Kaprale mniejsi
Nie uważam znęcania się nad osobnikami niskiego wzrostu za wysoce wyrafinowaną rozrywkę. Ale co poradzę, że niektórzy z nich sami się o to proszą? Tak samo zresztą jak niektórzy osobnicy wzrostu wysokiego. Jest jednak między nimi pewna zasadnicza różnica – ci więksi na ogół nie mają kompleksu Napoleona.
Niewielki wzrost, zwłaszcza kiedy towarzyszą mu kapralskie maniery, skutkuje często nieopanowaną chęcią udekorowania się czymś w rodzaju cesarskiej korony. Ale gdyby ci mniejsi sięgnęli do jakichś pism zebranych Cesarza i zobaczyli, jakich on głupstw naopowiadał, chyba zaraz przeszła by im chęć do naśladowania go. Weźmy choćby taki cytat: trzeba być powolnym w rozważaniach i szybkim w działaniu. Gdyby postępować wedle tej zasady, pozbawieni zostalibyśmy wielu niezapomnianych kabaretowych scenek, z Gruzińskim syndromem na czele. Niepowetowana byłaby to strata, każdy chyba przyzna. Trzeba działać w ogóle nie rozważając, ot co! Tylko władca nie kalający się zbędnymi rozważaniami potrafi zasłużyć na dozgonną wdzięczność rozbawionego narodu. Idźmy dalej. Nie polityka powinna rządzić ludźmi, lecz ludzie polityką. Dobre sobie! Równie dobrze można by twierdzić na przykład, że nie beret powinien rządzić głową, tylko głowa beretem. Kto na to pójdzie? I przede wszystkim po co? Czy to źle jest tak, jak jest?
A jak Wam się podoba taki kwiatuszek? Rządzić przy pomocy partii to wcześniej czy później popaść w zależność od niej. No przecież zdechnąć można ze śmiechu. Wiadomo dobrze, kto jest od kogo i czego zależny w przypadku osobników niewielkiego wzrostu. Partia z Cesarzem, Cesarz nad partią – wyłącznie tak może brzmieć naprawdę rozsądna reguła, która zapewnia nie tylko bezkolizyjne rządzenie, ale i konsekwentny wzrost zadowolenia rządzących.
No a już szczytem wszystkiego jest takie stwierdzenie: nie można igrać bezkarnie z urazami całego narodu. Szkoda czasu na pastwienie się nad idiotyzmem tego cytatu, wystarczy powiedzieć tu oczywistą oczywistość: można! I trzeba!
Dlaczego więc ci niewielcy tak są na tego Napoleona zapatrzeni? Dlaczego jest dla nich idolem, przykładem i wzorem do naśladowania?
Być może ze względu na jedno optymistyczne, otwierające przed mniejszymi kapralami świetlane perspektywy zdanie, które udało mu się powiedzieć i które pozwala przejść do porządku dziennego nad pozostałymi wygłaszanymi przez niego bzdurami. W polityce głupota nie stanowi przeszkody.
Gdzie jest Szpotanski, jak jest potrzebny…
Żono sąsiada, nabierałaś mnie,że jesteś „po drugiej strony mapy”, a Ty w Warszawie szalejesz?;-)
PS.Kominiarze sprawdzający u nas cugi, nagle zapytali:”a gdzie jest ta ładna brunetka?”
Ja: nie wiem o kogo chodzi?Niedawno tu mieszkam.
Kominiarz: No ta, żona sąsiada!
Ja: nie znam szczegółów, ale podobno… odeszła.
kom: (do kolegi):a mówiłem Ci , rwij bez skrupułów! 😉
Uczę się pokory. Dwa tygodnie temu zabrakło zimnej wody i miałam ten problem, że myjąc włosy musiałam je płukać prawie wrzątkiem. Dziś nie mam ni zimnej, ni ciepłej. Na kawę w czajniku było, co za radość, tym bardziej że i następną dało się wycisnąć z tego czajnika.
A naszych kaprali mniejszych znow spotkal despekt i Parma zaprosila Lecha Walese, aby jutro zapalal swiatla na choince na placu Garibaldiego (we Wloszech wszystkie niejskie place nazywaja sie placami Garibaldiego – sprawdzilam).
Dlaczego nie sprowadzono w tym celu Kaczynskich? Czy czasem Helena Luczywo nie maczala w tym swych brudnych kpp-owskich paluchow? Albo inna strokrotka?
Swiat sie uwzial na prezydenta Kraju Placzacej Wierzby. I jego brata. Specjalnie nosi na rekach agenta Bolka , aby dokuczyc naszym niezlomnym Kartoflom.
Teresko, polecam Declana. Nie jest zbyt rychliwy, ale potrafi naprawic.
Serdecznie wspolczuje.
Bobiku, czas na akcję ! Podsyłam Ci worki na fanty, w środku są mieszanki pasztetowe domowej roboty , podziel je między wszystki pieski, a do worków zapakuj resztę.
(Kuchnię Nelly Rubinstein używamy na codzień, a pasztet z tego przepisu „Barbarki”!) 😆
Kaprale mniejsi pewnie jak Kurski „A co nas obchodzi jakaś Parma”. Przecież przynajmniej jeden z nich ma poważne problemy z ziemią włoską.
Tereso 😯 🙁
Tereso :”pokorne cielę dwie matki ssie”!
Narazie jeśli jeszcze masz takie stare ustrojstwo, jak termos
nabierz goracej wody od sąsiada!
Fama głosi (nie mylić z fomą),że żona sąsiada bawi w stolycy! 🙄
Babko z Gdyni, prawde pisalam. Miszkam w Krakowie, a tylko czasami w Warszawie. Kominiarzy na wszelki ywpadek nie wpuszczam!
Witaj Żono sąsiada! Nie wiedziałam,że to” po drugiej stronie mapy”.Kraków jest mi tak bliski, jak Gdynia.
Jedyne niemiłe wspomnienie to codzienne drałowanie przez zasnute mgłą Blonia do Miastoprojektu.A reszta , to sam miód.
