Ciepłe uczucia
Dobry Kumpel jak zwykle promieniował pozytywną energią i optymizmem.
– No, już wszystko na Święta przygotowane? – szczeknął wesoło od progu, omiatając lustrującym wzrokiem bobikowe włości.
– Aaa… to jakieś święta mamy? – zdziwił się Bobik, dyskretnie kopiąc za szafę wylegującą się na samym środku dywanu kość szpikową.
– No wiesz! – obruszył się Dobry Kumpel – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie masz łap przednich startych od pucowania i tylnych od wystawania w kolejce po karpia. Hej-ho, hej-ho, Święta za pasem, wszystkie łapy na pokład!
Bobik szybko zamerdał ogonem, żeby odwrócić uwagę od swoich zbyt widomie niespracowanych łap.
– Może usiądziesz? – zaproponował grzecznie, podsuwając Dobremu Kumplowi najmniej zakurzony fotel.
– Dobre sobie! – roześmiał się Kumpel – Tak jak ja bym miał czas siedzieć, kiedy Wigilia na horyzoncie. A śledzie? A barszczyk? A kapusta z grzybami? A bombardowanie wieszaków, tfu, chciałem powiedzieć, wieszanie bombek? A pisanie całej masy kartek do średnio znajomych, którym poza tym jednym dniem w roku nie poświęca się ani jednej myśli? A szukanie prezentów, które tobie się podobają, żeby uszczęśliwić nimi tych, którym one się nie podobają? To wszystko, za przeproszeniem, pies? A czyszczenie rodowych sreber…
– Dobrze już, dobrze – wpadł mu w słowo Bobik, przypominając sobie, że w żaden sposób nie będzie w stanie doczyścić rodowych sreber skradzionych mu już dobrych kilka lat temu. – Rozumiem, że absolutnie nie możesz usiąść. Ale wobec tego po co przyszedłeś?
Dobry Kumpel spojrzał na niego nierozumiejącym wzrokiem.
– No, jak to? Przecież Boże Narodzenie się zbliża. Święty obowiązek. Tradycja. Obyczaj. Ciepłe uczucia chciałem ci okazać.
– Aaa!!! – powiedział znowu Bobik, tym razem z odcieniem ulgi. Ciepła uczucia na zimę. Kapuję. To bardzo miło z twojej strony, że przyszedłeś okazać.
– No właśnie! – ucieszył się Dobry Kumpel – Też myślę, że to było miłe z mojej strony. I tradycyjne, że tak powiem, do szpiku kości – dodał, zerkając odruchowo w kierunku zaszafia. – No, to ja już polecę, bo czas goni. Tylko jeszcze powiedz, tak w dwóch zdaniach, co u ciebie. Do Świąt wszystko przygotowane…?
Niedobrą noc dziś mam. Zasypiam i budzę się, zasypiam i budzę się. Przy kolejnym przebudzeniu przeczytałem post Moniki i też strasznie mi się łyso zrobiło, chociaż sądzę, że cała sprawa jest czystym nieporozumieniem.
Moniko, ja jestem na 99% pewien (bo na 100% to nie jestem pewien niczego), że andsol się skrócił myślowo i chodziło mu o pseudoindyjską filozofię dołączaną do niemal każdego kadzidełka, szmatki, posążku i ćwiczenia gimnastycznego. Ja to odruchowo właśnie tak odebrałem, bo też tą pseudofilozofią nieraz jestem atakowany. Jasne, że to tylko taki marketingowy chwyt, który z prawdziwymi Indiami nie ma nic wspólnego. I prawda, że nie należy indyjskiej filozofii z tym chwytem utożsamiać. Ale warknięcie na to nadużycie, nawet jeżeli niezręcznie wyrażone, chyba nie ma nic wspólnego z prejudice. Ot, niefortunne użycie pewnego wyrażenia, które zapewne wcale nie odzwierciedla poglądów ogólnie. Bo poglądy andsola jednak na tyle są w sieci wyrażone, że nie można co do nich mieć wątpliwości. 😉
Ale tu muszę szczeknąć na mój ulubiony 😉 temat poprawności politycznej, tak ostatnio z różnych stron trepowanej. W tej całej koncepcji o to przecież chodzi, żeby unikać takich sytuacji, kiedy ktoś się poczuje dotknięty, chociaż zamiaru takiego nie było. Czy to naprawdę złe i wolność wypowiedzi krępujące?
Nie zawsze wiemy, kiedy coś kogoś dotknie czy zrani. Przyjmijmy wobec tego przynajmniej pewien – nawet nieco rozdęty – kanon nieranienia i się go trzymajmy. To jest w końcu proste pytanie – lepszy nadmiar ostrożności, czy niedobór?
A z jeszcze innej strony: może nie warto zakładać z góry czyichś złych intencji, nawet jeżeli ktoś wszedł na bardzo osobisty odcisk? Może warto zapytać: słuchaj, stary, ty naprawdę tak myślisz, czy ci się tylko tak chlapnęło? Przez przypadek, niedopatrzenie, przez myślenie tylko o wycinku sprawy, nie o niej całej?
I jak już zaczęły się świąteczne życzenia, to tego serdecznie życzę nam wszystkim – żebyśmy wszyscy potrafili łapać się zarówno na tym, że czasem odruchowo, niechcący, strzelamy czymś, co sprawi innym przykrość, jak i na tym, że czasem przypisujemy intencję sprawienia przykrości tam, gdzie jej nie było. I żebyśmy potrafili baz urazy to wyjaśniać. Zapytać – o co tak naprawdę ci chodziło?
Chyba nie ulega wątpliwości, że mówię bom smutny i sam pełen winy? Też mi się zdarza chlapnąć coś, co właściwie zupełnie inaczej myślałem. Ale mam – odkąd pamiętam – szczerą intencję poprawy. I mam nadzieję, że coraz bardziej ją realizuję. 🙂
Wiesz, Bobiku, wiem, ze andsola znasz duzo lepiej ode mnie, wiec pewnie i wiesz, jakie ma intencje, nawet jesli, powiedzmy zdarzy mu sie nieco leniwe wyrazenie przy pisaniu o Innych. Ale tez mamy do czynienia z doroslym czlowiekiem, do tego, sadzac z jego pisania, oddanym m.in. przyzwoitemu traktowaniu jednych ludzi przez drugich. I jako od osoby doroslej, do tego wlasnie szczegolnnie wyczulonej w wielu innych przypadkach, na niezbyt ladne traktowanie calych grup, i do tego piszacej w koncu nie w prywatnej korespondencji, ale publicznie, chocby w zartobliwy sposob, spodziewalam sie szczerze mowiac wiecej. I nie chodzi tu o przypisywanie intencji, jak Bobiku dajesz do zrozumienia, tylko wlasnie o uwage, przy dobieraniu slow, gdy sie pisze o calej grupie. A andsol, w koncu biegly w migoczacych slowach, mogl to „pseudo” doczepic, gdyby mu o to chodzilo, lub chociaz z w dwoch, trzech slowach zawezic definicje „indyjskiej filozofii”, bo przeciez oczywiste, ze wszedzie mozna znalezc cos do zakwestionowania, albo wyrazenia wlasnej odrebnej opinii. Tymczasem jednak okreslenie zjawiska bylo wielce ogolne („indyjska filozofia”), zas dalszy ciag niestety nie bardzo elegancki, chyba ze ktos ma jakies neutralne lub pozytywne skojarzenia ze skrecaniem jelit. I nie uwazam, zeby jakos szczegolnie zaskakujaca byla moja reakcja, w grupie tych, co nie wiadomo, co kogo moze urazic, jak piszesz. Raczej powiedzialabym, ze jest to normalna reakcja osoby przyzwyczajonej do pewnych norm zachowania, zwlaszcza wsrod osob, ktore nie moga sie zaslaniac brakiem wyksztalcenia, czy doswiadczen zyciowych.
