Dawanie znaku
Labradorka rzuciła na fotel plik listów wyjęty ze skrzynki i wymownym gestem łapy wskazała je Bobikowi.
– Znowu wszystkie o tym, że zszedłeś na psy? – zapytała.
Bobik westchnął ciężko. Odkąd zdecydował się dawać głos w sprawach ludzi, zaczął dostawać od nich coraz więcej nieprzyjemnej, czasem obelżywej i napastliwej korespondencji. Starał się jej nikomu nie pokazywać, ale Labradorki nie dało się łatwo zwieść. Węch miała nieomylny i czasem już przez kopertę potrafiła wyczuć treść listu.
– Wiem, że cię te listy denerwują, ale mnie się zejście na psy wcale nie wydaje taką znowu hańbą – zauważył nieśmiało. – Zresztą wiesz, jak to się mówi. Lepiej z mądrym psem zgubić kość, niż z głupim człowiekiem znaleźć.
Labradorka popatrzyła na niego nieco sceptycznie, ale nie miała teraz głowy na dyskusję z ludowymi mądrościami.
– No otwórz już, otwórz – popędziła Bobika. – Zobaczymy, czy znowu będę miała za co potargać listonoszowi nogawki.
Bobik rozerwał pierwszą z brzegu kopertę, przeczytał kilka pierwszych zdań i aż usiadł z wrażenia.
– Wyobraź sobie, że napisał do mnie Człowiek, który wcale nie ma mi za złe – szczeknął z przejęciem. – Co więcej, on pisze, że według niego w ludzkich sprawach każdy ma prawo zabrać głos. I że przez to wcale się nie schodzi na psy, tylko wręcz człowieczeje.
Labradorka obwąchała resztę kopert i na jej pysku odmalował się wyraz niebotycznego zdziwienia.
– Słuchaj, mam wrażenie, że tym razem we wszystkich tych listach jest coś dobrego – oświadczyła stanowczo. – Przyznaj się, skąd to się wzięło? Co ty właściwie takiego zrobiłeś?
Bobik zarumienił się pod futrem i z zakłopotaniem potarł nos.
– Sam nie bardzo rozumiem, co się stało – szepnął. – Po prostu zebraliśmy się z kumplami i daliśmy pewien znak. Ale widocznie musiał to być dobry znak, skoro tylu Ludzi przekonał.
***
P.S. Jestem zdumiony i wzruszony tym, jakiego zasięgu nabrała nasza – w założeniu skromna i prywatna – inicjatywa. Wszystkim, którzy podpisali naszą deklarację poparcia dla J.T. Grossa i wydawnictwa „Znak” w odpowiedzi na próby niedopuszczenia do publikacji „Złotych żniw”, dziękuję serdecznie w imieniu własnym i Gości blogu. Wszystkim, którzy jeszcze nie podpisali, ale zechcą to zrobić, dziękuję z góry i podaję adres, pod którym można złożyć podpis:
No właśnie, to, co Maryna mówi: kto ma związki z Polską. Kuracja mentalności wszechpolskiej nie jest interesem żydowskim, a krajowym i jeśli tyle osób, które są od tak dawna i tak daleko od Polski (na ogół przez oddalenie wymuszone i traumatyczne) tak blisko są nas i tak szybko na dobre zjawisko reagują, to nie jest znakiem dla Znaku, a dla nas – te umysły, te talenty, ciągle czują związek z nami. Ulgę to przynosi, że deklaracja jestem Polakiem łączy mnie i z nimi.
Wimmer, przecież gdyby nie „triumfalny ryk tłuszczy”, książka Grossa nie byłaby potrzebna.
Zlinkowany przeze mnie wywiad z prof. Żbikowskim jest bardzo dobrą odpowiedzią na zarzut, że błędny podpis pod zdjęciem unieważnia „całą narrację Grossa”. Ale oczywiście odpowiedzią tylko dla tych, którzy zechcą jej wysłuchać.
Tylko że – jak tu już kiedyś zauważylimy – takie spokojne rozmawianie o faktach zwykle nie wychodzi poza gabinety historyków. I Gross jest potrzebny po to, żeby wyszło. Bo to on wzbudza emocje, nie Żbikowski. Dzięki niemu mówi się głośno o faktach, które były znane od dawna, ale nikt się nimi nie interesował.
