W co się bawić?
Co można robić na blogach? Przeróżne rzeczy, oczywista. Można się kopać po kostkach, podgryzać i opluwać. Można się dokształcać, rozwijać intelektualnie, dowiadywać ciekawych rzeczy. Towarzysko spędzać czas, bawić się i wygłupiać. Do wyboru, do koloru.
A myśmy się właśnie zajęli poważną zabawą, co wyjaśniam tym, którzy nie czytali poprzedniego wpisu. Próbujemy zbiorowym, blogowym wysiłkiem przetłumaczyć wiersz Elizabeth Alexander Praise Song for The Day, który autorka czytała podczas ceremonii inauguracyjnej Obamy. Wersja, którą teraz wrzucam jest wypadkową trzech poprzednich i nie uważa się za ostateczną, wręcz przeciwnie, oświadczyła mi wyraźnie, że domaga się ożywionej dyskusji nad sobą. A jak już zostanie przedyskutowana, zliftingowana i uszminkowana, ma zamiar objawić się w pełnej krasie, zacierając ślady po swoim wyglądzie sprzed operacji plastycznej.
No to do dzieła!
Pieśń ku chwale dnia
Co dzień jesteśmy zajęci własnymi sprawami,
mijamy się w przelocie, patrząc na siebie lub nie,
gotowi się odezwać albo już mówiący.
Dokoła nas jest hałas. Wszystko wokół
to hałas, chaszcze, ciernie i zgiełk, każdy
z naszych przodków obecny na naszych językach.
Ktoś ślęczy nad obrąbkiem, ktoś ceruje
dziurę w mundurze, zakłada łatę na oponę,
naprawia, co wymaga naprawienia.
Ktoś gdzieś próbuje wygrywać melodię,
parą drewnianych łyżek o beczkę, o blachę,
słychać wiolę i bumboks, organki i głos.
Kobieta z synem czeka na autobus.
Farmer bacznie przygląda się zmianom na niebie.
Nauczycielka mówi: ?Weźcie pióra. Piszcie.?
Spotykamy się w słowach. Różnych słowach,
kolczastych, gładkich, szeptanych, głoszonych;
słowach do namyślenia, przemyślenia.
Przecinamy polne drogi i autostrady,
te znaki woli kogoś, po nim jeszcze kogoś,
kto rzekł: ?chcę sprawdzić, co jest tam, po drugiej stronie,
wiem, że idąc tą drogą znajdę coś lepszego.?
Jest w nas potrzeba miejsca, które jest bezpieczne.
Wybieramy to, które jeszcze niewidoczne.
Powiedz prosto: dla tego dnia umarło wielu.
Opiewaj imiona zmarłych, co nas tu przywiedli,
tych, którzy kładli tory, budowali mosty,
zbierali z cudzych pól bawełnę i sałatę,
wznieśli cegła po cegle połyskliwe gmachy,
żeby sprzątać je potem i pracować w ich wnętrzach.
Chwal pieśnią te zmagania, chwal pieśnią ten dzień.
Chwal pieśnią każdy ręcznie napisany znak,
stroskane rachowanie przy kuchennych stołach.
Jedni żyją miłując bliźnich jak siebie samego.
Inni po pierwsze nie szkodząc, nie biorąc więcej niż trzeba.
A co, jeśli największym ze wszystkich słów jest miłość?
Miłość ponad małżeństwem, rodziną, narodem.
Miłość, co rzuca szerszy i szerszy krąg światła.
Miłość, co nie wyklucza, nie boi się skargi.
Dzisiaj, w tym ostrym blasku, w zimowym powietrzu,
wszystko możemy zrobić, każde zdanie zacząć.
Na krawędzi, na brzegu, na progu,
chwalmy pieśnią idących w stronę tego światła.
Wrócę jeszcze do uwag Heleny spod poprzedniego wpisu:
„recytowane” też mi nie bardzo pasowało, ale „głoszone” było za krótkie. Wymyśliłem teraz „wygłaszane” i na razie mi się podoba.
Po namyśle zmieniłem jednak „ojczyznę” na „naród”, bo wtedy lepiej widać wyjście poza ramy ciasnej wizji państwa narodowego.
„Farmer” jest zamiast rolnika, bo rolnik jest swojski i kojarzy się raczej z szachownicą pól, niż z bezkresnymi łanami kukurydzy, a farmer jakoś naturalnie kojarzy się z Ameryką, ale jest słowem, które polszczyzna już przyswoiła.
„Miłość bez potrzeby wyjaśniania zaszłości” po prostu nie brzmi dobrze, na moje ucho przynajmniej. „Miłość co nie wyklucza, nie boi się skargi” zawiera oczywiście drobną zmianę wobec oryginału, ale chyba trafia w ideę miłości wszechobejmującej, jednoczącej, a nie dzielącej, a przy tym nie unikającej wracania do spraw bolesnych, czyli nie mającej potrzeby zmiatania pod dywan. Powtórzenie jest tu użyte dla zachowania rytmu i zarazem pełni funkcję retoryczną.
Najtrudniej jest z pierwszym zdaniem. W połączeniu z następnymi mamy w oryginale obraz codziennej krzątaniny, zabiegania, ale również zamknięcia się w swoim świecie, bez zwracania uwagi na innych. W „robić swoje” jest pewien specyficzny odcień znaczeniowy – coś jakby upór, konsekwentne działanie wbrew przeciwnościom, co jest już całkiem innym obrazem. „Każdego dnia jesteśmy zajęci swoimi własnymi sprawami” jest kompletnie nierytmiczne. No, nie mam jeszcze optymalnego pomysłu. Pozostaje mi tylko odwołać się do zbiorowej mądrości. 🙂
Mnie jeszcze dreczy ten poczatkowy „Each day…”
Czy dopuszczakne jest „Co dnia…”?
Jesli nie „robimy swoje” (nie mysle, ze prowadzi to nieuchronnie do konotacji tej o jakiej pisze Bobik, ale zalozmy…) to moze „swoje sprawy”? Ale co robimy ze „swoimi sprawami”. Bo „zalatwianie” oczywioscie zgrzyta i jest nierytmiczne.
A Ty, Bobciu, oddal sie do swoich spraw i nie zagladaj az do poznego popoludnia, kiedy bedziesz musial troche odsapnac od tego gromadzenia szmalu czy jak Ty to tam nazywasz… Rob swoje.
Ja tymczasem musze wyjsc z pokoju, aby nie przeszkadzac Pani D. .
Już się oddalam, tylko jeszcze chcę szepnąć lub wygłosić coś pod adresem niezainteresowanych tłumaczeniem, których dzisiejsze zadanie mogło przerazić lub wypłoszyć: nie musi być tylko na ten temat, wszelkie wątki równoległe są mile widziane. 🙂
Mam! Chyba?
Co dnia krzatamy sie na swoim…
Bobiku, chyba czytasz w moich myslach!!!! 🙂 Jak nazbiera się dużo komentarzy , nie mogę niczego przeczytać należycie, nie chce się przewijać, trudno nawet wyjść z blogu 😯 Bardzo żałowałam, że nie przeczytam tłumaczenia.
A tu proszę taka niespodzianka. Bardzo dziękuję! 🙂
Bardzo mi się podoba tłumaczenie, nie smiem sie mieszac do Waszej pracy zbiorowej bo obawiam się, ze mój angielski za słaby by tłumaczyc wiersze, a do tego brak mi takiego słuchu poetyckiego, jak mają inni blogowicze z Bobikiem na czele.
Za to będę z zapartym tchem śledzić prace nad przekładem.
Może rodzi się nowa tradycja?…. 😉 🙂
Witaj Malgo i prosze sie wlaczyc – teraz debatujemy glownie nad polskim brzmieniem. .
Co dnia krzatamy sie na swoim, mijamy sie nawzajem, spotykamy sie wzrokiem lub nie, gotowi sie odezwac albo juz mowiacy.
Taka jest moja (w tej chwili!) optymalna wresja pierwszego zdania. Jest nie tylko wierna oryginalowi. Jest rytmoczna tak jak oryginal. Kto przeciw?
Zaraza po prostu! Niby robię swoje, a z tyłu głowy cały czas coś mi łazi, mimo że jestem pokropiony Frontlinem. 😯
„Krzątamy się na swoim” mój słuch jakoś odrzuca, nie wdając się w głębsze uzasadnienia. Ale mam wersję polubowną, która mi w rytmie siedzi: „co dnia jesteśmy zajęci własnymi sprawami”.
Jeszcze w „Są tacy, którzy żyją, żeby…” to ży rzy że trochę mi zgrzytało i dałbym na to miejsce „niektórzy po to żyją, by…”.
Ufff,może się wreszcie uwolniłem od tego łażącego! 😉
Małgosiu, nasz serwis musi w końcu czymś się różnić od angielskiego wod-can-gaz-CO! 😀
„Spotykamy się wzrokiem” nie bardzo, bo wkrótce potem jest „spotykamy się w słowach”, a w oryginale są użyte dwa różne zwroty. Może tak: „Co dnia jesteśmy zajęci własnymi sprawami, mijamy się w przelocie, spoglądając na siebie lub nie, gotowi się odezwać albo już mówiący.”
Ale to nie jest „by” w sensie zeby. To live by – to „zyc w zgodzie z zasada”
MOze:
Jedni zyja zgodnie z „kochaj blizniego…” inni z „najpierw nie szkodzic” (jak w przysiedze Hipokratesa), jeszcze inni „nie bierz wiecej…” (zgodnie z Kapitalem Marksa)
„hałas i chaszcze” to nie brzmi za dobrze 🙂
Innymi slowy nie mozna zamazac, ze ona przechodzi od zasad Starego Testamentu do marksizmu.
Bobik 14:51. Zgoda.
Hoko, dobrze, ze jestes.
Hoko, akurat „hałas i chaszcze” ma nieprzyjemnie zgrzytać, w tym przypadku jak nie brzmi za dobrze, to jest właśnie OK. 🙂
Heleno, nad „live by” już się wczoraj nagłowiłem, ale tutaj dosłowność zabija brzmienie. Wszystkie „zgodnie z dewizą”, „zgodnie z zasadą” zgrzytają mi w zębach i są przegadane. W angielskim tego przegadania przez „live by” udaje się uniknąć. Zastanawiam się jeszcze nad taką wersją:
„Jedni żyją miłując bliźnich jak siebie samych.
Inni chcą tylko nie szkodzić lub nie brać więcej, niż trzeba.”
Do Stanisława spod poprzedniego wpisu: „kamienne stoły” to chyba przeoczenie, w tekście są kuchenne stoły. 🙂
A zajęty jestem właściwie całkiem czym innym, nie tłumaczeniem, ale – jak widać – jednak i tłumaczeniem. 😀
Nie. To chyba za dalko odbiega.
A co jesli: Jedni mowia: kochaj etc.?
Nie, nie, to nie chodzi o mówienie, tylko o realizowanie zasad swoim życiem. Dlatego ” Jedni żyją miłując bliźniego jak siebie samego” dla mnie dość wiernie oddaje myśl. Ale to drugie zdanie można by jeszcze przeformułować: „Inni po pierwsze nie szkodzą, lub nie biorą więcej niż trzeba”. Wtedy i Biblia jest, i Hipokrates,i Marks, a jeszcze dobrze wychodzi różnica między minimalizmem i maksymalizmem zasad życiowych.
Na moje wyczucie tu nie chdzi o wydobycie minizmalizmu czy maksymalizmu zasad zyciowych tylko o jakby rozne wrazliwosci, ktore nas ksztaltuja: duchowa (Biblia), naukowa (czy tez pragmatyczna – medycyna), polityczno- spoleczna (Marks). Twoja wersja to nieco rozmywa , a u niej jest to bardzo wyrazne, wrecz uderzajace.
Jestem tez ostro przeciwna „milowaniu”, Zanadto mi traca Biblia Tysiaclecia, ktora krzak gorejacy nazywa krzewem i rozne takie. Uff! Biblii Tysiaclecia dajemy stanowczy odpor.
Kochaj blizniego funkcjonuje w kanonie polszczyzny i nie ma co upiekszac Mloda Polska.
A na swoja obrone powiem, ze moj ukochany biblista, Przyjaciel i ks prof, ktorego nazwiska nie wolno teraz wymieniac, w pelni podzielal moja opinie o BT, nie mylic z British Tekecomem.
No, ja nie wiem, czy bym w to wczytywala Marksa, bardziej to widze jak Bobik. Pamietajcie, ze ten wiersz jest adresowany do spolecznosci, ktora nie jest Marksem szczegolnie przesiaknieta, i nie bedzie to dla niej absolutnie pierwsze skojarzenie. Mozna spolszczyc na nasze skojarzenia, oczywiscie, ale czy warto? Halas i chaszcze bym zostawila, bo onomatopeja i aliteracja bardzo wyraziste – tez zgoda z Bobikiem. Jeszcze pomysle o poczatku.
Heleno, zapolemizuję. 🙂 Chodzi o wszystko to zusammen do kupy, ale na pewno realizowanie zasad życiem jest tutaj ważne. Na razie będę się przy swojej wersji upierał, bo ona te trzy dewizy niemal dosłownie przytacza (więc chyba nie rozmywa), równocześnie podkreślając, że one są przeżywane, a nie tylko wyznawane. Dopóki nie będzie lepszej propozycji akurat tego punktu będę bronić jak niepodległości. 😀
A teraz już NAPRAWDĘ daję sobie szlaban na gary i nie pojawię się na blogu, póki nie wykonam planu pięciogodzinnego. Jakbym go przekroczył, też nie byłoby źle. 😆
Nie chodzi o czytanie Marksa, tylko o marksowska wrazliwosc spoleczna.
Halas i chaszcze mnie sie tez podobaja.
Bobik, pogonimy Cie kijami, jak sie tu pokazesz przed wieczorem.
Zostalam przeglosowana? No, trudno.I’ll be gracious about it. Poddaje sie demokratycznej wiekszosci, chyba, ze sie ktos zjawi do pomocy…
No i tyle warte jest moje NAPRAWDĘ. 🙁
Ocenę BT zostawmy na boku, ale według mnie miłowanie bliźniego jest w język wiele bardziej wrośnięte niż kochanie. Ja na pewno odruchowo nigdy nie powiem „kochaj”, tylko „miłuj bliźniego swego”. To jest dla mnie stała zbitka i właśnie jak słyszę „kochaj bliźniego”, to coś mi się nie zgadza.
