Wszystko w porządku?
Nie znoszę sprzątania. Odkurzania. Pucowania wanny. Nie znoszę zmywania. Nie znoszę prania, prasowania i układania wyprasowanych rzeczy w szafie w słupkach lub wieszania na wieszakach. Konieczność posegregowania papierów na biurku wprawia mnie w długotrwałą, uporczywą chandrę. A już wizja generalnych, na przykład wiosennych porządków, odbiera mi z kretesem chęć do życia i merdania ogonem.
Nie twierdzę, że w moim domu do wykonywania wszystkich porządkowych czynności zmusza się psa. Ale już samo patrzenie, jak ktoś w miły memu sercu nieład usiłuje wprowadzić nadmiar ładu, jest dla mnie wysoce niepokojące, a nawet z lekka zatrąca metafizyczną zgrozą. Nie rozumiem, dlaczego tylu ludzi z uporem godnym lepszej sprawy poświęca życie nieustającym, choć z góry skazanym na niepowodzenie próbom narzucenia światu swojego porządku. Wymyślają różne systemy służące okiełznaniu bałaganu – łyżki w tej przegródce, noże w tej, widelce w tamtej, albo fizyka w jednej szufladzie, medycyna w drugiej, a filozofia w jeszcze innej. I nie chcą zauważyć, że większość z tych posegregowanych, usystematyzowanych rzeczy i tak – opłotkami, ogródkami, za plecami – przemknie się do cudzej zagrody i umości tam w nieoczekiwanym miejscu, bez wyraźnego zamiaru dostosowania się do obowiązujących zasad.
U mnie wszystko się miesza, kłębi, przelewa w połączonych naczyniach i zmienia miejsce w całkowicie przypadkowy, unikający głosu rozsądku sposób. Kość zamiast w misce leży na środku dywanu, pantofel na fotelu, a porwana dziadkowi sztuczna szczęka spoczywa bezpiecznie w dołku pod upojnie pachnącym krzakiem bzu. Zwierzęta nie są oddzielone od ludzi żadną barierą klasyfikacyjną, przedmioty wiodą tajny żywot wśród osób i zwierząt, nieprzypisane dziwacznym regułom, skazującym je na wieczne milczenie i nieruchomość. Mysz, która zapląta się nieopatrznie do pudełka z ludzkim materiałem genetycznym, może sobie w nim buszować do woli i najprawdopodobniej w ogóle nie zostanie odłożona na swoje miejsce. Zegarowi, który chodzi nie metaforycznie, a całkiem dosłownie i przestrzennie, nawet nie każę zastanowić się nad sobą, nie mówiąc już o wydaniu mu zakazu poruszania się. Nawet człowiek, który znienacka zechce być psem, nie wywołuje we mnie chęci pouczenia go, że gatunek homo sapiens to całkiem inna parafia niż canis lupus familiaris i dla dobra ładu pojęciowego oraz biologicznego nie należy ich mieszać.
Przyznaję, jestem niepoprawnym wyznawcą i fanem chaosu, a na dodatek wcale się tego nie wstydzę. Bo wyobraźcie sobie, jak wyglądałby konsekwentnie wysprzątany świat? Prawdopodobnie byłoby to coś w rodzaju poematu symfonicznego na sto metronomów. No dobrze, da się to wytrzymać przez 7 minut, może na tak krótki czas da się tym wręcz zachwycić, ale przez całą nieskończoność…?
Tylko w jednym przypadku jestem skłonny uczynić wyjątek od reguły. Lubię porządek w słowach. Oczywiście nie do tego stopnia, żebym próbował narzucać im pruską dyscyplinę, ale pewien stopień ich poukładania sprawia mi wręcz przyjemność. Jestem nawet skłonny włożyć nieco wysiłku w posprzątanie rozgardiaszu słownego, ale zwykle na codzień nie jest to konieczne. Bo słowa są zdumiewającymi stworzeniami, które potrafią porządkować się same. Wystarczy raz im powiedzieć jak, a one już potem ustawiają się w odpowiednich szeregach i trafiają tam, gdzie trzeba. Owszem, od święta można je trochę poprzestawiać, ufryzować, w świeże ciuchy je przebrać, ale i wtedy mają one tendencję do samodzielności i wcale nie pozwalają sobą tak do końca dyrygować. Zdarza się, że kiedy wpadną do strumienia świadomości, albo zabłądzą w jakimś gąszczu semantycznym, pozorują przez chwilę poddanie się chaosowi, tylko po to, żeby za chwilę zagrać mu na nosie i pokazać ukryte pod spodem poukładanie innego rzędu.
Czasem mi się wydaje, że słów nawet sam chaos się trochę boi. No, może „boi” to za dużo powiedziane. Powiedzmy, że odczuwa przed nimi pewien respekt. Ale nie wykluczam też, że przygląda się ich naturalnej skłonności do odnajdywania ładu w nieładzie i chichocze w duchu aż do bólu przepony. Bo chaos, jako znany żartowniś, jak mało kto potrafi docenić udany paradoks.
Ogryzanie nowruzowej złotej rybki wykluczone, z powodów, o których pisałem wczoraj – nieszczęście na łeb może ściągnąć. 😯
Gdyby kwestia ogryzania rybki nie była tak pilna, zaproponowałbym karpia. Jeszcze tylko głupie 9 miesięcy. Ale jak się tak strasznie spieszy, to mogę zaoferować tylko swoją wczorajszą niedogryzioną kość szpikową. 🙄
Sąsiadko, u mnie polędwiczki wieprzowe będą jutro, tylko w sosie zielonopieprzowym. Penne były wczoraj. A szpinak na wszelki wypadek mam w zamrażarce. 😀
Kość szpikowa może byc, ale na gorąco i tylko sam szpik! Na grzance, zapieczony, Uwielbiam!
No nie, tak dobrze to nie ma, żeby w kości gryzionej przeze mnie od wczoraj jeszcze się jakiś ślad szpiku zachował. Bądźmy realistami. 😆
🙁
Niuniu, Bobiku, pomysl z koza dla Matyldy i Zosi calkiem niezly. 🙂 Wczoraj w koncu dopadlam to kozie mleko bardzo juz daleko od domu (ale jeszcze nie w Vermoncie). Za pare tygodni bedzie lepiej, bo teraz kozy potrzebuja mleka dla wlasnych dzieci, stad takie klopoty ze znalezieniem go w sklepach. Wariant z koza, trzymana u gospodarza, juz byl w rodzinie przerabiany w poprzednim pokoleniu przez moja Mame i ciotke, ktore w ten sposob zdobywaly kozie mleko dla mnie i kuzynow.
Niuniu, jesli sie na chwile przebudzisz i odemkniesz oko, zobaczysz pewnie przesylke opakowana w nalesniki z somosami miesnymi i warzywnymi i kurczakiem w kokosowym sosie (troche na ostro, ale kokos lagodzi). 🙂
A zapach placka Haneczki wlasnie tutaj dotarl. 🙂
A do mnie powoli przestaje docierać cokolwiek, chociaż teksty teraz łatwiejsze 🙁 „Kościół miał emporę zachodnią, skomunikowaną z nawą przez klatkę schodową, której reliktem jest wnęka w zachodniej części północnej nawy. Wnęka ta ma zachowany opór łuku wraz z reliktami kilku cegieł z łuku nadprożowego. Oś łuku…” 🙁
Haneczko, wydaje mi się, że to jest o łucznictwie wewnętrznym. Z niewielkim udziałem korytarzy pionowych.
Łucznictwo także zewnętrzne, korytarzy poziomych dostatek 🙁 Jeszcze tylko 155 stron 😀
I pomyslec, Moniko, ze nie tak dawno na targu w Bonham moglam kupic o taka podobna kozke za cale 20$ tylko nie wiem czy te malenstwa daja mleko czy tylko skubia trawe/
🙂 ale jak cos, to daj znac i UPS do Was leci 🙂
http://groovygreen.com/groove/wp-content/uploads/2007/09/goat.jpg
wracaj tam Wandzi i kupuj to malenstwo
toz to lepsze od kazdej kosiarki do trawy 🙂
za oszczedzona kase na paliwie do kosiarki mozesz spoko wejsc w posiadanie mleka koziego
Poledwiczki wieprzowe!Robię dość często!
Z kurkami.
Muszę spóbować sos kaparowy- nie robiłam.
Ale dzisiaj siostra przyniosła z Gdyńskiej Hali spory kawał kulki baraniej i już się cieszę na przyszłe danie, przepadam za baraniną.
**
Wando TX te karlowate kózki i nas też można kupić, mleka nie dają ,za to skaczą na pochyłe drzewa.
***
Z textu wskazanego przez Haneczkę wynika, że mało wiem o architekturze, choć ten przedmiot miałam na studiach , a uczył mnie dawny asystent Prof.Bartla, czyli z dobrej wileńskiej szkoły.
Ja też chcę taką kózkę! 🙂 Tylko musiałbym chyba w ogrodzie porobić zasieki wokół roślin ozdobnych i sam trawnik jej zostawić do dyspozycji.
