeszcze ministrem i nie reprezentował nikogo poza sobą samym? Tu mam wątpliwości, ale też i po tej linii Drzewiecki mógł się bronić – panowie, narozrabiałem, ale wtedy byłem innym facetem, inna była sytuacja, a od tego czasu tego i owego się nauczyłem. W Niemczech mniej więcej w ten sposób zachował się Joschka Fischer, kiedy zarzucono mu udział przed laty w demonstracjach i rzucanie do policjantów kamieniami i sprawa w sumie rozeszła się po kościach.
Dokładnie tak samo było masę sensacji za PISu. A teraz Ziobro musi straszyć Trybunałem w Sztrasburgu, by w końcu ustalono- jest winny czy pomówiony. 😉 Ilez to afer już było. Tylko jakoś nikogo nie skazano, nie przekuto na wyroki. Osobiście mam dość już tego politycznego piekiełka. Chyba każdy na każdego ma haki i tyle.
Tu mamy Heleno, odmienne zdania. Pewnie dlatego, że nie jestem dziennikarką. Takie historie to pewnie chleb powszechny dla mediów, ale ja , szary obywatel, czuję koszmarny niesmak , gdy się grzebie w takich sprawach. Może i jest wina po stronie Drzewieckiego, ale zaatakowano go i nawet nie dano mu się spokojnie wypowiedzieć. Wciąż mu przerywano, nie starano się zrozumieć. Ja bardzo przepraszam, moje paznokcie i uszy są bardzo czyste , ale jestem sobie w stanie zrozumieć, że ktoś w stresie, nie znając języka, podpisuje jakieś pismo pro forma. W urzędach nieraz coś podpisywałam , ale czy tak do końca czytałam wszystko, co tam było napisane? Wam się nie zdarzyło, ze urzędnik podsuwa stos papierków do podpisania z zaznaczonymi miejscami, gdzie się podpisac i po prostu podpisujecie? Nie dajmy się zwariować. Zakładać, ze któryś z urzędników , nie znając nas chce nam narobić kłopotów?Nie znam realiów amerykańskich, ale w Polsce nagminnie są takie sytuacje- urzędnik wypełnia machinalnie zaznaczając dane miejsca i podsuwa do podpisu. Głupi telefon jak kupujecie- ja sama nigdy niczego nie wypełniałam. Wreczałam swe dokumenty typu zezwolenia, regony, NIPy, dowód os i paszport, a pani sama wszysto wypełniała lotem błyskawicy.Zawsze się podpisuje, ze zna zasady regulaminu, ale czy wam kiedykolwiek wreczono taki regulamin do przeczytania? Kiedyś złozyłam doniesienie na klientkę, która ukradła mi pierścionek (wzięła go do reki, zalożyła na palec i sobie wyszła). Co prawda za niedługo mi go oddała, ale i tak miałam z nią różne bardzo niemiłe historie więc postanoiwiłam babę uspokoić. Wtedy też podpisałam, że poinformowano mnie o różnych rzeczach itp, choć nie informowano mnie o niczym. To rutyna, ja nie miałam nic złego na myśli, mówiłam policjantowi prawdę etc to czemu miałabym robić ceregiele z podpisywaniem takiego sformułowania? Na końcu każdej np. deklaracji podatkowej jest zdanie straszące konsekwencjami oraz stwierdzenie, że dane paragrafy są nam znane. Są naprawdę? 😉 Dlatego wierzę Drzewieckiemu, ze mogło tak być jak on mówi. Kto jest niewinny niech pierwszy rzuci kamieniem.Ja nie mogę bo zdarzyło mi sie podpisać formułkę o znajomości paragrafów , których nie znałam.
Aha, co mnie w tej historii kompletnie rozczuliło: pan minister opowiada, że był dwadzieścia kilka razy na Florydzie, nawet kupił tam dom i przy tym jednym tchem zawiadamia, że nie zna angielskiego (w czasie teraźniejszym!). No, do tego wstydziłbym się przyznać, nawet gdyby to była prawda. 😀
To czy urzedujacy minister bije zone w pijanem widzie jest sprawa ew. zaufania do niego opinii publicznej. Oczywoscie, ze mu niczego nie udowodniono, a wrecz pozwolono na wyjasnienie tej sprawy przed kamerami. POzostaje jeszcze kwestia powolywania sie zagranica na status dyplomaty, skladanie falszywych zeznan o stanie majatkowym w Ameryce, wyludzenie obroncy z urzedu , nie poinformowanie premiera o zatrzymaniu i narazenie go na swiecenie oczami. M.i S w moim przekonaniu wykonali rzetelna robote dziennikarska. Mozna ja bylo zrobic lepiej lub gorzej, ale ocenie podlega wiarygodnosc ministra, a nie amerykanskich dokumentow i nie intencji dziennikarzy
Tez nie mam czesto zaufannia do polskich dziennikarzy, ale tym razem w moim przekonaniu niewiarygodna jest Dominika W. a nie M i S.
