Dobre zakończenie
– Opowiedz mi bajkę – poprosił Bobik. – Tylko prawdziwą…
Labradorka westchęła ciężko. Bobik już nieraz dopominał się o prawdziwe bajki, ale najczęściej zakończenie jakoś mu nie pasowało. Trudno było powiedzieć, czy brało się to z nadmiernych oczekiwań, czy z młodzieńczej naiwności, niemniej jednak fakt był faktem – opowiedzenie bajki kończyło się na ogół tym, że rozczarowany szczeniak podwijał ogon, właził pod stół i dość długo nie dawał się spod niego wyciągnąć, albo odwrotnie, warczał i ruszał na poszukiwanie najlepszego obiektu do pogryzienia.
Normalnie, na co dzień, o realiach w zasadzie dało się z Bobikiem pogadać. Pienił się umiarkowanie i często dawał się przekonać, że ubogi duchem krawczyk niekoniecznie powinien pchać się na tron, a najbrzydsza z sióstr królewny do reklamy kremu przeciwzmarszczkowego. Ale kiedy przychodziło do bajek, Bobik wyszczerzał zęby i nie dał sobie odebrać nawet guzika. Tu reguły były ustalone. Źli i dobrzy, wysocy i niscy, rasowi i nierasowi – wszyscy mieli ustawić się po właściwych stronach. A na końcu zwyciężyć musiał zdrowy duch. Od tego nie było odstępstwa.
Labradorka była psosobą doświadczoną życiowo. Dobrze znała niebezpieczeństwa puentyzmu i nie zamierzała lekkomyślnie narażać się na szczeniacką krytykę. Zaczęła więc z wahaniem, przezornie nie zmierzając do końca:
– Dawno, dawno temu…
Bobik z politowaniem pokręcił głową.
– Że też zawsze dajesz się nabierać na ten sam numer – szczeknął niechętnie. – Dawno, dawno, a jak co do czego, to się okazuje, że wciąż jeszcze i bez zmian. Wymyśl jakiś lepszy początek, bo ten z góry jest skazany na złe zakończenie.
– Był sobie… – spróbowała jeszcze raz Labradorka.
– No nie! – rozzłościł się szczeniak. – To też się nie może dobrze skończyć. Bycie z zasady najeżone jest pułapkami i w ostatecznym efekcie przegrywa. Nie umiesz wykombinować czegoś takiego, żeby dobremu zakończeniu przynajmniej dać szansę?
– Chyba nie umiem – przyznała ze smutkiem Labradorka.
Bobik zeskoczył z fotela i w zakłopotaniu potarł nos. Wniosek, że najlepszym sposobem na uniknięcie złego końca jest niezaczynanie, pchał się zbyt natrętnie, żeby udało się go spławić jednym warknięciem. A z drugiej strony, całkowita rezygnacja z prawdziwych bajek też nie wydawała mu się optymalnym wyjściem. W końcu szczeniakowi dość trudno byłoby wyobrazić sobie życie bez chociaż odrobiny fantazji.
– Wiesz co? – zaproponował Labradorce.- Może ty mi po prostu opowiadaj same środki. Kiedy nie będę wiedział, jak się zaczęło i czym się skończy, uniknę stresu i rozczarowań. A prawdziwych bajek dzięki temu nie będziemy musieli wyrzucać na śmietnik historii.
Oj, dajcie mi więcej takich lekarzy, którzy rozumieją ograniczenia i własne, i pacjenta i wcale nie chcą być Bóstwami W Bieli. Nie twierdzę, że poza doktorem Gawande w ogóle takich nie ma, ale jednak dużo jest też tych, którym na pozycji bóstwa niezwykle wygodnie i potrafią być bardzo nieprzyjemni, kiedy chce ich się sprowadzić do ludzkiego wymiaru.
Oczywiście nie miałbym też nic przeciwko temu, żeby było więcej humanitarnych i humanistycznych weterynarzy. 😎
Tak, dobrze jest rozumiec ograniczenia wlasne, pacjenta i systemu, ktory czesto powiela bezmyslnie wlasne bledy, jak chocby to uparte niemycie rak, choc juz od dawna wiadomo, czym to sie konczy. W swoich ksiazka i artykulach dr Gawande tez pisze m.in. o roli intuicji w stawianiu diagnozy, i wielu innych ciekawych aspektach chorowania i leczenia. Ciesze sie, ze jest dostepny po polsku. Moze i nieludzcy lekarze zaczna go czytac… 😉
Uzhe doma. Szyszka… U mnie nazywa się pinhão (zgrubienie od „szyszki”, nie wymyślę polskiego zgrubienia) a botanicznie araucaria angustifolia. Lżejsza od australijskiej, ale do wbijania rozumu do głowy nie nadaje się.
Szyszor? 😆
A wiesz, to jest pomysł.
Szczur żuł szyszora, aż wokół miąższ rzęził.
Szkodę Škodzie szprawili , bo szpadli z gałęzi.
Szysza (jak bułka – buła); dla yidiszystow szysztyl (jak babsztyl 🙂 )
szyszor – on, szysza – ona ???
zapowiadaja mrozne noce w berlinie, zima trzyma 🙂
Szyszor do szyszy szczękę szczególnie wyszczerzył,
zaszczebiotała szysza: jeszcze szczerz, rycerzu,
bo twój wyszczerz lubieżny tak duszę mą szczypie,
żeś mi droższy od szmeru rozkosznego skrzypiec.
Czy ten erotyk, to na okoliczność Walentynek? 🙄
A nie szycha aby? 😀
Rzekl szyszor: szyszo,
szepcz mi nocną ciszą
gdy szysze na gałeziach się kołyszą.
Szczodrze zalążki wysypujesz,
O Tobie marzenia snuję
droga szyszo, szyszynko!
czy moze „luba szyszo”…
Szychę taczką poszczuli mieszczanie z Wałbrzycha,
przez niepewność szczegółu: ta szycha? Ten szycha?
Szysza to mi się bardziej z sziszą czyli nargilami kojarzy 😉
Szyszynka, córka Szychy i Szyszora,
o niezwyczajnych spać chodziła porach,
tak że ją stale łapało ziewanie
i od tych ciągłych kłopotów ze spaniem
takie zatargi miewała ze zdrowiem,
że całe trzęsło się kresomózgowie.
Błagały nieraz nieszczęsne gonady:
zaśnij, Szyszynko, bo nie damy rady
i dojrzejemy z okropnym hałasem,
żeby w efekcie zużyć się przed czasem.
Gderał pień mózgu: no, to już są szczyty,
by rozwydrzone pinealocyty
wchodziły starszym dosłownie na głowę
i zakłócały im rytmy dobowe.
Na to Szyszynka, to dziecię okrutne,
mówiła: prędzej komuś neuron utnę,
prędzej siatkówkę opryskam posoką,
niż dobrowolnie w porę zmrużę oko.
I dorzucała, wredne strojąc minki,
– i tak nie zasnę bez melatoninki,
a po co mam ją robić w czoła pocie,
gdy bez niej zawsze jest ze mną sto pociech.
Tu morał do nas w podskokach zapieprza,
że od Szyszynki szynka znacznie lepsza. 😈
😆
Wegetarianin wszakże może żyć bez szynki,
A żaden człowiek braku nie zniesie szyszynki! 😉
A czy ktoś, kto chodził na rosyjski w szkole, pamięta taki wierszyk?
Myszonku szepczet mysz:
Ty wsio szurszysz, nie spisz.
Myszonok szepczet mysze:
Szurszat’ ja budu tisze.
:-
Kierownictwo nam teorię tutaj głosi śmiało,
lecz w praktyce bez szyszynki czy żyć próbowało? 😈
Pamiętam myszonka! 😆
Szycha w szarym szyszaku
Szaławiła szpetny
Szarawary w szelaku
Na sposób sekretny
Szwabskim szykiem usztywnił
Szeleszczą nieszczerze
Szyja w szalu szkarłatnym
W szetlandzkiej manierze
Sześć par szkockich trzewików
Szlaczkiem szyte szelki
Ze skóry bolszewika
Troczki do szabelki
Szare kluski z szafranem
Szaszłyk na wieczerzę
Szampan, w łóżku nad ranem
Szczebiotka, szwoleżer
Zhańbi, szat nie szanuje
Szczypie panny żmudzkie
Z szychą szczęście trwa tyle
Co lato jakuckie
A w Google Buzz towarzystwo się właśnie bawi historyjkami, w których wszystkie słowa zaczynają się na tę samą literę. Niektóre całkiem dowcipne 🙂
Dawniej dla szych to nie był wypadek tak rzadki,
spędzać lata w tych miejscach, gdzie białe niedźwiadki… 🙄
Czy to wstyd nie wiedzieć, co to jest Google Buzz 😳 , czy też można bezwstydnie zapytać? 🙂
Kciukotrzymanie potrzebne, zaraz po Helenie.
Chyba na dniach wymowie mojej Wielkiej Korporacji jesli Ulubiona Mala Firma podniesie deczko swoja oferte. Rozmowy w toku juz od tygodnia. Nerwy bez przerwy. Mowie wam, juz wiecej pracy nie zmieniam. Negocjacje jak w Ojcu Chrzestnym.
Nota bene: ogladalam znowu Ojca Chrzestnego #2.jak mafia otrzasa swoich wlasnych biednych ludzi. Za tydzien- Dr. Zhivago!
Somewhere my love!
http://www.youtube.com/watch?v=4Yd2PzoF1y8&feature=related
To juz zaczynam trzymac kciuki, Kroliku. Juz w You’ve Got Mail pojawil sie poglad, ze jak negocjowac, to tylko podpierajac sie Ojcem Chrzestnym. W takim razie: Go to the matresses! 😉
Somewhere my love bardzo mi dzis pasuje, zwlaszcza przez snieg… No i akurat mam spora wichure za oknem (mozna by tez Wuthering Heights, ale tam bylo wiecej deszczu niz sniegu).
Mróz, – 10 według pana Celcjusza 👿
Ciemno!
Rysiu, jesteś tam 🙄
Króliku,
wystarczy słowo i kciuki czimane 😉
tez mroz, tylko -5 🙂
Jotka, dziekuje za sniadanie 😀
brykam
➡ kciuki kciuki kciuki
brykam fikam 😀
Kroliku,
czymane na wszystkich czterech!
@Bobik – Buzz to serwis społecznościowy Google’a dla posiadaczy kont w Gmailu, zintegrowany z pocztą. Można do woli dyskutować, dodawać obrazki czy wideo. GBuzz nie ma ograniczeń objętościowych Twittera, jest wygodniejszy niż Facebook. To moja podstawowa platforma do pogaduszek wszelkiej maści.
Kroliku, trzymam!
Dzień dobry 🙂 Widzę, że trzymanie za Królika tym razem ma wymiar nie tylko osobisty, ale również ideologiczny, wręcz krucjatowy. Dawid przeciw Goliatowi, Mała Firma przeciwko Wielkiej Korporacji. No, to trzymam tym chętniej 😀
A jeżeli to jest coś w rodzaj wojny, to mogę ogłoszenie o trzymaniu kciuków tak zaszyfrować, żeby wróg się nie zorientował. Uwaga – w warunkach wojennych trzymanie opatrujemy kryptonimem CzCz. Od „czeba czymać”. 😎
Pawle, zrozumiałem, że GBuzz to jest coś w rodzaju bobikoblogu dla bogaczy gmailowych. Prawidłowo? 🙂
Ja niestety jestem gmailowym nędzarzem – nie tylko nie posiadam w gmailu nic na koncie, ale nawet i samego konta. 🙁
Bobiku,
konta pocztowego 🙂
Rysiu,
you are welcome 😆
Pocztowe, nie pocztowe, ja i tak nic na tym koncie nie mam. Nawet na plasterek suchej gmailowej mnie nie stać. 🙄
Skorzystam z przywilejów gospodarza i wrzucę dwa linki w jednym poście, bo razem tworzą nader zgrabną całość. 😉 Pierwszy do artykułu Domosławskiego o JPII:
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1512632,1,beatyfikacja-ktora-odbierze-nam-papieza.read
a drugi do komentarza z blogu PK, również na temat JPII
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=613#comment-83536
😈
To ja rano wrzucę coś ładniejszego (nie mogę się oprzeć):
http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/starcie-tygrysa-z-kobieta-kot-byl-bez-szans,1,4173954,wiadomosc.html
Bobik: Jako gugloentuzjasta (choć apple-fanboy) chwałę gmaila głoszę po wszystkich jarmarkach (choć może niepotrzebnie, bo omijają mnie intratne propozycje biznesowe z Nigerii, oferty przedłużenia fujarki bądź powiększenia biustu oraz namiary na źródełka taniego prozaku i wiagry). Poza tym świat googla to nie nie tylko gmail i Buzz – jest wiele innych fajnych rzeczy i można sobie wybrać, co komu pasuje do korzystania (ja chyba najbardziej używam google documents do różnych transatlantyckich wspólnych prac redakcyjnych, poza tym genialny google calendar, synchronizowalny z iCal, wysyłający przypomnienia SMSami itp).