Zwłaszcza ten sycony w „Pasiece”.Istnieje ona jeszce?
Nie daj się uwarszawić! 🙂
Emisia
mniam , mniam pasztetowa własnej roboty , ja dorzucam troche warzywek ( ogóreczek, pomidorek) na deser mam smaka na pomarańcza 😆
Błonia we mgle – bezcenne!
„Pasieka” na malym Rynku, jeszcze pare latemu byla, ale teraz nie wiem. Sprawdze przy najlbizszej okazji!
Heleno, miałabym ( a raczej sąsiad miałby) do Ciebie niewielka prosbe. Czy Bobik może mi podac Twojego maila??
Rozdział pasztetu po sprawiedliwości:
Bobik przyznaje go sobie w większości,
a małą resztką natychmiast, od ręki,
równo obdziela zgłodniałe paszczęki. 😆
Idziemy Niuniu na tzw. małe conieco( czt. sikanie i „drugie danie”, jak mawia nasze zaprzyjaźnione dziecko chcące się elegancko wyrażać).
Dzięki za pomidorka, jadam wszystko, nawet niejedalne. Taki”odkurzacz”.
Odbijemy sobie, odjemy latem lub wiosną, zaproszenie aktualne.Ale pytanie:lubisz sie czasem pogryźć z płcią równoległą, czy też jesteś łagodna ciamajda, jak ja?
Bo ja jestem nietypowy sznauzer, lubię ludzi,zwierzęta, nie jazgoczę itd.Jedyne co mi zostało po przodkach to inteligencja i nadzwyczajne posłuszństwo.
Ściskam Niunię za łapeczki.
Po krakowsku:”rączki całuję pani mecenasowej itp”
Żono, na podstawie aktów strzelistych wygłaszanych przez Helenę pod adresem Sąsiada wyciągam wniosek, że mogę w tym przypadku samowolnie podjąć decyzję i wysłać Ci tego maila. W razie czego będziemy się bronić według zasady: to zrobila pani Havrankova, ale ja to biore na se! 😆
Pasieka? Też coś! Stare Krakusy chodziły do „Baryły” 😉
Niunia, do czego Ty używasz tych warzyw? Pomidory jeszcze rozumiem, można poturlać zamiast piłeczki, ale ogórki? 😯
U nas pierwszy sloneczny poranek od ponad tygodnia. Oczy powoli przyzwyczajaja sie do swiatla, 8-0 a reszta – do malego mrozku. No i ten mrozek po deszczu niezle narozrabial – polnocno-zachodnia czesc naszego stanu, jak rowniez czesci Nowego Jorku, Connecticut i New Hampshire nie maja pradu, bo oblodzone drzewa poprzewracaly sie na druty elektryczne.
Tymczasem, wice-prezydent elekt Joe Biden pierwszy dostal pieska, jeszcze przed dziewczynkami Obamy.
http://www.huffingtonpost.com/2008/12/12/bidens-puppy-a-postelecti_n_150655.html
Bobiku
paszczęki dziękują 😉
nie chce Ci psuć humoru ale Moja już wszystko ma przygotowane na Świeta ,zakupy robione , od poniedziałku telefony milkną i wtedy zajmuje się mną , a ja próbuje smakołyki które robi , na wszelki wypadek zeby domownicy się nie rozchorowali , choinkę też lubię , tylko nie raz jak smakołyk za wysoko wisi wrrrrrr , prezenty uwielbiam mniam , mniam 😉
aha 16 kostecek dodawania wyszło , nie mógłbyś załatwić mnożenia wtedy byłoby 64 😀
Dziekuje Bobiku!
Bobiku
jak to do czego warzywa , musi być urozmaicona dieta , nie wiesz o tym,popatrz slina mileci
http://www.powiat-lubin.pl/news/zdjecia/DSC04241wysokie.jpg
Widzę, że Demokraci poszli po rozum do głowy i stworzyli sensowny system motywacyjny dla polityków. Wygrasz wybory – dostaniesz psa! Fakt, że nic lepiej nie może zmotywować. Jak Republikanie na to nie wpadli, to sami sobie winni, że przerżnęli. 😀
Moniko, piesek Bidena z kością w zębach przypomnial mi Areska moich rodziców. Aresek przez całe prawie osiemnascie lat życia nikogo nie dziabnął, ale gdy dostał swa pierwszą kość, wstapiła w niego bestia. Kość wielka, nie mógł jej nawet normalnie przenieść. Przy jakiejkolwiek próbie podejścia do niego, demonstrował pełne uzębienie i ryczał jak lew. Potem już wiedzialiśmy, że kość trzeba kłaść we odpowiednim miejscu, by nie niepokoić Aresa podczas konsumpcji. 🙂
Niuniu, witaminki mniam mniam, ale napis – cudo! 😀
Z psami na temat kosci sie nie dyskutuje, to zauwazylam juz u naszego drobnego i lagodnego Pikusia, w ktorego tez lew i tygrys wstepowal, kiedy przychodzilo do kosci. Tlumaczylismy to zawsze potrzeba koncentracji przy psiej interakcji z tym smakolykiem. 🙂 Swoja droga, to Niunia dzisiaj rzeczywiscie tylko o warzywach i owocach. Moze nie dostala od Swojej niczego konkretnego, a moze przed Swietami sie odchudza? 🙄 A ten system motywacyjny Demokratow nienajgorszy, lepsze to niz obietnica mozliwosci zdemolowania meleksow na Cyprze, albo nazwania kogos stokrotka na krotkiej liscie.
Bobiku, w bezzennym komisariacie jest jakiś Jubileusz, wypada wysłać Życzenia mimo wszystko.Nie wiem ,kwiaty?
butelkę, sam zdecyduj.Ale nie pasztetowkę lub kosteczki.
Moniko
ja o warzywkach i owocach magę cały dzień 🙂 to zadna dieta , muszę dbac o połysk sierści , zebyś nie myslała ,że glodowałem : zupka wiosenka +ziemniaczki + zrazik i pomaranczka na deser mniammmmmmm
Ach, nazwij mnie stokrotką,
bo nazwa ta brzmi słodko,
to lepiej niż idiotką,
no, lepiej, choćbyś skisł.
