Czyje na wierzchu?
Wpis będzie dziś krótki, ale za to pesymistyczny. Rozwój wydarzeń wykazał nietrwałość siły sprawczej goryli. Razem z gronem wyborców sądziłem, że pozbyliśmy się Zleppka już na dobre, ale jak się okazało, tacy jak on zawsze wypływają. Poczytajcie sobie zresztą najnowsze wiadomości:
Znów rzeczywistość zaczęła skrzeczeć,
na nic goryla czyn był tak bystry.
Chociaż publicznie bredził od rzeczy,
bez trudu poszedł Zleppek w ministry.
Gdy nowy stołek sobie obejrzał,
raźno podskoczył w wielkiej uciesze,
oczami biura wchłaniając pejzaż
i szepnął cicho: po pierwsze kieszeń!
O jej potrzeby zadbam niezwłocznie,
choćbym miał nie spać, nie jeść, nie żłopać,
bo wiem, żeśmy są tu jak kartofle:
mogą posadzić, albo wykopać.
Co trzeba powiem, z kim trzeba zawrę
sojusz (wszak zawsze można go zmienić)
odwiedzę nawet Pieczerską Ławrę,
jeśli pomogłoby to kieszeni.
Pójść na kolanach do Częstochowy
to będzie dla mnie trud nienachalny,
w końcu pokryje koszt kolan nowych
jakiś tam fundusz ministerialny.
W Toruniu będę bywał co czwartek,
lub częściej nawet, a w Łagiewnikach
otworzę filię, to tynfa warte,
gdy polityczny da mi kapitał.
Poprawność zganię, wolność pochwalę,
jeśli akurat będzie to trendem,
najczęściej zaś nic nie powiem wcale,
by przed możliwym ustrzec się błędem.
I tym, co będą mnie mieć w kieszeni
będę się czule nadstawiał co dzień.
A teraz cicho, sza! Przemówienie
idę wygłosić dumne:
Narodzie!…
swirki swirki
nietoperzyco
alez oczywiscie, ze jak latac to we dwoje. znacznie przyjemniej jest swirknac do milego stworzonka 😆
no to skoro juz wiemy ze latamy razem to moze wyznaczmy cel 😉
Moniko
to jest lepsze niz niemieckie
konstantynopolitanczykowna
Rysiu, cudne. 😀
Bobiku, wiem, ze za boks sie nie wezmiesz. Zreszta chyba nie robia rekawic na psie lapki. 🙂 Ale to, co Alfie pisze jest ciekawe, on stara sie wyjasnic to w kontekscie calej obecnie przyjetej przez ogol i raczej niekwestionowanej inaczej niz w szczegolach koncepcji szkoly i wychowania. Dlatego, na przyklad, kwestionuje bardzo modny system nagrod w szkole i w domu (bardziej humanitarny niz dawne kary), twierdzac, ze choc na krotsza mete, zwlaszcza z mniejszymi dziecmi, jest skuteczny, to na dluzsza mete jest demotywujacy.
Moniko, tej linki nie bardzo wynika, co Kohn konkretnie proponuje, jest ogólnikowa krytyka systemu szkolnego, ale mało o tym, co się w praktyce ma dziać. No, ale to krótka recenzja, musiałbym przeczytać więcej. Ale w Niemczech też są znane, od dawna dość (np. Klaus Mollenhauer, Hartmuth von Hentig), idee pedagogiczne typu „poza karą i nagrodą”, to znaczy nagrodą ma być nauka czy twórcza działalność sama w sobie. Tylko ja mam takie podejrzenie, że u pewnych dzieci to się sprawdza genialnie, a u innych wcale. Może trzeba z tym zaczynać wcześniej, czyli przemawiać nie tylko do pedagogów, ale przede wszystkim do rodziców?
Rysiu, 18:30,
🙂 , czyli możesz to w słowach + cyferka w rubryczce w paski po prawej stronie o tu – http://www.blogi-polityczne.liiil.pl/index.php?a=kod&u=bobik&all_reviews=1 ?
Do rodzicow, i do spoleczenstwa jako takiego. I zdecydowanie wczesniej, bo zawsze trudniej oduczac zlych nawykow myslowych. Kohn napisal duzo wiecej, w tym wlasnie dla rodzicow, ksiazke pt. „Unconditional parenting”.
Pajacyk już jest w bocznej szpalcie. Każdy może kliknąć raz dziennie. Namawiam! 🙂
Mamy ich dwoje i każde inne. Te same szkoły, ci sami nauczyciele. Razem chowane i kochane (rok różnicy). Córasek zawzięty i nieodpuszczający, obowiązkowy upiornie. Synek, wieczny Piotruś Pan, szuka i nie wiadomo, co znajdzie. Wchłaniają i i czytają jak szatany, każde na swój sposób. Córasek rozbiera z dystansem, młody przetrawia wszystko do środka. Ona wie, on czuje. My siwiejemy ze strachu o oboje.
A wrodzone cechy osobowosciowe, to zupelnie inna, fascynujaca historia… U mnie dwie coreczki, tez zupelnie inne, poczynajac od zainteresowan. Jedna rozwichrzona, artystyczna, zainteresowana wszystkim, co sie da wyrazic w slowach i obrazach, entuzjastka, wpadajaca w rozpacz, gdy cos jest nie tak. Druga analityczna, metodyczna, zainteresowana jak swiat „dziala”, i mogaca powtorzyc kazda melodie, ale niekoniecznie kazdy wiersz, pocieszycielka strapionych. Kohn ladnie pisze, ze wychowywanie dzieci to zgoda na abslolutna nieprzewidywalnosc – czyli siwienie ze strachu, jak ladnie napisalas, Haneczko.
Bobiku ładnie to wyglada …. 😀 ….
Oj, to jak moja mama i jej brat – też tak się różnią, że trudno ich podejrzewać o wychowanie w jednej rodzinie. 🙂
Haneczko, ale główny punkt jest w tym, że wchłaniają. W jaki sposób, to nieważne, byle wchłaniali. A teraz wyobraź sobie gąbkę, która odmawia wchłaniania i trzeba jej siłą wodę wciskać w pory. 😯 Praca pedagogiczna z niektórymi dziećmi przypomina właśnie taki rodzaj rozrywki. Z mniejszością, na szczęście, ale często się zastanawiam, czy te dzieci są z natury tak mało ciekawe świata, czy też coś się w ich życiu porobiło, co im ciekawość zgasiło?
skąd ja to znam Haneczko. Obie kochane ( trzy lata różnicy) te same szkoły. Starsza niepewna siebie, każda decyzja kosztuje ja mnóstwo energii, tysiące telefonów, mamo co uważasz… itp ale dzielnie idzie naprzód ( studia już skończone, biegle dwa obce języki, rok w pierwszej pracy) Młodsza – czołg, totalnie niezależna, czasem myślę że jest bardziej dla mnie oparciem niż ja dla niej. Genetyka? biologia,? teoria pierwszego dziecka, delegata do sukcesu i wizytówki rodziców? Nie wiem.
