Kilka sów na temat…
Mój projekt Integralnej Przestawki na Noc nie jest jeszcze tak zaawansowany, żebym mógł przedstawić go publicznie. Ale zainteresowało mnie, czy podejmowane już były podobne inicjatywy i jakie były ich efekty. Rozejrzałem się po necie i stwierdziłem, że do propagowania sowiego trybu życia trzeba się zabrać niemal całkowicie od podstaw. Istnieje wprawdzie Projekt Aktywnej Ochrony Sów w Polsce, ale i jego działacze przyznają, że sowy, ze względu na swój skryty i w zasadzie nocny tryb życia, są słabo poznane, a nasza wiedza w społeczeństwie na temat sów jest bardzo powierzchowna.
Znałazłem jednak dowód, że przynajmniej część gatunku postanowiła nie liczyć na społeczeństwo i wziąć sprawy we własne skrzydła. Z dużym nakładem pracy doprowadzono do zorganizowania I Kongresu Jedności Sów, z udziałem krajowych delegatów i zagranicznych gości. Honorową Przewodniczącą obrad została znana w całym świecie, pochodząca z Wysp seniorka walki o prawa nocnego ptactwa. Obrady odbyły się w idyllicznej, wiejskiej scenerii, ale ich przebieg był burzliwy. Udało mi się skopiować pilnie strzeżone przez Biuro Obrony Błędu sprawozdanie, którego najciekawszą część postanowiłem Wam udostępnić.
Pierwsza, ożywiona godzina obrad dobiegała końca.
– Czy są jeszcze wnioski w sprawach formalnych? – zapytała Przewodnicząca.
Rękę podniósł delegat Lewego Skrzydła.
– Wnoszę o dopuszczenie do obrad przedstawiciela Suwnicowych – zawiadomił, drapiąc się łapą po grzbiecie.
Z prawego drążka dobiegły odgłosy niezadowolonego pohukiwania. Przewodnicząca uciszyła je machnięciem skrzydła i obwieściła
– Nie widzę przeszkód w dopuszczeniu do obrad Sów Nicowych. Czy są jakieś dalsze wnioski? Nie widzę. Przechodzimy zatem do punktu trzeciego. Poproszę o zabranie głosu Dyla Sowidrzała.
– Jak wszyscy zapewne wiecie – zaczął Dyl Sowizdrzał – lata skowroniego ucisku i nachalnej propagandy w rodzaju „kto rano wstaje, temu pan Bóg daje” doprowadziły do przejścia niektórych sów na częściowo lub całkowicie dzienny tryb życia. Odwrócenie tego niebezpiecznego trendu i – w dalszej perspektywie – nawrócenie wszelkich rannych ptaszków na jedynie słuszne życie nocne, jest celem naszej działalności i tematem dzisiejszych obrad. Działająca pod moim kierownictwem Komisja może zaprezentować wyniki dochodzenia w sprawie porannego wstawania…
Gwałtowne gwizdy i fukania przerwały wystąpienie. Ze środka sali dał się słyszeć okrzyk
– Sowizdrzał! Przyznaj się, kto ci zapłacił za te wyniki! Coś my już o tobie wiemy!
Okrągłe oczy Przewodniczącej świadczyły o całkowitym niezrozumieniu sytuacji. Siedzący obok niej w charakterze ozdoby, obwieszony rzędem medali Jenerał nachylił się i szepnął jej do ucha
– Jego dziadkiem był Till Eulenspiegel. No, wiadomo, nie nasz…
– Aha, to teraz już wszystko niejasne – odszepnęła Przewodnicząca i dodała głośno – w związku ze związkiem udzielam głosu Jenerałowi.
Zaskoczony, ale mile połechtany Jenerał wyprostował się na drążku, wkładając w to całą moc swego autorytetu.
– W okopach będziemy żyć, a dniowi się nie damy! – zagaił i zastygł w postawie sygnalizującej głęboki namysł.
Tu i ówdzie podniosły się okrzyki oburzenia.
– W okopach?! Jak jakieś gryzonie? Stary a głupi! Nie wstyd mu z czymś takim wychodzić?
– Ciekawe, czy żyjąc jak myszy zaczniemy polować na siebie samych? – sarkastycznie zapytał prezes Sowiego Związku Łowieckiego.
– Cisza! Cisza! – Przewodnicząca zaczęła walić w stół skrzydłem. – Jeżeli Jenerał woli w okopach, to na jego własny użytek nie możemy mu tego zabronić, ale proponuję, żeby tego wniosku nawet nie protokołować. Proszę o kontynuowanie obrad!
– Najważniejsza jest sowerenność! – wykrzyknął nieco spieniony przedstawiciel Prawego Skrzydła. – O tym powinniśmy rozmawiać! Jeżeli ciągle będziemy latać na pasku wiadomo jakich mocarstw, poranne wstawanie nigdy się nie skończy! Niech żyje wolność i niepodległość! – zakończył dramatycznie.
– Mierzeje, Volvo i nieodległość. Proszę zaprotokołować. – poleciła Przewodnicząca – Wniosek Prawego Skrzydła jak zwykle wiele wnosi do naszego rozumienia rzeczywistości – dodała z wyraźnym ukontentowaniem. – Czy są kolejne wypowiedzi w sprawie porannego wstawania?
