Piosneczka pieseczka
Pieseczek się obawia, że długo będzie czekał,
nim się na pieską modłę wychować uda człeka,
podstawy manier wpoić, wprowadzić w lepszą sferę,
tak, by nie robił wstydu przed gończym lub terierem.
Na przykład kwestia kości, nie przeczę, wielkiej wagi.
U psów arystokraci to wiedzą i bradiagi,
że kość gdzieś ukryć trzeba, za szafą czy pod krzakiem
i wtedy podgryzanki już kończą się wszelakie.
A człowiek? Choć ukryje, choć nawet gdzie nie powie,
i tak mu kość spróbuje odebrać inny człowiek,
w dodatku nie zębami, co dobre jest na zdrówko –
nie, człowiek puści drona lub walnie atomówką.
To zresztą wcześniejszego rozwoju jest wynikiem,
bo zamiast po bożemu pobiegać za patykiem,
człek przy patyku dłubał, zaostrzył go, obstrugał
i zawsze z tego w końcu się brała chryja długa.
Przykłady bym przytaczać mógł takie w nieskończoność,
lecz chyba załapało mych psich kolegów grono:
niech już ci ludzie żyją w obrębie naszych granic,
tylko… czy by nie mogli być dobrze wychowani?
W piatek dostarczono mi Kundelka. PO zalogowaniu sie i zapoznaniu z nowym modelem, udalem sie do kundelkowej ksiegarni. Tu czekala mnie niespodzianka, gdyz okazalo sie, ze ksiazki sa wylaznie po niemiecku, choc moj wybrany na kundelnu jezyk jest English US.
Cztery godziny trwaly proby amazona przestawienia mnie na amazon.com, zamiast amazon.de.
Nic z tego nie wyszlo i szosta osoba, ktora usilowala mi pomoc , zaproponowala abym zwrocil tego kundelka, zaplacil w miedzyczasie za nowego, ktory bedzie mi wyslany z innego adresu sklepowego.
Dzis przyszedl ten nowy, z nowego skladu w USA.
Powtorzylu sie dokladnie to samo. Nie bedac juz w stanie zachowac mej legendarnej zimnej krwi, naslalem Audrey aby z nimi rozmawiala przez telefon.
Okazalo sie niebawem (po godzinie), ze adresu amazon.de lub kindle.de nie da sie zmienic, gdyz moje konto jest zhakowane! Podejrzliwie wypytywali mnie czy kiedykolwiek korzystalem z amazozon,de.
Przyznalem sie, ze wyslalem raz z amazon.de herbatke earl gray dla Przjaciela i absolutnie nic innego.
Powiedzieli, ze ktos w Niemczcech zhakowal to konto i ze musze udac sie do specjalnej firmy, gdzie za jedne $280 zablokuja mi amazon.de i nikt juz nie bedzie mogl wdzierac sie do mnie.
#@$*&%@!
😯 😯 😯 Kocie, a pieniędzy Ci, przypadkiem, nie ukradli, z podłączonej do konta karty?
Jeszcze nie wiem.
Gdzie jest Elspeth Sallander gdy jest potrzebna?
Może lepiej wejdź w zarządzanie kontem i odłącz kartę.
Karta, z ktorej korzystalem na amazonie na szczescie wlasnie wygasla w koncu kwietnia i nowa jest w dreodze z Londynu do Palm Beach, Fl.
Moze to z powodu zhakowania, za kazdym razem gdy wysylam post do Bobika, dostaje komunikat, ze juz to powiedzialem i wykryto duplikat. Ktos przechwytuje moje posty?
Psiakrew! Co za draństwo! 👿
Nic mądrego doradzić nie mogę, ale przynajmniej wyślę temu nieznanemu hackerowi fluidy miażdżącej wściekłości. 👿
Nie. Bog nie „jest najwazniejszy w Kosciele”. Bog nie potrzebuje nieruchomosci i okazalych katedr i kosciolow.
Bog mieszka sobie spokojnie w sercach i uczynkach ludzi, w ich stosunkach z innymi ludzmi. W Kosciele najwazniejszy jest czlowiek, ktory przychodzi do kosciola po to by skupic sie na swych stosunkach z Bogiem i zeby mu, czlowiekowi nic nie przzkadzalo. A takze aby znalezc sie w gronie innych ludzi i wspolnie z nimi przezywac Boga.
Oczywoscie, ze zdarzalo mi sie slyszec, ze „Bog mieszka w kosciele”. Ktos ma zle w glowie jesli tak mysli. „Domem” Boga moze byc mysia nora, w ktorej sie z powodzeniem zmiesci. Dlatego ma m.in, pistac Ducha Swietego.
Ale co ja wiem o Naturze Boga, bezboznik?
A na ppogrzebie to juz wogole licza sie wylacznie ludzie – zywi i zmarli.
Zhakowanie konta w amazonie nie powinno chyba mieć wpływu na aktywność na blogu. Poza tym do rzeczonego zhakowania doszło chyba niedawno, bo problem z niemieckimi książkami pojawił się dopiero przy nowym kindle’u? Swoją drogą, dziwny zbieg okoliczności. Kocie, na Twoim miejscu chyba bym jeszcze zamailowała do amazona, żeby Ci to wszystko wyłożyli na piśmie. Zwłaszcza zanim podepniesz nową kartę. Ja do nich niedawno napisałam i rzeczywiście, zgodnie z obietnicą, odpowiedzieli w ciągu 12 godzin.
Z powodów oczywistych nie posiadamy kundelka. Koty potrzebują tylko swobody i personelu. Kundelek wymaga padania na twarz przed de. Odpada.
Zakupiłam w papierze różne, za nie powiem ile 😳
Pan mąż czyta Fantomowe. Ja już nie muszę, bo głośno czyta i dyskutujemy na bieżąco. Odwdzięczam się Wiktorią. I tak sobie gadamy, gadamy, gadamy…
Poprzednie konto kundelkowe bylo na nasza E. gdyz stary kundelek byl prezentem urodzinowym sprzed czterech lat.
Aaaa, czyli to jest nowe konto i od razu uniemczone. Wszystko jedno, trzeba ustalić zakres włamu. Zasypiam już i nie bardzo kontaktuję, ale jeszcze się ostatkiem sił zastanawiam, co się dzieje, kiedy logujesz się na swoje amazońskie konto z komputera. Trzymam kciuki za wyprostowanie tego &^%$^ – za co, tak mi się wydaje, powinien zapłacić amazon, a nie Kot. Do licha.
Moim zdaniem tez powinien zaplacic amazon. Ale wiesz jak jest. Zaplaci Krolowa Frajerow.
Przecież na Kindle można wpisywać różne adresy internetowe, to dlaczego nie wpiszesz angielskiego.
To znaczy załóż konto na angielskim amazonie i zaloguj się z Kindle.
Tak mi się wydaje.
Albo kup książki przez internet w amazonie i podaj ten niemiecki adres, żeby przesłali.
Nie mozna, Siodemeczko. Wszystko bylo probowane juz w zeszlym tygodniu.
Zobaczymy co nam jutro powiedza.
Najgorsze, ze ja tymczasem nie moge niczego czytac na papierze, bo bardzo mi sie wzrok meczy po paru minutach. Musze juz miec powiekszenie. Probowalem teraz czytac Zaczarowanego krawca i musialem przerwac po paru stroniczkach.
Kocie, konta amazonowe musza byc przez kogos ubezpieczone, i ten ubezpieczajacy ma placic. Narazie nie plac niczego
Dzień dobry 🙂
kawa
Narazie zmien password swojego amazonowego konta
W guglu haslo „amazon account hacked” daje wiele rezultatow
Nie widze ubezpieczenia 👿
Dzień dobry 🙂
Vesper,
zastanawiasz się czy nie ulegam stereotypowemu myśleniu na temat ofiary:
ofiara, zgodnie ze stereotypem, siedzi cicho jak mysz pod miotłą, jest cała biedniutka, nienagannie się prowadzi i w żadnym wypadku nie ma prawa swoją postawą budzić wątpliwości co to nieskazitelności charakteru. Jeśli nie, to nie przysługuje jej status ofiary.
Wydaje mi się, że nie. Ale nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Czyli sama osądź.
Najistotniejsze jest to, że każdy przypadek „ofiary” trzeba rozpatrywać indywidualnie. Nie można przykładać jednakowej miary do wszystkich. A nawet jednakowej miary do różnych sytuacji, w których znajdzie się ta sama osoba. Przede wszystkim nie oczekuję od „ofiary” nieskazitelności. Skrzywdzić można każdego, nawet zimnego drania. I wcale przez to, że krzywdzi się drania, krzywda nie jest mniejsza. Ale też ofiara w jednym przypadku może być skrzywdzona a w innym nie koniecznie zachowa się właściwie.
Nie uważam też żeby ofiara była zobowiązana siedzieć cicho, jak mysz pod miotłą. Ale widzę różnicę między siedzeniem jak mysz pod miotłą a zachowaniem dyskretnym i rozważnym.
Ksiądz Lemański został skrzywdzony, to nie ulega wątpliwości. I nie ulega wątpliwości, że kiedy się pojawi w takim dniu i w takim miejscu, to będzie to budziło niezdrowe zainteresowanie.
Widzę tu też ważną i niepomijalną kwestię czysto religijną. Ewangeliczny nakaz. Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego
Chodzi w tym nakazie właśnie o dyskrecję. O unikanie rozgłosu w czasie modlitwy. Było oczywiste, że nie da się w tej konkretnej sytuacji uniknąć rozgłosu. Tu należało rozstrzygnąć dylemat na ile ważniejszy jest nakaz ewangeliczny od publicznego dania świadectwa poprzez swoją obecność. Wybór niełatwy.
Oczywiście, ksiądz Lemański ma prawo podjąć taką decyzję, jaką uzna za stosowną. Ja mam prawo mieć na ten temat swoje zdanie. A każda inna osoba ma prawo nie zgadzać się z moim zdaniem.
Zeen,
Można się z tym zgadzać, albo nie, ale msza katolicka jest wytworem człowieka a nie Boga
Oczywiście, że jest wytworem człowieka. To człowiek stworzył właśnie taki rytuał. I bardzo możliwe, że i Bóg jest wytworem człowieka.
Ale moja wypowiedź nie odnosiła się do kwestii Boskiego pochodzenia mszy świętej. Odnosiła się do stwierdzenia dotyczącego tego co kościołowi wolno a co nie i kto jest w czasie mszy pogrzebowej najważniejszy.
Jeżeli ludzie serio traktują swoją wiarę, tę konkretną wiarę i związane z nią rytuały, to konsekwencją tego jest uznanie, że w czasie mszy najważniejszy jest Bóg. A konkretnie spotkanie z nim. A jeszcze dokładniej powtórzenie ofiary Jezusa. Naprawdę mądrze o tym mówił biskup Ryś. Dla osób niewierzących może to nie mieć żadnego sensu. Ale dla wierzących ma. I wypowiedzi, zwłaszcza osoby nie wierzącej, co kościołowi wolno a czego nie wolno są co najmniej zbędne. Jeżeli pomiędzy biorącymi udział w rytuale panuje zgoda co do tego w czym i po co biorą udział, to jest to ich sprawa w jaki sposób ten rytuał jest odprawiany. I nie należy ich pouczać w jaki sposób mają to robić.
Niejednokrotnie, tu na blogu, pisałam o swoim sprzeciwie wobec mieszania się kościoła instytucjonalnego w sprawy świeckie. Podobny sprzeciw budzi we mnie mieszanie się osób niezwiązanych z kościołem w sprawy związane bezpośrednio z odprawianiem kultu religijnego. Oczywiście można mieć swoje zdanie na temat samego kultu. Ale mówienie jak on powinien wyglądać, co wolno a czego nie wolno uważam za jeden krok za daleko. Za mieszanie się w sprawy wewnętrzne grupy, do której się nie należy.
Hm, czy członkiem partii jest posiadacz legitymacji partyjnej czy tylko aktywny uczestnik zebrań ?
Bry!
Dzień dobry. Do kawy/herbaty polecam esej Marcina Króla „Byliśmy głupi” wydany ostatnio przez Czerwone i Czarne, a stanowiący rozwinięcie wywiadu udzielonego przez autora Grzegorzowi Sroczyńskiemu (GazWyb, 7 lutego 2014).
Dzień dobry 🙂
Skoro pojawiam się o tak niepieskiej porze, to wiadomo, że mam jakieś terminy i zaraz wybędę. Sam z siebie bym przecież tak wcześnie legowiska nie opuścił. 😉
W sprawie koncelebracji mszy przez Lemańskiego bardzo istotna wydaje mi się pewna rzecz, której akurat nie wiemy. Jeżeli o to poprosiła rodzina czy nawet sam WB (w końcu po 90-tce można się śmierci spodziewać), to Lemański po prostu nie mógł odmówić ani tej prośby zlekceważyć. I ja, dopóki nie mam o powyższym żadnych informacji, odmawiam sobie prawa do jakiejkolwiek oceny Lemańskiego „w tym temacie”.
A teraz już wybiegam z ogonem rozwianym, udzielając dwóch wzajemnie sprzecznych z sobą zaleceń: bądźcie grzeczni i bawcie się dobrze. 😈
Good luck, Bobik.
Rozumiem, ze zarzut wtracania sie w „nasze wewnetrzne” rytualy dotyczyl mnie w znacznie wiekszym stopniu niz zeenka, o ktorego religijnosci wiem badzo niewiele, a nawet nie wiem nic.
Przyjmuje do wiadmosci, ze nie zyczysz sobie i jest to OK. To nie zapbiega mojej wlasnej potrzebie wypiowiadania sie na temat wiar i ich obrzadkow, a nawet ludzi, ktorzy w nich uczestnicza. Taki mamy swiat, ze kazdy moze miec zdanie.
KOmplenie obce jest mi przekonanie, zw ofiara grubej niesprawiesliwosci, podlosci i nikczemnosci ma sie „zachowywac dyskretnie i rozwaznie”, tylko i wylacznie po to by sprawca tej podlosci mogl czuc sie komfortowo i by nikt mu nie pezeszkadzal w obrzadkach. I by ofiara stala sie niewidoczna i „dyskretn”.W konkretnym wypadku ksiedza Lemanskiego na pogrzebie, to byc moze jedyny on i zaden inny duchowny przbyly w ornatath na te urzystosc, dawal swiasectwo temu wszystjiemu czemu Bartoszewski poswiecil zycie. Dawanie swiadextwa, jesli cos z katolicyzmu rozumiem, to w danym wypadku jest wlasnie zaswiadxzenie: ten jest z ojczyzny mojej. Nie Hoser, nie Rys, nie Dzieduszyki, ale Bartoszewski. Osobiscie jestem wdzieczny Lemanskiemu, ze przyszedl i byl przy oltarzu. Byl tam reprezenrujac wszystkich przyzwoitych ksiezy, chce wierzyc, ze jest ich wiecej niz ten jeden czliwiek, ale ich bym nie rozpoznal. Jego obecbosc uwiarygodnia wszystko co w chrzescijanstwie katoclikim moze byc pieknego, a czesto nie jest, przynajmniej w Polsce. Nad czym ubolewam.
Ja również nie oceniam Lemańskiego. Nie mam do tego żadnego prawa ani najmniejszej ochoty.
Dzielę się jedynie, na gorąco i pod wpływem bieżących przeżyć, swoimi odczuciami i pierwszymi refleksjami.
I na tym skończę, bo rozprawy naukowej a nawet niewielkiego eseju na tematy okołokościelne pisać nie zamierzam 😉
Kciukotrzymanie, Bobiku 🙂
Miłego dnia Koszyczku 🙂
I na zakonczenie rabne z grubej rury (sorry Bobik). Nie uwazam, ze postawa zgorszenia i krytyki pod adresem kaplana, ktory nie chce bynajmniej stac sie niewidocznym i zrezygnowac z „dawania swiadectwa”, swiadczyla o poglebionej wierze. Czasami wydaje mi sie, choc moge sie mylic, ze ja, bezboznik, znacznie powazniej traktuje sprawy wiary, niz liczni wyznawcy, ktorzy mnie wzywaja do „nie wtracania sie”.
Kocie,
rozumiem, że takie jest Twoje stanowisko. Przyjmuję je do wiadomości. I to by było na tyle.
Ja mam prawo do własnego.
A skoro już tak daleko idziemy we wzajemnych wynurzeniach, to powiem otwartym tekstem, że mnie prywatnie i osobiście bardzo brakowało tego, że w pierwszej ławce, obok prezydenta RP i prezydenta Niemiec, zabrakło przedstawiciela państwa Izrael.
Źle się z tym czułam. Wiem, że wieczorem w Knesecie odbyły się specjalne uroczystości poświęcone Bartoszewskiemu. To dobrze. Ale jednak, dla mnie, to nie to samo. Odczułam ten brak i jest mi z tego powodu przykro.
Nie daje mi to żadnego prawa do pouczania władz Izraela jak mają postępować.
Piszczę, tylko i wyłącznie, o swoich odczuciach.
Zmoro,
pewnych rozstrzygnięć należy dokonywać we własnym sumieniu, na własną odpowiedzialność … i dobrze by było przyjrzeć się dokładnie swojej motywacji … 😉
Przedstawiciel Żydów tak w ogóle był, a nawet się modlił – rabin Schudrich.
Zapewne był też ktoś z ambasady.
Uroczystość w Knessecie to bardzo duża rzecz.
A teraz wędruję do prozy życia. Pięknej prozy. Doszliśmy wreszcie z Jagodowym do konsensusu w sprawie staruszki maszyny do szycia marki Singer.
Od lat stała taka w naszej piwnicy. Dookoła wysyp podstaw od maszyn i całych maszyn, przerabianych na różne blaty, stoliki i inne sprzęty użytkowe. Wcześniej pieczołowicie wylakierowane – nówka sztuka. I mnie się to liftingowanie maszyn zdecydowanie nie podoba. Uważam, że sprzęty, podobnie jak ludzie mają prawo starzeć się z godnością. I wcale nie muszą ukrywać oznak swojej starości. Szczególnie sprzęty użytkowe.
Nasza maszyna nie będzie musiała poddać się lakierowaniu na błysk 😉
Idę ja starannie i pieczołowicie wyczyścić. Staruszki też powinny się dobrze prezentować, co nie znaczy pozować na młódki 😉
A ja rozumiem. Bywam, niestety, na licznych katolickich pogrzebach i nie czuje sie dobrze, gdy pozostaje w lawce, gdy wszyscy inni klekaja.
I nie zmuszalbym nikogo do takiego „uczestnictwa” w obrzadku.
Sadze, ze Zydowska Gmina Warszawska, zorganizuje wlasne nabozenstwo w synagodze Nozykow, tak, jak zorganizowala po smierci prof. Jana Karskiego i paru innych osob.
I to bedzie wlasciwe, a nie obecnosc w kosiele.
Dzień dobry.
Widziałam, że był obecny były ambasador Izraela w Polsce p. Szewach Weiss.