A szkoły nie znoszę. Z największym trudem chodziłam dwa razy w roku na wywiadówki, na szczęście uczyły sie same więc patrzono na to przez palce. nieustannie namawiałam do wagary, ( Nie idźcie dziś do szkoły , pójdziemy do kina – prawie zawsze stanowcza odmowa, dziwne dzieci)…. Kiedyś mój b. konserwatywny przyjaciel, mający b. poważne kłopoty wychowawcze ze swoimi dziećmi zapytał mnie o radę. no cóż na konserwatywne dzieci trzeba sobie zasłużyć będąc liberałem
dziękuje … 🙂
A za co dziękujesz Jolinku?
że udało się link zamiescić …. 🙂
Aaa, to ja mogę podziękować za pomysł. A zamieszczenie to mój tata, ja do takich rzeczy łapy nie mogę przyłożyć, bo nie umiem. 😀
Zono sąsiada, nie ma reguł – znam (bardzo dobrze nawet) liberalną rodzinę, która wychowała tak skrajnie liberalne dziecko, że czasem aż żałuje. 😆
To prawda, można przedobrzyć/ mój liberalizm taki dość tradycyjny, raczej anglosaski. Wolność plus odpowiedzialności.
Pamiętam zdanie mojej b.starszej znajomej, zapytanej o najlepsza metodę wychowawczą:” Modlić sie w czasie Podniesienia. Jedyna metoda która nie szkodzi” 🙂
Im dłużej patrze na moje dzieci tym bardziej nie wiem dlaczego takie są ( generalnie b. w porządku) Przychodzi taki moment że trzeba popatrzeć na nie jak na dorosłe osoby i odpuścić. Dać im ( i sobie przede wszystkim) prawo do błędu.
nietoperzyca:
Jezeli lubisz CCR, polecam Allman Brothers. Oni kiedys byli tak popularni w Stanach jak CCR. Lubie te mieszanke skiffle’u i amerykanskiej folk music, ktora byla popularna pod koniec lat 60-tych i na poczatku 70-tych. Czesc tej tradycji przejela obecna country music. CCR to byl przede wszystkim John Fogerty, ktory wciaz gra i wystepuje.
http://www.youtube.com/watch?v=1x28jaeyX2s&feature=related
Och, żono sąsiada.
Ona studia na Wyspach. Strasznie chciała, jej ręcami szarpane, my za słabi na funty.
Syn, popychany, nasz błąd. Fizycznie teraz tyra, nie narzeka i dojrzewa (?). Córasek twierdzi, że on da sobie radę zawsze i wszędzie. I on faktycznie daje. Ale poza naszymi normami. Więc siwiejemy. Z nadzieją.
Ja mam więcej cierpliwości do prawa do błędu, ale pan mąż okropnie się boi. Strasznie chciałby zapobiegać.
Odpuscic? Doroslym? Moja Mama pilnuje czy ja rece umylam po powrocie z miasta…. Ja juz, kurde, jestem emerytka… 👿
a ja na zlosc nie myje… 👿
No ja też Heleno, zjadłaś/ masz rękawiczki? masz bilet? masz klucze? ….
Ale staram sie – nie. W naszej rodzinie jest taka tradycja ( trochę wymuszona okolicznościami) że po maturze trzeba sobie radzić samemu.Tak było z moim dziadkami ( a to przełom XIX i XX wielu, z moim rodzicami, ze mna też. Czasem mysle że i tak za bardzo im siedzę na głowie. Ale lubię być z moim Córkami. Starsza to Twoja Heleno imienniczka
Heleno, ciesz się, że mieszkasz w takim klimacie, w którym nie trzeba sprawdzać, czy ciepłe majtki włożyłaś. 😀
Heleno, tęsknię do bezskutecznego „Czy ty mogłabyś się wreszcie porządnie ubrać?!”.
Piekne imie, zono!…
Czy jest to zatem jakis taki wschodnioeuropejski fenomen? Nie odpuszczac?
Nie wiem,chyba nie. mój ojciec nie bardzo sie orientował w której jestem klasie, czy na którym roku. I to nie dlatego , ze mnie nie kochał tylkl uważał ze to moja sprawa. Taki zimny chów.Z drugiej strony ma teraz prawie 90 tke i nigdy nie spędzaliśmy Bożego narodzenia osobno gdziekolwiek bym byla na te kilka dni wracam do domu. Cienka to linia miedzy kochającą i wspierająca rodziną a niezależnością
To to rzeczywiscie chyba wschodnioeuropejskie. A moze i wloskie? Tam synowie nie chca sie wynosic od mamusi – nawet po trzydziestce. A co do trendow anglosaskich, to Amerykanie troche sie przekonuja do bardziej stopniowego wchodzenia w doroslosc – glownie jednak przez kryzys ekonomiczny, dzieci nie wynosza sie z domu, albo wracaja do domu po studiach, bo maja takie dlugi, ze nie stac ich na wynajem niezaleznego mieszkania.
Na pewno bardzie wschodnio- niż zachodnio-. Stosunkowo niski poziom opiekuńczości wiąże się z ogólnie chłodniejszymi i bardziej zdystansowanymi na Zachodzie stosunkami w rodzinach, aczkolwiek nie wiem, co było pierwsze – jajko czy kura? 😉
O, i oczywiście Południe. Ale to tak czy owak inna bajka niż Zachód. 🙂
Ja sama mialam bardzo liberalnych rodzicow, ktorzy zostawiali mi spora wolnosc wyboru i mieli zaufanie (troche na wyrost) ze nie narobie glupot. Ale w takich wlasnie malych sprawach jestem do dzis doprowadzana do szalu:
Rece umylas?
Klucze masz? Sprawdz czy napewno.
Nie zgub pieniedzy.
Pilnuj torebki.
Ten rachunek lezy juz dwa dni na kaloryferze nie otwarty. Czy masz pieniadze na zaplacenie, pewnie nie masz.
Czy ty cegly nosisz w tej torebce? A moze bys oproznila i powyzrzucala,
Ale nie trzaskaj drzwiczkami, bo to jest delikatny samochod!
Kurcze, buick! Nie ma mocniejszych! To jest czolg, nie samochod!
Tak, Bobiku, ale tez sa juz tacy na Zachodzie, ktorzy inspiruja sie Wschodem i Poludniem. W mojej okolicy najbardziej wyksztalcone matki nosza niemowlaki w swietnych gwatemalskich chustach, w ktorych wszystko mozna zrobic, i nawet dziecko dyskretnie nakarmic piersia. Gdy przyjechalam tak wyposazona do Polski, niektorzy byli zainteresowani, a inni mi wspolczuli (ze niby mnie nie stac na wozek). No i pozwala sie dzieciom nie spac samym, jesli sie boja to robic – co jest praktyka na calym swiecie oprocz Zachodu. W Indiach, jak twierdzi cala rodzina mojego meza, kazanie sie dziecku wyplakiwac w drugim pokoju, az w koncu zasnie jest nie do pomyslenia (tu to tradycyjny sposob). A mimo to wyrastaja tam osobnicy niezwykle zdyscyplinowani, i wymagajacy od siebie – choc o wiele bardziej rodzinni.
