Ballada o narodowym jadłospisie
Pewien rymopis uparcie tuszył,
że narodowej smaki zna duszy,
założył knajpę więc „U Martyra”,
w której od rana do nocy tyrał.
Na śniadaniowym stole obfitym
były z granitu i spiżu płyty,
jaja wiedeńskie od króla Jana
i z Warszawskiego Powstania granat.
Obiad zaczynał się ciężko trochę:
bitki smoleńskie w kapuście z grochem,
lecz potem lżejsze szły już potrawy –
placek z Ordonem i śmierć dla sprawy,
bigos (na winie sąsiadów podłych),
w mesjanistycznym sosiku modły,
zaś do kotleta żałobne pieśni
śpiewał z przejęciem chór dzieci z Wrześni.
A gdy kolacji czas już się zbliżał,
wjeżdżał specjałów zestaw z Paryża:
tułacza dola, wygnania dramat,
oraz mielone z wieszcza Adama.
Gospodarz z całej siły się starał,
żeby krew zawsze była w pucharach,
a w pogotowiu inne napoje,
likwory, spory i ćmoje-boje.
Jadła to dusza dzień w dzień bez przerwy,
pełna zapału była i werwy,
bo nic tak nie jest dobre na bebech,
jak cierpiętniczym wypchanie chlebem.
Aż dnia pewnego – załkaj, człowiecze! –
cosik zakradło się na zaplecze
i zanim trębacz zagrał pobudkę,
do wszystkich potraw wsypało trutkę.
Przychodzi dusza smacznie pośniadać,
a tu od bitek mdli ją – ach, biada!
Od mesjanizmu cała się słania,
blednie na samą myśl o powstaniach,
z jaj bohaterskich dostaje zgagi,
za Chiny nie chce tknąć dętej blagi,
słowem – odrzuca wszystko, czym żyła,
jak jakiś Judasz czy inny Piłat.
Patrzy rymopis z niedowierzaniem
na podejrzane to odrzucanie
i w oczach mu się zapala świczka:
kolaborancka to jest duszyczka!
Taki stołownik gorszy Teutona,
niźli go żywić już lepiej skonać.
Wynoś się, duszo, gdzieś w obce strony,
bo do „Martyra” wstęp masz wzbroniony!
Cóż było robić na dictum takie?
Dusza się jakoś obeszła smakiem,
w świat wyruszyła z wielkim impetem
i ponoć całkiem zmieniła dietę.
Rymopis zasię na nią nie czekał,
bo drugą duszę miał w słoju Wecka,
więc z niej szybciutko zrobił użytek,
by nie zmarnować zapasu bitek.
Do dziś serwuje w swoim lokalu
menu z rozpaczy, smętku i żalu,
szat rozrywania, zarzutów zdrady…
Kto tam, u licha, chce jeść obiady?
Ha! Wiecie, gdzie się papierówki jeszcze uchowały? U moich niemieckich sąsiadów. A to zapewne dlatego, że tam przez wiele lat mieszkali Turcy, którzy te niemodne i pogardzane jabłka umieli sobie cenić. Kiedy Turcy zwiali (no, naprawdę zwiali – mieli okropne długi tudzież zaległości podatkowe i pod osłoną nocy czmychnęli do Turcji), do sąsiedniego domu wprowadzili się młodzi Niemcy, mający takie sobie pojęcie o ogrodnictwie, ale chętni do rozwijania umiejętności w tym zakresie. Zaczęli u nas popytywać co i jak, a myśmy po pierwsze ich poinformowali, że tej starej jabłoni absolutnie nie wolno tknąć siekierą, bo papierówki pyszne są. 😀
No i nie tknęli. 🙂
Irku,
dziękuję 🙂
Kurczaka pieczesz w całości?
Gdzie kupiłeś papierówkę i kiedy? My mamy jedną, ale sadziliśmy ja ponad 20 lat temu. Przed kilku laty chcieliśmy kupić nastepną, ale nigdzie nie ma.
Puk, puk.
Dawno mnie nie było i pukam nieśmiało.
Przepraszam bardzo za nieobecności, mam nadzieję że zostaną usprawiedliwione jak się zasłonię Uczelnią i paskudnym Licencjatem.
Ja właśnie skonsumowałam makaron z pesto i kurczakiem, a do picia biała Tcherga (koszmarne paskudztwo, ale dla studenta wino za 17 zł to prawdziwy luksus).
Lato uznało, że skoro w Warszawie nie ma klimatu dla imprez (nie wiem, czy słyszeliście o wojnie o ciszę nocną w ścisłym centrum), to trzeba się zwijać i zawołać jesień. I od dwóch tygodni leje bez opamiętania. Simcha nie ma się w czym grzać, a mnie przynajmniej nie kusi żeby oderwać oczy znad notatek i iść na spacer.
Pozdrawiam deszczowo.
Polecam to http://wyborcza.pl/1,81388,9909469,Wejde_do_niego_przez_dziurke_od_klucza.html#ixzz1RoZgKRPH
i to http://wyborcza.pl/1,81388,9909688,Nie_rozmawiamy_o_tym__stoimy_obok.html
Niniejszym usprawiedliwiam Alienor z nieobecności, ale mogę na wszelki wypadek pogrozić jej ogonem – dobra, dobra, usprawiedliwione, tylko proszę, żeby mi to nie było za często! 😈
A tak w ogóle humor mi się nagle zrobił bardzo radosny, bo zdołałem podłączyć laptoka do sieci. 😀 Wprawdzie dziś jeszcze na krótkim kablu, co oznacza, że zaraz będę się musiał z tej sieci wynosić, bo tu już chcą spać, ale jutro kupię dłuuuugi kabel i w kuchni będę mógł balować na blogu w porach późnowieczornych.
Ubocznym skutkiem podłączenia laptoka był nader obfity wysyp maili, na które chyba też będę mógł odpowiadać dopiero jutro. No, chyba że choć na kilka zdołam dziś. 😉
No nareszcie lody ruszyly!!!
Dochodzenie w sprawie zbrodni smolenskiej przejmie papiez Benedykt XVI na wniosek J. Gosiewskiej po odrzuceniu go wczesniej przez preztdenta B. Obame.
slonce !!!!
bedzie cieplo 🙂
jutro po krakowsku (jak u Bobika wczoraj) 😀
od czwartku jak ostatnio :ery:
brykam
Irku, tylko na balkon, kury osobno 🙂
Alienor, deszczu to i unas dosyc, ale ulze chetnie zyciu studentki biore co sie da, imprezuj w cieplym 🙂
Bobiku, a jablka? tez zostawiaja? i wy pomocni sasiedzi……….. 😉
tez z Helena ciesze sie z postepow w odkrywaniu jedynej prawdziwej prawdy zbrodni, dziekuje komu sie nalezy za
wytrwalosc w dochodzeniu
koniec zlosliwosci z rana 8)
brykam
w tereny zielone z wypasionymi do przegladu pozycji
brykam fikam
Witam z 😀 chociaż za oknem ciapas.
Jotka, kurczaka porcjuję. Papierówkę też kupiłem 20 lat temu i niestety nie pamiętam dostawcy. 🙁
Jotka, ale znalazłem taki adres http://www.sadowniczy.pl/product-pol-10336-Jablon-Oliwka-Zolta-Papierowka-.html
Witam słonecznie 😆
Irku, dziekuję 🙂
Chyba muszę poprosić o powołanie Komisji Specjalnej do Spraw 👿 Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że jakieś Siły na mnie nastają 👿
Bo niby jak to wyjasnić ? 🙄 Jak nie Żaby, to Zaległości 😯 Nie ma mowy o uczciwym, letnim odłogowaniu 👿
Jak krajowi tego nie wyjaśnią, to będę zmuszona udać się do Strasburga albo i do samego Watykanu, że o Waszyngtonie nie wspomnę 💡
No, chyba że Uśmiechnięty Antek o Ciepłym Spojrzeniu nie odmówi pomocy 😉
Miłego dnia Koszyczku 😆
Jeszcze jeden pomnik http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/51,35636,9931402.html?i=1 👿
Ha, Piesek na delegacji, wszystkie myszy siedzą pod miotłą 😆
Miły Koszyczku, przekazuję niniejszym szerokie machnięcie ogonem od Pieska. Niestety w złą godzinę szczeknął, że mu się udało podłączyć – coś się stało, nie wiadomo co, że sieć padła i w laptoku, i w kompie domowym. Jak to się mówi – teraz trzeba zawołać fachowca 🙁 Jak tylko się uda, odezwie się, ale kiedy, nie wiadomo.
No to ja proponuję w tzw. międzyczasie prawdziwy barszcz ukraiński. Pyszny!
Mar-Jo: za późno, był nieprawdziwy chłodnik, jeszcze mniejszej prawdziwości lasagnia 🙁
A Pieskowi 🙁 🙁
I smyr na pociechę
Rysiu, dziękuję, od razu dzisiaj było cieplej. Simcha przeleżała cały dzień w słońcu, a ja sobie polaziłam po mieście 😀
Do spacerów niestety ona jest oporna. Nawet patrzenie przez okno niespecjalnie ją interesuje. Miejski kot.
Wredny Internet, mnie też często płata figle. 🙄
A od kiedy Pieska myszy się boją ? 😯 No tak, jak się Bobik podłączył to Kraków siadł. 😀
Jeszcze nie pękłem z dumy, ale zaraz pęknę. 😆 Udało mi się prawie wszystko naprawić bez fachowca!
Prawie, bo z wysyłaniem maili mam kłopoty. Znaczy, nie mogę wysłać i juszsz. Ale poza tym komp w sieci, laptok w sieci i na blogi włazić mogę, a to najważniejsze. 😉
Tylko długiego kabla sobie dziś nie zdołałem kupić, czyli znowu będę się musiał wcześnie wynieść z netu. 🙁
Obaw myszy nie rozumiem. 😯 Przecież Pręgowaną zostawiłem w Germanii, a sam mam do myszy stosunek pozytywny, ba, w porywach nawet euforyczny.
Myszy, właśnie teraz jest dobra pora, żey sobie potańcować. Kota tu nie ma. 😆
Pieska boi się kot (??), a jego myszy. Łańcuch bania się jest.
Irku, moje szczere wyrazy zachwytu na Twe zabiegi nad podtrzymaniem tradycyjnych odmian jabłoni. Ach, jak ja dawno papierówki nie jadłem…
Zdaje się, że pod Lublinem jest bank odmian jabłoni.
