Z dziejów Zamurza
Ciemność w Krainie Zamurskiej nie zapadała nagle i niespodziewanie, raczej była stanem permanentnym, toteż jej mieszkańcy nie mieli powodów, żeby próbować zdążyć z czymkolwiek przed zapadnięciem zmierzchu. Zresztą teraz, w roku pańskim 2030, już tylko kraje z kręgu cywilizacji śmierci produkowały, uprawiały, handlowały, obracały pieniądzem i obrabiały skrawaniem. W Krainie Zamurskiej żyło się z bożej łaski, co pozwalało spędzać czas na modlitwie i poście całkowitym. Zakazane były konta, komputery, piwo, samoloty, oraz inne sprowadzacze nieszczęść. Nic tedy nie mogło zmusić zadowolonych klientów bożej łaski do produktywnego kiwnięcia palcem. Było cicho i spokojnie.
Zamurze było kiedyś Przedmurzem i posiadało pełny zestaw cywilizacyjnych gadżetów, włącznie z demokratycznie wybranymi władzami. Aliści po sławetnych zamieszkach w 2010 roku, nazwanych potem Zawrotem Pałacowym, kiedy to wzburzony lud rozwalił krzyżami nienawistną demokrację i wymusił na opierającej się większości wprowadzenie państwa uznaniowego, nareszcie zasługującego na pełne uznanie Władcy, kraj zmienił nazwę i nie tylko.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki zniknęły z życia społecznego wszelkie patologie i dewiacje, jak to herezje, ateizmy, liberalizmy, grzesznictwo, niedowiarstwo, semityzm oraz nieposłuszeństwo Władcy. Homoseksualiści i księża-pedofile nawet nie musieli znikać, bo, jak się okazało, nigdy ich nie było. Fakt, oporna większość jeszcze przez jakiś czas próbowała rzucać kłody pod rozmodlone kolana, ale po tzw. akcji PPU (Pośpiesznego Powszechnego Ukrzyżowania) znikła i ona. Gdzieś podziała się również garstka elementów niepewnych, tzw. piłatów poncyljuszów. Już wkrótce Zamurze przeszło do gorączkowego etapu PS (Powszechnej Szczęśliwości), który charakteryzował się pokornym wypełnianiem woli bożej objawianej ustami Władcy i odizolowaniem się szczelnym murem od wszystkich innych krajów, mogących zainfekować powstający właśnie ideał państwowości swoimi trującymi miazmatami.
Godłem Krainy Zamurskiej został, rzecz jasna, krzyż, a patronem Świątek Wawelski, sławiony w licznych pieśniach i legendach. Wszelkie świeckie, na przykład patriotyczne symbole, używane jeszcze w okresie przejściowym, okazały się niepotrzebne i uległy stopniowemu wycofaniu. Symbolika uległa zresztą znacznej redukcji, bo nie było żadnych obcych, od których trzeba by się było odróżniać i odcinać. Zmiany na lepsze nastąpiły też w gospodarce. Wskutej nieprzerwanego poszczenia, tudzież zlikwidowania potrzeb konsumpcyjnych, zagrażające stabilności kraju pojęcia pracy i płacy przeszły do niechlubnej historii, a pytania co ja mam włożyć do garnka? skończyły się jak bożem uciął. Nikomu nie przeszkadzały braki transportowe, bo i tak nikt nie miał ochoty wstawać z klęczek. Nie miał kto kłócić się o wolność mediów, skoro kazania z nawiązką zaspokajały wszelkie potrzeby informacyjne i duchowe. Zamurzanie porzucili swoje przysłowiowe skłonności do narzekactwa i zaczęli wreszcie błogosławić życie, które tak cudownie się uprościło. Nigdy, przenigdy nie zapominając w swych błogosławieństwach, czyją to było zasługą.
Sędziwy już Władca krainy miał wszelkie powody do satysfakcji. Ileż to razy prorokowano mu upadek, próbowano wykolegować, zarzucano chorobę psychiczną, ba, organizowano nawet zamachy, z których uchodził cało tylko dzięki posiadaniu doskonałego sobowtóra, gotowego oddać życie za jego idee. A jednak okazało się, że to on miał rację. Tylko on był w stanie poprowadzić Przedmurze w stronę Zamurza, zapewnić ludności godne i szczęśliwe życie, a przede wszystkim skutecznie usunąć z drogi tych, którzy chcieli mu przeszkodzić. A było ich wielu, nie wyłączając, niestety, najbardziej zaufanych.
I kiedy w to mroczne, niedzielne (wszystkie dni w Zamurzu były niedzielami) popołudnie Władca przechadzał się po pustych korytarzach Pałacu (jako że był jedyną w państwie osobą niepoddaną wymodlonemu przez lud obowiązkowi życia na kolanach), z piersi jego wydobyło się westchnienie ulgi i zachwytu.
– A mogło być inaczej. – szepnął do również wiekowego, patrzącego nań pełnymi oddania ślepiami kota. – Wiesz, Alik, mogło być całkiem inaczej…
Teresa 17:31
” (…) Mnie ustatysfakcjonowałaby taka lista podpisów pod żądaniem budowy mieszkań komunalnych, pod żadaniem zakazu eksmitowania na bruk rodzin, które nie mają środków na opłacanie czynszów itp, choćby godziwe zasiłki socjalne i godziwe najniższe wynagrodzenie.”
Tereso, marzycielu 🙂
Estimado, siostra mojej koleżanki, mężatka, matka dwojga dzieci, przez ćwieć wieku pracowała w USA jako niania w zamożnych rodzinach, w tym jednej homoseksualnej, gejowskiej. Orzekła, że ani jedna para heteroseksualna u której pracowała, jak też żadna jaką znała czy to w kręgu swojej rodziny, czy towarzyskim, się tak nie troszczyła o dzieci jak poznana przez nią para gejowska.
Co do tytułów, to córka innej koleżanki od lat mówi o ojcu, któremu zawdzięcza życie „tata Romek”, a o ojcu, który ją wychowuje „tata Kazik” i ziemia nie drży. Dlatego że matka dla jednego pana jest byłą żoną, a dla drugiego aktualną?
Estimado, kompletnie niepotrzebnie sie unosiz i trzaskasz drzwiami.
Nigdzie, w zadnym gronie nie mowimy wylacznie jezykiem jakim bysmy potrafili, gdybysmy pupuscili sobie wodze. Nigdzie – ani w pracy zawodowej, ani w rodzinie, ani w gronie dyskutantow. W kazdym miejscu obowiazuje inna konwencja. Zwlaszacza kiedy rozmawiamy na odleglosc a nie siedzac naprzeciw siebie nalezy szczegolnie uwazac co i jak sie mowi.
Chce podkreslic, ze moje poglady na prawa osob homoseksualnych lub innych mniejszosci nie sa wyrazem „politycznej poprawnosci” rozumianej jako umyslowa moda w salonie. Sa skutkiem poszukiwan i bladzenia, zyciowych doswiadczen, refleksji nad soba i innymi. Ja do tego DOSZLAM. Moglam czerpac pelna garscia z wlasnych doswiadczen nietolerancji, stereotypow i przesadow.
Innymi slowy ja w rownosc praw gleboko wierze, wiele razy o tym pisalam publicznie poza tym czy innym blogiem i zdarzalo mi sie obrywac, o czym tez tu zreszta opowiadalam.
Byloby mi zal gdybys odszedl. Prawdziwie zal.
Estimado, jeszcze coś. W Polsce 26 tys. dzieci znajduje się w domach dziecka i miesza im tam w głowach po trzydziestu opiekunów, nierzadko (dobre sobie, nierzadko!!!) je zaniedbując. Dwie matki lub dwóch ojców to dla tych dzieci ratunek, nie dopust boski.
Na poparcie tezy o marnym zainteresowaniu opieką dla dzieci w domach dziecka zgłaszam, że gdyby było przeciwnie to ci opiekunowie daliby tym dzieciom dach nad głowę w swoich rodzinach, nie zaś zainteresowani byli jedynie swoimi pensjami. Liczba osób zatrudnionych w domach dziecka jest zbliżona do liczby pensjonariuszy. Nasze Państwo wyraźnie nic nie rozumie.
Przykro mi, mam uczulenie na bolszewizm, wszystko jedno, czy swiecko-lewacki, czy kato-prawacki. Mam prawo miec moje poglady, a poniewaz sa w okolicach centrum, zbieram joby i z jednej i z drugiej.
Ja nie jestem ani nadety, alni obrazony. Mnie sie po prostu przestalo podobac. Prysly zmysly. Nie umiem sie poruszac, ergo nie mam tez czego szukac wsrod ludzi, ktorzy sie nie potrafia powstrzymac od zapedow misjonarsko-inkwizycyjnych, zwlaszcza realizowanych z mieczem w jednej rece i zagwia pod podpalania stosow w drugiej.
Pogadam jeszcze z Bobikiem, ale czarno to widze.
Rysiu, czy oczekiwanie minimum przyzwoitości to marzycielstwo? To jak nazwiesz zdegustowanie postawami przeciwnymi, bardzo proszę powiedz. Dla mnie – draństwo.
Hej, estimado, zaczekaj!
Muszę przyznać, ze Twoja dyskusja z obu Paniami bardzo mnie zainteresowała. Wybacz, ale nie potrafię mysleć tak szybko, co nie znaczy, ze nie myslę wcale. Wasze argumenty motywuja mnie do tego. Szkoda byłoby gdybyście sie na siebie pogniewali. Nawet jeżeli sie nie odzywam na każdy temat, to nie znaczy, że nie korzystam na Waszej wymianie zdań. Nie uciekaj 🙂
Teresa Stachurska,
moim zdanie żadne kontrlisty nie są potrzebne. Jeżeli jakas grupa ludzi ma potrzebe zbudowania pomnika, ma prawo to zrobić. Oczywiscie zgodnie z prawem. Czyli: zawiązać komitet, zarejsetrować go, zebrac środki, uzyskać teren, akceptację miejskiego architekta dla wybranego projektu, etc. Wszystko zgodnie z prawem.
Oczywiscie protestuję przeciwko wydawaniu srodków z moich podatków na ten cel.
Tereso, tez widze ze „wielkie projekty”, a szczegolnie
narodowomartyrologiczne zbieraja tlumy i do tego autorytety(!!!)
Bobiku,
przykro mi bardzo, że moje bolszewicko-lewacko-inkwizycyjne poglądy wypłaszają Ci gości 🙁 Chyba już się więcej nie wdam w żadne dyskusje semantyczno-filozoficzne, bo w moim prostackim rozumieniu Spółka Z.o.o = GmbH, a nawet i S.r.o, choć w detalach mogą się dość znacznie różnić 🙄
Poszedłbym do lasu po chrust = Reisig = brushwood, ale pada 🙁 Gotowy stosik też zamókł, mam jednak kanister benzyny für alle Fälle 😎
Rysiu, pewnie, zbierają. Lepiej dać sobie spokój, czy dawać odpór, oto jest pytanie 🙂 W przypadku pomnika odpowiada mi stanowisko Fido, ale jakby tych pomników miało powstać tysiące to już nie, bo wolę mieszkania dla potrzebujących.
Rysiu, z podziękowaniem – http://www.radiownet.pl/radio/wpis/8254/ 😀
to ja dziekuje, Tereso, to moj konik 🙂
Cubalibre, samospalenie za domniemane grzechy?
toz Ty, myslalem, agnostyk, ofiara wiec watpliwa 🙄
O wolność dla Kuby warto by zawalczyć
naród wszak to dzielny i pięknie się bawią
pierwej Kubie trzeba broń jakąś dostarczyć
niech nie wymachuje rozżarzoną żagwią …
😉
Rysiu,
mam nadzieję więc że jest nas więcej niż dwoje 🙂
Tłumaczenie ok?
Cubalibre,
zrobisz co zechcesz, ale już dawno nikt tak nie poruszył mojego sumienia (?), umysłu (?) jak TY.
Nie moge powiedzieć, że mam przyjaciół wśród homoseksualistów. A moze nic o tym nie wiem? Ci, których znałem przed laty, zapisali się w mojej pamięci jak najgorzej. Ale czy to znaczy, że z heteroseksualnymi znajomymi wszystko zawsze układa sie dobrze? Nie, czasem wręcz fatalnie a nawet tragicznie.
Nie mam problemów z akceptowaniem różnorodności religijnej, swiatopoglądawej, etc. W kwestii akceptacji homoseksualizmu, przyznaję, mam problemy. Dlaczego? Nie wiem. Tak po prostu jest w moim przypadku. Jestem zdecydowanie za legalizacja zwiążków partnerskich i prawami obywatelskimi dla osób homoseksualnych. Nie wiem czy potrafię zaakceptować nazwanie tych zwiazków „małżeństwem”. Sorry, ale dla mnie to podobne nadużycie semantyczne jak „masło roslinne”.
Poruszyło mną i to „do spodu” pytanie Cubalibre o dzieci płodzone w pijanym widzie i skazane na koszmar domów dziecka.
Nasze dzieci były upragnione, wyczekane, opłacone cierpieniem wiążącym się z wszystkim tym co kryje się za pojęciem „ciąży podtrzymywanej”.
Cubalibre, dziękuję Ci z całego serca za pytania, które postawiłaś. Nie sa to pytania, które dotycza mnie personalnie, ale takie pytania powinien sobie zadac kazdy przyzwoity człowiek. Wcale nie jest mi łatwo z tymi pytaniami, ale naprawde dziękuje Ci za nie.
I jeszcze raz: zrobisz co zechcesz, ale dla mnie, choc nie lekceważę zabawy, to blogowanie nie ma sensu bez powaznej rozmowy.
To czasem bywa trudne a nawet bolesne. Niemniej i Ciebie i estmado proszę: nie rezygnujcie, rozmawiajcie, stawiajcie trudne pytania i wyzwania. Ja ze swojej strony dziekuję. Mam wiele spraw, dzięki Wam, do przemyslenia.
Zeen, nie waż się znikać. Bardzo mi brakowało Twojego ssania 🙂
Estimado, tutaj się nie przyklaskuje cudzym poglądom. Każdy ma własne. Czasem się zbiega, czasem nie. Doczytałam i widzę dyskusję, nie atak. Zdecydowanie bliżej mi do Heleny, co nie znaczy, że na Ciebie wyszczerzę kły. Ja tam lubię, gdy jest różnie i trzeba się dogadywać. Nie mam też nic przeciwko podpisaniu protokołu rozbieżności. Od ćwierć wieku ćwiczymy jedno i drugie z panem mężem, co bardzo nam pomaga w dawaniu żyć sobie i innym 😉
Widzisz Fido,
ja nie mam problemu z trudną dyskusją; mam problem z dyskusją prowadzoną metodami erystycznymi, które – choć opisane przez szacownego filozofa, same się nie stały się przez to ani szacowne, ani nawet zwyczajnie eleganckie i uczciwe.
I jeszcze jedno. Dzięki Twojej wypowiedzi zorientowałem się, że również Cubalibre to „ona”, nie „on”. Co, mówiąc uczciwie, już podejrzewałem, i jako wkurzona co nieco szowinistyczna męska świnia powiem na jakiej zasadzie: otóż w taki sam sposób, jak obserwując jazdę samochodu przed sobą, po chwili mówię „cara bionda” i mam dobrze ponad 80% trafień… Choć owszem, znam i takie kobiety, które prowadzą auto lepiej niż 90% znanych mi facetów.
Pozwolisz, że na początek, zamiast odpowiadać Tobie, odniosę się do wypowiedzi swoich 3 oponentek. W tym poście celowo jestem niesympatyczny, choć na co dzień można mną miód dosładzać.
@ HELENA
Wybaczysz, bo nie masz wyboru, że ja jednak będę hołdował zasadzie używania słów adekwatnych, ich towarzyską poprawność zostawiając na drugim planie, przynajmniej w tej wymianie zdań. Tak więc poniższe nie będzie zbyt uprzejme i miłe:
Cytat z Twojego posta:
„Mnie też uderzyło powiedzenie o “przyjaciołach homoseksualistach”. Bo jest to argument który często słyszałam od rasowych żydożercow – nie zarzucam Ci homofobii (pomimo pogardliwych epitetów), ale uważaj kiedy takie rzeczy wypowiadasz.”
To jest, wybaczysz Heleno, niekulturalna i brzydka insynuacja, połączona z moralnym szantażem, czyli niezły przykład bolszewizmu w dyskusji: „Uważaj, teraz powinieneś zacząć się tłumaczyć, wycofywać z własnych wypowiedzi i poglądów oraz przyznawać mi rację, bo inaczej sam potwierdzisz, że jesteś żydożercą, homofobem i w ogóle masz czarne podniebienie”.
Może Ci tego dotychczas nikt nie powiedział, to trudno, ja będę tym pierwszym: To obrzydliwy, lepki i obrzydliwy sposób dyskusji.
Jak zareagowałabyś, gdybym to ja Tobie napisał, że Twój sposób argumentacji często słyszałem u kobiet udzielających się za pieniądze?
Druga rzecz: Piszesz mi, zapewne na poparcie swoich przekonań, że nie dostałaś ich gotowych, lecz do nich doszłaś. Ach, czyli istnieje i ma prawo istnieć takie coś, jak własna ścieżka dochodzenia do pewnych przekonań, albo dochodzenia do innych, albo i niedochodzenia do żadnych? Świetnie…
Ale jeśli dałaś sobie takie prawo, to dlaczego nie jesteś gotowa dać go mnie, tylko próbujesz mnie od razu postawić do pionu, wyznaczonego oczywiście przez Twoje, nie przez moje przekonania?
Dlaczego uznajesz prawo geja do kochania inaczej, a nie możesz się pogodzić z moim prawem do myślenia inaczej? Inaczej mówiąc, dlaczego dyskryminujesz mnie w porównaniu z gejem? Czy ja jestem kimś aż tak bardzo gorszym niż on?
Ponadto… wiesz, taki jeden mój znajomy, rzecz jasna kolejna szowinistyczna męska świnia, bo tak sobie dobieram znajomych, będąc akurat w konflikcie z żoną, kiedy przyniosłem jej książkę na imieniny, skomentował to słowami: „Stary, po co jej przyniosłeś książkę? Ona już ma jedną!”. Widzisz Heleno, to bynajmniej nie jest tak, że to Ty masz monopol na lektury, a te Twoje lektury – monopol na prawdę objawioną.
Ja też w życiu przeczytałem to i owo, i to starając się czytać uważnie i ze zrozumieniem, czego Ty dzisiaj nie dałaś zbyt licznych dowodów. W rewanżu za Twoją dobrą radę ja też odeślę Ciebie do książki: “The Frog, the Prince and the Problem of Men”, której autor, Geoff Dench, w sposób rzeczowy i nienapastliwy rozprawia się z wizją świata, prezentowaną przez feminizm. Wydał to kiedyś dość dawno IFiS PAN, pod tytułem „Pocałunek królewny. Problem mężczyzn”. http://www.racjonalista.pl/ks.php/k,170.
Notabene jeszcze bardziej bezlitośnie rozprawia się z nią rzeczywistość – koncept welfare state alias Wohlfahrtstaat, z którym losy feminizmu są ściśle związane, jest już bliski bankructwa, jak zresztą – prędzej czy później – wszystkie piramidy finansowe.
@ TERESA
Tereso, dorzucasz do powyższego swój argument o 26 tysiącach dzieci w domach dziecka, postawiony trochę tak, jakby:
(a) gejowska adopcja miała być radykalnym rozwiązaniem problemu i ratunkiem dla tych dzieci,
(b) przeciwnik gejowskich adopcji (czyli taki estimado), był jedyną lub główną przeszkodą.
Otóż, po pierwsze, to argument ani mądry, ani uczciwy. Chcesz uczynić ze mnie osobę odpowiedzialną za los tych tysięcy biednych małych ludzkich istnień, kiwających się na boki w swoich łóżeczkach? Mogę Ci na to odpowiedzieć tyle, że miałem w życiu, również zawodowym, okres, kiedy udało mi się, naprawdę ciężkim wysiłkiem, pokonując opór systemu, wyprostować poprzez adopcję ścieżki bez małą dwudziestu dzieciakom, i jeszcze paru – w inny sposób. Czyli prawie 1/1000 aktualnego stanu liczebnego tych nieszczęśników. I co, możesz to samo powiedzieć o sobie? I co, nadal uważasz, że to Ty masz pojęcie, o czym mówisz, a ja go nie mam? I że masz jakiś tytuł, by mnie osądzać?
Po drugie, osoby homoseksualne stanowią, o ile wiem, około 4% populacji. Czy chcesz Tereso powiedzieć, że te 4% społeczeństwa rozwiążą problem niechcianych dzieci w domach dziecka, skoro za cholerę nie mogą go rozwiązać pozostałe 96%?
Nawet jeśli trzeba wziąć poprawkę na to, że 2 panów lub 2 panie w zasadzie raczej nie mogą płodzić dzieci w sposób naturalny, czyli że takie pary byłyby ponadstatystycznie zainteresowane adopcją, to poprawkę tę w znacznym stopniu niweluje znacznie większy promiskuityzm wśród gejów niż wśród heteryków, ergo znacznie mniejsza skłonność do zawiązywania naprawdę stałych związków.
Po trzecie, wina, i owszem, leży w systemie, ale nie w zakazie adopcji gejowskiej, tylko w sądowym wąskim gardle (prawa rodzicielskie etc.), ale przede wszystkim właśnie w splocie interesów, w tym interesów finansowych niektórych uczestników systemu. Mówiąc prosto – prowadzenie domu dziecka to niezły interes, a oddanie dziecka do rodziny, naturalnej czy jakiejkolwiek innej, to czysta strata.