Mnie sie wydaje, ze model polnocnoamerykanski zaklada tzw. zimny wychow. Dzieci na studiach raczej powinny zarabiac na siebie, zyc osobno (tutaj brak polskiego problemu mieszkaniowego, nawet w wielkich miastach). Placenie za studia dzieciom jest raczej wyjatkiem. Podobnie z pomoca materialna. Chyba, ze w New England sa inne obyczaje .. 🙂
Heleno, jakbym siebie słyszała, Może wszystkie matki tak robią 🙂
Musze popracować nad sobą!
A teraz – wino dopite- dobranoc!
Żono sąsiada, na przyszły raz opowiedz, co pijesz, żebyśmy mogli wirtualnie pouczestniczyć. 😉
A dziś śpij dobrze i nie pracuj we śnie nad sobą, bo możesz się zbyt szybko obudzić! 🙂
PA, to bardzo zalezy od wyksztalcenia, klasy spolecznej i tradycji rodzinnych (co innego robia Wlosi z pochodzenia, a co innego np. Skandynawowie, czy potomkowie Purytanow) – takze w Nowej Anglii. A Concord, czy Cambridge – to sa w ogole enklawy w enklawie. 🙂 Robie zakupy w Wholefoods w Cambridge, a tam przy swiezych kwiatach ostatnio taki napis mniej wiecej: „Ostatnie badania w Harvardzie stwierdzily, ze obecnosc swiezych kwiatow w domu zmniejsza ryzyko zapadniecia na depresje o iles tam procent”. 🙂 Sklep jest oczywiscie o kilka mil od Harvardu…
PA, Niemcy są może jeden krok przed amerykańską ekstremą 😉 , ale też zmierzają raczej w tym kierunku. I tak jak pisała Monika jest fascynacja ciepłem wschodnich czy południowych stosunków rodzinnych, ale przenoszenie tych wzorców do własnych rodzin często kończy się na przyjęciu jakichś elementów „folklorystycznych”, a nie wniknięciu w ducha tego ciepełka.
O, przepraszam! Obecność psa w domu o wiele bardziej zmniejsza ryzyko zapadnięcia na depresję niż świeże kwiaty. A obecność parówek w domu o wiele ładniej od nich pachnie! 🙄
Monika, moja corka niedawno skonczyla studia, stad pare rzeczy znam z autopsji. Najbardziej opiekunczy sa Chinczycy i Hindusi. Moze rowniez niektore grupy zydowskie, zwlaszcza ci z silna tradycja religijna. Opowiadal mi jeden z synow mojego bossa, ze niektorzy jego koledzy, nawet ci z dosc zamoznych rodzin amerykanskich nie dostawali, a pozyczali pieniadze od rodzicow. Dla mnie, nieco dziwny obyczaj.
Tu absolutna zgoda Bobiku, tylko jeszcze w Wholefoods nie sprzedaja psow. No tylko hot dogs. 😀
PA, ja tez z autopsji… Po prostu, duzo zalezy od tradycji. A do tradycji u Hindusow, to tez z autopsji. Z blogoscia codziennie sie plawie w tym ciepelku. I bronie sie przed polska rodzina tradycja rodzinna drugiej strony, kiedy tyle rzeczy robie inaczej. 🙂
Hot doga właśnie przed chwilą znalazłem, to i Wam dam spróbować 😀
http://www.youtube.com/watch?v=2SeGV0nljnI
MNie tam okropnie imponuje zimny chow. Sama gdybym nie byla taka sentymentalna, to bym stosowala. Koty by u mnie po sznurku chodzily, znaly szacunek i posluch. Uff, juz ja bym im dala do wiwatu! Nie ma w srodku nocy: chodzmy do lodowki. Czekac do rana. Nie ma rozwalania sie w poprzek lozka. Na poslanko! Nie ma: nie bede tego jadl czy otworz drzwi natychmiast! Nie ma podnoszenia na mnie glosu! Szacunek. Posluch. Pruska dyscyplina.
„Sprzedaja psy” w Whole Foods w Plano 🙂 , no nie sprzedaja tylko oddaja w dobre rece, ale dzis chyba bylo ich tych pieskow chyba z 5. Mam nadzieje, ze kazdy znalazl dom.
o przepraszam Heleno!
pruska dyscyplina to ja to my stary berlin
Ryś jeszcze nie śpi? 😯 O tej porze? 😯 I to ma być pruska dyscyplina? 😯
Bobik
co powiesz o tym
michael minterhoff”warum unsere kinder tyrannen werden”
Pa, to pozyczanie a nie dawanie troche sie bierze z takiego nastawienia:
najpierw zabezpiecz sobie emeryture a potem studia dzieci. Bo one sa mlode te dzieci, jeszcze zdaza pozyczki splacic. A rodzicie juz czesto nie.
Ale wiekszosc znajomych rodzin tutejszych amerykanskich placi za studia podstawowe, te pierwsze 4 lata, za takie na jakie ich stac. Czesto niestety w tym momencie dzieci musza zrezygnowac z drozszych uczelni, jesli chca liczyc jedynie na rodzicow, albo zdecydowac sie je same sie finansowac.
jutro sobota to prusacy jeszcze na strazy
o! mialo byc winterhoff
Widzisz, Wando – liczylam na Ciebie. 🙂 Ja w ogole mam swoja wlasna wizje opisania Ameryki przez te rozne Wholefoods (my musimy tam kupowac, nawet przy wyjazdach, ze wzgledu na Matyldy uczulenie – zawsze skrupulatnie podaja skladniki). Kiedys w Wholefoods w Jericho, na Long Island znalezlizmy kartke z adresem Tiffany’ego i z zapiskiem: „pierscionek zareczynowy $55 tysiecy dolarow, rozmawiac z Jennifer”. No coz, obok mieszkali milionerzy z Wall Street…A Wholefoods w Columbus Circle w Nowym Jorku byl tak zatkany tlumem ludzi o kazdej porze, ze trudno sie tam bylo przemieszczac, wokol zas odzywali sie ludzie we wszystkich jezykach swiata.
Wando, u nas w mieścinie psów nie dają, ale jest jedna suczka, która „zawodowo” w weekendy zbiera forsę na zwierzęta przed jednym supermarketem. Zaangażowali ją pewnie dlatego, że jest wyjątkowo cierpliwa i każdej najgorszej zarazie daje się głaskać. Czasem ma tylko w oczach wyraz stoickiego cierpienia.
To Whom It May Concern,
Niniejszym zwracam siuie z uprzejma prosba o wydzielenie mi reztki kurzej nogi, znajdujacej sie na drugiej polce lodowki.
Przy okazji zwracam uwage, ze piasek w kuwecie nie jest juz tak swiezy jak moglby byc i byc moze warto rozwazyc jego zmiane.