Zgadzam się Doro. Tyle, że naczelny rabin i członek ambasady, to osoby, które okresowo przebywają w Polsce. Przedstawiciel rządu nie. I jest to jednak inna ranga.
Podkreślam jeszcze raz, że nie roszczę sobie pretensji do pouczania. Niczego nie żądam. Piszę o swoich prywatnych i osobistych odczuciach.
Tak, trudno było nie zauważyć pana Weisa 🙂
Czyli dochodzimy do konsensusu, Kocie, Gmina Żydowska ma prawo modlić się po swojemu a katolicy po swojemu. Nie pouczajmy żadnej ze stron.
A obecność przedstawicieli władz państwowych to zupełnie inna bajka.
Dość, staruszka maszyna wzywa 😉
zastanawiasz się czy nie ulegam stereotypowemu myśleniu na temat ofiary (… )Wydaje mi się, że nie. Ale nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Czyli sama osądź.
Ależ ja nie pytam po to, by osądzać, tylko by zrozumieć motywacje innych ludzi, ale i własne też. Pytam, bo ilekroć widzę księdza Lemańskiego, ilekroć czytam wzmianki o nim, obserwuję u siebie niechętne mu reakcje. Nie wiem, ile jest w tym odpowiedzi na osobowość tego człowieka, ile niezgody z poglądami (uważam sposób, który ksiądz Lemański wybrał na prowadzenie dialogu polsko-żydowskiego, za kontrproduktywny; argumentację mogę rozwinąć), a ile reakcji automatycznej na dysonans poznawczy. Myślałam, że Twoje wyjaśnienie rzuci nieco światła na sprawę, ale chyba głupio myślałam, bo wyjaśniłaś, a ja się teraz zastanawiam, ile w tym prawdziwej motywacji, a ile racjonalizowania zachowań automatycznych 🙂 Tak można w nieskończoność, czyli nie tędy droga.
Ksiądz Lemański zakłada jarmułkę, choć nie jest wyznawcą judaizmu. Ja, kiedy wchodzę do meczetu, zakładam chustę i zdejmuję buty. Chustę zakładam też wchodząc do cerkwi – ale nie padam na twarz przed ikonami. Kiedy jestem na katolickim pogrzebie, wstaję i klękam wtedy, kiedy robią to inni. Nie mam też oporów przy przekazywaniu „znaku pokoju”. Po prostu się nie żegnam i nie udaję, że się modlę. Raz mi się zdarzyło, że na mszy za moją prababcię, ksiądz spiorunował mnie wzrokiem, bo nie podeszłam całować jakiejś relikwii. Odpowiedziałam mu tym samym, bo był łaskaw straszliwie się mylić przy odczytywaniu, nietrudnego zresztą, nazwiska osoby, za którą odprawiał mszę.
Oczywiście, każdy sam musi zdecydować, do jakiego stopnia – w imię szacunku dla gospodarzy – przestrzegać rytuałów obcego sobie obrządku, żeby pozostać przy tym w zgodzie ze sobą. To naturalne, że granica dla różnych osób będzie biegła w różnym miejscu. Ale zdziwiłabym się, gdyby przedstawiciel jakiegokolwiek państwa, poza skrajnie fundemantalistycznymi, nie pojawił się na pogrzebie, bo czułby się nieswojo podczas ceremonii religijnej. Co nie znaczy, że uważam, że jeszcze jakiś przedstawiciel Izraela, poza ambasadorem, powinien być na pogrzebie. W tej sprawie nie mam zdania i tak już raczej zostanie. 😉
Ja czuję się na katolickich nabożeństwach tak jak Kot. I nigdy nie klękam. Staram się – jak już muszę tam być z jakiegoś powodu – plasować się gdzieś z boku, żeby to nie zwracało uwagi. Ale nie jest to komfortowa sytuacja.
Dlatego napisałam, Pani Kierowniczko, że każdy ma tę granicę gdzie indziej, naprawdę rozumiem to i szanuję. I do głowy by mi nie przyszło ciągnąć na własny pogrzeb kogoś, kto czułby się na nim niekomfortowo – obiecuję nie zsyłać koszmarów na nieobecnych. 😉 Mam tylko kłopot z zaakceptowaniem „argumentu z dyskomfortu” w przypadku polityków.
Może ktoś skorzysta z zaproszenia.
Szanowni Państwo,
zapraszam do udziału w modlitwach w intencji zmarłego bp prof. Władysława Bartoszewskiego, które odbędzie się w Synagodze im. Nożyków we wtorek, 5 maja, o godz. 17.00.
Rabin Michael Schudrich
Myślę, że każdy czuje się nieswojo – mniej lub bardziej – uczestnicząc w obcym sobie obrządku religijnym.
Najczęściej bierze się wtedy udział w czymś istotnym (pogrzeb, wspólna modlitwa, specjalna uroczystość) i wystarczy postawa powagi.
Vesper,
wycofuję „osądź”, wstawiam „rozważ” 😉
Ale, jak widać, w rozważaniach też należy zachować umiar 😎
Trzeba się pogodzić z nierozstrzygniętym, niedopowiedzianym, niejednoznacznym. I w tej mgle, pośród splątanych racji i argumentów, którymi da się uzasadnić wszystko i nic, pchać taczki obłędu, jak Byron … póki życie trwa 😉 🙂
Ja nie mam zadnych problemow na katolickich czy prawposlawnych pogrzebach – wstaje, gdy inni wstaja, spiewam, gdy inni spiewaja, podaje zna pokoju, spyszzcam oczy i glowe, gdy inni to robia.. Ale nie zegnam sie i ne klekne – nie! Nigdy. I zdarza mi sie tez byc spiorunowanym wzokiem ze strony innych zalobnikow. Pozostanie w miejscu, gdyy wszyscy klecza jest BARDZO widoczne.Kot wtedy sterczy jak… ten…. kwiatek na weselu!
Dokładnie tak jest ze mną, Kocie.
Muszę przyznać, Vesper, że zadajesz trudne zadania domowe. Na szczęście stawiasz inspirujące pytania 😉
Puściłam sobie, w głowie, jeszcze raz taśmę z wczorajszego dnia. I poprzyglądałam się uważnie temu, co zarejestrowałam.
Pierwsze wrażenie, po zobaczeniu Lemańskiego i Hosera przy wspólnym ołtarzu, bardzo pozytywne. Ucieszyłam się, że jednak można zawiesić spory na kołku.
Transmisja z Powązek. Kamery często pokazują Lemańskiego. Nie jest to akurat jego wina, tylko kamerzystów.(W czasie komunii zachowywali się skandalicznie, pokazując nieomal trzewia przyjmujących komunię.)W tym momencie miałam poczucie pewnego zachwiania proporcji. Niemniej odsunęłam to na bok.
Kiedy natychmiast po ceremonii pogrzebowej, i ci z prawa i ci z lewa, zaczęli wałkować obecność Lemańskiego w atmosferze skandalu, zrobiło mi się smutno i przykro, że jego obecność, jednak zakłóciła powagę tego dnia.
W pełni akceptuję prawo księdza Wojciecha do jego wyborów. Ale też bardzo serio traktuję maksymę: wszystko mi wolno, ale nie wszystko powinienem.
Postawiłam sobie pytanie: dlaczego, w moim mniemaniu, ksiądz Lemański „nie powinien”.
Doszłam do następujących wniosków:
1.) W tej chwili ksiądz Lemański symbolizuje sprzeciw wobec kościoła instytucjonalnego;
2.) Jego pojawienie się w tym samym miejscu, w którym przebywa abp. Hoser, kieruje publiczną uwagę na spór jaki toczą;
3.) Profesor Bartoszewski podkreślał wielokrotnie, że motywację i siłę do pomagania Żydom czerpał z przynależności do kościoła katolickiego, że robił to po spotkaniu Zofii Kossak – Szczuckiej, ortodoksyjnej katoliczki;
4.) Przynależność do kościoła katolickiego była częścią tożsamości Profesora;
5.) Profesor nigdy publicznie nie kontestował kościoła instytucjonalnego;
6.) Nie należało wobec tego wnosić sporu Lemański – Hoser na pogrzeb Profesora. Nie było chyba wątpliwości, że media rzucą się na tego newsa.
Tak to widzę 😎
Kuria zaleca księdzu Lemańskiemu, by nie odprawiał publicznie mszy
http://wyborcza.pl/1,75478,17863620,Kuria_zaleca_ksiedzu_Lemanskiemu__by_nie_odprawial.html
Od lat, wbrew powszechnemu zwyczajowi, nie klękamy z Jagodowym podczas wchodzenia i wychodzenia z kościoła. Ale nie tylko wtedy. Niemniej zachowujemy się z powagą i szacunkiem bez zbędnych demonstracji.
Nic nie wiem o żadnych piorunujących spojrzeniach, bo się po prostu za nimi nie rozglądam. Jeżeli nawet są takie to nie jest mój problem. Tylko tych, którzy pozwalają sobie w kościele na nieprzyjazne gesty.
Czyli to jednak Kosciol sie zachowal wysoce niestosownie, oglednie mowiac, rozdmuchujac kwestie obecnosci WL przy oltarzu, nawet nie czekajac az sie masza zalobna skonczy.
I okazuje sie, ze na pogrzebie Kosciol jest najwazniejszy, a nie Drogi Zmarly i nawet nie PB. Najwazniejsze jest, ze WL dziala Kosiolowi na nerwy, sam jego widok jest dla Hosera gorszacy.
Jagodo,
Od bardzo długiego czasu przesiaduje na progu Koszyczka choć nie uczestniczę aktywnie w jego życiu. Uczę sie tu wiele, czerpie z Koszyczkowej mądrości i wiedzy, raduje mnie Koszyczkowe poczucie humoru. Trzymam kciuki za Bobika i zwyczajnie, po ludzku, martwię sie Bobikowymi kłopotami.
Z Twoimi uwagami na temat uczestnictwa ks. Lemanskiego w uroczystościach pogrzebowych prof. Bartoszewskiego jednak sie nie zgadzam
Czy prof. Bartoszewski działał aktywnie na rzecz dialogu z judaizmem jako członek kościoła katolickiego czy instytucjonalnego? Czy wprowadzal takie rozróżnienie? Wydaje mi sie, ze działał zgodnie z głoszona przez siebie zasada, ze warto być porządnym człowiekiem.
Czy ks. Lemanski, czyniący wiele dla tegoż dialogu, został ukarany przez kościół katolicki czy instytucjonalny?
Czy słusznym jest kładzenie głównego nacisku na złe samopoczucie biskupa Hozera wobec obecności ks. Lemanskiego, a nie na główny temat będący przyczyna konfliktu, czyli działalność na rzecz dialogu z judaizmem.? Co jest ważniejsze? Dialog czy samopoczucie hierarchów kościelnych?
Ja uważam, ze prof. Bartoszewski nie miałby nic przeciwko udziałowi ks. Lemanskiego, a przecież nawet nie wiemy, czy nie było to na prośbę Rodziny.
Myśle tez, ze nigdy kościół katolicki w Polsce nie zmieni sie, jeśli członkowie tego kościoła bedą bardziej dbać o jego instytucjonalnych przedstawicieli niż o ducha tego kościoła.
Pewnie znów wrócę na przyzbe, gorąco pozdrawiam Bobika i cały Koszyczek.
Znaczy, granica na klękaniu? Rozumiem, choć dla mnie to jest tylko niewygodna pozycja – jestem emocjonalnie głucha na jej symboliczne znaczenie. Na klęczkach zdarza mi się najczęściej rozmawiać z dzieckiem, bawić z kotem albo myć podłogę. No dobrze, to ostatnie niespecjalnie często, odkąd wynaleziono mopa.
Pełna zgoda, Kocie, niektórzy ludzie kościoła, z WL włącznie (to jest moje prywatne zdanie), zachowali się wysoce niestosownie. Urządzając sobie pole bitwy z pogrzebu Profesora i kpiny z Pana Boga.
Media nie pozostały w tyle 👿
„Myśle tez, ze nigdy kościół katolicki w Polsce nie zmieni sie, jeśli członkowie tego kościoła bedą bardziej dbać o jego instytucjonalnych przedstawicieli niż o ducha tego kościoła.”
I to jest wlasnie kwintesencja naszego, blogowego sporu o obecnosc ks WL na pogrzebie, Sowo Adelo. . Bo jakos jest tak , ze to sie nam nie podoba, tamto sie nie podoba w postepowaniu Kosiola, a jak przychidzi co do czego, to najwazniejsza jest instytucja LUDZKA, bo nie Boza przeciez.
Waznu jest URZAD, nie magisterium Ewangelii. Magisterium jes wrecz na ostatnim miejscu.
Ja się dziś wiele nie nadyskutuję, bo ledwo wróciłem z koktajli, już idę się rzucić w wir życia towarzyskiego, to znaczy spotkać z Babilasami, których przejazdem zaniosło w moje okolice. 🙂 Niestety, sprawozdania z orgii kulinarnej nie będzie, bo żywcem nie miałbym jej kiedy przygotować, ale jako pies starej daty zabezpieczyłem dostawę słonych paluszków i liczę na to, że przyjemność z rozmowy zrównoważy braki w garmażerce. 😎
Ogromnie się ucieszyłem, że odezwała się Sowa Adela. Myślałem o Tobie, Sowo i zastanawiałem się, gdzie nam się podziałaś. Dobrze, że dałaś znak życia i bycia. 🙂
Pierwszym, który rozdmuchał sprawę obecności ks. Lemańskiego na tej mszy, był, jak się okazuje, Cezary Gmyz. Ten od trotylu.
To on zadzwonił do Mateusza Dzieduszyckiego jeszcze zanim msza się skończyła. I wtedy poszło.
Gdyby zamknął swój głupi pysk, nic by się nie stało.
WL urzadzil sobie pole bitwy przy oltarzu? Nie zagalopowalas sie, Przyjaciolko?
Jeszcze sobie tak mysle: w polskij historii i kulturze krytyka Kosciola instytucjonalnego jest gleboko zakorzeniona od setek lat, wystarzy sobie prezypomniec „Polsko, twa zguba w Rzymie!”, ale i znacznie wzesniej, prze Mockiweiczem.. Publicznie krytykowac Kosxiol „przestalo wypadac” dopiero w okresie powojennym, z wiadmych wzgledow, choc dzis czesto przesadnie podkreslabych.
Prof, Bartoszewski, ktoey z racji wieku pamietal prawdzowe, a nie urojone przesladowania Kosciola w pierwszyh latach PRL, z pewnosia zostal uksztaltowany przez te wlasnie etyke: o Kosciele dobrze albo wcale. Nie wiemy co napraqde myslal, bo tego nie ujawnial. Byc moze swiadomy, ze jest progu zycia, nie chcial „narazac sie” Kosciolowi, tak dokladnie jak nie chcial poczatkowo narazac sie wladzom PRL, gdy te uddzielily m laskawej zgody na wyjazd do USA na zaproszenie Depaetamentu Stanu. Pisalem o tym wczesniej jak usilowal wysliznac sie z rozmowy z moja Stara, choc po chwili przyzwotosc wziela gore nad obawami i jednak zgodzil sie rozmawia o opozycji.
Dlatego nie zgadywalby jaki byl jego stosunek do Kosciola instytucjonalnego. Bo nie wiemy.
Miłego zlatywania Bobikowi i Babilasom. 🙂 Gdyby rozmowa zeszła Wam w którymś momencie na ostatnią książkę Jana Sowy, to podzielcie się potem, proszę, wnioskami. Pierwsze pół połknęłam bez popijania, z drugą częścią mam niejaki problem. Nie chodzi tylko o – zapowiedziany przez autora – wstępny charakter jego pomysłu na inną Rzecz-pospolitą, ani – tylko – o tegoż pomysłu utopijność, ale o wrażenie pewnego, także formalnego, niedopracowania tej części. W zestawieniu ze znakomitą częścią pierwszą daje to przykry efekt.
Sowo Adelo,
miło Cię widzieć 😆
Bardzo rozszerzyłaś pole dyskusji i mocno przesunęłaś jej punkt ciężkości
Ja ustosunkowałam się tylko do jednej kwestii: czy WL powinien brać udział w koncelebrowaniu mszy pogrzebowej Według mnie nie powinien. Podałam swoje argumenty.
Postawiłaś mnóstwo pytań, poruszyłaś szereg kwestii. Najtrudniejsze jest to, że na niektóre próbujesz odpowiadać niejako z punktu widzenia Profesora. Spróbuję, po kolei i najlepiej, jak potrafię, odnieść się do nich, z zastrzeżeniem, że nie mogę się wypowiadać w imieniu czy za Profesora:
Czy prof. Bartoszewski działał aktywnie na rzecz dialogu z judaizmem jako członek kościoła katolickiego czy instytucjonalnego? Czy wprowadzal takie rozróżnienie? Wydaje mi sie, ze działał zgodnie z głoszona przez siebie zasada, ze warto być porządnym człowiekiem.
Według mojej wiedzy, w tamtych czasach nie dokonywano tego typu rozróżnień. To, że działał w Żegocie z inspiracji i razem z Z. Kossak – Szczucką można potraktować, jako dowód na to, że utożsamiał się z kościołem. Pani Zofia nie zniosłaby żadnych odstępstw w tym względzie. Swoją zasadę bycia porządnym człowiekiem wyprowadził bezpośrednio, co niejednokrotnie podkreślał, ze swojej przynależności do kościoła katolickiego.
Czy ks. Lemanski, czyniący wiele dla tegoż dialogu, został ukarany przez kościół katolicki czy instytucjonalny?
Nie mam wątpliwości, że przez urzędnika kościoła instytucjonalnego. Choć nie rozumiem, jak to pytanie ma się do dyskutowanej kwestii.
Czy słusznym jest kładzenie głównego nacisku na złe samopoczucie biskupa Hozera wobec obecności ks. Lemanskiego, a nie na główny temat będący przyczyna konfliktu, czyli działalność na rzecz dialogu z judaizmem.? Co jest ważniejsze? Dialog czy samopoczucie hierarchów kościelnych?
Mnie osobiście dobre czy złe samopoczucie Hosera i innych hierarchów ani ziębi ani grzeje. Nie mam problemów z ustawieniem hierarchii wartości. Natomiast uważam, że pogrzeb nie jest właściwym forum do rozstrzygania jakichkolwiek sporów. A Twoje pytanie utwierdza mnie dodatkowo w podejrzeniach, że usiłowano na tym pogrzebie urządzić sobie próbę sił. Ja tego nie akceptuję, niezależnie od tego o jak szczytne cele chodzi. To nie czas i miejsce.
Ja uważam, ze prof. Bartoszewski nie miałby nic przeciwko udziałowi ks. Lemanskiego, a przecież nawet nie wiemy, czy nie było to na prośbę Rodziny.
Tego nie wiemy i lepiej wstrzymać się z mówieniem „za” czy „w imieniu”.
Myśle tez, ze nigdy kościół katolicki w Polsce nie zmieni sie, jeśli członkowie tego kościoła bedą bardziej dbać o jego instytucjonalnych przedstawicieli niż o ducha tego kościoła.