A poza tym podejscie, „sluchaj stary, czy to miales na mysli?”, tez jednak nalezy do indywidualnej, raczej prywatnej, rozmowy blizej sie znajacych osob (jak chociazby Ty i andsol), ale nie zawsze kazdy kazdemu moze takie pytanie zadac (i szczerze mowiac, nie zawsze ma sie na to ochote w takich sytuacjach). Natomiast zaprotestowac zawsze mozna, i uczulic na uwazniejsze dobieranie slow, co kiedys, przed poprawnoscia polityczna, bylo takze czescia etykiety – co niniejszym czynie po raz drugi, i zapewniam Cie Bobiku, ze ostatni. 😉 (Chyba, ze kiedys ze zdumieniem znowu tu przeczytam, ze zjawisko zwiazane z jakas cala grupa komus skreca jelita. I jak wiesz dobrze, Bobiku, nie musi to byc wcale zwiazane z Indiami, bo mnie sie to nie podoba w stosunku do KOGOLWIEK). 😉
A poza tym, oczywiscie, kochajmy sie, bo ida Swieta. 🙂 Wlasnie skonczylam pieczenie makowca, ktore o wiele lepiej poszlo bez udzialu mlodocianych chetnych do pomocy. 😀
pada, slisko 🙂
🙂
tuz przed Swietami brykam 🙂
😀
brykanko fikanko 😀
Dzień dobry 🙂
doczytałam wieczornonocne wpisy. Bardzo mnie zainteresowała poniższa wymiana pogladów. Bardzo skrótowo:
andsol 02:16
“taka z lekka indyjska, minus filozofia, ktora skreca mi jelita”?
Zabolało to Monikę, która wypowiedź andsola odebrała jako przejaw uprzedzenia i robienie sobie żartów z INNEGO:
Monika 03:47
Przykro mi bardzo.
Moze tym bardziej, ze myslalam dzisiaj o moich delikatnych, uprzejmych, wyksztalconych od pokolen indyjskich tesciach, i gdy ubieralam z dziecmi choinke, przypominalismy sobie Swieta spedzone z nimi, i wlasnie rozmowy o indyjskiej filozofii. I pamietam jak mowili o Innych. Mieli klase w mysleniu i mowieniu o Innych, andsolu, na co nie kazdego stac.
A indyjska filozofia jest skomplikowana, interesujaca, trudna, i mysle, ze bardzo niewiele o niej wiesz. I nie musisz sie nia wcale zajmowac, jak Ci tak szkodzi na zdrowie…
Włączył się Bobik, który wypowiedź andsola zrozumiał inaczej:
Bobik 05:40
Moniko, ja jestem na 99% pewien (bo na 100% to nie jestem pewien niczego), że andsol się skrócił myślowo i chodziło mu o pseudoindyjską filozofię dołączaną do niemal każdego kadzidełka, szmatki, posążku i ćwiczenia gimnastycznego. Ja to odruchowo właśnie tak odebrałem, bo też tą pseudofilozofią nieraz jestem atakowany
Tymczasem ja zrozumiałam wpis andsola jeszcze inaczej. Per analogia do moich osobistych zmagań się z tekstami, w których choć w niewielkim ułamku stosowane są pojęcia techniczne. Czy osobistych zmagań mojego męża z poezją.
Przy najprostrzej instrukcji obsługi czegokolwiek, co jest bardziej skomplikowane od ołówka, „skręca mi jelita”, wpadam w popłoch.
Ponieważ indyjska filozofia jest skomplikowana, interesujaca, trudna, wiem coś o tym, bo trochę na ten temat poczytuję, przyjęłam andsolowe wyznanie, jako danie wyrazu własnej „bezradności” wobec złożoności materii.
Być może moje odczytanie jest całkowicie błędne.
Piszę o tym, żeby raz jeszcze, wiele razy już to robiliśmy, zwrócić uwagę na pułapki związane z „odczytywaniem tekstu”. Szczególnie w sytuacji kiedy jesteśmy pozbawieni komunikatów pozawerbalnych.
Miłego dnia. Wędruję do kuchni 🙂
Dzień dobry,
u nas odwilż!!!
Przeczytałam wpisy i wierzę, że wszystko się wyjaśni….
Ja przepraszam, jeśli Kogoś czymkolwiek uraziłam. 🙂
Ale halasowaliscie w nocy!
Utro wiecziera mudrienieje.
Ide pomagac Starej rozwieszac pranie.
Snily mi sie czesci prezydenta. To jednak zrobilo wrazenie, ten dance macabre.
Kto nam zrobi kawe?!
Jak kawę, to ja 🙂 Nałogowo 😆
Ja za chwilę wypiję drugą kawę. Bardzo długo czytałam w nocy.
A pracy jeszcze duuużo…
U nas w domu mówiło się „stroić choinkę”.
No więc stroję choinkę.
W sprawie odczytywania tekstu:
Zdanie „najlepsza jest gimnastyka z rozciąganiem (taka z lekka indyjska, minus filozofia, która mi skręca jelita)” zrozumialam tak ze gimnastyka jest „z lekka indyjska”, wiec i filozofia dorobiona do tej gimnastyki jest „z lekka indyjska”. Filozofia z lekka indyjska moze przyprawic o skret kiszek takze, a moze i szczegolnie, czlowieka ktory filozofie prawdziwie indyjska bardzo powaza.
Wypowiedz i kontekst byly dla mnie bardzo jasne, bo sama uprawialam troche joge jako gimnastyke. Od rzeczy wypisywanych w niektorych podrecznikach jako filozoficzne tlo do tych cwiczen jezyl sie wlos, i to z dwoch przyczyn, jedna ze byla to przypuszczalnie piata woda po, a druga ze tak glebokiego i skomplikowanego systemu filozoficznego nie mozna wylozyc w tekstach dlugosci fortune cookie. W rezultacie dla czlowieka zachodnio-racjonalnego, ktory ma na dodatek bardzo realny bol krzyza, tak powierzchowne wywody sa irytujace, bo prawdziwy sens zupelnie sie gubi w tlumaczeniu z jednego systemu pojec na drugi; a przynajmniej mnie sie gubil. A szacunku dla tej kultury mam wiele, choc z prob czytania o tym na powaznie wyszlo mi ze nie mam zadnych szans zrozumienia bez zainwestowania wiecej czasu niz bym mogla.
