Dies irae
Biskup obudził się jak zwykle dość wcześnie i jeszcze po omacku, nie otwierając oczu, sięgnął po zegarek. Na stoliku przy łóżku wymacał nocną lampkę, obok niej kilka książek, szklankę, do której zwykł był wkładać na noc sztuczne uzębienie górne, dwa długopisy i jedno wieczne pióro, ale zegarek uparcie nie chciał znaleźć się na swoim zwykłym miejscu. Biskup usiadł, przetarł oczy i spojrzał na stolik. Lampka, przy niej książki, szklanka, długopisy, pióro… Zegarka nigdzie nie było, a po dokładnym wejrzeniu można było naocznie stwierdzić również brak sztucznej szczęki. I wokół, w całym pomieszczeniu, zaszły jakieś subtelne, na pierwszy rzut oka niedające się uchwycić, ale napawające nieokreślonym niepokojem zmiany.
– Ki diabeł? – szepnął Biskup i aż podskoczył od nagłego grzmotnięcia, które rozległo się tuż obok niego.
– Nie żaden diabeł, tylko wręcz przeciwnie. To ja, twój Szef – odezwał się tubalny, dochodzący gdzieś z wysoka Głos. – Doszedłem do wniosku, że czas wreszcie zrobić porządek i postanowiłem zacząć od ciebie. Mam nadzieję, że docenisz ten zaszczyt.
– Porządek? – wyjąkał Biskup trzęsąc się jak osika. – W jakim sensie porządek?
– Ludzie rozpuścili się jak dziadowski bicz – zadudnił Głos. – Zaczęło im się wydawać, że mogą mnie poprawiać. Mnie! Też coś! No, już raz pogoniłem tych mędrków, jak chcieli wieżę do nieba zbudować i myślałem, że to jako nauczka wystarczy na wieki wieków. Ale gdzie tam! Pokwękali, pokwękali, zapomnieli i dawajże jakieś zegarki, kwarki, samochody, prezerwatywy, przeszczepy,atomówki, lodówki, lokówki, złotówki… Tfu, zgroza i bezeceństwo. Ja wiem, że to kolega D. ich namawia, ale po to im dałem wolną wolę, żeby mogli kazać koledze D. spadać na drzewo. Krótko mówiąc, zamierzam się z tym załatwić i to szybko. Założyłem sobie nieprzekraczalny termin, siedem dni. Po tym czasie wszystko ma wrócić do natury. Nie po to z takim wysiłkiem ją stwarzałem, żeby teraz dać sobie wszystko zepsuć przez paru zadufańców. Wprawdzie kiedyś tam powiedziałem, że ludzie mają Ziemię czynić sobie poddaną, ale zmieniłem zdanie. Wolno mi, w końcu jestem wszechmogący, nieprawdaż? No, ale my to gadu, gadu, a ty, synu, chyba musisz do roboty? Świątynie zlikwiduję dopiero na końcu, więc jeszcze przez sześć dni będziesz całkiem normalnie wykonywał swoje obowiązki, a potem znajdziemy dla ciebie coś innego. Zatrudniłbym cię przy budowie arki, ale nie wiem, czy mi się będzie chciało powtarzać ten stary numer. Może wymyślę coś nowego. No, a teraz hop, hop!
Biskup zerwał się jak dźgnięty ostrogą i pobiegł w kierunku krzesła, na którym położył poprzedniego dnia swoją garderobę.
– Bielizny nie szukaj – zawiadomił Głos. – Mój personel prosił mnie o jakiś wesoły kawałek na początek, więc najpierw unicestwiłem ineksprymable, sztuczne szczęki, okulary i takie różne. Powiadam ci, kupa śmiechu, jak się ludziom to wszystko poodbiera. Ale sutanny na razie zostawiłem, więc jakoś tam swą nagość okryjesz. Gorzej będzie z tymi w Trzecim Świecie, tam niektórzy tylko jedną parę gatek posiadają. Chyba będą się musieli za listkami rozejrzeć.
Narzuciwszy sutannę Biskup z nawyku skierował się w stronę szafki z lekarstwami. Z góry dobiegło coś w rodzaju chichotu.
– Daruj sobie – radośnie oświadczył Głos. Lekarstw też już nie ma.
– Ale… Moje nadciśnienie… – wyjąkał Biskup. – Muszę zawsze trzy razy dziennie… Inaczej mogę na miejscu…
– Modlitwa, modlitwa! – przypomniał Głos karcąco. – Ewentualnie możesz w drodze do pracy – nawiasem mówiąc, na piechotę, bo środki lokomocji jakoś mi się nie podobały – poszukać sobie jakiejś leczniczej roślinki. To zgodne z naturą, nawet zwierzętom dałem tę możliwość. Aha, jedzenie też musisz sobie jakoś wykombinować. Lodówkę z zawartością już sprzątnąłem.
– Szefie, przecież Szef nie zlikwidował chyba żywności? – zdumiał się Biskup.
– Nie tak całkowicie. – odparł Głos dość pojednawczo, ale zaraz się nasrożył – Było zapowiedziane, że macie sobie żywność zdobywać w pocie czoła, a wy co? Idziecie i w sklepie sobie kupujecie! Tego nie było w moim planie! Pot czoła, ot co! Pot czoła! – powtórzył, w słyszalny sposób napawając się brzmieniem tych słów.
– Oczywiście, oczywiście, pot czoła! – skwapliwie wyszeptał Biskup. I dodał przymilnie, wyraźnie licząc na pochwałę – To wspaniale, że wracamy do natury. Znikną takie potworności jak aborcja, in vitro…
– Aborcja? – zastanowił się Głos – O ile się nie mylę, to ja ją wprowadziłem. Wprawdzie nie na żądanie, ale jednak. Co któryś tam embrion zostaje wyeliminowany, zwłaszcza jak jest od początku uszkodzony. Tylko mam problem z naszym działem kontroli, czasem i te uszkodzone przepuszczają. Będę musiał nad tym popracować. A in vitro? Hmmm… Sam mam w sobie coś z szalonego naukowca i eksperymentatora, lubię właściwie te probówki, szkiełka, laboratoria… Może jednak zostawię kilka ośrodków badawczych. Mówiąc szczerze, między nami, ta natura nie wyszła mi tak w stu procentach, odrobinę można by ją poprawić.
– Ależ Szefie! – wyrwało się Biskupowi nieopatrznie. Piorun rąbnął tuż obok niego, aż z podłogi posypały się iskry.
– Śmiesz kwestionować moje decyzje? – huknął Głos – Nie wiesz, że moje wyroki są niezbadane?! Czy może sądzisz, że ty albo ktoś z twojej filii wie lepiej, czego chcę ja, Główny Szef? Skąd takie przypuszczenie? Przecież nie mam w zwyczaju komunikować się z podwładnymi bezpośrednio, ani ujawniać wam moich zamierzeń. Oj, widzę, że nie tylko z cywilami będę się musiał rozprawić!
Dalsze słowa trudno już było zrozumieć poprzez rozszalały huk grzmotów. Ze ścian zniknęły obrazy, z portmonetki banknoty, maszynka do golenia rozpłynęła się w nicości, a z dolnej szczęki Biskupa jedna po drugiej zaczęły się ulatniać solidne, porcelanowe, ciężko opłacone u prywatnego dentysty plomby.
Płacą w eurach, tylko marnie. Ale jak się nie ma, co się lubi, czyli dużo eurów, to się lubi i tę odrobinę. 😉
Do zagonienia oczwiście że pies, inaczej bym tego zlecenia nie dostał. 😀
Babko, galareta powiadasz? Mniam, mniam.
Byłem u nieludzkiego lekarza. Dał znowu jakieś paskudztwo do pyska, a w sobotę zapowiedział szczepienie. wrrrr
Właśnie kończę z bebechami z poduszki!
Pachnidło to mi kupiły te Moje. 👿 👿 👿
Założyły na szyję, niby od pcheł, a potem dostały za swoje- młodszą bolała głowa, a starsza zaczęła kichać tak, że sciany się trzęsły. hihihi W końcu sobie darowały . Zdjęły to paskudztwo i schowały w szczelnie zamykanej torebce.
Good news, Bobik. Wcale nie przegapiles inauguracji, bo glowne uroczystosci (zaprzysiezenie przezydenta) sa jutro – od naszej czwartej. A potem bale w calym Waszyngtonie . Wszystko przed Toba, Piesku. Namawiam, bo to zawsze piekna i pouczajaca okazja.
Amigo, niech ci kupia Krople u Weterynarza. Kropla jest dozowana, wcera sie w karczek, na trzy miesiace.
W zimie nie musisz miec nic bo o pchly trudno – no chyba ze Bog wie z kim sie zadajesz. .
Kropla nazywa sie Frontline, ale sa innne na rynku.
Wiele zwierzyny dostaje uczulenia od tych nasaczonych obrozek.
Tichij angiel proletiel….
(Wujaszek Wania, Akt -chyba – II, a moze III)
Dzięki Mordechaju.
To samo powiedział weterynarz. Obroże tylko od kleszczy, ale dopiero w kwietniu najwcześniej. Na ew. pchły są różne , nieśmierdzące sposoby…
W zimie pchły też się potrafią zdarzyć. Moi jakieś 3 tygodnie temu odkryli, że coś po mnie łazi. Oczywiście zaraz Frontline zaaplikowali i już jest spokój.
Czy Babkę dziś wyprowadzono wreszcie na spacer, czy co? Przez tyle godzin wcale się nie pokazała, że aż to podejrzane. Uprowadzenie tym razem to raczej nie jest, bo ofiarę w gipsie dość trudno do auta wpakować, a poza tym zwraca uwagę. 😉
niuniu,tak oto mialbym szanse wyczyscic Wasza piwniczke z
nietoperzycy ogorkow domowo kwaszonych ale ja berlinski
uczciwy rys przyznaje
nie znalem 😳
nie czytalem 😳
zajrzalem juz w internet i wiem jest tez po germansku
poszukam 😀
Bobiku,biedna Twoja Mama
czuly nos to przeklenstwo
Moniko,Wando,Kroliku i innym za wielka woda przyjemnosci
jutro
wierze ze idzie nowe
😐
jutro zostawie pierzyne w domu cieplo
i glupio z pierzyna w metrze
😛
co porabiasz Tereso
podeslij ciekawe linki
prosze 😀
Rysiu, tak całkiem bez pierzyny? 😯 Musimy Ci wobec tego znaleźć jakiś nowy znak rozpoznawczy, żebyś nie przeszedł przez Berlin niezauważony.
Czy ktoś ma jakiś genialny pomysł czym zastąpić Rysiobabkową pierzynę na wiosnę? 😀
Bobiku,jestes prawdziwym przewodnikiem stada
dziekuje 😀
moje oczy zmeczone
wolaja spac
ide wiec powoli do lozka
dobranoc Wam tu i tam
dobranoc
Okropnie się dziwuje
każdy Bürger Berlina:
idzie Ryś, pobrykuje,
a gdzie jego pierzyna?
Na cóż może wskazywać
bezpierzynny marsz Rysia?
Czy skończyła się zima?
czy to wiosna od dzisiaj?
Tyle głów już złamanych
tylu sercom to szkodzi…
Rysiu, na boskie rany,
patrz bez czego wychodzisz! 😆
Pewnie kazdy podziekuje Ci osobno, Rysiu, ale na wszelki wypadek, gdyby z podniecenia tu na czas nie zajrzeli – bardzo Ci dziekuje zza nie tak Wielkiej Wody (przeciez nie w czasach samolotow! i nternetu!). Rzeczywiscie, to szczegolny moment, i dlatego wlasnie odmawiam absolutnie bycia pesymistka. Realistka – prosze bardzo, bo lepiej sobie radzic z trudnosciami, jak sie je rozumie. Ale pesymistka – za nic swiecie…
A dla Rysia wiosna, moze zamiast pierzyny sliczny bukiecik konwalii, jako znak rozpoznawczy. 🙂
Moniko, z tym pesymizmem to my tu tak znowu nie przesadzamy… 😉 No, owszem, zdarzy się czasem taki moment, ale szybko przechodzi, bo na szczęście zaraz znowu coś rozweselającego się zdarzy. I to jest właściwie prawdziwy realizm – trochę tego, trochę tego. Jak w życiu. 😉
Ale oczywiście Wy za tą Wielką Choć Trochę Pomniejszoną Wodą macie teraz szczególne nastroje, co zrozumiałe. 🙂
A konwalie jako znak rozpoznawczy dla Rysia chyba trochę za małe i zbyt spodziewane na wiosnę. To musi być coś tak spektakularnego i odjazdowego jak… jak pierzyna na przykład. 😀
Jak odjazdowe, i na wiosne, to chyba jednak nie pierzyna. 😉 Moze gogle albo pletwy plywackie (choc to tez juz bylo, no bo symbol jedna musi byc w jakims stopniu ogolnie zrozumialy). A z definicja realizmu sie zgadzam, i sama wierze w troche tego, troche tego, byleby za dlugo nie utknac na jednym, zwlaszcza tym negatywnym… 😉
P.S. Anglicy i Amerykanie mowia zwykle „across the Pond”, czyli – „za Jeziorem”, co jest moze dobrym skrotem na „Wielka Choc Troche Pomniejszona Wode”? 😀
Po polsku jest też niezłe wyrażenie „za Kałużą”. 😀
Już wiem, co Ryś mógłby dostać od Babki na wiosnę (po zwróceniu pierzyny, rzecz jasna). To sombrero, które Babka dostała od Wandy TX! 😀
Bobiku, urban sombrero, czyli miejskie sombrero, juz bylo w „Seinfeldzie” (propagowal je katalog, dla ktorego pracowala Elaine). Wymyslili tez meski biustonosz. 😉
Idzie Ryś po Berlinie,
a na głowie sombrero.
Po zimowej pierzynie
to jest numer dopiero!
Żaden byk, żaden ogier,
bizon, czy inne zwierzę
nie potrafi tak sobie
bryknąć, jak Ryś w sombrerze.