– U nas nie jest tak źle – wyrwał się delegat z Krakowa – jest pagórek o nazwie Sowiniec i nawet lasek wokół niego, znaczy te, warunki naturalne…
Przewodnicząca surowo, karcąco zmierzyła go wzrokiem.
– Nie chodzi o warunki naturalne, drogi panie. Te już mamy i nie musimy ich wypracowywać. Rzecz w dostosowaniu do nas cywilizacji. Tysiąclecia niepowstrzymanego rozwoju, zwycięstwo myśli nad materią, piramidy, Petrarka, pestycydy, penicylina i godziny otwarcia Urzędu Skarbowego. Te rzeczy!
– Te wszystkie rzeczy były przeciwko nam nie przez władzę skowronków, tylko przez knowania Lewoskrzydłowych! To oni zawsze starali się zrobić nam koło pióra! – zawołał zacietrzewiony delegat z prawej strony.
– Prawe Skrzydło jak zwykle przesadza – odezwała się półgłosem zasępiona Sówka Płomykówka
– Delegatka Płomykówka broni delegata Lewoskrzydłowego, bo sama studiowała w Sowiecji! – wrzasnął rozindyczony Puchacz. – Są dowody, że to przy jej udziale z iskry wybuchnął płomień!
– Chwileczkę, chwileczkę. Chronologia się nie zgadza! – próbował uspokoić rozjuszonego Puchacza zagraniczny gość, grecka historyczka Sowiooka. – Płomykówka jest osobą młodą i w tych przedpotopowych aferach nie mogła brać udziału.
– Nie będzie byle ateńskie ptaszydło uczyć mnie historii! – nadął się Puchacz, nastroszył pióra i jeszcze mocniej uczepił się drążka.
Siedzący w końcu sali, zatopiony do tej pory w rozłożonych przed nim papierach delegat Uhu zerwał się nagle z miejsca i cichym lotem pofrunął do stołu prezydialnego, na którym złożył jakiś karteluszek. Przewodnicząca przeczytała go i z osowiałą miną przysunęła się do mikrofonu.
– Proszę państwa – obwieściła – muszę państwu zakomunikować przykrą nowinę. Jak wynika z przeprowadzonego przez zespół niezależnych ekspertów śledztwa, kolega Puchacz w latach najgorszego ucisku sów był ajentem restauracji „Skowronek” w Dniówkach Dolnych.
Tumultu, który wybuchł nagle wśród delegatów, nie były w stanie opanować już nawet siły porządkowe. Suwnicowy nie zdzierżył, wyjął spod skrzydła suwmiarkę i zdzielił nią Puchacza aż huknęło. Zaatakowany nie pozostał dłużny i przyłożył Suwnicowemu przyniesionym w przerwie z pobliskiego baru dorodnym szczurem. Płomykówka wykorzystała zamieszanie, żeby wyrwać kilka co efektowniejszych piór z ogonów innych delegatek. Lewoskrzydłowi nacierali na Prawoskrzydłowych dziobami, a ci odpierali ataki szponami. Pierze fruwało pod sufitem i oblepiało gęstą warstwą okna, stwarzając delegatom coraz lepsze warunki widoczności.
– A niech to wszyscy diabli! – mruknęła pod dziobem Przewodnicząca, po czym, rozejrzawszy się po zajętej coraz bardziej krwiożerczym naparzaniem się sali, wzięła kawałek brystolu i coś na nim nasmarowała dużymi literami. Wyfruwając bezszelestnie z Kongresu, zawiesiła napis na drzwiach z drugiej strony.
WYSZEDŁAM PO ANGIELSKU I NIE BEDE SIE TŁÓMATSZYĆ. POZDRUFCIE SKÓMBRIE. SOWA PSZEMONDŻAŁA.
Sarnina z meczennica jakos nie przemawia do mnie… Zdecydowanie wybralabym bulke kajzerke z pasztetowa i slodzona herbata.
A deser Nigelli, czy nie bylby apetyczniejszy z malinami?
A dzisiaj w moim domu goscie z okazji Andrzejkow. Bedzie lanie wosku… Mam nadzieje, ze wywroze sobie duzo zdrowia i zasobow kapusty w nadchodzacym roku.
Wam tez tego zycze.
