Impreza na dwie piątki
Tak naprawdę wcale za jubileuszami nie przepadam. Do magii cyfr mam, wbrew pozorom, stosunek umiarkowanie sceptyczny, a celebra na ogół mnie żenuje albo śmieszy. Ale jakaś alternatywna forma jubileuszu, w której powagę wysłałoby się na poszukiwanie kwiatu paproci (ewentualnie świętego Graala, też dużo czasu zajmuje), ceremonie na ryby, a zadęcie na drzewo? Hmm, czemu nie, tego mógłbym spróbować.
Tylko że organizacja jubileuszu to wcale nie jest taka prosta sprawa i nie wiem, czy prosty pies sobie z nią poradzi. Proszę więc Szanowne Komentatorstwo o pomoc w zorganizowaniu imprezy z okazji 55 wpisu na bobikoblogu. Bo 5 i 5 to prawie jak trafienie w dziesiątkę, więc uznajemy, że jest okazja do imprezowania (powyższa uwaga była przeznaczona dla tych, którzy nie wiedzą, że każda okazja jest dobra).
Na początek odpowiedzi domagają się przede wszystkim następujące pytania:
- Kogo należy z całą pewnością nie zaprosić?
- Gdzie nasz jubileusz nie powinien się odbywać?
- Która kapela i czego nie będzie grała?
- Jakie dania i napitki pod żadnym pozorem nie będą podawane?
- W co nie będzie odziany sam Bobik, w co Komentatorzy, a w co Zaproszeni i Niezaproszeni Goście?
- Na jaki temat nie będą wygłaszane pochwalne mowy?
- Jaka księga nie zostanie wydana z okazji?
Dalsze pytania na pewno pojawią się w trakcie wspólnej, wytężonej pracy organizacyjnej, ale na razie spróbujmy odpowiedzieć przynajmniej na te już postawione.
Pomożecie?
Pomożecie, pomożecie. Już ja Was znam!
Mogę powiedzieć bez obłudy,
że pracę bardzo cenię,
zwłaszcza gdy mnie ogarną nudy
lub nagłe rozbestwienie.
Przyglądam wtedy się z rozkoszą,
jak praca wre dokoła:
tutaj ciężary jakieś noszą,
tu kopią w pocie czoła,
tu wysilają mózgownice,
tam prężą zaś muskuły…
Ach, jak się czasem tym zachwycę,
ogarnę wzrokiem czułym.
Wygodnie leżąc na kanapie
podziwiam te wysiłki,
z wrażenia nawet much nie łapię,
nie gonię nawet piłki!
I gdy tak słodko sobie leżę,
to myślę – a, niech stracę,
z tej myśli wam się tutaj zwierzę:
po prostu – kocham pracę!
Wklejamy do slownika!
Bobiku, odrzut podręczników ma być z miejsca, czy może być z rozpędu? Bo wpływa na odległość rzutu… A, i czy odrzut ma być wyłącznie ręczny, czy też można stosować katapulty?
WODOWANIE!!! 😆 😆 😆
Komisarzu, proszę zabezpieczyć burtę, bo zaraz rozpryśniemy o nią twardą butelczynę. 😀
Nawiasem mówiąc, trzeba chyba zmienić nazewnictwo i nie świętować dziesięcznotysięcznego, dwudziestotysięcznego, trzydziestotysięcznego… itd. komentarza, tylko Pierwsze Wodowanie Komisarza, Drugie Wodowanie Komisarza, Trzecie… 😆
Bobik, proponuje wpisanie do Herbu: Gramatyka to Ja!
Apres moi – chocby posucha.
A dlaczego Komisarza? Przecież może paść na kogoś innego. U Komisarza na przykład odstatnio padało na Babkę 😀
Ta mania liczenia sprawiła, że zajrzałam, ile mam wpisów. Cóż, za kilka dni chyba ja zaproszę na imprezkę…
Pani Kierowniczko, u mnie takie rzeczy liczy się bardzo prosto. Idę do samego początku blogu i zaczynam: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… dziewiętnaście tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt osiem, dziewiętnaście tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć… 😆
Można by też było kliknąć na „edytuj” przy komentarzu i sprawdzić, który ma numer kolejny, ale ileż to mniej radości 😀
Już tam Komisarz potrafi o to zadbać, żeby padło na Komisarza… 😉
Tu tekst do lekkiego przeredagowania.
http://www.youtube.com/watch?v=_gdBvdN0Auc
Ukochana Regina.
Płynie Komisarz przez oceany,
przykładnie czysty oraz zadbany,
burtę wyklepał, więc pomalutku
już wodowania nie widać skutków,
z wyjątkiem dumy, co na pokładzie
jakimś szczególnym blaskiem się kładzie.
Płynie przez doły jak również góry,
kłaniają mu się lądowe szczury,
szepcząc nabożnie – „ach, fomo, prowadź!
Nikt tak jak ty się nie da zwodować!
Nie każdy wszak tak potrafi trafić!”
I każdy, z jakiejkolwiek parafii,
na Komisarza patrzy zazdrośnie,
bo stan wodowań stale mu rośnie. 😆
He he, „Komisarz potrafi zadbać”, jak mu się da cynk, co sam szczerze przyznaje… (wczoraj o 20:00) 😆
Bo tak wam wyrośnie, jak sobie zadbacie.
Dwa razy to był pikuś, przy trzecim może się jakieś regaty rozdmuchają 😉
Ale widzę tu jakieś protekcyjne traktowanie ze strony gospodarskiej 😆
Samo to, że społeczeństwo bezinteresownie daje Komisarzowi cynk, dobrze świadczy o naszej Policji i jej dbaniu o społeczeństwo. 😆
Nijakiej protekcji nie było! Cynk poszedł, jak już wspomniałem, od społeczeństwa w postaci Nietoperzycy, a o resztę Komisarz dbał sam. Ja tylko sprawdziłem numer komentarza. 🙂
Bobik po prostu oficjalnie klepnął to, co było wiadomo od razu.
A ja drugie wodowanie oficjalnie dedykuję Nietoperzycy! Żeby całe społeczeństwo było takie… 😀
No to ja już nie wiem, bo jak osoby postronne to liczą? 😯
Wiatjcie!Ja przepraszam najmocniej za niestosowność posiadania w Komisariacie nr-u 3333 i 5555.
Ten drugi, to wypadek przy pracy!
Gdyby Bobik w tym momencie nie podlewał Rudery, padło by na Niego.
Nawet szukałam asów w rękawie, niedowierzając.
Do dzisiaj tkwię w szoku! 😯
**
Bobiku, zamiast się męczyć liczeniem- zastosuj ten angielski „krokomierz” i podepnij do bloga.(u?) 😉
***
Komisarz przypuszczam ma swoje kanały na takie rzeczy, zwłaszcza jeśli Go osobiście dotyczą.