Po czwarte, istnieją instytucje takie jak „rodzina zastępcza”, również pozwalające powierzyć opiekę nad dzieckiem osobom innym niż biologiczni rodzice. Jakoś mało słyszę o związkach gejowskich, które by się o to starały, choć ustawa nie stawia tu formalnych ograniczeń… Ba, do pomyślenia byłby chyba nawet rodzinny dom dziecka… I co? Też nic?
Po piąte – zadeklarowałem się tylko – na co zwracam uwagę – jako „przeciwnik adopcji gejowskiej na ogólnych zasadach”, ale miłe Panie – zamiast zapytać np., jakie też odstępstwa od ogólnych zasad mam na myśli, rzucacie się do szarży i cwałujecie na mnie jak za przeproszeniem nosorożec, z powodu słabego wzroku nie rozpoznawszy przedtem ani przeciwnika, ani istnienia realnego powodu do ataku.
Po szóste, rozczulił mnie Twój wcześniejszy „argument” o istnieniu gdzieś w Ameryce jakiejś konkretnej homoseksualnej pary, świetnie sprawującej się jako rodzice. Nie to, że nie wierzę, przeciwnie – wierzę święcie. Tylko to jest, widzisz, taki argument, jak powiedzieć: „Znam jednego faceta stale głosującego na PiS, a drugiego na Samoobronę, i obaj to porządni, uczciwi i honorowi ludzie.”. Chyba warto byłoby zajrzeć do logiki Arystotelesa, ze szczególnym uwzględnieniem sylogizmów – niekoniecznie zaraz do oryginału, są przystępne streszczenia po polsku.
@ CUBALIBRE
Do stylu Twoich argumentów i do samych argumentów już się odnosiłem wcześniej. Dodam tylko jeden cytacik, również wart obejrzenia z Arystotelesem w ręku:
„Deklarując brak akceptacji wobec niektórych praw, które pary homoseksualne otrzymały w niektórych innych państwach (”sam też nie jestem wielkim miłośnikiem tęczowości posuniętej aż do adopcji”) pozwalasz na wyciągnięcie wniosków na temat “przyjaźni”, jaka Cię łączy z osobami o odmiennej orientacji.”
Żeby Ci, Cubalibre, przybliżyć, co mam na myśli, powiem Ci, że mógłbym powołać się na niektóre jeszcze inne systemy religijno-moralno-prawno-państwowe, które dały np. swym męskim obywatelom prawo karania ciężkim okaleczeniem lub śmiercią w drodze samosądu/ukamienowania, chłosty etc. kobiet, które zachowały się w sposób nieobyczajny, niekoniecznie nawet dopuściły się zdrady. Powiem Ci też, że ja mimo to nadal będę odmawiał takiego prawa nawet swoim najbliższym przyjaciołom… Powiedz proszę, czy to ze mnie taki niedorobiony przyjaciel, jak mi zechciałaś imputować, czy to raczej u Ciebie z logiką coś nie tego?
Tak czy siak cieszę się, a trochę też zazdroszczę, że – jak wynika z ostatnich postów – zachowałaś dobre samopoczucie. Taki jeden czeski poeta i piosenkarz Karel Plihal został kiedyś w księdze gości zapytany przez fana czy fankę: „Pane Plihale, jak byt stastnym?” (szczęśliwym), na co odpowiedzial (cytuje z pamięci): „Moj znamy psychiatr řika, že byt stastnym vic než 10 minut pro den, to umi jen idiot…”
***
Nie byłoby tych wszystkich uszczypliwości z mojej strony, ale skoro już przyjęliśmy sobie za wspólny cel pokazanie, jak nie należy dyskutować…
Dobrze. Mógłbym tak kontynuować, tylko po co?
To nie ja, naprawdę nie ja wychodzę ogolony na łyso, w glanach i z bejzbolem na kontrmanifestacje przeciw gay-paradom.
Tak naprawdę to, co też państwo zechce postanowić w sprawie małżeństw, to ja osobiście mam… powiedziałbym gdzie, ale w gejowskim kontekście trochę mi niezręcznie. Jak o mnie chodzi, to ustawa może nawet ustalić, że dopuszczalne prawnie są tylko małżeństwa homoseksualne, i to czteroosobowe plus jeden dochodzący/jedna dochodząca.
Ja sam nie wybieram się do ślubu. Mój syn heteryk też sobie poradzi bez tej instytucji, jak i – mam taką nadzieję – również bez tutejszych krajobrazów, włącznie z metodami postępowania z ludźmi myślącymi inaczej.
Tak więc do torsji i wysypki doprowadziły mnie nie Wasze przekonania, lecz właśnie Wasz sposób prowadzenia dyskusji. Niechlujny (systematyczne niedoczytania), demagogiczny (przykłady powyżej), pozbawiony szacunku dla rozmówcy. Słowem – bolszewicki.
A ja dzieliłem się z Wami tylko osobistymi przekonaniami, wcale nie po to, żeby się za nie dać zabić albo chociaż zelżyć i sponiewierać.
Zamykam mój udział w tej nieszczęsnej dyskusji, a jeżeli pozostało Wam trochę taktu i dobrego smaku, to i Wy miłe Panie darujcie sobie jej kontynuację w tym miejscu i czasie.
A i pozostałych też proszę o zaniechanie prób rozsądzania, kto i w czym ma rację. Mam Wasze zdanie w tej sprawie tam gdzie swoje własne, tzn. sama sprawa zwisa mi zwiędłym kalafiorem.
Kiedy zaś będzie trzeba głosować w jakimś referendum na te tematy, to i tak nie Waszym poglądem będę się kierował.
Na przyszłość również sugerowałbym nie atakować mnie ani innych z taką furią za to, że nie są zwolennikami poglądów ani spod lewej, ani spod prawej bandy.
Po pierwsze próżny trud – pod wpływam Waszych ataków nie zostaną ich zwolennikami. Po drugie, możecie znowu przeczytać coś niemiłego. Po trzecie, ja np. mam już swoje lata i na pewne typy rzeczy, spraw i zatrudnień coraz bardziej szkoda mi czasu; nie przekonujcie mnie już więcej, że rozmowa z Wami musi należeć do tej kategorii.
Nie ważyłem się dawno
tym bardziej więc teraz
bo weźmie nam sławną
haneczkę – cholera…
😆
Fido mówi „zrobisz, co zechcesz”, Rysberlin oczekuje samospalenia, a ja ten chrust wcale nie dla siebie… 😉 Tylko ta żagiew mi na deszczu przygasa 🙁
Mnie się raczej zdawało, że to mój porywczy interlokutor aż się rwie, by zostać ofiarą misjonarsko-inkwizycyjnych zapędów, taki się czuje pod ścianę postawiony… Ale ja przepraszam, stosów pod ścianą się nie przewiduje 🙄 Albo albo.
Helena przystępnie i zrozumiale przedstawiła pojęcie i rolę małżeństwa na przestrzeni dziejów. Jeśli dziś dwoje ludzi świadomych praw i obowiązków wynikających z zawarcia związku (małżeńskiego, partnerskiego) jest gotowych to uczynić, to tylko należy się cieszyć i życzyć im jak najlepiej.
A „obrzydliwym” radzę przestać zajmować sobie wyobraźnię tym, co oni robią w łóżku i w jakich pozycjach. I przypomnieć sobie, jak postrzegało się własnych rodziców i „te sprawy” od momentu uświadomienia, skąd biorą się dzieci. Większość z nas była zapewne przekonana, że naszych rodziców to nie dotyczy 🙄 Takie tabu, które jako dorośli rozciągamy na pożycie seksualne naszych dzieci. To jest tak intymne i prywatne, że nikt z nas nie chce być świadkiem, nawet mimowolnym. Dlaczego nie rozciągnąć tej strefy na intymne życie obcych? Jakie lęki, ciągoty, pragnienia każą naszym myślom krążyć wokół intymnych spraw innych ludzi?
vitajcie! I ja wtrącę trzy grosze do dyskusji. 🙂 Tak jak do Eskimosów/.ponoć całują się nosami -zgroza/, Indian, Murzynów, Chińczyków i Japończyków /gejsze??/ mam taki sam stosunek jak do gejów i lesbijek , czyli nijaki . Każdy z nas z nich jest człowiekiem i wobec świata i prawa jest równy. O co się spieracie nie mam pojęcia bo czytam i nic nie pojmuję.
Huch, coś Cię strasznie uwiera, Estimado, skoro tyle czasu i elokwencji poświęcasz moim (i Heleny) wypowiedziom. I naszym furiackim atakom 😯
Zapytałeś Fido o płeć? I skąd wie coś na temat mojej? Twoja raczej nie ulega wątpliwości; tak zajadle się pienić może tylko męski szowinista 😉
😆 😆 😆
Chyba nie mam nic do dodania.
Będzie tak 🙂 ;; gdy już upowszechni się metoda in vitro każdy człowiek w dowolnej konfiguracji będzie mógł zaadoptować czy jak kto woli mieć czyli urodzić dziecko. Powód jest prosty chodzi o ciągłość gatunku ludzkiego. Jest pewna cecha człowieka o której się nie mówi przeważnie jesteśmy biseksualni. Najpierw każdy jest kobietą a potem jak już pisałam co Bóg wyznaczy 🙂 Ale póki co ciągle mówi się i pisze najwięcej o wojnie. Pokój, cubalibre i valerin może tylko pomóc 🙂
Juz sobie ulzylem. A teraz juz tylko na wzor Bobika zgrabnie unosze zadnia nozke, zarowno nad twoja plcia, jak i odzywkami.
kochajcie się i nie kłóćcie bo lato mija 🙂 dobrej nocki
Dobrej nocki, jarzebinko.
ale to nie koniec ;; ponieważ człowiek jest podatny na środowisko a ktoś musi rodzić dzieci na razie faceci nie potrafią to jestem przeciwko adopcji dzieci przez pary gejów ale za adopcją lesbijek 🙂 pa
Biedny Bobik! czeka go niespodzianka… 😆 😆 😆
@ estimado, o poemacie ( 14:53). Dzień był przykry, ale poemat bardziej.
Przyłączam się do Twojego apelu do Bobika „skasuj prosze moj rymowany list powyzej, bo budzi jak widac wzburzenie moralne” ale z inną motywacją. Tu chodzi o odczucia estetyczne. Poemat można streścić do trzech słów „nie lubię pedałów” i gdy (jeśli) szukam takich treści, idę do psychiatryka24. Tam też widuję rozmowy o miazmatach
bolszewickich, lewackich i inkwizycyjnych.
Jeśli zmienisz tonację, może przeczytam. Ale tak, jak jest… W pewnego typu zawartościach unikam grzebania się, bo zostaje niesmak i bezsens.
Bobik Was pozdrawia, zaszczeka dopiero jutro rano!
Mieliśmy bardzo miłe spotkanie w Krakowie z Panią Kierowniczką Monika , jej uroczym mężem i równie uroczymi i ślicznymi, mądrymi i grzecznymi ( kolejność przymiotników przypadkowa) córeczkami.
Nie muszę dodawac , że nikt nikogo nie wyzywał od „niedouczonych bolszewików”. Troche juz późna pora, na przedstawianie poglądu na temat homoseksualnych związków, ale powiem tylko jedno jestem zaszokowana tonem
wpisów Estimado.Nie było mnie na blogu przez wiele tygodni ale mam nadzieję, ze ten ton nie bedzie teraz obowiązującym. Może to i „polityczna poprawność” z mojej strony, ale cóż… Mnie tu dobrze z ta polityczna poprawnością, przez niektórych zwaną staroświeckim dobrym wychowaniem.
@ andsol
Z mojej strony jest mi serdecznie wszystko jedno, jak mnie zakwalifikujesz, bo rozumiem, ze to jest kwalifikacja mnie samego, nie mojej wypowiedzi.
Co prawda nie masz racji uwazajac, ze nie znosze kogokolwiek, a – jak piszesz – „pedalow” zwlaszcza. W dyskusji, a to byl glos w prywatnej dyskusji, czasem sie sformulowania troche wyostrza, bywa, ze przy rymowaniu jeszcze bardziej. To kwestia interpretacji, a moze tylko uwaznego czytania, ale nie smialbym namawiac na powtorne, skoro juz pierwsze okazalo sie tak trudna proba.
Przyszedlem tu, mowiac otwarcie – zwabiony osobistym urokiem Bobika, bynajmniej nie ze wzgledu na kogokolwiek z was. Zapewne bylo bledem umieszczanie tego tekstu tutaj. Nalezalo przyczaic sie w kaciku i stamtad tydzien-dwa-trzy cichutko posluchac, o czym w tym salonie wolno, a o czym nie wolno rozmawiac.
Ale pod tym wzgledem zebraly sie juz wystarczajace podstawy do twierdzenia, ze tu jest tak samo, jak we wspomnianym salonie 24, tylko w przeciwna strone. I to wlasnie mialem na mysli, mowiac o pogladach spod jednej czy drugiej bandy.
Mialem nadzieje, ze kontekst i uzyte sformulowania wskazuja jednoznacznie na sens, w jakim uzywalem slowa „bolszewizm”, i ze nie mial on stanowic okreslenia dla zespolu pogladow marksistowsko-leninowskich czy innych powszechnie uznawanych za lewicowe, a tylko zasade z nami albo pod sciane.
Ale zamiast zadac sobie trud przeczytania powoli i ze zrozumieniem, nozyce widocznie wolaly sie odezwac.
Coz, kolejna przeslanka do przypuszczenia, ze byc moze faktycznie dla niektorych czytelnikow powinienem pisac teksty zlozone z 3-4 slow. Albo wcale.
Co do wierszyka, to prosbe do Bobika juz skierowalem i nie ma chyba potrzeby jej powtarzac, a tylko poczekac, bo Bobik w rozjazdach.
Wrocilem tu dzis po chwili namyslu, juz mam watpliwosci, czy bylo do kogo, ale o ostatecznej mojej decyzji, czy zostane tutaj, czy tez nie, bede rozmawial z Bobikiem bezposrednio, nie z kimkolwiek z was.
Nie upieram sie andsol, zebys czytal to czy cokolwiek innego, co ja napisalem lub napisze, tu czy gdziekolwiek. Nie wiem, czy masz tu do dyspozycji funkcje „ignore”.
Tak czy siak, nie zachecisz mnie do zmiany tonacji obietnicami, ze przeczytasz, co najwyzej mnie nimi rozbawisz. Moje tonacje pozostana moja sprawa i o jednym moge Cie zapewnic – na pewno nie beda dobierane pod twoj gust. Nie jestem az tak spragniony akceptacji, by spiewac z toba Miedzynarodowke, tak jak nie spiewam roty z salonem.
Nie wiem czy ten tekst idzie po kolei czy nie, mam to wiesz gdzie.
Och, Zono! Dobrze, zescie sie spotkali wszyscy w jednym miejscu! Ale Wam zazdroszcze! Mam nadzieje, ze Bobik wrocil do domu o wlasnych lapach, napompowany pasztetowka! 🙂
Zagladaj tu czesciej, Zono, bo bardzo Cie brakuje. 🙂
Fido, bardzo ladnie napisales/las. Mysle, ze bedziesz sie u dobrze czul/a. 🙂 Z reguly nie obrzucamy sie wyzwiskami 🙄
Niektórzy to wiodą cichy, spokojny żywot. Nie maja pojęcia, co to jest być zaatakowanym z furią 🙄
Zeen 🙂 , jeszcze 😆 Niekoniecznie o mnie 👿
Zajrzałam, przeczytałam. Zrobiło mi się smutno.
To w Bobiczej budzie tak można? Tyle jadu, nienawiści, ciosów na oślep, prania po pysku i zwykłego braku kindersztuby?
Wygląda na to, że teraz na każdy blog może wejść nienawistnik. A starzy bywalcy, dotąd pełni dystansu i uroku – powodowani jakąś polityczną poprawnością – zamiast odmówić mu rozmowy, będą próbowali z nim dyskutować. Co go, oczywiście, zachęci do kolejnych inwektyw i zwykłego chamstwa.
Ludzieńki, a tak było miło… myślałam, że to nie jest zakazane.
@rysberlin: wprawdzie to nie słowo, a zwrot ujmujący naszego ducha i dlatego podejrzewam, że nie jest przetłumaczalny na cokolwiek (łącznie z polskim): jak jest tak jest, ale nigdy tak nie jest, żeby jakoś nie było.
@estimado: jakieś kłopoty z czytaniem? Napisałem o Twoim „poemacie” (nie wątpię, że Bobik, którego intymnie zwiesz BBQ, poczuł się Twą dedykacją zaszczycony) i rozszerzyć moje uwagi z poematu na osobę można tylko za pomocą identyfikacji osoby z poematu treścią.
Trud przeczytania powoli i ze zrozumieniem jest zupełnym marnowaniem czasu jeśli rozmówca posługuje się zlepkami (mającymi co najwyżej emocjonalny sens) w stylu „zespół pogladów marksistowsko-leninowskich czy innych powszechnie uznawanych za lewicowe”. I póki takie epistoły zamieszczasz na blogu, a nie w prywatnym liście, możesz usłyszeć, że ktoś ma to za bełkot. I z pewnością to usłyszysz.
Nisiu, jak było na wodzie?
Niedobrze, kiedy inteligencja rozkłada się na zbyt wiele szarych komórek, żadna wtedy nie ma wystarczająco dużo, by pojąć, co estimado miał na myśli w swoim wierszyku tak wyklinanym przez andsola-estetę jak i w swoich postach.
A i Cubalibre z Heleną dały popis tolerancji i zrozumienia.
Aby było jasne: estimado dobrze zdefiniował, że TWA działa tu z przeciwnym znakiem do S24.
Cóż haneczko, chyba Cię zawiodłem…
Spoko, Nisiu. 😈 Nie sadze aby sie to mialo kiedykolwiek powtorzyc w tym miejscu. 😈
Welcome back. Jak bylo?
Andsolu, jestes od dzis Honorowym Kotem Taka mam fantazje. 😈
Ściślej – obok wody, Tereniu. Obleciałam w ten weekend dwa festiwale szantowe – jeden w Świnoujściu (kiepski, ale przy kei stał Dar Młodzieży, który to statek kocham miłością pierwszą…), a drugi w Charzykowych (to koło Chojnic), nad jeziorem. Nad wyraz udany i pełen wdzięku. Bardzo mnie rozśmieszają ci wszyscy szantymeni, z których wielu prywatnie wykłada na uniwersytetach, leczy ludzi, miewa poważny status naukowy i społeczny (jest np. jeden wiceprezydent dużego miasta). A tu z dużym zacięciem śpiewają np. „Słodka Jane, przytul się, śpiewaj ze mną szantę na dwa” albo zachęcają: „Do abordażu gotuj się”… Niektóre piosenki i całe występy to małe arcydzieła. Widziałam już i słyszałam takie rozbawione szantowiska zamarłe w podziwie albo i wzruszeniu. A potem znowu facet, który za dwa miesiące broni doktorat, wydaje polecenie” Dziewczyny piszczą, faceci ryczą” i zabawa się kręci. „Pompuj zęzę”. Piwo płynie szeroką strugą, a nikt nikogo w mordę nie wali. Przyjaźń kwitnie. Na koniec wszyscy wykonawcy wychodzą na scenę i razem z publicznością śpiewają „Pożegnanie Liverpoolu”. To się u nich nazywa „all hands”. Zaprosili mnie do tego all hands jako osobę zaprzyjaźnioną – no, mówię Wam, cóż to za sympatyczne uczucie! Dwa tysiące gardeł śpiewa (znają słowa i w razie czego w refrenie potrafią przejść na angielski), dwa tysiące rozradowanych twarzy… Potem jeszcze trochę piwka i rozmowy, no i starsza pani o trzeciej trzydzieści grzecznie lulu. A młodzi do rana śpiewali nad jeziorem. Jeden szantymen (w cywilu wykładowca i doktor literatury, a także kapitan jachtowy) został znad tego jeziora bezpośrednio przekopany do samochodu, bo zespół już wracał na Śląsk. O dziesiątej rano. Podobno w samochodzie jeszcze śpiewał.
Takie klymaty.
Czego wszystkim życzę, bo to naprawdę szalenie przyjemne.
O, takie to mniej więcej jest (tu oryginał irlandzki, ale u nas wygląda podobnie)
http://www.youtube.com/watch?v=pdKAuIkJCWs
Aaaa, jakbym tam sam byl! 😈
Zeenie, czys Ty sie blekotu nazarl? 👿
To miło miałaś Nisiu 🙂 Dwa tysiące osób śpiewa, a woda niesie… Tak? Dzięki, że się podzieliłaś.
http://www.youtube.com/watch?v=n6EyxIQZRMU&feature=related
Taki klimacik podsyłam – to Banany śpiewają zwykle na bis, podobnie jak kilka „ogólnych” hiciorków. Zobaczcie tę publikę…
W zespole trzech doktorów, jeden będzie się niebawem habilitował.
Obejrzałam, sympatycznie 🙂
Przyśnią Ci się dziś te szanty?
http://www.youtube.com/watch?v=JA7Ngxj6FG0&feature=related
„Do Stavanger” to już morskie jak najbardziej. Solistą jest Paweł Jędrzejko, to ten prawie habilitowany wykładowca literatury amerykańskiej na Uniwersytecie Śląskim. Studentki pewnie go lubią. Podobnie jak pacjentki jego brata Maćka – najmniejszy i najgrubszy, w październiku będzie już obronionym doktorem, genialny showman oraz ginekolog położnik.