jarzebino
pomysl prosty i GENIALNY
nie tylko pölityka ale tez wyborcza mysle sobie
haslo Pomagamy Tysiacom
trzy razy genialne
Wpadłem tylko na moment, bo strasznie się spieszę, strasznie się spieszę, prawie jak ten Królik z Puchatka. 😉 Wszystko przeczytam, na wszystko poodpowiadam, tylko na razie rodzina jeść woła. Do po kolacji! 😀
Jarzębinko
czerwona jak serduszko 😉
ja juz dawno napisalam ,ze „Polityka” mogłaby coś więcej zrobić , ale ponieważ jestem realistką nie wierzę ,że cokolwiek zrobią , spójrz ile apali Tereska na blogach wywiesiła i kto zareagował , zwykli ludzie
ja głęboko wierzę , że jest nadzieja dla p.Alicji i innych w podobnej sytuacji , tą nadzieją jest człowiek
Ogladajac Nigelle Lawson z butelka wina imbirowego, i pewnie pod wplywem Szyjki – nawroconego gansgtera, przypomnialam sobie jedna z opowiesci mojego nieodzalowanego tescia. Tesc we wczesnej mlodosci byl kuratorem oswiaty na Sri Lance. Praca polegala, miedzy innymi na wizytowaniu odleglych placowek oswiatowych w najbardziej zapadlych miejscowosciach. Czesto korzystal z wagonow z kuszetkami, lub sleepingow. Podczas jednej z takich podrozy, dzielil swoj przedzial z mlodym czlowiekiem w bardzo dobrym, ale wygniecionym garniturze, ktory wyraznie czyms sie posilal przed snem z butelki. Okazalo sie, ze byl to parlamentarzysta objezdzajacy swoj okrag wyborczy. Tesc usnal przed parlamentarzysta, wiec gdy obudzil sie rano i zobaczyl puste wyrko nad soba, zrozumial, ze parlamentarzysta musial wysiasc na stacji przed nim, i postanowil przy tym tescia nie budzic niepotrzebnymi pozegnaniami. Tesc zabral sie za ubieranie i odswiezanie. Jakiez bylo jego zduminie, gdy w miejscu, gdzie wieczorem zostawil swoja pare butow odnalazl dwa, prawie identyczne, ale oba lewe. Zapasowej pary nie mial ze soba, wiec odbyl cala inspekcje w dwoch lewych butach, starajac sie najbardziej jak mozna ukryc swoje stopy, stajac w malo widocznych miejscach. Przekustykal w ten sposob dwa dni. Juz po powrocie do stolicy, u siebie w kuratorium zastal goscia – swojego wspolpasazera z pociagu. Nic nie mowiac, gosc wyciagnal do niego reke z prawym butem tescia, na co tesc, zachowujac rownie dyskretne milczenie podal parlamentarzyscie jego lewy but. I tak sie skonczyla jedyna inspekcja szkol w dwoch leych butach.
dobranoc
do kiedys
Nie chciałbym, żeby ktokolwiek odczuł to, co teraz napiszę, jak kubeł zimnej wody, ale zacząłem sobie zadawać pytania odnośnie propozycji Jarzębiny. Po pierwsze, czy hasło „pomagamy Tysiącom” nie byłoby kolejnym wejściem z butami w prywatność tej rodziny? Należałoby najpierw mieć pewność, że zainteresowanym byłoby w smak użycie ich nazwiska w takiej akcji. Po drugie, nie jestem całkiem pewien, jak ta cała historia wygląda choćby od strony prawnej – czy redakcje mogą przeprowadzać tego typu zbiórki na prywatne osoby. Po trzecie, nie zakładam od razu, z góry, że powodem, dla którego redakcja np. „Polityki” (np., bo chodzi tu przecież nie tylko o jedną konkretną sprawę, ale i o zasadę) nie organizuje charytatywnych akcji jest lenistwo i obojętność. Mogą tu wchodzić w grę przeszkody innego typu. Oczywiście chętnie bym się dowiedział, jak jest naprawdę i jak redakcja to widzi.
Jolinek pisała, że proponowała zamieszczenie pajacyka i nie dostała nawet odpowiedzi. Tego przynajmniej można wymagać – „Szanowna Pani, nie będziemy zamieszczać pajacyków ani niczego innego, bo…”
W każdym razie nie wydaje mi się, żeby tzw. misja społeczna dziennikarzy wykluczała interwencję w czyjejś sprawie w odpowiednich urzędach. Nawet jestem wręcz pewien, że nie wyklucza. Ciekaw bym był, czy dziennikarze, którzy pisali o pani Alicji interweniowali gdzieś, kiedy okazało się, że odłączono jej prąd? Wiadomo, że media mają większe możliwości niż przeciętny obywatel. Czy te możliwości zostały wykorzystane?
Bobiku
Niunia 😀 😀 😀
sznureczki zwrotne w drodze
Rysiu
dobranoc
do jak najszybciej
Bobiku, sa rozne sposoby naprawiania swiata, i kazdy moze sie podjac takiego, do jakiego zostal powolany. Zastanawiam sie, czy tak ulubiony przeze mnie Dickens wiecej by zrobil, zmuszajac redakcje do interwencji w sprawie pojedynczej osoby, czy piszac „Nicholasa Nickleby”, „Davida Copperfielda”, albo „Ciezkie czasy”. Sprawa nie jest taka jasna. Przeczytalam w swietnej ksiazce Marthy Nussbaum, ze ona i Amartya Sen (laureat Nagrody Nobla, ekonomista uczulajacy na skutki spoleczne konwencjonalnie uznanych teorii ekonomicznych) zaczynaja swoje wspolne seminaria o odpowiedzialnosci spolecznej ekonomistow od odnoszenia sie do wyzej wymienionych powiesci Dickensa. Dziennikarze i pisarze moga pokazac problem, i upowszechnic wiedze o nim. Reszta jest kwestia organizowania sie, zeby zmienic sytuacje, i glosowania w wyborach tak, zeby jakies zmiany uzyskac. Nawet bardzo cyniczni politycy nie odwaza sie tak latwo przepychac niesprawiedliwego spolecznie ustawodawstwa, jesli opinia publiczna bedzie w zdecydowanie odwrotnym kierunku. Dziennikarze i pisarze, zmieniajac opinie publiczna ZMIENIAJA SWIAT, choc moze nie dosc szybko.