Ponieważ było dziś cudne słońce i pogoda, udałem się do wyżej wspomnianego ogroda i ryłem tam przez pół dnia. Mojemu grzbietowi nie bardzo się to podobało i teraz się na mnie mści. 🙁 Chyba go muszę udobruchać długim i intenswnym wylegiwaniem na kanapie. 😀
Jak już Stara Rudera będzie gotowa i Tata zrobi jej fajną zagródkę, taką kózkę sobie sprawcie.Jest bardzo zabawna,inetligentna, możesz się z nią bawić, bo się przywiązuje do innych zwierząt.
Ponadto ma tę zaletę,że zjada wszystko co się w ogrodzie wypieli i w dodatku, jak pisał skowronek rzeczywiście lepsza jest od kosiarki.
Życzę Ci kózki Bobiku na Perski Nowy Rok.
A teraz się wyciagnij na kanapie czterema łapkami do góry
i śnij swój wiosenny sen o kózce. 😆
A ja dzis pomalenku za to z pomoca Kamy opielilam grzadke podokienna. Pomoc polega na tym, ze Kama trzyma nos dokladnie tam, gdzie zaglebiaja sie w ziemie pazurki (w lepszym wydaniu szpadel) i wywachuje larwy june bugs – pomoc przy wyciaganiu chwastow ogromna. Swiezo przeorana ziemia pol metra dalej jej nie bawi tylko ta tuz przy narzedziach.
Witaj Wando TX,
Jak Twoje samopoczucie, odpuściło Cię to przeziębienie?
Kama ma swoje powody, dla których to robi.
Pomyślałam,że i Tobie by się taka kózka przydała, ale czy masz dość cierpliwości?
Uporałam sie z peklowaniem baraniny, teraz musi parę dni poleżeć w ziminie i zalewie.Konca nie widać tych robót domowych.Ale odbyłam duży spacer z Emi, aż do lasu.Narazie podpierając się kula, bo jeszcze nie nabrałam pewności siebie.
Gdzieś mi zwiały te nasze dziewczynki, wszystko odpoczywa po wczorajszym święcie?
Pozdrawiam Cię serdecznie.
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy12?authkey=Gv1sRgCIfFptLVopeOfQ#5315778156422809106
A to Wando dla Ciebie pt.”Przyjemnie się wytarzać w ogródku, choć kózką nie jestem.Na fot.mój ulubieniec”Puls”
Wszyscy śpią, Dobranoc Wando!Zostałyśmy chyba tylko my dwie !
Żawiadamiam,że kiedy wstaniecie- ja będę spała jak suseł. 😡
Tu wisi info na mojej bramce:PROSZĘ NIE BUDZIĆ!! 😉
Ja w miedzyczasie ucieklam do gotowania, uslyszalam jak podskakuje przykrywka na pustym juz garnuszku 🙂 oto blogi.
A na powaznie to kozki chyba nie moge miec – tu sa takie przepisy i dopoki mieszkam w haha! wielkim miescie to kozki, krowy, kury, kaczki itp domowe sa no! no! No wiec zostaje kosiarka.
Kaczki mamy na stawkach, teraz te z duzymi dziobami i czerwonymi naroslami juz odlecialy, wrocily zielono – szare plochliwe, niedlugo doczekamy sie kaczatek. Wylazly zolwie i gromadnie wygrzewaja sie na brzegach strumyczka umykajac szybko na nasze zblizanie z takim plum, plum, plum a potem jak sie troche posiedzi to znow pomalu i niezgrabnie wylaza na brzeg do sloneczka. Wiosna!
Wczoraj obejrzelismy wzruszajacy (a nie cukierkowy!) film o niezachecajacym tytule „Duck” o starym czlowieku i jego przyjazni z kaczka. Polecam.
I tez dobranoc.
kto wstaje switem bladym w niedziele
tylko optymistycznie nastawiony do brykania nosnik
sombrera
szaro,ziab ciagnie przez zadeszczone okna
wiosno gdzies ty!!!
mimo to brykam dalej czego i Wam zycze 😀
Rysiu, dołączam do ciebie radośnie! 🙂
nietoperzyco,oczywiscie(!)Brown byl wielkim hitem, sprzedaje
sie do dzisiaj (podobno pisze lub nawet napisal cos nowego),
Cobena mamy na polkach(napisal wiecej od Browna)lecz tylko
kilka „pozycji”
czy wiecie Ty i Twoja Mloda,ze to kobiety czytaja (i kupuja)
wiecej ksiazek niz faceci(meska domena sa SF,poradniki-
szeroko rozumiane-oraz biografie)?
dziekuje Wam Panie placicie moja pensje 🙄
Amigo,swietnie 😀
Kurcze blade moi pryjaciele już na nogach więc biegne w ich stronę
Amigo
Twój las spodobał mi się wielce za przykładem stumilowego lasu stworzyłam mój
http://swiatpuchatka.w.interia.pl/stumilowy.gif
tylko małe poprawki idąc od lewego górnego rogu
dobre miejsce na majówkę oczywiście u Babki
gdzie mieszkają pszczoły to nasza gruszko-jarzebinka
duże kamienie i skały w okolicy żony sąsiada
domek kangurzycy to dom Moniki
dołek z piaskiem , w którym bawi się Maleństwo ,ulubiona piaskownica Matyldy i Zosi
dom Królika nic nie zmienię ani bym śmiała
krewni i znajomi Królika sam ich wskaże
chatka Puchatka to Stara Rudera Bobika
sześć sosen ulubione miejsce wędrówek Emi
mój dom czyli tapczan Niuni
pułapka na słonie koniecznie musi zostać bo często do nas zaglądają
dom sowy to oczywiście dom Puchały
dom prosiaczka to kołderka małego Amigo
stumilowy las koszyczek nasz
gdzie nie było śladów łasiczki to u Wandy
ponury zakątek kłapouchego rewir działania Delana
miejsce powodzi to Berlin , może zalać go Szprewa ale tez ilość pozycji sprzedanych przez Rysia
jak już przebrniemy przez stumilowy las i apetyt chwyci nas
na stoliczku stoją frykasy
placki z jabłkami ze śmietaną lub cukrem pudrem
kurzęce żołądki w galacie
i lasagne z mięskiem cebulką , pieczarkami i sosem beszamelowym
pod noga stołu kosteczki oczywiście ze szpikiem
Rysiu
Moja wie, jak to jest bo płaci za te pozycje , Młoda uwielbia Cobena wszystkie jego pozycje na pólkach stoją i ciagle czeka na jeszcze ……
ale coś się nie zgadza Moja czyta Sf , poradniki , opasłe biografię …..muszę potam sprawdzić czy od tego czytania nie przeistoczyła sie w faceta 😳
niuniu,Tworco ❗
Na koniec , do mnie tak jak do Haneczki i Babki nie dotarł ten prosty tekst o łucznictwie , ale wyobraziłam sobie taką scenę
http://www.youtube.com/watch?v=WpmILPAcRQo&feature=related
w końcowej scenie nobliwa dama zrzuca etolę , wyobraziłam sobie BXVI jak zrzuca mitrę i mówi : AIDS to zaraza XXI wieku a nie prezerwatywy i za przykładem Pawła VI sprzedaje swoja tiarę a szeleszczące papierki przeznacza na zakup ich , no dobrze na żadnym dopalaczu nie jestem , to tylko wyobraźnia
Bobiku
kiedy wstaniesz , oczka otworzysz , pyszczek wszamie co mu brzuszek podpowie , moze popelnisz co prawda z opoznieniem jakiś wiersz , wszak wczoraj był dzień poezji CZEKAM ❗
niuniu,statystyka jest
Bobiku, powiedziałeś:
Proszę o doprecyzowanie wypowiedzi. Czy mamy tę rybkę ogrzewać, żeby nie marzła, czy podgrzewać w celach konsumpcyjnych?
To ja mam postulat. Ponieważ ta rybka jest złota, najpierw ją sterroryzowac by zmiękła (w sensie emocjonalnym nie fizycznym) i chciała spełnić życzenie, potem zażądac wiadra rybek do podgrzewania w celach konsumpcyjnych, a ją w nagrodę ogrzewac by nie zmarzła i nie zaczęła smarkać bo nas wszystkich jeszcze pozaraża. 😎
Niuniu, piękna mapa! 🙂
Amigo
popieram plan , pozostałe dwa zyczenia , ktore może spelnić złota rybka zostawmy na inne czasy 😀
Rysiu
wiesz Moja matematyk i mówi : istnieją trzy rodzaje kłamstwa: przepowiadanie pogody, statystyka i komunikat dyplomatyczny wolę tego tematu nie rozwijać bo wytoczy działa %% , prawdopodobieństwa wyrysuje jakieś krzywe i obali tą statystykę 👿
Amigo,posiadanie „zyczeniowej zlotej rybki” bylo moim marzeniem,chetnie pomogam w zmiekszaniu 😳
Razem sobie damy radę z tą pływającą zdobyczą! 😎
Cobena czytam, dobrze skonstruowane kryminały. Brown to przereklamowana sieczka. SF i biografiami zaczytywałam się, jak miałam 15 lat (czy wielu facetów przypadkiem na tym poziomie nie pozostaje? 😆 ). Poradniki przeglądam wyłącznie dla śmiechu 😀
co to znaczy? chyba pojde do kuchni
http://wyborcza.pl/1,75248,6410685,L_Osservatore_Romano__Benedykt_XVI_obnazyl_ideologiczne.html
Pani Kierowniczko,dziekuje chetnie jestem pietnastolatkiem
8) 😀 😆
Dzień dobry. 🙂 Wczoraj wieczorem skorzystałem z rady Babki, wyłożyłem się czterema łapami do góry i tak już zostałem. 😀 Nie nudziłem się, bo w telewizji był wczoraj wieczór filmów z Sydneyem Poitier, a on ma dla mnie właściwości magnetyczne. 🙂 To były wszystko filmy z Virgilem Tibbsem, gdzie świetny nie tylko Poitiers, ale i muzyka Quincy Jonesa. „In the Heat of The Night” widziałem już nie wiem który raz, ale zawsze na mnie robi wrażenie. No i tak z tego odpoczywania znowu nie spałem prawie do rana.