Na temat wiarygodności dziennikarzy z GW nie będę się lepiej wypowiadać… 😉 🙂
Bobiku
za pamięć i pomoc dziekuje , mam nadzieję ,że packa podziala;-)
Co do dzisiejszej Waszej dyskusji tylko mały kamyczek
przyzwoitość raczej nie jest w cenie , ale nie należy generalizować , kiedyś takie afery jak mają dziś miejsce były by nie do pomyslenia , urzędnik pomowiony ustępowal ze stanowiska ( szczegolnie w Niemczech )teraz nieprzyzwoitośc nobilituje , w sprawie Drzewieckiego się nie wypowiem bo programu nie oglądalam
Co do księży znam takich co byli i są przyzwoici i takich co minęli się z „powolaniem” , ale w każdym zawodzie jest jakiś % tych co nie powinni uprawiać danego zawodu
Bobiku biorę packe i do roboty wyganiać czas te wirusy
Heleno, sorry, ale ja tu widzę błąd logiczny. Wiarygodność ministra jest przecież związana z wiarygodnością dokumentów, zeznań świadków i rzetelnością samej audycji. Jeżeli ktoś mnie jutro na podstawie niewiarygodnych dokumentów oskarży o zagryzienie Yorka nietoperzycy i na dowód pokaże serię wstrząsających obrazów zagryzania, to jak mam wykazać, że nie jestem wielbłądem? Chyba tylko podważając wiarygodność dokumentów i rzetelność dziennikarzy.
Nie chodzi mi już o samego Drzewieckiego, tylko o zasadę!
Małgosiu
Twoja wypowiedz z 13:18 koresponduje , z moją każdym zawodzie jest jakiś % tych co nie powinni uprawiać danego zawodu i przynoszą temu zawodowi wstyd
porownać dziennikarzy np . afera spigla chyba z 1962 , a głupawy protest naszych dziennikarzy ktorzy zamykali sie w klatce na znak protestu ( powinni sie wstydzić tego do końca życia )
Bobiku
ratunku moja niunia mówi tylko nie gryżcie , i ona nie york tylko „rasowy ” kundelek 😆
Mialabym wieksze zaufanie do raportu spisanego na miejscu przez policje, zwlaszcza, ze historia o nieporozumienie w zaden sposob nie trzyma sie kupy i tu nalezalo Dzrewieckiem zadac dodatkowe pytania. Najpierw bopwiem opowiada, ze zostal zgarniety z kupa innych facetow, ktorzy rozrabiali przed restauracja. ….Potem jednak mowi, ze zostal przez policje wyjety z samochodu, podczas kiedy zona byla na zewnatrz. Dlaczego nie byli razem? Czy bala sie wejsc do samochodu, bo zostala wlasnie pobita? Tlumczenie, ze nie zna zbyt dobrze angielskiego smierdzi na kilometr, skoro byla przy nim niepobita zona, ktora mowi po angielsku dobrze – mowi o tym w rozmowie z dziennikarzami. Kiedy go zgarniano i potem spisywano na policji, dlaczego nie bylo przy tym zony? Czy nie dlatego, ze zostala wlasnie pobita?
Analogia z Joschke Fischerem tez jest zla. Joschke byl wtedy studentem, Drzewiecki byl juz poslem polskiego parlamentu, w zaden sposob osoba prywatna.
Wywiad z nim owszem, byl hienowaty (nie czytalam jeszcze MKurki), ale absolutnie sie miescil w ramach rzetelnego dziennikarstwa.
A, jak był już posłem, to z tego punktu się wycofuję. W tym przypadku jak najbardziej powinien mieć świadomość, że pewnych rzeczy mu robić nie wolno i tyle. Nawet bym sobie od zeena wypożyczył i juszszsz.
Moje oblatanie w polskiej polityce jest takie sobie. Dlatego też pewniej się czuję w snuciu teoretycznych rozważań, niż w walce na szczegóły. 😆
Nietoperzyco, z tym pogryzieniem przeze mnie to też było czysto teoretyczne. Jestem przekonany, że Niunia to zrozumie. 😉
Bobiku
informacje przekazalam , Niunia zrozumiała ,rzęski jej lekko zafalowały na dzwięk twojego imienia 😉
A tak w ogóle, nietoperzyco, miało być zdjęcie Niuni. Ze względu na Twoje zasługi bojowe w walce z samopowielającą się informacją przedłużam termin dostarczenia go, ale nie do plus minus nieskończoności. 😀
Wlasnie przeczytalam felieton Matki Kurki. Mysle, ze wiecej on mowi o automatycznych nawykach myslowych polskiego spoleczernstwa, niz o warsztacie dziennikraskim M i S. Raport amrykanskiej policji z miejsca zdarzenia jest swistkiem, pobicie zony przez polityka jest prytwatnym bagnem, w ktorym nie nalezy sie taplac, polityka nie nalezy lapac za pole i zadawac mu pytan, tylko umawiac sie z nim w odpowiednim miejscu, krzywyoiprzysiestwo nie jest krtzywoprzvysiestwem, kazdy podpisuje jakies papierki nie czytajac, a o zalosnych probach zaslalniania sie nie istniejacym statusem dyplomatycznym nie warto wspominac. Biedny pijany Drzewiecki jest ofiara pogromu urzadzonemu mu przez dwie hieny. A jeszcze telefon do zony! Babe generalnie nalezy trzymac od tego z dala.