Na temat Buzza napisał coś w rodzaju instrukcji obsługi znany skądinąd (i za skomny aby się samochwalić) Paweł W.
A mnie ta dominacja Sierżanta przeraża. Oprocz Google’a Gmail i Youtube – serwisy, bez których w tej chwili praktycznie nie da się żyć. Niech jeszcze wykupią Facebooka i Sierżant będzie wszędzie.
Co nie zmienia faktu, że na wszystkich tych serwisach mam konta… 🙄
Alienor: Ot, po prostu zamieniliśmy jedną iwil korporejszn (Microsoft) na inną (Gugiel).
da się żyć, ale co to życie 🙄
Ja też jestem z tych, którzy na Sierżanta patrzą podejrzliwie. Wprawdzie użyteczny jest, skurczybyk, jak mało kto, ale panoszy się istotnie coraz bardziej, a przy tym cały czas niepostrzeżenie, niby nigdy nic, drobne stokrotki informacji o mnie zbiera. A potem nie dostaję wprawdzie spadku z Nigerii, ale za to jakąś kulturalną reklamkę księgarni internetowej, sklepu z obróżkami, firmy wędliniarskiej… Syćko piknie, to są rzeczy, które mi są potrzebne, tylko że ja Wielkiego Brata o nie wcale nie prosiłem. On to sam tak, z dobrego serduszka…
Timeo Danaos et dona ferentes… 🙄
Picasa też od Sierżanta…
Pani Kierowniczko, niechby ta dzielna Malezyjka spróbowała przy pomocy chochli powstrzymać naszą Pręgowaną przed zrabowaniem nieopatrznie pozostawionej na stole bułki z szynką! Ha, ha.
Z tygrysem jednak wiele łatwiej. 🙄
Babilasie, nie bój nic, jak Paweł W. za skromny, żeby się samochwalić, to my go tu już po kawałku dopieścimy. Tylko cierpliwości trochę… 😆
A korporejszyns myśmy przecież dziś od rana wojnę wypowiedzieli, zrozumiałe więc, że musimy się nad Sierżantem nieco poznęcać. 😈
Kiedy przegladałam dywanik lament Lesia o ulicach JPII tez mi przypadl do serca 😀
Babilasie (10:31) gmail ma straszliwy sposob ustawiania ciagow korespondencyjnych miedzy dwiema osobami w taki sposob ze nigdy nie jestem pewna na ktory z emaili od danej osoby otrzymanych wlasnie odpowiadam i czy nie odpowiadam przypadkiem na swoj wlasny do niej napisany
Prężę koci grzbiet z dumy 🙂
Prężenie kocich grzbietów jest tu dozwolone, o ile nie przeradza się znienacka w porywanie bułek. 😎
Foma, na pytanie „co to za życie?” odpowiadam: doczesne. Jeżeli koniecznie pożądasz innego, to daj cynk, może da się coś zrobić. 😈
lisek: Jeśli gmail stosowany na żywca (znaczy bezpośrednio przez stronę www) to faktycznie tak ma. Ale przecież nikt nie zabrania podpięcia gmaila pod jakiegoś sensownego klienta pocztowego (MacOs Mail, Thunderbird, Eudora, Outlook Express, cokolwiek), który powątkuje w sposób rozczytywalny dla białego człowieka.
jasne, swój cynk będę rozdawał na prawo i lewo! w życiu!
ale jaja, wlasnie nagadalem sie o „Goldene Ernte“!!!
wczoraj zajawka w gazecie, dzisiaj pierwsi klienci po ksiazke,
co na to pani Skora. 🙂
http://www.tagesspiegel.de/politik/polnische-goldgraeber/3814912.html
ja chyba mam „kota” w przerwie przy herbacie tez przed kompem siedze 😯 (na zewnatrz mroz ciagle 🙂 )
Simcha kradnie bułki bez szynki, takie nierozkrojone jeszcze 🙄
Rysiu,
a ja myślałam, że masz przyjaciół w sieci 😉
Rysiu, dzięki za link.
Jest tam w komentarzu cytowana, znana mi od dawna,wypowiedź Marcela Reich-Ranickiego.
tutti: Wiem, że nieładnie rzucać linkami bez ładu i składu, ale się nie mogę powstrzymać: W pustyni i w puszczy: historia prawdziwa.
Jestem, ale śpiący, więc jakby mnie nie było. Proszę zlekceważyć to oświadczenie.
A czemu na liście poparcia nagle sypnęło podpisami z Krakowa?
Ja nic z tym nie miałem wspólnego! 😎 Widocznie jakiś krakowski rozdzielnik ruszył do ataku. 😉
Babilasie, na fotce jest tylko w pustyni. Może w puszczy się zamienili miejscami? 😆
Babilasie – no wlasnie…
Tak, Bobiku, to zdjecie nie mialoby takiej wymowy, gdyby nie historia, i gdyby za chwile bylo wiadomo, ze zamienia sie miejscami. Kiedys juz tu polecalam blog dziennikarza the Atlantic Monthly, Ta-Nehisi Coates’a, ale zrobie to jeszcze raz, podrzucajac wpis, ktory sie tam pojawil na MLK Day (napisany goscinnie przez kogos innego, ala tez, jak zwykle w tym miejscu, na bardzo dobrym poziomie), o rozmawianiu z dziecmi na temat historii, i konkretnie na temat historii stosunkow rasowych w Stanach. Komentarze blogowiczow byly na rownie wysokim poziomie. Mnie zwlaszcza utkwil w pamieci komentarz osoby podpisujacej sie nickiem Socioprof, ktora mowila o tym, jak jej synek, po lekcji historii w szkole dotyczacej segregacji na Poludniu, zapytal sie, gdy wchodzili razem do restauracji, czy pozwola mu tam zjesc… Niby wszyscy patrzymy na to samo zdjecie, czytamy te same podreczniki szkolne i podobne gazety, ale odczytujemy juz w swietle wlasnych, rodzinnych i grupowych doswiadczen. No a nastepnym etapem jest wzajemne poznawanie i uznawanie tej wrazliwosci.
http://www.theatlantic.com/national/archive/2011/01/teaching-race-to-your-children/69660/
Hop, hop, niemieckojęzyczni! Zerknijcie jeszcze raz na komentarze pod tym artykułem. 😀
http://www.tagesspiegel.de/politik/polnische-goldgraeber/3814912.html
Zajrzalam, Bobiku. Zwlaszcza mnie ujal czwarty komentarz. 🙂
No, w końcu trzeba jakoś bronić honoru narodu. 😈
Ten czwarty to nawet i niemiecko-niejezyczni zrozumieja 😀
Oczywiscie, Bobiku – tyle, ze tak wiele zalezy od definicji. 😉
A swoja droga, to czytajac ten artykul, przypominajacy, ze od zdjecia sie przeciez zaczelo, pomyslalam sobie jeszcze raz o zdjeciu podeslanym przez Babilasa. Caly ogromny temat: czytanie obrazow, i to co sie w ich widzi, w zaleznosci od tego, co sie juz wie (albo nie wie)…
Ja się wkurzyłem, gdy w TVN dużo mówiono o jakichś Niezależnych.pl, którzy chcą bojkotować, a o inicjatywie Bobika jakoś zmilczano.
Gdy zaczynam się wkurzać, zaglądam do listy 🙂
Znowu mi się pomyślało coś dla niemieckojęzycznych, ale postaram się wyjaśnić i innojęzycznym. 🙂 Pracując czasem z młodzieżą nad rozumieniem obrazów pytam, jaki mają w głowach Vor-Bild. Zagwozdka językowa polega tu na tym, że niemieckie słowo Vorbild oznaczające przykład, wzór, tak dosłownie jest złożeniem przed-obraz. Tutaj w języku zawarta jest informacja, że zobaczone wcześniej obrazy stają się dla nas przykładami czy wzorcami, do których przykładamy to, co widzimy później. I to pytanie o przed-obrazy nieraz pozwala młodym zrozumieć, skąd się biorą ich interpretacje jakiegoś obrazu i dlaczego są tak odmienne.
Ciekawe skad ten renesans listy; czy to wplyw linku u Andsola, czy reklamy spowodowanej wypowiedziami pani Skory..? 🙂
Może to być też rezultat inicjatywy Jotki: 🙂
http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=880#comment-67167
Bobiku, z taką nadzieją wspomniałam o komentarzu! 😆
Bobiku (16:55) czy ten przed-wzorzec musi sam byc obrazem, czy moze byc pojeciowy?
Inicjatywa Jotki super 🙂
No zobacz, Mar-Jo, jak mnie ta szczeniacza skleroza gnębi. 🙁 Znalazłem coś dla Ciebie, ale od kilku godzin zapominam wrzucić. Może tym razem wreszcie uda mi się nie zapomnieć. 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9107049,Historycy_gromia_Bundestag.html
A tu jeszcze video z wypowiedzią (drugą z kolei) Adama Krzemińskiego, który Germanię zna lepiej od wielu Niemców i bardzo kompetentnie niemieckie tematy komentuje
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/12,93131,9111467,Krzeminski__Uchwala_Bundestagu_jest_grubymi_nicmi.html
Przy ewentualnym słuchaniu trzeciej wypowiedzi, Bartosza Wielińskiego, zalecam zachowanie ostrożności, bo…eee… uszy…eee… opadajom i chcom…eee… zwiendnońć. 🙄
Lisku, to zależy od kontekstu i akcentowania. 😉 Jeżeli wymówię Vorbild normalnie, jako jedno słowo, to wzorzec może być i pojęciowy. Ale kiedy pracujemy nad obrazami i ja dobitnie rozdzielam słowo Vor-Bild (czasem jeszcze podkreślając gestem, np. rysując łapami ramkę), to kieruję uwagę młodych właśnie na obraz.
Bobiku, ad. 5 August: informacja, że CDU/CSU/FDP tak naprawdę nie chce tego dnia, to był taki ruch mający pomóc wygrac wybory do Landtagu w Badenii-Wirtembergii!!! 🙄
Naprawdę nie musieli sięgac po Charte!
Ja czasami przyznaję rację tym, którzy piszą o próbach relatywizacji historii.
Renesans listy niewiele wpisowi andsola zawdzięcza, http://www.mybloglog.com mi pokazuje, że z mojego linku poszło tam 5 osób (powiedzmy, że ich połowa, czyli 2,5 podpisały ale i namówiły kogoś, to mamy 5 podpisów), więc to raczej jotka w blogu z Polityki. Na polską prasę trudno liczyć, może polskojęzyczna jeszcze się odezwie, cieszyć się należy więc z zaangażowania prasy niemieckiej (tzw. komentarz nr 4, całe szczęście, że nie 5, żeby się z kolumną nie kojarzyć). Coś z tego ciasta wyrośnie.
jotka 12:43, przyjaciol mam 🙂 , ale w te siec zlowiony za bardzo
😮
Mar-Jo 13:08, fajna sprawa 🙂
starsza pani chciala koniecznie vormerken mimo ze nie wiadomo czy i kiedy po niemiecku bedzie.
A pan z urodzenia Polak – zapytala po kilku minutach rozmowy (co
oczywiscie slychac 🙂 )
wie pan to nasza wspolna historia, a tamtejsza ludnosc taka biedna i zmaltretowana byla. Czy tam na wschodzie do dzisiaj gloduja?
i tak sobie gadalismy
babilasa pustynia 🙂
w niemieckiej gazecie, Bobikowa Deklaracja, pelen wypas 🙂 😀
Nie jestem niemieckojęzyczna 🙁
Za każdym razem co innego mi „wyskakuje” w charakterze tego czwartego 👿
Czy mogę prosić o zlinkowanie inkryminowanego czwartego komentarza? 🙄
von Kinga-Zygma15.02.2011 13:52 Uhr
Minus
Schlecht: 0
Gut: 2
Plus
(2 Stimmen)
Nicht nur Boykott-Aufruf
Ich möchte die Redaktion darauf aufmerksam machen, dass die Information über den Aufruf zu einem Boykott nur eine Seite der Medaille zeigt. Im Internet steht seit dem 24 Januar eine Deklaration, die J.T. Gross und den Verlag „Znak” unterstützt und die Veröffentlichung des Buches fordert. Bis heute haben diese Deklaration über 1700 Personen unterschrieben, darunter bekannte Schriftsteller, Schauspieler, Journalisten, Regisseure, Wissenschaftler oder Politiker, z.B. A. Holland, Z. Bauman, S. Baranczak, A. Seweryn, D. Passent R. Thun und viele andere. Auch viele Polen, die im Moment in den anderen Ländern leben, haben sich in diese Aktion engagiert.