A gdy mi na dodatek
po płatku urwiesz płatek
odziany w czarny lateks,
to mi rozpali zmysł!
Nie przynoś mi bukietów,
nie sprzedaj mi sekretów,
i nie noś epoletów,
to nie jest dla mnie naj-,
twa siła wszak jest w słowie,
„stokrotko” do mnie powiedz
i niech się o tym dowie
nasz ukochany kraj!
Nie było Cię Bobiku jeszcze na tym świecie, kiedy się chadzało do”Pasieki”.
Był tam szykowny napis- graffiti:
„Czyś piernik toruński, czy z innego grodu
wstąp tu do „Pasieki”, zakosztowac miodu”. Eh, kosztowało się , kosztowało…
A gdzie ta „Baryła” Bobiku?
Niuniu, my tez jestesmy prowarzywni, ze wzgledu na blyszczaca siersc. 😀
Bobiku, dzien sie zrobil jeszcze jasniejszy od Twojej stokrotki. 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Stokrotka jest cudna!
To jeszcze poprosimy Bobika o wierszyk o @ w czerwonym!
No jak to gdzie? „Baryła” (w wersji politically correct „Baryłeczka”, ale kto tak mówił?) była na Sławkowskiej, przy sklepie winiarskim. W tym sklepie był duży napis edukacyjny dla ludu, który dopiero uczył się trudnej sztuki dobierania win do potraw:
Ryby, drób i cielęcina
lubią tylko białe wina.
A pod woły, sarny wieprze
jest czerwone wino lepsze.
Zaś szampana, wie i kiep,
można wypić po i przed.
To stamtąd jestem do dziś taki wyedukowany. 😆
Baryłeczki to juz dawno nie ma…
Butelka dla pozostającego w stanie bezzeennym Komisariatu? Nawet mam odpowiednią, tylko nie wiem, jak ją na Komisariat przetoczyć. Chyba muszą przyjść i wypić na miejscu
http://www.wotif.com/webdata/image/promotion/big_bottle.jpg
Nie ma już „Baryły”? No proszę, szczeniak się uczy do końca życia…
Jasne teraz mi przypomniałeś! Oczywiście!
Żem nie rdzenny Krakus
żal duszę mą ściska!
Hej! lube Krakusy
a dajcie-ż Wy pyska! 🙄
I była jeszcze, gdzieś w okolicach Rudawy mała zakamuflowana kawiarenka „Pod grzybkiem”(?)
Chyba o niej LJ.Kern pisał;
„.. a w niej Kern Jerzy
i z nim dama wiotka,
oraz słodka nadzieja,
że ich nikt nie spotka” 😉
Ja tam lubię zamoczyć piernik w kawie…
Zanamy, to znamy :” zamoczenie wujka w stawie „…
Foma , ja też , najlepiej sześc 😉
Niuniu, a Ty w swojej kawie moczysz te pierniczki, czy w pozyczanej? 😉
Komisarz to pewnie macza w służbowej…
Komisarzom zdecydowanie przysluguje sluzbowa kawa. O ile sobie przypominam, Niunia najczesciej wspomina cappucino. Ciekawe, jak sobie radzi z pianka – zdmuchuje, zjada, czy macza przez? 😉
Nie cappucino tylko espresso. Cienka warstwa pianki na powierzchni nie przeszkadza…
A, to co innego. W sumie i tak bardziej do tych szesciu pierniczkow pasuje, tylko filizanka mniejsza, wiec macza sie trudniej.
Pierniczek maczany w espresso. Czyżbyśmy byli świadkami dziejowego momentu, czyli ujawnienia ludzkiego oblicza Komisarza? 😉
Moniko
najlepiej w swojej kawce jak dadzą , uwielbiam Jacobs capucino z czekolada , ale jak nie mam wyjscia , zjem ciastko moczone w nie swojej kawie
z pianka przez
Komisarzu
ludzka twarz
http://www.maxzoo.pl/foto/karlie%20ubranko%20outdoor.jpg
Zono sasiada, dopiero zobaczylam. Mam nadzieje, ze Bobik juz zapodal moj adres?
vitajcie! zły humor zawieszam do poniedziałku… @ Heleno jak Babcie kocham, co to za zupa? musiałam się odezwać bo mi sie niedobrze zrobiło . Czy ktoś to zjadł? nie gniewaj się ale …..????
Niunia, a nie masz przy tym problemu jak zjeść ciastko i mieć ciastko? 🙂
Heleno, zapodałem adres Kota Mordechaja, bo Ty byłaś wtedy nieobecna i bałem się, że mail od Sąsiada za długo będzie czekał. 😉
jarzębinko, bardzo mi miło,że Babcię kochasz 🙂
kochałam, ale niestety nie ma Ich już na tym padole łez. Nic mnie tak nie poruszy jak dobry tekst o jedzeniu . Czym bardziej obrzydliwy tym mocniej.
Jarzębino, tajska zupa krewetkowa jest tu pod ochroną i nie wolno po niej deptać! 😀
Kawa wypita i pierniczek zaliczony. Jak tak dalej pojdzie to pierniczkow do swiat moze zabraknac a chetnych do nich wielu.
To moze dopieke troche? Kama tez lubi.
Wybaczcie!! Nawet bym koło niej nie przeszła a co dopiero wchodzić. Jako typowy prostak kapustno- kotletowy nie znam się na subtelnościach tajskich. Aczkolwiek przebywanie w górach niejako mnie usprawiedliwia. sorry / miedzynarodowo/
Jarzębinko! Wszyscyśmy przez to przeszli, ale ja…myślałam o…sobie ! 😳
Wando, Kama chyba lubiłaby jeszcze bardziej, gdybyś do pieczenia zamiast zwykłej mąki wzięła mączkę kostną. 😀
czy Bobik policzy ile ma podkomendnych piesków na blogu?
koty naturalnie się nie liczą oprócz Mordechaja. ;-
babko z Gdyni, ależ nie rumień się, wspomnienia o Babciach zawsze mi dobrze robi, to były kobiety z charakterem. A babka to może być też taka wiesz, fajna nastka na obcasach lub w innym super babskim wieku.