A teraz już NAPRAWDĘ NAPRAWDĘ… 😉
Bobik ma racje z tym wrosnieciem „milowania”. I oddajae to dobrze wtret jezykowy z innej epoki (THY neighbour). A co do wrazliwosci spolecznej, Heleno, to pelna zgoda. Tylko oni do niej dochodza inna sciezka, nie przez Marksa – i tylko o to mi chodzilo. Oni ida Biblia, i black preachers, i civil rights movement, i Steinbeckiem, i popularnymi piosenkami z organizowania sie, i hymnami z czarnych kosciolow. Rozne sciezki, a cel – ten sam.
I jeszcze do Bobika (NIE TERAZ – PASZTETOWA): widze miny pewnych kregow, gdy czytaja: „Milosc poza malzenstwem…” 😀 Dla mnie moze byc, ale mnie milosc pozamalzenska nie przeszkadza (malzenska tez nie). Moze zamiast „poza” dac „ponad” bo wtedy wlacza milosc malzenska, ale jest szersza – chodzi przeciez o poszerzanie kregu tych, ktorych wlaczamy do naszej milosci? Stad poszerzajacy sie krag swiatla w nastepnej frazie…
I tajne/poufne dla Niuni: w nalesnikach leci poranny omlet z kawaleczkami chudego bekonu, salatka z czerwonych pomaranczy i muffins (tez nie da sie przetlumaczyc tak latwo, zwlaszcza, ze sa i angielskie – plaskie buleczki do opiekania w tosterze, i amerykanskie – niezbyt slodkie ciastka, wygladajace jak odwrocona czapka szefa kuchni, w dzisiejszym przypadku – z jagodami z Maine). Mam nadzieje, Niuniu, ze to Cie dostatecznie wzmocni w porze na male co nieco… 😀
Moze poczatek zaczac od
Codziennymi sprawami zajeci mijamy sie lapiac przelotnie swoj wzrok albo nie,
bo w codziennych sprawach miesci sie ta drobiazgowosc i zabieganie i odciecie od innych
a dalej juz tylko czytam
Babko z Gdyni – konie sliczne.
Wychowalam sie obok stajni i naprzeciw obory ale nigdy na zadnym koniu nawet nie siedzialam. Co prawda udalo mi sie raz lub dwa powozic bryczka 🙂 kiedy furman dzieciakom dawal lejce „do potrzymania”
Monika, to prawda, ale sformulowanie do ktorego sie ucieka Autorka o nie braniu ponad swoje potrzeby jest marksowskie. I ja nie mowie ktoredy sie do niego, Marksa , dochodzi, tylko o rodzaj innej niz biblijna czy naukowa, wrazliwosci – na rowny podzial dobr, wedle potrzeb.
Ale mnie jeszcze cos bardzo przeszkadza w propozycji Bobikowej. To chyba najbardziej, ze Alexander zostawia te dewizy jako cytaty wprost „Love thy neighbor” , „first do not harm”, „take no more than you need”, a nie „others do not harm first”.
One sa jak inkantacje poprzez pokolenia. One maja epicki wymiar i brzmienie. Co sie traci jesli sie je peryfrazuje. Tak jak proponuje Bobik, pozostawiamy sens, ale tracimy PATHOS, wyniesienie.
Tak. Milosc pozamalzenska must go.
O, wlasnie Wando, Tobie tez chyba brakowalo tego kontrastu miedzy spojrzeniem drugiemu w oczy lub nie, „czego patrzac na siebie lub nie” nie chwycilo.
A tu wiadomosc, ze Obama na wszelki wypadek zostal drugi raz zaprzysiezony (Sedzia sadu Najwyzszego i Obama poplatali sie w czasie wtorkowego zaprzysiezenia). Jakos wszyscy dokonuja operacji plastycznych na tekscie…
http://www.huffingtonpost.com/2009/01/21/obama-retakes-oath-of-off_n_159854.html
Zgoda, Heleno, ze wrazliwosc jest takze marksowska, ale tez juz przed Marksem formulowano wielokrotnie podobny sentyment – zakony zebracze, sluby ubostwa, Thoreau to prawie wspolczesnie z Marksem, ale z innych przeslanek; o to chodzi w eseju Walden – nie bierz wiecej niz potrzebujesz i nie niszcz przy okazji przyrody). Pisze to w kontekscie bardzo ciekawej dyskusji po tej stronie Oceanu, ktora rozwinela sie przez ostatnie pare lat. Lewa strona politycznego spektrum zastanawiala sie, co zrobic z monopolem, jaki przypisala sobie prawica na tzw. „wartosci”. I wlasnie od niedawna Demokraci zaczeli oskarzac radiomaryjne wersje protestantyzmu o to, ze wcale sie chrzescijanskich wartosci nie trzymaja, i to lewica jest blizsza tym wartosciom, martwiac sie o najbiedniejszych. W tym kontekscie podejrzewam, ze skojarzenia autorki wiersza byly blizej tego sposobu myslenia, niz Marksa. Co nie przeszkadza stwierdzeniu, ze sie z Marksem spotkaly w tym akurat sformulowaniu (bo np. nie widze tu jego walki klas).
Smieszne z ta przysiega. Ale zgadzam sie, ze nalezalo ja powtorzyc, bo moze pierwsza sie nie przyjela, jak mnie chrzest 🙄
Wracajac zas do wiersza i tego „Some live by: 'Love thy neighbor…”
Jakie sa jeszcze propozycje?
I dlaczego zle jest :
Jedni zyja zgodnie z „Kochaj blizniego jak siebie samego”,
inni wyznaja „po pierwsze nie szkodzic” lub „nie bierz wiecej niz ci potrzeba”.
I jeszcze, Heleno: zgadzam sie z Toba, co do podkreslenia tego co nazwalas „dewiza”, choc moze jednak nie poprzez uzycie tego slowa, bo Alexander tego nie robi (co Bobik zauwazyl). Proste to sformulowanie i jakies skromniej brzmiace (dla mojego ucha): „to live by”. Zreszta, „miluj blizniego swego jak siebie samego” jest postrzegane w obu jezykach jako przykazanie (milosci), a nie jako dewiza (choc w praktyce bedzie mialo podobne rezultaty). Przykazanie to bardziej moralny nakaz (jesli sie chce abstrahowac od religijnych aspektow, bo w przykazaniu to jednak Bog przykazuje), to bardziej zobowiazujace niz dewiza (ktora ma pochodzenie wziete z rycerskiego kodu, gdzie kazdy dobrze urodzony wypisywal sobie wlasne zyciowe motto). I to tyle na razie, bo glodne dzieci ide nakarmic…
Hi, hi, mój ludzki brat potrzebował na chwilę komputera, na którym mam rozłożoną robotę, wię ja szybko hyc, hyc do innego i na blog. 😀
Miłość oczywiście „ponad”, z tego „poza” sam się uśmiałem jak norka po zwróceniu uwagi przez Monikę.
Propozycja Wandy ładnie brzmi, ale dość odbiega od oryginału. Ta przestawka „codziennymi sprawami zajęci” jest bardzo poetycka, a u Alexander sam początek jest akurat zwyczajny, taki, jak ta codzienna bieganina, dopiero potem się rozkręca. „Przelotnie” czy „w przelocie” w oryginale odnosi się do mijania, nie do łapania. Jak najbardziej do zastanowienia jest „łapiąc swoje spojrzenia lub nie” zamiast „spoglądając na siebie lub nie”.
A Helena jest czepialska. 😉 Przecież kanoniczna formuła biblijna brzmi „miłuj bliźniego swego”, a „primum non nocere” tłumaczy się jako „po pierwsze nie szkodzić” i w proponowanej wersji dokładnie tak to jest zacytowane, tylko w formie imiesłowowej. Na moje kłapciate uszy imiesłów patosu nie ujmuje, przecież wszyscy i tak zaraz te cytaty odnoszą do odpowiednich źródeł. Albo nie, ale wtedy znaczy to, że nieodnoszący są niecytaty. 😆
Heleno, 17.50 – złego jest to, że moje wyżej wspomniane kłapciate uszy natychmiast zaczynają robić za Rejtanów dwóch, a na dodatek zaczynają mówić językami, co brzmi mniej więcej jak „no pasaran”, albo coś takiego. A wiesz chyba, że mówienie językami jest widomym znakiem opętania przez diabła. 😯 Czyli ta wersja wymagałaby zatrudnienia egzorcysty. 😆
Wyznam, że z zapartym tchem czytam waszą dyskusję. … 🙂 Nie mam niestety ucha do poezji choć lubię. Moze się trochę podedukuję, czytajac wasza wymianę zdań….
Małgosiu, podejrzewam, że teraz to jeszcze nic. Jak tu jeszcze w nocy lub nad ranem wejdzie Puchala… 😉
Bobiku
w kwesti przystawek , to ja jestem za, co zaproponujesz do przesyłki bardzo szamiastej Moniki 😆 😆
Nie ma oczywiśie wspanialszej przstawki niż carpaccio. Myślę, że wszystkie psy mnie poprą. 😀
Mój komputer już wolny, ewakuuję się.
Ja nie umilowaniu, Bobik, tylko o formie „imieslowowej ” czy jak jej tam. Zostaw siobie milowanie jak jestes tak przywiazany. Ale zostaw tez cytaty WPROST tak jak sie pojawiaja w oryginale. Ona by napisala: Others would do no harm, first. Ale ona napisala: (live by) …”first do not harm” .
I to jest roznica !!!
Nie jestem czepialska – wrecz nad wyraz zgodliwa i kompromisowa, ale tu wyrazny przekret w stosunku do oryginalu. Wazny brzmieniowo. Wazny rytmicznie. 👿
PUchala! Puchala! Gdzie jest Puchala jak jest potrzebna!
Puchalooooooooooooooo!
Heleno, ja tez mysle, ze cytaty lepiej zatrzymac wprost, tak jak to bylo w oryginale. Mnie ten wiersz wydal sie krystaliczny dlatego, ze nie szuka szczegolnie efektow jezykowych, a rozwija obrazy i mysli, grajac na glebszych skojarzeniach, ktore przywoluja. Stad zatrzymalabym kolczastosc slow, z czym Bobik chyba sie juz czesciowo zgodzil, bo to rzadkosc w tym wierszu, wiec tym bardziej uderzajaca i warto ten efekt zachowac.
Och. No nareszcie ktos przy mnie.
Bo juz myslalam, ze mnie zaraz zaczna z blogu wyrzucac. Czego po raz drugi juz nie zniose i sie zabije.
Tyle jeszcze zdążę dopisać przed ewakuacją: ja nie mam nic przeciwko pozostawieniu formy nieimiesłowowej, jeżeli się to da zrobić zgrabnie. Ale na razie jeszcze taka możliwość nie wychynęła.” Jedni żyją zgodnie z dewizą” czy „zasadą” i tu cytat w cudzysłowie – mnie to brzmi po prostu fatalnie, właśnie ze względów rytmicznych, a również innych i – jak już mówiłem – jest w stosunku do oryginału przegadane.
Żeby zostawić cytaty wprost, trzeba to krótkie „live by” zastąpić jakimś opisowym tasiemcem i wtedy cała wspaniała prostota frazy „some live by „love thy neighbor as thy self” się ulatnia. W tym jest jakaś krystaliczność, o której pisała Monika i póki ktoś nie wymyśli czegoś równie prostego, a cytującego wprost, moje uszy będą tu dalej leżeć Rejtanem. 🙂
Kolczastość już dawno kupiłem. 😉
No i jeszcze raz NAPRAWDĘ… 😆
Nie na temat, ale jednak do tematu.
Wszystkie te hasła pięknie brzmiące w poezji na porę zaprzysiężenia to moim zdaniem kwiatek , ozdobnik i nic więcej.
Kto dziś się stosuje do tych zaleceń?
Poczytałam już tyle w sieci o” miłości bliźniego” (bardzo ostatnio modne) itp ,gdzie w jednym zdaniu wyziera doń tyle nienawiści,że mnie już nikt „nie nawróci”.
Słowa, słowa, słowa…
Jeśli dobrze zrozumiałam intencje autorek dzisiejszego studium- chodzi o najtrafniejszy przekład z angielskiego na nasze i z tym się godzę
Dalej mam już wątpliwości…:mad:
Tak, Babko, my tu dziś czysto lingwistycznie, a nie w sprawie praktyki życiowej. 🙂
To już w ogóle nie ja pisałem, bo mnie tu przecież nie ma. 😉
Odnajdujemy sie w slowach, Babko. Gdybysmy zapomnieli slowa, niewiele bysmy znalezli, Babko.
No, ja nie wiem, czy ja tylko lingwistycznie, Bobiku. 😉 I Helena chyba tez nie tylko, choc nie watpie, ze sama duzo lepiej sie na ten temat wypowie. Wiersze jednak lgna do ludzi przez tresc, a nie – tylko jako ciekawe lingwistyczne lamiglowki. Ale to juz rzeczywiscie odrebna dyskusja.
Powiem tylko, ze znalam osoby niezwykle ciezko przez los doswiadczone, niezwykle ciezko – ktore by nie powiedzialy, ze to wszystko tylko slowa… To chyba kwestia temperamentu, i postawy zyciowej, a nie ciezaru doswiadczen. Mysle na przyklad, ze Martin Luther King doznal w zyciu wiecej codziennych upokorzen i niebezpieczenstw, niz wiekszosc tu zebranych, a mimo to trudno powiedziec, ze jego przemowy to tylko piekne puste slowa…
W ogole z tym tlumaczeniem to bylo to! Rozmawialam dzis z kolezanka i ona tez ( a rozumie angielski i polski lepiej na pewno ode mnie), ze ten wiersz sluchany taki sobie, ze nie zlapal uwagi tlumow ( to po programie Jon Stewart )
Wiec ja zaraz tez kolezanke wprzegam do myslenia, ciekawe co napisze mi po przeczytaniu tlumaczenia. Moze zacznie „kombinowac”
dirt roads to raczej polne drogi niz blotniste widzi mi sie
dotarłam przez mgły i deszcze do Krakowa. Pogoda wybitnie niepodróżnicza. Co do różnych wersji to ja się nie wypowiadam , ja się nie znam. Sama jestem zaskoczona tym co wyprodukowałam, bo to był pierwszy raz. Jedna tyko uwaga. W sprawie tej miłości bliźniego. Tu popieram Helenę. Mnie w odróżnieniu od Bobika odruchowo wstawia się słowo „kochaj’ bliźniego. aczkolwiek w Biblii Tysiąclecia i w w Biblii Tow Biblijnego jet rzeczywiście miłuj. Rozumiem argumenty Moniki o 'thy” , ale mam wrażenie że to polskie miłuj jest brzmi nie tyle archaicznie ( to byłby OK) tylko kościółkowo. tak więc mój głos jest na „kochaj”
Babko droga, widzę że gips Ci dopiekł, ale ja jednak myślę że trochę tej miłości bliźniego można w życiu spotkać, nie wiem jak w sieci ( tam jej nie szukałam, ale pewnie tez by sie znalazła.) Oczywiście to tylko słowa, poezja, ale czasem poezja ma moc odmieniania świata. (b CZ. Miłosz) Nie wiem czy aż na taką skalę ( 0bawiam się że nie). A wiersz na inaugurację dlaczego nie? Trochę to oczywiście dworska ozdoba, ale trochę namysłu u wielu generuje. namysł nad poezja, nawet tak okazjonalna, nikomu nie zaszkodził.