Co do ogolnego szacunku dla innych kultur, to moj siada przy Aztekach.
Kawa? Bardzo proszę 🙂
Tyle, że ja pijam niemal wyłącznie tak zwaną kawę „pięciu przemian”. Czyli przygotowywaną wedle „filozofii” chińskiej. Z dodatkiem goździków, cynamonu, imbiru i kardamonu z odrobiną miodu.
Ktoś reflektuje? 🙄
lisku,
dla mnie joga to trochę więcej niż prosta gimnastyka. To praca nad równowagą psychofizyczną. Przy głębszej analizie filozoficznej wymiękam z racji ograniczeń własnych.
Czy Ty mieszkasz w Jerozolimie?
Zakochałam się w Izraelu. Szczególnie jestem pod wrażeniem pustyni. Z całą pewnością jest to kraj, który chciałabym odwiedzić ponownie. Pomimo uciążliwości przekraczania granicy. 😉
Panno Kota,
dla mnie jeszcze piękniejsze jest „strojenie drzewka” 😆
przerwa 🙂 zamiast kawy, herbata i „Echter Dresdner Christstollen”
jeszcze tylko kilkanascie godzin i KONIEC z tlumem pomiedzy
pozycjami 🙂
po herbacie 🙁
Teresko,
zrobiłam keks makowy według Twojej receptury. Wyszedł całkiem spory. Jeszcze nie próbowałam, ale wyglada apetycznie 🙂
Idę pakować prezenty 😆
Jotko, owszem. A pustynie tez lubie. Co do uciazliwosci przekraczania, zawsze sie pocieszam ze jesli tak samo drecza tego co rzeczywiscie cos knuje, to ja bardzo ciesze. Czasem taka mysl pomaga 🙂
Dzień dobry 🙂 Kawa koniecznie! I żadne tam espresso. Dziś kawę mą widzę ogromną. Może być też pięć kaw, po jednej z każdej przemiany. 😀
Z tych Niemiec robi się powoli PRL. Wczoraj te funty, dziś całe miasto zlatałem za selerem i nie znalazłem. 😯 Kanadyjskiego homara, który rzekomo miał być w specjalnej ofercie w Netto też ani śladu.
Ciekawe, czy wkrótce kartki na selery i homary wprowadzą. 🙄
Też mnie zainteresowała wymiana zdań na temat. Jako osoba z natury roztargniona i postrzelona, która nieraz chlapnęła coś bez zastanowienia (i bez złych intencji) błagam: ludzie kochane, nie bierzcie tak łatwo wszystkiego do siebie, nie bądźcie tacy podejrzliwi. Nie odczytujcie wszędzie powodów do obrazy. Bo strach będzie powiedzieć cokolwiek.
Tak sobie pisnęłam o poranku.
Co do wczorajszej wymiany zdań – nie chcę akurat teraz, przed Świętami, wałkować zbyt długo tematów spornych, ale ponieważ opowiedziałem się kiedyś przeciwko zamiataniu pod dywan, to szczeknę tylko kilka prawd ogólnych i na tym najchętniej bym sprawę skończył (co nie znaczy, że w ten sposób zamykam usta andsolowi, który jak najbardziej ma prawo też przedstawić swój punkt widzenia).
Odczytanie tekstu, jak tu było widać, naprawdę nie jest rzeczą prostą i jednoznaczną. Mnóstwo spraw na to odczytanie wpływa, m.in. kontekst, osobiste doświadczenie, osoba nadawcy, osoba odbiorcy… I mnie się tak widzi, że jeżeli kontekst był ewidentnie żartobliwy, z możliwością różnych interpretacji, a „całokształt” osoby nadawcy nie wskazuje na świadomą chęć zranienia kogokolwiek, to – przy całym szacunku dla odbiorcy i jego osobistych kontekstów – nie ma co wytaczać zbyt wielkich armat.
Oczywiście, jeżeli kogoś czyjaś wypowiedź zaboli, można to wyrazić, a może nawet należy, żeby nie zbierały się kwasy. Ale nie zaszkodzi też upewnić się co do intencji tej wypowiedzi, bo może się okazać, że była całkiem inna niż w naszym odbiorze. Wtedy wystarczy tylko zawiadomić „wiesz, można to odebrać również tak a tak, więc na przyszłość weź to pod uwagę”.
Celowo wyraziłem to w takiej ogólnej formie, bo nie było moim zamiarem rozsądzanie, kto ma rację, kto jej nie ma i co kto komu winien. Ja po prostu tak widzę kwestię odbioru komunikatu.
A teraz zamykam sklepik z ogólnymi prawdami i piję drugą z kolei kawę, absolutnie w nastroju „kochajmy się”. 😆
Nisiu, ja też jestem roztargniony chlapacz ogonem. To już nas dwóch. 😀 A w skrytości ducha podejrzewam, że ta frakcja jest wiele liczniejsza niż się zdaje… 😉
Moi drodzy, widze, ze zaglebiamy sie teraz w egzegeze tesktu. 😉 Powiedzmy, ze chodzilo o wersje \”light\” indyjskiej filozofii, jak chcialby lisek (choc to juz jest zalozenie, bo rownie dobrze mozna to odczytac wlasnie jako odnoszace sie do calosci). I wtedy jednak trzeba byloby pisac nieco uwazniej, np. co w wersji \”light\” skreca jelita, bo do wersji \”light\” naleza przeciez takze np. pisma Emersona i Thoreau, wiec i wersja \”lekka\” wersji lekkiej nierowna. Mozna rownie dobrze powiedziec, ze esej \”On Civil Disobedience\” jest wersja light hinduskiej zasady ahimsa, siegajacej VII w. p.n.e. Oczywiscie, wiem, ze niektorych w ogole ogromnie drazni, ze yoga – w tradycji indyjskiej, ktora jest jej zrodlem (nie zawsze zreszta wlasnie podawanym, co niektorzy uwazaja za kolejna \”pozyczke\”, troche w duchu wczesniejszych nieproszonych, kolonialnych \”pozyczek\”) – to takze cala filozofia. (Podejrzewam, ze jestem tu jedyna piszaca, ktora przeczytala i slynna \”Yoga Sutra\”, i sporo komentarzy, takze wspolczenych psychologow, do niej). Sa sposoby uczenia jogi, ktore w ogole pomijaja caly jej aspekt psychologiczno-duchowy, ktory moze draznic np. i najbardziej zagorzalych ateistow albo chrzescijanskich fundamentalistow, bo odnosza sie w jakis sposob do duchowosci (fundamentalisci szczegolnie lubia przyczepiac sie do tego aspektu yogi). Sa tez takie, ktore w jakis sposob jednak przypominaja skad ten system fizyczno-psychologiczno-filozoficzny zostal zapozyczony, choc czesto robia to upraszczajac, splaszczajac, a nawet nie bardzo rozumiejac, ale jakos przynajmniej podaja zrodlo. Tylko, ze o tym jednak nie mozna mowic w zupelnych skrotach i uproszczeniach, tlumaczac sie, jak przy wierszyku o „Murzynku Bambo”, ze przeciez wszyscy wiedza i tak, o co tam chodzi. Pewnie, ze nikt nie uwaza Tuwima za rasiste, a mimo to juz nas sposob mowienia o Innych w tym wierszu razi.
