Straszny bąbel
Wyżeł kilka razy nieznacznie poruszył spuszczonym ogonem i ze znużonym posapywaniem wgramolił się na fotel. To były najwyższe objawy radości ze spotkania, na jakie było go stać, więc Bobik poczuł się mile pogłaskany tak uprzejmym przywitaniem. Już miał rzucić zwyczajowe „co u ciebie?”, ale przypomniał sobie, że skutkuje to natychmiastowym wyliczeniem wszystkich nieszczęść, które spadły na gościa w ostatnich tygodniach, więc spróbował popchnąć rozmowę w innym kierunku.
– Piękny dzień – zagadnął ze stosownym merdaniem. – W sam raz na tarzanie się w suchych liściach. I jutro też ma być słonecznie. I salceson potaniał. I…
Ale Wyżeł nie dawał się tak łatwo sprowadzić na podejrzane ścieżki optymizmu. Jęknął wymownie, pochylił się nad prawą przednią łapą i zaczął ją wylizywać, resztą ciała dając do zrozumienia, że sprawia mu to okropny ból.
– Masz coś z łapą – zmartwił się Bobik. – Bardzo źle?
– A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem Wyżeł i zaraz dorzucił kolejne pytanie. – Czy ja bym się skarżył, gdyby nie było bardzo źle? Zresztą, wcale się nie skarżę, tylko zawiadamiam, bo przyjaciele powinien wiedzieć, że mój stan jest poważny. Straszny bąbel mi się zrobił. O, tu, zobacz.
Odgarnął ze zwycięską miną futro i pokazał wypełniony płynem pęcherzyk wielkości łebka od zapałki.
– Rzeczywiście, przerażający – przyznał Bobik, starając się spełnić znane mu nie od dziś oczekiwania Wyżła.
Gościowi wyraźnie poprawił się humor. Rozłożył się wygodnie w fotelu, wyeksponował zaatakowane przez strasznego bąbla miejsce i zdobył się na coś w rodzaju bolesnego uśmiechu.
– Byłem już u trzech lekarzy i żaden nie potrafił mi pomóc – oznajmił ze słabo skrywaną przyjemnością. – Jakieś maści mi proponowali. Maści! Tak jakby nie widzieli, że to naprawdę Straszny Bąbel i trzeba rzucić do walki z nim wszelkie dostępne środki. Mówiłem, żeby zapisali przynajmniej antybiotyk, jak już nie chcą operować, ale się wykręcali. Wiadomo, NFZ im kazał robić oszczędności na pacjentach. A poza tym co oni się tam znają. Jeden w drugiego partacze. Porządny lekarz zaraz by zauważył, że jestem bliski śmierci.
– No i co teraz zrobisz? – spytał Bobik, oblekając pysk w odpowiednie do powagi sytuacji przygnębienie.
– Jak to co? Spiszę testament – oznajmił z mściwą satysfakcją Wyżeł. – Zawsze to robię, kiedy czuję, że mój koniec już się zbliża. Tobie też radzę. Nie należy odchodzić ze świata, nie uporządkowawszy swoich spraw.
– Ale wiesz – zmieszał się Bobik – mnie się nigdy nic specjalnego nie dzieje. Ot, miałem niedawno pęknięcie śledziony po wypadku, potem zapalenie płuc mi się przyplątało i właściwie tyle. Aha, jeszcze jakiś zawalik, ale malutki, nie ma o czym gadać. A nadciśnienie z kolei mam od tak dawna, że już go nie zauważam. Ogólnie zdrowy jestem jak koń, więc o testamencie na razie nie myślę.
– Ty to jesteś szczęściarz – westchnął Wyżeł, popatrując na swoją łapę. – Nawet jak masz jakieś zmartwienia, to niewielkie i szybko mijają. A mnie zawsze wiatr w oczy i los wbrew.
– Ale salceson potaniał i dla ciebie – zauważył Bobik, usiłując mimo wszystko przemycić jakiś optymistyczny akcent.
– Fakt, potaniał – zgodził się Wyżeł, znowu pochmurniejąc. – Ja już wprawdzie nie bardzo zdążę z tego skorzystać, ale jak będę wracał do domu, kupię kawałek i zapiszę ci w testamencie.

Kiedyś moskiewskie podrywanie tak wyglądało. Mogło coś się zmienić jednakowoż.
http://www.youtube.com/watch?v=uZ3aFefShKY
Juz po awanturze. 🙂
Tak, milczenie nie jest dobrym wyjsciem. O czym wreszcie przekonal sie chyba Premier.
Pewnie Lisicki przejdzie rzeczywiscie do „W siecu” kolegow Karnowskich. Ale moze na miejscu Uwazam Rze powstanie cos lepszego i madrzejszego niz dom wariatow.
Chcialabym aby sie jeszcze honorem uniesli Ziemkiewicz wraz z Bronkiem, Faucette’em kim tam jeszcze z grona lunatykow.
Ekumenizm.
http://www.youtube.com/watch?v=gq90IbFolSc
Mt7, idę z Tobą 🙂
Milczenie i udawanie, że to nas nie dotyczy, to byłoby najgorsze. Ostatni przykład. Po obchodach schulzowskich w Drohobyczu pojawiły się swastyki. O zdarzeniach w L już nie linkuję bo nie chcę być nudny. Ale jest coraz gorzej i mało przyjemnie.
http://maydan.drohobych.net/?p=16259
Sliczna mala uroczystosc, Irku.
Jaki niecodzieny kadysz – po rosyjsku i bez minianu. Ale nie wydaje mi sie aby PB go nie przyjal, przeciez rozumie.
Ucieszylam sie, ze ksiadz greko-katolicki wspomnial w modlitwie i prosil o spokoj ducha takze ukochanego Pana Ficowskiego.
Lublin jest swietny jednak. Kto by pomyslal, ze bedzie inicjowal takie ladne spotkania jak to w Drohobyczu.
Sorry, usun Bobiku jeden wpis. Nie rozumiem dlaczego czasami wpada dwa razy.
Ja tez przyjade na kazda manifestacje, pod warunkiem, ze nie bede miala tego dnia zadnych umowionych dostaw fortepianow albo mebli, albo kafli, albo kaloryferow albo sof i foteli, albo innych tam!
Heleno, na niedzielę planuję manifestację urody rukoli w oliwie w otoczeniu kostek sera z mleka bawolicy (leite de búfala). Możesz zarejestrować miejsce pod oknem albo z drugiej, równie reprezentacyjnej strony stołu.
Mozarella di bufala jest moja ulubiona rasa mozarelli.
Do rukoli w oliwie z mozarella dodaje jeszcze drobno posiekany, opalony nad gazem i obrany ze skorki i oczyszczony z ziarenek czerwony jalapeno czy jakas inna ostra mala czerwona papryczke , ktora sie znajdzie pod reka.
I mozarella nie krojona tylka poszrapana recznie na male kawalki. Wtedy jest bardzo Jamie O.
OK. Jestem gotowa siedziec pod oknem. To jest moja ukochana przystawka.
Komisja Macierewicza otrzymała nowy dokument, który wszystko wyjaśnia.
Muszę przyznać, że rozumiem tęsknotę ew-ki, żeby ktoś takiego Brauna potraktował przełożeniem przez kolano i wlaniem na gółkę, bo to by była kara proporcjonalna do wymiaru umysłowego, czy w ogóle osobowościowego tego faceta. Wobec takiego przylania pikieta jest w pewnym sensie „nobilitująca”.
Ale kara wyłącznie lekceważąca załatwiałaby sprawę, gdyby Braun był pojedynczym, osamotnionym dziwolągiem. Natomiast kiedy coś staje się zjawiskiem społecznym, lekceważenie to już za mało. W grupie łatwiej odwracać wektory wartości, uznać zło za dobro i jeszcze zarazić tym ileś postronnych osób, które z początku szukają tylko poczucia przynależności, a potem dają się wciągnąć w tę grupową odwyrtkę aksjologiczną.
To już nie chodzi o ukaranie Brauna, Nicponia, czy Holochera, tylko – jakkolwiek patetycznie by to brzmiało – o przeciwstawienie się temu stawianiu wartości na głowie. O wyraźne powiedzenie, co jest dobre, a co złe. Żeby nie można było całkiem bezkarnie tymi pojęciami manipulować.
Jak chodzi o winnicę, dla mnie jak najbardziej może być we Włortugansji. A nawet Włortugansjopanii. To tylko rozszerza możliwości przyjemnego spędzania czasu. 😀
Ja też nieraz zdejmuję szapo, kiedy Irek wrzuca różne migawki z Lublina. 🙂 A przy tym tak sobie czasem myślę, że może w innych miejscach spoza „medialnego centrum” też się dzieją ciekawe rzeczy, tylko nie mamy w nich tak uważnego korespondenta. 😉
Przyznam się Wam: nie lubię oliwy, zwłaszcza lanej gdzie popadnie, ani żadnego octu włącznie z balsamico, też lanego gdzie popadnie. Paskudny ten proceder uprawia się na południu. Rzucam Was i jadę do Szkoclandii. Będę jeść podpłomyki, haggis i słuchać harf celtyckich z towarzyszeniem orkiestr dudziarzy.
Palmy są przereklamowane!!!
Trudno, będziemy sobie machać z oddali.
Haggis… 😈
Helenko, masz, czego chciałaś 😉
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103088,12943654,Po_zwolnieniu_Karnowskiego_i_Lisickiego_z__Uwazam.html#BoxSlotII3img
A „W śmieci” moim zdaniem powstało wyłącznie jako spadochron dla chłopaków z „Ówarzam” 😛
To Swieto jakies!
Wszyscy przejda teraz do Karnowskich i Sakiewicza. I tam jest ich miejsce.
Nisiu, nie porzucaj nas.
Ci dudziarze na dłuższą metę, to tak pitolą, że zęby mnie bardziej bolą niż od góralskich skrzypków.
Haggis jest w porzo. Podpłomyki są w porzo. Oliwa jest w porzo (nawet bardzo!). Balsamico też jest w porzo. Ach, ileż wspaniałych doznań smakowych ma się życiu, kiedy się lubi prawie wszystko. 🙂
Nawet dudy mogę lubić, pod warunkiem że są bardzo drobno posiekane. 😈
Ale Nisi życzę smacznych dud w każdej postaci, jaka jej podchodzi. 😀
Co pawda, to prawfa. Niestety pitola niemilosiernie.