Rysiowi dobranoc 🙂
Niuni machanko 🙂
Moniko: dwie lewe nogi to i tak pół biedy. Są parlamentarzyści, którrzy mają dwie lewe ręce i ani jednej głowy. 🙁
Bobiku nie znam się na prawie ani na dziennikarzach nie wiem co na to Pani Alicja Tysiąc. Wiem tylko że Teresa puka stuka i NIC!!! A sytuacja staje się grożna. Być może jestem marzycielką ale ciągle wierzę w ludzi. Dobranoc @Moniko czy aby na pewno tak jest . W jednym masz rację agresja wyzwala agresje a dobroć nie zawsze dobroć pa
Tesc twierdzil, ze tamten polityk mial bardzo wyszukana fryzure, wiec musial ja miec na czyms. 🙄 Fryzury sa dla politykow bardzo wazne. Pamietam ze kiedys prezydent Clinton zaplacil 200 dolarow za ladne uczesanie. Od tego czasu podwojono stawki, bo inny polityk, John Edwards, uciekal sie nie tak dawno do fryzury za 400 dolarow. Co prawda, niewiele mu to pomoglo, po tym jak sie okazalo, ze reklamujac sie jako wzorowy maz i ojciec, okazal sie takze ojcem dzieciny zupelnie innej pani, ale za to jego fryzjera trudno winic.
Jarzebinko, chyba nie bardzo sie rozumiemy. Nie pisalam o agresji, czy jej braku, albo dobroci, czy jej braku, a tylko o roznych sposobach zmieniania swiata. Nawet posrod tych, ktorzy nie zgadzaja sie na zastany swiat, moga sie zdarzyc roznice podejscia co do sposobow jego naprawiania. Dziennikarze moga naprawiac swiat, nawet jesli nie podadza kazdemu miski zupy, przez rozpowszechnianie informacji o niesprawiedliwosciach. Jesli cos zarzucam dziennikarzom z „Polityki”, to ze nie sledza dalej sprawy, co juz zreszta zauwazyl Bobik. Ponadto, powinni chyba zaczac donosic, dlaczego urzednicy wydaja sie tutaj wyjatkowo malo pomocni – a to jest zreszta szerszy problem, o ktorym tez trzeba informowac az do skutku. Nie na darmo w demokracjach mowi sie o dziennikarzach jako o czwartej wladzy, ktorej zadaniem jest patrzenie politykom na rece.
Jarzębino, ale jeżeli proponuje się jakąś akcję, to musi się być zorientowanym, czy jest ona możliwa w danych ramach prawnych. Ja też się na odnośnych przepisach nie znam, ale dlatego pytam, bo wiem, że instytucje czasem tego czy owego po prostu nie mogą, albo też mogą pod jakimiś warunkami. Może jestem na to szczególnie uwrażliwiony, bo kiedyś razem z grupą ludzi wymyśliliśmy i zaplanowali pewną akcję, która potem okazała się niewykonalna właśnie z przyczyn prawnych i strasznie dużo pary poszło w gwizdek.
A kwestia wykorzystania czyjegoś nazwiska też ma aspekt prawny, ale i czysto ludzki. Nie można tego robić bez wyraźnej zgody zainteresowanych, chyba jasne dlaczego.
Zapomniałem Emi zapytać, co to takiego ten Agalin, a teraz już pewnie poszła spać. 🙁
Dobrej nocy wszystkim życzę.
Dobranoc, Tereso. 🙂
A tu ktos spoza Polski, wytykajacy, ze przez ostatnie dwadziescia lat tlumaczono pisarzy glownie z prawej strony. Poniewaz sama mam bardzo podobne odczucia do Naomi Klein, to pozwole ja sobie zlinkowac. Dla mnie rzucenie sie w wolnosc wylacznie z patrzeniem na swiat oczyma American Enterprise Institute, podczas gdy w tym samym czasie powstawaly w Ameryce ksiazki reprezentujace nowe myslenie spolecznosciowe, ktorych nikt nie polskiemu czytelnikowi nie przedstawial i nie tlumaczyl, jest niedopelnieniem zadania dziennikarzy. A teraz znowu trzeba bedzie w pospiechu i po lebkach ten brak wiedzy naprawiac.
http://wyborcza.pl/1,76498,6004534,Dlaczego_wierzycie_neoliberalom_.html
A tu wyjatkowo przewrotna, i pozbawiona zrozumienia dla tego, co Klein w wywiadzie powiedziala, odpowiedz Marka Beylina.