No i dobrze byloby tez pamietac w jakim szerszym kontekscie piszemy. Wlasnie skonczylam czytanie ksiazki mlodej indyjskiej autorki, zainspirowanej przez Amartiye Sena, ktory sam napisal nieco o koszcie ekonomicznym i kulturowym kolonizacji brytyjskiej dla Indii. Ksiazka jest o potwornym glodzie w Bengalu w latach 40-tych, w ktorym umarlo co najmniej 3 miliony osob, a ktoremu bylo bardzo latwo zapobiec – o co wielokrotnie zwracal sie w bezposrednich listach do Churchilla brytyjski gubernator tego stanu. Autorka podaje prywatna korespondencje Churchilla, ktory nie odpowiadal na prosby brytyjskiego gubernatora, by dowiezc tam na czas dosyc ziarna. Za to uwagi Churchilla o Hindusach, Gandhim, filozofii indyjskiej sa pelne ogromnej kulturowej wyzszosci, i po prostu otwarcie rasistowskie. I oczywiscie, trudno nie laczyc jednego z drugim – ociagania sie z interwencja i stosunku do Innych. Wiec dobrze pamietam o tym kontekscie, odzywajac sie na takie tematy. I w ogole nieco na temat sobie swiadomie jednak przemyslec, zamiast uwazac od razu kazda reakcje niezgody za objaw czepialstwa, zwlaszcza posrod grona, ktore chetnie wylapuje innym wlasnie tego typu potkniecia (pare osob tu piszacych robi to czesto tutaj, a czasem na innych blogach – w bardzo ladny sposob, nawet w stosunku do osob, ktore zna i lubi, nie mowiac juz o postaciach publicznych).
I na tym i ja temat zakoncze, bonchyba nawzajem powiedzielismy sobie juz wszystko. 😉
A teraz juz musze znikac, bo dzisiaj bede pracowac z dziecmi w lokalnej akcji pomagania tym, ktorych nie stac na zywnosc przy obecnym kryzysie, zwlaszcza przed swietami. To skrzykiwanie sie sasiadow, zeby pomoc, zeby zebrac zywnosc na czas i dowiezc, i w taki sposob obchodzic swieta wyjatkowo mi odpowiada. 🙂
Bobiku,
sprawdź poczte 🙂
I nie utop się w tej kawie 😉
Teraz topię się w wywarze z grzybów. 🙂
Dowiedziałem się właśnie, że genetycy pracują nad wyhodowaniem choinki z genami świetlika, żeby nie trzeba było się trudzić nawet instalowaniem na niej lampek. 😯 Horror. Ja takiej potwory nie kupię. 👿 Choinka ma być normalna!
Funty już mam, selera tata również w metropolii zdobył, schab w piekarniku, zabieram się do siekania farszu grzybowego. Czyli u mnie już świątecznie pełną gębą i łapami. 😆
O, oczątka otworzyłem – i co ja widzę? Że elaboraty pisać trzeba będzie. Moniko, tak delikatnie, pałką? A bazuki pod ręką nie było?
Piszesz (06:22): A andsol […] mogl to “pseudo” doczepic. Masz rację, mogłem. I na codzień mogę siebie i słowa w watę owijać, bo ktoś zbyt energicznie może coś zinterpretować.
Przypomniało mi się (toutes proportions gardées) jak studenci chcieli Dostojewskiego na pojedynki wyzywać za to, że u niego student niegodnych akcji się imał.
Nie będę próbował Ci sugerować, że z moich wysłowień najdowcipniejsze i najmądrzejsze było to właśnie:
na odczucie jak wygląda wyrywanie nóg z zadka najlepsza jest gimnastyka z rozciąganiem (taka z lekka indyjska, minus filozofia, która mi skręca jelita) oraz pilates
ale, na miłość tysięcy różnocywilizacyjnych bogów, gdzie Ty tu widzisz ekscesy antyhinduskie czy wyrażanie zdania o filozofiach Indii? Ta filozofia jest od gimnastyki, nie od religii. Tak samo jak w sklepach „żywności naturalnej” oprócz kasz i olei wciskają elementy przemieszanych filozofii, od holizmu do homeopatii, poprzez Zen i astrologię.
W tysiącach siłowni po świecie tysiące właścicielek i właścicieli tych przedsiębiorstw podlewa swoją wiedzę o wychowaniu fizycznym elementami zdobytymi chyba nie z wykształcenia formalnego, bo nie ma na uniwersytetach zachodnich tylu stosownych kursów, ale z jakichś pokątnych a trzytygodniowych kursów jogi —
— tutaj dla uniknięcia następnego cyklu nieporozumień bardzo małymi literkami dopisuję, że świadom jestem istnienia rozumiejących w istocie jogę właścicieli siłowni choć niedostrzegalnych w masie wypowiadających się o tym —
— to jest ta gimnastyka z lekka indyjska. Póki każą mi skręcić się w kłębek mówiąc, że to będzie pozycja rosnącego bambusa, ok. Wytrzymam nawet jak mi każą nauczyć się wymawiać to rzekomo w hindi (podejrzewam, że to wymowa lipna, bo kiedyś znajomego z Pendżabu poprosiłem o odczytanie całego alfabetu dewanagari i dźwięki były zupełnie nie nasze), ale niestety dorzucają do tego jakieś duchowe porady, żebym głęboko oddychając widział te złociste drobinki jak wspinają mi się po komórkach do mózgu i tam lśnią – i to jest ta filozofia, która mi skręca jelita.
Czy ona jest indyjska? A nie wiem jakie może być pochodzenie tych pomysłów, z brahminizmu, buddyzmu czy dżainizmu, wiem, że pitolą, bo to brzmi egzotycznie i jest modne. O różnych filozofiach Indii nic nie wiem, nawet Alain Daniélou do nich mnie nie przyciągnął, ale nastawię ucha jeśli zechcesz tu o nich coś opowiedzieć. Tak szczerze mówiąc, bardziej mnie ciekawią nie kwestie doktrynalne, lecz socjologiczne: czy indyjskie religie lepiej niż europejskie czy afrykańskie poradziły sobie z taką organizacją społeczeństwa, którą dziś mamy za uczciwą i egalitarną – bo z tego co obiło mi się o uszy, to średnio z tym bywało.