No, nie!
Ja mam czasem wrażenie, że MK jest tak dumny ze swojego „iścia pod prąd”, że robi to z założenia, nie patrząc, czy w danym przypadku ma to sens, czy wręcz przeciwnie. 😉
Z nawykami myślowymi dużo racji. W awantury domowe nie należy się wtrącać (najlepiej to wiedzą policjanci – jak próbują interweniować, to zwaśnione małżeństwo w nagłej, najlepszej harmonii kieruje całą agresję pod adresem stróżów porządku, bo po co się palanty mieszają). Zresztą wiadomo, że jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije Nie mówiąc już o dziateczkach, które rózeczką… Zrobienie w konia urzędu lub państwa? To przecież dowód sprytu życiowego. Krzywoprzysięstwo? E, to takie wielkie słowo, po co je zaraz wyciągać przy zwykłym rodzinnym nieporozumieniu…
Ale to nie cała prawda. Bo zdania w tej sprawie są podzielone, ktoś tam jednak się oburza, czyli takie nawyki mają nie wszyscy.
Well, I hope so!!!
jeszcze jedna opinia o programie „Teraz My”
http://azraelk.wordpress.com/2008/11/18/teraz-my-smierdzi-z-daleka/#more-2061
ja nie oglądałam i nie będę oglądać więc nic więcej nie napiszę oprócz tego, że Pan Minister nie budził nigdy moich gorących uczuć …
program „Teraz My” i prowadzący go dziennikarze też nie są moimi ulubieńcami …
Małgosiu, nad Twoim komentarzem zastanawiałem się dłużej, bo zgadza się, że sam czasem coś podpiszę nie czytając tego, co małym druczkiem albo ufając temu, kto mi papier do podpisu podsuwa. Tylko czy w tym przypadku może to być usprawiedliwieniem? Awantura po pijaku jest faktem, jakkolwiek by kota nie wykręcać. Powoływania się na status dyplomatyczny nie da się wytłumaczyć nieznajomością angielskiego. Niezawiadomienie o sprawie szefa rządu nie należy do sfery dobrych obyczajów. Te rzeczy też się liczą, nawet jak pominiemy kwestię podpisu.
Jak ktoś mnie spyta: „taki jesteś Katon, a czy tobie żadne wpadki w życiu się nie zdarzyły?”, to odpowiem, że w czasie mojego posłowania nie, bo uznałem, że wtedy szczególnie muszę się pilnować. 😆
Na serio – jak zostanę kiedyś posłem 😉 to będę wiedział, że wolno mi w grucie rzeczy wiele mniej, niż zwykłemu obywatelowi, a nie prawie wszystko.
Matka Kurka napisał jeszcze jeden wpis na temat rzetelności dziennikarzy ….
http://kontrowersje.net/node/863
Z innej beczki.
Czy ktoś czytał Tony Judt „Powojnie. Historia Europy od roku 1945” (Postwar. A History of Europe Since 1945). Może mieliście do czynienia z autorem.
GW publikowała fragment, rzecz może być dobra, ale cena ok. 100 zł. Jeżeli warto, kupię sobie pod choinkę.
Ja czytalem. On jest profesorem na NYU. Troche kontrowersyjny. Ksiazka jest b. dobra.
Dziękuję PA 🙂
Jeszcze o T. Judt. Jest Anglikiem pochodzenia zydowskiego, ale bardzo krytyczny w stosunku do Izraela i jego polityki w stosunku do Palestynczykow. W zasadzie to jego jedyna ksiazka, poza zbiorem esejow. Mysle, ze cena polska jest przytlaczajaca. To jest dostepne w mojej bibliotece publicznej, a kupilem to za $18, nowe, hardcover.
Jolinku, tę linkę Teresa już wcześniej wrzuciła i nawet już zdążyliśmy ją trochę oplotkować. 🙂
W sprawie ukartowanego rozrabiania polityków przez dziennikarzy nie jestem w stanie nic sensownego powiedzieć ponad to, że nawet gdyby to była prawda, to każdy powinien na własną rękę zadać sobie dwa pytania: czy zarzuty są prawdziwe i czy na tyle ważkie (zwłaszcza w kontekście pełnionej funkcji), żeby odnieść się do nich poważnie, niezależnie od tego kto kogo rozrabia i dlaczego. Dam przykład celowo przejaskrawiony: jeśli na polityku ciążyłby dobrze udokumentowany zarzut zatłuczenia na śmierć nielubianego szwagra i ukrycia jego zwłok w sejmowej restauracji, to chyba nie mówilibyśmy – ach, to nieważne, nie będziemy się tym zajmować, bo audycja na ten temat była niefajna i miała służyć rozrobieniu określonej formacji politycznej. 😉
Co oczywiście nie znaczy, że rzetelności dziennikarzy nie trzeba sprawdzać.
A dlaczego właściwie w Polsce ta książka musi być tak droga? 😯
Bobiku, Niemcy nie sa lepsze. 🙂 Chcialem kupic sobie kilka ksiazek autorow niemieckich (Fallada, Doeblin, Frisch, Duerenmatt) i to kosztuje fortune. Podobnie CD i DVD. Moze Wy zarabiacie wiecej pieniedzy niz my, na antypodach?