Zgadzam się całkowicie. Pytanie o metody, narzędzia i tempo zmian. To temat na całkiem oddzielną i szeroką dyskusję.
Pozdrawiam serdecznie, pojawiaj się częściej 🙂
Uściski dla Bobika i Babilasów 😆
Jak widzisz, Przyjacielu, wojna jest. Zaczęła się od uczestnictwa WL w koncelebrze. Do wojny, jak wiadomo, potrzeba co najmniej dwóch stron. I WL wystąpił, zakładam że bez złych intencji, w charakterze drugiej strony. Przykre, ale takie są fakty. Szkoda.
A teraz muszę zakończyć udział w dyskusji, bo trzeba się przygotować do wyjazdu na jutrzejszy pogrzeb. Smutno 🙁
To” pole bitwy ” jest dla księdza krzywdzące.
Nie śledziłam transmisji, ze zdjęć domyślam się, że ksiądz Lemański wspólnie z innymi uczestniczył aktywnie w przebiegu mszy.
Czy wepchnął się pomiędzy pozostałych? Czy kradł im wygłaszne kwestie i rozpychał się łokciami?
Czy też wszystko przebiegało sprawnie i bez zakłóceń?
Jeżeli to ostatnie, to należy domniemywać, że znalazł się tam za zgodą reżysera ceremonii. Bo ktoś musiał ustalić dokładny przebieg, przydzielić role – inaczej panowałby chaos.
Nie zgadzam się z poglądem, że to księdzu przyzwoitości zabrakło. Przyzwoitości , jak słyszę zabrakło mediom i kurii warszawskiej.
Akurat kuria w obliczu pogrzebu Profesora powinna odpuścić sobie zwykłą małostkowość i zamknąć buzię na kłódkę. To zwyczajnie nie wypada.
Obwinianie ks. Lemańskiego za prostackie zachowanie mediów ( no bo przecież powinien był wiedzieć, że będzie w centrum uwagi) jest co najmniej dziwne. Myślę, że mogło mu nie przyjść do głowy iż media się na niego rzucą w trakcie pogrzebu. Mnie by też nie przyszło.
Pretensje można mieć do konkretnych przedstawicieli mediów i tych należy piętnować.
Dobry wieczor,
W sprawie pogrzebu ogolnie zgadzam sie z Jagoda. Oczywiscie jesli obecnosc WL byla wg zyczenia rodziny, wtedy nie ma w ogole o czym mowic. Mozliwe tez ze byl tam poniewaz reprezentowal organizacje porozumienia polsko-zydowskiego, lub dlatego ze mial powazne osobiste kontakty ze zmarlym. Ale jesli to tylko on sam uwazal ze powinien tam byc z powodu swojej dzialalnosci w tej dziedzinie, mysle ze mogl takze przyjsc do kosciola jako czlowiek prywatny, nie jako ksiadz.
Nie wiem kto w kosciele katolickim decyduje o wyborze kaplanow do obrzadku, szczegolnie w ceremoniach ktore sa takze ceremoniami panstwowymi.
Prof. Bartoszewski byl bardzo wierzacym katolikiem; jego dzialalnosc w Zegocie byla spowodowana ta wiara. Gdy po 7-miesiecznym pobycie zostal wyciagniety z Auschwitz, doszedl do wniosku ze to straszne przezycie musialo miec cel, ze Bog pokazal mu co sie tam dzieje w jakims celu, i cel ten znalazl po nawiazaniu znajomosci z Kossak-Szczucka.
W Knessecie bylo posiedzenie poswiecone pamieci Wladyslawa Bartoszewskiego. Na pogrzebie w Warszawie byl zdaje sie szef izraelskiego korpusu dyplomatycznego (tak przeczytalam pare dni temu, ale teraz nie moge tej informacji znalesc, mam nadzieje ze sie nie pomylilam). Osobiscie tez uwazam ze powinien byl tam byc nasz prezydent, mnie tez go brakowalo. Mam wrazenie ze powodem dla jego nieobecnosci jest to ze kontakty WB z izraelskimi politykami byly od dosc dawna bardzo male, jego kontakty i wizyty byly glownie akademicko-kulturowe. Ale moze sie myle.
Ago, dziękuję za wyjaśnienie zagadki łajz! 🙂
Pamiętam oczywiście z dialogów Mańka i Jędrka „Ceśka, łąjza to ty jesteś ale z talentem toście się minelli” – ale tego mijania nie pokojarzyłem.
„Komentarz archidiecezji
Kuria warszawska oraz warszawsko-praska wystosowały następnie wspólny komunikat dotyczący udziału księdza Lemańskiego w pogrzebie Władysława Bartoszewskiego. Okazało się, że władze kościelne zostały o tym fakcie wcześniej poinformowane, a kapłan miał prawo odprawiać mszę. „Ze względu na efekt zawieszający rekursu w sprawie suspensy ksiądz Wojciech Lemański nie jest pozbawiony możliwości odprawiania mszy świętej”, czytamy w komunikacie podpisanym przez rzeczników obu archidiecezji.”
Po co zatem te poprzednie komunkaty Kurii? Skoro miał prawo i udział był uzgodniony, to komunikaty są tylko biciem piany 🙁 .
Prof.Bartoszewski był wierzący i religijny. Długo był w Zespole Redakcyjnym Tygodnika Powszechnego
Bo komus w Kurii puscily nerwy, za potzeba okazania nienawisco i pogarda do Lemanskiego wziela gpre nad – jak oni to lubia nazywac – roztropnoscia. I rozumem.
Pożegnaliśmy W. Bartoszewskiego. Każdy w swoim duchu.
A kto był w celebrze, w którym rzędzie i dlaczego … 😯
Jutro na klęczkach, czyli po pracy pielenie ogrodu 😈
Nie pierwszy to dowód, ze nienawiść czasami rozum odbiera, ale drugi komunikat Kurii odbieram pozytywnie bo zdejmuje z ks. Lemanskiego winę za całe zamieszanie. Wyobrażam sobie także z jakim „uśmiechem na ustach i entuzjazmem” był redagowany. No, ale i tak jest to wydarzenie bez precedensu, ze Kuria własny język zjadła.
Byłem w różnych świątyniach. W meczecie zdejmowałem buty, w synagodze w czasie Święta Radości Tory, tańcząc z rabinem nakładałem okrycie głowy, w czasie mszy żałobnej w kościele prawosławnym na prośbę wdowy unosiłem wieko trumny nad zmarłym … i chyba żaden Bóg się nie obraził na mnie
Irku, to jest ciągle ten sam Adonai 😀
Wiem, wiem Siódemeczko 😀
I do pełni szczęścia byłem przez 4 miesiące w zakonie u franciszkanów 😈
Ale to nie chodzi, ze „Bog sie obrazi”. Bog z cala pewnoscia nie potrzebuje by przed Nim padac na kolana. Porzebuje tego wierni, z naciskoien na wierni.
Klekniecie jest gestem poddanczym. Czy jak to nazwac.
Kocie, z całą wielką sympatią dla Ciebie i z szacunkiem, zupełnie nie bierzesz pod uwagę tego, co Jagoda nazwała kontrproduktywne.
Ogromna rzesza wiernych KK skonsolidowała się wokół abpa Hosera wspierając go modlitwą i czynem na skutek wystąpień ks. Wojciecha.
Jeżeli popatrzysz na komentarze pod wpisami w imieniu ks. Wojciecha na stronach Facebooka we wczesnej postaci oraz w „Na temat” to zobaczysz falę nienawiści do KK tak wielką, że wystraszyła księży przyjaciół, czy cichych zwolenników ks. Wojciecha.
Ks.Lemański nigdy nie odniósł się do tych wpisów i dlatego odium tej nienawiści spoczęło i na nim.
Miałam okazję doświadczyć w różnych gremiach ogrom i siłę tej niechęci do księdza, to nie jest tylko abp Hoser.
Rzeczy są bardziej złożone niż się wydaje, a ja nie czuję się powołana do ich wyjaśniania, bo nie znam prawdziwych motywów.
Fakty można tłumaczyć różnie i ja nie chcę w tym uczestniczyć. To, co zdołałam poznać, nakazuje mi smutny dystans i na tym poprzestanę.
Smutny dystans raczej do moich licznyh cnot nie nalezy.
Mnie wciaz wscieka nieprawosc.
I nie bardzo wiem co znaczy kontrproduktywnosc w tym zakresie. Ze ktos pomysli, ze lepiej gdy potwornie skrzywdzony czlowiek i wierny syn Kosciola bedzie sie zachowywal „dyskretnie i rozwaznie”? Ze cichcem-chylkiem wycofa sie ze swych pogladow, aby nie gorczyc maluczkich?
Nie w moich ksiazkach.
Jest gestem pokory, uznaniem prymatu Siły wyższej, ale dla kazdego pewnie znaczy coś innego, a dla wielu nic nie znaczy, ot przyzwyczajenie.
Świetne wystąpienie miał Krzysztof Dorosz podczas ostanich spotkań chrześcijańsko-żydowskich, kiedy zwracał uwagę i pytał w jakiego Boga wierzymy, czy on jest na pewno żywy?
Bardzo sobie cenię Pana Krzysztofa, bo nie uchyla się przed żadną spekulacją i rozważaniem, jak to u 'ewangelików’. Imponuje mi Jego bezkompromisowa dyscyplina umysłowa.
Krzys D. jest kolega mojej Starej i naszej E. Bardzo kulturalny.
Jakiez to proste. Zniszczyć księdza, w sposób poniżający pozbawić Go parafii wywołując zgorszenie takim postępowaniem a potem przerazić sie reakcji i obarczyć wina ofiarę swoich działań. Czy dobrze zrozumiałam? Czy którykolwiek z przerażonych stanął w obronie ks. Lemanskiego w najgorszych dla Niego chwilach?
. Ta nienawiść jest pochodna postępowania hierarchów, działalności Rydzyka, pazerności kościoła instytucjonalnego i to sa żniwa. To jest mowa nienawiści znana dobrze wyznawcom Rydzyka. To jest odbieranie polskości osobom niewierzącym. Polski katolicyzm jest płytki, odpustowy. Bardzo ubolewam, ze tak jest.
Nie, Kocie.
Jeżeli istotnie misją ks. Wojciecha było pojednanie chrześcijańsko-żydowskie, a ściśle katolicko-żydowskie, ze szczególnym uwzględnieniem zaangażowania duchownych KK w tę misję, to jego działania doprowadziły w tym zakresie do skutków odwrotnych.
Przekonanie grupy wiernych w Jasienicy, którzy zwyczajnie Go lubią, nie jest – niestety – wyznacznikiem skutków jego działań.
I pozwól, że na tym wyjaśnieniu poprzestanę, Kocie.
Cokolwiek napiszesz na ten temat, ja już nie odpowiem.
Zakładam, że mogę źle oceniać różne fakty, ale, jak było pisane, najważniejsze jest sumienie. I moje nakazuje mi, w najlepszym razie, powstrzymać się od osądów i opinii.
Czas wszystko wyjaśni.
Czy juz opowiadalem jak Krzsiek wpadl kiedys do naszego domu. Bylo to tuz przed Bozym Narodzeniem i Stara udekorowala cenrralny zyrandol w pokoju jakimis bombkami.
BYlem wtedy dosc mlodziutkim kociakiem i lubilem sie wspoinc pod sufit.
No i Krzys nieopatrznie stanal pod zyrandolem.
Nie namyslajac sie dlugo, zwinnym manewrem wspialem sie po nim, wbilem paznokcie tylne w jego lysa glowe i stanalem na tylnych lapach tak, aby siegnac owych bombek
Krzysztof, ktory wtedy jeszcze bardzo mial malo zaufania do Kotrow (pozniej mu przeszlo, bo mial wlasnego) zamarl w bezruchu z horrorem na twarzy. Kiedy nasza E, skrecala sie ze smiechu na podlodze, Stara podbiegla i mnie zdjela. Mial troche czerwonych smug na glowie…
Bylo to dla obu pan niezapmnianym przezyciem.
Krzysztof dlugo nie zabawil i szybko sie pozegnal, wychodzac od nas na miekkich nogach.
A może nie wyjaśni. Będziemy znali skutek, ale różnie oceniali przyczyny.
Czytam od dłuższego czasu, ale się nie ujawniałem (bo żyrafy weszły do szafy), jednak okolicznosci przyrody zmusiły mnie do zabrania głosu w żywotnych kwestiach:
1. wewnętrzny przymus, taki jeden imperatyw kategoryczny złożenia gorących gratulacji za przeprowadzenie zuchwałej akcji uprowadzenia z rąk prusaczych przy scisłej koordynacji (Nobel z logistyki) wszystkich zwierzątek – przyznam, że krwiożerczosci kanarków nie doceniałem
2. chęć złożenia Bobikowi szczerych życzeń szybkiego powrotu do zdrowia
3. chęć odezwania się w trybie nożyc, bo w stół uderzono dwa razy – raz zsyłano się na prace akademika Pawłowa, a raz do psa Pawłowa odniesiono wprost. Oto więc jestem.
4. koniecznie chciałem ogłosić, że jestem włascicielem kundelka z podswietką, ale tak jak były prezydent palił ale sie nie zaciagał – tak ja czytam na kundelku książki kupowane albo na publio.pl albo na virtualo.pl albo na lit-res.ru i nawet nie wypowiadam tego słowa na A, którego nie wypada wypowiadać.
5. W kwestii fotografii miałem kiedys aparat Zorki 5 którym zrobiłem kilka zdjęć.
6. A co do dziewczyny i kobiety – nie ma reguł. Są też przypadki mylące, cyt. „z tyłu liceum, z przodu muzeum”.
Sprawa sie komplikuje w Rosji. Dziewoczka – to w zasadzie mała dziewczynka, ale dziewczynkami nazywa się też kobiety pracujące ciałem, niezależnie od wieku. Dziewczonka – to młoda kobieta, którą darzysz sympatią – siła uczucia jest większa niż siła metryki więc trudno podać górną granicę. Dziewuszka – to w zasadzie każda kobieta w młodym wieku. Z galanterii granicę wieku ostatnio wyraźnie się przesuwa w górę. Jesli kobiecie cos upadło i chcesz ją o tym poinformować, krzyczysz: Dziewuszka!!! Nawet jak ma 55 lat, na pewno się odwróci. Starszym, zgarbionym, podpierającym sie laseczką zostaje już tylko „Żeńszczyna”.
Płeć brzydka jak zwykle jest dyskryminowana: „mołodoj czełowiek” kończy się dużo szybciej od dziewuszki, i zaczyna być „mużczinoj” – już samo to mało jest miłe (przećwiczyłem), ale – ponieważ naród się nie certoli, to jeszcze chwila i okrzykna cię „starikiem”. Staruszkowie są a staruszek nima. Dziwne i w dodatku przeczy statystyce bo to panowie umierają młodo…
Mysle jak Sowa Adela.
Mysle, ze wazniejsza motywacja ks Wojciecha niz „dialog” cokolwiek to znaczy, jest odruch moralny i owe dawanie swiadectwa. Ktorego brakuje Kosciolowi.
Wyszedłem z kąta i będę się wstydził, bo nieprzyzwoicie długo przetrzymałem w poczekalni Psa Pawłowa, na którego istotnie nawet sam się powoływałem. 😳 Ale przynajmniej przesunąłem godzinę tak, żeby post nie zatonął w fali późniejszych komentarzy. Witaj zatem Psie Pawłowa, poczęstuj się pasztetówką i wymość sobie gdzieś tutaj wygodny kąt. 🙂
Babilasy, po posiedzeniu nader sympatycznym (o Janie S. mowy nie było), pojechały do D-dorfu, gdzie mają kwaterę, a ja doczytam, na blogu i nie tylko, jak minął dzień, bo po praktycznie całodziennym odcięciu od mediów słabe mam o tym pojęcie. 😉
Dobry wieczór 🙂
Siódemeczko, ks. L. ma zakaz wypowiedzi, dotyczy to także mediów elektronicznych.
W kwestii uczestnictwa w mszy. Miał zgodę. Ubrany był identycznie jak pozostali kapłani. Nie wyobrażam sobie wzięcia ornatu, katedry i ołtarza bojem. Był gdzie był zgodnie z czyjąś wolą i Hoser nie miał tu nic do gadania.
Już widzę te tylko słone paluszki, Bobiku 😉
A tak w ogóle, to berberysy mnie zryły. Wyrywałam siewki. Stare broniły młodych pazurami 🙄
Debata się odbyła. Na sali zabrakło prokuratora i psychiatry.
Teraz do urn.
No dobrze, Haneczko, nie powiedziałem całej prawdy. Żeby nawiązanie do Peerelu wyszło jeszcze wyraziściej, oprócz słonych paluszków były też bure petity. 😈
Zeen, naprawdę świadkowałeś 😯 ?
Wymieniaj dalej, Bobiku 😉
Nie ma już czego wymieniać, Haneczko. Nie zapominaj, że ja korzystam obficie z przywilejów rekonwalescenta i nawet Babilasom nie pozwoliłbym sobie ich odebrać. 😆
Odetchnęłam z ulgą 🙂
Z pokarmu dla duszy odpytywać nie będę 😎
Cześć, Psie Pawłowa. Nie tak dawno temu, bo w czasach Okudżawy, były jeszcze staruszki, a dziewczynkę, dziewczynę, kobietę i staruszkę identyfikowało się prosto: po przyczynie płaczu.
Czy ktoś widział Królika?
Bobiku, skoro mieliście i słone, i bure, to może jakieś się ostały? Piesko głodna jestem. Tak raczej na słone. Wtrząchnęłam właśnie słoik karczochów, ale coś bym jeszcze…
Będę płakać nad tą urną. To kto ja jestem?
Ha! Mam patent na wieczną młodość w kolorze sepii: będę do upadłego łkać, że „żenicha wsio niet!”. 😛
Nawiązując do poprzednich wypowiedzi na temat uczestnictwa w różnych nabożeństwach, te niemieckie katolickie wcale nie są złe. Praktycznie każdy robi, co mu się podoba. Jak się komuś znudzi siedzieć, to stoi w ławce, albo zamiast klęczeć siedzi lub stoi, no i wszyscy przyjmują komunię wychodząc z założenia, że to należy do mszy.
Najciekawsze nabożeństwo, jakie przeżyłam, to była msza norweskich Samów na wyspie Magerøya (Nordkap), prowadzona w języku norweskim i w języku Samów. A że rozdali kartki z tekstem piosenek, więc „śpiewałam” razem z nimi 🙂
A Andsola i Nisię?
Płakać nie będę. Popatrzyłabym na płaczących kandydatów, ale oni będą triumfować i opiewać swoje gloria victis 🙄
Jutro skowrończę, dobranoc 🙂
Andsol niedawno mignął, a Nisia była chyba ostatnio w ogrodzie przy różach, ale to już jakiś czas temu.
Ktoś tu wspominał, że ks. Boniecki marnie wyglądał na pogrzebie Bartoszewskiego. Właśnie Onet podał, że wzięto go do szpitala. 🙁
Ago, trochę słonych jeszcze się pelęta. Chętnie zamienię na karczocha. 😎
Bardzo proszę – ja karczochy pasjami, ale jednak ile można…
Ja sie tez pytam gdie sie podzial Krolik.
