Obywatelska postawa
Pomnik Befsztyka był okropnie ciężki i Bobik nieźle się zasapał, taszcząc go z posesji Foksteriera do swojego ogrodu. Gdyby nie święte przekonanie, że pomnik w tych warunkach, jakie miał mu do zaoferowania Foksterier, po prostu się marnuje, zostawiłby go chyba na ulicy i zwiał jak niepyszny. Ale idea stworzenia trwałemu, w spiżu rytemu Befsztykowi odpowiedniego anturażu nieco uskrzydlała, a poza tym jakoś głupio byłoby przerwać całą akcję wobec wyraźnego zainteresowania gapiów nie tylko z pieskiego, ale i ptasiego, a nawet owadziego świata.
Dobry Kumpel przyglądał się wysiłkom szczeniaka od samego początku, chociaż nie przejawiał żadnej ochoty wzięcia w nich udziału. Bobik był za dumny, żeby go o pomoc poprosić, no i nie bardzo też chciał się z kimkolwiek dzielić owocami, po których można go będzie poznać, taszczył więc sam, na przemian to zaciskając zęby, to otwierając paszczę, żeby się porządnie wydyszeć. W końcu wiedział najlepiej ze wszystkich, jak z należy się obchodzić z Befsztykiem i czułby się aspołecznie, gdyby z tej wiedzy nie zrobił użytku.
Jeżeli nawet miał jakiekolwiek wątpliwości na temat swojego przedsięwzięcia, rozwiały się one natychmiast po dotarciu na miejsce i ustawieniu pomnika w dobrze znanym otoczeniu nasturcji, michałków i czarnego bzu. Tylko tutaj Befsztyk był w pełni Befsztykiem i wydawał się rozwijać jakieś utajone, befsztycze skrzydła. Bobik zgrabnie złapał natrętną muchę, usiłującą wyeksponować się na tle pomnika i spojrzał triumfalnie na Dobrego Kumpla, który jakby się trochę zmieszał i bąknął pod nosem:
– Wiesz, Bobik, nie bardzo rozumiem, co ci z tego wszystkiego przyszło.
– Jak to co? – szczerze oburzył się Bobik. – Postawiłem na swoim, nie szczędząc sił i potu. Chyba sam przyznasz, że trudno o bardziej spektakularny przykład obywatelskiej postawy?
Mordko, miałem się nie powtarzać, ale jednak muszę jeszcze raz zapytać: o co Tobie właściwie chodzi? O to, że przy tych wyborach wydarzyły się rzeczy skandaliczne? NIKT tu nie twierdził, że się nie wydarzyły. Że należy o nich mówić i domagać się wyciągnięcia konsekwencji oraz wniosków? NIKT nie mówił, że nie należy. Że wszelkie nieprawidłowości trzeba wywlec na jaw i skierować na drogę prawną? NIKT twierdził, że nie trzeba. Że można było lepiej przeprowadzić kampanię informacyjną? NIKT się nie upierał, że nie można było. Że ogólnie ujawnił się spory burdel organizacyjny, nad którym powinno się popracować? NIKT nie twierdził, że się nie ujawnił i że się nie powinno.
No to na czym polega Twoje lepsze rozumienie demokracji? Na tym, że w odróżnieniu od reszty opowiadałeś się za powszechnym powtórzeniem wyborów? To dorzucę jeszcze jedno „nikt”: NIKT z wypowiadających się konstytucjonalistów, czy znających się na rzeczy prawników (Ziobry do nich nie zaliczam) nie dopuścił możliwości powtórki. Nawet bardzo prawicowy Zoll od razu powiedział, że ni ma takiego źwirza. Również przywoływany przez Ciebie Szacki, jak dziś pokazałem czarno na białym, bynajmniej tego pomysłu nie popierał. W imię czego była zatem ta rozpętana przez Prezesa histeria propowtórzeniowa? W interesie państwa? Dobre sobie.
Weź też pod uwagę, że nie jesteś tu jedynym, który żyje w nieco innych warunkach politycznych. Bezczelnie zauważę, że np. ja też już spory kawałek czasu w takich żyję i też mogłem niejedno podłapać czy przemyśleć, a jednak miałem w tej sprawie inne zdanie niż Ty. Czy nie ma więc przypadkiem cienia takiej możliwości, że argument „ja więcej wiem, bo żyję w lepszym kraju” niekoniecznie znajduje tu zastosowanie? 😉
Ale tym ostatnim argumentem ja się całkiem na serio posługiwał nie będę, bo nawet kiedy się jest o swojej wyższości przekonanym, zawiadamianie o tym swoich rozmówców zbyt eleganckie nie jest i w dodatku zwykle ma skutek odwrotny, bo tylko ludzi wnerwia, a psy do skuteczności przywiązują pewną wagę. 😉
Też chodziłam po tej stronie.
Bobik mi się wcisnął.
Po stronie, którą podała Pani Dorota.
Ajajaj 🙄
Myślałby kto, że to pierwsze wybory samorządowe w historii 😉
Właśnie do mnie dotarła straszna świadomość, że w mojej okolicy wybory odbywają się bez partyjnych mężów zaufania i w ogóle obserwatorów z ramienia etc. 😯
Na kilka miesięcy przed terminem wyborów lub referendum kilkoro obywateli miasteczka dostaje z gminy pismo, że oto zostali (z listy mieszkańców) wyznaczeni do komisji wyborczej i mają się stawić w wyznaczonym dniu w lokalu wyborczym. Tam zasiadają po troje przy urnach, sprawdzają karty uprawniające do głosowania i przywalają pieczątkę na każdym oddanym (złożonym na pół, tekstem do środka) karteluszku z głosem. Po zamknięciu lokalu liczą oddane głosy, w grupach 2-osobowych po dwa razy lub (przy różnych wynikach) aż do momentu uzyskania takich samych rezultatów. Potem idą na koszt gminy na skromny poczęstunek do pobliskiego lokalu i… to by było na tyle.
Ponieważ większość obywateli głosuje listownie, to lokale wyborcze czynne są tylko po kilka godzin w sobotę i niedzielę do południa. Rezultaty ostatnich wyborów samorządowych w marcu znane były w 3-4 godziny po zamknięciu lokali.
Każdy wyborca dostał do domu materiały wyborcze, w tym „książeczkę” z 13 listami partyjnymi plus jedną listę pustą, na której mógł wpisać swoich kandydatów z różnych partii. Głosów mógł oddać w sumie tyle, ile miejsc było w danej radzie. Mógł więc wybrać gotową listę partyjną i oddać bez skreślania, mógł skreślić nazwiska mu niepasujące, mógł wziąć czystą listę i wpisać co najmniej jedno nazwisko kandydata z którejś listy oraz podać nazwę partii, której oddaje swoje pozostałe głosy. Żeby było jeszcze dziwniej, to na każdego kandydata można oddać dwa głosy 😉
Tak więc do na przykład 10-osobowej rady można wybrać od pięciu podwójnych kandydatów do 10 pojedynczych.
W ostatnich wyborach było 0.7 proc. głosów nieważnych.
Materiały wyborcze przychodzą na co najmniej miesiąc przed głosowaniem, jest więc czas się zastanowić, poinformować i dokonać decyzji.
Za tydzień mamy znowu bulwersujące referendum 🙄
Przychodzi szef PKW do psychiatry
– Co panu dolega?
– Prześladują mnie głosy
– Jakie głosy?
– A… nieważne 🙄
😆
Swoją drogą, Markocie, przy tak zakręconej instrukcji wyborczej, jakim cudem Wy macie jakiekolwiek głosy ważne? 😉
Pewnie siłą bezwładu. Nic, tylko głosują i głosują…
Takie mają hobby, czy trudnią się tym zawodowo? 😎
Bobiku, słuchaj Haneczki.
Uebung macht den Meister. To jest tak jak z brytyjskim trawnikiem 😉
Jak myślisz, po co mamy po parę referendów w roku?
Tak jest, aby nie wyjść z wprawy 😎
Teraz rozumiem. Głosujecie profesjonalnie, a hobbystycznie zajmujecie się wyrabianiem dziur w serze. Jeżeli dodać do tego jeszcze ładne pejzaże, to bardzo przyjemnie się żyje w tej Szwajcarii. 😀
Czasami w referendum z inicjatywy obywatelskiej mamy dwie możliwości (a właściwie cztery), bo rząd proponuje swoją wersję (kontrpropozycję) i możemy głosować dwa razy tak, dwa razy nie lub tak, nie i nie, tak.
Wówczas jest dodatkowe pytanie: na wypadek, gdyby obie propozycje uzyskały tyle samo głosów, to którą preferujesz?
Wtedy stawia się jeden krzyżyk przy pierwszej lub drugiej.
Sery to osobny temat 😎
Markot mnie dziś wykończy śmiechowo. 😆
Prawda o dziurach
Wykończyć śmiechowo helweckim systemem wyborczym? 😯
Wypraszam sobie 😎
😆
No dobra, to ja też wrzucę coś śmiesznego. 😎 Zajrzałem do Kliniki Psychiatrycznej nr 24, bo tam przy okazji politycznych jatek zawsze się jakieś ciekawe okazy flory wygrzebie. I rzeczywiście, zaraz trafiłem na tekst blogera pod tytułem TAD9, którego zacytuję w dłuższym kawałku, żeby uroda jego myśli, a zwłaszcza rewelacyjna puenta, mogły zabłysnąć w całej pełni:
Bez zbędnych wstępów – co do ostatnich wyborów, to wiemy, że ich wynik nie był ani “naturalny”, ani sfałszowany. Gdy idzie o to pierwsze – tak gwałtowny, “naturalny” wzrost notowań PSL-u wymagałby przeprowadzenia przez tę partię jakiejś totalnej a skutecznej mobilizacji i to w tajemnicy, skoro niczego podobnego nie odnotowano. Gdy zaś idzie o fałszerstwo – do sfałszowania wyników w całej Polsce potrzebna byłaby albo naga siła (jak w 1947…), albo potężna konspiracja na poziomie komisji wyborczych, co chyba jednak przekracza możliwości systemu… Nie, oni wyborów (jeszcze?) nie fałszują (przynajmniej nie w skali kraju). Oni wyborami manipulują – póki co, skutecznie. (…)
Jaki numer zrobiono w 2014? Cóż, widać ich polittechnologom wyszło z badań, że wyborczy chaos promuje PSL kosztem PiS, nie szkodząc przy tym w sposób dramatyczny PO. Więc taki chaos wytworzono wypuszczając osławione książeczki do głosowania i dwuznaczne filmiki “wyjaśniające” jak głosować… Na jakiej zasadzie to wszystko miało działać? Nie mam pojęcia.
Bloger TAD9 otworzył nowy rozdział w historii teorii spiskowych. Dotąd teoretycy spiskowi próbowali udowadniać, że wiedzą, na jakich zasadach działał spisek. Jak się okazuje, zupełnie niepotrzebnie, bo wystarczy oświadczyć, że spisek był, ale w jaki sposób miałby działać – „nie mam pojęcia”. 😈
Haneczko, idź, zrób piekło w Biedronce. Też na pewno nie mają ego pasztetu.
No, za EGO pasztetu chyba coś się należy Nisi?
Dzień dobry. 🙂
Ach, sery… No i dlaczego ja sobie nie przywiozłam z tej wycieczki kawałka dobrego sera, hę? Jak się wejdzie z Waitrose’a prosto w drzwi Carrefour’a na Bemowie, to się człowiek lekko załamuje kulinarnie. Pociesza mnie odłożony do szafki Christmas pudding i gotująca się zupa. 🙂
Chętnie przyjmuję duże, wartościowe nagrody.
Sorry to lower your expectations, ale Christmas pudding do wykwintnych dan nie nalezy, raczej przypomina duza slodka kluche 🙂
To chyba nie miał być wytworny pudding, tylko smakowity.
Duża, wartościowa Nagroda im. Heleny dla Nisi, za ego pasztetu. Plus podziękowania od Towarzystwa Psychologicznego za cenny wkład w pasztet. 😀
Z serów posiadam aktualnie znakomity chaumes i jeszcze lepszy saint albray. W życiu bym się na żaden pudding nie zamienił. 😎
Jak się go poda na gorąco, obficie polanego wykwintną whisky…. 😉
Ale po co psuć wykwintną whisky puddingiem? 🙁
Czasem nie wypada nie zjeść… 🙄 To jest takie koło ratunkowe stosowane w zaprzyjaźnionej, po części brytyjskiej rodzinie.
Moje ego dziękuje najuprzejmiej. Zaszczycona!
Nisiu, w Biedronce nie mogę, bo mi więcej łososia i orzeszków nie sprzedadzą 😉
Klucha na gorąco polana łyskaczem brzmi raczej strasznie.
Na szczęście robię święta u siebie i zapraszam przyjaciół. Tą metodą niczego niejadalnego nie spotkam, a jeśli oni spotkają – bo rzecz jest subiektywna, hehe – to ich problem.
Odebrałam wczoraj z zaprzyjaźnionego lasu kapelusze prawdziwkowe suszone. Smażyć będę na Wigilię. Podgrzybki pójdą do masówki (kapucha itd.).
Haneczko, to znajdź jakiś sklep, gdzie nie miewasz interesów i tam zrób piekło.
Zrobić bezinteresownie piekło? To nie Haneczka. 🙂
To jest całkiem zjadliwa klucha 😉
Ach, nie doceniacie mojej potrzeby jedzenia angielskiej literatury w ogóle, a Agathy Christie w szczególności! Lemon tart – było, scones with butter – było, angielskie śniadanie – zaliczone, niedzielny angielski obiad – zaliczony, o fish&chips nawet nie wspominam; naprawdę, nie mogłam już dłużej odkładać zawarcia znajomości z Christmas pudding.
Potrzebę zjedzenia Agathy Ch. moja psia dusza jakoś tam może zozumieć, zawszeć to mięsna potrawa. 😎
Bobiku (16:38), przecież najbardziej zawzięci zwolennicy teorii smoleńskiej też wiedzą, że był zamach. Jak się odbył, to się jeszcze ustali, ale że był, to pewne.
Nie odczuwam potrzeby konsumowania poczytnych autorów kryminalnych, ale jednego mam skłonność pokąsać. Oglądam sobie Wallandera, a tam dwie polskie prostytutki – Marinka Nowak i Sneżna Botez 🙄
Przegląd listy pasażerów promu Ystad-Świnoujście.
Na monitorze poszukiwane nazwisko: Czekanie Sali (waiting room)
Ale to już chyba nie zasługa Mankella 🙄
I jeszcze w sprawie rzekomych „nieumiejów”. Według danych PKW w wyborach do rad gmin oddano tylko 5.16% głosów nieważnych. W wyborach do rad powiatu liczba ta wyniosła 16.67%, zaś w wyborach do sejmików wojewódzkich – 17. 93%. Dla ułatwienia dodam: to były te same wybory, tylko trzy różne „zeszyty” wyborcze. Więc ktoś umiał zagłosować w wyborach lokalnych, ale tych umiejętności mu nie starczyło na wybory radnych powiatowych czy wojewódzkich? Wolne żarty, proszę Państwa… Komisja wręcza wyborcy pakiet formularzy wyborczych, nie ma możliwości selektywnego odbioru kart do głosowania. Ludzie głosują w tych wyborach, w których chcą głosować, znają kandydatów, czy mają jakiś pogląd ustalony. Resztę kart zapewne wrzucili przekreślone czy w jakiś inny sposób unieważnione do urn. Ot i cała tajemnica. Ale zawsze można zbudować jakąś legendę, że było tak trudno, że nikt nie potrafił prawidłowo zagłosować.
Bobiku, az mnie zatkalo z wrazenia jakie Ty przeciwko mnie wytaczasz armaty. To TY przpisales mi poczucie wyzszosci gdy stwierdzilem, ze moje doswiadczenue demokracji jest inne i inne jest moje widzenie. A skoro przypuisales mi poczucuie wyzszosci, to Ci odpowiedzialem, ze owszem moje doswiadczenuie jest najdluzsze i najbogatsze. Naprawde inne. Sam bym z tym nie wyskakiwal, ale skoro mnie ciagniesz za jezyk….
Otoz ja nigdy nie stawalem w obronie prezesa, natomiast uwazam ze on i przywodca SLD moga sie na jakims obszarze spotykac i rozmawiac, a juz zwlaszcza wtedy gdy chodzi o sprawy tak podstawowe jak bardzo powazne nieptawidlowosci w czasie wyborow, w tym takze domagania sie by tam wszedzie gdzie zostaly one sknocone je powtorzyc lub nawet skrocic kadencje. Szacki w zacytowanym fragmencie nie mowi niczego z czym bym sie nie zgadzal. Szacki, ktorego ja sluchalem w tv przestrzegal tez przed krytykowaniem opozycji tylko dlatego, ze Miller spotkal sie z Kaczynskim i sie namawiali. Dzis slyszalem, ze na to spotkanie zapraszani byli takze PO i SLD, ale sie wypieli. I to wlasnie, a nie spotkanie Miller-Kaczynski stawia w zlym swietle klase polityczna. Bo nalezalo sie spotkac i porozmawiac co zaszlo i co w tej sytuacji mozna zrobic. I jak ratowac reputacje panstwa.
Z Aqaty (ale przede wszystkim z Josephine Tey) jadłam scone’y na Hebrydach i fisze z czipsem na Szetlandach. Fisze lepsze. Najlepszy krajobraz. Ja lubię te klimaty: zimno, mokro i gwiździ jak w kieleckiem na dworcu. Aha, i Atlantyk wali o brzeg. Ostatecznie może być jakieś morze.
Kocie, jeszcze raz, ad nauseam: o ewentualnym powtarzaniu wyborów decydują sądy, a nie Kaczyński z Millerem.