A teraz nie wiem od czego zacząć. Chyba się najpierw przelecę do tego lasu Niuni i wrąbię śniadanie, a potem się zobaczy. 🙂
Rysiu, dobre 😆 Zauważyłeś jak nie a propos wygląda pani prezydentowa? Bardzo hedonistyczna, moim zdaniem 🙄
A celibat wydawał mi się zawsze mocno kosztowny, zważywszy liczne i nienasycone potrzeby szanownego duchowieństwa. Dziwne, przecież oszczędzają na prezerwatywach 😯
Odkryłem właśnie, że Wanda trzyma kosiarkę jako zwierzątko domowe. 😆 Wando, czy ona ma jakieś imię? Bo jak nie, to chętnie wespół w zespół je wymyślimy. 😉
Posiadanie na blogu życzeniowej Złotej Rybki popieram z całego ogona. Myślę, że jak ją odpowiednio zmiękczymy, to nawet przy tym limicie 3 życzeń nie będzie się tak strasznie upierać. 😉
A gdyby się upierała, to zawsze możemy jej zagrozić, że zostanie potraktowana jako zagrycha! 😎
To, że kobiety ratują statystyki czytelnictwa, wiadomo od ładnych paru lat. Literatura piękna bez kobiet chyba już dawno oddałaby się sama w ręce władz muzealnych albo znalazłaby sobie gustowny cmentarzyk i spoczęła tam pod nagrobkiem w kształcie zamkniętej księgi. 😥 Nie twierdzę, że czytający faceci nie istnieją, ale nie ukrywajmy, że zaliczają się do dziwactw i wybryków natury. 😉
I całe szczęście, że natura lubi sobie czasem pobrykać jak, nie przymierzając, Ryś. 😀
Czytanie biografii u mnie miało specyficzny przebieg. Podobnie jak Pani Kierowniczka czytałem ich bardzo dużo we wczesnej młodości, ale to były głównie biografia ludzi wielkich i znanych. Może miało to coś wspólnego z szukaniem wzorców? Potem była długa przerwa, a teraz wielcy mnie znacznie mniej interesują, chętniej czytam autobiografie ludzi całkiem zwyczajnych, z najróżniejszych zakątków świata. Nie muszą być nawet dobrze napisane, ważne, żeby się czuło autentyzm. Na pewno nie jest to literatura pierwszorzędna, ale mam wrażenie, że dzięki niej mój obraz świata robi się coraz bardziej wielowymiarowy. Zwłaszcza jak to potem podeprę jakimiś tekstami teoretycznymi, nad którymi namęczę się jak Haneczka. 😎
SF nigdy mnie szczególnie nie brało. Dawno, dawno temu bardzo krótki okres próbny, głównie Lem, Asimov, Strugaccy, a potem stwierdzenie, że to nie moja działka.
A poradniki nie muszą być wyłącznie komiczne. 😉 Mam wrażenie, że Pani Kierownicze chodziło o poradniki typu „jak żyć” i z tych rzeczywiście czasem można się zdrowo uśmiać. Ale to, co kupują faceci, chyba odnosi się raczej do zreperowania kranu (żeby nie musieć oddać się we władzę Declana), zbudowania kominka, czy obsługi komputera.
Sam czasem kupuję poradniki ogrodnicze, po uprzednim poddaniu ich bardzo ostrej selekcji. 😉
Chciałem jeszcze coś napisać na temat watykańskiego obłędu prezerwatywowego, ale słów mi zabrakło. 🙁 A było słuchać komisariackich ostrzeżeń, że kryzys słów nadciąga i trzeba sobie coś odłożyć na czarną godzinę. 👿
Muszę zobaczyć, czy nie zostały jakiś resztki w nowruzowej skarbonce.
Bobiku, w tym, co „męczę”, jest nadspodziewanie dużo s-f ;-). Są też fragmenty silnie działające na wyobraźnię, a krew w żyłach mrożące…
„We wschodnim odcinku lica muru romańskiego zachował się fragment strzępia po fundamencie muru poprzecznego, który został rozebrany w jednej z kolejnych faz przebudowy, a destrukt muru wrzucony do wykopu i zasypany”. 🙁
No tak, ja miałam na myśli właśnie poradniki typu jak żyć, które obejmują też różne tam takie jak być dobrym szefem, jak porozumiewać się z ludźmi itp. Te majsterkowiczowe to inna broszka. Nie mówiąc o np. książkach kucharskich, które czasem bywają podniecającą lekturą 😀
Ale ostatnio jak szukam porady w jakichś konkretach, to raczej sięgam do gugielka.
A kiedy czytywałam SF (oczywiście Lem na czele), to absolutnie była moja działka. Lem był wielki sam w sobie i do niego mam sentyment do dziś. Do innych dość szybko mi wychłódło. Ale w tamtych szczenięcych czasach muszę powiedzieć, że o wiele lepiej się dogadywałam z chłopakami niż z dziewczynami. Dziewczyńska dziewczyńskość była mi obca 😆
Bobiku, w kwestii złotej rybki i jej wielokrotnego wykorzystania to przyszedł mi do głowy iście szatański pomysł. 😈 Otóż jedno z trzech zyczeń powinno brzmieć- rybko, sklonuj się! Tym sposobem, zapewniajac sobie rotację złotych rybek, jesteśmy ustawieni na wieki! 😎 😀 bo zakładam, że fuszerki rybka nie odwali i sklonuje się bezusterkowo….
A, to Pani Kierowniczka ma jak moja mama. Ona też do pewnego momentu była honorowym chłopcem. 😀 Dzięki temu zresztą do dziś pamięta świetnie wszystkie swoje lalki, bo miała ich w całym życiu 2 w il. szt. 2. Jak się okazało, że i tymi dwiema w ogóle się nie bawi, to już potem nikt nie wpadał na taki głupi pomysł, żeby jej lalki dawać w prezencie (chociaż pluszowe zwierzątka były mile widziane, a żywe jeszcze milej). Później też zamiast babskich ploteczek było raczej wychodzenie na piwo w męskim towarzystwie.
Ale nic nie trwa wiecznie, toteż dzisiaj u mamy fryzura, makijaż, but na obcasie, opiekuńcze zapędy, a i od kobiecej solidarności nie stroni. 🙂
Amigo, z Ciebie się coraz zmyślniejsza bestia robi. 😀 Pomysł z klonowaniem złotej rybki godny psiego Einsteina, albo przynajmniej Iana Wilmuta. 😉
Zastosować od zaraz! 😎
Moze wlacze sie do rozmow o ksiazkach.
Pani Doroto, nie wiem, dlaczego H. Coben jest tak popularny w Polsce? Jego Ameryka jest nieco ksiezycowo nierealistyczna. Pojawil sie nawet jego kanadyjski epigon, L. Barclay, byly dziennikarz Toronto Star i nowa gwiazda. Na szczescie, nie musze kupowac kryminalow, wszystkie biblioteki publiczne sa zawalone nowosciami. Kupuje tylko najlepsze. Nie wiem, czy nad Wisle dotarl James Ellroy? Albo Martin Cruz Smith? Czasami pojawiaja sie interesujacy amatorzy-debiutanci, chocby J. Kanon albo Caleb Carr, ale w zasadzie niewiele nowego i swiezego jest na rynku od dluzszego czasu. Siegam tez do dawniejszych staroci , jak Ross Macdonald lub Jim Thompson.
Poradniki? Radzilbym dac sobie z tym spokoj, chyba, ze ktos chce sie dowiedziec sie, co to jest mlotek lub pila.
S-F, czasami biore do reki, acz coraz rzadziej. To kojarzy mi sie z grupa ludzi, ktorzy chca jeszcze czytac, ale nie wiedza co.
Ja czytam kryminały głównie w celach odprężająco-usypiających i przynam się, że najbardziej lubię klasykę, nawet nieco trącącą myszką. Nowości też wypożyczam w bibliotece, połykam nieuważnie w łóżku, przed snem i natychmiast zapominam (przeważnie włącznie z tytułem i nazwiskiem autora), do tego stopnia, że jeżeli zdarzy mi się przez pomyłkę wypożyczyć drugi raz to samo, to tylko mętnie kojarzę, że już to czytałem, ale zwykle już nie pamiętam, kto zabił i mogę spokojnie przeczytać drugi raz. 🙂
Nie da się ukryć, traktuję większość kryminałów jak literacką konfekcję – owszem, przydatne to, ale można włożyć raz, drugi i wyrzucić bez żalu.