Die Deklaration und Unterschrifte sind hier anzusehen:
http://poparcie-znak.blog-bobika.eu/
co znaczy szybko czytajac
K-Z dzisiaj napisala (adwie osoby daly note „dobre 🙂 )
nie tylko nawolywanie do bojkotu
chce zwrocic redakcji uwage, ze informacja o nawolywaniu do bojkotu to tylko jedna strona medalu. W internecie od 24 stycznia
umieszczona jest Dekleracja poparcia dla T.Grossa i wydawnictwa”Znak”. Do dzisiaj podpisalo ja ponad 1700 osob w tym znane jak……….. . Jak iwielu Polakow zyjacych poza Polska.
Deklracja tu
Rysiu,
zlinkuj mi to, proszę, tak żebym mogła przesłać całość (z artykułem niemieckim) dziennikarzom, z którymi prowadzę rozmowy.
Z jakim skutkiem, to sie dopiero okaże.
artykul i komentarze wszystkie?
cala linka:
http://www.tagesspiegel.de/politik/polnische-goldgraeber/3814912.html
Polnische Goldgräber
Das Buch über Grabschänder und Holocaust-Profiteure von Jan T. Gross ist noch gar nicht in deutscher Sprache erschienen, da gibt es schon Boykottaufrufe.
Noch keiner hat den Essay gesehen, denn die Veröffentlichung der polnischen Übersetzung ist erst für den 10. März geplant, in den USA soll das Original gar erst im August erscheinen. Die Rede ist von Jan T. Gross’ neuem Buch, das übersetzt den Titel „Goldene Ernte“ tragen wird. Der amerikanische Soziologe polnisch-jüdischer Abstammung beschreibt darin eines der traurigsten Kapitel der unmittelbaren Nachkriegszeit in Polen. Kaum hatten die Sowjets 1945 die deutschen KZs befreit, machten sich Bauern in den umliegenden Weilern daran, die Massengräber auf der Suche nach den letzten Habseligkeiten der ermordeten Juden zu durchsuchen. Diese Grabschändungen sind in Polen in Fachkreisen zwar seit Jahren bekannt, doch öffentlich diskutiert wurden sie noch nie.Gross hat mit seinen Publikationen aber bereits zweimal Debatten ausgelöst. 2001 schob er mit seinem Büchlein „Nachbarn“ über das Judenpogrom von Jedwabne Polens größte je geführte Geschichtsdebatte an. Fünf Jahre später schrieb er in „Angst“ über den Judenpogrom von Kielce 1946 sowie den weit verbreiteten Antisemitismus nach dem Kriege.
In dem neuen Essay beschreibt Gross nicht nur die jahrelange „Goldgräberstimmung“ rund um die ehemaligen KZs Treblinka, Auschwitz-Birkenau, Majdanek und Belzec. Der scharfzüngige Publizist wirft ebenso einen Blick auf die oftmals gar nicht so selbstlosen polnischen Judenretter während des Zweiten Weltkrieges sowie den oft von zynischem Gewinnstreben geleiteten Handel zwischen polnischen Bauern, deutschem Wachpersonal und jüdischen KZ-Häftlingen. Dass dem Soziologen solche Forschungsinteressen in Polen nicht nur Freunde einbringen würden, war von Anfang an klar. Auch Gross selbst spielt immer wieder gekonnt mit seinem Buhmann-Image, das die Verkaufszahlen seiner Werke in die Höhe treibt. Das tut auch die Diskussion über einen Text, den noch gar niemand kennt. Dabei brechen in der Öffentlichkeit die alten Gräben wieder auf. Während die führende Tageszeitung „Gazeta Wyborcza“ bereits vor drei Jahren über die „Goldgräber“ von Treblinka geschrieben hatte, stürzen sich vor allem die konservativen, Oppositionsführer Jaroslaw Kaczynski nahestehenden Publikationen und Internetseiten mit einem Aufschrei auf die noch unveröffentlichte Publikation. Die mit dem ultra-katholischen, anti-semitischen „Radio Maryja“ verbundene Tageszeitung „Nasz Dziennik“ schreibt über das Buch unisono von einem Machwerk des „Märchen-Erzählers“ Jan T. Gross. Die an sich seriöse, konservative Tageszeitung „Rzeczpospolita“ hat sich mangels eines Textes auf ein angeblich böswillig falsch interpretiertes Foto gestürzt, das Gross als Ausgangspunkt für seinen Essay dient.
Das Archivfoto zeigt laut Gross bei Grabschändungen ertappte Bauern im Geleit von Polizisten auf einem Feld in der Nähe von Treblinka. Vor der Gruppe sind eine Reihe von Totenköpfen aufgeschichtet. Die Bauern haben Spaten in den Händen, ihre Gesichter sind müde und ausdruckslos. „Keine Scham, nicht einmal Verlegenheit … sie schauen unschuldig drein“, schreibt Gross gemäß Politmagazin „Wprost“ über das Bild. „Das Phänomen war soweit verbreitet, dass solche Taten als eine Art Normalität galten.“
So darf keiner über Polen schreiben, findet eine Gruppe rechtsnational gesinnter Polen und ruft im Internet zu einem Boykott des katholisch-liberalen Krakauer Gross-Verlegers „Znak“ auf.
autor: Paul Flückiger
to jest kopia tekstu
von almansour14.02.2011 16:30 Uhr
Minus
Schlecht: 0
Gut: 3
Plus
(3 Stimmen)
Man sollte, angesichts des Hungers
damals in der polnischen Bevölkerung, nicht zuviel Moral über das Thema der „Goldgräber” gießen. Um etwas anderes handelt es sich bei den antisemitischen Exzessen, die zu beschreiben und dem Vergessen zu entreißen das Verdienst des Jan T. Gross ist. Auch jenseits der deutschen Hauptverbrechen ist es in allen damals besetzten Ländern ein schwieriger Prozess, sich der eigenen Schuld und Kollaboration zu stellen.
antworten
von zweifel14.02.2011 17:04 Uhr
Minus
Schlecht: 1
Gut: 3
Plus
(4 Stimmen)
Antwort auf almansour vom 14.02.2011 16:30 Uhr
„Sagen Sie bitte niemandem, …
…dass ich Sie gerettet habe. Ich kenne dieses Volk, sie würden mich dafür totschlagen.”
Der polnische Retter von Reich-Ranicki nach der Befreiung
antworten
von gerhard14.02.2011 16:41 Uhr
Minus
Schlecht: 0
Gut: 2
Plus
(2 Stimmen)
Der Krieg holt einen noch oft ein !
So darf keiner über Polen schreiben, findet eine Gruppe rechtsnational gesinnter Polen.
Stichwort Grabschändung !!! Etwa 1996 hatte ich einen ehem. deutschen Friedhof in Insterburg (also Russland -früher Ostpreussen) auf der Suche nach einem bestimmten Grab aufgesucht. Der Friedhof lag als Brachland mit Wildbaumbewuchs zu der Zeit vor. Grabsteine bereits entfernt und wahrscheinlich als Baumaterial weiter verwendet worden. Die Gräber konnten aber durch eigenartige geometrisch angeordnete Vertiefungen noch eindeutig ausgemacht werden, Diese Vertiefungen waren es, die den Gedanken einer Grabschändung damals aufkommen liessen. Sicherlich sind diese Spuren jetzt inzwischen verschwunden.
Die Erwähnung dieses hier zitierten Buches regte nur noch einmal die Erinnerung dazu an.
Nachkriegsschicksale im Totenreich eben – was soll man dazu sonst sagen?
antworten
von Kinga-Zygma15.02.2011 13:52 Uhr
Minus
Schlecht: 0
Gut: 2
Plus
(2 Stimmen)
Nicht nur Boykott-Aufruf
Ich möchte die Redaktion darauf aufmerksam machen, dass die Information über den Aufruf zu einem Boykott nur eine Seite der Medaille zeigt. Im Internet steht seit dem 24 Januar eine Deklaration, die J.T. Gross und den Verlag „Znak” unterstützt und die Veröffentlichung des Buches fordert. Bis heute haben diese Deklaration über 1700 Personen unterschrieben, darunter bekannte Schriftsteller, Schauspieler, Journalisten, Regisseure, Wissenschaftler oder Politiker, z.B. A. Holland, Z. Bauman, S. Baranczak, A. Seweryn, D. Passent R. Thun und viele andere. Auch viele Polen, die im Moment in den anderen Ländern leben, haben sich in diese Aktion engagiert.
Die Deklaration und Unterschrifte sind hier anzusehen:
http://poparcie-znak.blog-bobika.eu/
4 komentarze
andsol (19:28), ale rzeczywiscie smieszne ze przez ostatnie dwa dni wiecej niz polowa (25 osob !) z Krakowa 🙂 Co by oznaczalo ze linka doszla do kogos kto od razu rozeslal wielu lokalnym znajomym 🙂 Np. moze lista wpadla na jakas orkiestre ? 😀
Przewrot w Anglii: kot na Downing Street
vitajcie! widzę, że bardzo boli Was sprawa ksiązki. ..Swoja drogą, chociaż jest mi to obojetne to jednak trrzeba zauwazyć że chyba w czasach inkwizycji były jakies problemy z ksiązkami. ? ,Mówią że historia kołem sie toczy więc kto wie… Zamiast wydać ją to sie denewujecie, zupełnie nie rozumiem o co wlasciwie chodzi.
@@@ andoslu czy jesteś na sądzie ostatecznym że tak liczysz. ?? napisz coś wesołego np. o zakładaniu ogrody z małym stawikiem./ mam taki zamiar i potrzebuję podpowiedzi //a nie czytać na jakże ciekawym blogu andsola , złośliwości fe! wstydz się!
co do apelu jotki na blogu red Bend. to chyba nic to nie da. Zaciekawiło mnie w jakims artykule to że totalnie nic nie rozumiałąm 🙂 A ja zawsze wszystko wiem więc sami rozumiecie 🙂
Dla tych, co nie widzieli – sprzed paru dni, prof. Barbara Engelking-Boni:
http://www.tvn24.pl/12840,1,kropka_nad_i.html
dobrej nocki 🙂 niech sie Wam uda to o czym marzycie. 🙂
Doro ja rozumiem , że zło w kazdej postaci jest godne potępienia. Nie rozumem jednak dlaczego tysiące ludzi ma sie podpisywać pod petycją w sprawie ksiazki, która obojetnie jakie tematy porusza jest tylko czyjąś subiektywną wypowidzią. Jestem za jej wydaniem z tego tylko względu że każdy ma prwo w sposób spokojny przedstawić swój punkt widzenia. Przemoc zawsze jest zła. !!
Jarzębino, o to właśnie chodzi w tej deklaracji – żeby pozwolić Znakowi wydać książkę, a dopiero potem, znając jej treść, ewentualnie zacząć się o nią kłócić. Tymczasem kłótnie zaczęły się przed wydaniem, a części wrzeszczących (najgłośniej) chodziło o to, żeby w ogóle książki nie publikować. I myśmy się właśnie o to upomnieli, żeby – jak piszesz – każdy mógł spokojnie przedstawić swój punkt widzenia.
Wydaje się, że wciąż nie jesteśmy gotowi do uruchomienia aparatu pojęciowego by wyrazić winy – karmieni latami byliśmy wyłącznie rolą ofiar – Barbara Engelking-Boni ważne rzeczy mówi, zamulając niestety pojęciem metafizyki.
Wina ciąży na nas identyczna, jak na dzisiejszych spadkobiercach nazistów. Niemcy przepracowali ten temat, wystarczy sięgnąć do wzorców, ale do tego potrzeba odwagi. Klimat nie sprzyja odważnym w Polsce, przykładów oszczędzę.
O naszych trudnych sprawach wciąż mówi się z pewną taką nieśmiałością – coraz trudniej mi to zrozumieć u wydawałoby się, światłych ludzi.
Czasem trzeba nagłośnić dziecka krzyk, że król jest nagi.
To oczywiste, że Niemcy pracowali pod presją świata, widocznie nam takowa jest też potrzebna.
Skoro sami z siebie nie potrafimy.
@Dora – bardzo poruszająca była ta rozmowa z BE-B, emocje, choć tłumione, aż latały. Nawet Olejnik stanęła na wysokości zadania i nie przeszkadzała za bardzo.
jarzębinie – jako dowód dbałości o każde życzenie odwiedzających bloga mego.