Christmus Pudding albo plum pudding przypomina slodka kluche tylko w stanie nieugotowanym. Christmas pudding jest przed wydaniem obgotowywany na parze przez 6-8 godzin i wychodzi z niej w stanie puszystym.
Nie przepadam, ale nie odmowie jak mi ktos przyniesie zaflambowany i podlany stopionym whiskey butter.
Mój pudding jest malutki i ponoć wystarczy mu pół godziny na parze. Mam też nadzieję, że mogę go polać koniakiem zamiast whisky? Zresztą,nie muszę decydować już teraz, bo, zgodnie z nazwą, zostanie skonsumowany w Sylwestra. 😉
Mordko, stwierdzenia typu „dłużej żyję, to wiem lepiej“ zawsze brzmią wyższościowo. Dlatego można je sobie nawet pomyśleć, ale lepiej nie mówić. 😉 Zwłaszcza że to nie jest żaden argument – czasem dłuższe życie (również dłuższe życie gdzieś) daje lepszą znajomość rzeczy, a czasem nie daje. A czasem bywa wręcz zawadą, bo zmienia się świat, ludzie, kraje, pojęcia, postawy i życie codzienne, a my, dinozaury, wciąż jeszcze myślami tkwimy w tym, co było. 🙁
Ale chyba więcej już na ten temat nie musimy. 🙂
Przywódcy różnych odłamów opozycji mogą się oczywiście spotykać, jak również zawierać sojusze, niemniej jednak niektóre z tych sojuszy, powiedzmy zielonych z neonazistami, na pewno i przez angielską prasę byłyby określone jako „dzikie“, „niesłychane“, „oburzające“ a w najlepszym razie „zdumiewające“. W przypadku Millera i Kaczyńskiego nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że spotkali się po to, by ratować państwo, szczególnie że efektem ich porozumienia było żądanie powtórzenia wyborów (z olaniem prawa, które właśnie przy kryzysach państwowych powinno być opoką), co tylko państwo w trudnym momencie rozhuśtało i pośrednio doprowadziło do takich reakcji, jak demonstracje narodowców, czy wtargnięcie do siedziby PKW. Oni się spotkali po to, żeby spróbować coś więcej ugrać i to było widać jak na dłoni. Więc swój zarzut wobec Millera, że gotów jest zawierać najdziksze porozumienia w swoim własnym, niepaństwowym interesie, nadal podtrzymuję.
A że PO się do spotkania z Kaczyńskim nie paliło? Wcale się nie dziwię. Też bym się nie palił, bo – jak słusznie podkreśla Babilas – tak naprawdę to nie do polityków należały w tym momencie decyzje. Dla stabilności państwa najlepiej było w tym momencie przekonać ludzi, żeby zaczekali, aż PKW skończy liczyć głosy (a że na zaistniały burdel mogli przy tym psioczyć, to ich święte prawo), zapewnić, że wszystkimi nieprawidłowościami zajmą się sądy, a po ogłoszeniu wyników zacząć wyciągać konsekwencje wobec winnych zaniedbań.
Na szczęście społeczeństwo w swojej większości okazało się – nie po raz pierwszy – mądrzejsze od polityków i w żadne masowe poparcie dla powtórki z wyborów nie dało się wrobić. Choć jest i niestety: oszołomy już zapowiadają, że nie odpuszczą i będą w tej sprawie demonstrować do upadu. Pewnie aż do następnych wyborów, jak im pary starczy. No, ale Smoleńsk się już zużył, a tu okazja sama wpada w ręce, to czemu nie spróbować. 🙄
Dobry wieczór 🙂
Wybory zostały do cna sfałszowane 👿
Zrobił to Tusk w czapce niewidce (słońce Peru), do spółki z Harrym Potterem 😎
I nikt mnie nie przekona, że „białe jest białe, a czarne jest czarne”. Mam swoje zdanie i się z nim zgadzam 👿
Dobrej nocy 🙂
E tam, Jagodo, kudy Ci do Winnickiego. 😎 Ten to dopiero wymyślił. Spisek wyborczy zawarli Kaczyński z Komorowskim, żeby nie dopuścić do emanacji prawdziwie polskiego ducha, który przemawia wyłącznie przez narodowców, Ewę Stankiewicz i reżysera Brauna.
I Winnicki ma nad Tobą tę niezaprzeczalną przewagę, że on tak na serio. 😈
Eee tam, wszyscy fałszują panie. Bo kto to widział kaczyńce w listopadzie
Gdyby ktoś chciał iść do sądu w sprawie wyborczych nieprawidłowości, to i tak nie wie, do jakiego, bo ustawodawca nie sprecyzował, który sąd (od rejonowego do Najwyższego) jest właściwy, ani też w jakim terminie od wyborów uwzględnia się reklamacje 🙄
Już wiem – sąd okręgowy (wybory samorządowe) lub Najwyższy (ogólnokrajowe).
Termin – 14 dni.
Fałszywe, Irku, chociażby dlatego, że ja słońca nie widziałem dwa tygodnie.
A na nagraniu z okupacji PKW słychać strzały w 18 sekundzie, a w 47 sekundzie głosy po rosyjsku, które mówią „wsjech ubij”; autor nagrania już ubity, członkowie komisji jednocześnie ubici i porwani, a na ich miejsce podstawione sobowtóry. Komputery odmówiły posłuszeństwa ze względu na sygnał GPS z fałszywej radiolatarni. Nad komisjami w nocy rozpylono mgłę, by nie było widać dopisywania krzyżyków na kartach z głosami na patriotów z PiS. Ostatecznym dowodem są popękane parówki, które Stankiewicz z Braunem znaleźli w PKW. Nie mówiąc już o tym, że drzwi robiły „piiiju-bziu”, gdy Brauna policja wynosiła.
(akapit powyżej skopiowany z internetów, autorstwo, między innymi, moskwasadowa)
Nie tak prawdziwe jak Winnicki, ale tyz pikne. 😆
Tak, Markocie. Artykuł 392 i następne Kodeksu Wyborczego.
Odrobina słońca była dzisiaj, wczesnym rankiem 🙂
A co jest na prawo od Winnickiego?
Ten listopad, Irku, to przecież żaden listopad, tylko jakiś szpieg z Krainy Deszczowców. 🙄
Na prawo od Winnickiego to nawet ściana boi się stać. 😎
O nie. Tam coś musi być. Takie się nie kończy.
Znowu o jakims „sojuszu”! Bobiku, nie mam juz sily. Jak nie odrozniasz sojuszu od rozmow co z tym fantem dalej robic, to juz nie bede tlumaczyl.
I nie chodzilo o dlugosc zycia, na litosc Boska! Tylko o INNE DOSWIADCZENIE demokratyczne – w krajach z demokreacja ustabilizowana.O bez mala pol wieku zycia w krajach gdzie o demokracji i prawach obywatelskich rozmawia sie na codzien i rozmawia sie MADRZE.I slucha sie wszystkich, takze Farage’a, ktory w wielu sprawawch ma absolutna racje. I ja, przy calej mej nienawisci do Prezesa, jestem gotow go wysluchac, a nawet podac mu lape jesli w jakims miejscu mozemy sie spotkac. To nie znaczy, ze przeszedlem na strone PiSu czy zawarlem z nim sojusz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czasami to mysle, ze tylko sie zgrywasz aby mnie denerwowac.
Ten szpieg nazywa się Wyspiański. IPN powinien go ekshumować i spytać, skąd wiedział 🙄
Czy w tym „kraju ustabilizowanej demokracji” Ed Milliband i Nick Clegg decydują o ważności lub nieważności wyborów?
Kocie, prezes wie, co z tym fantem zrobić. Będzie się skarżył międzynarodowo i wyprowadzi lud na ulice 13 grudnia. Jakie znajdzie analogie i hasła, łatwo przewidzieć. Troskliwie propaństwowe.
Dobry wieczór.
Jak wielu paranoików, Prezes miewa niezwykle trafne obserwacje i zupełnie kosmiczne ich interpretacje.
Owszem, odróżniam sojusz (definicja słownikowa: układ o wspólnym działaniu, mający doprowadzić do osiągnięcia zamierzonego celu) od rozmów i dlatego to porozumienie Millera z Kaczyńskim spokojnie i podstawnie mogę nazwać sojuszem taktycznym. Zawarli układ, który miał na celu doprowadzenie do powtórzenia wyborów. Może sprawdzaj, Mordko, znaczenie słów, zanim komuś zarzucisz ich niewłaściwe stosowanie.
Ja też byłbym gotów wysłuchać nawet Prezesa, gdyby miał coś sensownego do powiedzenia. Ale jego zachowanie od początku wskazywało, że będzie robił to, co zwykle, czyli mącił, rozhuśtywał i przekręcał rzeczywistość, bardzo też prędko to wprowadził w czyn. Więc gdybym widział, że Prezes zmierza w takim kierunku – to nie, nie interesowałoby mnie wysłuchanie tego, co ma do powiedzenia. Może i każdego można wysłuchać, ale nie każdego się musi.
Prezesa wysłuchuję od lat.
Przy każdych, przegranych przez PiS wyborach, mamy oskarżenia o fałszerstwa. Mamy też prezydenta wybranego przez nieporozumienie.
Ja tego doświadczam na własnej skórze. W takiej demokracji, jaką mam, jaką staram się budować i z jaką się zmagam.
Vesper, co jest trafną obserwacją?
No właśnie, Haneczko. W takiej demokracji, jaką masz. I przykładanie do niej wzorców, nawet starszych i lepszych, w skali 1:1, nie zawsze się sprawdza.
Taktykę ustalili. Ciekawe, czy strategia prezesa spodoba się Millerowi i czy za nim potupta.
Trafną obserwacją jest to, że w Polsce mamy do czynienia z różnego rodzaju układami i układzikami. Raz dyrektor, zawsze dyrektor. Wysokie stanowiska zajęte przez tych samych ludzi od lat, okopanych i strzelających niemalże ze swoich okopów do młodszych i bardziej kompetentnych. W urzędach stanowiska dziedziczne. Gdzie się nie ruszysz, wszystko zamknięte na świat zewnętrzny, hermetyczne, zainteresowane własnym status quo.
Ale prezes zaczyna interpretować i wychodzi mu, że układ nie jest odzwierciedleniem stosunków społecznych tu i teraz, tylko pochodzi z zewnątrz (UE, Rosja) lub z przeszłości (ten okropny Okrągły Stół i jego zgniły kompromis) i proponuje inne rozwiązanie – własny układ. Słuszny i propaństwowy. Złożony na przykład z agentów Tomków.
Tak to widzę, Haneczko, zupełnie na marginesie dyskusji o wyborach.
Dzień dobry,
Podczytując Was wydaje się, że nie można na temat wyborów już nic dodać nie powtarzając czegoś za kimś.
Jednak oprócz wyborów mnóstwo innych rzeczy się dzieje, np. niedługo dzieci w szkołach w Finlandii będą umiały tylko czytać, ale nie pisać. Do pisania służyć będzie klawiatura komputera. Dla mnie, starego, jest to świat postawiony na głowie, ja nie nadążam. Zaczynam się czuć gatunkiem na wymarciu. Jeśli przeznaczone jest mi jeszcze pożyć troche, będą mnie pokazywali w muzeach jako eksponat potrafiący nie tylko pisać odręcznie, ale również umiejący pisać tzw. stalówką unurzaną w płynnym atramencie i osadzoną w obsadce. Ten dziwoląg w mojej osobie pamięta lekcje kaligrafii!
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2014/11/23/koniec-nauki-recznego-pisania/?nocheck=1
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
herbata 🙂 🙂
brykamy? sie wie za TAK 🙂 😀
szelescilem cala noc 🙂
brykam
fikam
bryk fik 😀
gdzie Ty Irku bywasz? moje Tereny Zielone szrobure, a u Ciebie…….. kaczence.
Ty szczesliwy 🙂 🙂 🙂
Mar-Jo, w przerwie remontowej, ogladnij
nie jest dobrze, niestety……..
🙂 🙂 🙂
pstryk
Dzień dobry.
Rysiu, oglądałam wczoraj program G.Jaucha. Nie mam złudzeń co do SPD.
Czytam i uszom nie wierzę. Bobik z Kotem w takiej kontrowersji. Nasza demokracja jest w istocie nieco inna i zachowania polityków nie zawsze wyrażają to, co się może wydawać. Spotkanie Prezesa z Millerem przed kamerami na pewno nie było spotkaniem, na którym dwóch panów naradzało się, co zrobić dla dobra kraju w sytuacji naszego typowego bałaganiku. Dlaczego typowego, łatwo wyjaśnić. Jeżeli wszystkie próby testowe oprogramowania wypadły negatywnie, a żadnych procedur rezerwowych się nie przewiduje, to przypomina to trochę próbę lądowania we mgle.
A Pan Prezes wystawił Millera do wiatru. Zapowiedział dalsze akcje przeciwko uznaniu wyników na 13 grudnia. A Miller na uliczne „rozmowy” 13 grudnia przyjść nie może z powodów zasadniczych.
Christmas pudding ma różne składniki. Z najlepszych, na brandy lub koniaku, jest naprawdę dobry. Polewa się go twardym sosem zwanym z angielska masłem łiskaczowym. Twardy sos to masło utarte z cukrem z dodatkiem whisky lub koniaku. Powinno się taki sos przetrzymać w kodówce ze 3 tygodnie, więc akurat jest teraz właściwy czas na ten dodatek do puddingu.
Co dodać, Kot wie najlepiej, bo w doborze trunków, na przykład białego wina do znakomitej ryby, jest niezrównany.
Vesper pisze, jak jest. Ale to nie okrągły stół zawinił (to nie do diagnozy Vesper tylko Prezesa. Poczytajcie Pana Tadeusza. Rodzina Horeszków rozdawała karty, a zbierali je chętni do służenie, których nie brakowało. Tutaj nic się nie zmieniło, niestety, poza rozdającymi. Słuchając „dysput”, w których obie strony plotą 3 po 3, wiemy, że powtarzają to, co mają powtarzać, choćby im to z trudem przechodziło przez gardło. Z trudem przechodzi za pierwszym razem, potem coraz łatwiej. Po jakimś czasie zaczynają wierzyć w to, co plotą.
Dzień dobry 🙂
dorzucę swoje pięć groszy do dyskusji na temat wyborów:
1. Podstawa prawna przeprowadzania wyborów – Dz.U. 2011 nr 21 poz. 112. Ustawa z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy. Tenże Kodeks Wyborczy został uchwalony głosami wszystkich partii mających swoich przedstawicieli w Sejmie, w grudniu 2010. Czyli istniał konsensus w tej sprawie.
2. Karty zbroszurowane nie były żadną nowością. Posługiwano się nimi wielokrotnie. Ostatni raz w maju 2014 podczas wyborów do Europarlamentu.
3. Decyzja o posłużeniu się kartami zbroszurowanymi do tegorocznych wyborów samorządowych została podana do wiadomości 11 sierpnia. Decydującym powodem było uwzględnienie wniosku osób niewidomych. Taki format karty pozwala im korzystanie z nakładek brailleowskich. Tym samym zapewnia im korzystanie z ich praw obywatelskich. Plus dla młodej demokracji.
4. Losowanie, przez PKW, numerów list wyborczych miało miejsce w dniu 17 października.
3. Wybory odbyły się w dniu 16 listopada. Do tego momentu było bardzo dużo czasu do zakwestionowania właściwości narzędzi, w oparciu o które i przy pomocy których przygotowano i przeprowadzono wybory.
NIKT nie zgłosił zastrzeżeń.
4. Wybory, w lokalach wyborczych, przeprowadzają Komisje Wyborcze. One też liczą głosy i przygotowują protokoły zbiorcze. Każdy Komitet Wyborczy ma prawo delegować swoich obserwatorów, obecnych zarówno przy przebiegu głosowania, jak i przy liczeniu głosów.
Zarzucanie fałszerstw Komisjom Wyborczym jest równoznaczne z obrażaniem tysięcy Członków Komisji Wyborczych. Z brakiem elementarnego szacunku do ludzi en masse.
5. Zaskarżania jakichkolwiek nieprawidłowości, w stosownych sądach, jest możliwe już w dniu wyborów. W poniedziałek a nawet we wtorek po wyborach sądy nie zostały zasypane skargami na tryb przeprowadzenia wyborów i sposób liczenia głosów.
6. Zarzuty o fałszowanie pojawiły się na etapie informacji o wynikach.
7. Kwestionowanie wyników demokratycznych wyborów, a nic nie wskazuje na to, żeby te wybory nie były demokratyczne, jest kwestionowaniem demokracji.
8. Obecne wyniki nie różnią się w sposób dramatyczny od wyników z lat ubiegłych. Oczekiwanie, że różnic nie będzie wcale, jest absurdem. Ludzie się zmieniają, inni wyborcy się pojawiają. Następują zmiany w obrębie poglądów, postaw, zachowania. Jest to materiał do badań socjologicznych, psychologicznych.
Odwoływanie się do różnic w wynikach wyborczych, jako do argumentu na rzecz sfałszowania wyborów i konieczności ich powtórzenia, świadczy albo o kompletnym braku zrozumienia dla procesów społecznych albo o wyjątkowo złej woli. I o zamiarach niszczenia podstaw państwa. Nie ma nic wspólnego z obroną demokracji. Jest to czysta demagogia.
9. PKW nie liczy głosów a jedynie czuwa nad prawidłowością wyborów. Bałagan, wynikający z zakupu wadliwego systemu informatycznego jest dowodem na niedostateczną sprawność organizacyjną. I na nic więcej.
Niestety, jest to dar niebios dla Kaczyńskiego. Może kolejny raz, jak po katastrofie smoleńskiej, mobilizować swoich akolitów do podpalania państwa.