Oczywiście nie mówię tu o rzeczach w rodzaju Le Carré. 🙂
Mnie sie wydaje, ze J. Le Carre zszedl ostatnio na psy, posuwajac sie w pewnych przypadkach do plagiatu (The Tailor of Panama). Wspominam z sentymentem te jego dawne „The Spy who came in from cold” (film byl takze b. dobry) albo „The Looking glass war”. (tez byl z tego film z A. Hopkinsem, ale duzo gorszy). Niestety, rozpad Bloku Sowieckiego zabil bezpowrotnie najlepsza inspiracje dla autorow powiesci szpiegowskich. 🙂
PA
Moja Młoda mówi ,że ma takie samo zdanie J. Le Carre zszedł na psy , nie podobała jej się jego „Pieśń Misji” co do Cobena trzeba mu oddać ,że pisze wartko z duzą dozą humoru i to chyba przyciaga czytelników , no tak zabrakło ZSRR …do czego my tesknimy 😉
Miło ,ze zawitaleś z nasze progi 😀
Mam Agatę, Dzień Szakala, Psy wojny i jeszcze parę takich. Odpoczywam i zupełnie nie przeszkadza mi wiedza, kto zabił 🙂
PA2155, Ellroy też jest wydawany w Polsce i bardzo wielu innych, bardzo różnej jakości. Nie czytam wszystkiego jak leci, ogólnie rzecz biorąc unikam takich bardziej krwawych albo paranoicznych. Też lubię klasykę, choć miałam paru takich autorów, a także autorek, których czytywałam z wielu innych względów. Teraz właśnie piszę artykuł o kryminałach z udziałem muzyki i muzyków, więc mam okazję sobie to i owo przypomnieć 😀
Bobiczku, ja już dawno stwierdziłam wiele podobieństw z Twoją Mamą. Kiedyś też (u mnie) podobna rzecz wyszła ze snami 😆
Mama powiedziała, że podobieństwa z Panią Kierowniczką jej pochlebiają i zrobiła tak: 😳 🙂
Nie będę teraz rozwijał wątku kryminalnego, bo chcę iść jeszcze trochę poryć w ogrodzie, póki jest słońce. Przyszły tydzień ma być u nas deszczowy. 🙁
A oprócz tego muszę jeszcze pomyśleć o zrealizowaniu zamówienia Niuni. No i obiadokolacja. Kupa roboty! 🙄
Bobiku, w Twoim podejsciu do kryminalow przypominasz mi jedna z moich ulubionych ciotek, ktora regularnie czytywala caly cykl Agathy Christie w porzadku chronologicznym, bo odpowiadal jej styl tej pisarki, a kto kogo zabil nigdy nie pozostawalo w jej pamieci na tyle dlugo, zeby przeszkodzic w cyklicznym czytaniu dziel wszystkich.
U mnie kryminaly odpadly po pojawieniu sie Matyldy, z braku czasu. No, a reszta ksiazek to klasyka, nowi autorzy poezji i prozy glownie jednak anglojezycznej, choc lubie i tlumaczenia, ale tez sporo innych pozycji, od filozofii i psychologii po ksiazki kucharskie.
Z lalkami i dziewczynkami to patrze na Matylde i Zosie, ktore na pytanie „Moze chcesz lalke?” odpowiadaja „Kup mi gre, klocki, wytwarzacz plazmy albo ksiazke.” Ja tez tak mialam, i moja Mama przede mna, wiec jest to chyba niezalezne od umiejscowienia w czasie i wyraznie dziedziczne. 🙂
A na koniec jednak troche bym bronila poradnikow – w koncu, gdy jakas umiejetnosc jest dla nas absolutnie nowa, to gdzies trzeba zaczac, i takie poradniki nie sa zle, jesli sa poczatkiem zainteresowan, ktore moga sie potem poglebic. Niedobrze tylko, gdy ich lektura pozostawia czytelnikom wrazenie, ze juz wiedza lub umieja wszystko. Poradniki pt. „jak zyc” tez czasem zawieraja chociaz jakies ziarna prawdy psychologicznej, ktore przedtem nie zawsze przychodzily ludziom do glowy. Na przyklad jak sie zachowywac w miejscu pracy, zeby sie wszyscy nawzajem nie pozabijali albo sie na siebie smiertelnie nie poobrazali. Jest to niegleboka wiedza, ale czasem jednak przydatna, podobnie jak kiedys przydatne byly modne podreczniki savoir vivre’u, ktore tlumaczyly zainteresowanym, co jesc nozem, a co widelcem. Glebi w tym nie ma, ale czesto ma to praktyczne zastosowanie.
SF nie czytałam i nie czytam. Dla mnie nawet ( proszę sie nie gorszyć) nawet Lem był nie do przebrnięcia. Nie lobię tego sztafażu. Kryminały prawie wyłącznie jako filmy. Choc ostatnio słucham e-booków Agaty Ch. w samochodzie. Świetny sposób na angielski i nudę w korkach. Zreszta ja od lat najwięcej czytam książek historycznych włączając w to biografie. Podobnie jak Bobik, jako młode dziewczę zaczytywałam się biografami sławnych ludzi, teraz zwracam uwagę tylko na czy jest ciekawe. Uwielbiam wspomnienia i dzienniki. Browna odłożyłam po 30 stronach, nuda!!!! ( trudno było mi w to uwierzyć, ale film był jeszcze gorszy) o Cobenie nigdy nie słyszałam. Może mnie ktoś oświeci, proszę
Dora, czy H. Poirot byl muzykalny? A. Christi dostapila juz zaszczytow monografii literackich.
Jak wracamy do klasyki, lubie do dzis Johna Dicksona Carra, ktory jak niewielu z pisarzy kryminalow zostal uznany za „pisarza” w tradycji anglosaskiej. Probowal on jeszcze innych gatunkow, w tym powiesci historycznej.
Czy ktos pamieta „Sprawe Bellamy’ego” Halla. Bladzilem kiedys po antykwariatach internetowych i zdybalem to gdzies. Ostatnie wydanie tej powiesci bylo w 1929 r. Z PRL pamietam jeszcze P. Quentina. Okazuje sie, ze byl to pseudonim litercki kilku roznych autorow. 🙂
Tak, w Peerelu jakoś wydawali tego Quentina kilkuosobowego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Patrick_Quentin
I lubili jeszcze z takich staroci Francisa Durbridge’a. Z jednego, a zwłaszcza drugiego fajne Kobry w TVP wychodziły, co starsze pokolenie pewnie pamięta 🙂
„Sprawę Bellamy’ego” i owszem, pamiętam. Być może jeszcze gdzieś mi się w kątku poniewiera.
A czy Poirot był muzykalny? Jakoś sobie nie przypominam. Agatka w ogóle chyba sama była średnio muzykalna. Zaprzęgła muzykę, a konkretnie Wagnera w kontekście neonazistowskim w jednej z najgorszych chyba swoich powieści „Pasażer do Frankfurtu”.
Gdzies czytalem, ze Agatha byla posadzana o sympatie pronazistowskie.
Te Kobry z Durbridgem tez pamietam. Zwlaszcza te ilustrowane piosenkami Beatlesow. 🙂 Cale sekwencje, jak „Stawka wieksza niz zycie.” Cool.
Bobiku
ciagle czekam na zamowiony utwór 😉 co do lalek to Moja nie miała zadnej , ona wolala klipe , pilke nozną , zabawa kapslami , wspinanie sie na drzewa , kolezanek nie miała z kumplami wszystko szło lepiej , a czas na szpilki przyszedl w odpowiednim momencie 😉
Mojej Mloda tez tak ma , jakąs lalkę miala by ja zamknąc w pudle i od czasu do czasu przewietrzyć to chyba pokrywa sie z przemysleniami Moniki
Moniko
Hermes wystartował , ale ma miedzyladowanie w Berlinie , ogóreczki Mojej , pasztecik z papryczką i szynka wiejska wysyłam wczesniej bo nie wiem kiedy Rys ma te urodziny
do Ciebie i dziewczynek dotrze troszkę po zachodzie slonca
w przesyłce leniwe pierogi i nalesniki z serem kozim , jeszcze nie znalezlismy kozy odpowiedniej , ale szukamy
😉
Żono
Moja Młoda mówi ,że Coben wciąga jak piaski pustyni , a Brown to spadająca „gwiazda” bez blasku , moze a swieta zając wielkanocny przyniesie ci „Bez skrupułow „
niuniu, zapomnialem pozdrowic Ciebie w imieniu Seneki. 🙂
W ogóle jest zagadką, dlaczego pewne rzeczy akurat w Polsce zdobywają popularność. Dla ich autorów też. Tak było z powieścidłami Whartona, tak jest z pseudofilozofią Coelho. Na jednego i drugiego patrzeć nie mogę bez psiego warczenia 😉
zono sasiada,chetnie przejme obowiazki i oswiece Cie
raz,dwa,trzy czy jestes juz oswiecona 😉
Rowniez literatura tzw. poludniowo-amerykanska zyskala duzo wielksza slawe w Polsce niz gdzie indziej. W Polsce wydawano z hukiem jej trzeciorzednych pisarzy.