Z gory uprzejmie dziekuje za pozytywne rozpatrzenie mojej pokornej prosby.
Z wyrazami najglebszego szacunku
Kot Mordechaj, doglebnie wkur..ony
Rysiu, z Winterhoffem w dużej mierze się zgadzam, rzeczywiście obserwuję bardzo wiele narcystycznych dzieciaków, które nie znają żadnych granic i nie widzą nikogo poza sobą. Ale po północy maleje mi ciąg do długich wypowiedzi. 😀
dobranoc
do jutra
A tu troche humoru z late night shows:
http://www.huffingtonpost.com/2008/11/15/late-night-jokes-of-the-w_n_144056.html
Szanowny Kocie Mordechaju!
Mam nadzieję, że nie czytałeś skandalicznej wypowiedzi Twojej na tut. blogu. Na temat, przepraszam za wyrażenie, dyscypliny! 😯 Doprawdy żałuję, że zniesiono cenzurę! Chociaż… może dałoby się podciągnąć ten obrzydliwy post pod obrazę uczuć religijnych?
Jeżeli uda Ci się uzyskać nakaz prokuratorski, usunę natychmiast i z prawdziwą przyjemnością ten pożałowania godny dowód ciasnoty umysłowej.
Pozostaję z niezmiennym szaconkiem, bo się może skończyć źle,
Bobik
Dobranoc do Berlina
przesyła czarna psina 🙂
PA
http://www.youtube.com/watch?v=JBfjU3_XOaA
Bobiku
dobranoc też bym chciala wiedzieć co piła żona sąsiada , na pewno cos lepszego niż ja brrr:!:
Dobranoc nietoperzyco. Nie przeżywaj za ciężko niemożności picia dziś tego, co żona sąsiada. Za tydzień też będzie sobota! 😀
Wanda TX: Moja corka probowala byc samodzielna finansowo na studiach, nawet, gdy chcielismy jej pomoc. Niektorzy jej znajomi po prostu wyszli z domu w wieku 18 lat i… zaczeli studia. Nikt im nie pomagal i nie pomaga. Mam w pracy Amerykanke, ktorej ojciec, dosc bogaty profesor uniwersytecki w niczym jej nie pomgal. Ona pracowala part-time, aby sie utrzymac i zaplacic czesne. Poniewaz jest dosc rozmowna, znam historyjki z tych lat dosc szczegolowo. Kogo nie stac, bierze pozyczke bankowa. Mam w pracy Hindusa, ktoremu rodzina pomagala finansowo przez cale studia, lacznie z medycyna. Stad nie generalizuje. Zastanawiam sie, jaki dochod jest w stanie zapewnic skonczenie studiow? 100 k, 200 k?
Spoko, Bobik, Naszczalem jej na ledwo napoczeta paczke papierosow, a ta stacja benzynowa naprzeciwko jest dzis zamknieta.
Bedzie mnie na kolanach blagala o przebaczenie.
Ja tez mam w zanadrzu metody zaprowadzania pruskiej dyscypliny. 👿
Mordechaju, cóż jednak znaczy doświadczenie życiowe! Twój sposób jest z pewnością szybszy, niż zdanie się na opieszałą procedurę wymiaru sprawiedliwości.
Moja młodzieńcza kreatywność podsuwa mi jednak możliwość niekonwencjonalnego wzbogacenia ceremonii przeprosin. Niech Cię błaga na kolanach z rękami wysmarowanymi pasztetem po łokcie.
Wtedy, na dowód łaskawości i wielkoduszności, możesz ją nawet polizać.
Swift retribution first. O pasztecie tez mozemy porozmawiac, kiedy sie troche uspokoje.
Witajcie Kochani
relacja z pola walki , nocna bitwa zakonczona sukcesem, wirusy pakują po cichu walizki;-)
dały mi się we znaki , skrzydełka i pyszczek nadwyręzony
Bobiku może jak otworzysz oba oczka , zjesz pyszne śniadaneczko i spacerek zaliczysz koniecznie poczarujesz tak jak tu 😀 wiem ,że potrafisz rownie wspaniale
http://video.google.pl/videosearch?hl=pl&ie=UTF-8&rlz=1T4SUNA_enPL275PL275&q=taniec%20wieszczki%20cukrowej%20czajkowskiego&um=1&sa=N&tab=wv#
Widze, Przyjacielu, ze zainstalowales na swoin blogu taki guzik z uruchomianiem zbiorki na akcje „Nakarm glode dziecko”.
Jestem absolutnie za, jednakze warto byloby rozwazyc tez jakas akcje „Nakarm swego chorego Kota, ktory ci sluzyl wiara i prawda przez 20 lat nie proszac o nic w zamian”. Bo w koncu kazde dziecko, syte czy zdrowe moze samo sobie otworzyc lodowke i wyjac co trzeba, nie czekajac az cholerna mamuska zwlecze sie z poslanka.
Wiec naprawde przydalby sie jakis odpowiedni guzik.
Tymczasem zastosuje chyba metode rozpowszechniana na uzytek mlodziezy w tym klasycznym filmie instruktazowym:
http://uk.youtube.com/watch?v=w0ffwDYo00Q&feature=related
Dzień dobry! Pospałem dziś, jak przystało na niedzielę (i na moje obyczaje, których nie zakłócił żaden ważny termin). Tu przydałaby się kufa z przeciągającym się leniwie psem. 🙂 Ta jest tylko zastępcza.
Nietoperzyco, walcz do końca! Jak konieczne są do tego jakieś czary, to postaram się coś wykombinować. 😉
Mordechaju, czy nie bardziej po Twojej myśli byłaby zbiórka na pilota otwierającego lodówkę? Bo wiesz, jak to jest z liczeniem na ludzką wdzięczność, domyślność, sprawiedliwość, dobrą wolę, etc. 🙁
Lepszy pilot w garści niż guzik na blogu… 🙄
Bobiku
Ty czarujesz słowem i to jak Gandalf http://www.youtube.com/watch?v=q_5iFpzno3A&feature=related
powiesz mi bo cos chyba przeoczyłam czemu Mordechaj jest taki 👿
Ten Gandalf to nawet fryzurę ma nieco podobną do mnie, tylko siwą. 😀
Żeby zrozumieć nabzdyczenie Mordechaja, trzeba przeczytać wczorajszą wypowiedź jego Personelu o 23.50, odpowiedź Kota o 00.04 i jego dalszą korespondencję ze mną. No, doprawdy, ten Kot musi się zmagać z ciężkimi przeciwnościami losu. 🙁
Dzień dobry,
przeczytałam, Eddie – http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=190#comment-55059 .
A teraz jeszcze Nietoperzycę – http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=406#comment-98869 .