Dla mnie tez polne, Wando. 🙂
farmer ok ale on sie nie przyglada dla przygladania, jakies inne slowo potrzebne. Bo od tego przygladania zalezy los farmera, jego decyzje
on moze obserwuje to mi lepiej brzmi
Jak sie zrobi za „kosciolkowo”, Zono, to wrocimy do milosci pozamalzenskiej z wczesniejszej wersji. 🙂
I dla mnie polne. Udeptane w ziemi.
Polne drogi czyli dukty ( choć dukty to może lesne ju sama nie wiem…
Wiem Heleno, ale to takie trudne!Nawet w realu!Ileż to razy przypisano mi intencje, których nie miałam i ileż razy nie zrozumiałam cudzych aluzji,czy niedomowień !Jestem towarzyską gadułą, a przyłapuję się na tem,że zaczynam byc milczkiem!Może to już pora?:mad:
Nie przeszkadzam, ciekawe zadanie postawiłyście sobie i szczytne, szkoda,że ponad moje sily.
🙂 🙂 🙂
Żono sąsiada,może chociaż na to się przydam: dukty napewno leśne!!
„Miłości pozamałżeńskiej” jako przykładna żona mówie stanowczo NIE 😀
Zono, nawet takiego slowa nie znalam – dukty 😆
Myslalam Babko, jak to krotko ujac, zeby sie nie zniechecac, i wyszlo mi, ze jesli gorzkie i zle slowa moga tak doglebnie ranic, to dobre slowa moga rany goic.
A ja znalam dukty, uzywane przez poprzednie pokolenie w mojej rodzinie. Ale mi pierwsze do glowy nie przyszly. Dziekuje za ich przypomnienie (przykladna) Zono, bo i ci, co ich uzywali mi sie przypomnieli. 🙂
zobacz Heleno, jakie piekne lesne dukty
http://www.galeria.lasypolskie.pl/v/users/parus/Lesne+dukty/
Dla Heleny
http://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Dukt
Dzieki, Dziewczyny. Piekne dukty. Zaraz pojde porazic E. nowym slowem. Ciekawe czy go zna. Ona z rodziny lwowsko-krakowskiej. U nich rozne dziwne slowa byly znane. Jak „sukięka” i kurcszlus. 🙂
Moniko , Babko
Moja mówi ,ze poezję trzeba czuć tu logika nie ma zastosowania tak jak w miłości .Słowa ranią ale słowa szkody nie naprawią .Naprawic ją moze człowiek .
Nie wiem gdzie podział sie Rysiu , moze ktoś go porwał przez to sombrero , ale gdy wróci chyba się uśmiechnie .Moja kazala mi wklikać wiersz o slowach , jej ulubiony , klikam jeszcze kolacyjka i podkurek , rozumiecie biednego psa 😉
Zasypiamy na słowach
budzimy się w słowach
czasem są to łagodne
proste rzeczowniki
las albo okręt
odrywają się od nas
las odchodzi szybko
za linię horyzontu
okręt odpływa
bez śladu i przyczyny
niebezpieczne są słowa
które wypadły z całości
urywki zdań sentencji
początki refrenu
zapomnianego hymnu
„zbawieni będą ci którzy…”
„pamiętaj abyś…”
lub „jak”
drobna i kłująca szpilka
co spajała
najpiękniejszą zgubioną
metaforę świata
trzeba śnić cierpliwie
w nadziei że treść się dopełni
że brakujące słowa
wejdą w kalekie zdania
i pewność na którą czekamy
zarzuci kotwicę(Herbert)
Znowu mnie od laptopa wygryźli i wpadam na chwilę. Ale to wpadanie co jakiś czas nawet nie jest takie złe, bo mogę wtedy więcej komentarzy naraz ogarnąć. Widzę już, że niektórych rozbieżności najprawdopodobniej nie da się usunąć, bo każdemu się inaczej kojarzy, zależnie od własnej historii, osobistego uzusu językowego i upodobań. To jest oczywiście normalne, stąd biorą się kolejne, różne tłumaczenia jednego wiersza i myślę, że takie różnice należy po prostu zostawić, a nawet podkreślić. Wyczyścić należy tylko to, co zbyt daleko odbiega od ducha lub litery oryginału, albo jest oczywistym błędem.
Teraz jeszcze do konkretów: dirt road to oczywiście polna droga, ale ja szukałem czegoś obrazowego na trzy sylaby i właśnie obraz takiej polnej,błotnistej drogi pojawił się przed oczyma duszy mojej. Ponieważ „dirt” oznacza również błoto, uznałem, że mogę sobie tu pozwolić na pewną dezynwolturę, bo sensu to zanadto nie zmieni, ale nie jest to wersja, przy której bym się upierał.
Dukty dla mnie leśne.
Do kochania i miłowania odnosi się to, co napisałem wcześniej – mnie się nie kojarzy kościółkowo, tylko biblijno-archaicznie, ale kto inny będzie to czuł całkiem inaczej, więc zostawmy w dwóch wersjach. Ale nie ma jeszcze jasności, czy imiesłowowyh, czy nie.
O to, co robi farmer, spierajcie się już sami, bo mi donoszą, że laptop wolny. Tylko żeby robił rytmicznie! 😀
Wando, Twojej koleżance może nie podszedł wiersz w słuchaniu, ale nasze tłumaczenie ma szans przerosnąć oryginał! 😆
sie zobaczy 🙂
Niuniu, pewnie, że trzeba czuć, ale tłumaczenie to jest w dużej mierze katorżnicza, rzemieślnicza robota, co dziś dobrze było widać. Dopiero jak się wie, że się wszystkie aspekty wzięło pod uwagę, możliwości głupich błędów wyeliminowało, a przede wszystkim z tekstem „zrosło” można sobie pozwolić na szaleństwo. Co czasem zresztą oznacza powrót do pewnych pierwotnych pomysłów, które może nie były tak wierne, ale za to piękne. 🙂
Niuniu !:wink: 😉 😉
Niuniu,żono sasiada, Wando TX, poczytaj co moja babka napisała dziś o babciach:”Babcie”
http://napadoku.blog.onet.pl
„Dirt road” nie musi być drogą błotnistą i zazwyczaj nie jest, chyba że po deszczu.
Wierniej to określenie oddaje jednak „polna droga”.
„Dirt road” to na mapach oznaczenie drogi „nieutwardzonej”, a więc piaszczystej, żwirowej, kamienistej, dzikiej…
Wiem coś na ten temat, bo się po takowych szlajałem nie raz 🙂
Pozdrowienia dla Bobika, tudzież jego sympatycznych Przyjaciół!
Niuniu, zgoda, ze slowami wszystkiego zlego sie nie nadrobi, nawet jesli – o czym pisalam- krzywde zrobiono slowami. Ale wyobraz sobie swiat, bez slow „przepraszam”, albo „kocham”… Reszte o wierszach i czuciu napisal Bobik. W zupelniej innej, tez bliskiej Ci dziedzinie, fizycy analizuja ten swiat, co wcale nie przeszkadza im w jego czuciu – powiedzialabym nawet, ze czuja go jakos glebiej i widza w nim wiecej, ujmujac go w teorie i matematyczne formuly.
Babko, b. miły tekst o Babci, trochę co zazdroszczę, moje obie Babcie zmarły kiedy byłam małą dziewczynka i pamietam je bardzo przez mgłę. Ale wiele mi o nich opowiadano. Szczególnie matka mojego Ojca zapadła mi w pamięć. Kobieta o silnej osobowości, silnej woli, zasadach i dobrym sercu. W wieku b. dojrzałym ( miała dobrze po 60ce) straciła cały ( i duży) majątek, dom, owdowiała – nigdy na nic się nie skarżyła,nie narzekała, nie obrażała na los. Miała wielka klasę.
A i jeszcze coś z Twojej Babko działki. była zapalona amazonką! Co ciekawe jeździła w damskim siodle co już w latach przedwojennych była raczej rzadkością. Mój ojciec pamięta, że w tym damskim siodle świetnie galopowała, a nawet polowała
Moniko, bo cyfry nie ranią, wzory chemiczne, czy fizyczne mogą najwyżej wprowadzać w błąd i to tylko tych, którzy się trochę na nich znają.Bez nich nie byłoby postępu ani naszego spotkania w sieci.
A co do słów to parodiując piosenkę żono sąsiada (mówiąca NIE!:) 😉
„sexapeal to nasza bron kobieca”- dodam :
Słowo to najgorsza broń człowiecza, zwłaszcza , gdy używane przez osobniki bez umiaru i hamulców.Od polityki rzdzącej tym światem po ulicznika, którego nieraz nie sposób ominąć!
A nie każdy ma skórę nosorożca, jak nie każdy ma szczęście do hydraulików! 😉
ps. Wciąga mnie, mimo,że nie chcę, utrata wolności i fakt,że już trzeci tydzień nie mogę wyjść z Emi w moje ulubione dukty leśne, gdzie dobrze się miała” kłująca plątanina jeżyn”. 😡
zanim doczytam co nie zdazylam tu zdjecia drog polnych, blotnistych i odniesienie do historii co to tu nieraz juz
A ze dzis ponoc dzien dziadka to w aucie moj dziadek
http://picasaweb.google.com/WandaTX/BlotnistaDroga?authkey=9lweFNDrhDQ#5294211474655226242
Żono sąsiada!
Twoja Babcia była damą w damskim siodle jeździć większa sztuka niż w kulbace, co ja uwiebiam!
Moja Babcia była wiejską kobietą mieszkajacą tam(w Olszówce), gdzie Jan Chryzostom Pasek wydrę miał!
A obok Nagłowice Mikołaja Reja, myślę ,że to rzutowało na Jej oczytanie.
Zbyt wcześnie Ja straciliśmy!Ale do dziś Ja widzę, jak żywą!!
A teściową, była wspaniałą dla naszych Matek.
Jej złota myśl : „Gdzie cię radzi widzą- bywaj rzadko, gdzie nie radzi- nie bywaj wcale”.Stosuję!!
Wando TX!Super Dziadek i auto. Galicja?
Babko, w swiecie wielkiej nauki tez sie roznie dzieje. to tak Ci zdaje z bardzo daleka. Tworzy sie teorie, do ktorych sie potem niektorzy przywiazuja, nawet sa oszustwa naukowe…
Zono, moje Babcie byly podobne do Twojej. Osobisccie znalam tylko Babcie od strony Mamy. Tak jak Twoja Babcia, stracila majatek i inne przywileje, i nigdy, nigdy nie narzekala. Przeszla przez Powstanie Warszawskie, i nie chciala o tym mowic. Tylko raz, gdy juz podroslam, opowiedziala, zebym jednak wiedziala, ale sie na tym nie koncentrowala. Wprost przeciwnie, sama miala niezwykle pogodne usposobienie, i swietne poczucie humoru. Tak, te nasze Babcie mialy klase, i jakas taka odpornosc na trudnosci i przeciwnosci losu, zupelnie z innych czasow. To ona zreszta dala mi moj egzemplarz „Malej ksiezniczki”, i z nia mi sie ta ksiazka kojarzy….
http://picasaweb.google.pl/martasavan/Dziadek?authkey=GU1CIu9q6do#
A to mój dziadek ( niestety nigdy go ie poznałam, bo zmarł zanim sie urodziłam
A ja znów Dziadków wcale nie znałam, Obaj pomarli przed moim urodzeniem .
Los mi wynagrodził przemiłym sąsiadem( z żoną!,Żono! 😉 )
Podejrzewam niewiele starszym ode mnie, ale prawdziwym czułym dziadkiem, o którym mówimy: dziadek zastępczy.
To ja wracam do czepialstwa.
W oryginale:
We need to find a place, where we are safe; We walk into that, which we cannot yet see.
U Bobika:
Jest w nas potrzeba miejsca, gdzie będziemy bezpieczni, dążymy więc do tego, którego nie znamy.
W oryginale drugi czlon zdania jest poniekad ZAPRZECZENIEM, a raczej PRZECIWSTAWIENIEM pierwszego , a nie jego nastepstwem. Szukamy miejsca ktore jest bezpieczne, ALE ( w domysle) wchodzimy w to czego jeszcze nie znamy – bo miejsce bezpieczne to zazwyczaj takie, ktore jest stare, znajome. Wchodzimy wbrew naturalnej potrzebie bezpiueczenstwa, bo takie ktorego nie znamy moze byc niebezpieczne Oba czlony zdania, a wlasciwie dwa zdania rozdziela znak – ; – .
Skad zatem bierze sie „wiec”?
Wiec – out!
Emi z Gdanska – Bardzo ciepla Babcia opisana na padoku.
Pamietam tylko jedna babcie a druga niestety zmarla tuz przed moimi urodzinami i stad imie. Obie babcie mialy silny charakter i kazda mi na swoj sposob imponowala. Babcia ktora pamietam miala bardzo dobry usmiech ale byla aktywna i na przytulanie i takie tam nie miala czasu.
Tynne, to osady wojskowe na Wolyniu, pod Rownem.
A ! I nie dazymy – tylko zwyczajnie wchodzimy. Dazymy za mocne.
tak Heleno, nie wiec , jesli juz cos musi byc to zaś moze byloby lepsze
Nie musi byc zaden lacznik w tym zdaniu, wystarczy ;
rysiu z berlina w sombrero – gdzies przepadl? a moze zginelo sombrero?
Moja propozycja:
Szukamy miejsca gdzie nic nam nie grozi*; wchodzimy w to czego jeszcze nie widac.