Bobiku, wiesz, telefon mi się rozładował. I to jak głupio, w trakcie rozmowy. I nie chce się włączyć, tak się ambitnie rozładował… ta komunikacja….
Tadeusz, namiar via Bobik i robię paczkę z papierówkami jak tylko dojrzeją w pełni. Ale rozumiem Twój zachwyt. W ubiegłym roku uzbierałem pełen kosz i zawiozłem do klaczy w Janowie Podlaskim. Nie ma nic piękniejsze jak miękkie chrapy delikatnie zgryzają jabłko z dłoni. http://www.janow.arabians.pl/pl/historia/araby/
Zwiedzający prawie wyrywali klaczom jabłka z pyska 😆
Ten obraz publiczności wyrywającej koniom papierówki chyba mi się dziś przyśni. 😀
Tadeuszu, dostałem Twój mail, przeczytałem, nawet zrozumiałem – wszystko było możliwe z wyjątkiem odpisania. 🙁
Ale właściwie na to, że Ci się telefon rozładował, sam wpadłem, jeszcze przed odebraniem maila. 😆
Zawidziane dzisiaj:
JADŁODAJNIA POLECA:
– Eskalopki drobiowe
– Pierś po meksykańsku
😯 😈
Na artykuł M. Środy zwrócił uwagę również Sąsiad:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2011/07/10/prof-sroda-wzywa-do-debaty-o-aborcji/
Ja się tylko z jego ostatnim akapitem nie zgadzam. Nawoływanie do golenia głów czy innych tego typu akcji dla mnie różni się zasadniczo od zrobienia listy ukazującej,, jak głosowali posłowie w dotyczących tychże ludzi sprawach. To się jak najbardziej mieści w demokratycznych procedurach. Sam bym chciał podczas wyborów mieć jakiś taki zestaw, który by mi od razu pozwolił wykoncypować, na kogo na pewno głosu nie chcę oddać.
Bobik, a gdzie Ty chodzisz po tym Krakowie!. No tak spuścić Psa na moment z oczu 😯 😈
A zajrzyj do Ariela na gęsie szyjki nadziewane, albo do „Chłopskiego Jadła” na ” ziobro z wieprza pieczone w śliwkach i czosnku” 😆
To nie są rzeczy do jedzenia 👿
I tym sposobem odpadły mi żeberka 🙁
Niestety, Strasznie Ważne Sprawy nie zostawiają mi czasu i miejsca na chodzenie do „Ariela” i „Chłopskiego jadła”. 😥
Mogę sobie co najwyżej zakupić kilogram śliwek i pojadać je, zagryzając czosnkiem. Przeciwko temu chyba nawet Pani Kierowniczka nie znalazłaby argumentów, o ile nie musiałaby stać ze mną chuch w chuch w autobusie. 😈
A James Herriot bardzo odradza karmiienie konia jablkami, bo powoduja straszliwie bolesbe wzdecia i gazy. Czasami nawet musial konia operowac aby nie pekl.
Natomiast na gazy najlepsze podobno nasiona fenuja (fennel seeds)
No coz, wazne sprawy przede wszystkim, a potem chuch, duch i gesie szyjki. Szyjki jadalne jak najbardziej… jadlam raz, w fazie studenckiej, w Hortexie przy Swietokrzyskiej. Byly niebianskie! Ale ja jem wszystko za wyjatkiem cynaderek i ogonow.
To ciekawe, Kroliku. Teraz do moich dzieciecych wspomnien lodow z Hortexu przy Swietokrzyskiej dolaczy obraz szyjek gesich – glownie w oparciu o wyobraznie, bo nigdy ich nie probowalam. 🙂 Za to dzisiaj zjadlam niezly – i wyjatkowo cenowo przystepny – lunch w bostonskiej szkole kulinarnej Cordon Bleu. Szyjek gesi co prawda nie mieli, ale confit z kaczki dobrze je zastapilo (tez drob). To sympatyczne miejsce, bo gotuja i podaja studenci, ktorzy bardzo, bardzo sie staraja, i zwykle z dobrym skutkiem, do tego za pol albo i cwierc ceny, jaka przyszloby zaplacic za te same dania tej samej jakosci w „doroslej restauracji”. I mozna sie przy okazji pobawic w krytyka restauracyjnego, jak sie ma ochote – sa za to wrecz wdzieczni.
Zajrzalam do prognozy pogody dla Krakowa. Dalej ma byc bardzo goraco, choc zdaje sie, ze juz tylko do piatku. Bardzo Wazne Sprawy i upal to dosc maglujace polaczenie, Bobiku, wiec mam nadzieje, ze jednak znajdujesz czas i sposoby na chlodzenie, nie tylko sliwkami (i ewentualnie czosnkiem). 😉
srodowe bryanie 🙂
przez noc i z rana o „tlustym” jedzeniu i to teraz gdy podczytuje „bambino” – jakby nie patrzac bar mleczny 🙂 😀
ja tez jem wszystko na co mam wlasnie ochote 8) i tylko to
od wczoraj na papierowki, chyba pojde na szaber w tereny zielone
brykm fikam
Witam 😀 Zapraszam do baru mlecznego http://www.polityka.pl/galerie/1511904,1,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2011-r.read
Mamusiu, co się porobiło? 😯 to teraz w barach mlecznych urzędują psychiatrzy? 🙄
Psychiatra potrzebny wszędzie, nawet w OSP : „Dziennikarze „Rzeczpospolitej” zapytali Ochotnicze Straże Pożarne, do czego potrzebne są im wiatrakowce, ale na razie nie uzyskali odpowiedzi. Nie dziwi to, gdyż nie da się precyzyjnie powiedzieć, do czego może służyć wiatrakowiec, dopóki się go nie kupi i do czegoś nie użyje. Wydaje się, że jak specjaliści z Ochotniczych Straży Pożarnych będą już je mieli, to znajdą dla nich zastosowanie. Przewiduje się, że nawet jeśli za pomocą wiatrakowców nie da się gasić pożarów, to w każdym razie sprawią one, że będzie można te pożary śledzić dokładnie i z bezpiecznej wysokości.”
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1517662,1,z-zycia-sfer.read#ixzz1RxihZTYK
😀
No i jeszcze Tym do porannej kawy/ herbaty http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1517706,1,pies-czyli-kot.read
Helena ( 02:48). Ciekawy wpis odnośnie karmienia koni. Karmienie jabłkami odbywało się w obecności masztalerzy i do tej pory nie było uwag z ich strony. Może problem leży w ilości jabłek, które w nadmiarze mogą być szkodliwe. Jak wszystko zresztą. Odnośnie nadmiaru przypomniała mi się w tej chwili anegdota z Piwnicy pod Baranami. Kiedy P. Skrzyneckiemu dziennikarka zarzuciła, że za dużo alkoholu jest w Piwnicy i to może szkodzić jemu, odpowiedział; ” Wszędzie umiar, gdybyś moje dziecko przez 30 dni codziennie jadła 5 litrów zupy pomidorowej z ryżem ze stołówki też byś umarła z tego powodu”. 🙂
Irku, bardzo dziękuję za szlachetną propozycję wysłania papierówek! Znając Pocztę Polską, to na miejsce dotarłby już mus… (list z Opola do Wrocławia ostatnio szedł tydzień).
Ale… dzisiaj rano patrzę na stragan, patrzę drugi raz, i za trzecim już kupiłem: papierówki! Co się stało?? Odnowa starego jaka? No i smak mają jak wspominane niedojrzałe papierówki 🙂
Tadeuszu, do pełnego szczęścia włóż wydrążone papierówki na 2 min. do kuchenki mikrofalowej i ciepłe jeszcze posyp cukrem (najlepiej trzcinowym). 🙂
Irek, tak, chodzilo w opowiesci Herriota o jablka opadle z drzew pozerane przez konie.
A ja przeczytalam wypowiedz zony wicepremiera brytyjskiego, Clegga, pani Durantez,ktora mnie zachwycila. Na pytanie dziennikarza jak ona balansuje wychowywanie trojki dzieci, bardzo wymagajaca kariere zawodowa oraz prowadzenie duzego domu, pani Durantez odrzekla:
Ciekawe pytanie. To prawda, ze mam trojke dzieci, wymagajaca kariere i duzy dom. Z drugiej strony moj maz tez m trojke dzieci, jeszcze bardzej wymagajaca kariere zawodowa i duzy dom. Ale w panskim pytaniu slysze zalozenie, ze to do mnie i tylko do mnie nalezy rola „balansowania”. Czyz nie tak?
Troche speszony dziennikarz zzapytal tedy, czy Clegg „pomaga w kuchni”.
-Nie pan tego slowa nawet nie wymienia – odpowiedziala jego rozmowczyni….
Fajna pan, ta Durantez.
Polecam to http://tygodnik.onet.pl/15,680,smierc_profesorow_lwow_pamieta__wroclaw_pamieta_2911,temat.html
Pani – w ostatnim zdaniu.
Heleno, jest ta rozmowa gdzieś online? Usmialiśmy się z Filozofem jak fretki. 😆
Mała rzecz a cieszy 😉
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/krakow/apel-maturzystki-do-ministra-chce-zmiany-prawa,1,4790494,region-wiadomosc.html
Irku, fragmenty uroczystości we Lwowie można znaleźc na tubie
(Пам’ятник розстріляним професорам. 03.07.2011).
Heleno, pani Durantez super! Chętnie przeczytałabym, może jakiś link? 🙂
Dzisiaj w obróbce czerwone porzeczki. 🙂
Nie wiem, czy Helena korzystala z tego samego zrodla, ale ja wywiad z pania Gonzales Durantes przeczytalam w Telegrafie, wiec podrzucam:
http://www.telegraph.co.uk/news/politics/nick-clegg/8630915/Nick-Clegg-killing-himself-trying-to-balance-work-and-family.html
Znowu mnie dziś życie tak od rana wzięło w obroty, że nawet przywitać się nie zdążyłem. Wobec tego nadrabiam teraz – dzień dobry 🙂
Z tymi zjadanymi przez konie spadami to mogło być tak, że one były już nieco nadfermentowane (spady, nie konie) i dlatego szkodziły. A Irek może dba o wychowanie koni w trzeźwości i efekty widać: masztalerze sie nie skarżą. 😈
Pani Durantes bardzo słusznie i dowcipnie dała do zrozumienia, że emancypację należy zacząć od głowy, nie od ogona. Jak głowa jest dostatecznie wyemancypowana, to reszta już się jakoś da załatwić. Choćby nawet miało to oznaczać całkowitą emancypację mężczyzn i przyznanie im praw do zajmowania się domem i dziećmi. 😉
Będzie poprawnie politycznie. Zgodnie z zaleceniem pani Durantez o kuchni nie mówimy 😉 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9942777,Austria___Cory__dolacza_do__synow__w_hymnie_panstwowym.html
Czy Korynt ma jakiś hymn? 😈
😈 😈 😈
Okazało się, że wszystkie moje kombinacje z laptokiem, aczkolwiek w dużej mierze skuteczne, były całkowicie niepotrzebne. Wystarczyło przejść parę kroków, do kuchni i włączyć laptoka do najzwyczajniejszego w świecie kontaktu, z pominięciem sieciowych kabli i innych takich. Z kuchni podłączam się bez problemu do jakiegoś bliżej mi nieznanego Netgeara i wszystko z wyjątkiem wysyłania maili hula jak naoliwione.