Ale jesli o kryminalach mowa to uwielbiam Dicka Francisa. Anglik, akcja toczy sie w zwykle w srodowisku zwiazanym z wyscigami konnymi. Francis byl zawodowym dzokejem.
Helena zwykla byla chwalic McCall Smitha, jeszcze sie do niego nie zabralam.
W muzyce tez niezasluzona popularnosc mial taki Drupi, z drugiej strony Leonard Cohen byl bozyszczem w Polsce zanim zostal nim na Zachodzie.
PA
dzieki , mam nadzieje ,ze u Was coraz cieplej i buty Senece juz nie potrzebne 😉 Moja Ciebie też serdecznie pozdrawia , Kobre uwielbiala do tego muzyka Beatlesów w tamtych czasach mówi ,ze to był rarytas
Doro
jak to nie wiadomo dlaczego , „siła marketingu Kowalski , siła marketingu” , akurat w Twojej dziedzinie tez pewnie to jest jakis wykonawca nie idzie , nagle cos błysnie i na jego płytach starych zakurzonych i nie sprzedanych dokleja sie karteczka „twórca hitu…” i juz się sprzedaj
za Coelho Moja nie przepada co zas się tyczy Whartona z jego dorobku „Niezawinione śmierci ” uważa ,ze warto to cos osobistego , prawdziwego i inaczej się czyta
Niuniu, wczoraj juz pozno wieczorem przeczytalam dopiero o staraniach o koze dla dziewczynek. Rzeczywiscie tym razem szukanie koziosci mnie mocno podcielo i najezdzilam sie sporo. W koncu zadzwonilam na farme w Vermoncie, skad towar dochodzi do okolicznych sklepow ze zdrowa zywnoscia, i dowiedzialam sie, ze juz niedlugo mleka ma byc wiecej. A kozka od Wandy sliczna, choc nie mleczna. 🙂
Hermes dlugo u mnie zostac nie moze, bo zwrotna przesylka posylam ulubiona przez nas wszystkich niedzielna pieczen z dodatkami z malutkich warzywek, a na deser szybki torcik czekoladowy (tym razem zachcialo mi sie gotowac!). 😀
A co do czytania, to choc nie wszystko mnie osobiscie pociaga (np. Brown raczej nie, acz jest z moich amerykanskich stron), to ciesze sie, ze ludzie w ogole jeszcze cos czytaja. Bo latwiej namowic kogos, kto ma nawyk czytania do przeczytania czegos trudniejszego i bardziej wartosciowego, niz namawiac do czytania tych samych pozycji osobe, ktora tylko umie obslugiwac pilota telewizora. Co wiecej, znam profesorow literatury angielskiej, ktorzy dla przyjemnosci i relaksu czytuja niezwykle zaskakujace pozycje i lubuja sie w zaskakujacych gatunkach filmu (romansidla Barbary Cartland i spaghetti westerny). A na codzien, „w pracy”, zajmuja sie literatura wysoka, historia literatury i teoriami literackimi.
ja czytalem co bylo pisane i rodzinnej bibliotece albo tanio
w antykwariacie(nawet instrukcje ladowania akumulatorow 😳 )
rozne ksiazki w roznym czasie i przestrzeni
„Cobena „mozna czytac doskonale w metrze gdy jade do i po
pracy
zono,SF to tez Kurt Vonnegut z jego „kocia kolyska” czy
(moim zdaniem) wysmienita „rzeznia nr 5,czyli………….”
Niuniu, tylko dla Ciebie, zeby bylo uroczyscie, z gala. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hDURv8fj9dk
niuniu,dziekuje za domowo kwaszone Twojej, do piatku,
do piatku doczekam!
Wharton,widzialem „ptasiek” przeczytalem”tato”przy kolejnej do kilku stron
Coehlo(zapelniacz list i polek idzie jak woda) troche „alchemik”
nie moj swiat
Francis znakomite starodawne lekko bez wielkiej krwi
kroliku,niemiecki(przecietny)czytelnik zna wlasciwie tylko
Izabel Allende lub
Gabriel Garcia M?rquez ,literatura iberoamerykanska czy to
Borges,Cort?zar,Neruda czy inni jest za mistyczna odlegla,
trudna
jeszcze w polsce zwracalem uwage na tlumacza(Slomczynski,
jeczmyk) i wydawnictwa (doskonale literackie z krakowa)
Moniko, coś dla twojej Zosi:
http://www.spryciarze.pl/zobacz/jak-zrobic-ocean-w-butelce
Vonneguta czytałam jeszcze w liceum, nie wiem jakby to było teraz. To jest ciekawa sprawa, jak z niektórych ( nie zewszystkich oczywiście) książek się wyrasta. Kilka lat temu wzięłam do reki swego czasu zaczytaną 'na smierć” Grę w klasy Cortazara, książkę , z która się przez licealne lata nie rozstawałam,a po latach – nic, żadnych wzruszeń, żadnych dreszczy. Trochę podobnie z Marquezem, którego b.b. lubiłam, a teraz tez mnie już tak nie pociąga.
Amigo, to wyraznie dla niej. Zeby jeszcze tylko chciala sprzatac po swoich eksperymentach… Ten niebieski barwnik moze dziwnym trafem wylac sie z butelki, ktora ktos „przypadkowo” otworzy. 😉
PA
Moja pyta skąd wiedziałeś …uwielbia Betty Midler
http://www.youtube.com/watch?v=aDSh5wUtXt4
Rysiu
jesli ogórki mają czekać do piatku …spójrz w kalendarz 😀
Z literaturą iberoamerykańską to było u nas tak, że trafiło się w tamtych czasach paru wspaniałych tłumaczy: Rajmund Kalicki, Zofia Chądzyńska, Kalina Wojciechowska… wszyscy bardzo oddani tej literaturze. Wydawnictwo Literackie rąbnąło całą serię, a ludziska się rzucali, bo egzotyka, no i bo w paru przypadkach naprawdę dobra literatura.
A o Cortazarze już kiedyś u siebie pisałam, że to trochę taka literatura młodzieżowa 😆 Choć sprawny formalnie i oczytany to on był.
Moniko
nauka wymaga poswiecen , barwnik niebieski to pestka 😉
na torcik czekam …wygladam Hermesa 😀
A czy przeciętny niemiecki czytelnik zna „Przypadki komisarza Fomy”? 😆
Foma
to kązde dziecko zna … 😉 czyta sie im na dobranoc
Witajcie. 🙂
Bobiku, mam taki stosunek do książek:kiedy się nie przeczyta,albo chociaż nie przerzuci(zawsze można odłożyć na bok) skąd niby mam wiedzieć,że to nudne, płytkie itp?
Przerzucam wszystko co mi w łapki wpadnie,a prasy u nas
jest w domu niezliczona ilość.Zawsze zaczynam od ulubionych felietonistów.
**
Ciekawe, lalkę miałam tylko jedną-Shirleykę z porcelany,uprawiałam sporty i to nawet wyczynowo nie należące do „damskich” , a jakoś mi się łatwo dogadywać z paniami( oczywiście- nie ze wszystkimi, co ma naturalnie też swoje złe strony, ławo zaufać, trudniej się „odkochać”).
A wychowywali mnie panowie: Ojciec, Brat i niezliczona ilość Kuzynów, co trzeba było wiedzieć o panach, a i o paniach- chyba mi przekazali.
Do dzisiaj( to drugie pokolenie) służy mi za opiekunów i doradców.
Bardzo sobie to cenię, a jeśli chodzi o płeć „równoległą” niewielka, ale starannie dobrana grupa zupełnie mi wystarcza.
***Małgoniu! Złotą rybkę można zmultiplikować, co w komputerze chyba nie jest trudne.
Staciła chyba wczorajszą moc czarowną, można ją więc rozmnażać wszelkimi sposobami.
***
Mam też propozycję nazwy kosiarki Wandy TX:SIANOKOZIA.
****
W Gdyni dzisiaj zimno i niemilo, wieje, jak w Madrycie( nie wiem, czy wiecie,że najbardziej wietrzne miasta w Europie to :Gdynia, Madryt i Jastrzębia Góra ? 😆
Moniko – Swarzewo! Tam dopiero wiało, prawda? 🙂
Komisarzu,oczywiscie ,w tlumaczeniu Puchaly 😀
13!Moniczko!Rany boskie!Chyba nie ćwiczysz z dziećmi barwienia przez indygo?
W życiu sobie nie wybaczę,że Ci o tym napisałam !!!