O, redaktorzy z „Uwarzam” postarali się i zrobili listę facetów, z którymi nie chciałbym siedzieć przy jednym stole, zwłaszcza jeśli strawa byłaby przez nich uwarzona. 🙄
Kot z @22:58 zasłużył na nagrodę im. Heleny 😆
A harf, nawet celtyckich, też miało przecież nie być.
We Włortugansjopanii harf nijakich nie ma. Ale w Szkoclandii niech sobie będą, jak Nisi zależy. Tam winnicy nie kupujemy. 😉
A jak się Nisi harfy i dudy znudzą, zawsze może wpadać na sielską ciszę pod oliwkami i upojne dźwięki odkorkowywania w piwniczce. 🙂
Kocie, odbierz swoją nagrodę u Starej. Podwójny bażant się należy. 😈
Bo to ma byc chyba teraz juz post-modernistyczne Shangri La, Doro, wiec harfy sa/nie sa (wziete w nawias). 😆
Bardzo dobra ta wypowiedz Osiatynskiego o milczeniu, i jego zgubnych skutkach. Nie tylko o demonstracje chodzi, czy wypowiedzi przeciwko (choc te tez sa potrzebne), ale o wypowiedzi dajace pozytywna alternatywe dla hate speech (rzeczywiscie, w Stanach zawsze sie powtarza: „fight speech with more speech, just expressing your point of view”).
Mam nadzieję, że żaden góralski skrzypek nie wpada do Bobika.
Mógłby się „łodrobinecke” zdenerwować. 🙂
Pan Administrator odkrył właśnie, że te numery, które Łotr wyprawia z liczbą porządkową, nie są tak całkiem ni z gruchy, ni z pietruchy. Łotr po prostu dolicza spam, ale jest na tyle uprzejmy, że go na blogu nie pokazuje.
Wyimażinujcie sobie, że od czasu ostatniego gruntownego sczyszczenia przed rokiem, zebrało się tego dziadostwa ponad 70 000 sztuk. 😯
to tak naprawdę niektóre dziesięciotysięczniki zdobyli spamerzy? 😯 słabo mi…
Dawniej takiego zalewu nie było, więc stare dziesięciotysięczniki mogły nie paść ofiarą spamerów. Nawet wysoce prawdopodobne, że nie padły. Gdzieś od dwóch lat się taka makabra zrobiła. I wciąż narasta.
Muzyka szkocka to przeciez nie tylko kobzy (ja akurat zreszta lubie). Moze byc i to (calkiem stare, ale we wspolczesnym wykonaniu, moje dziecko grywa to czesto na flecie prostym):
http://www.youtube.com/watch?v=1p-5RloO2HY
Dudy!!!! Nie kobzy!!! 😈
Ja kasuję spamy na bieżąco. Będzie tego ze trzy stówki dziennie, wrrr… 👿
Dobrze chociaż, że poprawili nam na tyle, że spamy idą do spamów, a oczekujące do oczekujących. 😈
Wczoraj sama usłyszałam tę plotkę: że Linda odmówił udziału w „Pokłosiu”, bo nie zgadzał się ze scenariuszem. Okazuje się, że prawaki jak zwykle łżą jak bure suki.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,12944149,Linda___Patrioci__Nie_bierzcie_mnie_za_przyklad__Nie.html#BoxSlotII3img
Dora: Ty kasujesz a Passent i wielu innych z Twojego towarzystwa nie, i dlatego nie da się czytać komentarzy pod ich wpisami.
A mnie wkurza, że tak mało się mówi o roli Ireneusza Czopa w „Pokłosiu”. To bardzo dobry aktor. Stuhr ma większe nazwisko, ale nie rolę.
Ciągle tkwię w Wielkiej Trwodze. Rysiu, przeczytaj koniecznie.
Rozsądne, acz niechciane, dobranoc 🙂
A ja chetnie w giezleczku na harfie, z jagniecym kotletem w jednym reku i z butelka oliwy w drugim. Po prostu raj!
Z tymi urlopami macierzynskimi to np w Kanadzie jest tak: kobieta dostaje 15 tyg tzw maternity leave, ktore mozna juz pobierac pod koniec ciazy. To zeby jej bylo latwiej zniesc ostatnie miesiace ciazy (rowznie bywa w zaleznosci od zdrowia i rodzaju pracy, np kto chcialby leciec helikopterem z kobieta pilotem w ostatnim miesiacu ciazy, albo nawet z kierowca autobusu, a to tutaj czesto kobiety). Potem jest 35 tyg parental leave, ktore moze pobierac tata lub mama. W sumie maternity i parental leave nie moga trwac dluzej niz 1 rok. Bardzo to ulatwia sprawe rodzicom. Dla pracodawcy latwiej jest zorganizowac czasowe zastepstwo na rok niz na kilka miesiecy.
A ja dzisiaj mam raj tu i teraz, Kroliku – meatloaf, mashies i cienkie zielone fasolki.
O amerykanskiej wersji maternity leave, a raczej wlasciwie jego braku (zwykle 8 tygodni, ale nie gwarantowane, tzn. gwarantowane, ale nie bez gwarantowanej pensji) nie chce mi sie pisac, bo bym sobie przyjemnosc z obiadu popsula.
Nie, popsucie przyjemności z czegokolwiek bierze się z myślenia o macierzyńskim u kobiet w Afganistanie. A to przecież takie same kobiety jak i inne…
Swietna pogoda na takie wlasnie menu, Moniko. U nas tez tradycyjno-jesiennie: sznycel, gnocchi, smazone grzyby shitake i surowka z pora z jablkiem. Por to chyba moje ulubione warzywo. Wdzieczna jestem za nie Krolowej Bonie!
Ja osobiscie moge jechac na rosole i jajkach na miekko, ale rodzina ma inne upodobania.
Lokator mieszkania mojego Syna, nasz lokalny telewizyjny Mr. Weatherman, wyprowadza sie do Toronto od Nowego Roku i Syn wyprowadzi sie od nas do swojego mieszkania! Zegnaj urlopowa swobodo! Bedziemy przywiazani postronkiem do domu i Dobrych Piesow.
Andsolu, trudny los kobiet i dzieci w wiekszosci krajow swiata w XXI wieku i mnie bardzo dolega.
Por z jabłkiem – która część pora i jakie jabłko? I co, ze śmietaną?
Tak, por to jest to.
Andsolu, moj synek pachnial porem jak go odbieralam z przedszkola, w Warszawie wczesnych lat osiemdziesiatych. Przepis jak np.
http://www.gotujmy.pl/surowka-z-pora-i-jablka,przepisy,32797.html
🙂 🙂 🙂
idzie na snieg 😀
szeleszcze wytrwale
herbata bucha
brykam
Trudno, będziemy sobie machać z oddali.
Haggis…
🙂 🙂 😀 😀 😆 😆
to wole juz za duzo oleju 🙂 Haggis…
prawfa jest taka ze….. lubie i czynie wiec
brykam fikam 🙂 🙂 🙂
pozycje przybywam
pstryk
Haneczko, mam na liscie, kupie i przeczytam 🙂
Dzień dobry 🙂
Kawa bucha 😎
Dzień dobry, mokry i pochmurny bardzo 😉
Ale wykład zapowiada się bardzo ciekawie:
http://studenci.amu.edu.pl/content-s/29-listopada-2012-wykad-dr-anny-zawadzkiej-w-ppg-uam
Dzień dobry 🙂
Kawa buch, piesek w ruch. Taka prosta zależność. 😆
Choć tak naprawdę na początku zawsze jest herbata. Tylko że tego początku nie można jeszcze nazwać przebudzeniem. To jest przedstwórczy chaos, zawieszenie między snem a dniem. I dopiero kiedy kawa wybucha, zaczyna się rozbiegówka. 😉
Moniko, moskiewskie podrywanie, na ile moglam sie zorientowac, jest szybkie, obcesowe i … bezstresowe. Wystarczy zareagowac z obojetna uprzejmoscia i niedoszly amant znika, jakby go nigdy nie bylo, nawet nie probujac udawac chocby lekko zawiedzionego. 😉 Zadnego scenicznego zaciecia. 😆 6 minut to byl absolutny rekord, 😉 a zirytowal mnie, bo byl to podryw na wzryw (’prawie bylem na tym lotnisku, kiedy wybuchlo’). 🙄
A, to rzeczywiście takie to moskiewskie podrywanie, jak to Wielki Wódz na tubie wyszukał. 😆
Jak jest o Moskwie, to niech dla równowagi będzie i o New Yorku. Wczoraj był tam historyczny dzień – żadnego morderstwa, żadnego pobicia, żadnego zgwałcenia. Policjanci z niedowierzaniem oczęta przecierali. No, po prostu przyszła jakaś siła fatalna i zjadaczy hamburgera w aniołów przerobiła. 😯 Na dodatek nie był to jakiś pojedynczy wybryk natury, związany z plamami na słońcu, tylko efekt stałego tryndu spadkowego.
O ile dobrze pamiętam, zdecydowany spadek nowojorskiej przestępczości miał związek z programem „zero tolerancji”, czyli z reagowaniem na każde rzemyczki, żeby nie dać możliwości dojścia do koniczków. Byłbym skłonny potraktować to jako praktyczną wskazówkę w rozmowie o najwłaściwszym sposobie reagowania na różne faszoidalne akcje czy deklaracje. Pobłażliwość na dłuższą metę rozzuchwala, zero tolerancji daje wyniki – jasne jak drut, jeśli wierzyć nowojorskiej policji. 🙄
Trochę drogo i konkurencja duża, ale sprzedający tak ładnie zachęca… http://allegro.pl/olowek-smolenski-mega-okazja-i2816310238.html?utm_source=Facebook&utm_medium=LikeButton
Ja chyba zaczekam na brzozową klawiaturę. Ołówek psu trudno w łapie utrzymać, walić w klawisze łatwiej. Stąd zresztą wiele częściej spotyka się psy grające na fortepianie, niż na flecie. 😎
36 osób licytuje!