Ale na te maile chyba też znajdę sposób. Tyle że pomyślę o tym jutro. 😉
Zaraz, chwilę, to ten Netgear jest od sąsiada? 😯
Musi od sąsiada. A najbliższym sąsiadem jest szkoła. 🙂
Wiadomo, że sąsiedzkie jabłka najsmaczniejsze. Irek pewnie potwierdzi. 😈
Zasłyszane: pani, bo ja to jem szynkę tylko z bidy.
(po dopytaniu się: chodziło o szynkę z Bidy) 😆
Lepiej jeść z bidy szynkę, niż używać chińskich kosmetyków 😮
deszczowo, czwartkowo (tuz przed piatkowo 🙂 ) z wlasnego
a nie sasiada Netgeara
brykam
przy szeleszczacych nowosciach herbata i pieczywo z konfitura
spokojnie bez pospiechu czas i tak biegnie nie czekajac
a potem w tereny zielone, do przegladu pozycji (koniecznie
parasol) 😀
brykam fikam
Witam 🙂 U nas też bida aż piszczy 😀 http://www.karczmabida.com/kontakt_bogucin.html
Ciekawe, jak są traktowane polskie dzieci w szkołach angielskich, irlandzkich, holenderskich itp. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9944135,Nie_rozumie_po_polsku__To_jest_niepelnosprawny.html
Lepiej z bidy szynkę rąbać,
niż chińczyka kłaść na głąba.
Z wrodzonej modestii nie użyłem nazwy kosmetyku. A z wrodzonej ociężałości wierszokleckiej napisałem częstocha…i jeszcze obleśnawego.
Irku, jabłuszka wytorturowane mikrofalowo faktycznie wyśmienite. Nawet odgrzebałem ten cukier, co to go dwa lata kupiłem i ciągle zużyć nie mogę.
A tu jak u Rysia, jak zwykle, lało w nocy, teraz słońce wyszło. Ale może nie będzie tak duszno. Trzeba się zbierać ! na wodę !
Kiedy przyjechalismy do Australii i moje dzieci poszly do szkoly, to mialy w poczatkowym okresie dodatkowo specjalnego nauczyciela jezyka angielskiego. Az nauczyly sie rozumiec i mowic.
Do tej pory w domu mowimy po polsku, tak samo jak inne znajome rodziny. Co zabawniejsze, dzieci tu urodzone i wychowywane w domu, gdzie mowi sie po polsku szybko staja sie dwujezyczne – angielski wchlaniaja chyba przez osmoze, bo kiedy ida do szkoly to juz trzepia po angielsku jak nakrecone.
Dlatego trudno mi jakos pojac brak znajomosci polskiego u dzieciakow romskich – przeciez chyba maja radio, tv i na ulicy tez slysza?
Kiedys dawno, kiedy jako dziecko latalam do cyganskiego taboru, nie mialam problemu z porozumiewaniem sie. Potem kiedy tabory osiedlono, moja kuzynka uczaca w malej wiekskiej szkole rowniez dzieci cyganskie i opowiadala, jak bardzo ich rodzice byli zainteresowani postepami w nauce i jaka wage do tego przykladali. Ale nigdy nie mowila, ze dzieci czy mlodziez nie rozumialy polskiego.
Zeen, ( 01.07. 19:03)”Mimo bólu serca starałem się pocieszyć przypominając, że laureatka Nobla Wisława Szymborska pisząc anonimowo analizę swojego wiersza, oceniana wg kluczy maturalnych, uzyskała marne 60%…” czyli
Najsłynniejsze miejskie legendy:
– czarna wołga porywająca w PRL-u dzieci;
– trupi jad w sukni panny młodej, czyli o kobiecie, która kupiła skradzioną z grobu suknię ślubną i zaraziła się trupim jadem;
– wybuch w sedesie, czyli o mężczyźnie, który wsypał do toalety rozpuszczalnik, a potem siedząc na sedesie spowodował wybuch wrzucając do muszli niedopałek papierosa;
– Szymborska nie zdaje matury z Szymborskiej, czyli o tym, jak słynna poetka rzekomo nie potrafiła zinterpretować swojego wiersza;
– pomylone koperty, czyli o lekarzu, który uznał, że dostał zbyt małą łapówkę od pacjentki i unosząc się honorem oddał kopertę. Tyle, że inną i z o wiele wyższą kwotą.
Więcej… http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,9944470,Strach_na_osiedlu__Kto_ma_ptaszka__niech_sie_boi.html#ixzz1S4LZ5fi5
😀
Zaglądam w poszukiwaniu nowych komentarzy, ale sam udzielam się intensywnie w Google+.
Tyle dobrych miejsc do zaglądania (jeszcze Andsol i Telemach i…), że czuję się jak pewien kot w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, który był na wyścigi karmiony przez parę osób i biegał od miseczki do miseczki 🙂
@Zwierzak: mieszkam teraz w okolicy, gdzie jest wielu Romów. Zajmują nieraz całe stare kamienice, obdrapane, najtańsze. Kiszą się tylko w swoim towarzystwie, dzieci mają sporo, więc nie potrzebują się integrować z polskojęzycznymi dziećmi. Starsi może jeszcze coś rozumieją po polsku, ale pogadać nie pogadasz.
Jest w tym duża wina władz, bo to chyba zapomniana mniejszość. W mojej okolicy nie słyszałam o żadnej inicjatywie integrującej Romów z Polakami, aktywizujacej ich w społeczeństwie. Za to programów pomocy dla dzieci z innych biednych rodzin – całe mnóstwo.
Pytanie ważne nie tylko dla drugiej półkuli http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9945033,Czy_Ameryka_moze_zbankrutowac_.html
Irku, jes t wlasnie tak, a nawet jeszczcze gorzej. Dziecisa czesto z automatu przydzielane do szkol specjalnych.
Nie lepiej wyglada sytuacja w WIELU szkolach „integracyjnych” (cho c zdarzaja sie tez dobre i madre). Jeden dyrekror takiej szkoly, do ktorej chodzil spora grupa romskich uczniow, opowiadal mi z duma, ze zakazuje im rozmaiania w czasie przerwy w jezyku rromanez, pod grozba obnizenia stopnia ze
sprawoania. „Kiedy przekeraczaja prog tej szkoly maja zapomniec, ze sa Romami. Sa Polakami. Zreszta wiekszosc tych dziexi wcale nie wyglada na Romow. Sa jasne” – opowiadal pelen samozadowolenia. A na pytanie czy szkola prowadzi choxiaz pare godzin w roku jaies zajecia z historii i kultury Romow, odpowiedziaal: A po co im to?
Z kolei Rutaa Spewak, corka Pawla, jako studentka drugiego roku socjologii uslyszaka od innej dyrektorki szkoly integraxyjnej: Bo te dzieci, prosze pani, sa POSLEDNIEJZYM MATERIALEM GENETYCZNYM. KiedyRutka zapytala dyrektoeke czy jest ona genetykiem i na podstawie jakich badan wysuwa takie tezy, dyrektorka sie zachnela; -PRZECIEZ WSZYSY TO WIEDZA!
„wszystko z wyjątkiem wysyłania maili hula jak naoliwione.”
Ach. Dużo, prawda tłumaczy.
P.S: A odbieranie chociaż zadziałało?
Trzeba było mi to wcześniej powiedzieć 😉
http://ciekawe.onet.pl/medycyna/luty-czy-listopad-data-urodzin-moze-miec-wplyw-na-,1,4789581,artykul.html
To jadę pływać na wariackich papierach, może mnie uniosą… jak w łeb nie dostanę reją, to się odezwę 🙂 Do zoba!
Czyli stopy wody pod kilem, Tadeuszu 🙂
@ Helena 15.16.
Jadąc autem słuchałam w TOK FM dot. Romów:
http://bi.gazeta.pl/im/9/9947/m9947899.mp3
Heleno, zaniepokoił mnie ten wpis. 🙁 Oznacza to,że wszędzie są jacyś wykluczeni. I decyduje o tym niejednokrotnie ktoś zupełnie przypadkowy, nie znający tematu, nieprzygotowany. Ma po prostu jakąś pracę. Nie rozumie nawet swojej pracy. Potem spędza wolny czas w gronie znajomych przy np. drinku i opowiada jaki ma ciężki i odpowiedzialny zawód.
Kochani, przez najbliższe kilka dni będę się najprawdopodobniej niewiele udzielać na blogu. Moje Ważne Sprawy rozwinęły się w bardzo smutnym kierunku i muszę się jakoś z tym oswoić (a i bieganiny typu załatwianiowego mam wiele). Wybaczcie więc, że będę mało pisał i proszę – Wy coś tu piszcie, żebym miał do czego wracać. 😉 A obiecuję, że wrócę najszybciej jak potrafię.
Maile odbierać mogę, a w związku z niemożnością odpisania na nie zamieszczam przynajmniej jedną konkretną odpowiedź tutaj: jestem w Krakowie do 31 lipca i chętnie odbieram telefony.
Bobiku, współczuję i czymam za pomyślność. A teraz coś z muzy. Jutro jest pierwsza pełnia lipcowa, a to oznacza, że wyruszymy jak co roku śladami Poematu o mieście Lublinie. Ten spacer rozpoczęliśmy w 2003 roku w stulecie urodzin Józefa Czechowicza. Zaczynamy w nieistniejącym już sztetł Wieniawa i kończymy na wzgórzu Czwartek, czytając po drodze fragmenty poematu. W mijanych po drodze pubach mówią o nas ” czarna procesja” 😀 http://www.tnn.pl/J%C3%B3zef_Czechowicz__Poemat_o_mie%C5%9Bcie_Lublinie_,3203.html
Bobiku, czymam bardzo mocno.
