Popular Tags:

Jak być szukanym

wt., 5 maja 2009, 03:30

Nie tak całkiem dawno temu (nawet co młodsi górale pamiętają te czasy) sierżant Gugiel był dla mnie postacią całkowicie nieznaną. Gdzieżbym wpadł na to, że już wkrótce nie będę sobie wyobrażał życia bez niego? Tymczasem właśnie to nieprzewidziane stało się najprawdziwszą prawdą i życiową koniecznością. Współpraca z sierżantem Guglem zaczęła coraz ściślej wypełniać moje dni i większą część nocy. Współpraca, przyznajmy, dość jednostronna, bo to ja stale prosiłem go o przysługi, a on, zawsze cichy, skromny i bezinteresowny, nie żądał niczego w zamian. Nauczyłem się go cenić, ale przyzwyczaiwszy się do jego stałej, usłużnej obecności jakby przestałem zwracać na niego uwagę.
Niedawno jednak zawstydziłem się odkrywszy, że sierżant Gugiel w swojej skłonności do przysług poszedł wiele dalej, niż mi się wydawało. Nie zadowalając się wyszukiwaniem na moje zlecenie, pomagał również innym szukać mnie, chociaż nie było mu łatwo, ze względu na szczątkowe, a nieraz wręcz dziwaczne dane, jakie podawali mu jego klienci.
Nie mówię o tak banalnych zadaniach, jak znalezienie blogu Bobika przy pomocy hasła blog Bobika, Bobik blog, bajka o bobiku lub blog psa Bobika. Tego typu sprawy zlecane były sierżantowi Guglowi najczęściej, ale z nimi potrafił się szybko uporać. Również ceny bobiku, bobik sianie, bobik kwiat, bobik roślina i bobik strzyżenie psów nie przysparzały mu szczególnych trudności. Zwierzęce zestawy w rodzaju bobik i czapla albo bobik i kura nie mogły rzecz jasna być dla dzielnego sierżanta przeszkodą. Nie nastręczały wątpliwości cechy charakteru lassie, blogi o zaginięciu kota, bajka o bobiku ani baxi cennik bojlerów gazowych w uk. Nawet chistorie bobika i chopen wierszyki przy odrobinie dobrej woli dawały się powiązać w logiczną całość z poszukiwanym. Ale im dalej w las, tym bardziej zaczynały się schody. O ile jeszcze pożeracz ptifurków czy oda do piwa dość wyraźnie, a przysłowia o gościnności aluzyjnie wskazywały na miejsce swego pochodzenia, o tyle feretrony malaga, wycie syren tx i ugryzienia lejkowca australijskiego owiane były mgłą tajemnicy i niedopowiedzenia. Nie inaczej miały się sprawy z motylkowcem, barwnikiem do alkoholu z pluskwy, badaniami na odepchanie receptorów, tudzież z biurkiem przeźroczystym do gabinetu lekarskiego. A już różnica między igłą a widłami niemal przyprawiła sierżanta o apopleksję, bo próba znalezienia Bobika przy jej pomocy podobna była do szukania igły w stogu siana.
Niektóre pytania pozostawały bez odpowiedzi. Zwłaszcza idealizm młodzieży” pytania, ale nie tylko. Niejasne było na przykład dlaczego boy george ciągle tyje? W jakim języku sformułowane jest hasło bogaci salata receptje? Skąd do psa chora wątroba a gorzka czekolada? Albo co ma wspólnego z Bobikiem 91 cech cholewkarski w wilnie lub konstytucja 3 maja materiały do gazetki ? Być może do pewnego stopnia dałoby się uzasadnić użycie haseł barack obama opis postaci wegetarianizm oraz barańczak drobnomieszczańskie cnoty interpretacja, za to przypisywanie Bobikowi powiązań z fenomenami typu 273 łóżko, blog pokusa sex opisy wierszyki, czy pyszczek zosia kiedy uprawialiśmy seks było już wyraźnym nadużyciem. Nie mniejszym zresztą, powiedzmy sobie szczerze, niż byczek fernando streszczenie i „bizon” hydraulika teoria.
Całkowicie zrozumiałe natomiast było, że bobik produkt holenderski może być zakochany w sąsiadce, przesyłać jej całus z dubeltówki i podśpiewywać przy tym ach kapustka ta kapustka bez kapustki jaka pustka. Jak również to, że poszukuje się jego blogu poprzez zasady dobrego samopoczucia, dyskretnie pomijając przy tym choroby wieku szczenięcego.
To ostatnie w osobistym rankingu haseł sierżanta Gugla znajdowało się na honorowym, setnym miejscu. Nie taję, że zrobiło mi się nieswojo, kiedy zobaczyłem, jak poczciwy sierżant westchnął głęboko, a następnie zgrzytnął wstrząsająco zębami uświadomiwszy sobie, ile pracy musiał włożyć w szukanie mnie. Dlatego apeluję do wszystkich: doceńcie codzienny wysiłek, prosty trud i nieodkryte dotąd talenty komiczne sierżanta Gugla!