Hi, hi. Zobaczcie, co wychodzi, jak się w jutubową wyszukiwarkę wtłucze hasło „psy”. 😯 😆
http://www.youtube.com/watch?v=pHdK8sFNv9M
Bobiku, znasz tego pianistę?
http://www.youtube.com/watch?v=vKX1WaelfY8
mt7 28.11. godz.18:49
Się nie gniewam,Emtesiódemeczko,po prostu nie wiem co lepsze (czy chyba raczej gorsze). Może i macie rację, że to przekroczyło tę granicę,za którą nie wolno nam już milczeć 🙁
Też pytanie, Nisiu. Znajomość tego pianisty i tych wokalistów to absolutne minimum ogólnego wykształcenia, jakie musi posiadać pies nie chcący uchodzić za zwykłego chomąta. 😎
Ew-ko, ja cały czas rozumiem tę pierwszą, lekceważącą, a czasem wręcz niedowierzającą reakcję na faszoidów. Ona chyba się bierze z tego, że zwykle nikt z nas nie ma takich ludzi w bezpośrednim otoczeniu. Myślimy więc „e, to jakiś margines, media przesadzają, rzucają się na absolutnie izolowane wyskoki jakichś wariatów”, itp, itd. Trzeba nam czasu do uświadomienia sobie, że to plugastwo ma już nie tak całkowicie marginalną bazę społeczną i tendencję do stałego radykalizowania się. Jeśli nie trafi na opór, rozpełza się coraz dalej w stronę mainstreamu i niepostrzeżenie, po kawałku, zaczyna go pożerać. Ostatnio coś takiego zaczęło się dziać (vide choćby wypowiedzi Gowina) i to bym właśnie uznał za przekroczenie granicy.
Czyli nie to mnie najbardziej niepokoi, że znajdzie się jakiś wariat, który palnie jakąś haniebną brednię, tylko że to, co uważaliśmy za mainstream, nie reaguje, albo wręcz zaczyna po wariacie powtarzać. Tu już, moim zdaniem, koniecznie trzeba wstać i powiedzieć „chwileczkę, nie dajmy się zwariować i nie zacznijmy nienormalnego uważać za normalne”.
Wojciech Maziarski dobre diagnozy, ale nie widzę chętnych do siadania do rozmów.
„Problemem Polski nie jest mowa nienawiści. Problemem Polski jest nienawiść sama w sobie.
Karanie za słowa to leczenie objawów choroby, które niewiele rozwiązuje. Owszem, uspokaja nasze sumienia, ale nie obniża poziomu nienawiści w życiu społecznym. Możemy postawić przed sądem Grzegorza Brauna, który domaga się wystrzelania redaktorów „Gazety Wyborczej” i TVN, ale nie łudźmy się, że wywrze to zbawienny wychowawczy wpływ na jego wielbicieli. Prawdziwym problemem nie jest bowiem bredzący Braun, lecz tłum, który bije mu brawo.
Nazwijmy rzecz po imieniu: to, co odbywa się w Polsce, wykroczyło już poza ramy zwykłej rywalizacji politycznej. W naszym kraju toczy się zimna wojna domowa
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,12944371,Odkurzmy_Okragly_Stol.html#ixzz2Dc7OAQca
W odpowiedzi Wojtkowi Maziarskiemu bylbym gotow podpisac sie pod komentarzem czytelnika, ktory powiada:
„Otoz nie. Nie uwazam, ze 'nienawiść dzieląca Polaków po wprowadzeniu stanu wojennego była większa niż ta dzisiejsza’.
Z jakiegos powodu ta nienawisc dzisiejsza jest wieksza niz wtedy. Moze dlatego, ze nienawistne slowa rania bardziej niz czolgi na ulicach, bardziej niz formulki wyglaszane w telewizki przez ludzi w mundurach.
Nienawistne slowa plyna prosto z serca, z trzewi – gdy facet z tepa, obrzekla geba Ziemkiewicza cedzi przez zeby o lemingach, gdy jakis debil publicznie glosi, ze rechotal na „Poklosiu”, gdy kliniczny psychopata wykrzykuje na wiecu, ze ja stoje tam gdzie stalo ZOMO, gdy faceci w maskakch lub z ogolonymi lbami skanduja „raz sierpem, raz mlotem…”, to nienawidze ich bardziej niz bylbym w stanie kiedykolwiek znienawidziec Jaruzeskiego. Ja nimi gardze i nie umialbym juz z nimi rozmawiac.
I im nalezy pozamykac mordy. Wiec osobiscie zaczalbym od zakazow wlasnie, od zaloznia im knebla, aby mnie nie obrazali, aby nie opluwali mnie swoja zolcia. I dopiero wtedy kiedy zaczna pilnowac swego jezyka, dopiero wtedy moge zaczac myslec o tym by zasiasc z nimi do okragleo stolu.
A w tej chwili sprawy zaszly za daleko. Moja nienawisc do nich jest zbyt silna bym rozwazal jakakolwiek wymiane merytoryczna na argumenty.”
No sam bym lepiej nie odpowiedzial… 😈
No właśnie, Kocie, to jest takie przerażające, ta nienawiść, która wzięła się właśnie z gadania.
Z gadania promowanego, po wielokroć powtarzanego, podsycanego mielonego.
Gdyby baranów nie promowali nieustająco w mediach pies z kulawą nogą by o nich nie wiedział, ale dzisiaj im większy wygłup, czy wariat tym większe wzięcie.
Kto ściągał te tłumy fanatyków z całej Polski na Krakowskie Przedmieście?
Tabuny wozów transmisyjnych stały miesiącami i nadawały w eter.
Ja wiem, że takie są media, żywią się sensacją, ale też coraz częściej są wykorzystywane przez różne osoby, najlepiej opanował to PiS. Muszą mieć niezłą zabawę, że każdy idiotyzm będzie łyknięty i komentowany.
Na razie w locie i bez przeczytania Maziarskiego, bo ściga mnie monitami miejska biblioteka, której szybko muszę odnieść, co cesarskie. 🙄 Ja bym też nie miał ochoty na dogadywanie się ze skrajnościami w postaci Brauna czy Terlika. Ale myślę, że np. z niejednym wyborcą PiS-u jakoś tam, przynajmniej w niektórych punktach, dogadać bym się potrafił, choć w innych każdy by pozostał przy swoim. Moglibyśmy, że tak powiem, dogadać się państwowotwórczo, choć nie ideologicznie. 😉 I dążenie do stworzenia takiego pola, gdzie mogliby się spotkać przynajmniej nieekstremiści, żeby pozałatwiać bez wyzwisk konkretne sprawy, wcale mi się nie wydaje takie bez sensu.
Ale to tak z pierwszej piłki, bo w tej chwili własny koniec nosa, czyli niepodnoszenie kosztów wypożyczenia książek, jest mi najważniejszy. 😆
Oni sa zapraszani przed mikrofony i kamery, bo odbiorcy nie protestuja.
Tego tez nalezy sie uczyc. My bombardujemy telewizje telefonami, a gazety listami, jesli ktos przekroczy jakies granice tego co sie da tolerowac.
Pamietam jak moja Stara pierwszy raz zadzwonila do telewizji z potestem, kiedy dziennikaez robil wywiad z niepelnosprawna kobieta w wozku inwalidzkim, ktora wygrala najtrudniejszy z nadawanych tu turniejow tv, wielostopniowy Master Mind. Ona doszla do samego konca, wygrala jakies spore pieniadze i nazajutrz zaproszono ja do telewizji przy sniadaniu. Prowadzacy sformfomulowal przedstawienie tej pani slowami: To jest pani XY, ale CHOCIAZ jest ona chora na stwardnienie rozsiane, wlasnie wczoraj wygrala Master Mind.
Na moja Stara podzialalo tak jak plachta na byka. Zadzwonika natychmiast, odebral telefon jakis asystent produkcji, Stara nawrzucala prowadzacemu od debili, a musialo byc tych telefnow wiecej gdyz jeszcze zanim program sniadaniowy sie skonczyl, prowadzacy bardzo serdecznie przeprosil te pania i wszystkich telewidzow za lapsus linguae .
Najwazniejsze, aby nie pozwolic im mowic formulka „jesli ktos poczul sie obrazony”. Musza wydusic z siebie wlasciwe przeprosiny: Powiedzialem niezrecznie, powiedzialem cos niemadrego i przepraszam.
Zachecona sukcesem Stara tylko czeka az sie komu noga powinie i dzwoni, dzwoni, dzwoni. I nie ona jedna. Podobnie nasza E. – nie odpusci. Tego sie one nauczyly. 😈
Oj, Agę zasypuje 🙁 http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje/swiat,27/moskwa-stanela-po-ataku-zimy-ma-spasc-50-cm-sniegu,68567,1,0.html
No to ja dorzuce do anegdoty Mordki jeszcze jedna.
Ten telefon w sprawie kobiety, ktora doszla do ostatnirgo etapu Master Mind, wcale nie byl pierwszym w moim zyciu.
Pierwszy byl jednak jeszcze w Ameryce.
Bylo to przed olimpiada w Moskwie, kiedy szereg sieci telewizyjnych konkurowalo ze soba o prawa do transmisji olimpijskich.
Nie pamietam ktora z wielkich sieci, CBC aczy ABC czy moze jeszcze jakas inna postanowila nadac serie programow o Zwiazku Radzieckim – bardzo milutkich programow. Najpierw wiec pokazano sliczny kolchoz gdzie prowadzona byla nader ekoloiczna hodowla reniferow. Tak sie skladalo, ze renifery te hodowano w regionie, znanym lepiej z innych osiagow radzieckich. Oczywiscie ani slowka nie padlo na temat z czego jeszcze sylnie Kolyma, procz hodowli reniferow. .
Potem do studia zaproszono czestego w tamtych latach radzieckiego goscia, doskonale mowiacego po angielsku, bardzo suave, bardzo gladkiego i nawet dowcipnego kiedy trzeba, dziennkarza Wladimira Posnera (do obejrzenia na Wiki).