Ogród z małym stawikiem
bez liczb i inkwizycji
W ogrodzie ze sporym stawikiem
Stało dziewczę z olbrzymim stanikiem
w ręce. Od komarów się nim opędzało
I piersią swobodną tak sobie śpiewało:
Meine Brüste sind frei, luli lu, luli la,
Moskitolos dabei, wszystko we mnie dziś gra.
Przed ogrodem stanął ksiądz Ink Ognito.
Miał przemowy ogniste. Z wizytą
zajrzeć chciał … gdyby Ink wizytował
Z zapowiedzią źle by się kombinował.
Lecz wśród krzaków pewną ilość piersi dostrzegł
i ten widok przed wizytą go ostrzegł.
Morał prosty: kto nie używa facebooka
ten przez krzaki sobie tylko pokuka.
Pawle, jednak pokłócimy się. Przeszkadzała jak jasna cholera. Czemu ktoś nie nauczy jej sztuki bezsłownego oddychania?
🙂 🙂 🙂 z rana
zacheca do brykania
brykam fikam
( a kangury juz w akcji czy leszcze poleguja w pieleszach? 🙂 )
zeen 22:30 ” To oczywiste, że Niemcy pracowali pod presją świata… (…).”
nie tylko pod presja, prawda byla tak straszna ze wiekszosc
chciala z nia rozliczenia, zagladniecia w pytanie:
dlaczego? reszty dokonalo pokolenie ´68
Dzień dobry 🙂
Czasem mam takie wrażenie, poprawcie mnie jeśli przesadzam, że brak w Polsce „pokolenia ’68” – w polskim marcu ’68 chodziło zupełnie o coś innego – to cywilizacyjnie podobna wyrwa do tych, wynikających ze straty inteligencji w powstaniach narodowych/warszawskim.
wnioski zwykle zależą od tego z kim się porównujemy. rzecz w tym, że z kim byśmy się nie porównywali, zawsze wychodzi tak nie-do-końca 🙄
bo porównanie jest tylko porównaniem a nie identycznością 🙄
Andsolu (00:03), bardziej precyzyjnym opisem bedzie „bezslownego wydechu” 🙂
Rysiu,
Kangury w akcji – pichca dinner.
Smacznego, Zwierzaku 😆
Właśnie wyjęłam biusty kurczacze z zamrażalnika. Podam je duszone z bakłażanem i suszonymi pomidorami w ziołach prowansalskich z niewielką ilością oliwy 😉
Teraz spróbuję popracować rozumem 😯 o ile uda mi się te dwie małe, szare spędzić do tak zwanej kupy 👿
Dostałam zawiadomienie:
Polowanie na Żydów
1942-45. Sprawcy
Ofiary Świadkowie
/goście z Centrum Badań nad Zagładą Żydów
Barbara Engelking autorka książki
Jest taki piękny słoneczny dzień…,
Jan Grabowski autor książki
Judenjagd
spotkanie
21.02.2011 godz. 18.00
Więcej informacji: http://www.centrumzamenhofa.pl
______________
W Centrum Zamenhofa wiele się dzieje. To choć nowy, to już silny ze względu na ilość i rożnorodność przedsięwzięć, Ośrodek. Frekwencja też dopisuje.
Tereso, bardzo ciekawe i wielokierunkowe to centrum.
Dzień dobry 🙂 Mroźne słońce od rana. Parasol można w domu zostawić, uff. Strasznie niewygodnie się na czterech łapach biega z parasolem. 😉
Bardzo żałuję, że do popołudnia będę na blogu tylko w ilościach doskokowych, bo akurat mam parę rzeczy do doszczeknięcia i nawet chętnie bym to rozwinął. No, ale może mi się uda po troszę doszczekiwać w postaci średnio rozwiniętej. 🙂
Z przepracowywaniem niemieckich win wcale nie było od początku tak różowo. Do połowy lat 60-tych przepracowywało się co najwyżej w środowiskach jajogłowych, ale reszta narodu raczej wypierała, na zasadzie „nic nie było, gramy dalej”. Masa ludzi miała brud za paznokciami i oni z przyczyn oczywistych woleli, żeby zbyt dokładnie na ręce nie patrzono. Inni, którzy osobiście nie brali w wojnie aktywnego udziału, woleli się widzieć jako ofiary bombardowań, powojennych grabieży, gwałtów, wysiedleń, itp. No i kraj musiał jakoś funkcjonować, a ponieważ tak dużo ludzi pracujących, nawet na stosunkowo niewysokich stanowiskach, było jakoś tam umoczonych, trudno było rzeczywiście wszystkich rozliczyć.
A przede wszystkim atmosfera rozliczeniom nie sprzyjała. Z tego, co wiem z literatury i od znajomych, były to lata bardzo duszne. Zwłaszcza młodsi się dusili, bo czuli, że po szafach poupychanych jest mnóstwo trupów, ale nikt nie chciał o tym mówić. I z tego poczucia zaduchu wziął się kształt 68 roku w Niemczech. On się wprawdzie pojawił na fali światowego poruszenia młodzieży, ale tutaj miał właśnie rozliczeniową specyfikę. Nareszcie o niemieckich winach można było mówić głośno i otwarcie, można było przeżyć rozpacz, wstyd i – katharsis. Bo przyznanie się do winy czy odpowiedzialności, wzięcie jej na siebie i poczucie chęci zadośćuczynienia ma w ostatecznym efekcie działanie oczyszczające.
I rację ma Barbara Engelking, która mówi o polskim narcyzmie, niepozwalającym spojrzeć na sprawę od strony ofiar. Rację ma zeen, który wskazuje na niedojrzałość naszego społeczeństwa i wynikającą z niej nieumiejętność dorosłego rozmawiania o trudnych sprawach. Rację ma Jotka, kiedy żałuje, że nasz 68 rok nie był miotłą, która przeleciała się przez różne zatęchłe szafy, tylko wręcz przeciwnie.
Szkoda wprawdzie, że na razie z tych racji niewiele wynika w tzw. szerszym kontekście. No, ale od czegoś trzeba zacząć. Uczciwe mówienie o polskiej historii na razie w mniejszym gronie, kiedyś się jednak zacznie roznosić szerzej. Ja wierzę, że to jest zaraźliwe. 😉
Dzieki za kciukotrzymanie. Jak zwykle skuteczne. Za dwa tygodnie zaczynam nowa prace w Malej Firmie.
Dzisiaj skladam rezygnacje w Wielkiej Korporacji.
Ogladalam linke od Dory, rozmowe Olejnik (nie znam Olejnik wcale, ale jest troche wnerwiajaca, non?) z B. E-K. Rozmowczyni swietna i na pewno jej ksiazke kupie. Jej znakomite przeslanie, ze powinnismy badac i widziec zjawisko trzeciego Holocaustu z punktu widzenia ofiar. To jest wlasnie ta empatia w patrzeniu na zjawiska, do ktorej czesto nawiazuje Monika. Gdy pisze sie o tym zjawisku, zeby go nie „rozgrzebywac”, to jest to punkt widzenia wszystkich, za wyjatkiem tych, ktorzy w nim stracili swoje i bliskich zycie. Glos ofiar musi byc slyszalny.
Moj ojciec, wychowany na wsi na jedrzejowszczyznie, wiele lat temu mi mowil, ze trupy zamordowanych przez chlopow Zydow, byly znajdowane na polach w czasie wojny. Nikt nie dociekal za bardzo kto mordowal, ani podziemne partyzantki, ktorych bylo multum wtedy na tym terenie, ani ksiadz w lokalnej parafii. Nie slyszalam tez, zeby we wsi (b duzej wsi) mojego ojcia byli jacys Sprawiedliwi Wsrod Narodow Swiata, a przeciez w Jedrzejowie 90% mieszkancow to byli Zydzi. Bede w kwietniu z wizyta u Rodzicow to popytam.
Bobiku, chyba byly pod tym wzgledem roznice miedzy NRD i NRF? Do takich procesow potrzebna jest demokracja. W Polsce po dojsciu do niej bylo wiele potrzeb natychmiastowych, a teraz wlasnie coraz bardziej dochodzi sie i do tych tematow – wlasnie dorasta pokolenie urodzone w demokracji (tak jak w Niemczech w 68’tym wlasnie dorastalo pokolenie powojenne)
(A tu OffTop przypadkiem znaleziony bardzo ladny Blond Bobik 🙂 )
Dzień dobry (z kawą).
Tereso,
gdyby nie 700 km odległości, przyjechałabym na 21.lutego. 🙂
Jotko,
miałam zaplanowany inny obiad na dzisiaj. Ale zaraz pędzę po bakłażany (biusty w zamrażarce są!)… 🙂
vitajcie w miły dzień. 🙂
Ojej, gapa jestem. 😳 Trzeba było od razu zaznaczyć, że piszę o Niemczech zachodnich. Oczywiście, że w NRD te procesy przebiegały inaczej.
Króliku, gratulacje – i myślę, że wieczorem coś postawisz z okazji tak owocnego zakończenia akcji CzCz. 😉
A jak nie, to ja postawię. 😀
@@@ andsolu ładny wierszyk. Czyli żeś poeta jest … 🙂 Z jego treści wynika, że trochę Ci żal i tych krzaków ogrodowych i tej garderoby przywielkiej… No cóż jak mniemam wiesz zapewne że w zyciu wszystkiego nie mozna mieć 🙂 🙂 pa!
Chętka na bakłażany to chyba jakiś wirus. Mnie też już zaczyna brać. 😯
Ten blond Bobik to ma dobrze. Widać, że strzyżenie zna co najwyżej z teorii…
kroliku, swietnie 🙂 ze stawianiem do wieczora czekac nie musisz 🙄
Rysiu, to w Waszej księgarni wolno pracować w stanie wskazującym na…? 😯
lisku, masz racje z RFN i NRD
a kto powiedzial Bobiku, ze wole pracowac gdy opijanie w planie 🙂
Kroliku gratulacje!
Jotko, czy te baklazany trzeba jakos obrobic przed dodaniem do biustow?
Gratulacje dla królika 😀 Małe jest piękne 😉
A Jędrzejów… no cóż, Kielce niedaleko 🙁
A czy i jak wlasciwie przebiegaly w NRD?
Bardzo ładny obrazek podsunięty przez znajomą w Google Buzz 🙂
https://lh3.googleusercontent.com/__LgWiVLYrIs/TVuQoAMelrI/AAAAAAAAACc/X0BPJ04_EFM/viewer.png
O!o!o! mam dokaldnie takie samo pytanie, bo w temacie baklzanow to jelopa jestem. Poprosze instrukcje uzytkowania 🙂
Kroliku, fajnie!
Mar-Jo,
700 km to wielka przeszkoda, ale zainteresowanie cenne 🙂 Ja pójdę, to co-nieco będę mogła opowiedzieć.
@Teresa – dzięki za info o Centrum Zamenhofa. Dobrze, że działają też szerzej, poza obszarem stricte esperanckim.
Ciekawe, Pawle, że ja mam odwrotnie, właśnie po porannej kawie czuję się jak pies. 😀
No słusznie, sprawa jest względna 🙂
Dzieki.
Masz racje Doro. Choc urodzilam sie juz w Warszawie to zawsze mysle o sobie, ze pochodze z tamtych ziem. Kiedys to byly ziemie Reja, Koziolka Matolka, Dlugosza, Wincentego Kadlubka, Braci Arian, kamieni na Szaniec, Zbigniewa z Olesnicy, Zeromskiego, a po wojnie kompletna klapa i hanba pogromu w Kielcach.
Jezdzilam na wies jako dziecko na wakacje co roku. Nigdy nie spotkalam zadnego Zyda, albo jakiegos miejsca pamieci po tej tak jescze niedawno licznej spolecznosci, ani nawet w opowiesciach miejscowej ludnosci.
Troche Swiadkow Jehowy mieszkalo w okolicy, a reszta to baranki Boze, wszyscy co niedziele szli kilometrami do kosciola na msze; ksiadz podawal w kopercie sume jakiej oczekiwal jako datek, wyznaczal kto ma kiedy przyjechac do kosciola do roznych niezbednych prac. Dyscyplina koscielna byla, ale kosciol wtedy mial w nosie empatie.
Od NRD specjalistą nie jestem, ale z tego co wiem, tam większego przepracowywania nie było, bo bardzo szybko wadza ludowa ustaliła, że na wschodzie są sami dobrzy Niemcy, a ci źli uciekli na zachód. Co zresztą w pewnej mierze było prawdą, ale nie do końca. Więc właściwie jakakolwiek refleksja na temat niemieckich win szła tylko po linii zaangażowanych protestantów, którzy w ogóle przy wadzy ludowej letko nie mieli i ich głos raczej nie był dominujący.
