Lassie, wróćże!
Na ogólne życzenie P.T. Publiczności chciałem przeprowadzić serię wywiadów z bohaterami naszych dzieciństw. A zmobilizowany blogowymi rozważaniami o rzetelnym dziennikarstwie postanowiłem się do tych wywiadów dobrze przygotować. No, nie tak, żebym się miał zaraz zapracować na śmierć. Wyobraziłem sobie te przygotowania jako jedną wielką przyjemność. We wspomnieniach pogrzebać. Szufladki sekretne pootwierać. Albumy ze starymi fotografiami powyciągać. Któż w końcu tego nie lubi ?
Ale pamięć czasem płata nam figle. Wiedzą coś o tym policjanci, usiłujący wydobyć z licznych świadków zdarzenia jakiś w miarę spójny jego opis, albo próbujący na podstawie ich wskazówek sporządzić portret pamięciowy przestępcy. Nasze portrety pamięciowe postaci literackich, z Dorianem Grayem włącznie, też często okazują się nader niedokładne i rozchełstane. Wpada nam w ręce (albo w łapy) książka z byłym idolem i okazuje się, że uszy miał wiele bardziej odstające niż we wspomnieniu, a ogon nie taki puszysty, jak nam się to w sekretnej szufladce przechowało. Możemy sobie wprawdzie snuć podejrzenia, że to nie bohaterowie się zmęczyli, tylko my, ale co nam z tego? To już nie ten Reksio. Nie ten Pucek. Nie ten Myszkin. Nie ten Kott.
Pamięć, wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, nie służy ocalaniu śladów, tylko ich zacieraniu. Albo myleniu tropów. Idolką mojego najwcześniejszego szczenięctwa była Lassie. I cóż wychodzi, kiedy przetrząsam zasoby swojej pamięci, żeby ułożyć od nowa jej portret?
Lassie nie wraca ranki i wieczory,
aż trudno wszystkie je zliczyć…
Auta na drogach i tuż obok tory,
a ta się włóczy bez smyczy!
Gdzieś ty, o, Lassie? (Tu nuta się tęskna
zjawia w posępnym mym wyciu.)
Czyś do azylu trafiła, nieszczęsna,
i do dziś tkwisz w tym psim kiciu?
Czyś się zadała z bezdomnych psów hordą
i szukasz resztek w śmietnikach?
czy trawę może gryziesz kręcąc mordą,
a przy tym niby byk brykasz?
Pomnę, wtulony w twą sierść moherową
roiłem sobie bógwico,
ty ledwie odrzec raczyłaś mi słowo,
swym rodowodem się szczycąc.
Nad brzegiem rzeczki, naiwnym szczenięciem
będąc, targałem twe uszy
i podgryzałem twe pięty zawzięcie,
by potem spocząć u gruszy.
Choć narzekali słowicy i szpacy,
nas się trzymały psie figle,
zwłaszcza że udział w nich brał też Pankracy,
a był to smok z dużym biglem!
Gdzie niegdysiejsze podziały się śniegi
i gdzie ta Lassie przepadła?
Jeśli w koszyszku u mego kolegi,
bodajby dziś nic nie jadła!
Zwykle tak miłe wszystkiego początki…
Wsio jasno. Hossa bez bessy.
A potem wrednie plątają się wątki
i pamięć zdradza. I Lassie.
Jasny gwint, Łotr chyba rzeczywiście ma coś przeciwko nietoperzom! 😯 Ma ktoś na to jakieś wyjaśnienie?
Najlepsza teoria spiskowa zostanie nagrodzona trzykrotnym machnięciem ogona! 😆
„Szatan z siodmej klasy” Makuszynskiego i „Wspomnienia niebieskiego mundurka” Gomulickiego 🙂
PA, mam przez to rozumieć, że szatan przywdział niebieski mundurek i zaczął kierować ruchem tak, żeby nietoperze trafiały do poczekalni? 😀
Exactly ! 🙂
Ja bym jednak podejrzewał, że to Mały Lord posprzeczał się w tajemniczym ogrodzie z Drakulą w kwestiach etykietalnych i postanowił się zemścić na jego krewniakach 😀
No nie, to chyba Klaus Kinski przywdział swój ulubiony kostium i blokuje a professor Abronsius razem ze swoim asystentem Alfredem z boku się przyglądają i chichoczą przy pełnej akceptacji Romana P. i Wernera H.