Nie wiem nawet, czy już nie został zwodowany i to poza Komisariatem,bo u nas w Gdyni w morzu stanął dwumetrowy posąg chłopca dyrygującego falami(coś dla Dory, będzie recenzja niebawem?) na miejsce tego orła co się nie spełnił był w inspiracjach A.Wajdy.
Na mój gust całkiem sensowna rzeźba projektu i wykonania artysty, który najpierw skończył AGH ,a potem ASP.
Podoba mi się!
Trudno fotografować bez teleobiektywu, ale poczynie próby.To napewno Komisarz.!!:smile:
Jeśli chodzi o „chłopca’ to Komisarz niech się nie frasuje!!
Przejdzie Mu z czasem !!:mad:
**
Wiem skąd trawa w wannie któlika !(Pozdrawiam, już kicamy?)
Przypuszczam,że to Zosia ,zasiała tytułem eksperymentu i podlewa plazmą, to i porządnie rośnie. 😉
Babko, a ten dyrygent w falach to nie ma może czegoś wspólnego z Kantorem Tadeuszem?
Widzę ,że moje dwa posty już nieaktualne, ta łajza wszędzie wejdzie.
**
Ja mam swój punkt widzenia niekoniecznie zgodny z wytycznymi !
Żeby wszyscy ludzie mnie tak rugali(przyznaję :delikatnie)
jak to robi Nietoperzyca to chyba musiałabym kupić siatkę na nietoperze!! 😡
Nie zdradzę tu żadnej tajemnicy, Łotr każdemu komentarzowi przypisuje linkę, w której uwidoczniony jest numer owego komentarza, licząc od początku stworzenia.
Np. Dora pytająca o dyrygenta to komentarz 20024
(http://blog-bobika.eu/?p=175#comment-20024)
Kantor to przecież od śpiewania, nie od dyrygowania. 😆
Ahaaa… Człowiek uczy się całe życie 😀
To wzbogaciwszy swą wiedzę 😆 wracam do roboty, której nadmiar… 🙁
Doro tu masz link do wiadomości z Gdyni,patrz Teatr Muzyczny(nagrody).
http://www.gdynia.pl/
Nawet sie cieszę,że będzie lato, jak tu zawitasz i Cię zaproszę do „Marioli” na lody.
**
Nie mam wiecej wiadomości o tej rzeźbie, autor już postawił ławeczkę z parą Kaszubów, ale strona internetowa miejska nieco się opóźnia.
Babko
ja rugam ??:-(
Bobiku
Czy w tej butelczynie nie mogłaby byc dla zmyłki woda , a zawartośc w kieliszki 😀
omineła mnie dotlenianie , przetlenianie , mojemu adwersarzoowi dzisiejszemu zabrakło powietrza 😀
Nietoperzyco, za kogo Ty mnie masz? Co ja, głupi jestem? Oczywiście, że w rozbijanej butelce jest woda (z detergentem, żeby się pieniło), a te uczciwe bąbelki żłopie się na boczku.
A na boczku po to, żeby psy też coś z tego miały. Szampan na boczku to ich ulubiona potrawa. 😆
Nietoperzyco!
Rugi pozytywne,czyli troska o „człowieka” ja to tak nazywam !:smile:
Dorzucam boczek do szampana.
Bobiku może najpierw wypij, a potem zakanszaj?
Babko, szampan na boczku jest dialektyczną jednością picia i zakanszania. 😀
Nietoperzyco,
Adwersarz na pewno zasłużył! Juz Ty nikogo bez przyczyny nie odpowietrzasz! 😀 Gratulacje! 🙂 🙂 🙂
Bobiku
😆 😆 😆 już biegne na ten „boczek” , tylko wezmę po drodze boczek od Babki 😀
W radio trwa dyskusja o maturach z matematyki. Podano, że znaczna część maturzystów nie zna tabliczki mnożenia. Właśnie moje dziecko drugi rok się uczy mnożenia i…..jakoś te wyniki mnie nie dziwią. Bardzo trudno było mi wytłumaczyć dziecku , że musi się nauczyć wyników na pamięć. Przecież pani w szkole każe kombinować z dodawaniem i odejmowaniem! Wada takiego nauczania wychodziła jak nic przy dzieleniu. 😉 Nauczycielka zezwalała poczatkowo , by dzieci sobie na klasówkach liczyły kreseczki w okreslonej ilości kupek np. 21 : 3- trzeba było w 3 kupkach rozdzielać 21 kresek i potem policzyć ile kresek zawiera 1 grupa. Gdy zabroniono takiego liczenia, większość dostała dwójki z klasówki. Dzieciaki się w tym pogubiły. Tabliczka była przez jakiś czas juz rok temu, potem np. grafy, potem jakieś liczenie z rozkładaniem na czynniki pierwsze, potem znów mnożenie, grafy itd Ponoć (jak mi koleżanka nauczycielka powiedziała) system spiralny. Moim skromnym zdaniem- do czterech liter! Powtarzaja, gdy zapomną i tak w kółko bez pokazania, że jedno z drugiego wynika….
Stara sie naprawde wsciekla, bo znalazla za lozkiem miejsce gdzie wypluwam te tabletki, co to rzekomo kosztuja jednego funta kazda. Musze porozmawiac z Pania Dochodzaca jak ona sprzata, ze sie tam uzbieralo 👿 Zreszta jak znam zycie (a znam!) ona by pewnie i tak doniosla, jakby je odkryla.
Pojde sie nadonc (nie mam „a” z ogonkiem, Panie Gramatyku!). 👿
Zresztą do czego kalkulatory? Ostatnio ksiądz na próbie dochodził, czemu mu dzieci do komunii sie rozmnożyły? Strasznie był zły, że te osoby nie chcą się po dobroci ujawnić. Bidak chyba szedł nowym programem bo zapomniał, że 6×6 to 36 a nie 42 😎
Mordechaju, na takie rzeczy najlepszy jest zlew ew. kibelek 😎 😀
Raz niejeden się wydarzy,
że nietoperz gdzieś przefrunie,
odpowietrzy adwersarzy,
potem słomkę w pyszczek wsunie,
głową w dół z gałęzi zwiśnie,
przy butelce coś pokręci,
a gdy korek w górę pryśnie
i szampana zapach znęci
grupę muszek owocówek,
co wypitkę czując smaczną
na tysiące muszych główek
do butelki skakać zaczną,
nasz nietoperz już spokojnie
może je przez słomkę wessać.