Dziękuję, Irku, ale ja w pomyślność pozagrobową nie bardzo wierzę. 😉
Uśwadomiłem sobie teraz, że i tak wszyscy będą pewnie mailowo pytać, co się stało (a ja nie będę mógł odpowiedzieć), więc może jednak wyjaśnię tutaj. Umarł dzisiaj Dziadek Bobika czyli Ojciec mojej ludzkiej mamy. Jej smutno, więc i ja ogon zwiesiłem i na razie nie umiem odwiesić. Ale jak się znam, to za kilka dni odwieszę choćby w celach autoterapeutycznych.
Bobiku, my tu wiekowi, czyli często po odejściach Dziadków i Mam. Dla nas dziura nie do zapełnienia, a obok życie biegnie jak gdyby nigdy nic. I nikt nie jest w stanie pomóc Ci przez to przejść.
Przejdziesz.
Stojąca, od lat, nad dziurą
haneczka
Bobiku – co tu mozna powiedziec, kiedy na takie sytuacje zawsze brakuje slow… Wiec tylko jedno – ze bardzo mocno o Tobie i o Twojej Mamie wszyscy myslimy w tak trudnym dla niej czasie, a mysli nie znaja granic ani odleglosci.
Dziadek Bobika byl Poeta. Dobrym. Pamietam jak w jednym z wierszzy pisal o swej malej coreczce, ktora uklada wiersze.
Chyba byl z niej bardzo dumny.
Serdeczne sciskanie, Bobiku!
Bobiku to i moje mysli plyna do Ciebie do Krakowa.
Milcząca sygnaturka
Moje gospodarstwo
Poezja niepisana
* * * ( …A czasem czuję,…)
* * *( … a czasem chcę wyśpiewać…)
Jak pisze się wiersze smutne
Nieśmiałość
Droga
Refleksje oczekującego
Imię
* * * ( Matce, Żonie i Córce – poświęcam…)
Rozmowa u butelką „Tokaji Furmint”
Choinka małej Kingi
Powrót do domu
Pękło
Mój majątek
Sam
Rozdarte
Cyklista
Komiwojażer
W porywie
Tęsknota do zimy
Na przystanku – zimą
Nieudana zima
Powroty
Powrót zimą
Stara wierzba
Na dnie sadu
Trudno
W Wieliczce o zachodzie
Spojrzenie ze wzgórza
W Krakowie
W nie moim mieście
Z okna pewnego starca
Starcze refleksje
Ta melodia… boli
Na wykładzie
Pocztówka ze szkoły dla głuchoniemych
Widokówka z oficyny
Z okna pociągu
Refleksje z pociągu
Ja
To o mnie
Rozmowa z własnym cieniem
Jak liść
Wstyd
Adwersarzom
Późno
* * *( Matce poświęcam…)
Przed dłuższym urlopem
Parada kontrastów
Choinka małej Kingi
Wystroiła się w barwy i blask
w wypukłe odbicia małych uśmiechów.
Na morzu uciechy – zielony maszt,
na skończonej radości – wiecha.
Powiewają odświętnie proporczyki świeczek,
gałązki przygiął z lekka najcieplejszy śnieg,
a Kinga składa pod nią swe cudaczne wiersze.
Oczka jej – bombki migotliwych szczęść.
1962
Sorry, myslalam, ze udalo mi sie skopiowac sam wiersz Dziadka Bobika. Ale wyszly tez wszystkie tytuly na boku strony.Tez OK.
Okropnie Ci współczuję, Bobiku.
Bobikowi, rodzinie Bobika…………………….
snuje sie…… w tereny zielone
pozycje czekaja jak zwykle
S-Bahn………
Bobiku, Twój smutek jest moim smutkiem
Bobiku, mysle i wspolczuje.
Bobiku, jesteśmy przy Tobie całym sercem …
Kochany Bobiczku, wczoraj w nocy odruchowo wysłałam mail, ale zapomniałam, że nie odbierasz poczty. Obie z Tereską jesteśmy z Tobą i bardzo, bardzo mocno Cię ściskamy…
Polska to bogaty kraj… kampania wyborcza ponad 3 miesiace przed wyborami, bogaty kraj…
Bobiku,
współczuję Ci bardzo. Smutne wieści w smutny szary dzień. Ściskam mocno. Simcha też.
Your absence has gone through me
Like thread through a needle.
Everything I do is stitched with its color.
(W.S. Merwin, Separation)
Bobiczku, bardzo mi przykro. Współczuję z całego serca i myślę o Tobie…
Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim za wyrazy, blogowe i mailowe. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy, że czuję Waszą obecność „za plecami”.
Ugoniłem się dzisaj jak… no, po prostu jak pies. Jeżeli ktoś Wam powie, że zakład pogrzebowy zajmuje się wszystkim co trzeba i zbolała rodzina może się oddać już wyłącznie żałobie, to nie wpadnijcie przypadkiem na taki pomysł, żeby mu uwierzyć. 👿 Mnóstwo jeszcze zostaje rzeczy, za którymi samemu się trzeba nalatać.
No, ale przynajmniej podają adresy, pod które trzeba się osobiście udać. Zawsze coś. 😉
Reingold wrote these songs for his parents who tragically passed away late last year.
Wirtuoz akordeonu Lelo Nika pięknie gra, jak i reszta muzyków składając hołd…
http://www.youtube.com/watch?v=UlVYspIBFpw
Dobrze jest czasem pomilczeć …
Song o ciszy
Wy mnie słuchacie, a ja śpiewam tekst z muzyką.
Taka konwencja, taki moment, więc tak jest.
Zaufaliśmy obyczajom i nawykom,
już nie pytamy czy w tym wszystkim jakiś sens.
A ja zaśpiewać dzisiaj chcę w obronie ciszy ,
choć wiem: nie pora, nie miejsce i nie czas
Lecz gdy się milczy, milczy, milczy to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas
Bo gdy się milczy, milczy, milczy to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas
Przecież dosyć już mamy huku i jazgotu.
Ale gdy cicho, to źle i głupio nam,
jakby się zepsuł życia niezawodny motor,
coś nie w porządku jakbyś był już nie ten sam.
Cisza zagłusza, sam już nie wiesz jaki jesteś,
więc szybko włączasz wszystko co pod ręką masz.
Bo gdy się milczy, milczy, milczy to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas
Bo gdy się milczy, milczy, milczy to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas
Gdy kiedyś nagle łomot umrze w dyskotekach,
do siebie nam dalej będzie niż do gwiazd.
Zanim coś powiesz tak jak człowiek do człowieka,
cisza zgruchocze i wykrwawi wszystkich nas.
Dlatego uczmy się ciszy i milczenia.
To siostry myśli świadomości przednia straż.
Bo gdy się milczy, milczy, milczy to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas
Bo gdy się milczy, milczy, milczy to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas ( 2x)
sł. Jonasz Kofta
Bobiku, jestem. Cicho i za plecami. I nikt mi nie powie, bo wielokrotnie sprawdziłam.
Jest Nas więcej.
To prawda, jest nas o wiele więcej. Milczymy, bo cóż tu można powiedzieć? Tylko razem pomilczeć.
Ja w każdym razie w przyszły piątek, do niedzieli, jestem w Krakowie i postaram się Bobiczka przytulić w realu.
Też brałam pod uwagę wypad do Krakowa, ale w tej sytuacji nie bardzo wiem co będzie lepsze …
Cicho sza jestesmy z Bobikiem i z
Jego Mamą. Kraków to też piękne cmentarze mój dziadek i połowa rodziny są pochowani na Salwatorze. Trzymajcie się ciepło i rozmawiajcie.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Bardzo mi przykro Bobiczku…
Bobiku kochany,
dopiero dzis weszłam na blog i ….
bardzo, bardzo mi przykro, przytulam Cie najczulej jak umiem.
Będę w Krakowie dopiero 1 sierpnia. Postaram się zadzwonić do Ciebie.
Och, moi mili. Jak to dobrze Was mieć.
Jesteśmy cały czas z Tobą, Bobiku.
Zmieniając temat z ponurego na ponury: dyskusja na fejsbukowej stronie Uczelni w sprawie artykułu o Romach nt. którego tu dyskutowaliśmy:
http://imageshack.us/f/543/romowie.jpg/
Zgroza.
Alienor, polskie i inne „cudzoziemskie” dzieci bez dobrej , znajomosci jezzyka angielskiego z miejsca znajduja sie pod opieka specjalnego asystenta nauczycielskiego,ktory siedzi z nimi w klasie i uwaznie obserwuje czy wszystkie dzieci wszystko rozumieja na lekcji. Taka nauczycielska asystentka, zanim zdoobyla uprawnienia do nauczania arytmetyki, byla w Swansea w Walii zona kuzyna mojej Mamy, Tania. Jej wlasny angielski byl zreszta w tym czasie…well… lepiej o tym nie wspominac. Pod jej opieka byl miedzy innymi 14-letni gluchy od urodzenia chlopiec – Rom z Czech. Byl to jej ulubiony podopieczny, z ktorym przerabiala prace domowe po zajeciach szkolnych. Szkola wypozyczyla mu laptopa, co nieslychanie ulatwilo nauke i pod koniec roku chlopak mial najwyzsze stopnie w klasie. Laptopa ukradla mu policja imigracyjne,kiedy w srodku nocy cala rodzina zostala zatrztmana i deportowana do Czech – to bylo przed przyjeiem republiki Czeskiej do Unii i deportacja odbyla sie zgodnie zz wyrokiem sadu imigracyjnego. Tania bardzo rozpaczala i byla oburzona postepowaniem wladz. Laptop zostal przez szkole odzyskany.
Heleno, dziękuję za informacje. Pisząc komentarz posługiwałam się historiami które już słyszałam, ale fakt, dotyczyły one już teraz dorosłych osób.
Proszę Koszyczek o kciukotrzymanie, jutro mam obronę licencjatu.
Czymamy, czymamy, czemu mamy nie czymaac?
Ale bedziesz musiala stawiac jak sie obronisz.
Polamania piora, Alienor! Poniedzialkowe czymanie zaklepane.
Czymam, Alienor!
I ja sie do kciukotrzymania dolaczam, Alienor. Na wszelki wypadek zaczynam od dzis.
Alienor, czymam jutro!
Dokładam moje trzymanie, ale po cichu Ci powiem Alienor, że ten licencjat już jest obroniony, zostały tylko formalności 😉
Alienor, powodzenia 🙂
O, jak czeba czymać, to i ja czymam.