Doro,pani Chadzynska wspaniala
zono, w stanie wojennym czytalem Tolkien”wladca pierscieni”
jednym tchem po nocach 🙄 przed kilku laty ogladnalem
film i nabralem apetytu na ponowne czytanie(wyjatkowo)
i dotrwalem w bolach do polowy drugiego tomu 😳
Rysiu, juz dawno zauważyłam że ludzie dzielą sie na fanów Tolkiena i na resztę.! Próbowałam kilka razy, przynaglana przez przyjaciól, ale nie mogłam. może to jest u mnie podobnie jak z SF. Jedyny autor z tej półki, do którego mam sentyment to S.C Lewis. Ale Opowieści z Narnii i inne jego książki czytałam po raz pierwszy juz jako dorosła mama, dzieciom na dobranoc.Z dużą przyjemnością dla wszystkich
Pani Chądzyńska była w ogóle wspaniałą osobą. Dożyła dziewięćdziesiątki i była wciąż piękną i bardzo dzisiejszą panią 🙂
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3337213
Uff, znowu wykonałem kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty. 😀 Ogród zaczyna być podobny do ludzi.
Teraz jeść!
W skrócie tylko zawiadamiam, że:
– należę do tej połowyczytelniczej, która nie posiada enzymów umożliwiających trawienie Tolkiena
– kosiarka zastępująca kozę należy z natury rzeczy do gatunku koziarek
-„Przypadki komisarza Fomy” w moim tłumaczeniu na psi zna w Niemczech każdy szczeniak
A teraz jeść, jeść, jeść!
„zajebisty” wywiad
moja babcia mowila jeszcze czasami …..przyszedlwszy
zobaczylam……..to jakby Wankowicz
Coś mi się widzi,że Bobik ma wyjątkowy talent do pobudzania apetytów. 😡
Co się człowiek chce odchudzić- zaraz mowa o jedzeniu.
**
Tolkiena chyba wcale nie znam, za to SC.Lewis może być u nas czytany do oporu, zawsze się jeszcze doczytamy czegoś, co się zapomniało lub przeoczyło.
***
Sława komisarza fomy nie tylko Niemiec i tamtejszych psów sięga!
U nas w znanym mieście Gdyni, nawet się nie chce patrzeć na jakikolwiek komisariat, nie mówiąc o odwiedzaniu. 😆
Rysiu, Ty lepiej zabieraj manatki z komisariatu !Nie dostaniesz nowej pierzyny tak szybko!! 🙂
Tolkien? No, przebrnęłam kiedyś. Bajki jak bajki, rozumiem, że może się podobać. Taki fenomen kulturowy, który mi nie przeszkadza, ale też niekoniecznie fascynuje. Z Nibelungowskimi historyjkami mi się trochę to kojarzy 😉
Emi,dlaczego?,dlaczego? 🙁
Rysiu, zwiewaj, bo w Komisariacie na pierzynę czyhają Chińcyki 😆
Niuniu: intuicja, a moze nadajemy na tej samej czestotliwosci. My, zreszta, oboje z mat-fizu i szachow. 🙂
Dora, zgadzam sie z tym Tolkienem. Sa zreszta lepiej napisane i opowiedziane basnie, bardziej naturalne i literackie niz The Lord of the rings.
Vonnegut, jak najbardziej zyje w tradycji amerykanskiej. Moj faworyt to „Kocia kolyska” i „Rzeznia nr 5”. Do tych snobowatych Amerykanow dodalbym Salingera i Doctorowa, moze Th. Pynchona.
Lit. Ibo-Amer. Byl jeszcze b. dobry tlumacz na polski, Carlos Marrodan Casas, ktory kiedys byl tlumaczem w ambasadzie hiszpanskiej w W-wie, a mowil lepiej po polsku niz niejeden polski erudyta slowa. Tlumaczyl M. Vargasa Llose.
Prlowskie wydawnictwa mialy wiecej dobrych serii, w tym literature jugoslowianska , skandynawska, iberyjska. To zginelo wszystko w otchlaniach wolnosci slowa III RP.
Z tym Tolkienem( i podobnymi) pewnie jest tak, że gdybym go dorwał w odpowiednim wieku, to może i zostałbym fanem, ale u niektórych chyba z czasem gruczoł tolkienowski zanika i mnie się to właśnie przydarzyło. A teraz szkoda mi już czasu na mozolne przedzieranie się przez bajkę, bo z dwojga złego już wolę się przedrzeć przez łucznictwo wewnętrzne. 😉
A tak, o Carlosie zapomniałam 🙂
O, Casas to rzeczywiście była postać! Mniej znany niż Słomczyński czy Chądzyńska, a na ciepłą pamięć niewątpliwie zasługuje.
Wlasnie, PA 2155, Pantaleon i Wizytantki, az sie wierzyc nie chcialo, ze to nie bylo tlumaczone przez kogos wychowanego w Polsce, tyle tam bylo polskich idiomow np: wyszedl z Drewnicy, do dzis pamietam.
Tolkien tez jeszcze przeze mnie nie przeczytany ani nie obejrzany.
Wiecie jakiej ksiazki jeszcze nie lubilam? Piotrusia Pana. Ten caly koncept wiecznego niedorastania i uciekania od Mamy, a Mama taka smutna i tak niezbedna nie dosroslym.
No, nie da się ukryć, że ja koncept wiecznego niedorastania z Piotrusia Pana przejąłem. Ale od mamy nie mam co uciekać, bo ona sama nie upiera się konsekwentnie przy dorosłości, więc idzie się dogadać. 😀
wlasnie Pantaleon i Wizytantki bosko napisane(przetlumaczone)
Doctorowa czytalem tylko „Regtime” i „witajcie w ciezkich czasach”
a co powiesz PA o Hellera „paragraf 22” albo Lee „zabic drozda”
„Catch 22” to taki humor koszarowy, chociaz w potocznym jezyku amerykanskim pozostal idiom. 🙂
Harper Lee nalezy natomiast (moim skromnym zdaniem laika) bardziej do polki z C. McCullers lub W. Cather, jezeli nie do czegos w rodzaju lepszej jakosci literackiej H. Beecher-Stowe.
A jak juz wspominamy iberoamerykanow, nikt nie dodal Carlosa Fuentesa, ktorego lubie i cenie.
Okazuje się, że jestem łasy na humor koszarowy, bo „Catch 22” lubię do dziś. 🙂 Zresztą posługujemy się w domu niektórymi grepsami z niego, więc w moim życiu stale obecny. 🙂
Z opinią PA na temat H. Lee się zgadzam. Fuentesa też popieram. 🙂
Ale równocześnie muszę zauważyć, że w serii iberoamerykańskiej, poza naprawdę wielkiej klasy pisarzami, w ramach boomu zaczęły się w pewnym momencie ukazywać rzeczy znacznie pośledniejszego gatunku, jakieś nazwiska,których dziś już poza fachowcami pewnie nikt nie pamięta. Czyli już wtedy wynaleziono sequel. 😀
Mam prośbę i to pilną. Rozmawiałem właśnie ze znajomym z Warszawy, który pojutrze się do mnie wybiera i zapytał mnie on, jaką książkę mi przywieźć w prezencie. Pojęcia nie mam, czego warto sobie zażyczyć, a żeby było łatwe do dostania, bo on nie będzie miał czasu na długie poszukiwania. Mówił, że najprawdopodobniej kupi w Empiku.
Ktokolwiek był ostatnio w Empiku albo okolicach, proszony jest o rzucenie tytułem, który na pewno mi się spodoba. 🙂
In beholder’s eye, Bobiku. Dla mnie „Catch-22” nie bardzo odbiega od „MASH” R. Altmana. Z prozy iberoamerykanskiej nie rozumiem rozleglosci popularnosci Cortazara. Chyba jego krajanie Sabato lub Borges byli lepszymi pisarzami.Teraz zaczytuje sie w Arielu Dorfmanie, ktory rowniez pochodzi z Argentyny, chociaz zyje i pracuje w USA (Duke University).
Musze przyznac, ze kocham Zabic Drozda. I ksiazke i film.
W ogole jest tak czasem, ze zapada w serce ksiazka, ktora jest niekoniecznie Literatura, albo muzyka, ktora jest niekoniecznie Muzyka.
Ostatnio czytałam b. dobra biografię Kazimierza Maczarskiego autorstwa Anny Machcewicz. świetnie się czyta i masę ciekawych informacji, ale to dla amatorów historii wiec nie wiem…
Króliku !!:lol:”Zabić drozda” i G.Peck w roli gł.wspaniały!
Mam w mojej bibliotece do dzisiaj, mocno sfatygowana. ale się trzyma.
Jak tam twoja rehabilitacja?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich.Dobranoc.
Babko, jakby to powiedziec, osiagnelam rehabilitacyjne plateau. Mam nadzieje, ze operacja bedzie szybciej niz pozniej. Jutro ide (kustykam raczej) do pracy na pol etatu do czasu operacji, jesli dam rade.
Bobiku:polecam”Gottland” Mariusza Szczygła.
recezowali:A.Michnik i A.Holland.
Biografia Moczarskiego nie pasjonuje mnie aż na tyle, żebym koniecznie chciał ją posiąść. A poza tym jak znajomy ma mi przywieźć jedną książkę, to dobrze by było mu podsunąć coś takiego, żeby się nie przeczytało w ciągu godziny. Eseistykę jakąś ciekawą, albo np. coś w rodzaju R. Dawkinsa. Sam nie wiem. Może Sąsiad miałby jakiś pomysł?
