Skrzydło motyla
Stary wiatrak zasypiał. Słońce właziło mu w szpary i szczeliny, napełniając je przyjemnym, łagodnie trzeszczącym rozleniwieniem. Czasem jaszczurka połaskotała którąś z desek, wybiegając z miejsca zajętego nagle przez przesuwający się cień, czasem jakieś ptaszysko oznajmiło swoją obecność na gałęzi nieodległego drzewa, ale poza tym pora sjesty była, jak zwykle, leniwa i niewróżąca niespodzianek.
Kiedy na horyzoncie pojawili się dwaj jeźdźcy, wiatrak zaczynał właśnie cicho pochrapywać, z lekko uchylonych drzwi wydobywało się ledwo słyszalne skrzypienie, a siedzący na parapecie motyl poruszał czułkami w takt wydawanych przez suche drewno dźwięków.
Zbliżające się klaskanie dwóch par końskich i dwóch par oślich kopyt w nachalny sposób wdarło się w tę ziemską harmonię. Wiatrak ocknął się z drzemki, przeciągnął, aż mu chrupnęło w więźbie dachowej i przyjrzał się nadjeżdżającym. Pocieszne to były figury. Samo ich zestawienie miało w sobie coś z Flipa i Flapa. Jeden długi i chudy, drugi krótki i pękaty, burleskowe postaci, bez najmniejszych przejawów subtelności wizualnej. W dodatku zakłócające swoją obecnością idylliczny obrazek, jaki okolica zaplanowała na dzisiejsze popołudnie.
Wiatrak przyjrzał się im bacznie otwartym oknem i wzruszył bezradnie skrzydłami. Nie znajdywał żadnego powodu, dla którego ci dwaj mieliby pojawić się na tym, było nie było, odludziu i to w świętej porze sjesty.
Jeźdźcy zatrzymali się. Już z daleka, po ich gwałtownej gestykulacji można było poznać, że kłócą się o coś zawzięcie. Niski walił się od czasu do czasu otwartą dłonią w czoło, wznosił ręce ku niebu i wykrzykiwał coś, co z tej odległości trudno było zrozumieć. Wysoki chudzielec miał w postawie i ruchach wiele więcej godności, jakby nawet przesadnej i wymuszonej.
Nagle wysoki schwycił luźno przytroczoną do siodła kopię, skierował ją ostrzem w stronę wiatraka i ruszył galopem w jego kierunku.
– Wariat! – szepnął bezradnie wiatrak i zmarszczył futrynę. Motyl przezornie odfrunął i przysiadł nieopodal na wybujałej dziewannie, skąd mogł bezpiecznie obserwować rozwój sytuacji. Jeździec zbliżał się i widać było, że zamierza zaatakować całkiem na poważnie.
– Jak myślisz? – zwrócił się wiatrak do motyla – Czy temu palantowi nie wpadnie w ostatnim momencie do łba, że będzie musiał ponieść koszty remontu?
– Z wariatami nigdy nic nie wiadomo – odparł drżącym głosem motyl. – Ja bym na twoim miejscu jednak choć odrobinę się tym przejął.
– Wygląda na rycerza… – zadumał się wiatrak. – Zabłądził, czy ki diabeł? Ale że równo pod sufitem nie ma, to pewne. Celuje tym długaśnym ustrojstwem prosto w moje drzwi. A one przecież otwarte. Przeleci przez nie z rozpędu, do środka wpadnie, worki z mąką poprzebija i dopiero będziemy mieli zabawę. Młynarz szału dostanie!
Widać było, że wiatrak zaczyna się denerwować. Motyl z przejęcia zastygł na czubku łodygi i nie śmiał już nawet drżeć. Na domiar złego wiatr ustał zupełnie, unieruchomiając skrzydła, jedyną broń wiatraka.
Jeździec był coraz bliżej. Nie było czasu na głęboki namysł. Wiatrak natężył się i z całej siły zatrzeszczał do motyla
– No ruszże wreszcie tym cholernym skrzydełkiem!
Motyl podskoczył jak dźgnięty szpilką. Rozkołysana dziewanna przegoniła z miejsca smugę upalnego powietrza, które przemieszczając się wywołało gwałtowny podmuch wiatru. Poruszone tym podmuchem drzwi wiatraka zatrzasnęły się z rozmachem, trafiając w nos wpadającego w nie właśnie rycerza. Ten zachwiał się, wrzasnął, wykonał kilka nieskoordynowanych ruchów, po czym zleciał z wysokiego konia i rozłożył się jak długi w pyle drogi.
– Uffff… – odetchnął wiatrak i pokiwał odblokowanym szczęśliwie ramieniem.
Niski, pękaty nadbiegł truchtem, ocierając z czoła rękawem błyszczące oleiście krople potu. Pochylił się nad leżącym i zapytał z mieszaniną współczucia i lekkiej kpiny w głosie
– No i jak, panie, żyjecie? Macie jeszcze siły na następną szarżę?