Chcesz czy nie, Twoja nadreakcja przypomina mi trochę ochronę chrześcijaństwa w mocno prawicowym otoczeniu gdy uznają, że słowo „religia” jest użyte nie w składni przez nich przepisanej. Jakie są przyczyny tego? Przecież Twoje wpisy u Bobika są wyjątkowo, wręcz podręcznikowo zrównoważone (i dodam: ciekawe), co Cię tu tym razem tak uraziło?
A ja w ramach przedświątecznego oddechu posłuchałam sobie płyty Teologia humoru według księdza Józefa Tischnera.
Spłakałam się ze śmiechu. Jest to stare nagranie, z czasów kiedy jeszcze Tischner żył a Tadeusz Gadacz był jeszcze księdzem.
Przykład. Opowiada Gadacz. W czasie pielgrzymki pielgrzymi tłumnie napełniają butelki wodą z jakiegoś cudownego źródełka. Pewna pani z niepokojem pyta Gadacza: a dlaczego ksiądz sobie wody nie weźmie? Bo ja proszę pani wierzę na sucho.
Tu odzywa się Tischner: to ja bym się czegoś napił.
I tak sobie rozmawiają przez godzinę.
O, kurka wodna, co sie dzieje w handku spozywczym! Wlasnie wrocilismy ze Stara z Waitrose’a. Lasciate ogni speranza voi ch’entrate. Ledwo kogo dotkniesz wozkiem i juz wsciekle spojrzenie i chec przylozenia z calej sily. Cale szczescie, ze Stara rozladowywala zle emocje rzucajac sie do stop i przepraszajac wylewnie. Pare razy musiala ten numer wykonac, inaczej by nas zlinczowano..
Zakupilismy PRAWIE wszystko. Oczywiscie Stara nigdy nie chodzi do sklepu z lista potrzebnych rzeczy (no, nieee, listy robia frajerzy) i po przyjezdzie do domu przypomniala sobie, ze choc pamietala o mace gryczanej, to zapomniala jednak kupic drozdze (bo ktos sie zglaszal do robienia blinow). No nic, jeszcze jest jutro do znalezuenia drozdzy na miejscu.
Ake poten mielismy przygode. Jak Stara stala przed sklepem z wyladowanym wozkiem, czekajac w kolejce na sklepowa taksowke, nagle podbiegl do niej jakis facet i zaczal wyrywac wozek z prduktami. Zanim Stara zdazyla sie oburzyc i zawolac o pomoc, a kolejka czekajacych ochrznic ja za wylamywanie sie kolejki, zupelnie nieznajomy jej facet rzucil w kierunku oburzonych: to jest moja zona! i poczal z wozka wyladowywac do bagaznika torby.
Okazalo sie, ze to jeden z taksowjarzy naszej zaprzyjaznionej firmy, ktory dawno juz pracuje gdze indziej i on wlasnie rozpoznal Stara i postanowil skrocic jej oczekiwanie.
Bardzo ucieszona z takiego obrotu rzeczy Stara zapowiedziala, ze teraz bedze musial sie jednak z nia ozenic, skoro pol zachodniego Londynu dowiedzialo sie, ze ten taksowkarz jest jej mezem. Bedzie musial zrobic z niej uczciwa kobiete.
Taksowkarz zdaje sie nie byl ta perspektywa matrymonialna zbytnio zachwycony. Nie rozumiem dlaxzego. 😈
😆
Mordko, a czy ze Starej nie miał już jakiś hydraulik zrobić uczciwej kobiety? 😈
Drożdżami się nie przejmuj. Wkładam natychmiast do torby paczkę suszonych. Nawet wolę takie od mokrych, bo nie trzeba rozrabiać. A ja znam ciekawsze sposoby rozrabiania niż drożdżowe. 🙂
Jotko, ja nie wiem, czy tacy teolodzy nie zdołaliby mnie chociaż odrobinę nawrócić. 😉 Przy pomocy poczucia humoru można ze mną zrobić niemal wszystko. 😆
Hydraulik moze i mial, ale jak dotad nikt lapa w futrze kiwnal. Wiex jest wciaz do wziecia.
Ulga z tymi drozdzamy.
A Pani Doch. rzucila dzis w Stara duza elegancka paczka panettone. Wiec nie grozi nam kryzys przynajmnej z tej strony.
Kochany koszyczku. Dzis pobieznie przejrzalam rozmowe o innych i o odczytywaniu intencji oraz nieranieniu nawet niezamierzonym. O! poczytam dokladniej i wykorzystam w zyciu tutejszym bo trzeba nam naprawic co sie rozlecialo wlasnie z powodu nieszczegolnie szczesliwie dobranych slow.
Dzis jednak czas na zyczenia – pieknych, smacznych, wesolych, zrelaksowanych Swiat wszystkim obecnym i nieobecnym. Kama oraz Tina i Dundee sla zyczenia naszym blogowym zwierzaczkom. Wracam do makowcow i innych smakolykow 🙂
Witam witam przedświątecznie blogujących 😀
Piszę z domu Rodzicieli. Nowo wyremontowanego (kuchnia + salon). Folia jeszcze na meblach, okap przyjedzie dzisiaj (może). Mój pokój zastawiony meblami z jadalni: mam je sobie sama wyjąć 😯 . Na razie zdążyłam uruchomić piekarnik i router, bo rodzice inżynierowie nie kumają techniki, a córka filolog-to-be jak najbardziej 😆 . Woody i Kosteczka tak na oko dwa razy większe niż miesiąc temu. Woody jest wielkości dobrze odżywionego Maine Coona 😯 . No i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów oglądam tiwi.
Jeśli chodzi o święta, to: pierogi ruskie i uszka z mięsem zakupione, makowce takoż, kutia z puszki czeka na poprawienie (nie rozumiem czemu firmy robiące gotowe dania albo je przesalają albo przesładzają, ludzie mają aż tak zniszczone kubki smakowe?). Jarzyny na sałatki jarzynową i śledziową przyszły przed momentem wraz z Rodzicielem, śledzie od Lisnera leżą w lodówce. Choinki brak.
W sumie nie wiem co o tym myśleć.
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc4/hs1140.snc4/148253_167887086585906_122897624418186_309780_1287074_n.jpg
Profesor Sroda na Prezydenta!
http://wyborcza.pl/1,75968,8853094,Zwierzecy_jak_czlowiek.html
Podzielę się, Michał Babilas mi podrzucił z uwagą, że to „surfer6 z forum GW Publicystyka”
Reduta z ogona
Nam lecieć nie kazano, wszedłem do kokpita
I spojrzałem na pole…trzeba brata spytać.