A że te wyzwalane emocje nieraz budzą przerażenie? No cóż, to jest chyba cena za to, żeby pewne rzeczy przedostały się wreszcie do społecznej świadomości. Nie sądzę, żeby było lepoej, gdyby ze strachu przez wywołaniem demonów wszyscy milczeli.
Ale oczywiście dobrze by było, gdyby Gross brał pod uwagę zastrzeżenia merytoryczne i jak najszybciej prostował własne błędy.
Dziękuję, że pilnujecie listy. Ja wprawdzie też się staram pilnować, ale czasem trzeba kota pogonić, o sprawiedliwy rozdział spyży w domu się upomnieć, albo po prostu pod krzaczek pójść i nóżkę podnieść. 😉
Co do politologii jako nauki bym się z autorem artykułu spierała. Chyba żeby potraktować ją jako dział socjologii.
Andsolu, problem nie tkwi w dyskutowaniu nad portretem Rektora tylko nad tym, że na takie rzeczy poświęca się posiedzenia Senatu, kiedy problemów uczelnia wyższa państwowa ma o wiele więcej i to poważniejszych. Jakiś rok GW robiła taki cykl reportaży o stanie polskiego szkolnictwa wyższego. Po dwóch przestałam czytać, bo nie chciałam się denerwować.
Z jakichś powodów Instytut Psychologii Polskiej Akademii Nauk ma swoją siedzibę w prywatnej szkole wyższej specjalizującej się w tej dziedzinie, a nie w jednej z kilku państwowych uczelni mieszczących się w Warszawie i mogących tę instytucję przygarnąć 🙄
To bardzo ladne co Maryna i andsol napisali.
Sama, przyznam sie, mialam maloduszne watpliwosci, czy „nie zaszkodzi” Liscie taka obecnosc sygnatariuszy z Izraela, no bo wiadomo, ze hehe „nadreprezentacja” i ze „liczy sie w pierwszym rzedzie chor aryjskich glosow” (jest to skrzydlate wyrazenie prof. Kotta, uzyte kiedys na lamach londynskich „Wiadomosci”) etc. etc.
Ale potem zaczely mi przychodzic inne mysli do glowy – ze jest to w gruncie rzeczy niesamowite Spotkanie po latach – prawdziwej demokratycznej polskiej opinii publicznej, ktora nie musi legitymowac swej postawy z pomoca metryki chrztu przed zabraniem glosu w waznej sprawie. Ze w jakims momencie nie chodzi li tylko juz o Znak i Grossa, ale o powiedzenie sobie i swiatu: jestesmy.
I im bardziej o tym mysle, tym bardziej uswiadamiam sobie, ze jest to wlascowie pierwsza i jedyna jak dotad taka Lista Obecnosci – mozliwa, bo odnalezlismy sie w dobie Internetu.
Kiedy rodzila sie Solidarnosc, w pare dni po rozpoczeciu sie strajku w Stoczni Gdanskiej, zadzwonil do mnie do redakcji Nowego Dziennika prof. Feliks Gross, wybitny socjolog, stryj Jana Grossa i poprosil abym przyszla na spotkanie jakiejs organizacji i opowiedziala dokladne co sie dzieje na Wybrzezu – jeszcze tego samego dnia. Pobieglam tam po pracy, a kiedy przyszlam na spotkanie odkrylam kilkudziesiecioosobowa grupe starych, naprawde starych Zydow, niegdys nalezacych do przedwojennej zydowskiej organizaji socjalistycznej Bund. Nabralam powietrza w pluca i zaczelam opowiadac o strajkach, ale wkrotce ktos z sali mi ze zniecierpliwieniem przewal mowiac: co sie tam dzieje jak do tego doszlo, to my, prosze paniusi, wiemy. Powiedz nam pani co mamy zrobic i jak im mamy pomoc w tej stoczni.
Powiedzialam: Poprosze o pieniadze na pomoc – mala poligrafie… te rzeczy….
– OK. – uslyszalam w odpowiedzi. – Czy trzy tysiace dolarow starczy na poczatek? Bo do tej sumy mozmy natychmiast poslac bez zwolywania walnego zebrania, glosowania etc.
