Świąteczna lista obecności
Czy to możliwe, że dopiero od dwóch miesięcy spotykam się tu z Wami? Tak się czuję, jakbym Was znał już całą wieczność, a w każdym razie jej spory, wieloletni wycinek. Pamiętam chyba wszystkich, którzy w naszym koszyczku się pojawiają i chyba o każdym, od a do ż, od człowieka do zwierzęcia, potrafię przynajmniej dwa zdania powiedzieć. Jeżeli nawet moja niedoskonała pamięć chwilowo kogoś pomija, to wystarczy mi pomachać przed oczami jego nickiem, żebym natychmiast rozpoznał go jak starego znajomego. Wiem, jak jesteście różni, ode mnie i od siebie nawzajem i wciąż od nowa mnie zachwyca, że przy wszystkich tych różnicach potrafimy ze sobą rozmawiać tak, żeby nadal mieć ochotę się widywać, pogadać, pojadać i popijać. A dziś, przy świątecznym wpisie, stawiam dodatkowe talerze dla nieznajomych, dla tych, którzy może jeszcze do nas dołączą. Z góry serdecznie ich witam, bo nie bez powodu pierwszym obowiązkiem gospodarza wobec blogowych Gości jest – akceptacja.
Ja wiem, że jesteście dziś strasznie zajęci. Ale choć na moment chcę zgromadzić wszystkich, którzy tu zaglądają – codziennie, często, z rzadka, sporadycznie.
To o Was w tej chwili ciepło, wigilijnie myślę:
- Allla – nieokiełznana potęga żywiołu, ujawniająca się z rzadka, nieregularnie i najczęściej w późnych godzinach nocnych. Fruwa z prędkością światła, co i nic dziwnego, zważywszy, że podobna jest do świetlika.
- Babka z Gdyni – z kokieterią poprawia jedną dłonią bagaż przeżyć, usiłując równocześnie drugą przerzucić most ponad pokoleniami. Pani na gdyńskich wzgórzach, pełnych zdumiewających zwierząt i potraw.
- Barbara Wojnarowska – zbyt krótko widziana, żeby mogło nam to wystarczyć.
Nie tracimy jednak nadziei, że wygrzebawszy się spod lawiny obowiązków znajdzie do nas drogę. - Dora – nie bez powodu tytułowana Panią Kierowniczką. Harfa blogów, potrafiąca smyrać w ucho i w brzucho, o duszy nie zapominając.
- Emi z Gdyni – sznaucerka niesznaucerskiej łagodności, ze pociągiem do mundurowych. Zawsze gotowa podać łapę, choć jest bardzo zajęta bieganiem między blogami
- foma- chluba komisarstwa absurdalnego, w poprzednim życiu był zapewne jeżozwierzem, stąd skłonność do posługiwania się szpilkami. Jedna połowa Dwóch Muszkieterów.
- haneczka – nieopanowane skłonności do rozśmieszania otoczenia, dyskretnie ukryte za kasą. W chodzeniu własnymi drogami bardziej kocia od sumy zgromadzonych na blogu kotów.
- Helena – miczurinowska krzyżówka Róży Luksemburg i Matki Teresy z Janem Himilsbachem. Osobista znajoma całego świata, który, z małymi wyjątkami, odpłaca jej tym samym.
- Hoko – magik, znany z niechęci do długich przemówień. Chodzi spać z kotami.
- Jolinek – promotorka pajacyka, wiedząca, jak zrobić dobry użytek z klikania. Odlatuje do ciepłych krajów i powraca wiosną.
- Jarzębina – wrażliwy przewód pokarmowy, skłonność do melancholii, pod wpływem pór roku zmienia się w Gruszkę. Absolutny unikat przyrodniczy.
- KoJaK Moguncjusz – Kawaler Księżycowy (chociaż nie kawaler), pojawiający się w pełni i znikający na nowiu. W okresach pojawiania się porozmawia o Einsteinie, choinkę kupi i strapionych pocieszy.
- Kot Mordechaj – co tu dużo gadać: satrapa, sybaryta, sarkastyk, śledziennik i smakosz takoż. Ze względu na swe cechy charakteru otoczony powszechnym szacunkiem i czołobitnością.
- Królik – weekendowe zwierzątko o różowym nosku, spieszące się z gracją prawdziwej damy. Zachodzi podejrzenie, że pod bezbronnym futerkiem ukrywa tygrysi pazur, co jednakowoż wymagałoby dalszych dochodzeń.
- Małgosia – aktualnie bez wątpienia najszczęśliwsza osoba na blogu, w związku ze spodziewanym wzbogaceniem rodziny o łaciatego szczeniaka. Nie prowadzi kursów spontanicznego okazywania radości, a powinna.
- Marysia – odciągnięta od łona blogu przez wydarzenia losowe, ale miejmy nadzieję, że nie na zawsze. Silny punkt frakcji białuszańskiej.
- Monika – polska patriotka amerykańskiej miejscowości, związana ze swym miejscem zamieszkania małżeństwem concordatowym. W chwilach niedoborów chaosu wspierana przez dwie podpory – Matyldę, która jest kotem i Zosię, która jest dziewczynką z zapałkami.
- nietoperzyca – ssak nocny pracujący na porannej zmianie. Pełni na blogu obowiązki budzika i wywiązuje się z nich z sumiennością przekraczającą pojęcie każdej sowy.
- Niunia – anielska psina o diabelnym spuście. Z miną niewiniątka potrafi pochłonąć konia z kopytami, co tylko częściowo jest widoczne w układanych przez nią jadłospisach.
- Owczarek Podhalański – twierdzi, że mieszka pod Turbaczem, ale jego rewir wydaje się nie mieć granic. Pies z sercem i poczuciem humoru stosownym do swych gabarytów.
- PA 2155 – amerykański Kanadyjczyk o nader tajemniczej profesji. Nieco skąpi blogowi cytatów z Seneki, ale to się da naprawić.
- PAK – Bardzo rzadko spotykany, co zdecydowanie podnosi jego cenę, nie ma dwóch zdań.
- Pan Administrator – przedstawiciel nurtu podziemnego, nie ujawniający się publicznie, ale zza kulis czuwający nad przebiegiem. Wbrew pozorom piśmienny.
- Puchala – dyskretnie przemyka się opłotkami, późną nocą lub nad ranem. Jak na swój skrajnie tajemniczy tryb życia całkiem nieźle poznana.
- Quake – Radca na tym blogu tak Tajny, że w porywach zbliża się poziomem utajnienia do Pana Administatora. Znany z szeroko komentowanych gdzie indziej zalet ducha, a przede wszystkim ciała.
- rysberlin – sztandarowy przykład berlińskiego rozbrykania, łączącego dobrą wolę z dobrym wychowaniem. Bryka zawsze w perspektywicznym skrócie.
- skowronek – a tuś mi ptaszku! Wbrew pozorom niemożliwy do usłyszenia rannym świtem.
- Stanisław – widnieje na horyzoncie blogowym w charakterze znikającego punktu. Jego znikanie, mimo pełnego zrozumienia jego przyczyn, nieodmiennie jest opłakiwane w Kąciku Wielbicieli.
- Teresa Stachurska – pod względem potencjału energetycznego mieści się gdzieś między wulkanem a gejzerem. Pod względem zaangażowania nawet wulkan połączony z gejzerem nie może się z nią równać.
- Wanda TX – osoba wykazująca niebezpieczne objawy całkowitego zrównoważenia psychicznego. Prawdopodobnie zawdzięcza to psicy Kamie i kotu Dundee,
bo przecież nie życiu w Teksasie. - zeen – mistrz wampiryzacji, demon przytyku, niezawodny kondensator. Druga połowa Dwóch Muszkieterów.
- Żona sąsiada – Pilna obserwatorka ruchu samochodowego na trasie Warszawa-Kraków i skutecznych przepisów kulinarnych. Sumienna opiekunka Paskudnika zanurzonego w wodach płodowych mezcalu.
Wam wszystkim, współtworzącym ten blog, dbającym o jego przyjazną i serdeczną atmosferę, życzę dziś ludzkim głosem cudownych, leniwych lub aktywnych, żarłocznych lub wstrzemięźliwych, bałaganiarskich lub uporządkowanych, domowych lub wyjazdowych, słowem takich, jakie Wam najbardziej odpowiadają, Świąt.
A teraz – do misek, do prezentów, do kolęd! I nie zapominajcie o sprawozdaniach z przebiegu świętowania! 🙂
A my przypominamy Alli,że tkwi, jak opoka na I miejscu Bobikow listy Życzeń świątecznych, tylko trzeba przewijać, przewijać itd.
Dobranoc Wszystkim,śpij dobrze Bobiku!Jeśli jutro rano speckroliki będą pomykały szybciej niż ostatnio- zdrów jesteś! 🙂 🙂 🙂
Irokez bardziej na czasie. 😀 Zwlaszcza, ze obserwuje sie powrot albo do wymyslnych nakryc glowy, albo do zupelnej, wygolonej lysosci. Przydalby sie jakis modny tatuaz, ale trudno tego wymagac od calkowicie opierzonych 😀
Hej dzieci!Nie dajecie spać osobie w wieku podeszłym!!
Nie po to pracowałam nad pingwinem,żebyście teraz zmieniali kompozycję i koncepcję.To miało być retro!
Widzę z tego,że poprostu pożądacie DUDKA ! :sad :
Babko z Gdyni, tak fajnie się składa, że Bobik poleciał alfabetem! I obie mamy wysoce pożądane miejsca na liście! 😀
Z perpektywy bramki antyspamowej wszyscy mają wysokie miejsca na liście! 😀
Babko, co masz przeciwko dudkom? W końcu dudek też człowiek, nawet jak jest z lekka wystrychnięty. 🙂
noccc!! wlasnie przeczytałam o nalesnikach. Bardzo lubię. Ostatnio gdy je usmażyłam na obiad moje dziecko stwierdziło że dobre ale następnym razem będzie sam je smażył. Fakt, były trochę nienaleśnikowe. @@ rysiuberlinie w szafie jako tako / nikogo w niej nie ma uff/ @@ nietoperzyco, miłe są Twoje stwierdzenia i chcę Cie zapewnić że moja wiara jest głęboka i szeroka a także uśmiechnięta. To jednak nie zwiększa procentowości .. Dobrej nocki .