Ja nie mogę mieć podkomendnych, bo nie jestem nawet szeregowcem – najwyższą funkcją, której dochrapałem się w Komisariacie, był praktykant. Chociaż nie powiem, kariera psa policyjnego jest dla mnie wizją bardzo pociągającą. 🙂
Ale mogę policzyć pieski, które biegają po blogu. Oprócz Emisi są Niunia, Kama, Seneca, a od dzisiejszej nocy jeszcze Owczarek Podhalański. No i niewidzialny Pom-Pom.
może tez byc babcia piernik maczana w kawie. np.
Jarzebinko, wlasnie ja robie. Powinna byc gotowa za 10 minut.
A dlaczego Ci sie zrobilo niedobrze? Czego w niej nie lubisz? Przeciez w niej sa same pyszne skladniki!
A kuchnie Wschodu, zwlaszcza tajska, sa bardzo stare i wyrafinowane. Jadlas kiedys?
Bobiku a czy ja mogę być chomikiem ? to takie miłe zwierzatka
Jarzębino, a nie boisz się być chomikiem na blogu pełnym psów i kotów? Tu chyba bezpieczniej być trochę większym zwierzątkiem. 🙂
nie jadłam, ale ja mam problemy z jedzeniem od dziecka. Moja Mama abym zjadła łyżke zupy udawała kota albo ćwirka, widok zupy kalafiorowej od razu mnie zemdli, a po hamburgerze lecę do toalety. itd. Jednak od jakiegoś czasu mogę jeść i to widaaaaććć. Możliwe że ta zupa jest pyszna jednak składniki jakoś dziwnie na mnie podziałały mam nadzieję że ładnie pachnie.
dobrze bobiku może masz rację a wiec będę żyrafą albo słoniem. ok?
ma być z dużej literki Bobiku
Żyrafa jakoś mi do jarzębiny pasuje, choć nie potrafię tego wyjaśnić. Popieram Żyrafę. 🙂
W „Wiadomościach” mówią właśnie, że w Rosji powstała „Solidarność, a w Massachusetts wprowadzono stan wyjątkowy. 😯
hahahahaha ale teraz będe w poczekalni, Żyrafa;
.
nie jednak nie, bo zyrafa do kogos kto niski nie bardzo pasuje, może osioł, to smieszne zwierze.
Nie dosięgniesz z poczekalni na blog? To nie tak daleko, chyba nawet moja szyja by wystarczyła. 😉
może po świętach coś wymyśle na razie niech będzie jak jest @ Heleno jak skończysz gotować to opisz jak smakuje i jak pachnie to danie.
jak poprosicie Teresę Stachurska to może podeśle link jaki mi wysłała z pieskiem , to dla Ciebie Bobiku bedzie. Bardzo smieszny..
Bobiku
zapomniałes o sobie w tej wyliczance 😉 no i lada moment psinka Małgosi
pewnie ,ze mam ten problemu jak zjeść ciastko i mieć ciastko! 😀
Kiedy Tata mnie zabiera na spacer, to idziemy często odwiedzić osła. W przeciwieństwie do koni, które są miłe, ale straszne nerwusy, osioł jest absolutnie cool – przychodzi się przywitać, nosem trącić, ale jak już ma dość, oddala się stoickim krokiem i wtedy żadna siła go nie przekona, żeby przyszedł z powrotem.
widzę jakieś podobieństwo do swojej osoby
Jarzebinka, zupa, ktora wlasnie zrobilam ma sliczny, prawie kwiatowy aromat, jest bardzo delikatna i pieknie wyglada w mojej glonianej chinskiej miseczce. Jej smak jest tak skomplikowany, zlozony, jak bardzo piekna mozaika w Alhambrze. I rizne faktury w teh zupie! A jeszcze lekka ostrosc, ktora sie czuje dopiero po chwili. To jest wlasnie piekno kokosowego mleka, ktore ukrywa ostrosc przy pierwszym zetknieciu, ale po chwili pozwala jej rozkiwtac bukietem!
Odlalam sobie jedna porcje do malego garnuszka, wrzucilam krewetki, a reszta – bez krewetek pojdzie do zamrazalnika. Jak przyjedzie moja ukochana przyjaciolka z Gdyni, to odmroze i dodam krewetki. . My z nia ziwedzany rozne smaki po calym swiecie i chetnie gotujemy razem – od wielu lat.
Jesli nigdy nie bylas w tajskiej restauracji, to powinnas koniecznie sie wybrac, I jak tam juz bedziesz, to popros menadzera (albo kelnera) aby Ci doradzil co wybrac – powiedz, ze jest to nowa kuchnia dla Ciebie i ze sie troche boisz. 🙂 Jesli bedzie to prawdziwy Tajlandczyk, to bedzie chcial przekonac Cie do kuchni swojego narodu, swojej bogatej kultury kulinarnej.
Odkrywanie nowych egzotycznych smakow jest jedna z najwiekszych przyjemnosci w zyciu, Potraktuj to jako przygode. Kotlety i kapusta sa OK, ale zycie byloby bardzo smutne gdybysmy musieli jesc tylko to co sami potrafimy przygotowac.
Ja w restauracjach zawsze zamawiam tylko to, czego sama nie umiem zrobic.
Bobik, a Twoj Tata jest pewny, ze odwiedza osly? Podejrzewam, ze wciska Ci kit. Podchodzi taki „osiol”, traca lebkiem i odchodzi kiedy ma ochote?
A czy te osly moze mrucza, jak sa w dobrym humorze albo ktos im zaproponuje bazanta ? Zapytaj go znienacka.