Teresa już zdążyła oblecieć wszystkie blogi, a ja się dopiero powoli rozkręcam i zastanawiam, od czego zacząć. Ale coś mi się widzi, że nie ja jeden. 😉
Może ktoś się ze mną kawy napije? 🙂
Bobiku
chętnie i ciasteczkiem Cie poczęstuje 😀
jakie wolisz keksa , bezy , sekacza , czy coś z kremem
Mordechaju
na półeczce w lodówce nie mam udka , ale gdybys na cos innego miał ochotę daj znać http://i90.twenga.com/9/tp/63/48/3396128843941206348vb.png
a to na dokłdkę , keep smiling
http://www.youtube.com/watch?v=5QvJs9r4eSs
Bobiku
łotrpress drogę mi zamknął do pokoju
Herbaty Bobiku i kawaleczek drozdzowego ciasta z kruszonka. Dzien dobry na chwileczke – teraz lektura. 🙂
Nietoperzyco, na dobro Łotrpressa mogę zapisać wyłącznie to, że zaczekał z niewpuszczaniem, aż będziesz zdrowsza. Ale poza tym: wrrrr!!!! 👿
Ale jak to się stało, że przy drugim komentarzu Cię wpuścił? Czy używałaś innego adresu?
O, widzę, że zacne towarzystwo do kawy/herbaty się zebrało, to zaraz i sobie zrobię. Nie cierpię pić sam! 😉
Bobiku
tego samego adresu używałam , może trzeba łotrpressa na kawkę zaprosić , bo my tu tak bez niego , może daje nam coś do zrozumienia 😉
W sprawie pyszności towarzyszących kawie jestem za opcją nieortodoksyjną. Foie gras, galareta z nóżek, keftedes, plasterek szynki szwarcwaldzkiej. No, psie keksy mogą też być. 😀
Bobiku jeśli we wpisie są dwa lub więcej linków to z reguły trzeba te wpisy ręcznie wpuszczać …. ten łotr tak ma … 🙂
witam po południowo 🙂
Kawa z Łotrpressem to rzecz ciekawa…
Czy się ta bestia stanie łaskawa,
kiedy, miast razów sękatym kijem,
kawał sękacza z nami spożyje?
Czy destrukcyjną swą wstrzyma łapę,
gdy mu do kawy podamy grappę?
A może tak on łasy na pączki,
że dla nich pojmie nasze bolączki
i zacznie, pełen cnej łaskawości,
nie zjadać postów i wpuszczać gości?
Jeśli ten numer przejdzie od zaraz,
ja się zapomnieć wszystko postaram –
nawet łotrowi można wybaczyć,
gdy się przy kawie nawrócić raczy. 😉
Jolinku,
zapomniałem o linku
nadmetrażowym,
przeto gotowy-m
publicznie się kajać na rynku! 😆
Bobiku
nie wiem jaka jest skuteczność antybiotyku ,ale Twoje
wiersze działają jak narkotyk ( jak dobry narkotyk) od razu chce się żyć 😀
Najlepsza zagrycha:
z Bobika marycha? 😉
Miłego popołudnia, u mnie po niezłym obiedzie, herbata i ptasie mleczko 😉
dzien dobry
po obiedzie
zawital syn nowosci duzo
pokazal „zgredowi” kilka cos niecos z internetem
zona ma chandre gotuje od switu a rysiu gary zmywa
byl kalafior fasolka szparagowa jajka sadzone ziemniaki
turecki jogurt
na deser knedle z sliwka
wegetariansko pieski i kotki moga popatrzec
tylko ssaki nocne moze to lub tamto
Ja do obiadu nawet jeszcze pierwszego podejścia nie zrobiłem. 🙁 Ale to nie znaczy, że nie mogę mieć miłego popołudnia. Chętnie z herbatą. 🙂
Za ptasie mleczko dziękuję, niech lepiej poczeka na skowronka. 😉
nietopwrzyco
jak zwykle herbert
poznalem sie z nim przypadkowo szykujac akademie dla nauczycieli w 70 lub 71 roku
pan od przyrody rewelacyjnie inny od „naszym kochanym w dniu ich ………..”
poczatek przygody na lata
Rysiu, jajka sadzone, czemu nie? Psy to jedzą. Dla urozmaicenia menu.
Psy w końcu nawet surowego pantofla lubią spróbować. 😀
Rosół z pierożkami, schab ze sliwką, zielona fasolka szparagowa, penne. Może to Ci Bobiku bardziej podejdzie niż ptasie mleczko ( ale to wedlowskie naprawdę dobre śmietankowie! 🙂
Bobiku
jestem ortodoksyjny
wybieram ptasie mleczko i TYLKO wedlowskie
Rysiu, jednak dziękuję za jajko. Wybieram schab od żony sąsiada. Te śliwki jakoś odgarnę. 😀
Bobiki, one są w środku! trzeba by wydłubać!
prosze prosze od stolu do stolu
piesku!
Ja mam trzy plastry świniny, na razie w stanie dziewiczym. Właśnie się zastanawiam, co im mogę zrobić.
Podobnie, jak Bobik jestem sowa, ktorej tez dzisiaj dano sie wreszcie wyspac, ale wzmianka o herbacie mnie jednak obudzila. U mnie dopiero sniadanie – jajecznica, bekon, pieczone pomidorki, i hektolitry herbaty. Niestety nie mam termosow, wiec nie tak elegancko, jak na Zoliborzu…
Wydłubać? Ileż to roboty? Zono sąsiada, chyba już zapomniałaś, do czego są zdolne psy, jeśli widzisz w tym jakiś problem. My potrafimy przy pomocy samej paszczy oddzielić jadalne od niejadalnego lepiej niż Kopciuszek. 😀
śniadanie! kiedy to było?, u nas już środkowoeuropejskie ciemności. Na razie was żegnam i idę grać w scrabble
Tak przypuszczałem, że zew herbaty dotrze do Moniki przez morza i oceany. 🙂
Ale bez termosu i ptifurków? Czy nie jest to przypadkiem kompletny upadek obyczajów? 😯
Ci Amerykanie!!! 🙄
Rysiu
ssak nocny dziękuje za to lub tamto 😆
szczęściarz z Ciebie , Herbert przemawia do mnie jak malo kto ( Bobiku Ty oczywiście w pierwszej kolejności)
nie wiem dlaczego ale strofa z potegi smaku jest mi najbliższa
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
dzisiejszy Herbert był na pożegnanie sie z tamtym blogiem
No widzisz, Bobiku, Zoliborz musi nas cywilizowac. 😀 Tylko zwykle czajniczki do herbaty… Zas co do ptifurkow, to o ile sobie przypominam, chodzilo takze o technike zagarniania wszystkich dla siebie. To trzeba cwiczyc od dziecinstwa, najlepiej z bratem. 🙂 A ciemno jest i u nas. Podobno rano bylo slonce, ale ja juz na nie nie zdazylam. Zawsze lepsza bylam w lapaniu zachodow niz wschodow slonca.
Chyba nikt się nie zdziwi, że do mnie w sprawie smaku najbardziej przemawiają te chrząstki? 😉
Tak, tak, Moniko. Ciosy karate ćwiczyłem z bratem… 😛
Bobiku
oczywiscie chrzastki , włokna by zaszkodziły 😕
Zwłaszcza że, nietoperzyco, jeśliby wierzyć przewodnikom duchowym większej części naszego narodu, psy duszy nie posiadają. Nie zasłużyły? 🙁
W związku z przekroczeniem czwartej setki wpisów pod wpisem odmawiam komentarza!