Króliku, masz świętą rację, że to, co zapada w serce niekoniecznie musi być z najwyższej półki. Ja zresztą w ogóle chętnie poczytuję literaturę drugo- i trzeciorzędną, bo posiada ona duży walor poznawczy, nawet jeżeli nie estetyczny. Czytając tylko literaturę pierwszorzędną obcuje się zawsze z intelektualistami, a ja lubię wiedzieć, co gra w duszy wiejskiej nauczycielce, taksówkarzowi i pani z kiosku. I pewnie bym się nie dowiedział, gdybym nigdy w życiu nie przeczytał żadnego Harlequina czy Chmielewskiej. 😉
Bobiku
1) nie wystarczyły by TRZY kosci ze szpikiem owiniete w byle co 😉
2) gdzie moj obiecany utwór , zaraz zasne a tu nic nie widac 🙁
zapomnialam czy nie mogły by byc „Przygody Mikolajka” wiecej w nich madrosci niz w naukowych bzdzinach
Niunia, wybacz, ale chyba dziś nic nie będzie z obiecanego utwora. 🙁 Trochę sobie nadszarpnąłem kręgosłup podczas rycia w ziemi, a to mi często skutkuje ostrym bólem łba. Z niewyjaśnionych przyczyn wierszyki mają do bólu łba stosunek niezbyt przyjazny i unikają miejsc, w których on przebywa. Tak że wierszyk najwcześniej jutro, jak ten ból sobie pójdzie…
To może najnowsza Janion…
http://www.empik.com/bohater-spisek-smierc-wyklady-zydowskie-ksiazka,prod7620118,p
Z tym Moczarskim, sprawa nie jest taka prosta, a na pewno nie jest to książka do przeczytania w godzinę. To raczej historia ( na przykładach) polskiej lewicowej przedwojennej inteligencji, sporów ideowych w Armii Krajowej ( niekiedy krwawo -ideowych), tragicznych lat stalinowskich , Marca 68…
Do tego b. pięknie opisany watek małżeństwa Moczarskich ( oboje, w różnych więzieniach spędzili prawie 10 lat..) Nie żebym Ci Bobiku chciała to wcisnąć, ale jak kiedyś będziesz miał okazje, to zerknij.
A „Zabić drozda’ Króliku, to jedna z pierwszych 'dorosłych” książek jakie przeczytałam. Miałam może 12-13 lat. bardzo jestem do tej książki przywiązana, raz na jakiś czas do niej wracam
1. Książka Cyril Bouyeure „Adam Michnik. Biografia. Wymyślić to, co polityczne” tylko moze najpierw byla po fr (?)
2. „Ruski miesiąc” Dmitrij Strelnikoff to kiedys polecala nasza tu Teresa Stachurska ale jesienia bylo nie do dostania
3. „Wspomnienia z niepamieci”, Holoubek
4. Jesli jest cokolwiek nowego Tokarczuk (?)
dobra goraca woda podstawa sniadania 😀
dzisiaj dlugi dzien w berlinie, deszczowy i smetny
ale to dopiero poczatek
Dzień dobry! Gotowy do zabawy i pomocy. 🙂
Moja tyle razy pisała o ksiązkach, że nie chce sie powielać. Z SF podobał się jej tylko „Eden Lema i mała ksiazeczka „Remedium” , nie pamięta autora. Tolkien- podobał choć nie powalił. Jakoś nie lubi zmyslanych historii, ani amerykańskich filmów o aniołach i ś Mikołajach. Coehlo śmieszy i irytuje. Nie do starwienia! Whartona wiele nie czytała, ale to co wpadło w rece, jakieś dwie pozycje, nawet sie podobały. Kryminałów wiele nie czyta, woli historyczne,czy podróżnicze. MPiK-u w naszym mieście nie ma…. 🙁 Zreszta zawsze kupowała głónie ksiazki popularno- naukowe ew. kucharskie, albumy. Literaturę lekką wypożyczała w bibliotece. Kupić, łyknąć w jeden, dwa wieczory i potem przez lata scierać kurze z grzbietów?….W latach PRL-u były fajne akcje antykwariatowe w naszym mieście. Można było zanieść to, z czego się chciało odciażyć półki i wymienić na nowe, nie czytane. Zapomniano o tym…..
Rysiu
skoro jest już podstawa , trzeba zrobic resztę
dziś pochmurny poniedzialek
ale śniadanie kolorowe
świeze bułeczki , twarozek ze śmietanką do tego rzodkiewka , szczypiorek
obok rogaliki z różą
dla matyldy I Zosi twarog kozi
dla tych co w ogródku cięzko łapkami pracowali
kaszanka chrupiaca
kawa ,herbata
mleko dla Babki bo jak zacząć dzień nie wypiwszy bawarki
Amigo
pewnie jeszcze kombinuje co by tu ze złotą rybką zrobić
😉
Emi
wstawaj sosenki czekają na nas 😀
Amigo
skoro gotowy to biegniemy , po drodze porozmawiamy ale nie o książkach tylko o dziwnych zachowaniach ludzi 😉
A ja się pytam, czy zamiast bezcelowo biegać, Szanowne Piestwo nie mogłoby pogonić bobikowegobóla, żeby Bobik znów w formie był…?
Foma, to się nazywa konstruktywne podejście do tematu! Już się robi! 🙂
Foma
a pieczona kaszanka to co ….. 😉
Dzień dobry 🙂 Pogonienie i nacieranie kaszanką bardzo pomaga na psie bóle, ale nie wystarcza. Konieczne są jeszcze okłady z rostbefu, tabletki wątrobiane i krople rosołowe. Żadne tam homeopatyczne dawki! I żeby ktoś nie wpadł przypadkiem na pomysł robienia mi zastrzyków, wrrrr!!!
Au, au, au, jaki choreńki jestem. 😥 Niezbędnie potrzebuję kompleksowego leczenia, ale zacząć możemy od okładów. 😉
Okładać Bobika? Wpierw mi pałka uschnie, niż bym miał przemocy użyć…
O, jaki dobry policjant. To gdzie jest ten zły? 😉
Poszedł po kawę i pączki 😆
Jak po kawę i pączki, to naprawdę zły. Dobry poszedłby po kiełbasę. 😀
A najlepszy po kaszankę i wątróbkę 😆
Tak, u psów są bardzo proste zasady przydzielania orderów i dodatków do pensji. 😆
Zaś z dodatku będzie można kupić jeszcze więcej kaszanki i wątróbki, a może i jakiś boczek od czasu do czasu…
Witajcie.U nas huragan i leje jak z cebra.
Bobiku Twoje dolegliwośći pewnie spowodowało zbyt długie stanie na dwóch łapach w pozycji :”służ”(taki głupi ludzki wymysł dla psów). 😡
Tata lub Brat muszą Cię dobrze wymasować,a potem pewnie iść do masarza po spory kawał pasztetówki, wątrobianki itp.Zdrowia życzę!!
**
Niuniu, Emi dzisiaj miała krótki spacer i wróciła, jak zmokła kura.Wtedy ochoczo przynosi ręcznik na tzw.wycierku.
***
Rysiu, nie pozbywaj sie akcesoriów, bo faktycznie pogoda figle płata, to zdradliwa pora roku.I wielkie dzięki za życzliwość.Nic Ci już wyrywać nie będę. 🙂
**** Z powodu tej ohydnej pogody postanowiłam marnotrawić czas na porządkowaniu papierów co i tak jest syzyfową pracą, ale chociaż sumienie zagłuszę.
Pozdrawiam.
Masarz i masażysta – to lubię! 😆
Dla takich perspektyw warto trochę, a nawet mocno przesadzić w opisie dolegliwości. 😉
Pogoda u nas też się zrobiła parszywa. Jak dobrze, że wczoraj i przedwczoraj udało mi się trochę podciągnąć roboty polowe.