Wysoki rozejrzał się wokół półprzytomnie, usiadł, potrząsnął głową, starannie wytarł spod nosa krwawą smugę, a potem zaczął się śmiać. Niski patrzył na niego zbaraniałym wzrokiem, najwyraźniej nie znajdując żadnych słów, którymi mógłby skwitować ten niespodziewany napad chichotu. Jego towarzysz wyparskał się wreszcie i oświadczył nadspodziewanie mocno
– Szlus na dzisiaj i chyba na dobre. Znudził mi się już ten cyrk. Od tylu lat robię dobrą minę do tej kretyńskiej gry, narażając się na drwiący śmiech pokoleń… Atakuję niczemu niewinne wiatraki, mizdrzę się do tej idiotki Ducynei, noszę w świątek i piątek kilogramy żelastwa na grzbiecie, a wszystko po to, żeby nie zawieść oczekiwań otoczenia. Ale przychodzi taki moment, kiedy nawet najortodoksyjniejszy rycerz ma ochotę powiedzieć: już dosyć, już basta!
– Chwileczkę, panie! – zaniepokoił się pękaty. – To nie tak miało być. To ja miałem być głosem rozsądku, nawołującym was do opamiętania. A wyście mieli uparcie tkwić w swoich mrzonkach!
Rycerz machnął ręką z pewnym zniechęceniem.
– No widzisz? Nikt mnie nie rozumie. Każdy chciałby, żebym realizował taki scenariusz, jaki jemu akurat pasuje. Ale dzisiaj coś mi pękło. Chrzanię. Chromolę. No pasaran! Idę się urżnąć, pooglądać pornograficzne obrazki, a może i wywołać w szynku jakąś drobną awanturkę, zakończoną obrażeniem dziewicy. Trzymaj się, amigo!
Wiatrak w zadumie spozierał na oddalającą się chudą postać, zrzucającą po drodze kolejne fragmenty zbroi. Kiedy rycerz odszedł już dobrych kilkaset metrów, znieruchomiały dotąd w osłupieniu pękaty ocknął się nagle i zawołał
– Panie, zaczekajcie! Zaczekajcie!
Gdy wysoki zatrzymał się i obejrzał przez ramię, pękaty potoczył się na krótkich nóżkach w jego stronę, wołając dalej
– Panie, idę z wami! Jestem przecież waszym wiernym sługą! Nie zostawię was w żadnych opałach, nawet jak wam już tak kompletnie odbije, jak teraz.
Rycerz pogroził mu z daleka palcem i odkrzyknął
– A pospiesz się, żeby nam tego dobrego Amontillado inni nie wyżłopali.
Odbiegając z głośnym sapaniem, pękaty odwrócił się jeszcze do wiatraka i szepnął, przymrużając oko
– Dobra robota, stary! Miejmy nadzieję, że ta jego kolekcja pornosów warta jest lochów inkwizycji!
Wiatrak zazgrzypiał coś niewyraźnie w odpowiedzi i od niechcenia poruszył futryną. Zapomniane w zamieszaniu koń i osioł ociężale poczłapały za maszerującymi w stronę wsi piechurami.
Motyl odfrunął z dziewanny, usiadł na parapecie i ustawiwszy się grzbietem do słońca zaczął składać i rozkładać skrzydełka. Po przeciwnej stronie globu niewielka chmura doszlusowała do innej, czarnej i nabrzmiałej. Potem druga. A potem jeszcze jedna…
Gdyby moussakę właśnie piekł
z najlepszych bakałażanów,
a ciało by z kanapy zwlekł
jak to w zwyczaju panów
i tak odwóci losu bieg !
ill’ be back!
Gdy krwawy gdzieś na ścianie kleks
wskazuje na przestępstwo,
gdy na talerzu żabi skrzek
się lepką rozlał gęstwą,
Foma, potężny jak OPEC,
will be back!
OPEC-back. Bobik, jestem na kolanach.
Chyba się już towarzystwo wierszykujące rozlazło po wyrkach, a mnie jeszcze jedna zwrotka została. 😯
Jak rycerz, który szablą siekł
Tatarów i pohańców
jak kot, co wypił kilka mlek
i porwał się do tańców,
jak Donald Old, a jednak Mac,
he’ll be back!