Cóż – na wojnie jak na wojnie,
jak mawia z d’Urberville Tessa. 😆
Mordechaju, widzę, że nie masz też ogonków przy ć i ń. Ja bym to zameldował w Towarzystwie Opieki nad Literami. Obcinanie ogonków literom dawno już zostało prawnie zakazane, jako barbarzyństwo! 👿
Jak nie wiesz, kto to obciął, poproś Komisarza o pomoc. Na pewno dojdzie. 😉
W sprawie tabliczki mnożenia ja mogę świeczkę i ogarek. Nie jest źle, żeby dzieciarnia rozumiała, skąd się wyniki biorą, ale równoczesne nauczenie się na pamięć nie powoduje żadnych wyraźnych szkód na umyśle, a życie nieraz ułatwia. Poza tym uczenie się w dzieciństwie czegoś na pamięć (a niechby i książki telefonicznej) jest po prostu treningiem dla mózgu i całkowite tego zaniechanie dopiero powoduje szkody! Co wyraźnie zauważam u tzw. tejdzisiejszejmłodzieży. 🙄
Oczywiscie „stleni wszystkich adwersarzy”.
Stleni w tym wypadku znaczy tyle co wyszambruje. Wprawdzie szampana sie nie szambruje, tylko przeciwnie, ale adwersarzy mozna i nalezy.
Bardzo bym sam kogos chetnie dzis wyszambrowal – i to z calego mieszkania.
Mordechaju, ale jak ich wyszambrujesz, to mogą zacząć antyszambrować. I jeszcze trzaskać dziobami, że są pokojową opozycją i się im należy. Nie wiem, czy to się opłaca. 🙄
No, zawsze istnieje niebezieczenstwo antyszambrowania ante portas.
Widzę tu pewne wyjście: wyprowadzenie opozycji metodą szczurołapa z Hammeln. Ktoś musiałby powieść za sobą tych antyportasów, śpiewając tęskną, starowojskową dumkę „szli na zachód szambrownicy, szlakiem Wielkiej Niedźwiedzicy…”. Zważywszy, że Anglia jest wyspą, wcześniej czy później na jakąś dużą wodę by trafili.
A gdzie sie ma podziac wtedy szczurolap? Ktory nie potrafi plywac?
O pozycji pokojowej
(między nogi włożyć głowę)
można długo i namiętnie,
(chyba, że ze śmiechu pęknie,
że wygląda się tak pięknie,
no i krzyż przy tym nie pęknie,)
wspomóc człeka dobrym słowem…
Możliwość 1: brać tylko takich szczurołapów, którzy potrafią pływać.
Możliwość 2: szczurołap musi na skraju wody skręcić w prawo lub lewo w ostatnim momencie, kiedy szambrownicy już są tak rozpędzeni, że żadna siła ich nie zatrzyma. Uprzednio powinien zaznaczyć, że nie jest to, broń Boże, żadna deklaracja polityczna, tylko czysta pragmatyka.
jestem strasznie STLENIONY
w pracy po 24 dniach wprawdzie TYLKO(?) 6 godzin,ale
stlenilem sie calkowicie
nic nie jest tak jak bylo,skandal!!!!!!!!!!
tabliczke mnozenia znam od do ,uczylem sie pilnie bowiem Pani.U.miala sile w rekach wielka a ja dlonie(wtedy)malutkie
mature zdalem tez,bo ja madry bylem 🙄
ale z Boikiem o imieslowach,przydawkach czy jak je tam jeszcze zwa dyskutowac nie bede i JUZ
jak sie mojej babci material rozchodzil to byl kaputt ot co!
ide gotowac 😀
niuniu,przepraszam z woda glupio wyszlo
bylem w goraczce po urlopowej i gnalem do „roboty”
😀 😀 😀 😀 😀
Koniec świata się tu zbliża:
zeen coś o pękaniu krzyża!
Zaraz zlecą się kapłani
i zarzucą mu satanizm,
jogizm, sekcizm, czczenie chuci,
pan prezydent coś dorzuci
o Polakach nieprawdziwych,
Jacek Kurski na ryj krzywy
też upiecze przy tym pieczeń…
Na co ci to zeen? Człowiecze! 😉
Szczurolapow umiejacych plywac trzeba byloby wielkim nakladem kosztow i licznych szczepien sprowadzac znad jeziora Van w Turcji. Oni tam podobno sa mistrzami w tych sportach, choc jest to sprzeczne z Natura. Nie wiem czy warto.
A takich co skrecaja skad wiatr powieje, no nie wiem… Nie wzbudzaja zaufania.
Dzien dobry
Lubie dyskusje o naukach scislych i pozytkach ze znajomosci matematyki (w tym przypadku- arytmetyki, matematyka to cos bardziej koncepcyjnego). Z doniesien wynika, ze polska mlodziez jest blizej cywilizacji, co mierzyc mozna stopniem niewiedzy ogolnej, a w matematyce- szczegolnie. Lubie, gdy ktos z utytulowanych Amerykanow- naukowcow zadaje czasami madre pytanie, a co to jest logarytm o podstawie 2? Reszta jest hamletowskim milczeniem. Tu wiedze mierzy sie iloscia wzietych „kursow” i marka uniwersytetu, przez ktory sie przebrnelo.
PA, nie wiem, czy o tym już nie pisałem, ale najwyżej się powtórzę. 😉 Kiedy dzieci ze Wschodniej Europy, a już zwłaszcza z byłego Sojuza idą do szkoły w Niemczech, w zasadzie z przedmiotów ścisłych zawsze są o kilka klas do przodu w stosunku do rówieśników. Z innych przedmiotów niekoniecznie, albo nawet do tyłu, ale z matematyki obowiązkowo w przód. NIGDY jeszcze nie słyszałem, żeby któryś ze znanych mi niemieckich nauczycieli zainteresował się, jaką metodą te dzieci uczono, albo dlaczego są te różnice.
Cywilizacja… 🙄
Bobik, u nas nawet dzieci z Iraku ( z czasow Saddama, aby nie bylo watpliwosci) i Afryki sa lepsze od tuziemcow. 🙂 Chinczykow i Hindusow nie licze, bo to inna klasa. Kiedys tez juz pisalem, ale moze powtorze. Pomimo preferencyjnych punktow „za pochodzenie” przy przyjmowaniu na prawo i medycyne na uniwersytetach polnocnoamerykanskich dominuje monotonia grup wylaczonych z benefitow tej punktacji. Mozna to stwierdzic naocznie na zdjeciach graduacyjnych kolejnych lat. Chyba ze, „seeing is deceiving”. 🙂
Bobiku, życzyłabym sobie , by tak zostało. To znaczy- nasze do przodu z liczeniem. Obawiam sie jednak , iż MEN postanowiło równać do zachodu. 🙁 Tak samo jest i z pisaniem choć podobno wpadli juz na pomysł , że same wypełnianie okienek od najmłodszych lat do niczego dobrego nie prowadzi i mają wrócić stare zwyczaje pisania w zeszytach . Całymi zdaniami. Tu akurat osobiście nie narzekam bo wychowawczyni mojej córki od pierwszej klasy wprowadziła zeszty do dyktand, zeszyty do przepisywania tekstu i te- obowiązkowe do nauki , że tak się wyrażę – właściwej. Byłam bardzo zdziwiona, gdy znajoma mama koleżanki mojej W. z równoległej klasy powiedziała, że bardzo ja niepokoi fakt braku pisania w pierwszej klasie. Zapisali niecały jeden zeszyt 16-kartkowy , przez cały rok szkolny. 😯 Moja córa dla porównania cały plik zeszytów. Nie wiem, ale około 10 co najmniej…..