Lub:
Szukamy miejsca gdzie nic nam nie grozi; wchodzimy tam, czego jeswzcze nie widac.
* Lepsza zawsze stron czynna, niz bierna. Dynamiczniejsza.
Ale się znowu spraw nazbierało. 🙄
Po pierwsze witam Logos Amicusa (o ile tak się odmienia) 🙂 Bardzo to miłe, że włączyłeś się do naszej zabawy. Argumentowi o szlajaniu się polnymi drogami oczywiście nie umiem się oprzeć, więc natychmiast rezygnuję z dróg błotnistych, przy których zresztą i tak się nie upierałem. 😀
Po drugie – Babcie, Dziadkowie… Nie, to nie jest temat na odwalenie w pośpiechu, więc nic nie napiszę o swoich. Poczytać o Waszych też bardzo miło.
Teraz do tłumaczenia.
„Więc” jest moim oczywistym przeoczeniem i nie mam najmniejszego zamiaru go bronić. 😀 Won, zamiast tego „lecz” albo co tam. Reszta nie taka prosta. Strona czynna nie zawsze lepsza od biernej – to zależy, co się chce wyrazić. Ten fragment w głębszej warstwie zawiera zestaw przeciwstawień: bezpieczeństwo – ryzyko, znane – nieznane, zaspokojenie – dążenie, pasywność – aktywność. Dlatego w pierwszym członie strona bierna jest wskazana, a w drugim nie. I dlatego „dążymy” wydało mi się lepsze od „wchodzimy”, bo jest dynamiczniejsze, aktywniejsze, wyraziste. Bardziej przeciwstawne.
Tutaj to nie było niedopatrzenie, tylko z pełną premedytacją poprawiłem autorkę, żeby tłumaczenie było lepsze od oryginału. 😆
Dirt road , może wyboista droga?
Dobranoc wszystkim.
Ale po co Ci, Bobiku, dynamiczniej dazyc? Moze wchodzic nalezy z pewna doza ostroznosci? Zalecana przy wchodzeniu tam, czego jeszcze nie widzimy? Inaczej to widze jakas druzyne harcerska z piesnia na ustach. 😆
Wyboista chyba nie, bo wyboistosc niczemu w wierszu nie sluzy. Chodzi jedynie o podkreslenie, ze przecinamy (dobre Bobikowe slowo!) te drogi nie tylko od czasu pojawienia sie aurtostrad, ale i wtedy kiedy byly one wylacznie bez twardej nawierzchni, jak slusznie odnotowal Logos Amicus. Chodzi o pokazanie, o zasygnalizowanie tych drog „w czasie”.
A swoja droga 🙂 – u niej, u Alexander nie ma chyba w tym wierszu jednego zbednego slowa. To ta wlasnie krystalicznosc, o ktorej mowi Monika.
Jednak dazenie nie ma w sobie tego ryzyka, co wchodzenie w niewidziane. Wchodzic w cos zawsze niebezpieczniej niz tylko ku czemus dazyc
Polne trakty?
O! o!
Nie da się wejść „tam, czego nie widzimy”. To nie jest po polsku.
A ta krystalicznosc, to lapanie swiatla, jest w wierszu schowana, Heleno. Zauwaz pod koniec: „glittering edifices”, potem „today’s sharp sparkle” , „pool of light” i na koncu, ostatnie slowo, zamykajace wszystko: „light”.
Wolna Kubo, my tu wszyscy czekamy tez na propozycje…
Tak, Moniko, sama nie pomyslalam o tym, ale jest to co mowisz!
Podstepnosc poezji, Heleno… 🙂 Jeszcze nie wiemy dlaczego, a juz nas ma w swojej mocy. Totez byly w historii inicjatywy, i to z roznych zrodel, zeby zdecydowanie pozbywac sie poetow… I byly, na szczescie, obrony poezji. 🙂
A byly takie inicjatywy, byly. Bodaj Plato pierwszy wpadl na pomysl.
Ale trakty to drogi komunikacyjne mniej lub więcej uczęszczane.
A może da się wejść „w niewidoczne?”
No wlasnie, of all people. 😉
A wracajac do traktow, to dirt roads dla mnie nie brzmi archaicznie, bo jest do dzisiaj w uzyciu, a trakt chyba jednak – nie. Alexander nie uzywa rzadkich slow, i ja bym sie tego trzymala.
Witam Cubalibre. 🙂 Widzę, że dzisiejsze tłumaczenie budzi wielkie namiętności i coraz więcej Gości wychodzi z ukrycia. 🙂 I oczywiście prawda, że „wejść tam, czego nie widzimy” nie jest poprawne, ale sądzę, że to się Helenie napisało z rozpędu.
Już wiem, co mi się jeszcze w tym „wchodzeniu” nie zgadza. Niezręcznie mi brzmi po polsku zarówno „wchodzić w miejsce” jak i „wchodzić do miejsca” nieznanego, nie tłumaczy mi się jako obraz, podczas gdy dążenie do miejsca nieznanego mogę sobie dobrze wyobrazić.
Niezależnie od tego, co ostatecznie ustalimy, ja akurat lubię słowo „dążyć”, choćby mi na nie sto kotów namiauczało. 😆
Jeszcze niewidoczne mi sie podoba. Bardzo podoba. Co myslicie?
Bobik, ale ten problem rozwiazuje wlasnie zaproponowane przez Babe slowo niewodiczne: wchodzimy w to, co jeszcze niewodoczne.
To jest naprawde bardzo dobre, moim zdaniem.
Wkraczamy w jeszcze niewidoczne
Wtedy i czaspwnik „wchodzimy” jest znaczeniowo poszerzony.
Trzymalabym sie „wchodzenia”, jak u niej. Inaczej byloby „step into”. Wchodzenie ma ten element niebezpieczenstwa, niepewnosci w tym konkretnym kontekscie.
Polne drogi same w sobie wydają mi się całkowicie OK, dla mnie miały tylko za mało sylab. 😉 Ale do podkreślenia różnic „dawniej – teraz”, „miasto – wieś”, a równocześnie zaznaczenia, że jest to pewne kontinuum, chyba te polne drogi są najlepsze.
A jakby tak zebrać do kupy propozycje miejscowe w ten sposób?
„Jest w nas potrzeba miejsca, gdzie będziemy bezpieczni, lecz wkraczamy w to, które jeszcze nie jest widoczne.”
Prawie dosłownie. 🙂
Babko, znalazlam cos dla uwiezionych w domu. Co prawda zamiast koni pokazuja inne widoczki, ale calosc moze zadziala antyklaustrofobicznie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=M3kF03H6qsI
„Wkraczanie” jest jakies bardziej oficjalne i kojarzy mi sie z „ktos musial w to wkroczyc”. 'Wchodzimy w jeszcze niewidoczne” jakos bardziej mi lezy, ale mysle, ze jak pisal Bobik, to moze byc czasem juz kwestia osobistych skojarzen zwiazanych ze slowami. Ogolnie trzymalabym sie slow najprostszych, jak robi to Alexander (i co zreszta doradzal Orwell w eseju o stylu).
Precz z lecz! Z calym szacunkiem, znaczy sie….
Może wstępujemy w niewidoczne?
Jak ” wstąpił do piekieł, po drodze mu było”?n : wink:
Wciąga, wciąga…też mi „lecz” nie podchodzi zwykle ale bardziej!
Tłumaczenie poezji, moim zdaniem, jest pisaniem wiersza na nowo w innym języku. Dosłownie się nie da, wyjdzie koszmarek. Autorka pisze o muzykowaniu „with cello” i tego się nie da zastąpić graniem „wiolonczelą”, bo po polsku gra się „na wiolonczeli”, a to już za długie, ale można by „na skrzypcach” albo „na wioli”. Sens nie ucierpi.
Jak precz z lecz, to w drugiej części trzeba któreś słowo wydłużyć, bo inaczej kompletnie rytm się sypie.
O, właśnie! „Wstępujemy” jest dłuższe i bardzo podobne do wchodzenia. Bierzemy!
Moniko, ja też jestem za tym, żeby nie komplikować bez potrzeby, ale czasem ten najprostszy przekład z jakiegoś względu nijak nie chce spasować. 😉
Tak, wstepujemy – walk into.
Zaraz pomyslimy o sylabach.
Moniko, dzięki!Jakoś żyję!Już mnie dziś ktoś postraszyl czymś takim, zamiast baranów byli wędkarze na rzece 😉
To nie klaustrofobia, to wycie do wolności!!I duktów w lesie!
Uważam,ze proste słowa lepiej się przyjmują, a znany architekt Mies Van de Rohe uczył,że ” mniej jest- więcej”.
Tata Bobika to zna! 😉
Akurat wiolonczela mi zupelnie nie przeszkadza, bo tu jest mowa o muzykowaniu nietradycyjnym, skoro wchodza w to drewniane lyzki i beczka po oleju, a wiolonczela pojawia sie w liscie instrumentow, a nie w zwrocie „grac na wiolonczeli” (podstepnie podsuwa liste „instrumentow” ktore do siebie nie pasuja, a tworza razem muzyke).
Babko, ja tez lubie estetyke „mniej jest wiecej”. 🙂 Jak mialam zlamana noge, to z rozpaczy ogladalam nawet zimowa Olimpiade, choc zwykle wole sama sie ruszac, niz ogladac w telewizji, jak to robia inni. Do dzis sie wzdrygam na wspomnienie zimowego uwiezienia z noga w gipsie.
I jeszcze: szczegolnie w tym wierszu unikalabym rzadziej uzywanych slow, bo to jest wiersz o „my”, i moim zdaniem dlatego Alexander trzyma sie najprostszych slow, tych najczesciej uzywanych – w duchu demokratycznym (przez male „d”).
Nie da się w żaden sposób grać jakimś instrumentem. Można najwyżej walnąć o bruk fortepianem lub przyłożyć komuś klarnetem. Ale czy to muzykowanie? Wyliczanie instrumentów służy pokazaniu różnorodności sposobów muzykowania w zależności od kultury, a nie wspólnego koncertu wiolonczeli z organkami.
Cubalibre, przekład dosłowny leciał wczoraj, dziś próbujemy napisać od nowa. 😉 Ale na serio, to oczywiście jeden tłumacz napisałby zgodnie z własną wrażliwością i własnym wyczuciem językowym i mogłoby to być bardzo dalekie od oryginału, a mimo wszystko powalające na kolana. Ta nasza zabawa polega raczej na „wgryzieniu się w tekst” niż napisaniu kongenialnego tłumaczenia.
A ta fraza z graniem jest do tłumaczenia bardzo skomplikowana, bo jakiegokolwiek przyimka użyje się w jednym miejscu, to zawsze w innym coś się nie będzie zgadzać. Po polsku gra się na wiolonczeli, ale nie na głosie czy boom box (a jak to cholerstwo dobrze przetłumaczyć?). Ja w pierwszej wersji dałem wszystko w miejscowniku, potem zmieniłem wszystko na celownik, bo podchodziło pod te drewniane łyżki na bębnie, a tak naprawdę ani do jednego, ani do drugiego nie jestem przekonany.
Bobiku, mnie sie wydaje, ze te instrumenty maja nie pasowac, i dawac pewien dyskomfort, moze takze jezykowy. Boom box to przenosne stereo, i ma skojarzenia z gettem murzynskim – taki obraz wywoluje u przecietnego Amerykanina.
Chyba przestanę komentować, bo coraz trudniejsze rachunki 6+8 😯 A zaczęło się od 1+1 😉
Boom box dawniej ghetto blaster nazywany już jest po polsku boomboxem 😯 Może jest jeszcze inna subkulturowa nazwa? Harmonica to mogą być organki
Ciekawe jak brzmi śpiew jednocześnie z rykiem boomboxa? Wiolonczeli też nie będzie słychać 😉
Zgadzam sie z Monika i Baba w kwestii najbardziej „codziennych”, nie „literackich” slow. Nauczycielka oglasza (nie obwieszcza)…
Albo: Nauczycielka mowi – upieram sie przy nauczycielce- chodzi wyraznie o najmlodsze dzieci, piszace jeszcze olowkiem, czesciej sa to nauczycielki, i jest to tez zdanie zaraz po farmerze, wiec dobrze jest dac inna plec.
PS Ja tam uwazam, ze wiecej jest wiecej. I zwracam uwage, ze van der Rohe ani jednego dnia w zyciu nie mieszkal w zaprojektowanym przez siebie lub swych kolegow budynku. Osobiscie wolal XVIII budowle dla siebie i swojej rodziny. Wcale mu sie nie dziwie. 😆
Moniko, ja wiem, zresztą w Niemczech dość powszechnie, choć niepoprawnie politycznie na boom box się mówi „Nigger Radio”, tylko że przenośne radio stereo zabrzmiałoby w wierszu zupełnie koszmarnie, a samo stereo po polsku tego skojarzenia z gettem nie wywołuje. Poza tym to powino być słowo jeżeli już nie slangowe, to przynajmniej bardzo kolokwialne. Może trzeba by się zwrócić o radę do odpowiedniej generacji? 🙂
Dyskomfort językowy z tym fragmentem to ja mam okropny 😉 i prawdę mówiąc zostawiałem go sobie na koniec, bo mi się wydawał najtrudniejszy.
A nieszczescia ludzi mieszkajacych w budynkach zaprojektiowanych przez Le Corbusiera opisuje barwnie Alain de Botton w „Architekturze szczescia”. To bylo gorsze niz miec bojler kondensacyjny. Hilarious!
Heleno, czytalas „Architecture of Happiness”. Z duza przyjemnoscia, bo de Botton te rzeczy pieknie powychwytywal. Z wygoda to oni sie nie liczyli, chyba ze wlasna. 🙂
Bobiku, odpowiednia generacja to empetrojki, iPody, itp. 🙄
Bo to jest Bobiku najtrudniejszy ustep. A moze zrezygnowac ze stereo, na rzecz przenosnego radia?
Tranzystora? Jest to jeszcze uzywane, czy jestem kompletnym wapnem?
W moich czasach nazywalo sie to getto bluster, ale nie mialo oczywoscie nosnika na kompakty.
Zapytajmy towarzystwo u Pani Dorotecki. Moze jest jakies slangowe wytrazenie na boom boxa. Moze boom box funkcjonuje?