Impreza na dwie piątki

pt., 1 maja 2009, 23:46

Tak naprawdę wcale za jubileuszami nie przepadam. Do magii cyfr mam, wbrew pozorom, stosunek umiarkowanie sceptyczny, a celebra na ogół mnie żenuje albo śmieszy. Ale jakaś alternatywna forma jubileuszu, w której powagę wysłałoby się na poszukiwanie kwiatu paproci (ewentualnie świętego Graala, też dużo czasu zajmuje), ceremonie na ryby, a zadęcie na drzewo? Hmm, czemu nie, tego mógłbym spróbować.
Tylko że organizacja jubileuszu to wcale nie jest taka prosta sprawa i nie wiem, czy prosty pies sobie z nią poradzi. Proszę więc Szanowne Komentatorstwo o pomoc w zorganizowaniu imprezy z okazji 55 wpisu na bobikoblogu. Bo 5 i 5 to prawie jak trafienie w dziesiątkę, więc uznajemy, że jest okazja do imprezowania (powyższa uwaga była przeznaczona dla tych, którzy nie wiedzą, że każda okazja jest dobra).
Na początek odpowiedzi domagają się przede wszystkim następujące pytania:

  • Kogo należy z całą pewnością nie zaprosić?
  • Gdzie nasz jubileusz nie powinien się odbywać?
  • Która kapela i czego nie będzie grała?
  • Jakie dania i napitki pod żadnym pozorem nie będą podawane?
  • W co nie będzie odziany sam Bobik, w co Komentatorzy, a w co Zaproszeni i Niezaproszeni Goście?
  • Na jaki temat nie będą wygłaszane pochwalne mowy?
  • Jaka księga nie zostanie wydana z okazji?

Dalsze pytania na pewno pojawią się w trakcie wspólnej, wytężonej pracy organizacyjnej, ale na razie spróbujmy odpowiedzieć przynajmniej na te już postawione.
Pomożecie?
Pomożecie, pomożecie. Już ja Was znam!

Mogę powiedzieć bez obłudy,
że pracę bardzo cenię,
zwłaszcza gdy mnie ogarną nudy
lub nagłe rozbestwienie.

Przyglądam wtedy się z rozkoszą,
jak praca wre dokoła:
tutaj ciężary jakieś noszą,
tu kopią w pocie czoła,

tu wysilają mózgownice,
tam prężą zaś muskuły…
Ach, jak się czasem tym zachwycę,
ogarnę wzrokiem czułym.

Wygodnie leżąc na kanapie
podziwiam te wysiłki,
z wrażenia nawet much nie łapię,
nie gonię nawet piłki!

I gdy tak słodko sobie leżę,
to myślę – a, niech stracę,
z tej myśli wam się tutaj zwierzę:
po prostu – kocham pracę!