Poza tym wydaje mi się, że w NRD, zwłaszcza po zbudowaniu muru, pojawiły się problemy, które rozliczenia wojenne przysłoniły. Wiadomo, że bliższa koszula ciału i jak się miało na karku Wielkiego Brata i trudną codzienność, to przede wszystkim o tym się myślało.
Ale, jako rzekłem, specjalistą nie jestem, więc chętnie sam bym się więcej na ten temat dowiedział. 😉
króliku,
gratulacje 😆
I za to Was kocham, zawsze potraficie dostarczyć godziwy pretekst do ustawienia się bokiem do tych cholernych duties 😉
A teraz przepis:
4 porcje po ok. 320 kcal
– 3 bakłażany
– 2 filety z kurczaka (po ok. 150 g)
– słoiczek suszonych pomidorów w zalewie
– 4 ząbki czosnku
– 2 łyżki oliwy z oliwek
– zioła prowansalskie
– sól pieprz
Bakłażany umyć, pokroić w plastry grubości około pół centymetra, opruszyć solą i zostawić na 20 minut. Po tym czasie należy je opłukać i osuszyc papierowym ręcznikiem. Ja na tym kończę obróbkę bakłażanów, niemnie orginalny przepis zaleca podsmażyć bakłażany na półtwardo na oliwie.
Filety z kurczaka pokroić, posypać ziołami, solą, pieprzem. Jedna warstwę bakłażanów ułożyć w, posmarowanym oliwą naczyniu żaroodpornym, posypać posiekanym czosnkiem. Na to ułożyć kurczaka, na nim suszone pomidory i kolejną warstwę bakłażana.
Wstawić do piekarnika, nagrzanego do 180 stopni, na 40 – 50 minut.
Pycha! 🙄
No wiesz, Jotko? Łudziłem się, że mogę być kochany za urodem, inteligencjem i pienknom duszem, a tu się okazuje, że tylko za użyteczność w odciąganiu. I to nie sam, a w grupie. 😥
Te bakłażany ja bym podsmażył, bo po prostu lubię smak smażeniny. Wiem, wiem, niezdrowe, ale życie w ogóle jest bardzo niezdrowe. 😉
lisku (10:24) – a z czego się szyje takiego BlondBobika?
Moze z filcu? A ciekawe jak sie go pierze 😀
Byle nie ścierką ani kopyścią! 👿
Ratujcie, proszę. Bo dziurawa pamięć mnie dobija. Czy to był Andrzej Kuśniewicz? Powieść w gęstej erotycznej zawiesinie, ale mówiąca właśnie o tym buncie młodych w NRF przeciw godnym starszym panom mającym niechlubne życiorysy…
Zostawiam Was na razie samych na gospodarstwie, bo bezsieć domaga się mojej obecności. Jedzta, pijta, lulki palta, ino karczmy nie rozwalta. 😆
Do potem. 🙂
Kopysc musialam w guglu sprawdzic… No i na tarke tez pewnie nie malbys ochoty ? 😀 Ale powaznie sie zastanawiam jak sie to zwierze suszy po kapieli by nie dostalo zapalenia pluc? Nawet za moja latam z trzema recznikami i suszarka.
Nie wierzę w tego sfilcowanego, białego Bobika. Takich rzeczy nie robi się psu, ani żadnemu żywemu stworzeniu 👿
Się wyłamuję – mielone kulki z bałaganem.
Króliku 😀
haneczko,
radość wielka mnie rozpiera z powodu Twojego powrotu na blogowy memłon, sie wyłamuj ile chcesz 😆
Bobiku,
(11:52) od czasu do czasu trzeba stanąć w prawdzie, bo prawda nas wyzwoli ze złudzeń o nas samych i naszych „najlepszych przyjacielach” 😉
Nic nie poradzę, kojarzy mi się 😳 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,9115669,Swidnica__Czterometrowy_monument_na_skwerze_Lecha.html
😆
Pod tekstem widać, że nie tylko haneczce się kojarzy… 😉
Andsolu (12:07), Trzecie Krolestwo / Kusniewicz
Teraz to dobranoc, ale jutro lece po baklazany i po cyce, tzn, biusty. Reszte mam.
I mnie sie tez kojarzy…
Dobranoc!
Kolorowych snów Zwierzaku 😆
To chyba było do przewidzenia:
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/rewolucja-w-swiecie-muzulmanskim/starcia-na-bliskim-wschodzie-wymykaja-sie-spod-kon,1,4185913,wiadomosc.html
lisku, wielkie dzięki. Tytułu nijak bym nie skojarzył, ale cieszę się, że po trzydziestu iluś latach pamiętam nazwisko autora.
Co do pomnika w kształcie – pomiedzmy – pierwiastka, dawniej Wrocław słynął z krasnoludków a nie z czterometrowych bzdetów i sam nie wiem czemu przypomniałem sobie stareńką anegdotę idącą gdzieś w lata 60te. W restauracji dwóch łysoni, dosiada się hippie mający owłosienia dla trzech, przygląda im się i z wahaniem, jakby chciał odejść rzuca: „a może to się przenosi…” Na co jeden z łysoni rzecze: „każdy z nas dostaje tyle samo hormonów. Jeśli chcesz używać swoje na hodowlę włosów, to twoja sprawa.”
Zaznaczam, że do łysonia – w opinii mojej żony – wiele mi jeszcze brakuje. A o kolorach czy o ich braku nie musimy dyskutować.
Jeszcze raz dzieki wszystkim za wsparcie duchowe. Wieczorem nie obedzie sie bez winka.
Swiat muzulmanski przestaje sie bac swojej wladzy. W Libii policja rozpedza demonstrantow strzelajac gumowymi kulami. Znaczy teraz wladza sie boi.
http://www.thestar.com/news/world/article/939621–unrest-spreading-across-the-arab-world?bn=1
O Arabach niektorzy twierdza, ze sa agresywni. Ja uwazam, ze zycie w brutalnych systemach tworzy brutalnych ludzi. W koncu to nie Arabowie wymyslili krematoria i obozy masowej zaglady dla Zydow mieszkajacych na ich terytoriach. Choc bardzo sympatyzuje z liskowym niepokojem, to mysle, ze to przebudzenie krajow wyjdzie im na dobre. W koncu ilu takich Mubarakow i Kadafich jeden po drugim mozna zniesc.
Demokracja to nie raj, ale czy jest cos lepszego?
Czy ten Silvio wreszcie zejdzie mi z oczu, bo zaczynam cieplej myslec o Kadafim i Mubaraku porownujac ich z Silviem.
Króliku, nie ma lekko z Berlusconim. Lekcja 1 „Jak nie należy mówic po angielsku”. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=R1Ny5CCHjks&feature=related
O, przepraszam! Od Silvia uczyć się należy. Przede wszystkim niezachwianie dobrego samopoczucia:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9116635,Berlusconi__Nie_obawiam_sie_procesu__Bede_rzadzic.html
Ale by się taka umiejętność przydała komuś, kto z natury rzeczy czuje się zwykle pod psem. 😉
Relacja z przebieżki po ogródkach (cudzych i własnym):
– zmasowany atak krokusów i przebiśniegów
– cichy desant stokrotek i prymulek
– peryskopy hiacyntów i żonkili wystawione na 8-15 cm
– forsycje w natarciu
– bratki rozwijają tyralierę
– pewien generał dendrologii zaprezentował nieznaną mi dotąd broń biologiczną barwy różowej
Coś mi się zdaje, że zima powinna co prędzej upatrzyć sobie pozycje, na które się wycofa, ewentualnie przygotować troki. 🙂
Królik jakże mądrze powiedział, że „zycie w brutalnych systemach tworzy brutalnych ludzi. W koncu to nie Arabowie wymyslili krematoria i obozy masowej zaglady dla Zydow mieszkajacych na ich terytoriach”
Nie, żeby w innych przypadkach głupio gadał, no nieeee…. a szczególnie, kiedy pisał, ze moje wierszyki (kuplety) były udane 😉
Właśnie usłyszałem w Wiadomościach o stworzeniu technologii pozwalającej wykryć autora siejącego na forum nienawiść rasową, czyli automatyczne wykrywanie postów i ich autorów.
To zapewne program, który utkwi w naszym systemie, czyli systemie prawa, w którym i owszem, uchwala się, lecz o egzekucję nikt nie dba…
A Heleny mi coraz bardziej brak. Ileż przecudnych rzeczy pewnie bym przeczytał o licence to kill dla kota 🙂
A dodam, że choć nie odzywałem się, to kciuki mam zmęczone trzymaniem za Królika.
To radosna wiadomość.
„Aaaaaaby powodzenie z Tobą było, kciukotrzymacz na godziny – tanio, solidnie i z efektem. Stawki przystępne – w każdej sprawie…”
Zeen, pozytywnie gadających o Twoich kupletach było tu więcej. Wszycy domagamy się uznania dla naszej inteligencji! 😆
Heleny też mi coraz bardziej brak, nie tylko z powodu licencji dla kota. 🙁
A o egzekucję zapewne bardziej by dbano, gdyby była publiczna. To zawsze budziło masowe zainteresowanie. 🙄
Przyznać się – kto trzymał kciuki za to, żeby ojciec Rydzyk dostał grzywnę za nielegalną zbiórkę szmalu? 😎 Bo oficjalnego zarządzenia wprawdzie nie było, ale sprawa została załatwiona pozytywnie, więc jakiś kciukotrzymacz musiał się o to postarać. 😉
tak, uznajmy się za inteligencję. twierdzenie takie wpadnie w system, utkwi w nim i zostanie choćby krokusy zwiędły, a po blogach została tylko garstka serwerowego złomu
Foma, zauważ, że jeszcze nikt nie opracował tak jasnego kryterium, kto jest inteligencją, a kto nią nie jest. Podobają się kuplety zeena – w szeregi inteligencji marsz! Nie podobają się – a spadaj kamienie tłuc, niedouku! 😆
To zeen oprocz wampira jest takze lakmusem 😀
Bo ja wiem, Bobiku, czy się cieszyć i czy każdy cyryl uświęca metodę. Zaraz opowiem, dlaczego. Otóż w dawnych czasach prehistorii polskiego internetu (który dopiero co docierał tam, gdzie dzięcielina pała, więc gromadził Polaków spoza Polski) miałem takiego wirtualnego przyjaciela, Rafał Maszkowski się nazywał. Ja byłem wówczas w Edynburgu, on w Göteborgu, liczne długie wieczory przegadaliśmy na IRCu (to taki praczat, wyjaśniam dla późno urodzonych) na wszystkie możliwe tematy. A rok był 1991 albo 1992.
Potem on wrócił do Polski wczesniej a ja później – albo na odwrót. Tak czy tak – straciliśmy ze sobą kontakt. Jakiś czas temu się okazało, że Rafał jest osobą publiczną i zajmuje się hobbystycznie odsłuchiwaniem Radia Maryja. Czy to jest hobby czy po prostu obsesja – tego nie wiem: on nagrywa całość programu, a potem odsłuchuje w przyspieszonym tempie i czyni notatki. Drukuje jakieś antyradiomaryjne ulotki, jeździ na zjazdy słuchaczy i próbuje je im wręczać, swego czasu z tego powodu doszło do szarpaniny z którymś z zakonników. Pisze zawiadomienia do prokuratury, rady etyki mediów i rady radiofonii. No taki sens życia według Rafała – dzień w dzień, tydzień w tydzień i tak od kilkunastu lat.
Niby wszystko fajnie (każdy się cieszy, jak Rydzykowi gołąb napaskudzi na ortalion), tylko gdzieś tam w drugim dnie siedzi choroba psychiczna.
Oj, nie wiedziałem, Babilasie, że takie są zakulisy. To faktycznie przykre. 🙁
Niby tak, Michale, ale czy to nie jest obsesją stać przy pulpicie i pisać przez całe lata jak ludzie jedzą śniadania czy ubierają się? Duże dzieło wymaga dużo roboty i nikt dziś nie mówi, że Balzac to był wariat.
Jak łatwo domyślasz się (bo na ogół nie wytrzymuję ani 5 minut prasówki, którą mi przykazujesz z psychiatryka) ja tam bym tego radyjka nie słuchał i piszę to z przekory czyli jako adwokat diabła Maszkowskiego Rafała.
Wyczuwam inteligenta na odległość. Zwykle jest jednotygodniowy. Oszczędza wodę ciepłą równolegle z mydłem, zimną spłukuje wyłącznie po sutym – sponsorowanym – posiłku.
