Przeważające siły
Tego roku, jak każdego innego, Bobik stanowczo odrzucił myśl o jakichkolwiek świątecznych przygotowaniach. Uważał się za psa mało konserwatywnego, choć korzystania z konserw mięsnych nie potępiał w czambuł, jego stosunki z tradycją były na ogół czysto dyplomatyczne, więc nie widział powodów, żeby urobić sobie łapy po łokcie wyłącznie dlatego, że inni tak robią. Ułożył się wygodnie na kanapie, przysunął sobie laptopa i postanowił nadrobić zaległości korespondencyjne.
Pierwsza zjawiła się Choinka. Zapukała i kiedy tylko Bobik uchylił drzwi, natychmiast bezczelnie wepchnęła w nie gałązkę, po czym jęknęła, niby to bezradnie, ale przy tym jakoś znacząco i oskarżycielsko wymierzając w psa szpilki:
– Zimno mi! Ktoś powinien mnie przygarnąć i ubrać! Jak to wygląda, żeby ubogie drzewko tułało się na mrozie, kiedy po domach leży tyle zeszłorocznych strojów? Chociaż łańcuchem w charakterze szalika mógłby mnie kto owinąć!
Na nieszczęście dla siebie Bobik w ogóle nie posiadał w repertuarze poręcznego pytania „ale dlaczego akurat ja?”. Nie potrafił nawet wygłosić trzeźwej uwagi, że zima jak dotąd wcale nie była taka mroźna. Wprowadził Choinkę do pokoju, wskazał jej wygodne miejsce i poszedł szukać odpowiednich dla niej ciuchów. Ale zanim zdążył zdjąć pudła z pawlacza, przez uchylone okno wśliznął się wyperfumowany grzybami i liściem bobkowym Barszcz.
– Nie widziałem cię już od miesiąca – zaszemrał uwodzicielsko. – Albo i dłużej. Wiem, wolisz, kiedy pachnę rurą wołową, ale skropiłem się tym, com ta miał, żeby było szybciej. Nie mogłem się doczekać spotkania z tobą, twego rozkosznego mlaskania, słów, które będziesz mi szeptał do uszek… O, widzę, że przygotowałeś wazę. To znaczy, że też za mną tęskniłeś.
Szczeniak nie miał serca zepsuć lirycznego nastroju brutalnym wyjaśnieniem, że wazę wyjął tylko po to, żeby dostać się do ukrytych za nią kawałków suszonego żwacza. Z nieznacznym westchnieniem zdjął wieko i patrzył, jak Barszcz, radośnie bulgocząc, wlewa się do naczynia. To jednak nie był koniec. Na fali Barszczu, chwiejąc się i chichocząc, wpłynęli do kuchni Karp ze Śledziem.
– Przyytuul ryyy…bkę – zaśpiewali na bardzo nieokreśloną melodię. – Daaj się ryybce napić piwa, wiesz, że ryybka lubi płyyywać!
– Aleście się ululali! – warknął z przyganą Bobik. – Marsz na półmisek! Przedrzemcie się, a jak wytrzeźwiejecie, to się wami zajmę.
Wrócił do poszukiwań jakiegoś ciepłego swetra dla choinki, ale nie zdążył nawet dojść do połowy schodów, kiedy znowu usłyszał pukanie, tym razem bardzo natarczywe. Pobiegł do drzwi, licząc w skrytości ducha, że to może Mikołaj z prezentami, otworzył i ujrzał w progu zgraję popychających się i przekrzykujących Wędlin, na które z tyłu niecierpliwie napierały Mięsiwa.
– Wpuść nas, wpuść! – wrzeszczały grube i cienkie głosy. – Brakuje nam środowiska naturalnego! Potrzebujemy niszy ekologicznej z nienaruszonym sosem tatarskim! Żądamy czerwonej kapusty dla zagrożonej wymarciem Gęsiny! Nie ma Dziczyzny bez borówek!
– Ale mnie się nie chce robić żadnych sosów! – spróbował odeprzeć atak Bobik. – A nawet wręcz obiecałem sobie, że ich robił nie będę. Chcecie, żebym wyszedł na takiego, co nie dotrzymuje obietnic?
Krzyk przed drzwiami jeszcze się wzmógł. Pasztet aż zatrząsł auszpikiem z oburzenia, a Schab wysunął się na sam przód grupy i zimno, przez zęby wycedził:
– Bobik, nie bądź świnia!