A co do Psa Pawlowa: per „starik” zwracaja sie czesto do siebie nastoletni synowie kuzyna Starej.
Innym objawem zhakowania mojego konta, jest absolutna niemzonosc zalogowania sie w Studiu Opinii.
Dzis nie zdazylismy tego zalatwic z zabiegania, wiec moze, inszallah, jutro. A i tez nie ma zadnej gwarancji. Zle mi bez zadnej lektury na poslanku.
Zaraz, przecież do samej lektury w SO nie trzeba się logować? 😯
Nie, nie trzeba. Ale jak chce sobie porozmawiac?
haneczko, złego diabli nie wezmą. A anieli na pewno na mnie nie reflektują, bo oni widzieli moją minę jak czytałem u Jagody, że „Dla osób niewierzących może to nie mieć żadnego sensu”. No więc jestem skazany na istnienie.
W momentach takiego stężenia metafizyki oddech odnajduję wdając się w „The Unreal Life of Oscar Zariski” by Carol Parikh.
Jeszcze, skoro i tak nie spie, powroce do zdania Jagody, ze „pogrzeb nie jest dobra okazja do proby sil”.
Zakladajac, ze Lemanskiemu nawet chodzilo o probe sil (co wiemy juz ze nie bylo, chcial pozegnac Przyjaciela, ktory w trudnej chwili napisal do niego list ze slowami wsparcia i otuchy) to trudno mi sie zgodzic, z pogladem Jagody.
Historycznie pogrzeby slawnych i szanowanyh ludzi bywaly wlasnie probami sil w obliczu bezwzglednej wladzy. Carskie wladze nakazaly chowac zabitego w pojedynku Puszkina pod oslona nocy. Bo baly sie proby sil.
Proba sil byl pogrzeb zamordowanego ksiedza Popeluszki, ktory z pewnosia nie byl pupilem Kosciola instytucjonalnego. I nawet na samym pogrzebie prymas Glemp, ktory niejednokrotnie upominal Popeluszke aby zamknal dziob, nie zdobyl sie nawet na gest podejscia do Jego matki i powiedzenia jej paru slow pocieszenia. Nie mowiac o tym by ja objac i ucalowac.
Pogrzeby sa DOBRA okazja do demonstracji ludzi bezsilnych wobec jakiejkolwiek nieprawosci, wobec autorytarnej wladzy. Zawsze byly i beda.
Od lat obsesyjnie wracam do mysli o Popieluszce, zastanawiajac sie jakim bylby ksiedzem w wolnej Polsce. Czy dolaczylby do nacjonalistow od Krzyza pod Palacem? Czy odbiloby mu tak jak odbilo ks. Jankowskiemu? Czy tez przeciwnie – przyzwyczajony do „nieposluszenstwa” wobec swych przelozonych w Kosciele, bylby i dzis glosem sprzeciwu? Tego nigdy sie nie dowiemy…
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Przy kawie dalej wspominamy Peerel na słono? 😉
Pogrzeby i inne uroczystości okołofuneralne istotnie były nieraz w historii i nadal bywają okazją do manifestacji. Tu zresztą natrętnie wpycha mi się przypomnienie właśnie Władysława Bartoszewskiego, na którego jakieś „narodowe” gadziny miały czelność buczeć na cmentarzu podczas obchodów akowskich. 👿 Ale nie wydaje mi się, żeby w obecnym przypadku Lemańskiego trzeba było do tych historycznych analogii się uciekać. Po uruchomieniu mojego pieskiego nosa nabrałem głębokiego przekonania, że – bez względu na to, jak to w końcu wyszło – Lemański naprawdę chciał tylko pożegnać zmarłego Przyjaciela, w sposób, jaki wydał mu się prawdopodobnie najwyższą formą hołdu. I gdyby Gmyz nie poleciał natychmiast z (kłamliwym, jak się okazało) donosem, chętnie podchwyconym przez szczujnię, żadnej afery by nie było. Nawet gdyby ten i ów obecność L. przyjął niechętnie, byłyby to indywidualne mruknięcia przed telewizorem, a nie medialny event.
Mordkę muszę zmartwić. Wszystko, co wiem o Popiełuszce, wskazuje na to, że dziś byłby na skrajnym końcu najbardziej skrajnego nacjonalrydzykowego skrzydła. Z wielu zresztą powodów nie jest to bohater mojej bajki, choć oczywiście zasługi doceniam i na metody, które wobec niego zastosowano, odpowiednio się oburzam.
Czy afery by nie było, nie jestem pewna.
Bo przecież w aferze kuria miała swój niebagatelny udział.
Swoimi komunikatami udowodniła, że ma głęboko w nosie prawo kościelne, czy to stwierdzeniem, że ksiądz bezprawnie w ceremonii uczestniczył, czy poprawką, że jednakowoż prawo miał, ale biskup zaleca, aby okoliczni księża uniemożliwiali mu z tego prawa korzystanie.
Źle mi się bardzo takie metody kojarzą ;-(.
Moim zdaniem głupio postępują – gdyby wykazali się mądrością i siedzieli cicho ( bo nie oczekiwałam komunikatu kurii po rozpętaniu afery przez Gmyza, że ksiądz mial prawo w uroczystościach pogrzebowych czynnie uczestniczyć) mogliby swój wizerunek zdecydowanie poprawić.
A tak tylko znowu pokazali się nieładnej strony i dowiedli, że to rzeczywiście jest prywatna wojna Hosera z ks.Lemańskim, niezależnie od przewinień księdza. Tak uważam.
Kuria, jak mi się zdaje, wykorzystała sytuację (w obrzydliwy sposób, ale to nas już nie powinno dziwić), niemniej jednak medialnej afery raczej nie planowała. Po prostu rzecznikowi żal było przepuścić taką świetną sposobność do dokopania. 🙄
A tu fragment książkowej rozmowy Agaty Bielik-Robson z Tadeuszem Bartosiem, akurat na poruszane tutaj tematy – o wierze i niewierze, Kościele instytucjonalnym i duchowym, ich roli w naszej historii, itp. Rozmowa dla mnie bardzo inspirująca – m. in. dlatego, że w różnych miejscach się z rozmówcami nie bardzo zgadzałem, a w innych bardzo zgadzałem i mózg musiał się trochę pogimnastykować. 🙂
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20130316/ateizm-gnoza-i-magiel-polski
Dzień dobry.
Wiem być może nieco więcej, jak traktowani są w KK niepokorni księża, zakonnicy, siostry zakonne. Nie będę się rozpisywać, obiecałam moim krewnym milczenie. Przykład: ponad 70.-letnia, schorowana osoba została skierowana (w odległym ośrodku zgromadzenia) do palenia w piecach kaflowych (pomieszczeń bardzo dużo!) w ramach ” katolickiej resocjalizacji”.
Jestem całym sercem z księdzem Wojciechem, wiem jak może się czuć w „tym” środowisku zaszczuta osoba.
Powtarzam kolejny raz moje przypuszczenia: duża część duchownych w naszym kraju to osoby niewierzące. Gdyby wierzyły w Boga – zachowywałyby się inaczej.
Mar-Jo, myślę, że nie mylisz się, bo przecież tradycją polską w rodzinach wielodzietnych było wysyłanie jednego syna ” w kamasze”, a drugiego ” na księdza” .
Mar-Jo, jest taka anegdota, że kiedy w 1980 grupa członków PZPR złożyła legitymacje partyjne, Janusz Minkowski skomentował: i znowu zanieczyszczają nam szeregi bezpartyjnych… Na tej zasadzie ja mam jakiś odruchowy opór przed zanieczyszczaniem szeregów niewierzących takimi osobami, o jakich piszesz. 😉
Zresztą moim zdaniem problem nie polega tu na niewierze w Boga, tylko na określonym pojmowaniu, czym jest ta wiara, jakie są boskie wymagania wobec wiernych, czy w jaki sposób realizuje się autonomia jednostki w obrębie wiary i religii (bo nie jest to to samo). Niestety, formuła polskiego katolicyzmu nie skłania tzw. szerokich rzesz do zadawania sobie jakichkolwiek pytań na w/w tematy. 🙄
Bobik, wiara w Boga w Kościele to chyba podstawa? (To tak, jakby nauczyciel matematyki „nie wierzył” w tabliczkę mnożenia albo inne Pitagorasy). 🙂
„Problem nie polega…itd” w tym sensie, że ci ludzie prawdopodobnie na swój sposób w Boga wierzą, tylko to jest, mimo formalnej identyczności, w praktyce jakiś inny Bóg niż, powiedzmy, Jagody czy Mt7. 😉 I inne jest rozumienie własnych obowiązków wobec niego.
Fantastucznie ciekawa ta rozmowa A.B-R z TB. Jak tylko ksiazka wyjdzie drukiem a ja sam wyrwe sie z lap Amazon.de, to ja sobie natychmiast zakupie.
Masz racje, Bobik, rozmowa nieslyhanie inspirujaca, choc jakis wewnetrzny glos podpowiada mi aby siedziec cicho jeslu mily mi jest swiety spokoj i zeby mnie nikt nie pzrdlsdowal za brak patriotyzmu i solidarnosci. Zobazymy czy wewnetrzy glos wygra. Watpie.
Zmoro, wysyłanie jednego na księdza i jednego w kamasze to akurat bardzo rozpowszechniona tradycja, nie tylko polska 😉
Bielik-Robson dla mnie w ogóle jest szalenie inspirującą osobą, z tak dużą niezależnością (mimo przyznawania się do lewicowości) myślenia, że się czasem zastanawiam, gdzie się jej udało uchować. 😉 A w „warstwie formalnej” jest to niezależość na tyle nieagresywna (choć bez cackania się), że nawet w momentach, kiedy się z B-R nie zgadzam, nie mam ochoty warczeć i kąsać, tylko nalać sobie kieliszek dobrego wina i rozmawiać, rozmawiać… 🙂
B-R od dosc dawna siedzi w Anglii, nie zdziwisz sie Bobiku… Swego czasu byla czesto zapraszana przed mikrofon w redakji mojej Starej. Jeszcze jako bardzo mloda osoba.
Wiem, że B-R dużo siedzi w Anglii, ale założę się, Mordko, że sam znasz niejedną osobę siedzącą w Anglii, a zbyt równo pod sufitem nie mającą. Tak samo jak ja znam niejedną taką osobę w Niemczech. 😈
No nie, ona chyba w Anglii (lub Szkocji) studiowala. A ich tam ucza, kurka wodna, kultury debaty przy zachowaniu akademikiej uzciwosci i takie tam… 🙄
Zaczela sie pojawiac u nas w programie kulturalnym zarzadzanym przez Baske Terlecka. Po jakims czasie zaczalem uwazniej wsluchiwac sie co ma do powiedzenia. I z latami robila sie coraz ciekawsza.
Tak, też mam wrażenie, że jest coraz ciekawsza, przede wszystkim przez coraz większą uniwersalność perspektywy. Nawet jak się grzebie w lokalnych sprawach, czuje się za tym „odech szerszego kontekstu”. 😉
No, wlasnie.
Bobiku
Jest mi smutno. Ludzie to są jednak podli. Albo jakiś spisek się zawiązał. Koniecznie trzeba będzie coś z tym zrobić. Przecież takie pieniądze to nawet na porządny kawałek pasztetówki nie wystarczą. Że nie wspomnę o karczochach.
Teraz już wiem skąd te słone paluszki na wizytę Babilasów.
http://www.wycenastron.pl/show.php?url=http%3A%2F%2Fblog-bobika.eu%2F
Ponieważ tu się jednak pani B-R nie popisała:
„… podstawą ogólnego spojrzenia na świat w rodzaju socjobiologii, stworzonej przez tego wariata Dawkinsa…”
to skąd mam wiedzieć, że inne przytoczone przez nią argumenty są prawdziwe ?
Brak należytej staranności jest w moim odczuciu nieco jednak dyskwalifikujący 🙁
Zatem uczucia mam mocno mieszane, choć rozmowa interesująca bardzo, ale wymagająca polemiki. Można ją traktować jako impuls do własnych przemyśleń, co w dzisiejszych czasach jest już wystarczajacym atutem 😉
Mysle, ze uzycia zwrotu „przz tego wariata Dawkinsa” nie nalezy traktowac ani doslownie, ani z powaga. To byo uzyte zartobliwie, tak jak ja byn powiedzial „ta wariarka, moja Stara”.
Dzięki Zmorze zajrzałem do wywiadu, bo inaczej pewnie bym ominął.
Tu jest kwestia innego rodzaju. Pani B.R. może Dawkinsa uważać za wariata, chociaż nie bardzo wiem, na jakiej podstawie. To chyba taka bardzo emocjonalna ocena człowieka, niemająca nic wspólnego z rzetelnością. Ale już przypisywanie mu roli twórcy socjobiologii rozmija się całkowicie z faktami. Więc nie umniejszając jej rozumu ani inteligencji, sugerowałbym, żeby jednak trochę się poduczyła.
Poza tym, proszę wybaczyć, ale przypisywanie mi, jako ateiście, wiary, tyle że głupiej, jakoś i o niej świadczy. Nie wiem, bo nie wyartykułowała, ale można odnieść wrażenie, że według niej jakakolwiek wiara, poza ateizmem, cechuje się nieskończoną mądrością. Nie odpowiada mi taka forma dyskursu i ferowanie tego typu ocen. W związku z tym Wasze zachwyty nad nią uważam za mocno przesadzone. Zdaję sobie sprawę, że ciężko oceniać kogoś na podstawie jednej czy drugiej głupoty, jaką zdarzy jej się palnąć, ale czasem można przed palnięciem się powstrzymać.
@Aga: „Nie tak dawno temu, bo w czasach Okudżawy, były jeszcze staruszki, a dziewczynkę, dziewczynę, kobietę i staruszkę identyfikowało się prosto: po przyczynie płaczu”
Z punktu widzenia języka potocznego czas nie płynie szybko, on po prostu rwie. Okudżawy,niestety, już nikt nie pamięta poza mną i paroma wykonawcami, którzy od nowa przypominają ludziom jego piosenki (Galina Chomczik, Siergiej Nikitin). Okudżawa stał się już posągowy (stoi sobie na Arbacie) i w związku z tym niegroźny.
A teraz, że zażartuję, to sadystyczne dokonywać takich eksperymentów, zmuszać do płaczu, żeby wybrać odpowiednią formę zwracania się:-). A koronnym dowodem na to, że „Szarik” jest piosenką „ustariewszą” (choć w zasadzie sam nie wiem co to znaczy przy powszechnym braku staruszek)są ostatnie słowa:
„A on gołuboj”
Autorowi chodziło o pokazanie koloru balonika, tym czasem współczesny sens mocno przypomina tytuł songu Elektrycznych Gitar („Ona jest pedałem”).
Zaczelam czytac rozmowe z Agata Bielik-Robson i nie widze w niej zadnego sensu.
Gdyby więc dzisiaj pojawił się jakiś beztroski autor-ateista i zaczął mówić, że religia to zabobon, że to są rzeczy nienaukowe, że religia jest generalnie szkodliwa […] – rozmijałby się trochę z sytuacją świata?
ABR: To byłby kompletny anachronizm. Nie wiem, czy po doświadczeniach dwóch totalitaryzmów i z kilkuset milionami ich ofiar na całym świecie odwoływanie się do nauki, do takiego prostego scjentyzmu jako lekarstwa na wszelkie zło, nie jest po prostu śmieszne.
Gdzie zwiazek? Ateizm nie byl glownym elementem tych ustrojow. Wiec mozna powiedziec ze z ich powodu moze zle sie kojarzy, ale merytorycznie nie ma zwiazku miedzy jednym a drugim (a przynajmniej taki zwiazek nie zostal dowiedziony). Po drugie, dlaczego nauka to od razu „prosty scjentyzm”? Moze byc nie prosty. Taka riposta jest demagogiczna. Nb, rownie dobrze moge podac dwa przyklady religii z ogromnymi liczbami ofiar.
T. B.: Ów naukowy racjonalizm miałby być nośnikiem pewnych postaw, które eliminują religię i tworzą człowieka w pełni racjonalnego, niepodlegającego iluzjom, które religia tworzy. Wolnego od uprzedzeń, przedzałożeń, owych Vorurteilen, o których pisał Gadamer.
A.B.-R.: Ale to jest kompletna bzdura. Nie było nigdy w dziejach takiego rozumu, którego czystą, wypreparowaną ideę się tu proponuje. Jak w ogóle pozbawiony afektów, emocji, substancji, czysto formalny rozum miałby sobie poradzić z podstawowymi kwestiami egzystencjalnymi, takimi jak cierpienie, śmierć, choroba bliskich?
Po pierwsze, to ze czegos jeszcze nie bylo nie jest argumentem ani za ani przeciw. Po drugie, dlaczego jej zdaniem kierowanie sie rozumem wyklucza mozliwosc rozumienia uczuc? 😯 Jej zrozumienie racjonalizmu jest chyba na poziomie 3 klasy szkoly podstawowej.
Choroba bliskich, ha ha. Gdy ktos bliski jest chory, kto nie poleci szukac tego nudnego, naukowego, racjonalistycznego lekarza?
Nie chce mi sie dalej.
Oczywscie, ze Dawkins jest pionierem socjobiologii- jakie tu moga byc watpliwosci? Jego Selfish Gene dokonal rewolucji w naszym mysleniu o biologicznych podstawach zachowan altruistycznych czy egoistycznych. To byla ksiazka jednak NAUKOWA, choc napisana przystepnym jezykiem, dostepnym (niemal) kazdemu maturzyscie.
POza tym nigdzie ona zadnemu ateiscie nie przypisyje wiary tylko glupiej. Preczytaj jescze raz w kontekscie tego co ona mowi o „wielkich narracjach”, o rozbitym lustrze, o „calosci”, ktora „nie istieje”.
No i jeszcze – „wariat Dawkins” bylo uzyte z typowym angielskim tongue in cheek. Wiem ze tego rdzaju poczucie humory nie zawsze jest czytelne dla polskiego odbiorcy.
Oczywiście to tytuł twórcy socjobiologii należy się Wilsonowi, Dawkins był tylko jej gorącym propagatorem, ale jeden taki błąd jestem skłonny traktować w kategoriach przejęzyczenia. Dopiero gdyby cała książka była nimi usiana, mógłbym się zacząć zastanawiać, co się stało, bo dotąd u B-R notorycznych wpadek nie odnotowałem. 😉
Natomiast z pewnym rodajem wiary u ateistów to wcale nie jest takie absurdalne. Chodzi w tyn z grubsza o to, że przy pytaniach o istnienie bądź nieistnienie Boga prędzej czy później dochodzimy do takiego punktu, kiedy już niczego nie da się udowodnić empirycznie – ani tego istnienia, ani nieistnienia. I w tym miejscu jedni wybierają zakład Pascala, a drudzy mówią „ponieważ nie mam żadnego dowodu na istnienie Pana B., to decyduję się wierzyć, że go nie ma. „Wierzyć”, nie „wiedzieć”, bo żeby wiedzieć (w sensie twardej wiedzy), jednak dowody trzeba mieć.