Jak przekonać pilota w mglistej atmosferze
By odwagą pokonał nieprzyjaciół wieżę,
Z której moskal przez radio próbuje dyktować
Prezydentowi Polski – gdzie ma wylądować.
Przez mgłę dostrzeże prawdę człowiek wielkiej cnoty
Co przejrzał dziadów, małpy oraz palikoty.
I z czystym sercem powie, ze mgły tej przyczyna
Tkwi w potajemnym spisku Tuska i Putina.
Chcą mnie z drogi zawrócić i wysłać do Mińska.
Już widzę jak się cieszy pewna morda świńska.
Lecz ja się nie ulęknę, broniąc racji stanu.
Już raz mnie zaciągnęli do Azerbejdżanu.
Wylądujemy tutaj, żeby zbaranieli
Jak Tusk, gdy wkroczyłem na salę w Brukseli.
A w najgorszym przypadku – śmierć na posterunku.
Przynajmniej cały naród nabierze szacunku.
Tylko by nie mówili „Lechu-Kamikadze”,
Najlepiej jeśli jeszcze brata się poradzę.
„Jarku, jest pewien problem i wygląda ślisko,
Ruskie chcą nas skierować na inne lotnisko”
„Ależ to oczywista przecież oczywistość
Że kłamią, by nam zepsuć całą uroczystość.
Nie będzie nas kontroler wodził po manowcach,
Bo przecież to samolot na bazie bombowca.
Nawet gdy walnie w ziemię to się nie rozwali.
Powiedz wieży, że stoi gdzie zomowcy stali
Będziemy postępować tak jak było w planie.
Wiesz przecież co masz robić – Wykonać Zadanie.
A Błasik niech tam dobrze przypilnuje.
Zadzwoń ponownie do mnie jak już wylądujesz.
By Ci dodać otuchy – odmówię paciorka,
I masz błogosławieństwo Ojca Dyrektorka.”
Czego nie powiedziano w tej rozmowie braci.
Żeby władzę odzyskać, trzeba czasem stracić.
„Gdybyś jednak wpakował rękę do nocnika.
Cały naród Cię uczci jako męczennika.”
Drzewko ustrojone!!! W tym roku czerwono – złoto – rdzawe ozdoby. Mnóstwo drobnych białych i złotawych światełek. Śliczota 🙄
Teraz musimy wspólnie zapakować, już ostatni, ogromny prezent dla wnuka. Oj będą się chłopcy jutro bawić. Są to futtboliści 😯
Niestety nagrzeszyłam. Zamiast grzecznie czekać z nalewką świąteczną do jutra, poczęstowałam sąsiada, męża i sama też nie odmówiłam kieliszeczka 😳
😳 Ja też!
Przeziębienie, które muszę zwalczyc! Katar jakiego nie miałam od lat!
Ale się nie poddaję.
Drodzy Goscie Sylwstrowi!
DOBRA WIADOMOSC! Nie bedziecie musieli sie telepac w Dniu Przyjazdu publicznym transportem z lotnisk Luton i Standstead do zachodniego Londynu. Albowiem mamy wlasnie ogloszony strajk metra tego dnia, gdyz motorniczy domagaja sie trzykrotniej pensji swoiatecznej, na co zarzad metra absolutnie nie chce se zgodzic.
Przyjada po Was zatem taksowki, ktore juz zostaly uzgodnione.
Chlopaki nasze domagaja sie numerow Waszych telefonow komorkowych, ktore prosze mi nadeslac czym predzej.
Strajk jest 24-godzinny.
O jaka smieszna ta Reduta z ogona! 😈 😈 😈
Ale tym razem nie z mojego ogona. 😆
Choinkę też nareszcie już mamy, ale jeszcze gołą. Za to lodówka ustrojona po brzegi w świąteczne przysmaki, których jeszcze do wczoraj w ogóle nie przygotowywałem. 😀 Jutro jeszcze tylko usmażyć rybę tudzież jakubki – i gotowe.
Mój numer komórki Kot Mordechaj z całą pewnością ma w swojej komórce, ale co tam – mogę jeszcze raz podać. 🙂
Ja też wróciłam niedawno , jak Państwo Kotostwo Mordechajostwo, z ostatnich zakupów w centrum handlowym – trzeba było uzupełnić prezenty. I co? W Sephorze uroczo uśmiechnięta – od środka! – śliczna panienka. Tam są w ogóle fajne panienki, nie tylko w sensie damsko-męskim, ale miłe i pomocne. W Empiku kasjer, sympatyczny młodzian, który poleciał mi z kasy w regały po „Gwiezdne wojny” (taki prezencik dla przyjaciółki, co to niedawno odkryła Ewoki). Odebrałam okulary i w sklepie okularowym dogadałam się z uroczym dziewczęciem, że ono żeglarka – a że ja mam samych żeglarzy na Wigilii, więc rozstałyśmy się niemal w przyjaźni. U Sowy, gdzie straciłam morale i kupiłam makowiec (a miałam coś upiec…) – ekspedientka z buzią jak malina, pięknie uśmiechnięta i żartujaca.
Nikt mi w mordę nie chciał dać!
Aha, jeszcze dwie miłe dziewczyny na stoisku z szaliczkami. Jedna poleciała rozmieniać dwa złote, choć powiedziałam jej, ze wisi mi ta złotówka reszty.
Pięknie jest.
To ja wreszcie zrobię te śledzie.
Pa.
To jest, Nisiu roznica miedzy lokalnym sklepikiem a duzym supermarketem. Ja wlasnie tez zalalem sledzie woda – niech sie przygotowyja same.
A dla tych, ktorzy tyraja w kuchni, sprawiajac tego lachudre-karpia, posylam male divertimento:
http://www.youtube.com/watch?v=FKrx-4Awe70&feature=related
Od Nowego Roku rozpoczynam Wielka Kampania wyzwolania kobiet spod tyranii swiat. Ktos musi wreszce powiedziec DOSYC!
Ty Bobik przyslij ten numer komorkowy.
leniwie, powoli, szykuje sie do spania, a tu Nisia z makowcem od Sowy – pycha 🙂 – nim rozkleje sie calkowicie podsylam Wam
Gwiazde na Swieta……
http://lh5.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/TROSW-hS_0I/AAAAAAAACbo/H7wo8AOg8Ak/DSC_3402.jpg
i zycze Wam spokojnych, cieplych, serdecznych Wolnych Swiatecznych Dni i oczywiscie DUZO pomyslnosci, zdrowia i checi
do codziennego brykania w 2011roku 🙂 😀
rys bryka w wolne i bedzie ponownie jak kalendarz od nowa zacznie dni liczyc 🙂
Nisiu,
ja dzisiaj tez kupowałam prezenty.Wyroby SOWY rzucały się w oczy i nos.Ale się nie poddałam.
Starsze dziecko upiekło cztery tradycyjne makowce.
