Logika Bobika
Bobik męczył się okropnie. Podręcznik logiki wyszczerzał ku niemu kły niezrozumiałych wzorów i warczał groźnie jak niezbyt przyjazny mastyf z niedalekiej ulicy Ockhama. Sięgnął po ów podręcznik, żeby zaimponować Labradorce, ale teraz już wcale nie był pewien, czy ten pomysł należało zaliczyć do trafionych. Prawdę mówiąc, najchętniej zaliczyłby go do trafionych i zatopionych, a potem jak najszybciej zapomnianych.
Nagle, w rozdziale o historii logiki, jego uwagę przykuł obrazek ze starej, wydanej w 1503 roku encyklopedii niemieckiego mnicha Gregora Reischa, zatytułowanej Margarita Philosophica. Nie tylko dlatego, że słowo margarita skierowało jego myśli w bardziej oswojone i kojarzące się z radością życia rejony. Zastanowiła go przede wszystkim treść obrazka. Dwa psy myśliwskie, o rzadko spotykanych imionach Veritas i Falsitas, gonią zająca zwanego Problema. A co robi w tym czasie uzbrojona w miecz sylogizmu Logika? Kroczy sobie po łące, kwiatki wącha, w róg czasem zadmie, porozgląda się, żeby potem przyjść na gotowe, kiedy psy odwaliły już całą robotę. Filozofa Parmenidesa odesłała wprawdzie nie na drzewo, ale do jamy, wystroiła się jak na wesele, wyfryzowała i wydaje się jej, że strasznie jest ważna i wszyscy powinni się jej kłaniać. A przecież tak naprawdę ona sama jest zupełnie bezużyteczna, kiedy nikt jej nie pomaga. Ciekawe, kto by upolował tego Problema, gdyby nie psy!
Jeżeli… to… – westchnął Bobik i po głębszym namyśle uzupełnił – Jeżeli tak się mają sprawy, to lepiej polować na zające, niż wgryzać się w podręcznik logiki. Po czym, olśniony porażającą prawdziwością tego twierdzenia, poderwał się z kanapy i pobiegł w pola, podśpiewując pod nosem:
Na wysokim dębie
siedziały gołębie,
lecz nie będą siedzieć
po lasu wyrębie.
Pływały rzekotki
w stawku popod gruszą,
ale nie popłyną,
jak stawek osuszą.
Wybiorą wyborcy
tego, kto im włazi,
lecz spuszczą po brzytwie,
jak im się narazi.
Logika, logika,
po świecie wciąż bryka
i swoje trzy grosze
tam gdzie może wtyka.
Od przyczyn do skutków,
od rzeczy do słowa,
przy swoim się uprze
i apiać od nowa.
A kto jej nie słucha
lub nie chce dostrzegać,
ten na ogół wcale
nie wie, o co biega.
Lecz najgorzej chyba
ma ten przerąbane,
kto stale wychodzi
z fałszywych przesłanek.
najnowsze komentarze