Dlaczego, Bobiczku, na dobranoc piekłem powracającym straszysz? 😯 😉
Ale otworzyla sie wlasnie mozliwosc Ducka
To było piekło korektorów, Pani Kierowniczko. Już poprawione. 😀
Mamy duckę możliwości, ale nie wiemy jak ich użyć. 🙁
No, jest jeszcze jedno krotkie na cztery litery… Tak sie wlasnie nazywea w prasie – a four letter word. 😳
To chyba: mamy duckę możliwości i nie zawahamy się jej użyć! 😀
Niech ryczy z bólu ranny Duck,
że Donald mknie przez knieje,
my mu powiemy na to …. (brak
mi liter… Co się dzieje? 😯 )
Otwieramy szampana! Wygralismy!
http://wyborcza.pl/1,75478,6127656,Kot_Kubus_wroci_do_tyskiej_biblioteki_.html
Nie ma tio jak postraszyc postrachem z zachodniego Londynu. Po naszej stronie prawo i sprawiedliwosc.
Gdyby jakieś dziecię nie wiedziało o co to chodzi z „czwartą władzą”, to można by mu opowiedzieć tę historię. 🙂
Musze teraz pomyslec o obaleniu prezydenta Kaczynskiego, choc to podobno milosnik kotow. Ja tam nie wierze, zeby kochal kogos bardziej od siebie, swojego brata i nieszczesnej Fotygi.
Mordechaju, ale jak się nie pospieszysz, to pan prezydent sam siebie obali, złośliwie odbierając Ci kolejną możliwość poprawienia świata. 🙄
To prawda, on sie bardzo obala od jakiegos czasu, ale chyba sie obalic nie moze ostatecznie. Wiec ktos musi wziac sprawy w swoje lapy.
Nie wiem, Mordechaju, czy sprawa jest warta ruszania się z kaloryfera. W niektórych wypadkach wystarczy cierpliwie poczekać. A w międzyczasie z zainteresowaniem obserwować rozwój tzw. paradoksu prezydenckiego – pan prezydent im twardszy, tym mniej ma szans na tę, jak jej tam, reerekcję. 😉
No to niechaj sie szybciej obala, bo moja cierpliwosc jest na wyczerpaniu.
Amigo
pobudka przyjacielu , snieg czeka na nas a jak wrócimy ciepłe jedzonko , drapanko murowane 😀 😀
Babko
Moja mówi , dasz radę ❗ czeka na Twoje zdjęcia by pooglądać .Prawda jakie to proste i mądrejeśli pies spojrzy na ciebie nie chce podejść, powinieneś dokładnie przyjrzeć się swojemu sumieniu
Moniko
ja się w żadnym wypadku nie nadaję na amerykańskiego pieska , mrożonki wrrrr, ja naturę lubię ,po co kupować sok w butelce wystarczy zszamać jabłuszko , mandarynke , pomarancza
Moja mówi ,że Zwierzece Towarzystwo Ratowania Ludzi Od Nich Samych koniecznie powołać , choć może słowo „zwierzęce ” pominąć takie towarzystwo też wielce potrzebne 🙁
Rysiu
oddałeś pierzynę Babce , czy Ty aby tam nie marzniesz 😉
dzien dobry !!!!!!!!!!!!!!
wslasnie dotarlem do pracy
zmarzlem
przez okno o 6 bylo 19 stopni zimna
przebrykalem przez tereny zielone do kolejki
mimo mrozu pieknie
pozdrawiam
pracus rys
Za porcję słońca, tę z grzbietu motyla lub chętnie wielokrotność uwzględniającą różnicę gabarytów podejmę się wzorcowych i bezpardonowych ataków na wiatraki lub/i inne zabudowania gospodarcze w ciepłych rejonach Hiszpanii.
Ogłoszenie traci aktualność po powrocie normalnych temperatur do Krakowa.
Dzień dobry 🙂 Widzę, że Niunia na posterunku, nic się nie przejmując mrozem. To się nazywa obowiązkowy pies!
A Ryś-pracuś nawet tereny zielone gdzieś jeszcze znalazł. U mnie wyłącznie tereny białe, ale to jednak spory kawałek od Berlina. 😉
Witam AHdH 🙂 Nie jestem pewien, czy w tej chwili w Hiszpanii jest jakiś rejon odpowiednio ciepły do Twoich gabarytów. Chyba będziesz musiał zastanowić się nad ewentualnością ataku na wiatraki afrykańskie lub australijskie. Bo te głupie plus 5 w Teksasie chyba Cię nie satysfakcjonuje? 😉
Bobiku,”bubliczne” tereny sa zawsze zielone nawet jezeli biale
to jest wlasnie berlin 😀
Rozumiem, Rysiu. To jak te czarne jagody, co jak są czerwone, to jeszcze zielone. 😀
Dzień dobry. Porannej kawki? 😀
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,87978,6085686,Wszystkie_smaki_kawy.html
Porannej, południowej, popołudniowej i wieczornej. 😀
Ale muszę przyznać, że jakem otwarty na eksperymenta kulinarne, to do tych różnych mięs z kawą nie bardzo mogę się przekonać. To nie na psi pysk. 😉
W Grecji, jak chciałem herbaty, też mnie pytali, czym przypadkiem nie chory. 😀
Pani dyrektor znienawidzi koty, a tego jednego w szczególności.