Do mnie przemawia argument, że w takim przypadku lepiej przyznać uczciwie, że się nie wie i wiedzieć nie może, bo rzecz jest zasadniczo niesprawdzalna, czyli przyjąć postawę agnostyczną, ale to jest już inna rozmowa. W każdym razie z tą „wiarą ateistów” nie biega o to, że oni udają tylko niewiarę, a gdzieś w głębi duszyczki jakiś rodzaj ołtarzyka budują, tylko o to, że trudno nazwać wiedzą, nie wiarą, coś, na co nie ma dowodów.
Kocie
„Cały neoateizm z tym związany to typowy przypadek ideologii, która hipotezę sprawdzającą się w małym fragmencie rzeczywistości ekstrapoluje na całość”
Mnie się mało wydaje, żeby to było żartobliwe użycie. Cały akapit, jak również następny świadczą przeciwko temu.
Może określać Dawkinsa jako wojującego ateistę, jej prawo, na podstawie całokkształtu działalności i twórczości Dawkinsa. Jest z całą pewnością ewolucjonistą, darwinistą i propagatorem naukowego traktowania rzeczywistości. Jednak nie jest wyłącznie i głównie socjobiologiem. A już na pewno nie jest jej twórcą.
Przepraszam, ale jaki neoateizm? Że niby niedawno nagłośniony? Że ateistów nie było wcześniej? Że to jakiś współczesny wymysł? Że jestem ateistą od czasów dziecięcych, to jestem neoateistą? Mnie światopogląd się nie zmienił. Na żadną religię nawracać się nie musiałem.
Jest jedna rzecz. Pani A.B.-R. z sobie tylko wiadomych powodów deprecjonuje wpływ teorii Darwina i ogranicza go do bardzo wąskiego spektrum. I wracając do cytatu, które pozwoliłem sobie zamieścić. Mam wrażenie, że A.B.-R.popełniła błąd, który zarzuca neoateistom. Na podstawie pojedynczego przykładu (Dawkinsa) ekstrapoluje na całość subpopulacji. Nie uchodzi.
Parę uwag osobistych. Już nie do Kota, bo nie to inny wątek. Skoro określiłem się jako ateista. Staram się unikać jakichkolwiek sytuacji, w którym mogłoby się zdarzyć spięcie z kimkolwiek religijnym, a dot. wyznawanej przez niego wiary. Wychodzę z założenia, że to jest ich prawo i nic mi do tego. Z przykrością jednak stwierdzam, że czasem do takich sytuacji dochodzi. I nie są to sytuacje zawinione przeze mnie. Z równą przykrością też stwierdzam, że zawsze do tej pory generowane były bądź przez księży, bądź przez, chyba źle pojmujących swą religijność, katolików. Takie życie.
Nieźle też byłoby, gdyby nie narzucali mi swoich norm etycznych, nie wpychali się z buciorami w moje życie, postępowanie. Mam swoje drogowskazy i wcale nie uważam, żebym z powodu ateizmu był człowiekiem mniej przyzwoitym lub wartościowym. A piekłem mogą sobie straszyć…
Proszę wybaczyć. Ale ja to widzę inaczej. W nauce, poza potwierdzaniem empirycznym czy teoretycznym prawdziwości teorii, twierdzeń istnieje jeszcze mechanizm falsyfikacji. I jak dotychczas, wszelkie teorie naukowe takiemu mechanizmowi są ustawicznie poddawane. Więc o jakiej wierze w coś mówimy? Pomijając już fakt, że wszystko to co w nauce, cały czas jest poddawane sprawdzaniu, próbom obalania bądź potwierdzania. Nie dochodzimy do żadnej bezwzględnej sztywnej granicy, której nie można przesunąć.
No pewnie ja bym siebie okreslil wlasnie jako neo-ateiste, nie wsensie ze „na nowo nawrocukem sie na ateizm”. ale w znaczeniu takim, ze nie traktuje religijnego przekazu, jako „bajek” czy „legend” (choc i te sie zdarzaja), ale jako czesto zupelnie nie majace z mistyka i transcedencja zapisy intuicyjnego opisywania swiata przez rozliczbnych starozytnych autorow, ktorych spostrzezeia (zapisane oxzywosxie jezykiem dostepnym owczesnbemu odbiorcy), wcale nie koniecznie sa sprzeczbe ze wspolczesna wiedza naukowa. Klasycznym przykladem tego jest narracja z Ksiegi Rodzaju, o czyms juz kiedys pisalem, wiec nie bede sie powtarzal.
Ksiazka , ktora ciekawie mowi o tym czego ateista moze sie nauczyc ze starozytnyh tekstow religijnyh, napisana zostala np. przez Alaina de Bottona (nie pamietam tytulu).
Lisku, w moim odbiorze B-R właśnie o tym mówi, żeby racjonalizmu nie traktować w kategoriach uproszczonego, hurraoptymistycznego scjentyzmu, że to niby nauka rozwiąże wszelkie problemy i jak się oddamy w jej władzę, zapanuje ogólne szczęście i raj na Ziemi. I nawet już nie w tym rzecz, że w komunizmie jednak ateizm i „naukowy marksizm” był jedną z podstaw ustroju, bo fakt, że i w imię religii dokonywano rzeczy strasznych, tylko w tym, że wszelkie oparte na prymitywnie rozumianym racjonalizmie systemy muszą się wyłożyć, bo nie biorą pod uwagę afektywnej, zasadniczo nieracjonalnej strony ludzkiej natury. A jeszcze dokładniej dwoistości tej natury, jej równoczesnej racjonalności i nieracjonalności.
Jasne, że w przypadku choroby kogoś bliskiego polecimy szukać dobrego lekarza, ale kiedy okaże się, że medycyna doszła do kresu swoich możliwości, że już żadne leczenie nie jest możliwe? Co wtedy? Czy naprawdę można sobie poradzić z taką sytuacją czysto rozumowo, bez „nieracjonalnego” ładunku rozpaczy, buntu, załamania, wściekłości, żalu, itp? Chyba tylko w przypadku jakichś poważnych uszkodzeń neurologicznych (pisał o tym m.in. Oliver Sacks). I – jak rozumiem – B-R upomina się o tę dwoistość i o racjonalność niebędącą prymitywnym scjentyzmem.
Do mnie przemawia argument, że w takim przypadku lepiej przyznać uczciwie, że się nie wie i wiedzieć nie może, bo rzecz jest zasadniczo niesprawdzalna, czyli przyjąć postawę agnostyczną, ale to jest już inna rozmowa.
Bobiku, jest tu blad. Wiara i niewiara w wypadku twierdzen nie dajacych sie ani udowodnic ani obalic nie sa symetryczne. Przyklad – twierdzenie „Bog jest jablkiem”. Ani udowodnic, ani obalic. Czy to znaczy ze na twierdzenie najtrafniejsza jest postawa agnostyczna – moze tak, moze nie?
Istnienie i nieistenie nie sa symetryczne. Nieistnienie (czegokolwiek) jest punktem wyjsciowym, i to istnienie trzeba udowadniac. Burden of proof spoczywa na tym ktory twierdzi ze cos istnieje.
Paradoksie, nie do końca będę bronił opinii B-R, bo na początku sam napisałem, że się z niektórymi bardzo nie zgadzam, choć z innymi bardzo zgadzam. Ale na tym polega dla mnie jej inspirująca rola, że zaczynam z dużym zapałem myśleć o sprawach, na które w zabieganej codzienności zwykle brakuje czasu i atłasu. 🙂
Marksizm nie jest nauka, jesli ktos w jakiejkolwiek sprawie uzywa argumentu nie zwiazanego z religia lecz probuje wnioskowac, to jeszcze nie znaczy ze robi to dobrze i sie nie myli. Nie rozumiem co ma dowodzic blad czyjegos rozumowania. Czy ma dowodzic tego ze jesli ktos inny sprobuje rozumowac to tez napewno sie pomyli? 🙂
Bobiku, racjonalizm nie wyklucza uczuc, inaczej nie bylby racjonalny, bo uczucia istnieja…
I kto powiedzial ze uczucia musza prowadzic do religii?
Mam jedną okropną przywarę, z której zdaję sobie doskonale sprawę, ale nijak nie mogę jej w sobie ani zwalczyć, ani złagodzić. Może nawet nie za bardzo się staram. Polega ona na tym, że chociaż generalnie nie mam problemu z kończeniem czytania książek czy tekstów, to zdarzają się wyjątki. W takich sytuacjach, w których w pewnym momencie autor zaczyna mnie „ustawiać”. A to próbując zanegować moją wiedzę czy doświadczenie (rzec jasna traktuję to czysto abstrakcyjnie). Albo kwalifikując mnie a priori do grupy przez siebie zdefiniowanej czy wymyślonej. Od tego momentu ani rusz. I nawet zakładając, że cała reszta tekstu jest niezwykle mądra, odkrywcza i generalnie mająca słuszną rację, nie mam ani ochoty, ani motywacji, żeby brnąć dalej. I to właśnie przydarzyło się z podlinkowanym tekstem. Zaparło mnie przy Dawkinsie i ateistach.
O ile dobrze zrozumiałem B-R, to chodzi jej o rodzaj (some kind of) socjobiologii, która jednakowoż dzieli się na rodzaje. Dostrzegam także, że ostrze krytyki skierowane jest dokładnie w punkt, w którym: „hipotezę sprawdzającą się w małym fragmencie rzeczywistości ekstrapoluje na całość”, co uprawomocnia nazywanie takiej praktyki tworzeniem ideologii.
Wielka fala zainteresowania Dawkinsem przeszła przez świat, zostawiając wcale duży osad w postaci ludzi, którzy dzięki niemu doznali objawienia, stali się wyznawcami jego prawd i słów, przyznajmy, w większości gotowych na przyjęcie jego argumentacji, a to z kolei pozwoliło na rozpowszechnienie przekonania, że nierozstrzygalność wynikająca ze starcia przeciwieństw: teizm/ ateizm uzasadnia nazwanie ateizmu wiarą. Nie jest pierwszą B-R, u której spotkałem nazwanie wyznawców wiary ateistycznej wierzącymi „głupiej”, nie pamiętam gdzie, ale nawet zgrabne uzasadnienie tegoż poglądu przytoczono: o ile wielkie nurty religijne tworzą w miarę spójny system twierdzeń i zależności od boga, to ateistą może być byle głupek podważający całość ideologii jednym: boga nie ma… :)
Może uda mi się „wywołać” Nisię pewnym zdjęciem? Nisiu, widziałaś Ludka Mączkę na Bulwarze?
http://bi.gazeta.pl/im/9d/09/11/z17864349Q,Ludomir-Maczka–Rzezba-na-nadodrzanskim-bulwarze.jpg
Mam gdzieś (dobrze schowane) zdjęcia z powrotu „Marii”.
Lisku, mnie się po prostu zdaje, że B-R nie stoi na przeciwnym do Ciebie biegunie, tylko chodzi jej o to samo, co Tobie, tzn. żeby racjonalizmu nie traktować na poziomie 3 klasy szkoły podstawowej, jak to robili „naukowi marksiści” (cudzysłów całkowicie zamierzony). I pyskuje nie przeciwko racjonalizmowi jako takiemu, tylko przeciw niektórym jego formułom.
Zgoda, że ciężar dowodu spoczywa na tym, który twierdzi, że coś istnieje, niemniej jednak w przypadku Pana B. (czy też szerzej, materialnej bądź duchowej natury świata) zawsze dochodzimy do takiego punktu, kiedy wiedzieć na pewno nie sposób i – jak mi się zdaje – przyjmujemy za prawdę to, w co nam, w zależności od struktury umysłowej i psychicznej, tradycji, etc. łatwiej uwierzyć. Ale oczywiście dopuszczam, że mogę się mylić. 😉
Zeenie
Na podobnej zasadzie „ortodoksem religijnym” może być każdy głupek, któremu od dzieciństwa wpojono przekonanie, że „bóg istnieje”. Przyjmujący to bez cienia refleksji.
Paradoksie, tu się z ateizmu nie musisz tłumaczyć, bo przebywasz w ateistyczno-katolickiej jaczejce, która, jak miłość, wybaczy Ci wszystko – zarówno wiarę, jak niewiarę. 😆
Psie Pawłowa, a może ta piosenka, przerażająco, definiuje kobietę, jako „istotę, która płacze”? A to za balonikiem, a to za mężczyzną, a w końcu – za życiem, co jej w tym płaczu uciekło?
Tu, w Koszyku, wiele osób pamięta Okudżawę i Wysockiego, a niektórzy i innych rosyjskich bardów. Pod pomnik Okudżawy pomaszerowałam prawie trzy lata temu z kwiatami. Niedzisiejszo wzruszona.
A mnie się w związku z postem Psa Pawłowa przypomnieli pewni moi klienci, Rosjanie, z którymi poszedłem jako tłumacz do adwokata, bardzo dobrego zresztą. Rozmowa nie była długa, bo klienci bardzo szybko z usług adwokata zrezygnowali, nie bacząc na to, że zapewne sobie w ten sposób szkodzili. Nieszczególnie to mogłem zrozumieć i zacząłem się dopytywać, dlaczego tak, więc otrzymałem wyjaśnienie – pan mecenas miał odrost, co oznaczało, że włosy farbuje. Znaczit, on gałuboj… 🙄
Ago, piekne to skojarzenie z tekstem Okudzawy.
Bobiku, dlaczego ktos jest wierzacy a inny nie to rzeczywiscie sprawa zlozona, mysle ze dotyczy to wielu spraw swiatopogladowych.
Ktokolwiek nazywa ateizm wiara nie rozumie czym on jest.
Bobiku, niewazne czy (jesli rzeczywiscie) B-R broni pozycji podobnej do mojej, jesli to robi nielogicznymi argumentami… 🙂
Ale mnie się wcale nie wydaje nielogiczna uwaga, że nie sposób wyekstrahować z człeka czystego rozumu i tylko nim się posługiwać, pomijając całą afektywną stronę. 😉 I że próba takiego „ekstrakcyjnego” rozumienia racjonalności jest już czymś anachronicznym, dziewiętnastowiecznym.
Zresztą w zlinkowanym fragmencie padają różne rzeczy będące wyraźnie nawiązaniem do wcześniejszej rozmowy i nie zawsze kontekst jest tu oczywisty (dlatego mnie w gruncie rzeczy trudno się stanowczo upierać przy takiej lub innej interpretacji). Łatwiej byłoby stwierdzić, „co poeta chciał przez to powiedzieć”, gdyby się miało całą książkę.
Anegdotycznie o drodze do ateizmu: Zosia niedawno rzuciła od niechcenia, że nie nie rozumie, dlaczego większość jej koleżanek nie wierzy w smoki, ale istnienie Boga przyjmuje za oczywistość. Przecież ani smoków, ani Boga nie widziały. Na poparcie tezy o istnieniu smoków są dowody istnienia ich krewnych – dinozaurów. Na poparcie tezy o istnieniu Boga są jedynie ustne i pisemne przekazy ludzi, ale o smokach też przecież sporo napisano. W końcu doszła do wniosku, że za wiarę w smoki nie ma nagród i kar za niewiarę, a za wiarę w Boga jest cały skomplikowany system nagród oraz kar za niewiarę. Stwierdziła więc, że wiara w Boga po prostu się bardziej opłaca. Na razie przyjęła, że nie sposób stwierdzić, czy Bóg jest, czy go nie ma, czyli chyba jest agnostyczką 😉
Jak to nie ma dowodów na istnienie smoków? A nasz blogowy Smok to co, to pies? 😈
Tak, ale to jest nasz tajny agent na Dalekim Wschodzie i nie możemy go dekonspirować, tylko po to, by kilka dziewięciolatek uwierzyło w smoki.
Zosia jak zwykle rozkłada na łopatki. 😀
Smoki istnieją. Na pewno. Każdy niemowlak ma ze smokami do czynienia 😉
Ago, dzieci przeważnie rozkładają na łopatki, jeśli ich uważnie posłuchać. Tylko mało kto słucha, więc najpierw przestają się dzielić swoimi przemyśleniami, a potem już tylko powtarzają znane wszystkim komunały.
Vesper, ciekawe jakie cechy musi miec stwor by byc smokiem 🙂
Zależy, czy to smok wschodni, zachodni, morski, górski (czort wie, ile ich tam jeszcze było).
Zosia jest moją idolką 🙂
A Okudżawę śpiewamy na każdym ognisku, czyli przynajmniej raz w tygodniu przez całe lato – Balonik, Modlitwę, Ostatni trolejbus, Piosenkę o piechocie, Trzy miłości, Puszkina, Piosenkę o papierowym żołnierzyku, Wanię Morozowa i wiele innych – w oryginale i po polsku, a zawsze z wielkim wzruszeniem.
Ale skoro istnieje ogólna kategoria smoków, to zapewne są też jakieś kryteria, które pozwalają np. nie pomylić smoków z nornicami, albo zachodniego smoka z zachodnim wiatrem. I my bardzo prosimy Zosię, żeby nam powiedziała, w czym tkwi istota Prawdziwej Smoczości. 🙂
Dobry wieczór Koszyczku 🙂
Vesper, pozdrów Zosię 🙂
Przeczytałem rozmowę z linki – nie było łatwo, bo na samym początku nie spodobał mi się ten fragment o ateizmie, a potem już byłem trochę uprzedzony. Nie znalazłem w wypowiedziach pani B-R mojego katolicyzmu… O wiele lepiej rozumiem za to uwagi Liska i Paradoksa 🙂
Nie uważam ateizmu za religijną wiarę w to, że Pan B. nie istnieje i wcale nie jest tak, że „nowi ateiści” odrzucają wszystko poza “okrojonym rozumem oświeceniowym”. Sam Harris na przykład uczy medytacji 🙂
Nowi ateiści pozwolili mi spojrzeć na religię z zewnątrz, co uważam za bardzo cenne doświadczenie.
Istota Prawdziwej Smoczości 😯
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem 😕
Problem przeciwstawienia wiary i ateizmu jest zasłoną, która ma blokować spostrzeżenie, że Kościół (instytucjonalny), przynajmniej w Polsce, jest organizacją polityczno-gospodarczą, zarządzaną w sposób mafijny… Oczywiście historia uczy, że nie jest to wyłącznie przypadłość tego miejsca i tego czasu.
Wszystkich, którzy tą klasyfikacją poczują się urażeni, gorąco przepraszam – to tylko moja ocena, i nie ma ona związku z jakimkolwiek wyznaniem ni wiarą.