Teoria KoJaKa też ma swoje mocne punkty. 😀 Ale czy zauważyliście, jak podobnie brzmi Mały Lord do Małego Łotra? 🙄
Aguirre, the Wrath of God.
Zorn des Gottes? To było w dorzeczach Amazonki? To chyba Tomek W. musiał w tym maczać palce…
Może się przyda – http://www.warsztaty.org/index.php?content=text&file=szkola . Jest i o Finlandii.
I to – http://www.koweziu.edu.pl/edukator/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=87 .
Aguirre w stroju Nosferatu? Może być 🙂
pozwole sobie wlasnie u Bobika na trybunie tolerancji
przypomniec ze
z 9 na 10 listopada 1938r cywilizowane panstwo prawa
uchylilo wieka puszki pandory
spoalono setki synagog zdemolowano tysace zydowskich sklepow praktyk mieszkan
to byl wielki krok do
Pogromu
Holokaust
Shoah
zydzi potem inni
poczatek konca
miejmy otwarte oczy na zlo i nietolerancje
dziekuje za pogodna niedziele Waszym towarzystwie
dobranoc
Chce na wstepie wszystkich przeprosic, zwlaszcza naszego Kudlatego Gospodarza i powrocic do czegos, co wczoraj poruszyl Bobik, de mortuis…
Potraktuje koszyczek jak konfesjonal i mam nadzieje, ze nikogo nie uraze. Ale chce zostawic to czarne na bialym, majac nadzieje, ze nie zaglada tu najblizsza rodzina Zmarlego.
Bobik tu wczoraj wyrazal obawe, ze pod wpisem- wspomnieniem Passenta pojawia sie setki komentarzy chamsklich, jak to u nas, na polskoich blogach w zwyczaju. I wyrazil nawet pewna tesknote za rozumnie zatosowana cenzura. I tak wlasnie postapila Polityka. Zastosowala. Slusznie moim zdaniem., Smierc osoby publicznej nie powinna byc okazja do wyzywania sie roznych chamow. So far so good.
Ale kiedy zaczelam dzis czytac co przeszlo przez adminowe sito, to ogarnelo mnie zdumienie i krew sie zaczela gotowac.
Bo zostaly z tego niemal wylacznie laurki pod adresem Wielkiego Czlowieka, niemal sumienia Narodu, tak jakby wszyscy dostali zbiorowej amnezji i pamietaja wylacznie jego Wielkie Zaslugi na Polu Krzewienia Rozumu i Demokracji.
Otoz tak nie bylo. Stworzyl pismo, ktore nie mialo sobie rownych w Demoludach i tego nikt mu odmowic nie moze.
Polityka byla calkiem prosta jak na garbatego. Obok Machejkowego Zycia Literackiego, obok Sztandaru Mlodych, obok Zolnierza Wolnosci byla pismem wrecz wspanialym. Jak na garbategp. Na konto Zmarlego nalezy takze zapisac, ze nie uczestniczyl w roznych nagonkach, ktore sie przetoczyly przez polska prase. I na pewno ukazywaly sie w Polityce teksty przemycajace rozne polgebkiem podawane informacje, ktore czytalismy z wypiekami na twarzy, jak np o tym, ze”aktyw ZMS” zorganizowal nalot na Latajacy Uniwersytet i poturbowal pare obecnych (chyba Wujec mial nawet wstrzas mozgu).
Ale JEDNOCZESNIE w Polityce ukazywaly sie teksty dosc podle, w moim rozumieniu, i one to byly nieraz podpisywane nazwiskiem Zmarlego.
Jeden pamietam doskonale, bo mialam z nim dosc intymny kontakt – New York Times poprosil mnie o dokladne streszczenie tego artykulu z Polityki.