Dzień dobry po dwóch porannych kawach.
Na moje tereny wiejąco sypie 🙁
Bobiczku, kiedyś mój kolega kompozytor (i organizator) z Krakowa załatwił jubel u swoich szkolnych przyjaciół – Zofii i Krzysztofa Drahomireckich w „Pożegnaniu z Afryką”, tym prawdziwym, na św. Tomaszu. No i podano wtedy takiego jakiegoś strogonowa z kawą (a jeszcze wtedy jadałam wołowinę dość często); było to dość interesujące. Drahomireccy zbierali wszelkiego rodzaju przepisy kulinarne z użyciem kawy, nawet przez chwilę myśleli o otwarciu takiej knajpki, w której by się i „poważne” jedzenie z kawą podawało, ale zrezygnowali ze względu na kulinarny konserwatyzm rodaków 😉
No ale ja właśnie konserwatysta nie jestem, przeróżne robale w życiu jadałem (a jednego jeszcze mam wypić) i nawet sobie chwaliłem, a te mięsa kawowe jakoś mnie nie rajcują. Ale zaryzykuję z kawowym octem, takiego zestawienia smakowego jeszcze nie brałem, a nuż padajdiot. 😉
Witajcie!
Wróciłam od ortopedy i nadal chwalę polską, a w kazdym razie gdyńska służbę zdrowia.Podobno tak jest w wypadku połamańców, ciężkie choroby wewnętrzne to gorszy problem.
Ucięli mi trochę gipsu i mam zmartwienie, czy zeen mi się ( w rysunku) na nim zmieści. 😯
Z herbata Bobiku ten sam problem miałam w Budapeszcie i we Francji w dodatku na Węgrzech językowy, kiedy prosiłam o tej przynosili mi mleko.Brr.
Francuzi natomiast podają ohydna lurę w miseczkach, bo do czarek to niepodobne.
Oba Narody naturalnie dopytywały się czym nie chora 🙂
Rysiu bierz pierzynę do Berlina, niech stracę, wszak lepiej z mądrym starcić… 😆
Kocie Mordechaju Pan Prezydent kocha inna panią !Fotyga
osłupiała i tkwi w tym stanie do dzisiaj.
Haneczko, dzięki za wsparcie jesteś w tym nieoceniona.
Niuniu, sadząc z rezultatów akcji w Tychach,że tu się już nieformalnie na blogu Bobika takie Towrarzystwo zawiązuje.Bobik na Prezia!!
Dzień dobry! W końcu dali mi się przywitać. 👿 U nas zimno, ciemno i wietrznie. Chwała temu, co wymyślił kaloryfery. Moja zerknęła mi przez ramię, zobaczyła słowo kawa i już siedzi w kuchni. Dała mi coś, co ładnie pachnie i ładnie wygląda. Zastanawiam sie- zjeść czy zostawić do zabawy…..
Słyszę krzyk z kuchni, że pyszna kawa była w hotelu. na Teneryfie . Szkoda tylko, że podawana tylko rano 🙁
Gdy wczoraj śniłem o pasztetówce i suchych liściach zza domu, pstryknęły mi zdjęcie. Zamiast śmiać się ze mnie , że zleciałem z łóżka 😉 , mogłyby mi udostępnić wersalkę.Wtedy mógłbym spokojnie się wyspać, ja i moje przytulanki.
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/4iae-qTSKEVjxTL m35ixxA?feat=directlink
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/4iae-qTSKEVjxTLm35ixxA?feat=directlink
Amigo
Ty nie pozwól by personel sie z Ciebie nabijał , bierz przytulankę i hyc na tapczan to odpowiednie miejsce dla Ciebie 😉 żadaj równego dostępu do kawy , ciasteczek i tapczanu 😆
Dzien dobry.
W sprawie kawy bede zlosliwy i dodam, ze kawa amerykanska ma wszystkie kawy pod soba. Jest lurowata, cienka, ale za to „Colombian”. 🙂
Niuniu, niech ja tylko podrosnę! Na razie nie mogę się wdrapać na tapczan 🙁
niuniu,dziekuje Twojej za to i tamto tez/herbert jak zwykle-
klasa/ 😀
haneczko,czy moge ?
stworca ,haneczko,stworca
cialo,dusze i rozum /podobno/ ❗
Towarzystwo Ochrony Ludzi Przed Nimi Samymi jest w zasadzie inicjatywą bardzo cenną, ale jak my je naprawdę założymy, to wiecie, ile będziemy mieć roboty? 😯 Bo wtedy będziemy musieli przecież obsługiwać wszystkich po równo, żeby nam jakichś dyskryminacji nie zarzucano. Jestem więc za tym, żeby obronę ludzi przed nimi samymi uprawiać w ramach nieformalnych, wówczas będziemy mogli sobie wybierać co smakowitsze przypadki. 😀
Babko,uklony
pierzyne biore przyda sie,marzlem i glupio chodzi sie po berlin
bez
myslalem brykne do wod WandyTX, ale wole puszystosc puchu
Amigo,witam przy brykaniu
rys z pieskiem
zgrana para z wieczora i rana
Rysiu, uwaga!