Bylam okropnie dumna, ze „nasi” bundowcy byli pierwsi z ta pomoca. Ze zrobili to spontanicznie, szybko i skromnie, bo nikt przeciez w Polsce nawet nie wiedzial skad te pierwsze 3 patole pochodza.
Kilka dni pozniej pojechalam do Toronto, gdzie dzialal Komitet Pomocy Wiezniom Politycznym w ZSRR (jechalismy razem z Nowego Jorku z Ludmila Aleksiejewa, ta sama, ktora lata pozniejj wrocila do Moskwy i regularnie czytam, ze zotala pobita na tej czy innej demnstracji rosyjskich demokratow, choc jest po osiemdziesiatce). Po przyjezdzie okazalo sie, ze ten Komitet skladal sie wylacznie z mlodych, urodzonych w Kanadzie Ukraincow. I rozmowa z nimi byla bardzo podobna: co mozemy zrobic i jak konkretnie pomoc Polakom?
Bylo potem wiele inych podobnych spotkan w Ameryce, roznych organizacji zwiazkowych, socjaldemokratycznych itp, ktore chcialy pospieszyc z pomoca, ale zadne chyba nie zapadlo mi tak bardzo w serce jak te dwa pierwsze – z garstka starych Zydow i garstka mlodych Ukraincow. I z jednych z drugich bylam okropnie DUMNA. Ze sie znalezli wtedy, kiedy trzeba bylo sie znalezc.
To tak a propos tej „nadreprezentacji”. Dobrze, ze doszlo do tego Spotkania pod wspolnym dachem naszej deklaracji. Dobrze. Tak wlasnie trzeba.
Mordechaju, jak się jeszcze kiedykolwiek będziesz czepiał mojego poprawiactwa, to na przyszły raz za karę nie skorektorzę Twojej Starej nie tylko takich rzeczy jak „deklaracka”, ale nawet „srawy” i „srajków”. 😛
Helena: ha, zawsze wiedziałem, że żydowskie pieniądze były za tą Solidarnością. No i jasne czemu mogą zdominować świat (jak im te cholerne Chińczyki nie przeszkodzą): zmiast robić walne zgromadzenia i komitety kładli pieniądze na stole. Stół raz dwa daje kto na stole daje. Nawiasem, czy to była ta poligrafia, którą Krzysiek R.A. zawiózł do Kraju?
jest to wlasciwie pierwsza i jedyna jak dotad taka Lista Obecnosci – tak i nie. Te różne listy dyskusyjne emigrantów z 1968 (sam Bralek chyba założył trzy zgodnie z zasadą „synagoga moja – synagoga ichnia – a w trzeciej to moja stopa nie stanie”) i to pismo Poldka Sobela „Plotkies” mają długą historię, ale masz rację, że to pierwsza, bo to jest otwarte i nie muszę być Żydem, by móc wejść. Po prostu, z powrotem jesteśmy w dużej kuchni miłego domu w Polsce.
Czytałem ten komentarz Heleny o spotkaniu inteligencji i coś mi chodziło po futrzanym łbie (nie, nie to, co myślicie – byłem niedawno odpchlany), aż się wreszcie skonkretyzowało w pewnej myśli. Niedawno Stanisław51 zadał pytanie, czy aby właśnie u Psa Bobika powinno się załatwiać tak ważne sprawy. No, tego to ja nie wiem 😉 , ale mogę z dość dużym przekonaniem założyć, że jest taka rzecz, która – poza sygnatariuszami najmłodszymi, powiedzmy przed 30-35 – całą tę rozsianą po świecie inteligencję łączy. Na pewno wszyscy czytywali „Przekrój” albo przynajmniej się z nim zetknęli. I nie dziwi ich, że psy mogą myśleć i wypowiadać się ludzkim głosem. Więc może i dawanie głosu przez Bobika jest dla nich w porządku. 🙂
A trochę a propos – w artykule od Królika bardzo mnie przygnębił opis zaniku w Egipcie już nie tylko inteligencji, ale wręcz klasy średniej. Według mnie to jest bardzo niedobra prognoza na przyszłość. Dużo bym dał za to, żebym się mylił, ale na razie widzę to dość pesymistycznie. 🙁
Dzieki, Bobik. Poprawiaj, poprawiaj.