Naprawdę po polsku jest boombox? Czy bumboks? Bo to by się łatwiej odmieniało. 😉
Na nauczycielkę protestuję, jakem feminista! Nigdzie w wierszu nie ma takiej sugestii. Nazwy zawodów w rodzaju męskim są wciąż jeszcze w polskim uzusie językowym „przeźroczyste”, czyli w tym przypadku użycie rodzaju męskiego nie ma funkcji wykluczającej czy dyskryminującej.
„Ogłasza” ma dla mnie nieco inny odcień znaczeniowy niż „obwieszcza”. „Mówi” jest za krótkie. Mogę się zgodzić na „zapowiada”.
czyniąc boom nabyle czym?:oops:
Mamy tu w Polsce konkursy jazdy po śniegu” na bele czym”
Skoro, jak pisze Monika jest to specyficzne odniesienie do
murzyńskiego getta, czy warto zmienic sens?
Idę spać? Mam nadzieję dożyć efektów.
A Helenie życzę,żeby Jej zbyt często szatańskie pomysły nie nachodziły, jak i hydraulicy. Wykończy co słabszych!:evil:
Dobranoc!
Ale z tym upraszczaniem jednak nie przesadzajmy. Angielski prostotę bardzo dobrze znosi, a polski nie zawsze. Po polsku jak wszystko sprowadzimy do najprostszych, codziennych słów, to poezja gdzieś ucieknie.
Aha! Teraz dopiero zobaczylam, u Cubalibre ze boom box to boombox po polsku. No to chociaz ten problem z glowy.
Cubo, a czy Ty jestes chlopcem czy dziewczynka? I z jakiego kraju piszesz?
Pamiętam, że dokładnie taką rozmowę o architekturze już kiedyś z Heleną prowadziłem. I też znęcaliśmy się nad nieszczęsnym Misiem van der Rohe.
Ja na pewno w niczym bauhausowatym nigdy mieszkał nie będę, chyba że mnie posadzą. 😀
No, faktycznie, warto by wiedzieć czy Wolna Kuba, czy Wolny Kuba. 😆
http://kurierplus.com/?module=displaystory&story_id=832&format=html&edition_id=23
Ale nauczycielka oglasza klasowke! Nie obwieszcza!
Co Ci , feministo, przeszkadza w „nauczycielce”?
Bumboks
http://www.youtube.com/watch?v=5xkR0zf0ndA
Ale ten angielski, w tym wierszu, jest prostszy niz zwykle w poezji, a nawet w mowie potocznej, taki wlasnie przezroczysty – to mnie od razu uderzylo. Mysle, ze to swiadomy wybor autorki.
Wiecie co, proponuję, żeby na dziś przerwać tłumaczenie, bo ja po dzisiejszym dniu przeskakanym w trójkącie bermudzkim (polski-niemiecki-angielski) mam powoli wrażenie, że mi się zwoje mózgowe przepalają. Zajmę się powoli pracą redakcyjną, czyli nanoszeniem tych poprawek, co do których panuje względna jednomyślność, ale ponaglał się nie będę.
Najbardziej by mi się teraz przydał jakiś dobry kawał. 😀
Guzik prawda, nauczyciel, bez względu na płeć, zapowiada klasówkę, nie ogłasza. 😀
Masz racje, Bobiku, lepiej to zostawic na jakis czas, bo zaczyna sie chodzenie w kolko. Moje zwoje tez juz chyba chcialyby jakiegos kawalu, ale same juz nie dadza rady. Zrobila sie pustka, jak w domu zaprojektowanym przez van den Rohe… 🙂
OK. To Ci opowiem Bobik dowcip rysunkowy z dzisiejszego Daily Telegrapha – autorem jest ukochany Matt i rysuneczki jego (codziennie) sa malutkie – 2cmx3cm.
Brama wiezienia Guantanamo Bay. Starznik przed brama tlumaczy reporterowi:
-No juz ich tu nie ma. Tylko sami bankierzy.
Zapowiada, ze JUTRO bedzie klasowka. Ale oglasza: Zaczynamy!
Nauczycielka, rzecz jasna. 😆 😆 😆
Eee tam, bankierzy zawsze spadają na cztery łapy. Z kilkoma milionami w zanadrzu. 😉
Typowa reakcja sans coulotte’a. 😆
Nauczycielka może sobie ogłaszać. 😛 Ale nauczyciel obwieszcza: a teraz wyciągamy jointy spod ławek i zaczynamy! 😀
Ja to slyszalam tutaj w innej wersji:
Pytanie: Jak szybko zamknac Guantanamo?
Odpowiedz: Oglosic, ze jest bankiem.
Pewnie że sans. A co Ty byś chciała, żeby pies chodził w galotach? 😆
A, tak, w wersję Moniki bardziej wierzę. Banki się czasem zamyka, w przeciwieństwie do bankierów. 😀
Wprowadziłem poprawki, ale tak, jak zapamiętałem, bo już nie miałem siły czytać wszystkich komentarzy i sprawdzać, więc mogłem coś poknocić. Teraz się możecie zacząć znęcać od nowa. 😉
Aha, jeszcze do fragentu muzycznego: żart Cubalibre z 00.13 naprowadził mnie na myśl, że ten fragment jest w gruncie rzeczy opisem kakofonii, więc pewne zamieszanie językowe jest tu właściwie na miejscu. Zgadza się z tym uwaga Moniki z 00.07. Tak więc zmieniłem z „próbuje grać” na „próbuje uprawiać muzykę”, bo to może do takiej nieporadności bardziej pasuje i zostawiłem ten chaos jęzkowy w instrumentach. Może jest trochę kakofonicznie?
Mordechajowi powinno się podobać, to jest tzw. kocia muzyka. 😀
Moje propozycje do rozważenia:
– może jednak „ktoś szyje obrąbek”, a nie „ślęczy” nad nim (w wierszu nie ma takiej „ślęczącej” konotacji – może datego, że owo „ślęczenie” to takie, moim zdaniem, nieamerykańskie? :))
– farmer bardziej obserwuje zmiany na niebie – przygląda się mu raczej, niż się w nie wpatruje – i rozważa/ocenia/przemyśliwuje jak się ono zmienia)
– nauczyciel chyba po prostu najczęściej „mówi”
– drogi, autostrady, które znaczą czyjąś wolę, i jeszcze kogoś, kto powiedział…
(te „znaki woli” to moim zdaniem niepotrzebna komplikacja prostoty wiersza)
– potrzebne jest nam miejsce, gdzie będziemy bezpieczni,
wchodzimy w to, którego jeszcze nie widzimy
– powiedz po prostu, że wielu oddało życie za ten dzień
– wznosili mosty
– skąd się wziął ten „skwar” ? (przecież sałata nie znosi skwaru:))
– czy aby na pewno „utrzymywać w czystości” to to samo, co „sprzątać” ? 🙂
– „filial” odnosi się do syna bardziej, niż do rodziny (et fili…)
– miłość roztaczająca coraz szerszy krąg światła
miłość bez potrzeby wkupiania się żalem
(przepraszam, ale nie wiem skąd się wzięło to „wykluczenie”)
– „sharp sparkle” to wg mnie bardziej ostre iskrzenie niż ostry blask (ale chyba jednak „blask” brzmi lepiej)
– wierniej: „wszystko można zrobić”, niż „wszystko się może zdarzyć” (anything can happen – tego wyrażenia w wierszu nie ma)
– ku temu śwaitłu
PS. Zabawa przednia, tudzież bardzo pożyteczna! :))
Pozdrawiam!
chyba jednak lepiej :
wchodzimy w to, którego jeszcze nie widać :))
A może jednak lepiej jest mosty budować, niż wznosić :))
Logos Amicus, ja tez wole prosciej, o ile rytm pozwala, bo blizsze duchowi angielskiego w ogole, a tego wiersza – szczegolnie. Skwar i sleczenie tez bym raczej sobie podarowala. Nauczyciel dla mnie dalej bardziej mowi niz poleca (inne relacje w szkolach amerykanskich?). Ale mysle, ze Bobik bardzo dobrze zrobil, wybierajac rodzine, bo stopniuje dobrze rozszerzanie milosci ponad kolejne kregi bliskich, choc po drodze zgubil synowska milosc (zreszta filial odnosi sie w angielsku takze do milosci corek do rodzicow). Za to wolalabym „wszystko mozna zrobic”, jak Logos Amicus, bo wszystko moze sie zdarzyc moze zalezec od wysilku lub woli kogos innego, nie nas – a to wiersz wzywa do dzialania, a nie np. czekania na odmiane losu.
Mnie sie” znaki woli kogos” podobaja, klopot mam tylko z „a po nim jeszcze kogos”, bo dla mnie „some one and then others” wskazuje na pionierskosc i szczegolna odwage tej pierwszej osoby, po ktorym dopiero sa ci (grupowi) inni.
I jeszcze na koniec, Bobiku, zbitka skojarzeniowa na koncu wiersza „piesni” z „marszem naprzod” jakos jest dla mnie zanadto militarystyczna, skautowska, albo protestujaca. Jakas taka przeorganizowana. „Walking” nie ma takich skojarzen. Maszerowanie i Amerykanie ida czasem w parze, ale niezwykle rzadko, i chyba jednak nie beda to ci naprawiacze drobnych rzeczy z wczesniejszych czesci wiersza. Do tego, to milosc przy koncu wiersza „rzuca szerszy i szerszy krag swiatla”, wiec „walking forward into that light” jest w istocie wchodzeniem w milosc, a nie marszem naprzod. Do milosci/swiatla sie nie maszeruje, do nich sie idzie, bo przyciagaja.
I jeszcze na koniec – mala komplikacja. NYT podal najnowsza wersje wiersza, ktora wyglada nieco inaczej, niz ta. ktora tlumaczymy (tekst w tradycyjnych zwrotkach, i inne drobne juz bardzo zmiany). Moze Alexander chce sie do nas przylaczyc? 🙂
http://www.nytimes.com/2009/01/20/us/politics/20text-poem.html?_r=1&ref=books
I jeszcze, jako maly przypis, tez z NYT, pewnie glownie dla Heleny:
http://www.nytimes.com/2009/01/18/nyregion/connecticut/18poetct.html?fta=y
A dla Niuni, lasagna, ktora wyjatkowo sie udala, i mozna ja jesc o kazdej porze nocy i dnia. 🙂
Dzień dobry!
Widzę, ze wczoraj nie próżnowaliście! 🙂 Efekty wspaniałe.
Babko,
Pięknie opisałaś swoją Babcię. Ja ku czci swojej zrobiłam mały album z ulubionymi zdjęciami i rozesłałam po rodzinie.
Bobiku,
Mam rację, klasówki się zapowiada!
Witam nowych mieszkańców koszyczka. Ja, Amigo , Niunia i Ryś zapraszamy na śniadanie. Ciekawe, co tam Monika pysznego przysłała via Hermes?…..
No właśnie….Gdzie Ryś? Chyba nikt go nie napadł w celu rabunku sombrera? 🙄
No tak, lasagna…Przepraszam, czytałam do tyłu i zapomniałam, że menu podane. 🙂
Jedno z moich ulubionych zdjęć Babci .
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/JDCBXoyssv8VPFkI2BBJTw?feat=directlink
Małgosia pieknie przywitała nowych gosci koszyczka , ja z Amigo zajęta byłam przygotowywaniem śniadanka .Zmartwiona jestem tylko brakiem Rysia 🙁
Moze troszkę Wam się przejadly śniadanka na słodko ??No tak wczoraj nie zapytałam na co mielibyscie ochotę .Teudno musicie dziś szamać co przygotowałam .Dziś jajecznica na szyneczce i pyszne bułeczki , a dla lasuchów miod lipowy .Kawka , herbatka i kakao .Wstawac , bo dla śpiochów okruszki na talerzu zostaną .Moze na wieczór Cubalibre przygotuje ze mną jakiś koktajl hawanski i będziemy tańczyć salse;-)
Logos micus bedzie nam dostarczał madrej przyjacielskiej strawy duchowej
Teraz biegnę z Amigo na spacerek , Emi też ze soba bierzemy
Bobiku
Moja mówi moze tlumaczenie nie aż tak krwiożercze , ale na pewno osoba która się tym zajmuje musi czuć poezję .Tu każdy niuans jest istotny choc nie do przesady .Moja bardzo ceni Julię Hartwig i jej przekłady .
To co wczoraj i przedwczoraj bylo to istna burza mózgów , praca tytanów .Nie zauważyliscie nawet ,ze przyszła wiadomość od P.B: restart wszechświata za 5 sec., proszę się wylogować 😆
Moniko
wiesz Moja z tym jej dziwnym podejsciem .Dla niej to oczywiste ,ze wszechswiat czuje .Nie wyobrazam sobie świata bez ?kocham?i ?przepraszam?.Tylko do tego by te slowa padly musi być człowiek , ktory je wypowie .
Logos Amicus
jak jestem głodna szamiem nie raz literki 😉 mam nadzieję ,ze mi wybaczysz
Rysiu
Ty się nie wygłupiaj .Juz cały koszyczek sie martwi , oddaj tym łobuzą sombrero tylko niech cię wypuszczą .Kto bedzie sprzedawal pozycje i zachwycała się poezją i prozą.Kto bedzie brykał swawolnie i zajadal ogoreczki Mojej .
Rysiu wrrrrrrrrrrrrracaj ❗ ❗
Dzień dobry. 🙂 Ja tam myślę, że tym razem sprawa nie jest kryminalna. Ryś po prostu utkwił w zacisznym hoteliku z kilkoma senioritami, które nie mogły się oprzeć jego nakryciu głowy. Wróci za parę dni nieco złachany i na granicy bankructwa, ale szybko się odkuje. 😆
Niniejszym składam serdeczne podziękowania pani Alexander i NYT, za udostępnienie wiersza w takiej formie graficznej, jak ja go słyszę. Będę teraz miał usprawiedliwienie dla mojego maniackiego upierania się przy słowach na tyle a tyle sylab i zwrotach, które nie psują rytmu. I dla wstawiania w innych miejsach słów, których w oryginale nie było, jako wypełniaczy dla zachowania rytmu. 🙂 Powyższe nie dotyczy oczywiście popełniania z rozpędu oczywistych nonsensów, jak „więc” zamiast „lecz”.
No, ja tak mam, że wiersz przede wszystkim słyszę i widzę obrazami. Z mniejszym pietyzmem podchodzę do wierności pojedynczym słowom, bo przeciętny czytelnik (a tym bardziej słuchacz) nie wgryza się w tekst tak bardzo jak my wczoraj i zamiany „mówić” na „polecać” albo odwrotnie w ogóle nie zauważy. Ale jak się zmienia obraz albo sens, to dopiero jest to wobec autora i utworu nie w porządku. Chociaż… Czasem niewierny przekład jest w stosunku do oryginału zdecydowanym wzbogaceniem i co wtedy z tym fantem zrobić? Karać za niewierność, czy podziwiać urodę? 😉
Each day we go about our business,
walking past each other, catching each other?s
eyes or not, about to speak or speaking.