10. Irytacja z powodu bałaganiarstwa bardzo podgrzała emocje. Mimo to, a nawet właśnie dlatego, należy powściągać emocje przy ocenie sytuacji. Zachować zimną krew i trzeźwy umysł, żeby przypadkiem, wbrew własnej woli, nie dokładać do tego pieca:
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/polski-punkt-widzenia-21-11-2014/
Wyszło mi 10 groszy 😉
Dzień dobry 🙂
Hop, hop, Mar-Jo! Czy nasz chórek ma w repertuarze jakąś pieśń o kopaniu półtorametrowych dziur w ziemi i wylewaniu fundamentów, na których mury będą się mogły piąć do góry? Bo zaśpiewałbym coś z rana. 😀
Uwaga na boku do frakcji: złudzenia co do SPD już za Schroedera zaczęły opadać jak jesienne liście i dziś tylko szeleszczą smętnie pod nogami. Ale młody graf Lambsdorf mówił niezwykle rozsądnie, co zawsze miło skonstatować. 🙂
Miło widzieć dawno niewidzianego Stanisława. 😀
My z Kotem nie pierwszy raz w kontrowersji i to bardzo dobrze. 🙂 Dajemy w ten sposób dowód, że nie ma tu mowy o żadnym zwierzęcym układzie czy układziku, gdzie zawsze łapa łapę myje, a przy tym dajemy dobry przykład stosowania demokratycznych reguł, tzn. spieramy się ostro i bezpardonowo, a potem padamy sobie w objęcia i kochamy się jak bracia. 😆
Prawda, Kotku? 😎
Bry!
Ojej, R. się teraz nazywa DLO?
Jagoda trafnie podsumowała koszmarny bałagan powyborczy. Swoją drogą ogromną niefrasobliwością to się wykazali w sprawie narzędzia.
Phi, Prezes nie takie rzeczy obracał kocim ogonem do przodu… i zmieniał tego kota w sprawne narzędzie do walenia po czym się da.
Jak w retro-czytaniu doszedłem do Winickiego to mi nerwy puścili. Nie chcę, nie chcę, nie chcę!
Najbardziej zainteresował mnie twardy sos puddingowy. Z whisky. Co się będzie koniak marnował! A whisky mi nie idzie 😉
Disclaimer: nazwa kot użyta powyżej nie odnosi się do żadnego kota istniejącego, realnego, jest tylko elementem frazeologizmu. Za wszelkie skojarzenia piszący te słowna nie ponosi odpowiedzialności. I nie chce oberwać…
Nowy wrzucił wiadomość (o tym, że dzieci już nie będą się uczyły pisać ręcznie), która i mną wstrząsnęła. 😯 Taka beztroska zgoda na całkowite uzależnienie się od maszyn budzi mój instynktowny sprzeciw. Żeby nie było: nie jestem kompletny przestarzalec, darzę szczerą miłością różne maszyny, od laptoka i kundelka poczynając, a na kuchennym mikserze kończąc. Ale jednak lepiej się czuję ze świadomością, że w razie jakiejś straszliwej maszynokatastrofy poradziłbym sobie i bez nich. Ubiłbym sam, łapnie, pianę, a nawet masło, dolazł na własnych łapach do sklepu i na pocztę, a w razie potrzeby i książkę bym sobie temy łapamy napisał. I dzięki temu poczuciu, że nie jesteśmy z maszynami na siebie skazani jak katolickie małżeństwo, nasza miłość może kwitnąć bez psychologicznych obciążeń. 😈
A tu, kilkuminutowy, przykład wyjątkowo perfidnej manipulacji, słynnego rycerza do walki z dżenderem:
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/myslac-ojczyzna-1347/
Perfidność manipulacji polega, między innymi, na podwójnym odwołaniu się do zasady autorytetu w psychomanipulacji. Autorytetu księdza i autorytetu profesora. Jako ksiądz łamie przykazanie :” nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. Jako profesor odwołuje się do tak zwanej psychologii potocznej. Która, w przeciwieństwie do naukowej, odwołuje się nie do regularności i prawidłowości, ale do ewenementu. Podstawowa zasada takiego myślenia sprowadza się do twierdzenia: „zdarzyło się raz, czyli mogło się zdarzyć i z pewnością zdarzyło wiele razy”.
Co gorsza, mamy tu do czynienia z ewidentnym kłamstwem. Kłamstwo to jest w wielu miejscach, wielokrotnie powtarzane, mimo licznych dementi i wyjaśnień.
Chodzi o rzekome pojawianie się na listach wyborczych osób, które w ogóle do danego stanowiska nie pretendowały. Konkretnie o wybory na prezydenta Szczecina. Pojawiła się, w wydrukach komputerowych, na skutek problemów z systemem, informacja o panu, który nie startował w wyborach na prezydenta. System pomylił dane ze Szczecina z danymi z innego obwodu/okręgu. Ten pan startował na burmistrza.
Błąd wychwycono.
Nadal świadczy to o zamieszaniu i bałaganie, ale nie o fałszerstwie.
Natomiast to, co robi uczony ksiądz jest cyniczną manipulacją i, nie waham się użyć tego słowa, podłością 👿
Najwięcej nieważnych głosów, w skali kraju, oddano w Wielkopolsce. Mam podstawy sądzić, że w dużej mierze była to świadoma decyzja wyborców.
Właśnie też chciałem podziękować Jagodzie za świetne, trzeźwe i rzeczowe podsumowanie. Które zresztą nijak by nie przekonało pisowskiej prawicy, bo ona nie zna zasady, że z faktami się nie dyskutuje.
Tadeuszu, miękko-twardy sos z whisky też ma swoich zwolenników. Nazywa się whisky on the rocks i np. PA wchodzi gładko jak masło, mimo że ono do tego sosu wcale nie było użyte. 🙂
A, właśnie, z tą Wielkopolską też mnie zainteresowało, zaraz po ogłoszeniu wyników. Nie ma najmniejszych podstaw do przypuszczania, że głupsze tam ludzie i mniej douczone obywatelsko niż na Podlasiu (gdzie nieważnych głosów było najmniej) czy Podkarpaciu. Jeśli już, to – z całym szacunem dla Podlasia i Podkarpacia – nawet nieco większą świadomość obywatelską byłbym skłonny przypisać Wielkopolsce. Dlatego też mogę uwierzyć, że tam sporą część głosów nieważnych oddano świadomie i celowo.
Dzień dobry,
Jagoda uczciwie zapracowała na 10 groszy 🙂 .
Ja ze swoich gminnych obserwacji mogę powiedzieć jedno. Nie dziwi mnie stosunkowo niewielka ilość nieważnych głosów wyborach do władz gminnych.
Ludzie głosują jednoznacznie albo na swojego kandydata ( najczęściej), albo przeciwko aktualnym władzom. I to jest stosunkowo proste do ogarnięcia.
Natomiast wybory do władz powiatowych i wojewódzkich mało kogo interesują. Kampanii wyborczej jako takiej nie ma, nie mówiąc o edukacyjnej. Powiat i województwo w percepcji rdzennych mieszkańców gmin są tworami bardzo odległymi i nie wiadomo czym to się je.
Dlatego niekoniecznie realizują to iż metoda głosowania jest identyczna, jak w przypadku władz gminnych. I stąd błędy polegające na wielokrotnym oddawaniu głosu.
Ci, których założeniem byłoby oddanie głosu nieważnego, oddaliby puste książeczki.Po jakiego czorta marnować czas na skreślanie?
I z podsłuchanych rozmów przed lokalem wyborczym wynikało, że rzeczywiście nie wiedzieli, że w całej książeczce może być tylko jeden krzyżyk.
I jeszcze jedno napawa mnie smutkiem: zarówno na głosowania jak i na zebrania gminne przychodzą głównie rdzenni mieszkańcy gminy.
Napływowi, którzy w mojej gminie stanowią około 50% mieszkańców na w/w imprezy czasu i ochoty nie mają.
Też przypuszczam, że wiele nieważnych głosów zostało oddanych świadomie. Sam poważnie zastanawiałem się nad takim głosem na prezydenta miasta. Doszedłem jednak do wniosku, że głos nieważny niewiele znaczy w tym przypadku. Ostatecznie zagłosowałem na kandydata SLD, choć ta formacja jest mi absolutnie obca, przede wszystkim historycznie. Nie chciałem głosować na obecnego prezydenta, a poza SLD do wyboru miałem PiS i Nową Prawicę.
Zmoro, to jest ogólnoeuropejski problem, że napływowi mieszkańcy nie identyfikują się z miejscem zamieszkania i nie tylko nie chodzą na wybory, ale i nie biorą udziału w lokalnych imprezach, nie należą do stowarzyszeń, nie znają sąsiadów i nie popijają z nimi piwa, etc. Bardzo to zmienia (albo już zmieniło) oblicze małych miejscowości, niekoniecznie na lepsze, ale wobec masowości tego tryndu bardzo mu trudno przeciwdziałać.
Tu kolejny dowód, że żądania powtórzenia wyborów były tylko stratą czasu i nakręcaniem histerii, bo po prostu żywcem nie było takiej prawnej możliwości (i nie bez dobrych powodów nie było):
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17018179,_Nie_mozna_zmienic_kodeksu_wyborczego_przed_wyborami.html#BoxSlotI3img
Zoll sensownie uzasadnia, dlaczego prawo, pozwalające majstrować przy wyborach post factum, nie byłoby ani w interesie państwa, ani demokracji. Ciekawe, czy w tym przypadku będzie dla prezesowców wiarygodny. 😉
No i dobre jest to, że rozmowa o tym, jak naprawiać to, co zostało spieprzone, zaczęła się natychmiast, a nie na tydzień przed następnymi wyborami.
Bobik, możemy pośpiewać! 🙂 (Starsza wprawdzie ćwiczy i może zakłócać).
Proponuję jakiś „ostry” kawałek. Właśnie wróciłam z pewnego urzędu, gdzie usiłowałam załatwić prostą sprawę!!!! 😯
Zważywszy na to, że u mnie właśnie odchodzi rycie dziur pod późniejsze mury, proponowałbym japońską pieśń ludową pt. „Jaka ta jama, taka ta mura”. 😈
Dzień dobry 🙂
U nas napływowa pani została radną gminy, ale była aktywna długo przed wyborami. Tylko ona i dotychczasowy, długoletni przewodniczący rady, którego pokonała, organizowali spotkania wyborcze we wszystkich miejscowościach obwodu. Nowi kandydaci na wójta nas olali, podobnie jak ci do rady powiatu i sejmiku.
A ogólnie to wygląda tak, jak u Zmory i Bobika. Rodzynków garsteczka.
Dobra,Bobik, krakowskim targiem polsko/japońska wersja:
http://www.youtube.com/watch?v=tcrZn-nvdjc
Mar-Jo, Bobik, tak zadnych zludzen 🙂 a hrabia dobrze gadali 🙄
Tadeuszu, DLO moze wiecej przywalic, to zawsze czesciowo obcy 😎 😎
Jagodzie do dziesiatki dokladam kolejne dziesiec 🙂 🙂 🙂
dziekuje swietnie!
Irku, na dzisiejszy ciagly deszcz podeslij niezwlocznie Twoje slonecznie zolte, prosze 🙂 🙂
Kochani, co ja zrobię z taką górą pieniędzy? 😯 🙄 😉
Ciekawy był ten wywiad w „Magazynie Świątecznym”:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142071,17000733,Wyklety_lud_ziemi__o_jakim_Marksowi_sie_nie_snilo.html
Niejedno mi unaocznił, choć nie ze wszystkim się zgadzam.
Rozmowy a’la Kaczyński:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/pis-wycofuje-zaproszenie-dla-kopacz-mastalerek-kopacz-nie-chce-wspolpracy/jq9sz
U mnie też się zapowiada rewolucja w nauczaniu pisania.
Za dwa lata część kantonów zamierza wprowadzić możliwość nauczania pisma podstawowego (Basisschrift) w miejsce obowiązującego pisma szkolnego (Schulschrift, Schnüerlischrift – „sznureczkowe”)
Rewolucja po helwecku
W drugiej linijce od góry aktualnie obowiązujące pismo, na samym dole – rewolucyjna zmiana 😎
Tak, ja też ten wywiad o prekariacie z zainteresowaniem przeczytałem. Szczególnie ciekawe były dla mnie wyniki tych eksperymentów z dochodem podstawowym, które wskazywały, że bynajmniej nie powoduje on ogólnego rozleniwienia i rozgildziajstwa, tylko wręcz przeciwnie. Co zresztą swoją logikę ma, bo bardziej się jest skłonnym do ryzyka przy gwarancji, że jeśli się spadnie, to jednak na łapy, nie na pysk.
Helweci mogą do mnie przyjść po nauki. 😎 Ja już od dawna piszę czymś w rodzaju Basisschrift, bo stawiam tak maleńkie literki, że przy nadmiarze zakrętasów sam siebie nie mogłem przeczytać. 😈
dziekuje Pani Kierowniczko 🙂 ciekawy wywiad, dla dywagujacego lewicowego outsidera jak najlepsza herbata (kto zamecza Bobikowo Bezwarunkowym Dochodem Podstawowym 🙂 🙂 )
a tak mysli Balcerowicz:
http://kulturaliberalna.pl/2014/09/09/by-biednym-bylo-lepiej-rozmowa-z-leszkiem-balcerowiczem-pawlowski-kuisz/
juz raz polecalem, ale co dwa razy to wiecej 🙂 🙂 😀 😀
https://lh3.googleusercontent.com/-DwvnRcubFC0/VDuR4F-X3rI/AAAAAAAAPYM/60GkMMKcuNY/s1000/PA134071.JPG
i polecam to szybkiego czytania wywiad z Marci Shore
http://kulturaliberalna.pl/2014/11/18/polskosc-tesknota-czystoscia-wywiad-miesiaca/
( Dziekuje Lisku, za…… namiar 🙂 )
Obywatelska postawa:
http://wyborcza.pl/1,75478,17016948,Nie_zdejme_krzyzy__nie_postawie_teczy.html#ixzz3JxjmklJg
czytajcie 🙂 🙂 🙂 (i tak pada)
pstryk
Zoll dla Prezesa wiarygodny być nie może, gdyż jest do gruntu uczciwy. Nie oznacza to że Prezes specjalnie ceni nieuczciwość, ale że bezużyteczni dla niego są ludzie, którzy nie będą innymi manipulować. Gdy byłem na I roku prawa na UJ, Zoll był studentem IV roku i Prezesem Towarzystwa Przyjaciół Prawa – organizacji studenckiej, która nie podlegała żadnym wpływom partyjnym. Już wtedy robił wielkie wrażenie swoją kulturą i pięknym wysławianiem się.
Z Balcerowiczem się źle dyskutuje. On ma tak logiczne myślenie… I jeszcze chce twardych faktów.
To dlaczego jest tak skrajnie i przeraźliwie mizoginiczny?
Moje było o Zollu oczywiście.
Jeżeli chodzi o to, że Zoll wyrażał wątpliwości co do podpisania traktatu, to on wysuwał całkiem zasadne zastrzeżenia, przynajmniej większość. Niech ktoś z nim podyskutuje?
O ile pamiętam, zastrzeżenia były takie: po pierwsze, traktat jest mętnie napisany. Podstawowa wada tekstu prawnego. Po drugie, ochronę praw kobiet daje obecnie obowiązujące prawo w Polsce, inna sprawa jak się je przestrzega. Tak więc podpisanie traktatu nie zmieni niczego. A nie przestrzegać można dowolnie podpisaną konwencję.
Errata: Towarzystwo Przyjaciół Biblioteki Prawa
Chyba ja nie jestem mizoginiczny. Kobiety zdobią świat i denerwują mnie wszelkie przejawy dyskryminacji i świadomie narzucanej nierówności w rodzinie. Tym bardziej oczywiście przemoc. Ale do tego traktatu też mam poważne zastrzeżenia. Na szczęście nie muszę wybierać, czy byłbym za jego podpisaniem czy przeciw. Z jednej strony każde narzędzie przeciwdziałania przemocy zasługuje na poparcie, z drugiej te zastrzeżenia. Autorzy traktatu na pewno się nie spisali i to niestety z premedytacją.
Ojtam zdobią…. Kobiety tworzą świat!!!
Mnie na przykład kobieta urodziła 😆
Zeszliśmy na temat przykry ale na pewno wart poruszania. Nieprzestrzeganie przepisów jest powszechne. Znam dość blisko dwa przypadki przemocy wobec kobiet. Jeden dotyczy córki mojej koleżanki z pokoju. Mąż znęca się fizycznie i psychicznie, ale zdołał żonę od siebie całkowicie uzależnić. Na razie skończyło się szpitalem psychiatrycznym. Jest niebieska książeczka, ale nic z tego nie wynika. Nie ma sposobu na odseparowanie, bo nikt z zobowiązanych ustawowo do działania nie chce kiwnąć palcem. Drugi to jeszcze licealistka, z którą chłopak obchodzi się wręcz straszliwie – też znęcanie fizyczne i psychiczne. I też całkowite uzależnienie. Trochę jak w sekcie. Problem na pewno jest wielki, ale też myślę, że nie leży on w traktacie tylko w mentalności naszych urzędników i funkcjonariuszy. Dominuje przekonanie, że kobieta ma być mężczyźnie podporządkowana, a nawet jak chłop przetrzepie, to nie ma nieszczęścia. Fakt, że traktaty mogą wpływać na przekształcanie mentalności, ale w tym celu powinny być dobrze napisane.
Balcerowicz ma bardzo logiczne myślenie, ale jest w jego retoryce sporo demagogii i myślenia opartego na rzeczywistości sprzed kilkudziesięciu lat:
W socjalizmie pewne grupy zawodowe były uprzywilejowane płacowo. Jakie? Między innymi odpowiedzialne za wydobycie surowców energetycznych, łącznie z węglem. Dlaczego? Bo tylko w takiej dziedzinie kraj socjalistyczny, taki jak Polska, mógł konkurować z innymi. Uwolnienie gospodarki doprowadziło do zmian w hierarchii płacy i prestiżu: w górę poszli księgowi, informatycy, inżynierowie, a w dół – relatywnie – górnicy. Generalnie wzrosła ekonomiczna wartość wyższego wykształcenia.