Andsol, nie. Wlasnie chodzi przeciez o to, ze na Liscie Obecnosci sa Wszyscy.
A Plotkes o malo kiedys nie doprowadzily mnie do apopleksji, kiedy w podeslanym mi artykule (przedtem o nich nie slyszalam) zobaczylam tryumfalne obwieszczenie obok mojego nazwiska: Mamy swojego czlowieka w BBC!
Odpisalam ziejac ogniem i siarka, grozac, ze wezme ich do sadu, jesli mnie wywala z roboty na zbity pysk.
Wycofali.
Moze nie ma warstwu ineligencji czy klasy sredniej, ale dzis w nocy ogladalam w BBC rozmowe jakiejs slicznej mlodej komentatorki egipskiej imieniem Mona (nazisko mi ucieklo) oraz bardzo przystjnego mlodeg Egipcjanna, ktory ledwo wyszedl z wiezienia, ladnie wyksztlcony co sie w oczy rzucalo, ktorzy zarliwie przekonywali, ze te tlumy mlodziezy na ulicach Kairu, to naprawde swieccy demokraci, ktorzy maja dosc autokratycznych rzadow Mubaraka ze badana socjologiczne mowia, ze stoi za nimi ok. 64% spoleczenswta egipskiego .
A, w to ja nie wątpię. Potrzeba demokracji nie jest przecież wyłączną domeną inteligencji czy klasy średniej. Tylko że o ile do obalenia znienawidzonego systemu rządów klasa średnia nie jest niezbędna, to zbudowanie lepszego systemu bez niej jest dosyć problematyczne. Przy słabej klasie średniej systemy polityczne chyba najszybciej mają skłonność do wynaturzania się.
Oczywiscie, z jest taka mozliwosc. Wiec trzymam za nich kciuki. Chyba tej lawiny nie da sie powtrzymac i mozemy jedynie zyczyc im jak najlepiej. Baraday! Niech Alach ma w opiece Baradaya!
Ta swiecka demokracja egipska ma chyba pare twarzy. Czesc tlumu rzucila sie na muzeum w Kairze, usilujac je zdemolowac i ograbic; oprocz broniacego go wojska byla tam tez grupa obywateli, swieckich i inteligenckich z wygladu (w wywiadzie TV) ktorzy wlasnym cialem i ze lzami w oczach stali przed brama by tego muzeum bronic.
(korekta korekta, ale „srajki” to ja sobie zachowam 😀 )
„Ważnej srawy” też serce mi nie pozwoliło skorektorzyć tak całkiem bez śladu, więc poprawiłem, ale ślad zostawiłem. 😆
Te terminy mogą się przydać do całkiem innych kontekstów 😉
Jakieś powtórzenia widze na liście. Mam wrażenie, że pewien mój dawny kolega (obecnie w Szwecji) już wcześniej się raz wpisał. Inna znajoma, która kilka lat temu zrobiła aliję (ale często przyjeżdża), widnieje w polskiej wersji i z Warszawą oraz w hebrajskiej z Tel-Awiwem. P. Feliks Tych jest dwa razy, bo pierwszy raz się kropnął i tak zostało itd….
Znowu rozróba pod deklaracją 🙁
czy aby właśnie u Psa Bobika powinno się załatwiać tak ważne sprawy. Nie powinno. Sprawa ważna wygląda poważnie, Bobik nie wygląda poważnie. Ale mam rozwiązanie, pożyczę krawat. Nie ten w zielone pająki. Ani w czerwone krówki. I prawie biało-czerwony, jak się patrzy z dobrej strony photoshopa. Mam tylko, Bobik, prośbę: to nie jest kołderka na ogon. Sam rozumiesz.
A skoro o godności mówimy, z Pacholskim była dużo gorsza sprawa niż ten jego portret, za który powinni go wykasować z listy rektorów. Jego praca doktorska nie była spięta, nie była wybita na maszynie, to było kilkanaście luźnych stron zabazgranych ołówkiem. I ten CR-N przyjął to. Jak już poprawiamy zaległości to odbierzmy doktorat Pacholskiemu. Ołówkiem. Co za hańba.