Ja kończę (tzn.czekam na wystygnięcie) kurczaka w galarecie.
Sernik będę jeszcze dzisiaj wypiekac. Przez straszny katar moje prace się przesunęły. Ale trwam dzielnie na posterunku.
Śledzie też jeszcze dzisiaj mam w planie.
Jutro tylko jeszcze ryba, uszka z drożdżowego ciasta ( z dwoma farszami)…. i potem kilka dni nie trzeba niczego przygotowywac.
Rysiu, brykaj bezpiecznie… Dobrych Świąt!
I Wszystkim tym, którzy życzenia już składali.
OK. Poddaje sie. Ide pichcic tiramisu. Na szczescie jest to latwe.
My tu tez mamy wyroby Sowy ( w tych dobrych polskich delikatesach w mojej dzielnicy, ale triche dalej od domu). Ale szczescia do nich nie mielismy – zawsze byly jakies takie… fabryczne.
Kocie, znaleźli w Londynie panów, którzy ukradli Koreance tego Stradivariusa. Ale znaleźli ich bez skrzypiec, niestety.
Taaak? A czy wiadomo co sie stalo ze skrzypcami? Przeciez ich nawet sprzedac nie sposob!
Bobiku, Tobie i wszystkim bywalcom koszyka pieknych i rozesmianych swiąt, spotkan z najmilszymi, obficie zwieszającej się pasztetówki, przychylnej muzy, pomyslnych lotow, ogniomuru na smętki i Bardzo Szczesliwego Roku.
Wesolej Choinki 😀 ❗
http://biboz.org/humor/arbol-de-navidad.jpg
No, no. Zdolne chlopaki. Ten 14-latek jaki obiecujacy. Ale gdzie sa skrzypce?
http://news.yahoo.com/s/ap/20101223/ap_on_en_mu/eu_britain_stolen_violin
O, lisku. To jest choineczka – rozumiem. 😈
Prawda ze ladna? Do kazdego dania z innej galazki 😀
Przeczytane:
Nie ma libacji bez ekshumacji.
Wpadam żeby podziękować serdecznie wszystkim składającym życzenia (jak to miło, że Wanda się odezwała! 🙂 ), ale zaraz wypadnę jeszcze na chwilę, na zaplecze administracyjne, bo muszę przecież ubrać również choinkę blogową. 😀
Zerknąłem na zapasy przygotowanego na święta wina i doszedłem do wniosku, że chyba będę sobie mógł taką choinkę jak ta od Liska zrobić. 😈
Choinka bardzo pomysłowa!!!
Te skrzypce to pewnie znajdą za czas jakiś.
Takie kradzieże już się zdarzały i wszystko dobrze się kończyło.
Jarosław w wygłoszonym dzisiaj „orędziu” na stronie PiS-u
pod koniec zacytował tekst kolędy….
Już nie śpiewa? Ale dlaczego?
Kocie @21:42
Przecież to ukraiński „Szczedryk” – nigdzie tam o tym nie piszą…
http://www.ffn.ub.es/~oleg/schedryk/shchedryk.html
Po lewej na powyższej stronce są empetróje i można posłuchać, po ukraińsku i po angielsku.
Jarosław życzył, żeby przy wigilijnym stole zwyciężyła prawda. Czyli nawet w Wigilię na stole ma się jakaś walka odbywać. Nie da ten facet nawet jednego dnia wytchnienia… 🙄
No, Bobiku, na tle pięknej choinki sobie patrzysz w przyszłośc.
A na choince, cóż ja widzę!? Spekulatiusy? Czy tylko coś przypominającego te ciasteczka?
Ja upiekłam prawdziwy piernik świąteczny, wziąwszy najpierw:
– przyprawy:
– 2 łyżki przyprawy do piernika
– łyżka cukru
– 1/2 łyżeczki soli
które wymieszałam w miseczce.
zaraz potem:
– 1 kg boczku,
którego skórę ponacinałam co 2 cm (w paski) i przyprawami jw boczek natarłam z obu stron. Zostawiłam na dobę (przewracałam) w lodówce. Następnie
– kilka ząbków czosnku pokroiłam w słupki i naszpikowałam górę boczku nie rzadziej niż co 2 cm. Do blachy dałam skórą do góry. Upiekłam, na rumiano.
Świetny na zimno, a na gorąco przepyszny. Polecam.
A, bo tak spekulowałem, że frakcja szczecińska pewnie chętnie sobie Spekulatiusy poobrywa. 😀
Piernik z boczku to jest właśnie to, co psy lubią najbardziej. 😆
Składniki:
– 250 g maku (zemleć, można w młynku do kawy)
– 50 g migdałów (zemleć, można w maszynce do mięsa)
– 100 g orzechów włoskich (zemleć, można w maszynce do mięsa)
– 150 ml mleka
– 100 ml śmietanki 30 %
– 100 g masła
– ew. 20-30 g miodu
– 30-50 g mocnego alkoholu, może być pachnący
Ja to wszystko warzę w thermomixie na 90oC , 8 minut, ale można i na płytce, byle nie zagotować.
Do gorącej masy dodać:
– 60 g suszonych wiśni (mogą być suszone żurawiny)
– 40 g rodzynek
– 100 g suszonych moreli (rozdrobnionych, czyli pokrojonych)
– 60 g śliwek kalifornijskich (rozdrobnionych)
albo inny zestaw, też będzie dobrze.
Jak danie ostygnie bez pośpiechu będzie w sam raz 🙂
Zwię: mak z bakaliami.
Święta mam już spróbowane i uznaję je za satysfakcjonujące.
Bobiku, dla smakoszy najlepszy 😆 Między świętami też czasem piekę.
Dobranoc Wszystkim.
Cudownych Świąt, wszystkiego Naj… krótko i długoterminowo!!!