Staje Ryś na Ku’dammie,
głosi wielką nowinę,
krzycząc (choć głos się łamie)
„ich bin ein Sombrerliner!” 😆
Ryś w męskim biustonoszu też byłby spektakularny, zwłaszcza jeśli byłby to jedyny element jego garderoby. 😀 Ale sombrero ma tę wyższość, że już znajduje się w zasobach blogowych, a męski biustonosz jeszcze nie. 😉
Trzeba by napisac do tego katalogu, w ktorym pracowala Elaine. 😀 To byl zreszta swietny pastisz prawdziwego katalogu, specjalizujacego sie w sprzedawaniu na ciezkie pieniadze niepotrzebnych przedmiotow ludziom, ktorzy juz mieli wszystko, i chcieli czegos nowego… 😉
Oglądam właśnie wiadomości i mam dokładną ilustrację trochętego i trochętegowości. Tu roztopy, tam przymrozki, tu szał radości i zmienione nastawienie do życia w Harlemie, tam rozwijający się kult Haidera w Austrii… Optymiścić się czy pesymiścić? 😉
Realiscic! Licho nie spi, i trzeba mocno uwazac, ale nie odmawiac sobie przyjemnosci z chwil radosci, gdy takie sa. Tak to widze, Bobiku, jako proponentka optymizmu po przejsciach (a w historii bylo ich sporo). Bardzo Ci polecam na taki ogolny „optymizm dla doroslych” przeczytanie ksiazki Susan Neiman, „Moral Clarity” – ma podobny ton. Nie jest dobrze, w niektorych miejscach swiata – nawet bardzo zle (dla mnie np. Austria jakos kojarzy sie ze slodkim ciastkiem z bardzo gorzkim srodkiem), ale: „inny zwierz zalamalby lapy, i bil sie w chrapy, wolajac gromu, aby go dobil. Nasz lis takich glupstw nie robil…” Rys sie pewnie ucieszy, bo teraz Susan Neiman, acz Amerykanka, mieszka w Berlinie. A pisze tez o swojej kuzynce, Sarze Chayse, pracujacej w Afganistanie, na ktorej wyklady zawsze chodze, gdy pojawia sie u nas w Concord (pochodzi stad) – czyli swiat jest maly. Niech bedzie Kaluza. 😀
Ten lis jest u mnie trochę podpadnięty z powodu konkurencyjnego ogona, ale przyznaję, że akurat w tym przypadku wybrał rozsądną opcję. 😉
Dobranoc wszystkim po obu stronach Kałuży. 🙂
Dobranoc, Bobiku. A Twoj ogon jest przeciez przepiekny (skutki botoksowania pewnie juz przeszly). Tobie, Niuni, Amigo i wszystkim innym blogowym pieskom (gdzie jestes Emi?) – Hermesem duszona wolowina, ktora wyjatkowo dobrze sie dzis udala. Dla Was na jutrzejsze sniadanko przedinauguracyjne. 😀
🙁 🙁 🙁 🙁 🙁
Nie uwierzycie…………..
jeszcze sie smieje – Rys w sombrero – 🙂 🙂 🙂
i wydajacy odglosy?
http://m.onet.pl/_m/b9144a9385fb19404e2cc693ffda0cdf,0,1.asf
a moze taki „rys”
http://www.preciouspetpaintings.com/images/Sombrero%20GF1009%2072%20dpi.JPG
Bobiku, pewnie juz spisz, ale chcialam Ci powiedziec, ze salatke cykoriowo-gruszkowa wyprobowalam i zaakceptowalam z zastrzezeniami chociaz z kozim. Ale i tak jeszcze kiedys powtorze, dzieki!
Juz tak pozno a ja sie zmagam z ta Picasa.
Cz to zdjecie sie otworzy? Hmmm, na szcescie wszyscy smacznie spia, wiec ja metoda prob i bledow
http://picasaweb.google.com/lh/photo/4uHNAdajRowkP_ynOaPNBw?feat=directlink
Wszelki Duch, udalo sie!.
Przedstawiam Panstwu: Dobre Piesy- od lewej Lady Peeps, a kolo niej Basil. Jeszcze nigdy nie kapaly sie w basenie, bo nie lubia. Basil jest dzisiaj juz wiekszy… Jutro umieszcze wspolczesne zdjecie zimowe. Jest bajkowo: troche mrozu, swiezy sypki snieg, ktory skrzypi pod butami.
Bardzo dobre piesy, kroliku!
a przez moment myslalam, ze to u mnie w backyardzie i nawet Lady ma podobne plamy tylko jest wieksza niz Kama no i mniejszy Basil nie podobny do mojego kota 🙂
Kama uwielbia wode w strumyczkach, jeziorkach ale nie znosi basenu. Kiedy ja namawiam, „chowa sie” za trawki i kwiatki i za zadne skarby nie mozna jej wowczas wyciagnac z „ukrycia”
Rysia nie ma
muszę wodę sama zagotować choć to meskie zajęcie
brykajacy Rys to byl ekstra pomocnik
Dziś samej przyszlo mi wszystko zrobić
Kawa i herbatka wiadomo gdzie
na ząbek dzisiaj ciepłe drożdżowki
z serem ,makiem ,jablkiem ,dudyniem
Jak Hermes dotrze dla wszystkich po tej stronie kałuży
duszona wolowinka od Moniki , do tego ziemniaczki i pyszna salatka i szamanko przedinauguracyjne gotowe
Królikowi
daruję ,że w niedzielę zdjęc Dobrychg Piesow nie było , Basil chyba z rodziny Amiga podobni do siebie ,Lady Peeps wyglada dostojnie łózko duże raczej musi miec
Amigo
przyjacielu na spacerek biegiem ,snieg i przygoda czeka na nas 😀
Dla Heleny
herbata w duzym kubku z rumem coś mi się zdaje ,ze Declan się chyba zakochał i coś majstruje przy tym bojlerze zamiast go naprawiać , może Mordechaj powinien się nim zająć
Tym za wielką kałużą życzę dziś pogodnego , wesołego i szczęśliwego dnia 😆 😆
Piękne Dobre Piesy! Pobrykałbym z nimi 🙂 Jak na razie ja wody nie bardzo….
Moniko, jakie pyszne sniadanko! Mniam mniam duszona wołowina! 🙂 🙂 🙂
Miłego dnia wszystkim!
Och jeszcze drożdzowki od Niuni….Niebo w gebie! Juz Niuniu spieszę pobiegać po śniegu!
piękne pieski, ten w sombrero to super pies.
no tak znowu błąd tym razem jarębina, to z pospiechu bo czeka mnie dzisiaj masę pracy . Miłego dnia.
Jarzębinko
miłego dnia ❗
dzien dobry !!!!!!!
niuniu,bardzo przepraszam za brak wrzatku
jednak przejazd do pracy z sombrero ma glowie
nie byl latwy
waskie drzwi do metra
wietrzne ruchome schody
i powszechny podziw o! a!
poprawie sie jutro 😀
Dzień dobry. 🙂 Ja spałem, a tu się działo i to nawet nie od samego rana, a jeszcze od nocy!
Najważniejsze, że długo wyczekiwane Dobre Piesy nareszcie się pojawiły. Cześć Piesy! Wyczynów pływackich nie będę od was wymagał, bo ja sam do wody… hm, tak sobie. Zwłaszcza po pewnym niemiłym wydarzeniu. Miałem zwyczaj, wracając ze spaceru, wskakiwać na cembrowinę studzienkofontanny na pobliskim cmentarzu i gasić pospacerowe pragnienie przy pomocy zawziętego chłeptania. Ale kiedyś łapy mi się pośliznęły, zjechałem w dół, skąpałem się po szyję i jeszcze wyleźć nie mogłem, bo było ślisko. A mama, zamiast mi pomóc, zaśmiewała się i natrząsała, że wyglądam jak zmokła kura!
Ech, co będę rany rozdrapywał. Zabieram się do konsumpcji. 😉 Tylko budyń muszę ominąć z daleka, bo to jeszcze gorsze nż woda!
Bobiku,co za pomysl!!!!
zielonoczerwonerysiowoberlinskiesombrero/germanizm 😀 /
jutro Ku’damm
😀
Coś mi się zdaje, że sombrero chwyciło 😀
Rys
to musiało byc takie sombrero ole:lol:
http://www1.istockphoto.com/file_thumbview_approve/2766519/2/istockphoto_2766519-sombrero-with-worm.jpg
Bobiku
Emi przysłała sznureczki Babka ŻYJE , jutro ortopeda , galarety je choć bardzo się krzywi , ludzie niech trzymają kciuki może gips skrócą , a my oczywiście uszy do góry 😀
Heleno 🙁
Heleno, co sie stało? Znowu bojler???
Rysiu, jak twoje sombrero też takie piękne , jak te Niuni, to ty jutro też je załóż. Myślę sobie, że bardzo miło jest zacząć dzień w takim nakryciu głowy. 🙂
Niuniu, podziękuj Twojej za troskę, wzruszyłam się !!
Przez Alexander Platz
Wędruje blogowy
Schatz !
Na głowie ma
Sombrerro od
Wandy z Teksasu,
Pod pachą niesie
Pierzynę,
Z dobrego atłasu.
Pod drugą trzyma
dziewczynę.
Wstąpią na porcję
Kiełbasek
do knajpki na
Jessner Strasse.
Ciekawe o
której dziś
Zaśnie berliński ryś ?
Hr,hr,hr,hr…
O czasie ?Czy
przed czasem??? 😉
Tymczasem, z najwieksza ostroznoscia, i niepewnoscia jutra, i niepewnoscia dnia dzisiejszego, nie mowiac juz o wczorajszym – alarm odwolany.
Pomogla modlitwa. Powiedzialam: Panie, wez mnie i dobij. Przyloz mi mlotkiem albo cos… Bo nie mam do Ciebie sily.Ani do tego chromolonego bojlera…. Sa granice, Panie.
No i tymczasem.
Sądząc po minie, a właściwie minach Heleny, nastąpił kolejny odcinek sagi bojlerowej. 🙁 Już naprawdę nie wiadomo, co powiedzieć! Dobrze, że są mordki… 😥 👿
13 wrota !Króliku !Ale fajne te nasze nowe koleżanki !
Bardzo się cieszę!!Piaccassa dobra, dobra !! 🙂
Emi
Ty masz klasa bomba Babke , pilnuj jej ❗ Uszy do góry jeszcze 4 tygodnie i Babka jak nowa będzie 😀
Na tajemnicze Heleny
Smuteczki, proponuję
Lampeczkę wódeczki!
„Nie chcem, ale muszem”!Bo -13 !
Ja nie mogę „uszami do góry”, bo mam uszy klapiciate !!
Moja prababka to miała uszy!!Jak szpice, wszystko podsłuchała. 😉
Babko, lepsze uszy kłapiaste niż żadne. Wczoraj weterynarz opowiadał bardzo zbulwersowany o swoim ostatnim pacjencie.Nie pamiętam rasy tego nieszczęsnika, weterynarz też pierwszy raz widział takiego pieska na oczy. Właściciel kupił szczeniaczka przez internet, dostał przesyłka kurierska. Biedak miał usunięte uszy zaraz pewnie po narodzinach, domową metoda. Cały organ uszny na wierzchu, chrząstka nie została opatrzona, wielkie blizny na łebku. Po prostu- kryminał!!!!!!!!
Heleno!Wykpiłaś się lekką rączką!,
Pan Bóg podobno wysłuchuje modlitw, tylko czasem mówi :NIE!(czyjeś)
Nie wiem, czy Pan byłby skłonny wysłuchać takiej modlitwy? Niech temu sk…owi, który obcinał szczeniacze uszy dostanie się bojler trzy razy gorszy niż ten Heleny. I niech wszyscy hydraulicy z jego miejsca zamieszkania wyjadą do Anglii!
Trzy razy gorszych to chyba nie robia? Nie maja odpowiedniej technologii, chyba ze chodzi o to by rozpalic w pokoju ognisko i zawiescic nad nim kociolek na goraca wode?
Wiec moze niech temu sku..ynowi dentysta obetnie uszy jak przyjdzie uzupelnic plombe?
A swoja droga na miejscu nowej wlascicielki szczeniaka zawiadomilabym policje i zazadala dochodzenia.
Nie wiem czy P.B wysłucha , ale dajcie mi proce bo na takiego s…k…to szkoda porządnej flinty
Tak Heleno 👿
Wczoraj, jakaś gazeta podała,że było już kilkanaście wypadków w Polsce napaści na młodych ludzi, ogłuszano ich, precyzyjnie usuwano nerki, porzucano w rowie
zazwyczaj działo się to w odludnych miejscach małych miasteczek.
Fakt obcięcia uszu szczeniaczkowi straszny, pewnie to zrobił jakiś ” hodowca” dla kasy.
Ale gdzie tu skala porównawcza do horroru, ktlry przecztałam?
Pilnujcie swoich dzieci i młodzieży.
Najmłodsza ofiara miała 8 lat!!
Interpol zgłaszał Polsce takie zagrożenie.
Babko, jeżeli to się rzeczywiście zdarzyło, to oczywiście horror. Ale czy te doniesienia są na pewno prawdziwe? U nas też brukowce czasem podawały takie sensacje, które po sprawdzeniu okazywały się zawsze zmyślone. Fatalnym ubocznym skutkiem takich zmyśleń jest to, że gdyby teraz naprawdę coś takiego się zdarzyło, to nikt by nie chciał wierzyć.
Tego przecież nie sprawdzę.
Już przed Halą Olivii w Gdańsku pisano:”Prasa kłamie”!
Helena to wie najlepiej i my miejscowi.
Dużo się nie zmieniło!
Nie spałam całą noc i na dobrą sprawę powinnam nie czytać, bo wpływu nie mam,co nie zmienia postaci rzeczy,że się jeszcze przejmuję.
Czasem mi się marzy wręcz wewnętrzny chłód, cynizm i obojętność.Łatwiej by się żyło!
To nie znaczy, żem taka ” dobra”,przeciętna i nie mam w tej kwestii wiekszych ambicji.
Chciałam tylko zwrócić uwagę na proporcje!! 🙁
Babko, nie sądze żeby to była prawda. raczej przypomina mi to historie o czarnej wołdze z lat 70-tych. Pewnie pamietacie, załoga czarnej wołgi porywa dzieci i zabiera im krew. To kolejna „urban legend”. W gazetach pisza rózne głupoty, dośc czesto sa to historie od poczatku do końca wymyslone przy redakcyjmym biurku. Mam znajomych, którzy pracowali/pracuja w jednym z najwiekszych w Polsce brukowców, to sie nasłuchałam nie raz jak to sie robi.
Niestety historia o szczeniaku bez uszu brzmi bardzo prawdopodobnie. Włascielka psa albo weterynarz powinni powiadomic kogo trzeba. Tacy hodowcy powinni sami sie hodować zza kratkami.
„Strzeżonego Pan Bóg strzeże ! Miejcie pretensje do Heleny,że mnie dziś natchnęła takim tekstem! Na kogoś trzeba zwalić! 🙂
Ale jako osoba mieszkająca nad wodą, wiem Kochany Bobiku,że jak się ktoś wygłupia w wodzie wołając :”ratunku!!!”, kolejny, a tonący- może trafić na obojętność. 😡
Bobiuku, ja sie z Tobą generalnie zgadzam!!
Zastanawiam sie tylko, jakie skutki DZIŚ niesie wczesne transformacyjne hasło:
„ co nie jest zabronione- jest dozwolone”!
Było takie i wielu łajdaków działa w jego myśl !!Ten od uszu także, a że jest to mała płotka, tym bardziej bezkarny!!!