All about us is noise. All about us is
noise and bramble, thorn and din, each
one of our ancestors on our tongues.
Someone is stitching up a hem, darning
a hole in a uniform, patching a tire,
repairing the things in need of repair.
Someone is trying to make music somewhere,
with a pair of wooden spoons on an oil drum,
with cello, boom box, harmonica, voice.
A woman and her son wait for the bus.
A farmer considers the changing sky.
A teacher says, Take out your pencils. Begin.
We encounter each other in words, words
spiny or smooth, whispered or declaimed,
words to consider, reconsider.
We cross dirt roads and highways that mark
the will of some one and then others, who said
I need to see what?s on the other side.
I know there?s something better down the road.
We need to find a place where we are safe.
We walk into that which we cannot yet see.
Say it plain: that many have died for this day.
Sing the names of the dead who brought us here,
who laid the train tracks, raised the bridges,
picked the cotton and the lettuce, built
brick by brick the glittering edifices
they would then keep clean and work inside of.
Praise song for struggle, praise song for the day.
Praise song for every hand-lettered sign,
the figuring-it-out at kitchen tables.
Some live by love thy neighbor as thyself,
others by first do no harm or take no more
than you need. What if the mightiest word is love?
Love beyond marital, filial, national,
love that casts a widening pool of light,
love with no need to pre-empt grievance.
In today?s sharp sparkle, this winter air,
any thing can be made, any sentence begun.
On the brink, on the brim, on the cusp,
praise song for walking forward in that light.
Wstawilam wiersz dla ulatwienia nam pracy. Zwracam uwage, ze w oryginalnym druku z NYTimesa te cytaty „love thy neighbor” i dwa pozostale sa wyodrebnione kursywa , co oczywioscie przy kopiowaniu nie wychodzi, chyba, ze Piesek wykursywuje odrecznie.
Dzien dobry Wszystkim.
Dzień dobry Wszystkim.
Niuniu Emi dziękuje za spacerek, fajnie jej się z Tobą i Amigo ganiało!
A ta Babcia Małgosi to taka młodziutka,że się wierzyć nie chce iż Małgosia Jej wnuczka jest! :wink:Buziaki.
Z wieloma uwagami Logos Amicusa jestem gotowa sie zgodzic. Nie ze wszystkimi. Wiec po kolei:
Moim zdaniem – dalej bede ten uprzejmosciowy zwrot pomijac, teraz tylko sygnalizuje, ze jestem osoba dobrze wychowana, wiec wszystko jest „moim zdaniem”, a nie „ma tak byc ” – wystarczy powiedziec, ze spodnice sie obrebia (oczywiscie mozna obrebiac takze nogawki u spodni, ale hem najczesciej sie odnosi do spodnicy i dobrze tez jest utrzymac te rownowage, miedzy meskimi i kobiecymi podmiotami w wierszu, skoro nastepne zdanie mowi o cerowaniu munduru). Mysle tez, ze cerowanie „dziury” w mundurze jest redundant, wystarczy samo cerowanie, chyba, ze potrzebne to jest do utrzymania rytmu;
farmer obserwuje zmiany – tak chyba najlepiej, bo chodzi o obserwacje;
Tak, najbardziej podoba mi sie, kiedy nauczycielka „mowi”, nie obwieszcza, nie zapowiada, ew. oglasza.
Drogi, autostrady – zgadzam sie z tym co powiedziala Monika („Mnie sie? znaki woli kogos? podobaja, klopot mam tylko z ?a po nim jeszcze kogos?, bo dla mnie ?some one and then others? wskazuje na pionierskosc i szczegolna odwage tej pierwszej osoby, po ktorym dopiero sa ci (grupowi) inni.”)
Miejsce gdzie sie czujemy bepiecznie – zostalabym przy wczorajszej redakcji, bo chyba udana.
– powiedz po prostu, że wielu oddało życie za ten dzień – tak wlasnie.
Wznosili mosty – wznosili, a nie budowali jest lepsze, bo lepioej kontrastuje przestrzennie z kladzeniem torow. U niej tez – raised not built .
Skwar zostal dodany chyba zeby wzmocnic obraz zbioru bawelny lub wyprostowania rytmu, ale mysle, ze kompletnie niepotrzenie. Zbieranie bawelny w Ameryce natychmiast sie kazdemu kojarzy z Chata Wuja Toma, co najmniej. Dobra uwaga o salacie, ktora w skwarze by zwiedla… hehehe.
Utrzymac w czystosci czy sprzatac? Mysle, ze nie ma znaczenia. Zanim biurowce po drugiej stronie Hudson River w New Jersey przezyly inwazje taniej sily roboczej z drugiej strony Dniepru, utrzymywane byly w czystosci przez czarne kobiety.
Filial odnosi sie do milosci dziecka do rodzicow i warto te synowska milosc zostawic – tylko dlatego, ze jest to dzis mniej oklepany zwrot niz zaproponowany przez Bobika.
To preempt grievances – juz sie wypowiadalam. Miejsce nie do konca jasne i mozna je roznie rozumiec. Preempt to wyprzedzic zanim cos sie stanie – jak w wosjkowym jezyku „preemptive strike” – uderzenie, zanim wrog uderzy, wiec ja to rozumiem w wierszu inaczej niz reszta tlumaczy. Ale sie nie upieram przy swoim (patrz wyzej o uprzejmosci i dobrym wychowaniu)
Sharp sparkle – przetlumaczylam tez jako iskrzenie.
Anything can be made, any sentence begun – zwrocic prosze uwage na forme czaspownika begin uzytej tutaj w stronie biernej, co jest wazne i dla znaczenia i dla urody tego zdania: kazde zdanie poczete. To „poczecie” zdania jest jak poczecie swiata – tak to odbieram.
Marsz bardzo, bardzo mi sie nie podoba. To slowo razi . Jest to wchodzenie, zwlaszcza, ze mowa jest o krawedzi, o skraju. Na krawedzi sie nie maszeruje. Tutaj bede surowo domagac sie usuniecia.
.
Nie moge sie powstrzymac przed opowiedzeniem smiesznej plotki.
Wczoraj rozmawialam z Renata, ktora tego dnia wrocila pociagiem z Warszawy do Gdyni.. Jedynymi wspolpasazerami z przedzialu okazali sie byc bardzo mili cudzoziemcy z ktorymi natychmiast zaczela sie rozmowa. Byla to grupa Ormian, ktora przyjechala do Polski aby uczyc sie organizowania demokratycznych wyborow.
– A z kim sie spotykacie w Trojmiescie? – zapytala moja kuma.
– Aaa, z bardzo wybitnym polskim politykiem doswiadczonym w organizowaniu wyborow. Nazywa sie Jacek Kurski – uslyszala w odpowiedzi.
Opwiedziala im zaraz o dziadku z Wehmachtu. Delegacja ormianska posmutniala i wyciagnela zaraz butelke koniaku z piecioma gwaizdkami.
🙂 🙂 🙂 🙂
Otwieram zapisy. Kto da wiecej?
http://www.rp.pl/artykul/2,252605_Randka_z_kotem_.html
Tam oni cos wspominaja o instrukcji obslugi. To pewnie po japonsku, wiec nie warto nawet prosic. Mam wlasna sporzadzona wiele lat temu na domowy uzytek – w bardzo prostych slowach. . Chetnie sluze zainteresowanym.
Bobik, oczywista, gratis. Innych wyjatkow nie przewiduje.
Emi
powiedz Babce ,ze to specjalnie dla Niej .To ukochany dziadek ( babci nie znosiła) no i oczywiscie Tata Mojej .
Drugie zdjęcie by się Babka uśmiechneła , miejsce chyba pozna tylko co tam wielbłądy robiły 😆 😆
Emi wybacz zmeczona jestem
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Babcia#5294464323744700434
„If Obama can overcome that poem, he can do anything.”
Babko,
Jakoś zawsze bardziej mnie pasjonowały stare fotografie. Babcia w wieku 14 lat to taka trochę abstrakcja, no nie? 🙂
Wrzuciłem we wpisie nową wersję, w strofach, bo na tym się całkiem inaczej pracuje. Teraz chyba różne moje propozycje bardziej się tłumaczą.
Nie będę już odpowiadać osobno L.A. (może w kontekście amerykańskim Logos Amicus się zgodzi na ten skrót 😉 ) i Helenie, tylko wyjaśnię zbiorczo i w kolejności strof, które dla wygody ponumerowałem, dlaczego coś mi bardziej pasuje lub mniej.
1. Wróciłem do wersji „patrząc” ze względu na rytm
3. „Ślęczenie” i „zakładanie łaty” również ze względu na rytm, ale obrazu nie zmienia. Obrębianie jest takim upierdliwym ściboleniem, nad którym się ślęczy. „Szyje obrąbek” byłoby nierytmiczne, a zresztą tak się nie mówi, obrębia się coś.
4. Nie jestem zachwycony, ale na razie nie mam lepszego pomysłu.
5. Proponuję handel wymienny: niech będzie nauczycielka, a w zamian za to „piszemy” zamiast „zaczynamy”. 😀 „piszemy” ze względu na ilość sylab oczywiście. Ja wiem, że to co innego niż zaczynamy, ale w kontekście spotykania się w słowach bardzo na miejscu i wierszowi chyba nie szkodzi.
7. i 8. Nie upieram się przy tych akurat sformułowaniach, ale tu było dość trudno zachować sens bez schrzanienia rytmu. „Kogoś, po nim jeszcze kogoś” wyodrębnia pionierskość tego pierwszego, a równocześnie wskazuje, że po nim przyszli inni. Jeżeli by dać „kogoś, po nim jeszcze innych” to jaki musiałby być dalszy ciąg? „którzy powiedzieli: chcę zobaczyć?” Gramatycznie zgrzyta. W angielskim said odnosi się do liczby pojedynczej i mnogiej, w polskim trzeba wybrać.
Z miejscem niewidocznym zaryzykowałem na próbę jeszcze jedną wersję, „wybieramy” zamiast „wstępujemy”, bo mi się tu spodobał element decyzji, determinacji, przeciwstawienie się swojej potrzebie bezpieczeństwa. Nie twierdzę, że tak jest lepiej, tylko że mnie się podoba. Ale oczywiście na ogólne życzenie jestem gotów zmienić.
9. Dla rytmu dałem „umarli” zamiast „oddali życie”, chociaż to drugie do sensu bardziej pasuje. „Wznosili” ma, jak łatwo zauważyć, 3 sylaby, a „budowali” 4, dlatego lepiej siedzi. Poza tym w następnej zwrotce jest „wznieśli gmachy”, więc z przyczyn stylistycznych lepiej zostawić „budowali”.
10. Do pól bawełny i sałaty konieczny jest jakiś wypełniacz. Ponieważ sałacie szkodził skwar, dałem „cudze pola”, bo w całym tym fragmencie jest odwołanie do przodków najróżniejszej proweniencji – pionierów, budowniczych, niewolników, farmerów, businessmenów, itp., więc mogą się tu znaleźć ici, którzy pracowali na cudzych polach. Ale jestem otwarty na propozycje lepszego wypełniacza. Może „w pocie zbierali z pól”?
„Utrzymywać w czystości” jest rzecz jasna za długie, a „sprzątać” pasuje do przesłania – w tych iskrzących gmachach jedni (zwykle biali) zbijali szmal, a drudzy (zwykle czarni) sprzątali, ale i jedni i drudzy są ważni dla historii narodu.
12. Mówiłem już wczoraj: jak ktoś znajdzie sposób, żeby zacytować wprost nie wypadając kompletnie z rytmu, to go ozłocę, ale póki takiego pomysłu nie ma, to będę dalej rejtanić. 😀
W ostatnim wersie udało mi się wtrynić kolokwialne „A co…”, które chyba dobrze odpowiada „And what… ”
13. Po pierwsze, jak to ktoś słusznie zauważył „filial” nie musi być wyłącznie synowskie, po drogie w zwrocie „miłość ponad” trudno dać „miłość ponad małżeństwem, synowstwem, narodem” 😉 dlatego rodzinę uważam tu za najbardziej adekwatną.
„Wykluczenie” w ostatnim wersie jest wypełniaczem rytmicznym, a dlaczego wziąłem właśnie ten, to już wczoraj wyjaśniałem. Nie upieram się przy tym, ale każda inna propozycja będzie ostro przemaglowana pod kątem rytmu. 😉
14. Spróbowałem ze stroną bierną i było do d… Coś mi się widzi, że polszczyzna w tym zdaniu strony biernej nie przyjmuje. Za to „zrobienie” zamiast „zdarzenia” dało się wpasować.
No i ostatni wers. „Marsz” na pewno nie zalicza się do moich ulubionych słów, ale „walking forward in that light” w kontekście całego wiersza ja rozumiem jako drogę, którą my, jako naród, przebyliśmy, żeby znaleźć się dziś tutaj, w jasnym, świetlistym momencie naszej historii, jak też dalszą drogę naprzód, w kierunku coraz większej świetlistości. To jest dość patetyczne, ale chyba takie ma być, bo to przecież podsumowanie. „Chwalmy wchodzenie w światło” absolutnie tego nie oddaje. Zamiennie mogę zaproponować „Chwalmy pieśnią drogę w stronę tego światła” .
Helena pisze, że na krawędzi się nie maszeruje, ale według mnie tu chodzi o bycie (w sensie historycznym) w tym momencie równocześnie na szczycie, jak i na krawędzi. A poruszanie się w kierunku światła nie bez przyczyny jest w osobnym wersie – właśnie to podsumowanie drogi i nadzieja, że w przyszłości pójdziemy też w stronę światłości.
Uffff……
Babko, moja Babcia troszkę starsza :)) z małą moja Mamą:
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/q9yIlNwfTDYeN9RHJae7OQ?feat=directlink
🙂
Moje dziecko, gdy zobaczyło te fotografię, zakrzyknęło:
A!!! To już wiem , dlaczego moja babcia ma słabe poczucie humoru! Urodziła sie smutna i tak jej zostało! 😆
Małgosiu, bardzo ładne 😆 , chociaż Babci żal, jeżeli rzeczywiście z takim defektem się urodziła. 😉
Lingwiści swoje, a my swoje.