Nietoperzyco, dobrzej nam razem z herbatka i tymi chrzastkami. 🙂 A propos, spotkalam przedwczoraj w miescie dzielnego strazaka, ktory jakies dwa miesiace temu pomogl Twojemu amerykanskiemu kuzynowi wykaraskac sie z naszego domu. Powiedzial mi, ze od czasu naszej przygody mial jeszcze jeden taki przypadek. Biedne nietoperze…
Tymczasem doczytalam, ze Obame czeka prawdziwa tragedia na miare XXI wieku. Otoz chyba bedzie musial przestac prywatnie mailowac z przyjaciolmi, co robil do konca kampanii nagminnie (czesto chocby jednym slowem). Podobno chodzi o to, ze jak zostanie prezydentem, to wszystko, co napisze stanie sie od razu dokumentem historycznym, i to dostepnym publicznie. Wiec w sumie, zeby chronic prywatnosc przyjaciol, bedzie musial zrezygnowac z mailowania. Dobrze, ze zostaje jeszcze telefon.
http://www.msnbc.msn.com/id/27740220/
To Komisarz ma taką słabą głowę? Po czwartej setce już nic nie idzie? 😀
rysiu! wola zona przez mieszkanie knedle,knedle
ide patrze robie mine taka e! z maselkiem wolalbym ze smietana
rysiu ty francuski piesku !!!!!!!!!! mowi zona
Foma
dzis juz przez jedno ma co to był jak nie wpis 😀
PA
czytałam ,ze odpowiedziałes na apel Tereski w sprawie p. Alicji Tysiąc , szlachetny gest , proponuję by wziąść pod uwagę zamiast gotówki pomoc rzeczową
Heleno
co sądzisz nad tym by o losie p. Alicja porozmawiala z kimś z zagranicy ( dziennikarz) było juz u nas wiele przypadkow ,ze dzięki temu taka osoba stawała na nogi .Dziwi mnie tylko jedno p. Alicja jest ciągle w centrum uwagi , media relacjonuja i cisza , czy to nie dziwne że nikt jej nie chce pomóc
Rysiu, mam nadzieję, że poczułeś się dowartościowany. 😆
nietoperzyco, jeszcze tylko małe f i będzie genau 😉
pytanie za 5 zloty
czy historyczny ,publiczny pan kaczynski(j lub L) ma telefon
i inne taki nowoczesne pulapki
Biedny Obama! 🙁 Na blog już pewnie też nie przyjdzie…
Bobika proszę o odtłuszczenie mojego poprzedniego niby-wpisu od literki „i” włącznie.
Moniko
nietoperzyca przy kawce wzruszona wielce , cóz Obama płaci za „sławę” , a telefon jak będzie na podsłuchu 😉
oczywiscie Bobiku
Dzień dobry wieczór!
Słaba głowa…, mocna głowa to jest bez znaczenia, jeżeli 5 setkę aplikuje się w dawkach homeopatycznych 😉
Czy pieski lubią rybę?
U nas na spóźniony obiad był coś takiego, przygotowane według linki, zamiast imbiru, świeży szpinak przyprawiony czosnkiem z patelni:
http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis36869.html
Pycha!
Komisarzu, dieta była skuteczna! 🙂
A z tym małym f to wcale nie takie proste. Sam Komisarz kiedyś tłumaczył, że wszystko zależy od sytuacji…
Foma
musisz wybaczyć starej nietoperzycy i dac glejt by wolno jej było pisac przez duże F inaczej wpadne w hibernację 🙁
Jedyne, co pociesza w tej historii o przestaniu mailowania do przyjaciol, to ze przyszly prezydent ich ma – jak wiekszosc ludzi. Bo na przyklad mysle, ze pozeracz ptifurkow nie musialby tak wiele poswiecac…
Knedle ze sliwkami, Rysiu – szczesciarz z Ciebie. 🙂
KoJaKu, ryba – tak! Zresztą jako Honorowy Kot mam poniekąd moralny obowiązek lubienia ryb. 😉
Trochę imbiru do sosu cytrynowego to jest bardzo słuszne pociągnięcie. Może być w proszku. A szpinak swoją drogą…
chandra zony -knedle czyni
sa pyszne
No, to chyba trzeba knedle dorzucic na te przedwczorajsza antysmuteczkowa liste. Nawet knedle wirtualne. 🙂
KoJaKu
strona forum bardzo ciekawa wymaga jednak czasu
Też zaglądałem i potwierdzam
Wśród przepowiedni stało Kassandry:
zgubi świat knedel, który nie z chandry!
Za to ze smutku knedel zrodzony
ozdobił życie niejednej żony! 🙄
Oczywiście, że wymaga wiele czasu, ale Marylka i ja używamy tej strony jako ściągawkę lub pomysł na potrawę w stylu „jakoś inaczej” (jak w dawnych szkolnych czasach) 🙂
Ja tam lubie czytac ksiazki kucharskie, nawet jak wiem, ze nie mam skladnikow ani czasu w momencie czytania. Moze nie zamiast gotowania, ale jako inspiracje na pozniej. Potem te przepisy moze sie troche mieszaja w zakamarkach pamieci, ale tez nagle wyskakuja, gdy robie zakupy. 🙂 Wlasnie zrolowalam mieso wolowe na pieczen, ide je wstawic do piekarnika. Teraz czas na przygotowanie pieczonych kartofelkow.
Witaj Bobiku!
W zastępstwie Babki z Gdyni przybywam z pozdrowieniami.
Miło Cię poznać, już troche o Tobie wiemy.
Żeby uspokoić: nie jesteśmy feministkami, a wręcz przeciwnie, uważamy,że men to ?głowa? niezykle przydatna.
Listków nie zrywamy, same latoś opadły, ale odrosną zapewne z wiosną.Pozdrawiam z psiego serca.
Witaj Emi! Wreszcie na blogu ktoś z tego samego gatunku, a odmiennej płci. To bardzo ekscytujące! 🙂
Ja wiem o Tobie, że nie gonisz kotów, więc nie będę musiał chronić przed Tobą Mordechaja. Czy może Ciebie przed nim?
Twój komentarz pojawił się pod poprzednim wpisem, gdzie zostałby zapewne całkiem niezauważony. Chyba nie masz mi za złe, że przeniosłem go w takie miejsce, gdzie akurat toczy się życie? Jak masz, to powiedz – będę musiał wziąć go na plecy i przenieść z powrotem.
Moją kość możesz sobie poobgryzać, tylko jak Ci nie przeszkadza, to z drugiej strony. I tym schabem od żony sąsiada też się mogę podzielić.
Smacznego! 😀
Moniko, u nas książki kucharskie stoją na półce z poezją. Niektóre już się rozlatują od częstego wertowania, choć ani mama, ani ja nie gotujemy z przepisów. 🙂
Witaj Emi, schabu jeszcze trochę zostało, starczy i dla Ciebie i dla Bobika.