MNie sie tez wydaje ta historia zgola nieprawdopodobna.
Wyciecie nerki tak, by nadawala sie ona np na przeczczep, wymaga nie tylko skalpela, ale odpowiednio sterylnych warunkow do dokonania zabiegu, preparatow, dobrego specjalisty, odpowiedniego zabezpieczenia narzadu i co najmniej helikoptera do transportu. W malym miasteczku? Zalozmy jednak, ze wszystko to sie znalazlo w malym miasteczku w poblizu rowu. I co dakej z nerka? Ktory chirurg od transplantow zgodzi sie przyjac narzad niewiadomej proweniencji? Gdzie? W POlsce, zagranica? Wszystko to smierdzi jakas konfabulacja mlodego „reportera”, ktory postanwoil pojsc na skroty i mial nawet organ do zamieszczenia tych dubow smalonych.
Kiedy ostatni raz bylam w Ameryce, podszedl do mnie jeden z robotnikow pracujacych przy oczyszczaniu basenu, Witieczka. I zapytal co tez BBC mowi o… slynnym rzekomym ladowaniu amerykanskich astronautow na ksiezycu.
Poczym wyjasnil mi, ze wlasnie przeczytal w gazecie National Enquierer , ze cale to ladowanie to byl pic na wode, ladnie zainscenizowane w Hollywoodzie i ze wypowiadal sie na tem temat jeden z wybitnych amerykanskich naukowcow od podboju kosmosu, w dodatku general, ktory absolutnie autorytatywnie stwierdzi, ze zadnego ladowania nie bylo. I poparl to niezbitymi dowodami.
Kiedy ostroznie, aby nie obrazic, zasugerowalam Witieczce, aby nie dawal wiary wszystkiemu co przeczyta w gazecie National Enq. powiedzial do mnie ze smutkiem: Lenoczka, niech pani nie bedzie naiwna. Oni wiedza. Inaczej by nie pisali!
Może nie zupelnie nie na temat, ale:
Ludzie dzisiaj opanowani są przez czasem irracjonalne lęki, których wskutek samotności czy innych powodów nie mogą zwalczyć.
I tu taka anegdotka z czasów, kiedy były minister sprawiedliwości zamknął lekarza od przeszczepów:
Znalazłam w poblizu dentystę, a trzeba bylo usunąć ząb .Człek młody byl to.I taki dialog miedzy nami:
D.Pani mi tu podpisze oswiadczenie (+ kilka kartek do wypełnienia).
Ja: Ale po co, trzeba wyrwać i po krzyku, dorobi mi pan potem inny.
D.A wie pani ile osób umiera na fotelu?
Ja: 😯 rwie pan, czy nie?To ja się mam pana bać,a nie pan mnie!! 😉
D. Coraz bardziej przerażony, daje mi znieczulenie i pyta:
Żyje pani?Ma pani odloty? 😯
Ja: jeśli mi pan zaraz tego nie usunie, zdetonuję panu gabinet, po co to panu?
D. wreszcie urywa.
Przychodzę do domy cała happy,ale nawet nie mogę przeżyć poznieczuleniowego bólu, bo dentysta dzwoni do mnie z 5 razy z pytaniem czy żyję. !!Wnioski nasuwają się same!! 😡
Oglądałem kiedyś w TV niemiecką audycję na temat „rzekomego lądowania”. Jest w Ameryce grupa maniaków (zwłaszcza jeden, którego nazwiska nawet nie starałem się zapamiętać) mająca za punkt honoru udowodnienie, że żadnego lądowania nie było. Ich argumenty w czasie tej audycji zostały przez naukowców rozpirzone w drebiezgi, ale był w tym jeden, który mnie szczególnie rozczulił. Otóż ten główny maniak dorwał jednego z kosmonautów i domagał się od niego przysięgi na Biblię, że lądowanie było. Ponieważ kosmonauta popukał się w czółko i odesłał go w czortu, maniak wyciągnął „logiczny” wniosek, że tamten przysiąc nie mógł, bo lądowanie jest humbugiem. No i co takiej logice nieszczęśni naukowcy mogą przeciwstawić? 🙄
Babko, masz w Gdyni absolutnie cudownego dentyste; dr Mariusza Nowaka lub jego zone Kinge. Bardzo centralnie. Urocza para. On mi robil skomplikowana ortodontyke.
Bardzo polecam Nowakow. Mlodzi.
Weterynarz powiedział, ze na dzień dzisiejszy zakazane sa w Polsce takie praktyki, jak podcinanie uszu. Tak wiec- kryminał podwójny. Lekarz powiedział, ze nie sądzi by robił to jakiś jego kolega po fachu bo raczej wygląda na to, ze ktoś wziął nóż , chwycił za ucho i uciął jedno, a potem drugie w ogóle nie martwiac sie o powstałe rany. Był bardzo zbulwersowany.
W sobotę będę na szczepieniu to zapytam, czy lekarzowi nic nie wiadomo, co nowy właściciel zamierza zrobić w tej sprawie.
Najgorsze u nas jest podejście sadów- „niska szkodliwosć społeczna”. Trzeba by zreformować głowy sedziów i karać ich jak oprawców, a nie mało szkodliwych obywateli.
Ich, czyli osobników katujacych zwierzęta, a nie sędziów , oczywiście
Spiskowe teorie dziejow byly, są i beda. W pewnym sensie, jak mi sie wydaje zaspokajają potrzebe racjonalnosci. To czego nie da sie wytłumaczyc, zostaje wytłumaczone. a ze wparaniczny sposób, to inna sprawa. Autor takiej teorii, lub jej wyznawca odzyskuje poczucie bezpieczeństwa, bo juz wszytsko mu sie wyjaśniło. Poniewaz swiat staje sie technologicznie coraz bardziej skomplikowany, to popyt na paronoje raczej wzrasta. Do wytłumaczenia konnej podrózy z miejsca A do B, spiskowa teoria dziejów nie była potrzebna, wycieczka na księżyc jest troche bardziej skomplikowana. ludzie dąża do prostoty, a nic nie jest tak proste i jednoznaczne jak dobry spisek.
No i wszystko można ładnie poukładać w szufladkach. Na każde pytanie jest odpowiedź. Tak, to ma sens żono sąsiada.
Dziękuję Heleno, zapamiętam, ale narazie muszę powalczyć z ortopedą.
Co za ładne żeńskie imię Kinga, jakbym je znała.. . 🙂
Kochani! Od czasu, jak w Polsce jest wszystko dozwolone
Zwiazek Kynologiczny, Animalsi i Tow.Opieki nad Zwierzętami, ma bardzo mało instrumentów.
Może tylko protestować.
Jest pełno nielegalnych hodowli i stąd to się bierze.
Nikt w to nie może ingerować, a co tu dużo się oszukiwać ludzie w ten sposób dorabiają. 🙁
Babko, nie sadze że dzieła tu zasada „wszystko jest dozwolone” nie dalej jak wczoraj wodziałam w TV realcje z likwidacji takiej dzikiej hodowli psów, w makabrycznych warunkach. To nie jset kwestia braku przpisów, tylko ich stosowania. tu sie zgodze, ze często sedziowie sa zbyt pobłazliwi. Ale poczucie sprawiedliwości sedziów, ma wiele wspólnego poczuciem sprawiedliwości spłecznej. w wielu srodowiskach brutalne traktowanie zwierząt, nie jest niczym co spotkałoby sie ze społecznym potepieniem. Mysle jednak, ze ostatnie lata przyniosły tu jednak zmiane na lepsze. media duzo o tym mówia i trzymanie psa na dwumetrowym drucie, coraz zadziej sie zdarza.
Tu sa instrumenty:
http://worldanimal.net/howto.html
Za dwie godziny Inauguracja.
żono sąsiada (umiłowana ,krakowska + wszystkie inne komplementy).Wszystko się zgadza, tylko moje pokolenie nie ma czasu, a młode, jak sadzą też,żeby doczekać tych pozytywnych zmian w sposób odczuwalny i to mnie smuci.
Mam ciche podejrzenie, że dużo zależy od tego, czy sam sędzia ma psa (albo innego zwierzęcego domownika), czy też nie ma. Dla psiarza szkodliwość społeczna takiego potraktowania szczeniaka będzie dość oczywista, a poza tym zgrają tu emocje, od których i sędziowie przecież nie są wolni. Niepsiarz zareaguje rutynowo. Ale nie darować s..synowi warto, bo po pierwsze może się trafi na sędziego prozwierzęcego, a po drugie można jeszcze spróbować sprawę rozrobić medialnie.
Heleno, jesli chodzi o te rzekome nerki to lekarze się wypowiadali ponoć na ten temat,że nerkę każdy fachowo wytnie, ale nie przeszczepi.
Ponoć mikrobus widziano przystowowany do tego, a ofiary miały fachowo zaszyte miejsca operacji.
Może Bobik ma rację,że to coś , jak „czarna wołga”?
Idę wyprostować nogę i potem sobie też pooglądam inaugurację, a ciekawa będę Waszy wrażeń.Narazie!
Babko, nie każdy.
Wypadam na dwa, trzy dni z sieci 🙁
Powodzenia Haneczko!Mam nadzieję,że mój minorowy nastrój Wam się mimo wszystko nie udzelił!!
Mnie się właśnie zaczął udzielać nastrój roboczy i pewnie znowu coś przegapię. 🙁
Ale na szczęście w razie czego będzie mi miał kto opowiedzieć. 😀
A my sie przygotowujemy ogladac, wiec wszystko trzeba zrobic na czas. Niuni przesylam czesc kielbaskowa sniadania zawinieta w nalesniki, z dolaczonym French toast i salatka owocowa (takie sniadanko inauguracyjne). 🙂 Przy przygotowywaniu sniadania sluchalam radia. Reporter NPR (radio publiczne) stanal na stacji kolejowej w Waszyngtonie i poprosil, by ludzie z naplywajacego tlumu mowili skad przyjechali. A potem poleciala ponad minuta ludzkich glosow z roznymi akcentami, mowiacych Oklahoma City, New Orleans, Portland, Oregon, Cambridge, Massachusetts, San Diego, California, Helena, Montana, Fort Worth, Texas… Przepiekne, jak wiersz Whitmana – moze dlatego tak lubie radio. 🙂 Ale teraz zaraz przerzucimy sie na obrazki telewizyjne, bo i tego szkoda stracic.
Aha, rano, jeszcze w lozku, zajrzalam na blogi polityczne Polityki, i zadumalam sie nad bezinteresowna zolcia niektorych komentatorow, ale nie zepsulo mi to specjalnie nastroju. I jeszcze o National Enquirer – Witieczka jest czesciowo usprawiedliwiony, bo od czasu do czasu, chyba przypadkiem, zdarza im sie napisac prawde. Tak bylo w przypadku pozamalzenskiego romansu jednego z demokratycznych kandydatow do prezydentury, Johna Edwardsa, ktory przedstawial sie jako wzorowy maz swojej zony, a NE odkryl jego kochanke i dziecko. Ja zreszta od poczatku go o cos podejrzewalam, bo za duzo mowil o swojej cudowno-mezowosci, a do tego zanadto duzo uwagi i pieniedzy poswiecal swojej czuprynie…
Bardzo jestem ciekawa Obamy, bardzo. A jeszcze bardziej, co będę myślała o nim za rok. Życzę mu jak najlepiej 😀
Już znikam 😆 😀 🙂 …
Moi Starzy zaczynają być podejrzani od zaraz. Zdecydowanie za dużo uwagi poświęcają mojej czuprynie! Pieniędzy może nie, bo strzygą mnie sami, ale to ich z kręgu podejrzanych wcale nie wyłącza! 👿
Moniko
tak , tak to jest to jest posilek inauguracyjny 😆 😆
Zyczę Wam za tą kałużą wszystkiego dobrego i mam nadzieję ,ze Obama spełni Wasze marzenia i sprosta oczekiwaniom
Aksamitka-nadzieje na różnym gruncie wyrasta nie raz bardzo nie wiele jej trzeba 😀
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Aksamitka#5293388102602865426
Mamo i Tato Bobika
już co niektórzy petycje podpisali przeciwko używaniu ostrych narzędzi wzgledem Bobika , teraz trzeba bedzie przejśc do ostrzejszych form protestu 👿
Moniko, kazdy mezczyzna, ktory poswieca swej czuprynie wiecej niz 30 sekund dziennie, poswieci mniej niz pol minuty na foreplay. 😳
Te marzenia amerykanskie, wbrew temu, co sie mysli na swiecie, wcale nie sa hurra-optymistyczne, tylko o tym sie juz nie donosi, bo to za skomplikowane. Co nie odbiera radosci z tej wlasnie chwili.
Bobiku, chodzi o poswiecanie uwagi wlasnej czuprynie, a nie cudzej (no, chyba, ze Twoi starzy sie tak z Toba identyfikuja, ze juz im sie myli z ich wlasnymi). Do tego nalezy na kazde strzyzenie wyluszczac po 400 – 600 dolarow, caly czas sie przeczesywac, i przegladac w lustrze, czy jakis wlosek nie jest na nie swoim miejscu. Dopiero wtedy wzbudza sie moje podejrzenia. Zreszta zaczynam miec teorie obsesji czupryny, bo gubernator stanu Illinois (ten, co przez telefon oferowal miejsce w Senacie na zasadzie „kto da wiecej”) wszedzie chodzil z ogromna szczotka i caly czas sie czesal. Sekretarz za nim te szczotke nosil, i jesli jej zapomnial, byl obiektem atakow wscieklosci gubernatora. Wiec niestety, przynajmniej dla mnie, pozostajesz poza kregiem podejrzanych… 🙂
Do tego, oczywiscie, dochodzi bardzo trafne spostrzezenie Heleny, dotyczace proporcji czasowych… 🙂
Niuniu, kochana, sliczna aksamitka. 😀
Pan z jednym włosem na głowie przed lustrem:
– Może na boczek? 😡
– Może z grzywką? 😡
– Może na irokeza? 😡
-Aaaa, pojdę roczochrany! 😆
Swietne i madre przemowienie, wcale nie hurra-optymistyczne. I szczegolne punkty w Nowej Anglii, i w Concord, ktore wymienil z nazwy, jako jedna z waznych inspiracji. Wzruszajace…I klasa, z jaka odnosil sie do Dubya – na to stac tylko osoby duzego formatu. Ide ogladac dalej.
Mnie się też podobało, ale odczułam ulgę dopiero, jak sobie
Dablju odleciał. 👿
Poczekamy, za cztery lata będzie coś wiadomo.
Uroczystość mi się podobała.
Obama też.