Zanim Posner zabral glos, prowadzacy program przypomnial Amerykanom wspanialy program Lenina u poczatkow powstawania Zwiazku Radzieckiego: „Elektryfikacja, elektryfikacja, elektryfikaca!”, zapewniajac telewidzow, ze w ZSRR istnieje elektrycznosc, a potem juz oddano glos Posnerowi. Pytanie dotyczylo sytuacji mieszkaniowej w Moskwie (nie pytajcie mnie dlaczego, ale wlasnie takie pytanie padlo). No i Posner wytlumaczyl, ze mieszkania w Moskwie nie sa moze tak duze jak zalozmy w Nowym Jorku, a to dlatego, ze wiekszosci moskwiczan sluza ona glownie za pied a terre, zas glownie mieszkaja oni w licznyc daczach na przedmiesciach!…
Bo, sami rozumiecie co sie ze mna w tym momencie dzialo kiedy sluchalam lgarstwa tego dziada, lgarstwa ktore wyglaszal bez zadnej interwencji ze strony amertkanskiego dziennikarza.
Pamietam, ze zadzwonilam i o malo nie udusilam sie z wscieklosci.
Mam nadzieje, ze blyy tez ne telefony.
Mimo to stacja wygrala przetarg na transmisje z olimpiady.
A tu jest notka o Posnerze:
http://en.wikipedia.org/wiki/Vladimir_Posner
Mozliwe, ze biedna Aga nie bedzie mogla jutro wyruszyc z Moskwy?
POslemy jej wtedy „Moskwe -Odesse”, evergreen.
Co masz zrobic jutro, zrob dzis:
Raz który lecę z Moskwy do Odessy
I znowu, psiakrew, odwołują lot,
Wynika to ze słów jej wysokości stewardessy
Majestatycznej jak Aerofłot.
Kolejny komunikat zabrzmiał znów,
Że nad Murmańskiem wyż i niebo szczere,
Przyjmuje Kijów, Kiszyniów i Lwów,
A ja tam nie chcę! Mnie tam po cholerę?
Radzili mi: Pod inne leć adresy
I nie licz, bracie, że się stanie cud!
I co też ci odbiło? Komunikat był z Odessy,
Że mgła i na startowych pasach lód!
A w Leningradzie pełna odwilż już,
No, a na przykład w takim Tbilisi
Ląduje się wśród pól kwitnących róż…
A ja tam nie chcę! Mnie ten adres wisi!
Już słyszę – do Rostowa odlatują!
A ja tak pragnę być w Odessie mej…
Mnie ciągnie właśnie tam, gdzie od trzech dni już nie przyjmują,
Mnie korci taki zakazany rejs!
Ja muszę, gdzie zawiało śniegiem fest,
Gdzie zaspy i ogólnie ciężki teren!
Gdzie indziej jasno i przytulnie jest…
A ja tam nie chcę! Mnie tam po cholerę?
Stąd mnie nie wypuszczają, tam znowu nie wpuszczają,
Przygnębia mnie mieszanych uczuć splot,
Uśmiechy stewardessy coraz mniej mnie pocieszają,
Majestatycznej jak Aerofłot!
Przyjmuje ziemi mej najdalszy kąt,
Gdzie jak polecę jeszcze mi dopłacą,
Przyjmuje Władywostok – czort, nie port,
I Paryż – a ja nie chcę! Mnie tam na co?
Ja wierzę – rozpogodzi się, silniki znów zagrają,
Już słyszę je i serce w gardle mam..
Znów siedzę jak na szpilkach: a nuż znowu odwołają,
Znów znajdą mnóstwo przyczyn, ja ich znam!
Ja muszę jak najszybciej być tam,
Gdzie mróz siarczysty hula po kolędzie,
Przyjmuje Londyn, Delhi, Magadan,
Przyjmują wszędzie – a ja nie chcę wszędzie!
Daremnie gaszę smutek, co w serce mi się wessał,
W to serce, co powinno bić jak młot,
Do rana rejs odkłada stewardessa – miss Odessa,
Majestatyczna jak Aerofłot…
A pasażerom nawet nie drgnie brew,
Pokornie na walizkach spać próbują,
Dojadło mi to wszystko, ech, psiakrew!
Mam tego dość i lecę, gdzie przyjmują…
.
Dzień dobry,
„Mimo to stacja wygrała przetarg na transmisje z olimpiady”.
A wkrótce okazało się, że cały Zachód (i Chiny) Olimpiadę w Moskwie zbojkotował i stacja (NBC) nadawała szczątkowe transmisje. Tak to się plecie 🙂
Dobrze jej tak!
Zasypuje, zasypuje. 🙁 Ale nie bede sie martwic na zaspas. 😉 Troche mnie zdziwilo w tej lince od Haneczki, ze 7 tysiecy osob radzi sobie z 12 tysiacami pojazdow odsniezajacych – wyglada na to, ze wiele z tych pojazdow to maszyny samobiezne, albo kierowane przez krewnych i znajomych R2T2. 😯 A moze cos zle przeczytalam? Nie moge sprawdzic, bo internet mi sie biesi – widac zaden robot kabli nie odsniezyl. 🙄
Dziekuje, Kocie – jesli przyjdzie plakac, to bede lkac pod te wersy i postaram sie to robic w miare rowno. Rodzina juz od wczoraj kolacje szykuje…
Dobrze! 🙂
A jeszcze lepiej, że mam przyjemność z Kotem zagadnąć, bo jest sprawa. Otóż w książce „King’s Leopold Ghost” (właśnie skończyłam) znalazłam informację o bardzo postępowym, oświeconym królu pewnego kongijskiego plemienia i temu królu było na pierwsze Kot (nie Cat, tylko Kot). Na drugie nie pamiętam, bo książkę mi zaraz wyrwano, ale jak już do mnie wrócił, zacytuję stosowny fragment. Ojciec króla Kota też miał na pierwsze Kot.
Doszłam do wniosku, że tamtejszy Kot był jednym z żyć tutejszego. Chyba słusznie? 🙂
Nie wykluczam, ze byl to moj Przodek.
Kocieciem bedac czytalem piekna ksiazke o podrozach wielkiego XIX-wiecznego rosyjskiego podroznika, etnografa i antropologa Maklucho Maklaja. Podobno po tych podrozach w jezyku Aborygenow czy tez Papuasow zostalo slowo „koza” na koze. Moze Maklucho byl tez w Kongu?
Dowlokłem się do domu na ostatnich łapach. Oprócz biblioteki chciałem jeszcze parę zakupów załatwić, zapomniawszy, że to już okres przedświąteczny i sklepy są 5 razy bardziej męczące niż zwykle. 🙄
Idę odpoczywać martwym plackiem, tylko jeszcze po drodze zauważę, że imię Kot tradycyjnie nosili władcy ludu Kuba (i jeszcze noszą, bo obecny król też Kot). Może więc Ryś niedawno wcale nie był z wizytą u Fidela, tylko w Kongu u Kota? 😈
O lud Kuba się rozchodziło, dzięki Bobiku 🙂
Czy wszyscy poszli underground?
Jedna sztuka już się gramoli na powierzchnię 😉
No nareszcie. Bo jak Pies padnie ze zmeczenia, to wszyscy za nim.
Zajrzalem jak tam w Moskwie przed odlotem Agi i widze, ze bardzo zimno – choc jest tylko -5C to odczuwa sie to jak -12C. Pewno duje.
http://uk.weather.com/weather/today-Moscow-RSXX0063
Przyleci tutaj i się ugrzeje 🙂
To warto przeczytać http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1532707,1,rozmowa-z-mec-gasiorowska-o-polskich-sprawach-przed-trybunalem-w-strasburgu.read i zawyć. Dlaczego prawnicy nie wyją?
Czasem coś bąkną, ale w parlamencie bąki to normalka…
http://romannowicki.natemat.pl/40251,knoty-prawne-rodem-z-parlamentu
A jednak wyją, tylko ja tego wycia nie słyszę 🙁 Mam tylko odczucie, że każdy kolejny sejm jest gorszy od poprzedniego. Dzięki, zeen.
Haneczko, ale czemu za to odczucie dziękować zeenowi? 😉
U mnie też się ziąb nagły zrobił, może nie aż taki jak w Moskwie, ale w nocy jednak minusy mają być, więc trzeba było ciepłolubne doniczki do domu pownosić. A teraz musimy sobie torować ścieżki między zieleniną, bo tak po prawdzie nie bardzo w chałupie na te doniczki jest miejsce.
Być psem ogrodnikiem to czasem jeszcze trudniejsze od bycia psem ogrodnika. 🙄
Jak już raz mi się zdarzyło, to pies zazdrośnik szczeka…
No co za rzyć….
Rzyć jest tam, gdzie zawsze, z tyłu 🙄
Bobiku, nie mąć. Za uświadomienie dziękuję 🙂 I wcale nie pierwszy raz i nie tylko za to 🙂
Bobiku, niedługo będziesz wnosił Helenę z Mordką. Grozi im -20 😯
Umarl Jacek Wozniakowski. 92 lata. 🙁
No widzicie, jak dobrze, że w porę kupiliśmy winnicę w ciepłym klimacie? Będzie gdzie wiać przed minusami. 😉
Ja w czwartki wydaje obiad dla następcy tronu, muszę ogarnąć nieco izby, nabyć i przyrządzić dania, później posiedzieć i porozmawiać.
To mnie w czwartki nie ma.
O, jaka smutna wiadomość.
Starszym był człowiekiem, ale to jedna z moich busol w życiu i bardzo ciekawy człowiek.
Bardzo lubię Jego córkę, Różę Thun.
Otworzyłam butelkę winnicy domowej roboty i myślę o tych, którzy odeszli, a ciągle bardzo są. Winnica cokolwiek przaśna, ale pamięć ciepła i wdzięczna za ich bycie.
Bobiku, czy Ty aby nie uprawiasz wianej spychologii?
Roza Thun jest corka Wozniakowsiego?
Nie wiedzialam.
Smutne, ze odszedl, choc w pieknym wieku.
Ja nie mogę zgodzić się z ubolewaniem człowieka z linki Zeena, że chcą zniszczyć spółdzielnie.
Powinni to zrobić jak najszybciej, bo to są pokomunistyczne twory, w których ryby łowią cwaniacy.
To jest komuna pod innym szyldem.
Nie chce mi się rozwijać tematu.
Też nie wiedziałam.
Piękny wiek, piękne życie… Jest czym łagodzić smutek.
Ruch spoldzielczy w Polsce mial swoje piekne karty, przed wojna.