Szczeniak poczuł, że dalsza obrona nie ma sensu. Siły przeciwnika były przeważające. Z rezygnacją rozwarł drzwi domu na oścież, wpuszczając do środka całą rozwrzeszczaną hałastrę i nawet się szczególnie nie zdenerwował, kiedy – jak każdego roku – na końcu ulicy dojrzał zmierzających w jego stronę ze świątecznymi transparentami Sernika, Piernika i Makowca. Pomachał im tylko ogonem i szczeknął – Wesołych Świąt!
Uslyszane w telewizji:
Jedzie facet autostrada, a tu z boku drogi budka, a nad drzwiamy duzy napis: Gadajacy Pies.
Zafascynowany facet sie zatrzymuje, widzi czlowieka w okienku i pyta: czy naprawde jest tu gadajacy Pies?
-A tak – odpowiada gpspodaz – Z tylu za budka.
Facet idzie na zap;ecze i widzi starego, wylinialego kundla na lancuchu, ktory sobie pchly wydrapuje z futra.
– To ty jestes tym gadajacym Psem? – pyta.
– Ano ja – odpowiada pies.
– Ale jak sie nauczyles mowic po ludzku? – dziwi sie facet.
– A tak jakos wyszlo, talent mialem. Jak sie urodzilem, to inne szczeniaki piszczaly i szczekaly, a ja mowilem ludzkim glosem.. Samo mi wychodzilo…
– Opowiedz mi – prosi facet. _ czy jakos wykoprzystales swe umiejetnosci mowienia po ludzku?
– No, owszem – mowi Pies. – Jak doroslem to najalem sie do pracy w CIA i oni mnie tam lubili wysylac na rozne niebezpieczne misje. Kazdy przy mnie spokojnie mowil co chce, bo nawet sie nie domyslal, ze ja znam ludzki i potrafie wszystko przekazac gdzie trzeba. W Moskwie bylem, w Korei Polnocnej, na Kubie, robilo sie w zyciu rozne rzeczy… Placono mi najwyzsze honoraria, bo takiego zakamuflowanego agenta jak ja nie bylo na calym swiecie. Ja im dyktowalem ceny, a oni mi placili bez szemrania Nawet gdzies medale jakies mam, zlote. Podziekowania od prezydentow. .. Tak. Bardzp mialem ciekawe zycie.
Facet drapie sie w glpwe i wraca do wlasciciela psa.
Idzie i pyta:
-A czy nie zechcialby mi pan sprzedac swego Pieska?
– Czemu nie. Kupuj pan.
– A ile by pan chcial za Pieska?
– Ano daj mi pan 10 dolarow i pies jest twj.
– Co? Chce pan sprzedac tak wspanialego psa za 10 dolarow? Jest pan pewny?
– A bierz go sobie pan. Bo to straszny klamczuych i wszystko sobie zmysla.
😈
herbata 🙂 🙂
kawa
brykam
Tereny Zielone S-Bahn z szeleszczaca 🙂 pozycje
brykam 😀
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Moja chcieć kofi. Rano nie wow. Długie budzenie. Kofi wow.
O matko, pocieszcie mnie, że ja chyba jednak normalnie nie szczekam tak, jak te pieseły? 😯 😉
Do regulacji uprawnień inwalidzkich rzeczywiście należy się zabierać z dużym wyczuciem, żeby nie odebrać naprawdę potrzebującym i nie stworzyć atmosfery polowania na czarownice. Choć jasne, że jeśli się zrobiła „ogólna nadużyciówka”, to coś zrobić trzeba.