Nie wypada już używać tanich wód, nie ma „Starki” ani „Być może” a na droższe go nie stać, to go ratuje przed mieszanką wybuchową tworzoną przez oszczędności plus silny zapach wody kwiatowej. Dylematy poranne: świeże skarpety czy podkoszulek rozwiązuje stosując losowanie. Wie co to probabilistyka i ma świadomość, że przebywanie we własnym gronie daje mu spore szanse na milcząca woń współtowarzyszy. Klasową odrębność podtrzymuje dla zachowania resztek godności, bo co to by było, gdyby wszedł w grono ludu pracującego miast i wsi, któren to połowę czasu spędza na kąpielach a drugą na wizytowaniu sklepów Sefory czy Douglasa…
a jak się podobają tylko niektóre? 🙄
To trzeba dokładnie podać proporcje podobania i niepodobania, żeby się dowiedzieć, czy jest się pół-, ćwierć-, czy jednodwudziestointeligentem. 😉
Schetana jestem po kursach i udzielaniu się na lokalnej niwie.
Pan mąż czerwone, ja jasne pełne.
Heleny brakuje mi bardzo, oby z dobrym i na dobre wróciła.
Zamiast się ułamkować, wolę być haneczką.
Kroliku, gratulacje, gladness and joy! Mudita! 😀 Pisanie listu rezygnacyjnego chyba bylo w tym przypadku spora przyjemnoscia… 😉 Zaraz napije sie herbaty za dobre poczatki w nastepnym miejscu. Poki co herbata, bo niestety dzis sroda, i musze sie doprowadzic do wyzszego stopnia uzytecznosci, zeby zabrac sie za mocniejsze napoje. No i posile sie opisem terenu w okolicach Bobika, bo u mnie jeszcze wszystko gleboko pod sniegiem.
A jeszcze jako komentarz do tego, co tak trafnie i pieknie powiedziala Barbara Engelking-Boni w wywiadzie telewizyjnym, podrzucam wiersz amerykanskiego poety, W.S. Merwina, p.t. Good People:
From the kindness of my parents
I suppose it was that I held
that belief about suffering
imagining that if only
it could come to the attention
of any person with normal
feelings certainly anyone
literate who might have gone
to college they would comprehend
pain when it went on before them
and would do something about it
whenever they saw it happen
in the time of pain the present
they would try to stop the bleeding
for example with their own hands
but it escapes their attention
or there may be reasons for it
the victims under the blankets
the meat counters the maimed children
the animals the animals
staring from the end of the world
Króliku, powodzenia !
U mnie ani przebiśniegów, ani tym bardziej stokrotek, ale… wzeszły już irysy. One zawsze tak wcześnie, bo nie pamiętam?
Jotko (11:26), dzieki za przepis!
No to co z tym oblewaniem nowej roboty Królika? Może by tak zacząć, zanim wszyscy zasną? 🙂
Wznoszę kielich za dobry wybór Królika!
Pamiętam, że gdy przyjechałem do brata, królik już był wybrany i pachniało ślinotokowo, smakowało wybornie 🙂
Niech dobry smak Królika nie opuszcza!
😆
Dzieki wszystkim. Szczegolna pochwala, z wpisaniem do akt, dla zeena, za dzielne i wyczerpujace kciukotrzymanie. Dodajesz nam zeenie bardzo czasem potrzebnego pieprzu.
lapie w biegu za szklaneczke i znikam 🙂
Coz, my, Kroliki, robimy dla was co mozemy…
Musze poczekac z kielichem, bo jeszcze jestem w PRACY.
Ja już opiłam nową robotę Królika i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku idę spac.
Jotko, przepis REWELACJA!!!
Dobranoc Wszystkim.
W pracy, nie w pracy… Królikowi w winie chyba nawet szef nie będzie miał za złe. 🙂
Niech się dzisiaj wreszcie dowie cała nejszn,
jak pognębił Królik niecną korporejszn,
porzucając ją znienacka i zza węgła,
nim się o tym w głowie szefa myśl ulęgła.
Niechaj płacze korporejszn, niech drze szaty,
na numery te jest Królik zbyt kumaty
i nie wróci, choćby miał się żywić tłuczniem,
bo już zdążył swe odejście oblać hucznie. 😀
Delikatny królik jest, więc nie wypada
robić z korporejszn tu jakiegoś gada
dał robotę, jakiś dochód, doświadczenie
i wypada dziś powiedzieć: ja to zmienię
bo gdy w korporejszn się cokolwiek paprze
to zwyczajna rzecz jest wtedy, zwiewac upstairs
no i z góry ich serdecznie poolewać
ale w żadnym razie się na nich nie gniewać…
Bobiku 😆
W takim razie: za Krolika w winnej potrawce! 🙂
A tak a propos napojow, co prawda niewyskokowych, to dzis, dzieki wspolczesnym srodkom komunikacji, moglam stwierdzic, ze hotel w Tai Pei oferuje gosciom wode zrodlana z Kanady. 😯 Troche sie ta woda napodrozowala. Czlowiekowi zajmuje taka podroz z Ameryki Polnocnej troche wiecej niz dobe… 😉
I zeenie 😆
cała w tym jest zagwozdka,
by nie dusić królika
żadne korprejt famili
żadna łordłajd fabryka
królik musi mieć miejsce
żeby rozwinąć skrzydła
a gdy skrzydeł nie ujrzysz
znak, że praca mu zbrzydła
I fomo 😆
O inteligencjo niezdefiniowana
cóż wiemy o Tobie niekwestionowanej
u nas i u naszych towarzyszy doli
kogo myśl tak błyska, że aż zęby bolą
gdzie cię szukać mamy, jak dotrzeć do ciebie
na jakiej wyrosłaś i czy naszej glebie?
Możeś ty jest jednak z obcego nadania
ci, którzy tak twierdzą, to na pewno kłamią!
I niewiary echa niosą się po siołach,
że to niemożliwe, to o pomstę woła!
Tyś jest nasza przecież! My cię hołubimy,
my jedyni w świecie tak Ciebie cenimy
no i chociaż dosyć dumną jesteś warstwą
nie omija Ciebie ot, zwyczajne chamstwo.
Bądź więc nieuchwytną by gonić Cię chcieli
jednako wrogowie jak i przyjaciele,
lecz pamiętaj droga i szacowna pani
bywasz u porządnych jak również u drani
w każdej chwili życia podróży dalekiej
że nawet bez Ciebie warto być CZŁOWIEKIEM
Że być człowiekiem warto, ja wiem,
lecz czy nie jeszcze warciej być PSEM? 😉
O, zeenie 🙂
I fomo 😆
Obiad mi sie przez to wszystko przypali (nie pierwszy raz przez wiersze)… 😉
Bobiku, zerknij prosze na podpis nr 1105
Psem? dlaczego nie?
Ale po cholerę? Co, człowiekiem źle?!
Czy źle? Cóż, gdy się zastanowić chwilkę,
nie pies, lecz człowiek człowiekowi wilkiem. 🙄
Niech zatem pozostanie, co zachwyca mnie
przyjaźń międzyludzka jako też i z psem 🙄
Lecz niech i tego nejszn dziś się dowi,
że pies człowiekiem czasem Królikowi. 😀
Wypijam jeszcze raz zdrówko nowej roboty Królika tudzież przyjaźni międzygatunkowej i mówię dobranoc. 🙂
Ja zamiast zdrowie roboty, zdrowie królika wypijam, Moniki, bo okzała się superinteligentna 😉
zdrowie haneczki, liska i jak mi troche zdrowia zostanie, to za zdrowie reszty też wiaderko wychylę…
🙂
A, jak tak, to jeszcze do tego zdrowia Wszystkich się dołączę i dopiero dobranocnę. 🙂
A ja jeszcze do tego piję zdrowie wszystkich kotów, bo właśnie zaczął się Swiatowy Dzień Kota!
A JAK TAK, TO SIĘ PRZECIĄGNĘ NIECO PRZED HOŁDAMI…
http://www.dagorret.net/wp-content/uploads/2010/06/4.jpg
Na dobranoc : http://www.youtube.com/watch?v=iyHJrTgj0DE&feature=related
Iwzajemnie, zdrowie zdrowie, za pomyslnosc i przyjazn miedzygatunkowa i miedzygalaktyczna.
Wreczajac dzisiaj wymowienie chcialam zatanczyc pirueta jak niegdys Prime Minister Trudeau za plecami krolowej angielskiej wizytujacej z pompa byle swoje Dominium;
http://iconicphotos.wordpress.com/2009/06/19/trudeaus-pirouette/
Ale w sumie troche ludzi zal zostawiac.
Dziekuje za krolicza poezje i proze. Bardzo dobrze konweniuje z bialym francuskim.
Wróciłam na łono i doczytałam co było.
Na dobranoc podsyłam Wam pendent do tego pomnika, co się kojarzył Haneczce.
Kto był w Rzeszowie, ten wie, jak go naród (nie Naród!) nazywa.
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Rzesz%C3%B3w_Pomnik_Czynu_Rewolucyjnego.jpg&filetimestamp=20091128123257
Taką informację znalazłam na blogu Remigiusza Grzeli:
W późnym dzieciństwie trafiłam na książkę dla młodzieży pt. „Bobik od Franciszkanów” Eleanor Atkinson, byłam już wtedy po wielkich przeżyciach w czasie Powstania, kiedy to gestpowski wilczur uratował MI życie. Odsyłam do mojej strony http://www.zofiaczerwinska.pl. Od wczesnego niemowlęctwa, bez przesady wychowywałam się zawsze z psem i do dziś mam psa i kotkę. „Bobik od Franciszkanów” zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bobik to piesek wierny, oddany i bohaterski, jest naprawdę wzruszające to zwierzątko, które ginie tragicznie. Do dziś pamiętam świetnie każde niemal słowo tej pięknej i mądrej a nie przesłodzonej powieści.
Dzień dobry 🙂 A gdzie to poranna zmiana? 😯
Obiboki! Sam muszę wrota otwierać! 😛
Mnie się wszystkie pomniki o kształtach takich, jak przez Was cytowane, kojarzą słuchowo – zaraz mi w uchu dźwięczy „stoit statuja” i nic na to nie poradzę. 😈
Bobiku,
u mnie pora obiadowo-kolacyjna ( za jednym zasiadem) i znad garow nie widac czy wrota otwarte czy zawarte 😉
No to sorki, ale liczylam na Rysia!
A wiesz, Puchalo, że ja o tym „Bobiku od Franciszkanów” już gdzieś na blogach slyszałem, aczkolwiek bez szczegółów?
Ja właściwie też jestem od franciszkanów, bo ta prozwierzęca organizacja, z której mnie wzięto, to właśnie pod wezwaniem św. Franciszka była. No, mógłbym się też ewentualnie zgodzić, że jestem wierny i oddany. 😉 Ale już jak chodzi o bohaterstwo, to wyznaję zasadę „więcej Osmańczyka, mniej Grottgera, a wszystko będzie cacy”. 😈
No dobra, Zwierzaku, tym razem mogę Cię usprawiedliwić, bo brak widoczności znad garów to jest siła wyższa. Ale zalecam Ci natychmiastowe kupienie peryskopu i codzienne sprawdzanie sytuacji na odcinku wrót. Bo Ryś ma w końcu ustawowo zagwarantowane prawo do 6 tygodni urlopu w roku. 😆
Słuchajcie, ja Was bardzo proszę, żeby o Światowym Dniu Kota na razie mówić szeptem. Tak żeby Pręgowana nie usłyszała. Bo ja jeszcze prezentu żadnego dla niej nie mam. Po południu, jak już coś skombinuję, można jej uświadomić, że dziś się jej należy. 😉
Nisiu (04:04), rzeczywiscie, i ten w kontekscie zaczyna sie kojarzyc 🙂 Razem z haneczkowym (13:47), jest tu szansa na dalsza samoistna prokreacje pomnikow ku czci! 😀 Kraj moze byc zasypany potomstwem na kazdym skwerku… 😀
Zeenie (01:16), odwzajemniam oraz pije zdrowie wszystkich drugoporanna kawa (poprawka wieczorem) 🙂
Hmm… Czy w kontekście autoprokreacji pomników ta oto statuja Stefana Wyszyńskiego nie sugeruje aby antykoncepcji? 😯
http://img.naszemiasto.pl/grafika2/nowy/17/40_871459_1_d_9253.jpg
Ja wczoraj poźnym wieczorem sprawdzałam Jak zostać królem 🙄
Czy w tej sytuacji można oczekiwać, że zajmę się z rana otwieraniem wrót? 😯
Jak zostać królem = King’s speech
Dzień dobry 🙂
Bobiku, gdzie stoi ta martwota?
Lepiej oddać Kotu co Kocie ❗
http://www.youtube.com/watch?v=f3n_mjr9Nbs
A tu, Haneczko.