Czuję, że Aga przyjedzie razem z mrozem.
A co z tym powitaniem?
Miał, bo spółdzielnie zakładali zainteresowani ludzie i dbali o swoją własność.
Teraz to się przeniosło na wspólnoty mieszkaniowe, które zawiązują się w budynkach.
W związku z przyjazdem Agi i objawieniem się Nisi intensywnie patrzę w wiadomą szafkę. Na początek resztki tarninówki na rozgrzewkę, a potem się zobaczy 🙄
Siódemeczko, pan mąż ma ze wspólnotami do czynienia w permanencji. One bardzo różne. Najtrudniej w blokach mundurowych 🙁
Poznałam córkę Pani Róży Marynię Thun (tak się przedstawia). Bardzo ładna i rozgarnięta dziewczyna. Studiowała kryminalistykę w Nowej Zelandii 😯
Na powitanie Agi mają być przecież składkowe bilbordy. Znaczy, kto ma jakieś hasło czy malunek, dorzuca do kapelusza, a potem wyciągamy i robimy dużą skalę. 😀
Myślę, że przywitanie Agi może się wiązać z przywitaniem zimy 😉
Podobno w Niemczech sypie, to prawda?
Ja prawdopodobnie m.in. przez takie rodziny jak Woźniakowskich mam zupełnie nierealistyczny obraz Krakowa. Zawsze mi się wydaje, że właśnie taka jest typowa krakowska inteligencja, a potem mi łyso, jak się okazuje, że teraz typowe to jest raczej zioberstwo. 🙁
U mnie nie sypie, tylko mrozi na sucho. Ae na mojej nizinie w ogóle rzadko sypie. Prędzej w górach albo na wschodzie.
A Pręgowana miała gdzieś wszystkie moje ostrzeżenia i tak się długo awanturowała, aż ją w końcu nolensem volensem wypuściłem na nocną wyprawę. 🙄
„Koty muszą być wolne” © pan mąż.
O! Jak sie robi copy right, Haneczko? c w koleczku?
Dobry wieczór. Wróciliśmy z próby chóru, koty wyszły do ogrodu. Czekam. Do skutku. I one o tym wiedzą, niestety. 🙂
” z wyjątkiem sytuacji, kiedy muszą być szybkie”
© Mot Kordechaj
Heleno, się kopiuje z sierżanta 🙂
Bon Mot Kordechaj? 🙂
Albo wybiera ze znaków w tabeli znaków
W Windowsach są w > akcesoriach > narzedziach systemowych, na pewno w Macu też są, poszukaj.
Tam są wszystkie symbole i litery wg różnych alfabetów i jezyków.
Ktoś napisał :W każdym makowym programie otwierasz paletę ze znakami specjalnymi [jabłko + Alt + T]
lub Edit>SpecjalCharacters.
Nie wiem, czy to aktualne, bo z 2008 r.
Dzisiaj/jutro zamykam listopad. Powoli, uważnie i na trzeźwo, kasa musi wyjść na zero 🙄
Potem idziemy studiować miejscową gęsinę.
Potem pozalekcyjne.
Potem odsapnę i otworzę szafkę 😀
Teraz dobranoc 🙂
Siódemeczko, wiem, ale sierżant szybszy 🙂
Stanowcze dobranoc 🙂
Może jakiś napis na transparent powitalny nad koszyczkiem ktoś podsunie.
Dzieki Siodemeczko!
Wlasnie otrzymalam od Klientki (zamiast podwyzki) niezwyklej pieknosci interaktywny Kalendarz Adwentowy, ale nie chce sie otworzyc przed czasem – 1 grudnia. TYmzasem moge sobie do woli ukladac z tej aplikacji puzzle.
Wielka frajda. Jakkolwiek wole forse 😳
Jak juz wspominalam lokator mieszkania naszego Syna sie wyprowadza w Nowym Roku. Rozwazamy, zeby sprzedac mieszkanie Syna i zostawic go w naszym obecnym domu, w ktorym i tak teraz mieszka. Rozwazamy sami wyprowadzic sie na wies do duzego starego domu z ogrodem w pobliskim Floradale, na tzw stare lata, ale nigdy na wsi nie mieszkalismy. Zawsze myslelismy o przeprowadzce do Toronto/ centrum na stare lata, a tu nagle Floradale! Co robic, Szanowny Panie Rumian…
Króliku, pomieszkać na próbę w okolicy.
Najlepiej jesień/zima i przekonać się, czy o to chodziło.
U Owczarka jest taka sympatyczna osoba Hortensja, wyprowadzili się z mężem na wieś, a teraz przeniosła się do Krakowa. Nie tak sobie wyobrażali sielankę na wsi.
Nie ma mnie bo mnie nie ma. Po części ten król Leopold temu winny, ale Clark Rockefeller vel Christopher Growe vel Christian Karl Gerhartsreiter też nie jest bez winy.
Nawiasem, z jedną tożsamością czasami z rana zastanawiam się co ja tu robię i czemu tak wcześnie. Po pięciu wcieleniach byłbym zupełnie zbaraniały.
Relakx, andsolu…
No wlasnie Siodemeczko, mieszkalam na wsi we Wloszech (w Lazio) przez rok w 1987 i juz bym tego nie chciala powtorzyc, nawet w Toskanii… Obawiam sie, ze trzeba z tej wsi wszedzie dojezdzac: zakupy, dentysta, mechanik itd… I tylko jedna droga na spacery…
Powitanie Agi 😀
I obowiązkowo orkiestra dęta
http://www.youtube.com/watch?v=B9m9DyFTNFc&feature=related
oraz śpiewające dzieci w czerwonych chustach
http://www.youtube.com/watch?v=TJw9sKg4Z_0&playnext=1&list=PLF8A39DB10DE8DF8F&feature=results_main
🙂 🙂
Kot i Pies w jednym szeregu 😀
Aga, Ty masz teraz problem 🙂 powitanie slowem,
pisanym i spiewanym, orkiestra ……… stawiasz „bufet” 8)
szeleszcze
herbata buch
brykam
pozycje, pozycje, pozycje 🙂 😀 😆
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Herbata, zimny bufet od Agi / kawior etc. / 😀
Ładnie piąteczek się zaczyna 😉
Polecam
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2224,Ze-wspomnien-szczesciarza
Dzień dobry,
moja środa rozciągnęła się na czwartek 👿 ale za to w tym tygodniu mam dwie niedziele: dzisiaj i w niedzielę właściwą 😉
Zakupiliśmy Politykę Cyfrową i wyjść z podziwu nie możemy że za te 16 złotych tyle się dostaje. Tyle do czytania! I nawet do słuchania!
Siódemeczka zrobiła piękny plakat powitalny dla Agi.
Dzień dobry 🙂
Brzeziembiłem się i żdżegam brzez nos. Ale nie ma tego złego… Będę mógł bardzo skutecznie robić za powitalne TROMBY. 🙂
Bilbordzik, dzięki Siódemeczce, mamy jak sam cymes. 😀 Alienor załatwiła na dziś niedzielę, nalewki Jagoda z Irkiem zawsze mają na podorędziu, bufet Aga przywiezie – no, niech mi ktoś powie, że nie jesteśmy należycie przygotowani. 😆
😳 Dziekuje, Kochani. Mam nadzieje, ze Wasze powitania zadzialaja magicznie i wylece dzis w miare zgodnie z planem. Pol nocy siedzialam na walizkach. Dopielam. Przyjechalam do biura, a tam mnie obdarowano albumem z wierszami i grafikami, rosyjskimi filmami, slodyczami… Przyjdzie otwierac walizki i cos wyrzucac. To ja sie bede przepakowywac, a Wy sie czestujcie: czym chata bogata, czyli wiadro wodki i co tam komu pasuje na zagryche. 😀
Wylaczam sie – laptopa tez musze jeszcze jakos zmiescic do torby. 🙄
Wieś rzeczywiście nie na wszystkie okresy życia jest tak samo dobra. Dla mnie na przykład była niezastąpiona w szczenięctwie przedszkolno-wczesnoszkolnym i wtedy najchętniej bym był od Pradziadków w ogóle nie wyjeżdżał. W nastolęctwie to się zmieniło i życie wielkomiejskie coraz wyraziściej zaczęło mi ukazywać swoje powaby. Czerpałem z nich pełnymi łapami, aż i to mi się nieco przejadło i nabyłem własną chałupę na wsi, żeby mieć odskocznię. A w końcu, trochę przez przypadek, wylądowałem w małym miasteczku i choć nie jest to rozwiązanie całkiem bez wad, to jednak w perspektywie szczenięctwa późnego, emerytalnego, wydaje mi się optymalne. W swoim ogródku mam niemal wieś, a równocześnie cała miejska infrastruktura jest pod łapą. Bardzo to jest wygodne.
Nawet coraz rzadziej myślę o tym, że kiedyś, jako stary szczeniak, powrócę do Krakowa. 😯
Jedno wiadro z wódką, drugie wiadro z kawiorem… Chyba musimy skorumpować moskiewskich celników, żeby Agę z takim bagażem przepuścili. 😆
Te muzyczki, które wrzucił klakier, to raczej na pożegnanie Agi przez przyjaciół Moskali 😀
Ale za to mt7 zrobiła piękny plakat.
Nie wiedziałam, że Hortensjowi już znowu miejscy. I tak podziwiam, że tak długo wytrzymali…
Alez JA pieknie na Powitaniu Agi wygladam! Jak zywy! I Pies niczego sobie tez…
Zdolna bestia, ta Siodemeczka!
Moskiewscy celnicy z pewnoscia juz skorumpowani, Bobiku.
Ach ta Siodemeczka, wczesnie wstanie i zaraz zrobi cos pozytecznego… Witaj, Ago. Bardzo jestem ciekawa twoich moskiewskich wrazen.
Jest bardzo wczesnie rano, a ja nie moge juz spac. Moze to od tego wiejskiego dylematu? Widze ze wsi spokojna wsi wesola spotyka sie ze zdrowym sceptycyzmem. Tak tez przypuszczalam…, ze zycie na wsi dobre jak sie ma ponizej siedmiu, osmiu lat…
Na zaziebienie polecam Bobiku zalac wrzatkiem kilka plasterkow imbiru, dodac miod i plasterek cytryny, wypic. Zagryzc bulka z maslem i kawiorem.