Ekonomiczna wartość wyższego wykształcenia jest w tej chwili mocno dyskusyjna. A co do przetasowań w hierarchii i prestiżu, to nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego Balcerowicz uważa za naturalnie i niepodlegające dyskusji, że prestiż księgowego (w tej kategorii umieszczam cały sektor finansowy, z bankami i funduszami inwestycyjnymi) ma być wyższy niż kogoś, kto coś wytwarza. To jest właśnie dokładnie ten fragment liberalnego myślenia, którego nie sposób pojąć, bo nijak się tego w logicznych kategoriach nie da uzasadnić. Ale w myśleniu Balcerowicza to jest właśnie sfera aksjomatów.
Na pytanie o PGR-y
– Nie mogliśmy o to (PGR-y) nie zapytać.
– No jasne, owczy pęd jest obowiązkowy. Krytycy podający przykład PGR-ów nie dokonują żadnych racjonalnych porównań. Niektórzy dają do zrozumienia, że skoro upadły PGR-y, cały program reform był zły. Stąd już tylko krok do wniosku, że wszelkie zmiany, jeśli mają jakieś negatywne skutki, nie powinny być wprowadzane. Ale czy istniał kiedykolwiek plan reform całkiem pozbawiony efektów ubocznych
To już czysta demagogia. Balcerowicz obala tezy, które w społecznym dyskursie nie padają, ale pomija milczeniem te, które padają. „Niektórzy dają do zrozumienia” – Balcerowicz wie, że zarzut taki nie pada, ale sugeruje, że pada. I z nim walczy. Zarzut odnoszący się do PGRów jest taki, że o niektórych grupach społecznych w ogóle nie pomyślano. Koksownie zlikwidowano i bardzo dobrze, bo truły niemożebnie, a gospodarka może funkcjonować bez nich. Ale gospodarka nie może zrezygnować z rolnictwa. O tym trzeba było pomyśleć. To był poważny błąd. I dobrze by było, gdyby Balcerowicz raczył to przyznać, zamiast uciekać w argumentację „to świetny lek na nadciśnienie, niestety całkowicie niszczy wątrobę, ale nie ma terapii bez skutków ubocznych”.
Tadeuszu, zgadzam się całkowicie. Tworzą. Tylko ten świat, mimo, że ma wiele uroku, na co dzień potrafi być przygnębiający. A kobiety i kwiaty go upiększają i sprawiają radość swoim widokiem.
Kobiety w charakterze wisiorków i świecidełek? 😯 Chyba się zdenerwuję. Nie jestem od upiększania.
Stanisławie, bardzo jestem ciekawa, jakie masz konkretnie zastrzeżenia do traktatu o przemocy wobec kobiet.
A tu coś ciekawego:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17018592,Francuska_partia_finansowana_z_Rosji__Front_Narodowy.html#BoxWiadTxt
Ciekawe, czy Korwin-Mikke korzysta z tego samego źródła finansowania 🙄
Zoll (w sprawie Konwencji) kłamie, mnipuluje i kręci:
„Moje poważne wątpliwości budzi też przepis z art. 12, który stwierdza, że „strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Uważam, że to jest przepis najbardziej kontrowersyjny, bo wprowadza on zobowiązanie stron do wykorzenienia tradycji.”
„Rodzi się podejrzenie, że jest to zamach na naszą cywilizację.”
„Dorobek chrześcijański nie wiąże się z przemocą”
“…jednym z najcenniejszych owoców chrześcijaństwa jest uznanie niezbywalnej godności człowieka jako istoty, którą stworzył i odkupił Bóg. ”
Gdyby człowiek każdej płci był uznawany przez katolicką tradycję w swojej “niezbywalnej godności człowieka jako istoty, którą stworzył i odkupił Bóg,”, nie byłaby ta katolicka tradycja taka opresyjna, niesprawiedliwa, nierówna i zakłamana.
Jakie tradycje są więc zagrożone podpisaniem Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej?
Komu zaszkodzi wymóg stosowania definicji przestępstwa przemocy seksualnej opartego na braku zgody osoby pokrzywdzonej?
Albo, że prawo jest stosowane do przestępców seksualnych również wtedy, gdy pokrzywdzonymi są ich obecne lub byłe żony lub partnerki?
Może Stanisław i Tadeusz skonkretyzują swoje zastrzeżenia?
Zoll do gruntu uczciwy?
Jako prawnik jest niewiarygodny.
Bobiku,
listonosz puka 😉
Ojej, wyszło, że jestem absolutnym wszetecznikiem. A prawda jest taka, że nie jestem w stanie w tej chwili odpowiedzieć. Zobowiązuję się przygotować na jutro.
Vesper, kobieta w charakterze wisiorka i świecidełka to lekkie nadużycie słów, których użyłem. Kobiety oprócz tego, że na równi z mężczyznami, a może i lepiej – nie będę się spierał w tej kwestii, tworzą nasz świat, to niewątpliwie go upiększają, szczególnie latem. Kolorowe, zwiewne stroje działają podobnie do kwiatów. I nie ma w tym nic seksistowskiego. Nieraz widzę, że na ładnie ubrane kobiety z przyjemnością patrza także inne kobiety. Myślę, że zastrzeżenia do takiej opinii to lekkie uczulenie.
Można składać przeróżne deklaracje, ale prawda i tak wylezie z podświadomości, jak nie przymierzając …. 👿
„Kobiety ozdobą świata” %$#@(*&^ ❗
Następnym razem pod każdy znak podłożę stosowne słowo 😎 👿
Stanisławie, to nie jest ani nadużycie Twoich słów, ani uczulenie. Przywołałeś swoją opinię o kobietach jako kwiatach w kontekście antyprzemocowej ustawy. Naprawdę nie widzisz, że złość w tym przypadku jest uzasadniona?
Piszesz też, że denerwują Cię przejawy świadomie narzucanej nierówności w rodzinie. A tej narzucanej nieświadomie? Można by nawet rzec dobrotliwie, bo przecież kobiety to ozdoba świata? To jest dehumanizujące i po prostu budzi złość, niezależnie od tego, jak bardzo jestem przekonana o Twoich przymiotach osobistych i braku złych intencji.
Sorry, ale nie ja jestem stroną w dyskusji, ale Zoll 😆
Ja nie, bo: nie znam prawa, nie znam traktatu. Kto przeczytał cały traktat?
Mogę tylko powiedzieć, że nie wydaje mi się dobre potępianie kogoś tylko dlatego, że twierdzi coś innego niż inni ludzie, a jego opinia jest sprzeczna z opinią różnych modnych ugrupowań. Mnie się wydawały Zolla argumenty zasadne i napisałem co wyżej.
Argumenty przytoczone wobec Zolla wydają mi się na różnych poziomach.
Co do pierwszego, najogólniejszego.
„Moje poważne wątpliwości budzi też przepis z art. 12, który stwierdza, że „strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Uważam, że to jest przepis najbardziej kontrowersyjny, bo wprowadza on zobowiązanie stron do wykorzenienia tradycji.”
I ja się zgadzam z Zollem. Proszę mi dokładnie napisać definicję idei niższości i stereotypowego modelu. Bez tego cały punkt może służyć do walenia w głowę według czyjegoś widzimisię. Mogę przytoczyć przykład. Język polski. Forma i sposób posługiwania się językiem polskim to jest pewna tradycja. Tak się składa, ze względów historyczno-kulturowych, że paradygmaty języka polskiego zakładają, że formy męskoosobowe są podstawowe (czytał), a wszystkie inne derywowane (czytał-a). Można to interpretować tak, że ktoś stwierdzi, że ta tradycja to obraz idei niższości i stereotypów. I co? Piszemy język polski na nowo?? Bo to się do tego sprowadza.
A drugi, o tych przestępstwach seksualnych: czy to jest w traktacie?? Bo to, że jakiś dziennikarz pisze, że jest, nie znaczy, że jest.
A co szkodzi poczytać?
Polecam Artykuł 3 (Definicje) punkt c.
Argumenty o demagogii Balcerowicza są obosieczne. Bo.
„Ekonomiczna wartość wyższego wykształcenia jest w tej chwili mocno dyskusyjna.”
Nieprawda. Wartość wyższego WYKSZTAŁCENIA nie jest dyskusyjna. Dyskusyjne jest posiadanie PAPIERU, że ktoś ma wyższe wykształcenie. To nie to samo. Dyskusyjne jest też to, że 60% populacji ma mieć wyższe wykształcenie, bo to już nie jest wyższe wykształcenie. Będę bardzo mało egalitaryjny: większość ludzi nie ma wyposażenia intelektualnego, które pozwala im zdobyć wyższe wykształcenie.
„A co do przetasowań w hierarchii i prestiżu, to nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego Balcerowicz uważa za naturalnie i niepodlegające dyskusji, że prestiż księgowego (w tej kategorii umieszczam cały sektor finansowy, z bankami i funduszami inwestycyjnymi) ma być wyższy niż kogoś, kto coś wytwarza.”
Ależ Balcerowicz nic nie mówił o tych, którzy coś wytwarzają! On pisał o tych, którzy coś wydobywają z ziemi, bo do tego żadnych specjalnych umiejętności nie trzeba. On oponował przeciw temu, by nasza gospodarka stała na najprostszej pracy, bo to jest sprowadzanie polskiej gospodarki do zaplecza surowcowo-roboczego.
Re markot.
To pewnie jest. Ale jakie są skutki prawne to nie jestem w stanie powiedzieć, ani kontekst prawny polski.
To mi co prawda nasuwa pewną uwagę. Konwencja, jak rozumiem, nadaje specjalny status kobietom jako pokrzywdzonym.
Ci, którzy czytają Politykę, może pamiętają artykuł o przemocy kobiet wobec ich partnerów czy mężów, że to się szerzy, a mężczyźni albo się wstydzą kierować skargi albo są one bagatelizowane („Z babą sobie nie poradził???”). Swoją drogą mój bratanek powiedział, że to jest coraz częstsze, że żony biją mężów.On nie czyta Polityki.
To co teraz? Będzie asymetria prawna? Jak nauczyciel zgwałci uczennicę. albo pod presją psychiczną zmusi do seksu, to gwałt ma specjalny status, a jak nauczycielka ucznia, albo pod presją psychiczną…, to ten gwałt nie ma?
Może tak powinno być…, ale chyba zaprzecza samej istocie praw człowieka. Człowieka.
Oh, c’mon, Tadeuszu 😉
Jaki specjalny status? Mówisz, jakbyś nie znał rzeczywistości 🙄
Jak wystąpią takie faktyczne nierówności, to będzie temat dla mediów. Na razie jakoś nie słychać o policji lekceważącej zgłoszenia mężów bitych i maltretowanych przez żony alkoholiczki. Kursy samoobrony dostępne są zresztą dla obu płci 😉
Nie znam rzeczywistości, jestem wobec niej pełen pokory. Ona się ciągle zmienia. A tak samo można powiedzieć maltretowanym kobietom: zapisz się na kurs samoobrony! Po co konwencja?
Ustawy o ochronie zwierząt też nie powinno być, bo przecież psy gryzą ludzi a konie kopią.
Tadeuszu, autorzy Konwencji nie zapomnieli o maltretowanych mężczyznach i dzieciach :
„…uznając, że kobiety i dziewczęta są bardziej niż mężczyźni narażone na przemoc ze względu na płeć;
uznając, że przemoc domowa dotyka kobiety w większym stopniu, oraz że mężczyźni mogą również być jej ofiarami;
uznając, że dzieci są ofiarami przemocy domowej, również jako świadkowie przemocy w rodzinie;
dążąc do stworzenia Europy wolnej od przemocy wobec kobiet i przemocy domowej; stanowią, co następuje:…”
A poza tym zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś.
Nie wiem, czy brak zaangażowania napływowych jest typowy dla całej Europy, Bobiku.
Ja mogę porównywać wieś polską i niemiecką, bo te znam. I nawet wielkością są do siebie bardzo zbliżone.
W mojej niemieckiej wsi napływowi są bardzo zaangażowani w życie gminy, nawet bardziej niż tubylcy.
Myślę, że dlatego iż sami sobie świadomie wybrali tę małą ojczyznę i czynią wszystko, aby im się jak najlepiej w niej żyło. Zatem usiłują zapokoić wszystkie swoje potrzeby. Tak, aby mieć poczucie komfortu.
Tubylcy tej motywacji nie mają, bo byli tam od zawsze i nie mają poczucia, że wybrali sobie miejsce do życia.
Ale napływowi ich napędzają i teraz tubylcy również wykazują się inicjatywą 🙂 .
A władze gminy wszelkie decyzje konsultują z mieszkańcami i starają się ułatwiać im życie.
Nawet, jak 10 lat temu chciano zamknąć z powodów ekonomicznych kryty basen znajdujący się przy szkole, dostępny wieczorami dla wszystkich mieszkańców, wspólnymi siłami udało się znależć rozwiązanie i basen funkcjonuje do dzisiaj.
Działają chóry, kursy wszelakie, szkoły wieczorowe, organizowane są akcje pomocy dla krajów dotkniętych wojnami czy innymi kataklizmami.
A co najciekawsze – przy podobnej ilościowo i powierzchniowo strukturze gmin niemieckiej i polskiej, w niemieckiej gminie jest 5 razy mniej urzędników, większosć spraw jest załatwiana od ręki w biurze obywatelskim, coś takiego jak dziennik podawczy czy odrębna kasa z panią zamkniętą w środku nie istnieje 🙂 .
Tadeuszu, zbyt pochopnie napisałam, że zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś.
Nie zgadzam się jednak z popaciem dla Zolla, mogę zrozumieć jego tok myślenia, ale zgodzić mi się z nim trudno.
Vesper,
nie sądzę, aby Polska mniej interesowała Putina niż inne kraje europejskie, jeśli chodzi o finansowe wsparcie mające na celu hodowlę popleczników polityki Rosji.
Finansowanie przez Rosję zarówno prawicy jak i lewicy europejskiej ( i nie tylko) ma przecież ponad stuletnią tradycję.
Niby czemu u nas miałoby być inaczej?
O matko, tylkom się na chwilę oddalił i już nie mogę nadążyć za dziko galupującą rozmową. 😯
To na razie krótko i bez detali o konwencji.
Że nie jest najlepiej napisana? Szkoda, ale jako Pies Pragmatyczny zadałbym po pierwsze takie pytanie: czy więcej korzyści (przede wszystkim dla ofiar przemocy) będzie z jej przyjęcia, czy z nieprzyjęcia. Moim zdaniem z przyjęcia, choćby dlatego, że oznacza to m. in. wejście w pewne unijne struktury, międzynarodową współpracę, pieniądze na programy, etc. Już same tego typu korzyści by mi wystarczyły.
Że nie daje ścisłej definicji stereotypu? Ale przecież nie tego dotyczyły zastrzeżenia Zolla czy PiS-u. Prawica dokonała tu nieuprawnionego rozszerzenia walki z „tradycjami opartymi na idei niższości kobiet” na walkę z całą tradycję jako taką. Toć to manipulacja czystej wody. A co do zastrzeżeń Tadeusza, możliwość ożywionej dyskusji językoznawczej wskutek podpisania konwencji nie wydaje mi się argumentem ciężkiego kalibru. 😉
Że się w części, choćby dużej, pokrywa z polskimi, już istniejącymi przepisami? Tym lepiej, bo nie powinno być dużego problemu z wprowadzeniem jej w życie. Właśnie gdyby całe prawo trzeba było pod kątem konwencji przerabiać, zacząłby się problem.
Że nie mówi o przemocy wobec mężczyzn czy dzieci? No bo, u licha, jest to konwencja o przemocy wobec kobiet, nie o przemocy wobec mężczyzn, dzieci, psów, kotów, motyli czy mrówek. Do tego, w razie społecznej potrzeby, można tworzyć osobne akty prawne.
A „argumenty” Zolla o zamachu na cywilizację itp. są na tyle żałosne, że nawet mi się rozprawiać z nimi nie chce.
Zmoro, na pewno są różne gminy, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech i nie w każdej problem nieintegrowania się napływowców musi wystąpić. Ale występuje on w całej Europie w tym sensie, że we wszystkich europejskich krajach istnieją gminy, w których można to zaobserwować.
Może zresztą istnieją i poza Europą, ale tego nie wiem, a o Europie akurat przypadkiem trafiłem ostatnio kilka razy na materiały w tej sprawie.
Dzieci mają swoją Konwencję o prawach dziecka.
Polska ratyfikowała ją w 1991 roku.
O prawach motyli jeszcze nie ma 😎 , ale przecież taki argument, że skoro są jeszcze inne podlegające przemocy grupy, które swoich konwencji nie mają, to lepiej nie chronić żadnej niż tylko jedną lub kilka, mnie się wydaje dość absurdalny.
Gwoździe też są notorycznie bite po głowach i nikt się za nimi nie ujmuje, więc czemu te baby miałyby mieć swoją konwencję? O to biega? 👿
PiS w osobach eurodeputowanych profesorów Legutki i Krasnodębskiego wnioskował o włączenie sprawy wyborów samorządowych w Polsce do porządku obrad Parlamentu Europejskiego. Wniosek odrzucono, ale nie zdziwiłbym się, gdyby w najbliższym czasie Kaczyński zwrócił się o pomoc w sprawie obalenia PO/PSL do Putina, Merkel, Obamy, NATO i Dalajlamy.