I znowu jakby nie na temat u Azraela, Nie chodzi przeciez ani o nasz stosunek do Drzewieckiego ani do dwojki dziennikarzy. M i S znam jedynie z tasm Beger, bo akurat bylam w Polsce i bylam tasmami wstrzasnieta – bylam tez przekonana, – nieslusznie! – ze jest to grob dla ekipy Kaczynskich. Jednak Polska to w sumie przelknela – cyniczna, obrzydliwa probe kupowania polityka za obietnice, ze nie bedzie nekana we wlasnej sprawie przez sad i wymiar sprawiedliwosci. Niepojete dla mnie , ale po ekipie PIS splynelo to jak woda, nikt sie nie domagal ustapienia rzadu.
O Drzewieckim wiem b. niewiele, ale rozumiem, ze skoro jest ministrem w tym rzadzie, to jest politykiem PO. Zarzut, ze dziennikarze ustawili sie po jednej stronie politycznej jest bez sensu, bo nie istnieje zadna druga strona polityczna w sprawie o pobicie zony i krzywoprzysiestwo. POdobnie jak nie istnieje druga strona w sprawie przekupywania polityka obietnica bezkarnosci.
Stawiane przez Azraela pytanie kto im dal cynk o amerykanskiej aferze jest kretynskie – dziennikarze czesto dostaja cynk. Gdyby nie dostawali, nie wiedzielibysmy do dzis o Watergate, nie wiedzielibysmy ze jeden z ministrow Blaira dzwoni do MSW, zeby zalatwil swojej niani dla dzieci pozwolenie o prace w Wlk, Brytanii, nie wiedzsielibysmy o tym, ze znany posel Partii Pracy kupuje sobie chlopcow pod publicznym kiblem w parku (tez prywatna sprawa!).
No i w koncu – kto za tym stoi? Czy komus zalezalo aby pograzyc Drzewieckiego? A pies go drapal – ktokolwiek to jest. Podejrzewam, ze nikt za tym nie stoi, a dzennikarze natrafili na smaczna historie i nia sie zajeli.Jak powinni byli. Ale moze stoi, niech bedzie ze stoi. Czy afera przez to jest mniej zalosna?
I skad to przekonanie u Autora, ze „okazalo” sie, ze Drzewiecki zony nie pobil. Bo on i ona tak zapewniali 😆 😆 😆 To nie panstwo Drzewieccy byli pijani, tylko policjanci, ktorzy spisywali przebieg zdarzenia 😆
A tez nieprawda jest, ze po wyjasnieniu sprawy Drzewiecki wyszedl z aresztu. Wyszedl, bo zona przyniosla kaucje (dobrze, ze mieli na kaucje, choc nie mielki na adwokata) . A sprawa trafila na wokande. I sedzia musiala ja zamknac, bo nie stawili sie swiadkowie i pani D. wycofala sie ze skargi. Co jest typowe dla wielu ofiar porzemocy domowej. Ale wyraznie wiedza o tym czestym mechanizmie psychologicznym bitych kobiet nie jest w Polsce powszechna. Wiec sie „okazalo”.
Jezeli Drzewiecki naprawdę jest damskim bokserem to myślicie, ze cięzko było by znaleźć potwierdzenie tego w kraju? 😉 Poza tym nie wiadomo ile promili buzowało w żyłach jego i jego żony.Oj , ludzie na gazie potrafią się różnie zachowywać! Pod moim blokiem letnią nocą zbudziły mnie straszne wrzaski jakiejś kobiety. Jakby ją kto napadł, gwałcił i nie wiadomo co . Wyjrzałam przez okno z walacym sercem i ……widzę zwijające się ze smiechu małolaty . Wrzaski były dla zabawy…..
Chcę tylko powiedzieć, że wiele zdarzeń to ciemny las. Im głębiej w niego wchodzić, tym ciemniej. Moje oburzenie wywołał sposób przeprowadzenia całej sprawy przez M. i S. Ale moze się nie znam na nowoczesnym dziennikarstwie. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie kupuję i nie czytam żadnych plotkarskich gazetek, kolorowych tabloidów, nie zagladam na strony plotkarskie w internecie etc . 🙄
Matka kurka chyba nie doslyszal skad dziennikarze dowiedzieli sie o aresztowaniu. Z internetu! Kiedy Drzewiecki kupowal mieszanie na Florydzie i prosil o pozyczke w banku, bank musial sprawdzic czy byl karany. Przy jego nazwisku jest adnotacja o zatrzymaniu. Program ktory to sprawdza, ma jakas nazwe, wymieniona w programie. Nie pamietam, Cos na „U”.
PA, ja już dawno przeszedłem na biblioteki publiczne, bo coraz mniej książek wzbudza we mnie namiętne pożądanie postawienia ich na półce. Przeczytać, oddać, nie płacić! 😀
Abonament jest groszowy – 12 euro na rok!