Szybkim truchtem

pon., 27 kwietnia 2009, 03:50

Pozazdrościwszy Komisariatowi 5555 jubileuszu staram się zmierzać jak najszybszym truchtem ku 55 jubileuszowi, stąd gwałtownie przyspieszona częstotliwość wpisów. Jeszcze odrobinę (no, naprawdę, niemal niezauważalną) mi do magicznej liczby brakuje, ale jestem pewien, że wspólnym wysiłkiem to w mig nadrobimy. Ptaki do piór, czy jak tam to było!
A tak bystro truchtając zauważyłem, że cokolwiek się na blogu dzieje, jest inspirujące. Nawet jak nie jest akurat wesołe. I może w tym rzecz, żeby nie domagać się zawsze przyjemności, tylko i z chwilowym brakiem pasztetówki umieć się dogadać?
Co poradzę, jakoś tak mam, że mi wszystko daje do myślenia. Wiem, że to choroba. Jak ktoś zna przeciw temu szczepionkę, to uprzejmie poproszę o namiary.

Gdy widzisz człeka… ach, co z tego,
nic nie jest to nadzwyczajnego,
o czym tu gadać, człek jak człek,
zwyczajny jak na setkę bieg.
Lecz gdy się przyjrzysz tak dokładnie
myśl może taka cię dopadnie,
że każdy z owych człeków przecież
we własnym się obraca świecie,
własne o wszystkim ma pojęcie
i w co innego wierzy święcie,
a jednak… Człek. Na niegoś wnerwion?
Najlepiej idź narąbać bierwion,
lub się rozładuj w inny sposób.
Za to do człeków, czyli osób,
nie stosuj najostrzejszej z taryf,
bo w końcu – gorsze są komary!

Kłopoty

sob., 25 kwietnia 2009, 02:36

Nikt nie pała do nich miłością. Wszyscy na nie narzekają. Wszyscy starają się ich unikać. Obchodzić je dużym łukiem. Nie narażać się na spotkanie z nimi. Nie dostrzegać ich albo udawać, że nie istnieją.
A czy ktoś się kiedyś zastanowił, jak się czuje przez wszystkich omijany jak śmierdzące jajo kłopot? Czy nie cierpi wskutek takiego traktowania? Czy nie przelatuje mu przez głowę okropne słowo mobbing? Czy nie oburza się na dyskryminację i krzyczącą, a nawet i milczącą niesprawiedliwość?
Może zamyka się w ciemnym pokoju, kładzie kompres na zapuchnięte oczy i godzinami puszcza sobie Doorsów albo Kurta Cobaina? A może pała żądzą odwetu i podczas długich, bezsennych nocy obmyśla plany jużjaimpokazania?
Tak naprawdę niewiele wiemy o wewnętrznym życiu kłopotów, chociaż niemal wszystkim się wydaje, że na czym jak na czym, ale na kłopotach to oni się świetnie znają, bo przecież, mimo wszelkich uników, bezustannie mają z nimi do czynienia. Tymczasem nie można wykluczyć, że kłopoty mają swoje zaskakujące, wrażliwe, z gruntu pozytywne strony, których wskutek naszych uprzedzeń nawet nie mamy szansy poznać.
Więcej tolerancji dla kłopotów! Doceńmy wreszcie fakt, że one wyraźnie nas lubią i z zapałem szukają naszego towarzystwa!

Kłopoty to specjalność moja,
wciąż bywam z nimi sam na sam.
Choć nie wyglądam na oldboya,
w tej sprawie doświadczenie mam.

Na przykład kilo pasztetówki
kłopot przywodzi mi na myśl,
bo trudno rzec tak z dubeltówki,
czy zjeść ją jutro, czy też dziś.

W nadmiarze udka lub żeberka
też kłopotliwe mogą być,
bo gdy w lodówce jest usterka
pachną niepięknie, co tu kryć.

Nawet plasterek salcesonu
ku kłopotowi może wieść –
nie jest oznaką wszak bon tonu
go na wytwornym party jeść.

W życiu tak strasznie kłopotliwym
zaczynam sobie myśleć tak:
to fart zaiste jest prawdziwy,
gdy czasem ci kłopotów brak.

Lecz potem nagle jestem gotów
myśli odmiennej cenić zryw:
gdy ci zupełnie brak kłopotów,
wątpliwe, czyś jest jeszcze żyw.

I widzę wtedy – w samą porę –
fakt, co wybija się nad tło,
że życia jest indykatorem
kłopot. I za to doceń go!