http://wyborcza.pl/1,76498,6004221,Felieton_polityczny__Klein_jak_prezydent_Kaczynski.html
Widac u niego calkowity brak znajomosci literatury przedmiotu, do ktorej Klein sie odwoluje. Kraje Trzeciego Swiata, to kraje, gdzie osobom niepelnosprawnym wylacza sie prad, gdy nie moga zaplacic rachunkow. Wielu krytykow polityki neoliberalnej rownie ostro pisze o sytuacji w Ameryce, miedzy innymi swiezy noblista Krugman. No, ale polski dziennikarz sie usmiecha z politowaniem, bo wiele lepiej. Przeciez jest panstwo opiekuncze, a ze nie dziala, to ktoz by sie przejmowal takimi drobiazgami. Zas porownywanie Klein do Kaczynskiego jest po prostu smieszne. Ona tylko tlumaczy, jak Kaczynski zagospodarowal elektorat, ktory nie wyszedl najlepiej na przemianach. W Polsce tez ktos powinien napisac „What’s the Matter with Kansas”. I tu widze slabe ogniwo – czwarta wladza nie moze za wiele donosic, bo sama ma ideologiczne klapki na oczach.
Dziennikarze nie moga i nie powinni ani inicjiwac, ani prowadzic akcji charytatywnych. Wiekszoisc powaznych redakcji zakazuje swym dziennikarzom angazowania sie w taka dzialalnosc i sama jej nie podejmuje. Moga to robic jako osoby prywatne, nie eksponujac swego nazwiska ani nie podpierajac sie tytulem swego pisma czy innej organizacji medialnej. Po prostu – za duze jest ryzyko utraty zaufania publicznego, wiarygodnosci. A o to powinna przede wszystkim troszczyc sie redakcja i jej pracownicy.
Dziennikarzowi wolno jest podac np numer istniejacego konta, na ktore ktos kto chce moze poslac pieniadze, ale nie moze on apelowac aby ludzie to robili, ani tym bardziej takiego konta zakladac.
Moniko
odnośnie Nami Klein to ja wielokrotnie podkreślałam ,że doceniam ją jako osobę rozbudzająca świadomość konsumentów ( to ważny element) . u nas wyszło jej No logo , dobrze napisana bez fajerwerków udokumentowana , z wieloma mądrymi ludźmi ( min.z Klein) przeprowadzał wywiad Jacek Żakowski ukazała sie ciekawa książka Anty -TINA , masz słuszność niewielu dziennikarzy jest przygotowanych do rozmowy z nią , smutne ale prawdziwe , ciągle słyszymy o profesjonalistach , później wychodzi ,ze może i oni są profesjonalistami tylko nie w tej dziedzinie 🙁
selavi
dobranoc wszystkim
W Ameryce jest znany przypadek dziennikarki, zwiazanej zreszta z naszym miastem, Sary Chayse, ktora donosila dla NPR z Afganistanu w czasie i po jego inwazji. Poruszona losem kobiet i dzieci (zwlaszcza dziewczynek) postanowila pomoc temu krajowi. Pierwsza rzecza, ktora musiala zrobic, bylo zrezygnowanie z roli dziennikarki dla NPR. Potem zalozyla bardzo znana organizacje charytatywna na rzecz Afghanistanu, i pojawia sie teraz w mediach, ale juz jako znany gosc, a nie dziennikarka.
Tak, Nietoperzyco, ale Klein to nie tylko ochrona konsumenta, a poza nia jest wiele swietnych autorow. Wygrana Obamy nie wziela sie z niczego, i ma spora podbudowe w literaturze politycznej i ekonomicznej. Mnie jakos ruszylo poblazanie dla niej wyrazane przez polskiego dziennikarza, podczas gdy widac, jak malo w ogole zrozumial z tego, co powiedziala. A malo zrozumial, bo nie rozpoznaje nawet pojec, ktorymi Klein operuje, liczac ze beda zrozumiale, nawet jesli ktos sie z nimi nie zgadza.
Moniko, mialam nie czytac tego wywidu z N.Klein (z lenistwa wylacznie), ale zmusilas mnie do przecyttania i wtedy musialam juz przeczytac takze odpor jakiego udzieli jej Beylin. 😆 Potwierdzajac zreszta przypuszczenia Naomi Klein ze w Posce nikogo specjalnie nie interesuje co druga strona ma do powiedzenia.
Masz absolutna racje.
Dziecko pojechalo sobie 🙁 a my do parku pobliskiego (marna godzinka) i tu doniesienia fotograficzne z dzisiejszego spaceru. Wsrod nich sling, taka bron, o ktorej jakos nie slyszalam, az zobaczylam kolege zafascynowanego slingiem (proca ? ) jako sportem.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/RayRobertsWybor?authkey=pz2M5kQ4lwY#slideshow/5274622904061724946
Alez ta Kama jest piekna, o Boze!