O kalifacie islamskim zapomniałeś, Babilasie. To jest rosnąca siła, a w dodatku mówi bardzo podobnym językiem, więc problemów z porozumieniem być nie powinno. 😎
W jaki sposób działają stereotypy (i walka z nimi) mieliśmy dziś świetny przykład, kiedy Stanisław, niewątpliwie w jak najlepszych intencjach, napisał o kobietach jako ozdobach. Jeszcze nie tak dawno zostałby przez wszystkie obecne panie obdarzony wdzięcznymi uśmiechami, przytulony do serca i rozpieszczony paszte… no, może raczej sernikiem. Ale czasy wzięli i się zmienili, teraz już rola ozdoby kojarzy się kobietom z traktowaniem niepoważnym, niedoceniającym i „odgórnym” (ja Tarzan, ty Jane), co budzi zrozumiałą irytację. Czy mężczyźni wiedzieliby o tym, gdyby kobiety, zamiast warknąć, że sobie nie życzą, dalej uśmiechały się i częstowały sernikiem?
Oczywiście, dla tych, którzy mieli jak najlepsze intencje, po warknięciu następuje moment zaskoczenia, konsternacji i przykrości. Ale przecież mogą mieć satysfakcję, że dzięki temu zdarzeniu stereotyp na kolejnym, niewielkim (ziarnko do ziarnka!) odcinku będzie miał się gorzej. 🙂
Jeżeli tradycja dyskryminuje kobiety, to ja ogniem zionę na taką tradycję!
Wrrrrrr! Aaaaaaaaaaarch!! Hrrrrrrraaaaaaaaaaach!!!
BARDZO nie zgadzam się z Zollem (15:04). Nawet jeśli ma on lepsze argumenty, moje zaufanie spadło właśnie do zera i ciężko mnie będzie przekonać 👿
„Lepsze argumenty”, jak rozumiem, w sensie „jeszcze inne, lepsze od tych które podał”?
Nie sądzę, żeby miał, bo niby czemu miałby je ukrywać. Ale nawet gdyby z jakiegoś schowka tajne argumenty wyciągnął, to spoko, Smoku, ja je będę gryźć do skutku. 😈
Co nie znaczy, że się programowo nie zgadzam z Zollem we wszystkim, cokolwiek powie. W niektórych kwestiach prawnych mówi całkowicie do sensu. Ale tam, gdzie mu zbacza w ideolo, zaczyna czasem, niestety, zwyczajnie bredzić. 🙁
Z poznańskiego podwórka – sprawa znana i nienowa, ale nie przestaje mnie bulwersować. Głównie z uwagi na brak jakiejkolwiek refleksji u głównego bohatera. Trochę przypomina mi w tym inną postać z tej samej złej bajki opisywaną przez Kąckiego („Maestro”).
Zapomniałam podziękować Jagodzie za analityczną syntezę?syntetyczną analizę (niepotrzebne skreślić) 🙂
Jedna Tako, grzyby już całkiem uschły czekając na namiary 🙁
Gdyby główny bohater mał jakiekolwiek refleksje na swój temat, to – zauważę nader cynicznie jak na psa – przede wszystkim by się lepiej ukrywał, maskował i nie zakładał z automatu, że płazem ujdzie mu dosłownie wszystko. Już sama jawność, z jaką uprawiał zakazane w jego korporacji namiętności, świadczyła o ostrej mijance z realiami. 🙄
Myślałem, Bobiku, o refleksjach, że się tak wyrażę, a posteriori.
A ja z kolei myślałem o tym, że bohater jest osobowością do autorefleksji z gruntu niezdolną i przejawiającą w tym wyjątkową konsekwencję.
Wiecie co, to naprawdę warto przeczytać, na ile Prezes znowu odleciał, nie tylko w sprawie sfałszowania wyborów. 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17017387,Kaczynski_we__Wprost___Kopacz_to_Urban_w_spodnicy_.html#BoxWiadTxt
Babilasie, a cóż Cię bulwersuje 😯 Wyobrażasz sobie tego
w Domu Księży Emerytów lub w jakimś klasztorku 😯 Toż to nie Lemański ani Musiał.
od lat nie skalał się umyciem bodaj łyżeczki 👿 Postawiłabym go na zmywaku. I tych, którzy go chronią. Oni pewnie też się nie skalali 👿
Uderzyło mnie jedno zdanie: „Prosił też Pawła, by umył naczynia, by zatrzeć ślady biesiady przed siostrą.” Ten
Prezes ciężko pracuje na kolejne fałszerstwo wyborcze.
niestety tylko dla frakcji (lub Chrome 🙂 )
z linki, wywiad z Balcerowiczem, Po szóste, trzeba wprowadzić konkurencję w takich dziedzinach, jak szkolnictwo wyższe czy służba zdrowia. | tluste ja |, a to z SZ wywiad z Juli Zeh:
http://www.sueddeutsche.de/kultur/juli-zeh-ueber-das-generali-modell-wir-werden-manipulierbar-und-unfrei-1.2232147
Bobiku, co do możliwości lepszych argumentów – nie jestem prawnikiem, dopuszczam możliwość, że Zoll ma trochę racji, tym bardziej, że Stanisław i Tadeusz też pisali o poważnych zastrzeżeniach… Tylko że jak Zoll zaczyna mnie straszyć wykorzenieniem tradycji, to ja mogę tylko ogniem zionąć i już nie chcę słuchać dalej 👿
Główny bohater nie jest zdolny do refleksji, co wcale nie oznacza, że powinien być dopuszczony do udziału w oficjalnych uroczystościach ❗ Haneczko, Ament!
babilasa linka

No, wróciłem. Możecie już po mnie skakać!!
Np. — a mnie się tak kobiety podobają 😯 , zwłaszcza jedna 😆 plus trzy córki 😆 😆 😆
Kończąc o Zollu, gwoli wyjaśnienia: nie znam się na prawie, Zoll się zna. Zwykle szczerze pisał/mówił. Jak mówi, że są prawne zastrzeżenia, to przyjmuję, że są. Jak mi ktoś fachowo wyjaśni, że nie ma, to się zgodzę, że nie ma.
Problem taki, że w większości wypadków racjonalnej dyskusji nie ma, jest stwierdzenie, że Zoll to tamto.
Balcerowicz wyjaśniał gdzieś: podstawowa opieka lekarska w Polsce jest prywatna. Działa. I trzeba przyznać rację, działa. Nie widać wszystkiego, co się kojarzy z prywatą. Natomiast szpitale są państwowe i większość zgłaszanych problemów się z nimi wiąże. Jak się zastanowiłem, musiałem mu przyznać rację.
Sorry, Tadeuszu, ale ja zgłosiłem do argumentacji Zolla całkowicie racjonalne, jak mi się zdaje, zastrzeżenia, choć nie wyraziłem ich prawniczym językiem. Ale przecież i bzdety pana profesora o „zamachu na naszą cywilizację” nieprawniczej są natury i nie da się ich na gruncie prawnym odeprzeć.
Eeee. E. Trawię Bobiku… Twoje argumenty. Z całym szacunkiem:
Otóż argument
„Że nie jest najlepiej napisana? Szkoda, ale jako Pies Pragmatyczny …” niestety nie jest racjonalny.
Przykro mi, ale z doświadczenia mojego wynika, że ludzie są tacy, że jak coś nie jest prawniczo dobrze napisane (=precyzyjnie), to wykorzystają to przeciwko konwencji, ustawie, osobom, które ma konwencja chronić. Prawnicy lubią zarobić, a politykiery lubią, żeby ich było na wierzchu.
Dostęp do pieniędzy — argument bardzo racjonalny. Ale … ten pierwszy ważny.
Niech mi ktoś wyjaśni. Bo czytam Wikipedię.
Hasło
http://en.wikipedia.org/wiki/Convention_on_preventing_and_combating_violence_against_women_and_domestic_violence
Ale w 1993 ONZ przyjęło taką konwencję
http://en.wikipedia.org/wiki/Declaration_on_the_Elimination_of_Violence_Against_Women
Czym się różni ta europejska od tej ogólnoświatowej? O coś chodzi, ale nie bardzo wiem o co…
Teraz sobie uświadomiłem, Tadeuszu, że argument o złym napisaniu przyjąłem „na wiarę”, nie zastanawiając się nad nim nadmiernie. A tak naprawdę ja nie wiem, czy konwencja jest napisana dobrze, czy źle, bo sam nie wgłębiałem się w nią na tyle, żebym teraz z czystym sumieniem mógł się upierać przy jednej lub drugiej opinii. Ale podejdę do tego od drugiego końca kija. 😉 Skąd właściwie wiemy o tym, że jest źle napisana? Od jej prawicowych przeciwników. A jak oni to uzasadniają? Otóż właśnie zamachem na tradycję i rzekomo w zupełności wystarczającymi przepisami polskiego prawa. Innych ich argumentów jako tako trzymających się kupy nie widziałem. No więc akurat te argumenty można o kant de potłuc, o czym już pisałem. Zatem nie upierając się (na razie 😉 ) przy dobrym napisaniu konwencji, nie mam też podstaw do kategorycznego twierdzenia, że jest napisana źle (bo trudno ją skreślać w całości przez to, że stereotypu nie definiuje z najmniejszymi detalami). I nie uznam tego złego napisania, póki mi Zoll nie udowodni, że ono jednak jest, ale w sposób sensowny i rzetelny, a nie za pomocą ideologicznego blablania. 😈
A że Zoll mówił szczerze… „Szczerze” nie jest tożsame z „mądrze”, na co przykładów sam zapewne znasz od groma i trochę. 😉
dobry art. Andrzeja Poczobuta dotyczący komentarzy opozycji na temat wyborów
http://wyborcza.pl/1,75477,17018899,Jak_to_sie_robi_w_Minsku.html
Tak bardzo z grubsza, ta oenzetowska konwencja to zbiór zaleceń, ale bez praktycznej możliwości ich wyegzekwowania, a Konwencja Istambulska, w przypadku jej ratyfikowania, pociąga za sobą określone skutki prawne. Z cieńsza nie mogę, bo obiecałem PA, że ciąg dalszy kolacji nastąpi. 🙂
Haneczko Droga,
Awaria poczty zeżarła wiadomość od Bobika (wszystko zeżarła, prawdę mówiąc). Zaraz potem potem wpadłam w czarną dziurę i nie miałam głowy do niczego. Dopiero teraz powoli wyłażę. Przeprszam Cię za zamieszanie, sprawa się przedawniła, moja strata. Tym bardziej że poczta chodzi jak chce, bo dookoła remonty „infrastruktury”. Ręce opadają.
Lisku, jak bedziesz i bedziesz przy checi i czasie, to napisz – prosze – kilka slow o planach Waszego rzadu zwiazanych z „ustawa narodowosciowa” (Izrael panstwo Zydow/Zydowskie). Nasze (frakcji) media sa bardzo po wierzchu tylko.
dziekuje
🙂 🙂 🙂
A mnie martwi bardzo to:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17020331,Rosja_i_Abchazja_zawarly_uklad_o_sojuszu__Eksperci_.html#BoxWiadTxt
A madame Gabriela, będąca w gościnie u Jaucha, po tylu latach spędzonych w Moskwie cierpi na syndrom sztokholmski.
Jedna Tako, współczuję czarnej dziury. Wysłałabym choćby w najczarniejszą, z nadzieją. Jeśli już nie trzeba, to pozostaję z sympatią i grzybami 😉
Zoll podpiera się religią. To ma się nijak do mojego pojmowania prawa.
Bobik, pomysł, by powiedzenie Diogenesa sprowadzać do „wszystko panie złodzieje” mnie też nie wydaje się interesujący, choć w przeciwieństwie do Ciebie, gdyby to była prawda, wzbudziłby zainteresowanie, nie dziwi mnie więc, że nie zauważyłeś związku z tematem i sprowadziłeś biednego Diogenesa do kwestii d.
Nie jestem na meczu, choć widzę, że tak traktujesz tę rozmowę, wypychanie z areny przez przywołanie prawa Godwina jest dopiero słabością! To, że ja widzę tu przedwczesne krytyki wyłącznie jednej strony sporu i to w stylu powielanym regularnie od lat kilkudziesięciu przez spierających się w kraju, znaczy tylko tyle, że obecni krytycy opozycji po poznaniu wszystkich faktów będą się cichcem wycofywać z co mocniejszych słów, co ja z kolei obserwować będę po raz kolejny.
Nie miałem najmniejszych problemów z odczytaniem intencji Kota w kwestii spotkania Miller – Kaczyński, dziwi mnie upór, z jakim nie przyjmujesz do wiadomości wyjaśnień.
Skoro wiem, że idiotą nie jesteś, wręcz przeciwnie, to pozostaje jedno wytłumaczenie: częściowy daltonizm i przyzwyczajenie do niego.
Ja bardzo chętnie stanę obok Kota przed szanownym tutejszym plutonem egzekucyjnym, bo w dobrym towarzystwie będę i mam szansę mimo wielu różnic, rozmawiać z sensem i bez wycieczek typu „Diogenes jest nagi”, bo z Kotem w tysiącach kwestii się różnimy, ale
nie boimy się być w mniejszości i głośno o tym mówić w sytuacji, kiedy uważamy, że większość błądzi.
Ja mogę z Kotem sobie skakać do gardeł bo wiem, że to honorowa walka będzie i po niej Kot nigdzie nie pójdzie mnie obgadywać ani nie nasika mi na wycieraczkę, ja z kolei chętnie się podzielę z nim bażantem czy szklaneczką dobrej whisky 🙂
Zeen, przepraszam, że się wtrącam, bo Ty do mądrzejszych ode mnie. Jestem solidną idiotką (musiałam poszukać, co to takiego prawo Godwina), ale do plutonu się nie zapisywałam. Widzę to inaczej niż Ty i Kot i całkiem mnie nie obchodzi, czy jestem w mniejszości czy w większości.
Kto mieczem wojuje, zeen… Chyba sam wiesz, że Twoja stylistyka do najłagodniejszych nie należy i często w osobiste gardła się wpija (w moje też, bynajmniej nie jest mi oszczędzone 😉 ), więc nie możesz się dziwić, że i Ciebie czasem się uszczypnie. Znacznie zresztą łagodniej, niż Ty to robisz. 😉
Z doczytaniem intencji Kota też nie miałem problemu, ale nie zgadzałem się z tym, że dogadywanie z Kaczyńskim w tej sytuacji miało cokolwiek wspólnego z propaństwowymi motywacjami. Inaczej mówiąc, nie samo dogadywanie się liderów opozycji miałem za złe, tylko treść i skutki tego dogadywania (które były z góry do przewidzenia; Miller nie może udawać pierwszego naiwnego i twierdzić, że Prezesa nie znał). I ja się z kolei dziwię, że Ty tego nie zrozumiałeś, chociaż wyjaśniałem to kilka razy.
I nie bardzo rozumiem, dlaczego Ty możesz mówić, kto i dlaczego błądzi, ale najwyraźniej jesteś wzburzony, kiedy Tobie lub Kotu ktoś mówi, że błądzicie? Mniejszość, większość? A cóż to ma za znaczenie? Jeżeli jestem o czymś przekonany, to nie będę zmieniał zdania wyłącznie z tego powodu, że akurat znalazłem się w większości. Mogę pod wpływem argumentów, ale nie dostarczyłeś mi takich, które by mnie przekonały. Ale jeżeli wolisz mieć o to pretensje do mnie niż do swoich argumentów, to wbrew pozorom nie jest to dla mnie tak całkiem niezrozumiałe. Kto – ze mną włącznie – lubi mieć nieprzekonujące argumenty? 🙂
Łajza na razie w większości, bo dwa na jednego. 😆
O ile mi moja szczenięca demencja czegoś nie poprzestawiała, Mordka chyba dziś miał wracać do Londka. Mordko, odezwij się, czy tym razem doleciałeś bez przygód i na miejscu wszystkie bażanty znalazłeś w należytym porządku? 🙂
Haneczko,
grzybów chciałam użyć na święta, a one, te święta, to dla mnie teraz czysta abstrakcja. Bardzo Ci dziękuję i jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.
Nic a nic nie przepraszaj tylko się trzymaj, na ile to możliwe.
Jedna Tako, trzymaj się mocno i jeśli można Ci jakoś pomóc w wyłażeniu z czarnej dziury, dawaj znać.
Zapewne masz rację w kwestii stylistyki , nad którą nie zawsze zapanuję, pozostajesz natomiast w mylnym błędzie w kwestii niezrozumienia twoich polemik z Kotem. Otóż krytykowałeś Kota za coś, czego wcale nie napisał, co tak Kotu jak i mnie się nie podobało.
Dalszy ciąg pominę, bo właśnie wyjaśniłem, że nie gram meczu.
Haneczko, tak się składa, że większość/mniejszość tu ma znaczenie, jesteś wystarczająco długo, by być świadkiem wręcz glanowania odmiennych od tutejszego mainstreamu poglądów.
W kwestii idiotyzmu staję obok Ciebie, bo większości praw nie znam, to Godwina tak, ale to naprawdę jedno z nielicznych mi znanych 😉
Zeen, kiedy Ty uważasz, że ja jestem w mylnym błędzie, a ja, że Ty i widać, że nijak się nawzajem nie przekonamy, na ogół podpisuje się tu protokół rozbieżności i na tym sprawę kończy. Żeby każde glanowanie tak wyglądało… 😆
Mam wrażenie, Zeen, że glanowane są nie poglądy, ale sposób ich wyrażania. Większość/mniejszość ma znaczenie, ale na buciory się jeżę. Wampirzenie trawię, bo moje sympatie są długie 🙂
Tu Bobik jest satrapą. Każdy może założyć swoją satrapię. Ty też 🙂
Tak to jest, gdy łajzi się pod prysznic i dopisuje bez patrzenia 🙄
Dzięki, Haneczko, że Ty to powiedziałaś, bo ja bym może był mniej wiarygodny. 🙂 Ale pomyślałem to samo, że najczęściej wzburzenie większości budzą nie tyle poglądy, co zbyt agresywny/zbyt pouczający/zbyt lekceważący/zbyt pokrętny sposób ich wyrażenia.