Bylo to zaraz po wyborze kard. Wojtyly na papieza. Nalezalo to jakos spoleczenstwu wytlumaczyc i odpowiednio naswietlic. I Naczelny to uczynil. Glowna teza jego atrykulu sprowadzala sie do stwierdzenia, ze gdyby socjalistyczna ojczyzna nie „dala” mu wyksztalcenia, gdyby nie „pozwolola” mu na spoleczny awans, to Wojtyla moglby krowy pasac albo byc prowincjionalnym proboszczem, a nie zasiadac na Stolicy Piotrowej. To byl jeden wielki panegiryk pod adresem rezimu, ktory „stworzyl Wojtyle”, dal swiatu papieza.
Nie wiem czy jest to teza prawdziwa, ale wiem ze jest to teza podla. Ze nie godzi sie oslaniac tego, co sie w Polsce wowczas dzialo osoba kardynala Wojtyly jako legitymacja zniewolenia.
To nie byl zreszta koniec. Nazajutrz po oddaniu NYTimesowi streszczenia artykulu, gazeta ta poprosila mnie o przetlumaczenie juz verbatim innego artykulu innego aitora Polityki zamowionego do druku w NYTimesie. Ten artylul powtarzal toczkla w toczke wszystko co przedtem wylozyl o wyksztalceniu u awansie spolecznym Nasz Zmarly.
Jego autorem byl Daniel Passent.
Dziwna rzecz z tym czlowiekiem. Czytam go czesto z nieklamana przyjemnoscia, cieszac sie z cietego piora i z faktu, ze sie nawrocil na „nasze”. A wieksza radosc z jednego nawroconego Passenta niz dziesieciu Michnikow.
A czasami mysle, ze nie nawrocil sie wcale. Ze niczego nie zrozumial. Oto we wspomnieniach o Zmarlym Przyjacielu pisze, ze w Polsce panowal socjalizm, a Zmarly nie tylko go kontestowal, ale chcial czynnie naprawiac. Pisze o nim jako o socjaliscie.
Otoz nie przypominam sobie aby w PZPR byli socjalisci(moze zaraz po wojnie, ale nie po Wegierskim Powstaniu, nie po Marcu i 76 r., nie po stanie wojennym) , bo oni, socjalisci byli w tym czasie i w KORze, a nie w PZPR: J.J.Lipski i Antoni Pajdak, Aniela Steinsbergowa i L. Cohn, Jacek Kuron i prof. Lipinski. A w Polsce nie panowal socjalizm, ktory mozna naprawiac, tylko przasna komunistyczna dyktaura, ktora decydowala, komu dawac paszport a komu nie, jakie ksiazki moga byc wwozone do kraju, jakich pisarzy mozna wydawac a ktorych nie wolno nawet wspomniec w druku. A przy okazji robila rozne inne duzo gorsze rzeczy wraz z fizyczna likwidacja ludzi.
Nie oceniam roli Zmarlego na stanowisku pierwszego sekretarza KC PZPR ani pozniejszej jako premiera. Ja tylko chce przypomniec o tym, o czym wspomnial wczoraj Bobik: bylo biale i bylo czarne. I o tym czarnym tez nalezy pamietac, bo niewinni ludzie za to placili wysoka cene.
Nie moge dzis calkiem na powaznie, bo wlasnie wrocilismy z wizyty w lokalnej winiarni – w drodze do Austin. U nas to jest lokalnie, tylko marne 4 godziny jazdy w jedna strone, plus troche w bok Hill Country i juz.
Ale sa odniesienia do kilku punktow dyskusji: Winnica i Winiarnia Flat Creek Estate zalozona zostala przez mlodych emerytow (w tym czasie pewnie tak ok 40) jak juz im sie znudzilo byc na emeryturach. No dobrze, nie wszystkie emerytury pomostowe pozwalaja na zakup terenu pod winnice.