Wiesz, andsolu, jezeli osoba zwykle wywazona mocno sie
zachnie, to sa zwykle dwie mozliwe tego przyczyny. Jedna, ze nagle zupelnie stracila rownowage umyslowa, a druga, ze moze jednak byl jakis bezposredni lub posredni powod takiego zachowania. Patrze tak na Twoja do mnie odpowiedz, i mysle sobie, ze jednak wchodzimy na teren, gdzie chyba trzeba zachowac wieksza ostroznosc w wyrazaniu opinii i postaw niz masz to akurat Ci sie zdarzylo (niektore Twoje wypowiedzi sa dowcipne, inne mniej do mnie trafiaja, ale tak juz jest, ze kazdy ma swoj typ poczucia humoru). Urazila mnie w Twojej oryginalnej uwadze niezbyt fortunna skojarzenie „indyjskosci”, chocby w wersji lekkiej, z niezbyt przyjemna reakcja fizjologiczna. Chyba jednak przyznasz, ze choc byc moze intencje miales swietlane, i mozna bylo przy pewnym uporze ten tekst odczytac inaczej, to samo skojarzenie bylo mocno niefortunnie dobrane. (Na marginesie, zeby dojsc od tego, co poczatkowo napisales do upominania sie o nieskazona wersje filozofii indyjskiej, wlacznie z perfekcyjna wymowa Sanskrytu – jak to czynisz w swojej odpowiedzi – trzeba sie jednak mocno nagimnastykowac, troche jak przy dorabianiu narracji do obrazu abstrakcyjnego.) Kazdy lubi sobie pozartowac w swoim indywidualnym stylu, i uzywanie skrotow myslowych jest przy tym uprawnione, ale w pewnych okolicznosciach lepiej unikac drog na skroty i lepiej pewne slowa wywazac. Tak jest np. w przypadku grup i kregow kulturowych, ktore byly w przeszlosci, i to nieodleglej, w jakis sposob dyskryminowane. (Sam sie zreszta o lepsze dobieranie slow czesto dopominasz, gdy analizujesz krytycznie, i czesto dosadnie, cudze teksty na wlasnym blogu.) Moze rzeczywiscie powinnam Ci zarekomendowac pare ksiazek, zeby nie tylko odpowiedziec na Twoje pytania, ale takze wlasnie uwrazliwic Cie na to, jak Twoja wypowiedz, ktora wywolal moja zywa reakcje, mogla byc odebrana przez kogos jakos emocjonalnie zwiazanego z Indiami. Bo pomimo pewnego sukcesu ekonomicznego Indii (choc dalekiego od idealu), i Hindusow poza Indiami, to sa oni jedna z grup, wobec ktorych raczej nalezaloby sie starac o wieksza wrazliwosc, tak jak wobec kobiet czy Romow (co nie oznacza mozliwosci krytyki, ale nie ogolnikowej, bo wtedy ociera sie to negatywny etniczny stereotyp. Jest to kultura opisana na potrzeby Zachodu przez swoich kolonizatorow, a stereotypy przez nich rozpowszechnione,chocby pozniej podwazone przez powaznenzrodla, pokutuja w masowej kulturze do dzis. I to nie moje widzimisie, to jest szeroko uznawane w ksiazkach wydawanych i na Zachodzie, i w Indiach (polecam tu np.swietne ksiazki historyka angielskiego, Williama Dalrymple’a, ale pozycji na ten temat jest naprawde sporo. Poza tym sa chocby powiesci Rushdiego, czy Amitava Gosha – z wyksztalcenia historyka, skrzetnie wykorzystujacego swoj warsztat przy pisaniu, a wczesniej np. jest powiesc J.G Farrella „The Siege of Krishnapur”). Rozumiem, ze wcale nie wszystkich ta tradycja kulturowa i religijna musi szczegolnie interesowac lub pociagac, czy fascynowac, ale chyba warto od czasu do czasu sie przyjrzec sie wlasnym skrotom myslowym pod katem wcale nie tak nieprawdopodobnych – nawet u osob uwazajacych sie za otwarte – roznych implicit stereotypes typu „cows, castes and curry”, albo „all this Hindu mumbo-jumbo”. 😉
I nie porownywalabym jednak mojej zywej reakcji na Twoja stylistyczno-kulturowa niezrecznosc do prob ochrony chrzescijanstwa przez mocno prawicowe kregi, jak to sugerujesz, bo mocno prawicowe otoczenie nie padlo uprzednio ofiara kolonializmu, dyskryminacji rasowej, orientalizmu, i tym podobnych przyjemnosci. I ja wcale sie nie upominam sie o uznanie jakichs doktryn, czy jedynie slusznej wizji swiata, a raczej o wieksza wrazliwosc multi-kulturowa, ktora moim zdaniem tutaj jednak troche zawiodla.
A z tym moim rzekomym upominaniem sie o jakies doktryny byloby zreszta dosc trudno, bo filozofia indyjska to naprawde zbior wielu roznych tradycji i interpretacji Wedy, choc laczy je uznanie, ze kazdy indywidualnie moze sobie wziac z tego ile chce, i ze jest uprawniony, i nawet zobowiazany, rozumiec to po swojemu, na wlasny indywidualny sposob, z ateizmem wlacznie (ostatnio prezes Amerykanskiego Towarzystwa Hinduistycznego publicznie dopominal sie o prawa ateistow do ateistycznych pogladow). Pomysl, zeby komus sprawdzac, czy jest doctrinally correct nie pochodzi z tej tradycji. Powiedzialabym, ze zamiast z prawicowym chrzescijanstwem w stylu polskim ma ona o wiele wiecej wspolnego z indywidualizmem zachodnim, postmodernistyczna dopuszczalnoscia wielu roznych interpretacji naraz, jako rownie uprawnionych, oraz ze wspolczesna psychologia (jako zestaw praktycznych technik i cwiczen, zaopatrzonych w nieco tajemniczo brzmiacy aparat pojeciowy, – dopoki sie tych trudnych do wymowienia terminow nie prze/wytlumaczy).Oczywiscie, niektorzy to wykorzystuja do wprowadzania wlasnych wersji tych tradycyjnych technik, czesto „lekko indyjskich”, i komercyjnych, ktore Cie tak, andsolu, zbulwersowaly i wywolaly Twoje oburzenie i protest, ale hinduistow czy buddystow w sumie nawet to specjalnie nie gorszy (bardziej juz wlasnie gorszy to racjonalistow o zacieciu misjonarskim) 😉 bo oni maja podejscie gleboko pragmatyczne – jak sie cos komus do czegos przydaje, to moze skorzystac, a jak nie, to nie (podobne podejscie mial takze William James, przypuszcza sie, ze czesciowo pod wplywem zetkniecia sie z ta tradycja, wiec tez byl „lekko indyjski” pod jakims wzgledem). A i jeszcze jedna cecha tej tradycji – niechec dla prozelityzmu, wlasnego, i cudzego (od jakiegos czasu juz sie staraja, zeby prawo do niebycia prozelityzowanym bylo wpisane na liste praw czlowieka ONZ).
I na koncu dodam, ze zbyt czeste koncentrowanie sie na mysleniu o prawicowym chrzescijanstwie, nawet w celu jego slusznej krytyki, moze w koncu doprowadzic do zauwazania jego aspektow wszedzie, nawet tam, gdzie ich nie ma… A szkoda, bo jest tyle roznych sposobow widzenia swiata, co nie jest zadnym zagrozeniem dla jego istnienia – o ile sie ich sobie nawzajem ani nie narzuca, ani sie ich nie obraza, i o ile trzymaja sie zasady szanowania i niekrzywdzenia bliznich. W koncu nawet swiatlo mozna widziec jako fale i jako czastke, i jeszcze sie swiat od tego nie zawalil. 😉
I to tyle na razie, tytulem wytlumaczenia zaleglosci, po czym przejde pod bobikowa choinke w celu zlozenia swiatecznych zyczen. 🙂