Ale błagam, nie zacznijmy znowu rozmowy autotematycznej, bo większość się zanudzi, a mniejszość rozwścieczy, albo na odwrót. 😈
Tu się haneczce nagroda należy! 😆
Protokół pisany przez takiego mędrca z szyją, nu, podpisać obowiązkowo…
A z tą mniejszością/większością bez znaczenia chodziło mi o to, że kiedy wyrażam swoje zdanie, nie zastanawiam się przecież najpierw nad tym, czy znajdę się w większości, czy w mniejszości, tylko piszę to, co mi ogon dyktuje. 😎
Właśnie kończę i pędzę do spanka. Dzisiaj/jutro bladoświt i robota. Dobranoc wszystkim, glanowanym też 🙂
Mój ogon to jest typek wredny,
on kręci tak jak chce psem biednym
i choćby korpus w prawo zwiewał,
ogon szast prast – i pies jest z lewa.
Nie szczeknę już o swym zapale,
gdy chciałem się w mniejszości znaleźć
i mknę tam bystro, a tu kicha:
ogon mnie do większości wpycha.
On jest mą władzą, szczeknę szczerze,
więc niech nikt za złe mi nie bierze,
ani nie patrzy na mnie srogo,
bo nie jam winien – to mój ogon! 😎
Mężczyźni, na równi z kobietami, tworzą nasz świat, a latem, gdy zrzucają swoje bezkształtne spodnie i chodzą w krótkich spodenkach i wciętych podkoszulkach, niewątpliwie go upiększają. Ich kolorowe wytatuowane mięśnie i śliczne włochate nogi działają podobnie do kwiatów. Choć od dziecka jestem gejem, nie ma w tym nic seksistowskiego. Nieraz widzę, że na fajnie rozebranych chłopców i staruszków z przyjemnością patrzą także inni mężczyźni, a nawet kobiety.
Ilustracja do wpisu andsola 😀
http://ekaterinakozlova.com/wp-content/themes/HyperSpace/2013/06/14.jpg
Tysiąc kilometrów na malutką pętlę po dwóch stanach, SC i RS, prawie bez fotograficznej dokumentacji, bo gdzie jest coś nie ma gdzie się zatrzymać i strzykać. Wiem, prawdziwy artysta by się dał rozjechać ale by zrobił panoramiczne zdjęcia. Więc tylko jęknę jak ten pan w więzieniu w Genui: „i cóż ja o tym mogę wam powiedzieć…”
A tego Piketty w epubie (ale po angielsku) mogę podesłać, ale chyba wszyscy wiedzą, że co ten lewak poleca, ludziom złe pomysły nasuwa i od chodzenia do kościoła odwodzi, więc może lepiej nie czytać.
A zamiast (albo obok) Shorto Amsterdam. Genialne. Gdy nie gada o sobie, ale niech mu tam. Aha, też w epubie, po angielsku, do dyspozycji.
mt7, wdzięcznie dziękuję. Tego właśnie mi brakowało do zwieńczenia wywodu.
Dzień dobry 🙂
kawa
Do kawy spokojny tekst
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/56,114871,16933671,Dlaczego_na_polnocy_jest_RedlOWO_i_MragOWO__a_na_poludniu.html
Wrocilem, ale sie jeszcze nie obudzilem, bo wrocilem na ranem, o wpol do tzeciej.
I nie wiem czy warto sie budzic.
Dzień dobry 🙂
Nareszcie jakaś sprawiedliwość dziejowa. W Berlinie pada, jak donosił Ryś, a tutaj włoskie niebo i włoskie słońce, chociaż dosyć zimno. To lubię. 🙂
Włochatość, obok ogona, jest najozdobniejszą z ozdób, czego sam jestem chodzącym, biegającym i merdającym dowodem. 😎 Wystarczy zresztą spojrzeć, co się dzieje z urodą, kiedy psu się włochatość odbierze: 🙄
http://hyperanzeigen.at/x-at/inz/7/7426-peruanische-nackthund-kleinen-5.jpg
O, biedny Mordka. 😥 Mam pogryźć te przebrzydłe linie lotnicze, które w ogóle nie liczą się z kocimi granicami wytrzymałości? 👿
Trzeba poszukać jakiegoś powitalnego bażanta czy jagnięcego kotlecika, żeby nieszczęsne Kocisko miało po co otwierać ślepia. 🙂
kazdy juz wiedzial i T. z B/W. tez, pora na stare wiec…….. 🙂 😀
Bardzo Dobry Dzien 😆
brykam
bez deszczu Bobiku, ale ZIMNO, czapke trzeba 🙂
fikam
Owszem. Stara obiecala wyhaftowac mi makatke:”Niech mi ktos napluje w morde jesli jeszcze kiedys wybiore smieciowe linie lotnicze (namely RyanAira)”.
bażant zawsze pod ręką 🙂
A tanie linie tak jak śmieciowe żarcie. Latasz i jesz na własne ryzyko
A hermaphroditic, nudist bear created by a disturbed old man
Ubrany od pasa w górę 🙄
Dzień dobry,
też jestem ciekawa opinii Liska na temat poruszony przez berlińskiego Rysia:
http://www.sueddeutsche.de/politik/amtssprache-in-israel-lieber-juedisch-als-demokratisch-1.2235221
Jak nas ten rok nauczył, próby majstrowania przy ustawach dotyczących języków urzędowych nie kończą się dobrze :-(.
Dobrze, że Irek wrzucił od razu deux bażantes, bo dzięki temu można je pośpiewać razem z Aznavourem: 😀
Dwa bażanty w przypraw mgle,
dreszcze dwa w bebechach,
wyczekują aż je zje
sławny Kot Mordechaj.
Nie ukryją się nad Brdą,
nie zerwą do lotu,
bo na świecie po to są,
by dogodzić Kotu.
(Tu następuje znany refren z „iszczio mnogo, mnogo raz“ i z przytupami)
Kot dziś humor ma pod psem,
w żywą klnie cholerę,
po podróży Wielkim Złem,
czyli Ryanairem.
Znany polski idiom z „mać“
pod nosem powtarza.
Jaki powód ma, by wstać?
Jest! Jest powód – bażant.
(Refren, zgodnie ze swoim obyczajem, następuje iszczio raz)
Jeden bażant cieszy nos,
drugi oko zasię,
zaraz łatwiej znosić los,
gdy ten duet ma się.
Więc miast linii tanich stan
tłuc o d..y kanty,
lepiej puść się, Mordko, w tan
i zjedz dwa bażanty.
(Refren! No, kurczę, nastąp się!)
Nic dodać, nic ująć 👿
http://zakowski.blog.polityka.pl/2014/11/24/rutyna/#comments
Szkoda, że tylu ludzi daje się zwieść i zaczyna tańczyć chocholi taniec Kaczyńskiego 🙁
Tadeusz napisał:
Balcerowicz wyjaśniał gdzieś: podstawowa opieka lekarska w Polsce jest prywatna. Działa. I trzeba przyznać rację, działa. Nie widać wszystkiego, co się kojarzy z prywatą. Natomiast szpitale są państwowe i większość zgłaszanych problemów się z nimi wiąże. Jak się zastanowiłem, musiałem mu przyznać rację.
To jest bardzo bałamutny argument ze strony Balcerowicza, oparty na skorelowaniu struktury własnościowej z wynikiem ekonomicznym placówek służby zdrowia. Wychodzi mu, że te prywatne radzą sobie lepiej. I to jest prawda, radzą sobie lepiej, nawet dochody przynoszą, ale jak zwykle w przypadku argumentów opartych na współwystępowaniu, utożsamia się to współwystępowanie z przyczynowością, pomijając trzeci czynnik. A tutaj trzecim czynnikiem są procedury medyczne. Prywatne szpitale nie mają oddziałów traumatologii, onkologii, chirurgii onkologicznej, transplantologii i innych, w których leczenie jest niezwykle kosztowne. Balcerowicz jest zbyt inteligentnym człowiekiem, by nie brać takich rzeczy pod uwagę, wnioskuję więc, że pomija trzeci czynnik w celach erystycznych.
Uważam, że zapewne dałoby się zaoszczędzić nieco pieniędzy w służbie zdrowia, gdyby na przykład diagnostyka i opieka ambulatoryjna były prywatne. To się już zresztą dzieje. Ale szpitale to jest zupełnie inna bajka, a Balcerowicz wrzuca wszystko do jednego erystycznego kotła.
Duzo rozsadniej i spokojniej niz Zakowski podsumowal dotychczasowy wynik wyborow Passent w Studiu OIpinii:
http://www.liiil.pl/1416771300,Daniel-Passent-Spaprane-wybory.htm
My sentiments exactly.
Zrownanie Polski z Bialorusia przez Psychicznego zrobilo wrazenie, acz mysle, ze niepotrzebnie zatryzmal sie na Bialorusi i moglby pojsc o krok dalej i zrownac z Korea Polnocna….
Piesn o bazantatch bardzo sluszna, choc po ostatniej wizycie w Polsce gotow jestem uznac wyzszosc przepiorek nad bazantami. Zeby jeszcze nie byly takie drogie! Ale przepiora nadziewana po hiszpansku z dodatkiem chorizo, owszem, moze byc.
Dla Haneczki – obejrzalem wczoraj Bogow. Swoietnie zrobiony film, nie przegadany, dobrze napisane dialogi i doskonale poprowadzeni przez rezysera wszyscy aktorzy, nie tylko Kot Tomasz. Co niewielu polskim rezyserom sie udaje. Wiec naprawde jestem zadowolony ze zobaczylem, choc prawdziwa postac dra Religi nie wprawiala mnie w nadmierny zachwyt, odkad wysluchalem kiedys z nim wywiadu. . Ale film dobry. 😈
Oprócz pytania, czy i jak prywatna służba zdrowia działa, jest jeszcze drugie: jaką część społeczeństwa na nią stać? Bo jeżeli nie stać praktycznie wszystkich, to ślicznie, niech ta prywata sobie będzie jako uzupełnienie, nie mam nic przeciwko, ale do rozmowy o powszechnej służbie zdrowia w ogóle nie ma jej co włączać. 🙄
Dla mnie Żakowski z Passentem niekoniecznie się wykluczają, bo z jednej strony też rzucam wyrazami pod adresem burdelu organizacyjnego, a z drugiej trudno nie przyznać Żakowskiemu racji, że Prezes – jak zwykle, jak zwykle – wykorzystał wybory do bicia histerycznej piany i że zrobiłby to również, gdyby przebieg wyborów był inny. U niego jak u pijaka – każda okazja jest dobra. Więc można, fatalnie oceniając wyborcze instytucje, zarazem fatalnie oceniać zachowanie Prezesa.
Jedno zdanie Passenta domaga się uzupełnienia: Opozycja ma prawo bić na alarm i wykorzystywać zaistniałą sytuację dla swoich celów politycznych. Okej, okej, ale też każden jeden obewatel ma prawo się przyglądać, do jakichże to celów opozycja tę sytuację wykorzystuje. Czy dla poprawy stanu państwa, czy dla wepchnięcia tegoż państwa w jeszcze głębszy dołek albo odmęt chaosu, żeby tylko dopieprzyć znienawidzonym osobnikom i formacjom. Jeżeli widać gołym okiem ten drugi przypadek, to i obewatel może bić na alarm i mówić, co myśli o takiej opozycji. 🙄
Najwazniejsza okazja w czasie ktorej obywatel moze oceniac opozycje sa jednak wybory, Zakladajac, ze nie sa one sknocone. A kiedy zostaly one sknocone, to obywatel jest w bardzo trudnej sytuacji.
Nic nowego nie powiem, ale sobie pary upuszczę. 😈 Podstawowy problem z Kaczyńskim polega na tym, że on wybrał sobie taką polityczną niszę, w której po prostu nie może być państwowcem, dbającym o stabilność i stopniowe, krok po kroku, budowanie coraz lepszych i sprawniejszych instytucji państwowych. Postawił wyłącznie na „elektorat negatywny”, tzn. niezadowolony, rozczarowany, sfrustrowany (i od tej frustracji agresywny), więc musi stale pracować nad utrzymaniem, a jeszcze lepiej pogłębianiem frustracji, żeby mu się wyznawcy nie rozleźli po kątach. Nie może zatem myśleć w kategoriach państwowych, bo dobro państwa od czasu do czasu wymaga uspokojenia nastrojów, nie ich rozhuśtywania, przekonania swojego elektoratu, że tym razem warto nieco ustąpić, przyhamowania, kiedy zdarzenia zaczynają ciągnąć w szkodliwym dla państwa kierunku i innych takich, dla Prezesa niewykonalnych rzeczy. Dlatego nie ma takiej możliwości, żeby razem z Kaczyńskim zrobić coś pozytywnego, bo dla niego pozytywy oznaczają krok w kierunku niebytu politycznego. 👿
Mordko, ja bym raczej powiedział, że w czasie wyborów obywatel wystawia rachunek – zarówno opozycji, jak obozowi rządzącemu. Ale oceniać, czyli dopisywać kolejne pozycje do tego rachunku, może i powinien przez całą kadencję.
Oczywiście, od strony organizacyjnej z wystawianiem rachunku nie powinno być trudności i jak są, obywatel ma prawo się wkurzać. Niemniej jednak wysokość rachunku nie zmieniła się od tego, że tym razem dłużej trzeba było nań czekać. 😉
Choć nie wykluczam, że przez to czekanie obywatele przy następnej okazji mogą wybrać inny lokal, z innymi kucharzami. 😎
Poczytałem konwencję i rezygnuję z obrony. Nie dlatego, że moje zastrzeżenia się rozwiały, lecz dlatego, że nie mogą one znaleźć zrozumienia większości Towarzystwa, a nie chcę zaogniać dyskusji. Napisałem, że na szczęście nie muszę wybierać za ani przeciw. Nie opowiem się więc. To nie jest unik. Nie jestem w stanie ustalić, co bym zrobił, gdybym musiał głosować. To jest zupełnie inna sytuacja – opowiadać, co by się zrobiło, i rzeczywisty wybór, gdy trzeba go dokonać.
Kota argumenty na temat spotkania rozumiem, ale zgadzam się z Bobikiem, że spoczywają one na fałszywych przesłankach. Frasyniuk powiedział, że w tej chwili Kaczyński rozdaje karty na scenie politycznej. Chyba ma rację, jak i w tym, że media bardzo Prezesowi w tym pomagają. Miller też bardzo pomógł zwiększając w tym momencie wiarygodność JK. Skandal wyborczy wielki, ale tworzenie mitu o wyborczym fałszerstwie to zupełnie inna bajka. Była taka interpretacja, że smoleński mit już się wyczerpuje i trzeba go zastąpić nowym. Ale mistrz Karnowski wynalazł coś lepszego: Władza musi fałszować wybory i to już zawsze, żeby nie dało się ujawnić dokumentów potwierdzających zamach smoleński!
Papiez Franciszek jest dopustem Bozym. Lapie za telefon, dzwoni do biskupa i kaze mu lezec krzyzem w kosciele i blagac PB o wybaczenie grzechu zaniedbania.
http://wyborcza.pl/1,75248,17024494,Hiszpanscy_ksieza_aresztowani_za_pedofilie.html
Slepiami duszy usiluje zobaczyc obraz Hosera lezacego (publicznie!) krzyzem!
Wiem, ze to fantazje, ale jakiez przyjemne!
Nie mam nic wspólnego z tym Socratesem 👿
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/portugalia-byly-premier-jose-socrates-pozostanie-w-areszcie/s9vg9
Trochę szkoda, Stanisławie, że zrezygnowałeś. Chętnie bym podyskutował z jakimiś rozsądnymi zastrzeżeniami wobec konwencji, bo te prawicowe, jak je wziąć pod lupę, są po prostu głupie. A ja wcale się nie upieram, że konwencja jest doskonała, tylko na razie nikt nie zdołał mnie przekonać, że jej wprowadzenie przyniosłoby szkodę ofiarom przemocy albo społeczeństwu en masse.
No, ale jeszcze się nie zdarzyło, żebym na kimś wymógł napisanie czegoś przy pomocy siły fizycznej. 😎 Choć naciski moralne zapewne stosowałem. 😈
Bobik, chyba chodzi o co innego.
Powstało wiele prywatnych placówek, które mają podpisane kontrakty z NFZ na świadczenie usług.
To są w porównaniu z państwowymi często zupełnie inne planety.
W takiej prywatnej zrobiłam 2 tomografie komputerowe głowy prawie od ręki, wobec wielomiesięcznych terminów w państwowych i w takiej byłam/jestem objęta ŻYCZLIWĄ i fachową bardzo opieką po usunięciu guza piersi. To wszystko w ramach NFZ.
Te placówki świadczą też oczywiście odpłatne usługi.
Bry!
Bardzo przepraszam, ale troszkę dyskusja o służbie zdrowia na głowie postawiona. Leczenie na onkologii, etc., jest bardzo kosztowne. To prawda. Ale ktoś za to płaci. My. Nie mityczne państwo. Z naszych składek to jest opłacane. Więc jeżeli można efektywniej wydawać te same pieniądze to czemu tego nie robić? Tak rozumiem argumenty Balcerowicza. Podstawowa opieka lekarska, lekarze rodzinni, są całkowicie sprywatyzowana. Jakoś nas leczą.