I pieski: cala ksiazka o nich zwiazanych z roznymi winnicami. Niektore zwyczajnie sympatyczne, jeden z tego co zdazylam przeczytac odznaczyl sie bohatersko ratujac zycie tonacego dziecka. Przez kilka godzin trzymal kurczowo w swych zabkach ubranie dzieciaka i nawet gdy juz nadeszla pomoc helikopterowa nie chcial lub juz nie mogl puscic.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/PieskiWWiniarniach#slideshow
Rysiu, otwarte oczy – oczywiście. Ale jest w tym coś pocieszającego, że w Niemczech dzienniki zaczynały się dziś od przypomnienia nocy kryształowej, jeszcze przed wspomnieniami o upadku muru. Że pokazywano przy tym mowę niemieckiego papieża, który ostrzegał przed nietolerancją i nienawiścią urbi et orbi. Nie twierdzę, że wszystko już jest w najlepszym porządku, bo sam znam różne przypadki ksenofobii i niechęci do obcych, nie tylko Żydów. Ale od 38 roku Niemcy przeszli naprawdę długą drogę i chyba się na niej nauczyli więcej niż dotychczas Polacy. Takie mam wrażenie.
vitajcie! wprawdzie sezon gruszkowy za nami ale wczoraj jadlam pyszne owoce , dwa rozne gatunki. Gruszka to moj ulubiony owoc. Chyba nie da sie zrobic wina gruszkowego. @ Wando, pieski sympatyczne i pewnie lubia wino .Moj je ogorki surowe i cieniutkie plasterki surowego ziemniaka. Jak u ludzi psy tez maja rozne smaczki.
widze Bobiku ze Twoj blog rozkwita i porusza duzo tematow. Bardzo sie ciesze. Pozdrawiam i do zobaczenia jutro.
Wando, winne pieski, coś wspaniałego! Jak przeczytasz więcej, to opowiedz, proszę, coś jeszcze. 🙂
Gruszko, surowe ziemniaki? No, to może być spokojny, że ja się z nim o ten przysmak kłócił nie będę. 🙂
O winie gruszkowym nie słyszałem, ale gruszkówka też nie jest do pogardzenia. No i jeszcze słynny napitek z gruszką zamkniętą w butelce. Mam nadzieję, że gruszki to lubią. 🙂
Heleno,
napisałaś jak było, mnie też trudno się czyta panegiryki na cześć MFR, bo przecież pamiętam, choć z różnych powodów nie tak dobrze jak Ty. Pamiętam tez moje zdumienie i niedowierzanie jego decyzją politycznego akcesu do ekipy Jaruzelskiego. Stan wojenny, dla mojego pokolenia ( tak jak dla innych marzec 68, czy grudzień 70) to była jakaś cezura i b. trudno zapomnieć gdzie kto wtedy stał. Co oczywiście nie znaczy , że należy kogokolwiek zniesławiać czy opluwać.
Z drugiej jednak strony.może jednak Bobik ma trochę racji że może za wcześnie na takie analizy.
Teresko, odezwe sie, ale troche pozniej, bo dzisiaj mam mily, ale bardzo absorbujacy dzien. Temat edukacji w Stanach jest skomplikowany, bo dla jednych szklanka jest do polowy pusta, a dla drugich – pelna. I bardzo wiele, nawet w edukacji publicznej, zalezy od tego, gdzie sie mieszka. Massachusetts ma jeden z najlepszych systemow szkol publicznych, a i wewnatrz stanu sa duze roznice. Europejczykom trudno zrozumiec, jak wiele zalezy od regionu, i nawet miejscowosci, bo sa przyzwyczajeni do bardziej centralistycznych rozwiazan. Teraz musze niestety wyjsc, wiec tylko dorzuce, ze np. w Concord klasy w szkole podstawowej maja po osmioro dzieci – co juz bardzo wiele rozjasnia… A szkola jest lubiana i jest czescia lokalnej spolecznosci. Zupelnie odwrotnie jest w inner city w duzych miastach, gdzie klasy sa ogromne, rodzice biedni i niewyksztalceni. Problemem jest tak naprawde wyrownywanie szans miedzy dziecmi z miejscowosci takich jak Concord i dziecmi z biednych miejscowosci. A edukacja w domu, to ciekawa sprawa – nie dla wszystkich, ale na pewno dla niektorych, i chetnie o niej kiedys cos napisze odrebnie, gdy bedzie mowa o w ogole nowych pomyslach na uczenie dzieci, i nowych programach (ktorymi, jak moze niektorzy pamietaja, sama sie zajmuje). A teraz musze biegnac, wiec pozdrowienia dla wszystkich. 🙂
Ciesze sie, ze nie bylem jedynym, kto zauwazyl, ze MFR i „Polityka” nie zasluguja jedynie na pochwaly. Odrobina realizmu i pamieci nigdy nie zaszkodzi. To, co zawsze mnie przeraza u ludzi to „selective memory”.
