Trzy cytrzystki
Raz bezrobotne szosą szły
z trzęsawką trzy cytrzystyki,
bo zespół ich trzebiciel zły
przetrzepał w ramach czystki.
Niepewność jutra przed się gna
i skarga spływa z ustek:
straszna trzęsawka trzewi ta
jest dla cytrzystek trzustek.
Lecz wynalazek, każdy wie,
potrzeby jest dziecięciem,
więc szepczą coś cytrzystki te,
a potem brzmią zawzięcie,
by każdy motyl, trzmiel czy mól
usłyszał, że – o rany! –
tą samą drogą pośród pól
wracają trzy soprany.
Napisać można, ale przeczytać!
Cała Kinga w tym wierszu jest.
Zupełnie jak Bobik.
Bardzo dziękuję. Nigdy dość…
I oto mamy wręcz Owidiuszowską przemianę: od barytonów, poprzez cytry aż do sopranów. Pełna skala!
🙂 https://www.youtube.com/watch?v=shMza8Ra69s
Siódemeczko, dziękuję za nakierowanie!
Z zachwytem czytam tę książkę.
Lamed Szapiro ” Wylej swój gniew”, z języka jidysz przełożyła p. Bella Szwarcman – Czarnota.
A ja ciągle czekam na swoją.
Poczta Polska – wiadomo.
Sprostowanie.
Zwracam honor Poczcie Polskiej.
Książka była w skrzynce.
Szana Tova uMetuka – 5785 dla Was wszystkich i Waszych rodzin, bliskich i przyjaciol
Z opóźnieniem, ale dzięki za życzenia i wzajemnie, choć czas jest ciężki…
My za to w rodzinie dumni jak pawie z powodu nagrody mojej siostrzycy. Tym bardziej się cieszę, że ona wcześniej się martwiła, że nikt tej książki nie czytał, bo wydawnictwo małe i niszowe, a pisarz jest niesamowity. On ma zresztą więcej takich przykładów, że literatura jidysz to nie tylko Singer ani nawet Szołem Ałejchem. Że potrafi być wstrząsająca.
Też bym chętnie przeczytała, w mojej niemieckiej bibliotece (wojewódzkiej) jest bardzo dużo Lamed Shapiro ale tylko w języku angielskim. Zajrzałam do polskiej księgarni internetowej,ale tam też już wysprzedana. Może trzeba by wznowić wydanie.
Doro, nie udalo mi sie ksiazki zamowic w dwoch ksiegarniach, w ktorych zazwyczaj zamawiam. Prawdopodobnie naklad wyczerpany. Przekaz to, prosze, siostrze. A ja poczekam na dodruk lub zamowie w innej ksiegarni.
Ja kupiłam książkę tu:
https://sklep.warsztatykultury.pl/pl/p/Wylej-swoj-gniew-Lamed-Szapiro/200
Chyba jeszcze niewielka ilość jest na stanie.
Tak, u wydawcy Warsztaty Kultury kupiłam.
WAżne, ze jest kuż tłumaczenie, ponawiać wydanie zawsze można.
Generalnie mało jest tłumaczeń pisarzy żydowskich, a te kiedyś tam wydane okazjonalnie można dostać już tylko w antykwariatach, jeżeli w ogóle.
Tu potrzeba trochę reklamy, wzbudzenia ciekawości, zainteresowania.
Pewnie większość tu wie, ale dopiero co wyszły takie opowieści noblisty (i to w serii Biblioteki Narodowej):
https://wydawnictwo.ossolineum.pl/produkt/trzydziesci-szesc-opowiadan/
Dziękuję, Ścichapęk-u. Trzeba będzie zamówić.
Nie ma w spisie treści ostatniej powieści Autora („Szosza”). Mam ją, wydaną w Polsce w 1991 roku. W dość słabym tłumaczeniu, niestety.
Miło, Ścichapęku, że o nas pamiętasz. Mam trochę rózności, żle żadne nie powtarza się. Zresztą gdyby nawet, to co z tego.
Przyjemnie będzie zakupić nieużywaną książkę, dzięki. 🙂
W wydawnictwie Znak jest za 31,61 z bezpłatną dostawą. Przynajmniej tak się wyświetla, wiec spieszę co żywo.
Nie mam pojęcia, Siódemko, jaki nakład dali w BN, ale po wyczerpaniu (jeśli umowa nie pozwala na dodruki) cena pewnie mocno podskoczy; obecna wydaje się wręcz okazyjna… Zwłaszcza że mniejsze Singerowskie formy są przez koneserów cenione nawet wyżej od tych większych.
Nie bardzo wiem, Mar-Jo, czy jakieś wydawnictwo planuje obecnie nowszy przekład „Szoszy”, wiem natomiast, że Krzysztof Modelski przetłumaczył w ostatnich czasach (dla lublińskiego Fame Art): „Rudą Kejlę” „Odwiedziny” (co ciekawe, powieść ta miała autorski przekład na angielski, istnieją więc poniekąd dwa oryginały) oraz „Szarlatana”.
Rzeczywiście ceny 36 opowiadań wyglądają teraz znacznie atrakcyjniej w innych miejscach (także na Allegro) niż na stronie wydawcy. Wnioski nasuwają się same 🙂
A wspomniana Fame Art jest oczywiście oficyną zdecydowanie lubelską, nie żadną tam lublińską 😉
Często tak jest, że ceny w innych miejscach są znacznie niższe niż u wydawcy.
Kiedyś (o młodości!) napadłam na Wydawnictwo Czarne (chyba), że wszędzie są niższe ceny jego książek, a on zdziera skórę.
Coś mi mało grzecznie odpowiedział i obraziłam się na czas jakiś dłuższy.
Jeśli polecam czy linkuję, to zwykle kieruję na stronę wydawcy, bo i opisy tam dokładniejsze, zdjęcia wyraźniejsze, tył okładki itp., i czasem nawet kawałek dają poczytać (np. we wspomnianym Znaku). Ale jeśli u siebie zdzierają, szukam lepszych ofert. Zazwyczaj znajduję. Choć na wydawców się nie obrażam, bo to oni – ci ambitniejsi – ryzykują w końcu najwięcej, a zyski w tej branży (by nie rzec: niszy) bywają raczej mizerne. Co na jednym zarobią, to na innym stracą (albo ledwo się zwróci). Z wiekiem coraz bardziej doceniam, że wciąż im się chce…
Mój egzemplarz I.B.Singera już dotarł do mnie.
Dziękuję linkującym. 🙂
Ja też, Ścichapęku, doceniam i z szacunkiem chylę głowę.
Napisałam o mojej reakcji wieki temu.
Ja jutro odbiorę, Mar-Jo, bo byłam z wizytą u lekarza specjalisty i na fizyko- i fizjoterapii, i tak jestem zmęczona, że nie dałam już rady pojechać po odbór.
Ale co się odwlecze…
Ważne, że Ścichapęk nie zapomniał o nas i mamy dużą przyjemnośc.
Pamiętam, że dawniej też jeździłem (czasem nawet pod Warszawę albo na drugi jej kraniec) po odbiór rzadszych książek czy płyt. Opłaciło się, jeśli koszt dojazdu nie przekraczał kosztu przesyłki – co choćby w wariancie biletu miesięcznego było regułą 😉 Teraz to się wszystko jakoś niepostrzeżenie zmieniło – i przyjemność zwykle kończy się na parominutowym spacerku. Przybyło zarówno możliwości zakupu, jak (i to w postępie wręcz geometrycznym) punktów odbioru.
Cenię sobie te udogodnienia, zwłaszcza jak leje albo mam gorszy dzień.
Jest nowy wpis.