Ja też nie uważam ateizmu „jako takiego” za wiarę, zgodziłbym się jednak z twierdzeniem, że istnieją osoby określające się jako ateiści, ale traktujące ów ateizm jako religię na abarot i podchodzące do sprawy z żarliwością wyznawców. Zresztą „naukowy marksizm” w wersji radzieckiej był poniekąd państwową religią, z własną liturgią, własnymi świętymi, wyznaniami wiary, karami za herezję, etc, etc. Czyli ateizm nie jest wiarą, ale „wierzący ateiści” się zdarzają. 😉
Lisku, Smoku, Paradoksie – dziękuję. Poprawiliście mi znacznie samopoczucie, bo myślałam, że za głupia jestem i tylko ja mam kłopoty z tym tekstem 😉
Tetryku, na temat polskiego Kościoła jako instytucji chyba nikt tu nie ma zbyt wielu złudzeń. Różnilibyśmy się co najwyżej w ostrości określeń. Ale charakter tej instytucji nie powinien, jak sądzę, wykluczać zadawania pytań natury ogólnej, filozoficznej, choć Kościół rydzykowy zapewne by wolał, żeby bez takich pytań się obeszło. 😉
Zarliwosc ateisty czasem moze sie brac ze zlosci na ogromny wplyw religii i jej niczym nieuzasadniona (z jego punktu widzenia) wszechobecnosc.
Zapytałam eksperta i już wiem: smoki to istoty stanowiące ogniwo pośrednie między gadami a ssakami, posiadające zdolność latania oraz wydzielania z otworu gębowego samozapalających się substancji chemicznych, wody lub prądu elektrycznego. Ich magiczna natura to bardzo dyskusyjna sprawa. Ekspert twierdzi, że wszystkie niezwykłe właściwości smoków można wyjaśnić w sposób naukowy, lecz nauka nie jest jeszcze tak zaawansowana i dlatego ludzie tłumaczą niektóre z nich magią. Bo dla ludzi to, czego nie są w stanie pojąć to albo cud, albo czary, choć konia z rzędem temu, kto potrafi jedno odróżnić od drugiego. Tyle zrozumiałam z wywodu eksperta. Ekspert prawiłby dłużej i może jeszcze coś by powiedział, ale musiał założyć aparat na zęby i iść spać.
A w Polsce również dlatego, że całe życie musi pozostać członkiem tej partii, bo się z niej wypisać nie może. A na dodatek jeszcze ją finansuje wbrew swej woli.
Tu jest taki dosyć interesujący wykład
Karol Marks jako poeta nowoczesności Prof. Agata Bielik-Robson
https://vimeo.com/79252294
Chyba jestem za stara, żeby wysłuchać go w całości, nawet jeżeli przyjmę, że komuniści zawłaszczyli Marksa.
Dla mnie to jest zbyt osobiste doświadczenie, zbyt ważące na moim życiu, rujnujące moje życie, żebym spokojnie mogła słuchać tych dywagacji.
Może dla innych będzie intesujące. Z tego samego powodu nie jestem w stanie czytać wynurzeń Jana Sowy, że jedynym sprawiedliwym ustrojem jest komunizm.
Dla mnie pora umierać, a Wy róbta, co chceta.
Miałam wreszcie czas na przeczytanie rozmowy, o której tak ciekawie dyskutujecie. Uderzyło mnie w tej rozmowie to, że i TB, i ABR mówią Eliadem. Lisek wspomniała o ciężarze dowodu spoczywającym na tym kto, kto twierdzi, że coś istnieje. Z tego co zrozumiałam z rozmowy, ARB i TB nie twierdzą jednak, że Bóg istnieje, tylko że człowiek z natury jest religijny. W tym kontekście nie dziwi, że uważają ateizm za pewne odstępstwo, z którego w zasadzie należałoby się tłumaczyć. W moim przekonaniu popełniają więc błąd założenia.
Vesper, ucałuj od babci Marysi smoczego eksperta. 😀
I koniecznie pogłaszcz Furkota.
Dobrze, Siódemeczko 🙂 Dziękuję w ich imieniu 🙂
Bład założenia polega na tym, że ateizm jest odstępstwem, czy człowiek z natury religijny?
Błąd założenia, że homo jest religiosus. Z tej przesłanki można wyprowadzić wniosek, że ateizm jest wbrew ludzkiej naturze. I dalej już leci z górki w opary absurdu.
Założenie, że człowiek jest z natury religijny wynika z doświadczenia historycznego, człowiek od zawsze czcił jakieś siły wyższe.
Wg interpretacji różnych religii, to cząstka istnienia Boga (tchnienia bożego) złożona w człowieku, dająca mu życie, uczyniła go wrażliwym na to sacrum i spowodowała tęsknotę do źródła.
Manifestuje się ona różnie, ulega deformacjom, ale jest doświadczeniem całej ludzkości.
Tak ja to odczytuję.
Założenie, że człowiek jest z natury religijny wynika z doświadczenia historycznego, człowiek od zawsze czcił jakieś siły wyższe.
U Eliade’a to dość podobnie szło. Można oczywiście mieć przekonanie, że człowiek coś od zawsze robił i że płyną z tego jakieś wiążące wnioski, ale można nie mieć takiego przekonania. Jestem w stanie na kolanie ukleić argumentację, że czczenie sił wyższych to przejaw nie religijnej natury, tylko dążenia do sprawczości. I co? Dlatego homo religiosus jest słabą podstawą do budowania koncepcji natury ludzkiejj.
U mnie już od dłuższego czasu cisza wyborcza. A u Was?
Różne są koncepcje tego sacrum, lub jak uważają inni zabobonnego strachu przed siłami natury, ale na przykład różni wybitni fizycy są zachwyceni uporządkowaniem materii wszechświata i uważają, że taki logiczny porządek nie może być wynikiem chaosu.
Wolność to jest największy dar i dlatego niech każdy dochodzi do swoich wniosków własnym rozumem.
Ważne jest, żeby być człowiekiem przyzwoitym.
No, popatrzcie tylko, jak długo nas już B-R inspiruje. Od południa do teraz. 😆
Ekspertce od smoków bardzo proszę przekazać podziękowania za wyczerpujące wyjaśnienia. Polecamy się na przyszłość, bo na pewno będziemy mieć jeszcze niejedno pytanie. 🙂
Kumo, u mnie cisza wyborcza jest nieustająca. Wygląda na to, że niemieckim mediom Kukiz zwisa takim samym przywiędłym kalafiorem jak Tanajno, lub na odwrót. 😈
I właśnie skoro koncepcje są tak różne, twierdzenie jakoby religijność była stanem normalnym a ateizm nienormalnym, jest jednak intelektualnym nadużyciem.
U mnie, Kumo, również cisza, albowiem ponieważ nie kierujemy naszej uwagi na kampanijny cyrk, nasz telewizor nie jest podłączony do żadnej kablówki i służy jedynie do oglądania filmów, a z portali internetowych wiemy tyle, ile umieszczono w nagłówkach. Spokój więc panuje niezmącony.
Vesper, ja nie miałem wrażenia, że B-R jednoznacznie rozstrzyga, jakoby homo z natury był koniecznie i niezbędnie religiosus. Ona mówi coś takiego: dlatego też rozum powinien uznać także i jej (tzn. religii) swoiste racje – na tym właśnie polega zwrot postsekularny, który nie unieważnia świeckiej nowoczesności, a jedynie przemyśliwa na nowo rolę religii w jej tworzeniu, czyli hasłowo rzecz ujmując – udział objawienia w Oświeceniu. Inaczej mówiąc, B-R uznaje, że religijnego punktu widzenia nie trzeba wyniośle lekceważyć, tylko warto z nim dyskutować, bo z tej strony też możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego. Dla mnie myśl całkiem do przyjęcia. 😉
Dobry wieczór 🙂
Człowiek z natury jest ciekawy. Czym owa ciekawość jest podszyta, to już temat na długie, odpołudniowe rozmowy 😉
Vesper, już to mówiłam, ale powtórzę. Boję się Zosi 😕
Mar-Jo, widziałam Mączkę na zdjęciu. Bardzo udatna statuja, jak mi się wydaje. Jakimś cudem bez zadęcia.
Całujemy rączki Ludomira Mączki – taki był jeden ze spontanicznych banerów, kiedy Maria wróciła.
Uff, trochę odetchnąłem. 😎 Bo kiedy Paradoks ujawnił, że blog jest wart zaledwie 330 złociszy, to zacząłem się poważnie martwić o swoją przyszłość, a nawet teraźniejszość. Ale, jak się okazuje, nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. Za granicą dają mi już 578 dolców, co jednak stwarza nieco lepsze perspektywy na kawałek pasztetówki. 😆
http://www.worthofweb.com/website-value/www.blog-bobika.eu/
Gdyby przejrzeć więcej tych stron wartościujących, może trafiłaby się lepsza oferta, ale i z tej już jakoś – po przeliczeniu – idzie wyżyć. 😈
A o tej stronie, co za nas nie daje nawet złamanego dolca, tylko raptem 81 centów, chyba solidarnie nawet nie będziemy gadać, prawda? 👿
Musiałem w sprawie Ludomira Mączki zajrzeć do Wiki, bo sam z siebie zupełnie nie jarzyłem, kto to. 😳 Ale teraz już wiem, kim był Ludomir Mączka, choć dalej nie wiem, kim/czym była powrócona Maria. 😯
To forsa jest wartością? Współczuję wyceniaczom 🙄
Tanajno nic mi nie mówi. My, od pani Ogórek, w osłabłej ciszy.
Haneczko, dla większości kandydatów byłoby najlepiej, żeby nic nie mówili. 😉
Ale oni tak bardzo lubią siebie słuchać 😉
(…) trudno sobie wyobrazić człowieka, który byłby tak kompletnie wyprany z substancji. Trzeba by mu chyba lobotomię przeprowadzić, żeby sobie pewnych pytań nie zadawał. (…) Otóż okrojony rozum oświeceniowy nie ma nic do powiedzenia w pewnych życiowych i moralnych kwestiach (sic!). Tymczasem religia ma
Z tego fragmentu wnioskuję o pewnym wstępnym założeniu, że człowiek z natury jest religijny, bo zadaje pytania, na które jedynie religia jest w stanie odpowiedzieć. Ja się z tym rzekomym monopolem religii nie zgadzam.
dlatego też rozum powinien uznać także i jej swoiste racje – na tym właśnie polega zwrot postsekularny, który nie unieważnia świeckiej nowoczesności, a jedynie przemyśliwa na nowo rolę religii w jej tworzeniu, czyli hasłowo rzecz ujmując – udział objawienia w Oświeceniu.
Potem TB i ABR rozprawiają o nieuchronnej fragmentaryczności ludzkiego pojmowania świata, jednocześnie przyznając między zdaniami religii przywilej bycia klajstrem spajającym nieprzystające fragmenty. Tutaj przestałam rozumieć, o co im tak naprawdę chodzi, bo sami sobie przeczą.
Mowa o okrojonym rozumie oświeceniowym, czyli – jak to pojmuję – tym prymitywnie scjentystycznym, który pewnych pytań (np. metafizycznych) w ogóle nie dopuszcza, bo uważa, że są głupie i niepotrzebne. Taki okrojony rozum rzeczywiście w pewnych kwestiach nie ma nic do powiedzenia, bo sam się wręcz od poruszania tych kwestii – w odróżnieniu od religii, która je porusza chętnie – odżegnuje. Ale z tego dla mnie jeszcze nie wynika „wrodzona religijność”. Już prędzej bym to nazwał wrodzoną skłonnością do zadawania pewnych pytań. 😉
No dobrze, to już powiem. Czytając, czułam się nie jak człowiek, ale jak preparat.
To zawsze tak z tymi filozofami, Haneczko. Ale i psycholodzy potrafią nie być gorsi. 😆
Bobiku, Maria była jachtem, na którym Ludomir Mączka zwany Ludojadem opłynął kulę ziemską, a wcale mu się nie spieszyło. Wiki podaje, że płynął 11 lat, pewnie ma rację, ja takich rzeczy nie pamiętam. Ale pamiętam powrót Marii po latach i cały Szczecin plus cały świat żeglarski na Wałach Chrobrego. Mar-Jo pewnie też pamięta.
Mączka dostał pomnik na nabrzeżu i jest to fajny pomnik. Chociaż… nie do końca… Ale jest. Mączka był wielkim żeglarzem.
Aaa, teraz rozumiem. Ale skoro Mączka właściwie dzięki Marii mógł przez te 11 lat pływać, to powinna być i jej statuja. 😉
Bobiku, ten rozum jest zdefiniowany wcześniej w tej rozmowie, a wszystko wychodzi od następującego stwierdzenia:
TB: rozmaite formy języka religijnego będą paradoksalnie niezastąpionym instrumentem diagnozy sytuacji egzystencjalnej człowieka. Gdyby więc dzisiaj pojawił się jakiś beztroski autor-ateista i zaczął mówić, że religia to zabobon, że to są rzeczy nienaukowe, że religia jest generalnie szkodliwa, na przykład neurotyzuje ludzi albo do czegoś zmusza, to – trzeba przyznać – rozmijałby się trochę z sytuacją świata?
ABR: To byłby kompletny anachronizm (…)
Nie było nigdy w dziejach takiego rozumu, którego czystą, wypreparowaną ideę się tu proponuje. Jak w ogóle pozbawiony afektów, emocji, substancji, czysto formalny rozum miałby sobie poradzić z podstawowymi kwestiami egzystencjalnymi, takimi jak cierpienie, śmierć, choroba bliskich?
Ja to rozumiem jako dychotomiczny podział na narrację religijną i rozum pozbawiony afektów, emocji i substancji. Albo to, albo to.
Potrafią, ale bywają mniej lub bardziej życzliwi dla obiektu 🙄
Życzliwe dobranoc 🙂
Ten „niezastąpiony instrument” u Bartosia rzeczywiście brzmi bardziej kategorycznie. Ale u B-R nadal widzę tylko „krytykę czystego rozumu”, tzn. racjonalności nieuwzględniającej całej emocjonalnej strony człowieka. Nie wynika mi z tego, że wyłącznie religia może udzielić odpowiedzi na pewne filozoficzne pytania, tylko że religii nie należy wykluczać z „grona uprawnionych do udzielania odpowiedzi”. I nie jest to też potępienie racjonalności w czambuł, tylko upomnienie się o taką racjonalność, która będzie się liczyła z rzeczywistością, tzn. z istnieniem tego całego „świata bebechów”, który nami kieruje w znacznie większym stopniu, niż to lubimy przyznawać.
Dobranoc, Haneczko. Aaa, Haneczko, Zosia w ogóle nie jest straszna, tylko bardzo dużo mówi i czasem jej wychodzi coś takiego jak wyżej 🙂
Kurczę, Bobiku, już mi się nie chce truć o postsekularyzmie i udawać, że cokolwiek z tego rozumiem 😈
Na dobranoc zaserwuję więc limeryk i wierszyk z przejazdu samochodem po Trójmieście, wspólne dzieło Zosi i moje.
W mieście Sopocie
Wiszą gacie na płocie,
bo taka Sopocian wada,
Że suszą gdy pada,
więc płot jest ciągle w robocie.
Z kolei wszyscy Gdynianie
Jedzą śledzie na śniadanie.
Jako danie obiadowe
Podają koreczki śledziowe
Na kolację, dla odmiany
Jedzą śledzie bez śmietany.
Okej, ja też już chętnie skończę trucie, bo senność mnie zbiera. 🙂
Przeczytawszy, że Gdynianie żywią się śledziami,
westchnął Bobik ze współczuciem i do rana zamilkł. 😉
1. Paradox-57 — Twoja uwaga skłoniła mnie do sprawdzenia wyceny mojego blogu i padłem.
2. Ale powstałem, by znowu dać sobie szansę na docenienie pani A.B-R i widzę, że znowu nic z tego nie będzie. Rozmówca też się nawypowiadał, ale nie popisał. Jak to kiedyś Jerzy Litwiniuk mawiał: „wielosłowność, małonośność”.
Jak pojawia się recepta na wszechwypieki, oczekuję, że dzięki niej człowiek zrozumie jak wyprodukować choć jedną własną bułeczkę. Czysta filozofia piekarnictwa mało mnie pociąga, a dużo odpycha.
Od krytyki szczegółowej czuję się zwolniony, bo bardzo elegancko to już uczyniło paru rozmówców.
3. Mam dwa poważne zastrzeżenia do przemyśleń (czy braku ich?) zacytowanej przez zeena osoby, u której
uzasadnienie tegoż poglądu przytoczono: o ile wielkie nurty religijne tworzą w miarę spójny system twierdzeń i zależności od boga, to ateistą może być byle głupek podważający całość ideologii jednym: boga nie ma…
Po pierwsze, owszem, religie (czy nurty religijne? O czym mówimy, o prawdach objawionych czy o procesach społecznych) tworzą (czyli mają z siebie lub wypracowują) jakieś w miarę spójne systemy twierdzeń, ale nieładne rzeczy się dzieją gdy w spójności pojawiają się rysy. Na ogół leje się krew, i to wszystkich, którzy są w pobliżu linii pęknięcia. I nawet odrzekanie się „błędów i wypaczeń” Inkwizycji może trwać kilkaset lat. Więc nie jest jasne czy tę spójność należy w księgowości historycznej zapisać po stronie „ma” czy też „winien”.
Po drugie, głupek w istocie jak „całość ideologii” podważać chce, ale nie ma Karty Ateisty, która go zobowiązuje do takich działań. Może być takim nieznaczącym typem, któremu jest w 99% obojętne czy istnieją byty niewidzialne, a ten pozostały jeden procent to obronna reakcja na społeczne naciski, męczące ale do przeżycia (o ile żyjemy w Cywilizacji Śmierci w XXI wieku, bo w innych czasach i miejscach to różnie bywa).
4. A skoro aż tak się rozpisałem, to pójdę w ślad za ową krową („jak szalona to szalona, to niech będą dwa kilo mączki rybnej”) i uwagę poczynię o powtarzanych tu czasami (ale nie tylko tu) sugestiach, że polski katolicyzm to problem naboru, bo kandydat jest taki a nie inny… Czy mogę przypomnieć truizm, że ktoś u góry ustala kryteria a potem ma do dyspozycji długie lata na kształtowanie mentalności i wiedzy i nastawienia do świata z jego problemami? Od samego początku KRK ma poważne kłopoty z jakością myśli swoich Ojców oraz Ojców Świętych i jak zacząć przypominać co wysławiali oni na temat (na przykład) kobiet, Żydów czy heretyków, to łatwiej jest zrozumieć skąd taki entuzjazm co do obecnego papieża — ulga, że jakiś taki normalniejszy człowiek.
Dzień dobry 🙂
kawa
Wiosenne dzień dobry,, bzami pachnące 🙂
Bać się Zosi? No bójże się Boga, Haneczko 😯
Szkoda, że nie może Szanowna Frekwencja zobaczyć rysunków Zosi i przeczytać pianych przez nią książek. To dopiero robi wrażenie 😎
A o tego wszystkiego, Zosia jest śliczna 😆
Veper (22:55)
Jestem w stanie na kolanie ukleić argumentację, że czczenie sił wyższych to przejaw nie religijnej natury, tylko dążenia do sprawczości
Niektórzy religioznawcy wywodzą religijność człowieka z tak zwanych „zachowań imponujących” małp. Czyli z dążenia do sprawczości.