Ja tak podkreślam to wykształcenie, bo mnóstwo ludzi uważa szanty za prymitywne piosenki do piwa. A wcale nieprawda.
Zaraz znajdę jeszcze coś na dobranoc, pewnie też Bananków…
http://www.youtube.com/watch?v=4ppl5ll3bY0&feature=related
To może Arktyka… wreszcie przyzwoity dźwięk.
Dobranoc!
Tereniu, one mi się nie muszą śnić. Ja ich często słucham. Na zmianę z symfoniami Beethovena i pieśniami Mahlera. A wiesz, jak pasują do samochodu?
Jutro dopiero jadę w te Karkonosze, co miałam dzisiaj, zabieram zapasik.
Dystansując się zupełnie od tonu wypowidzi późniejszych, (ze wszczególnym uwzględnieniem wyjątkowo taktownej wzmianki o podnoszeniu nóżki na płeć rozmówczyni) chciałabym zauważyć, że zarzut Estimado o szczególnej odmianie politycznej poprawności w naszych dyskusjach, jest niebezpodstawny. I choć pora być może nie ta, i chęć ku temu niewielka, bo dzień trudny (nic tak nie pozbawia człowieka sił witalnych, jak dziecko ze zdrowotnym problemem versus lekarska indolencja), to pozwolę sobie na mały dryf i refleksję ogólną o jakości dyskusji. Mam nadzieję, że nie doleję do ognia, a raczej zaproszę do rozważań i wspólnej pracy nad sposobem wymiany poglądów między nami.
Pamiętam, jak zwarłyśmy się kiedys z Heleną na temat prawa BXVI do wypowiedzi na temat brytyjskiej ustawy równościowej. Zauważyłam, że uczestnicy dyskusji jakby intencjonalnie nie zauważali mojego apelu o bezstronność w traktowaniu prawa do wyrażenia opinii przez potencjalnego adresata projektowanej normy prawnej (w tym przypadku beneficjentem tego prawa miałaby być ta najbardziej nielubiana z instytucji, jaką KK niewiątpliwie jest) przy jednoczesnym deklarowaniu, że traktują koncepcję państwa prawa wyjątkowo poważnie. Przyznam, że w przypdaku ludzi o wysokim poziomie intelektualnym, z takim rozjazdem między deklarowaną filozofią a jej praktycznym zastosowaniem, zetknęłam się po raz pierwszy.
Druga uwaga, nieco obok głównego nurtu dyskusji, ale również a propos politycznej poprawności, to kontrast pomiędzy w tym gronie nie używamy pogardliwych nazw takich jak pedzio, lesba, czarnuch czy zydlak. I nie musimy sie z tego tlumaczyc a reakcją na katomatołka, któren to biedaczysko po prostu wyrażał frustrację i propaństwowe acz desperackie poczucie humoru. Z którego też się nie musimy tłumaczyć? Nikomu nie chcę w tej chwili przywalić patelnią, tylko zastanawiam się, ile w tej politycznej poprawności, nazwanej przez Żonę Sąsiada dobrym wychowaniem, faktycznego dobrago wychowania, a ile hipokryzji, ile selektywnej afirmacji/dezaprobaty dla preferowanych przez siebie postaw i światopoglądów.
No to ja mam ten rozjazd intelektualny. Ło matko, ignorancja totalna, zapomniałam 🙄
Nawiasem mówiąc, na tym rozjeździe zupełnie nieźle się jeździ 😉
Pozdrawiam Bobika i wszystkich znajomych 🙂
Vesper, mysle, ze powinnismy odlozyc te dyskusje na jakis inny moment, kiedy Gospodarz moze zwyczajnie skasowac posty uragajace elementarnym regulom rozmow na tym blogu, powstrzymac potok wyzwisk i rozpasanego chamstwa. W tej chwili nie moze tego zrobic. Wiec poczekajmy, naprawde.
Sama nie sledzilam i nie pamietam abym uczestniczyla w dyskusji o „katomatolkach”, musialam cos przegapic albo sie wycofac, wiec nie bardzo nawet wiem o czym mowisz, ale mysle, ze nie chce uczestniczyc w zadnej takiej rozmowie poki moga sie tu pojawic niedopuszczalne wpisy.
Zmartwilam sie, ze Zosia jest chora i ze masz problemy z lekarzem. Czy udalo Ci sie cokolwiek zalatwic? 🙁
Kot Mordechaj: miauu!
@ ZEEN
Uwaga o TWA – chyle czola przed odwaga cywilna, ze to powiedziales, bo zauwazyc nie byla sztuka; przeciwnie, sztuka nie zauwazyc. A z kazda godzina dyskusji dzialanie tej plemiennej czy kibolskiej solidarnosci widac coraz lepiej, az po osadzanie spraw wyraznie bez przeczytania chocby ulamka tego, co napisano, a co jedno z drugiego musialo wynikac.
Ciesze sie, ze choc Tobie sie chcialo przecztac ze zrozumieniem i to rymowane, i to nierymowane.
@ VESPER
Tobie rowniez dziekuje nie tyle za zauwazenie obludnego charakteru tej poprawnosci i calej jej kindersztuby a la pani Dulska, po mysli ktorej mozna sie dopuscic dowolnego dranstwa, byle przy tym slowa na ch, d, k lub p nie powiedziec, ile za odwage powiedzenia tego „”swoim”, ktore/ktorzy zwarli juz szyki przeciwko „nowemu, ktory smial”.
Charakteru obludnego i poniekad kibolsko-stronniczego. Pozwolilem sobie nazwac to „bolszewizmem”, zreszta wyjasniajac w 1 czy 2 postach, co mam na mysli (z nami albo pod sciane). Ba, ale doczytanie sie tego byloby widocznie zbyt pracochlonne, a moze zbyt niewygodne dla z gory przyjetej tezy.
Oceniajac moja uwage rzekomo o podnoszeniu nozki na czyjas tam plec, to co nieco wyrwalo Ci sie z kontekstu.
Po pierwsze, zdarzenia maja zwyczaj nastepowac w okreslonej sekwencji i chocby to czasem bylo wygodne, nie powinno sie ulegac zludzeniu, ze wydarzenie pozniejsze moglo byc przyczyna wydarzenia wczesniejszego. Dla uproszczenia posluze sie tautologia: To, co powiedziano w tej fazie, bylo poprzedzone tym, co powiedziano przedtem. Mysle, ze w tej konkretnie sytuacji podniesienie nozki na plec, choc mocno nieladne, to jednak zaslugiwaloby na jakies usprawiedliwienie, chocby nawet uznac, ze to byla plec damy, co wszakze rowniez wymagaloby starannego przesledzenia kontekstu…
Po drugie, gdybys zechciala przeczytac tylko krotka notke, na ktora odpowiadalem podnoszeniem nozki, to mialabys mozliwosc zorientowac sie, ze owa nozka byla podniesiona nie tyle na osobe czy jej plec, ile na pytanie czy problem, jaka jest faktyczna plec tej osoby. To moze tez niezbyt ladne, ale wydaje mi sie, ze to nie calkiem to samo, co podniesc nozke na kogos. Choc niespecjalnie licze, aby wiecej niz 2, moze 3 osobom tutaj chcialo sie to zauwazyc i przyznac „na glos”.
@ ANDSOL – Twoje aprioryczne uwagi, ze czegos czytac nie warto (a jednak mozna oceniac), sa, wybaczysz, w stylu i na poziomie onetowego pryszcza i jego „tyle w temacie”. Sadzac po ambicjach, a moze i tresciach Twojego wlasnego bloga, musiales miec obnizke formy, mam nadzieje, ze tylko chwilowa, ale to juz Twoj problem.
@ NISIA & ZONA SASIADA Nie zamienilismy dotychczas zdania. Uwazam tez za praktycznie pewne, ze przed wyrazeniem swojej ach jakze slusznej „oceny” zadna z Was nie przeczytalaa calej tej dyskusji, zreszta pewnie nie przeczytalyscie jej do tej chwili, bo to strasznie duzo czytania i nie wszystko pisane krotkimi zdaniami. Po co czytac, skoro wystarczy wiedziec, kto sie podpisal, by wiedziec, kto ma 100% racji…
Ciesze sie, Zono Sasiada, ze mialas bardzo miłe spotkanie w Krakowie z Panią Kierowniczką Monika , jej uroczym mężem i równie uroczymi i ślicznymi, mądrymi i grzecznymi ( kolejność przymiotników przypadkowa) córeczkami. Nie muszę dodawac , że nikt nikogo nie wyzywał od “niedouczonych bolszewików”.
Ja takich spotkan nie miewam, przeciwnie – stronie od nich jak diabel od swieconej wody. Mam Ci powiedziec, do czego bylbym zdolny w 10. minucie takiego spotkania?
Ale skoro nie przeczytalas, to dowiedz sie chociaz ode mnie, ze tu tez nikt nie uzyl slowa „niedouczony”, a „bolszewizm” czy „bolszewicki” (z objasnieniem znaczenia) to tez nie calkiem to samo, co „bolszewik”, douczony czy nie
Badzcie Panie przekonane, tak jak i ja jestem przekonany, ze my tu wspolnie nie podyskutujemy, bo bedzie Wam trudno uznac mnie za partnera i vice versa. Ale co tam – macie siebie i mozecie sobie nawzajem popotakiwac i w ogole z dziobkow pospijac. W pelnej kulturze, ma sie rozumiec.
@ KOT – Czy wolno mi zapytac, za co i w oparciu o jakie argumenty strofowales Zeena, ze sie blekotu nazarl?
Dlatego, ze nie mial racji, czy dlatego, ze opowiedzial sie, przynajmniej czesciowo, nie po stronie i nie po mysli „swoich”?
Pozdrawiam wszystkich, tylez rozsmieszony, co rozczarowany i zasmucony.
Dzięki za troskę, Heleno. Udało się i się nie udało. Udało się doraźnie pomóc, ale problem pozostał. Świat by gadać. Czasem ręce mi opadają, gdy muszę po raz kolejny ścierac się z niechęcią lekarzy do spojrzenia na pacjenta jak na całość, a nie nośnik zespołu dolegliwości, w którym ten z tamtym raczą się specjalizować. W naszej przychodni wypracowałam sobie status stukniętej, z którą się nie dyskutuje, tylko grzecznie pisze recepty i skierowania, o które prosi. Dopóki wszystko przebiega zgodnie z rutyną, jest ok. Gorzej, kiedy pojawiają się nowe problemy, kiedy rzeczywiście potrzebuję pomocy dla Zosi, a mam do czynienia nie z lekarzami z powołania i zdolności, a urzędnikami ds wypisywania recept. Czasem niechęć do ruszenia głową i skorzystania z zasobów posiadanej wiedzy jest tak wielka, że aż dziw bierze. Ten wysiłek, który wkładają w unikanie myślenia, można by włozyć w rozwiązanie problemu. Ku powszechnej radości.
Heleno – katomatołek był rymem do słowa „dołek” i pointą mojego wierszyka, którego dokładnie nie pamiętam, ale Ci streszczę. Patolik (patologiczny katolik, który Vesper nie drażni) legł krzyżem oraz postanowił go (krzyża) bronić wszelkimi metodami. Przedwieczny spojrzał na dół i spytał kto to, a święty Piotr odpowiedział mu, że katomatołek. W domyśle katolik, któremu brak tego i owego w głowie. Definicję można by rozwinąć, biorąc pod uwagę tzw. Obrońców Krzyża będących właśnie w rozkwicie swej działalności. Vesper uznała że termin „katomatołek” jest wyrazem mojej pogardy, porównywalnym z lesbą, pedałem itp. Nie chciało mi się wtedy dyskutować, ale teraz chętnie wyjaśnię, że chodziło mi o utratę zdrowych zmysłów na podłożu katolickim. Matołectwo nabyte i ukierunkowane. Można zmatołczeć na tle seksualnym, zawodowym, można i na religijnym. Pociągnęło mnie zgrabne brzmienie kalamburu.
Bo ja wiem, czy czuję dla nich pogardę? Raczej nie, ale Vesper pewnie w to nie uwierzy.
Och. A i tak mam wrazenie, ze ta sluzba zdrowia jest lepsza w Polsce, niz tu. Dokladnie tak jak mowisz – urzednicy do wypisywania recept, dwie i pol minuty na pacjenta, a birokratyczne procedury tak nieludzko sztywne, ze jak cos ci wypadnie pozarutynowego, to mozna walic glowa w sciane. A w dodatku nawet do prywatnego lekarza musisz miec skierowanie od domowego, inaczej cie nie przyjmie.
Ech, niech nie zaczynam nawet, bo dostaje piany na pysku ze zlosci i frustracji.
Dzis widzialam jakies naglowki, ze do konca tego czy przyzlego roku maja byc zlikwidowane szpitalne sale „mieszane” – takie gdzie sa kobiety i mezczyzni razem. Widzialam raz taka sale na geriatrii, na ktorej laduja czesto osoby nie z chorobami wieku, ale dlatego ze przekroczyly 64 lata! Bylo to straszne. Siedzialam przy lozku znajomej. a naprzecoiwko siedziial na swoim lozku jakis leciwy mezczyzna z kompletnie otwartym rozporkiem od pizamy. Obiesmy – i pacjentka, i odwiedzajaca staraly sie patrzec w bok, ale nie bylo jak tego nie widziec.
Sale „mieszane” obiecal nam zlikwidowac jeszcze Tony Blair, chyba z dziesiec lat temu. Ale najwyrazniej wciaz istnieja. Moze nowemu rzadowi torysow uda sie te skomplikowana procedure przeprowadzic.
Nie musisz mowic jak nie chcesz, ale co sie z Zosi zdrowiem dzieje? Ale naprawde nie musisz jesli nie chcesz 🙂
Estimado, oczywiście, że wyjęłam z kontekstu uwagę o podniesionej nóżce. Tak się jednak rozsmakowałeś w zarzucaniu wszystkim tu obecnym niedokładności w czytaniu Twoich komentarzy, że zapomniałeś o takiej możliwości, że może to być zabieg całkiem świadomy, służący nie tyle odniesieniu się do treści wypowiedzi, co jej formy i wyrażający dla tej formy swoja dezaprobatę.
Co do tendencji do nadmiernej lojalności wobec rozmówców, zamiast do meritum, to masz rację. Sama się z tym zjawiskiem starłam tutaj dwukrotnie, też je wówczas określiłam jako TWA, też się poirytowałam, ale w przeciwieństwie do Ciebie, włożyłam nieco więcej wysiłku, wyłuszczając racje zaznaczyć swoje votum separatum., ale nikogo personalnie nie urazić. Moje poglądy zostały uszanowane, dyskusja miała cywilizowany charakter i jak dotąd, żyjemy sobie w zgodzie.
O teraz pamietam, ze czytalam Bobika, ktory sie zachwycil „patolikiem”! Chyba dosc niedawno.
Dlaczego my jeszcze nie spimy? I kiedy poszla cala paczka papierosow? 😯
Patolikiem też się zachwyciłam, ale nie pamiętam, kto go wymyślił. Dobranoc!
Nisiu, pewnie też mi nie uwierzysz, ale ja Tobie tej pogardy wcale nie przypisuję 🙂 Cała sytuacja wydała mi się wtedy mocno niesmaczna, podobnie jak czasem w całkiem realowym towarzystwie, kiedy ktoś wypowie jakąś uwagę w jakimś kontekście, bo mu się po prostu skojarzy, jest to nawet inteligentne i błyskotliwe, towarzystwo zaczyna już nieco mniej inteligentnie i błyskotliwie rechotać, trochę z tej uwagi, a trochę przeciwko osobie, której ona dotyczyła, a cała sytuacja robie się mocno nieprzyjemna i krzywdząca. Z żartu jednej osoby na czyjś, mniej lub bardziej niewinnego, temat robi się grupowe szyderstwo, które autor żartu może i zainicjował, ale pozostali dorobili niefajny dalszy ciąg.
No to teraz kto nie chce, niech nie czyta. Będzie komentarz autoterapeutyczny 🙂
Heleno, problemy Zosi sprowadzają się do jakiejś nietolerancji na pewne czynniki. Po części natury alergicznej, ale chyba nie wszystkie da się wrzucić do worka pt. alergie. Zosia na niektóre pokarmy czy leki reaguje nie tylko typowymi objawami alergicznymi, ale również drastycznymi zmianami zachowania i bólem głowy. Po zjedzeniu odrobiny mleka, selera, czy czegoś ze sztucznym barwnikiem, choćby syropu z witaminami, zachowuje się jak klasyczny przypadek dziecka z ADHD. Przedtem, zanim zaczęła przejawiać takie rakcje, przez ponad rok bolała ją głowa. Zrywała się w środku nocy z potwornym płaczem i skargą, że „bolo gówa” (miała wtedy 18 miesięcy). Przeszliśmy z nią całą serię badań, z tomografiami i rezonansami w znieczuleniu ogólnym włącznie, by skończyć z diagnozą, że „ma taką urodę”. Taka uroda dziecka niespełna dwuletniego, że ma napadowe bóle głowy. Rozumiesz, uroda taka. Po prostu. Trzeba polubić i tyle. A dziecko cierpi.
W końcu sama skojarzyłam związki przyczynowo-skutkowe i zaczęłam szukać pomocy pod kątem alergologicznym. W końcu znalazłam, ale ile się nasłuchałam od państwa doktorstwa, ile kąsliwych uwag i spoglądania z wyższością na kuchtę niedouczoną, która poguglała (choć o wykształcenie kierunkowe nikt mnie zapyta, z góry zakładając, że nie mam 🙂 Błędnie zresztą 🙂 )
W każdym razie dieta eliminacyjna zakończyła problem.
Niestety, po ostatnim szczepieniu Zosia znowu miała epizod zachowań typu ADHD, a potem kompletnie wysiadała jej perystaltyka. Jak się dziecko nie wypróżnia od 10 dni, to z tego moga być problemy. ALe lepiej jest założyć, że matce tylko się wydaje, że się dziecko nie załatwiło od ponad tygodnia, bo pewnie wymkneło się nocą do toalety, kiedy nikt nie widział, a głupia stuknięta matka robi problem z niczego. Dopiero po wizycie u bardzo doświadczonej pani profesor potwierdziło się, że problem jest, że są złogi, że perystaltyka wysiadła na całym odcinku przewodu pokarmowego poniżej jelita cienkiego i że gdyby dłużej zwlekać, to mogłoby się zrobić nieciekawie. Zosia dostała już leki, czuje się dobrze i jest bezpieczna, ale mnie nadal trzepie. Dziękuje za wysłuchanie. Pomogło mi.
@ Vesper 17 sierpień 10, 02:49
Szczerze mowiac, nie jest milo slyszec, ze inni maja prawo – przez niechlujstwo czy celowo – znieksztalcac moje wypowiedzi jak im akurat podejdzie (oczywista oczywistosc?), ale moja obrona przed takimi znieksztalceniami (czesto – ustawianiem rozmowcy do bicia) jest kwitowana ironicznie jako „rozsmakowanie sie” etc…
Ale nie zapomnialem mozliwosci, ze to swiadome, a nawet umyslne, tyle ze takich zabiegow nie uwazalem i nadal nie uwazam za uczciwy sposob dyskusji. Robie naiwne zalozenie, ze jestesmy tu i rozmawiamy dobrowolnie, czyli nie chodzi w „wydarcie komus czegos”, jak w grach o sumie zerowej, i ze wartosc tej stawki jest wyzsza niz wartosc zasad fair play.
W opisanych warunkach, jak mi sie cos w czyjejs wypowiedzi nie podoba, to o tym rozmowce zawiadamiam, a nie stosuje wobec niego fauli i faulikow. Ale moze za mlody jestem by zrozumiec kobiety.
„TWA” jest czyms naturalnym, mamy to jeszcze z drzewa, gdzie rozstrzygajace bylo to, czy malpa jest z naszego stada, czy z innego. Ale czlowiek kulturalny, a ciagle sie tu spotykam z przeciwstawieniem – „my kobiety kulturalne i ten nienawistny cham estimado”, chyba powinien umiec nad tym zapanowac? Czy tez moze nie nalezy to do kindersztuby?
Co do Twojej wyceny mojego wysilku, wlozonego w wyluszczenie racji i usuniecie narastajacych nieporozumien, to sugerowalbym Ci najpierw jeszcze raz to przeczytac, a potem oceniac, ale z uwzglednieniem Twojej wlasnej tezy o UMYSLNYM wyrywaniu z kontekstu czy innym znieksztalcaniu moich wypowiedzi oraz stosowania wobec mnie innych latwych do zauwazenia sztuczek erystycznych. Zgoda?
W tym kontekscie gratuluje Ci, ze z Toba dyskutowano w sposob cywilizowany, a Twoje poglady zostaly uszanowane. Nadal uwazam, ze mnie takiej szansy nie dano, i nie zalezalo to specjalnie od mojego wysilku.
Pozdrawiam
@ Nisia
Dla ulatwienia dodam, ze „patolika” musial wymyslic jakis cham, nawykly do mowienia jezykiem pogardy i nienawisci.
Cham i nienawistik ufa rzecz jasna, ze przy nastepnym uzyciu slowko stanie wam kolkiem w gardle.
Pozdrawiam
Teresa Stachurska (17:31): w tej liście podpisów najbardziej mnie wzruszył indywidualny, niezależny rolnik, który zdołał się uplasować na zaszczytnej dwudziestej pozycji.
A na pozycji 139 listę ubogaca mój przeumiłowany filozof od nietolerancji.
Nawet nie wiedziałem, że jest tylu prof. dr hab. na świecie. Chyba sobie zaśpiewam I wanna be in that number.