Bobiku
Moja się pokładała ze smiech 😆 😆 😆 ja też
PA
logarytmy o podstawie dziesiętnej to Moja w pamieci liczy , chyba wyrzucę kalkulator :schock:
http://www.youtube.com/watch?v=HqIQdxOWEH4
Kiedy przyjechalam do Polski i zaczelam nauke w szostej klasie, bylam z matmy dwa lata do przodu – mialam juz za soba podstawy algebry i geometrii, a natrafilam na ulamki zwykle (wtedy radosnie przestalam uczyc sie matematyki, niestety…)
Mialam tez za soba cala historie Grecji i Rzymu, dwa lata niemieckiego i cztery lata ukrainskiego. Takze sporo dobrej literatury swiatowej wyniesionej ze szkoly – Baron Muenhausen, Oliver Twist, cos tam Jules Verne’a, opowiadanka Balzaka. A to nie liczac licznych wierszy, ktorych uczylam sie napamiec, bo kazano – m.in, caly dlugi poemat Szewczenki po ukrainsku (Jakby wy znali panyczi) i kilka wierszy (Jak umru, to pohowajte mene na Wkraini czy Rewe taj stohne Dnipr szyrokij) , nie liczac rosyjskich. Wszystkie je pamietam do dzis.
Niunia, czy musze cos „wrzucic” z tuby.? Boje sie reakcji Bobika. 🙂
Temat bliski memu sercu, ale na razie musze sie dobudzic, bo znowu deszcz pada, zeby sie dluzej wypowiadac. W sumie, to mysle, ze i myslenia trzeba uczyc, i w ramach myslenia, tlumaczyc, ze sa takie rzeczy (w sumie nieduzo), ktorych lepiej sie nauczyc na pamiec i miec z glowy. Choc dobrze tez rozumiec, skad sie wziely – bo to juz troche inny typ wiedzy.
Z tymi wynikami z matematyki i pisania jest jednak spory rozrzut w Stanach – w jednych stanach jest lepiej, w innych gorzej, a nawet miasta sie roznia wynikami nauczania (stad ludzie decyduja, gdzie chca zamieszkac czesto kierujac sie renoma i wynikami okregu szkolnego w danym miescie). Sa szkoly prywatne, gdzie programy kladace nacisk na glebsze zrozumienie o co chodzi w roznych podstawowych nawet dzialaniach matematycznych, daja swietne rezultaty. I sa oczywiscie matematycy i fizycy, ktorzy calkowicie tutaj chodzili do szkol, a mimo to niezle sobie radza. Dlatego nie tak latwo od razu ferowac wyroki co lepsze i dlaczego, chociaz oczywiscie kusi do tego. 😉
Na pewno ogromne znaczenie ma coraz bardziej rozpowszechnione „uczenie do testow” (teaching to the test) – co gorsza wlasnie testow typu multiple choice. Zamiar byl dobry – budzacy zaufanie, spolegliwy, i latwy w sprawdzaniu sposob, czy wszyscy nauczyli sie podstawowej wiedzy na jakims poziomie. A jednak, jak z wieloma dobrymi intencjami, czesto przynosza one odwrotne wyniki, bo od poczatku zaszczepiaja sposob myslenia, w ktorym nie ma miejsca chocby na uczniow takich jak „szpeniu” (choc jeszcze moglby troche podciagnac pisanie, i nie chodzi mi tylko o ortografie). Temat jest ogromny. W UK ostatnio komisja badajaca poziom nauczania alarmowala wlasnie na temat nazbyt licznych, splaszczajacych wiedze testow; tutaj robia to specjalisci od nauczania, jak tez doswiadczeni nauczyciele starej daty. Ale to baaardzo dlugi temat.
A i jeszcze z niemieckiego: Wer reitet so spaet durch Nacht und Wind…? i spiewane Freude, schoener Goetterfuncken, Tochter aus Elysium….
No pewnie, ze trzeba wiedzieć, co z czego wynika i jaka zasada tym rządzi. Mnie też najpierw poinformowano, z czym jeść tabliczkę mnożenia, na czym ona polega i skąd wyniki, ale zaraz potem dano dwa dni na opanowanie pamięciowe perfect na wyrywki. 🙂
Hu, hu, nareszcie ktoś się mnie boi! Zaraz lecę się pochwalić buldogowi od Fischerów! 😆
PA, jeżeli za 15 minut nie będzie mnie z powrotem, to nawrzucaj Fischerom, że bramki porządnie nie zamykają i narażają blog na koszty wieńca.
A do tego czasu możesz poćwiczyć wrzucanie z tuby. 😀
Kiedy teraz bylam w Ameryce, na ostatniej stronie dodatku ksiazkowego do niedzielnego NYTimesa przeczytalam z zadziwieniem eseik ich autora, ktory namawial (doroslych) do uczenia sie wierszy i opowiadal ze sam to od pewnego czasu robi, i potrafi juz cos recytowac z pamieci przez cale (!) 10 minut. Najbardziej rozbawila mnie jego sugestia, aby zamiast uczyc sie calego wiersza z marszu, zadawac sobie dwie linijki ( a moze byly to cztery?) codziennie.
Czy pamietasz ten artykul, Moniko? Pare tygodni temu.
W zyciu nie uczylam sie po dwie czy nawet cztery linijki dziennie!
No, takoż i ja twierdzę – świeczka i ogarek, a nie albo-albo. Bo przy każdym takim obcięciu do tylko jednego „albo” jakieś dziecko z kąpielą się wyleje. A nieraz nawet i kilka generacji. 🙁
W Nowym Jorku mialam przyjaciela, 3-4 lata mlodszego ode mnie, ktory chodzil do ponoc bardzo zlej szkoly katolickiej (Bishop Reilly’s High School w Queensie) . Ale im tam kazano uczyc sie mnostwa wierszy na pamiec! Mnostwa! Obok studiowania dziel Padre Pio na temat niebezpieczenstw masturbacji 😆 .