Bobik, „u nas” to jest za darmo. 🙂 Mam niedoskonalosc charakteru polegajaca na zbieraniu ksiazek. Powstrzymuje sie, ale wciaz kupuje. Zwlaszcza rzeczy, ktore trudno dostac w bibliotece, albo moje ulubione. Jest jeszcze biblioteka uniwersytecka plus mozliwosc pozyczenia ksiazek z biblioteki U. of Michigan. A oni maja prawie wszystko. Gdy przyjezdzam do Polski, mam zawsze trudne momenty z moja zona, gdy wyklocam sie o dodatkowe ksiazki w walizce. Ostatnio, musialem sam przenosic ciezkie walizki po schodach w metrze londynskim. Quite challenging. 🙂
Nie wiem czemu musi. Mnie bardziej szokują ceny beletrystyki. Bobik, nie mam pewności, czy biblioteka to kupi. Dziwnie kupują.
Nie wypowiadam się w sprawie Drzewieckiego, bo go nie lubię. Rządzący mają wyjątkowo kiepską rękę do ministrów sportu.
SiM po taśmach Beger (Heleno, nie miałam żadnych złudzeń) stali się bardzo pewni siebie, poszli w gwiazdorstwo, przestałam oglądać.
Może PO załatwi rzecz po watykańsku. Drzewiecki jeszcze trochę pogrzeje stołek, a potem przejdzie na mniej eksponowane stanowisko.
Ja też kiedyś kupowałem w Polsce książki na kilometry, ale potem zdarzyły się dwie rzeczy: książki zdecydowanie podrożały i przeprowadziliśmy się. W nowym domu, jak się okazało, możliwości przekształcenia wszystkich ścian w regały były znacznie skromniejsze. Wszystko to razem dało mi asumpt do przemyślenia sprawy i bezwstydnego rzucenia się w objęcia bibliotek.
Czasem coś tam jeszcze kupię. 😉 Ale kudy temu kupowaniu do tamtego kupowania…
Haneczko, Judta polecam, lubie go czytywac regularnie w „New York of Books”, gdzie na biezaco komentuje wydzrzenia, i publikuje eseje, ktore z czasem weszly do ksiazki.
Nie mialam przyjemnosci obejrzec programu z Drzewieckim, ale mysle, ze ministra w rzadzie obowiazuje absolutna uczciwosc wobec premiera, gdy jest propozycja stanowiska. To sie nazywa vetting process. Teraz przechodzi go Hilary Clinton, bo Bill ma rozne interesujace powiazania, mogace dac pozniejszy zer pozniejszym programom dziennikarskim. Podobno Barack Obama daje kazdemu dlugi kwestionariusz z pytaniami o przeszlosc. Mysle, ze cos takiego powinno byc i praktyka w polskich rzadach. Co nie przeszkadza mi jednoczesnie sie zastanawiac na temat tego, jak trudno odtworzyc fakty sprzed dziewieciu lat, do tego w obcym kraju. Na przyklad w wielu stanach oficer policji, czy strazak z zalozenia musi pytac kobiete, czy maz jej nie pobil. Jest tak, zeby pomoc prawdziwym ofiarom przemocy domowej, ale tez sa kobiety, ktore czuja sie zaskoczone, gdy na przyklad zlamia noge na sliskim chodniku, w szpitalu towarzyszy im maz, a lekarz zadaje im pytanie, czy maz jest przyczyna ich obrazen (mozna to uznac za pytanie naprowadzajace, a nie – otwarte, typu „co bylo przyczyna obrazen na ciele”).
Takie rozwiazanie, haneczko, byloby najgorsze z punktu widzenia wlazdy, Bo wystawiloby ja na zarzuty zamiatania brudow pod dywan. Spoleczenstwo musi dostac wyrazisty sygnal, ze ekipa rzadzaca potrafi dobrze sobie poradzic z rewelacjami o swym ministrze i o tym, ze nie poinformowal zawczasu premiera. Jak dotad PO tak walsnie postepowala (pamietasz poslanke Sawocka? czy Boniego? )
Haneczko, oprócz biblioteki dobrze jest mieć też takich znajomych jak PA. No, chyba że są sobki i nie pożyczają. 😀
Przypomniała mi się notatka znaleziona ponoć w papierach Andrzeja Bursy: „pożyczanie książek od Adama Włodka i sprzedawanie ich w antykwariacie.”
Adam Włodek był człowiekiem, który z książek miał chyba rzeczywiście wszystko. W jego mieszkanku, tak ok. 30 metrów kwadratowych, trzeba się było przeciskać przez książkowe korytarze. I mimo że pożyczał, te korytarze były coraz bardziej kręte… 😉
Podobny byl, jezeli pamietam, Karol Irzykowski.
W moich czasach warszawskich, mielismy z zona znajoma (ona teraz znana pisarka polska popularna), ktora zbierala niektore rzeczy trudno dostepne. Takze z okresu miedzywojennego.
Masz rację Heleno, ale PO może się poczuć cokolwiek osaczone. Jakoś tak ciasno się zrobiło. W dodatku JK każe im wyrzucić Palikota i Niesiołowskiego. Stawiam na pod dywan, chyba że Drzewiecki sam się dla dobra odspawa.