Babko, nowy prezydent dolacza sie do Palaszujacych, wlasnie jedzac zupe z owocow morza. Co wiecej, strona internetowa z przepisami potraw z inaguracyjnego lunchu jest najbardziej odwiedzana dzisiaj strona dotyczaca Inauguracji… 🙂 Mordechaja zainteresuje, ze na drugie danie bedzie m.in. bazant. 😀
Tak. Znakomite przemowienie. Ogladamy razem. Teraz mala przerwa i idziemy ogladac parade.
Bardzo mnie wzruszyly migawki z kenijskiej wsi – bez elektrycznosci, tylko generator i ogromny telebim na ktorym tlum ogladal. I duzy napis recznie namalowany: Gratulujemy ci, Synku.
Sluszny wybor z tym bazantem. Owoce morza tez. Mam nadzieje, ze krewetki swieze, a nie rozmrozone, po ktorych niechybnie rzygam.
No właśnie, to wzruszające SYNKU!!Poryczałam się.
Przemówienie mi sie podobało, choc Sasiad narzekał troche na brak patosu. Cała uroczystość, trochę cos miedzy ingresem a koronacją, ale z woli ludu, co b. pieknie podkresliła pani senator z Kaliforornii prowadzaca całosc.
zaskakujaco duzo o polityce zagranicznej, ale jak słusznie chyba zauwazyło moje starsze`dziecko: 'To król swiata.”
A reszta sie zobaczy. Swoja drogą nie wiem czy jakis inny prezydent republikański za ostanie 100 lat zostawiał Amerykę w takim ekonomicznym chaosie, jak GWB. Straszny wstyd. Niektórzy mówia ze słowa niewiele moga, ale moze to ogólnonarodowe poparcie i entuzjazm wyzwoli jakąs dobra energie i pozwoli Amerykanom ( a nam razem z nimi) uporządkowac ten mess.
Mądrze dziecko żony sąsiada zauważyło.Uroczystości oglądałam na francuskiej stacji , bo ten język mi lepiej leży niż angielski w amerykańskim wydaniu, a częściowo na CNN.
Mam dużo życzliwości dla Nowego Prezydenta USA,ale czy ludzie i okoliczności pozwolą Mu zrealizować Jego dream?
Chciało by się powiedzieć :”powodzenia synku”.
Do jutra lub pojutrza Kochani.
Babko,sombrero na glowie dziewczyne pod pache
krokiem wolnym do
http://www.curry36.de/
currywurst ostro extra palaszowac
jutro
http://konnopke-imbiss.de/
to jest zycie
sombrero,sombrero,sombrero
😀 😀 😀
ogladalem w naszej tv ,ARD
to dopiero poczatek
teraz nadzieje przelozymy na czyny
i to juz od jutra
do dziela
/patetycznie ,co mi tam/
😆
Za mało patosu? 😯 To Sąsiad nie jest jeszcze przekarmiony patosem polskiej prawicy, na który ja reaguję jak Mordka na rozmrożone krewetki?
Mnie się bardzo podobało, że do modlitw wyznaczeni byli przedstawiciele różnych kościołów, w tym biskup, który jest powszechnie znany jako gej. Tak się jakoś przyjemnie poczułem, jakbym osobiście mógł dać po pysku jednemu z tych… no wiecie 😉
zmeczony odkladam sombrero na fotel i zwilam
zagle
spanie mi w glowie
brykam do wyrka
bryku bryku
dobranoc
Wasz blogowy Schatz
Bobiku,czekam w poczekalni
prosze o wpuszczenie
/chyba przez dwa linki?/
😀
To samo myslalam, Bobiku. To bylo patetyczne, ale na miare tej osobowosci – no drama Obama, i w kontrascie z bombastyczna amerykanska prawica (nie tylko polska sie lubi w tym specjalizowac). I moze z mysla, zeby jednak nie myslano o nim jako o krolu swiata? Stad slowa o pokorze, nieslyszane z ust jego poprzednika na urzedzie. A styl odnoszenia sie do siebie politykow roznych opcji w trakcie przekazywania wladzy, to tez cos waznego. Moze by tak kazac pewnej osobie podsmiewajacej sie z politycznego przeciwnika w czasie oficjalnych okazji, kazac to codziennie ogladac, zeby z czasem wytworzyly mu sie nowe synapsy w mozgu?
Rysiu, jesteś pewien, że na pewno na tym blogu pisałeś komentarz? 😉
Serio, nic w poczekalni nie widzę. Chyba że jeszcze gdzieś krąży w sieci i się później zamelduje.
Patos nie musi byc bombastyczny!
Ale to zdanie Sąsiada.
mnie zafacynowała ta potrzeba przywództwa w dobie komputerów, internetu, tae jednak atomizacji społecznej. A tu miliony oglądaja z entuzjazmem prezydencka procesje. B.ciekawe. Para prezydencka wygladała rzeczywiscie olsniewająco. mam nadzieje że się oboje nie przeziębia, bo było raczej chłodno!
Jako jedyni chyba na świecie nie oglądaliśmy inauguracji. Czasu nie było.Teraz idziemy spać. Jutro znów trzeba wcześnie wstać.
Dobranoc
P.S. Za trochę wiecej niż godzinę zaczyna się Dzień Babci. Nie będzie czasu rano siąść do komputera wiec już teraz- wszystkim Babciom wszystkiego najlepszego!!!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Patos nie musi byc bombastyczny, ale czesto bywa w polityce…I jeszcze zwrot, ktory szczegolnie utkwil mi w pamieci: „the time has come to put away the childish things” („czas odlozyc dziecinne zabawki”)… I smiejacy sie Yo-Yo Ma, gdy gral razem z Perlmanem, patrzac na wszystko z gornego balkonu. A co do przeziebienia, to dlatego od ich rozgrzewali zupa, ale uchwycono glos Obamy, ze ma klopoty ze zlozeniem podpisow zgrabiala reka…
Dopiero doszli do Bialego Domu. Zaraz sie zacznie Parada, wiec odejde znowu.
E. wysiadla. Ale ja wytrwam na posterunku do konca.
Obawiamy sie, ze po tym spacerze w rozwianym cienkim plaszczyku z lamy na cienkiej podszewce Michelle jutro bedzie miala straszny katar i kichanie. Barak mial chociaz szalik, a ona w tym cieniutkich rajstopkach i z otwarta szyja!
Ale bardzo to stylowa i ladna para.
Patosu nie moglo byc w tej atmosferze najgorszego krzyzysu gospodarczego w historii, kiedy tyle ludzi traci prace. Mnie ten ton bardzo odpowiadal.
I wiersz E. Alexander tez sie b. podobal – zwlaszcza ten watek o „spotykaniu sie w jezyku”.
I Aretha w welnianych rekawiczkach i oblakanym kapeluszu tez sie b. podobala. Przypomniala mi troche Nieboszczke – Krolowa Matke.
Lece dalej ogladac.
Aretha wspaniala, kapelusz ( toczek?) super.
( no heleono, taka wiekowa to ona jeszcze nie jest1)
Yo -Yo Ma i spółka tez świetni.
poprawka: Heleno!
Rysiu, znalazło się. 🙂
Że ludzie paradę z entuzjazmem oglądają mnie nie dziwi, to po prostu igrzyska. Potrzeba przywództwa tkwi chyba w socjalnej naturze człowieka. Ale w tej dziesiejszej „koronacji” jest oczywiście coś więcej – taka symboliczny ładunek, jakiego na pewno od dawna nie było. Od Kennedy’ego?
Helenę powinno zafascynować, że w Białym Domu w ciągu jednego dnia wykonano wszystkie rzemieślnicze prace związane z usunięciem śladów po Bushach, wymieniono wszelkie wykładziny, zasłony, itd. Założę się, że bojlery też są nowe. 🙄
A propos babc, to Pierwsza Babcia wprowadza sie do Bialego Domu. Pewnie zacznie od kurowania Michelle. Mnie tez sie wiersz Elizabeth Alexander bardzo podobal. I tez ide dalej ogladac. Aha, nasz Ted Kennedy, ktory jest po kuracji na raka mozgu, zaslabl podczas lunchu. Obama wyszedl razem z nim z sali, i byl z nim dopoki nie pojawili sie medycy. Ted poparl go jako jeden z pierwszych, zmieniajac w ten sposob dynamike prawyborow na korzysc Obamy.
Moniko, nie wiem czy w BBC, czy w CNN, bo ogladam naprzemiennie uzyto okreslenia „Pierwsza Tesciowa”!
Bobiku, mysle, ze ludziom, zwlaszcza w trudnych czasach, potrzeba idealow, bo cynizm i beznadzieja, i brak nowych pomyslow w polaczeniu z kryzysem, bezrobociem i traceniem domow, to troche za duzo do wytrzymania na raz. Tylko trzeba uwazac, jakie te idealy sa, majac w pamieci „idealistow” z lat trzydziestych z kraju, w ktorym mieszkasz.
He, he, Niemcy krytykują właśnie brzmienie instrumentów dętych, dodając z pobłażaniem, że może spowodowane to jest niską temperaturą, ale gdzieś w podtekście słyszę „no, my byśmy to lepiej zrobili!” 😉
Zono sasiada, slyszalam oba: „Pierwsza Tesciowa” i „Pierwsza Babcia” – w zaleznosci od kontekstu. A jest Babcia bardzo kochajaca, i przeszla na emeryture, zeby opiekowac sie dziewczynkami podczas kampanii prezydenckiej, by jak najmniej ucierpialy emocjonalnie pod nieobecnosc rodzicow. Mysle, ze to bardzo sympatyczne, i tez jakas odmiana.
Ha, Bobiku, znowu nozyce sie odezwaly… 😉 Akurat to rzeczywiscie trudna sprawa, pewnie Dorota wie o tym duzo wiecej, ale moj maz tez mi cos tam mowil, bo grywal w marching bands. W zaleznosci od tego, jak dlugo sie czeka, zeby zagrac, instrument jest coraz chlodniejszy, i prawie nic na to nie mozna poradzic, chyba ze sie wychodzi grac na zewnatrz dopiero w ostatniej chwili.
No bo prawdziwy dom powinien właściwie być z babcią, z psem i – uczciwie przyznaję – z kotem. 🙂
Ale wiecie co, tak wizualnie bardzo mi ta parada karnawał w Kolonii przypomina. 😀
Patrze i slucham i wzruszam sie i ciesze! To jak ladowanie akumulatorow na przyszlosc. Z ciekawoscia oczekuje pierwszych dni i miesiecy urzedowania.
A za pare godzin stara para prezydencka wyladuje tu gdzies w poblizu.
W BBC nazwano ja Pierwsza Tesciowa 🙂
O zaslabnieciu Teda Kennedy’ego i senatora Birda tez sie sporo mowi. Nawet sie balysmy czy nie zaszkodzil im ten chowder ze stworzen morskich. Biedy Ted. Moj Ojciec bardzo go lubil, bo spotykal sie wiele razy kiedy Kennedy stal na czele konmisji kongresowej przyznajacej granty na badania medyczne i to dzieki niemu moj Ojciec dostal milion dolarow na szczepionke. Podobno zawsze przychodzil na spotkania znakomicie przygotowany i duzo czytal z tego co mu posylamo.
Ted jest bardzo cieply – tez go osobiscie spotkalam. A to jak sie przejmuje najbiedniejszymi, tak wysmiewane przez niektorych Republikanow, dla ktorych jest prawie „komunista” – to naprawde szczegolna sprawa. Dlatego w Massachusetts, to jest „nasz Ted” – tak sie o nim powszechnie mowi. Senator Byrd przejal sie choroba przyjaciela, ale juz sie pocieszyl, bo zaslabniecie bylo wynikiem za duzego wysilku, przechlodzenia, i silnych emocji. Juz jest duzo lepiej, i prognoza jest bardzo dobra (bostonskie NPR).
Ja też dużo czytam z tego, co mi posyłają, chociaż to są zwykle reklamy, rachunki, a przy końcu roku kalendarze, ale wcale od tego nie zostałem senatorem 👿
No to jeszcze cos co mi dzis zaczelo chodzic po glowie, choc nie myslalam o tym od czasow szkolnych, kiedy czytalam to po raz pierwszy:
…
Wiec, zanim kapelusz na twarz ci zalamia,
By Ameryka odpoznawszy syna,
Nie zakrzyknela na gwiazd swych dwanascie:
„Korony mojej sztuczne ognie zgascie,
Noc idzie, czarna noc z twarza Murzyna!”
Wiec, nim Kosciuszki cien i Waszyngtona
Zadrzy – poczatek piesni przyjm, o Janie…
Bo piesn nim dojrzy, czlowiek nieraz skona,
A nizli skona piesn, narod pierw wstanie.
Pisane dokladnie 150 lat temu, w 1859 r. Do obywatela Johna Browna.
Tak, tak, Heleno. I przyjaciela Thoreau, ktory zbieral dla niego pieniadze na dzialanosc (czasem uznawal koniecznosc przemocy), poza byciem „konduktorem” w Underground Railway.
Bobiku, przeciez od jutra mozesz byc tytulowany Senatorem, w chwilach rozczulenia na tym blogu, bo rzeczywiscie czytasz i czytasz, co my wypisujemy, wiec jak najbardziej Ci sie nalezy, drogi Senatorze. 😀
„Poczatek piesni” – jak w gruncie rzeczy niedawno. I jak „wspolczesna”, „nasza” mial wrazliwosc Cyprian.
Heleno, ci naprawde wielcy sa ciagle wspolczesni. Wystarczy raz uczyc grupe mlodych ludzi Szekspira, i patrzec jak nagle klikneli (nie zawsze to wychodzi, ale czasem wychodzi).
A tu link do wiersza Alexander, juz go ma NYT:
http://www.nytimes.com/2009/01/20/us/politics/20text-poem.html?ref=books
Czekamy niecierpliwie w jakiej sukni pojawi sie Michelle na balach inauguracyjnych. Komentatorzy uprzedzaja aby nie oczekiwac zbyrtniego przepychu i ” glamouru” , bo byloby to wielce niestosowne w chwili kryzysu ekonomicznego.
Teddy i sen. Byrd czuja sie dobrze. Teddy byl troche przemeczony.
Oh, dzieki Moniko. To sliczny wiersz. I jak dobrze odpowiada na tego Norwida. Pozna wnuczka, indeed.
🙂 Heleno
Na blogu czytam absolutnie wszystko, tylko na pisanie mam w tej chwili strasznie mało czasu. Ale zaczekajcie do przyszłego tygodnia, ja to sobie odbiję! 😆
Relax, Bobik. Poradzimy sobie, Piesku.
Dzień dobry!
Tej Młodszej nie ma , pojechała do babci to mogę wcześniej zajrzeć.
Bobiku, dla nas jesteś juz Senatorem! 🙂
Rysiu, jakbyś z powodu sombrera znów się spóźnił, nie martw się , pomogę Niuni przy parzeniu. A ty i tak zdążysz na najwazniejsze. 🙂
Niuniu, wiosna idzie, prawda? Czuć w powietrzu, ciepło, ptaki strasznie głosno się kłócą , śniegu ubywa.