😈
Sorry, nie moge sie powstrzymac:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6059897,Palowanie_opozycji___inscenizacja_na_pl__Zamkowym.html
🙄 🙄 :rol: :rol:
Heleno pięknie to opisałaś. Tak zrobię ale,,, na wszelki wypadek zapytam o oo. Zawsze to sprawdzam. nie mam żadnej bulemi.. ani nic takiego zwyczajnie jestem wrażliwa na smaki i zapachy.
Topienie w kawie nazywacie ludzkim odruchem? 😯
ide ogladac wiadomości. Wybaczcie za błędy i wypaczenia. Formie @ moczenia w kawie a topienie to pewna różnica. Wyobraz sobie polaną słodką kawką babkę. Mniam
taaa, zlizywanie kawy z pachnącej skory pociągającej babki… to lepsze niż paszetet.
i tak oto mamy wniosek kulinarny na blogu o zwierzętach, tak jest ze wszystkim, każdy widzi to co chce widzieć. Idę coś zjeść dobrej nocki
@Jarębino.Ja wpadnę w megalomanię, jaka babka polana kawą? 😯
Jestem babka na chodzie , czasem sie jeszcze rumienię, ale teraz rumienie migdały..Przecież to ja napisałam,że trzeba Cię kochać 😆
Pewnie byłaś dziecko- niejadek i tak Ci zostało?
A krupniczek na indyczku z wkładką i schabowy z kapustą zasmażaną plus ziemniaczki i kisiel z żurawiny na deser nie łaska?
Może po takim posiłku chciałabyś być sarenką?
@ fomo, przecież widać co powyżej :topi się w kawie ludzie okruchy! 🙂
Ludzkie*
Teraz się trzeba wymasować w czekoladzie, jak podawały massmedia, ale nie byłam tam jeszcze ,więc nie wiem czy
obsługa ma czas na to , o czym wspomina foma.
Ciekawi mnie czy już oddałeś zeenonia?
Sąsiad też był bez wody. Wszyscy tu tak mieliśmy, jakaś większa awaria była. Już po. Teraz mam zaległóści, bo jutro goście, a woda w kranie choć jest, to brunatna i trzeba czekać aż te minerały się przerzedzą. Nie ma lekko.
Bobiku” na blogu pełnym kotów i psów”?Przecież tu jest jeden kot Mordechaj, wątpię czy by wpuścił innego kota.
Przy nim się przecież nawet mysz nie przeciśnie.
Podsyłam ci psie chrupki i idę spać na fotel. Dobranoc.
A Dundee to pies? 😯 A Kiciusia Teresy S.? A Babkowe koty? Itd.?
Mordechaj nie taki straszny, jak sam siebie maluje. 😉
Tereso, nie chcę starszyć, ale zaraz przepłucz sitka, bo kamień napewno i inne fuzle zleci i pozatyka krany.
Babko
a czy ja mogłabym choc ksztynke spróbować tego co proponujesz jarzębince , same delicje , ząbki juz ostrze
pozdrów Emisie
Do wszystkich smakoszy.Polecam Wam gotowanie, pieczenie itp. z grudką węgla drzewnego dobrze przedtem wypłukanego.
Zbiera on kamień, nie ma sie go w nerkach potem.
Kiedyś Jacek Wan podawał taką info. na TVN.Rewelacja!Praktykuje od roku,w czajniku mam dużą grudę( gruby węgiel do grillowania), daje do kazdej zupy.Ryż jest bielutki,jak śnieg.
Japończycy pieką nawet chleb z węglem drzewnym.
Nie wierzyłam, wypraktykowałam i wierzę.
A każdy lekarz wie,że węgiel, nawet ten leczniczy to jedyne lekarstwo,którego nadmiar nie szkodzi.Pochłania wszystkie toksyny.
Nawet w dzbanku z przegotowaną wodą dla Emisi mam taki węgiel i zmieniam go co 10 dni.Ten zużyty dobry jest pod kwiatki w ogrodzie.
A zwierzątka nie maja wtedy kamienia nazębnego!
Niuniu – micha leci, łapaj! 🙂
ps. do wody dla zwierząt dodaję też maleńką łyżeczke octu balsamicznego, też poprawia trawienie i likwiduje kamień.
Dzisiaj bramkowe dodawanie stale wpada w 13-tkę ki 👿 ?
Dobranoc Kochani,właściciele, psy i koty.
Babka idzie oblać się kawą z odrobiną czekolady i poczekamy na efekty do jutra. 🙄
Nawet Jerzy Owsiak ma kłopoty z urzędami – http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6059962,WOSP__Kwesta_za_miesiac__a_pozwolenia_wciaz_nie_ma.html .
No, tak, Massachusettes ma rzeczywiscie juz od wczoraj stan wyjatkowy, przez to, ze 208 tysiecy rodzin jest bez pradu, i pewnie tak bedzie az do czwartku. To ten lekki mrozek, o ktorym pisalam i oblodzone drzewa, co pozwalay sie na linie elektryczne. Czesc dnia spedzilam odpowiadajac na pytania, czy my mamy prad, czy nie. My na szczescie mamy, ale Acton juz nie – a to miasto obok.
A co do mleka kokosowego, to jest cudowne, nie tylko w bardzo pysznej kuchni tajskiej, ale w kuchni poludniowych Indii, gdzie nie wystepuje z trawa cytrynowa, ale w ognistych polaczeniach z ostra papryka i indyjskimi przyprawami, a wszystko z dodatkiem swiezego listka curry (rosliny, nie – mieszanki przypraw). Jak moja tesciowa zabiera sie za noz i mlotek, to wiem, ze zaraz zrobi cos dobrego z kokosem. 🙄 Na przyklad fresh coconut chutney, pyszne hinduskimi nalesnikami o nazwie dosa (tez tylko z poludniowych Indii). 🙂
Kokosowych snów, dobranoc 😀
Dobranoc wszysttkim,
Lokalu z grzybkiem, czy pod grzybkiem nie pamietam,przynajmniej w okolicy Błon ale moze jestem zza mloda, bo L. J kern ma juz swoje lata. Grzybek kojarzy mi sie z knajpka w drodze do Zakopanego, ale to jakies 30-40 km za Krakowem.