Moniko 😀
Bobik, uzgadniamy zakupy i pożyczamy sobie wzajemnie, oddajemy też 😉
Przeczytalam pobieznie i mam zadyszke 🙂
Politycy maja byc przyzwoici. Chcialabym wiecej o programach a mniej o tym co kto komu…
Bicie w szkole – uj, dostalam kiedys Heleno laska za usmiech i zyczliwosc. Mianowicie, mielismy starego nauczyciela historii, stary pewnie tak z 50 🙂 chodzil z ciezka laska no i byl nie pamietam dlaczego obiektem kpin uczniow. A ja, dobra dusza, usmiechalam sie do niego, zeby mu dac poznac, ze ja nie, ze ja go lubie (4 klasa moze). No i co? Laska przez plecy, Czego sie smiejesz Sz. ? Bo wtedy do nas jeszcze po nazwisku. Ale nawet nie przyszlo mi do glowy protestowac!
no to pedze na gimnastyke (zeby nie miec zadyszki), znow sie spoznie i to przez Was 🙂 🙂
JK moze im kazac 😆
Niesiolowskiego sama bym chetnie widziala poza zyciem politycznym. Ale Palikot jest jedynym we Polsce barwnym politykiem, wiec na wage zlota. W Wlk. Brytaniiu noszono by go na rekach, tak jak sie nosi wszystkich ekscentrykow. A poniewaz jest na wariackich papierach, to moze mowic wszystko na co Tusk nie ma dosc jaj, a chcialby. 😆
Helenko, mówisz na temat w odróżnieniu od MK i A. MK i A racjonalizują, i na dodatek posługują się wzorem „nie ten świnia, kto zrobił, ale ten kto o tym powiedział”. Będzie śmiesznie jak amerykański wymiar sprawiedliwości upomni się o to krzywoprzysięstwo.
Jeśli w naszym Parlamencie zasiadają osoby, które nie są wolne od stosowania przemocy wobec swojej rodziny, to nie dziwi, że kobieta z dziećmi musi uciekać do nikąd lub się na tyle na przemoc godzić by pomagać ją tuszować.
Wariat na swobodzie największym dobrem jest w przyrodzie? 😆
Haneczko, jaki to by był dobry pomysł, gdyby nie to cholerne wysyłanie… 😉
Wandziu, powiedz na tej gimnastce, żeby do nas dołączyli, to nie będziesz się spóźniać ni tam, ni na… 🙂 Blog Bobika.
Kurcze, jak jest trochę więcej komentarzy, to pisanie kolejnych jest nieznośne: nie więcej niż literka na sekundę.
Pelna zgoda, Teresko.
Dziękuję, Helenko.
Kochani, ciesze sie, ze tak bardzo wierzycie w amerykanski system sprawiedliwosci, ale musze tu przypomniec, ze oni takze robia bledy – zwlaszcza w stosunku do cudzoziemcow (zwykle przez brak tlumacza, wcale niekoniecznie zamierzone, choc te tez sie zdarzaja). Slynny jest „Innocence Project” dotyczacy uzywania DNA do udowodnienia niewinnosci skazanych juz po wyroku (jeden z zalozycieli, Barry Scheck jest lokalna postacia). A to tylko czubek gory lodowej. Co, oczywiscie nie zwalnia Drzewieckiego z odpowiedzialnosci, zwlaszcza, ze ukryl to chyba przed Tuskiem (wiec nie tylko ewentualne krzywoprzysiestwo, ale oklamywanie wlasnego szefa – przez przemilczenie sprawy).
http://en.wikipedia.org/wiki/Innocence_Project
Zas Helena ma calkowita racje co do Palikota – niech zyja ekscentrycy. 🙂 W Nowej Anglii, ktora tez lubi ekscentrykow, takze bylby lubiany (ale juz chyba nie w Bible belt – trzeba zaczekac, az Wanda wroci z gimnastyki), wlasnie za nazywanie rzeczy po imieniu.
Barry Scheck to jeden z adwokatow, ktorzy bronili O.J. Simpsona. To ten, ktory podwazal autentycznosc ekspertyzy naukowej dowodow miejsca zbrodni.
O co chodzi z tym pisaniem komentarzy po literce/s ? Nie znam takiego zjawiska. 😯
Nasz Drogi i Nieoceniony Pan Administrator twierdzi, że w każdym razie nie ma to związku ani z Łotrpressem, ani z Siecią, tylko co najwyżej z zatkaniami lokalnego kompa i zdecydowanie stara się zepchnąć winę na Windows.
W przypadku rzeczywiście ostrych zawirowań radzi co dłuższe komentarze pisać na boczku i kopiować do blogu.
To prawda, PA, ze Barry Scheck bronil Simpsona, ale tez broni ludzi, ktorzy sa skazani na kare smierci, albo lata wiezienia, bo na przyklad adwokat z urzedu przespal cala rozprawe (byl taki przypadek), albo prokurator ukryl czesc dowodow podwazajacych argumenty oskarzenia (choc jest to nielegalne), albo oskarzonemu, ktory nie dysponowal srodkami na obrone, nie przyznano funduszow na test DNA, ktory by go oczyscil z zarzutow. Slucham go, bo czesto wystepuje w bostonskim radiu publicznym, opowiadajac o sprawach, w ktore jest zaangazowany – czesto juz nie bezposrednio, ale popierajac mlodych adwokatow, ktorzy pracujac dla klientow pro bono. Chodzilo mi o to, ze takie sprawy sie niestety zdarzaja.