Ale gdybym miał przed nazwiskiem tyle dowodów na wiedzę o pomnitologii, to bym się zastanowił nad tym co podpisuję, np. nad zwrotami Forma i rozmiary pomnika powinny odpowiadać randze tragedii jaka miała miejsce. Jesteśmy przekonani, ze powinien on powstać przy Pałacu Prezydenckim, naprzeciw Kościoła Karmelitów.
Rozmiary pomnika i ranga tragedii. Tak na poważnie, to wyłożyło mnie to. Chyba jednak nie czytali przed podpisaniem.
Och, vesper… Matek nalezy sluchac bardzo uwaznie, bo sa z dzieckiem caly czas. Dziecko tak male nie potrafi dobrze wyrazic co mu dolega, ale bole glowy i zaparcia na pewno wskazuja na problem. Zaufany pediatra powinien widziec dziecko regularnie. Mysle, ze dobrze jest prowadzic dzienniczek, w ktorym notuje sie diete, objawy, zachowanie. Trzeba tez miec lekarza z otwarta glowa. Powodzenia, aby taki znalazl sie dla Zosi.
Milo uslyszec od zony i zeena, i ze mily mini zjazd w Krakowku sie udal.
Jesli chodzi o dzisiejsza dyskusje to bywa, ze i mnie jest nieswojo, gdy wiekszosc blogu sie nie zgadza z moimi pogladami. Tak bylo na przyklad, gdy dyskutowalismy o Kapuscinskim i fabrykacji w literaturze faktu.
Estimado, juz kiedys ktos zarzucal to spijanie z dziobkow, ale zaraz pani Dulska i zadzieranie nogi… Nie wiem czy ten blog to jest TWA, nie przystapilam do blogu dla debaty i scierania pogladow. Jak Helena, wypracowalam sobie zyciowymi doswiadczeniami pewne poglady, jestem do nich przywiazana i wlasciwie debaty nie szukam. Nie mniej jednak nie szkukam tez kontaktow z osobami wylacznie o moich pogladach, bo nade wszystko cenie humor, samodzielnosc myslenia, odwage i nietuzinkowosc, ze nie wspomne o talencie. Ale co cenie w ludziach najbardziej to ich humanizm. Duzo bardziej nich poglady, bo sztandary mozna zawsze zmienic, ale serca nie.
Jednym z moich ulubionych wspolczesnych krytykow. eseistow/ mysliycieli jest Christopher Hitchens, z ktorym od lat wielu wlasciwie glownie sie nie zgadzam. Ale cenie jego odwage, pioro, oczytanie, i zawsze z przyjemnoscia czytam jego arykuly w Vanity Fair i National Post. Mamy tez w Kanadzie naszego wlasnego enfent terrible, nazywa sie Conrad Black. Naprawde nie sposob nie sznowac jego wiedzy. Niedawnio wyszedl z amerykanskiego wiezienia (na czas apelacji) i wydal zgrabnie napisana biografie Roosevelta. Byl wlasciwie koserwatysta, ale po 28 lmiesiacach w amerykanskim wiezieniu, widze, jak zaczyna atakowac twarde i pryncypialne podejsie do wieziennictwa.
Za pomoca za wielu slow, ale to chyba jest tez i twoja cecha estimado, staram sie powiedziec to co powiedziali juz haneczka i zeen. A nadto jeszcze, ze u Bobika dobrze sie spotkac, i tez ze sa dni, ze nie ma sie na te wizyty czasu ani ochoty, a sa dni, ze jest super! Zajrzyj czasem to sam zobaczysz. Ale jesli nalezysz do ludzi, ktorzy znajda to o to co im chodzilo na innych blogach, to nie jest to jakas nasza tu wina.
Sorry za te „nasza tu”, zwykle wypowiadam sie tylko w swoim imieniu. Za Bobikiem jeszcze sie dobrze drzwi nie zamkniely, a ja ja juz tu ” u nas” , „nasza” etc…
Spijcie dobrze…
Estimado, i jeszcze jedno, ten wiersz byl za dlugi, przyjmij, ze sie nie podobalo wszystkim jak bys chcial i nie rozczulaj sie nad soba za bardzo. What does not kill you makes you stronger.
Ja, osobnik heteroseksualny, jestem wobec prawa po prostu lepszy i to sobie zapamiętajcie, moi kochani homoseksualni przyjaciele. Niby wszyscy wobec prawa są równi, ale niektórzy jednak równiejsi 😎
Najwyraźniej mam problemy z myśleniem logicznym, bo odmawianie moim przyjaciołom praw, które dla siebie akceptuję, uważam w dalszym ciągu za kiepską podstawę dla przyjaźni.
„Osobliwa rzecz, że przyjaciel może być fałszywy, a nieprzyjaciel nigdy.”
@estimado: no popatrz, nawet mojemu blogowi dostało się od Ciebie, choć nie był on stroną w tym sporze. To nic, blog nie osesek, przeżyje, a jeśli opróżniłeś magazynek i jest chwila spokoju, to może porozmawiamy? Po pierwsze, nie rozumiem czemu dopraszasz się o niewypowiedziane epitety, nie zauważyłem, by ktokolwiek Cię tu nazwał „chamem”, więcej powiem, w ciągu półrocznego (czy coś podobnego) pobytu tutaj nie zauważyłem, by na krzyk tu się załatwiało adwersarza. Więcej, parę osób dość ciepło Cię przekonuje, byś się nie obruszał i rozmawiał. Czy myślisz, że to mało na pierwsze momenty wizyty?
Jeśli nie warkniesz i nie zasuniesz mi czegoś o tym, co robisz z moimi sugestiami, to dodam i moją sugestię, że te osoby mają rację i czemu byś nie miał porozmawiać? Wolałbym, oczywiście, o bolszewiach niczego nie słyszeć, bo to wata uczuciowa a nie treść, ale jeśli Ci to potrzebne do czegoś…
Ale do rzeczy: piszesz, że “TWA” jest czyms naturalnym i Bóg wie czy chcesz zwalczać naturę czy też współżyć z nią pokojowo. Jeśli jest to buntownicze nastawienie przeciw wszelkim TWA, to rozumiem i popieram, ale w takim wypadku i ja mam prawo czegoś tam nie lubić i nawet gdyby anielskie chóry wysławiały Twój homofobiczny poemat, mogę (nieprawdaż?) mieć go za zupełnie – przepraszam za wyrażenie – zboczony z trasy. I to wcale a wcale nie znaczy, że tym wyraziłem jakąś opinię o Tobie. Z tego, co o Tobie znalazłem w Sieci widzę, że często byśmy byli po tej samej stronie w dyskusji, często po odmiennych stronach, a w wielu wypadkach patrzałbym z uznaniem na Twoje działania jako kibic, bo w dziedzinę tłumaczeń wdaję się rzadko i w zupełnie inne języki. Chyba nie potrzebujesz stałej otoczki bezwarunkowego uznania, nie? To by było dopiero TWA.
No to jak, potrafisz wytrzymać krytykę jednego utworu bez potrzeby natychmiastego odwetu?
Ech, Kroliku, niby sympatycznie i zyczliwie sie do mnie odzywasz, ale tak jakos, ze nie wiadomo, co z tym zrobic… zignorowac, wkurzyc sie czy po raz kolejny rzucic sie do wyjasniania nastepnego nieporozumienia. To zajecie pochlonelo mi od wczoraj p.m. naprawde wiele godzin i szczerze mowiac, solidnie mnie juz wymeczylo. OK, wyjasnie raz jeszcze, choc to proceder cokolwiek zalamujacy.
Powodem mojego narastajacego wkurzenia, a szczerze mowiac takze zbrzydzenia, nie jest sama w sobie roznica pogladow.
Do tego jestem przyzwyczajony, ponadto dyskutowana dzisiaj kwestia gejowskich zwiazkow jest tego rodzaju, ze wprawdzie mam co do niej sprecyzowany poglad, ale w gruncie rzeczy to jest mi ona rownie obojetna, jak temperatura przy gruncie po ciemnej stronie ksiezyca.
Problemem jest cos innego – sposob, w jaki coraz wieksza liczba osob z tutejszego koleczka postepuje z osoba, ktora smie miec inny poglad, niz tutaj wyznawany. Zaczyna sie od niechlujnego (lub jak twierdzi Vesper, umyslnego) znieksztalcania wypowiedzi adwersarza, tzw. ustawiania sobie rozmowcy do bicia (czyli wmawiania mu twierdzen, ktore latwo zaatakowac), poslugiwania sie wobec niego insynuacja i szantazem moralnym oraz cwiczenia na nim innych jeszcze sztuczek erystycznych.
Ja ten caly arsenal chwytow doskonale znam, spedzilem grubsze kilkadziesiat lat swego heteroseksualnego zycia na intensywnych badaniach uczestniczacych plci przeciwnej.
Tyle ze tutaj u Bobika jestem nowy i nie jestem jeszcze dobrze zorientowany, kto sie tu kryje za jakim nickiem. Ponadto – juz o tym pisalem – jestesmy tu dobrowolnie i nie mamy jedno od drugiego nic cennego do wygrania/wyrwania. Zakladam wiec naiwnie, ze nkt tu nie ma specjalnego powodu, zeby odstepowac od zasad fair play. A jednak…
No wiec jest tak. Najpierw, podejrzewajac serie nieporozumien, probuje je prostowac i tlumaczyc, ze jednak wielbladem nie jestem. Potem dostrzegam, ze to nie sa zadne nieporozumienia, ze to sztuczki i ze jestem raz za razem zmyslnie faulowany. Zaczynam protestowac, nazywajac te faule po imieniu, ale zostaje wziety nawet nie w 2, ale w 3 ognie i wreszcie oskarzony o rzekome chamstwo, polegajace na uzyciu twardych slow dla nazwania tych uporczywych zabiegow. Czyli klasyczny Schoppenhauer, rozpisany na kilka damskich glosow.
Jak sie rzeklo – ja te wszystkie techniki i ten caly scenariusz doskonale znam od poczatku do konca i we wszystkich wariantach, problemem jest tylko moja niewiedza, ze oto sprawa jest z samymi Paniami, i to moje naiwne zalozenie, ze druga strona tu i teraz nie ma powodu stosowac takich sztuczek…
W koncu istotnie sie wkurzam i slowa zaczynaja byc twardsze niz by sie chcialo. I na to wszystko stopniowo pojawiaja sie dalsze osoby, w wiekszosci rowniez Panie, przypuszczam, ze nalezace do tutejszej „starej gwardii”, i bez specjalnego zastanawiania sie nad kontekstami, kto co komu etc., kierujac sie glownie nieomylna lojalnoscia wobec psiapsiolek z TWA, wyrokuja bez prawa apelacji, ze to ten nowy-przybleda jest chamem, nienawistnikiem i Bog wie kim jeszcze.
Otoz smiem twierdzic, liczac sie z konsekwencjami, ze to wlasnie jest modelowy przyklad chamstwa i przemocy w babskim wydaniu. Chamstwa w rekawiczkach, bez uzycia piesci ani nawet slow zaczynajacych sie na niektore litery, ale obrzydliwego, zaklamanego, swietoszkowatego, wmawiajacego przy tym calemu swiatu, ze na tym wlasnie polega kultura osobista, kindersztuba i te inne tam takie.
A ja, widzisz, Kroliku, mowie juz calkiem otwarcie i bez certolenia, ze na tak pojeta kindersztube calkiem obcesowo podnosze zadnia nozke. Powiem tez bez specjalnych eufemizmow, towarzystwo, ktore bez racjonalnych powodow kieruje sie takimi modelami postepowania, to jest mi pootrzebne jak umarlemu kadzidlo. Szkoda czasu, nerwow i klawiatury, a jakby mi sie kiedys jednak zachcialo, to najblizszy magiel mam tu za rogiem.
Tylko kontaktu z Bobikiem mi szkoda, ale mam nadzieje, ze znajdziemy alternatywna plaszczyzne.
Pozdrawiam
@ andsol
Mysle, po pierwsze, zesmy owszem mieli okazje porozmawiac jak ludzie, tylko sie na nia na wlasne zyczenie na nia spozniles.
Mysle ponadto, ze trudno sie rzeczowo rozmawia z czlowiekiem, ktory wie, o czym mowa w pisanym i czy warto je czytac, zanim to uczyni. Tak bylo wczesniej i tak jest ponownie. Nie chcialo Ci sie zastanowic nad sensem stwierdzenia, ze pod pojeciem „bolszewizm” nie rozumiem zestawu pogladow M-L ani innych lewicowych, co bylo wypowiedzia merytoryczna, wolales nazwac ja emocjonalnym belkotem czy czyms w tym guscie. Nie chce mi sie do tego wracac i sprawdzac, bo to byl dopiero belkot.
Zadaj sobie prosze dosc trudu, by zapoznac sie z zapisem dyskusji na tyle, zeby nie zmuszac rozmowcy do uragajacego ludzkiej godnosci ustawicznego uswiadamiania Ci Twojej niewiedzy o faktach oraz wyjasniania przeklaman.
Spojrz – znowu piszesz, ze nie bylo tu mowy o chamstwie…
A co to jest Twoim zdaniem:
Nisia 17 sierpień 10, 00:05
(…) Tyle jadu, nienawiści, ciosów na oślep, prania po pysku i zwykłego braku kindersztuby? Wygląda na to, że teraz na każdy blog może wejść nienawistnik. A starzy bywalcy, dotąd pełni dystansu i uroku – powodowani jakąś polityczną poprawnością – zamiast odmówić mu rozmowy, będą próbowali z nim dyskutować. Co go, oczywiście, zachęci do kolejnych inwektyw i zwykłego chamstwa. Ludzieńki, a tak było miło… myślałam, że to nie jest zakazane.
Albo to:
żona sąsiada 16 sierpień 10, 23:34
(…) Mieliśmy bardzo miłe spotkanie (…) Nie muszę dodawac , że nikt nikogo nie wyzywał od “niedouczonych bolszewików”. (…) jestem zaszokowana tonem wpisów Estimado. Nie było mnie na blogu przez wiele tygodni ale mam nadzieję, ze ten ton nie bedzie teraz obowiązującym. Może to i “polityczna poprawność” z mojej strony, ale cóż… Mnie tu dobrze z ta polityczna poprawnością, przez niektórych zwaną staroświeckim dobrym wychowaniem.
To teraz pozwolisz, ze doloze cytat z klasyka:
andsol 17 sierpień 10, 00:09
(…) jakieś kłopoty z czytaniem?
Otoz powtarzam: na normalna rozmowe, kulturalna i nacechowana szacunkiem dla siebie nawzajem i dla faktow, troche sie spozniles i jesli nadal masz na nia ochote, to masz przedtem co nieco do nadrobienia.
Pozdrawiam
@ andsol
P.S. jeszcze 1 cytacik o chamstwie, tez jakby przez Ciebie przeoczony:
Helena 17 sierpień 10, 02:03
Vesper, mysle, ze powinnismy odlozyc te dyskusje na jakis inny moment, kiedy Gospodarz moze zwyczajnie skasowac posty uragajace elementarnym regulom rozmow na tym blogu, powstrzymac potok wyzwisk i rozpasanego chamstwa. W tej chwili nie moze tego zrobic. Wiec poczekajmy, naprawde. (…) mysle, ze nie chce uczestniczyc w zadnej takiej rozmowie poki moga sie tu pojawic niedopuszczalne wpisy.
Powtarzam zatem Twoje wlasne pytanie: (…) jakieś kłopoty z czytaniem?
Poza tym nie sadz sie prosze na komplementowanie innych moich przymiotow, faktycznych czy mniemanych.
Tu jest bardzo konkretny temat, a mianowicie: Kto tu w istocie jest chamem?
A skoro sie juz wdales w opiniowanie tej sprawy, to inne tematy musza poczekac, az tu padnie jednoznaczna odpowiedz. Jako facet powinienes to rozumiec, niezaleznie od orientacji.
@ Kroliku…
Ja naprawde mam gdzies wasza opinie o tym czy innym moim wierszyku, przynajmniej dopoty, dopoki nie napiszecie czegos na chocby zblizonym poziomie. Co niech nie znaczy, ze ja taki wybitny.
Tu mowa jest o czyms zupelnie innym: O tym konkretnie, czy grupa znajacych sie dluzej pozornie kulturalnych osobnikow rodzaju damskiego, meskiego czy nijakiego moze skutecznie okrzyknac chamem kogos innego glownie dlatego, ze ten ktos nie godzi sie ani z ich pogladami, ani z ich nieuczciwymi metodami dyskutowania.
@ Cubalibre
Z Toba i z Helena to mi sie juz zupelnie nie chce gadac. Te Wasze kolejne wnioskowania nawet nie lezaly obok logiki, a i to teraz od poprzednich nie odbiega.
Nie wiesz rzeczy podstawowych, nie rozumiesz rzeczy podstawowych i w ogole masz masz klopoty z mysleniem, ale uporczywie probujesz sie przepychac w dyskusji…
Po pierwsze, przyjazn wg normalnych pojec niekoniecznie musi polegac na zaspokajaniu wszelkich zachcianek przyjaciela.
Po drugie zas, w zwiazku z pierwszym, adopcja nie jest i nie moze byc przede wszystkim srodkiem dopieszczania marzen spragnionych rodzicielstwa doroslych dowolnej orientacji. ZAchcianki doroslych sa to ustatnim kryterium, jakie mogloby zaslugiwac na uwage.
Moja propozycja: Napisz cos jeszcze, ja Ci nie odpowiem i niech bedzie Twoja wygrana.
🙂
😀
przepiekna pogoda 🙂
slonce juz patrzy przez chmury, wstydliwie jeszcze
brykam 😀
za duzo czytania z rana ❗
zostawie do przerwy 🙂
tylko do:
Teresa, tlumaczenie OK!, moze ktos przeczyta i pomysli ze
warto!!!!
Cubalibre, nie, nie oczekuje, tylko obawial sie 8)
brykam, fikam 🙂 😀
🙂
podczytuję od jakiegoś czasu i bardzo chciałam napisać:
rysberlin – Twoje „brykanie, fikanie” z rana niezmiennie poprawia mi nastrój i rozuśmiecha 🙂 coś niesamowitego 🙂 dzięki
Vesper, czy Zosia byla badana na nietolerancje glutenu? Czy ma normalny poziom czerwonych cialek? Sladowa chocby anemie? Czy badal ja dobry gastroenterolog? Coeliac desease ma tak wiele roznych objawow u roznych ludzi, ze moga one wprawic w zaklopotanie niespecjaliste, ale gastro powinien wylapac czy moze to wskazywac na to akurat, a jesli tak, to badania w tym kierunku daja 100% diagnoze.
Biedna mala! A to co opisujesz z niedowiarstwem lekarzy wobec matek malych dzieci jest niestety bardzo czesto sptykane, zwlaszcza jak sami nie daja sobie rady ze zdiagnozowaniem problemu. A wydawaloby sie, ze matka powinna byc najlepszym sprzymierzencem lekarza i narzedziem diagnostycznym malej pacjentki.
Z jedną nogą na stopniu samochodu (od wczoraj usiłuję wyjechać!!!) DZIĘDOBRY.
Ale jeszcze coś napiszę ku przestrodze. Tacy jak Estimado nie ustają w pisaniu, rzucaniu obelg i wyrażaniu swojej pogardy dla blogu, na który sami weszli. Wiem o tym bardzo dobrze, bo z powodu im podobnych musiałam zlikwidować forum na mojej stronie. Wbrew własnej woli dawałam się wciągnąć w dyskusję o niczym, za to w bardzo nieprzyjemnym tonie. Bo to wciąga. Trudno jest powstrzymać się od riposty, kiedy ktoś prowokuje. Potem wszystkim jest obrzydliwie na duszy, a oni się cieszą. Nie wiem, co na to Bobik, ale ja bym uważała.
Pa. Herbatka i jadę. Chyba że…
Estimado,
w mojej subiektywnej, nielogicznej, bolszewickiej ocenie jawisz się jako osobnik dotkliwie skrzywdzony przez kobiety (rozwód, alimenty, żeński przełożony, trauma skądinąd…?) w poszukiwaniu obiektu zastępczego do wyładowania agresji. Tak sobie tłumaczę Twoje histeryczne wybuchy emocji nieadekwatnych do przedmiotu dyskusji i tzw. Rundumschlag pod adresem wszystkich nicków nie wyglądających 100-procentowo na męskie. Myślę, że jak tu zacznie pisywać mój kot, bez wątpienia koci szowinista i hetero, to ciśnienie Ci trochę spadnie i przestaniesz się tak miotać. Koty dobre są na krążenie i stany podniecenia. Ja nie muszę w zakamuflowany sposób obrażać wszystkich dookoła, bo mnie „nie rozumieją”, nawet Ty zauważyłeś moje dobre samopoczucie. To kot mi tak dobrze robi na nerwy. Plus udane życie rodzinne, ale tym nie będę epatować.
Przed wyjazdem Bobik odgruzowywał chałupę. Nie chcę, żeby po powrocie zastał ruinę. Jestem tu gościem i będę zachowywała się jak gość. Szczególnie pod nieobecność Gospodarza.
Jak zawsze rozumnie, Haneczko 😈
Oj, a czy ktos moglby mi strescic, o co tu chodzi? Jako Kobieta O Bardzo Malym Rozumku dostalam lekkiego wstrzasu zmyslow i pomieszania z poplataniem.
Znikam, kibicujac moim dwu gosciowym panienkom (nie moge sie przyzwyczaic do tego, ze jedna z nich matka piecioletniego Antoniego juz), ktore za chwile wylatuja do Kamerunu, zeby… malowac szkole 😉
Musze nakarmic i ucalowac na dlugi lot.