Heleno jutro sie odezwę, narobilas mi smaku na te zupę krewetkową, ale żeby ja zrobic musze wrócic do Krakowa, a do topiero za kilka dni.
Dobranoc wszystkim, którzy już dziś więcej nie będą bawili. Pozostałym zapowiadam, że nie mam jeszcze najmniejszego zamiaru iść spać. 😀
Bobiku, toz to dla Ciebie dopiero popoludnie. 😀
Popołudnie? To już tak późno się zrobiło? 😀
Moze to jest syndrom niedopasowania czasu do Ciebie, Bobiku. Bo Ty, prosze bardzo, w czasie American Eastern Standard, a wokol uparli sie zegary nastawiac o szesc godzin wczesniej (pewnie z oszczednosci, jak to zwykle lubia sie tlumaczyc). Proponuje dostosowanie czasu srodkowo-europejskiego do Bobika! 😀
Bobiku
kto tu mówił o spaniu , http://www.youtube.com/watch?v=bxME_AdJQUE&feature=related
teraz nareszcie można dac czadu 😉 Moniko dołaczysz póki łapy pozwolą popląsam z Tobą
Znowu dziś coś muszę poprzeć. 😯 Co za dzień! 😉
Bobiku,
myslalam, ze zostalam wyrugana z blogu (za co? dlaczego?), az tu nagle wpadlam na pomysl, ze podane w kodzie dzialania matematyczne nalezy rozwiazac i dopiero potem wpisac. Ja probowalam, je skopiowac.
Very clever indeed…
Misiowa pulapka na spamowe slonie…
A teraz ide sobie zrobic wieczorny koktail. Nie taki jak MM polecala w Gentlemen Prefer Blondes: equal parts of rum, vodka, gin and whiskey. Wytrawny vermuth z tonikiem, lodem i cytryna.
Prosze bardzo, Niuniu. 🙂 Bobik moze sie przylaczy w tym wczesnym dla niego czasie, choc jest nieco zmeczony popieraniem. 😉 Wlasnie smazymy nalesniki, ktore potem beda sluzyly do owijania parowek… Oczywiscie, dla przyjaciol, co trzeba odlozymy. Dla dbajacych o polysk siersci jest zielona salata z winegretem, orzechami wloskimi i swiezym serem kozim. 😀
Króliku, a kto i po co miałby Cię rugować? 😯 W końcu futrzana frakcja ma tu bardzo silną pozycję…
Że też nie mam akurat pod łapą wytrawnego wermutu! Bym Ci potowarzyszył, bo też bardzo lubię. Ale dziś u mnie wytrawne czerwone. Tyz piknie! 😀
Niunia, ja się nie oprę i podkradnę Ci ten link z psim tańcem. Dziś u Kierowniczki o tańcach było i czuję nieodparty przymus wrzucenia tam tego Border Collie. 😉
Króliku
dzięki ,że to tylko dodawanie , jakoś sobie radzę przeliczam na kości i do przodu , ale jak każą nam jakieś logarytmy o jakiejs tam podstawie wyciagać , Moja cos bąknęla o tym , to dopiero będzie
Moniko
dla Pom-Poma http://www.youtube.com/watch?v=i3OxQBo_b9w&feature=related
a sałatka mordke lizać 😆
Te Border Collies to niedlugo juz beda czytac i pisac.
Moje psy potrafia najlepiej biegac za swoim nosem.
Wlasnie pora na wieczorny z nimi spacer…
W „Wiadomościach” podali kolejne doniesienie z Massachusetts – podobno pani Monice z C. giną w czarnych dziurach pojedyncze buty dziecięce. Mój analityczny zmysł połączony z doświadczeniem życiowym podpowiada mi w takim przypadku: cherchez le chien! Radziłbym pani Monice z C. poważnie porozmawiać z Pom-Pomem. 🙄
Zosia juz od dwoch dni dni twierdzi, ze to Pom-Pom, wiec jak Ty potwierdzasz, to na pewno. Z tym, ze chwilowo trudno go zlokalizowac. Podobno dosypia po spacerze w szafie, i nie wolno go budzic. 🙄
Jak Border Collies nauczą się też liczyć, to można je będzie wykorzystywać do przedzierania się przez blogowe bramki. 😀
Króliku, a czemu my tu nie mamy dokładnych danych na temat Twoich psów? Imiona, maść, upodobania, itp. Fotki mile widziane!
Budzenie po spacerze w szafie jest najgorszym błędem, jaki można popełnić w stosunkach z psem, niezależnie od jego widzialności. Można sobie natomiast przygotować metody łagodnej perswazji na moment przebudzenia. Słyszałem o dużej skuteczności giczy cielęcej, ale nienachalny urok plasterków rostbefu też nie wydaje się być pozbawiony sensu.
Rostbef jutro na niedzielny lunch. Rozumiem, ze dopiero po jego upieczeniu i zaoferowaniu nalezy rozpoczac delikatne negocjacje? Giczy cielecej chwilowo nie mam w domu.
A propos cocktailu Królika – czy ja Wam już opowiadałem jeden z moich ulubionych dowcipów? A zresztą, i tak opowiem, nawet jeśli to jest piętnasty raz. Tylko to trzeba koniecznie czytać na głos.
Dialog między niemieckim turystą i barmanem w amerykańskim barze
niemiecki turysta: „two martinis, please”.
amerykański barman: „martini dry?”
niemiecki turysta, błyskawicznie: „nein, zwei!” 😆
Upieczenie rostbefu ma na negocjacje wpływ stosunkowo niewielki, natomiast zaoferowanie decydujący!
Dobre! 😀 No, wiesz, Bobiku, to pieczenie to taki kompromis psio-ludzki – moge zrobic rare, krakowskim targiem. 😀 Za to nie bede mu wpychac brukselki (choc pewnie dobra na polysk), ani malych marcheweczek, ani Yorkshire puddingu, ani nawet sherry przed niedzielnym lunchem… A martini tez lubie. 🙂
To w Concord, Mass rosfefy jada sie z prawdziwym Yorkshire puddingiem? Boze, jacy Wy tam jestescie Waspy! Hinduski maz notwhitstanding…
…befy
Ja to bym się nawet zgodził na wszystko powyższe, z wyjątkiem Yorkshire puddingu (późna pora, to mogę się przyznać nawet do wysokiej tolerancji na brukselkę), ale rostbef im bardziej rare, tym lepiej.