O drugim członie nikt nie pisze, to ja napiszę, bo się lepiej znam, a podobne do służby zdrowia. Drugi człon to szkolnictwo wyższe. Państwo — czyli my — finansuje wszystkie fanaberie szkół wyższych publicznych, tłocząc do nich pieniądze. Czytaliście Politykę? Tam był reportaż o Lublinie, że się nie potrafili dogadać rektorzy szkół wyższych wobec tego są dwa wydziały biotechnologii. To są potwornie drogie zabawki… Pieniądze na uczelniach publicznych są bardzo źle wydawane i nieefektywnie. Na szkoły niepubliczne żadne pieniądze nie idą, mimo że państwo jest do tego zobligowane. Wszelka konkurencja w jakości kształcenia jest więc nierówna. Nie ma szkół niepublicznych np. medycznych, dlatego, że mało kogo stać na inwestycje, a państwo nie da. A zdrowa konkurencja wobec feudalnych struktur na akademiach medycznych bardzo by się przydała.
O, siódemka napisała podobnie.
Nie chodzi o powtórne drenowanie kieszeni podatników. Chodzi o racjonalne wydawanie pieniędzy.
A, jak chodzi o usługi w ramach NFZ, to sorry, to rzeczywiście inna półka.
Powiem Wam szczerze, że ja w Niemczech nawet nie odróżniam, co w służbie zdrowia prywatne, co państwowe, bo w ogóle nie mam powodów się nad tym zastanawiać. Dla przeciętnego pacjenta to jeden pies.
Prywatnie ubezpieczeni mogą sobie dokupywać jakieś niekonieczne fanaberie, w rodzaju wyższego standardu pokoju szpitalnego, ale to, co konieczne, jest dla wszystkich tak samo dostępne i równie dobrze (od strony pacjenta) działa.
Bobiku,
mnie się zdaje, że po przeczytaniu tekstu Konwencji żaden rzeczowo i bezstronnie myślący człowiek nie znajdzie argumentów wspierających kościelno-bełkotliwe wywijasy Zolla.
Już myślałem, że nagrodę za najlepszą teorię spiskową ostatniego tygodnia mogę bez żadnych wątpliwości przyznać Winnickiemu, ale Stanisław wszedł z Karnowskim i teraz mam dylemat. 👿
Markocie, o wywijasach Zolla to nawet nie ma co zbyt długo gadać, bo one naprawdę są poniżej kreski. Aż dziw, do jakiego stopnia ideolo potrafi człowiekowi w innych sprawach niegłupiemu rozum odebrać. Ale myślałem, że może ktoś ma jakieś inne, sensowne zastrzeżenia, które rzeczywiście się nadają do dyskusji. Znaczy, chciałem pokazać, że nie mówię „nie, bo nie”, tylko otwarty jestem, gotów argumentów antykonwencyjnych wysłuchać i się z nimi nie zgodzić. 😈
Bobik, u nas to widać, bo państwowe są jak te relikty PRL-u, a powstało bardzo dużo prywatnych placówek i na oko nawet nie da się ich pomylić. Niby wszystko się modernizuje, nabiera europejskiego wygladu, ale ludzie w tych reliktach raczej mało się zmieniają.
Przeczytałam Passenta. Bardzo mi się nie podoba słowo „spaprane” w odniesieniu do tej sytuacji 👿
Trywializuje i spłaszcza problem 🙁 Doświadczony dziennikarz mógłby się zdobyć na nieco więcej finezji i rzetelności. Wprawdzie w tekście opisuje złożoność sytuacji, ale to przede wszystkim tytuł decyduje o nastawieniu czytelnika. A tytuł, jak dla mnie, jest paskudny. Rodem ze smoleńskiej sekty 👿
Bobiku, może jeszcze się zdecyduję, ale wiem, że po ujawnieniu moich zastrzeżeń spadnie na mnie przemoc fizyczna nie do odparcia.
Co do NFZ, sprawa jest bardzo skomplikowana. Prywatne podmioty lecznicze mają kontrakty z NFZ i często oferują w konkursach niższe stawki niż podmioty publiczne. Weźmy na przykład diagnostykę obrazową. Prywatny podmiot kupuje tomograf z dotacją unijną niższą niż publiczny, ponieważ mamy do czynienia z tzw. pomocą publiczną. Nie ukrywa zamiaru zarabiania na kupionym tomografie i otrzymuje dotację na poziomie np. 50% a nie 75%. Publiczny zakład opieki zdrowotnej jest przekształcany w spółkę z o.o. i od tego momentu ma prawo do świadczenia usług komercyjnych, ale nie może ich wykonywać, ponieważ musiałby zwrócić dotacje unijne otrzymane na sprzęt zakupiony z udziałem środków unijnych. Tymczasem prywatny może bez zastrzeżeń. I prywatny kalkuluje koszty. Liczy swoje koszty stałe i koszty zmienne, zależne od ilości wykonywanych usług. Wychodzi mu jakaś cena obliczona tak, jakby świadczył wyłącznie usługi komercyjne, tzn. nie finansowane przez NFZ (oczywiście dla niego wszystkie z istoty są komercyjne). Jeżeli jest w stanie utrzymać się na rynku z tak skalkulowaną ceną, może w konkursie o kontrakt NFZ zaoferować cenę dowolnie niską, byleby tylko pokryła koszty zmienne. Dlatego wygrywa ze szpitalami publicznymi, które nie mogą oferować w konkursach cen nie pokrywających także kosztów stałych. Ta sytuacja powoli zaczyna się zmieniać w szpitalach, które zaczynają kupować sprzęt bez dotacji unijnych, ale to długi proces. Oczywiście działa tu jeszcze wiele innych czynników, w tym obowiązkowa kompleksowość usług w podmiotach publicznych i wybiórczość w prywatnych. Argumenty Balcerowicza w tym przypadku są rzeczywiście mocno chybione.
Ja wiem, Siódemeczko, poprzez krakowską rodzinę miewam z polskimi placówkami służby zdrowia do czynienia. I o tych niemieckich napisałem nie po to, żeby zazdrość wzbudzić, tylko z taką myślą, że nieźle działający mieszany, państwowo-prywatny system służby zdrowia jest możliwy, więc może warto się przyjrzeć, jak Niemcy to robią, że działa.
Może to nie jest jasne, co napisałem. Prywatny kalkuluje tę swoją cenę komercyjną z założeniem, że wykorzysta moc urządzenia w np. 60% na cele komercyjne. One zwrócą koszty, a pozostałe 40% może oferować NFZ po cenie pokrywającej tylko materiały, energię i ew. części zamienne w odpowiedniej proporcji. Płace personelu są już pokryte w części komercyjnej.
Bobiku, to wszyscy decydenci i ustawodawcy dobrze wiedzą. To, że pacjent jest przywiązany do szpitala, a nie, że pieniądz idzie za pacjentem, to błąd systemowy wprowadzony przez ministra Łapińskiego, który zlikwidował oddzielne oddziały NFZ. Potem była nieskończona liczba zapowiedzi odwrócenia tego, ale na zapowiedziach się kończy. Na zapowiedziach skończyły się też zapowiedzi częściowej konkurencji z NFZ czynionej przez ubezpieczycieli prywatnych. To nie brak wiedzy powoduje tylko ogromne morze pieniędzy przepływające przez NFZ. Dzielenie wielkich pieniędzy zawsze jest korzystne.
Tłumaczenie nieujawnienia zastrzeżeń obawą przed przemocą fizyczną nie do odparcia (na blogu Bobika!) jest albo świadomie obraźliwe dla tutejszych bywalców albo wynika z intuicyjnego uświadomienia sobie obskurantyzmu wyzierającego z tych zastrzeżeń.
Jedno i drugie smutne 🙁 A kokietliwa żartobliwość… 🙄
Markocie, nie przesadzaj. Ten żart był odpowiedzią na mój żart, więc nic dziwnego, że do mojego sformułowania się odwołał. Zostawiajmy sobie jednak nieco miejsca, żeby swobodno podyszet’. 😉
Mysle, ze spaprane jest slowem bardzo odpowiednim, gdyz – takie jest moje podejrzenie – wszystkie propblemy z tymi wyborami polegaly na spapraniu wlasnie : nie sprawdzeniu nalezytym systemu informatycznego, nie wyszkoleniu obslugi systemu. ale przedtem jeszcze – niestarnnym napisaniu instrukcji (na co zrwacala uwage prof. Letowska – bardzo trafna jak zawsze), na niedoslaniu kartek wyborczych do niektorych punktow glosowania, na nieadekwatnych „ogloszeniach spolecznych”, gdzie tez mowa byla o czterech kartkach, a nie broszurach, a jeszcze przedtem spapraniu poprawkami prawa wyborczego, nie pozwalajacego ustalic ile bylo kart niewypelnionych , ile bylo wypelnionych niepoprawnie i w jaki sposob np. PSL dostal w Gdyni 1100 procent wiecej glosow niz poprzednio.
Jednym slowem wszystkie problemy tych wyborow byly skutkiem nie manipulacji czy swiadomych falszerstwa tylko bajzla, jaki zapanowal.
Zadnej tu finezji, zadnej „trywializacji propblemu”. Spaprane i nic wiecej.
Stanisławie, ja warczałem już w momencie wprowadzania nowego systemu zdrowotnego w Polsce, że jest to system zły (gdzieś na blogu są dowody), więc teraz czuję moralne prawo, żeby czasami jeszcze dowarknąć. 😉
A jeszcze nie wspomnialem o tym na co zrwacalem uwage wczesniej: ze co najmniej PO, a moze inne partie tez. przedsatwialy swoich kandydatow z dalszych miejsc w sposob absolutnie nie pozwalajacy na podjecie jakiejkowleik decyzji. Tak mozna przygotowywac wybory soltysa w Koziej Wolce i tez bylyby powody do zaskarzenia takich wyborow.
Bobiku, jedne żarty bawią, inne nie. Zwłaszcza gdy serwowane są po tym zdaniu:
„Nie dlatego, że moje zastrzeżenia się rozwiały, lecz dlatego, że nie mogą one znaleźć zrozumienia większości Towarzystwa, a nie chcę zaogniać dyskusji”
O to mi tylko chodziło. Stanisław dokonał z góry oceny recepcji jego zastrzeżeń na tym blogu.
Nie mogą znaleźć zrozumienia, bo?
Ooo, Bobik, a ja warczalem jeszcze wczesniej: gdy po upadku komuny zastanawiano sie jaki system opieki zdrowotnej zaprowadzic w Polsce. Padlo na „zawisc swiata” – glownie dlatego, w moim przekonaniu, ze „zwiedzali” ten system bynajmniej nie ludzie, ktorzy mieli go zaprowadzac i opracowywac, lecz jakies partyjne szychy, zasluzeni kombatanci od strypianu, ktorzy chceli przejechac sie do Londynu oraz innych stolic europejskich. . Stara byla wstrzasnieta gdy spotkala (sluzbowo) niektorych z nich. Oni sie kompletnie na niczym nie znali procz walki z komuna!
Tu się z Mordką zgodzę, że „spaprane” jest odpowiednim określeniem skutków jakośtobędzizmu, bylejakizmu, lekceważyzmu i bujaniowchmurzyzmu. Ale tego nie ma co zwalać wyłącznie na Platformę, bo to nie ona jest „właścicielką” PKW, tylko na to, że generalnie życie polityczne w kraju jest domeną jakośtobędzizmu, bylejakizmu, etc, etc.
Sorry, ale ja tez czasem rezygnuje z dalszej wymiany zdan, gdy dyskusja przeradza sioe w ganging up, a nie rozmowe i dowiaduje sie , ze jestem skonczonym kretynem. ktory nie odroznia podstawowych pojec.
Markocie, z punktu widzenia gospodarza niechęć do zaogniania dyskusji jest cechą nader chwalebną. 😆
A serio, to punktowanie każdego niezręcznego sformułowania czy nienajlepszego żartu ma w końcu ten skutek, że każdy się boi cokolwiek napisać, bo zaraz może zostać wypunktowany. A któż zawsze, bez wyjątku, wyraża się zręcznie i żarty ma wyłącznie w najlepszym gatunku? Więc rzeczywiście, zachowujmy w tych sprawach trochę luzu. 🙂
Tak, jakostambedzizm.
Kocie, przypominam, że to właśnie Ty mnie zarzuciłeś nieodróżnianie pojęć, co – nie ukrywam – jako psu robiącemu w słowie mocno mi wlazło na odcisk, więc odszczeknąłem z pozycji odciśniętej. 😎
Ale za to od zeena dowiedziałem się, że nie jestem idiotą, tylko mam złą wolę, więc częściowe powody do satysfakcji też zaposiadłem. 😆
Mimo wszystko wolę słowo „niedoróbki” na określenie wyborów, zamiast słowa „spaprane”.
Coś, co jest „spaprane”, w moim rozumieniu, nadaje się do wyrzucenia. „Niedoróbki” nie przesądzają o braku przydatności do użycia 😉
„Spaprane” jest elegantszym odpowiednikiem słowa „spieprzone”. Nie da się ukryć, Jagodo, że PKW robotę mocno spieprzyła. 🙄
Absolutnie przesądzają. Jesli w jakims okregu zapomniano dolaczyc do ballotow kandydatow jakiejsc partii, jesli dochopzi do nawet 40 procent glosow niewaznych, to jest to skandaliczne spapranie wyborow, i musza one byc w tych okregach powtorzone. To nie sa niedorobki, to jest skrajne lekcewazdnie elektoratu.
Nie da sie w zaden sposob obronic tego lekcewazenia i dlatego PKW pod presja podalo sie do dymisji, chopc poczatkowo usilowalo sie bronic i minimalizowac.
Ja nawet znam jeszcze lepsze slowo, ale my tego tutaj nie uzywamy.
Ale slowo znam, znam i uzywam w rozmowach ze Stara. ktora je tez zna.
Czy da się razem z Kaczyńskim zrobić coś pozytywnego? Z nim może trudniej, ale on sam wszystko zrobi. Czy zapomnieliście już jego trzy miliony zbudowanych mieszkań? Bo ja tego mu nigdy nie zapomnę. Guiness też nie.
Liczenie głosów nieważnych należałoby chyba zmienić. W tym wspólnym worku „głosy nieważne” są te, w których wyborcy błędnie coś zaznaczyli, ale i te, które zupełnie świadomie zostały oddane jako nieważne. Nie brałabym więc zbyt poważnie argumentu o liczbie głosów nieważnych, jako przesłanki na rzecz tezy o spapranych wyborach.
Kaczynski nie jest od tego aby robic cos pozytywnego. Ma wieksze problemy na glowie – musi trzymac dyscypline w partii oraz organizowac fakelcugi. No i musi rzondzic, odsunowszy najpierw od koryta Kim- Ir-sena w spodnicy.
Vesper, ale one wlasnie dwa czy trzy lata temu zostaly zmienione tak, by nie wiadomo bylo czym sa te glosy! Ono, to prawo, tak wlasnie zostalo zaprojektowane! Co moze byc powazniejszego niz oddawanie glosow niewaznych w sposob nieswiadomy?
Przeciez teraz nie sposob nawet ustalic kto z glosu rezygnowal, a kto sie pomylil. To nie jest spapranie?
I nie chce Was martwic, ale jedyna partia ktora przeciwko tym zmianom protestowala, to byl PiS. Albo przynajmniej tak oni sami twierdza – ze zaskarzyli to do Trybunalu Konstytucyjnego, ktory ich olal.
O, przepraszam, nie Kim Ir Sena, tylko Urbana w spódnicy. A Urban jest zbrodniarzem znacznie gorszym od Kim Ir Sena, bo elektorat pisowski go zna, a tego drugiego niekoniecznie. Poza tym Prezes wyraźnie powiedział „Urban” i proszę jego słów nie przekręcać. 👿
Owszem, PKW wybory spaprała. Ale poza PKW były tysiące, a nawet setki ludzi, którzy wykonali ogromną, rzetelną pracę. Niczego nie spaprali. Jeżeli sądy uznają za słuszne, to będą powtórki, ale nie w skali całego kraju.
W rozmowach prywatnych czy nawet tych półprywatnych na blogu, jestem skłonna używać słów ostrych. Nawet takich, które Kot zna, ale nie używa na blogu.
Niemniej uważam, że dziennikarz o takim doświadczeniu i autorytecie powinien bardziej ważyć słowa. To jest wiatr w żagle Kaczyńskiego.
W 2000 liczenie głosów w wyborach prezydenckich w USA, było prawdziwym skandalem. Nie słyszałam, żeby dziennikarze najbardziej poczytnych tygodników opinii nazwali te wybory „spapranymi”.
No faktycznie, chodzilo o Urbana. Przepraszam cala Dynastie Kimow do osmego pokolenia jeszcze nienarodozonych.
Za tymi zmianami głosował również PiS.
Nie wiem, dlaczego Stanisław pisze, ze szpitale, nie mogą przyjmować prywatnych pacjentów, przecież od zawsze przyjmowały pacjentów nieubezpieczonych, którzy płacili za leczenie.
Jagodo, to mi przypomina glosy odzywajace sie w obronie NHSu, o „tysiacach a nawet setkach tysiecy” pracownikow sluzby zdrowia, ktorzy robia co moga, choc sluzba zdrowia jest do d….
Co z tych setek tysiecy, skoro wybory zostaly przygotwoane w sposob skandalicznuie nieporadny?
Siódemeczko, jeśli sprzęt do diagnostyki został zakupiony za dotację, nie może służyć celom komercyjnym. Czyli jeśli szpital kupi tomograf ze środków UE, a NFZ zakontraktuje w nim diagnostykę TK na ilość odpowiadającą dwóm dniom roboczym w tygodniu, to przez pozostałe trzy dni tomograf musi stać i nic nie robić, bo odpłatnych badań szpital na nim wykonać nie może. To jakoś tak działa.
Vesper, nie powiesz mi, ze pacjent przyjęty na oddział szpitalny, jeszcze na dodatek z pogotowia, nie ma robionych badan w szpitali, lub nie jest dla niego dostępna aparatura, bo miał dotacje unijna, a nie jest ubezpieczony i musi płacić
Przepraszam, bo autobus trzęsie, a ekran malutki.