Pani A.B. – R. nie czytuję od jakiegoś czasu ze względu na zbyt dużą spekulatywność.
Dzień dobry słoneczne i rozgwarzone.
Dzionek zacząłem od lektury wczorajszych wpisów. Ponieważ, jak wspomniałem, lektura wywiadu włączyła mi hamulce już na początku rozmowy, mogłem oddać się czytaniu jedynie komentarzy, ocen i opisów, obficie okraszonych cytatami. Bez konieczności sięgania do tekstu. Jak mnie coś uwiera, to się odsuwam, albo uwieracza się pozbywam. Wracając do ad remu. Nazwisko rozmówczyni pana Bartosia brzmi mi bardzo sympatycznie. Oglądałem kiedyś symulację sposobu widzenia polujących ptaków drapieżnych. Sam obiekt polowania bardzo ostro widziany, a brzegi i cała reszta otoczenia rozmyte. Trochę mi się kojarzy.
Więc konkludując i wstydząc się nieco swoich braków lekturowych. Nie sądzę, bym namiętnie poszukiwał kolejnych teksów dyskutowanej autorki. A w przypadku natknięcia się pewnie znowu będę czytał do pierwszej przeszkody. Chyba się uprzedziłem.
Poproszę czasem coś inspirującego autorstwa Zosi.
Bobiku. Jeśli Cię to odrobinę pocieszy i w jaśniejszych barwach zarysuje szanse na pasztetówkę. Pies Pawłowa u siebie (znaczy u obecnego siebie) znalazł, że jesteś wart 500 dolców z lekką górką. Więc już wiadomo, gdzie powinieneś skierować nos, oczy i uszy w poszukiwaniu źródeł finansowania.
I jeszcze jedna informacja od PP2, którą zacytuję, bo tego warta:
„Niestety zarówno moskwasadowa jak i kotbehemoth zostały zaliczone do mojej ulubionej kategorii seks, przemoc i spłosznaja pornografia i jako takie nie zostały wycenione:-)
Zapraszam do zabawy:
mysite.cost.ru/analyze/”
Dzień dobry 🙂
Nie otwiera mi się ta rosyjska strona, ale to może i lepiej, bo mam jakieś niejasne obawy, że wyszłyby nam niedobory seksu. Proponuję, żeby najpierw to zmienić, a potem dopiero sprawdzać wartość blogu, która po wprowadzeniu dużej ilości seksu z całą pewnością wzrośnie. 😈
Strach się bać – nie dość, że mamy niedobory, to jeszcze i one mogłyby nam wyjść! Brr! Seks wprowadzić. Niech nam rośnie. 😎
Wyceniarka od Paradoksa wyceniła Google na marne 900 milionów złotych.
Bo we mnie jest seks,
Gorący jak samum.
Bo we mnie jest seks,
Któż oprzeć się ma mu?
On mi biodra opływa, wypełnia mi biust,
Żar sączy do ust.
Bo we mnie jest seks,
Co pali i niszczy.
Dziesiątki już serc
Wypalił do zgliszczy.
Kogo zmysłów pożogą ogarnie, już ten,
Nie zazna już ten,
Co spokój i sen.
Lecz gdy ofiarę
mą trawię żarem-to cierpieć muszę
że ja me ciało tak opętało
choć oprócz ciała mam przecież i duszę!
Lecz we mnie ten seks,
Jak chwast ją zagłusza.
Nikt nie wie, że jest
Pod sexem i dusza.
Więc o takim wciąż marzę, co całość ogarnie
I duszy latarnie
Ze zmysłów wygarnie.
Takiemu ja oddam wśród łez
I duszę, i seks!
Dlaczego stale zły losu palec
dotyka mnie tym nadmiarem?
Za jakie grzechy płci mojej cechy
zmysłowym dręczą parem.
Niech tylko lekko pochylę dekolt
już męski ściele się trup
jak wypnę odrobineczkę biodro już rzężą żądze u stóp
Bo we mnie jest seks,
Gorący jak samum.
Bo we mnie jest seks,
Któż oprzeć się ma mu?
On mi biodra opływa, wypełnia mi biust,
Żar sączy do ust.
Bo we mnie jest seks,
Co pali i niszczy.
Dziesiątki już serc
Wypalił do zgliszczy.
Kogo zmysłów pożogą ogarnie, już ten,
Nie zazna już ten,
Co spokój i sen.
Lecz gdy ofiarę
mą trawię żarem-to cierpieć muszę
że ja me ciało tak opętało
choć oprócz ciała mam przecież i duszę!
Lecz we mnie ten seks,
Jak chwast ją zagłusza.
Nikt nie wie, że jest
Pod sexem i dusza.
Więc o takim wciąż marzę, co całość ogarnie
I duszy latarnie
Ze zmysłów wygarnie.
Takiemu ja oddam wśród łez
I duszę, i seks! I duszę i sex!
https://www.youtube.com/watch?v=G9zCbVDvQjA
Teraz powinno gwałtownie skoczyć, a jak nie to Kalina powinna spowodować wzwód notowań 😉
https://www.youtube.com/watch?v=eeMAPhXh-Y0
A na deser :
https://www.youtube.com/watch?v=qQ_iyxy1KXQ
No nie, na Bobikowie niedobory seksu? 🙄
A cytowany znawca Oko, z zawodu ksiądz, z powołania tropiciel grzechu Onana, marnotrawiciela nasienia metodą seksualnej samowystarczalności, grzechu zagnieżdżonego w invitrze. Na tymże grzechu owo invitro jest wszak ufundowane. A dżendery i inne dewiacje seksualne, to, za przeproszeniem, pies? 👿
A namolne i nieustanne sprowadzanie purpuratów na manowce przez rozseksualizowane bahorstwo, to, za przeproszeniem, wyliniały kot? 👿
A darcie pirza na okoliczność związków, tfu, partnerskimi, dla niepoznaki nazwanych. Na okoliczność konia dżenderowego w płaszczyk antyprzemocowy, dla niepoznaki, przebranego! 👿
„To wszystko nazywa się nic?” 😯 🙄
O nie, uważam, że całkowicie wyrabiamy seksualną normę na blogu 😎
Na więcej, z mojej strony proszę nie liczyć! Z resztą seksu idę w prywatę! 😆
Dlaczego wybory są w czwartek? To chyba oznacza względne pustki w lokalach wyborczych, kiedy ludzie są w pracy i kolejki rano i wieczorem?
Jagodo, ale to jest seks zaangażowany, a nie taki dla przyjemności. 😈
Ago, w przyjemności to ja się dopiero angażuję, że ho ho! 😉
To ja połączę seks z wyborami i dorzucę, na tę samą melodię co Zmora, piosenkę przedwyborczą kandydata (na jakie stanowisko, nie gra roli), która swoje lata ma, ale przy każdych wyborach okazuje się aktualna. 🙂
Bo we mnie jest seks
z charyzmą złączony,
bo we mnie jest seks
wyborczo zbudzony,
a charyzma jak żmija spowija mi biust,
na każdy-m ja gust!
Komu władza zawadza, gdy w ręku jest mym,
niech znika jak dym,
lub spieprza na Krym!
Lecz gdy się zgadza,
by cała władza
wlazła w me łapki,
temu owionę
charyzmą żonę,
ojca i matkę, i dziadków, i babki!
Bo we mnie jest czar
i to polityczny,
od tego piar –
pokazać, żem śliczny.
O wyborcy wciąż marzę, co dosyć jest durny,
by kartkę z nazwiskiem
mym wrzucić do urny,
takiemu natychmiast dam rad
charyzmy mej kwiat!
Bobiku, nie łącz wyborów z seksem, jeżeli nie chcesz mieć na sumieniu starego dobrego małżeństwa 😎
Jeszcze mi Jagodowy zagłosuje na sekOgórek a mnie imponderabilia zmuszą do wystawienia mu walizki na próg 🙁 👿
Do walizki też jestem przywiązana 😉
Eee, gdyby Jagodowy w sensie seksu wybrał Ogórek, to by jeszcze było całkiem po bożemu. Walizkę, zgodnie z zaleceniami strażników moralności, należałoby wystawić dopiero wtedy, gdyby zaczął miłośnie spoglądać w stronę Palikota. 😎
Wystawienie walizki bywa mało skuteczne, wiem z autopsji.
Dawno temu wystawiłam mojemu dwie w progu zastawiając kompletnie wąskie przejście. Wrócił z pracy, przekroczył walizki nie spoglądając nawet na nie i wkroczył na pokoje.
Po chwili osłupienia zaczęłam się turlać ze śmiechu 🙂 i tak turalm się do dzisiaj 😉
Seksu chcecie? Nieortodoksyjnego?
To i proszę Was uprzejmie. Materiał już nieco zleżały, musicie tylko dotrwać bliżej końca materiału filmowego. Trochę niżej niż zdjęcia.
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150119/LUBLIN/150119591
Był już wprawdzie przedmiotem rozważań na kociebehemocie, ale co mi szkodzi ponowić. Pewne zjawiska i osiągnięcia trzeba upowszechniać z uporem.
A to bohater w całej okazałości
https://picasaweb.google.com/116310015148736175503/May72015?authkey=Gv1sRgCIT1gISg5eGPswE
Jak widać, u nas preferuje się bezpieczny seks.
Straszna, straszna noc. Na sekunde sie przylozylem o trzeciej. O wpol do czwartej Babcia, wciaz bardzo zwinna w nogach baletnicy, przeskoczyla przez barierke w lozku na podloge. Ale juz wdrapac sie spowrotem nie mogla. Trzeba bylo wzywac sluzby, ktore przybyly bardzo szybko i pretrasporowaly na lozko. Teraz czekam na pielegniarke, bo taki jest protokol. Przyjdzie aby sie upewnic ze wszystko jest OK.
Dzis sa wybory, ktore wraz z E, i Stara przezywamy i trzmamy kciuki aby nie wygral Czerwony Ed, bo to bedzie dramat.
Ach, Bobik, już słyszę, jak nam rośnie! 😆
To co jest skuteczne, Zmoro? 🙄
Ja zamknęłam, wieki temu, Jagodowemu drzwi, „przed nosem”, na klucz, bo oddawał się bez opamiętania chórom męskim i mieszanym 👿
Zostawiłam własny klucz w drzwiach, żeby nie mógł sobie sam otworzyć. Dzielnie przepłakałam jego manewry kluczem, delikatne pukanie do drzwi, w środku nocy. Przepłakałam całą noc. Zapuchnięta i usmarkana powiedziałam koleżankom w pracy, że właśnie zawaliło się moje małżeństwo. A Jagodowy zadzwonił do mnie wyspany, radosny, z takim tekstem: „kochanie zapomniałaś wyjąć klucz z zamka, nie chciałem cię budzić, pojechałem się przespać do pracy” 👿
Od tamtej pory dałam sobie spokój z „dawaniem do zrozumienia” 😉
Czy już udaje się nam osiągać wyżyny Pudelka? 🙄 😉
Kocie, czego obawiacie się po wygranej Millibanda?
Dzień dobry.
Mordko, trzymam za Babcię.I za Starą. I za wybory w UK.
Nisiu, dziękuję za odzew. Martwiłam się o Ciebie. (Chyba wiem, czym wywołać Nisię z Puszczy Bukowej. 🙂 ). Ludka poznałam osobiście. Pomnik ,w mojej ocenie, bardzo udany.
Jagodo, za śpiewanie w chórach chłopa z chałupy wyganiać? 🙂 Jagodowy ma tak dobry głos, że nie powinnaś mieć za złe faktu rozchwytywania przez chóry męskie i mieszane.
Hmm… będąc młodym mężatkiem chyba też nie bardzo chciałbym konkurować z zastępami chórzystów/-tek męskich i mięszanych. 😆
Wyrazy, Kocie 🙁
O co chodzi z „protokołem”? 🙄
Wybory w UK z uwagą śledzi cała Europa
Mar -Jo,
wyszłam z założenia że ożenił się ze mną a nie z chórami męskimi i mieszanymi, w ilościach znacznych 😉
Teraz udaję, że przegranej nie było 👿
Biedny Mordka. 🙁 Wszystko się sprzysięga, żeby nie dać mu się wyspać. 🙁
Mordko, ale może sprawiedliwość dziejowa choć odrobinę się postara i przynajmniej wybory w UK będą po Twojej myśli. 😉
Vesper, bedzie dalsze wyprowadzanie sie przemyslu i peodukcji z UK KIlka dni temu Federaxja Malych Przedsiebiorstw w tej sprawie apelowala do wyborcow.Bedzie znow bezrobocie. Bedzie znow straszny deficyt budzetowy. W tej chwili wychodzimy na prosta dzieki bardzo skrzetnejh polityce budzetowej. To co mielismy splacac przez ale nastepne pokolenie lyb polta, jest juz prawie splacone.
Proroko polega na tym, ze jak sie wzywalo sluzby pomonicze, to po ich wyjsciu musi przyjs pieleniareka i stwierdzic, ze pacjentowi nie stala sie zadna trwala krzywda. Nie mialem serca ponownie wzywac w srodku nocy Audrey aby mi pomogla. Dlatego zawolalem sluzby paramedyczne.
Przepraszam. ja z tych nerw kompletnie dzis osleplem…
I trzesa mi sie lapy z zmeczenia i niewyspaia i z nerw.
Biedny Kocie i biedna Twoja Mama.
Postaraj się tak organizować czas, korzystając z obecności Audrey, żebyś mógł odsypiać dyżury i odpocząć trochę od domu.
Żeby unieść moją Mamę brałam długie prześcieradło,składałam w gruby pas, który prowadziłam przez plecy pod pachami, końce owijałam o własne barki i ciągnąc całym ciałem udawało mi się posadzić.
Parę razy udało mi się też w ten sposób podnieść Mamę z podłogi.
Przytulam do serca Waszą Gromadkę i ślę dobre myśli.
Kocie, trzymam.
Siodemczko, my tez tak robimy z przescieradlem z Audrey, tylko nie skrecamy a podkladamy pod Babcie i podnosimy.
Jak Audrey jest, to tez raczej nie ma czasu na spanie, bo i zakupy musimy czasem zrobic i dlugi sznur medykow przyjac i przy babci bardzo jest duzo roboty, zwlaszcza, ze tylko Stara moze sie z nia w tej chwili porozumiec.
Oczywoscie Audrey stara sie robic jak najwiecej i pozwolic przekimac sie godzine czy poltorej. Ale od szostej wiecor do circa dziesiatej rano jestem on my own.Wiec sie najczesciej nie klade.
Nie chce by to brzmialo jak zalosliwe narzekanie, bo to jakos inaczej. Tylko czasem musze westchnac.
Rozumiem te obawy, Kocie. Mam nadzieję, że niezależnie od wyników, sprawy przyjmą dobry obrót lub chociaż najlepszy z możliwych.
Tymczasem zadbaj o siebie, na ile możesz. Twoje zdrowie też jest ważne.
Co do dawania do zrozumienia, to nie wiem już sama, co jest skuteczniejsze – manipulacja, czy komunikat wprost. Mnie manipulowanie przychodzi z pewnym wysiłkiem, więc w stosunkach z najbliższymi mówię wprost, o co mi chodzi. I wiecie co? To wcale nie działa tak dobrze, jak twierdzą w podręcznikach. W ubiegłym tygodniu, na przykład, powiedziałam, że chcę zostać pochwalona i doceniona za wymyślenie niezwykle innowacyjnego urządzenia do filtrowania przez węgiel aktywny wody dla rybek. Urządzenie jest bardzo zaawansowane technicznie – zbudowałam je z rajstopy, szpulki po wstążce do prezentów oraz kawałka rzepa. Chciałam, by doceniono mój geniusz techniczny i oszczędność, albowiem gotowy korpus do filtracji kosztuje ponad 100 złotych. I co? Usłyszałam tylko „yhhhy, a gdzie to odłożyć, bo kapie?” Następnym razem będę manipulować, jak babcię kocham 👿
Kocie,
posyłam Ci moje ciepłe myśli.
Byl pielegniarz, Antonio. Z Barbados, niesamowice przystojny i mily. Rzucil okiem na Babcie, Wypelnil trzy zolte kartki, dwie rozowe i cztery biale. Porozkladal do odpowiednich folderow. Odmowil kawy/herbaty, omletu ze szzypiorkiem, choc jest na dyzurze juz osma godzine. Powiedzial, ze bedzie follow up visit w ciagu dnia.
To znaczy, ze nie moge sie przebrac w nocna koszule i zmyc makijaz.
Kocie
Bardzo Ci współczuję. I jeśli to w czymkolwiek pomoże, to podtrzymuję Cię na duchu wirtualnie, trzymając kciuki.
Dzekuje wszystkim za slowa wsparcia. Tego mi bylo potrzeba.
Wegiel w akwarium nie filtruje, a jedynie pomaga w utrzymaniu odpowiedniego (neutralnego) pH. Co jest wazne, nawet wazniejsze niz filter wlasciwy. Pozbierac z dna g..na mozna z pomoca dlugiej rury plastikowej zastosowanej na zasadzie naczyn polaczonych _ jeden koniec wyzej, drugi nizej.
Stara tez czasamo uzywala stopy rajstop do umieszczenia wegla. Miala duzy i mocny filter, ale to bylo na 90 litrow.
Jakie ryby ma Zosia w akwarium?
A nie, Kocie. U nas węgiel nie jest umieszczony na stałe w filtrze, tylko służy do wyłapywania zanieczyszczeń chemicznych z wody kranowej. W Gdyni wprawdzie woda nie jest chlorowana, ale może się zdarzyć, że jakiś odcinek rur wodociągowych jest odkażany chloraminą. Stąd węgiel podwieszony do kranu, kiedy napełniam wiadro z wodą do podmiany.
Zosi rybki to Pseudotropheus saulosi, jedna mniejszych pielęgnic z Malawi. I chyba jedyna, którą można hodować w stosunkowo niewielkim zbiorniku. Zosi marzenie to duże akwarium z auloncarami i placidochromisami, ale na to nie ma warunków, niestety.
Przecież to oczywista oczywistość że Koszyczkowy Memłon utuli, przygarnie, wesprze i podeprze a nawet łzy obetrze 🙂
Podzieli się Bobikową pasztetową i koniakiem Agi 😆 Poda poranną kawę/herbatę i prasówkę stosowną.
Zorganizuje akcje i reakcje. Sypnie wierszem i dowcipem. Wyciągnie stosowną poradę z kącika, pamięci i życiowej mądrości 😎
Kiedy życie daje w kość, Koszyczkowy Memłon to najlepsze remedium, Kocie 🙂
Bierz pełnymi garściami i zażywaj do woli 😆
Ciekawe, kiedy do nas dotrą te trendy:
http://wyborcza.pl/1,75477,17875168.html#MTstream
Terlik byłby zachwycony.
Dzien dobry 🙂
Kocie, trzymam mocno, ale musisz zorganizowac sobie sprawy tak by samej sie nie wykonczyc, bo wykonczona juz nikim skutecznie opiekowac sie nie bedziesz mogla, pomijajac fakt ze to srednia przyjemnosc. Moze wmozna pomyslec o wynajeciu dodatkowej osoby?