I znowu się nie mogę oprzeć, żeby nie wrzucić czegoś do śmichu, tym razem z życia. Ja z mamą i bratem należę do frakcji krwaworostbefowej, a tatę na sam widok otrząsa. Niemniej jednak jest on regularnie ciągany na targ, w celu taszczenia torb z zakupami, do których ów krwawy rostbef też należy. Czasem nawet, żeby było szybciej, jest ustawiany w kolejce do mięsnego stoiska, z instrukcją, co ma zakupić. No i stał tak kiedyś mój tata w tej mięsnej kolejce, a jak doszło do niego, to zapomniał, co miał właściwie kupić. Omiótł więc zrozpaczonym okiem wystawiony towar i doznał olśnienia. Wskazał na odnośny kawałek krwawizny i pewnym siebie głosem zażądał: poproszę to mięso powypadkowe (Unfallfleisch)! 😆
Wszystkie z Massachusetts WASP-y
dziś podobno wpadły w zaspy.
Dla psów sporo to zabawy:
tu i ówdzie rostbef krwawy
pośliźniętym leci z siatki
(a to tutaj widok rzadki),
tu się gicz wyśliźnie z auta,
tu kawałek leży skauta,
co staruszkę chciał podeprzeć,
lecz nie zdołał śniegu przeprzeć…
To dla psów jest całkiem nowy
stan śniegowo-wyjątkowy. 😀
Moniko
a dla mnie z brukselka i malą marchewką , please 🙂
Ja tez jestem dzis pelna cnot zoneczkowych – zupa tajska w zamrazalniku, confit z canardowych nog w sloju, drawing room, za przeproszeniem, udekorowany bozonarodzeniowo na czesc goscki. JUtro zakupie lososia na gravlaxa. Bigos zrobiony pd tygodnia – tez w zamrazalniku. Szafa (z przodu) wysprzatana.
Stawiam zapore przed kupowaniem oplatka w polskim sklepie, ale jak znam zycie, ktos mnie z pewnoscia uraczy.
Musze jeszcze zrobic porzadek przed domem i wsadzic do skrzynki na kuchennym oknie jakies wrzosy – chcialam biale, ale szukalam i nie bylo.
Umowilysmy sie z R. ze nie bedziemy sie przejmowac zadnymi karpiami i barszczami z uszkami, tylko jesc to, na co mamy ochote. I juz z pewnoscia nie kompo! Zrobie piekna trajfle na bazie panettone, koniaku i mascarpone, z wiorkanmi czekioladowymi – tak jak Nigella L. kazala.
Jeszcze ktops mi powinien zrobic porzadek w sypialni.
Kompot? Może jeszcze z suszonych owoców? 😯
Wspomnienie ze szkolnej stołówki. Wrrrrr!!! 👿
Bobik, jestes rozkosznym Poeta! 🙂 🙂 🙂
Po prostu rozkosznym. NIgdy nie przestane wpadac w zachwyt.
Kompotom pokazujemy smietnik!
Heleno, Waspy swoja droga, a reszta to juz historia naszej konkretnej rodziny – z tym Yorkshire puddingiem… 🙂 Bobiku, piekna historia z Twoim niekrwiozerczym Tata. U nas podzial idzie podobnie, ja i dzieci tez raczej krwisto, a maz well done. Kiedys, gdy mieszkalismy przez rok w Austrii, zdarzylo mi sie cos podobnego. Kiedy zapytano mnie, jakie chce mieso, zamiast odpowiedziec „Halb Kilo Faschiertes” odpowiedzialam niechcacy „Halb Kilo Faschistes”. 😳 Lecz mi wybaczono, bo widac bylo, ze stawiam pierwsze kroki w jezyku…
Moniko, to zupelnie jak w tym epizodzie z Fawlty Towers: Just don’t mention the war. 🙂 🙂 🙂
Najlepszy epizod z calej serii. Moge go ogladac codziennie.
Hear, hear! Bobik pisze wiersze rozkoszne. 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Niuniu, oczywiscie, ze dla Ciebie z brukselka i marcheweczkami, jakby inaczej? Juz chyba troche rozszyfrowalam Twoje szamankowe upodobania. 😀
Moniko, bacz, co opowiadasz! Ja się o tej porze nie mogę tak głośno chachrać, bo Ordnungsamt przyleci. 😆
Ja tez uwielbiam ten epizod, Heleno. Zwykle sobie z mezem mowimy, jak o czyms nie powinno sie mowic, „I just mentioned it only once, but I think I got away with it.” 🙂 🙂 🙂
Moja ostatnia uwaga odnosi się też do Heleny. O tej porze just don’t mention John Cleese. 😆
Dobrze, ze nie mieszkasz w Szwajcarii, jak moj jeden kuzyn, ktory nie spuszcza wody w lazience w z gory okreslonych godzinach nocnych. 😀 Helene by tam pewnie zaaresztowano za szafy (reszte ma w porzadku), no a mnie – za caloksztalt… 🙄
W Szwajcarii ponoć, mimo oficjalnego zniesienia kary śmierci, nadal po cichu wykonuje się wyroki, pokazując więźniom stan mojego futra lub fotografię naszego domu w godzinach przedpołudniowych. 🙄
MNie by w Szwajcarii nie wypuszczano z aresztu za bardzo wiele uchybien higieniczno-ordnungowych, zapewniam Cie.