Jarzębino, dolanie spirytusu wprawdzie gwarantowanie zwiększa procentowość, ale niekoniecznie poprawia jakość. Wychodzi na to, że w życiu jednak nie można mieć wszystkiego. 😉
Naleśniki z grzybami były u nas na Wigilię. Rodzina uznała, że była to najatrakcyjniejsza ze wszystkich świątecznych potraw. 😯
Bobiku problem polega na tym że ja ciągle się spieszę. Wtedy wszystko robię byle jak. Ostatnio upiekłam ciasteczka nawet były dobre , to dla mnie sukces. papa idę spać. Od nowego roku nie będę się spieszyć/1/
procentowosc dotyczy zaufania a inne procenty, no coż… Na Zdrowie.
Juz jestesmy z powrotem. Dluga droga, piekny snieg, duzo smiechu z mlodymi towarzyszami bialego szalenstwa. Jeden zlamany palec, goraca milosc, kilka wywrotek w sniegu. Na szczescie tylko w sniegu!
Tu nasza zima i dluga droga:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/ZimaDlaBobika?authkey=zkCovIXWt8s#slideshow
Wszystkim tu zgromadzonym poswiateczne pozdrowienia z cieplutkiego Teksasu
Poniedzialek , koniec lenistwa światecznego czas do pracy 😉
Malgosiu u nas też śnieg biegnę zaraz pobrykać udzieliło mi sie chyba od Rysia 😀
Moniko
😆 😆 😆
Bobiku
miło ,że do zdrowia wracasz ,jaki zlot , jakby co potrzebuję z pól roku żeby się przygotować i pięknie wyglądać 😯
szkoda ,że moja spala chętnie by pewnie Allle poznała pofruwalyby razem
Heleno
czy udało się papieroska zapalić 😉
Babko
co to pierzyna nie wiem , ale porzadne poduszki uwielbiam
najlepiej blisko Mojej:-) ,powiedz Emi bo zapomniałam wczoraj nie ważna maść, ważne to „coś”, Emi to ma ❗
Dzień dobry!
Intensywnie myślę o Amigo. Nawet w nocy mi się przyśnił. 🙂 Emi nie strasz! Amigo też jest z nieludzkiego otoczenia. Mam nadzieje, że szybko uda mi się go zamienić ze śmierczącej kulki w pachnąca…. 🙄
Moniko, najgorsze , że wczoraj wedrowały te malutkie , cieniutkie szkiełka nakrywkowe 👿
Witaj Niuniu. Widzę , że już jesteś na posterunku! 🙂
Też wracam do roboty! Na razie…..
Dzień dobry.
…. co to jest praca? … co oznacza wracam do roboty? 😉
Lubię wolne poniedziałki 🙂
Dzień dobry. 🙂 Niunia na posterunku i od rana z tysiącem uśmiechów. Jak ona to robi? Mnie to z rana zawsze musi trochę potrwać, zanim uśmiechnąć się jestem w stanie.
Nieszczęśnikom zmuszonym dziś do pracy proponuję cieszyć się szczęściem KoJaKa, o ile mają altruistyczne podejście do życia. 😀
przeczytałam jeszcze raz listę Bobika i muszę przyznać, że sama jestem zdziwiona wnioskami a także, że to dopiero dwa miesiące jak blog istnieje. Ja obchodzę tzw. Sylwestra końcem stycznia więc wybaczcie, będę marudzić przez miesiąc. Sama się już boję do jakich wniosków dojdę. Bobiku bardzo zabawnie opisałeś Helenę, do kompletu znajomości mnie brakuje.. Co do innych to muszę przyznać, że teraz będę pracować nad swoim imażem /?/ mam nadzieję do następnej Wigilii.. Chociaż,.. , chyba masz racje, u mnie wszystko zaczyna się od jedzenia i kończy na nim od tego też zależą moje humory. / chyba ze mnie jakiś jamochłon!!!/ I zaczęło się…. Tylko w jednym się pomyliłeś , ja ciągle się śmieje i to dosyć hałaśliwie/ za wyjątkiem momentów w których mnie właśnie brzuch boli./
@ Małgosiu co to sa cieniutkie szkiełka nakrywkowe???
Jarzębino, mogłem opisać tylko te imaże, jakie są prezentowane na blogu. Do realu moje macki nie sięgają, z wyjątkiem właśnie Heleny. 😆
A, właśnie. Też bym chciał wiedzieć, czy Helenie udało się już zapalić?
Jarzębinko
Moja mówi żebyś się jak najwięcej uśmiechała 😆
!! oj ! ale ja naprawdę nie jestem smutna. Cmokaski; idę tyrać do nocy.@@ Heleno ja rzuciłam palenie z dnia na dzień ale najlepiej zażywać jakiś czas tabletki . Te których nie reklamują / zapytaj w aptece/ 99,9 procent skuteczności. idę pa!
E, z tym rzuceniem palenia u Heleny to jest chyba wedle zasady: „ino oni nie chcom chcieć!” 😉
A zauważyliście, że Wanda TX do Mariaccich wstąpiła? 😀
Poza tym już wiemy, gdzie się podział ten śnieg, który ginął między Mass a Bydgoszczą. 😉
Ja tam na pracę nie narzekam. Dobrze się zająć czymś po nicnierobieniu. 😀 To chyba u mnie już choroba….
Jarzębinko, chodzi mi o takie malutkie, kwadratowe bardzo cieniutkie szkiełka , które się kładzie na wieksze, podłużne, grubsze, a między nie- preparat.
Z rzucaniem palenia to jest tak. A raczej bywa. 😉 Moja mama zaczęła bardzo wcześnie palić, lubiła palenie i uwazała, że papierosy są dla niej stworzone. Szczyciła sie tym, że nawet pierwszy w życiu w wieku 13 lat papieros nie wywołał torsji ani niczego innego, a był z zaciaganiem. Tak uczyli ją starsi koledzy. Gdy stan zdrowia tak mocno się pogorszył, że kilka razy w srodku nocy pogotowie zabierało, pojęła , że trzeba jednak rzucić. Mama nie pali już kilkanaście lat, szybko zaczęła dostrzegać plusy niepalenia, m.in. poprawa węchu, a co za tym idzie -smaku. O innych dolegliwościach, które zniknęły- nie wspomnę. 🙂
Mojej mamie chyba i pogotowie by nie pomogło. W każdym razie jak dotąd nie było takiej grypy, takiej anginy, takiego bronchitu, żeby chociaż przez kilka godzin nie sięgnęła po paliwo. Nawet po śmierci życzy sobie być spalona! 😯
Bobiku
czy ktoś próbuje podpalić znowu Rzym 😉
Witam Was Wszystkich w biegu i komentuję:
Alla – Bobik nie miał wyjścia, jak się powiedziało A, trzeba było i B, no to skorzystałam!Dzięki! 🙂
Bobiku dot.dudka”- nie wiadomo, czy żonę wydudkał na strychu, czy,też właśnie wystrychnął na dudka”. 😯
Małgosiu nic się nie martrw ,takie psinki z nieludzkiej siedziby,bardzo się cieszą z nowego domu.”Śmierdząca kulka-” wyszła na ludzi! 😆
Wszystkich serdecznie pozdrawiam, palenia nie rzucę , bo z komy by Helena dawała popalić?
komu*
Poprzez telepatyczne połączenie usłyszałem, co śpiewa dusza Heleny i natychmiast zanotowałem:
Z najgłębszej komy wołam do ciebie, o Babko!
Nie próbuj się wygłupiać z rzucaniem palenia,
bo Mordechaj po uszach może ci dać łapką,
lub komornik cię przyjdzie ogołocić z mienia!
Do dni bezdymnych nie daj przekonać się za nic,
nie odrzucaj popiołów, które tak nam drogie,
bo nie chcę, jak ostatni jakiś Mohikanin,
sama jedna na blogu zostać z tym nałogiem! 🙄
Osoby zainteresowane zwiększeniem udziału kobiet w szpicy politycznej UE powinny zapoznać się z poniższą linką. Ja tam swój podpis machnąłem, bo a nuż się przyda. 🙂
http://www.femalesinfront.eu/default.asp?view=front&lang=pl
Bobiku, ja tez machnelam. 🙂
Niunia tak mnie wczoraj natchnela, ze machnelam tez sporo nalesnikow na sniadanie (czesc odlozylam, Niuniu, w wiadomych celach – tez chyba pasuja do cappucino). 😀 Teraz ide jednak troche ogarnac chaos, lub chociaz przemiescic go z miejsce. 🙄
Oda to Bibiku, czy inny gatunek?Cudna!!Na pamięć wkuję!!
Spokojnie!Nie rzucę Heleny, ani palenia, dyspozycje, jak pisałam w sprawie spalenia uwędzonego ciała zostały wydane.
Mie pamiętam, jaki głos ma Helena, ale mnie by się przydała emisja głosu, od teg palenienia szorski się zrobił i czasem, ktoś nieznajomy mówi do mnie przez telefon: „chłopcze” 😯
Trzeba przyznać,że po chorobie wena wróciła Ci szybko! 🙂
Myślę,że warto się zainteresować zdrowiem Heleny, miejmy nadzieję,że w Nowym Roku zimno Jej nie bedzie prześladować z równa determinacją, jak Ona prześladowała hydraulików.(Panie nad nimi świeć) 🙂
Linka:
ZalIczam się do tych nie nadających się milionów i bardzo chwalę sobie ten stan.
