Bobique potrzebny w Paryżu
Żoli tablo, bą piano
przyjemny matę –
by tak gładko wszystko szło,
jest potrzebny szję.
Bo bez niego – kel orer
mówiąc anpasan*.
Nie podoba się premier
oraz presidan*,
kafe ma paskudny smak,
szarą barwę neż,
nie ma komu szeptać tak:
leż, silteple, leż!
Wniosek z tego płynie ten,
sępl oraz san* dut:
szję potrzebny jest jak tlen
(a dla Hoko mjut)
By był cudny życia tur,
nie komsi komsa,
trzeba choć na kelke żur
wypożyczyć psa.
* niestety, nie mam jak oznaczyć w piśmie właściwych nosówek, bo przeciw nosówce jestem szczepiony.
To jest z Dywanu, zainspirowane listami Chopina 😀
https://szwarcman.blog.polityka.pl/2010/03/10/zoli-tablo-ba-piano/
A dalej jeszcze gustowna kontynuacja-rozmówka:
Dorota Szwarcman
12 marca 2010
11:44
Teraz szję poczeka już,
Póki wróci pan
I z lodówki wyjmie mu
Kelkszos dexelan 😉
Bobik
12 marca 2010
11:56
Exelan to nie jest zgrzyt,
psu podoba się,
najważniejsze jednak – wit
kelkszos a manże! 🙂
Dorota Szwarcman
12 marca 2010
11:59
Jak z lodówki (lub frigo)
Kelkszos wyjmie się,
Bię sir, mą szję, że jest to
Kelkszos a manże 😉
Bobik
12 marca 2010
12:14
Na ordevrach, mą pti szu,
się nie kończy świat –
trza zapewnić jeszcze psu
żoli promenad! 🙂
Cudne, przepyszne! 🙂
Ech, te czasy zbiorowych żartów i poważki!
To se nevrátí.
Dzięki Doro. <3
Mogą wrócić. Póki starczy w nas energii i humoru!
Hm, czasy się jednak zmieniają. Tak patrzyłam pod zalinkowany wyżej wpis – dużo wtedy rozmawialiśmy, nie tylko żartobliwie, ale i poważnie. Z osób, które się pod tym wpisem wypowiadały, z kilkoma z różnych powodów straciłam kontakt (foma, Stanisław, vesper, Helena, Piotr Modzelewski), parę odeszło na zawsze (nieodżałowani Bobik i haneczka), ale z częścią wciąż mam luźne, lecz miłe i raczej prywatne kontakty (łabądek, 60jerzy, Gostek, Wielki Wódz, octavian, gamzatti, Siódemeczka oczywiście, rzadziej Beata, PAK czy Babilas). Po prostu te znajomości zeszły na inny plan. Każdy żyje swoim życiem, a to życie ma różne etapy. Owszem, przychodzą nowe osoby, niektóre zostają, niektóre nie, ale w związku z moim blogiem obserwuję, że ludzie często czytają i sami się nie wypowiadają, wolą sobie ze mną pogadać w realu. Ja też to lubię, ale trochę mi szkoda dawnych czasów. Mawiałam wtedy, że blog pełni funkcję świetlicy. Ta faza się skończyła i trudno.
A nasz Bobique… kiedyś zapytał:
„Hej,
czy nie mogę być równocześnie konstrukcją literacką, bytem realnym, łagodnym żarcikiem i shcsheniaque terrible? Czy komuś to przeszkadza? 🙂 ”
A ja jeszcze sprecyzowałam pisownię:
„Bobiczku, możesz być wszystkim, co się tylko takiemu – jak to będzie we francuskiej transliteracji – chtcheniaque (a może nawet chtcheniatcheque 😆 ) podoba”.
Teraz widzę, że jeszcze trzeba dodać akcenty: chtchéniaque i chtchéniachèque 😀
Chtchéniatchèque oczywiście, bez tego t w środku czytałoby się szczeniaszek.
Doro, to jest wielkie szczście, że ten Twój blog żyje, bo to jest bogactwo samo w sobie, podobnie jak ten Kingi (Bobika).
Wspaniale jest zajrzeć do Ciebie w Polityce i zobaczyć w realu. <3
Naprawdę łza mi się w oku kręci.
Do 28. sierpnia można w Szczecinie obejrzeć wystawę fotografii p. Ryszarda Horowitza. Wybrałam się dzisiaj. Niesamowite fotografie!!!
Dwie doprowadziły mnie do szlochu . Mają w ujęciu macewy i fragmenty macew…
Pan Horowitz był kiedyś na spotkaniu z uczniami. Opowiadał o swoim dzieciństwie , pobycie w obozie Auschwitz. Któreś dziecko zapytało Go, jakie miał zabawki w Auschwitz…
Ta anegdota jest w tym filmie – polecam, wzruszający dokument:
https://vider.info/vid/+fse1cnc
Niestety obrzydliwe komentarze pod spodem, jednak nie tylko.
Dziś mógłby się spotkać z pytaniem, jak szybki miał w obozie inernet…
Pani Kierowniczko,
bardzo dziękuję za powyższy link. Ja ten film obejrzałam zaraz po premierze i bardzo chciałam obejrzeć go ponownie. Nie mogłam znależć żadnego „dojścia”.Obejrzałam dzisiaj, z wielkim wzruszeniem…
Ja również dziękuję. Trochę jestem zajęta, bo przygotowuję mieszkanie na wizytę dwóch członków rodziny pod kocią postacią.