Książki kucharskie zajmują u mnie cała półke i połowę drugiej, ale w spiżarni. Kilka ulubionych, Tessa Caponi , Nela Rubinstein, Ćwierczakiewiczowa. Mam tez b. śmieszny podręcznik do szkół zawodowych gastronomicznych z lta 80tych. Sama go kupiłam w ciężkich czasach, kiedy nie umiałam gotować nic a nic. Czasem jeszcze do niego zaglądam, kiedy robie galaretkę z kurczaka ( mniej więcej raz w oku). obawiam się jednak że portale kuchenne wyprą zupełnie klasyczne książki kucharskie.
Bobiku, u nas tez kolo poezji. 🙂 Zono, ja tez sie uczylam gotowac z ksiazek, z tym ze nigdy nie zdarzylo mi sie chyba zrobic przepisu dokladnie tak, jak byl napisany. 🙂 Nawet przy pieczeniu zaraz zmniejszam ilosc cukru. Mam nadzieje, ze ksiazki kucharskie przetrwaja i portale kuchenne, bo inaczej szkoda byloby nie miec fizycznej przyjemnosci wertowania sfatygowanych, i czasem poplamionych tomow.
O, teraz dopiero zauwazylam Emi, wiec odloze dla niej troche wlasnie kuszaco juz pachnacej pieczeni. 🙂
Łatwość druku i wydruku mogłaby właściwie być impulsem do ponownego tworzenia (choć w innej formule) rodzinnych książek kucharskich. Znacie te zeszyty, gdzie z pokolenia na pokolenie zapisywało się sprawdzone przepisy, gdzie każda kolejna generacja kucharek (wtedy jeszcze raczej nie kucharzy) dopisywała „lepsze, jak mniej cukru” albo „dodałam papryki i też było bardzo dobre”? Potrawy nazywały się tam „pierożki Wandzi”, „babka dobra od Niny, „placuszki karnawałowe z Książniczek” i „ulubiona zupa Wojtusia”. 🙂
Można by ulubione przepisy z internetu wydrukowywać, wstawiać w jakiś segregator i stopniowo opatrywać komentarzami i uzupełnieniami, tworząc w ten sposób zrąb domowej kultury kulinarnej dla córek i synów. 😉 Uroku starej kaligrafii by to wprawdzie nie miało, ale z drugiej strony kto wie, co będzie miało urok dla przyszłych pokoleń?
ja jestem kucharka taka sobie ale od lat zbieram przepisy i porady z różnych pism i wklejam w zeszyty 100kartkowe … a teraz ręcznie dopisuje to co zwędzę z internetu np. ocet malinowy Heleny …. 🙂 …. ocet ten zrobiłam w tym roku pierwszy raz i cierpliwie czekam do świąt by posmakować i dać wybranym na prezent … 🙂
Nawet mam taki segregator, ale przyznasz Bobiku, ze ksztalt ksiazki kucharskiej, zwlaszcza takiej starszej, nietypowego formatu, to jednak dodatkowa przyjemnosc dla rak i oczu. A te nazwy, te dopiski, to sama poezja. Choc w moim przypadku akurat, ani Mama, ani Babcia nie byly wielkimi specjalistkami od gotowania. Zwlaszcza Babcia, z roznych powodow, wlasciwie nie umiala gotowac, oprocz paru potraw. Ale i tak, kiedys mnie podratowala, gdy pierwszy raz robilam nalesniki i Mamy nie bylo w domu. Zadzwonilam do niej, juz bliska sie poddac, po odskrobaniu trzeciego czy czwartego nalesnika z patelni, i dopiero od niej sie dowiedzialam, jak wazne jest, zeby patelnia byla naprawde dobrze rozgrzana przed pierwszym nalesnikiem. Teraz nalesniki moge robic nawet przez sen, bo to ulubiona obecnie potrawa moich dzieci. 🙂
W Krakowie, w domu rodzinnym mojego taty, były nawet dwa takie rodzinne zeszyty, w niektórych miejscach tak wyblakłe, że nie bardzo dało się coś odczytać. Po śmierci ostatnich domowników było tyle innych rzeczy na głowie, że o kulinariach nikt nie pamiętał. A teraz cały czas mnie męczy pytanie, czy one jeszcze tam są, w tej szufladzie co zawsze i będę mógł po przyjeździe wziąć je w łapy, czy też gdzieś wybyły i już nigdy się ich nie odzyska?
Przepisu na ocet malinowy Heleny jakimś cudem nie znam. 😯 Mam taki ocet ze sklepu, ale pewnie nie jest to to samo. 🙂
Ja mam taki specjalny zeszyto-segregator, który do stalam na 18 urodziny, czyli już jakiś czas temu. Pracowicie przpisałam tam przepisy mojej ukochanej ciotki, które wiele z nich przpisywała jeszcze od swoich ciotek. Np. Nugat cioci zosi ( siostry mojego dziadka ur, ok1870 roku) itd. Zeszyt uzupełniam wydrukami z internetu, a moje dzicko młodsze robi czasem zdjecia gotowych potraw i tez wkleja, Mamy tez wydrukowane i wklejone menu na święta takie i takie, listy zakupów. Oraz kilka specjalnych menu opracowanych przy okazji jakiś większych przyjęć. Np. urodziny sąsiada na 30 osób
dobranoc !
Dobranoc Rysiu. 🙂
Żono sąsiada, a jakie było najciekawsze słowo w scrabblu? 😉
Bobiku mam pod ręką (pod klawiaturą) ten przepis ale myślę, że Helenka poda go tutaj z przyjemnością …. 🙂
to ja też dobranoc mówię 🙂
Z zazdrością czytam o Waszych zeszytach. Muszę się Wam przyznać, że moja rodzina jest strasznie bałaganiarska. Powycinane czy wydrukowane przepisy oczywiście są, ale wciśnięte bezładnie w jakąś okładkę, do której zgubiła się książka, razem z karteluszkami, świstkami i recepturą najlepszego na świecie tiramisu zapisaną na serwetce w kawiarni. Znaleźć coś w tym miszmaszu to naprawdę niełatwe zadanie. Mama obiecuje sobie od lat, że kiedyś wreszcie się do tego zabierze (tak samo jak do uporządkowania zdjęć, he, he), ale są to czystej wody obiecanki-cacanki. 🙁
Dobranoc Jolinku. Gdyby Helena nie chciała podać, to napuścimy na nią jej własnego kota, z którym jestem w bardzo dobrych stosunkach. 😀
Słaba partia, trochę wymęczona Bobiku,
HARTAMI, BREDNIE ( potrójna premia), ŻMIJĄ, bywa lepiej
Dobranoc wszystkim!