Pierzyna maczana w wodzie
mało przydatna przy chłodzie ❗
z kaw lubie tylko herbate
bardzo mocna bez niczego
na moim biurku zawsze stoi dymiacy kubek z herbata
w kraju kawoszy i smakoszy herbat owocowych jestem
„dziwny”
Amigo, Ty przede wszystkim zażądaj, żeby NATYCHMIAST zakupiono Ci komplet wypoczynkowy „Bobisław”! Moi od tego zaczęli i dzięki temu do dziś pozostajemy w serdecznychi pełnych wzajemnego zrozumienia stosunkach!
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/5097bobik.jpg
Widoczna z tyłu koza należy oczywiście do kompletu! 😀
Rysiu, mam prawie dokładnie tak samo, z wyjątkiem jednej – ale za to celebrowanej – filiżanki kawy dziennie. Tę wypijam z nabożeństwem i koniecznie towarzysko, a potem wracam do ukochanej herbaty. 🙂
zgubilem wpis !
piesku masz moze w poczekalni delikwenta ?
jestem nieuk cymbal i durak
Bobiku,jezeli zalozycie Towarzystwo…………..itd
to dobrowolnie poddam sie ochronie
dobrowolnie 😐
W poczekalni na razie pusto. Może wpis zasypało? Mam zawiadomić Pogotowie Lawinowe?
na pierzyne bede uwazal
jest mi bliska
nie
to moze tylko mroz
Nieukami i durakami możemy się zająć. Ale od cymbałów jest Pani Kierowniczka. Nie może wszystko być na naszych wątłych barkach. 😆
chetnie 😆
oddalam sie do lodowki na balkonie,wczoraj widzialem tam
jeszcze drobinke swiatecznego bigosu
pycha 😀
Rysiu:
Zjedlismy juz resztki indykowe, teraz konczymy (z pomoca Seneki) swiateczna szynke. To wszystko jest naprawde meczace i marze o konserwie turystycznej na odmiane. 🙂
PA, kawy amerykanskiej to ja nie mam zamiaru bronic, bo szacunek dla prawdy mi nie pozwala, choc sa miejsca, gdzie mozna dostac dobra, a nawet bardzo dobra. Ale trzeba je znac, a ogolny standard jest taki jak herbaty we Francji. 🙂 A jaka jest kawa kanadyjska, bo o niej nie slyszalam? (W Quebecu byla w porzadku, ale to tylko czesc Kanady, akurat nam geograficznie najblizsza.)
A zadania Towarzystwa Ochrony Ludzi Przed Nimi Samymi, jak zadania innych towarzystw tego typu, nigdy nie wyczerpia tematu. Ale zawsze bedzie jakis poczatek…
Niuniu, moglabys spokojnie byc psem amerykanskim, bo wbrew temu co amerykanska socjolog pisala, ludzie nie zywia sie tu wylacznie mrozonkami. To tez raczej jej prywatne zdanie, ze taka sytuacja bylaby idealem gdzie indziej. Kazdy sie czasem ratuje mrozona pizza, jak go czas albo choroba przycisnie, ale ogolnie nie jest az tak zle. Mandarynki, jablka, i inne owoce i warzywa znajda sie tu dla spragnionego ich psa. 🙂
Amigo
Ty się nie zadowalaj zadnym ?Bobisław?! od razu wlasny tapczan i wlasna sypialnia , mały nie idz na kompromisy 😆 😆
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/MojTapczan#5288576650655621298
Komplet wypoczynkowy „Bobislaw” jest tylko jedna oferta rynkowa. Jest ich jednak w kapitalizmie znacznie wiecej. Polecam komplet w postaci antycznego lnianego obrusa +6 serwetek – musi byc jednak prosto z pralki i uprasowany, lozko, ale nie zascielone, no, o swetrach kaszmirowych to tu niejednokrotnie wpominalem, gazeta, ale przed przeczytaniem (to dla biednych, t.zw. budget buy), stol w jadalni, ale tylko przed przyjsciem gosci, , rozne tam poduszki, koce welniane, ktorych nie mozna wrzucic do pralki, bo musza byc czyszczone chemicznie, bielizniareka nazywana w moim domu pretensjonalnym slowem armoire. Asortyment towarow jest duzy – brac i wybierac, a najwazniejsze codziennie zmieniac, bo szybko sie opatrzy.