Miłego dnia wszystkim! 🙂
Jak zwykle cieżko przewijaja się komentarze i mogłem coś pominąć…Jarzębinka chwaliła się naleśnikami? Jak wyszły?
No proszę mam dziś pomocnika , a może nawet dwóch w koncu Rys moze zdązy , nauczył się juz brykać w sombrero w U-Bahnie
Małgosia już wczoraj przepiękne życzenia składała wszystkim Babcią , ja się do nich dołaczam
Za lat pięćdziesiąt siądzie przy fortepianie
(będzie miała wówczas wiosen siedemdziesiąt cztery)
babcia, co nosiła jumpery
i przeżyła wielką wojnę nudną niesłychanie.
Babcia, za której czasów jeździły tramwaje,
Samolot pierwszych kroków uczył się po niebie,
A ludzie przez telefon mówili do siebie,
Nie widząc się nawzajem.
Babcia pamiętająca Krakusa i Wandę,
A w każdym razie Piłsudskiego i Focha,
Która się upajała jazz-bandem i odbierała listy od listonosza,
Której młodość zeszła marnie, bez kikimobilu,
Biofonu, wirocyklu i astrodaktylu,
Wpatrzona w film swój zblakły z uśmiechem tęsknoty,
Zagra na fortepianie staroświeckie fokstroty(Pawlikowska)
Teraz do pracy
Amigo wrzątek przygotował
Czas zaparzyć kawkę , dziś Lavanza
Herbatka dziś rumowa ( nie z rumem ) i z cytrynką dla chętnych
Na ząbek dziś male babeczki kruche i owocami , bułeczki maślane , obok maseło i dżem z jagód
Babko
trzymamy kciuki by gips troszkę skrócili ❗
Amigo
czas na spacerek może i Rys do nas dołaczy
Rysiu
Moja Młoda zastanawia się może to nie problemy z sombrero tylko wpadleś między „szkarłatny płatek i biały”
Wszystkim innym
Wstawać szkoda dnia 😀 😀
Bobiku
ja Cię proszę , nie przyjmuj zadnych tytulów senatora , prokonsula wszak Ty wiesz jak oni konczyli poczytaj sobie wiersz , wszam porządne śniadanko , wyskocz do ogrodu , nie pozwól dotykać swej grzywy i uśmiechaj się do nas radosnie tak jak dotąd 😆 😆
Miś pluszowy – popatrzcie sami –
siedzi na mojej półce z książkami.
Mam dużo książek. Książek jest tyle,
że gdy je liczę, ciągle się mylę.
A miś ciekawie zerka przez ramię,
On zna je pewnie wszystkie na pamięć…(NN)
Moniko
Hermes przybył , zwrotną przesyłkę pakuje , bułeczki maślane , pyszny dzem jagodowy , babeczki kruche by się rozleciały w podrózy więc wsadziłam pyszny keks i chlebe wiejski z zapachem pól , lasów i nadzieji
Moniko
z nerwów kliknelam za szysko
cd i nadzieji nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichuryDickinson)
dzien dobry !!!!!!!!
jakie zapachy z rana
niuniu,Amigo dziekuje
kruche babeczki pycha
😀
sombrero lezy jak ulal
jechalem przez Ku’damm i tam tez tylko
O! A! O! A!
pawlikowska – ciepla
dolacza sie do zyczen brykajacy rys
😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Bobiku,wskocz do ogrodu,policz ksiazki,dolacz sie do
szamanka trzymaj sie cieplo
😀
niuniu,spacerek z Toba i Amigo?
zawsze
z czy bez sombrero?
jak wolicie?
😀
bobiku,niebezpieczne!ja mam obawy ciagle
http://www.zeit.de/online/2009/04/asse-abgeschirmte-behaelter
😀
Rys
obowiązkowo w sombrero 😀 w sombrero , co wprawia w ruch słońce i gwiazdy
Rysiu,
pewnie, ze z sombrero! Zaczęło strasznie padać. Będzie przyjemnie (ładnie, twarzowo) i pożytecznie (sucho, bez kataru). 😀
Dzień dobry. 🙂 Jak dobrze, że śniaanie już stoi, bo dziś muszę szybko wrąbać i lecieć w teren. Wszyscy mają wprawdzie nadzieję, że świat się wczoraj odrobinę naprawił, ale chyba nie zaszkodzi naprawić go jeszcze odrobinkę. 😉
Rysiu, nie mogę wskoczyć do ogrodu w celu policzenia książek, bo u nas książki trzyma się w domu. Ale zastanowię się, czy w ramach humanitarnego traktowania nie należy im zapewnić przynajmniej spaceru. 😀
dziwne
ja trzymam ksiazki na balkonie pomiedzy roslinami wszelkimi
no ale kto wie co jest dobrze
humanitarne traktowanie popieram calym sombrerem
😀 😀
czym? sombrero rysiu
Rysiu , Bobiku
koniecznie przewietrzyć kazdemu sie przyda , ksiązką również może w nie coś wspaniałego wpadnie do środka i inaczej je odczytamy >Wszak Chinczycy mawiają książka jest jak ogród noszony w kieszeni 😀
Przynioslam sobie gazete ze specjalna wkladka inauguracyjna.
Na rozkladowce, po obu stronach dwa wiersze – jeden ten wczorajszy tak pieknie przeczytany przez Autorke, Elizabeth Alexander „Praise Song for the day” , a drugi tez z okazji Inauguracji piora noblisty Derka Walcotta „The world is waiting”, tez niezwykly, choc pawde mowiaxc znacznie bardziej podoba mi sie Alexander.
Pewnie zaraz sie pojawi, jesli jeszcze sie nie pojawilo, polskie tlumaczenie tego pierwszego.
Wiec mam taka propozycje. Sprobujmy go przelozyc sami – wspolnie, jesli sie to uda. Jest on tylko z pozoru latwy, ale juz zauwazylam rozne zasadzki.
Jesli istnieje juz polskie tlumaczenie, nie przynosmy go tutaj. Sprobujmy to zrobic absolutnie nie sugerujac sie zadna polska wersja, a potem kiedy i jesli juz to zrobimy, mozemy ew. porownac.
Chcialabym abysmy sprobowali przelozyc, bo to zmusza kazdego do bardzo starannego wczytania sie. A warto go miec na podoredziu – dla siebie.
Co o tym myslicie?
Heleno, dobry pomysl, ale ja, podobnie jak Ty, jestem skrzywiona w kierunku poezji… Zobaczymy, czy pozostali zechca – nie wszyscy przeciez wladaja akurat angielskim. Ale ja – bardzo chetnie. I jeszcze czytajac dzis znowu ten wiersz, myslalam o tym spotykaniu w jezyku, o ktorym pisze Elizabeth Alexander – na blogach, i jak to czasem wychodzi cudownie, a czasem – sama wiesz (i Babka z Gdyni tez), wiec ten wiersz chyba tym bardziej jest bliski temu naszemu pisaniu/mowieniu do siebie.
Niuniu, budze sie, a tu przesylka z pysznosciami, i jeszcze nadzieja obok tej herbaty z cytryna, i buleczki maslane – juz wszystko rano na mnie czekalo. Zwrotna poczta angielskie mufinki z maslem i dzemem morelowym, oraz sniadaniowe burrito (jajecznica z szynka, a wokol niej biala tortilla). To burrito bedzie pasowalo do sombrera Rysia. 😀
Och, Moniko, no nareszcie! Czekalam na Ciebie. Tak, to spotkanie w jezyku – tez na to zwrocilam uwage i myslalam, ze oczywiscie spotykamy sie przezde wszystkim w jezyku! I wczoraj kiedy Obama mowil, ze lacza nas nie rasa, religia czy etnicznosc, ale wspolnota idei i idealow. A te – zawsze przeciez w jezyku!
Zrobilam pierwszy wlasny szkic tlumaczenia, ale poczekajmy az na blog wszyscy wroca.
Slucha, znam jednego takiego, ktory nie zna ani angielskiego, ani francuskiego, a ni niemoeckiego, co nie przeszkodzilo mu z rybku tlumaczyc Becketta i Rilkego i jeszcze kogos tam…. Wiec tyle blogowej znajomosci angielskkeigo wystarczy na jeden wiersz Alexander.
Dzis slyszalam w radiu, ze na inauguracje Eisenhowera w 1952 r.zamowiono u Aarona Coplanda utwor na orkiestre. Ktory to utwor zostal napisany, wycwiczony, ale w ostatniej chwili nie doszlo do jego wykonania, gdyz prasa zaczela podwazac kwalifikacje moralne kompozytora – nie dosc, ze czerwony, to jeszcze pedal. Z czego tylko ten drugi zarzut byl prawdziwy, jak solennie zapewnil sluchaczy reporter BBC.
No zupelnie IV RP w tej Ameryce sprzed ponad pol wieku.
Heleno, to ja tez moze zrobie swoj szkic, tylko pamietaj, ze jestem za Toba szesc godzin. A wiersz Alexander mnie urzekl tym samym, co Ciebie. I jeszcze brakiem goryczy i nienawisci. Bo przeciez czarnoskorzy Amerykanie maja duzo do wybaczenia pozostalym, i tak latwo wpasc w poczucie niemoznosci, albo kompensacyjna manie wielkosci, albo inne konsekwencje historycznych krzywd. A tu ona mowi o zaczynaniu nowych zdan… Dla kontrastu, i pewnie z poczucia masochizmu, zajrzalam na blogi polityczne (co ostatnio czynie rzadko) – to niesamowite, ze te uczucia, ktorych unikaja i Alexander, i Obama sa tam rozlane szeroka, i nieswiadoma siebie rzeka ostrego, niedbalego jezyka, i niechlujnosci w mysleniu i mowieniu, a czasem jeszcze w upajaniu sie brzmieniem wlasnego glosu. Miejsca na idealy tam nie ma. Biedni ludzie – bo brak jakichkolwiek idealow to jednak jakas forma ubostwa…
Tak, na blogach politycznych dzis panuje kolor ponuro-brunatny.
I widac, ze chodzi o cos zupelnie innego, niz zwykla krytyka innego, bardzo duzego panstwa. Bo gdyby tak bylo, to krytycy powinni sie cieszyc, a oni sie martwia. To swiatlo z wiersza Alexander, z przemowy Obamy, ich razi. Nie mowiac o rasistowkich przytykach u tych uzdrawiaczy swiata. Jedyna pociecha, ze te blogowe postacie to jednak jak pewna odmiana ryb, tych plywajacych na zupelnych glebinach oceanu (widzialam je w Bostonskim Akwarium)…
A wracajac do swiatla, szkic postaram sie przygotowac po powrocie z zakupow, i po posprzataniu po Zosi eksperymencie na temat, co moga ciac zwykle nozyczki, a co – zabkowane. 🙂
Heleno – tlumaczenia wiersza pomysl dobry i chetnie przeczytam, ale nie podejmuje sie udzialu aktywnego. Masz racje z tym uwaznym czytaniem, podoba mi sie z kazdym kolejnym coraz bardziej.
Matylda uprzejmie zwrocila mi uwage, Heleno, ze o ile wie, to Mordechaj, a wiec prawdopodobnie i Ty, jestescie tylko piec godzin przed nami, a nie – szesc, jak napisalam. 😳
Rany boskie, wracam na blog po kilku godzinach nieobecności, a tu poprzeczka podniesiona tak wysoko, że aż skakać strach! 😀
Ale tak naprawdę, to pomysł zbiorowego tłumaczenia bardzo mi się podoba, tylko na razie nie mogę obiecać aktywnego i zangażowanego udziału. 🙁 Żeby tłumaczyć tekst poetycki trzeba się w niego nie tylko wgryźć, ale też w jakiś sposób do niego „przylgnąć”. A ja w tej chwili jestem wgryziony w coś całkiem innego i nie mogę się wygryźć, bo terminy mnie ścigają. Przylgnięcie jest w tym tygodniu z tego samego powodu mało prawdopodobne. Ale mogę kibicować i włączać się na tyle, na ile okoliczności pozwolą.
Wskutek braku czasu nawet nie zaglądam na blogi polityczne i, jak widzę, jest to jasna strona tej ogólnie przykrej przypadłości.
No to lgnijmy. Niektore z nas lgna od wczoraj.
Matylda ma racje, ale Moniko, nie potrzebujesz paru godzin.
Robimy pierwszy szkic, a ppotem bedziemy cyzelowac.
Umowmy sie na nasz wczesny wieczor. A Pies bedzie z doskoku – czuje, ze zarabia na pasztetowa, bo taki zaaferowany jakis. No, ktos musi znosic szmal do koszyczka, bless his whiskers.
Bobiku, ja tez tylko „for research purposes” na te blogi zagladam. 🙂
A tu dla Malgosi i Amigo, ktorzy wczoraj ladnie wspomnieli o babciach, zdjecia „Pierwszej Babci” (sa na dole strony) 🙂
http://www.huffingtonpost.com/2009/01/09/first-granny-marian-robin_n_156732.html
Heleno, te pare godzin to nie na wiersz, tylko na uzupelnienie lodowki, i usuniecie mnostwa scinkow z podlogi, ktore zatkalyby nasz odkurzacz. A z tymi piecioma godzinami, to wstyd, bo przeciez, jak pewnie sie juz domyslilas Heleno, w Anglii, choc nie w Londynie, jednak dobre pare lat mieszkalam… 😳
Moniko
uwielbiam
angielska herbatę
rosyjskie pierogi
francuskie croissanty
holenderskie kakao
wegierki gulasz
włoską pizze
niemiecką golonkę ( po bawarsku)
czeskie knedliczki
dunskie ciasteczka
norweskiego łososia
wiedenska kawe
szwedzki stół ( byle pelen)
bretonska fasolę
grecki gyros
ukrainski barszcz
chinski ryż
polski bigosik
czy jestem szamankowa poliglotką 😆 😆
Moja ma absolutny zakaz pisania dziś , wolno jej tylko czytać , moze Młoda przetłumaczy polecę jej zaszczekam o co chodzi 😉
Sorry, ale ja odpadam. Wiersz`przewczytalam, zrozumialam, ale tłumaczyć sie nie podejmuję.Ale b. chetnie przeczytam wasze przekłady. Musze poszukać za tym Wallcotem w sieci. Sąsiad go tłumaczył ( tzn nie ten wiersz tylko inne) i nawet całkiem niedawno ukazał sie w ZNAKU-u, tomik (praca zbiorowa, czyli tłumaczenia róznych autorów). W jakiej gazecie Heleno, to widziałas, bedzie mi moze łatwiej znależć.