Zimno dziś u nas
Moniko
to ja już siadam do swojej porcji naleśników , jak tylko nabiorę sił , też machnę 😆
Niuniu, u nas byly z nadzieniem z chevre (dla Matyldy) i z syropem klonowym dla Zosi, ktora robi badania nad lepkoscia tej naturalnej substancji. . Nadzienie miesne dorobie na lunch, bo nalesnik – jak wiadomo – jest dobry na wszystko. 😀
Czytam po przerwie wyrywkowo i oto znow znalazlam „link” do historii rodzinnych.
zono sasiada:
1. u nas tez bulka drozdzowa z maslem i szynka ale tylko na Wielkanoc 🙂
2. H. Jozewski to byl przed wojna szef mojego dziadka, starosty w kilku miastach wolynskich (Dubno, Rowne). Dziadek dzielil poglady Jozewskiego w sprawie mniejszosci narodowych. Kiedy Jozewski przestal byc wojewoda wolynskim dziadek stracil prace.
Tu na dosc slabym zdjeciu babcia po prawej i zona Jozewskiego, Julia
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Jozewska?authkey=1MnuXoqgoVs#slideshow/5285250346192203778
Wando, piekne zdjecie. Mnie takie zdjecia zawsze wzruszaja, zwlaszcza, ze duzo zdjec mojej rodziny splonelo razem z mieszkaniem i calym ksiegozbiorem w Powstaniu Warszawskim. Tym bardziej cenie wiec te, ktore przetrwaly. I najlepsze sa wlasnie takie, ktore maja doczepiona do nich historie, tak jak Twoja.
Ale wyjaw przy okazji, kto sobie zlamal palec na nartach i w jakich okolicznosciach?
Palec! i troche o milosci i zazdrosci:
Basia przywiozla boyfriend’a. Basia, Piotrus i Joanna, nasza polska trojka, swietnie jezdzi na nartach. Na dodatek Joanna, siostra Piotrusia, zawsze powtarzala, ze Basia i Piotrus nie potrzebuja sie rozgladac i zadawac sobie trudu bo i tak sa sobie przeznaczeni 🙂 Na razie jednak na zmiane albo jedno albo drugie poszukuje. Teraz przyszla kolej na Basie. Oh! No i poniewaz Arvin jezdzi slabiej, Basia go przez caly czas szkolila. A on probowal jak mogl i czasem konczylo sie to wywrotka. Tak nieszczesliwie, ze dwukrotnie na kciuku lewej reki; jest leworeczny i chce zostac chirurgiem – nie tylko zlamal kosc, co ponoc niegrozne ale jeszcze zerwal sciegna. No i teraz go czeka operacja, zeby przywrocic pelna sprawnosc kciukowi.
A kto mnie nauczy robić linki z własnych fotek?Będę wdzięczna! 😆
A ja sobie właśnie uświadomiłem, że dla mnie kresy wschodnie to jest kraina trochę legendarna, z „Potopu” albo czegoś takiego, ale w każdym razie nie z realu. I to, że ktoś tam żył osobiście albo miał tam autentycznych, realnych krewnych, wcale nie w XVII wieku, tylko w miarę niedawno, wiąże się dla mnie zawsze z takim dreszczykiem, jak gdyby bohater filmowy zszedł nagle z ekranu, bądź w inny sposób domniemana fikcja okazała się rzeczywistością. Trochę jak „Purpurowa róża z Kairu”. 🙂
Babko – zapisalam sie na picase i tam umieszczam zdjecia.
Potem juz tylko kopia linku z picassy.
Program do obslugi jest za darmo.
Stad download:
http://picasa.google.com/
Tu jak zmienic jezyk:
http://picasa.google.com/support/bin/answer.py?hl=en&answer=26374
nie potrafie teraz znalezc strony gdzie sie loguje bo moj komputer juz mnie pamieta automatycznie ale jak otworzysz strone z moim zdjeciem, to moze tam znajdziesz odpowiednie linki
dzien dobry !!!!!!!!!!!!!!
zimno wspaniale zimno
niestety bez sniegu
Bobiku,
moze sie zdziwisz ale dla mnie Wolyn i tamte wszystkie historie tez nie byly bardzo realne. Troche jak bajka. Dopiero z czasem i z odkrywaniem nowych historii zaczelam sobie zdawac sprawe z tego, ze to bylo „dopiero co” i prawdziwe w zyciu mojej mamy.
Podobnie bylo z kuzynami stamtad, ktorzy wreszcie wyladowawli w USA lub Kanadzie – bylo dziwnie niektorych z nich spotkac naprawde. Dopiero tu sie urealnili – przedtem to byla odlegla historia, miejsca na cmentarzu, zapach z paczek, literatura
W kwestii Kresów , też mam takie odczucie, ale miałam krewnych, którzy opowiadali pracując tam, czy studiująć.Cała elita moich Profesorów z Politechniki Lwowskiej nauczała u nas w Gdańsku.
Bobiku chyba coś się zaczyn dziac w Komisariaćie, muszą doprowadzić i osadzić podejrzanego do środy godz.00,
a komisarz … wyparował,,,:shock:
Babko
😳
ocieplone stosunki
zawsze 😀
Wando,ten snieg
berlin zazdrocsi 😀
Piekna historia o milosci i zazdrosci, Wando. Szkoda jednak reki przyszlego chirurga…
Dla mnie kresy, z ktorych pochodzil moj dziadek (zreszta w polowie Francuz), to tez taka kraina rodzinnych opowiesci. Moja Babcia miala za to zwyczaj zwracania sie do mojej Mamy i Cioci „moje Wy Litwinki”, tlumaczac tak wrodzona chyba wszystkim dzieciom upartosc charakteru. A Mama pamietala egzotyczny dla niej akcent pradziadka, i jak jej mowil „ta mala nie dziwaczy” albo „zaszpilsia”. Czasem, w chwilach wzruszenia, wydawalo mi sie, ze ten akcent wracal troche u Mamy, Cioci i ich kuzynek…
ja poznaniak urodzony
dla mojej rodziny „polska” to do warszawy dalej biala plama
my raczej kierunek berlin pod wplywem germanskim
Dla mnie zawsze egzotyczne byly rodziny, w ktorych rozni ich czlonkowie nie pochodzili z przeroznych stron. Galaz poznanska tez u nas jest, Rysiu. 🙂 A nawet – niemiecka i francuska (nie tylko od strony dziadka od strony Mamy. Takie troche przewczesne EU. 😀
Moniko,tak to bylo za czasow moich dziadkow
mimo granic i goracego patriotyzmu misz-masz
wasza Zosia jak moj brat zawsze cos zmierzyc
zwarzyc uderzyc z balkonu upuscic(7 pietro)
zapchac wywiercic odepchac przeniesc dotknac
polknac wypluc i to i tamto
😀
Masz racje Rysiu, kiedys tak to bylo. Moze teraz troche wraca. A co do Zosi, to jednak tego widelca bede pilnowac przy wytwarzaczu plazmy. 🙄 Dobrze, ze teraz sa muzea dla dzieci, gdzie wolno przeprowadzac rozne takie eksperymenty. Twemu bratu pewnie by sie w dziecinstwie przydalo, tak jak nam sie teraz przydaje. Zmniejsza naklady na materialy i sprzatanie podoswiadczalne. 😀
Plazmę widelcem to chyba jak zupę widelcem. Ja bym tam Zosi radził spróbować podejść do tej plazmy z łyżką. 😀
Lyzki byly do butow. A plazme mozna dzgac widelcem. 😀
w Moim domu Kresy były zawsze. Rodzina Ojca, ormiańska ze Lwowa i mamy (cześciowo) z Podola, W sumie było jak w tym wierszu Adama Zagajewskiego „Jechać do Lwowa”. Mityczna kraina zaludniona niezwykłymi postaciami,pełna przygód i zapomnianych juz obrzędów. Prawdziwy dreszcz przeżylam stając na miejscy gdzie przed dwjna stał dwór dziadkw i rozmawijac z miejscowymi kobietami, które opowiadaly mi co ich babcie opowiadały o mojej babci…. Bardzo to byl wzruszające, aczkolwiek wiem że nie była to bajkowa kraina miodem i mlekiem płynąca, a b. trudne sąsiedztwo i b. skomplikowane relacje społeczne.
Wando TX : książka Snyder’a o Józewskim jest na pewno dostepna w Stanach, bo autor jest profesorem chyba w Yale.
Timothy Snyder ” Sketches from a Secret War”
Adam Zagajewski – „Jechać do Lwowa”
Rodzicom
Jechać do Lwowa. Z którego dworca jechać
do Lwowa, jeżeli nie we śnie, o świcie,
gdy rosa na walizkach i właśnie rodzą się
ekspresy i torpedy. Nagle wyjechać do
Lwowa, w środku nocy, w dzień, we wrześniu
lub w marcu. Jeżeli Lwów istnieje, pod
pokrowcami granic i nie tylko w moim
nowym paszporcie, jeżeli proporce drzew
jesiony i topole wciąż oddychają głośno
jak Indianie a strumienie bełkocą w swoim
ciemnym esperanto a zaskrońce jak miękki
znak w języku rosyjskim znikają wśród
traw. Spakować się i wyjechać, zupełnie
bez pożegnań, w południe, zniknąć
tak jak mdlały panny. I łopiany, zielona
armia łopianów, a pod nimi, pod parasolami
weneckiej kawiarni, ślimaki rozmawiają
o wieczności. Lecz katedra wznosi się,
pamiętasz, tak pionowo, tak pionowo
jak niedziela i serwetki białe i wiadro
pełne malin stojące na podłodze i moje
pragnienie, którego jeszcze nie było,
tylko ogrody chwasty i bursztyn
czereśni i Fredro nieprzyzwoity.