Monika, czy Twoim zdaniem OJ byl winny, czy tez nie? Jezeli byl winny, to czy jego uniewinnienie nie bylo trickiem, takich ludzi jak B. Scheck i A. Dershowitz (bo on tez byl „on team”)?
Pomyłki sądowe robią się znane, jak chodzi o karę śmierci albo długoletnie więzienie, ale ileż ja znam pomyłek sądowych w sprawach np. azylowych. Dostają azyl ludzie, którzy umieją dobrze łgać, albo są wcześniej poinformowani, jak trzeba grać. Nie dostają ci, którym by się jak najbardziej należało, ale są mniej elokwentni, czy też popełnili jakiś głupi błąd w procedurze. Generalnie wygrywają ci, którzy mają cwańszych adwokatów, a skąd azylantów ma być na nich stać? Patrzę na to od dawna i może dlatego prawo niekoniecznie kojarzy mi się ze sprawiedliwością, bez względu na konotacje polityczne.
No wlasnie, Bobiku, chodzilo mi tylko o to, ze jak sie dobrze przyjrzec, to system sprawiedliwosci nie zawsze odzwierciedla sprawiedliwosc, choc tak oczywiscie powinno byc.
PA, moje zdanie, co do tego, czy OJ byl winny jest malo wazne, zwlaszcza, ze po pewnym czasie przestalam sprawe sledzic. On mial mnostwo pieniedzy, a ja mysle bardziej o przecietnych obywatelach, a nawet wrecz biednych. Mamy przyjaciela, ktory jest dosc znanym bostonskim adwokatem, i czesto nam opowiada historie podobne do tych, ktore powyzej opisal Bobik (sam pracuje takze pro bono, ale wszystkich przeciez tez nie jest w stanie obsluzyc).
Bobik, znam to z autopsji. 🙂
Monika, kazda wieksza firma prawnicza w Stanach i Kanadzie ma sprawy pro bono, bo to dobrze dziala na reklame i PR.
Sledzilem sprawe OJ tak od strony naukowej, bo to takze, w pewnym sensie, moja dzialka. Moze bede bezposredni, ale wydaje mi sie, ze ten adwokat zrobil z nauki totalnego idiote, manipulujac ja. Moze jego nowy projekt jest jego catharsis.
PA, czy OJ był winny, to tak do końca wie prawdopodobnie tylko on sam, ale ja bym tu widział inny problem – jakie się ma w ogóle podejście do winy w świetle prawa. Weźmy dwie skrajne opcje:
– lepiej wypuścić dziesięciu winnych, niż posadzić jednego niewinnego
– lepiej posadzić dziesięciu niewinnych, niż wypuścić jednego winnego
Jeżeli jest się za tą pierwszą opcją, to trzeba też uznać, że wszystkie wątpliwości przemawiają na korzyść oskarżonego i jeżeli adwokaci te wątpliwości potrafili zasiać, zrezygnować ze skazania. Nawet jak ma się osobiste przekonanie, że temu dziadowi jednak się odsiadka należała.
PS Moj maz nie mogl juz wytrzymac ciaglych doniesien z procesu Simpsona w amerykanskich mediach (poswiecono wiele mniej uwagi innym, czesto wazniejszym sprawom, choc nie tak ekscytujacym dla publicznosci), wiec ucieszyl sie, ze bedzie sluzbowo w Austrii podczas oglaszania wyroku. W hotelu z blogoscia wlaczyl austriacka telewizje, tylko po to, by uslyszec z ust spikerki (Arabelli Kissbauer, nawet pamieta jej nazwisko): „OJ Simpson ist unschuldig”. Nie bylo od tego ucieczki. 🙂
Pelna zgoda z Bobikiem przed chwila, wiec nie bede streszczac, co juz swietnie wyrazil. 🙂
Toz o to chodzi by miec cwanszych adwokatow!
Cwanszy wcale nie znaczy, ze za pieniadze. Wystepowalam jako za przeproszeniem „ekspert” w kilku sprawach azylowych, wzywana przez adwokata z urzedu – mlodego, fajnego, przygotowanego, slowem ludzka zyleta i wszystkie sprawy wygrywal. A bronil absolutnie pro publico. I tego samego dnia widzialam innego adwokata, leniwego durnia, ktory wszystko przegrywal. Kiedys nie wytrzymalam i z wlasnej inicjatywy odciagnelam go na bok i poinformowalam, ze jezyk romanez nie jest polskim dialektem i ze slowo honoru Polak z niego nic nie zrozumie. Bo sedzina podwazala jakas jego linie obrony, nie dowierzajac, ze ktos czegos tam nie zrozumial. A adwokat uznal ze ona ma racje i sie wycofal z argumentacji. „Moj” zas przychodzil na rozprawy naczytany, naumiany, z zakladkami w dokumentach, swietnie sie poruszal po literaturze, ktora albo ja mu podsunelam, albo sam wykopal skads. No to wygrywal.