Trzeba jeszcze jedna rzecz pamietac – kiedys szkola na pewnym poziomie byla tylko dla niektorych. Innym wystarczalo opanowac bardzo podstawowy poziom. Teraz, przynajmniej w szkolach publicznych trzeba ksztalcic wszystkich – i tych, ktorzy moga intensywnym programom podolac, i tych, ktorzy moga miec duzo wieksze trudnosci (wrodzony mniejszy lub wiekszy talent w danym kierunku, i brak wsparcia w domu, gdzie byc moze nie ma zadnych ksiazek, nawyku czytania i rozmowy na tematy ogolne, nawyku regularnej pracy, itp.). Zrobiono tu kiedys ciekawe badania socjologiczne, w ktorych wyszlo, ze obecnosc wiekszej ilosci ksiazek w domu rodzinnym juz samo w sobie jest dobrym wskaznikiem sukcesu edukacyjnego w przyszlosci. A np. absolwentow Harvardu wyroznialo to, ze w przewazajacej wiekszosci ich rodzice mieli w domu ekspres do kawy. 🙄
Tak, Heleno, ja tez ten artykulik zauwazylam. I takze mnie rozbawil. Ale tez pamietam z mojej szkoly wlasciwie geniusza matematycznego, ktory mial juz w pierwszej klasie liceum miejsce na Wydziale Matematyki, i zostal pozniej profesorem zwyczajnym w wieku odrobine po trzydziestce, ktory absolutnie nie potrafil, acz probowal z ogromnym wysilkiem, zapamietac wlasnie nawet paru linijek wiersza. Bardzo to pozostalych dziwilo, ale tez dalo mi na cale zycie pojecie, ze nie tak latwo przykladac jedna miare do wszystkich. Z nim byl problem taki, jak go przepchnac do matury i przez mature, zeby mogl sobie spokojnie te matematyke studiowac na poziomie, ktorego szczerze mowiac jego szkolni nauczyciele matematyki juz nie rozumieli.
Ale ogolnie – sama wierze w ogromna przyjemnosc i pozytek z uczenia sie wierszy na pamiec. 🙂
Ale na dyscypline typowa dla wielu nowojorskich szkol katolickich jednak nie pojde. Potem absolwenci moze i umieja wiersze na pamiec, ale sa ogolnie tak pokreceni, ze oglaszaja wzruszajace opowiesci, jak to ich skrzywilo na cale zycie. Mowa oczywiscie o szkolach 50 lat temu, nie teraz – bo i tu wiele sie zmienilo na korzysc.
W podstawówce mielismy fajną nauczycielke od rosyjskiego. Gdy rosyjski wypadał jako ostatnia lekcja (każdego roku był taki dzień w grafiku) , pani Wala ogłaszała zawody . Podawała wiersz i kto się nauczy na pamięć, zalicza i wychodzi do domu. Uwielbiałam to! Nigdy się długo nie siedziało. 🙂
Nie lubię mamy, nie lubię taty. 👿 Od zarania życia zagrodzili mi drogę do kariery, nie kupując ekspresu do kawy!
Co mnie obchodzi, że mamie rozpuszczalna mniej szkodzi na żołądek, a tata się dostosowuje. Przez nich nie będę studentem Harvaaarduuu… 😥
Nie przejmuj sie, Bobiku – ja wlasciwie w ogole ostatnio nie pijam kawy. Matylda i Zosia nawet nie moga pokazac sloiczkow po rozpuszczalnej… No ale maz lubi, wiec na dwoje babka wrozyla. 😉
Poza tym, milczysz o tym, ze przeciez w domu masz ksiazki, no i pewnie rozmawia sie z Toba przy posilkach. 🙂 A Harvard, to tylko jedna z wielu dobrych uczelni, bardziej symbol niz cokolwiek innego. 😀
Przypomniałem sobie znajomych, którzy – pochyleni nad swym niemowlęciem kilkumiesięcznym – krytykowali wszystkie szkoły, do których w przyszłości mógłby zostać wysłany ich potomek. Przysłuchujący się temu przyjaciel pocieszył ich: „nie panikujcie, przecież jeszcze nie wiadomo, czy mały w ogóle będzie się do szkoły nadawał!” 😀
Richard po Bishop Reilly’s HS wraz z kolegami z mojej paczki Bobem i Polakiem Edem wspominali te szkole jako najgorsze przezycia swego zycia (stad pamietam i nazwe szkoly, i Padre Pio i wiele innych szczegolow), wracali w zartach i wspomnuieniach do niej nieustannie, ale Richard zrobil doktorat w Champaign-Urbana , Uni of Illinois, Bob zostal profesorem jezykow afrykanskich i choc bialy potrafi klikac, Ed zostal biznesmenem. Nie pokrecilo ich, chyba z powodu nad wyraz rozwinietego poczucia humoru i jakiejs strategii przetrwania, ktora sobie wypracowali pod surowym okiem siostr…
Z ich opowiesci i musztry od Biskupa Reilly zostalo mi, ze przed wyjsciem z domu, nalezy koniecznie zrobic siusiu. I to absolutnie pochwalam.
Nic nie rozumiem. 😯 Mnie zawsze uczyli, że siusiu należy robić wyłącznie PO wyjściu z domu… 🙄
No, bo nie chodziles, Piesku do Bishop Reilly’s. Ale watpie czy masz w domu choc jedna broszure Padre Pio, ktory mnie juz kojarzy sie wylacznie ze wspomnianymi niebezpieczenstwami .
Cos za cos.
dziwne Bobiku,ja jak Heleny znajomy najpierw siusiu potem w droge
Moniko
Hermes wyruszył , torcik jogurtowo-truskawkowy , lody pistacjowe , omlety z bitą smietaną , do tego keks na pózniej
Nic dziwnego ,że zdolny matematyk nie był w stanie zapamiętać wiersza , fizykom to przychodzi łatwo 😀
a sztuka myślenia , oj jak , Moja by chciala koniecznie to w programie szkolnym i logikę też
podoba mi sie opinia Moniki:a wiec praca,wzorce,nawyki i praca,praca………..
w podstawowej bylo nas w klasie ponad 40!!!!,teraz slysze i
czytam,ze niemieckie klasy sa przepelnione,a uczniowie
przepracowani bowiem maja za DUZO do nauki
Niunia, to co odkurzylem z pamieci, dla Ciebie i innych melomanow z tego blogu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=N-ANKxsSZRs&feature=channel_page
Bobik, poczuj sie wreszcie w prawach. Duza, grozna Seneca boi sie malego pinczera z sasiedztwa. 🙂
No, po taka wiedze (siusiu przedwyjsciowe, ktore moja Ciocia z Krakowa nazywa paszportowka) to nie trzeba sie udawac az do Bishop Reilly’s HS. 😉
Twoi przyjaciele, Heleno (osoby inteligentne i dowcipne, nawet w mlodym wieku) dali sobie rade i z taka szkola, biorac z niej, co dobre (duzo wiedzy, przyzwyczajenie do pracy i samodyscypliny), zas reszte odzrucili. Nie wszyscy jednak maja az tak silna osobowosc, i o nich tez mysle. Poza tym, jeszcze jedno pytanie zawsze pozostaje – sa ludzie, ktorzy maja edukacyjny sukces, ale emocjonalno-psychologiczny juz nie zawsze. Kariera swietna, ale zycie osobiste do niczego, itp. Moze nawet panuje przekonanie, ze jak jeden sukces to juz raczej nie drugi, ale wcale tak nie musi byc.