Zawsze było za dużo Lwowa, nikt nie umiał
zrozumieć wszystkich dzielnic, usłyszeć
szeptu każdego kamienia, spalonego przez
słońce, cerkiew w nocy milczała zupełnie
inaczej niż katedra, Jezuici chrzcili
rośliny, liść po liściu, lecz one rosły,
rosły bez pamięci, a radość kryła się
wszędzie, w korytarzach i młynkach do
kawy, które obracały się same, w niebieskich
imbrykach i w krochmalu, który był pierwszym
formalistą, w kroplach deszczu i w kolcach
róż. Pod oknem żółkły zamarznięte forsycje.
Dzwony biły i drżało powietrze, kornety
zakonnic jak szkunery płynęły pod
teatrem, świata było tak wiele, że musiał
bisować nieskończoną ilość razy,
publiczność szalała i nie chciała
opuszczać sali. Moje ciotki jeszcze
nie wiedziały, że je kiedyś wskrzeszę
i żyły tak ufnie i tak pojedynczo,
służące biegły po świeżą śmietanę,
czyste i wyprasowane, w domach trochę
złości i wielka nadzieja. Brzozowski
przyjechał na wykłady jeden z moich
wujów pisał poemat pod tytułem Czemu,
ofiarowany wszechmogącemu i było za dużo
Lwowa, nie mieścił się w naczyniu,
rozsadzał szklanki, wylewał się ze
stawów, jezior, dymił ze wszystkich
kominów, zamieniał się w ogień i w burzę,
śmiał się błyskawicami, pokorniał,
wracał do domu, czytał Nowy Testament,
spał na tapczanie pod huculskim kilimem,
było za dużo Lwowa a teraz nie ma
go wcale, rósł niepowstrzymanie a nożyce
cięły, zimni ogrodnicy jak zawsze
w maju bez litości bez miłości
ach poczekajcie aż przyjdzie ciepły
czerwiec i miękkie paprocie, bezkresne
pole lata czyli rzeczywistości.
Lecz nożyce cięły, wzdłuż linii i poprzez
włókna, krawcy, ogrodnicy i cenzorzy
cięli ciało i wieńce, sekatory niezmordowanie
pracowały, jak w dziecinnej wycinance
gdzie trzeba wystrzyc łabędzia lub sarnę.
Nożyczki, scyzoryki i żyletki drapały
cięły i skracały pulchne sukienki
prałatów i placów i kamienic, drzewa
padały bezgłośnie jak w dżungli
i katedra drżała i żegnano się o poranku
bez chustek i bez łez, takie suche
wargi, nigdy cię nie zobaczę, tyle śmierci
czeka na ciebie, dlaczego każde miasto
musi stać się Jerozolimą i każdy
człowiek Żydem i teraz tylko w pośpiechu
pakować się, zawsze, codziennie
i jechać bez tchu, jechać do Lwowa, przecież
istnieje, spokojny i czysty jak
brzoskwinia. Lwów jest wszędzie.
Powrót
Myślę, że Zosia jak najszybciej powinna w jakimś trybunale się poskarżyć, że ograniczana jest wolność nauki. 🙄
Zosiu, jestem po Twojej stronie! Też nie wyobrażam sobie życia bez informacji, jaki odgłos wydaje plazma dźgnięta widelcem!
Bobiku, ja sie troche obawiam, ze ona juz wysmaza jakis protest, bo mocno sie skarzy na to ograniczenie. Powiem jej, ze sa takie madre psy, ktore rozumieja wolnosc nauki. 😀
Ho Ho! zono sasiada – za chwile zaczniemy chyba sie wymieniac nazwiskami rodzin, bo i moja rodzina w ktoryms tam pokoleniu ormianska a i ziemianie z Podola by sie znalezli pewnie 🙂
A tak wygladal ormianski ale juz skatolicyzowany dziadek Feliks. Poza niego moja pamiec nie siega, na razie.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Feliks?authkey=Er9v0lYxt_A#slideshow/5285303334176686402
Za informacje o ksiazce dziekuje bardzo.
Pieknie sie z nami dzisiaj dzielicie Wando i Zono. 🙂 Pomyslec tylko, ze swiat jest calkiem nieduzy, a do tego wszyscy niesiemy interesujace historie z poprzednich pokolen. Moze w ogole przez opowiadanie historii, wlasnych i rodzinnych, lepiej okreslamy samych siebie. Juz male dzieci maja wielka fascynacje dla takich opowiadan, i tak nam chyba zostaje na reszte zycia.
Wando TX wielkie dzięki to bardzo cenna dla mnie informacja.Pozdrowienia z Gdyni 🙂
Babko, czekam niecierpliwie na moment, w ktorym nam pokazesz swoje kreacje artystyczne i zdjecia, poczynajac od wielce intrygujacego trzechkrola, ktorego kiedys nadgryzla Emi. 😀
zono,
trudne sasiedztwo
skomlikowane relacje
lecz pamiec jest zazwyczaj w kolorach pozytywnych
za zagajewskiego dziekuje 😀
Tereso,gdzie bywasz
napisz cos o n.klein
prosze
Moniko, najpierw muszę poćwiczyć, tyle się jeszcze trzeba nauczyć, korzystam z komputera w sieci dopiero 1/2 roku, ale przyznaję,że internauci bardzo życzliwie pomagają i to jest optymistyczne.Zatem poczekajmy jeszcze trochę.
Trzechkról stoi wszopce w szkole, ale dziecko znajome nie miało czasu zrobić porzadnego zdjęcia, bo woleli własne wygłupy klasowe uwieczniać, muszę zatem iść do szkoły i zdjęcie zrobić.Za tę szopkę dostała klasa II miejsce.
Chcialam sie jeszcze podzielic w nastroju swiatecznym listem misjonarza polskiego z Afryki. Jesli kogos to interesuje ponizej link. Po raz pierwszy to robie, wiec nie mam pewnosci jak zadziala. Misjonarza poznalam przelotnie – to brat jednej z naszych planowskich znajomych. No i od niej dostalam pozwolenie na opublikowanie. Mam nadzieje, ze dorzuci ten tekst „kamyczek” do dawniejszych dyskusji o pomocy Afryce.
http://docs.google.com/Doc?id=dccw5nw6_2j3t3cscz
a poza tym rozsmieszyl mnie tym zagubionym dzieciatkiem
Babko, bede czekala. 🙂
Rysiu – Tereska mam nadzieje, ze nie chora, tylko zaczytana. Helena tez sie nie odzywa – ta grypa jednak chyba mocno ja dopadla…
Ten wiersz Zagajewskiego też mi jest bardzo bliski, a najbardziej końcówka, dzięki której opowieść o Lwowie staje się uniwersalną przypowieścią o losie emigranckim. Każdy wyjechany ma swój Lwów, o jakiejkolwiek nazwie, który jemu samemu coraz bardziej się odrealnia, a dla następnego pokolenia będzie już całkowicie mityczny. Chociaż tamtych, politycznych nożyc już niby nie ma, ale zawsze się znajdą jakieś inne – przestrzeni, czasu, pamięci…
Wando, coś ten link nie bardzo chce działać, u mnie przynajmniej. 🙁 Każe się zalogować do jakiegoś konta googlowego, w którym można wstawić swoją pracę. 😯 A tego misjonarskiego tekstu bardzo byłbym ciekaw.
Bobiku,tak tez tak to czuje……..
przestrzen,czas,pamiec………….pojemna calym zyciem
Ja tez probowalam, Bobiku i Wando, z tym samym skutkiem. 🙁
wpadne jutro
poczytac lub cosik napisac
teraz lekko oddalam sie do spania
dobranoc ,dobranoc
pod pierzyne 🙄
Wiesz, Bobiku, poeci sa w jakims sensie emigrantami, nawet, jak nie maja w swojej lub rodzinnej historii akurat tego doswiadczenia. Zawsze wtedy mysle o wierszu Coleridge’a „Kubla Khan”, gdzie poeta wraca z innej rzeczywistostosci, zeby ja na nowo budowac slowami…:
A damsel with a dulcimer
In a vision once I saw:
It was an Abyssinian maid,
And on her dulcimer she played,
Singing of Mount Abora.
Could I revive within me
Her symphony and song,
To such a deep delight 'twould win me
That with music loud and long
I would build that dome in air,
That sunny dome! those caves of ice!
And all who heard should see them there,
And all should cry, Beware! Beware!
His flashing eyes, his floating hair!
Weave a circle round him thrice,
And close your eyes with holy dread,
For he on honey-dew hath fed
And drunk the milk of Paradise.
Juz zreszta Odyseja jest opisem losow wedrowca…
Przpraszam za błąd z sieci korzystam od 1 1/2 roku.Też się tej Piccasy nie da otworzyć,ale popracuję jutro nad tem odciążona od gotowania.
Tu by napewno pomogła nasza nieoceniona Nietoperzyca, jak by nas Niunia zaprotegowała. 🙂 Dobranoc Wam Wszystkim!!
To prawda, Moniko, ale nie cała. Teraz sobie uświadomiłem, że jest różnica między sytuacją egzystencjalną wędrowca, a takąż wygnańca. Większość z tych, którzy emigrowali z krajów Europy Wschodniej przed 89 rokiem, była chyba zakorzeniona w toposie wygnania. A wtedy miejsce opuszczone mitologizuje się podwójnie, nie tylko w sensie ponownego konstruowania świata minionego, ale i w sensie tęsknoty do owocu zakazanego.
U Coleridge’a najbardziej interesujący dla kudłacza jest oczywiście holy dread. 😆
Moniko
Moja zrozumiała , choc nie wiem co , kazała wstukać , a ja czekam na nalesniki z farszem mniam 😀
Samotną cymbalistkę
Ujrzałem raz w swej wizji.
Była dziewczyną z Abisynii
I na cymbałach swoich grała
I zaśpiewała o górze Abora.