Podobno gwarancją zdania egzaminu są niewyczyszczone buty. Gdybym nosił buty z całą pewnością nigdy bym ich przed egzaminem nie czyścił. 😉
Bobiku, serdecznie współczuję! Weszłam właśnie na bloga i od razu takie wiadomości.
Alienor – też czymam!
tu poranna zmiana 🙂
ostrozne slonce, lekko chmurne niebo, zmokniete miasto
po prostu poniedzialek po niedzieli 😀
czymam, obie lapki w czymaniu
brykam
przez tereny zielone z dyzurnym parasolem do S-Bahnu
brykam fikam
Mokre i ochłodzone, po upalnej niedzieli, dzień dobry 🙂
Kciukoczymaczom dziękuję serdecznie, jestem filologiem licencjonowanym na 4. Stawiam szampana i co kto tylko chce 😀
Alienor, gratulacje i proszę o jakiś sorbet owocowy 😀
Oj nie zdazylam! Moge poczymac teraz? Bedzie na zapas! 🙂
Alienor, gratulacje, szampan będzie w sam raz 😆
Alienor, gratuluję!!!
Alienor, gratulacje…………
https://lh4.googleusercontent.com/-oU-8lhpajT4/THkHjlrAi4I/AAAAAAAABsk/lRBzfTUebhU/s800/DSC_1474.jpg
🙂
Czy przyslugujateraz jakies literki po nazwisku? Cos jak Alienor FLn4?
Bardzo sie ciesze,jak wszyscy.
No, już mi się wreszcie należała jakaś dobra wiadomość. 🙂
Gratuluję, Alienor i może nawet tego szampana półpyskiem chłepnę. 😉
Jest może dobra wiadomość: nie rozwaliłem bomu łbem (ale aliteracja wychodzi!). Nawet nie do końca nawinąłem linę kotwicy na śrubę.
A tu do otępiałego bomatego łba dociera smutna wiadomość… ach, Bobiku… ach…
Wiersz Dziadka bożonarodzeniowy śliczny, prosimy o jeszcze! I wnuczę ogoniaste jakoś zadziwiająco mi tam pobrzmiewa.
Teraz kilka dni biegunki przed wyjazdem na rowerek 👿 tylko opon nie dowieźli….
Alienorowi oczywiście gratulacje! Wyjaśniam i demonstruję: licencjat nazywa się licencjat, lic. się pisze.
No przecież mówiłam, że tylko formalności 🙄
http://alfaomega.webnode.com/products/stefan%20bratkowski%3a%20rozmawia%c4%87/discussioncbm_100570/10/
Polecam tego S. Bratkowskiego ze Studia Opinii.
jeszcze drzwi lekko otwarte po Helenie zostaly 🙂
slonecznie, chlodno mimo to 😀
brykam
zabieram szeleszczaca, nowa ksiazke i w tereny zielone 🙂
do tego wypasione optymistycznie nastawiony do prognozy
pogody
brykam fikam
Witam :). Zajrzałem z rana do Bratkowskiego ( Helena, dzięki za link). Krucjata JK jest naprawdę groźna. Niepokoję się o jesienne wybory. Polecam Timothy Snydera ” Skrwawione ziemie”. http://tygodnik.onet.pl/35,0,65177,7,artykul.html
Spojrzenie amerykańskiego historyka na zagładę Middle Europe.
Słoneczne dzień dobry 🙂
Bobiku, bardzo współczuję.
Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za wyrazy.
Jutro będę jakoś musiał przetrwać pogrzeb, który jest rytuałem przeraźliwie smutnym i ciężkim, niemniej jednak pozwala zamknąć pierwszą fazę pożegnania i przejść do drugiej – dłuższej, ale już bardziej „wewnętrznej”, niezwiązanej ani z załatwianiem spraw praktycznych, ani z ceremoniałem.
W tej drugiej fazie myśli się o tych, którzy odeszli czasem z łzą, a czasem z uśmiechem. Oswaja się ich nieobecność. Oswaja się ból. Więc kiedy już mi się uda jakoś przetrwać jutrzejszy dzień, będę mógł zacząć oswajać.
I wtedy może nawet nowy wpis napiszę.
Bobiku, przetrwasz. Będziemy jutro o Tobie myśleć.
Wspieram Bobiku… Moze tez obecnosc tych, ktorzy beda z toba w tej ceremonialnej podtrzyma cie na duchu.
Bobiku, posylam Ci dzisiaj i bede posylac jutro same Wzmacniajace Mysli od nas wszystkich.
dynamiczne brykanie w srodkowy tygodnia dzien 🙂
sniadanie szeleszczaca duza przy przekladaniu stron
brykam
brykam fikam
Leje 🙁
Bobiku, jesteśmy z Tobą.
środy zawsze były z gwiazdką 🙄 ale po nich przychodził nieco lepszy czwartek
Masz racje, Najdrozszy Piesku, w tym co napisales – zaczyna sie inny etap. Ty jednak (albo Twoja Mama) masz lepiej niz wielu z nas,gdyz potrafisz bezksztaltnemu cierpieniu nadac Forme – ktora porzadkuje i ubiera cierpienie w slowa dostojne i madre, nadaje rozstaniu uniersalny wymiar. Ja zawsze w takich momentach siegam po Tristie Mandelsztama (juz sam tytul jest dla mnie zapanowaniem nad chaosem), a choc do dzis nie wszystko w tym dlugim wierszu czy poemacie jest dla mnie do konca czytelne, to lektura Tristii zawsze jest jakos kojaca.
Moze cos napiszesz (albo Twoja mama)?
I love you, Bobik. I love you very much.
Wspolczesna amerykanska pisarka nazwala swoj rok zaloby „rokiem magicznego myslenia”. Whatever works, Bobik (dzisiaj przypadaja urodziny Petrarki)…
Po Warszawie krążą patrole złożone z policjantów i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Kontrolują ludzi w metrze, tramwajach, autobusach, na ulicy. Zatrzymali dwóch Ukraińców w Carrefourze, którzy nieostrożnie rozmawiali ze sobą w języku ojczystym.
(…) Miejscowa policja dobrze wie, gdzie mieszkają cudzoziemcy. Trwa przeczesywanie domów i mieszkań.
http://biznes.onet.pl/zyja-w-podziemiu,18563,4789841,1,news-detal
albo autorka „koloryzuje” albo jest to prawda i codzienna praktyka
jezeli tak, to pale sie wstydem
lapanki, przeszukiwania, kontrola dokumentow bo nie po polsku rozmowy…… wstyd, wstyd, wstyd
Bobikowy dzien smutnego ceremonialu dobiega ku koncowi.
U mnie dzisiaj dobra wiadomosc! Znalazl sie moj 87 letni Ojciec, ktory rano wyszedl, wlasciwie pojechal autobusem, w lasy aleksadrowskie pod Warszawa na grzyby. Wrocil pozno, ale jak ten slowik z Brzechwy, bo z grzybami. Jeszcze godzina, a Mama by dzwonila na policje.
Ja jestem dzisiaj w domu. Jest 35 stopni w cieniu. Ciesze sie, ze to nie jest 1937 i nie jestem w Yellow Grass w Saskachewan; bylo tam wtedy 45 C. Kto jednak wie co nas tutaj czeka, bo idzie ocieplenie! Jutro ma byc 38 C. Ta natura jest niezmierna.
rzeczywiscie takie praktyki sa godne potepienia.
kroliku, teraz wiem gdzie powedrowalo lato, za morza i oceany
berlin raczej jesienny, tak do 20-22°, geste i ciagle nowe deszcze,
podobno sierpien bedzie cieplejszy, podobno 😛
brrr, rysiu, 20 do 22!. W moim basenie temperatura wody jest 28 C! Ale nie wchodze do wody, bo siedze w domu przy zaciagnietych zaluzjach i wlaczonej klimatyzacji i lecze przypadlosc zoladkowa.
Popelnilam blad w pisowni nazwy najszybciej rozwijajacej sie obecnie prowincji Kanady: Saskatchewan, of course; gorace lata, mrozne zimy i prawie wszystkie dni sloneczne!
Sledze z wypiekami na twarzy sage Murdocha i News International. Taki szmatlawiec jak NOTW mial w kieszeni policje i dostep do najwyzszych wladz! Murdoch mi przypomina troche linie obrony Pakistanu, gdy znaleziono w nim Osame BL w ufortyfikowanym domu nieopodaj wyzszej akademiii wojskowej. Pakistan tez nic o tym nie wiedzial!. Wiedzial tylko, ze Osamy nie ma w Pakistanie, o czym zapewnialay wladze Pakistanu przez lata!
Czytam i bardzo lubie angielska prase, ale musze przyznac, ze angielskie szmatlawce sa szczegolnie beznadziejnie w klasie szmatlawcow. Chyba to Mr. Murdoch wytyczyl im tak nisko poprzeczke. Ale zone nr 3 ma super.
U mnie tylko 33 stopnie, choc jutro juz ma byc wiecej (wole nie myslec ile). Chetnie wzielabym te 20-22 sropnie Rysia. Upal i przypadlosci zoladkowe to wyjatkowo oslabiajace polaczenie, Kroliku. Ale jak to dobrze, ze Twoj Ojciec sie znalazl.
Tez sledze sage Murdocha, i siatke jego polaczen z klasa polityczna i policja. Fascynujace. Demokracji niestety trzeba nieustannie pilnowac. W Guardianie Jay Rosen napisal, ze w przypadku Murdocha nie chodzi juz nawet o imperium medialne z wplywami na polityke i politykow, co o imperium wplywow politycznych poslugujace sie wlasnymi mediami do osiagniecia swoich celow. A w Telegrafie pare dni temu jeden z komentatorow przyznal, ze Brytyjczycy juz nie bardzo beda mogli sie wysmiewac z Wloch Berlusconiego, dopoki sprawy nie wyswietla po nitce do klebka. Ale na szczescie sa dziennikarze i dziennikarze – cala sprawa w koncu przebila sie do szerszej swiadomosci dzieki upartemu dziennikarzowi sledczemu Guardiana, Nickowi Davies’owi.
Nowy (stary) Obywatel Kane… Wszystko już było.