I wiem nawet kto by mnie denuncjowal. Obawiam sie, ze rodzona matka. Choc musze powiedziec, ze sie w ostatnich latach poprawila i macha reka na moje nawyki. Jak dlugo myje rece po przyjsciu z miasta… Tego nie daruje. 🙁
Ho-ho-ho-ho! – że zawołam jak Mikołaj. Ja tu Helenę zadenuncjuję w odwrotną stronę. Ona na mój przyjazd prześcieradła chciała prasować! Ozór sobie na słuchawce od telefonu starłem, zanim ją przekonałem, że nie ma sensu! 🙄
I pomyslec, ze trzeba jedenascie lat czekac na ten przywilej…;-) A Twoja Mama, Heleno pewnie jednak slucha wiadomosci, a w nich jest dosc duzy odwrot od higieny z ordnungiem. Nawet ostatnio mowili, zeby nie myc tak czesto nadgarstkow, bo to nic nie daje, a wysusza skore. I nie uzywac tych okropnych mydel przeciwbakeryjnych, chyba ze naprawde sie chce wyhodowac superbugs, ktorych juz nic nie utlucze. 🙂
To przescieradla ktos prasuje? Przeciez one maja byc w delikatny nieregularny wzorek z zagniecen od pralki… 😀
NADGARSTKI? What a hell… A, zresztą. Mnie już nic nie zdziwi. 🙄
Jak sie prasuje dla kogos przescieradla, to znaczy, ze sie kocha. Taka jest zasada.
Moniko, no właśnie. Tak się obawiałem, że wrażliwość estetyczna Heleny pozostawia jeden punkt do życzenia i teraz zyskuję potwierdzenie…
PIlne!!!!
Czy warto ogladac Omara S i Cathrine D w czyms co sie nazywa The Austrian Prince? Bo wlasnie sie zaczyna?
Kocha nie kocha… Estetyka przede wszystkim! 🙄 A zdrowy rozsądek to pies? 😀
Ojej, to mi wychodzi, ze ja najblizszej nawet rodziny nie kocham, i jestem jeszcze self-hating. Ale to nie to, te wzorki od pralki sa naprawde urocze, juz moja Mama w to wierzyla.
Sorry, dla mnie Omara S. w ogóle nie warto oglądać. Estetyka przede wszystkim, a nadmiar oślizgłej śliczności źle na nią wpływa. C.D. – owszem, estetyczna, czyli w sumie wychodzi fifty fifty.
Austriackiego księcia nie znam, ale jeżeli to są dwie godziny austriackiego gadania, to lepiej chrapnąć.
Omar – mlodziutki. I blond! Jak na austriackiegio ksiecia przystalo. Ladne wnetrza.
Na tym blogu sie nie spi jak widze.
Oczywiscie Don’t Mention the War jest najlepszym Fawlty Towers. Moim ulubiencem jest Manuel z Barcelony.
Jak juz wspominalam, moj mlodszy piesek ma na imie Basil na czesc Basila Fawlty.
Choc kocham brytyjskie sit-comy i mysteries to musze przyznac, ze kuchnia brytyjska ma zaledwie kilka przysmakow, ktore zaadoptowalam (b. wiele brtytyjskiej kulinarnej tradycji w Kanadzie) i niedzielny rostbef (robiony tylko z okazji wiekszych swiat, bo prawie wszyscy przestali jesc wolowine) jest jednym z ulubionych. Yorkshire pudding jednak odpuszczam tak jak czeskie knedliczki.
Moj Boze, prasowac przescieradla. Dzisiaj jest dzien zmiany przescieradel w moim domu. Nie byly prasowane juz 22 lata.
U nas filmy z gwiazdami, zwlaszcza nieco zblaklymi, z podejrzanie mydlanie brzmiacym tytulem, najlepiej o arystokracji, puszczanymi o pozno-wczesnych porach mowi sie, „pewnie kontrakt ze studiem filmowym zmusil ich, zeby w tym wystapili”, albo w wersji skroconej „they were under contract”. Jednym slowem, zgdadzam sie z Bobikiem powyzej. 🙂
Moniko, to ja się wyrodziłem, bo moja Mama wierzyła raczej w teorię Heleny. Ale nic to, w chwilach wolnych od prasowania (praktycznie całe moje życie) podśpiewuję sobie taką piosnkę:
gdyś jest wyrodek, dziki zbój,
obdarty dzikus z lasu,
nie prasuj, to miał będziesz w… bród
i czasu, i atłasu.
A gdy prasujesz tak, że hej,
i z tego masz radostkę,
to równy, sztywny atłas miej
i się poskładaj w kostkę!
To jest „Mayerling”. CD jest sliczna, ale bez wyrazu. Ide ogladac. Wpadne w czasie przerwy.,
KROLIKU! Manuel z Barcelony! Dokładnie! 😆
Na tym blogu śpią niektórzy od czasu do czasu, ale ponieważ jest międzykontynentalny, to zauważyć to ciężko. 😀
Bobiku – 😆 😆 😆
Żeby uzasadnić moje nieopatrzne stwierdzenie, że na tym blogu od czasu do czasu się śpi, wrzucam nowy wpis i udaję się na zasłużony spoczynek.
Dobranoc tym zza Wszelkiej Wody
w porywie życzył Bobik młody.
Jak będzie stary, co on rzeknie,
kiedy go nagła senność sieknie? 😯
Dobranoc Bobiku mlody. 🙂 Dobranoc, Kroliku. 🙂 A Helenie zycze milych wrazen przy farbowanym Omarze z drewniana Deneuve w pieknych wnetrzach. 😀
Dobranoc Wszystkim.
Wciagnelam sie, bo juz jest romans. OKropne dialogi.
„Na co masz ochotę? Do wyboru – kości, pasztetówka, rosół, gołąbki, capuccino, galareta ze stóp, porto plus wszystkie kompletne jadłospisy Niuni.”
Jeśli to z moje strony nie bedzie, Bobicku, naduzyciem Twojej gościnności, to chętnie wybrołbyk to pierwse, to drugie, to trzecie, to cworte, to piąte, to sóste, to siódme plus te syćkie pikne jadłospisy 🙂
P.S. To jo widze, Bobicku, ze jeśli ftosi jest matoł z matematyki, to przez Twojom antyspamowom bramke nie przejdzie 🙂