Nigdy nie liczono głosów nieważnych w podziale na przyczyny. Komisje siedziały y tygodniami i nikt nie chciałby w nich pracować. Po to są mężowie zaufania, żeby komitety wyborcze mogły sprawy kontrolować. Wcześniej też tak było, wiec nie wiem, o czym Kot pisze.
To nie tylko Kot pisze. W wielu miejscach czytałem, że dawniej tak liczono i dopiero w ostatnich wyborach, po zmianie przepisów, zaprzestano.
Czy wybory prezydenckie w 2000 w USA uznano za „spaprane”?
Nie! Mimo, że głosy liczono ponad miesiąc. A o szwindlach, jakie tam odchodziły, trąbił cały świat.
Amerykanie zbyt szanują swoje państwo, żeby rozniecać histerię. Wiedzą, ze nie istnieje państwo doskonałe. Przydałoby się, żeby i Polacy nabrali rozsądku i szacunku dla własnego państwa.
Kocie (15:39), przepraszam, że się wtrącam, ale sama zgłosiłaś się udzielać nam korepetycji z demokracji, więc teraz sprawdzam dokładnie, co piszesz.
PiS w marcu 2011 zaskarżył Kodeks Wyborczy do Trybunału Konstytucyjnego w kilku punktach. Trybunał Konsytucyjny po kilku miesiącach procedowania skargi przyznał rację PiSowi w niektórych punktach, a w niektórych nie, a mianowicie:
1. Trybunał zgodził się ze wnioskiem PiS, że dwudniowe wybory są niekonstytucyjne.
2. Trybunał uchylił zakaz wyświetlania spotów wyborczych w telewizji.
3. Trybunał uchylił zakaz publikowania reklam wyborczych na billboardach
4. Trybynał uznał że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych nie jest niezgodne z ustawą zasadniczą, o co wnosił PiS
5. TK (również wbrew skardze PiS) zdecydował, że głosowanie w wyborach przez pełnomocnika nie narusza konstytucji.
6. Za zgodne z konstytucją uznał też głosowanie korespondencyjne w wyborach dla Polaków za granicą.
Należy zaznaczyć, że werdykt TK był niejednogłośny. Szereg sędziów zgłosiło zdanie odrębne do różnych składowych wyroku.
PiS, bez względu na to, co teraz twierdzi nie zgłaszał żadnych wniosków czy skarg dotyczących mechanizmu obliczania głosów.
Te glosy na Florydzie liczono po decyzji sadu. I szwindli sie nie doszukano.
Absolutnie w calym swiecie demokratycznym wybory moga byc powtorzone badz glosy przeliczone jeszcze raz. Najczesciej chodzi o wybory lokalne, bo przy nich latwiej jest cos poknocuc. W np. Wlk. Brytanii zakwestionowac wybory mozna w ciagu 21 dni po ogloszeniu wynikow (wielu prawnikow uwaza, ze to za malo), w Estonii czy na Litwie dowody musza byc zebrane w ciagu 3 dni (co jest skandalem), ale juz np w Nowej Zelandii w ciagu 27 czy 28 dni).
Brytyjskie prawo nie okresla w jakich konkretnie wypadkach mozna wybory zakwestionowac, bo tu jest prawo precedensowe. Wystarxzy dobrze uzasadnic. Jesli dobrze pamietam w 2011 roku do sadow brytyjskich zlozono po wyborarch lokalnych trzy skargi.
Jedna byla rozpatrywana przez 21 nmiesiecy i to tez bylo krytykowane, ale sprawa byla jakas dosc zawila. Prawo nie okresla w jakim terminie musi byc rozpatrzone, ale te 21 miesiecy uznano za skandal.
Ponadto prawo brytjskie zezwala wyborcom wywalic swego przedstawiciela jesli sie dopuscil jakichs przekretow. Tak bylo z jakas poslanka Partii Pracy, ktora zostala przylapana w czasie tego skandalu co to niektorzy poslowie wydawali pieniadze na prywatne cele.
I jeszcze jedno, głosujemy w bardzo podobny sposób od ćwierćwiecza. Zbroszurowane karty wyborcze też nie są niczym nowym. Trudno obciążać Komisje Wyborcze odpowiedzialnością za to, że ktoś nie potrafi skutecznie zagłosować zgodnie z własną wolą. Zresztą jeśli nie potrafi, to może lepiej żeby został w domu.
Babilasie, to do Ciebie, a nie do mnie nalezy publiczne przylapywanie PISu na klamstwie, jesli uwazasz i masz diwody na to, ze partia ta nie oponowala przeciwko wykreslenia z prawa mozliwosci przesledzenia jakie glosy i z jakiego popwodu uznano za niewazne.
Ja powtarzam to co slyszalem w tv w jakichs programamch i to parokrotnie. Nie zakwestionowali tego obecni przy tym dziennikarze. Dlatego pisalem „Jak sami twierdza”. Ja nie odpowiadam za wiedze polskich dziennikarzy, sorry.
A jakie to ma znaczenie, z jakiego powodu głos jest nieważny?
Jest lista kryteriów nieważności i jeśli głos spełnia któreś z nich, to jest nieważny.
Przypuszczam, że podobnie postępuje się z kuponami totolotka.
W ramach korepetycji z demokracji, powiem Babilasie tak: rada aby „ci ktorzy nie potrafia zaglosowac zostali lepiej w domu”, jest szczytem cynizmu i niewiele ma wspolnego z demokracja.
Mozliwosc glpsopwania powinni miec wszyscy obywatele – takze ci wszyscy, ktorzy nie rozumieja sformulowan zawartych w instrukcjach.
Na szczescie czolowa polska prawniczka a niegdys rzecznik praw obywatelskich w rozleglym wywiadzie w TVN24 wyrazila zdumienie, ze ci ktorzy pisali instrukcje nie pokazali ich pierwszemu lepszemu specjaliscie od komunikacji spolecznej, aby im poprawil napisal na nowo..
U mnie na przykład nie wolno wpisywać obelg przy nazwiskach kandydatów, ale można skreślać jedne, a dopisywać inne nazwiska z pozostałych list partyjnych. I będzie ważne.
Kocie,
wybory w 2000 były ewidentnym przekrętem. Naprawdę jest na ten temat dostatecznie dużo publikacji.
Tutaj jest rozmowa profesora Osiatyńskiego z profesorem Rogulskim, twórcą samorządu terytorialnego w Polsce:
http://audycje.tokfm.pl/audycja/88
on również mówi o wyborach w 2000.
Warto posłuchać tej rozmowy, bo ona pokazuje, jaki ogrom pracy został w Polsce zrobiony. Wpadka PKW, czy pojedyncze wpadki komitetów wyborczych to pryszcz a nie cholera czy dżuma. Należy poprawiać pracę PKW i całego systemu wyborczego. Rozpętywanie histerii ma „sens” tylko wtedy, kiedy ma się zamiar, wspólnie z Kaczyńskim, rozwalić państwo.
Chyba nie zupelnie, Markot. Chodzi o sprawdzenie np czy ludzie zostawiali kartke pusta czy tez przez pomylke na jednej kartce stawiali dwa i wiecej krzyzkow. I nie tylko to. Chodzi takze o to aby sprobowac zrozumiec czy tam gdzie kartka na dana partie nie zostala wypelniona to dlatego, ze jej zabraklo czy ktos sie nie polapal, ze stawial krzyzyk nie tam gdzie trzeba.
Tajka wiedza pozwoli uniknac bledow przy nastepnych wyborarcgh badz nawet spowodowac powtorzenie wytborow w danym okregu.
Jagodo, musisz mi uwierzyc na slowo, ze nie jest moim zamiarem rozwalanie Pasntwa, tylko chcialbym aby nastepne wybory w Polsce byly nieco bardziej miarodajne.
Gdyby nie bylo bardzo duzego problemu z tymi akurat wyborami, kraj nie zylby nimi juz drugo tydzien. Zamiatanie pod dywan propblemow nie swiadczy o demokratycznej dojrzalosci.
A argument ze tak wlasnie glosowano przez 25 lat jest podwazany przez wielu powaznych obserwatorow, takze zagranicznych.
niby pada, a jednak mozna bez parasola 🙂 🙂
niby pada, a mozna bez parasola 😀 😀
Kocie, Twoja argumentacja, przynajmniej częściowo, jest oparta na nieprawdziwych przesłankach 🙁 .
„…w jaki sposob np. PSL dostal w Gdyni 1100 procent wiecej glosow niz poprzednio.”
Dziwi mnie, że taki stary wyga jak Ty dał się na to nabrać 😉 .
http://www.mpolska24.pl/post/7313/manipulacja-w-wpolitycepl-ludowcom-w-gdyni-nie-przyroslo-1100-
Ja rozumiem, że w trakcie podróży trudno jest dołożyć wszelkiej staranności w dotarciu do prawdy, ale muszę przyznać, że prezes jednak geniuszem jest, skoro nawet Ciebie udało mu się wpuścić w maliny 🙂
i co bylo manipulacja? 🙄
Napisałem też wcześniej, że w wyborach do szczebla gminnego było mniej niż 6% głosów nieważnych. Im wyżej, tym gorzej, przy szczeblu sejmików wojewòdzkich niemal 20%. To chyba odpowiada częściowo na pytanie o ilość głosów „celowo” nieważnych?
Markocie, a co się dzieje, kiedy kandydat uzna jakieś nazwisko dopisane przy swoim (czy zamiast swojego) za obelgę? 😈
Kocie,
społeczeństwo chyba nie zgłupiało nagle.
Karty w formie broszury były stosowane w 1991, w 1993, 1997, 2001, 2005, 2007 i 211 r. a w wyborach samorządowych w 1998, 2002, 2006, 2010 r. „W żadnej z poprzednich edycji nie był podnoszony problem, że taka karta wpływała na decyzję wyborcy.
Moim zdaniem prościej by było wyrwać z broszury i wrzucić do urny tylko tę stronę (listę partyjną) na którą się głosuje.
Skoro i tak wolno postawić tylko jeden krzyżyk 🙄
kolejny Smolensk? chyba tak, bedzie dzialo sie……..
Bobiku,
tego się kandydat nigdy nie dowie. O obeldze sensu stricte też nie.
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/10647124_816853118367083_6680722246628652785_n.jpg?oh=581f6cc6137e5d49123b1c8f6262a20c&oe=550A6A48&__gda__=1427005168_8514a2f58bc8049969cbd599d251302d
pstryk, ide do Almy kupic pasztet……….
… ale co się komisja uśmieje… 🙄
Kocie Kochany, wcale nie musisz mnie zapewniać, nie mam cienia wątpliwości co do Twoich intencji.
Kraj żyje tym, co mu media rzucą na pożarcie. Jak nie mama Madzi, to długość przyrodzenia Hofmana itd. Bad news … Nakręcanie tej spirali jest niebezpieczne dla państwa, młodej demokracji, bo, niestety ludzie idą po najmniejszej linii oporu. Zgodnie z zasadą skąpca poznawczego. Źle, że wyniki zostały podane później, ale nie unieważnia to wyborów. Bo niby dlaczego? Nic też nie jest zamiatane pod dywan. Wszystko dzieje się przy otwartej kurtynie. W świetle kamer, na oczach mężów zaufania w komisjach wyborczych. To jest ta sama metoda pisowska, którą posłużono się do tworzenia i podtrzymywania religii smoleńskiej. PiS chce, żebyśmy wierzyli w to, co nam do wierzenia podaje. Inna wersja gmły smoleńskiej. Nie można się dać zwariować.
po linii najmniejszego oporu, chyba 🙄
Jadę pośpiewać. To mi dobrze robi na zdrowotność 😉
Masz rację Markocie, dzięki 🙂
dzisiaj mamy Miedzynarodowy Dzien Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet
kazdej! nie tylko fizycznej
Właściwie postawione pytanie to połowa sukcesu sondażysty
Podział nieważnych głosów na te z krzyżykami i te bez pozwala stwierdzić, które głosy były nieważne przez pomyłkę bądź niezrozumienie instrukcji, ale już niewiele mówi o tym, czy pusta kartka została wrzucona w proteście, czy dlatego, że np. sejmik guzik wyborcę obchodził. Czyli nie pozwala stwierdzić rzeczy dla wniosków na przyszłość najważniejszej.
Na mieście ludzie mówią… A nawet pewien pan etranżer.
Być może obróbką statystyczną głosów nieważnych mogłyby się zająć firmy przeprowadzające sondaże. W końcu głos nieważny to głos nieważny, nie ma wpływu na wynik wyborów. Komisja liczyłaby tylko ile takich głosów jest, jak teraz, a dokładniejsza analiza mogłaby być wykonana później.
W skali calego kraju procent niewaznych glosow do sejmikow wynisl ponizej 20%.
Co jest bardzo duzo. W nektorych jednak okregach ten procent ksztaltopwal sie w granicach 40% ( a w innych 8 czy 11%) .
Co do fenomenalnych wynikow PSL w Gdyni to czytalem akurat w GW, a nie w.Polityce.pl., a potem slyszalem w radiu. Wiec ja naprawde nie musze „sprawdzac” u zrodla, bo takiego nie mam i za rzetelnosc polskich dziennikarzy nie odpowiadam, skoro tak podaja. Ja nie siedzialem w Polsce przyklejony do telewizora, ale staralem sie wysluchac paru programow wieczornych podsumowujacych dzien, tak jak robie to zazwyczaj w Londynie.
Nie bardzo rozumiem pretensje do mediow ktore jakoby rozpetuja histerie. Media donosza nam to o czym chceny wiedziec, sa filarem demokracji, my zas, odbiorcy wiadomosci musimy wiedziec co sie dzieje w kraju nawet wowczas,
kiedy psuje nam to humor lub usposabia nieprzychylnie do wladz, do Panstwa czy jakichkolwiek instytucji zycia publicznego.
Spaprane wybory byly wielkim wydarzeniem, bardzo wielkim. Obarczanie wina za to media jest troche jednak nieporozumieniem. Tak dzialaja media w wolnym swiecie. Mozna sie sprzeczac ktore media byly bardziej czy mniej wiarygodne, ale mojej oceny wydarzen to nie zmienia.
Przy okazji – wysluchalem fantastycznie ciekawej dlugiej rzmowy o Chinach z kims, kto sie nazywa prof. Bogdan Goralczyk, przedstawiony jako sinolog, dyolomata, nauczycuel akademocki. Prowadzonej przez absolutnie nieprzygotowanego Miecugowa, ale Miecugowa nigdy jeszcze nie widzialem aby byl do czegokolwiek przygotowany. . Na szczescie prof. Goralcztyk byl samograjem i dowiedzialem sie mnostwa nowych rzeczy. Fascynujacy rozmowca. Zwracam na niego uwage.
Kocie, ale w wyborach do sejmików zawsze było dużo głosów nieważnych. Przybytek w tym roku w skali kraju wyniósł jakieś 3 lub 4 % (nie chce mi się teraz szukać dokładnych danych), nad czym możemy ubolewać, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że to jakaś straszliwa afera. Wahania tego rzędu były i w poprzednich latach. Można się zastanawiać, co zrobić, żeby wyborcy nie traktowali sejmików tak po macoszemu, ale nie można powiedzieć, że zaczęli je tak traktować przez tegoroczne zawirowania.
Również te przeraźliwie brzmiące 40% w niektórych gminach nie powinno służyć do wymachiwania przed czyimkolwiek nosem, tylko do zadania pytań. Dlaczego akurat w tych gminach? Czy różnią się od innych np. poziomem wykształcenia mieszkańców, ich wiekiem, zatrudnieniem, etc.? Czy były to bastiony jakichś określonych partii, czy raczej gminy „bez przydziału” partyjnego? Jak wyglądały tam wyniki w poprzednich latach – czy liczba nieważnych głosów była porównywalna, czy wzrosła skokowo? Mogłaby też jakaś sondażownia popytać „jeżeli oddałeś nieważny głos, to dlaczego (z lenistwa, z obojętności, w proteście, etc.)”, jeżeli nie ma jakichś prawnych przeciwwskazań. I dopiero z tego można wyciągać jakieś wnioski, a nie z samego wyniku.
A do mediów nikt chyba nie ma pretensji, że informują. Chodzi o ton, w jakim to robią. Sam wiesz, Mordko, że z jednej i tej samej wiadomości można zrobić 50 różnych wiadomości, zależnie od tego, jak się je sformułuje. Również ton komentarzy politycznych jest istotny. Więc nie biega o to, żeby jakiekolwiek wiadomości zmiatać pod dywan, tylko żeby nie robić katastrofy narodowej z każdego byle gie, co się naszym mediom często zdarza, a zostawić wielkie dzwony na odpowiednie okazje.
No a podawanie w bardzo napiętej sytuacji wiadomości niesprawdzonych albo zwyczajnie wyssanych z palca to już szczyt medialnej nieodpowiedzialności.
Do tej pory żaden z kandydatów PiS-u nie wycofał się z drugiej tury tych spapranych wyborów 😈
Zlewam pigwówkę podczytując profesora Mmaa. Przyznacie, że dobra kompozycja 😉
Wszystkie jaskrawe przypadki natloku glosow niewaznychg nalezy starannie badac, absolutnie sie zgadzam. Nie ma tu miedzy nami zadnych roznic. Jesli spoleczenstwo nie bardzo wie do czego sluza sejmiki, to czyja to wina?
Ogladajac i slughajac doniesien pzrez ostatni tydzien, nie zauwazylem histerycznego tonu. Nie zauwazylem aby ten ton jakos sie szczegolnie roznil od tonu do ktorego jestem tu przyzwyczajony.
No bo w polskich mediach w ogóle jest dużo za dużo histerycznego tonu, dlatego nie zauważyłeś, żeby ten ostatni się różnił.
Tu może w jakimś Bildzie też jest, ale ja go nie słyszę, bo Bilda nie czytam. 😉
Irku, to pewnie Ci wyjdzie pigmmówka. 🙂