A gdybym pieśń tę wskrzesić zdołał
I jej melodię i jej słowa,
Taką bym wtedy rozkosz w sobie miał,
Że z tą muzyką tęskną, głośną,
Mógłbym w powietrzu wybudować
Jaskinie z lodu! Pałac pełen słońca!
A każdy, kto by zechciał mnie wysłuchać,
Mógłby go ujrzeć i musiałby wołać:
„Strzeżcie się! Strzeżcie! Blasku jego oczu!
Po trzykroć falą oplećcie go wokół,
Zamknijcie oczy w trwodze, ile sił,
Bo on miodowy nektar sączył,
Bo on z ogrodów rajskich mleko pił.
Moja mówi ,że Wanda nie udostępniła dokumentu w sieci , jeszcze raz to musi zrobić , dzis już nikogo nie zaproteguje nawet za największą kość wolową , Moja musi odpoczywać ❗
Niunia, a nie może być farsz bez naleśników? Mnie w takie coś opakowują pigułki i dla tego farszu zgadzam się je łykać. 😀
Bobiku, do calej prawdy to ja nie pretenduje i uwielbiam jak ja ktos zmienia i uzupelnia. 😀 Masz racje z tym toposem wygnanca oczywiscie. Choc Odyseusz byl jednak bardziej wedrowcem z kaprysu bogow niz z wlasnego wyboru… I Coleridge czul sie wygnany ze swojej wizji, wygnany z Raju, ktorego mleko pil. A Poet as a Displaced Person. 🙂 A z dredami tez masz racje – bedac poeta profetycznym, wzmocnionym rajskim mlekiem, po prostu Ciebie, z Twoimi pieknymi dredami, przewidzial. 😀
Może to Bobiku jeszcze bardziej skomplikowane.Przed 89 roku wiele decyzji o wyjazdach było jednak własnymi decyzjami. Nawet te z 68 roku. Oczywiście wolność wyboru była mocno ograniczona. w czasie wojny czy krótko po niej margines wolności wyboru był niezwykle wąski. choć oczywiście był. sama miałam dwie stareńkie ciotki mojej matki które zostały we Lwowie po wojnie, bo ktoś musi grobów pilnować ( to ich argument). Jedna z nich wróciła do Polski w latach 80tych ( XXw) mając dobrze ponad 90 lat.
Dla wielu było to klasyczne wypędzenie, pod groźbą utraty życia. Inna sprawa, że ja dopiero stosunkowo niedawna, pod wpływem dyskusji o niemieckich wypędzonych zaczęłam tak o moich przodkach myśleć
Spróbowałam zainstalować program picasa żeby pokazać pradziadka, może się uda
http://picasaweb.google.pl/martasavan/Rodzinne?authkey=d8RYFLSVPjg#5285345736664446018
Spietrzenie spotkan, to u mnie, to na miescie. Polskie znaki znikly, juz tak bywalo ze ginely i same sie znajdowaly. Naomi Klein przeczytalam niewiele, ca 150 str, to – horror.
Zainteresowanym – http://www.polskajestkobieta.org/index.php/?p=569 .
Żono sąsiada, jak się w tę materię zacząć wgłębiać, to skomplikowanie robi się wielopiętrowe. 😉 Bo w tych wyjazdach sprzed 89 roku, nawet jak były dobrowolne, ten element wygnania jednak się pojawiał, częściowo przez tradycję myślenia o emigracji, a częściowo przez całkiem realne trudności w podróżowaniu. Klasyczny koszmarny sen emigrancki: wracam do Polski i już nie mogę stamtąd wyjechać, chociaż za granicą zostawiłem całe swoje aktualne życie. Niektórym ten koszmar się śnił jeszcze wiele, wiele lat po wyjeździe. Czyli świadomość, że z chwilą podjęia decyzji o emigracji wygnańcem było się i tam, i tu. Tego chyba współczesna emigracja już nie zna.
Dobrze Bobiku ze to się skończyło! Zawsze kiedy przekraczam granice o tym myślę.
Ale mj Ojciec nigdy po 39 r. do Lwowa nie pojechał. Po 89 r teretycznie mógł, choc juz wtedy nie był w najlepszym zdrowiu. Ale emocjonalnie to było dla niego zatrudne. Ma więc ten „swój” Lwów „na tapczanie pod huculskim kilimem”
Często ostatnio o tym myślę. W mojej rodzinie tradycja wygnania i zaczynania wszystkiego od nowa sięga 1863 roku. Każde pokolenie przez to przeszło, a jeden z moich dziadków, trzy razy w życiu zaczynał wszystko od jednej walizki (Ostatni raz po Powstaniu Warszawskim, miał po 60-tce) A jednak prawie zawsze dawali radę. Generalnie dawali rade sami, z pomocą najbliższej rodziny. Taka tradycja rodzinna to skarb, większy niz największy spadek.
A teraz dobranoc wszystkim!
O, zgadzam się, że to skarb. U mnie tradycja rodzinna, taka świadoma, z odwołaniem się do, była prawie nieistniejąca i zawsze zazdrościłem tym, którzy coś takiego mieli. A nawet i tych okruchów, które pamięć rodzinna przechowała, trochę trudno mi się było uczepić, bo one były ze świata nieco innych wartości niż te, które mnie były naprawdę bliskie. Więc może pewne wykorzenienie mam od początku wpisane w życiorys?
To te swiete dredy, Bobiku… 🙂 Byla taka grupa poetow w Anglii, ktorzy sie nazwali Marsjanami, od wiersza Craiga Raina, „A Martian Sends A Postcard Home”. Tam poeta wczuwa sie w role przybysza z innej planety i zauwaza ze zdiziwieniem to, co inni uwazaja za niewarta zauwazenia codziennosc…
No tak, ja z Marsa chyba nie jestem, z Wenus raczej też nie, ale nie wykluczyłbym tak całkiem mojego pochodzenia z planety Melmac. 😀
Czy nie dałoby się jakoś wytłumaczyć mojej rodzinie, że dredy są święte i tykanie ich nożyczkami jest profanacją sacrum? 👿
Rodzino Bobika, dredy swiete, i nie wolno ich nozyczkami tykac. Sa pod absolutna ochrona Instytutu Ochrony Swietych Dredow. 😀
Bobiku, ten tekst jest dlugi jak na blog i ma zdjecia. Zastanowie sie jutro jak przekazac.
Poniewaz na razie nie wiem jak przekazac wspomniany tekst polskiego misjonarza tu jedno z jego dawniej przeslanych zdjec – sliczna dziewczynka z warkoczykami:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Warkoczyki?authkey=xd7T_SceHoE#slideshow
Dzień dobry! 🙂
To prawda, dziewczynka śliczna, Wando.
Cała moja rodzina z kresów. Gdy byłam mała, dziwiłam się , dlaczego niby wszyscy „stad” a wszyscy „gdzie indziej”.Dlaczego moja babcia, mając liczne rodzeństwo, nigdzie nie wyjechała, a do rodziców i rodzeństwa miała daleko- drugi kraniec Polski?No i część rodziny za Bugiem, niby tuż mojego miejsca urodzenia, a nie oglądana.Termin przymusowa migracja stał się dopiero później zrozumiały. 🙂
Spadla mi dzis nad ranem znaczaco temperatura – przed chwila bylo 38,4, wiec pierwszy raz moge siedziec nie spadajac z krzesla. I spalam w miare spokojnie, nie duszac sie z kaszlu. Ostatni raz mialam taka grype dokladnie 40 lat temu, w Rzymie, kiedy nie zdolalam pojsc na prywatna audiencje do Pawla VI. Ale ostatniego dnia pognalam wtedy na Hamleta, tylko ze spektakl zostal odwolany.
Tym razem nie udalo mi sie pojsc na tego Bacha i na „Sen Kordelii” w National Shakespeare Co.
Always something! – jak mowiono na zakonczenie dziennika w Saturday Night Live przed laty.
Dzien 🙂 🙂 🙂
widzę,że Małgosia już na nogach , może razem kawkę wypijemy
Bobiku
oczywiście ,że dredy są pod ochroną jak pisze Monika musimy tylko powołać Instytutu Ochrony Swietych Dredow i wysłać stosowne pismo do mama i taty Bobika , farsz bez naleśnika też może być , ale zdecydowanie wolę farsz owinięty albo kapustą albo ciastem 😆 😆
Moniko
plazma ma w zwyczaju przyciągać dziewczynki z widelcami 😉 ja tez jak Bobik jestem za wolnością w organizowaniu doświadczeń 😉
Moja mówi ,że jej ten wiersz pasuje do Waszej wczorajszej rozmowy
Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną
ty, domowy mój prostaku, zakopiańska sosno
od matki i od sióstr oderwana rodu,
stoisz siostro pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym gościem jesteś memu oku,
bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku.
I mnie także przyniosła pielgrzymka daleka.
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś, choć cię starania czułe otoczyły
nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce i rosy wiośniane,
a przecież gałązki twe bledną pochylone.
Więdniesz,
usychasz smutna wśród kwietnej płaszczyzny
i nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny!
Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty,
jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
a padniesz martwa!
Obca ziemia cię pogrzebie
drzewo moje!
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?(Wojtyła , „do sosny polskiej”)
Heleno
jak miło wszyscy się martwili , zaraz powiem Mojej ,że z Tobą już lepiej , dbaj o siebie , niech Mordechaj również dba i citka Renata jeśli jeszcze jest , może na papieroska jeszcze za wcześnie 😉 Shakespeare ani Bach Ci nie uciekną 😀 a teraz posluchaj sobie i odpoczywaj
Heleno
coś zżarło link
http://www.youtube.com/watch?v=ipzR9bhei_o
Niuniu, z tobą kawkę- zawsze! 😀
Heleno, mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma i i za niedłujo znów będziesz w dobrej formie. Taka temperatura naprawde zwala z nóg.