A musi być Bobiku „tego”?Nie da się bez tego?
niuniu nie przęmeczajcie się, bardzo mnie to martwi, a kto mnie będzie po gipsie głaskał?:mad:
Małgosiu, ja nie mam zdjęć mojej Babci wcale i to takie smutne! 😥 Podobna jesteś do swojej Babci?
Heleno:
Widziałam , oj słyszałam
W UW pana posła,
Jak rugał swego szefa
Jak jakiego osła !
Uciekli wtedy wszyscy
Wielce zestrachani,
Słuchając, jak pan poseł
szefa swego gani.
Gęba to pyskata,
A dusza kosmata!
Pytam:jakim cudem
Ma mądrego brata?
Może : zmierzając ku temu światłu?
Juz jestem wrócona, doczytuję 🙂
Czy te randki ze zwierzętami to nie jest przypadkiem zmuszanie zwierząt do prostytucji? Pies machający ogonem na widok każdego nowego „pana”! Też coś! 👿
Babko, w oryginale jest wyraźnie podkreślone „tego światła” (this light) i ma to uzasadnienie.
„Chwalmy pieśnią zmierzanie w stronę tego światła”? Hmmm… Poddaję pod ogólne zastanowienie.
Haneczko, jeżeli nie masz dużego zapału lingwistycznego, to możesz się trochę zmęczyć 😉 Ale dobrze, że już jesteś wrócona. 🙂
Haneczko, Niuniu, Małgosiu, czekając na efekty marzy mi się,żeby było nieco ladszafciasto, ale…
http://pl.youtube.com/watch?v=_FsWLEy2lmU
Jeszcze jedna propozycja do rozważenia. Siódma strofa mogłaby być taka:
7.
Przecinamy dróżki i autostrady, znaki
woli kogoś, po kim nadeszli jeszcze inni,
kogoś, kto rzekł: „Chcę ujrzeć tamtą stronę
8.
wiem, że idąc tą drogą znajdę coś lepszego.?
Bobiku, to co robicie jest fascynujące! Wydrukowałam sobie wersje początkowe i ostatnią, łatwiej mi myśleć kartkami niż ekranem.
Babko, co powiedział ortopeda?
Haneczko, ja też musiałem zacząć od wydrukowania sobie, mimo że z ekranem zdołałem się już bardzo zaprzyjaźnić. Ale do wierszy tylko papier. 🙂
Jak ortopeda powiedział coś niewłaściwego, to jestem gotów rozszarpać mu najlepsze, kościółkowe spodnie. Babko, powiedz tylko słowo…! 😎
Bobiku, dla mnie wszystko do przyjecia na rzecz wiekszej calosci i rytmu, oprocz jednego – ten marsz naprzod mi nie lezy, on jest taki nieamerykanski jakis. Wole stanowczo Babki zmierzanie. Ze wzgledu na obraz wlasnie, i na skojarzenia z nim zwiazane. Bo marsz to dynamika, ruch, czesto zorganizowany. Podoba mi sie sugestia Babki o „zmierzaniu”. Juz nawet piesn bym poswiecila, zostawiajac chwale/chwalenie, ale marsza nie moge przelknac.
A randki ze zwierzetami bardzo mnie zadziwily – Bobik ma racje, kojarzy sie to jakos z najstarszym zawodem swiata…
Za chwile obejrze zdjecia Malgosi (mam nadzieje, ze Amigo smakowala lasagna 🙂 ), ale najpierw musze nie przypalic kakao.
Haneczko, dzięki za troskę.
Ortopedał( spokojnie,nic z tych rzeczy, ganiał z gabinetu do gabinetu stąd skojarzenie),dał skierowanie na rehabilitację i zakazał chodzić bez kul ( co za upokorzenie!) jeszcze przez miesiąc.To jakieś takie złamanie, jak sztylet i jest obawa,żeby się nie rozlazło przy zbytnim nacisku na tę nogę. Problem w w tym,że ja za ruchliwa jestem.
Emi cierpliwie to znosi, ale widzę,że jakby rozumiała,że nie mogę z nią wychodzić ,bardzo jest smutna! 😡
Randki ze zwierzętami Wam się brzydko kojarzą?
A czemuż to?
Idziesz sobie na randkę, a zwierzak Cię plinuje.Jest obstawa.
Gorzej, jak delikwent mówi: ” Zamknij kota, bo się gapi „! 🙂
Marszu wcale nie bronię, upieram się tylko przy słowie reprezentującym ruch w kierunku. Chwalmy drogę czy zmierzanie? Czy jeszcze coś innego?
Było jeszcze kilka rzeczy poddanych pod głosowanie, bo ja wcale nie jestem przekonany, która wersja jest lepsza, upraszam więc o wczytanie się w ten mój długaśny komentarz i ruszenie do urny. 😀
Babko, przeczytałaś ten artykuł o randkach? Jakieś nieszczęsne zwierzęta na godziny muszą za forsę pójść z kim popadnie. Wcale nie jako obstawa! 👿
Wiersz prawie skonczony. Dobrze mu zrobil „nowy” zapis, podzial na logiczne wersy. Zrozumialsze sa rozne dodatki do poprawienia rytmu.
Dalej mam opory w sprawie zastosowanych cytatow . Zwlaszcza zmienilabym: Jedni zyja kochajac bliznich jak siebie samych na
Jedni zyja kochajac bliznich jak siebie samego. Zostawienie w liczbie mnogiej „siebie samych” jest zbedna pedanteria gramatyczna.
Zmierzanie zamiast marszu?
Moze.
Ale wiersz jest fajny.
Babko, za to będzie radosna jak nie wiem co, gdy wreszcie porządnie staniesz (i pojdziesz!) na własnych nogach 😀 Mów jej codziennie, jak będzie pięknie 😀
Dróżki mi sie nie podobają. Brzmią krasnoludkowo, w tak wielkim kontekście. Czy nie może być „chcę zobaczyć inne strony”? „Tamta strona” kojarzy mi się z zaświatami.
Cudze pola mi sie podobaja.
Tamta strone bym zostawila.
Sciezki zamiast drozki?
Musze wysjc, ale „sercem jestem przy tobie” (Marino Marini, ten szwycer, jak mawial moj Ojciec)
Moniko
to moje kakao nie smakowalo z boczku stało z kozim mleczkiem 🙁 a lasagna pyszna .Najlepiej lubię z mięskiem mielonym z mnóstwem warzyw w środku 😆
Emi
nie martw sie głaskanko masz do konca świata 😀
Inne strony kojarza sie z zagranica. Inna strona lepiej.
dzien dobry !!!!!!!!!!!
Otóż nie przeczytałam, podajcie godzinę, bo przewijam i przewijam, tu poezja, tam zwierzaki łeb pęka z nadmiaru wrażeń.
Domyslam sie o co chodzi, ale po raz pierwszy w zyciu po tym wypadku najadłam się stracha .Emi od 4 nieomal lat była z kims tylko dwa razy,a ogrodu nie mam.
W chwili desperacji pomyślałam,że nie powinno się mieć psa, czy kota będąc samotnym.
Albo beznadziejnie chorym.I to jest, jak horror.
Wtedy pozostaje jedynie uśpić zwierzaka.
„Tego się nie robi kotu”:..W.S.
Kot Don Vitek, który jest u nas od dwóch i pół miesiąca był w takiej sytuacji, właścicielka zmarła, wyrzucono go na ulicę.Przez miesiąc chciał się dostać do mieszkania.
W końcu poszedl za Emi i… został.
Ale znam też sytuację moich niemieckich przyjaciół sigli i stale w rozjazdach.Każde chcialo miec zwierzaka i skonczylo sie na wspolnocie.Jeden wyjexdxa, pies wedruje do drugiego.Ciągną to latami i jakoś im idzie.Może to metoda?
Myślę że w tej „prostytucji” chodzi o to,ze ktos pragnie sie przesapacerowac ze zwirzakim bez obowiazków.I tego nie pochwalam, choć rozumiem sytuację samotnika.:evil:
Heleno,wpaniale to wprowadzilas
doczytalem wlasnie do konca i jestem pod wrazeniem
swietny pomysl 😀
i ta kolektywna praca
SUPER
moj angielski niestety tylko do tlumaczenia slynnego
Yes,Yes,Yes 😳 🙄
Heleno, zwracam szanowną uwagę, że „samych” ma 2 sylaby, a „samego” 3. 🙂
Ja tak naprawdę wcale nie siedzę i nie liczę tych sylab, ale od razu ucho mi mówi, że coś jest nie w porządku i wtedy patrzę, czy rachunki się zgadzają. 😀
Haneczko, bardzo jestem zadowolony, że dróżki Ci się nie podobają, bo mnie też nie. Wolę pierwszą wersję. „Inne strony” nie pasują, bo kojarzą się z wędrowaniem po świecie, a tu chodzi o zobaczenie, co jest „za tym wzgórkiem, za tą dróżką” 😉 Ale mam pewien pomysł, jak uniknąć zaświatów.
jestem bardzo zlachany niestety to nie senioritki
tylko prozaicznie praca
staralem sie dogladac Was ale tempo dla rysia wszyskie
wpisy czytacza bylo za duze
Coś mi się dziwnie wydaje, że się moja-rysiowa pierzyna odezwała?Albo ryś zagrzmiał spod pierzyny? 🙂
Babko,
„nie masz osła nad posła” mawiał ponoć mój dziadek, a być może wiedzial co mówi, bo jego szwagier był przedwojennym posłem BBWR.
niuniu,domowo kwaszone Twojej nieustajaco zawsze 😀
Niuniu, bo ja nie wiedzialam, ze z kozim. A reszte pozarlysmy z wdziecznoscia i smakiem. 🙂 Ale jak Ty kozie potrafie postawic dla nas na boku, no to kakao poranne mam z glowy. Nalesniki u mnie dopiero po poludniu, to wtedy dosle przesylke zwrotna. 😀
Rysiu, a jak sie ma Twoje sombrero? 🙂
O tlumaczeniu za chwile, bo jeszcze musze jedna czy dwie rzeczy zaczac, i wtedy moge dzialac wielofunkcyjnie.
Co do przekładu:
– marsz mi sie nie podoba
dróżki tez nie, polne drogi lepiej
Nie wiem co by to po polsku miało znaczyć „iskrzące się gmachy” pali się czy co???
Babko,przykryty pierzyna ozdobiony najcudowniejszym
sombrero od gdyni do berlina wolam
zycie jest cudne
bryku bryku bryku
Może zamiast” cudzych pól”, (co grozi jakby wtargnięciem na teren prywatny)” inne połacie?”.
Tamta strona też mi się kojarzy z zaświatami.My to w domu nazywamy””za tęczowym mostem”.
Moniko,nasze blogowe sombrero przez rysia berlinskiego
noszone ma sie dobrze slyszac powszechne w metrze
O! A!
uwazaj na widelce 😀
cudze pola są OK. Właściele nie często sami się na nie fatygowali jak zbieracze
może lśniące albo błyszczące gmachy (bo takie ładne i nowe, i dobrze wysprzątane)
W mojej wersji było chyba „lśniące”, ale ma to na innym komputerze, a teraz nie ma czasu na szukanie na blogu
kogoś, kto rzekł: ?Chcę ujrzeć, co tam jest
8.
wiem, że idąc tą drogą znajdę coś lepszego.?
Mam jeszcze problem z „Ktoś tam, gdzieś tam próbuje uprawiać muzykę”. Raz z powodu posłanki Kruk 😉 , a dwa przeszkadza mi uprawianie muzyki.
I, oczywiście, nic nie potrafię wymyslić 🙁
Albo”iskrzące budowle”?Lub” lśniące gmachy?”
Błagam, tylko nie „dróżki” ! 🙂
Polne drogi są najpiękniejsze!
„Marsz” też jest okropny (choć rytmiczny), zwłaszcza na mostach trzeba uważać 🙂
Tę „świetlaną” przyszłość to pani Alexander mogła by sobie jednak darować 🙂
(A czy nie macie wrażenia, że ten wiersz trąci nieco socrealizmem? :))
moze, zamiast tamtej strony
kto rzekl……..co jest tam tam dalej
wersja żony mi odpowiada, nie dlatego,że żona z Krakowa!
Może raczej postsocrealizm.?
Logos Amicus, pewnie że trochę trąci, ale rzadko która poezja okolicznościowa nie trąci!
Derek Wallcot ( wiersz wrzuciła chyba wczoraj Helena) choć to przecież wspaniały poeta, tez sie tej przypadłości do końca nie ustrzegł
haneczko,tez mysle ze uprawiac brzmi slabo
W tzw. międzyczasie i marsz zniknął, i dróżki, i tamta strona, więc to już z głowy. 😀
„Iskrzące się gmachy” są obrazem poetyckim, który kojarzy się z blaskiem O śniegu czy szronie też się czasem mówi „iskrzący”, bo rzuca takie jakby iskierki światła. Mnie się iskrzące gmachy bardzo podobają.
Helenie zwracam honor – miałem w uchu którąś ze starszych wersji, a do nowej „samego” nawet bardziej pasuje. 🙂
W trzech miejscach jeszcze rytm się nieco załamuje, ale nie dramatycznie. To są te „polne” drogi (potrzebne by były trzy sylaby) i „opiewaj imiona” (w sumie jedna sylaba za dużo). Czy „śpiewj imiona zmarłych” byłoby do przyjęcia? Jak wymyślimy coś lepszego, to dobrze, a jak nie, to może tak zostać jak jest.
Wyraźne odejście od rytmu jest też w „Spotykamy się w słowach. Słowach” Można by go utrzymać przez zmianę „Spotykamy się w słowach. Różnych słowach”, ale nie jestem pewien, czy właśnie załamanie rytmu nie podkreśla wagi tego spotkania. Do przemyślenia.
Zupełnie się pogubiłam,Najgorzej mieć doczynienia z perfekcjinistą.Gmachy wysprząta,niedouczeniem w oczy poświeci.Ehhh!Zgroza.
Co za tym światłem ?Co w tej czeluści świecącej?
„Imię ich opiewaj!”
Wolę „iskrzące”, są bardziej dynamiczne. Żono, masz „wapaniałe”. Szklane drapacze rzeczywiście się skrzą (iskrzą) w słońcu.
Cudze pola bardzo dobre jako podpórka, zbieranie bawełny po polsku niekoniecznie odpowiednio się kojarzy.