Jaka to życiowa piosenka, Jotko. …i kiełbasę naszą je… 🙄
Słuchajcie, czy są jakieś granice absurdu? 😯
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9120509,Chca_miec_swoja_ulice_za_grunt_pod_Stadionem_Narodowym.html
Niezły depresant. Ciekawe, jak działa na okoliczną ludność 🙄
Jesteśmy dobrze wyszkolonym personelem i u nas Dzień Kota jest codziennie 😀
Stoit statuja w każdej mieścinie,
w kraju, gdzie Wisła i Warta płynie,
a od tych statuj oko bieleje,
włos się plugawi, suknia dziczeje,
zmysł estetyki, jak gromem rażon,
sialala dziką ucieka plażą,
na której z tyłu pies gryzie w łydy,
warcząc: nie starczy już tej ohydy? 👿
Na pytanie postawione przez Kierownictwo odpowiadam ze szlachetną prostotą: nie, granic absurdu nie ma. 🙄
Oryginał piosenki wrzuconej przez jotkę:
http://ewaaa1.wrzuta.pl/audio/asCoP3KsDWn/bulat_okudzawa_-_czarny_kot
Muszę na jakiś czas opuścić pueblo, ale żeby Wam się nie nudziło, wrzucam świetny, dowcipny wywiad o seksie niepomnikowym. 🙂
http://wyborcza.pl/1,75480,9086329,Seks_dzikich_zwierzat.html
Zwłaszcza ostateczna konkluzja szalenie mi się spodobała. 😀
Co ma być absurdem? Nadanie nazwy ulicy (Chowańczaka)? czy reakcja radnych?
Aleja Chowańczaka z bocznymi ulicami: Pelisy, Karakułową i Mufki mnie osobiście by nie przeszkadzała 🙄 😉
no borders, no visa, no mastercard 🙄
Bobiku, artykul o dzikich zwierzetach przeczytalam, podrzucam pozyteczne streszczenie zrobione przez Cole Portera juz w latach dwudziestych… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=RqVRrC9BQB4
Bobiku (12:26), na temat seksu zwierzatek roznorakich jest bardzo smieszna ksiazka, wyszla takze po polsku – Porady seksualne doktor Tatiany dla wszystkich stworzen duzych i malych / Olivia Judson
Czy wiecie, że dzsiejsza młodzież w Niemczech na pytanie „jacy powinni być rodzice?” odpowiada jak jeden młodzież i jedna młodzieżówka: „surowi!” ? 😯
Do linka Moniki Sony znowu wzbronił mi dostępu, tym razem być może ze względu na moralność. 😉 Ale jeżeli to było „Let’s do it”, to mogę sobie prześpiewać w pamięci. 😀
Średnim stworzeniom doktor Tatiana nie doradza? 🙁
Poczułem się nieco zdyskryminowany. 😥
@Cubalibre
Największym absurdem jest, że oni się zastanawiają, jak można zrobić dobrze p. Chowańczukowi, ale nawet nie mają adresu zwrotnego do Buenos Aires, żeby go o tym powiadomić 😯
Ale jest nadzieja: „Może w Kancelarii Prezydenta zachowała się chociaż koperta”… 😎 😉
Zachowuj choć puste koperty… 🙄
Bobiku, trzeba tylko odpowiednio naciagnac skale. Jesli wieloryb jest duzy… 😀
Tego Sony nie ma prawa zablokowac – nagranie z 1956-tego
Może by tym (bez)radnym zasugerować kontakt z ambasadą w tamtejszej (argentyńskiej) okolicy?
Ulica Chowańczaków kojarzy się bardzo przyzwoicie 😎
Już chyba w najdalszym ustroniu
jest znany ten fakt, nader przykry,
że przy wielorybie lub słoniu,
to Bobik zwierzątkiem jest mikrym.
Nie warknie „od miski mej wara!”
do słonia, nie szczeknie „ty brzydki!”,
nie zdoła też, choćby się starał,
swych szczęk w wielorybie wpić łydki.
Ta skala porównań, niestety,
psychicznym rozkwitom nie służy,
lecz jeśli wziąć myszy lub krety,
to Bobik zwierzęciem jest duuużym… 😎
Sony może i nie ma prawa zablokować, ale jakieś UMG najwyraźniej ma. 👿
Bobiku! Ty nie bądź za grzeczny,
gdy cześć twoja pieska ci droga!
W tym splendor jest psi wszak odwieczny,
by gryźć wieloryby po nogach!
No tak, the YouTube giveth, and the YouTube taketh away… Unfathomable are the paths etc… 😉 Mnie to blokowanie meczy takze w DVDs (rozne regiony) ale to jednak latwiej obejsc, jak nie samemu, to z pomoca kogos kto wie jak.
Ach, Nisiu, ja o tym wiem przecie…
Nie mówię, że rady są złe Twe,
lecz co, jeśli potem w odwecie
wieloryb ugryzie mnie w płetwę? 😯
Na psy-chike wybornie wplynie
mysl ze sie kumpli ma wielkich,
ze slonia psia miska nie zneci –
dla niego to kruszek jedynie.
Wieloryb nie nadstawi lydki,
lecz takze nie wymierzy kopa.
Za to wrednego mikroba
najazdu rezultat jest brzydki.
Alterman* pisal o sloniach
ktore chadzaja po niebie
i maly je chlopiec prowadzi…
Bobik tez sobie poradzi. 🙂
(Natan Alterman 1910-1970), hebrajski poeta rosyjskiego pochodzenia)
Lekcji prowadzania słoni po niebie udzielę niedrogo. Oferty pod: Bobik potrafi. 😎
Narrator jest tu kiczowaty, ale sama historyjka fajna.
Bobciu, wszak nie zadrżysz chyba
przed obliczem wieloryba?
Toż tradycja nie pozwala,
żebyś tak się bał narwala!
Wieloryba zębem wnet wal,
nawet gdyby to był płetwal!
Wszelkie męstwo dzisiaj w cenie,
więc się wyżyj na balenie!
Nie patrz, gdzie bezpieczna norka:
tam na ciebie czeka orka!
W tym zasadza się psia cnota,
żeby złapać kaszalota!
Rzuć pedigri twarde kluchy,
pędź na morze na białuchy!
Bobik nigdy nie nawala,
chlaśnie w łydkę i sejwala.
Ostatecznie nasza psina
na ząb weźmie i morświna!
Ja bym właściwie i puentę zaadoptował – if they can do it… 🙂
A przy okazji oglądania tej słonio-psiej przyjaźni, znalazłem jeszcze drugą, również fascynującą i stosowną na Dzień Kota. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=-fAGzY9rnaA&feature=related
Tyle odmian wielorybich,
że gdy łowić się wybierze
pies, to musi ani chybi
zaraz trafić na to zwierzę.
Dobra, już się przekonałem,
że nic złego mnie nie spotka,
więc na ryby gnam z zapałem…
To wieloryb jest, ta płotka? 😈
Zależy od wielkości
ości…
😆
A co myslisz Bobiku o takim uscisku ? 😀
http://www.youtube.com/watch?v=x1w_XG0EQYQ&feature=related
Tego nie ma. 😯 Zawsze słyszałem, że białe niedźwiedzie są wyjątkowo asocjalne, a tu takie karesy… 😯
lisku, że narrator jest tu kiczowaty… oj, odsurownij się trochę… no bo co ci ludzie mają mówić, żeby trafić do tzw. „public at large”? No wiem, mogliby nie nie mówić, ale sztukę milczenia nabywa się na studiach pantomimy…
Andsolu, masz racje, choc zdania typu „Take a look, America, take a look, world ” przyprawiaja mnie o autentyczne ciarki. W ramach odsurowniecia sie pewnie powinnam sie ugotowac, ewentualnie w smole, co moze i sie zdarzy, bo juz kiedys zostalam na serio oskarzona przez wyjatkowo ciemnego faceta z sasiedztwa o uprawianie czarnej magii 😈
Jeszcze o smiesznych przyjazniach zwierzecych, jest tam obok filmik o wezu w zoo ktoremu wrzucono do klatki malego chomika na sniadanie, ale on sie z nim zaprzyjaznil i teraz chomik mieszka z nim, siedzi mu na zwojach i zajada salate 😆
Ja się nawet wstępnie nie zasurowiłem, bo uznałem ten tekst za żartobliwy, trochę w duchu autoparodystycznym, więc się tylko uśmiechnąłem. To tak a propos rozbieżności interpretacyjnych. 😉
Wąż z chomikiem tyz pikni. 😀 Mogę takie filmiki oglądać bez końca. 😳
szkoda …
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zmarla-piosenkarka-karin-stanek,1,4187533,wiadomosc.html
Szkoda…
Filmiku nie zdazylam obejrzec, zostawiam go sobie na wolniejszy moment, ale takie teksty rzeczywiscie moga tu byc autoparodystyczne, jak zauwazyl Bobik (wystarczy sobie poczytac regularnie np. Borowitza). No chyba, ze je wyglasza zdesperowany polityk, albo diva jednego z popularnych talk-shows…
Za to zauwazylam, ze Jotka udala sie niedawno na wzglednie malo popularne „Jak zostac krolem”, a tu, jak sie okazuje, tyle innych fascynujacych dziel jest dostepnych w multipleksach, i oczekuje recenzji. 😉
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1512940,1,komediowe-masowe-kino-weekendowe.read#axzz1EBUvY5GA
Witam Koszyczek po dłuższej przerwie spowodowanej chaosem mieszkaniowym.*
Znowu smutne wieści z wieczora…
*Postanowiliśmy zamieszkać razem z Filozofem. W trakcie szukania mieszkania jednak stwierdziliśmy, że jednak nie. Ale już byłam umówiona na oglądanie dwóch mieszkań. W tym czasie wybuchła awantura ze Współlokatorkami i postanowiłam się spakować i wracać do Rodzicieli. Dzisiejsze mieszkanie jednak mnie zadowoliło i sprowadzam się na swoje w marcu (po przemieszkaniu kilku tygodni u wyżej wspomnianych). Uf. 🙄
Przy okazji pakowania sprawiłam Simsze idealny prezent na Dzień Kota: wielka papierowa torba z mnóstwem malych foliowych w środku 😆
No tak historia magistra vitae, a jak z historii wiadomo, ci i owi filozofowie niezłymi szajbusami bywali, więc może bezpieczniej z takimi nie mieszkać. 😉
Daj znać, Alienor, jak już będziesz na swoim, to należytą parapetówkę urządzimy. 🙂
Pręgowana na Dzień Kota dostała ode mnie, oprócz pasztetu, pudło z ciekawie rozmieszczonymi otworami. Ale to nie znaczy, że ja się też przeprowadzam. 😉
Szkoda….
Moje koty dzisiaj bardzo grzeczne były, zostały wyczesane, wygłaskane i już śpią.
Dobranoc. 🙂
No i dobrze 😈 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9127197,Europosel_Legutko_nie_ukryje_sie_za_immunitetem.html
Ja bym mu za sam wygląd legutko dał 10 lat odsiadki w masce. 🙄
Dzień kota, więc może opowiem o swojej kotce, jednym z kilku kotów, które ze mną mieszkały. Trafiła do mojego domu przyniesiona przez dzieci „z rodziny”, ktoś zamknął okienka od piwnic i odgrodził w ten sposób jej matkę od dziecka, a że miałam „warunki”, więc dzieciaki przyniosły ją do mnie. Nie dawałam jej wielkich szans, taki ślepy jeszcze koci noworodek, ale udało się, przeżyła. Niecały rok później urodził się mój młodszy syn i Gackowa od razu obdarzyła go wielką miłością, na stałe zamieszkała pod jego łóżeczkiem, była bardzo opiekuńcza, bardziej chyba niż ja :), kiedy tylko zapłakał wskakiwała do łóżeczka, kładła się obok niego, mruczała, lizała go, zwykle to skutkowało, w nocy nie zdążyłam nawet wstać, a już przestawał płakać. Kiedy chłopak zaczął raczkować, chowała się przed nim po kątach, bo tarmosił ją niemiłosiernie. Ale jako że dzieci uczą się wszystkiego najgorszego w pierwszej kolejności, a wszystkiego dobrego w drugiej, albo i dalszej (wie o tym każdy, kto ma dzieci), on też szybko, choć jeszcze nie mówił i jeszcze nie chodził, nauczył się ją szantażować. Kiedy przyszła mu ochota ciągnąć ją za ogon albo za uszy albo co tam innego równie przyjemnego, a nie mógł jej znaleźć, siadał na środku pokoju i udawał, że płacze, zawsze przybiegała i pozwalała ze sobą robić wszystko, byle tylko nie płakał. Kiedy podrósł, biegał już i bawił się z psami, choć była z nimi zaprzyjaźniona, siadała z boku i patrzyła czy pupilowi nie dzieje się krzywda czy któremuś psu nie trzeba dać pazurkami po nosie. Po latach wykorzystywaliśmy czasem tę jej „słabość”. Była już stara, chorowała, musiałam robić jej często zastrzyki, bała się ich bardzo, jakoś wyczuwała, kiedy przyszła pora na tortury i chowała się w domu, na werandzie, w ogrodzie. Jeżeli nie można było jej znaleźć, Tomek siadał na podłodze na środku pokoju i udawał, że płacze i choć już był wyrostkiem, głos zaczynał mu się zmieniać, Gackowa nieodmiennie przybiegała sprawdzić czy pupilowi nie dzieje się krzywda, niepokój o ulubieńca był silniejszy niż strach przed zastrzykiem. No i czy zwierzęta nie kochają równie silnie jak ludzie?