Tereso,
a) mnie nie przeszkadzają zmiany semantyczne, komu innemu przeszkadzają
b) nie mam nic przeciwko adopcji dzieci przez pary homoseksualne, ktoś inny ma.
To by było tyle całej dyskusji.
Na ile mój mały rozumek to pojął, oczywiście. Ale to mi wystarczy.
@ estimado
Zaczyna sie od niechlujnego (lub jak twierdzi Vesper, umyslnego) znieksztalcania wypowiedzi adwersarza, tzw. ustawiania sobie rozmowcy do bicia (czyli wmawiania mu twierdzen, ktore latwo zaatakowac), poslugiwania sie wobec niego insynuacja i szantazem moralnym oraz cwiczenia na nim innych jeszcze sztuczek erystycznych
No widzisz, estimado, bardzo tego zabiegu nie lubisz, ale stosujesz – przecież doskonale rozumiesz, że przytoczona przeze mnie Twoja wypowiedź, została wybrana ze względu na nieelegancką formę, jako próbka stylu, a nie ze względu na treść. Kontekst nie był więc bardzo istotny. Przeczytałam dyskusję bardzo uważnie i bardzo świadomie powstrzymuję się od zajęcia stanowiska wobec meritum. Celowo znowu pomijam treść zamieszczonego przez Ciebie wierszyka, który nie zainteresował mnie na tyle, bym przeczytała od początku do końca. Odnoszę się wyłącznie do argumentacji prozą. Kiedyś tu już toczyła się rozmowa o związkach homoseksualnych i ich prawie do adopcji. Byli zwolennicy, byli przeciwnicy, nikt nikogo błotem nie obrzucał. Wyraziłam wtedy swoje zdanie, więc nie będę się powtarzać.
Kilka Twoich zarzutów, dotyczących sposobu prowadzenia sporu, uważam za słuszne, o czym napisałam wyżej. Czynienie jednak uogólnień, jakoby panie miały wybitną tendencję do ustawiania sobie adwersarza do bicia, z sugestią, że panowie dla odmiany przestrzegają zasad erystycznego fair play, wydaje mi się bardzo mało merytoryczne.
Bardzo dobry Mazowiecki http://wyborcza.pl/1,75515,8256880,Dosc__Jaroslaw_musi_odejsc.html
Czy to jest synek Tadeusza Mazowieckiego?
@Helena i Królik
Też mi sie naiwnie wydawało, że w opiece nad dzieckiem, rodzic i lekarz stanowią nierozłączny zespół, który sobie nawzajem ufa i stara się dobrze współpracować. ALe ja z tych naiwnych jestem. Szybko mnie wyprowadzono z błędu. Rodzic to jest proch i pył. Dziecko oczywiście musi być, bez dziecka pediatra nie miałby sensu istanienia, ale rodzic to już inna sprawa. Fajnie, kiedy zajmusię się dzieckiem podczas pobytu w szitalu, kiedy sam karmi, kąpie, podaje leki, mierzy temperaturę i woła personel, gdy trzeba. ALe podczas obchodu ma wyjść z sali, nie pozostawiając śladu swojej całodobowej obecności przy dziecku. Najlepiej, gdyby, mijając państwo doktorstwo, zamiatał podłogę czapką. W polskiej medycynie, stosunki między pacjentem a lekarzem, tkwią jeszcze mocno korzeniami w rosyjskim zaborze.
Helenko, Zosia nie była diagnozowana pod kątem celiakii. Są pewne przesłanki, by taką diagnostykę u niej przeprowadzić, ale z drugiej strony, Zosia nie ma nawet najmniejszych skłonności do anemii. Co dziwi o tyle, że dietę ma mało urozmaiconą (choć opartą na składnikach bardzo dobrej jakości) a owoców nie je w ogóle. Na szczęście nasza pani profesor jest i alergologiem, i gastroenterologiem dziecięcym. Jej jakoś specyfika Zosi nie dziwi, ona nie kwestionuje obserwacji. Uważnie słucha i dopytuje.
Wybrałam się przed paroma laty oglądać terapie hellingerowskie, trzy razy. Pierwsze dwa warsztaty prowadziła Angielka od dwudziestu lat mieszkająca i pracująca w Szwajcarii. Prowadziła zajęcia po angielsku ze świetną warszawską tłumaczką. Zaczynało się sztampowo, np młoda żona miała żal do męża że on pracoholik, on zaś żal do niej, że się jej z tym pracoholizmem za mało podoba, albo pani, która bała się o córkę, gdyż ta z jednakowym zajęciem troszczyła się o męża i kochanka, oni zaś o sobie nawzajem wiedzieli i w drogę nie wchodzili, co miało być ciszą przed tragedią. Wiele było tych scenek więc i wiele różnorakich sytuacji. Mają te terapie to do siebie, że błyskawicznie poszerzają horyzonty i nierzadko jak ręką odjął uwalniają zainteresowanych od fiksacji. Piszę o tym, bo te warsztaty powiedziały mi o ludziach więcej niż wszystko co poprzednio widziałam, a zajęło mi to niewiele czasu, łącznie trochę ponad tydzień.
Vesper, rzecz w tym ze nie wszystkioe dzieci z celiakia maja anemie. Czasami ona nie wystepuje. Tu jest chyba niezla stronka na ten temat:
http://digestive.niddk.nih.gov/ddiseases/pubs/celiac/
Bo mnie zatanawiaja te objawy ADHD. Na stronie pisza, ze jednym z objawowo celiakii u dzieci moze byc nadpobudliwosc (irritability)
Heleno, dzięki za link. Nadpobudliwość to w przypadku Zosi nieadekwatne określenie. Zosia jest żywym dzieckiem, bardzo aktywnym, ale emocjonalnie zrównoważonym. Objawy ADHD występuja u niej pod wpływem określonych czynników, są że tak powiem mocno izolowane.
Teresko, please, please, please, uwazaj z terapia hellingerowska. Zarowno sama „terapia” jak i Hellinger cieszy sie bardzo zla slawa, zwlaszca w jego wlasnej ojczyznie. Moze Bobik bedzie mogl Ci wecej powiedziec.
@ Vesper
Mimo ze przynajmniej raz wykazalas dosc odwagi, bo powiedziec, ze to czy tamto Ci sie podoba albo nie, nadal nie uwazam, aby Twoja ocena „zaslug” obu stron byla w pelni lub prawie w pelni sprawiedliwa. Ale spokojna glowa – moje wczesniejsze oburzenie z powodu niesprawiedliwego potraktowania przez tutejsze gremium juz sie ulotnilo.
Bo widzisz Vesper, oburzenie to efekt pewnej „roznicy potencjalow” miedzy sytuacja czy zachowaniem, jakie JEST, a sytuacja lub zachowaniem, jakie wg wyznawanych norm POWINNO BYC.
Stwierdzenie poziomu intelektualnego, kulturalnego i moralnego niektorych wypowiedzi, jakie pojawily sie tutaj dzis tuz przed poludniem ze strony paru osob, jak i calkowitego braku reakcji na to ze strony innych osob (piszacych, czyli obecnych!), pozwolilo mi uswiadomic sobie pewne rzeczy z pelna jaskrawoscia i odpowiednio zredukowac poziom oczekiwan wobec tutejszej publiki – tzn. przynajmniej tej jej czesci, ktora nadawala ton tej nieszczesnej „wymianie pogladow”, a mam podstawy sie domyslac, ze nie tylko jej.
O ile zredukowac? No coz, mniej wiecej do zera, a jesli nawet nizej, to juz naprawde niewiele, maksimum o 1 kondygnacje – na poziomie -1 znajduja sie zazwyczaj osiedlowe magle. I pewien wspomniany tutaj parokrotnie Salon.
Zastrzegam raz jeszcze, ze ta ocena nie dotyczy wszystkich gosci Bobika ani zwlaszcza jego samego.
Dzieki Vesper za niepelna, ale przynajmniej w czesci podjeta probe refleksji nad tym, co tu sie faktycznie dzieje.
Ale nie narazaj wiecej swoich ukladow towarzyskich. Z mojego punktu widzenia problem zniknal, szkoda tylko tych paru godzin usilowan, by to czy tamto wyjasnic. Usilowan bezsensownych z dosc oczywistego powodu.
Jedyna dotychczas osoba, ktora naprawde cos zrozumiala i odwazyla sie to powiedziec na glos, nie potrzebowala tych moich zmudnych wyjasnien, za to po krotkiej chwili zostala przywolana do porzadku i zamilkla. Nie dziwie sie i zalu nie mam, przeciwnie.
Pozdrawiam
Vesper,
nietolerancję na gluten łatwo sprawdzić, a już szczególnie u dziecka. Przez sześć nie dostaczasz go w pożywieniu ani grama, a siódmy podajesz np kanapkę z chlebem czy kromką bułki. Tak przez parę tygodni i będziesz mieć sprawę wyjaśnioną, bo ten siódmy dzień (najprościej wyznaczyć sobie stały „glutenowy” dzień w tygodniu). Procedura wymaga staranności, jako że w przemysłowej produkcji wyrobów spożywczych technolodzy potrafią dołożyć glutenu w najmniej spodziewanym miejscu. Najlepiej wszelkie dania przygotowywać w domu używając do tego surowców z bezpiecznego źródła.
Wszelkie alergie (doświadczona jestem) za praźródło mają albo gluten, albo białko mleczne, którego tolerancję sprawdza się identycznie jak tolerancję glutenu i tak samo restrykcyjnie pilnuje się aby w dniach bez białka mlecznego nie było „śladowych ilości” jak podają na opakowaniach o niepożądanych składnikach producenci wyrobów.
Ja z pomocą zmian na talerzu po wieloletnim doświadczaniu życia człowieka na łasce lekarzy i farmacji wyszłam z kilku uciążliwych przypadłości, że wymienię nieżyt wazomotoryczny gónych dróg oddechowych na tle alergicznym (katar przez 2 razy po ca dwadzieścia lat bez jednego dnia (i nocy) przerwy), zaliczając po drodze usuwanie (zabieg chirurgiczny) obrzęków na górnych drogach oddechowych gdy one całkowicie przestały funkcjonować, czyli oddychanie nosem możliwe już nie było oraz dusznicę bolesną zaawansowaną do tego stopnia, że nawet minimum wysiłku fizycznego (np parę kroków) było dla mnie nie do zrealizowania.
Teresko, ale istnieja latwiejsze sposoby przetestowania na celiakie.
Dzień dobry. 🙂 Witam Was zwyczajowym uśmiechem, choć przychodzi mi on z pewnym trudem, bo telefoniczne żródła mi doniosły, że na blogu odbywa się coś w rodzaju mordobicia. 😯 A ja, bidok, mogę powiedzieć tylko tyle – nie byłem, nie widziałem. 🙁
Sorry, Kochani – mój dostęp do komputera jest tym razem tak ograniczony, że nawet nie jestem w stanie przeczytać, o co chodziło, nie mówiąc już o przemyśleniu, zajęciu stanowiska i napisaniu. W związku z czym proszę Was serdecznie o odłożenie sporów do niedzieli, kiedy to będę miał szansę odezwania się na bieżąco. Bo zdemolowanie lokalu w czasie, kiedy gospodarz skoczył po pół litra, nie byłoby chyba szczególnie zgodne z zasadami fair play. 😉
Tyle jeszcze zdążę napisać, że wczorajsze spotkanie blogowe w realu było przesympatyczne 🙂 i miało tylko jeden przykry moment, a mianowicie ten, kiedy trzeba było kończyć. 🙁
A zaraz czekają mnie różne kolejne spotkania – blogowe i nieblogowe, toteż merdając ogonem do Szanownych Wszystkich jestem zmuszony się oddalić.
Póki nie wrócę pogadajcie, proszę, na niekłótliwe tematy w niekłótliwy sposób. Wiem, że to brzmi niemal dziecinnie, ale jako szczeniak mam prawo do pewnej prostoduszności. 😉 Zresztą, na razie i tak nie mogę zrobić nic więcej, jak tylko wyrazić tę prośbę i mieć nadzieję, że nawet jak kogoś okropnie język świerzbi, to jednak potrafi wytrzymać z rozpuszczeniem go do niedzieli. 😉
Helenko, spokojnie 🙂 Hellingerowskie „metody” mnie nie skrzywdzą. Przeczytałam o ich za i przeciw u różnych autorów, obejrzałam, nic mnie to nie ujęło, przeciwnie. Hellingerowi też fiksacji nie zabrakło, mam wrażenie, ale jak się sporo widzi, wie, to jego obciążenie nie jest w stanie się przenosić na innych. Na terapiach (scenkach) można za to zobaczyć jak pod mikroskopem dynamikę mechanizmów jakie nami rządzą wbrew. Widziałam trzy warsztaty, na kolejne się nie wybieram.
Tereso, to nie jest tak proste, jak piszesz. Sprawdzanie tolerancji na gluten w tej chwili przebiega zupełnie inaczej. Nie można na własną rękę przeprowadzać prób z dietą eliminacyjną, a to z tej prostej przyczyny, że na pewien czas uzyskuje się poprawę stanu śluzówki jelit, co może dawać fałszywie ujemne wyniki przy badaniu pobranego wycinka. A jedynie pobranie wycinka stanowi metodę w pełni wiarygodną diagnostycznie. Ze zrozumiałych względów, lepiej to przeprowadzić raz, tym bardziej że uzyskana diagnoza dodatnia obowiązuje już przez całe życie. Sama prowokacja po takiej czasowej diecie eliminacyjnej może też być nieskuteczna, jeśli objawy były mało nasilone, nieewidentne, mało podręcznikowe.
Helenko, przyjęłam że Vesper chodzi o zdrowie córci, celiakia to tylko jedna z możliwych przypadłości. Zbada to co może być praprzyczyną różnych raz na za wcale i obie będą zadowolone.
No i dobrze, Teresko. Jeszcze by mi brakowalo aby sie martwil czy Cie tam nie namowili na jakies kazirodztwo 😈 😈 😈
Bibiku, baw sie dobrze i nie martw sie, jesli mozesz, o to co tu znajdziesz po powrocie. Samo sie wykruszy – jak podobno mowila pacjentka w PRLu do zaprzyjaznionej z moim domem lekarki w czasie intymnego badania. 😈
Vesper, Ty decydujesz. Ja podzieliłam się czym miałam, a dobrym 🙂 Popatrz, że nawet okulary noszę tylko na ulicę i aż o pięć dipoptrii mniej one mierzą. Żałuję że nie dwadzieścia lat wcześniej, bo zmiany byłyby głębsze, a w dzieciństwie chorowita byłam dostatecznie „obrzydliwie”. Dużo się zmieniło.
Kiedyś łatwo się przeziębiałam i tygodniami nie mogłam się z przeziębienia, zapalenia oskrzeli, zapalenia płuc, anginy. wykaraskać. W ostatnich czterech latach zdarzyło mi się dwa razy, ale chorowałam po… jednym dniu, za to z gorączką powyżej 39’C. Jeden dzień okropny, bez picia i jedzenia (wszystko okrutnie gorzkie, nie do przełknięcia), i po chorobie. Mając skalę porównawczą, tak wolę.
Teresko, bardzo dziękuję za Twoje spostrzeżenia. Przyznam, że sama też na sobie przetestowałam kilka podejrzanych składników w podobny sposób i wyeliminowałam te o wysokim prawdopodobieństwie sprawiania problemów. U Zosi co do mleka jestem pewna, ale z glutenem to już mniej oczywiste, a sama diagnoza powinna być przeprowadzona bardzo wiarygodnie, skoro ma być na całe życie.
Tak, Vesper, standardowa opieka medyczna zdąża ku temu aby gluten jadać i do niego spożywać wytwory przemysłu farmaceutycznego nie zważając na skutki uboczne tak zorganizowanego życia klieta i pacjenta. Opłacalne to ma być dla przemysłu spożywczego i farmaceutycznego oraz masy ludzi którzy pracują pomiędzy tymi dwoma sektorami. Mnie to już nie bawi 🙂 , nie muszę żyć tak jak chcą zainteresowani zyskownością (dla nich) moich chorób i z łatwością mogę zrezygnować ze szkodliwego dla mnie źródła cierpień. Najzabawniej prezentują się tu lekarze, niejednokrotnie wraz ze swoimi dziećmi, którzy cierpią na te same przypadłości co ich pacjenci. Dziwne, bo gdyby ktory wiedział, że serwisant np od komputerów swego naprawić nigdy nie umiał, to by z jego usług zrezygnował.
Po co bym miała siebie, czy dziecko, narażać na pobieranie wycinka, jeśli problem mogę sprawdzić prosto.
Moja koleżnka od mniej więcej póltora roku przechodziła już potężne perturbacje żołądkowe, po latach mniejszych ale stałych problemów. I wycinki nie pomogły, i masa innych badań, w tym i inwazyjnych, i kuzyn uznany gastolog, i góry skonsumowanych medykamentów. Wystarczyło że odstawiła wszystkie produkty zawierające gluten i problem się powoli wyciszył. Pytała mnie, czy ma gastrologowi powiedzieć o sposobie w jaki się wydobyła z zapaści. Powiedziałam, że nie wiem, wszak to ona go zna i wie na czym mu zależy, a co ignoruje.
Mijamy się 🙂 z wypowiedziami.
Helenko, przy okazji powiedz mi co oznacza w wirtualnym slangu „twisted”, czyli 😈
Helenka zajeta, wiec odpowiadam: twisted znaczy morda skrecona. Czyli w kocim usmiechu.
Zaluje, ze nie mam tu pod reka emotikonow, ktore pojawily sie w mojej skrzynce pocztowej. Kocie, czego tam nie ma! Wiec sie nieustannie bawie wyprobowujac coraz to nowe w mejlach. Jest nawet kilka gemb diabelskich. To dopiero daje mozliwosci….
Koci uśmiech? Mówi się że kot się uśmiecha gdy okiem mruga. To to?
BasiaBe ciesze sie 🙂 😀
Owszem, mamy taka zabawe ze Stara. Patrzymy na siebie – ja mrugam, ona mruga, ja mowie; miauuu, ona mowi miauuu. ja mrugam. ona mruga i mowi miauuu, ja odpowiadam miauuu i czekam az ona mrugnie, wtedy ja mrugam, ona mowi miauu, ja odpowiadam miauuu i mrugam, I tak przez 20 minut, az sie zrobie glodny, a ona dosc rozmiekczona aby wyjac tego bazanta z zamrazalnika.
😈
Moja Pańcia, ma w zwyczaju prowadzić mnie do lodówki, oglądając się czy nadążam i z drogi nie zbaczam, a dodatkowo posługuje się krótkim „mrum”. Jeśli zaś przychodzi po głaski to próbuje głaskać mnie łapą, łapką, bo ona maleśtwo jest, po twarzy 🙂
To Ty tez jestes Kotem ???!!!! 😯 😯 😯
mielismy BARDZO DOBRYCH lekarzy dzieciecych, troskliwych,
a nawet w naszym (to bylo tuz po prysnieciu z kraju) mniemaniu nadopiekunczych, mysleli za nas i o naszych dzieciach zawsze krok do przodu, moze szczescie ,a moze
niemiecka „dokladnosc”
tylko jedno nie powiodlo sie, chcielismy zaszczepic corke
przeciw kokluszowi na co pani doktor, ze nie trzeba w tej okolicy nie bylo kokluszu juz od dziesiatkow lat-powiedziala.
po przeprowadzce do berlina corka zachorowala, koklusz powiedzial lekarz, nie szczepiliscie panstwo ? nie! my z BRD.
tu jest berlin, tu sie szczepi – zauwazyl, i od tej pory mial na
nas oko 😀
Teresa Stachurska KOTEM 😮
ja wprawdzie nie myślę logicznie, ale coś mi się zdaje, że Teresa ma kota imieniem Pańcia 😉
W wielu dziedzinach, że się tak górnolotnie wyrażę, kotem, nie wiem jak w Kiciusi postrzeganiu mojej osoby, może i tak. Sama się mam za Kiciusi przyjaciela, a i personel, jako że ona samodzielna nie jest 🙂
Moja koteczka ma na imię Kiciusia 🙂 , Pańcią ją czasem nazywam zaocznie, by ją opisać co do sposobu bycia.
Pancia to dobre imie dla Kota. Nie mialbym nic przecwko temu aby mnie nazywano Paniskiem, choc lubie swoj biblijny nick.
Panicz Mordechaj 😈
Tyz piknie. 😈
http://dziadul.blog.polityka.pl/?p=68
Przypomnienie fascynujacej historii „wampira z Katowic”. Pamietam ja bardzo dobrze z drugiej polowy lat 60-tych. Panika panowala w calej Polsce, a poniewaz gazety o tym nie pisaly, niemal kazde wieksze miasto w Polsce mialo „wampira”, ktory polowal i zabjal blondynki. Albo brunetki. Albo szatynki.
Pracowalam wtedy w teatrze i balam sie wieczorami po spektaklu wracac na piechote – nieustannie korzystalam z taksowek lub litosciwie odwozil mnioe do domu jedyny szczesliwy posiadacz syrenko – niezykacy juz Julek Berger. To bylo w Warszawie. A jak przyjezdzalam do domu rodzicow w Lublinie, to tam tez slyszalam o grasujacym wampirze, ktory poluje na rude (mialam wlosy pomalowane na ostry rudy kolor – dzis takich nie robia, ech! 🙁 )
Potem juz po wyjezdzie z Polski slyszalam, ze wampir okazal sie byc z Katowic i ze go zlapano i powieszono. Ale nie znalam szczegolow i wciaz, prawde powiedziawszy nie rozumiem, dlaczego tym wampirem bylo trzech braci!