Bardzo, ale to bardzo bym chciala przeczytac ksiazki pisane przez Zosie i obejrzec jej rysunki.
Jak trzeba, to ja nawet mogę jutro wprowadzić ustawą Dzień Głaskania Mordki. W sam raz memłon zdążymy udekorować. 😎
Co do homo religiosus, zdaje sie ze jednak wszystkie grupy ludzkie maja jakis rytual sacrum.
W Zwierzetach niezwierzecych Vercors uzyl tego jako kryterium czlowieczenstwa…
Rodzaj rytuałów pogrzebowych mają i słonie. Widziałem też opis szympansiego „tańca deszczu”, który to taniec sprawiał (pre-)sakralne wrażenie, ale oczywiście trudno powiedzieć, co szympansy sobie przy tym myślały. 😉
Tak. oczywoscie, ze wegiel umieszcza sie w filtrze miedzy dwoma klebkami sztucznej waty, ale funkcja jego jest nieco inna.
Czy sprawdzalas czy w dziale z rybami nie mja takich specjalnych kropli do stosoywania wody kranowj do akwaeium. Stara zawsze (no nie zawze, ale odkad zaczeto je produkowac) je stosowala z powodzeniem.
Zosia jest ambitna, ze zabrala sie z miejsca za pielegnice malawskie – wszystkie one sa nie tylko straszlowie piekne, ale tez i bardzo ciekawe w hodowli . Ale musza miec swiety spokoj od innych ryb, inaczej wahaja sie ze zbudowaniem gniazda i trzeba je blagac aby to uczynily. Nie powiem, zdarzylo mi sie kiedys rozwalic takie gniazdo babelkowe, gdy wrzucilem do akwarium wieko, skaczac po nim.
Stara zaczela z miejsa oplakiwac, ale zanim jeszcze przestala sie na mnie gniewac, samiec zaczal gniazdo odbudowywac i zbierac z dna ikre… To sa fajne ryby, naprawde fajne, wszystkie z tej grupy.
Razem z pielegnicami moze miec karlowate gourami, ktore sa bardzo spokojne, nie napastluiwe i naleza do njpiekniejszych akwariowych slodkowodnych:
http://www.liveaquaria.com/product/prod_display.cfm?c=830+882+974&pcatid=974
Zosia jest zwolenniczką akwarystyki biotopowej, więc w życiu nie zmieszałaby afrykańskich pielęgnic z Malawi z azjatyckimi gurami. O nie, nie, nie. Puryzm i ortodoksja.
Uzdatniaczy owszem używamy. One plus węgiel do podmian dają gwarancję odpowiedniej wody.
To rzeczywiście bardzo ciekawe ryby. Mamy je od dwóch miesięcy i – uwierzcie lub nie – rozpoznają nas jako opiekunów. Podajemy im czasem pokarm płatkowany, trzymając płatki w palcach. Od nas jedzą, aż im się uszy trzęsą. A od obcej osoby nie chcą. Boją się podpływać. Wczoraj Zosia chciała nakarmić ryby ze swoją nauczycielką. Od Zosi jadły, od nauczycielki nie chciały. Mają też chyba coś w rodzaju potrzeby zabawy. Kiedy odkryły, że pod jednym z kamieni można się przecisnąć, kilka z nich co chwilę podpływało, ruchem wężowym prześlizgiwało się pod kamieniem i powtarzało operację, aż po kilkunastu próbach się znudziły. Widać było, że robią to nie w jakimś konkretnym celu, tylko tak sobie.
Nie wiem czy rytual pogrzebowy, tz zaloba, automatycznie implikuje sacrum. Reakcja na przeczucie pogody tez nie. Ale jesli zwierzeta maja cos takiego, to tylko umacnia moj argument wszechobecnosci religii. Z tego punktu widzenia ateizm jest jednak anomalia.
Cos tak mi chodzi po lbie, ze Dawkins w „Urojonym” opisuje jakis szczep, ktory ne ma ZADNEJ religii. I nigdy nue mial.
Mogę być Anomalią, pod warunkiem, że Urokliwą. 😎 Anomalie są kreatywne.
Ostatni gatunek ryb, jaki hodowałam po wieloletnich doświadczeniach, to były gurami złociste.
http://i.ytimg.com/vi/WuA-EjMdaXE/maxresdefault.jpg
Piękne spokojne rybki z dziwnym obyczajem, to samiec budował gniazdo i opiekował się maluchami, broniąc ich przed samicą.
Jak zaczynał się pienić i adorować konkretną samicę, przenosiłam ich do zapasowego akwarium, zasłaniałam szkło papierem zostawiając dziurkę do obserwacji.
W odpowiednim momencie musiałam samicę odłowić, a samczyk spokojnie pielęgnował gniazdo, napowietrzał i był w swoim żywiole.
Rozrodczość tak się rozkręciła, że miałam mnóstwo zbędnych, pięknych rybek, które oddawałam każdemu, kto tylko zechciał wziąć.
Bardzo je lubiłam.
Wszystkie gurami to urocze rybki. Stara hodowala je jeszcze w Nowym Jorku, ale nie przenosila do izlolatki, tylko umieszzcala w dyskretnym miejsc w rogu akwaeium mala przewrocona porcelanowa doniczke. I samiec bardzo pilnowal wejscia do tego domku.
Kocie, Siódemeczko, jakie jeszcze hodowaliście gatunki ryb?
Mnie się gurami też bardzo podobają. Hodowałam je w dzieciństwie, z neonkami i mieczykami. Niewiele z tego pamiętam, bo byłam jeszcze bardzo mała.
Dzień dobry 🙂
Lisku, sądzę, że ludzie mają rozmaite potrzeby religijne (może inne słowo byłoby lepsze) – jedni większe, inni mniejsze, jedni są wprowadzeni od dziecka w praktyki religijne, inni zupełnie nie. Interesuje mnie, co z tym można zrobić, jaka może być religia w XXI wieku – czy musi oznaczać podziały, wykluczenie inaczej myślących, konieczność wyznawania doktryny, która wydaje się pozbawiona sensu? Czasem odrzucenie nauki, np. teorii ewolucji? A może właśnie to przyciąga wielu wyznawców?
Daniel Dennett powiedział kiedyś, że może religie nie muszą zniknąć, może lepiej, aby przeszły ewolucję, jak dinozaury, które stały się pięknymi ptakami 🙂 On dla mnie jest kimś takim jak A. B.-R. dla Bobika – często nie zgadzam się z tym, co pisze, ale lubię poczytać i pomyśleć 🙂 Właśnie dziś znalazłem artykuł z ciekawym pytaniem na końcu:
http://religiondispatches.org/churches-can-no-longer-hide-the-truth-daniel-dennett-on-the-new-transparency/
Ja się właśnie też zastanawiałem, czy określenie „potrzeby religijne” jest najszczęśliwsze, bo wtedy jednak pcha się na myśl, choćby podświadomie, religia instytucjonalna, bóstwa osobowe i temu podobny bagaż kulturowy. Czy nie lepsza byłaby np. potrzeba transcendencji, metafizyki, albo coś w podobie?
Może lepsza, Bobiku, chociaż nie chciałem zamykać listy… Może dla kogoś ważniejsza jest przynależność do wspólnoty, może jeszcze coś innego?
Kocie, pełna empatia z Tobą
Smoku, dzięki za linkę do Dennetta. Tak, ten człowiek chwyta moją uwagę (choć nie będę wmawiał, że wszystko jego przeczytałem), ale to kwestia nie tylko zawartości, ale i sposobu podania. No, bezcenne są takie celne obserwacje: „It takes twenty years to grow a Baptist, and twenty minutes to lose one.” Ucieszyłbym się gdyby i w innych Kościołach zauważono jak to jest sensowne. No bo cóż, niechętny do myślenia Kościół to nieszczęście nie tylko dla niego samego.
Vesper, moje akwaria cale zycie do niedawna zawsze byly wspolnotowe, wiec dobierlem tak by sie nie pozabijaly nawzajem i nie poranily. Zaczynalem (jako mala dziewczynka 😆 ) od najlatwiejszyh : zyworodne gupiki, molly, mieczyki. Nigdy nie przepadalem za stadnymi, takimi jak tetry, neonki et, Wydawaly mi sie nudne nie zidywidualzowane. Lubilem wszelkie gurami, choc faworytami pozotaly z wczesnego kociectwa wlasnie te karlowate.
Potem przyszly chiclidae – rozne, plecostomusy i inne lazace po dnie.
Marzenem niespelnionym byly oskary. Nigdy nie mialem warunkow, bo trzeba ich wziac cala gromadke narybku, poczekac az podrosna i zaczna sie laczyc w dozywotnie pary, wybrac jedna i dac jej cale spore akwaeium. A co z reszta ryb? Nie zdbydwalem sie tez nigdy na te piekne ryby (nazwy rodzinnej nie pamietam), ktore zyja w wysychajacych zrodlach wodnych i odradzaja sie w okresach deszczowych.
Zawsze tez mialem we wspolnocie jednego bojownika syjamskiego.
Poprzez Andsola dotarł do mnie rysunek, który niewątpliwie jest moim portretem, nawet jeśli autorka nie ma o tym zielonego pojęcia: 😀
https://plus.google.com/+AnnaBrakoniecka/posts/4dXg857T5qo
Uważam, że świetnie został uchwycony nie tylko mój wygląd, ale i charakter. 😎
Już nie hodujesz rybek, Kocie?
Bobiku, tak sobie właśnie wyobrażam Twoją osobowość 😎
Dobry wieczór 🙂
Bobiku, cały Ty i jeszcze trochę 😀
No to nareszcie wiem, jak wygląda Bobik! Podejrzewałem, że ta fotka na górze jest nieco… hmm… opracowana?
Patrzę na Wyspy. Nasze portale zapatrzone w grajdołek.
Nie, nie hoduje. Pare lat temu akwarium zostalo oddane w dobre rece, bo nie mog;em sie nim opiekowac z powodu rozliznyc dlugptrwalych rozjazdow zagranicznych. Oddane razem z rozlegla literatura.
Wedle exit polls wygralismy wybory!!! You0hoooo!
Ale jeszcze nie ciesze sie zbyt glosno. Poczekam jeszczw pare godzino… TYmczasem calkiem wygodna wiekszosc…
Obudzili się 👿
Najbardziej mnie cieszy, że UKIP oberwał.
Chyba bedze mial tylko dwa miejsca w Parlamencie.
Czy Farage już przygotował Wieką Bogoojczyźnianą Mowę O Sfałszowaniu Wyborów? 😈
W odroznieniu od You Konow Who Farage nie jest psychiczny.
W przydługim artykule o odchodzeniu od wiary w arabskim świecie najciekawsze dla mnie są refleksje, że pół wieku temu można było tam wyznanie niewiary nie tylko przeżyć ale i publicznie nadal działać. Czyli ostry zwrot ku konserwatyzmowi i tradycjom (najchętniej tym tak starym, że aż strach myśleć) nie jest problemem tylko naszym. Oczywiście to się znowu kiedyś kiwnie, ale czy będę żył 200 lat, by doczekać tych lepszych czasów?
Od dawna juz nie pamietam tak fascynujacych wyborow.
Wyglada na to, ze UKIP kompletnie rozgromil Liberalnych Demokratow. Dotychczasowi wyborcy LD masowo oddawali glosy na UKIP – to sie oczyywoscie nie przelozy na liczbe foteli w Parlamenbxie, bo mamy jedoosobowe okregi wyborcze, wiec the winner takes it all.
Szkoccy nacjonalisci natomiast kompletnie zdeptali so far Partie Pracy w Szkocji, dotad najmocniejsza.
Przez siedem godzin po zamknieciu lokali wyborczych i ogloszeniu exit Polls, Labour absolytnie nie uznawal, ze moze przegrac. Dopiero przed chwila ktos wybakal polgebkiem, ze moze prognozy z dnia wyborow byly do rzeczy. Ale co to, jestem ciekaw, znaczy dla wszystkich instytutow badania tryndow wyborczych, co to pisaly, ze Labour i Torysi ida leb w leb?
Jutro czyli dzis pewnie zacznie sie jatka w Partii Pracy, bo Czwrwony Ed pewnie wyleci jako przywodca. Podobnie z Nickiem Cleggem. Not bad.
Za dwie i pol godziny dowiem sie, kto wygral w mojej dzielnicy, gdzie procz powoszecnych mamy tez lokalne wybory.
Dzień dobry 🙂
Przed kawą b. ciekawy link od Andsola. Dzięki
kawa
Wow wow! Mrrrrrrrrrrrr….
Dzień dobry 🙂
Czy to prawda, że Ed poniósł porażkę z powodu „bratobójstwa”, politycznego „bratobójstwa”?
Ed ma korzenie żydowsko – polskie. Nasi przegrali 😉
Jaki wymieszany jest ten świat 😯
Zaczynam się naprawę poważnie martwić o nasze wybory prezydenckie 🙁
Dzień dobry 🙂
U Kota już z głowy. A my „wpatrzeni w grajdołek”, bo nasze wybory są dla nas jednak ważne i nie da się udawać, że nie.
Mnie szczęka opada z powodu Kukiza. Najpierw był tylko niegroźnym amatorem. Ale potem zabrał się do zawierania dzikich sojuszy. Najpierw z Korwinem, a kiedy ten go zrobił na szaro podczas „debaty” w TVP, zerwał z nim dodając, że „Bogu dzięki jest Jacek Wilk, są Narodowcy i wiele innych grup, dla których Polska stoi ponad pieniądzem i sławą”.
Uwaga więc: Kukiz nie jest po prostu antysystemowy. Chce się sprzymierzać z narodowcami. Wiemy już więc, kto to jest.
Rozwiązałam test „Latarnika wyborczego” i wyszło (czemu wcale się nie dziwię), że najbliżej mi do Palikota. Niestety, zaczął ostatnio znów mądrzej gadać po tym, jak wszystko schrzanił.
Hej, Koteczku, ściskam Cię i ja. Z empatią tym większą, że też przez podobne rzeczy przechodziłam i wiem, jak to jest.
Dzień dobry 🙂
Czy zawiadomienia „nasza strona używa kukiz” to w ramach kampanii wyborczej? 😎
Ja tego Kukiza, tak samo jak Korwina, nadal nie jestem w stanie traktować serio, bez względu na to, jakie mają chwilowo poparcie. Polityk serio to dla mnie – w wersji minimalnej – polityk z jakimś jeśli już nie sensownym, to przynajmniej nieobłąkańczym programem. Korwin jest obłąkańcem (o Braunie już nawet nie będę pisał), Kukiz programu nie ma żadnego, a sojusze dzikie – kogo tu poważnie brać? 🙄
Do Palikota w pewnych punktach zawsze mi było blisko, ale powiedzmy sobie szczerze, że on jest d..a nie polityk. Gadane ma niezłe, ale skuteczność prawie żadną. Poza tym głos oddany na niego w wyborach prezydenckich to w zasadzie głos stracony.
I znowu wychodzi na to, że muszę głosować na Komorowskiego, który mnie wcale nie zachwyca, ale jest mniejszym złem. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będą w kraju wybory, w których na to mniejsze zło nie trzeba się będzie powoływać? 👿
I, co gorsza, być może zbliża się dzień, w którym ta zasada może naprawdę zawieść.
Pani Kierowniczko, mnie też wyszedł Palikot – na 74% – tylko co z tego? Deklarowane poglądy przekładają się na praktykę przez wiele zębatek i na końcu często się okazuje, że to jakość zębatek jest najważniejsza, a nie ideologiczne deklaracje.
Dzień dobry.
Popiersie jeszcze oficjalnie nie odsłonięte a już dokonany akt wandalizmu:
„…на улице Кузнечная в Липецке, где сегодня ночью акту вандализма подвергся бюст Иосифа Сталина… Облит при этом не только бюст Иосифа Сталина, но и Орден „Победа”:
http://www.lipetskmedia.ru/image/IMG_7723.JPG
Andsolu, mnie się widzi, że – co z pewnej już perspektywy czasowej łatwiej stwierdzić – zwrot ku konserwatyzmowi zaczął się co najmniej w latach 90-tych XX w, o ile nie jeszcze wcześniej. I być może potrwa dłużej, niż my zdołamy pożyć, ale aż 200 lat temu procesowi nie daję. Raczej bym prorokował, że powoli, głównie poprzez konwulsje w świecie islamu i zwarcie „tożsamościowych” szyków w Europie, zbliżamy się do jego szczytu i za 15-20 lat fala zacznie opadać. Jeżeli jest tu jakaś młodzież, może zapamiętać to proroctwo i zobaczyć, czy się sprawdzi. 😆
Mar- Jo, w przypadku niektórych pomników to jest pomysł wręcz genialny w swojej prostocie – zniszczyć jeszcze przed odsłonięciem. 😎
Kupiłam audiobooka z Rabbim, który późno wstał w piątek. 😀 W związku z tym… późno wstałam w piątek. 😉
Wiecie co, chyba trzeba wystosować jakiś protest przeciwko hasłu tegorocznego Big Book Festiwal:
http://www.bigbookfestival.pl/home/czlowiek-nie-pies/
Jak to Pies nie musi czytać? 😯
U mnie Latarnik zatyka się po ostatniej odpowiedzi i dalej nie idzie. Czy przeoczyłam coś, co trzeba zrobić? Moim zdaniem powinien lecieć automatycznie…
Przkimalem sie trzy godziny, bo bylem taki zadowolony, e odpuscilem sobie czuwanie przy BBC i padlem.
Jatka sie juz zaczela. Zal mi troche Clegga, bo sie poryczal. Ed Miliband za chwile zlozy rezygnacje. „Bratobojstwo” bylo piec lat temu, dzis nikt juz o jego bracie nie pamieta. Tak, Ed Miliband jest Zydem o „korzeniach” polsko (matka)-belgijskih (ojciec).
Nie pamieram takich ciekawych wyborow od czasow kiedy Pani Thatcher odniosla lawinowe zwyciestwo, choc wszyscy przepowiadali jej sromotna kleske.
Wszyskie instytuty badania opinii pubixznej powinny natychmiast sie rozwiazac, bo to strata czasu.
No i szczegolnie cieszy mnie, ze z Parlamentu wylecial (narzcie! not a day too soon!) John Galloway, najbardziej abominacyjna postac brytyjskiej polityki. Glodowac nie bedzie – zarabia niezle jako czolowy komentator tv RT. Moze tez postarac sie o fotel w Dumie. Hehe. Precz, zarazo!
Chciałbym coś wrzucić ku pokrzepieniu serc. Z cyklu amatorszczyzna-polszczyzna
picasaweb.google.com/116310015148736175503/May82015?authkey=Gv1sRgCPCqz5HM7ZqQtAE
George G, nie John. To z niewyspania.
NISIU, na dole jest pomarańczowy przycisk „PRZEJDŹ DALEJ”.
Teraz Palikot wyszedł mi na 80%. W ciągu ostatnich paru tygodni stałam się bardziej świadomym wyborcą. Fatalnie.