Bobiku, tej ksiazki nie kupilam, przegladalam ja tylko w czasie wine tasting – tym razem bylam tylko biernym uczestnikiem i rozgladalam sie po katach. Zaciekawilo mnie, ze ktos zebral i sfotografowal te wszystkie urocze psiaki mieszkajace w roznych winnicach w Stanach.
Tymczasem zachwycam sie nowa roslinka – ja jestem od zachwycania sie, no moge ostatecznie kopac dolki.
A roslinka nazywa sie Mona Lavender, Plectranthus.
Na razie przezimuje w doniczce bo ponoc nie lubi nawet przymrozkow. Jesli przetrwa powedruje na przod domu wczesna wiosna.
Roślinka rzeczywiście odjazdowa. Nie mogę się powstrzymać przed pokazaniem jej portretu
http://bexar-tx.tamu.edu/HomeHort/F1Column/2006%20Articles/Pictures%20Logos/Plectranthus%201.jpg
O szkolach – tak jak pisze Monika sa bardzo rozne. Tu w Plano mamy nienajgorsze szkoly publiczne i moje obie corki przez nie przeszly. Najciekawsza dla mnie cecha tego programu byla jego wielopoziomowocs. Dzieci z tego samego rocznika w zaleznosci od uzdolnien i pracowitosci mogly ladowac na bardziej lub mniej wymagajacych poziomach. Mozna bylo byc np. w bardzo zaawansowanym kursie matematyki i w bardzo podstawowym biologii czy historii. Niektore z tych programow po zdaniu egzaminow zwalnialy z kursow na uczelni. W ten sposob mozna skonczyc college w 2 lub 3 lata albo inaczej wykorzystac dany sobie czas (pozytecznie bub nie to juz inna historia)
Taka wielopoziomowość programów w pewnym zakresie istnieje też w Niemczech i to mi się dość podoba. Ale tak, żeby na uczelni zaawansowane kursy z czegoś zwalniały, to nie ma.
Bobik, na uniwersytetach amerykanskich na I roku przerabia sie material, ktory ja (moze i Ty) mialem w liceum. Dotyczy to matematyki (algebra, rachunek rozniczkowy i calkowy), fizyki, chemii, etc.
Do poduszki :
Tolerancja jest to gotowość przyznania przedstawicielowi innego światopoglądu tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie( Karl Rahner)
Krótko. Bracia K. pokazali, jak może wyglądać rządzenie w czasach kompletnie innych niż peerelowskie. Jak można demonstracyjnie pogardzać i pomiatać ideami i ludźmi.
MFR, w moim odczuciu, był człowiekiem idei lepszej niż ta, której służył. „Polityka” to jego dzieło, jego niezapomniana zasługa. Wiem dobrze, jaka jest różnica między szefem, któremu zależy na instytucji, a tym, któremu instytucja służy do autopromocji. Jak i do czego używa się wtedy podwładnych.
On szukał, a ja cenię ludzi, którzy szukają. Natomiast bardzo boję się tych, którzy znaleźli.
I miał format, a dzisiaj to rzadkość.
Jeszcze do MFR, bo musiałem się chwilę zastanowić. Tu akurat chyba nikt nie twierdził, że był on aniołem PRL-u czy matką Teresą obozu, ja też nie. Miał różne strony. Ale u mnie w wielu momentach jednak wygrywa miękkie psie serce. Nie selective memory, ale świadoma decyzja, że o pewnych rzeczach można porozmawiać w innym terminie. Albo przy pożegnalnych tekstach – robi mi różnicę, kto pisze czy mówi. Jak to jest stary przyjaciel zmarłego, to jestem dobrze w stanie zrozumieć, że chce przywołać to, co najlepsze. I na płaszczyźnie emocjonalnej przyznaję mu do tego prawo ( nawet jak nie robi tego najzręczniej), bo pewnie postąpiłbym tak samo. Co innego jak chodzi np. o historyka, tu już mam inne wymagania.
