Międzywpis
Międzywpis dlatego, że miało być właściwie o czymś zupełnie innym, ale wczorajsza zabawa zaczęła się tak obiecująco, że szkoda by ją było przerywać. Dla wygody Szanownej Publiczności przeniosłem więc naszą zbiorową epopeję do nowego wpisu i liczę na jej owocną kontynuację. Tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi informuję, że chodzi o dopisywanie przez kolejne osoby po wersie i prowadzenie w ten sposób epopei w kierunku rozwinięcia, a przy sprzyjających okolicznościach może nawet i zakończenia.
Pisarze do klawiatur! I niech mi się nikt nie wymawia, że nie umie. Jak śpiewać każdy może, to pisać też. Taki początek domaga się przecież niezbędnie dalszego ciągu:
Poszła Zosia do ogrodu,
kupa była tam narodu.
Stali i wąchali kwiatki,
poprawiając przy tym gatki.
bo widzieli u sąsiadki
jak się robi to bez wpadki.
Był w tej ciżbie pewien młodzian,
skąpo odzian syn powodzian,
wdzięku tyyyyle z sex-appealem
miał, choć był zaledwie szczylem.
Kiedy spojrzał w oczy Zosi
rzekł: o nic nie będę prosił,
niech się Zosia wypcha sianem,
inną będę miał nad ranem
W siana stogu, albo w szopie
Zosię w stawie zaś utopię,
bo nad wyraz jest szkaradna.
Siła mnie nie wstrzyma żadna,
wolę w stawie pieścić żaby
niż się tykać takiej baby!
Jest to najzupełniej pewne:
Rano będę miał królewnę
z żabim udkiem i z płetwami.
A jak Zosia z ułanami
chce się zadać, kij jej w bary –
mam po uszy tej poczwary!
Czy ktoś wie, co było dalej?
najnowsze komentarze