Trzeba wyczyścić wszystkie kąty, przygotować różne schowki, zapewnić rozrywk i bezpieczństwo.
Byłam niedawno w Polin na fantastycznej wystawie:
https://polin.pl/pl/pozydowskie-sztetl-opatow-oczami-majera-kirszenblata
Narobiłam dużo zdjęć, ale ich nie udostępniam, bo nie chcę robić niepotrzebnej konkurencji muzeum. Jak sie skończy wystawa, może wtedy udostępnię.
Jednak tu mogłabym wrzucić zdjęcia na surowo i nie przebrane.
Sa przy każdym (chyba) sfotografowane opisy.
Jeszcze się kopiują na dysk, ale ścieżkę do albumu mogę już podać:
https://drive.google.com/drive/folders/1_f3aSwy8MNcjDULCzmaEnj34h5ReA8hz?usp=sharing
Siódemeczko, a jeszcze jest tam druga wystawa – Hel Enri, byłaś może? To niesamowita historia: https://www.polin.pl/pl/wydarzenie/bio-faktura-wystawa-malarstwa-hel-enri
O faktycznie. Umknęło mi.
Bardzo ciekawa.
Dzięki za ino. 🙂
Jutro czeka nas ewkuacja! W trakcie robót budowlanych w sąsiedztwie natrafiono na bombę lotniczą…
Saperzy sie nie pomylili! Bardzo sprawnie przeprowadzona cała akcja. Wróciliśmy do domu.
To znakomicie, Mar-Jo, że wszystko sprawnie poszło. Tyle lat po wojnie, a ciągle zdarzają się niewybuchy.
Ja mam w domu nasze rodzinne dwa pięknei kochane koty.
Napracowałam się, zeby przysposobić odpowiednio balkon, ale one boją się łomotu i hałasu z sześciojezdniowej trasy przebiegajacej obok domu.
Dopiero na widok ich przerażenia i paniki zdałam sobie sprawę w jak bardzo nam zniszczyli sielski zakątek tą trasą.
Pobudowli paskudne ekrany ochronne, ale na 12 piętrze zbieram skumulowany w tym szklanym korytarzu łomomot.
Przyzwyczaiłam się niestety.
Nie będę dalej opisywać co nam zrobili, bo nic to nie da.
Koty siedzą w mieszkaniu, przy zamknietych oknach od strony trasy, a mimo to co chwila łomot jakiejś wielkiej wielkiej ciężąrówki lub strzały z rury wydechowej wyścigówek własnej roboty jakiś porąbanych ludzi, zapędzają je w ciemne kąty, gdzie praktycznie siedzą cały czas.
Kotka chowa się w kanapie, a kot pod stolikiem.
Miały mieć u mnie miłe wakacje i rozrywkę.
Przez szesnaście lat mieliśmy w domu dwa koty. Ostatni odszedł w zeszłym roku. Bywa u nas pies Starszej. Wczoraj został odwieziony po tygodniowym u nas pobycie. I jakoś pusto w domu. Nie ma budzenia na pierwszy spacer po godzinie piątej…
Zbliżają się kolejne smutne Rocznice : w rodzinie, wśród przyjaciół…
I po Olimpiadzie. 🙂
https://scontent-waw2-2.xx.fbcdn.net/v/t39.30808-6/455111789_2276131482732202_2213110106403108231_n.jpg?_nc_cat=111&ccb=1-7&_nc_sid=833d8c&_nc_ohc=ozW3mBVnp-4Q7kNvgGihdRh&_nc_ht=scontent-waw2-2.xx&oh=00_AYCmu-4XrjwFofEhaMpNf9jgg5JPCqSH8qX7PX5aeuE1-Q&oe=66C001E7
Chyba bardzo się już zestarzałam, bo ogladałam tylko migawki z olimpiady.
Zmęczyła mnie awantura o szarganie świętości i już nic wiecej nie zajmowało uwagi wielu osób. Przy tej okazji kilka z nich bardzo mnie rozczarowało.
Siódemeczko, taki stary to ja już dawno jestem… 😉
A ja chyba zawsze byłam 😛 Oglądałam tylko to widowisko w deszczu i oczywiście słyszałam słynne wejście Babiarza – nie da się ukryć, że szczęka mi opadła z hukiem. Prawacy broniąc go manipulowali wypowiedzią Lennona z jednego z wywiadów, cytując stwierdzenie, że to „brzmi jak Manifest Komunistyczny”, tymczasem był jeszcze kontekst.
https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114526,31184990,lennon-sam-mowil-o-komunizmie-kiedy-mowil-o-imagine-ale.html
Imagine jest marzeniem świata bez wojny, bez podziałów, które do niej prowadzą, również, a może nawet przedewszystkim religijnych.
Jest Utopią, nie ma szans na spełnienie, ale można o niej marzyć.
I wszystko.
A barany niech dalej beczą w swoich stadach, które z nich są naj.
przede wszystkim
Jest nowy wpis 🙂