Co tam wampir z Katowic! Ja tez jestem wampirem, choic nie na blondynki i nie na rude, tylko na szare ogoniaste, co grasuja w naszych garazach.
Ja wlasnie przeczytalem historie, ktora mnie wprawila w znakomity humor i tchnela wiare w Czlowieka.
Otoz w lochach slynnego Dworca Centralnego w Warszawie, nad ktorym od lat unosi sie charakterystyczna won, jak sie wydawalo, niemytych cial, archeolodzy odkopali hurtownie miesa na kebaby. Wlascicielem hurtowni okazal sie byc jakis przedsiebiorczy Turek. Administracja Centralnego „nic o tym nie wiedziala” tylko sie ponoc dziwila, ze rury zatkane sa jakims cuchnacym lojem. Myslala zapewne, ze rury same wydzielaja – taka ciekawostka przyrodnicza.
W jaki sposob do hurtowni docieraly transporty miesa, a nastepnie jak to mieso bylo wywozone, nie wiemy. Reporterowi nie starczylo cierpliwosci zeby sie dopytac.
O tym nalezy ukladac ballady miejskie. Niestety Bobik sie zapodzial. Moze ewa* by sie zamachnela?
Co tam wampir z Katowic! Ja tez jestem wampirem, choc nie na blondynki i nie na rude, tylko na szare ogoniaste, co grasuja w naszych garazach.
Ja wlasnie przeczytalem hostorie, ktora mnie wprawila w znakomity humor i tchnela wiare w Czlowieka.
Otoz w lochach slynnego Dworca Centralnego w Warszawie, nad ktorym od lat unosi sie charakterystyczna won, jak sie wydawalo, niemytych cial, archeolodzy odkopali hurtownie miesa na kebaby. Wlascicielem hurtowni okazal sie byc jakis przedsiebiorczy Turek. Administracja Centralnego “nic o tym nie wiedziala” tylko sie ponoc dziwila, ze rury zatkane sa jakims cuchnacym lojem. Myslala zapewne, ze rury same wydzielaja loj – taka ciekawostka przyrodnicza.
W jaki sposob do hurtowni docieraly transporty miesa, a nastepnie jak to mieso bylo wyowzone, nie wiemy. Reporterowi nie starczylo cierpliwosci zeby sie dopytac.
O tym nalezy ukladac ballady miejskie. Niestety Bobik sie zapodzial. Moze ewa* by sie zamachnela?
Sorry, nie sadzilem, ze Pan Admin taki szybki i wypusci mnie z poczekalni gdzie utknalem wskutek literowki. Danke schoen!
To chyba nie jest do zrozumienia beż wiedzy o szczegółach całej sprawy, a ona może być piekielnie ciemna.
Masz racje. Moze Turek na miejscu lapal blondynki z dworca i przerabial je na mieso kebabowe. Wtedy faktycznie nie musialy przyjezdzac zadne chlodnie z Turcji i parkowac w lochach Centralnego. A wynosc mioeso mozna w walizkach.
Czego ci ludzie nie wymysla.
Odniosłam się do sprawy Marchwickich. Ta druga też może być ciemnawa, np Turek płacił za magazyn, ale nieoficjalnie, komuś do kieszeni.
Ze placil do kieszeni, to nie jest ciemne. To jest jak najbardziej jasne.
Magdalena Środa – http://www.wprost.pl/ar/205742/Dekalog-Lipowicz/?I=1437
Helenko, może jasne, ale i ciemne 🙁
Heleno, nie wpiszę do blogu dziadula tego, co wiem o wampirze z Katowic, a pytany o szczegóły powiem, że już powiedziałem, co chciałem, a o źródłach nie mam nic do przekazania. Od pewnego momentu ekipy do łapania gościa ściągano z daleka, bo podejrzewano, że mogą być powiązania ze śląską milicją, różne szczegóły śledztwo wskazywały na to zjawisko. Myślano, że chodziło tam o mundurowego, potem dyskretnie zaczęto spoglądać na szarże . W końcu zastawili się na lekarza sądowego i strzał był trafny. O tym, że znaleziono kandydatów do skazania, nie wiedziałem, ale takie oficjalne (czy półoficjalne) rozwiązanie nie dziwi. Sądziłem, że wiele osób wie o tym, o czym i ja się dowiedziałem, ale nawet jeśli nie, to nie stanie się moją misją upowszechnienie tej wiedzy.
Teresa, vesper, w sprawie odstawiła wszystkie produkty zawierające gluten i problem się powoli wyciszył. Ponieważ z bliska znam tę kwestię powtórzę co chyba jest i w wielu miejscach w Sieci, ale nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze raz. Jeśli ta sama piekarnia zajmuje się wypiekiem chleba i wyrobów bezglutenowych, a nie ma pomieszczeń odizolowanych i prawie hermetycznie zamykanych, produkt „bezglutenowy” może zawierać ilości glutenu wystarczające, by zaszkodzić osobie z ostrym uczuleniem. Osiadający pył mąki, okruszki z tacy, na której leżały bułeczki a potem położono bez oczyszczenia coś bezglutenowego może już wnieść do organizmu ilości substancji przynoszące poważne kłopoty.
O choroba! Jak nie mogli skazac tego lekarza sadowego, to znalezli wampira w trzech postaciaich?!!!
To jeszcze ciekawsze niz myslalam.
Mnie ten wampir z wczesnej mlodosxci bardzo zapadl w glowe – moze przez to, ze nic nie widzielismy, nawet gdzie grasuje, ile ofiar ma na koncie. Wiec jak nawet korespondeowalam z kolezankami rozsianymi po Polsce, to sie dowiadywalam od nich ze ten wampir to wlasnie tam u nich jest. Kolor wlosow ofiary byl wazny.
To byla prawdziwa urban legend mojej mlodosci.
Dobrze byloby aby ktos napisal ksiazke.
Moja mama byla kilka miesiecy temu zdiagnozowana na celiakie i ja jej kupuje ciasteczka kokosowe i bezy, ale sprawdzam bardzo dokladnie nalepki. W moim supermarkecie te rzeczy sa sprzedawane w oddzielnym kacie sklepu – dosc daleko od pieczywa. Chyba, zeby sie ludzie nie pomylili. Zas Marks i Spencer na wszystkich swoich produktach pisze czy zawieraja gluten, krowie mleko i soje. Znacznie to uprazcza zakupy, zwlaszcza slepej kurze jak ja, ktora nie zawsze widzi drobnym maczkiem wymienione skladniki. Ostatnio wlasnie wyrzucilam do smietnika karton polskiej zupy pomidorowej, bo dopiero z lupa zobaczylam, ze zawiera make pszenna.
Andsol,
nie jest trudno gluten ominąć szerokim łukiem 🙂 Ja nie kupuję ani nie jadam pieczywa, bułeczek, jak i żadnych gotowych wyrobów. Mam w kuchni płytę, piekarnik, thermomix, dobrą elektryczną maszynkę do mięsa i lodówkę. Jak co robię to w większej ilości niż na dziś i nadmiar zamrażam na później. Zwykle mam więc na zapasie różne fajne jadło: sernik bez grama mąki, pasztet jw, kotlety mielone (bardzo lubię), boczek pieczony z czosneczkiem, białą kiełbasę też bez oszukaństwa, itd, itp. Np do boczku lubię sałatkę z kiszonym ogórkiem, ale nie pieczywo. Przeszła mi chęc po miesiącu od odstawienia, a przepadałam za drożdżówkami z jagodami lub makiem. Omlet robię z jednego ubitego na sztywno białka i 3-4 żółtek, oczywiście bez mąki, pychota, dodatki przróżne. Budyń jak mi trzeba to zagotowana śmietanka dodana do żółtek (jak bulion). W życiu tak smacznie jak teraz (cztery lata minęło na początku maja) nie jadłam.
Koleżance poradziłam jw, posłałam jej przepisy, jest dobrze. Mnóstwo lat leczono ją czort wie czym i czort wie na co, łącznie z depresją, nawet – mówiąc w skrocie – dwubiegunową.
Nie kupuje się gotowych produktów, kupuje się surowce. Dania są proste i szybkie w przygotowaniu. jada się niewiele, czyli małe porcje i nie za często.
A, jeszcze coś. Czasem piekę chleb (szczególnie gościom) z mielonych orzechów lub mielonych migdałów. U Ćwierczakiewiczowej to się nazywało „chleb dla chorych”. Kroi się naprawdę cieniutko, mało taka kromka waży i dobrze smakuje.
Teresa: dobra, już lecę. Jestem pies na dobry chleb.
Mój syn był szczepiony „na koklusz” i nie uchroniło go to przed kokluszem. Jego kaszlu nie zapomnę do końca życia. Po 6 tygodniach w domu jak trafił do szkoły to wyrzucali go z lekcji, bo zagłuszał nauczycielkę. Koszmar, szczepienia nie zawsze chronią.
Przy Zosiowej (i mojej własnej) alergii jestem przyzwyczajona do przygotowywania jedzenia w domu, bez pomocy gotowych połproduktów. Mam też w rodzinie dwie osoby dorosłe z celiakią, co ciekawe – po stronie tak mojej, jak i męża. Geny więc mogły do Zosi przywędrować, jak najbardziej. Rutyna w każdym razie jest mi znana. W domu osoby z celiakią, cała kuchnia ma być gluten free. Jak ktoś ma ochote na pszenną bułeczkę, to albo w mieście, albo niech ją trzyma w osobnym pojemniku. W tę stronę łatwiej jest sprawy dopilnować.
Ja tez mialam szczepienie na koklusz i tez przeszlam co pamietam bardzo dobrze, gdyz „leczono” mnie samolotem-karetka – wtedy to byla rutyna, ze dziecko wsadzano na samolot i zmiana cisnienia oczyszczala drogi odechowe. Albo cos w tym rodzaju. Pewnie nie wszystkie dzieci mialy dziadka – ordynatora wiejskiego szpitala z samolotem pod reka. 😆
Też się w dzieciństwie na koklusz nacierpiałam. Nie wiedziałam że samolot może być taki pomocny w tej chorobie, dzięki Helenko za edukację. Może się komuś przyda?
Nie wiem Teresko czy dzisiejsze komercyjne samoloty do tego sie nadaja, bo w nich jest cisnienie regulowane.
To byl zwyczajny „kukuruznik” – uzywane one byly do spryskiania pol DDT 😯 – dzis zakazanego wszedzie na swiecie srodka owadobojczego.
@cubalibre
Merci jak stad do Wersalu (jakies 20 km swinskim truchtem, lisim krocej). Pojelam. To sie i opre na syntezie nie wglabiajac sie w surowiec.
Przestrzen, widze przestrzen! Dwie polki wyprowadzone na polpietrze, przestrzen widze, przestrzen!
Il n’y a pas de quoi! Teresko 😉
A widzisz, Helenko, niefart – nic po edukacji 😈
Co do kokluszu, to pediatra mojego dziecka powiedział, że szczepienie skuteczne jest w 60 procentach zaledwie 🙁 Moje dziecko było szczepione i zachorowało (była tu taka mała epidemia), kaszlało 6 tygodni. Inna dorosła osoba w rodzinie zachorowała w wieku 40 lat mimo kokluszu podobno przechodzonego w dzieciństwie, bez szczepienia i kaszlała 10 tygodni, bo w książkach stało, że może trwać 6-10 tygodni 🙄 Mnie nic nie wzięło, pewnie dzięki solidnej komunistycznej szczepionce 😉
Zapewne jak sie ma przeciwciala po szczepieniu, to nawet jak sie zachoruje, to ma to lzejszy i krotszy przebieg.
Po przechodzonym kokluszu powinno się chyba mieć jeszcze lepsze przeciwciała. Podobno jednak choroby wieku dziecięcego przechodzone przez dorosłych mają znacznie cięższy przebieg i więcej powikłań 🙁
A szczepienia nie dają ochrony na całe życie.
W mojej okolicy co 10 lat ponawia się szczepienie przeciw polio dla dorosłych.
Masz rację Heleno, pewnie ten koklusz syna nie był taki 'klasyczny’, ale przez parę lat po tym zachorowaniu, przy każdym przeziębieniu pojawiał się podobny kaszel.
Ale w Europie juz chyba zaprzestano szczepien doroslych na polio? Odkad WHO pare lat temu oglosilo, ze jest zerowa zapadalnosc.
Jeszcze troche endemicznych rejonow zostalo w poludniowej Azji (Afganistan) i w niektorych miejscach w Afryce (bodaj Nigeria) a i tam wszedzie wirus jest bardzo oslabiony w porownaniu z tym co bylo jeszcze 50 lat temu.
Mialam w dziecinstwie przyjaciela, mieszkajacego pietro wyzej nad nami, ktory byl kompletnie sparalizowany – na trzecim pietrze, bez wozka. Wychowywala go samotna matka. W lecie znosilismy go wszyscy regularnie na podworko. Byl bardzo gruby z braku ruchu.
U nas zalecają 4-krotną immunizację od polio, a także co 10 lat od tężca i dyfterytu.
Jak dorosły nie miał dotąd 4 dawek od polio, to mu zalecają. Nie ma jednak szczepień obowiązkowych.
Nigdy nie slyszalam o takich zaleceniach. Wydaja sie w dzisiejszych czasach troche przesadne, zwlaszcza w Waszych rejnach, gdzie chyba ludzkie odchody nie trafiaja do rzek czy strumieni. Ale nie wiem, nie wiem zbyt wiele na ten temat.
Tężec występuje wszędzie na świecie i najgroźniejszy jest dla koni, które są też jego nosicielami. Człowiek jest bardzo podatny, a jak dużo grzebie w ziemi, to jest narażony. Laseczki tężca są rozpowszechnione w glebie, kurzu, błocie. W każdym razie zawsze przy okazji większych skaleczeń opatrywanych przez lekarza dawano mi surowicę przeciwtężcową, jeśli ostatnie szczepienie miało miejsce więcej niż 5 lat temu.
Mnie tez zawsze dawano na tezca. Moi starzy mieli bzika na punkcie tezca, straszyli mnie „tancem swieta Wita” co brzmialo naprawde evil i zawsze dostawalam zastrzyk od ojca, ktoremu drzaly rece jak mial mnie ukluc, matka wyrywala mu strzykawke z reki i zlorzeczac sama chciala robic ten zastrzyk i zawsze sie konczylo awantura i moim placzem i ich przeprosinami 🙄
a to mi sie podoba:
http://www.cnn.com/video/#/video/living/2010/08/17/von.skateboarding.priest.youtube?hpt=C2
sroda 🙂
mimo ze pada juz jasno za oknami
bedzie mily dzien dzisiaj (polowa tygodnia 😮 )
brykam w zadeszczone tereny zielone, S-Bahn czeka
brykam, fikam 😀
Marian Dziwisz: „…polski system oświaty możliwie najpełniej realizuje zapis zawarty w preambule ustawy z 1991 r., powodując, że nauczanie i wychowanie nie tylko respektuje chrześcijański system wartości, ale i uniwersalne zasady etyki dopuszcza do nauczania na tyle, na ile są one zgodne z wykładnią Kościoła rzymskokatolickiego.” – http://www.kulturaswiecka.pl/node/260
Emerytowany nauczyciel powinien wiedziec, ze pisze sie „sposrod”, a nie „z posrod”. 👿
Dzień dobry. 🙂 Pospieszne zerknięcie na blog (na inne raczej szans nie mam) ujawniło mi, że wczoraj było o wampirach. Jakbyście wyczuli, że akurat z jednym z wampirów blogowych spożywałem cocktail piwny pod tytułem – a jakże – „piękny pies” (piwo z sokiem grejpfrutowym). 😆 Wampir nie okazał się łasy na brunetów, toteż niedraśnięty zębem wróciłem do domu. 🙂
Witam serdecznie, choć z opóżnieniem BasięBe i MałgosięW. Mam nadzieję, że po moim powrocie z Krakowa będzie na blogu jeszcze tyle pasztetówki, żebym Was mógł odpowiednio ugościć. 🙂
Dziś czeka mnie jeszcze jedno spotkanie z Moniką, więc lecę ufryzować ogon, żeby dziewczynki nie doznały zawodu na widok nie tak całkiem pięknego psa. 😉
A przed wyjściem jeszcze wrzucę zdjęcie z festiwalu muzycznego w miejscowości Sitka na Alasce, które mnie zachwyciło ze względu na grupę zachwyconych melomanów. 😀
http://29.media.tumblr.com/tumblr_l3vn0bwD0N1qzou5ko1_500.jpg
A ja jestem okropnie zadowolony, ze organizatorzy rozcnicowych obchodow w Jastrzebiu nie zaprosili ani Komorowskiego, ani Tuska na uroczustpsci. Bardzo mi sie nie podoba ten zwyczaj w Polsce „uswietniania” uroczystosci przez politykow wladz centralnych. Bo lapserdaki nie poterafia zachowywac sie na nich inaczej niz skupiajac na sobie cala uwage mediow. A juz nie daj Boze jakies wybory sie zblizaja!
Jak chca cos spoleczrenstwu zakomunikowac, maja mase innych mozliwosci przewidzianych konstytucja. Ale oni chca wyglaszac najczesciej swoje wypracowania na zadany temat. Who cares co oni sadza o muzyce Chopina czy Powstaniu Warszawskim! WHO CARES?
Ale do Walesy nalezalo kurtuazyjne zaproszenie wystosowac – mogl sie ograniczyc do wyslania telegramu z pozdrowieniami dla uczestnikow uroczystosci – weteranow strajku. To oni powinni byc w centrum.
Co o tym myslicie?
Centrum zajęte. Zaprosili JK.
Ooo, Pieniu, jak milo Cie tu widziec! 😈
Pozdrow Monike, pozdrow Dziewczynki (bo domyslam sie, ze Ganesh sie wykrecil ze spotkania?). 😈
A zdjecie melomanow jest boskie. 😈
Wczoraj rozmawialismy o chorobach, to mily i bezpieczny temat 😈
Bawcie sie dobrze! 😈
Haneczko, JK niech przyjedzie, niech sie przewietrzy i poodycha czystym powietrzem na Slasku. Niech pospija troche mleka autentycznej ludzkiej zyczliwosci, bo przeciez ktoby chcial kazda godzine spedzac w towrzystwie Brudzinskiego i innych szczwanych lizusow?
Gospodarze powinni mu przygotowac kukle Lisickiego do spalenia 😈
Kocie Mordechaju, już myślałam, że zamierzają się upomnieć o prawa pracownicze, ale nie – http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/katowice/news/30-lecie-solidarnosci-uroczystosci-w-jastrzebiu,1519935,
Bobiku, świetna fotografia 🙂
Upominac sie o prawa pracownicze to mozna w dyktaurze, a nie w demokracji. W demokracji sie je ustanawia wlasnemi rencamy. Co zreszta ci gornicy z Jastrzebia zrobili.
@ Kocie
Ganesh nie jest z tych, co sie wykręcają, na nasze wspólne spotkanie przyszedł mimo jetlagu 😀
Nie zdawałam dotąd relacji ze spotkania, bo jakoś nie było atmosfery, ale naprawdę było super! Cała rodzina polsko-indyjsko-amerykańska jest urocza, a z Ganeshem odbyłam nawet melomańską konwersację 😉 Mam nadzieję, że jeszcze się skontaktujemy, jak wrócą na trochę do Warszawy (już wcześniej byli). Także myślę, że żona sąsiada trochę odetchnęła z nami od swojej ciężkiej sytuacji…
Spotkanie miało odbyć się w Camelocie, ale lunęło, a tam wszystko było zajęte, więc trafiliśmy do sąsiedniego Cherubino (ci sami właściciele). Wcześniej z Bobiczkiem, po tradycyjnych wstępnych posiadach camelotowych w ogródku (jeszcze była piękna pogoda) przenieśliśmy się na jedzonko do innego ogródka – na Kanoniczą, do trattorii Campana. Polecam to miejsce, nie tylko ze względu na jedzenie o cenach nawet nie strasznie zaporowych, ale i przede wszystkim na śliczny, klimatyczny ogródek – można tam czuć się jak we Włoszech. Pies nie dostał pasztetówki, zadowolił sie krewetkami 😉 Witaminki również skonsumował, a ja – zielone, jak było zapowiadane 😀
Aaaa, wiem, wiem – Pies jest straszny pies na krewetki. Pokaz mu krewetke z daleka, a ogon robi sie jak wiatrak wlaczony na najwyzsza moc!
Ale bardzo sie ciesze, ze mieliscie tam takie fajne spotkanie i zaluje okropnie, ze kiblowalem na blogu zamiast w Cherubino czy trattorii Campana.
Nie wiem kiedy sie nadarzy druga taka okazja.
Ech… 👿
A czy byly jakies zdjecia ze spotkania?
Pleeeease…..
Polecam Państwu – http://pytania.wordpress.com/2010/08/16/habemus-papas/
Zdjęcia robił tylko Ganesh, za to dużo 🙂 Nam były raczej inne sprawy w głowie 😉
Trza bedzie pomolestowac Ganesha, ale pewnie dopiero po ich powrocie do domu 😈
Jak tu pięknie! I ilu starych znajomych! I niezastąpiona (jak zwykle) Pani Teresa Stachurska też tu już jest!
Pani Teresa powinna (moim zdaniem) uzyskać nagrodę za wartościową działalność integracyjną w sensie propagowania miejsc i informacji ciekawych. Chwała jej za to!