Nadużycia bywają wszędzie, ale jeżeli nie są dokuczliwą plagą, to w sumie bardziej się opłaca przymknąć oko na to, że pojedyncze myszy przez dziury systemu się prześlizną, niż angażować armię kotów do ich łapania, bo te koty w końcu też trzeba wyżywić. 😉 Z kolei tolerowanie powszechności oszustw źle wpływa nie tylko na finanse kaju, ale i na społeczne morale. Czyli jak zwykle (tu zgadzam się z Moniką) – nie ma jak złoty środek. 🙂
Zastanawiam się, czy taka mnogość nadużyć akurat w Anglii nie ma źródeł historycznych. Tradycyjnie biurokracja angielska była w porównaniu do kontynentalnej strasznie „naiwna i łatwowierna”, co znacznie ładniej można nazwać zaufaniem do obywatela. Pamiętam, jak mnie lata temu w kompletne osłupienie wprawili angielscy znajomi informacją, że u nich nie ma dowodów osobistych, ani żadnych ich odpowiedników (teraz już chyba wprowadzono). „No to jak np. w urzędzie czy na policji mogę udowodnić, że ja to ja?” – zapytałem i dostałem odpowiedź, która zwaliła mnie z łap – „po prostu mówisz, że ty to ty”. 😯
Może w Anglii nie dostrzeżono w porę (a w każdym razie nie we wszystkich miejscach systemu), że ten czas niewinności już się skończył i trzeba skorzystać z takich wynalazków jak zaświadczenia, podkładki i kontrole. 😉 Ale nie byłoby dobrze, żeby to poszło w obsesję, szczucie medialne i wylewanie dzieci z kąpielą, nie tylko w sprawie niepełnosprawnych.
Dzień dobry 🙂
Bobiku, tam dalej ufają! Mieszkałem (w poprzednim wcieleniu) w Anglii i glosowałem do rady miasta – tak jak piszesz, wystarczyło im powiedzieć, że ja to ja! W dodatku dali mi ołówek do ręki :)) Tylko nie wiedziałem (do wczorajszego wpisu Heleny), że to zaufanie jest tak powszechnie nadużywane…
No proszę. Aż żal nie wykorzystać. 😈
Ale tak serio, to ja w tym widzę swojego rodzaju zderzenie kultur (nie mylić z wojną kultur), bo biurokracje też mają aspekt kulturowy. I może warto by do opracowywania programu poprawy sytuacji włączyć nie tylko specjalistów od kontroli, ale również jakichś „kulturowców”. 😉
przerwa na Ogloszenie 🙂
w karmiku gora ziarna!!!! ptaki przylatywac!!!!!!!
prosze
pozycje wzywaja (chwili wytchnienia 🙂 😀 )
pstryk
Popieram kulturowców 🙂 Byłoby trochę szkoda zmienić to, co jest, w bezduszną (i kiepsko funkcjonującą) biurokrację. A jeden z moich znajomych powiedział mi, że tak niestety się dzieje…
Rysiu, chyba musisz się zwrócić z podaniem do Zimy, żeby była uprzejma pogonić to skrzydlate tałatajstwo. 😉
Rysiu, mieszkasz w Berlinie? Będę przelatywać w pobliżu za jakieś dwa tygodnie 😉
Rysiu, zrób zdjęcia ptaszeli. 🙂
Ciekawi mnie, jak klient przychodzi po kredyt lub chce kupić na raty, teżwystarczy powiedzieć, że to nie ja.
Tylko przelatywać, Smoku, czy lądować też? 😉
Lądować w Dreźnie 🙂
A kredytu nie brałem. Za to raz czy dwa razy sam musiałem komuś zaufać bez papierka – o jak się niepewnie wtedy czułem!
Drezno ode mnie daleko. 🙁
mówię oczywiście o sytuacjach, kiedy „normalnie” bym się jakiegoś papierka spodziewał 😉
No dobra, wskutek Świąt i zniknięcia części komentarzy miałem trochę laby 😉 , ale pora już wrócić do codzienności. Czemu dałem wyraz nie tylko tu, ale i w nowym wpisie, do którego można się przenieść. 🙂
-22C! goraca herbata i do pracy! Zaprawde, trzeba pomyslec o cieplejszych krajach na zime. Chyba wszystkie sa cieplejsze!
Dowodow osobistych dalej w UK nie ma , choc zdaje sie, ze jesli komys szczrgolnie zalezy, to moze sobie wyrobic.
Ostatni raz kiedy popropszobo mnie o jakis dowod tozsamosci, tp gdy wyarabialem spbie darmowa karte transportopwa dla staruszkow. Za „dowod tozsamosci” musialam przyniesc do okienka na poczcie jakis rachunek za gaz albo elektrycznisc placony co najmniej dwa miesiace przedtem – ze niby jwstem stalym rezydentem.
Przy zadnej inneh okazji nie musialem zadnego dowodu tozsamosci NIGDY miec.