Nigdy nie potrafiłam być panią swoich psów ani chyba nie byłam personelem kotów ani też innych zwierzaków, które ze mną mieszkały, zawsze to byli domownicy, po prostu rodzina.
Klaro, u nas nie było tak pięknie, ale trochę podobnie. Smarkaty Młody ciągnął Kapsla bezkarnie za wszystko. Wszystkie nasze koty były i są rodziną.
Personel to wynalazek Heleny i wyraz najwyższego szacunku dla Kota, Który Ma Nas Wszystkich Pod Sobą 😉
Klaro, ja też jestem przekonany, że nazwa „personel” to wyraz czołobitności wobec Kotów. 🙂
Że zwierzęta są członkami rodziny, mnie się wydaje oczywistą oczywistością, chociaż wiem, że nie zawsze tak jest. Najczęściej zresztą spełniają nie rolę opiekunów, a zastępczych dzieci. 😉 Albo rodzeństwa – nasz Młody z całą powagą twierdził, że Pies Puszkin jest jego bratem.
Jakich dwóch słów w związku ze zwierzętami nie mogę znieść, to „właściciel” i „zdechnąć”. Tego pierwszego w pewnych kontekstach (zwłaszcza prawnych) czasem nie można uniknąć. Tego drugiego uniknąć da się zawsze, jak się chce.
To prawda Bobiku, „zdechnąć” to paskudne słowo, jakieś takie lekceważące. Tak się składa, że zwierzęta żyją najczęściej krócej niż my, umierają, przychodzą następne, ale może warto wspomnieć czasami, że były, że kochały, ot choćby przy okazji dnia kota.
Ciekawe czy jest kiedyś dzień psa, albo wiewiórki, albo jeża, kawki, szczurka, papużki, chomika, świnki morskiej, królika. Miałam tych zwierzątek sporo, wszystkie dały mi więcej niż ja im, uczyły mnie bezwarunkowych uczuć, wspominam je z rozrzewnieniem.
No ale teraz już dobranoc, jutro (a właściwie już dziś) muszę wstać o nieistniejącej godzinie. 🙂
Dzień dobry 🙂 Kawę przyniosłam 🙂 Przed laty (10 ?) znajoma z Petersburga przywiozła kotka w prezencie dla moich przyjaciół, z ktorymi ją wcześniej poznałam. Problem powstał, bo pan owego domu kotów nie lubił, choć psy cenił. Kotek jednak do owego domu trafił. Po kilku latach, zadzwonił do mnie kolego z wiadomością, że kotka zeskoczyła z płotu prosto pod przejeżdżający samochód i zginęła. Na moje pytanie o samopoczucie żony, odpowiedział, że też płacze. Znaczy, jak on.
Klaro,
jaka piękna opowieść. Piękny kawałek życia. My też uważamy, że nasze zwierzęta dają nam więcej niż my im. Mimo wymiernej, w złotówkach, ceny żywności, opieki lekarskiej i opiekunki, która z nimi zostaje, kiedy my wyjeżdzamy. Nie ma ceny na to, co one nam dają. Nieprawdopodobne są też te nasze wzajemne relacje. Wiemy, że będą musiały odejść. Zwłaszcza Sunia, która już jest staruszką, ale póki co odsuwamy te myśl od siebie. Już co najmniej trzy razy udało nam sie uratować jej życie.
Sunia i Sokrates to nasi pierwsi zwierzęcy domownicy. Tym bardziej jest to dla nas takie nieprawdopodobne.
I piękne, rzecz jasna 😆
Przyniesione od Łasuchów. Perełka z Krakowa 😆
http://www.youtube.com/watch?v=fhepn_Ozdb4
Dzień dobry 🙂 Klaro, czy Ty przypadkiem nie jesteś moją ludzką mamą? 😆 Taki sam zestaw zwierząt jak jej życiu. No, ona jeszcze coś opowiadała o rybach, białych myszkach, jaszczurkach, żółwiu, królikach, świnkach morskich i szeregu kosów, które się przez nasz dom przewinęły w celach odchowawczych. Prawdę mówiąc, trudno nawet spamiętać cały jej życiowy zwierzyniec Chyba jednym jej niespełnionym marzeniem (z tych rozsądnych, bo nierozsądnych znalazłoby się więcej) jak chodzi o zwierzęcych domowników pozostaje beo i – od niedawna – taki udomowiony syberyjski lis z linki od Heleny. 🙂
Łapię kawę od Teresy i zaczynam żłopać, żeby się doprowadzić do jakiej takiej formy. 🙂
Kota nie mam. To znaczy jest jeden dochodzacy, lubi spac na moim samochodzie, ale kota w domu miec nie moge – uczulenie.
Za to jaszczurki mi sie placza pod nogami, gekkony laza po scianach, possumy przychodza na sniadanko no i niestety szczurki tez. Piekne one sa te szczurki, az szkoda, ze takie szkodniki i tepic trzeba. 🙁
Dwa swinstwa morskie bywaja czasowo, bo sa nieodlaczna czescia mojej corki.
Jotko, pani Lola już tu chadzała, a jakże. 🙂
Dla kogoś, kto znał osobiście zarówno ją, jak i Pana Maja, to jest chyba podwójnie śmieszne. A może i potrójnie. 😀
Ja panią Lolę zobaczyłam po raz pierwszy i natychmiast się zakochałam 😉
Dzień dobry, już po kawie.
Pani Lola… oglądałam to nie wiem ile razy. Na mojej płycie jest sporo takich perełek, pan Bronisław Maj ma też wielki talent aktorski. „Obraz Szweda w literaturze polskiej” w jego wykonaniu jest odbierany przez publicznośc w pozycji prawie leżącej… A sam Anders Bodegard płacze ze śmiechu 😀
Zazdroszczę Ci gekkonów, Zwierzaku. Bardzo są dekoracyjne. 🙂
Uczulenie na koty ujawnione jeszcze zanim kot nastał w domu, to rzecz przykra, ale tak zwane pół biedy. Najgorzej, kiedy się ujawni przy już zadomowionym i pokochanym kocie. 🙁 Pręgowana przyszła do nas właśnie w takiej sytuacji, że ktoś się zalergizował i żadną miarą nie mógł jej zatrzymać. Przy czym z nią to jeszcze nie było dla tego kogoś takie smutne, bo była domownikiem zaledwie od miesiąca. Ale była tam jeszcze druga kocica, od kilku lat. Rozstanie z nią było okropnie bolesne.
Mar-Jo, ja wciąż jeszcze nie doszedłem do obejrzenia DVD od Ciebie. 😳 Bo nie chcę oglądać tak zwischen Tür und Angel, tylko w odpowiedniej sytuacji i z odpowiednim sprzętem (czas, spokojna głowa, zdrowie dopisujące, coś dobrego do pogryzania, wino czerwone, tata do towarzystwa). Znowu mam cichą nadzieję, że w ten weekend to wszystko wreszcie się zbiegnie. 🙂
Bobiku, pierwszy raz oglądałam to DVD też w sposób wykwintny. Teraz jest to mój podręczny środek na poprawę nastroju (ulubione fragmenty, oczywiście). Mam nadzieję, że się nie uodpornię na ten „lek”. 😀
Bobiku,
jeden smarkaty gekus zamieszkal w skrzynce na listy, trzymam mu tam mala reklamowke jako poscielke 😉 Dobrze mu tam, bo rosnie, juz ma prawie 4 cm. Jeden mieszka u mnie w szafie i co wieczor robi wyprawe na klimatyzator przez ktory wychodzi na zewnatrz. Ale zawsze wraca. A w ogole to one gadaja… W ogrodzie mam tego talatajstwa na kopy 🙂
Psow niestety juz nie mam, zeszly z tego swiata i na razie nie planuje nastepnych. Za bardzo boli.
Dzien dobry 🙂
Klaro, piekne to co piszesz. Oczywiscie ze zwierzeta sa domownikami, i nawet dosc uprzywilejowanymi 🙂 Z kotami jakos slabiej kontaktuje, na dodatek trudno mi przywyknac do tego ze w odroznieniu od psow nie pozostaja w nizszych rejonach mieszkania i laza po wszystkim (lacznie z wejsciem do talerza gdy sie czlowiek na chwile odwroci 🙂 ) Za to odchowalam raz takie slepe kocie. Wracajac kiedys uslyszalam kolo domu cichutkie popiskiwania i odkrylam obok parkingu kartonowe pudlo a w nim moze trzydniowe kocie z jednym okiem jeszcze zamknietym a obok niego cwiartke pieczonej kury oraz tabliczke czekolady, oba produkty wieksze od kota 🙂 Wyraznie jakies dziecko usilowalo dac mu na droge najlepsze co mialo… Nie mialam pojecia jak sie takie maluchy chowa, ale przypomnialam sobie ksiazke Jana Zabinskiego o warszawskim zoo, gdzie opisywal m.i. odchodowanie malego tygryska ktorego matka umarla przy porodzie i dla ktorego nie udalo sie znalesc mamki, i zaczelam dzialac wg tego recepty. Wiec maluch byl karmiony letnim mlekiem rozcienczonym w odpowiedniej proporcji woda z dodatkiem surowego zoltka, po drugie przez chyba dwa tygodnie byl co dzien masowany – matka lize szczeniecy brzuszek i odbyt nie (tylko) z czulosci lecz dlatego ze male nie maja perystaltyki i trzeba im pomoc w odchodach, sprawdzajac takze ze odbyt nie zaczopuje sie przez zaschniecie. Wiec co dzien trzymajac kociaka nad umywalka masowalam mu brzuszek z gory na dol ciepla mokra gabka 😀 . I jeszcze poniewaz one nie potrafia utrzymac temperatury ciala, ustawilam pudlo w najcieplejszej czesci mieszkania i wsadzilam do niego butle po coca-coli, co wieczor napelniana ciepla woda i owinieta w trykot; gdy ja wkladalam, od razu przestawal mialczec, wdrapywal sie na nia i zamieral w blogostanie 🙂 Z karmieniem musialam cos wymyslic bo od kroplowania mu w pyszczek pipetka na krople do oczu sie krztusil, a smoczek z dziecinnej butelki byl dla niego za duzy, wiec zrobilam dziure w zakretce plastykowej butelki, w dziure wepchnelam podluzny kawalek gabki takiej wielkosci ze mogl go chwycic w pyszczek jak sutke, i tak sobie cysial. A po miesiacu juz odrosnietego przekazalam w dobre rece na stala adopcje 🙂
Lisek, fajne to 😉
W nowych Faktach i Mitach jest artykul na temat zagarniania lasow przez kk z wykazem co zagarneli. Nie wuem czy bedzie na necie, ale zawsze mozna kupic sobie w eGazety.pl, ja tam kupuje.
I ja też, i ja też! Jestem dobrym człowiekiem i lubię zwierzęta. Mam żonę, mówię do niej Kiciuś. A do moich dzieci zawsze mówię: no, gońcie, Byczki, do sklepu.
Udane odchowanie zwierzątka zawsze jest przeżyciem, które dodaje skrzydeł. 🙂 I wspomina się to z ogromnym rozczuleniem.
Gdyby ktoś przypadkiem chciał się napić kawy w nowym wpisie, to już jest ta możliwość. 🙂
Przyjacielu Stworzonek, czy bierzesz pod uwagę, że kiciusie oczęta potrafią wydrapać, a byczki potraktować z byka? 😈
W cyklu Extended Family mam parę zdjęć. Bo były takie czasy, że o życiu rodziny pisywałem w Sieci – i stoi tam do dzisiaj relacja jak Bilu doszlusował do rodziny. A przy okazji wyjaśnione zostanie jak to było z tymi łysoniami.
Kiedyś powiedziałem, że pies pomagał nam uczłowieczyć synów i myślę, że rzadko kiedy tak trafnie udało mi się powiedzieć coś o życiu.