Stalin „wiedział” o psychoanalizie – http://wyborcza.pl/1,81388,6078678,Sabina__Miedzy_Freudem_a_Jungiem.html .
cześć Wszystkim!! wczoraj dostałam prezent noworoczny który mnie poruszył swoją wymową. Osoby które mi go dały widuję sporadycznie. Takie upominki jak ten otrzymany dowodzą jak bardzo ważne są gesty sympatii bezinteresownej. W dzisiejszym świcie stają się bezcenne. Niuniu, bardzo fajny koncert , lubię jak grają, wtedy fruwam po niebie……
jak grają organy.
lubie też inna muzykę…@ Tereso mam nadzieję, że te ostatnie dwa dni 2008 przyniosą rozwiązanie wszystkich problemów z którymi próbujesz się zmierzyć. Cieszę się, że miałam okazję poznać Twoją odwagę i zapał do pomagania innym, tym którzy sami nie potrafią pokonywać przeszkód z różnych powodów. Nic o tobie nie wiem ale wielkiej odwagi potrzeba aby przeciwstawić się złym myślom innych, którzy sami mają trochę lepiej często kosztem słabszych. Nie mam talentu literackiego jak większość tutaj zaglądających , nie umiem tez pisać wierszy, mogę tylko dotrzymać słowa. Wszystkim dużo uśmiechu i zdrowia w 2009 Roku. pa .
Tobie ma być z dużej literki.
Dzień dobry. 🙂 Po pierwsze rzuciło mi się dziś w oczy zmartwychstanie Heleny, więc już jest naprawdę dobrze, a w każdym razie lepiej. Po drugie kawka, ale żeby napić się kawki, muszę najpierw nakarmić kozę, żebym przy tej kawce z zimna nie dygotał. 😀
Heleno! Palimy? 🙂
Oprawcom rodzinnym Bobika posyłam wzór, jak się nie pozbywac dredów. Kto mi tu dreczy pieska od rana, jak jeszcze kawy nie wypił? 👿
http://klub.pies.pl/groups/entry/komodor
niuniu, jak zeżarlo link, to napewno ja!U mnie co na drodze to… nieprzyjaciel. 👿
Babko, ja tak bym zapewne wyglądał, gdybym nie był skundlony. Ale że jestem, to coś się z tym futrem pochrzaniło i takie piękne dredy robią mi się tylko w drugiej połowie włosa, a w tej pierwszej, przy skórze, powstaje gęsty, równomierny, filcowy dywan, którego nie idzie rozczesać żadnym narzędziem. 🙁 Moi twierdzą, że to wystarczający powód do strzyżenia. Ja tam jestem innego zdania, ale ja się już tak upierają, jestem skłonny zawrzeć z nimi gentleman agreement: strzyżenie tylko w realu, a na blogu – ręce precz od Świętych Dredów! 👿
Kawkę właśnie popijam. 😀
Tego linku może trzeba poszukać w szopce, czy gdzieś tam obok nadgryzionego trzechkróla nie leży. 😉
Bobiku, na ten filc jest sposób-końskie zgrzebło,metalowe, ale muszą Cię czesać co drugi dzień w realu!
Mnie babka strzyże sama nie chodzę do fryzjera,czasem jej się nawet udaje.
Męki komodora zaczynaja się przy kapieli, waży wtedy ze 100 kg i nie moze sie podnieść.
To uwaga do Jarzębiny:ja tam uważam jarzębino,że jakiś talencik niewielki mam.(mowa o literackim).
Dowody mam, a potwierdzić by mogła Helena, pod warunkiem,że zechce i że już jest na chodzie! 🙂
Jarzębinko, dziękuję. Czy rzeczywiście jakaś odwaga jest w moich poczynaniach? Może nie? Ja w każdym razie nie czuję się odważna, chyba że odwaga miałaby wiązać się z odpornością na stres związany z niechęcią wobec mnie samej, co owszem bywa przykre, ale nie… jedynie. Nie czuję się na bezludnej wyspie, w czym Ty masz spory udział i za co Ci bardzo dziękuję.
Kochana Tereso, nie jesteś sama w swoich poczynaniach, wspominałam kiedyś o tem, jak również nie jesteś obiektem niechęci, tam gdzie ludzie są prawi i dostrzegą, nawet pod szorstką maską ciepłe serce.
Nie tylko Ty borykasz się z problemami w sieci.Ludzie czasem rozumieją , co chcą, albo , jak im wygodnie.Takie medium!
Ale Twoja działalność przeciez skutkuje w realu!!
I to jest Twój kwiat, darowany innym.
Serdeczności wiele i Dosiego Roku! 🙂
Czy jest to mozliwe, aby papierosy nie pomagaly na kaszel?
Robimy w tej sytuacji rosol z kury. Mordka juz w kuchni wymownie pociaga nosem.
Moja mama twierdzi, że jeżeli nie pomagają, to trzeba po prostu chwilowo zmienić markę.
Rosół tylko jako kuracja wspomagająca, ale broń Boże nie zastępująca papierosy!
dzien dobry !!!!!!!!!!
bryknalem dzisiaj szybko w pracy
szuru-buru tu troche i tam troche i powiedzialem
zabieram pierzyne i ide do domu przez mrozny berlin
lekko pusty prawie kazdy ma ferie lub urlop
i tylko rys wedruje ulicami z pierzyna 🙄
jarzebinko,dotrzymywanie slowa ma wieksza wartosc niz
talenty ➡
Tobie tez cieplego nowego
brykajacy przez berlin rys 😀
Ryś wędrujący przez Berlin z pierzyną to chyba jeszcze lepsze, niż dwaj ludzie z szafą! 😀
Gdybym miał pierzynę, to zabrałbym ją za chwilę na spacer. Nie mam, niestety. 🙁 Ale może mały pies z dużą poduszką też jest czymś zbliżonym?
Tereso,podpisuje sie pod jarzebinka i babka
😀 😀 😀
spelnionego nowego Twoj berlinski przyjaciel
Bobiku,dla malego pieska poduszeczka malutka
cieplem ogromna zanies do koszyczka
Heleno,mama pieska ma racje rosol rosolem ale nawet malutki papierosik zbawieniem prz kaszlu chronicznym
;9 🙄
Rysiu, dziękuję, polecam się również na przyszłość.
A tu niespodzianka – http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19083495 .
Dzien dobry
Bobik, ten rosol w roli panaceum to tajemna bron mojej zony. Ja nie przepadam za rosolem i uzywam w tym celu aspiryny.
Mam swoja teorie na temat kaszlu i papierosow po kilku dniach abstynencji. Moim skromnym zdaniem te zachodnie brandy, a zwlaszcza brytyjskie sa zbyt lagodne dla zahartowanego palacza z prawdziwego zdarzenia. Trzeba sprobowac bardziej przasnych wyrobow przemyslu polskiego, najlepiej bez filtra. 🙂
Sprobowalam marlbora polskiej produkcji.
Slabizna jakas.
Sporty, klubowe – to byly papierosy! Komuno, wroc.
PA,pamietasz moze papierosy „sport” lub „mocne”
gospodarz(mosel) u ktorego zbieralismy winogrona myslal ze
koledzy pala narkotyki a to byly nasze bez filtra 😀
Heleno,co proponujesz za klubowe? krolestwo ?
😀
Teresa Stachurska
Niepokoi mnie zdanie w abstrakcie:
„In most dieters, concentrations of beta-hydroxybutyrate, free fatty acids, total cholesterol, and low-density lipoprotein cholesterol exceeded the upper limits of the reference ranges for nonstarved subjects.”
Czy to znaczy, ze ktos z podwyzszonym cholesterolem, LDL i poziomem metabolizmu FFA (wysoki poziom beta-HB, prawie jak u ludzi z cukrzyca) jest wciaz zdrowym? No i jaki jest tego dlugoterminowy wplyw na arterioskleroze i przypadki chorob uladu naczyniowo-sercowego. Moim skromnym zdaniem, probka pacjentow byla raczej ograniczona. W statystyce medycznej im mniejsza liczba pacjentow tym bardziej niewiarygodne dane.
Ja tez, rysiu, juz kiedys od roku na emigracji, dostalam od kochajacej przyjaciolki w prezencie caly karton sportow w paczce (wraz z cepeliowska makatka 😆 i wawelskimi glowkami – absolutnie niezbedne atrybuty latarnika).
Zamknelam sie w swoim pokoju i zapalilam. Za chwile przybiegla do mnioe przetsraszona matka, bo myslala, ze telewizor sie pali…
Helena:
Bede bronil do upadlego jakosci polskiego malboro. Gdy palilem (jeszcze) wydawaly mi sie w smaku lepsze niz oryginalne amerykanskie. 🙂
Rysiu, moim faworytem byly „extra mocne”. Prawdziwa siekiera. Klubowe i Sporty palilem w czasach studenckich, gdy pieniedzy bylo malo w kieszeni. 🙂 Prawdziwym objawieniem wtedy dla mnie byla paczka brytyjskich „Dunhillow” przywieziona i podarowana mi przez kolezanke mojej zony. Po latach probowalem tego w Kanadzie, ale to juz nie bylo to. 🙂
swirki swirki
Helenko czytam i oczom nie wierze 😯
wyglada na to, ze temperatura jeszcze nie spadla 😥
Hihihi, moja mama nas wędziła klubowymi. 😀 Jest szansa, że jeszcze dziś powiększy się nam rodzina. O Amiga oczywiście. Moje dziecko ogłosiło dziś Dzień Wielkich Całusów dla Mamy. O dziwnej dodz.06.11 zadzwonił jej telefon komórkowy by jej o tym przypomnieć. Sama raz dwa wyłączyłam telefon by dziecko spało jeszcze ze dwie godzinki, a dziecko po pobudce z pretensjami, a raczej żalem- że przeze mnie nie nadrobi straconego czasu. W planach była akcja od godz. szóstej rano. 😯 Weż tu człowieku chciej uszczęśliwić dziecko….
