* * *
Pożegnać się ze sobą, trochę wbrew naturze,
jak kwiat, który się zwija, zamiast odgiąć płatki
na zewnątrz, w stronę pszczół, ciepłej wilgoci,
pożądliwego, żywego języka. Tak trzeba, powiesz sobie,
wreszcie przyszła kolej na ciebie, nic nie mogło
trwać bez ustanku, słowa, grzechot kości,
pospieszne uprzątanie resztek po bankiecie,
niedojedzone ścięgna, zakrzepły majonez,
wejście do matni, z ulgą i wdzięcznością
opiewane przez chóry znużonych komórek.
Nie powiem, że tak trzeba, ale ugnę się przed wyrokiem losu.
Od kilku dni zbierały się, żeby zakwitnąć, błagałam, zeby zrobiły to dzisiaj, dla Ciebie Kingo.
Wybuchły, żeby zniknąć za chwilę. Nigdy tak nie zakwitły, wiedziały dla kogo.
https://drive.google.com/file/d/1j1FZbyqhYTcOW4uSVVVJ47QrffxVmu1Q/view?usp=sharing
Ciągle nam bardzo Ciebie brak.
Niesamowity wiersz, kondensat bólu odchodzenia. I piękne te kwiaty, Siódemko.
Trudno się pogodzić, wciąż i wciąż, że tak cudownych, twórczych i utalentowanych istot nie ma już z nami.
Wróciłam z dyżuru u wnuka.
Mogę teraz wrócić do wierszy Kingi.
Ten dzisiejszy boli okrutnie…
Spotkałyśmy się dziś z mt7 w filharmonii. I oczywiście nie obeszło się bez wspomnienia o Kindze…
Te kwiaty są dla mnie najdoskonalszym symbolem przemijania.
Niebywale piękne i kruche ledwo otworzą się o świcie w południe już ich nie ma.
W tym roku zbierały te pąki wiele tygodni coraz większe.
Z początkiem sierpnia, kiedy myślę szczególnie o Kindze pomyślałam, że są również dobrym obrazem Kingi.
Niezwykłe bogactwo i jego ilość zmiecione w parę godzin.
Wnuk był dzisiaj pierwszy dzień w szkole (zerówka). Po powrocie rozwiał wszystkie nasze niepokoje krótkim stwierdzeniem. Cytuję: „kocham zerówkę!”
Miłości w początkowych klasach bywają krótkotrwałe, ale jakże intensywnie się je przeżywa! 😉
Jest nowy wpis.