Ciekawa jestem, jak to wygląda od środka http://www.polityka.pl/rynek/ekonomia/1517624,1,zadluzone-stany-ameryki.read
Haneczko, ten artykul wydaje sie rzetelny. Monika pewnie bedzie lepiej umiala skomentowac. Z mojego punktu widzenia, 120 km od USA, jest tam ogolnie nastroj gloomowaty i malo nadziei na lepsze jutro. Amerykanie jednak to ludzie tworczy, pracowici optymisci, wiec mam nadzieje, ze jakos sie ze swojego balaganu wykaraskaja. Ameryka jest proporcjonalnie mniej zadluzona niz Anglicy czy Francuzi, a tam jeszcze nie ma zadnego larum. Dla nas w Kanadzie jest w USA tanio: elektronika, domy, ubrania, buty, posilki w restauracjach (na dodatek amerykanska obsluga klienta nie ma sobie rownej!), wakacje, benzyna; wszystko jest tansze i czesto lepszej jakosci. Ale czuje sie tam jakos desperacje. Oni to wszystko tak chca sprzedac jakby ich zycie od tego zalezalo, a sami przwestali kupowac (na kredyt) tyle co dawniej.
Dziekuje, Kroliku, ze juz troche odpowiedzialas, bo dzisiaj mam jakos wyjatkowo zajety wieczor, wiec moge – na razie – tylko bardzo skrotowo. Artykul jest rzetelny, choc niektore detale troche za mocno splaszcza, np. gdy pisze o obciazeniach wyplatami emerytur i uslug zdrowotnych dla osob starszych i renistow – bo ten pierwszy program, oddzielony od reszty budzetu – stad oddzielne skladki na fundusz emerytalny, jest jak najbardziej wyplacalny co najmniej przez nastepne dwie dekady, i zostal do calej sprawy wciagniety bardziej ze wzgledow politycznych niz przez ekonomie (spora czesc Partii Republikanskiej z powodow ideologicznych go nie lubi, i najchetniej pozbylaby sie na recz prywatnych ubezpieczen emerytalnych). W Stanach rzeczywiscie nie ma oznak wychodzenia z recesji jesli chodzi o odczucia zwyklych ludzi (co innego, gdy chodzi o elity finansowe), bezrobocie, i tak zanizone, jest bardzo wysokie, jak na kraj, gdzie siatka bezpieczenstwa roztaczana przez panstwo jest o wiele slabsza niz w Europie. A w tym momencie ida wlasnie negocjacje na temat tego co jeszcze z tej slabej siatki zdemonotwac. Do tego, spora czesc Republikanow, zwlaszcza zwiazana z Tea Party, absolutnie nie dopuszcza podniesienia zadnych podatkow, nawet, a dla najzamozniejszych – a wlasciwie szczegolnie dla nich, wbrew glosom wielu powaznych ekonomistow (w tym paru noblistow). Caly wiec ciezar ratowania budzetu ma byc znoszony przez klase srednia i najbiedniejszych, do tego w najgorszym momencie, bo niechec do zakupow, o ktorej wspomnial Krolik, czyli radykalnie zmniejszony popyt posrod najliczniejszej rzeszy obywateli, czyli wlasnie sciskanej klasy sredniej i najbiedniejszych, prawdopodobnie poglebi i utrwali recesje.
A osobiscie musze powiedziec, ze widze, jezdzac do Bostonu, czesto osoby, wygladajace na wyksztalcone, i gotowe do pracy, chodzace z tekturowa kartka, ktora oznajmia, ze wygasl im zasilek dla bezrobotnych, pracy nie znalezli i sa obecnie bezdomni (jeszcze za Busha wprowadzono niezwykle drakonskie prawo dotyczace bankructwa, ktore tez daje dramatyczne wyniki). A banki, wsparte na ogromne sumy przez podatnikow, choc same znowu przynosza zyski, niechetnie udzielaja pozyczek malym i srednim firmom, wiec o prace bardzo trudno (5 osob na jedno miejsce).
I to w wielkim skrocie, bo to naprawde duzo szerszy temat, gdzie polityka miesza sie z rzeczywistymi problemami ekonomicznymi.
Kurka wodna,to mozna byc premierem katolickiego kraju i mowic co sie naprawde mysli?????? 😯
http://wyborcza.pl/1,75248,9982291,Premier_Irlandii_oskarza_Watykan.html
Prosze zwrocic uwage z jaka podziwu godna dyskrecja korespondent PAP mowi o niewatpliwie anonimowym „poprzednim pontyfikacie”… 😉
Allach jest Wielki! Nareszcie znalazl sie smialek,ktory nie baczac na konsekwencje dla zdrowia i zycia, powiedzial to otwartym tekstem (choc mysmy tu, na prywatnym blogu tez o tym pare razy wspominali). Ze mianowicie biedna polska mlodziez raczy sie lekturami obowiazkowymi z polki pn. Drewniane pily. Zeromski i Orzeszkowa,Kraszewski i Krasinski, Konopnicka i Gomulicki. Nawet z Gombrowicza wybrano Ferdydurke, miast Dziennikow, ktore sa porywajac i odmieniajace zycie..
Caly ten pinkwolony „kanon” miast naprawde dobrej i waznej literatury.
Czytajcie i rozkoszujcie sie jak ja .Lub gorszcie:
http://wyborcza.pl/1,115412,9974648,Pale_lektury_.html
Wspominalam tu keidys moja ukpochana polonistke z jedenastej klasy, ktora kazac przeczytac nam „Popiol i diament”,oznajmila: z calej powiesci naprawde najwazniejsze jest motto i tego poprosze nauczyc sie na pamiec: Coraz to z ciebie jako z drzazgi smolnej… A reszta to tak sobie.
Ale ta sama polonistka,swiezo po studiach, zostala wezwana do kuratorium na dywanik, gdyz panie-wizytatorki oburzyly sie, ze „przerabiala” z nami Antygone bardziej jak rezyser w teatrze niz jak pani od polskiego w liceum…
A na pare tygodn iprzed matura, przyniosla nam do czytania List 34 . I omawialismy.
Niestety w pozniejszych latach autentyczni zwariowala, bo zostala profesorem na KULu i to ja doprowadzilo do psychozy.
sniadanie na balkonie? w palcie chyba 🙂
przez okno mokry i chlodny berlin mimo to zaprasza do brykania 😀
brykam wiec
do czytania, do przegladu pozycji (a nowosci wakacyjnych
bez liku 🙂 ) przez mokra zielenia bujne tereny zielone
brykam fikam
Śniadanie na tarasie? W stroju płetwonurka chyba 👿
Niemniej witam ciepło 😆
Witam 🙂 wokół gmła. W uzupełnieniu do linka Heleny (03:19) z najnowszego „TP” http://tygodnik.onet.pl/0,65948,zamach_na_tajemnice,komentarz.html http://tygodnik.onet.pl/32,0,65934,molestowanie_pod_lupa,artykul.html
No tu też Berlin pogodowy się zrobił zdecydowanie… co gorsza, taki Berlin jest też w Innsbrucku, z którego wyjeżdżam dwukółkowo w niedzielę i to jest takie sobie. Trzeba jednak strój płetwonurka wziąć… w płetwach na pedałach 🙂
Najprościej jak Thoreau z tymi lekturami: nie czytać. To bardzo zdrowa postawa, której używałem szkolarsko. W szkole zawsze był politycznie poprawny kanon, czy to będzie socjalistyczny, czy liberalny, czy pro-czy anty-gejowy czy anty-nikotynowy. Literatura jest zwykle do czegoś, nie dla siebie. Co pisarz chciał powiedzieć… brrrrr.
A Rudnicki zdecydowanie własnego języka nie ma, bo polski ma zdecydowanie więcej niż 24 litery. Coś mu się ze średniowieczną łaciną pomerdoliło.
…nie zna… oczywiście, a nie …nie ma…
Leje 😯
Mnie to pasuje, bo mam usprawiedliwienie na zostawienie zdechłych bratków w wielkich donicach ogrodowych (8 sztuk) i skrzynkach balkonowych (15 sztuk). Najpierw trzeba pojechać do centrali ogrodniczej, przemyśleć kompozycje kwiatowe, wybrać i przywieźć kwiaty. Usunąć zdechłe bratki. Uzupełnić ziemię i sadzić 🙄
Z czystym sercem i wielką przyjemnością oddaję się czytelnictwu 😆
I blogowaniu, rzecz jasna 😉
W spokoju poczytam podrzuconą lekturę 🙂
Chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie, W szczękach chrząszcza trzeszczy miąższ, Czcza szczypawka czka w Szczecinie, Chrząszcza szczudłem przechrzcił wąż, Strząsa skrzydła z dżdżu, A trzmiel w puszczy, tuż przy Pszczynie, Straszny wszczyna szum… 😀 Lektura na lato http://www.mmzamosc.pl/artykul/szczebrzeszyn-na-rynku-stoi-juz-nowy-chrzaszcz-392838.html
Ten chrząszcz przypomina mi pasikonika 🙄 Ale wolę takie pomniki 🙂
Króliku, Moniko – dziękuję 🙂
Co do lektur Rudnickiego – trochę ostro napisane, ale w sporej części się zgadzam. Może omawianie lektur z okresu zaborow miało swój cel w czasach PRLu, teraz powinny mieć inny. Powinny młodzież zachęcać do tego, żeby w ogóle czytała. Szczęściem chodziłam do szkół z programem autorskim, tam kanon był pociachany do minimum, robiąc miejsce dla Kafki, Dostojewskiego, Salingera, Suskinda, Bułhakova… Wielu moich rówieśnikow ocierało do tych książek na własną rękę. Jeśli im się chciało.
No ale kto się będzie kanonem przejmował, to na sondaże wpływa slabo lub w ogóle.
Tak naprawdę to jest kwadratura koła. Jakoś trzeba tradycje kulturowe przekazywać, albo powiedzieć, że odrzucamy je zdecydowanie i przechodzimy na kulturę amerykańską. Bez znajomości tej kultury twórczość Gombrowicza staje się po prostu niezrozumiała, bo on gra właśnie z tradycjami.
To nie jest wybor miedzy odrzucaniem a bezkrytycznym przekazywaniem. Mozna np mowic co w tej tradycji jest wcoaz wartosciowe i trwale, a co odeszlo do lamusa.