Co do Ameryki i IV RP, to przypomniałam sobie debate w Senacie US, o impeachment Clintona. Wypowiedzi niektórych mówców, mogłyby bez zadnych poprawek byc głosami Radia Maryja. Pamietam, że dośc mnie to wtedy zszokowało.
Helena słusznie wyczuła, że pasztetowa z nieba nie spada i czasem trzeba zdobywaniu jej za pomocą legalnych środków płatniczych poświęcić nieco czasu i atłasu. 😀
Ale z doskoku, proszę bardzo, w końcu o kulturę fizyczną też należy dbać. 🙂
O ile się nie mylę, Helena z Moniką zobowiązały się, że dadzą rybkę zamiast wędki. 😉
Zono, c’mone, nie wykrecaj sie trocinami.
A tu Ci przepisuje Walcotta na zechete i postaram sie nie nasadzic bykow.
THE WORLD IS WAITING
„So the world is waiting for Obama,” my barber said;
and the old fences in the village street and the flowers
brimming over the rusted zinc fences all aquiered
a sheen like a visible sigh, and, indoors
in the small barber-shop an election poster
joined another showing all the various hairstyles
available to his young black clients that cost the
same no matter who you were
–President of the U.S. —
head smooth as bowling ball my barber smiles
„is that a Muslim or an African-American name, Obama?”
benign and gentle with his swift-snipping scissors,
„I wish him luck” and luck waits in each
gable shadowed street that leads to the beach.
Popo loves politics, once in the glass
there were photos of Malcolm, King,
Garvey, Frederick Douglas
frowning from the breadfruit window, also
the yapping dogs, the hoses, the church in Alabama.
Popo is young, black, bold under his baseball cap
but more than a barber he is delicate,
adept, and when I leave his throne, shake
shorn hair from my lap
I feel changed, like an election promise that is kept.
Wspaniały pomysł Heleno. Czekamy na pierwsze wersje. 🙂
Amigo, nie czekamy, tylko do roboty, Szczeniaku!
Moniko, nie bardzo zrozumiałam o co chodzi z tym „Babka z Gdyni też”?Możesz sprecyzować?
Wando TX. ja to mam pecha, wszyscy pisali o sombrerro, Ryś niech sobie w nim praduje po Berlinie,a ja czekam na zwykły kowbojski kapelusz z podwijanym rondem!!
Ma do mnie przyjechać latem z Londynu.Narazie i tak się nie przyda z powodów gipsowych.
Sombrerro mam z Meksyku , wprost z dzielnicy Coyoacan, (gdzie niedyś zabili Trotzkego).
Ale możesz mi jakiegoś kowboja na pięknym mustangu linkiem podesłać,albo tego wodza na białym rosłym koniu?
Do tłumaczeń się nie przyłączę, bo mój angielski jest słaby, zatem wyrzucona na aout pozdrawiam wszystkich i idę coś smażyć na padok.
Niuniu – jeszcze miesiąc!
Emi dzisiaj bardzo była biedna, ale kolega, który mnie wiózł do ortopedy okazał wielkoduszność i wziął ją na krótki spacer(psów, jak twierdzi nie znosi,więc się poświęcił}Dobrze,że pada, nie chciała biegać. 😡
Babko, precyzuje od razu, choc zupelnie w tym momencie nie mam czasu. Pare razy wspominalas tu, ze w sieci spotkala Cie duza przykrosc. No a w sieci, przez pisanie, ludzie spotykaja sie w jezyku, wiec wiersz Alexander skojarzyl mi sie takze z Twoimi wzmiankami na temat Twoich doswiadczen. Mozna tlumaczyc dluzej, ale teraz naprawde moge tylko krotko. 🙂
Moniko, wszystko jasne! 😉
Goń do swoich zajęć.
Bobik chyba dzisiaj na okoliczne króliki poluje, taki zajęty.Pogoda chociaż udana? Nawet myśleć nie chcę, jakie będzie mycie łap i zakazy wejścia do łóżka. 👿
Babko
jeszcze tylko miesiąc i na wiosnę będziesz brykac z Rysiem po Kudamie albo po swoim lesie
Emi jest dzielną psinką i wszystko instynktownie czuje
przesyłam moc usmiechów od siebie i Mojej 🙂
Hej Babko z Gdyni! Pecha? tylko troszke z ta zlamana noga. Podczytuje sobie Twoje wiersze od czasu do czasu i z nich zaden pech nie wyglada.
A prawdziwego kapelusza nie mam zadnego ani sombrero, ani kowbojskiego ani nawet takiego zwyklego kobiecego. Za to moja siostra na kazda okazje. Ja chyba jestem taka minimalistka. Jak zimno to zakladam czapeczke welniana, a jak cieplo, to po co sobie glowe zawracac czyms co byle wiatr moze zwiac. Tu naprawde sie przydaje czapeczka z daszkiem oslaniajacym slonce. Ciemne okulary nie wystarczaja, bo to slonce ma taki dziwny kat padania, ze nadal oslepia poprzez szczeliny (no chyba, ze gogle 🙂 )
To moze Rysiowy jeszcze gogle podeslemy? Dopiero by cool wygladal w sombrero i w goglach
Babko ale zastanawia mnie ta tesknota za kowbojem… czy to tylko milosc do koni czy tesknota za otwarta przestrzenia, wolnoscia, niezaleznoscia.
Popatrz a tu czarni kowboje:
http://www.tamu.edu/upress/BOOKS/2005/bigmassey.jpg
I z wstepu do tej ksiazki:
The life of a cowboy was hardly glamorous. Poorly fed, underpaid, overworked, deprived of sleep, and prone to boredom and loneliness, cowboys choked in the dust, were cold at night, and suffered broken bones in falls and spills from horses.
Pozdrawiam zza ( z za ?) wielkiej wody
Witaj Wando, napisałam i mi uciekło.
Tęsknota za otwartą przestrzenią, możesz sobie wyobrazić, jak się duszę teraz w tym gipsie. 😡
Miałam nawet taki plan wykupić sobie w Stanach taki spęd bydła dla amatorów, podobno bomba.Ale skończyło się na planach, jak w tym dowcipie:
-Chciałbym jeszcze raz być w Texasie!
_A co już raz byłeś?
_Nie, już raz … chciałem! : smile:
Jestem, jak Hanka Bielicka kapeluszowa zbieraczka dla czystego hobby!Mam ich mnóstwo, ale w nich nie chodzę, bo w Gdyni wieje, jak w Madrycie.Podobno sa trzy takie miejsca wietrzne w Europie z tego dwa nad nasza kałużą , czyli Jastrzębia Gora i Gdynia!
Jestem więc skazana na papachę zima, a panama, jak upał.Odsyłam do linka mego Klubu, albo na padok i tam mnie zobaczysz w kapeluszu przy wierszu”Prezio”Dalej już będziesz wszystko wiedziała.
Bogata jestem w nadmiar fantazji i ziewrzaki, ale to sól mego życia.Serdecznośći znad kaluzy! 🙂
http://gth-gdynia.pl/news.php
Zobaczymy Mordechaju, czy zamowiona przez twoja rybka poplynie, bo plynie z Jablka, czyli MacIntosha, i roznie to bywa wtedy z plywaniem:
Piesn pochwalna dnia
Codziennie zajmujemy sie swoimi sprawami, przechodzimy obok siebie, patrzac sobie nawzajem w oczy, lub – nie, nim zaczniemy mowic, lub mowiac. Wszystko wokol nas to dzwieki. Wszystko wokol nas to dzwieki i chaszcze, ciernie i halas, kazdy z naszych przodkow na naszym jezyku. Ktos podszywa rabek, ktos ceruje dziure w mundurze, lata opone, naprawia to, co wymaga naprawy.
Ktos gdzies probuje muzykowac, przy pomocy drewnianych lyzek na pustym bebnie po oleju, i wiolonczeli, stereo, harmonijki ustnej, glosu.
Kobieta i jej syn czekaja na autobus.
Farmer przyglada sie zmieniajacemu niebu; nauczyciel mowi ?Wyciagnijcie olowki. Mozecie zaczynac?.
Spotykamy sie nawzajem w slowach, slowach kolczastych lub gladkich, szeptanych lub recytowanych; slowach do przemyslenia, do ponownego przemyslenia.
Przechodzimy polne drogi i szosy, ktore znacza wole czyjas, a potem innych, ktorzy powiedzieli ?Musze zobaczyc, co po drugiej stronie; wiem ze cos lepszego jest dalej przy tej drodze.?
Musimy znalezc dla siebie miejsce bezpieczenstwa; wchodzimy w to, czego jeszcze nie widzimy.
Powiedz po prostu: wielu zginelo dla tego dnia. Spiewaj imiona umarlych, ktorzy nas tu przywiedli, ktorzy kladli kolejowe tory, budowali mosty, zbierali bawelne i salate, zbudowali, cegla po cegle, blyszczace budowle, ktore potem czyscili i w ktorych pracowali.
Piesn pochwalna dla walki; piesn pochwalna dla dnia. Piesn pochwalna dla kazdego recznie zrobionego znaku; lamania glow przy kuchennym stole.
Niektorzy zyja wedlug ?Miluj blizniego swego, jak siebie samego?.
Inni wedlug po pierwsze nie szkodzic, albo nie bierz wiecej nizli ci potrzeba.
A co jesli namocniejszym slowem jest milosc, milosc wieksza niz malzenska, synowska, narodowa. Milosc, ktora rozrzuca poszerzajacy sie krag swiatla. Milosc, ktora nie wyklucza zalu.
W dzisiejszym skrzeniu, w zimowym powietrzu, wszystko mozna zrobic, kazde zdanie zaczac.
Przy poczatku, przy krawedzi, przy brzegu – piesn pochwalna na wchodzenie w swiatlo.
Teraz mozecie wszyscy mnie poprawiac, kochani… 🙂
P.S. Babko, ja tez lubie kapelusze, chociaz ich nie zbieram. Cos takiego w kapeluszach jest, ze niektore okazje je lubia (albo one lubia okazje). A na codzien, to jak Wanda, i tez dobrze – prawda Wando? Lece dalej, bo koziego mleka znowu w najblizszym sklepie nie bylo, i co ja dam dzieciom? (Obie maja uczulenie na krowie, i stad ta komplikacja kozia.) 🙂
Pięknie dzieki Moniko, ja Cię nie poprawię, ja się poprostu Twojego tłumaczenia nauczę na pamięć.
Bobik temu by pewnie nadał poetycką formę.
To ja tez juz wpuszczam. Musze skopiowac.
Zanim przeczytam tlumaczenie Moniki, musze wyskoczyc na 20 minut z domu – dac kotu lekarstwo i wybic obecana tizanke z E. Zara wracam.
Piesn pochwalna dnia
Kazdego dnia robimy swoje, mijamy sie
nawzajem, krzyzujemy spojrzenia lub nie, zaczynamy mowic lub mowimy. Wszystko
wokol to szum. Wszystko wokol to szum i dzikie jezyny, ciernie i zgielk,kazdy z naszych przodkow
w naszej mowie . Ktos obrebia spodnice, ceruje dziure w mundurze, lata opone, naprawia to
co nalezy naprawic.
Ktos gdzies tworzy muzyke dwiema drewniami
lyzkami na beczce po oleju, z pomoca wiolonczeli, przenosnego radia, ustnej harmonijki, glosu.
Kobieta z synem czeka na autobus
Rolnik wpatruje sie w zmiany na niebie. Nauczycielka mowi: Wyciagamy olowki. Zaczynamy.
Spotykamy sie w slowach. Slowach klujacych lub gladkich, szeptanych
lub wyglaszanych; Slowach do namyslu, do przemyslenia na nowo.
Przechodzimy na druga strone wydeptranych drog i autostrad nakreslonych wola tego lub tamtego, kto powiedzial:
Musze zobaczyc co po drugiej stronie. Wiem ze dalej jest cos lepszego.
Musimy znalezc miejsce gdzie nic nam nie grozi. Wchodzimy tam, czego jeszcze nie mozemy zobaczyc.
Powiedz to zwyczajnie: wielu oddalo zycie za ten dzien. Spiewaj imiona zmarlych, ktorzy
nas tu przywiedli, polozyli tory, wzniesli mosty, zebrali z pol bawelne,
cegla po cegle zbudowali iskrzace sie gmachy, ktore utrzymali w czystosci, zaprowadzili porzadek.
Pochwalna piesn znoju, pochwalna piesn dnia, pochwalna piesn kazdego
recznie namalowanego drogowskazu, namyslu przy kuchennym stole.
Niektorzy zyja dewiza: kochaj bkizniego jak siebie samego.
Inni: po pierwsze nie szkodzic albo: nie bierz wiecej niz ci potrzeba.
A co jesli najwiekszym slowem jest milosc, milosc wykraczajaca poza malzenska, synowska, do swojego narodu.
Milosc, ktora rzuca poszezrajacy sie krag swiatla. Milosc nie potrzebujaca wyjasnienia najpierw zaszlosci.
Dzis w ostrum blasku, w tym zimowym powietrzu, wszystko sie moze stac, kazde zdanie poczac od nowa.
Na skraju, na brzegu , na szpicu – piesn pochwalna wchodzenia w to swiatlo.
Oba mi sie bardzo podobaja, Moniki chyba blizsze mojemu rozumieniu ale Helena postarala sie o inne, poetyckie odniesienia w polskim
Oprocz wszystkiego w tym wierszu bardzo lubie linie:
Musze zobaczyc, co po drugiej stronie; wiem ze cos lepszego jest dalej przy tej drodze
Dla mnie to jest czesto – trzeba dojsc do zakretu i chocby wyjrzec co poza nim. Jak przy klifie w Orlowie 🙂
http://www.panoramio.com/photo/3485796
Wando!To miejsce mojej zadumy, tak je namalowałam.
A filozofując nieco : zależy z której nadchodzisz strony…
http://picasaweb.google.pl/terkon11/OrOwo?authkey=0M973W7xl2s#5293846925118819490
bardzo lubie to miejsce, nie-moje, ciocine. Ale kiedy dziewczynki byly male (czyli cwierc wieku temu) spedzalismy tam wakacje. Nadchodzilo sie od strony Orlowa 🙂 bez filozofowania. 🙂
A tu Magda i Ula w ogrodku w Orlowie; mysle ze nie naduzywam ciocinego zaufania bo i dom juz nieco inaczej wyglada i to byl slajd skopiowany z lewa na prawa.
Z tylu pies czarny, nie pamietam jak sie nazywal, ukochany.
Podobny do Bobika? No czarny i kudlaty.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/MagdaIUlaWOrlowie#slideshow
Babko – szukajac slajdu zapomnialam napisac, ze klif przez Ciebie namalowany cudny. Dziekuje.
Wrocilam i juz czytam!