Rzad, nie pametam juz ktory rozwazal przez jakis czas wprpwadzenie dowpdpw tpzsamosci (chyba zeby lepiej walczyc z terroryzmem) , ale spotkalo sie to z tak wrogim przyjeciem komentatprow i spoleczenstwa, ze postanowiono, ze takie karty beda mieli tylko tacy co zyc bez nich nie moga.
To prawda co pisze Bobik. Ten lad spoleczny oparty jest na zaufaniu Panstw do obywatela w duzej mierze. Przeciez tu nawet nie istnieje spisana Konstyutucja, dlatego wiekszxosc Brytyjczykow w oslupienie wprawialo swegfo czasu to ze Unia Europejska wydala swoja wlasna konstutucje wazaca trzy i pol kilo!.
Przypomnialo mi sie, jak w Krakowie nie chciano mnie wpuscic do zabukowanego przez Radio dla Ciebie pokoju hotelowego, bo nie mialam „legiotymacji prasowe” i nikt nie chcial uwierzyc, ze moj pracodawca takich legiotymacji nie wydaje. BYla gleboka noc i grozilo, ze nie przenocuje, a rano mialam leciec na wywiad.
Ani paszportu, ani kart kredytowych nie chciano mi uwzglednic. Uznano za „legitymache prasiwoa” jakis potiety zasypany tytoniem swiestek wygrzebany z bocznej kieszeni torebki, ktrorym pracodawca zapraszal mnie do zjedzenia bezplatnej kolacji w Noc Milenijna w stolowce pracowniczej rok wczesniej. Takie swistki dostali wszyscy, ktorzy tej nocy pracowali. Ja zas pracowalam zuoelnie przypadkowo tylko dlatego, ze 31 grudnia 1999 roku Borys Jelcyn podal sie do dymisji! Inaczej mialabym wolne. Swiestek mial „numer” i ten zostal starannie spisany w recepcji/
Innym razem o malo nie zostalam zatrzymana w areszcie w Zabrzu, kiedy robiac wywiad z komendantem policji jemu sie nie spodobalo jakies moje pytanie i kazal pokazac mi legoitymacje dziennikarska. Mysmy takich legitymacji nie mieli i nie bylo zadnego sposobu aby ja uzyskac, Nawet zadnej karty zwiazkowej. Nie przekonywal go nawet bardzo drogi sprzet do nagrywania oblepiony naklejkami, ze nalezy do BBC.
Odstapil od aresztowanie (za „wyludzenie wywiadu”) tylko dlatego, ze obecny przy naszej rozmowie bardzo znany przywodca spolecznosci romskiej Adam Andrasz powiedzial, ze jestem „bardzo wazna osoba, znana w swiecie” 😆 i moge Panu Komendantowi napytac wiele biedy jak sie nie odczepi z ta legitymacja. I ze „caly swiat sie dowie co sie dzieje w Zabrzu w KOmendzie Glownej „. 😆
To zaufanie Panstwa do obywatela ulega stopniowej erozji odkad Wlk, Brytania staje sie panstwem coraz bardzioej wielokulturowym i – powiedzmy to sobie z lapa na sercu – wielokultirowosc czasami staje sie klopotkiwa gdy trzeba ustawic sie w kolejce na przystanku autobusowym i cudzoziemcy kompletnie nie erspektuja Instytucji Zdyscyplinowanej Kolejki. 😆
Nie mamy takze zadnego „prawa prsowego” jesli nie liczyc zbioru zasad przyjmowanych dobrowolnie i bez podpisywania przez przedstawicieli mediow. Wprowadzenie takiego „prawa prasowego” dyskutowane jest regularnie ilekroc wybucha jakis skandal na podobienstwo tych slynnychg podsluchow gazety News of the World, ale konczy sie zawsze uznaniem, ze lepsze sa dobrowolne zasady etyczne, niz prawo. To sie nazywa self-regulation w oderoznieniu od regulacji przez Panstwo..
Obawiam się, Kocie, że to zaufanie państwa jest tak traktowane, jak zaufanie szefa polskiego oddziału Volvo.
Płacił podwójną stawkę za pracę w nadgodzinach i wszyscy pracowali tam, jak mrówki wieczorami i w wolne dni.
Kiedy na wstępie, usłyszawszy tę radosną wieść, zażartowałam, że opłaca się tu pracować dopiero po godzinach pracy, ten szef poczuł do mnie głęboką urazę.
Zweryfikował ją później, bo ja jestem rzetelnym pracownikiem, ale moje obserwacje się potwierdziły.