Uwaga, uwaga, wraca Aga
Dawno w domu już nie było Agi
Na jej powrót cieszą się szparagi
Jeden szparag nawet zrobił szpagat
Wie, że szpagat bardzo ceni Aga
A ten szparag w ciemię nie jest bity
Trzyma się kurczowo swej kobity
Utworzyły więc szpaler szparagi
By najpiękniej uczcić powrót Agi
Jest wiadomym, co uczyni Aga
Wchodząc w szpaler: najpierw zrobi szpagat
Potem pójdzie witać pana pora
Witać pora – satysfakcja spora
Por zmieszany wraz ze szparagami
Kulinarnym Agi jest tsunami
Ale pierwsze, co zarządzi Aga
Wszyscy w jednej chwili robią szpagat
Blog Bobika pięknie to doceni
Jak u Agi są wyszpagaceni
Por, szparagi oraz sama Aga
To mistrzostwo świata w klasie: szpagat
Dalej trudno pisać o szpagacie
Wszystkim od szpagatu pękły gacie…
Niech umilkną już powitań race
Wziąć się pora chyba już za pracę…
Wow, wiadro wódki z rana 😯
Ja oferuję do tego jajecznicę, którą sobie usmażyłam na kuchence polowej. Gazu nie mamy od wtorku. Dzisiaj ma wrócić, ale znając robotników… 🙄
Bobik zalany wrzatkiem z imbirem i miodem, zagryzany kawiorem i wodka to i nieboszczyka na nogi postawi!
Od tych całych zeena ćwiczeń dostaję cholery,
nie tak łatwo zrobić szpagat na kończyny cztery… 👿
Posłusznie zabrałem się do przeprowadzania kuracji imbirowej i nawet nie musiałem lecieć do Chińczyka, bo przypadkiem imbir miałem w domu. Ale i tak najbardziej lecznicza z tego wszystkiego wydaje mi się bułka z kawiorem. 😀
Siódemeczko, zacny bilbordzik!
Bobiku, zauważ, że słowo BILBORDZIK samo w sobie jest jakby zakatarzone.
Szparag w szpagacie – pycha.
Dzień dobry.
Plakat powitalny – piękny w formie i treści. 🙂
Myśl nerwowo wracająca: zdążyć z remontem do Świąt!
Bo jakoś tak dziwnie się przeciąąąąga.
PS. „Bab katar”? Imbir powinien pomóc katar zmóc.
Bobik w szpagacie?
Niech no spojrzę na Cię 😯
A co powiedzieć ma taka nieboga –
jak zrobić szpagat – głowi sie stonoga…
A ja znów się głowię wciąż,
jak ma szpagat zrobić wąż???
Zresztą cóż się głowić nad tem –
wąż w całości jest szpagatem.
Na powitanie Agi gotow jestem (acz niechetnie) dorzucic tradycyjny szkocki keks (Dundee Cake) , ktory pare dni temu wyladowal na naszej wycieraczce od Klientki i otworzony dzis rano okazal sie byc Najlepszym Keksem Zycia. Edynburska firma Shortbread House jest producentem.
Wiele w zyciu widzialem keksow z Dundee, ale ten ich zasluguje na zloty medal. Szkoda, ze tylko 400 gramow, ale i tak sie podziele.
Gdyby bilbordzik się nie zakatarzył, byłby milmordzikiem, czyli namordnikiem milorda? 😉
Wydajności stonodze pozazdrość człowieku –
pięćdziesiątkę szpagatów robi w kilka sekund. 😎
Bobiku, jes, maj lord.
Nie jest prawdą, że imbir zaraz wszystko zmoże –
katar mija, lecz z mocą żądz jest jeszcze gorzej. 😯
A niektórzy taki problem mają:
czy też może szpagat zrobić jajo???
Jajo zeszpagacone:
sadzone.
Imbir – mogę to przy -SIĄC,
świetnie wpływa na moc żądz!!!
Hm, szkoda, że bawiąc w Edynburgu nie poznałam tego specjału. Za to poznałam tamtejsze fudges, czyli po naszemu krówki 🙂 Dla amatorów mooocnych słodyczy, ale nawet nieamatorzy, jak moja rodzina, też docenili.
Bobik robiąc szpagat może sobie przypomnieć, jak był całkiem malutkim szczeniaczkiem i robił szpagat, że tak powiem, naturalny, nieintencjonalny 😀
Wąż jest cały szpagatem – pomyślała Frania –
więc jako taki służy pewnie do wiązania.
A że teren rozmyślań wydał jej się grząski,
nie myśląc dalej weszła z wężem w ścisłe związki. 😯
Wszystkie psy robią szpagat czteronogi kiedy chcą sobie ochłodzić brzuszki.
W zawodach na szpagat zwycięża
sadzone jajo węża. 😛
Po ksiutach ze szpagatem Frania, mała świnka
pyta: a gdzie tu jaka grubsza linka?
Zaraz majtek pocieszył biedną dziewczyninę,
proponując jej swoją okrętową linę. 😎
Takie świństwa przed śniadaniem!
Odmeldowuję się i udaję w stronę jajka w szpagacie.
Na masełku.
Faktycznie, szpagat nieintencjonalny mi się zdarzał. Ale to jest możliwe tylko do pewnej długości łap. 🙂
Gdy jajo na masełku się pośliźnie,
robi szpagat w samiutkiej bieliźnie.
Pa.
Dobrze choć, że w bieliźnie, a nie całkiem nagie –
to by dopiero straszny wstyd był przed szparagiem. 😳
Dzień dobry,
Gdyby Aga jeździła po Rosji pociągami, to na odjazd pociągu firmiennego zagraliby jej tak:
http://www.youtube.com/watch?v=joynzW8UxF4
(sorry, tylko taki wykon znalazłam, historyczny i fuzyjny :))
To było na pożegnanie Moskwy, a na powitanie i rozgrzewkę solidna porcja dobrego koniaku – Welcome home, Ago 🙂
Siódemeczko :), dziękuję za umieszczenie na transparencie powitalnym, wzruszyłam się, bo przecież rzadko daję głos.
Myślałam, że z przeprowadzką to tylko na niby, a widzę, że pełna powaga, więc chciałabym się załapać 🙂 Cudownie gram kotlety na klawiszach (może być do kotletów jagnięcych) i bajecznie sprzątam. Wprawdzie frakcja Wło… ma już fachową siłę z West London, ale na wsi zawsze się coś znajdzie na drugie ręce, a jak nie, to mogę śmigać na północ do Nisi 🙂
Pani Kierowniczka skrytykowała mój repertuar powitalny – no to może to:
http://www.youtube.com/watch?v=B_P61M36bkY
Nagrań PA nie podejmuję się zaproponować. 😀
Klakier wcześniej wrzucał „Serce Słowianki” w innym wykonie, ale mnie się i tak już przy pierwszym takcie automatycznie włącza w głowie ta przecudna wersja Kofty i Friedmana. 😆
Na przeprowadzkę załapują się wszyscy chętni. Nawet gdyby zdarzył się ktoś, kto za pieruna ni mo chenci do roboty, wyprawimy go na wiyrsycek i bedzie dyrektorem. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=oN3SxF050OY
Najdodatniejszym plusem tej przeprowadzki jest to, że w ogóle się nie trzeba wyprowadzać. Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby równocześnie być w winnicy i całkiem gdzie indziej. 🙂
Czy to już, czy to już? Mam rozwinąć czerwony dywan dla Agi?
Na blogu Bobika wielkie powitanie
Wszyscy szpagat robią jak na zawołanie
Świat się o tym dowie, moja już w tym głowa,
Że tu jest inteligencja szpagatowa 😆
Chyba tytul jest Pozegnanie Slowianki.
Pochwalę się – dziś dostałam od mojego kota pierwszy prawdziwy prezent. Zdechłą sikorkę. Bardzo się napracował, żeby ją przynieść. Musiał położyć sikorcze truchełko w bezpiecznym miejscu, po czym pobiec po drzwi wejściowych do kamienicy i je sobie otworzyć, następnie wrócić po truchełko, położyć na wycieraczce i rozpocząć procedurę skakania na klamkę, żeby ktoś otworzył. A wtedy nastąpiła wielka chwila. Drzwi otworzyłam, ale kot nie wchodził. Otworzyłam szerzej, a kot siedział i wymownie spoglądał, to na mnie, to na sikorkę. Wzruszyłam się 🙂
Szkoda, że pora niesposobna, moglibyśmy wieńce z kwiecia pleść i wplatać zarówno tu i tam.
Mało zabawny, ale jest transparencik powitalny, lepszy rydz niż nic.
Pora na śniadanko. 🙂
Hmm! To na prezent z sikorki.
Kot 13:29
Pożegnanie Słowianki to nasze Rozszumiały się wierzby, a linkowana przez mnie piosneczka to insza inszość. U nas nazywa się to Serce Słowianki albo Marsz Połtawa, w Rosji mówili na to po prostu Sławianka. W Związku Radzieckim, a potem w Rosji grali tę Sławiankę na stacjach kolejowych przy odjazdach tzw. firmiennych pojezdow. W latach 90. jeździłam trochę tamtejszą koleją i co się nasłuchałam, to moje 🙂
Ooo, prawdziwa sikorka. To rzeczywiście świadczy o bardzo gorących uczuciach Kotka. 🙂
A tymczasem na powitalną imprezę schodzą się niespodziewani goście… 😀
Przez oceany czarnej kawy
na blog przedziera się bradiaga,
mrucząc: ej, losie, bądź łaskawy,
niech leci dziś bez przeszkód Aga.
Jeśli ją puszczą, daję głowę,
że boska czeka mnie wyżerka,
bo wiem, że wiezie bufetowe,
po brzegi pełne dwa wiaderka.
Ach, zimna wódka, zimny kawior,
pachnący zwój ciepłego blina,
kiedy przede mną to postawią,
po cóż bym sud’bu miał przeklinać?
Chlapnę, zakąszę, zabradiażę,
do sumki schowam coś na zapas,
no, to po prostu mój szczyt marzeń,
a jutro…? E tam, pies je drapał.