Orlowo to naprawdę śliczne miejsce, a czy znasz Kolibki, tam gdzie Krolowa Marysieńka pałac swój miała?Mieliśmy tam piękna szkółkę jeździecką i hippoterapię na konikach polskich.Jeśli znajdę zdjęcie napisze coś o tych konikach na padoku,żeby Bobikowi nie zatykać bloga.
Dziewczynki słodkie!!
Nie nie znam Kolibek, niestety. Zajrze do padoku.
„Klif „teraz zadaje szpanu w Hiszpanii u kuzynki.Mam tylko zdjęcie.Ale jak byłam studentką, całymi dniami wylegiwałam sią na tym niewygodnym miejscu i raz urwał się kawał klifu razem z orgomnym drzewem(często się obsuwa niestety)
ze strachu uciekałam na Hel przez morze hahha, a do moich ciuchów dokopałam się po dwoch godzinach. 😉
Ten pas nadmorski od klifu po Sopot ma też unikatową roślinność z jakimiś nadzwyczajnym storczykami leśnymi.
My tu Gdynianie stal drzymy,zeby sie komuś nie zechcialo kupować od miasta działek i budować na tym terenie.
Heleno, dziękuję za tłumaczenie, będzie nad czym dumać
prostując nogę, bo zwykle późno zasypiam.
Przykro mi,że nie znam angielskiego dobrze, zawsze bylam nastawiona na francuski i tak mi zostało!
Widzę z dzisiejszej bezbobikowej niestety rozmowy,że conajmniej dwie bywałe w Gdyni bratnie dusze odnalazłam, co mnie wielce raduje.
Dobranoc Wam Obu i tym, którzy tu się zjawią. 😉
Objac ochrona? jako unikatowy park narodowy?
Swoja droga juz chyba sie cos robi/robilo. Lata temu zapachy na plazy i brudna woda w zatoce bywaly nie do wytrzymania. Ostatnio bylam tam w 2005, pustki na plazach, stare plazowe wiklinowe kosze, ale woda czysta i zapachow niemilych nie zauwazylam
Dobranoc Kochana, mamy nową oczyszczalnię ścieków.
Swietnie! Teraz wymieniam to co moim zdaniem wyszlo Ci znacznie lepiej:
1. Chyba „wszystko wokol to dzwieki” lepiej niz szum, bo faktycznie o dzwieki tu chodzi.
2. Brumbles – chaszcze – duzo lepiej, bo wprawdzie brumbles to (dzikie, przydrozne) jezyny, ale chodzi wlasnie o to splatanie, ktore „chaszcze” oddaja duzo lepiej.
3. Dirt roads and highways – tak, lepiej polne drogi i szosy . U mnie „wydeptane drogi i autostrady”
4. Ktos gdzies probuje myzkowac… w calosci Twoja wersja, az do konca zdania. Oczywoscie, ze stereo na boom box!
5.”Slowa kolczaste” – o niebo lepiej niz „slowa klujace”. Tego slowa szukalam, alem go nie znalazla (jak w Piesni nad Piesniami, hehhe)
6. Lamania glow przy kuchennym stole – lepiej niz u mnie „namyslu”.
7. W dzisiejszym skrzeniu – chyba lepiej.
8. Chyba wierniej u Ciebie: Piesn pochwalna na wchodzenie w to swiatlo ( u mnie: Piesn pochwalna wchodzenia w to swiatlo).
Bardzo cierpię, że rozmowa dzisiaj beze mnie, ale pewnie jeszcze przez 2-3 dni na wiele więcej obecności nie będę sobie mógł pozwolić. Na tłumaczenia dopiero bardzo pobieżnie rzuciłem okiem, bo żeby je naprawdę porównać, muszę oba wydrukować i oryginał też. Tak uczciwie coś czytać można tylko na papierze. 😉 Oczywiście parę rzeczy bym inaczej sformułował, ale nie dlatego, że ja wiem lepiej 😉 tylko dlatego że każdy ma inną wrażliwość na słowa, rytm, klimaty itd. Może wezmę sobie te trzy wydruki dziś do łóżka, na dobranoc i spróbuję poprzylegać. 😀
A klif w Orłowie wzbudził we mnie dziką tęsknotę za wielką wodą. Strasznie dawno nie byłem nad morzem i nagle okropnie mi to zaczęło doskwierać. 🙁
No dobrze Heleno, jest i moja proba. dzieki za wallcota
Pieśń pochwalna dnia
Codziennie zajmujemy sie własnymi sprawami, Mijamy się, spotykając się spojrzeniami lub nie. Coś mówimy, albo tylko chcemy powiedzieć. Wokół nas hałas i chaszcze, ciernie i zgiełk
. Nasi przodkowie tkwią w naszym języku. Ktos obrębia materiał, ceruje mundurek, łata oponę, naprawia to, co wymaga naprawy..
ktoś próbuje muzykować drewnianymi łyżkami na pustej beczce po benzynie i na wiolonczeli, używając radiomagnetofonu i ustnej harmonijki, własnego głosu.
Kobieta z synem czekają na autobus.
Rolnik patrzy na przepływajace chmury, nauczyciel mówi: „Wyciągnijcie ołówki i zaczynajcie”
Spotykamy się w słowach, w słowach szorstkich lub gładkich, wyszeptanych lub wyrecytowanych, słowach do zastanowienia, do ponownego zastanowienia.
Przecinamy dukty i autostrady, znaki czyjegos zamysłu, a potem woli innych, którzy powiedzieli: Musimy zobaczyc co jest dalej, tam moze byc lepsze zycie
Szukaliśmy miejsca, gdzie będzie bezpieczniej, ruszyliśmy w nieznane.Powiedzmy to wprost, wielu zginęło za dziejszy dzień.Chwalmy pieśnią zmarlych, którzy przywiedli nas tutaj, tych którzy układali kolejowe podkłady, zbierali bawełne i sałatę, cegła po cegle wznosili wspaniałe budowle, by potem je sprzatac i w nich pracowac
Chwalmy pieśnią znój, chwalmy pieśnią dzień powszedni, chwalmy pieśnią kaligrafię szyldów. Namysl przy kuchenym stole.
Niektórzy „kochaja bliźniego jak siebie samego”, inni przede wszystkim nie chcą niczyjej krzywdy lub biorą tylko tyle, ile im trzeba.
A może najpotężniejsza jest miłość, taka która wykracza poza macierzyństwo,synostwo,narodowość.
Miłość, która rzuca poszerzający się krąg światła. Miłość, która nie wyklucza smutku.
Dzisiaj w ostrym blasku, w tym mroźnym powietrzu, wszystko może się zdażyć, każde zdanie może zostac wypowiedziane. Na skraju, na brzegu, na krawędzi. Chwalmy pieśnią marsz ku temu światłu.
Teraz będę musiał mieć już cztery wydruki. 🙂
Teraz polemiczne:
1. Teacher. Nauczycielka zamiast nauczyciel. Uznalam , ze po \”rolnikU\” nalzey zmienic plec, bo pewnie jej chodzilo o ten kontrast. Polecenia u mnie lepsze bo krotsze. Podobnie w miejscu obrebiania ( spodnicy, ktorego u niej nie ma, ale jest dinyslna) i cerowania munduru.
2. U Ciebie: Wielu zginelo dla tegp dnia. U mnie: Wielu oddalo zycie za ten dzien. U niej: Many have died for tis day.
Mysle, ze nie nalezy tej smierci przypisywac tylko zolnierzom. Mysle, ze mogla to byc takze nie tylko smierc od kuli wroga czy zamachowaca. Zostawic te wieloznacznosc. Zwlaszcza, ze pozniej: spiewaj imiona zmarlych, ktorzy nas tu przywiedli.
3. Struggle (piesn pochwalna dla walki – u Ciebie, u mnie: pochwalna piesn znoju). Zastanawialam sie dlugo nad walka, ale walka ma tez w polskim za sikna konotacje bojowa – tu struggle nie musi byc chyba tylko walka, ale zmaganiem. Wiec moze lpeiej byloby : Piesn pochwalna dla zmagan, szerzsze znaczenie jak w angielskim. Zwlaszcza, ze nastepnie jest o \”dniu\” .
4. Hand -lettered sign. Zrezygnowalam ze \”znaku\”, ktory ma zbyt szerokie z kolei znaczenie po polsku, zastepujac drogowskazem – te recznie malowane czesto sie widzi na obrazach. Ale sie nie upieram.
5.Najmocniejsze slowo – zrezygnowalam na rzecz \”najwiekszego slowa\”, moze nieslusznie.
6/ Milosc wieksza niz malzenska…\”, u mnie \”milosc wykraczajaca poza …\” – mysle, ze wlasnie wykraczajaca poza. Najwieksza kotrowersja: \”Love with no need to preempt grievance\”. U Ciebie: \”Milosc,. ktora nie wyklucza zalu\”. U mnie: Milosc nie potrzebujaca wyjasniania najpierw zaszlosci\”. Tak to zdanie rozumiem. Ale moze Ty masz racje? Im wiecej nad nim mysle, tym wiecej mam watpliwosci.
7. dzis… wszystko mozna zrobic, kazde zdanie zaczac – u Ciebie. U mnie : wszystko moze sie stac, kazde zdanie poczac od nowa. Tak to rozumiem.
Uff…
Gdzie sie podzial Pies?
Powodzeia Bobiku i dobranoc. Jutro w trase na Południe ( niestety tylko na poludnie od Warszawy)
Pies już merdał, a teraz szczeknie wielkim głosem: to jest zwycięstwo prowokacji! Ja mam zarabiać na pasztetówkę, a nie zajmować się tłumaczeniem! 👿
Ale już zaczynam się nie opierać. Jeszcze godzinka, dwie i już całkiem się nie oprę. 😀
Dobranoc, Sąsiadko. Południe, od Warszawy czy nie, to bardzo dobra pora do wstawania. Popieram. 😉
Ciekawe, Zono, ciekawe. Z miejsca co mi sie podobalo: slowa szorstkie, choc i monikowe „kolczaste”.
Mijamy sie, spotykajac spojrzeniami lub nie – chyba najlepsze z trzech wersji.
No i (reczna) kaligrafia szyldow! Swietne.
Zostane tez przy „poteznej milosci”.
Nasi przodkowie tkwia w (moze bez „naszym”) jezyku – tak!
Do roboty przyblogowej, Piesku! Dosc tego zbijania majatku!
Słowo „majątek” nie jest całkiem adekwatne. Zmieniłbym na „środki niezbędne do życia”, „marne wynagrodzenie”, a może nawet „nędzny grosz”. Tak to rozumiem. 😆
Kochani, znowu z doskoku, bo jeszcze musze zadzwonic „w sprawach”. Tlumaczenia Heleny i Zony podobaja mi sie bardzo, i do mojego nie jestem jakos szczegolnie przywiazana. Moze razem dojdziemy do wspolnej ostatecznej formy, zwlaszcza gdy dolaczy Bobik. Sprawa z tlumaczeniem na polski o tyle trudna, ze ten tekst, nawet jak na angielski jest mocno „krystaliczny”, a jezyk polski lubi krystalicznosc w nieco mniejszych dawkach (szkoda marnowac tych wszystkich emotywnych zdrobnien i rownie emotywnego slowotworstwa). Mysle tylko, ze zostawilabym jednak „grievance” jako „zal” (jak w „miec zal”) albo „zaszlosc” (jak u Heleny), bo trzeba pamietac, kto te slowa mowi, i ze zwrot o zbieraniu bawelny dla Amerykanina jest bardzo mocnym odniesieniem do niewolnictwa. A ogolnie, nie tylko przy tym wierszu, pozostaje zawsze pytanie, na ile spolszczac odniesienia do rzeczywistosci, a na ile zostawic ich jednak pewna kulturowa odmiennosc.
Aha, ze spraw przyziemnych, lecz waznych, kozy jednak daly mleko, bo inaczej krucho byloby z nalesnikami i porannym kakao dla dzieci. 🙂
A jakbysmy przeszukali koszyczek? Zajrzeli za koze, pod dywanik, do tych rzekomo pustych doniczek plastikowych, ktore Pies gdzies starannie chowa?
🙂
Heleno, mysle, ze zostalabym przy „zrobic” (Twoj ostatni punkt), bo rzeczy „staja sie” poza naszym staraniem, a wiersz wzywa do dzialania, odnosi sie do wysilku w przeszlosci. Twoje „zmaganie” duzo lepsze od mojej „walki”. O reszte sie nie spieram, bo nie jestem do niej mocno przywiazana. No i dzien spedzilam na czyms zupelnie innym, wiec oprocz tych pieciu godzin do tylu, mialam ogolnie mniej czasu, by dluzej o tym myslec. Aha, kaligrafia kojarzy mi sie nazbyt pedantycznie, jak na robione recznie znaki (skojarzenia z protestami civil rights, z kampania Obamy).
Reszta, jak sie pouzeram troche z customer service. Wish me luck. 🙂
Sluszna uwaga (zrobic) Wiem, ze kaligrafia to nie to co ona napisala, ale tak mi sie spodobala.
A moze ” reczne napisy”? Tylko czy to bedzie jasne?
On reflexction: nie, napisy niedobrze.
„Wiesz jak wygladala moja ostatnia riozmowa z customer service (chodzilo o telefoniczna firme, ktora „zalozyla” E. nowy telefon zostawiajac ja na miesiac -!- bez telefonu i internetu)
Pani w sluchawce: We apologise for the inconvenience…
Ja (ryczac) : Inconvenience?! You call it INCONVENIENCE?!!!!
It’s not an inconvenience. It’s a freaking matter of LIFE and DEATH, you bloody bustards!
Staralam sie wyobrazic sobie, ze jestem Sofia Loren i rzecz sie dzieje w Neapolu. Anglicy zupelnie nie sa przygotowani psychicznie i nerwowo do TAKICH rozmow, wiec zadzilalo.
Good Luck.