Moniko
ja wiedzialam ,ze spragnionego psa w potrzebie nie zostawisz 😀 😀 😀
PA
moze zamiast konserwy trochę” zielonego” 😉
Rysiu
Moja kategorycznie zabrania Ci , mówić o sobie jestem nieuk cymbal i durak
ona mówi Rysiu sam dla siebie KLASA jest ❗
Nostalgia, nostalgia. „Konserwa pułtuska”, „przysmak śniadaniowy”, „pasztet opolski”. A dla posiadaczy dewiz „poliż ham” z Pewexu… To było pieskie życie… 😀
Monika:
Kawa kanadyjska jest taka jak amerykanska z niewielkimi wyjatkami. Jest dobry „Tim Horton’s” (jest to rowniez siec malych coffeeshops w Kanadzie, bedaca czescia „Wendy’s”), a reszta, coz… zmilcze. Znasz sprawe sama, z autopsji. 🙂
Mozna jeszcze kupic niemieckiego „Jacobsa” i „Eduscho” i „Tchibo”, nawet za znosna cene. W niektorych sklepach etnicznych sa inne brandy. Ja lubie holenderskie „Douwe Egberts”. Jak sie to pomiesza z „Folgersem” lub „Maxwell House” to mozna nawet wypic. 🙂 Lubie tez dobra herbate, ale najlepiej przywiezc cos klasowego z UK lub nawet z Polski. Najlepsze, co tu kupilem to „Barry’s Tea” z Irlandii i „Ridgway’s”, no moze jeszcze „Twinings”. Czasami cos ciekawego rzuca na do sklepow.
Niunia:
O to dba moja zona. Nie mam awitaminozy, zadnego szkorbutu albo pelagry, czyli jestem on target. 🙂
Bobik, ja o te pasztety opolskie, podlaskie i inne stacza boje z moja zona, gdy przychodzi do pakowania bagazu, gdy wracamy z Polski. 🙂 Czasami za dobry pasztet oddalbym krolestwo.
A Seneca? Za kawalek chleba z pasztetem polskim dalaby sie pokrajac zywcem. 🙂
Coś mi się zdaje, że grono niemiłośników pasztetu na tym blogu jest tzw. zespołem jednoosobowym. 😀
PA, nie wiem, czy u Was sprzedaja Rishi Tea – jest droga, ale to klasa sama w sobie, moim zdaniem lepsza od Ridgway’ow i Twiningsow. U nas sprzedaja to w sklepach specjalistycznych, i w Whole Foods. Ich biale herbaty i zielone tez sa swietnej jakosci. Ale ja w ogole jestem rozpieszczona, bo mam w miescie swietna mala firme importerow herbaty dla smakoszy, wiec wiekszosc kupuje wprost od nich. I kazde listki moge obejrzec, powachac, a nawet mi zaparza, zanim kupie. Moje dzieci uwazaja, ze tak wszyscy kupuja herbate, przy okazji rozmawiajac o tym skad wlasciciel niedawno wrocil (Sri Lanki, Indii, Chin, Afryki). Przy wejsciu stoja stare skrzynie, w ktorych firma sprowadzala herbate 100 lat temu… A jak sie przychodzi do nich w porze lunchu, albo popoludniowej herbaty, to scena jest jak z lirycznych filmow czeskich z lat 60-tych: wszyscy siedza razem przy stole i jedza co tam maja, a na stolach czajniczki z herbata i filizanki. Zupelnie jaby zyli w zupelnie innym stuleciu…
A tu pierwsza debata wyborcza, dotyczaca stanowiska Pirewszego Szczeniaka w Bialym Domu:
http://www.huffingtonpost.com/2009/01/06/jon-stewart-mocks-cnns-pu_n_155790.html
O urokach pasztetu sie nie wypowiadali, ale czuje, ze byliby za. A gdyby nie chcieli, to ja sie chetnie poswiece. 😀
Na miejscu Amiga nie wysadzalbym nosa z domu dopoki Obamowie nie wybiora sobie szczenika, nie kupia mu obrozki, kompl;etow wypoczynkowych, a dziewczynki Obamowny nie pokochaja swojego. Bo Kaczor moze porwac Amiga i poslac go do Bialego Domu, zeby sie podlizac nowej adminisrteracji w Waszyngtinie . Sicher ist sicher, a strzezonego Pan Bog strzeze.
Jak można nie lubić pasztetów? 😯
Rysiu , z tobą brykać – zawsze! W sumie niezłe stadko już się zebrało! 😀
Niuniu, ta kanapa bardzo dla ciebie twarzowa, a fotel Bobika- dosłownie jak na wymiar. Od dziś- też tak chce! Nie ma to czy tamto. Jak mnie chcieli, to teraz niech dbają!
Mordko, jak rozprawię się z wszystkimi kablami, też zajmę się serwetami i kaszmirami. 😈
Niech no tylko Kaczor się zbiży!Wrrrrr 👿 Mam małe zabki , ale bardzo ostre. Moje zaświadczą! Do tego mam masę energii i samozaparcia. Niech no nikt nie mysli, że mu ze mną łatwo pójdzie 😈
Na wszelki wypadek, bedę się Mordechaju bacznie rozglądał na spacerach…..