Nie darmo po tym stiepiam dikim
od rana bez wytchnienia lezę,
omijam góry, doły, wnyki,
by się załapać na imprezę.
Bo chwila w garść jak karp złapana
i wieczór-wróbel w garści drugiej,
nawet z bradiagi robią pana,
a z losu – choć na moment – sługę. 😉
Sorry, Jedna. Myslalem, ze zlinkowalas „Pozegnanie…” (proszczaj, otczij kraj, ty nas wspominaj…) co byloby nawet bardzo na miejscu zwazywszy, ze muzyke napisal jakis krewny Agi – Agapow.
A jednak uważam, że dla Agi najwłaściwsze jest:
http://www.youtube.com/watch?v=b-j-n0B_2A8
😉
Nie widzę problemu. Na pożegnanie „Serce Słowianki”, na powitanie Maestro, a w trakcie podróży Wołodia i „Moskwa-Odessa”. 🙂
OK, lece do Richmond odbierac srzety i rozstawiac je po chalupie.
Adze – bon voyage!
Spotkamy sie wieczorem przy kawiorze i wodce.
Bobik 13:52
Prosto szedewr 🙂
Do sumki wkładam 🙂
Ktoś znowu nas podpatrzył: https://www.facebook.com/Psychiatryk24?ref=stream
A tu, z dedykacją dla Heleny chyba najbardziej: https://www.facebook.com/CzekamNaRobotnikow
Oj czekam, czekam… 🙄
Kierownictwo się dobrze zna i ma słuszną rację! 😀
Na deser powitalny proponuję wykwintny torcik partitowo-suitowy w polewie z zielonych janacków. Na czubku – Kugel Mozart. Na popitkę szampan /już Ona wie,dlaczego…/.
Ukłony dla całego Koszyka i mnóstwo pasztetowej dla bezdymnego Bobika.
To na deser. A na danie główne solidny befsztyk symfoniczny, a co najmniej gulasz operowy.
Adze wystarczy do szczęścia fortepian 😉
😀
Bilbord piękny. Dywan czerwony przygotowany. Okolicznościowe pieśni też.
To ja przytargałam wosk i inne stosowne akcesoria, bo przecież dziś andrzejki i bez wróżb ten wieczór byłby nieważny.
Bez tańców też 😉
Ad mt7 30 listopad 12, 15:52
Jeszcze tylko tego by brakowało
Aby się Kierownictwo dobrze nie znało.
😛
Bobik 30 listopad 12, o 13:52 wieszczył:
„A tymczasem na powitalną imprezę schodzą się niespodziewani goście…”
No to ja już nie wiem… Powrót Agi, czy wesele?
Klucza ucho
Wosk stopiony
Już zastyga w wodzie.
To Tradycja – póki żyje
Dobrze jest w Narodzie.
Krzyknijcie jak już będzie dzielone z tych wiader. Mam przedłużoną środę. 🙂
Dzięki, mt7, za pomysł Agowitalnego obrazka. W Zakosykowie się obrazają obrazają a tu wrenc odwrotnie.
Straszny bąbel to jest prombel*. Zrobił mi się na lewym zadnim odnóżu 🙁
* prombel= problem; Copyright by bardzo małoletnia kuzynka znajomego
Przepraszam Wielki Wodzu, pominęłam Cię na powitalnym landszafcie, o 4 godzinie w nocy, co nie wpadnie w oko, tego w głowie nie ma.
Następną razą wyrychtuje taki piękny Twój wizerunek, że potomni będą cmokać z zachwytu. 🙂
Wielki Wódz się po prostu nie zmieścił. Dla dużogabarytowych trzeba zawsze pomyśleć o osobnym bilbordziku. 🙂
A te wiadra już by się swoją drogą przydały. Jakże tak lać wosk całkiem bez podkładu? 🙄
Wizerunek to nie. Lepiej ujrzeć dno w wiadrze, niż taki wizerunek. 😎
Możemy nad tym popracować, Wodzu. Jak nawet paradygmatowi poprawiliśmy imydż, to co Tobie nie mielibyśmy poprawić. 😈
Zwłaszcza po drugim wiadrze 😈
Irku, dzięki za przypomnienie o książce Jacka Woźniakowskiego.
W ” Moim Znaku” Jerzy Illg o Jacku Woźniakowskim mówi krótko – ” szef Europejczyk”
Poprosze o bardzo, bardzo duzego skocza.
I prosze sie do mnie nie zblizac, bo nie odpowiadam za siebie.
Dostaway nie dojechaly.
Nie. Nie wiem dlaczego.
Mam nadzieje, ze Aga doleciala, ale ona tez niech sie do mnie nie zbliza, bo morduje nie patrzac.
Zbójcy na drogach? 😕
Już skoczę po skocza, tylko jak go mam dostarczyć nie zbliżając się?
Helena grozi śmiercią lub kalectwem 😯
Może Cię ułagodzi ostatni wyczyn
dzięcioła na mojej moreli 🙄
Oczywiście wiadro skocza nieodzowne
To sie teraz nazywa dzieciolem? 😯
Brawo dzięcioł! Nawet zeen by tego lepiej nie wykonał. 😆
Bobiku, daj tego skocza, ja się zbliżę. Jestem tak zmaglowana, że nawet nie zauważę mordowania 🙄
Na moreli 😳 Irku, masz dzięcioła pornografa 😯
To zeen też snycerz 😀
Proszę bardzo, skocz w Twoje nieulękłe dłonie, Haneczko. Wolę, żebyś Ty dostarczyła, bo mnie pozostało jeszcze 20 tysięcy spamów do ręcznego wykasowania i nie chciałbym zostać zamordowany przed ukończeniem tego chwalebnego dzieła. 😉
Jestem! 😀 Samolot się spóźnił, rodzina zrobiła nalot-niespodziankę (bez samolotu-niespodzianki) i dopiero teraz dorwałam się do sieci. A tu taka rozpusta powitaniowa z Agą odmienianą przez wszystkie przypadki, że sie chyba gdzies schowam ze wstydu. 😳 Zaraz wszystko doczytam i wreszcie mogę ciągnąc za linki! i mam polskie znaki! (tylko jeszcze mi się o tym zdarza zapomnieć). Tak. To ja doczytuję, a Wy się częstujcie. Dwa wiadra z Moskwy, to nic. Rodzina się nie dogadała i mam w lodówce wyżywienie dla dwóch bardzo głodnych pułków. 😯 A ja się rzuciłam… na razowy chleb z masłem. Zaraz go popiję koniakiem i to już będzie szczyt kulinarnego szczęścia na dziś. 😆
Aga nadlatuje 😀
O, proszę! Wiedziałam! 😆
😆 😆 😆 Mt7, dzis w kolejce do pociągu jadącego na lotnisko stał jeden pan, no, wypisz wymaluj jak Wielki Wódz z Twojego malunku! Był dwie – trzy głowy wyższy, niż cała reszta tłumu i bałam się, że się w którymś momencie strrrasznie wścieknie, że się na niego wszyscy gapią, ale się nie wściekł, za to ja się zorientowałam, że nie wszyscy – tylko ja i ochrona. 😳 Nie rozumiem, jak można się było na niego nie gapić – dziki tłum i on jeden. Bez dzidy był, ale skoro się wybierał na lotnisko, to dość naturalne.
Siódemeczko 😆 cmokam z zachwytu 😆 Wielki Wodzu, jesteś cudny 😆
Alez piekny bilboard!
Witaj, Podrozniczko!.
Królik ma szczelbę do wiwatów, gdy ktoś pytał. 🙂
Ago, może to był WW z tajną misją ochraniania Ciebie.
Usłyszał o natrętach i podążył z pomocą.
No, nareszcie przyleciała baba z wiad… tfu, co ja szczekam, Aga z wiadrami. 😀
Ale co się dziwić. Ja bym też przyleciał i to dzikim migiem, gdybym takimi cudnymi bilbordami był witany. 😆
A jakimi liniami wracałaś?
Bo interesuje mnie, czy w rosyjskich też takie oszczędności, jak w wielu europejskich, że nawet wodą nie poczęstują.
Siódemeczko, leciałam Aeroflotem. Lot trwał niespełna dwie godziny, podano i napoje, i skromną kolację. Samolot był spóźniony, bo czekał na pasażerów transferowych.
O, jest Aga. Nareszcie coś pozytywnego. 🙂
PS
ładna dzida 😈
Kocie, Ty masz fart – możesz sobie zamówić ten keks! http://www.shortbreadhouse.com/shop/dundee-cake.html A ja w Moskwie raz się skusiłam na keks w pewnej eleganckiej cukierni, ale był marny. 🙁
Nie mogę sobie przypomnieć, czy ja się Pani Kierowniczce przyznawałam do słabości do Saraband w ogóle, a tej w szczególności, niemniej jednak słabość owa jest faktem. A żegnano mnie w Moskwie tak, że naprawdę, tylko orkiestry dętej brakowało. Ale wierszy nikt nie pisał. 😛
No tak, na dwie godziny nie będą się wysilać.
Kiedyś w czeskich liniach z Pragi do Warszawy częstowali winem, a teraz w drodze do Malagi można było sobie kupić wstrętną czerstwą bułę i wodę.
Zastanawiałam się, czy dlatego że lot czarterowy, czy takie są teraz oszczędnościowe obyczaje dla pasażerów spoza biznes class.
Odpocznij sobie, Ago, my tu z wiaderek podegustujemy i poczekamy na Twoje wrażenia. 🙂
No, to zanim się odmelduję (w Moskwie dochodzi już druga) to niechże ja się z Wami też porządnie przywitam. 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=h_lhWoWIKbM
Cieszę się, Ago, że dopasowałam 😉
Powitać, powitać! 😀
Muszę się przyznać, że ledwo napisałam „dzida”, to pomyślałam: „dzięcioł”. To pewnie dlatego, że oba wyrazy na „dź”. 🙄
Wiedziała, że się spodoba, taki symbol władzy, ale nie wiedziałam, że dzięcioł z Irkiem narzuci skojarzenia.