Jarosław K. znowu daje poPiSy elegancji i dbałości o dobro państwa. Jak wiadomo państwu nic lepiej nie służy niż dyskredytowanie ministra finansów.
http://wyborcza.pl/1,75968,6412464,Czego_prezes_PiS_nie_wie_o_ministrze_Rostowskim.html
Czasem już, szczekaniem mając obrzękłą mordę, miałbym ochotę poprosić jakiegoś psa myśliwskiego, żeby podiwanił swojemu człowiekowi dubeltówkę i pożyczył mi na krótko… 🙄
Bobiku, ale po co brudzić sobie ręce (znaczy się łapy). Niech poproszony pies sam posłuży się dubeltówką…
Ale ja miewam okresowe napady perfekcjonizmu, w czasie których nie jestem w stanie uwierzyć, że ktokolwiek inny może wykonać robotę równie skutecznie jak ja. 😉
Chyba się w związku z tym niezbyt nadaję na szefa, bo delegować nie umiem. 🙁
No, trudno. Nie każdy musi być szefem. 😀
Bobiku, nie wiem czy to pomaga ale moj malzonek na bole kregoslupa po odczekaniu kilku dni wymyslil powtorzenie gimnastyk, ktore te bole na poczatku spowodowaly, no zobaczymy… ja bym jednak te masaze uwazala 🙂
A tu prace ogrodkowe z pomoca Kamy:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/KamaKopie?authkey=Gv1sRgCJTvzObJoo6XigE#slideshow
Ah tam – juz zaczelam prywate na blogu kulinarnym to i tu powtorze. Nasza planowska Ola pociagnela za soba do Warszawy Portugalczyka Bruna i po wielu zabiegach i pokonywaniu przeszkod otworzyli wspolnie malenki lokalik Ogrodowa Cafe na Ogrodowej 🙂 . Serwuja ponoc niezle lunch’e. Tylko znalezc ich trudno, ale dla chcacego nic trudnego no i trzeba wspomagac dzialania mlodziezy powracajacej 🙂 Ponoc znakiem rozpoznawczym ma byc niezadlugo stary rower na ulicy, bo Cafe jest dobrze ukryta gdzies w bramie 🙂
Kama, tak trzymać. Miej oko i węch na wszystko! 😀
Słuchajcie, ja tak biadolę, bo mi się nacieranie pasztetówką spodobało. 😀 Ale nie należy się tym nadmiernie przejmować. Kogo nigdy plecy od roboty w ogrodzie nie bolały, niech pierwszy rzuci kamieniem. 😉
Zresztą, jak to słusznie kiedyś Pani Kierowniczka zauważyła, wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija. 🙂
Bobiku
wszystko w porządku ?? nie nie w porządku ja nadal czekam , czekam , czeeeeeeeeeeeeekam , masaże już byly , kaszanka też , a ja nadal czekam 🙁
Wando, Kama kopie, jak napisalas, a w kazdym razie weszy wiosne. Piekna z niej psica, naprawde. 🙂
Niuniu, mam nadzieje, ze dotarl do Ciebie Hermes wieczorny (z mojego wieczoru), i ze po drodze nie pozarl brukselek i torcika czekoladowego w ramach „oplaty dodatkowej w zwiazku ze wzrostem cen paliwa”. 🙂 Pozwolisz, ze ja z kolei rzuce sie na niedostepna tu kaszanke. 😀 U nas ekonomisci zajmujacy sie rynkiem detalicznym donosza o tym, ze Hermes ostatnio tak pakuje maslo orzechowe w supermarketach, ze opakowanie wyglada dokladnie tak samo, jak wczesniej, tylko dno jest wypukle i w zwiazku z tym w sloiczkach jest tylko 2/3 poprzedniej zawartosci, choc za te sama cene. 😉
Obawiam sie, ze ten proceder bedzie sie przez jakis jeszcze czas nasilal, bo niestety najbardziej szanowani ekonomisci nie zachwycaja sie planem ratowania gospodarki amerykanskiej zaproponowanym przez ludzi Obamy. Wczoraj poczytalam sobie troche NYT, raczej Obamie sprzyjajacego, i stwierdzilam po raz kolejny, ze nawet najbardziej inteligentni politycy nie unikaja bledow, takich jak otaczanie sie wylacznie przedstawicielami tylko jednej opcji lub teorii. W porownaniu z Kaczynskim i jego wypowiedziami na temat Rostowskiego, jest to w duzo lepszym stylu, ale skutki w sumie moga byc podobne (tyle, ze na wieksza skale).
Bobik, przyjąłeś najgorszą z metod :”Nikt tego nie zrobi i tak solidnie, jak ja!”Zaniechaj!!Natychmiast.
Moja niegdysiejsza szefowa( w pracy pruski dryl) tak sobie wychowała męża i syna,ze Jej wszystko z rąk wyjmowali.
Pytam kiedyś: co Ty takiego robisz,że Oni się tak starają?
A ona mi mówi:Nie specjalnego, co drugi dzień tłukę jakiś stary talerz, albo szklankę, a Oni myśla,że jestem taka zmęczona- wszystko mi z rąk wyjmują! 🙂
**
Wando TX Kama śliczna, chyba pointer ?
Mieliśmy w młodości podobnego.
***
Niunia, Monika ( znamy te słoiczki od kremów kosmetyczny, identyczne, jak do masła orzechowego).Dużo dna, mało towaru!!)- posyłam Wam i Rysiowi, oraz Amigo- ruskie pierogi i idę walczyc z papierami.Narazie! 😆
Babko, swietny przepis na delegowanie obowiazkow. 🙂 Ale zdaje sie, ze Bobik sie przyznal do wrodzonego perfekcjonizmu, wiec najpierw musi sie wewnetrznie przekonac do absolutnej koniecznosci tluczenia szklanek, lub ogrodniczego odpowiednika tej metody. To troche jak w tym starym dowcipie o zmienianiu zarowek („Ilu psychologow jest potrzebnych do zmienienia zarowki?” Odpowiedz: „Jeden, ale zarowka naprawde musi sama pragnac sie zmienic.”)
A kosmetyki to chyba jedna z najbardziej przeplaconych substancji sprzedawanych legalnie na rynku. Hermes najwyrazniej zabral sie za ich sloiczki juz wczesniej. 😉
To mi przypomniało stary dowcip o „trunkowych”Moniko:(mam nadzieję,że go nie zamorduję).
Trunkowy zagląda do pustej lampki i mówi: O?Pusta?
Odwaraca ją, wkłada palec i powiada rozczarowany: „i dna nie ma”!
Tak to jest z tymi naszymi kremami.W zasadze kupujemy opakowanie,żeby sobie postało trochę na półeczce i ucieszyło oczy. 😡
Ptaki już fruwają?
Babko 😆
A ptaki fruwaja, nawet te, ktore zwykle tego nie robia. Najlepiej wyszly nam pawie i feniksy, oraz inne zupelnie nowe gatunki, na ktore dopiero wymyslamy nazwy. Zwykle wrobelki tez juz jakos nam wychodza. Nie chce tylko zbyt dokladnym opisem zanadto przyciagac uwagi blogowych kotow, bo juz sie do tych ptaszydel przywiazalysmy. 🙂
Bobik perfekcjonistą nie jest, Bobik perfekcjonistą bywa. 😉
Sam się przecież przyznałem, że jak chodzi o robótki domowe, to do perfekcjonizmu mi daleeeeko. 😀
Ale w niektórych sprawach rzeczywiście nie dowierzam nikomu, że coś zrobi tak dobrze jak ja i choćby nie wiem co, będę się sam męczył.
Nikt tak nie gryzie kiszki wątrobianej
Nikt nie połyka z mlaskiem tak jak ja
Przeze mnie pięknie tak konsumowanej
Gdy jem, świat cały ze wzruszenia łka…
A już salceson gdy biorę do pyska
i zębem międlę go ze wszystkich sił,
to światu nagle myśl zazdrosna błyska:
ach, żebym ja tak doskonały był! 😀
Poezją czystą zwą me wtranżalanie
Tańcem wśród chmur zwą ruchy moich szczęk
Zjedzenie świata też mam w swoim planie
Poczekam tylko chwilkę żeby zmiękł…
Perfekcja, czysta perfekcja 😆 :lol 😆 Wzruszajace oddanie Sprawie. 😉
Miękki świat niezbyt wysoko oceniam
dla mych smakowych kubków to nie dość,
bo ja twardzieli wolę do gryzienia,
albo twardzielki, jak na przykład kość. 🙂
Miękkość ma w nogach świat mieć przede wszystkim
Kluchowatości za to nic a nic
To, co zakrywa świat figowym listkiem
Nie ruszę, bo to kulinarny kicz…
Mielonka w puszcze, majonez w słoiku
W butelce olej – tego bylo brak.
Im twardziej – lepiej, bo zebów bez liku.
Złamie się jeden, wyrosną w mig dwa.
Czym ja rekinem, czy straszliwym smokiem,
by odrastały za zęba mi dwa?
W koszyczku leżę, łypię tylko okiem,
a i tak zawsze ktoś mi za złe ma! 👿
Rzeczywistości nie nadgryzę jądra,
czy za figowym listkiem jest, czy bez
i złota rybka albo inna flądra
nic tu nie zmieni. W tej sprawie – zdechł pies. 🙁
Smokiem na pewno nie jestes, Bobiku. Mozesz na to dostac oficjalny certyfikat od dwoch specjalistek w smokologii. A lista dziel naukowych na ten temat, ktore studiowaly przez ostanie lata, jest bardzo dluga, wiec temat rozgryzly doglebnie. Do tego prosily dodac, ze sa przeciez takze mile smoki, jak chocby nawrocony Smok Wawelski w wersji Pagaczewskiego. 😉
No to teraz muszę się tylko postarać o certyfikat, że nie jestem rekinem.
Może Profesor Gąbka takie wydaje? 😀
Pewnie tak, bo juz chyba wyczerpal do konca temat zab spiewajacych z Krainy Deszczowcow, a publikowac w periodykach naukowych dalej trzeba. 😀
Nie jestem smokiem ni rekińczykiem,
nieodrastalne mam pieskie ząbki –
jest to głębokich badań wynikiem
i papier na to mam od Prof. Gąbki! 😀
Absolutnie nie mozna podwazac wynikow badan tak powaznego naukowca. 😀
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że również foma respektuje akademickie autorytety. 😉