Niuniu, dziekuje, rozdziele chyba na wszystkich, bo tyle tych pysznosci. 😀 No i jak H doleci, to zaraz mu cos zorganizuje do przewozenia. 🙂
niuniu,Twoja chce dobrze,a czy wiesz,ze kiedys tam mialem na studiach semestr logiki:z zaliczeniem za obecnosc bez
specjalnych testow,a i to bylo wiekszosci za skomplikowane !
PA,niuniu czy Wy macie te wszystkie kawalki w glowie czy tajemnica okryte listy od a do z co zapodac z yutuba? 😀
PA, do „Albatrosa” niezbędne jest jeszcze ognisko, długowłosy młodzian z gitarą (może mieć opanowanych tylko kilka akordów), ekskluzywne wino rumuńskie Gellala i kilka panienek patrzących młodzianowi w oczy i szepczących „zagraj coś porządnego…” 😆
Rysiu, to narzekanie, ze tyle sie nie da zrobic, bo brak komputerow, bo klasy za duze, moze ma i troche racji, ale mnie tez szczerze troche meczy, bo zawsze mysle sobie o analogii z Maratonem Bostonskim. Wygrywaja go zwykle Afrykanczycy, a na pytanie, jakiej firmy butow uzywaja do treningow, jakze czesto odpowiadaja, ze zadnych, bo na codzien biegaja boso. (W tym roku tez byla grupka bosych uczestnikow, czesc z nich juz nie z Afryki, zainspirowana tym, ile mozna zrobic, jak sie chce, nawet jak ma sie niewielkie srodki.)
Rysiu, nie chwalac sie, posiadam fotograficzna, dlugotrwala pamiec. Czasami to przeszkadza. 🙂
Bobik, to jak moj kolega z pokoju w akademiku. Zawsze mu zazdroscilem powodzenia u dziewczyn. Gryzlem palce do bolu, ale nigdy nie rozgryzlem formuly. 🙂
Moniko,teraz nazywa sie to chyba „inteligencja emocjonalna”?
dawno temu czytalem w seri PIW „plus minus nieskonczonosc”
cos o „hierarchii kompetencji”zapomnialem jednak kogo i
tytul 😳
A widzisz, PA, trzeba było jakiegoś psa zapytać. Zaraz by Ci powiedział, że tajemnica powodzenia tkwiła w długości fryzury i w „Albatrosie”. 😆
Bobik, czy wierzysz w idee „Psa Edisona” K. Vonneguta?
Jeszcze dodam, ze Pani Kierowniczka tez cos kiedys wspominala o wplywie gitary jako afrodyzjaku. 🙂
PA, 😆
Rysiu, czy to nie bylo tlumaczenie Howarda Gardnera (no trudno, z Harvardu) 😉 , „Frames of Mind: The Theory of Multiple Intelligences”? Choc wczesniej wyczuwano potrzebe okreslenia wlasnie takiej kompetencji, to on to bardzo ladnie opisal i usystematyzowal. I wprowadzil myslenie, ze o tym tez trzeba pamietac w procesie ksztalcenia.
PA, chodzi Ci o to, czy psy powinny ludziom zdradzać tajemnice?
No tak, to się dla psa może źle skończyć. 🙁
Na przyszłość najpierw pomyślę, zanim rozpuszczę ozór. 😉
Rysiu
Moja mowi ,youtube to niezly darmowy sklepik , w ktorym mona znalezc wszystko co potrzeba , tylko trzeba wiedziec co szukamy ,logiczne 😉
PA
co zas sie tyczy fotograficznej pamieci , jesli ona cos przeczytala to wezmie ksiazke i pamieta czy to bylo na dole strony , po prawej , polewej stronie , moment trwa 😉
Pfi! Ja tez pamietam czy na dole, czy na gorze strony i czy strona byla parzysta czy nieparzysta. Nie pamietam tylko CO ja tam przeczytalam. .
@Babka z Gdyni
„… Nawet sie cieszę,że będzie lato, jak tu zawitasz i Cię zaproszę do ?Marioli? na lody….”
Babko, to „Roksany”, „Róży Wiatrów” i ” Baru Kapitańskiego”, że o „Bosmańskim” nie wspomnę, już nie ma? 🙁
O szkołach, programach nauczania i szczególnie o wyższości jednego kraju nad drugim … pisać nie chcę ;-(
Niunia
niektore rzeczy tak pamietam, choc nie wszystkie. 🙂 To jest tajemnica sukcesu przy nauce anatomii. Tam nie ma nic logicznego i latwiej zapamietac rysunek niz opis.
Kojaku, dawno tam nie byłam, w „Roksanie”już dawno Bank
a z drugiej strony fryzjer i to lichy, do „Kapitańskiego” lepiej nie wchodzić, bo tam chyba tylko
Koza Nostra. W „Róży Wiatrów” też dawno nie byłam, ostatnio na jakimś weselu, które się szybko skonczyło rozwodem.
„Bosmański”też się gdzieś upłynnił.
Tu co rusz coś znika i nowe się otwiera, pada i tak w kółko.Nie zaprzątam sobie tym głowy, jestem starej daty i nie nadążam za zmianami.
KoJaKu, ja myślę, że nam tu nie chodzi o podkreślanie wyższości jednego kraju nad drugim, rozdawanie cenzurek i nadymanie się, tylko o zastanowienie się nad różnicami systemów nauczania w różnych krajach i ich skutkami. Bo na pewno np. obszar pokomunistyczny czy kraje Trzeciego Świata mogą się wiele w kwestii metod edukacyjnych nauczyć od Zachodu, ale i vice versa. A dotąd, jak się wydaje, szło to w jedną tylko stronę, bo Zachód nawet by nie wpadł na taki pomysł, żeby uczyć się czegokolwiek od krajów „zacofanych cywilizacyjnie”. W Niemczech to poczucie lepszości i niezainteresowanie jakimikolwiek wzorcami edukacyjnymi „skądinąd” (może poza Ameryką) odbieram bardzo wyraźnie, ale i w innych krajach europejskich się z nim zetknąłem.
Hi hi, Bobiczku, to Ty też znasz chwyt na „zagraj coś porządnego”? 😉 Każdy długowłosy wtedy brał się na ambit 😆
Bobiku,
„… , tylko o zastanowienie się nad różnicami systemów nauczania w różnych krajach i ich skutkami …”
Oczywiście, że tak to odebrałem.
Przyjechałem do Niemiec po zdaniu matury w Polsce (nie uznanej w Niemczech), zaliczałem niemiecką maturę i zaczęłem studiować fizykę. W pierwszym tygodniu zaproponowano przyspieszony kurs rachunku całkowego i różniczkowego (temat i zakres tego, czego w Polsce nauczyłem się w liceum). Co niektóre koleżanki i niektóży koledzy mieli z tym wielki problem (nowość!). Niektórzy nie wiedzieli nawet co oznacza znak . Po dwóch tygodniach intensywnego kursu radzili sobie nie gorzej, niż ktoś, kto tego się nauczył tradycyjnie.