Heleno, ja się wychowałam, jako palacz najpierw na skrętach wujka, a potem na”Caro”.Bobik ma rację markę trzeba zmienić!Teraz palę takie cierniasy p.Pall Mall i nie kaszlę, a kaszel mnie męczył np.po wszelkich mentolowych.
Rosół naprawde rozgrzewa i jak tam kropniesz tę łyzkę masła zalecaną przez Teresę- nie zaszkodzi!
Czy przypominasz sobie niejakiego Probierczyka z GW?Prowadził tam rubrykę „Czytelnicy do pióra”? 😯
Rysiu 🙂
Spacerując po Berlinie
dobrze usiąść na pierzynie.
Ogrzeje się troche tyłek,
w oko Ci nie wpadnie pyłek,
a dziewczyny z Berlin ZOO
będę śpiewać, tańczyć w koło.
Więc , gdy się obudzisz rano
kawę będziesz miał podaną,
oraz pościel rozesłaną,
albo lekko rozbebraną ! 🙂 Dosiego Roku!
Malgosiu, sama jestem w nerwach w sprawie Amigo.
POdpowiedz Weronice, ze male szczeniaczki szybko sie mecza i sporo spia, jak male dzieci. Jesli dzis wyladuje w nowym domu, to nalezy mu pozwolic malutko sie pobawic, pozwiedzac, cos zjesc i w kimono, jesli wyrazi ochote aby sie przylozyc. Pewnie tez bedzie tesknil za mama, malenstwo.
moj dziadek wachal tabake,
tata do ostatniego dnia 2 paczki dziennie
moja ma ma takie dziwne „damskie” ze zlotym ustnikiem
a ja i brat NIC
koledzy brata ze studiow/wyzsza szkola morska szczecin/
szpanowali „lark” (chyba)
to byly czasy 😀
Może jutro uda mi się doczytać. Pracowita końcówka roku daje mi popalić. I nos mi się przeziębił 🙁
Palę, bo lubię. Extra mocne wspominam bardzo dobrze, ale pierwsze były Damskie. A w stanie to już wszystko. Pamiętacie te z metra?
Spacer był dzisiaj super, chociaż bez pierzyny i bez śniegu! Mroźna, słoneczna, zimowa pogoda i z nader rzadka żywy duch na polach. To lubię! 😀
Spytałem mamę, jak to ze lnem, tfu, z papierosami u niej było. Z polskich Carmeny na przemian z Extra Mocnymi. Dunhille i inne takie można było w Krakowie kupić u ciecia w Hotelu Polskim (za odpowiednią oczywiście cenę), ale to jej smakowało tylko na początku kariery palacza, potem już było za słabe. W tych początkach zdarzało się jej kupować również damskie fajki pt. Eve, z ustnikiem w kwiatki. Szczególnie efektownie wyglądała górka tych kwiecistych petów w popielniczce w jednej z zaplutych mordowni, która mama w młodości odwiedzała z dużym upodobaniem.
Potem odkryciem były papierosy francuskie, Gitany i Gauloisy, potem przez wiele lat Camele, a teraz, znów od wielu lat, Malborskie.
Może faktycznie znowu pora na zmianę marki? 😉
Mama twierdzi, że takich z metra nie pamięta, może to nie był krakowski wynalazek. 😯 I że w stanie to był tytoń od sąsiada (mowa o wiejskiej posiadłości rodziców), pracowicie cięty nożyczkami i zawijany w gazetę. Powraca czasem w koszmarach nocnych. 🙄
swirki swirki
no to wam powiem, ze i ja lubie palic …najczesciej glupa 😆
i rzadko kiedy mi to nie wychodzi 😉
Moja pyta czy kto pamieta ,ze „sporciaki”kupowalo sie na sztuki a nie cale paczki , a lufki kto pamieta 😉 aha żeby nie było wątpliwości Moja nie pali i całe szczęście 😀
patrząc na ten rysunek dochodze do wniosku ,że to nie papierosy są wrogiem człowieka nr 1 😉 http://www.joemonster.org/p/26703/motto_dnia
Ja kupowałam od wopistów w Jastrzębiej Górze „Sporty”.
„Eve” to były śliczne papieroski, ale czy tym się człek mógł napalić?
Niezapomniane były też te , jak Bobik pisze z metra.Została jeszcze stara przedwojenna maszyneria do tych skrętów po Dziadku i robiło się takie skręty.
Skowronku, nareszcie ktoś, komu prawie zawsze się udaje to, co sobie zamierzył! 😀
Rysiu a to maki z berlina
http://picasaweb.google.pl/lnnietoperzyca/Ber#5285612216631759442
Aaaa niuniu!Masz rację, moja babka twierdzi od dawna,że solidna praca szkodzi wypoczynkowi.
Mamy tez inne doswiadczenie.Licealny kolega, a lekarz od mojej babki nigdy nie palił i okropnie wrzeszczał na babkę, jak spotykaliśmy się na psim zbiegowisku na Bulwarze.Opowiadał makabryczne historie.
Poczem sam w kwiecie wieku zmarł… na raka płuc. 👿
Niunia, każdy pies mógłby człowiekowi powiedzieć, że jak pójdzie z czworonogiem na spacer zamiast do pracy, to życie sobie przedłuży (i uprzyjemni!), ale sama powiedz, czy to warto gardło sobie zdzierać? Oni i tak na ogół nie korzystają z naszych światłych rad! 👿
Skowronku!Bo palić głupa to jest DUŻA SZTUKA!!! 😆
Głupa rżnąć, czy głupa palić?
Ten językoznawczy problem
mi się na łeb zaczął walić.
Ale może – oba dobre? 😯
Nietoperzyco, czy będzie się można do Ciebie zwrócić o porady w sprawie tych linków z własnych zdjęć ?
Oczywiście, mailem, jak będziesz miała kiedyś wolna chwilę.
Wdzięczność moja będzie Cię ścigać do grobowej deski. 🙂
swirki swirki
Babko
jak dalej bedziesz papierochy palic to wdziecznosc dlugo nie pociagnie 😆
Polska mowa młodzieżowa 2007
Motto:
Mowa jest srebrem. Milczenie- złotem.
Szybciej się mówi- myśli się… potem.
Przez całe wieki i nie bez racji
ulega mowa modernizacji.
?Siara? i ?obciach?- dawniej: ?poruta?,
idziesz piechotą?To ?grzejesz z buta?!
Gdy? wypas furą?- gnasz rozpędzony
to na 100%-?grzejesz z opony?.
Bywają tacy , co ?z gwinta grzeją?
-dawniej mówiono,że ?w gardło leją?.
?Dżaga?- dziewczyna, dawniejsza- ?laska”
w pysk ci przylali, któs ci” natrzaskal”.
Gdy?trampki palisz?- toś na wagarach!
?Czaisz?- rozumiesz( to stara gwara)
?Jedziesz z centrali?to ?prosto z mostu?
?Czacha ci dymi??-myślisz po prostu!
?Spoko? i ?w porzo?dawne ? w porządku?
?Bajdurzysz?-znaczy: łżesz od początku.
?Sorki?- ,gdy komuś poleci łezka,
bo ma ?padakę kolo ? (koleżka).
Koniarze teksty też swoje mają:
?zaliczą glebę??- z konia spadają
reszta zaś? brechta? z tego widoku,
bo ?siara?,? obciach ? jest na padoku.
Podsyłam Wam w ramach starorocznych remanentów.
Te francuskie, zwlaszcza Gauloisy ostatni raz palilem w Holandii. Lubilem je, chociaz bez przesady. Od czasu do czasu chcialo sie zapalic „amerykana”, albo chociaz skreta na dobrym tytoniu holenderskim. Tutaj takich nie ma. Papierosy amerykanskie „smierdza”, w Kanadzie sa „Playersy” jako jeszcze jeden element brytyjskosci. Tutaj wymyslono jeszcze inny sposob na zniechecanie publicznosci do palenia. W sklepie, nazwy wszystkich marek papierosianych sa zakryte, tak, ze nowicjusz, ktory chcialby zaczac palic nie wie nawe, co kupic. 🙂
No i w ten sposób uniemożliwia się nowicjuszom wyrobienie sobie dobrego smaku! 🙄
Z holenderskich tytoni znam tylko Javaanse Jongens, czyli Jawajscy Młodzieńcy. Ale skręty trudno się robi psimi łapami, to jest zajęcie raczej dla kotów. 😀
papierosy „z metra” były i w Krakowie. Sporty, a nawet „Klubowe” z filtrem, łączone filtr z filtrem, a potem podwójny papieros i znowu dwa filtry. Tato mi przynosił z pracy, sam jako juz wtedy były nałogowiec rozumiał moje potrzeby. zaczynałam od „caro’ ( niebieskie, 16 zł. – a może 17zl?), potem w latach 80tych „co było” teraz Marlboro albo chesterfield ( ale Light – płuca juz nie te).pamiętam ciemne i cienkie szpanerskie Saratogi(?)Kupowało sie w Pewexie, przed imprezami, albo czerwone Dunhille (pycha!)
Zart o palaczach powtarzany przez stryja mojego meza (lekarza pulmonologa): Ktos sie skarzy dowiadczonemu palaczowi, ze jego ojciec, palacy od zawsze umarl przedwczesnie, w wieku 50 lat. Na to zas doswiadczony palacz: „No tak, za krotko palil.” Stryj lubi zbierac folklor palaczy, choc jednoczesnie poswieca sie w sumie dzialaniu na rzecz jego zaniku… Ja tez bardzo lubie czytac/sluchac, choc znam zjawisko jedynie teoretycznie. Juz rodzice nie palili, bo im nie smakowalo. Dziadkowie tez nie. Tacy wszyscy byli nietypowi. Mieli inne interesujace i nietypowe hobby, ale nie to. Moze to byl przejaw przekazywanego genu pewnej sklonnosci do ekscentryzmu? 😀
Niuniu, jak tam dzisiejsze przysmaczki? Dziekuje Ci bardzo za wiersz. Choc na szczescie ja nie usycham, jak ta przesadzona sosna. 😀
Cieszymy sie wszystkie ze wstania Heleny z loza bolesci, zwlaszcza, ze ten rosol zainteresowal tez Mordke. A gdzie miejsce na czekoladowy dodatek do kuracji? 🙂
Bobiku, a „Amphora”? Polskie Pewexy byly tym zaladowane po sufit. Recznego robienia skretow tez nie opanowalem, chociaz bylo to najbardziej „cool”. Bardziej szpan niz rzeczywista potrzeba palenia. Gdybym mial do wyboru to teraz przerzucilbym sie na Prozac zamiast palenie papierosow.