Może mam takie skrzywienie wyniesione z obserwacji życia rodzinnego. Widzę, jak Moim się czasem przydaje włączenie w odpowiednim momencie miękkiego serca. Ja też zresztą nieraz na tym korzystam. 😉
Bobik, nikt MFR nie popelnia w czambul. Kiedys, ktos pytal (chyba Kisiel), co bylo najwiekszym dokonananiem zyciowym Boleslawa Piaseckiego. Wydawnictwo PAX, dzieki ktoremu poznalem mojego ulubionego Grahama Greena i Sigrid Undset i Anne Jokai i Teilhard de Chardin i Pascal i wielu, wielu innych autorow, ktorych nie chcialy drukowac inne wydawnictwa, a ktorzy byli intelektualnie wazni.
Czytając komentarz haneczki uświadomiłem sobie jeszcze, że w jednej sprawie z całą pewnością jestem szczytem nieobiektywności: skłaniam się do taryfy ulgowej dla polityków, bez względu na obóz, których wypowiedzi przynajmniej od strony formy nie bolą od pierwszego zdania. 😉
PA, to jest dla mnie zawsze przyjemny moment, jak rozmówcy, po wyłożeniu swoich argumentów i punktów widzenia, dochodzą do wniosku, że nie aż tak się różnią w poglądach, jak im się z początku wydawało. 😀
Ale co to, Haneczko, znaczy ze „byl czlowiekiem idei, lepszej niz ta, ktorej sluzyl”? To nie jest podstepne pytanie, naprawde nie rozumiem. Sluzyl partii, ktopra sie nazywala PZPR, gotow byl zostac jej przywodca, jezdzil w imieniu tej partii do Stoczni i ochrzanial prostych ludzi, ze marza im sie zwiazki zawodowe, a nawet wolnosc slowa, a w sercu holubil jakas znacznie lepsza idee? Pisal pamietniki, w ktotych przyznawal sie do pogardy do partii, ale jej dalej sluzyl?
Jesli mi powiesz: nalezal do partii bo bardzo chcial prowadzic pismo i bal sie, ze bez legitymacji partyjnej bedzie mu trudniej, dlatego gotow byl tej partii oddawac liczne przyslugi (jak np pisac podlawe atrykuly), to ja to doskonale rozumiem, choc sama bym tak nie robila.
Ale, na Boga, nie nazywajmy tego ideowoscia. To ma inna zgola nazwe.
Bobik, wydaje mi sie, ze powinnismy oddac czesc Andrzejowi Wasilewskiemu, rowniez, jak MFR, komuniscie, ktory stworzyl PIW. Jako redaktor, powtorze to jeszcze raz, mial talent w dobieraniu dobrych ludzi do zespolu. Przekonal rowniez swoja brac komunistyczna w Wydziale Prasy, Radia i TV KC, ze „Polityka” jest w zalozeniu adresowana do inteligencji, a ta nie toleruje bezposredniosci i dosadnosci jezyka wstepniakow z „Zolnierza Wolnosci” i „Trybuny Ludu”.
I to byla ta magiczna formula. 🙂
Ja w ogóle jestem przekonany, że to całe dobro i zło to nie są osobne obszary rozdzielone murem berlińskim, tylko kontinuum. I zawsze się ląduje gdzieś pomiędzy biegunami. Bardziej w jedną albo w drugą stronę, ale jednak pomiędzy. W końcu nawet ci bardzo źli często lubią dzieci, kwiatki, albo przynajmniej pieski. 😉 Więc tym bardziej u tych średnio złych różne dobre strony można znaleźć jak się ma ochotę poszukać. 🙂
Nikt nie ma pretensji do Passenta, ze chce napisac ladnie o Zmarlym Przyjacielu, ale en passant niech nie zaklamuje historii. Jedno jest oceniac redaktorskie wysilki Zmarlego, inne opowiadac ze w Polsce panowal socjalizm, ktoremu zmarly chcial sluzyc a nawet go poprawiac.
Najpierw ustalmy terminologie, dla jasnosci czemu i komu Zmarly sluzyl. Albo taktownie nie poruszajmy tego tematu we wspomnieniach.