Zaimponowało mi to niesamowicie.
Niemieckiej historii i literatury nauczyłem się w ten sam sposób i to tak efektywnie, że moimi wiadomościami zapędzam mojego szwagra (Niemca) w kozi róg (kto zna mojego szwagra, to może powie, że to nie sztuka 😉 ).
Czyli, nie specyficzna wiedza, ale metoda uczenia efektywnego „wchłaniania” wiedzy jest bardzo ważna!
… a może się mylę….
A co bym miał nie znać? Wszyscy przecież wiedzą, że włamałem się do mamy pamięci i korzystam z niej bez ograniczeń i oporów. 😆
Do kategorii „coś porządnego” należała też tzw. poezja ziewana. 😉
… jeszcze raz:
… nie wiedzieli co oznacza znak „”,….
… no to „łopatologia” dla łotr presa.
Znak mniejszości i większości….
Ej, Bobiku, chyba wlamales sie do tej maminej pamieci na chwile. 🙂
Byla wtedy Ela Adamiak i Andrzej Sikorowski (zanim nie zaczal spiewac tych strasznych piosenek pop) i Magda Umer. Byli jeszcze rotundowcy („opowiem wam fraszke jak poznalem Graszke” i inne rymy). Do poezji spiewanej to trzeba bylo swiec w kandelabrach. 🙂
Ognisko i wino rumunskie (czasami bylo tez bulgarskie lub tansza egri bikaver lub riesling) to raczej piosenka turystyczna. Moze Pani Kierowniczka pamieta wiecej historii niz ja.
Mnie to chyba za PRL-u źle wyedukowali, bo wszystkie wiersze znam na pamięć, nie bylo testów do odfajowania
i tych wszystkich współczesnych bajerów.
Tuwima mam w jednym palcu i innych naszych poetów, ale i tez do Niech wracam z przyjemnością.
Oczywiście lektury się niechetnie czytało, jak wszystko co się robi z przymusu.
Ale dziisaj słyszałam wielce pouczającą audycje o edukowaniu najmlodszych.
Znam to z autopsji: dziecko musi mieć szóstkę z gry na pianinie,a najlepiej ze wszystkiego.
Inaczej katastrofa w rodzinie!
Tenis, jazda konna,angielski, pływanie,taniec towarzyski itd.
Nauczyciel to nie autorytet i przekaźnik wiedzy,tylko usługodawca, bo jak to mówią nauczycielom na licznych a nieciekawych „szkoleniach” rodzic to KLIENT i nasz pan.
W podsumowaniu: Pani psycholog biorąca udział w audycji powiedziała; tym sposobem wychowujemy wykształconych nieudaczników.
Wszystko wiedzą, ale nie umieją z tej wiedzy zrobić użytku na własne potrzeby i dla własnej korzyści.
Często są życiowo bezradni, wyizolowani i mają zaburzenia emocjonalne.W sumie czują się gorsi.
Na marginesie, wczoraj ogladałam reportaż o Hindusie zwanym Swami, producencie markowej odzieży,urodzonym we Francji który doszedł sam do wszystkiego, daje zatrudnienie swoim Rodakom w Indiach,a sam żyje za 200$
na m-c.
Bardzo budujące.
< > 😉
PA2155- Pani Kierowniczka za młoda!! 😆
Dodam jeszcze,że moje młode lata, to czasy „Bim-Bomu”, teatrzyku „To-Tu”, „Co-to” z nieodżałowanym J.Afanasjewem, czy Romkiem Frejerem, (który był adiunktem rzeźby na naszej uczelni), Jackiem Fedorowiczem( kolega z tego samego Liceum),Ela i Zbyszek Cybulscy , Bobek Kobiela.
To SPATiF w Sopocie z bywalcami takimi, jak St.Dygat, Kalina Jędusik i Magda Dygat dzisiaj pisarka, a wówczas dziewczę kilkunastoletnie.Mnóstwo kultowych wówczas postaci.
Wszyscy sie znali, niejedną noc po spektaklach przebalowaliśmy w Grandzie, niezliczone ilości lodów pożarlismy pod SPATIFEM „u Włocha”.
Szkoła mojej siostry to Konstanty Kulka, Roman Jabłoński, którego Tata skomponował „Pierwszy siwy włos”, Rysio Poznakowski, oraz wielu muzyków z zespołu ” Rama-111″.
Inne czasy , ale niezapomniane wspomnienia.
Wtedy inaczej to się rozkladało na towarzyskie spotkania.
Nikt nie byl celebrytą, tylko utalentowanym kolegą, czy tylko znajomym.
Kiedy J.Morgenstern kręcił film”Do widzenia do jutra”[ statystowaliśmy w nim,”robąic widownię na sali.
„Obowiązkwy” w niedzielę był DKF z filmami, o które trudno było się dopytać w kinach.
Babko z Gdyni
to dla Ciebie, pobuszuj, odkryjesz również „minione czasy” 😉
http://www.spatif.sopot.pl/
PA,fotograficzna pamiec to skarb ja zapominam zaraz wszystko,nazwiska,numery telefonow,nazwy ulic a nawet
twarze,moja rodzina dworuje sobie z mojego gapiostwa
Moniko,nie Gardner jest za „mlody” lecz mimo to ciekawy 😀
Moguncjuszu,masz racje,metoda i motywacja,a tej moim
zdaniem brak dzisiaj bardzo czesto mlodym ludzia
😀
Babko,ty jestes „naocznym”swiadkiem wielu moich ulubionych
postacii ubieglego wieku
znanych mi tylko z odleglosci 😀
PA,znasz ?
http://chlip-hop.bloog.pl/?ticaid=67f1a
czasami ciekawe
Dziękuje Kojaku!!
Teraz to juz natutralnie inny Klub, inne imprezy i inni ludzie.
Ale ,żeby nie bylo tak całkiem „o suchym pysku” powiem jeszcze,że zajadalismy się tam wspaniałymi tortami „Fedora” Pani Leszczyńskiej, Mamy Reżysera Witolda.
A co ważniejsze niezależnie od statusu materialnego Rodziców- wszystkich nas było na to stać.
Latem przelegiwaliśmy wszyscy tłumnie w Łazienkach na plaży, gdzie zwykle zabawiał nas Bobek Kobiela opowiadając ze śmiertelnie poważna miną okolicznościowe żarty.
Był też wyścig pływacki dookoła molo, mam nawet takie zdjęcie z Mają Komorowską, która była znakomitą pływaczką – zawodniczką.
Zimą w karnawale obowiązkowy” Bal u dziennikarzy” w Gdańsku i „Bal sztuki” w naszej Uczelni.Bawiliśmy się wszyscy:Profesorowie, studenci i goście.
Co mnie dzisiaj uderza to stwierdzenie,że nie było wówczas tej paskudnej dzisiejszej konkurencji, to była Bohema w jaknajlepszym tego słowa znaczeniu.