To chyba w ogole jest troche sztuczna dyskusja, i rzeczywiscie ociera sie nieco o kwadrature kola, jak zauwazyl Tadeusz, bo nawet zeby sie przeciwko czemus buntowac, to trzeba to w jakims stopniu znac. Zreszta kazde pokolenie buntuje sie przeciwko poprzedniemu, sama historia literatury – jesli sie jeszcze chce ja poznawac – niesie tego wyrazne swiadectwo. Gwiazda autorow uwazanych za niezatapialnych czesto po jakims czasie przygasa, a potem czasem bywa na nowo odkryta (tak bylo nawet w przypadku Szekspira), a czasem juz nie (choc never say never). Mimo to na jakis kanon, chocby ze wzgledow praktycznych trzeba sie w koncu zdecydowac, a w przypadku literatury polskiej „sprawa polska” – jesli sie chce byc uczciwym wobec historii – bedzie miala tam calkiem spore miejsce, i tego sie nie da uniknac. Natomiast ogolniej, mozna nie przeciazac programow, a zamiast tego uczyc krytycznej lektury dziel napisanych w innym czasie, innym jezykiem, z innego punktu widzenia od wspolczesnego (a takze w innym miejscu, jak zauwazyla Alienor, dorzucajac pozycje z literatury swiatowej – przy okazji spoznione gratulacje dla licencjatki!). I przede wszystkim, nie obrzydzac czytania, czy to przez czytanie z teza, czy przez udajawanie, ze lekcje polskiego w gimnazjum czy liceum maja byc dla wszystkich mini-replika akademickiego podejscia do tematu, bo to juz jest raczej zajecie dla amatorow. Dla wiekszosci uczniow wystarczy, by nauczyli sie nawyku czytania i wlasnych poszukiwan. W koncu nawet Thoreau, ktorego na chwile wczesniej przywolal Tadeusz, nie wzywal do zarzucenia czytania w ogole (sam pozeral ksiazki w ogromnych ilosciach i w niezwykle szerokim zakresie), a do tego, zeby w koncu te lektury nabraly wiekszego sensu w niepowtarzalnym kontekscie zycia i przemyslen indywidualnego czytelnika.
Ale obawiam sie, ze w praktyce szkolnej, takiej jaka ona obecnie jest, dla wiekszosci i tak skonczy sie na uczeniu pod testy… Ale to juz troche inny temat.
Irek, 9:04
probowalem kolegow w pracy nauczyc dzisiaj „szczeswiergotania”
ubaw mialem przedni 🙂
Tadeusz ma zamiar pedalowac kilometrow setki w stroju i w pletwach – 😯 powodzenia 🙂 😀
ja wole obok roweru, o tak 8)
https://lh3.googleusercontent.com/-B904kZJ3XM8/THbQxB9wLkI/AAAAAAAABlU/W00ta0EwmDw/s800/3710508280_ba5d27eb12_o.jpg
mialem szczescie i szkola (kanon, nauczyciele czy jak to zwiemy)
krzywdy mi nie zrobila i do dzisiaj czytam 🙂
mysle ze male jest lepsze i mniej do czytania i tlumaczenia co autor… byloby lepiej, cos tam jednak dla wiedzy powinno sie
(matura zobowiazuje chyba jeszcze 🙂 )
w wiadomosciach TV ze zgroza o upalach w USA i glodzie na wschodzie Afryki, pani kanclerz szantarzowana ponownie godzi sie na ratunek €, za oknem ciemno, jutro (i to jest optymistyczna
czesc wpisu) piatek, a po piatku, sobota i niedziela i to dobrze tak
bywa
na dobranoc perelka ze szczecina, urodziwy budynek poczty
https://lh4.googleusercontent.com/-_HFR7DgzYd4/TQ-W8l6O1YI/AAAAAAAACXk/ESwGQv6rKug/010_10.JPG
Nacht Bobikowo
Czy nigdy na ciebie nie przyszła godzina
Czy nigdy na ciebie nie przyszła godzina
Boski promień spadający nagle, aż pękają te bańki mydlane, woda, bogactwo,
Te gorliwe cele działania — książki, polityka, sztuka, amory,
I nie zostaje zupełnie nic?
Walt Whitman
z angielskiego Czesław Miłosz
🙂
Zgadzam się z Moniką (Dziękuję! – nie pamiętam, czy dziękowałam gratulującym, ale na wszelki wypadek dziękuję Wam wszystkim). Nie chodzi o to, żeby stare lektury zupełnie wywalić. Mickiewicz jest potrzebny, potrzebny jest Gombrowicz, a nawet trochę Sienkiewicza w młodszych latach, kiedy te książki mogą jeszcze ekscytować (ja dziecięciem będąc uwielbiałam „W pustyni i w puszczy”). Chodzi o to, żeby zostawić to, co jest ważne i niezbędne do odczytywania kultury oraz nauczyć czytać kulturę współczesną (często dość trudną w odbiorze) oraz szukać kontaktu z nią na własną rękę – tego polska szkoła w ogóle nie robi. Totalne ograniczanie się do literatury i zapominanie o kinie, teatrze i sztuce jest moim zdaniem koszmarnym błędem. Owszem, niby na marginesach podręczników do polskiego znajdują się obrazy nawiązujące do treści dzieła, ale mało kto się nad tymi kolorowymi obrazkami rozwodzi.
W swojej karierze od I klasy szkoły podstawowej do matury omawiałam „Opowieść wigilijną” 3 razy. „Pana Tadeusza” też coś koło tego. Męczyłam się razem z doktorem Judymem, usiłowałam zrozumieć „Granicę” (ni w ząb mi to nie wychodziło), omijałam szerokim łukiem 3 lektury Sienkiewicza jakie mi zadano, tak samo jak wszystko napisane przez Konopnicką i „Nad Niemnem”. Wolałam czas potrzebny na owe lektury przeznaczyć na czytanie swoich fascynacji: Cortazara, Marqueza, Pamuka. W tym czasie w głównym kanonie lektur pojawiło się może 10 pozycji, które mnie się spodobały. Cała reszta („Transatlantyk”, „Mistrz i Małgorzata”, „Buszujący w zbożu”, trochę nowocześniejsza poezja) były wciśnięte w program kosztem omawiania innych rzeczy albo zlecane tylko piszącym maturę rozszerzoną z polskiego (psu na budę – na mojej maturze był fragment z „Ogniem i mieczem”).
Na studiach poznałam zupełnie inny sposób uczenia literatury, także tej trudnej w odbiorze, i wprowadzania ważnych motywów kulturowych bez katowania studentów czytaniem ich wszystkich. Da się.
Ech, bo mnie sie wydaje, ze nie najwazniejsze jest „co autor mial na mysli” ale to co czytelnik z tego zrozumial. I co mu zapadlo w serce.
brrrr……………
patrze na rtec, chyba awaria 😉
piatkowo brykam
dla niemieckojezycznych
http://www.ardmediathek.de/ard/servlet/content/3517136?documentId=7737268
brykam fikam 🙂 😀
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9988776,Koncern_Murdocha_kontratakuje_po_aferze___Ten_rysunek.html
wstretne odwracanie uwagi
Witam słonecznie 😀
Rysberlin, same perełki w Szczecinie. A będzie jeszcze lepiej 🙂 http://www.komunalny.pl/index.php?name=article&op=show&id=9612
Tylko po co drewniana brama na skrzyżowaniu ulic Zegadłowicza i Wojska Polskiego 🙄
Może się wreszcie uda wejść…
Od przedwczoraj nie miałem telefonu i internetu 👿 bo w najliższej okolicy przewody wskutek burzy były pozrywane. Dopiero dziś zjawili się faceci w kombinezonach i zaczęli przy tych przewodach łazić. Telefon wyłazili, bo już działa, ale z netem upewnię się dopiero po wrzuceniu komentarza. 😉
W tył przeczytałem na razie dość pobieżnie, ale oczywiście lektury mnie zastanowiły. Ja chyba jestem za czymś na kształt świdra – znaczy, żeby kanon jednak był, bo – jak ktoś słusznie zauważył – bez jego znajomości nie będziemy rozumieć np. kpiarzy, prześmiewców, podważaczy i odnosicieli się. Ale niekoniecznie trzeba przed tym kanonem stać na baczność i zapewniać, że zachwyca. Zwłaszcza jak nie zachwyca. 😉
Uff, jednak działa. 🙂
Dobrze, ze nareszcie Ci sie udalo wejsc, Bobiku, pomimo burz. 🙂 U mnie z kolei taki upal, ze w kazdej chwili moze wysiasc elektrycznosc i w zwiazku z tym polaczenie (wszyscy sie chlodza elektrycznie, bo poranna temperatura wynosi 37 stopni, a ma byc jeszcze cieplej). A o kanonizacji dziel myslimy podobnie, i do tego jeszcze wlasnymi slowami, co bedzie nam kiedys gdzies policzone. 😉
Widze, ze Rys takze czujnie sledzi Murdocha. Rzeczywiscie, niesmaczny rysunek w Times’ie, ale dolacza do niesmacznych opinii w The Wall Street Journal („zrobili wszystko jak najlepiej, swietnie sobie radza z problemem”) i wypowiedzi „dziennikarzy” w Fox News („czemu wszyscy robia z igly widly?” – to u osob, ktore obsesyjnie przez ostatnie pare lat tropily „prawdziwe” swiadectwo urodzenia obecnego prezydenta Stanow Zjednoczonych).
Witam,
Szczecin z bramą drewnianą na skrzyżowaniu Wojska Polskiego i Zegadłowicza? Proste – to skrzyżowanie wypada w miejskich lasach (ogromnych!). Pewnie będzie to wejście na ścieżkę edukacyjną. Albo drzwi do lasu! 😉
Na razie ten internet mam jak migacz u samochodu: działa nie działa, działa-nie działa… Ale, jak powiada mądrość narodu, lepszy rydzyk niż nicyk.
Choć właściwie… do duszy z tymi narodowymi mądrościami. Ja tam już wolę nicyka od rydzyka. 🙄
Ja też. A w tle http://www.youtube.com/watch?v=qEx739dYw40
🙂
Bardzo ciekawego kazania wysluchalam. Wam sie pewnie nie bedzie chcialo, wiec opowiem co spamietalam z godzinnej homilii, wygloszonej przez ksiedza Piotra Natanka, ktory jednak przemawial nie w swoim imieniu tylko w Imieniu Matki Boze. MB przekazalamu i kazala zapisac kazde swoje surowe slowo. Jest ona,jak sie okazuje, boginia dosc narwana,wrecz nawiedzona, sporo wymachuje piesciami i brzmi czasam jak przekupa na bazarze.
Okazuje sie, ujaawwni Matka Boza, ze Polska rzadza Chazarzy, poprzebierani za Zydow,ktorzy juz „cala cala Polske zachazarzyli”. Arcybiskup Zycinski wyje z Piekla, ale na szczescie jest w nim przywiazany grubym lancuchem. Podobny lancuch w Piekle noxi jeszcze tylko Mohamet, chyba chodzi o proroka, MB nie wyjasnila tego do konca.