Przepraszam za wykrzykniki, normalnie nie używam, ale (tym razem) nie mogłem się pohamować!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Witamy Cie, telemachu. W tej chwili jest tu niezwyczajnie sennie, bo Gospodarz w podrozy (wroci w niedziele) , a Goscie lekko obolali . Przyszlo mi samemu wiec sprawowac honory domu.
Sa ponoc gdzies zapasy pasztetowki, nie wiem czy jadasz?
Jeśli pasztetówka jest trochę przechodzona i wonna, można jej użyć do kąpieli. Jeśli błoto robi dobrze na cerę…
Pod nieobecnosc Bobika musze wziac w obrone przepyszna pasztetowke, bo satyryczna frakcja widze, ze sie wybrzuszyla.
Tak tak telemachu, jak to po burzy, troche milczaco i pewnie pelno przemyslen. Pani Teresa rzeczywiscie od lat konsekwentnie ujmuje sie za slabszymi i za to na pewno nalezy sie jej nagroda.
Moj Boze, wzielam dzisiaj dzien wolny i co robie? Jakies sprzatanie i gotowanie. Dosyc tego, do ksiazek! Na spacer!
Nie samym sprzataniem i gotowaniem czlowiek zyje… U Passenta jak zwykle klarownie i inspirujaco: o tym jak nie nalezy mylic debaty z pyskowka. Wyroslam na Passencie i starzeje sie na Passencie. Kto bedzie kiedys podtrzymywal te najlepsze standarty dziennikarskiego slowa? Czytam Passenta i wiem, ze ze nie przekrecil, nie zmyslil i nie probuje dokopac, ale ze stoi za jakimis wartosciami, za ktorymi warto stac.
Od lat tez lubie czytac Christie Blatchford i Margaret Wente z mojego The Globe and Mail. Odwoluja sie czesto do naszej tu lokalnej prowincjonalnej kanadyjskiej rzeczywistosci, wiec nie polecam jakos szczegolnie, ale obie maja swietne pioro.
Tereso, dziekuje za linke do Dziwisza 🙂
niby wiedzialem, ale napisane wazy inaczej:
„W preambule nowej ustawy o systemie oświaty z 7 września 1991 r. czytamy:
„Oświata w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi wspólne dobro całego społeczeństwa; kieruje się zasadami zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także wskazaniami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka. Nauczanie i wychowanie – respektując chrześcijański system wartości – za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki”.”
bywa
wracajac z pracy pomyslalem ze nalezy do konca wyjesc „dzikie”
jerzyny, bryknalem wiec w tereny zielone objadlem sie za cene podrapanych rak, rozerwanej koszuli, zmokniecia w naglym deszczu
lasuchowanie ma swoja cene 🙄
Jestem bardzo poruszona wpisem pfg na blogu Sasiada i musze sie podzielic. Pisze pfg:
———————
Bitwa o Gallipoli w czasie Pierwszej Wojny Światowej była niewątpliwie aktem agresji Wielkiej Brytanii przeciwko Turcji, a przy tym wielką klęską Brytyjczyków i źródłem narodzin odrębnego patriotyzmu “down under” – pod Gallipoli ginęli głównie Australijczycy i Nowozelandczycy, dowodzeni przez niekompetentnych generałów z metropolii.
W 1934 Kemal Attaturk, prezydent Republiki Tureckiej (i dowódca sił tureckich w czasie samej bitwy), polecił wystawić na półwyspie Gallipoli pomnik ze słynną inskrypcją: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Attaturkswords5.jpg
“Bohaterowie, którzy przelaliście krew i straciliście życie, leżycie teraz w ziemi przyjaznego kraju. Spoczywajcie w pokoju. Nie ma dla nas różnicy pomiędzy Johnym a Mehmetem, gdy tak leżycie, jeden obok drugiego, w ziemi naszego kraju. Matki, które wysłałyście synów z dalekich krajów, otrzyjcie łzy: wasi synowie spoczywają teraz w pokoju, na naszej piersi. Straciwszy życie na tej ziemi, stali się także naszymi synami.”
Co musi się stać, żebyśmy potrafili powiedzieć o poległych “nie ma dla nas różnicy pomiędzy Janem a Iwanem, pomiędzy Janem a Hansem”?
—————————————–
Heleno, pieknie powiedziane. Ale tez w domysle, czy naprawde byla ta wojna, ta bitwa, tyle smierci smierci mlodych ludzi nie do unikniecia?
Gallipoli to byl tez film Petera Weira z mlodym Melem Gibsonem.
Helenko,
stawiam na powszechną edukację emocjonalną, z telewizora, bo najszybciej przyniosłaby refleksje społeczne.
Telemach, Królik,
dziękuję 🙂 Dzielę się, bo jest czym 🙂
Piękne słowa (fragment mowy pogrzebowej Ataturka), piękny gest, wyraz wielkiej kultury, której w Polsce będzie trudno uświadczyć 🙁
Notabene, Heleno, w drodze na pole walki udał się był brytyjski poeta Rupert Brooke, niesłychanie przystojny, a ponadto zdolny młody człowiek. Nie dojechał, bo po kilku jednoczesnych szczepieniach pochorował się i zmarł na Morzu Egejskim 🙁
w drogę, oczywiście 😳
Rysiu, mnie tekst M. Dziwisza zaskoczył, bo nie zdawałam sobie sprawy, że oprtunizm władzy jest tak daleko posunięty, a pozycja KrK ugruntowana wzdłuż i wszerz tak szczelnie, że nie dziwią niezależne postawy kleru wobec wszystkiego z czym mamy do czynienia.
Tak, wierszy Ruperta Brooke’a ucza sie tu dzieci na pamiec, a wyrazenie ” there is some corner of a foreign field that is forever England” ( If I should die, think only this of me…) weszlo na trwale do przywolywanych cytatow .
Mial dwadziesca pare lat kiedy zmarl.
vitajcie ! A kto zgadnie kogo jest to zdanie? ” Jeżeli jesteśmy do czegoś przyzwyczajeni, sądzimy , że nam się to sprawiedliwie należy. Postęp nie ma większego wroga niż przyzwyczajenie.”
Prawdę pisząc zatrwożyło mnie to stwierdzenie. Przecież tak łatwo sie przyzwyczajamy… 🙂 A najstarsi górale mówią że przyzwyczajenie jest drugą naturą. .. I co teraz No zatrwożyłam się bo bardzo lubię się przyzwyczajać. 🙂
Z drugiej jednak strony to najmądrzejsze zdanie jakie przeczytałam od dawna…
kto odgadnie ten :)..
A tu, skoro o I- szej Swiatowej, John McRae o makach i grobach na polach Flandrii…
In Flanders fields the poppies blow
Between the crosses, row on row,
That mark our place; and in the sky
The larks, still bravely singing, fly
Scarce heard amid the guns below.
We are the Dead. Short days ago
We lived, felt dawn, saw sunset glow,
Loved, and were loved, and now we lie
In Flanders fields.
Take up our quarrel with the foe:
To you from failing hands we throw
The torch; be yours to hold it high.
If ye break faith with us who die
We shall not sleep, though poppies grow
In Flanders fields.
króliku ale ja nie rozumiem tego wiersza 🙂
czyli nikt nie zgadł 🙁 . To napisał Jose Marti kubański poeta i pisarz. Przeczytałam ten cytat we Wróżce 🙂 polecam. 🙂
wiesz co króliku zapomniałam że miałam się nauczyć tego angielskiego. Jutro 🙂 .
Czy to już było?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8268584,Staniszkis__To_Jaroslaw_Kaczynski_powinien_rozpoczac.html
Zwracam uwgę na słowa:
Gdyby Lech Kaczyński nie zginął w tak tragiczny sposób, to po zakończeniu kadencji nie byłoby żadnego powodu, żeby mu postawić pomnik
😯 😯 😯
dobrej nocki 🙂 przemyślę to zdanie i Wam radzę jako przerywnik w pracy czy na urlopie 🙂 To zmienia sprawy…… 🙂 🙂
tak czy owak wesper kto to wie… Byłby L. Kaczyński dalej Prezydentem a historia lubi niespodzianki 🙂 pa
Polecam też bardzo ciekawą rozmowę „Polityki’ (wydanie papierowe) z prezydentem Komorowskim. Jest tam kilka wypowiedzi, które pozwalają mieć nadzieję, że BK będzie całkiem udanym prezydentem.
dla jarzebinki, wygrzebalam tlumaczenie blogowicza
Wśród Flandrii pól
Wśród Flandrii pól kwitnący mak
krzyża za krzyżem barwi szlak,
kres naszych dróg. Skowronka lot
wzbija się ponad armat grzmot
co śpiew mu głuszy – dzielny ptak.
Nasz los to Śmierć. Wciąż życia smak
w pamięci trwa, choć miłość wszak
nie kończy się, nasz grób jest tu,
wśród Flandrii pól.
Podejmij walkę, tam wciąż – wróg,
weź z rąk omdlałych złoty róg.
Niech zabrzmi znów, nie zawiedź nas,
Bo zburzysz nam spoczynku czas.
Zbudzimy się, choć maki śpią
Wśród Flandrii pól.
Wiecie co, przecież to szlag może trafić, polecam zwłaszcza litującym się nad „obrońcami krzyża”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8267573,Nawet_kilkaset_tys__zlotych_za_akcje_przed_krzyzem_.html
My wszyscy za to płacimy! Nie tylko wstydem, ale finansowo!!! My w Polsce oczywiście.
A ci, przez których płacimy, to „mili, kulturalni, wykształceni, dobrzy ludzie”, dla których „żyd to forma inwektywy, a nie antysemityzm:
http://wyborcza.pl/1,75478,8266128,Obronca_krzyza__Slowo__zyd__to_forma_inwektywy.html
Och Doro, tez to czytalam dzis rano… Ci mili ludzie, ten pan obrzucajacy fekaliami tablice pamiatkowa… nie gdzies na rubiezach (z przeproszeniem Nisi), ale w centrum Stolicy, na samym Krakowskim!
Czytałam gdzieś, ze jest plan, by zamknąć Krakowskie do czasu … no właśnie … aż co? Galopujący absurd. Kierowniczko, mam nadzieję, że swoją tyradą przeciwko pewnym określeniom, nie zyskałam sobie miana „litującej się”? 😉
Gdzie maki Flandrii smaga wiatr
snem wiecznym śpi przy bracie brat
spod huku armat ptaków śpiew
nad każdym krzyżem niesie się
Na chwilę przed, gdy stanął czas
kochaliśmy, kochano nas
nie przywitamy brzasku już
na polach Flandrii po nas kurz
Pilnujcie ognia sporów stu
niech płomień już nie służył złu
nasz spokój w rękach waszych tak,
na wieczność już, jako ten mak
na polach Flandrii.
No, nie może być:
„Naukowcy odkryli, że dieta wegetariańska może być przyczyną kurczenia się mózgu.
Badania prowadzone na uniwersytecie oxfordzkim wykazały, że dieta wegańska i wegetariańska aż sześciokrotnie zwiększają ryzyko obkurczenia mózgu ze względu na niedobór witaminy B12, występującej głównie w mięsie, mleku i rybach.
W przypadku osób unikających produktów pochodzenia zwierzęcego, jednym z nielicznych źródeł tej witaminy są drożdże. Niedobór witaminy B12 może być również przyczyną stanów zapalnych układu nerwowego oraz anemii.”
Źródło – http://www.dieta.pl/nowosci/ciekawostki/jedz_warzywa_bedziesz_mial_mniejsz-389.html
No, mam problem. Bo tlumaczenie (wlasne?) zeena jest o niebo lepsze niz to podane przez krolika, jednak zasadniczo zmienia – chyba, moim zdaniem etc – wymowe ostatniej zwrotki Makow Flandrii : niech ogien juz nie sluzy zlu. Bo wiersz napisany w czasie bitwy pod Ypres w 1915 r, (jak sprawdzilam) raczej kaze podtryzmywac ogien sporow. I podmiot – polegly zolnierz raczej grozi, ze nie nie zazna spoczynku, jesli ten plomien nie bedzie trzymany wysoko.
Co mozna zrozumiec skoro kabnadyjski poeta pisal go zaraz poi smierci przyjaciela pod kulami wroga.
Ale zeenowe tlumaczenie pod kazdym wzgledem lepsze.
Zdolny sukinkot!
Bardzo bardzo pieknie zeenie, dzieki.
To jest John McCrae (nie McRae jak napisalam wczesniej, powinnam wiedziec, bo mieszkal w pobliskim Guelph, o rzut beretem, i moja psiapsiolka dyrektoruje jego tam muzeum).
Tereso kochana, sa cale wielomilionowe narody i religie, ktore od wiekow nie jedza miesa, np Hindu, Jainowie, wiekszosc Egipcjan i inni, ktorym mozg sie sie nie obkurcza. To jest tez moj osobisty ideal, przestac jesc kiedys mieso, na razie jeszcze daleki, bo wciaz jeszcze chetniej zjem pasztetowke niz zrobie z niej sobie blotny kompres, jak to sugerowal ansol.
Oj, czuje, ze Pancia Profesorcia trafi na krotka (choc coraz dluzsza) i bardzo czarna liste Psychicznego, zaraz gdzies w okolicach tego judasza Lisickiego. 😈
Się wytłumaczę,
owszem, Helena ma rację, chodziło o poniesienie ognia sporu, nakaz dalszej walki, ale:
uznałem, że doświadczenie I wojny św. tak okrutnej, jak żadna, w pozostałych strofach poety ma wymowę pacyfistyczną. Bezsensem byłoby powiększanie pól zasłanych krzyżami.
Uroczyście przepraszam pana John’a McCrae za zwekslowanie jego wiersza w pacyfistyczną mańkę….
A tera mata moje prawdziwe oblicze
Bambus kopnął Żyda w dupę
Żyd z wrażenia zrobił kupę
gdy już skończył się wycierać
to pedała sponiewierał
Pedał dorwał wnet wietnamca
rzekł mu: ale z ciebie franca
zwyzywany żółtek z rana
kogo opluł, no? – Cygana,
Szukał Cygan kto jest niżej –
walnę, że się nie wyliże-
ot, okoliczności splot,
że nawinął mu się kot…
Od tej pory zwierz choć święty,
każdy kot jest ciut walnięty…
Tak tez to odebralam zeen, ze nie o wiecej grobow chodzilo w wierszu, ale o lepszy swiat dzieki ktoremu te groby maja sens.
To twoje pacyfistyczne oblicze zeenie rzeczywiscie znalazlo diametralna odskocznie. Dlaczego Wietnamca z malej litery?
… żeby se skurkowaniec nie myślał…

zeenisko we wszystkich kolorach tęczy…
…a fe, przecież to pedalska flaga 😛
No Boszszsz…
Przecie Pani Kierowniczka pod tą flagą, pod tym znakiem tylko taką, barwną ojczyznę kocha… Łojć!
I zarzut mnie z tego robić? 😯
że ja z pedałów? !
A i owszem, mam zaprzyjaźniony rower, co by nie…, jeździmy czasem sobie to tu, to tam…
Zapraszam na wycieczkę 😆
Ufff, zeen, dzięki… Tamten tłumacz wpadł w zasadzkę angielskich męskich rymów i za sobą wciągnął do dziury cały wiersz.
A tammmm… jakieś miazmaty…
Do konkretów!
Rzekł raz pedał do pedała:
łańcuch dziś zrobimy w wała,
nie chce mieć on nas na względzie,
to z napięcia nic nie będzie…
weźmiemy do spółki ramę,
interesy są tożsame
rama trzyma wciąż zębatki,
które przecież lubią jatki…
Łańcuch uszu ma bez liku,
więc podsłuchał skurczybyków
i tak kombinuje sobie:
wy mnie tak?! oto, co zrobię:
na początku całkiem gładko
popracować dam zębatkom,
cóż, że tłuszczem smarowane,
zimne będą wszak nad ranem,
każdy pedał to naiwny,
nie wie, ze ja rano sztywny,
pominąwszy wszystkie względy,
kurwa! Niech potracą zęby!
wisi mi to smutnym oczkiem,
że się staną gładkim toczkiem…
co do ramy plan też mam,
wymyśliłem całkiem sam,
nie ramy broń,
bo licha stal,
w pedała skroń
zębatką wal!
Kierownica będąc w przedzie
niech nie myśli, że pojedzie
jak chce trzymać z pedałami,
proszę, jedźcie sobie sami!
Żaden pedał łańcuchowi
nie dyktuje, co ma zrobić!
Ja imperializmu pies,
wam, pedałom sprawię dżez!
Bo pedalstwo proszę państwa –
to jest niezły kawał draństwa!
Piosenka o teczy dla zlagodzenia miazmatow.
http://www.youtube.com/watch?v=ccCnL8hArW8&feature=related
Rower zeena
Wentyl popuszcza
W zębatce szczerby
Tylny hamulec nie działa
Stara przerzutka
Czeka na serwis
Linka się prawie urwała
Zgrzyta i skrzypi
Gnie mu się rama
Lecz jedzie aparat cały
Nawet dynamo
Kręci się samo
Gdy nacisk jest na pedały 😉
o godzinie nieistniejacej pytam cicho: jak sie macie?
Iwan Bunin
Рассвет
Высоко поднялся и белеет
Полумесяц в бледных небесах.
Сумрак ночи прячётся в лесах.
Из долин зелёных утром веет.
Веет юной радостю с полей.
Льется, как серебряное пенье,
Звон костела, славя воскресенье…
Разгорайся, новый день, светлей!
Выйди в небо, солнце, без ненастья,
Возродися в блеске и тепле,
Возвести опять по всей земле,
Что вся жизнь – день радости и счастья!
radosnie brykam………… 😀
brykanko, fikanko
Rysiu, fajny wiersz na rozpoczęcie dnia. U nas też dzisiaj wyjrzało słońce.
Duch Estimado krąży nad blogiem, pobrzękując szczerbatką, łańcuchami i pedałami, hi, hi…
„Czy coś, co może być w każdej chwili zastąpione czymś innym (np. pomnikiem), jest jeszcze symbolem religijnym?” – http://calmy.blox.pl/2010/08/Zasadnicze-pytanie-w-sprawie-krzyzia.html
Mysle, ze literowke ” w sprawie krzyzia” mozna smialo dodac do tego slowniczka prowadzonego rzekomo przez Bobika na zlosc mojej Starej 😈
Panno Koto, zeen to stary Postmodernistyczny Prowokator.
To sie bierze z pewnej takiej… eee…. niesmialosci. Znamy te sztuczki. 😈
Na dzień dobry zafundowaliście mi mokre oczy. Heleno, Królik, zeen – dziękuję.
Prawdziwe oblicze zeena musi trochę poczekać.
Dzień dobry. 🙂 Dopiero o tej porze mogłem się dorwać do sieci, a i to tylko na kilka minut. 👿 W sam raz tyle, żeby przekazać Szanownym Wszystkim pozdrowienia od Moniki, a od siebie pomerdać z rozmachem. 🙂
Co wykonawszy muszę się zanurzyć w szalejącą burzę (na szczęście bardzo lokalną i wyglądającą na to, że szybko przejdzie), żeby nie zaniedbać dzisiejszych obowiązków towarzyskich. Pociesza mnie to, że chichot z powodu kolejnej wolty Pańci Profesorci będzie mi zapewne wiernie towarzyszył i umilał mi dzionek, a może i wieczór. A z chichotem każdą burzę łatwiej przetrwać. 😉
Laska Pancina na pstrym koniu…. Moze jej tez nie zaproponowano zadnego stanowiska w PiSie, chocby w charakterze, jak to nazywano kiedys „bezpartyjnego komunisty”.
Dzień dobry. Nie da się przejść obojętnie wobec wierszowanych przejawów powrotu zeena na memłon 😆
Curouser and curiouser. W tych lochach Centralnego istnialo cale miasteczko hurtowni miesnych. Obywalo sie cudnie bez chlodni, inspekcji sanepidu, sadze, ze i bez Urzedu Podatkowego – bo po co, skoro bylo tajne a administracja nic o tym nie wiedziala. Nic. Nic a nic, kocieta slodkie. Pewnie czynszu tez nie pobierala. Tylko sie dziwila, ze smierdzi i ze tluszcz sie z rur wydobywa.
Gdzie jest orkiestra z Chmielnej, kiedy jej potrzebuje?
zrobilo sie ponownie letnio 🙂
dzisiaj slonce pomiedzy sporadycznymi opadami, od jutra slonce
i temperatura, na koniec tygodnia do 28° 😀
byczo
vitajcie! Piękne tłumaczenia wiersza. Tylko dlaczego rysberliński nie przetłumaczył swojego? Zachęcam po brykanku 🙂
tak, duch krazy nad bobikowiskiem, cicho i pusto zrobilo sie i tylko
zeen jak moze stara sie dotrzec do granicy tolerancji TWA.
chodza sluchy ze kazde TWA ma jednego na pokaz takiego co to mu
wszystko uchodzi 😉 8)
tez staram sie: http://www.titanic-magazin.de/
ja chyba nic nie umiem 🙁 to przez wegetarianizm pewni mi się mózg skurczył. 🙁 Przyznam się że jak i haneczka się wzruszyłam. Idę nauczyć się chociaż parę słówek w jakimś języku. 🙂
jarzebino, nie moglem przetlumaczyc – to jest dowod na istnienie frakcji moskiewskiej 😉
straszna jest wojna ! . Dlatego cieszę się że o Krzyż zaprzestano wojować. Może jakoś polubownie się dogadają zainteresowane strony. W tv wygląda jakby był zupełnie sam.
Iwan Bunin
Świt
Wysoko wzeszedł i hen bieleje
Księżyc na nieba pobladłym tle.
Mrok nocy chowa się już we mgle.