Helena juz napisala – Kama po prostu cudna! 🙂
Wstawać śpiochy , za oknami piękny dzionek , slonko świeci , na spacerek może niektórzy mają ochotę ❗ 😉
Wando
Kama jest taka dystyngowana , moja Niunia z podziwem patrzyła
Miłego dnia 🙂
klikanie w pajacyka przynosi rezultaty … kiedy rano klikałam jakiś tydzień temu było nakarmionych ok. 250 dzieci dzisiaj już prawie 400 … taki mały klik a przynosi dobre rezultaty … 😀
muszę Wam powiedzieć, że martwi mnie bardzo sytuacja Pani Alicji … ta niemoc zrobienia czegokolwiek … myślę jednak, że jej się uda bo jest Ona znana i pewnie takie akcje jakie robi Tereska przyniosą jakieś rezultaty … ale takich nieporadnych i w ciężkiej sytuacji ludzi jest dużo … i zadaję sobie pytanie jak można zmusić system by działał prawidłowo ????????????
Barack Obama o religii w polityce :
http://www.youtube.com/watch?v=Ojo2WDfHOpc
nasi politycy powinni tego wysłuchać by wiedzieć na czym polega demokracja …
Zamieściłam pod artykułem Marka Beylina linkowanym przez Monikę – http://blog-bobika.eu/?p=96#comment-4853 komentarz – Felieton polityczny. Klein jak prezydent Kaczyński – tss123 01.12.08, 09:53 .
Nic nowego, wykorzystałam to co napisałam na stronie Partii Kobiet, tutaj już linkowane.
Dobrego dnia !
Jolinku, Twój link do wypowiedzi Baracka Obamy nt religii w polityce zaniosłam na blog Daniela Passenta i stronę Partii Kobiet. Dziękuję.
Moniko, Tobie również dziękuję za link do wywiadu z Naomi Klein i artykułu Marka Beylina. Zastosowałam je identycznie jak link Jolinka.
Dzień dobry Wam. 🙂 Widzę, że wszystko działa. Budziki budzą, klikacze klikają, gadacze gadają, a krzątacze się krzątają. Tak trzymać! 😀
Czy ten Obama to nie jest przypadkiem mój sobowtór? 🙄 On mówi dokładnie to, co ja myślę, chwilami nawet tymi samymi słowami. 😯
Bobiku, Ty się upewnij, że ludzie Obamy nie podesłali Ci jakichś pluskiew…
Pluskwy to nie moja specjalność. Ale jak podesłali mi pchły… 😯
Wando TX, podoba mi się taka broń, którą w razie czego można szybko przerobić na smycz. 😉
Merdanko do Kamy! 😀
Albo „faszerowany” schabik…
Dzien dobry,
piszę z innego komputera, wiec na razie tylko pr\oba czy łotr na to pozwoli
Komisarzu, ja takiego farszu nie tykam z marszu – przebijam, sprawdzam i dopiero potem zgarniam pulę. A w międzyczasie blefuję. 🙄
Żono sąsiada, Łotra mamy dziś nader miłościwego 😀
O ! udało sie
Dotarlam wczoraj do stolicy, po dluzszej przerwie.Tu mam warunki komputerowe, duzo gorsze, bo internet tylko na łaczu komórkowym, a sam komputer jeden na dwie osoby.
Ale udało mi sie przeczytać trochę waszych wpisów.
Co do dziennikarskich akcji, to mam mieszane uczucia, ale raczej skłaniem sie do zdania Heleny. Redakcje nie moga zamienic sie w instytucje opiekunczo- charytatywne.Z powodów i prawnych i tzw merytocznych. Dlaczego pomogą temu , a nie innemu, bo ten pierwszy umie ladniej opowiadać, bo jego historia lepiej się „sprzedaje”??
Pare lat temu zadzwoniła do mnie do radia ( radio lokalne) zaprzyjaźniona Afganka z dramatyczną historią innej Afganki, okradzionej i prawie zgwałconej pzrz`polskiego przewodnika. ( przez Rosje i Ukrainę przekradali sie do Polski) . Uciekając przed nim, uszkodziła kregosłup, trafiła do szpitala, mąż z dziećmi do ośrodka dla uchodzcow. Rodzina bez pieniędzy, bez znajomości jezyka ( jakiekolwiek po za własnym) Ona wszpitalu, nawet bez zmiany bielizny. Chciałam uruchomoc zbiórke na antenie. Szef sie nie zgodził i teraz mysle że mieł swoje racje ( choc wtedy byłam wsciekła) Ostatecznie zrobilismy materiał i ogólnie powiedzilismy że jesli ktos chciałby pomóc to prosimy o kontakt.W pare minut zadzwonił pan, który sfinasował zakup gorsetu dla kobiety ( 2tys złotych) zrobilismy zbiórke pieniedzy w redakcji( tzn miedzy sobą) skontaktowalismy ich z Polska Akcja Humanitarną bo oni też zajmuja sie uchodżcami. Z tego co pamietam, to dostali prawo pobytu.
do Pani Alicji T, to zastanawiam sie czy ona sie zgodziła na upublicznianie jej konta i robienie zbiórki w taki sposó. Nie jest to pytanie zaczepne, tylko po prostu pytanie.
Sa tez inne pytania, np o ojca dzieci i jego obowiazki wobec rodziny i ich egzekwowanie.