Ten segregator, o ktorym pisalam zebral wlasnie wiekszosc przepisow powciskanych w okladki, te rozne karteluszki, i zapiski na tylach kopert. Nawet ich nie przepisywalam, tylko wlozylam, tak jak byly, w album do zdjec, zeby zachowaly pierwotny wyglad, ale jednak nie zginely w czelusciach szafek kuchennych i szuflad. W zasadzie jestem tak samo balaganiarska, jak Bobik, ale zycie z kims, kto wszystko prawie zapisuje na kopertach, zmusilo mnie do przejscia czesciowej metamorfozy – bo inaczej juz niczego w naszym domu nie mozna byloby znalezc.
Zdaje się, że prezydent miasta Olsztyn stracił swoje stanowisko, ale żeby to się moglo zdarzyć robiono… referendum
Dobranoc żono sąsiada. Nie śnij lepiej o BREDNIACH, nawet gdyby była za to poczwórna premia. 😀
Na powyzszy temat – http://radiozet.pl/news/news.aspx?newsid=7648 .
Nie wiem, czy publiczne ujawnianie tego na blogu jest słuszne, ale zaryzykuję – mąż Moniki należy do tego samego Tajnego Związku co ja. Naszym znakiem rozpoznawczym jest zapisywanie Bardzo Ważnych Rzeczy na starych kopertach i gubienie ich przy najbliższej sprzyjającej okazji. 😀
Czy odspawanie od stołka musi koniecznie kosztować tyle podatniczej forsy i wysiłku organizacyjnego?
Pomyśleć, że odrobina najzwyklejszego poczucia przyzwoitości mogłaby tego wszystkiego oszczędzić!
Na kopertach, głównie po rachunkach, robię notatki i ja…
Tereso, to znaczy, że pewnie też należysz do tego Tajnego Związku, bez względu na to, czy o tym wiesz, czy nie. Tam się należy bez zapisów, podstawą zaliczenia w poczet jest stosunek do poczty. Najważniejsze jest zachowanie koperty i zrobienie na niej notatki w celu natychmiastowego zgubienia. 😀
Jest teraz szansa, ze moze nawet, gdy koperta zaginie, to informacja na niej – nie. Maz zajmuje sie wlasnie wymyslaniem sposobow na mniej zniszczalny papier, o czym Bobik, jako czlonek Tajnego Zwiazku juz wie. 😀
Przepisy – najfajniejszy jaki dostalam byl niegdys od Tesciowej na ukochane pierozki z grzybami. Zaczynal sie
maki wez ile Ci potrzeba….
Jak wiele osob trzymam przepisy na karteluszkach. To byla karteczka przyslana w liscie, kiedys ktos 🙁 na nia cos wylal, wiec splowiala do polowy ale i tak nie ma swiat bez szukania tego przepisu.
Do klubu kopertowego – nie! Naleze do zbieraczy makulatury. Wszystkie koperty natychmiast buch do torby. Mamy zorganizowana tu wspaniale zbiorke surowcow wtornych. Kazdy dom ma specjalny pojemnik, tam ida papiery, kartony, szklo,plastyki itp. Raz na dwa tygodnie jest oprozniany przez przedsiebiorstwo miejskie i dopiero tam segregowane.
Wiem, wiem. Mój zespół analityków zajmuje się właśnie obliczaniem stopnia użyteczności zaginionej informacji zapisanej na niezniszczalnej kopercie. Prognozy są niezłe! 😆
Moniko, może ja zostanę także poinformowana, skoro znalazłam się w związku ?
Wando, i ile Ci było potrzeba? 😉
U nas segreguje każde gospodarstwo domowe na własną rękę i to się opłaca, bo za wywóz niesegregowanych buli się więcej. Teoretycznie można by oszukiwać, dając do pojemnika niesegregowane i dla niepoznaki trochę segregowanych na wierzch, ale jakoś nikt tego nie robi. A w domu wrzucanie śmieci w odpowiednie miejsca, jak się do tego przyzwyczai, nie jest żadnym problemem. Robi się to na automatycznym pilocie.
Z Onetu:
„…Według nieoficjalnych wyników referendum, Czesław Małkowski stracił mandat prezydenta Olsztyna. Głosowanie jest ważne.
Przewodniczący Miejskiej Komisji ds. referendalnych w Olsztynie Mirosław Rogalski poinformował, że w referendum wzięło udział 40 tys. osób. Za odwołaniem Małkowskiego opowiedziało się 23 tys. osób, przeciw – 17 tys. osób. …”
Około 40 % biorących udział w referedum poczynania prezydenta niezbyt albo w ogóle nie wadziły. Frekwencja w referendum była też niska – ca 30 %.
Czyje na wierzchu?- pyta Autor w tytule.
No to niech Autor zgadnie czyje…
Moja dzis chodzila niskim kotem i usilowala podsuwac rozne smakolyki. Bylem nieprzekupny. Dopiero pod wieczor pozwolilem wyciac pare koltunow i sie wyszczotkowac. Co bylo bledem, bo to ja tak rozzuchwalilo, ze z miejsca zaczela mi wciskac tabletke do pyska. Trzy razy wypluwalem, az sie zdenerwowala i zaczela grozic, ze mi przylozy. Dopiero za czwartym razem przelknalem to swinstwo. Po starym kocie to mozna jezdzic jak na siwej kobyle.
Teresko, juz odpowiadam w kwestii niezniszczalnosci papieru. Otoz, jak moze nie wszyscy wiedza, moj maz jest zwariowanym fizykiem, pelnym roznych pomyslow. Ktoregos ranka pytam sie go, czym ostatnio sie zajmowal. A on na to, ze mysli o roznych nowych sposobach wymyslenia niezniszczalnego papieru. Wiec pytam sie go, po co (myslac tez o ekologii). A on na to, lakonicznie: „Biblioteka Aleksandryjska”, na co ja odpowiadam: „przeciez juz sie spalila.” Na to maz: „koperty z adresami”. 🙂
Akurat mnie nie wypada mówić, na co zeszła polityka. 😉 Ale widać wyraźnie, że ludności poczynania kochającej ją władzy są w większości doskonale obojętne. Co często jest korzystne dla różnych s…synów, bo mogą liczyć na to, że ich przeciwnikom nie będzie się chciało ruszyć czterech liter i dać głosu. I tak dziwne, ale pocieszające, że tym razem tak się nie stało.
Idę spać, dobranoc.
Mordechaju, czy nie opanowałeś jeszcze techniki ukrywania pod językiem i wypluwania po upływie dwudziestu minut, kiedy Personel zajęty jest nalewaniem sobie wieczornego drinka? 😯 W Twoim wieku takie sposoby już powinno się znać…
Bobiku, jak kto dlugo permenentnie nie nadąża z opłacaniem rachunków to go mało co jest w stanie obchodzić. Jak przy bólu zębów od zapalenia okostnej.
Chcę zawiadomić, że pośmianie się z samego siebie znakomicie wpływa na humor. Pisząc nowy wpis poprawiłem sobie humor do tego stopnia, że powinno jeszcze na kilka listopadowych dni mi starczyć.
I mogę z szerokim uśmiechem powiedzieć: dobranoc! 😆