Ja mam podejrzenie, że gdyby Obamówny tego małego zobaczyły, to same byłyby skłonne do kidnappingu, bez najmniejszej zachęty ze strony Kaczora. A dziewczynek Amigo by przecież nie gryzł na serio. Więc jednak radzę go schować, albo przynajmniej nie wypuszczać nigdzie bez kilku długorogich ochroniarzy. 😆
moja babka mówi( co brzmi m/w jak:”pan Prezydent powiedział”),że z kompletu wypoczynkowego to jej by najlepiej pasowała koza.
Herbata to jest to powiada i wybrzydza, kiedy nie ma dobrych gatunków. Rano obowąizkowo z mlekiem i papierosek.Kawę pija bylejaką( patrz u fomy), czasem dobrą.
Najlepsze kawy są we Wloszech i na Węgrzech( były, nie wiemy, jak teraz).
Panie rysiu z berlina.Pierzynę babka oddala suchą!
Dwa cukierki typu mieszanka wedlowska schowane są dla pana w lewym rogu, ale trzeba szukac,bo pierzyna wiadomo obraca się, jak kto chce. 😆
Pytanie do Bobika:ale wczoraj dałeś czadu, czy Ciebie tak zawsze przed nocką twórcza wena chyta?Babka wysiadła!!
Babko, wena flat ubi vult. Nie zna się dnia ani godziny. Co tu mówić o zawsze. 🙁
Fakt Bobiku.Ataki weny twórczej miałam o różnych porach dnia i nocy.Bywało,że coś mi się uroiło w głowie w czasie snu,więc,żeby nie zapomnieć wstawałam i robiłam szybko szkice.Zazwyczaj te moje prace byly najlepsze.
Licho mi szły tzw.fuchy pod wyraźne dyktando, choć dawały zarobek.Ucałowania idę robić na jutro gołąbki na jednej
nodze 🙂
Monika:
Byc moze, ze gzdzies sprzedaja Rishi tea. Widzialem ich strone internetowa i jest naprawde imponujaca. W naszym jedynym mallu handlowym otwarto sklep z herbata, musze wiec jeszcze raz sprawdzic, co oferuja. Chocia, jestem sceptyczny, co do oferty w porownaniu z Twoim miejscem. Kanadyjczycy uwazaja sie za brytyjskich, ale w specyficzny sposob, ktory nie obejmuje picia herbaty. Zwlaszcza tej dobrej. 🙂
Wpadłam na chwilkę i oznajmiam,że aby uczcić powrót kota z Tych, trochę bobikowi pomiauczę.
🙂 Wyczytane zdziennika przedszkolenego.Zapis po lekcji, ( dzieci oglądały i karmiły kotka).
” Obserwowanie jeścia kota” (sic) : smile: Reszta potem.
PA, z oferty Rishi szczegolnie polecam ich Earl Grey’a – jesli jest lubiany w Twojej rodzinie. Nie jest przeperfumowany, ma naturalny delikatny olejek bergamotowy. I biala herbata morelowa jest naprawde niezwykle milym przezyciem. Pare znanych mi osob, ktore nia obdarowalam uzaleznilo sie od niej. A w moim miejscu to po prostu szczesliwy przypadek, ze ta stara firma sie tu znajduje. Dziekuje za to, co napisales o anglojezycznych Kanadyjczykach i herbacie, uwielbiam dowiadywac sie takich ciekawostek. W Quebecu myslalam, ze to zwyczajne francuskie dreczenie herbaty, ktore moze w innych miejscach Kanady sie az tak nie zdarza… 🙂
Babko, czy ten zapis o „jesciu kota” byl zapisem dziecka czy nauczyciela? 🙂
Moniko,pani wychowawczyni był ten genialny zapis.Dzieci jeszcze takich bzdur nie wypisują. 🙂
Zanim Bobika ogarnie wena twórcza napisałam fraszkę:
Nie ożenię się z panią!
Pa !
Rzekł mi pewien idiota.
Pa! Pa! Pani ma kota
na punkcie psa!Pa!
Ha! Odparłam,Pa!
Nie ma tego zła!Pa!Pa!
A na to pies: Yes!yes!yes!
Babka dała początek, Bobik pociągnie wątek? 😯
Póki Bobiczek nie pociągnął, to może ja 😉
A kot iskrami sypnął
I mrauknął: jak?
Pani ma kota?
Nie, to ja mam tą panią!
Właśnie że tak!
Co mi tu będzie idiota
Na nerwach grał?
Mrrrau!
Paani Doroto!!! 🙂 🙂
Pies z kotem
hau, hau, mrrrau, miau!!
Za głupców on nas miał?