Ja się tak właśnie cały czas zastanawiam, czy „czwarta władza” powinna przejmować zadania charytatywne, nawet w bardzo źle działającym systemie socjalnym, czy dokładać starań, żeby działanie tego systemu usprawniać (w podobnym duchu zastanawiała się zresztą Monika). Raczej jestem za tym, żeby każdy robił to, co umie najlepiej i do czego ma wspomagające ramy instytucjonalne. Choć są, oczywiście, sytuacje, kiedy serce nie sługa i wszystkie założenia biorą w łeb, bo po prostu się MUSI zareagować.
ja nawet nie myślałam o tym by media sponsorowały czy zbierały pieniądze ale o tym by miały działy społeczne, w których opisują jak dobrze/źle pracują poszczególne urzędy, jak załatwić daną sprawę, jakie są obowiązki urzędów a jakie prawa człowieka potrzebującego itd. … w skrócie, chodzi mi o to by pokierować osobą poszkodowaną jak ma sobie pomóc … a to chyba mogą robić? … tylko to nie jest ciekawy temat ani sensacyjny więc brak inicjatyw społecznych po stronie wielu mediów …
Jolinku, większości mediów trudno dzisiaj bronić, więc nawet nie będę próbował 😉 , ale w jednej sprawie za mediami się wstawię – one często opisują rzeczywistość poprzez pojedynczy kazus, a rolą czytelnika jest dośpiewać sobie, jakie słabości instytucji za tym stoją i co można zrobić.
Co mi się bardzo podoba i jest pomocne, to umieszczanie pod artykułem adresów czy linek do miejsc, w których można znaleźć więcej informacji, pomoc, wsparcie, itp. To powinno się stać powszechną praktyką i warto się o to upominać.
Kochani
wszyscy jak tu siedzimy w naszym koszyczku , mamy swoje przemyślenia , żono oczywiście ,ze gazety od tego nie są by zbierać pieniądze , powinny pokazywać patologie w naszym prawie i nie koniecznie na przykładzie danego człowieka tylko raczej problemu , zdajemy sobie sprawę ,że jak coś medialnie wybuchnie to dana osoba skorzysta ,wg mnie powinno chodzić nie o jedną osobę a o załatwiienie danego problemu
ja pomagam komuś kto chce tej pomocy , kto ruszy się nie czeka ,ze ktoś za niego załatwi , bo takie są realia w naszym kraju
co do p. Alicji przeczytałam ,że mieszka z mężem w 29 m mieszkaniu , gdzie jest teraz ten mąż , dlaczego nie poszli do MOPS-u , nie probowali w PFRON, dlaczego nie napisali do energetyki o rozlożenie na raty oplat , dlaczego nie korzystaja z wolontariuszy , to są fantastyczni ludzie , mogłabym mnozyć pytania tylko po co , sam potrzebujacy musi się określić i wyartykułować swoje potrzeby , skąd energetyka miala wiedzieć ,jaka jest sytuacja p. Alicji, gdyby poszla porozmawiała , znalazlby sie ktoś kto by za nią pismo napisał
ja wiem ,ze najważniejszy jest człowiek , ale w każdej sprawie do tanga trzeba dwojga
przepraszam przynudziłam troszkę
nietoperzyczko to prawda ale są również ludzie bardzo bierni w wołaniu o pomoc, w stanach depresyjnych i do nich muszą przychodzić inni z pomocą … Tereska woła za Panią Alicję ale czy ktoś to słyszy? …
Mojej ciężko chorej znajomej gdy sąsiadka dzwoniła na pogotowie, to Pogotowie z pogardą dla rożmówcy i osoby chorej mówiło, że pogotowie to, cytuję „nie przychodnia na kółkach”. Nie pogotowie mówiło, tylko człowiek tak zaprogramowany. Znajoma przeżyła, choć jeszcze z domu (to już może kwartał, od dnia kiedy potrzebowała pomocy i jej nie dostała, i choroba się rozwinęła zupełnie zbędnie w następną) nie jest w stanie wyjść, najwyżej na balkon. Pisałam o tym tyle, i tu, i u Owczarka, i chyba u red. Adamczewskiego, bo mi skora od nadmiaru wrażeń trzeszczała. A Pogotowiu nie było nic, nawet pewnie nie wie, co zrobiło, bo nie jest zainteresowane monitorowaniem jakości swojej pracy.
Nietoperzyco, Jolinku, Pani Alicja nie jest osobą zdrową i dostatecznie silną. ZUS to wie, ma pióro i może powiadomić MOPS, a ten wyznaczyć wolontariusza. To taki pierwszy z możliwych pomysł. Jeśli nie można oczekiwać, że Państwo w takich prostych sprawach się zorganizuje, to czego można po Państwie oczekiwać? Że co, że jedyne co pewne to to że pensje weźmie?
Zajmijmy się polityką społeczną i jej naprawianiem, od niej wymaganiem, nie zaś od Pani Alicji, której być może nawet raka nie brak, choć lepiej by było, by jej brakowało, nie „białej gorączki” w miejsce posiadanej depresji. Zreformujmy nasze przekonania…
Cała Polska wie o Alicji Tysiąc i tylko MOPS na jej terenie nie wie? Ja tam pisałam dwa razy, nie potwierdzono nawet otrzymania moich maili, więc mogę domniemywać, że skrzynka mailowa jest ujawniana w internecie PRO FORMA, po polsku – na lipę.