W Krakowie było inaczej poważniej,ale podobnie.
Chyba powinnam zącząć pisać pamiętnik, nim mnie powali Alzheimer, bywa,że czasem zbawczy. 😡
A sopocki SPATiF to również Agnieszka Osiecka, Zdzisław Maklakiewicz, Jan Himilsbach, „Dwóch ludzi z szafą”, Kanada John itd. …
Babko,
napisz pamiąętniki, koniecznie, a jak nie pamiętniki to takie krótkie „stop klatki”, ale koniecznie wrzuć na blog!
Rysiu 🙂 na nieszczeście ( chyba) mam rejestracyjną pamięć,co wcale takie dobre nie jest.
**
Np.pamiętam,że ktoś mi nie chciał pożyczyć cętkowanego futra na wczorajszą galę, ale na pociechę Ci powiem,że jak Ty zapominam nazwiska, albo je mylę. 😉
***
Tu taka zabawna angdota:
Mama mówi:- dzwonił p.Gawron- prosił o telefon.
Ja: Nie znam żadnego Gawrona.:shock:
Mama:( zirytowana) żle cię wychowałam, wypada oddzwonić.
Ja: Ale nie znam Gawrona!
Po godzinie dzwoni p.Kruk, który się nie mógł doczekać telefonu. 😉
Babko;dykteryjka jak z mojego zycia 😀
i ja dolaczam do Moguncjusza :pisz,chetnie poczytam
co do futra to tez juz zapomnialem 😛
😀 😀 😀
PA2155 Oczywiście, nie sposób wszystkich wymienić.
To w Sopockim Teatrze Cybulski grał w „Kapeluszu pełnym deszczu” z Elżbietą Kępinską, żoną Wł.Kowalskiego, a później M.F.Rakowskiego.
Nie pójść na te spektakle to bylo faut pas towarzyskie.
Ale z zabawniejszych wydarzeń mam i takie wspomnienie:
Pod koniec studiów, jeszcze nim trafiłam do Krakowa odbywałam normalną robotniczą praktykę budowlaną w Szkole Muzycznej na Gnilnej.
Trzeba bylo przejść przez ręce wszystkich Majstrów, w tym elektryka od wkręcania gniazdek.
Bardzo się bałyśmy z koleżanką , wiedząc tylko,że prąd się bierze z… kontaktu!!
Wreszcie elektryk się o nas sam upomniał.
Był to młodziutki…Lech Wałesą!!
Zawsze Mu posyłam Życzenia urodzinowe.
Kojak 🙂
Z Johnem Kanadą jeszcze dlugie lata były szopki , już byłam wtedy starszawą babką.
Ale przecież długie lata funkcjonował też słynny Parasolnik.
dobranoc wspominacze
http://www.youtube.com/watch?v=aY95AB8MBXk&feature=PlayList&p=15FF96A8925D4C5D&index=0
snijcie nostalgicznie 😀
Dobranoc Wszystkim.
Ty mi ostatnie łzy wycisnąć chyba chcesz Rysiu!!
Pośpię nostalgicznie, ale na jutro muszę jeszcze usmażyć naleśniki dla siostry- kobiety pracującej.::evil:
Komu śnić, temu śnić… Ja się chyba koło nowego wpisu muszę zakrzątnąć, bo przez ten podwójny jubileusz komentarzy się w szybkim tempie spora górka nazbierała. 😉
Widzę, że trzeci dzień imprezowania nawet najwytrwalszych zmógł. 😉 A już miałem nadzieję, że pod pretekstem obowiązków blogowych będę się mógł na chwilę urwać innym obowiązkom. 🙂
Bobiku, dla nas ten blog to nie obowiazek, tylko przyjemnosc, wiec mam nadzieje, ze i dla Ciebie jednak w wiekszosci tez. 🙂 Tylko czasem zycie jest troche rozpraszajce. 😉
Na przyklad dzisiaj byl ogromny korek na ulicy glownej w zachodniej czesci naszego miasta, bo piekny i dorodny pan dziki indyk z pania dzika indykowa nie mogll sie do konca zdecydowac, czy chca, czy nie chca przejsc na druga strone ulicy. Wyraznie nie przyswoili sobie jeszcze zasad przechodzenia przez jezdnie, a kierowcy nie chcieli im zrobic krzywdy, wiec ruch zamarl na czas podejmowania decyzji. W koncu indyki przeszly na druga strone, ale zaraz stwierdzily, ze moze jednak rozsadniej byloby wrocic, co spowodowalo kolejny korek. I pomyslec, ze ten ptak mial byc symbolem Stanow Zjednoczonych, zamiast lysego orla. 😉
A ja dlugo i romantycznie myslalam, ze to bold eagle, a nie bald eagle. I bylam dosc zgorszona, jak sie okazalo, ze jakiegos lysonia wybrano!
A juz z indykiem bylaby zwyczajnie tragedia!
Nie wiem naprawde czemu jest mu ta lysosc przypisywana, bo wydawalo mi sie, ze ma biale piora na glowie, ktore tylko sprawiaja wrazenie being follically challenged. 😉 A Ben Franklin mial wiele swietnych pomyslow, ale pomysl z indykiem jako ptakiem-symbolem rodzacego sie panstwa nie byl jednym z nich.
No przecież się przyznałem, że blogowych obowiązków chciałem użyć tylko jako pretekstu. 😆
U nas tacy przechadzalscy to bażanty, ale tylko panowie i tylko w określonych porach roku, kiedy pilnują swojego rewiru. W innym czasie są raczej płochliwi i szybko zmykają, tak samo zresztą jak panie bażantowe.
Bardzo mi sie podobalo, jak zmienil na „self-evident” , tylko zapomnialam jak to mialo byc poczatkowo 😳
Ja tez nie pamietam. 😳 Ale self-evident swietne.
A te indyki w pewnym momencie mialy wyraznie zamiar isc ulica wzdluz podwojnej zoltej linii, co wprowadzilo poploch u kierowcow, bo szly niby wzdluz, ale troche wezykiem (tez po jakiejs imprezce?). To byla czesc ich wahan i deliberacji. No i wlasnie plochliwe w ogole nie byly, a troche plochliwosci by im sie przydalo, w ramach instynktu samozachowawczego. 😉
Slodkie ptaszeta 😆 😆 😆
Heleno, chyba im pomaga ten caly self-esteem movement. 😆
A teraz ide klasc moje ptaszeta spac, nawet dzisiaj o dziwo dosc potulne w tym wzgledzie, po zmeczeniu nocnym zyciem. Dobranoc. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LbcIF1J_jnI
Co za wieczor, a za towarzystwo mam The Highwaymen tzn dwoch z nich: Waylon i Willie. Prosi sie o margerite, non?
No właśnie, co za wieczór… nowy wpis nie był całkowicie z głowy czyli z niczego, tylko wymagał naukowych konsultacji ze źródłami i do tej pory mi zeszło. 🙄