Zanim się pani
stęskni za nim
inny ją będzie miał!
hau, hau, mrrtał,mrałł.
Sorry, ja chwilowo ciągnę co innego i wpadam na blogi tylko na sekundy, a potem wracam do ciągnionego. Może potem. Ale i beze mnie jest cudnie. 😆
No niech Was, nie wytrzymałem! 🙄 Na złe drogi mnie sprowadzacie! 👿
No fakt, idiota,
warknął pies.
I po co on w te gumki grał?
odstawił palant taki dżez,
że niech się wstydzi zań!
Mniejsza o kota,
lecz do pań
to trzeba mieć know-hau!
Ciągniony to se może być weksel 😉
Pa!pa!pa!
rzekł mi pewien idiota.
Pa, pa, pani ma psa !
Pa, pa ,pani pies ma
kota na punkcie kota!
Z taką się nie da
normalnie żyć !
Pa, pa!Chce mi się wyć!!
Pa! rzekłam do idioty
Pa!Pan tu nie musi
ze mną być.
mam psa i mam trzy koty!!
Pa!Pa!Ja tu nie wrócę
z okna się rzucę, Pa!
Bo pa, pani ma
tych kotów cztery!
Trzy które pani ma
czwarty na punkcie psa!
Nie ze mną te numery !Pa!
Te wszystkie koty,
Plus jeszcze klamoty –
Oj, żebym pani garoty
Na szyję nie włożył ja!
I nie kopnął zaraz psa!
Ba…
Ale czy się da?
Pies mi się odgryzie,
Kot mi się oddrapie…
Ech, te kizie-mizie
Dadzą mi po łapie…
To w takim razie
Golniemy se po razie
I teraz naprawdę pa!
Pa!Pa!Pani Dorotko pa!
🙂
I jeszcze tylko powiem Wam,
na punkcie konia- kota mam,
Co daje już pięć kotów!
Nie dla idiotów !
Pięć kotów, pies i koń?
A może jeszcze słoń?
Cóż za menażeria!
Z nią każda breweria
Może zdarzyć się…
A fe!
Kto to widział!
Jaki wydział
Na policji
Zajmie się tym
Zwierzyńcem złym?
Dobrze, że nie ma prohibicji,
Bo zaraz z tego urżnę się…
Fe!
A szpak?
A lew?
A stado fok?
A siedmiogłowy smok?
To tak
już weszło w krew,
że tylko pies i kot,
że w grę nie wchodzi nowy
okoliczności splot?
A ze trzy krowy?
Byk rozpłodowy?
A kilka kóz?
A urżnąć się
napojem wyskokowym
wcale nie źle,
bo tęgi mróz
i juz! 😆
Jak tęgi mróz jest,
To urżnąć się niezdrowo.
O tym wie kot i pies,
A także cielę z krową.
Baran złośliwie beczy:
Nieee!
Urżnąć sięęę?
Jeśli się urżniesz, głupku,
Zamarźniesz przy tym słupku
I co się stanie potem?
Kto tu będzie lirycznym podmiotem?
Eeee…
Dobrze mi z do
urżnięcia się melodią,
będę ją ćwiczyć
jak szałem jęty
i co mi słup!
A potem co?
Zawsze się znajdzie podmiot
co zaliryczy,
szczególnie jak urżnięty,
a zwłaszcza jak urżnięty
w trup!
No to chlup
W ten dziób!
Nie ma rady,
Jak kto dąży
Do samozagłady…
Wokół butelki krąży
I co chcesz, rób!
Opadają ręce,
A ten wciąż więcej
Pije…
Niech żyje!
I niech w koszyczku
Zwierzyna śpi!
Niech się napije tylko po łyczku…
(Hi, hi!)
Ach, w to mi graj,
to dla mnie jest muzyczka,
serce mi miodem
smaruje ona,
ozłaca dni!
Butlę więc daj
i powiedz mimochodem
Czy wielkość łyczka
jest określona
od stóp do głowy
jak trzej Budrysi
lub liczba pi?
Ma być słoniowy,
czy mysi,
czy psi?
Myślę, że dla pieseczka
Łyczek wystarczy psi.
Za duża będzie beczka!
Resztę zostawisz mi… 😉
Tymczasem dobra nocka!
Nie jadę dziś do Kocka,
Ani do Koluszek
(Choć włożyłam kożuszek),
Ani do Królewskiego Stołecznego
Miasta Krakowa,
Bo już od niego
Boli mnie głowa!
Za dwa tygodnie
Do niego ruszę.
Tymczasem spać muszę.
Więc pa!
(Hu!hu!ha! nasza zima zła!)
😀
Pa, pa, Panowie, Panie –
pa,szczęką kłapie zwierzę,
po czym, pa,lnąwszy banię
zasypia w pa,kamerze. 😆
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Naprawiony! To bylo jakies glupstwo! 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