„Marsz” bardzo soc i nie tylko i dlatego taki z nim kłopot. Kroczenie, podążanie nie ma tej siły, a tu siła powinna być koniecznie, tylko nie taka z waleniem w bruk.
Przestawić szyk wyrazów:”w słowach się spotkamy”
Tamta strona pojawia sie kontekscie przechozenia przez polne drogi i autostrady – wiec w zadnym wypadku nie jest zaswiatami.
Babko, jakie znowu „inne polacie”, na Boga? Przeciez chodzi o prace niewolnikow przy zbieraniou bawelny.
Logos Amicus, Alexander nie mowi o swietlanej przyszlosci, tylko o wchodzenie w krag swiatla milosci wykrajaczjacej poza wymienione hmmm gatunki. Mowi o solidarnosci i pracy, a nawet zmaganiach zwyklych ludzi czyniacych swiat lepszym miejscem dla wszystkich.
Niech mnie ktos z domu i z blogu wyrzuci, bo nie zdaze do kilku sklepow.
Ciekawe to zderzenie polskiej wrazliwosci z amerykanska. Dla przecietnego Amerykanina sam poczatek, i tytul, „Praise song for the day” kojarzy sie nie z socjalizmem (i z socrealizmem), a z nabozenstwem protestanckim. Ktos zawsze staje (nie przy oltarzu, bo to nie katolicy), i zapowiada taka „praise song” czyli piesn pochwalna. No, a jak w polskiej wersji byl marsz (juz nie ma, dziekuje Bobiku!), to tym bardziej sie leci tymi skojarzeniami, ktore i tak u nas sa mocno przy powierzchni…
Haneczko, dziekuje za to wspomnienie poslanki Kruk – bardzo mnie rozbawilo. 🙂
Nie. Czas jest terazniejszy. Zdanie jest proste i piekne: spotykamy sie w slowach.
Heleno, spokojnie u Ciebie jest godzina wcześniej!
Bobiku, niech sie gmachy iskrza, to bardzo wyraziste, i chwyta krystalicznosc, o ktorej juz mowilam.
Cubalibre, w tej wersji byłoby po raz trzeci powtórzone „kogoś”, to by już chyba było za dużo kogosiów. 🙂
Czwarta strofa też mi się jeszcze nie podoba, ale nie wiem, co z nią zrobić. Może pójść na jakiś odwał? 😀
Aha, ja jeszcze z tym cholernym rytmem. Czy zamiana ołówków na pióra byłaby dramatyczna? Dla ucha byłoby lepiej. 😉
Czy piora, czy olowki – nie takie wazne dla sensu, Bobiku, uzyj co Ci bardziej pasuje.
Mnie tam pióra nie przeszkadzają, ale czy dzis dzieci wiedza co to jest pióro???
Teraz jest pieknie.
Wychodze.
Niech mi ktoś położy nogę do łóżka! 👿
To : „inne przywołania”, albo „inne zawołania”( w sensie nowego spojrzenia na akt”miłości bliźniego”?
Bobiku,moze nowy wpis lepiej z „rolowaniem”
😀
Logos
Moja mowi ,ze ostatnio modne jest powracanie do socrealizmu .Myslę ,że kazdy naród w takich momentach jak ten który ma miejsce za wielka kałużą lubi przerost tresci nad formą
Moniko
jakże bym mogła zapomnieć o kozim mleku ❗
Rysiu
to my tu wypatrujemy oczka a Ty brykasz nie wiadomo gdzie 😉
Mnie ołówki nie gryzą, w przeciwieństwie do piór. Pióra są tu za ostre.
Mnie się „praise song” od razu skojarzyło religijnie, nawet się zastanawiałem czy „ku chwale dnia” czy „na chwałę dnia”, bo to drugie ma dla mnie jakieś religijne konotacje. 🙂
Przymierzyłem jeszcze „w pocie zbierali z pól”. Jak Wam się bardziej podoba „z cudzych”, to wrócę.
„kogoś” to Twoje Bobiku, moje jest „co tam jest” 😉
Cudze. Zdecydowanie cudze.
Bo inaczej zbierali w pocie, a nie w pocie czola.
wolę pióra z powodu wieloznaczności tego słowa(„skrzydła nas będą nosić”)
Rany boskie! Przez ogród właśnie poleciała drabina! 😯
Nagle się zaczął tak huraganowy wiatr, jakiego dawno nie widziałem.
Ale przynajmniej w domu ciepło, bo koza lepiej ciągnie. 😉
Cubalibre, chyba się trochę pogubiłem. Wrzuć, jak miałaby brzmieć cała siódma strofa.
Ktoś próbuje grać sobie melodię
Słychać łyżki drewniane o blachę
Wiolę, bumboks, organki i śpiew
niuniu,Wy tutaj jestescie za szybko dla brykajacego
bez ladu i skladu starszego juz pana rysia 😳
Przymierzę pióra 😎
mnie się bardzo podoba text cubalibre!!:smile:
Ja bym tylko zmieniła” ktoś próbuje grać sobie melodię” na ” swoją melodię( gra swój przekaz).
socrealizmem no nie wiem a moze Hopperem albo Coxem z tymi krzyzujacymi sie w polach pustymi drogami ( polnymi 🙂 ) ?
może być „swoją” 😉
Hej rysiu!A co ma powiedzieć babka?Przecież nie nadążam na jednej nodze!!
Moze wykorzystac czesc sugestii Cubalibre, ale nie calosc, bo lepiej mi lezy tekst Bobika:
4.
Ktos tymczasem probuje ulozyc melodie
para drewnianych lyzek na bebnie po oleju,
wiolonczela, boomboxem, haronijka, glosem.
Jak juz pisalam, pewien dyskomfort tu bym zostawila.
Moniko
Logos wspomniał o socrealizmie , a ja sobie przypomniałam że Moja Młoda jak czytała wiele lat temu Broniewskiego wiersz „bezrobotny” wyspiewywala , mówiła: taki meledyjny .Dziś otwieram youtube i co widzę sam Broniewski go spiewał
http://www.youtube.com/watch?v=SH-u_hK8OP4
Babko,Ty jeszcze „tylko” cztery tygodnie w gipsie a
wtedy z Emi przez pola,zagajniki do lasu
po widoki i zapachy ktorych Wam biednym brakuje
tylko 4,tylko 4
😀
Moja Kochana niuniu, robię sie podejrzliwa!Czy to głaskanko do końca świata ma być, czy ueh, do końca babki?:shock:
Dbaj proszę o Swoją!! 🙄
Cudze
Tekst Cubalibre brzmi bardzo ładnie, ale muszę go trochę poszarpać. 😉 „Ktoś gdzieś” dla mnie ważne, bo daje poczucie przestrzeni. Dalsze dwa wersy odrobinę bym przerobił, żeby bardziej przylegały do rytmu całego wiersza. Olej chyba możemy odpuśić bez większego żalu. Drugi wers powinien być „perkusyjny”, więc bardzo rytmiczny, może nawet z jakimś powtórzeniem. Co powiecie na taki numer?
Ktoś gdzieś próbuje wygrywać melodię,
parą drewnianych łyżek o beczkę, o blachę,
słychać wiolę i bumboks, organki i głos.
Jeżeli miałby zostać efekt dyskomfortowo-kakofoniczno onomatopeiczny, to w ostatnim wersie można by dać
o wiolonczelę, bumboks, harmonijkę, głos.
Może najpierw ustalmy, czy to ma być trzynastozgłoskowiec?
Dziekuje Ci, Niuniu – piekny, gleboki glos mial Broniewski. Ale z tym wierszem mi sie nie kojarzy.
Ten wiersz, ta muzyka z niepasujacych na oko do siebie instrumentow, to wyraz motta z pieczeci Stanow Zjednczonych „E pluribus unum”, z wielosci jedno – czyli bardzo stare amerykanskie odczucie, odmienne od europejskiego, ktore opiera sie o bardziej kulturowo i etnicznie jednorodne zbiorowosci.
http://en.wikipedia.org/wiki/E_pluribus_unum
niuniu,socralistyczny broniewski,pycha!
😀
Nie musi być trzynastozgłoskowiec, ale w rytmie w miarę jednolitym, tak jak to jest u Alexander. Bo ten wiersz „trzyma się” na rytmie. Jak w jednej zwrotce damy trzynastozgłoskowiec, a w drugiej jedenasto-, to zmiana nie będzie szczególnie dramatyczna. Ale jak potem w następnej nagle polecimy sześciozgłoskowcem, to chyba to już nie będzie ten sam wiersz. 😉
Bobiku, to „somewhere” to moim zdaniem nie jest takie gdzies przestrzenne, raczej chodzi o wielosc zdarzen w roznych miejscach w tym samym mniej wiecej czasie. To raczej takie niesprecyzowane gdzie indziej.
Cubalibre
czy ten trzynastozgłoskowiec się je 😉
Emi
konie swiata , to oniec wtedy nas wszystkich nie bedzie
taram się dbać o Moją , ale wiesz ona taka nieposłuszna
Rysiu
lat sie ma tyle na ile sie czujemy , Moja stale mówi ,ze ma 18 lat;-) a skoro brykasz to tez tyle lat musisz mieć co Moja 😀
Z tym ktosiem i gdziesiem to już właściwie czepialstwo z mojej strony, ale dla mnie sam ktoś jest bardziej statyczny i tkwiący w jednym miejscu (o ile nie jest wyraźnie powiedziane, że się porusza), a na „ktoś gdzieś” zaraz odruchowo zaczynam się rozglądać, kto i gdzie, dlatego daje mi to poczucie przestrzeni. 🙂
niuniu, 17 lat i 11 miesiecy 😀
niunia,
trzynastozgłoskowiec jest strawny jedynie z dodatkiem ostrego chili habanero i popijany mojito 😉
Wrzuciłem na próbę krzyżówkę miczurinowską czwartej zwrotki z wersji Cubalibre i mojego sobiepaństwa. 😎 Zobaczcie, jak Wam się teraz podoba całość.
Kochani… „Iskrzące się gmachy” !?
Wszak w domu powieszonego nie wspomina się o sznurze 🙂
(Sorry za ten – może zbyt wisielczy? – humor 🙂
PS. To jest jednak na czasie: Ameryce potrzebne są zarówno zmiany socjalne, jak i realizm w tym wszystkim.
(A przywoływanie imienia Boga nie powinno zaszkodzić… byle nie za często :))
Post-socrealizm metafizyczny?
To jeszcze ten szczyt na koncu – chyba zakret raczej, przed dalsza droga, wiem, wiem te sylaby. Moze jakies inne gorskie? Szczyt bardziej mi sie kojarzy z osiagnietym juz celem.
Chyba to sie jednak z Twin Towers nie kojarzy, Logos Amicus… A wisielczy humor podobno moze byc tylko u wisielca. 🙂 Co do zmian, masz absolutna racje.
Bobiku, mnie wersja miczurinowska wydaje sie slabsza od pierwotnej, przez wtret „slychac” w polowie listy instrumentow. Listy dobrze leca w amerykanskiej literaturze (no i z Biblii, te listy, kto poczal kogo na nich wplynely) – chocby Whitman, czy – w prozie – Melville.
Łyżką o wiolonczelę 😎 ale o głos 😯
L.A., jak mi się miało skojarzyć, jak ja myślałem o śniegu? 😆
Ale ten sznurek tak ładnie brzmi,że i tak bym go zostawił. Chyba że zostanę przegłosowany, to z bólem serca zmienię na „błyszczące” 🙂
Socrealizm metafizyczny to baaardzo ładne określenie! 🙂
Niech sie iskrzy, Bobiku. Dla mnie iskrzy kojarzy sie jak Tobie – ze sniegiem, mrozem, krysztalem… 🙂
Ze szczytem Wanda ma racje, przemysl zwrot „on the cusp” (zwykle oznacza poczatki, graniczaca linie). Szczyt oznacza jakies osiagniecie celu, a nie wyruszanie do niego.
Cubalibre, ale to jest właśnie typowy poetycki zabieg – poprzez ten obraz ukonkretnienie, „ufizycznienie” głosu. Na dodatek zahaczające się o powiedzenie, że ludzki głos jest najwspanialszym z instrumentów. Tutaj byłby wstawiony na listę instrumentów zupełnie dosłownie, jako jeden z nich.
Wiedziałem nawet, jak się taki środek stylistyczny nazywa, ale mam teraz napad szczenięcej sklerozy. 😉
Gratulacje Bobiku!
Ktoś,kto tu mnie odwiedził rzucił taką złotą myśl:
Tłumaczenie powinno być, jak kobieta!Albo wierne, albo piękne” : smile:
Przerosło to moje oczekiwania,ale mam jedno maleńkie ale :w 2 zwrotce.
Czy nie powinno być : „w naszych językach”,Zamiast na naszych językach?(chodzi o imiona przodków), bo mnie to troche brzmi ludożerczo. 🙄
W sprawie „cusp” ruszyłem nawet cztery litery do słownika, żeby zobaczyć, czy tam nie mają jeszcze jakichś synonimów, ale jest tylko ” szpica, szczyt”. Może ktoś ma lepszy słownik? 🙂
A może Alexander chciała się podlizać i rzeczywiście miała na myśli koronację Obamy jako szczyt? 😉
Tu najprostszy slownik dla uczacych sie angielskiego (podajacy najczestsze uzycie w jezyku):
http://dictionary.cambridge.org/define.asp?key=19113&dict=CALD
Babko, w oryginale jest „na” i sądzę, że poeta coś chciał przez to powiedzieć. A poza tym po angielsku język w sensie mowy to jest „language”, a nie „tongue”. Myślę, że autorka w tym wypadku jest ludożercza z premedytacją. 🙂
O gmachach pomyślałm też, jak LA.ale może ta doza przypomnienia w historii USA potrzebna jest?
Zależy co autorka chciała powiedzieć.
A tu definicje cusp – w codziennym jezyku funkcjonuje ta wzieta z astronomii, czyli numer 6, choc to juz zupelnie utarty zwrot, a nie swieza metafora:
http://www.bartleby.com/61/27/C0822700.html
A na jezyku maja cos zwykle prorocy (np. w Apokalipsie), i nie musi sie to wcale kojarzyc z ludozerstwem. Znowu odwolania biblijne…
Dobra, zmieniłem ten cusp na „skraj”. Patrzta, czy teraz dobrze. 🙂
Babko, mozna ten wiersz zmienic w wiersz z blogow politycznych, ale po co? 😉