Rozróbę rozrobiłem. 🙂
Przyśle mi Kierownictwo mailem te nazwiska? Sprawdzę i ewentualnie skoryguję. Program już wprawdzie blokuje podwójne podpisy w identycznej wersji, ale jak się czymś różnią, to taki cwany on nie jest, żeby wyłapać. 😉
Pana Tycha zauważyłem, ale chciałem doczekać z kasowaniem do momentu, kiedy PA będzie mógł równocześnie przesunąć numerację. Ale właściwie teraz, kiedy już i tak musiałem to i owo skasować, to już wszystko jedno.
jotka, czemu nie powiedziałaś wcześniej? Już ktoś posprzątał kupki.
Ciekawe, czy prawica jest niedogrzana czy niedopieszczona, że się tak wciska na Waszą listę? A może to podświadoma potrzeba wykluczenia (ci rzydzi mnię wyżucili)?
Bardzo mi się spodobała historia opisana przez Helenę – budująca.
Nasza ma juz ponad 1200! Odnotowuje to dlatego, ze kiedy zorientowalem sie, ze bedzie nas wiecej niz 50-70 (szczyty moich marzen!), to pomyslalem, ze np 600 byloby Czyms Niesamowitym.
Syndrom niedopieszczenia u prawiczków? Hmm… Tak całkiem nie da się tego wykluczyć. Niedogrzanie też jest łatwo wytłumaczalne – międzynarodowi syjoniści siedzą sobie w różnych ciepłych miejscach, a endekoid z natury nigdy nie rzuca ziemi, skąd jego ród, choć tam nieraz temperatury mocno ujemne.
Tylko z podświadomymi potrzebami bym uważał, bo to za bardzo trąci Freudem, a on, wiadomo, też… 🙄
Simcha (ona też ma hebrajskie imię, nawet mój kot jest Nienarodem, tfu!) postanowila okazać swoj pyszczek. Na razie tylko pyszczek. Nieśmiała troszkę jest.
Chętnych do podziwiania zapraszam:
http://studentkafilologii.wordpress.com/2011/01/29/mgnienie-2/
Doktorat ołówkiem. Niewiarygodne 😯 . U mnie nie przyjmują prac domowych jak nie są wyjustowane, z odstępem 1,5, pisane 12 Times New Roman i nie mają prawidłowo napisanej bibliografii (kto raz próbował napisać works cited list wg wzorców MLA wie, że to niełatwe zadanie).
Z pyszczka dość mi Julkę przypomina. Ale porządne porównania będzie można przeprowadzić dopiero kiedy się ośmieli i pokaże resztę cielesności. 🙂
Nie bardzo mi wypada Kotem się zachwycać, ale gdybym nie był Psem, to bym się Simchą pozachwycał. 😀
Znów ktoś rozrabia na Liście!!!!
Śmiecą 👿
1216 do wykasowania
i 1217.
Kocie, numeracja już i tak się nie zgadza, więc na razie jak widzisz jakieś chuligaństwo, to kasuj.
Wlasnie to zrobilem przy ostatnim.
Jakis Lord Cos tam Dwojga Nazwisk z brytyskiego MSZ powiedzial przed chwila: Egipt has fairly well developed middle class …etc
To juz nie wiem ma czy nie ma…
Oni z rzadu okropnie ostroznie stapaja, aby nie wygladalo, ze ingeruja…
Alienor: Doktorat ołówkiem. Niewiarygodne – weź pod rozwagę czasy. Polski młody pracownik naukowy, który nie należał do Partii, nie mógł sobie kupić komputera. Doktoraty z socjologii były pisane czerwonym atramentem, z prawa – czarnym, a z matematyki – ołówkiem. Jak ktoś miał ołówek kopiowy, to od razu pisał dwa czy trzy doktoraty.
Ależ macie chłopaki (to jest Kotki i Pieski) roboty z tą listą i tymi co ją psują. I po co wam to było? Nie lepiej to zająć się wyłącznie pasztetówką i lizaniem futerka? 🙂 🙂
Niestety, Laudate, nawet zajęcie się wyłącznie pasztetówką niczego jeszcze nie gwarantuje, jak się za chwilę okaże w nowym wpisie. 🙁
Aszszsz, robotny ten Szczeniak….