Mnie się dzisiaj wszystko dobrze kojarzy! 😆
To dobrze, ze dobrze 😆
Ja tylko nie wiem, czy w ramach poprawy imydżu WW nie przesadził odrobinę z solarium. 😛
Był już jeden taki przypadek i skończył źle, więc może na przyszłość, Wodzu, parę minut krócej pod lampą. 😉
To jest dokladnie ten keks, Ago, w czerwonym mietalowym pudelku, ktory dzis napoczelam w domu i skonczylam w zimnym mieszkaniu w Richmond czekajac na suinsynow, ktorzy nie dojechali z towarem.
Cale szczescie, ze wczesniej namwilam Klientke na zakup czajnika (oczywscie takieg samego jak mam sama) i przynioslam do tego mieszkania dwa kubki i herbate imbirowo – miodowo-cytrynowa. Inaczej juz bym chyba nie zyla 🙄
Ale nastepnym razem to pojde chyba z wodka i sledziem. Oni sie doskacza, lajdaki.
Dobry wieczór!
Aga szczęśliwie wylądowała. 🙂
Mnie Moskwa zawsze kojarzy się z taką piosenką:
http://www.youtube.com/watch?v=bQmm1zfE7_s
Dobranoc. Jutro kierunek: Berlin (kolędy i Bach).
Dość tego. Ostatnie 10 tysięcy spamów zostawiam na jutro. 🙄
A uwolniony od tego ciężkiego obowiązku mogę polać. Wosk, rzecz jasna. 😎
The voting data suggest that people don’t make cities liberal —
cities make people liberal.
Wow.
Heleno, słój z ogórcami też powinien być w podstawowym wyposażeniu każdego mieszkania. Jak ta milioniersza jeszcze tego nie wie, to jej szybko daj dobry przykład.
Bobiku, myśle, że Wódz ma po prostu ciemniejszą karnację.
Andsolu, to bardzo niebezpieczne dane. Jeszcze ktoś gotów na ich podstawie pomyśleć, że byt określa świadomość… 😯
„Nathalie” i Moskwa okej, ale jednak wyłącznie Becaud, nie Bajor. W tym punkcie jestem zakamieniałym konserwatystą z głębokiej wsi. 🙄
Bobik jest rasista, wydało się. Dzida nie przeszkadza, tylko ten kolor. 😈
Oj, tak, Bobik. Ten Bajor jakis nieznosnie knajpowy, a Becaud nie.
Znaczy, nie mialabym nic przeciwko Bajorowi aby spiewal w restauracji….
Bo dzida mi się jakoś z Tymochowiczem nie kojarzy. 😆
O, tu lepiej:
http://www.youtube.com/watch?v=TilQ8BIHisw
Właśnie w telewizorni pokazują Moskwę kompletnie zasypaną śniegiem. 😯
Bajor nie w tej knajpie, w której jem. Nie lubię jego rozwibrowanej maniery.
Wodzu, nie skręcaj w opłotki, bo Wielkiemu to nie przystoi 😉 choć rozumiem, że trudno trzymać fason, gdy człowiek goły, bosy i bez togi 🙄
Wódz dzidę ma trzymać, nie fason. 😈
Choć z drugiej strony nadziei na zrobienie kariery jako model/-ka nie należy porzucać nigdy: 😆
http://www.dailymail.co.uk/femail/article-2235211/Liu-Xianping-Chinese-grandfather-posed-teenage-girls-outfits-sees-photos-global.html
Bierę dzidę i idę spać. Reszta środy jutro. 😎
Mam wielkiego Wodza w togę ubrać 😯
Bobiku, dzida bez fasonu zupełnie do Wielkiego Wodza nie pasuje 😎
Dobrej nocy wszystkim śpiącym, a szczególnie udomowionej Adze 🙂
Już nie trzeba, Siódemeczko, właśnie owinął się dzidą 😆
To są zbereźnice, no! 😆
Aga już domu, można położyć dzidę… dzidzię… no w każdym razie można iść spać. Podobnie jak u Wielkiego Wodza, u mnie jutro ciąg dalszy środy. Widocznie tutaj na północy kraju tak już jest, że ciągle środa.
A, to chyba i ja ostatni raz zanurzę pysk w wiadrach, a potem pójdę spać. 🙂 Bez dzidy, bo mogłaby w nocy zrobić krzywdę Pręgowanej, która bez żenady wpycha mi się na albo i pod kołdrę.
Hop hop, Ago, odpoczywaj i relaksuj sie. O dzidzie tylko wiem, ze sklada sie z przeddzidzia, sroddzidzia i zadzidzia.
Szczelba, Siodemeczko na wiwaty jest, choc zakopana pod Dziadkowa jablonka.
Winem i szampanem czestuje wciaz Air France.
Ten Bajor ma taka dziwaczna dykcje. A na zdjeciach to jego Nathalie jest Joanna Pacula ze znanego viedeo Eltona Johna „Nikita”. Bardzo oryginalnie!
Skubany Krolik! Wypatrzyl!
Koło Joanny Pacuły to ta Nikita Chruszczow nawet nie stała…
Nasza Joanna to zupełnie inny Chruszczow 😉
http://qz.com/32630 – kto ma, niech da.
Vesper, moj kot (przezyl z nami 16 lat), tez polowal (koty to drapiezniki, tylko wygladaja jak takie kizie mizie, a tak naprawde to w kazdej lapie co najmniej jedna dzida) i znosil swoje trofea: myszy, ptaki, a raz nawet wiewiorke!, ktorym nastepnie trzeba bylo wyprawiac pochowek.
Z tej zlosci jeszcze nie zasnelam!
tu Berlin 🙂 Mar-Jo pada snieg (popaduje) mimo to Berlin
WITA!!!!!!!!!!!!!!!
brykamy 🙂 🙂 🙂
takie tam sobie co trzecia strona szeleszczenie
koniecznie spokojnie herbata (smola)
brykam
do pozycji 🙂 🙂 😀 😀
brykam fikam
i tylko wyobrazni cugle puszczam – Wodz owiniety dzida!!!
😳 😳 😳
pstryk
pstryk
🙂 😀 🙂 😀
Dzień dobry! Głowę mam dziś trochę ciężką – może od mieszania wódki z szampanem; w ogóle wczoraj był taki mocno wymieszany dzień. Ale już pachnie świeżo zmieloną kawą i wszystko powoli wraca we własne kontury. Dzisiaj już żadnych wiader 😉 – zapraszam na filiżankę kawy. 🙂 Albo dwie. 🙂 🙂
Przy kawie szeptane rozmowy – nie budźmy Heleny!
Szemrzące dzień dobry 🙂
Szszszszszszszsz…
Do Agowej kawy pocztówka: https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/526763_446812875378327_1063885791_n.jpg
😉
Nisiu, czy to szyczenie jest jodłowe, wierzbowe czy brzozowe?
Dź… …bry 🙂
Środek był tak cichy, że już całkiem niesłyszalny. 😉
Oderwałem się na chwilę od bardzo ważnego i fascynującego zajęcia, czyli od rozdzierania na strzępy zużytych, jednorazowych chustek do nosa, których sporą kolonię znalazłem pod łóżkiem Młodego. Helena nie powinna się od tego zbudzić, bo jest to zajęcie ciche, o ile nie zostanie odkryte przez Starych. Z niewiadomych przyczyn oni zawsze podnoszą wrzask na widok tych chustek i fujają ile wlezie. 👿
Bobiku, jak się miewa Twój katar?
A co to jest fujać?
No, jak to co? Pieklić się słowami „brzydki pies! Fuj! FUJ!!”. 🙄
Robić a fe, fuj fuj 😉
Haneczka, jak widzę, w fujaniu biegła. 😆
Mój katar obecnie przypomina Okę, to znaczy płynie, płynie. Bogate doświadczenie kataralne podpowiada mi, że gdzieś pojutrze powinien przejść w postać zatykową. 😉
Jeżeli w pytaniu był podtekst, czy zamierzam ze względu na katar coś kombinować przy moich planach odnośnie poniedziałkowego cocktail party, to odpowiadam wprost i z mocą – nie zamierzam! 😎
Bry!
Śniegu nie ma, ale mróz był. a ja nawet zdążyłem kapcie zimowe wdziać na koła. Mam teraz wszystkie cztery koła w ślicznych kapciach.
Nie ma też studentów. Już.
Praca męczy!!!
Szszszszszszszszz…
Ale daje pieniądze na internet….
To jakaś niesprawiedliwość: przedmiot jest fuj, a pies ma być brzydki? Pies, jak wiadomo, jest piękny!
(coś słyszałam swoją drogą, że krakowskiego „Pięknego Psa” już nie ma…)
O, Tadeusz też szumi!
Moje szyszanie, droga Haneczko, było bukowe. Mieszkam ci ja o krok od danej Puszczy Bukowej, widzę ją właśnie w oknie i ona szyszy bezgłośnie, bo jej liście spadły. Ale ja to słyszę przed duszy mojej uszyma. I przekazuję jak potrafię.
Bobiczku, a czy ci od koktajlu nie będą kombinować w związku z katarem?
Nisiu, szyszą iglaste 😉 Do buków muszę jeździć 🙁
Dzien dobry! Co wszyscy tak wczesnie wstali?
Jasne, szysza zawsze na gorszczycie, cokolwiek to jest.
Można zdjąć tłumiki! 😆
I zatyczki. Myślałam, że Helena wstanie z hukiem 😉
Ja też już wstałam z codziennym postanowieniem, że idę wcześniej spać i wstaję o przyzwoitej porze następnego dnia. Uuaaaaaaaa.
U nas słońce i śniadanie.
Aga obecna, Bobik z katarem – wszystko wróciło do normy. 😉
Żartuje, Bobiczku, martwię się.
E, martwić się będziecie. Nikomu przy własnym katarze kombinować nie dam. Mój ci on i wara od niego wszelkim obcomedycznym siłom! 👿
Już kiedyś tankowałem koktajle na katarze i jakoś obleciało. 😎
Tłumik zdjąłem. A czy w związku z powstaniem Heleny Tadeusz może też zdjąć kapcie z kół? 😉
Pięknego Psa ponoć rzeczywiście już definitywnie z Krakowa wygryziono. Szkoda, miałem do niego wieloprzyczynowy sentyment. 🙁
A tak w ogóle jest nowy wpis, gdyby w tym było komuś za ciasno. 🙂
W necie podano, ze jest w innym miejscu podobno ten sam Pies Piekny.