Pęknięta parówka
W szczenięctwie beztroskim pękniętych parówek
zeżarłem ze trzy kontenery,
choć mama warczała: nieszczęsny półgłówek,
wszak na tym nie zrobi kariery!
Ty móżdżkiem byś lepiej się zajął, szczeniaku,
głowizną lub inną wędliną,
miast sterczeć dzień w dzień przy piu-bździu jakimś takim
z którego się nie da zasłynąć.
Czas leciał, co nieco mi podrósł gabaryt,
choć nadal przeciętny był dosyć,
przestałem przejmować się zdaniem mych starych
i tym, że z łbów siwych rwą włosy.
Przesądów nieczułych rzuciłem precz pęta
i jednak zrobiłem karierę
gdyż właśnie parówka, na długość pęknięta,
sztandarem mi była i sterem.
I patrzcie, narody – na biurku mym leży
recenzji pochwalnych dziś sterta,
już w Sejmie szczekają: ten Bobik to zwierzę,
co rychtyk ma duszę eksperta.
A zatem nie móżdżek się liczy, nie główka,
nie to jest potrzebne zwierzynie
bo wielkość prawdziwa, tak jak ta parówka,
bez móżdżku też na wierzch wypłynie.

najnowsze komentarze