Oczywoscie, ze niech oceniaja historycy – dla przyszlych pokolen. Ale ja mam prawo do wlasnej, poniewaz jego patria dala mi w d.., choc trzymalam sie od niej z daleka.
Zmieniam temat, bo wyczytałem w Sąsiedztwie muzycznym, że PA lubi zawiedzione miłości. No to mogę mu powiedzieć, że sam został towarzyszem życia jednej z moich niespełnionych miłości. Właśnie się zastanawiam, czy mamy to załatwić po męsku, po psiemu, czy uznać, że to stare dzieje i iść na piwo… 😀
Bobik, stracilem watek i sprobuj elaborowac te Twoja „niespelniona milosc” Cos ekscytujacego? 🙂
Ha, ha! Zemsta nietoperza (za przeproszeniem nietoperzycy)! Teraz Ty sobie pozgaduj. 😆
Prosimy pelnym tekstem. Co laczy towarzysza/ towarzyszki zycia PA z Bobikiem, gdzie, co, kiedy i zdjecia tez prosimy. .
Bobik, poddaje sie. To gorzej niz krzyzowka w dawnym „Przekroju”.
Ale te zdjęcia musiałyby być w baaardzo dużym powiększeniu, żeby cokolwiek dało się na nich rozpoznać. 😀
Towarzyszka zycia PA jest pchla??????????????
PA, ja nigdy nie spocząłem, póki krzyżówki w „Przekroju” nie rozwiązałem do końca. 🙂
Już jeden trop Ci dałem, spróbuj pogłówkować. 😉
Pchła w porównaniu to jest mamut! 😀
Bobik, biez wodki nie razbierioszsia, powiedzialby dobry Rosjanin. 🙂
A czy ja komuś bronię się napić? 😀
Bobik, masz na mysli biologie?
Eee, tak szybko zgadł 🙁 Chyba musimy przeprowadzić kontrolę antydopingową. 😀
Niespelniona milosca zycia Bobika jest mamut?????????
A PA ozenil sie z mamutem???????????????????????
Dajcie mi tez wodki.
Bobik, bylem bliski napicia sie formaliny. Albo, glikolu dla rozjasnienia mysli. 🙂
O, północ minęła, trzeba rozstrzygnąć konkurs na teorię spiskową. Ponieważ udział wzięli tylko KoJaK i PA, uznaję za słuszne i sprawiedliwe rozdzielenie nagrody między nich dwóch. Każdy dostaje niniejszym po półtora machnięcia ogonem! 😆
A moze to zapchlony mamut? Albo zmamucona pchla?
Heleno, nie widzę przeciwwskazań, żebyś też się napiła. Po kilku głębszych nawet różnica między igłą a widłami przestaje mieć zasadnicze znaczenie. 😀
W Kanadzie dopiro 6 wieczorem. Czas na obiad.
Europejczykom zycze dobrej nocy i milych snow.
Nie pij formaliny. W formalinie trzyma sie Lenina w mauzoleum. Czy co tam z niego zostalo.
Powracajac zas do towarzysza niespelnionych milosci. To jak to bylo? I skad sie wzial mamut? Czy tez z formaliny?
Niestety Bobiku nie mam formaliny, a jedynie wodke i to slodka. POjde sprawdzic…
Bobiku
teoria teorią , ale co z moimi drzwiami !!!
U mnie na dobre sny jeszcze ciut za wcześnie, ale życzę smacznego obiadu. 🙂
Heleno, mamut podobno nie wziął się z formaliny, tylko z ewolucji. 😀
Z ewolucji to nie mamut tylko malpy.
Nietoperzyco, czy znowu jakieś drzwi zatrzasnęło Ci przed nosem? Bo ja tu w poczekalni nikogo i niczego nie widzę 😯
A Lenin z rewolucji i z formaliny.
No to krakowskim targiem, trochę z ewolucji, trochę z formaliny – małput 🙂
A trochę z rewolucji, trochę z budowlanki – lemur. Z francuska le mur. 🙂
Stary malput dyktatury komunizmu czy jak? Partyjny?
Nie Le, nie le. Bras. Bras de mur. Pochodzi od forte bracio. Jak Fortynbras.
Na forte to się zna Pani Kierowniczka… 🙂
Ale czy sie zna na Shakes… jak mu tam?