Drogi Pa! prozac to chemia!! Papierosy to jednak natura!
Skręcać też się nie nauczyłam, może dlatego ze nie lubię papierosów bez filtra. Sporty, pod nazwa popularne przetrwały do naszych czasów. jedna z moich znajomych pali je w dużych ilościach, wzbudzając spore zainteresowanie na co elegantszych bankietach!
swirki swirki
😮
w jakim to kraju na eleganckich bankietach bywaja smierdzace papierochami panienki?
Wspominajac Popularne/Sporty. Pamietam spotkanie z Jackiem Kuroniem na UW w 1980 r. i jegoodpalajacego te sporty jeden od drugiego.
Nikotyna to taka sama chemia jak prozac. Prawie te same receptory w mozgu. 🙂
Prozac? A po co? Ja sobie zastępuję prozac życia wesołymi wierszykami. 😀
Amphora rzeczywiście w „Pewexie” była, ale wtedy Camele były bardziej atrakcyjne. 😉
A panienka o odpowiednich wymiarach na każdy bankiet się wkręci, choćby nie Popularnego, a spluwę trzymała w wypielęgnowanej dłoni. 😆
Prozac zycia? A te wielblady w sklepach? Nic dziwnego, ze z czyms takim moga sie zmierzyc jedynie wesole wierszyki… 😆 A my tymczasem idziemy szukac w sklepach wtorkowej kozy, bo w braku rajskiego mleka, mleko kozie jest nieodzownym, acz nieobowiazkowym, elementem posiedzen Instytutu Ochrony Swietych Dredow. 🙄
A czy mleko wielbłądzie nie może być substytutem koziego? Wtedy dałoby się je dostać w sklepach… 🙂
Zapytam sie w sklepie, Bobiku. W ogole staram sie jakos przygotowac jadlospis na czeste posiedzenia tego Instytutu, bo jak wiesz, zwlaszcza Niuni absolutnie nie nalezy glodzic. 🙂 Zreszta juz dawno stwierdzono, ze entuzjazm do posiedzen wzrasta wprost proporcjonalnie do ilosci i jakosci towarzyszacej obradom wyzerki… 😀
Moniko
😆 😆 😆
Czuję się bardzo zawiedziony brakiem relacji z pierwszych godzin Amiga z nową rodziną. 😥 Niby to dobry objaw, że wszyscy troje zapomnieli o bożym świecie, ale ciekawość jednak mnie skręca. 😉
Zapomniałeś ile jest emocji w domu, jak się takiego malucha przywiezie?Nikt nie śpi, nikt nic nie je, wszyscy, jak zaczarowani.Moja babka uważała,że będę z nią spała w łóżku, a ja jesten jedynym sposród 10-ciu, które miała w życiu psem, który za nic nie chciał do łóżka.
Chyba jednak wiąże się to z dzisiejszym tematem: papierochy! 👿
Nastepnego dnia babka poszła pod teatr i przyniosła Decię i przez jakiś czas, pókiśmy nie urosły sypiałyśmy z nią: każda pod swoją pachą.Ale Decia mnie wygryzła i sypiam na fotelu.
Poczekajcie cierpliwie, niech się Amigiem nacieszą. 🙂
Niczego nie zapomniałem, tylko sam się emocjonuję i chciałbym jak najprędzej czegoś się dowiedzieć. 😆
Niechęć do wspólnego sypiania to przez żadne tam papierochy. Moi kurzą obydwoje, a zgadzam się się łaskawie spędzać noce w ich łożu. 😉
skowronku,skowronku
krotko ale tresciwie i jak zwykle bardzo celnie
pozdra ja
Babko,zachecony z pierzyna pod pacha gnam przez
ulice,place nie paprzac czy czerwone wrescie ZOO
siadam w roztrzepanym puchu grzeje sobie czesc
tylna i czekam ,czekam,czekam
dziewczyn do tanca i spiewu brak
to juz nawet berlin ZOO nie to co kiedys
o swiecie
Rysiu, pora taka one, te dziewczyny dopiero jutro pewnie się pojawią,Dzisiaj się znęcają nad poprawianiem urody,fryzjerkami,rozpaczają,że „nie mają co na siebie włożyć’ mimo udanych przed tygodniami zakupów.
Istne pademonium.Ale jutro Berlin zabłyśnie, zaludni się Unten den Linden, a Sylwester ten figlarz wypuści wszystkie piękne dziewczyny i przystojych wesołych chłopaków.
I rozszaleją się na dobre do białego rana. 😆
U nad w Gdyni będzie wielka feta na Skwerze Kościuszki i Placu Grunwaldzkim, zwłszcza pięknie to wygląda, kiedy fajerwerki odbijają się w morzu, a plaża zaludnia się, jak w upalnym lipcu.
Na wszelki wypadek dziś już Dosiego Roku Wam Wszystkim życzę z całego serca.
A nie przeszkadza Ci Bobiku,że się wiercą? 🙂
Mamy pieska! Jest super. W odróżnieniu od mojego komputera! 👿 Postaram się jutro wszystko opisać, jak poradzę sobie ze sprzętem. Zacina się strasznie….
Yes!Yes! JEST!!Powodzenia we własnym domu AMIGO!
🙂 🙂 :smile :
O, jak milo, jest juz piesio. 🙂 🙂 🙂 Jak juz sie komputer naprawi, to moze dasz nam, Malgosiu, jakies fotki maluszka? Wiem, ze bedziecie obie z Weronika bardzo zajete, ale w wolnej chwili, jesli taka bedzie… 🙂
Witajcie!
Czy znajdzie sie miejsce w koszyczku dla mnie? Nie zajmę dużo miejsca. Jestem malutki, biały, w czarne łatki, z czarnymi uszami i czarną plamką na nosie. Przysiagłbym, że w czasie kąpieli straciłem z kilka plamek….Moja młodsza nowa pani mówi, że jedna z łatek jest w kształcie serca.hahaha.Ja tam myślę, że to porządna parówka! Ale co małe dziewczynki mogą wiedzieć o psich łatkach?
Chwilowo pachnę rumiankiem, potarmosiłem moja poduszkę, zrobiłem dwie kupki i siusiu, najadłem sie, napiłem i zamierzam uderzyć w kimono. Krótko mówiąc- ide spać!
Pozdrawiam wszystkich!!!! 🙂
Malgosiu,Weroniko szanujcie waszego Amigo
badzcie z nim szczesliwe
rys
kto by był nieszczęśliwy z psem ?
Hej – witam Amigo! Fajnie, ze jest juz z Wami, Malgosiu. Czekamy, ja plus zwierzaki, na portret.
Najzdrowszy rosołek jest na kurzych skrzydełkach, nie zaszkodzi wrzucić do niego małą papryczkę chili. Ostrość dobrze robi na przeziębienie.
Heleno,
cieszę się, że czujesz się trochę lepiej.
Małgosiu,
fajnie, że już macie pieska, niech się Wam dobrze chowa.
Do palących,
rzuciłam palenie po 37 latach (stąd znam prawie wszystkie wymieniane przez Was gatunki) już prawie 3 lata temu. Ale nadal mam czasem ochotę zapalić.
Bobiku,Tobie Rodzica oraz Wam
serdecznego szczesliwego nowego roku
zyczy rys
😀 😀 😀
teraz wtulam sie w pierzyne zeby smacznie snic
dobranoc
dobranoc
do 2009
😆 😆 😆
Heleno, mam nadzieję ze miewasz sie lepiej. A lekarz cię widział? ( albo Ty jego?)
Puchało, nie chcemy, przynajmniej ja nie chcę, wodzić Cię na papierosowe pokuszenie….
Skowronku, Ja o żadnych panienkach na bankietach nie piasałam, coś Ci się przewidziało…..
Amigo Witaj! To będzie ważny dzień dla Was wszystkich!
Poczyściłam trochę w komputerze, zeskanowałam, ale nie wykryłam żadnego wirusa, nic. Komputer dalej sprawdza moja cierpliwość.
Amigo jest super. Rysiu, zamierzamy być szczęsliwe z pieskiem. Jest tak rozkoszny, że trudno by było inaczej….Wykąpany, pachnący, najedzony, zaraz biore go na spacer. Chodzi za Weroniką, zaakceptował swoje posłanko złożone z dwóch poduszek. Przed chwilą poniósł na p[osłanko miśka , którego sobie upatrzył na zabawkę. Na szczęście bez kłaków, gładziutka. A najlepiej ciągnie mu sie spodnie od piżamy Weroniki.
Muszę sie naumieć zamieszczać zdjęcia….
Oczywiście spacer był pon. godzine temu tylko nie mogłam tekstu wstawić do tej pory 👿 Pisanie to męka więc skopiowałam swoje wypociny i teraz spróbowałam szczęścia jeszcze raz.
Dziecko i piesek śpią. Czas i na mnie.
Dobranoc wszystkim!!! 🙂
Nie wiem, Małgosiu, czy tym razem to był też Twój komputer, czy to wina blogowego serwera, który wziął i siadł na czas jakiś.
To jest naprawdę okropnie podniecające, mieć w domu nowego szczeniaka. Naum się wstawiania tych zdjęć koniecznie! 😀
Welcome home. Amigo!