Z dolin zielonym porankiem wieje.
Wieje młodzieńczą radością z pól,
A dzwon kościelny, jak śpiew srebrzysty,
Niedzielę brzmieniem oznajmia czystym…
Rozpal się jaśniej, kolejny dniu!
Na czystym, słońce, zaświeć błękicie,
Ukaż swój zwykły blask, zwykły żar,
Głoś ludziom wszystkich stanów i wiar,
Że dniem radości jest całe życie!
przełożył Maciej Froński
no cóż rysiuberliński 🙂 ja umiem co nieco . Ale może zeen by przetłumaczył albo królik 🙂
tego Bunina czytac tylko rano >/i>
dziękuję 🙂 Piękny wiersz.
@ Tereso , czuję że powinniśmy zaprzestać jeść mięso. Nawet kilka razy próbowałam ale po jakimś czasie kiełbasa i kotlet zwyciężają. Myślę że to z powodu bardzo złej jakości warzyw i owoców dostępnych w sklepach . Niby ładne a jest mi po nich niedobrze a po ogórkach siostry nie. 🙂 /wyhodowała sama/
dzisiaj gazeta vis-á-vis w S-Bahnie tlustym, drukiem ” co czwarte
berlinskie dziecko chore psychicznie”, tutaj FAZ pyta ” czy wszyscy jestesmy nadaktywni?” , podobno az milion dzieci w USA polykalo lekarstwa przeciw ADHS przez pomylke!!!!!!!!! zle postawiona
diagnoza
zastanawiam sie czy nasza przyszlosc (to znaczy dzisiejsze dzieci)
takie chorowite czy medycyna coraz wiecej chorob odkrywa?
a może by tak;/ filmik/ Dzikie Warsztaty Kulinarne:) 🙂 🙂 . wybiorę się może w przyszłym roku 🙂
rysiu i to i to a tak na prawdę brak czasu itd:) / Już nic nie piszę bo znowu będzie 🙂 pa idę coś zjeść 🙂
od dzisiaj w ksiegarniach, kolejna ksiazka Götz Wernera
1000€ für jeden
zabieram sie za czytanie 🙂
p.s.
jest tez troszke o pilotowanym przez Lule projekcie „Bolsa Família”
o czym ona?
jarzebino, pa i smacznego ( nsjlepiej cos miesnego na cieplo 🙄 )
🙂
jarzebino, tutaj linka do Teresy Stachurskiej
wywiad byl zwiastunem tej ksiazki 🙂
Linki nie ma, ale może przyjdzie. Bolsa família to stypendium rodzinne. Zamiast wysyłać dzieci (8, 10, 12 lat) do pracy za wilczy grosz, rodzice dostają cościk jeśli dziecię chodzi do szkoły jak powinno. I jeszcze tam sobie dojada. Obliczenia komu na ile to pomogło bardzo wahają się w zależności od sympatii politycznych szacującego, gania to między 4 a 12 milionami osób, które dzięki temu systematycznie (znaczy: codziennie) jadają. Oczywiście, żeby dostał ktoś, ktoś inny dostawać przestał (bo ekipa Luli nie miała tendencji samobójczych i nie próbowała cudów z drukowaniem pieniądza), więc parę procent ludzi uważa, że rząd jest bardzo zły. Ale budynki banków tak ociekały złotem, że nawet jak im się jeszcze parę lat nic nie położy na talerzu, to bankierzy z ociekających resztek chyba przeżyją.
I na turystykę seksualną coraz bardziej warto Niemcom lecieć do Tajlandii niż do Brazylii.
Ojczyzna-polszczyzna:
„Pragnienie narodu trzeba odczytywać, nie kluczyć, nie zwlekać. Trzeba przyłożyć ucho do duszy narodu i wsłuchiwać się, jak bije jego serce. A to serce jest dotknięte arytmią nieufności, oskarżeń, podziału i pogardy dla części jego obywateli. To nie jest lekarstwo na ład społeczny i pokój w sercach”.
Glodz sie zakalapuckal w metaforach.
rysberlin 19:12
Rysiu, sądząc po przypadku Zosi oraz dwojga dzieci w mojej bliskiej rodzinie, nadpobudliwość psychoruchowa i pokrewne zaburzenia ma jakiś związek przyjmowaniem w pożywieniu różnych szkodliwych substancji. Czytałam dawno temu artykuł lekarzy z Yale, którzy osiągali bardzo dobre rezultaty w leczeniu ADHD przez korektę diety. Zosi kuzyn, rówieśnik, po zjedzeniu kolorowych misiów żelków dostał takiego kociokwiku, że jego mama prawie nie poznawała swojego dziecka. Pełno dziś w żywności różnistych barwników, konserwantów, polepszaczy konsystencji, zmacniaczy smaku. Na dodatek we wszystkim cukier w ilościach zatrważających. Organizm dziecka nie jest w stanie tego przyjać i zneutralizować.
To samo obserwuja nauczuciele w tutejszych szkolach – mowi sie o tym od dawna, ale dopiero teraz pojawiaja sie pierwsze badania kontrolne.
Podobnie jest z zatrwazajacym wzrostem staystyk dzieciecej cukrzycy. Ale u wielu dzieci poziom cukru natycjhmaist sie reguluje, kiedy radykalnie zmienia sie im diete.
Zośka przynajmniej nie jadał nigdy żadnych przetwarzanych produktów. Jej po prostu szkodzi mleko i parę innych naturalnych czynników. ALe wystarczy, że dostanie jakiś syrop witaminowy ze sztucznym aromatem i kolorkiem i już jest jazda. Myślę, że wiele przypadków nieuzasadnionej agresji w szkołach udałoby się wyeliminować poprzez wyrzucenie chipsów i innego szajsu ze szkolnych sklepików.
Inny problem to otyłość wsród dzieci. W Polsce nie jest to jeszcze aż taki problem jak w USA, czy GB, ale już gonimy czołówkę.
Doczytałam. Byłam dziś na łące, przyjemnie było, ale trochę chłodno bo się ubrałam jak na upał.
Jarzębinko, link do wspomnianego przez Rysia tekstu – http://www.radiownet.pl/radio/wpis/8254/
A ja jestem uczulony na cos ci sie nazywa bodaj benzoic acid. To jest dodawane do krajanych i pakowanych w plastyk mies – szynek, drobiu, kielbas, pasztetow etc. Zrobilem Starej awanture (najpierw wszystko zarzygawszy) zeby nie wazyla sie podawac mi szynki i kury z plastyku. Szynke uwielbiam (zwlaszcza taka wedzona na wiorach debowych) ale musi byc kupowana na wage. Wtedy jest OK.
Podobnie dodaja oni cos do wody w mrozonych krewetkach. Jak sa rozmrozone – wymiotuje, jak sa swiezutkie – bardzo poprosze.
😳 😳 😳 😳
przepraszam, polecialem do „Kartka z podrozy”
(http://www.kartkazpodrozy.eu/) i nie sprawdzilem aktywnosci linki
sorki 🙂
vesper, nadwaga jest tez plaga niemieckich dzieci, co dziwic moze
ale jest faktem, za duzo „zlego” jedzenia, za malo ruchu
przy tym jedzenie jest w niemczech (a berlinie zwlaszcza) relatywnie tanie, owoce i warzywa tanie, do wyboru i koloru,
zazwyczaj bardzo dobrej jakosci
tylko trzeba chciec gotowac, surowe owoce i warzywa (nas w domu „karmiono” srowa marchewka, kalarepa)podsunac, jadnak tak jak napisalas latwiej, szybciej i wygodniej jest kupic cos gotowego „doprawionego” chemia do smaku i dla oka
takie czasy
andsolu teraz jak doczytalem tych kilka stron do konca to faktycznie Bolsa Família przypomina nie tyle dochod gwarantowany, co nasza niemiecka pomoc socjalna, mimo to autor wylicza znaczace sukcesy projektu.
Dzieci otrzymujace pieniadze musza chodzic do szkoly, do lekarza na przeglady i do szczepien co normalnie u ubogich nie jest powszechne
pomogl tez w pomiejszaniu biedy (podaja niestety stare dane z 2005r)
noc za oknem
sennosc ogarnia………………
Rysiu, księżycowa noc za oknem:
„Mondnacht”
Es war, als hätt der Himmel
Die Erde still geküßt,
Daß sie im Blütenschimmer
Von ihm nun träumen müßt.
Die Luft ging durch die Felder,
Die Ährenwogten sacht,
Es rauschten leis die Wälder,
So sternklar war die Nacht.
Und meine Seele spannte
Weit ihre Flügel aus,
Flog durch die stillen Lande,
Als flöge sie nach Haus.
Autor: Joseph von Eichendorff
Piękny romantyczny wiersz, do tej pory nie spotkałam jeszcze dobrego tłumaczenia.
Dla Panny Koty zamiast tłumaczenia:
http://www.youtube.com/watch?v=34oBTWLxcso&feature=related
vesper, o wyrzuceniu chipsów i innego szajsu ze szkolnych sklepików – w brazylijskich kioskach i sklepikach wewnątrz szkół zabronione są takie produkty.
rysberlin, co do http://www.kartkazpodrozy.eu , to ta sama osoba, która komentuje u Passenta? Nie rozumiem czemu pojawia się to samo (bez komentarzy) w onecie – i czemu w podanym przez Ciebie adresie stoi coś o 2 komentarzach a jest ich np. 60… Koncepcja bloga ciekawa ale troszkę mnie jego autor gubi, bo zaczynając czytać chętnie bym już wiedział czy idzie o (rzetelne, rzecz jasna) streszczenie czyichś poglądów lub artykułów czy o esej rozwijający jakieś uwagi napotkane w jego lekturach.
Dziękuję Doro, to piękna kołysanka na dobranoc.
Starsze pokolenie w Niemczech zna wiersze Eichendorffa na pamięć. A ja, chociaż kilkanaście lat mieszkałam niedaleko miejsca, w którym się urodził, jego poezję poznałam dopiero tutaj.
Oprócz Schumanna, muzykę do jego wierszy pisali także Mendelssohn-Bartholdy, Liszt, Brahms i inni.
plan na piatek !!!
po pierwsze: cieszyc sie ze koniec tygodnia blisko 🙂
po drugie: zyc 😀
S-Bahn czeka, ksiazka zabrana (wypasione tez – oczekujemy dzisiaj duzo slonca)
brykam, fikam 😀
Panna Kota, Pani Kierowniczka, dziekuje……..
piekny wiersz, piekny Schumann (ciekawie zrobiony teledysk)
🙂
andsol, tak to jest ta sama „Kartka”, ma on ten sam blog w
dwoch wydaniach, ale przetalem sie tym dziwic tylko podczytuje ten gdzie tylko dwa komentarze, a jest ich juz setka 🙂
z Eichendorfem w glowie brykam do pozycji 🙂
http://alfaomega.webnode.com/products/herman%20i%20bratkowski-%20dwug%c5%82os%20w%20sprawie%20ko%c5%9bciop%c5%82a/
Dzień dobry 🙂 Zawsze to samo. Ładna pogoda zaczyna się robić wtedy, kiedy ja się już powoli zbieram do wyjazdu. 🙁
Ale jak wrócę do siebie, to przynajmniej będę lepiej poinformowany. Albowiem (to samo zjawisko zaobserwowała również Monika) wskutek braku dostępu do internetu prawie w ogóle nie wiem, co się dzieje. Już się kompletnie odzwyczaiłem od czerpania wiadomości z radia, telewizji, czy prasy papierowej. 😯
No, trudno. Ponieważ czas krakowski już mi się tak okropnie skurczył, nie będę siedział w kącie i wstydził się, tylko śmignę w miasto taki niepoinformowany. I niech sobie wszyscy patrzą, a co! 😉
Bardzo dobry tekst choc anonimowy:
http://wyborcza.pl/1,75515,8271223,Zostali_juz_pozegnani___list.html
argumentujacy na rzecz zakonczenia „zaloby” – krol umarl, niech zyje krol! Dla tych, co jeszcze moga na te tematy czytac. 🙄
Smutno mi, ze taka cisza na blogu. Ale rozumiem, ze sie wiekszosci odechcialo rozmawiac. Mnie zreszta poniekad tak samo. 🙁
Duch mi upadł i trudno podnieść 🙁
Heleno, jeszcze mogę i czytam. Też chciałam to wrzucić. Potrzebna nam Wittenberga i drzwi.
Dobili mnie Ossowem.
Mnie tez, Haneczko, duch troche upadl 🙁
Ja bym tam, kurcze, gadał i gadał, codziennie, ale Ojczyzna (nowa) codziennie mnie wzywa do pracy. To jest bardzo przykre, ale jeszcze bardziej przykre by było gdyby wzywała nowa i płaciła jak stara. Więc przechodniu zmów paciorek za tyciące krajowych uczelnianych niewolników, którzy nie są specjalistami od marketingu i innych form wyjaśniania kotkom, że młotki przynoszą orgazm.
Dla Haneczki i dla Starej – mam nadzieje, ze Was to nie dobije ostatecznie, a Stara nie zacznie ryczec – swoim zalosnym zwyczajem:
http://www.youtube.com/watch?v=v_obPAPkFAA&feature=related
Dobra, dobra, andsol, znamy te wymowki. 😈
Zosia z babcią w drodze na wakacje, a mi w głowie gra:
http://www.youtube.com/watch?v=I8NcELiIMHg
A ja od wczoraj w poezji. Tu coś „kościelnego inaczej”
Autor: Ewa Parma
Maria Magdalena
z Pieskowej Skały*
Jeżeli opuszczą mnie moje diabły,
obawiam się, że ulecą z nimi moje anioły.
R.M.Rilke
Nie patrz tak na mnie natarczywie
nie oddam ci ani jednego grzechu
i nie chcę by ode mnie odeszło
siedem moich złych duchów –
każdy z nich to bliski przyjaciel
prawdziwy anioł stróż
w rozterkach zawsze przy mnie
w upadkach niezawodny
w rozpaczy niezastąpiony
Gdy wychodzę z mojej jaskini
okrywam się szczelniej włosami
– ich blask oślepia anioły
co przychodzą z wodą i chlebem
i wodzą na pokuszenie swoim
androgynicznym pięknem
Za każdym razem pytają
czy łaska już na mnie spłynęła
lecz ja wciąż nie jestem gotowa
i wybieram pocałunek mężczyzny
przy którym zapiera mi dech
– oddychaj – mówi mój anioł
– oddychaj – powtarza mój demon
23.07.2010.
*drewniana figura Marii Magdaleny z 1400r. przedstawia kobietę
o oczach Meryl Streep, okrytą płaszczem z włosów.
A tu trochę śmiesznie, a trochę nostalgicznie:
http://www.youtube.com/watch?v=qFxPfVWuiAA&p=21DD598FA56C18ED&playnext=1&index=38
A tu więcej poezji:
http://www.poezja.exe.pl/ewa-parma.html
Ta poezja to okłady na siniaki po pobycie tutaj estimado. Jak również na przypadłości krzyżowe, sercowe etc.
Czy tylko mnie znikaja wpisy czy innym tez?
Dziękuję za plasterki Panno Koto 🙂
Dzieki za poezje Panno Koto.
A props smrodku, ktory niektorzy po sobie zostawiaja, to czasto taki wlasnie mieli cel:
to artykul dla angielskojezycznych. Byl lepszy chyba w Guardianie, ale nie moge go odnalezc na razie, swiat to jedna wioska i podobne problemy maja w Hindustanie:
http://www.hindustantimes.com/How-to-be-a-successful-troll-on-web/Article1-573659.aspx
Chodzi o dosc powszechne zjawisko tzw „trollowania” czyli obrzucania nieczystosciami na blogach, albo innych tzw social sites. Zdarza sie, jest to zamierzone, nie latwo sie z tym walczy, chyba ze przez moderowanie. Trollowanie to troche jak exhibicjonizm. W Lazienkach, gdzie pracowalam jako kelnerka za studenckich lat, byl taki pan , ktory grasowal blisko zmierzchu. Chodzi rzecz jasna o przyjemnosc jaka daje szokowanie i zdegustowanie zaskoczonego. Nie do przewidzenia kto takich przyjemnosci szuka. Kiedys obnazyl mi sie przede mna milicjant w pociagu podmiejskim. Oczywiscie mialam wtedy 17 lat, wiec byl pewny, ze raczej sama sie zawstydze i nie narobie krzyku. Trollista nie wybierze sie na blogi Hell’s Angels, ale raczej poskacze po koszyczkach, jadalniach i salonach. Nie ma sie co za bardzo trollista przjmowac.
Ja tam lubie wpadac do Koszyczka pod jego teczowa flaga i jak mi ktos czasem ktos w ten koszyczek nasika, to sie otrzasne, wezme prysznic, poczytam tu Rilkego, poslucham Schumanna i znow jest OK…
Przeczytalem, kroliku, z zapartym tchem. Szczegolnie zafascynowala mnie tam teza, ze obiektem najbardziej agresywnych komentarzy sa najczesciej kobiety o liberalnych pogladadch. Ciekawe co toi mowi o meskosci atakujacych?
Jeszcze raz preczytam calosc po powrocie – bo teraz jestem umowiony na dachu garazu z jedna taka szylkretowa sasiadeczka.
Lotr nawala. Pozera wpisy.
vitajcie! @ ależ Mordechaju czy nie lepiej na łące. 🙂 Tobie to dobrze , idę zamiatać 🙂 pa
Mamy szczescie Heleno, w Afganistanie polaliby kwasem solnym po twarzy za samo chodzenie do szkoly.
Rafał Górski – http://lewica.pl/?id=22207
Kocie, mnie nic nie znika.
Króliku, możliwe, że masz rację z tym trollowaniem, poszperałam w sieci, na innym blogu była ta sama sytuacja, naubliżał ludziom i się wyniósł.
Tereso, przeczytałam, też uważam, że ta milcząca w zasadzie większość daje swoim milczeniem przyzwolenie do popełniania najgorszych zbrodni. Milczą, bo tak wygodnie, bo się boją, bo coś z tego mają. Tylko ludzie z jakąkolwiek fix idee są w stanie działać, ten napęd trzeba mieć w sobie, skąd to się bierze, nie wiem, człowiek albo to ma, albo nie ma, gdy nie ma, siedzi cicho na tyłku i w żadnej okoliczności nie zajmie otwarcie stanowiska, nie zabierze głosu, czeka , aż inni zrobią to też w jego imieniu.A potem jest w stanie dostosować się do okoliczności, obojętnie jakie one będą. Nie mówię tu oczywiście o takich, dla których napędem jest np. choroba psychiczna, tylko o zwykłych śmiertelnikach, bez których nie byłaby możliwa żadna rewolucja, obrona przed wspólnym wrogiem, działania we wszystkich możliwych dziedzinach. Większość społeczeństwa korzysta z wyników tego, co ci zapaleńcy zrobili, czy robią.
Wracając do tęczowej flagi, tutaj wiersz Marty Fox dla naszego znajomego, który przed miesiącem w Anglii zawarł małżeństwo ze swoim partnerem:
http://marta-fox.blog.onet.pl/Dla-Marcina-i-Jonathana,2,ID411162912,n
To tak dla kontrastu z E.
Panna Kota,
czy MG ma w rodzinie ciocię Wandzię mieszkającą nad sporym jeziorem?
Swoją drogą udałam się w międzyczasie do sporego sklepu po laski wanilii na ekstrakt waniliowy i… nie było.
Pan Piotr Ikonowicz kosił dziś trawę u Prezydenta Nowej Soli, u mnie informacje w tej sprawie.
Panno Koto,
jezeli nie masz nic do powiedzenia w meritum sporu, zgłębiaj poezję i porzuć przysrywanie estimado – O.K. ?
zeenie – trochę refleksji.
Przeczytałam ten spór. Tutaj nikt estimado nie przysrywał. To on był uprzejmy przysrywać, jak to elegancko nazywasz, wszystkim, którzy mieli inne od niego zdanie. Panna Kota napisała, że jest obolała po tym – nazwijmy to – wydarzeniu, i ja ją rozumiem. Ty nie – Twoja sprawa.
Jeżeli musi swoją obolałość wyrażać w co drugim wpisie, to o czym to świadczy? Zapewne o wielkim bólu i jeszcze większej kulturze…
Sugerowanie, że brakuje mi refleksji też zaliczłbym do subtelniejszych zagrań w białych rękawiczkach…
No jak tu nie mówić o braku. Skoro ktoś rzeczywiście czuje się obolały, ma prawo to wyrazić, no nie? I co ma do tego kultura? 😯
Zeenm jestem gleboko zgorszona Twoja odzywka do Panny Koty. Nie tylko Panna Kota jest obolala. Jest nas tu wiecej obolalych. Czy zamierzasz wszystkim rozdawac kopniaki?
Ja w miedzyczasie tez poczytalam troche do tylu, w innych miejscach. To byl solidny research. Jestem gleboko porazona tym co znalazlam.
O, widze, ze Dorze tez zdolales dolozyc.
No, pieknie.
Już w pierwszym wpisie swoją obolałość wyraziła:
http://blog-bobika.eu/?p=326#comment-51058
zaiste, wielka ci ona musi być…
Co to z kulturą ma wspólnego?
Ano kultura nakazuje krytykę merytoryczną, a jak się jej nie wyraża, to wypada pomilczeć raczej, niż dogadywać w co drugim wpisie.
Polskości Panny Koty niczym nie da się zakwestionować, równie obolała jest, jak reszta rodaków…
Kochani, Bobik prosił, żebyśmy się nie kłócili, przynajmniej do jego powrotu, więc może weźmy na wstrzymanie?