Pani Kierowniczka jest znana z mocnej głowy, więc jakieś tam Shakes… nią nie wstrząsną. Założę się, że od początku do końca będzie wiedziała, w co jest grane. 😀
Tym razem Bobiku nie , ale skoro rozdzielaleś nagrody z teoriispiskowych , to myślalam ,że się tez na cos załapię
😀
lecę na łowy
Jesli Shakes ….sa w liczbie mnogiej, to zapomnielismy o apostrofie. Shakes’ …
Nie, nie. Shake’s…
Nietoperzyco, przykro mi, ale termin zgłoszeń upływał o północy. 😉 Spróbuj następnym razem.
Udanych łowów! 🙂
Ide na dol po druga formaline, zaraz wracam’.
A nie masz jakiegoś glikolu na składzie? Mogłabyś zrobić shake’ 😉
Małe sprostowanie: serię książek dla dzieci (chyba najlepszych, jakie się wówczas ukazywały, zarówno polskich, jak i tłumaczonych) wydawała „Nasza Księgarnia”.
A propos „Twojego Stylu” – chyba najgorszy był pod redakcją zastępczyni Kaszuby, a teraz naczelnym jest jakiś facet i jest w tym piśmie sporo do poczytania.
W październiku natomiast ukazał się pierwszy numer pisma „Bluszcz”, w którym jest bardzo dużo do czytania. Za dwa dni będę miała drugi numer i napiszę, czy jest równie dobry jak pierwszy.
Oczywiście chodzi o „Klub Siedmiu Przygód”.
Witaj nocna Puchalo! Wpadłaś na drinka? Dziś napitki serwuje Helena, ale nie wiem, czy nie lepiej by było, żeby najpierw przetestowała na sobie 😉
Glikol razem z formaliną
to jest zestaw śliczny
można świetny shake z nich zrobić
anafilaktyczny. 😀
Puchala, Ty tu zostan z nami. Mamy pelno glikolu do rozpicia. Nawet Ci mialam cos powiedziec. Zaraz przypomne sobie.
Aha, ze oni w tym WLu to juz tylko jakies grochole wydaja.
Raz wzielam grochole do reki. Odradzam.
Jak słyszę o grocholach, to jakaś dziwna senność mnie ogarnia. Muszę się oddalić, bo zasnę z kretesem, a mam jeszcze coś do zrobienia.
Ewentualnym wytrwałym życzę dobrej zabawy. 🙂
Dobranoc, Ksiaze. Reszta jest milczeniem.
Howgh!
Heleno,
u Ciebie to nawet godzina wcześniej jest.
Na temat wydawnictw nie będę się wypowiadać, szkoda gadać. Albo powiem, że na przykład niedawno wydawnictwo „Nasza Księgarnia” naprawdę zasłużone w wydawaniu literatury dla dzieci, wydało wspomnienia (czy też pamiętnik) panny Levinsky (tej od Clintona). Doskonała lektura dla dzieci, a jeszcze lepszy zarobek dla wydawnictwa.
Piję niestety tylko wodę, bo coś mam za wysokie ciśnienie. Wprawdzie moja przyjaciółka twierdzi, że jej alkohol ciśnienie obniża, ale ona chyba jest wyjątkiem.
A tu uwaga polskiego polityka, o ktorej Helena pisala pare dni temu juz w Huffington Post. Dobrze, ze zaznaczyli, ze polskie Ministerstwo Spraw zagranicznych potepilo to wystapienie.
http://www.huffingtonpost.com/2008/11/09/polish-lawmaker-slurs-oba_n_142457.html
niestety MFR jako polityk źle mi się kojarzy … Pan Napieralski to jego „chrzestny syn” partyjny …. i tu zgodzę się z Heleną co do Pana Pasenta ….
Puchalo,
Trzeba dodać, ze w Bluszczu jako dodatek jest słuchowisko. Z ob. numerem jest to „Lesio” Chmielewskiej z Segdą, Zamachowskim i in. w obsadzie.
Skoro pani Pieńkowska odeszła, to muszę znów siegnąć po „Twój Styl”. Może ujrzę dawne slady świetności 😉 Dzięki za informację. 🙂