No, ja sie do ryczenia nie nadaje – nie ta osobowosc. Przyjaciolki nawet, jeszcze w Polsce, probowaly mnie nauczyc ryczenia i nie wyszlo. 🙁 Majac w tym braki, posilkuje sie tym, co mam. Zwykle wlaczaniem osoby po drugiej stronie w cala sprawe (level one), albo bardzo upartym, logicznym tlumaczeniem skutkow (level two), albo prosba o rozmowe z kierownictwem (level three). Co dziwne, czasem miewam niezle wyniki, gdy inni czlonkowie rodziny, lub przyjaciele, juz sie poddali. A dzisiaj bylo tylko lekkie uzeranko sie z Amazonem. Zamowilam Matyldzie wydanie Browninga i Wordswortha dla dzieci, w swietnej serii Poetry For Young People. Browning ma sie ukazac dopiero drugiego lutego, a Wordsworth juz jest, i mielismy go dostac oddzielnie wczesniej. Tymczasem ponad tydzien juz mija i jeszcze nie wyslali (a iles dni potem idzie), i czuje, ze czekaja na Browninga, bo tak im taniej. Odbylam rozmowe z Jennifer (probably not her real name), i maja mi zaraz wyslac tego Wordswortha. Jak jutro nie dostane shipment confirmation, dzwonie znowu. U Amazona, w odroznieniu od brytyjskich telefonow, to czasem kwestia sluchania ze zrozumieniem u osob z customer service. Bo oni tylko mysla: zwrot towaru, bo uszkodzony, albo sie nie podoba. Inne opcje trzeba wprowadzac do swiadomosci upartym powtarzaniem… Taki dzien – przyjemnosc z poezji, klopoty z dojsciem poezji…
Nooo! Bo Amazon to cywilizowana firma i zawsze jest tam ktos, to nie jest nakrecana katarynka, jak w OneTel – bron Cie Panie B. zebys kiedykolwiek chciala miec z nimi do czynienia! Oni chyba na boku i pod innym nazwiskiem produkuja bojlery. 🙄
Chcialam juz dawno zapytac czy Matylda ma taka pieknie wydana Maye Angelou z wierszem Life does not frighten me at all? Z ilustracjami Basquiata? Jesli nie, to wysle jej przez Amazona. Czy Matylda czytajaca Szekspira i Blake’a jest juz na to „za stara”? Moze Zosia?
Zawsze mnie ta ksiazeczka zachwycala i zawsze moj wlasny egzemplarz ladowal u jakiejs malej dziewczynki… Ale widzialam, ze jest wciaz wydawana.
Takie firmy jak OneTel, tez tu istnieja. Pewnie, gdyby chodzilo o telefon dla bliskiej mi osoby, ktorej telefon jest rzeczywiscie konieczny do zycia, to bym jednak zaryczala (po wyczerpaniu innych dostepnych srodkow).
Matylda nie ma Angelou w wydaniu z ilustracjami Basquiata. Jakos taka ona jest, ze jest zafascynowana Blake’iem, Szekspirem, Poe, ale tez dalej jest dzieckiem i lubi tez dziecinne ksiazki (choc nie za slodkie). Na pewno bedzie jej niezwykle milo. 🙂
Moniko, przyslij mi przez Bobika swoj adres pocztowy , please.
Will do, Helena. 🙂
A niech Was… Oczywiście, że się nie oparłem i jutro to będę musiał odpokutować. Wrzucam pierwszą wersję, do dyskusji, ale usprawiedliwiać ze szczegółów już się dziś nie będę, bo zeszłoby mi do śniadania. Tylko ogólnie zauważę, że ja mam duży komfort, mianowicie nie posługuję się angielskim w życiu codziennym, więc do różnych dosłowności i dokładności nie jestem tak bardzo przywiązany, w związku z czym łatwiej mi naginać do polszczyzny i do rytmu. Nawet pozwoliłem sobie bezczelnie wstawić kilka wypełniaczy, których u autorki nie było, bo mi tak pasowało. 😀 Ale z sensu starałem się nie wyskakiwać. 😉
Pieśń ku chwale dnia
Codziennie jesteśmy zajęci swymi drobnymi sprawami, mijamy się w przelocie, patrząc na siebie lub nie, gotowi się odezwać albo już mówiący. Wokół nas hałas i chaszcze, ciernie i zgiełk, i wszystkich naszych przodków niesiemy na językach. Ktoś ślęczy nad obrąbkiem, ceruje dziurę w mundurze, łata oponę, naprawia, co jest do naprawy.
Ktoś gdzieś próbuje grać, parą drewnianych łyżek na bębnie po oleju, wiolonczelą, głośnikiem, harmonijką, głosem.
Kobieta z synem czeka na autobus.
Farmer przygląda się zmiennemu niebu. Nauczyciel obwieszcza ?wyciągamy ołówki. Zaczynamy.?
Spotykamy się w słowach. Słowach szorstkich lub gładkich, szeptanych, recytowanych; słowach do namyślenia, przemyślenia.
Przecinamy błotniste drogi i autostrady, te znaki woli kogoś, a po nim jeszcze kogoś, kto rzekł: ?muszę zobaczyć, co jest po tamtej stronie, wiem, że idąc tą drogą znajdę coś lepszego.?
Jest w nas potrzeba miejsca, gdzie będziemy bezpieczni, dążymy więc do tego, którego nie znamy.
Powiedz tak prosto, jak umiesz, że dla tego dnia oddało życie wielu. Opiewaj imiona zmarłych, którzy nas tu przywiedli, tych, którzy kładli tory, budowali mosty, w skwarze zbierali z pól bawełnę i sałatę, wznieśli cegła po cegle iskrzące się gmachy, żeby sprzątać je potem i pracować w ich wnętrzach.
Chwal pieśnią te zmagania, chwal pieśnią ten dzień. Chwal pieśnią każdy ręcznie napisany znak i rozmyślania nad nim przy kuchennych stołach.
Są tacy, którzy żyją, żeby miłować bliźnich jak siebie samych.
Inni by tylko nie krzywdzić, lub nie brać więcej niż trzeba.
A jeśli najpotężniejszym ze wszystkich słów jest miłość? Miłość poza małżeństwem, rodziną, ojczyzną. Miłość, co rzuca szerszy i szerszy krąg światła. Miłość, co nie wyklucza, nie boi się skargi.
Dzisiaj, w tym ostrym blasku, w zimowym powietrzu, wszystko się może zdarzyć, każde zdanie zacząć.
Na krawędzi, na brzegu, na szczycie ? chwalmy pieśnią marsz naprzód, w stronę tego światła.
Piekne, Bobiku. Dwa slowa: bronilabym „kolczastych slow” – ona unika tu utartej metafory „harsh words” na rzecz „spiny words”, i mnie sie to podobalo, bo ogolnie jest w tym kierunku oszczedna, wiec moze warto to zatrzymac? I „The figuring it out at the kitchen tables” oznacza zwykle martwienie sie o pieniadze, nie – rozmyslania nad znakiem (tu jest tzw. empty „it”, i moim zdaniem, nie odnosi sie do poprzedniego zdania). No a calosc jest swietna – duzo bardziej polska, co lepsze dla czytelnika.
Ja tez bede jutro odpokutowywac, bo paru na dzis zaplanowanych spraw nie zrobilam, ale dla tego, co tu teraz znalazlam – warto bylo. 🙂 No a teraz zaczynam robic, to co mialam zrobic – wybaczcie, jak troche dluzej bede sie moim ranem zbierac…
Pomocników dziś nie widać
Rysia chyba wczoraj porwali z jego sombrero
Amigo wstawaj druhu czas na figle
Zanim jednak polecimypo przygode
nakryjemy stoliczek dla zgódniałych i łasuchów
Kawa i herbatka jak zwykle
dziś dodoatkowo czekolada
szamamt bułeczki maslanr dzem do wyboru
jagodowy i truskawkowy
Dla Bobika
który zarabia pilnując baranów odlożylam pasztetówkę
Dla Emi
befsztyk krwisty za to ze jest cierpliwa
Dla Rysia na zachęte by wrócił
jak zwyklae ogóreczki Mojej
Dla Dory
która sie zgubila pomiedzy fugą a tocatą
schowałam 3 croisaanty świeżutkie
może zapach ich doleci do niej i
zajrzy do koszyczka
Dzień dobry. 🙂 Coś mi się zdaje, że wszyscy do późnej nocy siedzieli nad tłumaczeniem i teraz odsypiają. Jedyna Niunia na posterunku jak samotny biały żagiel. 🙂
No to zjadam śniadanie, a potem je reviens a mes moutons. 😉
Moniko, z kolczastymi słowami jeszcze się waham, bo w pierwszym momencie bardziej mi tam pasowało coś dwusylabowego, ale jak sobie kilka razy powtórzyłem z trzysylabowym, to powoli zaczynam się z tym oswajać. 🙂
A z „figuring it out at the kitchen tables” to jest klasyczny przykład, jak można się zamyśleć na śmierć nie znając idiomu. 😳 Nie wpadłem na empty it i kombinowałem do upadu z liczeniem, wyliczaniem, ale to it stale mi nie pozwalało dojść do sensu, więc wybrałem „rozmyślanie nad tym” jako ostrożną i pojemną znaczeniowo wersję. No, ale czegoś się nauczyłem, więc teraz bym może dał „stroskane rachunki przy kuchennych stołach”. 🙂
W ogóle zwracałem bardzo dużą uwagę na rytm, bo to jest wiersz przeznaczony do głośnego deklamowania przed tłumem i musi się go dać skandować. On musi rytmem wybijać akcenty, pulsować, tak żeby słuchającym się to udzielało. Tłumaczenie „na ciche czytanie” w tym przypadku mija się z celem.
Bobiku
pędż pilnować te barany . a ja samotny biały żagiel wpływam na szamankowe morze 😉
Witam Was serdecznie, w dyskusji nie biorę udziału, tłumaczenia czytam.
Niniu dzięki za krwisty beef. dzisiaj też spacerek krótki był.
My Wam podsyłamy samżone fladerki, jeśli ktoś wie, jak ta ryba wyglada.
Do tego pieczone ziemniaczki w mundurkach z masełkiem i grzybki opieńki duszone, podrasowane pojedyńczym rydzem własnego zbioru.Zostawcie trochę dla Rysia!!
Poszukjemy PA2155, w celach konsultacji.
Babka wszystkich pozdrawia, a ja merdam, smutno, ale się staram! : mad:
A nie może być Bobiku:” i zaległe rachunki przy kuchennym stole”?” 😳
Nie, Babko, nie moze byc, poniewaz „figuring it out” oznacza rozwazenie, zrozumienie, dojscie do jakichs wnioskow lub planu dzialania. Cos takiego.
Oczywiscie, ze ten rytm jest nieslychanie wazny. Stroskane rachunki przy kuchennych stolach choc troche poszerza znaczenie jest ladne.
Piesn ku chwale zamiast piesni pochwalnej, to bardzo istotna zmiana w stosunku do naszych trzech wersji i moim zdaniem b. dobra, bo wygodniejsza w kilku miejscach.
Nie podobaja mi sie slowa „recytowane”, bo chyba nie o recytacje czy deklamacje tu chodzi ale o „gloszenie”. Czuje to jako slowa gloszone.
KOlczaste slowa nalezy zostawic ze wszech miar. Monika ma racje.
Zastanawialam sie sama nad „ojczyzna” zamiast do wlasnego narodu. Ale odrzucilam, nie wiem czy slusznie – rytm jest lepszy przy ojczyznie.
Najwieksze zastrzezenie u Bobika budzi pierwwsze zdanie „Codziennie jesteśmy zajęci swymi drobnymi sprawami” . Bo nie chodzi o „drobne sprawy” ale o „wlasne sprawy” . Each day to raczej dzien w dzien, dzien po dniu niz everyday – codziennie.
Uwazam, ze moja wersja tego poczatku jest lepsza z „robimy swoje”
Cieszy mnie, ze wchodzimy w ten piekny wiersz glebiej i glebiej.
Jakbys nam wrzucil Piesku najnowsza redakcje tego wiersza jako nowy wpis, ulatwiloby to nam wchodzenie na blog. Wiem, ze jestes zajety, ale tak sie ciesze, ze skusiles sie noca. Ja tu czatowalam, bo czulam, ze nie wytrzymasz, ale trudno sie ladowalo, wiec poszlam spac.
Dzien dobry Wszystkim!
No need to preempt grievance dalej rozumiem tak jak w mojej wersji. Im wiecej czytam tym bardziej tak rozumiem – milosc bez potrzeby wyjasnienia zaszlosci.
A teraz sniadanie z Pania Dochodzaca i wracam.
Babko, aż zostawiłem na chwilę barany, żeby westchnąć: ach, fląderki, opieńki… To dla mnie wyjątkowe rarytasy, bo tu ich nie dostanę. 🙁
„Zaległe rachunki” mi nie pasują, bo to jest we frazie „chwalmy pieśnią…” i raczej nie o to chodzi, żeby chwalić niezapłacone rachunki, tylko codzienne, normalne życie, w sensie codzienny trud, codzienne troski. Ale to mnie naprowadziło na myśl, że nawet lepsze od rachunków byłoby „stroskane rachowanie”, bo to zawiera i stan ducha (martwienie się o forsę), i czynność, którą się przy tym wykonuje, i pewną powtarzalność tego wszystkiego. Stoły muszą być w liczbie mnogiej, bo to się dzieje w wielu zwykłych, amerykańskich domach. W całym tym wierszu liczba mnoga ma włączać słuchaczy (celowo w tym przypadku nie mówię „czytelników”) we „wspólnotowy obieg”.
Rozumiem Bobiku, al ja tak bardziej osobiscie te stroskane rachunki „podchwyciłam”, ale przsłanie rozumiem , jako ten wspólny obieg.
Na opienki możesz u mnie liczyć, jak tylko ktos na Wybrzezu późną jesienią będzie, a ja znow po gorkach latać będę, mam nadzieję:mad:Opieńki same rosną nieomal za domem i rzucają się do koszyka! Na rydze już trzeba zdrowo się nachodzić!
A mówiłeś Bobiku,że nie lubisz wody.Emi pływa , jak ryba, co też u sznauzera nietypowe!
Heleno,co rozumiesz przez „najnowszą redakcję”? Bo ja to widziałem tak, że w tej chwili są cztery redakcje do porównywania i dyskutowania, a cztery do wpisu wrzucić byłoby dość trudno.
Stroskane rachowanie – owszem!
Never mind , Bobiku. Chcialam Cie wymanewrowac (chyba? 🙄 ).
Rob swoje. Go about your business.
A to dla Wandy TX i dla innych, którzy lubią.
Nb.walę się po łapach,żeby nie grzebać w piccassie!:evil:
Jak temat będzie lżejszy – podeślę Wam zdjęcia pt.”co artyści potrafią zrobic z niczego”.
dla Wandy TX :
http://picasaweb.google.pl/terkon11/WPlenerze?authkey=0P9iP5oUOY0#5294074757693638738
O, nie Heleno, teraz się nie wykręcisz sianem, zwłaszcza że faktycznie komentarzy już jest strasznie dużo i niektórym komputerom trudno się przez nie przedrzeć. Mogę wrzucić jako nowy wpis, ale muszę wiedzieć co. 😉
OK. Mozesz zamiescic swoja wersje bez poprawek , a my sie bedziemy znecac. How’s that?
Na ogólne życzenie Heleny skorzystam z powyższej propozycji. 😀
Bobiku, nie masz czasu dla Pani Doroty, musisz tłumaczyc. A ja bym chetnie się właczył, ale nie zapoznałem sie z oryginałem, a teraz ja lecę zupełnie gdzi indziej chciałbym tylko wiedzieć, czy kamienny stół to nawiązanie do Narnii. Pozdrawiam