„Komunizm byl ukrytym blogoslawienstwem dla Polski”, gdyz trzymal granice szczelnie zamkniete, dzieki czemu do ukochanego przez MB najbardziej ze wszystkich Narodu nie przesaczaly sie zadne trucizny.
Obecnie natomiast polska mlodziez jezdzi za granice i „podciera obcym tylki”, choc ma dyplomy. Inni zas „zostaja naloznicami Araba, Francuza czy tez protestanta”.
Ta ostatna uwaga MB ptrzypomniala mi historie zaslyszna przed laty, jak mloda Irlandka Maureen pojechala z rodzinnej wioski na saksy do Londynu. Wraca po trzech latach wlasnym mercedesem, w drogim futrze, zlocei i brylantatch, wynosi z samochodu walizki Vuittona, pelne prezento i goscincow dla rodziny.
Siada przy rodzinnym stole, a wszyscy dopytuja sie jak doszla do takich bogactw w tak krotkim czasie.
-To proste – powiada Maureen. – Zostalam prostytutka.
-Coooo? – wykrzykuje babcia. – Powtorz to jeszcze raz!
– Zostalam prostytutka- powtarza Maureen nieco glosniej.
Babcia unosi sie nad stolem i bliska apopleksji kaze powtorzyc raz jeszcze.
– Zostalam, Babciu,prostytutka! – jeszcze glosnej mowi Maureen.
Babcia opada na krzeslo i wyciera pot z czola.
– Bogu Najwyzszemu dzieki — robi znak krzyza. -Myslalam juz , ze zostalas protestantka….
😆 😆 😆
„O 'Melia, my dear, this does everything crown!
Who could have supposed I should meet you in Town?
And whence such fair garments, such prosperi-ty?” —
„O didn’t you know I’d been ruined?” said she.
— „You left us in tatters, without shoes or socks,
Tired of digging potatoes, and spudding up docks;
And now you’ve gay bracelets and bright feathers three!” —
„Yes: that’s how we dress when we’re ruined,” said she.
— „At home in the barton you said thee’ and thou,’
And thik oon,’ and theäs oon,’ and t’other’; but now
Your talking quite fits 'ee for high compa-ny!” —
„Some polish is gained with one’s ruin,” said she.
— „Your hands were like paws then, your face blue and bleak
But now I’m bewitched by your delicate cheek,
And your little gloves fit as on any la-dy!” —
„We never do work when we’re ruined,” said she.
— „You used to call home-life a hag-ridden dream,
And you’d sigh, and you’d sock; but at present you seem
To know not of megrims or melancho-ly!” —
„True. One’s pretty lively when ruined,” said she.
— „I wish I had feathers, a fine sweeping gown,
And a delicate face, and could strut about Town!” —
„My dear — a raw country girl, such as you be,
Cannot quite expect that. You ain’t ruined,” said she.
(Thomas Hardy, „The Ruined Maid”)
Co prawda nie o zagrozeniach protestantyzmu, ale troche na temat… 😉
Historia Maureen mnie urzekła 😉 . Ja mam deszczową sobotę w pracy.
Smutne wieści z Norwegii…
Czekam na komentarze, że u nas też to może się wydarzyć, jako skutek mowy nienawiści Tuska.
Sobota u mnie na razie słoneczna, internet jest – również na razie. A po południu będzie jeszcze słoneczniej, nawet gdyby – tfu, tfu – zaczęło lać, bo zjechała do Galicji Pani Kierowniczka i najprawdopodobniej uda nam się zobaczyć. 🙂
Maureen też mi się szalenie spodobała 😀 tylko teraz mnie męczy niejasne wrażenie, że znałem jeszcze jakąś inną historię z podobną puentą, a nie mogę jej sobie przypomnieć. Ten szczenięcy Alzheimer, psiakrew. 👿
Wyobraźcie sobie, że w ciągu dwóch już tygodni w Krakówku ani raz mi się nie udało obejrzeć polskiej telewizji. 😯
Dzień dobry,
Haneczko- już znalazłam taki komentarz!
Kończą się u mnie ulewy. Pan B. ma większe poczucie humoru niż myślałam. Przynajmniej w kwestii naszej kanalizacji deszczowej. 🙂
Z porannej prasowki, bardzo ciekawy wywazony artykul o tarapatach Zachodnich demokracji (so to speak):
http://www.telegraph.co.uk/news/politics/8655106/Im-starting-to-think-that-the-Left-might-actually-be-right.html
Na rozjaśnienie dnia dla miłośników futrzaków (i samych futrzaków):
http://deser.pl/deser/51,111858,9983199.html?i=0&bo=1
zimno, zimno, zimno 🙂 (wczoraj bylo az 13° ciepla)
prawdziwe lato 😀
a drewniana brama do lasow pod szczecinem to oczywiscie fajny pomysl 🙂
Aber als im Marktgewühl ein Passant ihm einen aufmunternden Spruch zuruft und sich als Pole vorstellt, lässt Sarrazin sich dann doch zu volkscharakterkundlichen Wesensaussagen hinreißen. Aufgedreht doziert er: „Polen sind anders als Türken und Araber. Sie sind nicht aggressiv; Polen beziehen weniger Hartz IV.“
reszta tutaj
http://www.faz.net/artikel/C30673/thilo-sarrazin-im-aspekte-film-emotional-ein-bisschen-zugespitzt-30471826.html
a film z Aspekte tutaj:
http://www.zdf.de/ZDFmediathek/beitrag/video/1392892/Darf-man-das%253F-Mit-Sarrazin-in-Kreuzberg
wracam do herbaty, zmarzniety po calodniowym brykaniu przez
tereny zielone 🙂
Sarrazin ma oczywiście rację. Jajakopolak nigdy Hartz IV nie pobierałem. Aczkolwiek jajakopies też nie. Więc teraz już nie wiem, kto jest lepszy – jajakopolacy czy jajakopsy? 🙄
A w ogóle, zgodnie z przewidywaniem, z Panią Kierowniczką było słonecznie, zwłaszcza że była wzbogacona o Łabądka. No, prawdę mówiąc, dwa łabądki – jeden w całej okazałości naturaliów, a drugi, zakrętkowy, królujący symbolicznie pośrodku stołu. Ten naturalny wzbogacał nieporównanie bardziej. 🙂
Zapadło jednogłośne postanowienie, że ten ogródek restauracji La Campana przy ul. Kanoniczej anektujemy na miejsce spotkań blogowych. Więc jakby co do czego, to już wiecie, gdzie mnie szukać podczas C.K. pobytów. 😉
W październiku nie będzie już tak urokliwy…
To jest jeszcze część wewnętrzna. 😉
Tylko dla palących, niestety, nie całkiem urokliwa. 🙁
Łoj 🙁
Ale przynajmniej wyjść na chwilę i połojać można w bardzo przyzwoitej scenerii. 😉
Bobiku, adres ogródka zapisałam sobie do notesu, za tydzień będę już w Polsce i pewnie też w Krakowie. A ten parking pod Wawelem jest już czynny?
Na razie oglądam rynek z kamery na Brackiej.
Połojam nad Ciołkiem 😉
Parking… hmm. Pies ma to do siebie, że najlepiej parkuje na trawniku, pod pierwszym lepszym drzewkiem. Więc już nie leciałem pod Wawel, żeby sprawdzać tamtejsze okoliczności.
Ale „La Campana” jak najbardziej godna polecenia, właściwie od każdej strony. Ja bym zresztą szczególnie polecał tamtejsze przegrzebki, ale życie nauczyło mnie, że nie wszyscy reagują na nie równym entuzjazmem. 😯
Okej, okej, tolerancyjny jestem. Dziwi mnie ten brak entuzjazmu, ale nie oburza. 😉
Bobiku, bardzo milo kojarzaca mi sie sceneria. Dobrze, ze w niej byles w slonecznym towarzystwie – cos sie Psu jednak od zycia nalezy. 🙂
No właśnie, z tym ogródkiem już tyle uroczych blogoskojarzeń (z różnych stron), że przydałoby się temu nadać jakiś oficjalny tryb. 😉 Można ogłosić, że „La Campana” jest od dziś oficjalnym miejscem blogowych C.K. posiedzeń i juszszsz. I niech właściciele spróbują zaprotestować. 😈
A od życia jeszcze jutro mi się zaprzynależy, bo dzień zacznę koncertem Koli Gospodarskiego-Choziainowa, w znakomitym, wyżej już wspomnianym towarzystwie. Postkoncertowa kawa niewykluczona, a nawet bardzo prawdopodona. 🙂
Bobiku, przekaż Pani Kierowniczce pozdrowienia od wybrakowanego frędzelka.
Eee, Haneczko, to chyba brakarz był wybrakowany, jeśli zaliczył do braków. 🙂
Ja stanowczo protestuję w kwestii wybrakowania Haneczki!!!!
Haneczko, nie daj sobie wmówic!
Zero braków i juszsz! 😀
Zaprzynalezaj sobie ile mozesz, Bobiku, i pozdrow i usciskaj od nas Dore. 🙂
A tu jeszcze, Kroliku, w uzupelnieniu do Twojego porannego linku, wypowiedz Jeffrey’a Sachsa, tez o tarapatach zachodnich demokracji (w ramach prasowki popoludniowo-wieczornej). 😉
http://www.huffingtonpost.com/jeffrey-sachs/budgetary-deceit-and-amer_b_907684.html
Brakarz to ja 😉
Mar-Jo, zero braków ma tylko Prezes. No niedoczekanie moje 🙄 Kudy mi do Prezesa 🙄
Dobranoc 🙂
Też Was ściskam 😀
Wrzuciłem właśnie nowy wpis, ale chciałbym w tym domknąć jeszcze jedną smutną rzecz. Może pamiętacie, że pojawiła się tu kilka razy komentatorka o nicku vierablu. Była też blogerką i mądrą, ciepłą, dzielną osobą. Prywatnie mała na imię Beata.
Piszę była, miała bo kilka dni temu odeszła. Na zawsze.
Zajęty własną stratą zauważyłem jej odejście z opóźnieniem. Ale nieobojętnie. Jakoś podświadomie liczyłem na to, że wyzdrowieje, że napisze – tu albo u siebie – jeszcze coś. Częściej. Więcej.
Już nie napisze. I to jednak – choć z opóźnieniem – też jest mój ból. Własny, osobisty. Niech więc zostanie zapisany w tym miejscu, w którym się z Wami swoimi obolałościami dzieliłem.