Ja nie wątpię, że mamy do czynienia z urzędniczym horrorem. Udzielne księstwo… Jak opowiem, że znam sytuację gdzie MOPS kazał (KAZAŁ) człowiekowi, któremu odebrano rentę choć zdrowie mu się nie poprawiło, napisać w podaniu o zasiłek socjalny, że dostał 200 zł od siostry to mu dadzą 150 zł/m-c. No bo jak to, uważał urzędnik, za co żyje jeśli nie ma żadnych pieniędzy. Żyje, znaczy ma. I dalej sztampa „Mamy chęć panu dać 150 zł, więc damy, ale jeśli pan nam napisze, że 200 zł już pan ma”. Pewnie po to by suma odpowiadała tzw minimum egzystencji.
Jak myślicie? Napisał? Napisał, a co miał zrobić? Siostra nie dogania swoich rachunków…
Jolinku
OK , Tereska woła nie tylko za p. Alicje , rozumiem ze sa ludzie w stanach depresyjnych , ale mają przecież kogoś bliskiego ( męża, siostrę , brata , rodzicow ,) przecież nie żyją na bezludnej wyspie , jesli coś ma sie zmienić to jak pisał Bobik tacy ludzie muszą mieć stworzone dobre prawo takie jak np. w Niemczech , ja nie rozumiem jesteśmy w Europie , dlaczego my nie wykorzystujemy dobrych wzorców z innych krajów , tylko zawsze jak w tym wierszyku : ja siama i co z tego wychodzi Jolinku powiedz
Przepraszam, koleżanka korzystała z mego komputera i zostały Jej dane… Bobiku, może poprawisz?
Grażynko
na poczatku miło ,że znalazlaś się w naszym koszyczku 🙂
nie do konca zrozumiałaś mnie , czy ja mówię ,ze nie należy się pomoc p. Alicji , przecież pomocy oczekują ludzie chorzy i zagubieni , ale powiedz mi gdzie jest bliższa i dalsza rodzina p. Alicji ,natomiast co do prawa to chyba wszyscy za nie jesteśmy odpowiedzialni , w końcu mysmy wybrali tych baranów( przepraszam barany jakby co )którzy teraz rządzą i stanowią prawo , wiec do kogo kierowac teraz pretensje , na berdyczów
Zgadzam sie z Nietoperzyca. Politykow wybieramy my. Slabym politykom i kulawemu systemowi chodzi o to, zeby zrzucic odpowiedzialnosc z siebie na organizacje charytatywne i pojedynczych ludzi, a panstwo umyje rece (oznaka trzecioswiatowosci, czego red. Beylin nie jest w stanie pojac). Trzeba wiec myslec o zmianie calego systemu, o zmienianiu postrzegania calej sprawy przez spoleczenstwo, tak zeby zaczeli wybierac kogo innego. Inaczej cala frustracje spoleczna zagospodaruja partie typu PiS, ktore sacza trucizne nietolerancji przy jednoczesnym odwolywaniu sie do wrazliwosci spolecznej (oczywiscie na papierze, bo sami nic nie zrobili, oprocz powiekszenia wydatkow palacowych).
I dodatkowo, trzeba chyba wymienic dziennikarzy, bo z informacjami i postrzeganiem swiata a la red. Beylin daleko sie nie zajdzie.
Aaabsolutnie się zgadzam z tym, że dyskusja na temat chorego sytemu pomocy społecznej (zarówno od strony instytucji, jak i, zdarza się, klientów) i możliwości jego poprawienia nie ma nic wspólnego z niechęcią do pomożenia konkretnej osobie/osobom.
Ja mam może pewne skrzywienie wynikające z wielu lat pracy mamy w charakterze pedagoga socjalnego. Jak się ma kilkuset klientów wymagających pomocy, to choć stara się wniknąć w każdy poszczególny przypadek, nie sposób myśleć wyłącznie w kategoriach jednostkowych. I trzeba każdemu dać przede wszystkim wędkę, a nie rybę, bo inaczej samemu się z łowieniem tych ryb nie nadąży. Pierwsze pytanie powinno zawsze brzmieć: co ktoś jest w stanie zrobić sam dla siebie, nie ja dla niego. Pokazanie możliwości samodzielnego działania jest na dłuższą metę najlepszą i najskuteczniejszą pomocą. Dopiero jak się widzi, że ten ktoś zrobił już wszystko, co leżało w jego możliwościach, a dalej jest źle, to trzeba szukać kolejnych rozwiązań.
Takie podejście nie jest bezdusznością, tylko widzeniem potrzebującego pomocy człowieka jako podmiotu, nie przedmiotu cudzych działań. Dlatego bardzo mi się podoba, że nietoperzyca pokazuje, co pani Alicja może jeszcze sama – lub with a little help of her friends – zdziałać, co wydębić od urzędów. Nie prosząc o czyjeś zmiłowanie, nie zdając się na czyjąś łaskę, tylko egzekwując to, co jej się należy.