Nie jestem antysemitą, ale…

sob., 18 stycznia 2014, 10:33

Znam go, spotykam. Powtarza stale:
nie jestem antysemitą, ale…

A potem w słowach pokrętnych wielu
robi mi wykład o Izraelu,
że tam w Knesecie pejsaci ONI
zawzięcie krzewią antypolonizm,
bo to im frajda nie byle jaka,
gdy oszkalować mogą Polaka.
„Ja, proszę pana, niejedno zniosę,
ale jak wyszła sprawa z tym Grossem,
aż mnie zatrzęsło od tego chamstwa.
No, po co o nas pisze wciąż kłamstwa?
Myśmy nie mieli z tego pożytku,
żeby podpalać jakichś tam Żydków,
ręce umylim, jesteśmy czyści,
jak ktoś podpalał, to syjoniści.
Palili, inne robili szkody,
by zatuszować wszelkie dowody,
a teraz, z czystej, wrodzonej złości
chcą nam odebrać nieruchomości.
Złą krew to robi w narodzie, panie,
a jeszcze w bankach te wszystkie dranie
krwawicę naszą żłopią jak wino.
To nawet maki z Monte Cassino
tak na krew polską nie były łase,
jak ci, ze swoim całym szabasem.
Od dawna przez nich cierpimy bidę,
ale cóż, chroni ich sam prezydent,
który poprzednio się, daję głowę,
nazywał Abram. Abram Laskower,
dziadka rabina miał, proszę pana.”

Bez końca brudna wznosi się piana
i słów miażdżących toczy się walec,
nie jestem antysemitą, ale…