Wyjątki nie tworzą reguły, Heleno. 😉 Na ogół ci najcwańsi jednak kosztują. Poza tym akurat w sprawach azylowych ktoś, kto przyjeżdża do obcego kraju, najczęściej bez znajomości języka, nie tak od razu może się zorientować, do kogo najlepiej się zwrócić, nawet jak przywiózł trochę forsy zaszytej w podszewkę. Zanim trafi w ręce kogoś, kto go skieruje gdzie trzeba,może sobie już różne sprawy nieodwołalnie pozawalać.
Inna rzecz, że wiele osób z krajów pozaeuropejskich ma dość szczególne pojęcie o roli adwokata. Uważają, że jak mu dużo zapłacą, to sprawa automatycznie musi być wygrana. Bo taki adwokat ma przecież dojścia do sędziego i jak dostał dużo, to sędziemu też coś odpali. Tłumaczenie, że to w Niemczech nieco 😉 inaczej funkcjonuje spotyka się często z niedowierzaniem. 😯
No wlasnie, nasz Ed, juz nie taki mlody, ale tez przygotowuje sie jak zyleta, i tez – za darmo! Tacy ludzie tez sa, i trzeba o nich pisac. A broni ludzi, ktorzy po angielsku ani slowa – wynajduje tlumaczy, ktorzy tez pomagaja za darmo. I im takze nalezy sie wdziecznosc. Nie wszystko musi byc cynicznym PR.
I jeszcze cos dla Heleny, ktora podobnie jak ja, lubi ekscentrykow (wplyw wczesnego czytania Klubu Pickwicka?). Ed wlasnie jest takim ekscentrykiem. Mieszka w Bostonie, i na codzien nie potrzebuje samochodu, korzystajac ze swietnego metra. Czasem jednak musi wystepowac w sadach podmiejskich, gdzie nie zawsze sa polaczenia kolejki podmiejskiej. Zwykle w cieplejszych miesiacach wynajmuje sobie wtedy samochod-kabriolet, i pojawia sie w sadzie z resztkami czupryny zmierzwionymi wiatrem. Na szczescie klientom to nie szkodzi, bo jak pisalam powyzej, tutaj tez sie raczej holubi ekscentrykow. Swego czasu, Ed cierpial na ostry atak podagry, i podrozowal pociagami podmiejskimi w jednym bucie, drugi trzymajac w plastikowej torbie. Wkladal dopiero ten but w sadzie, gdy juz naprawde musial, i zaraz po rozprawie natychmiast go zdejmowal, znow wkladal do torby i podrozowal do Bostonu z jedna noga obuta w elegancki but, a druga – bosa.
Tutejsi azylanci nie wybieraja sobie adwokata, dostaja go z jakiegos rozdzielnika i zdarza sie ze tego, ktory wystepuje w sadzie (barrister) widza pierwszy raz piec minut przed rozpoczeciem rozprawy, zas wszystkie materialy przygotowal inny prawnik (solicitor). To jest ten oblakany sestem brytyjski. Pani Thatcher chciala to zreformowac ale nie zdazyla. Nie jest to system dobry, nie jest.
Tez bym Eda holubila 😆 Mienia chlebam nie karmi, a daj mnie ekscentryka…. 😆
Bobik & Monika: Ja podobnie jak Helena sprzed kilku dni (panegiryki na czesc MFR, przypomne) chcialbym zglosic swoje obiekcje, co do szlachetnosci Mr. Sch. Tylko tyle. Tu nie chodzi o OJ S. Wydaje mi sie dziwne, ze w jednej sytuacji mozna podwazac nauke (kosztowalo to OJ Simpsona ok. 6 M), a w drugiej sytuacji- popierac ja, jako narzedzie sprawiedliwosci. No moze fajnie. Amerykanin powiedzialby w tej sytuacji: This is America. Nie warto moralizowac. 🙂
Bobiku MK napisał dwa wpisy na ten temat i wydawało mi się, że Tereska dała link do tego tylko pierwszego ….. 🙂 ale chyba się nic nie stało … 🙂
PA, to jest dla mnie inna para kaloszy (z których jeden mogę zaraz zdjąć, jeśli to uszczęśliwi Helenę 🙂 ) Na temat szlachetności Mr Sch zabrać głosu nie mogę, bo za mało wiem na ten temat. U nas OJ i związane z tym historie były może tematem medialnym, ale przeciętny mieszkaniec Niemiec emocjonował się tym tyle, co ja, czyli guzik.
Temat manipulowania nauką w takich czy innych celach jest sam w sobie dla mnie emocjonujący, ale trudno mi go poruszać w kontekście procesu OJ, o którym wiem coś tylko z baaardzo grubsza. 🙂
Warto przypomnieć: „prawo prawem , a sprawiedliwośc ma być po naszej stronie ”
http://www.youtube.com/watch?v=n1u2tT_lEXQ&feature=related
Jolinku, obiegłem wszystkie kąty, powęszyłem, sprawdziłem – nic się nie stało. 😀
Bibik, Ty sobie mozesz pozostac w kaloszach. Mnie absolutnie wystarcza od Ciebie opowiesci takie (nawet proza) jak ta antybajzlu, My Dear Dog.
No i teraz mam zgryz – poprawiać Bibika na Bobika, czy zostawić tak jak jest? 😆
Sorki, B.