Diabelskie ambicje
Nie widziałem go od dłuższego czasu i kiedy przypadkowo wpadłem na niego w mieście nawet się ucieszyłem, choć nasze stosunki nie zawsze układały się najlepiej. Zmienił się trochę, zgolił brodę, różki dyskretnie wymodelował i nasmarował żelem, a zamiast odoru siarki roztaczał wokół siebie przyjemny zapach Hot Water Davidoffa, perfum powstałych, wedle zapewnień producenta, z myślą o mężczyznach aktywnych, którzy poszukują wrażeń i lubią czuć dreszcz emocji. Cóż, nie można było mieć wątpliwości, że był aktywny i emocjonujących wrażeń nie unikał.
– Jak leci? – zapytałem odruchowo i nieco się zmieszałem, bo mógł uznać to za aluzję do słynnego strącenia go w piekielną otchłań, ale on najwyraźniej nie wziął mi tego niezbyt taktownego wejścia za złe.
– Fantastycznie! – wykrzyknął z niekłamanym entuzjazmem. – Już dawno nie było lepiej! Przyznam się panu, że miałem bardzo ciężki okres, nawet w dość poważną depresję wpadłem, choć starałem się tego nie pokazywać. Ale, jak to się mówi, było, minęło i oby nie wróciło.
– Pan? W depresji? – zdziwiłem się całkiem szczerze. – Wydawało mi się, że mało kto miał w życiu tyle sukcesów.
– No właśnie, prawie wszystkim się tak wydaje – odburknął niemal szorstko. – Nie mają pojęcia, jakie trudne czasy przyszły na moją branżę. Konkurencja taka, że kopyta bolą. Na przykład na rynku pokus – handel, reklama, biura podróży, agencje towarzyskie i co tam jeszcze. Myśli pan, że łatwo się przebić? Albo namawianie do złego. To się tylko tak zdaje, że każdy głupi potrafi. Jak kryteria dobrego i złego stale się zmieniają, to nie ma siły, żeby nadążyć z produkcją, nie mówiąc już o dostawach. I tak na każdym kroku było. Ja się byle czym nie załamuję, ale powiadam panu, były takie momenty, że już chciałem rzucić to wszystko, za przeproszeniem, w diabły, wyjechać na Malediwy, sączyć koktajle i patrzeć, jak świat sobie radzi beze mnie. Gdyby nie poczucie obowiązku…
– W razie czego zawsze zostawało panu jeszcze wodzenie pijanych chłopów po moczarach – zażartowałem, ale on wziął to na serio i spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Chyba nie chce mnie pan obrazić? – zapytał. – Myśli pan, że prosty diabeł to już nie może mieć ambicji zawodowych? Każdy kiedyś tam marzył, żeby być artystą w swojej dziedzinie. Wiem, wiem, życie takie marzenia potem sprowadza do realistycznych wymiarów. Mnie też porządnie rogów przytarło. Wielkich oczekiwań już nie mam, ale chciałbym przynajmniej uczciwie wykonywać swoją złą robotę i zyskać trochę ludzkiego uznania. Czy to przesadne życzenia?
– Ależ skąd! – zapewniłem solennie. – W sam raz. A… tak konkretnie, to czym pan się teraz zajmuje?
Zachichotał i puścił do mnie oko.
– Chyba pan rozumie, że wszystkiego nie mogę panu zdradzić. Muszę się mieć na baczności przed siłami dobra. Nie to, żebym się ich szczególnie bał, ale czasem potrafią na tyle pomieszać szyki, że potem trzeba to długo odkręcać. Czasu mi szkoda. No, ale panu, po starej znajomości, powiem tyle, że przeszedłem z detalu na hurt. Żadnych tam indywidualnych podchodów, namawiań i omotywań. Teraz wszystko to leci zbiorowo. Nie wyobraża pan sobie, jak mi wydajność wzrosła. No i liczą się ze mną wszyscy wiele bardziej niż wtedy, kiedy z każdą duszyczką z osobna musiałem się użerać.
– To znaczy, że jest pan właścicielem hurtowni? – upewniłem się.
– Można i tak to ująć – zarechotał radośnie. – W mediach robię, proszę pana. Doszedłem do wniosku, że jako diabeł nigdzie się lepiej nie sprawdzę. I jak dotąd muszę powiedzieć, że się nie pomyliłem.
Przykład Supermario pokazuje, na jak pstrym koniu łaska publiki jeździ. Dopiero był bad boy i wstyd przynosił, a dziś bohater narodowy, dzięki jednemu kopnięciu i jednej główce. 😉
Był w tej lince od Królika jeden fragment, który śmiało można uznać za znak czasów. O, ten:
Ma soprattutto, da giovedì sera, SuperMario trasfigura da idolo campanilistico di parte a simbolo definitivo dell’Italia del secolo XXI, multietnica, europea davvero e finalmente come una Francia o un’Inghilterra: primo vero coloured nazionalpopolare della storia del nostro Paese.
Jeżeli Europejczyk ma poczucie, że jego kraj był zacofany bez wyraźnych znaków multietniczności, a wybił się na nowoczesność dzięki temu, że naród zyskał czarnoskórego idola, to naprawdę żyjemy w bardzo innym świecie, niż jeszcze do niedawna. 🙂
Przeczytane jednym tchem słowo „multietniczność” zmusiła mnie do użycia gugla i znalazłem tam to:
http://tnn.pl/Niemcy_w_Lublinie,380.html
I pierwsze zdania:
W latach 1583-1650 liczba osób pochodzenia niemieckiego wynosiła w Lublinie około 184 osób. Polonizacji sprzyjał fakt, że przyjmowani do prawa miejskiego Niemcy musieli zmienić wyznanie na katolickie, częsty był też wymóg ożenku i nabycia w mieście nieruchomości.
Dzień dobry 🙂
Minister Sławomir Nowak w radiu
mamy pełną kontrol nad budowniczymi autostrad 😯
Skoro minister ma pełną…. to spokojnie poszłem na targ 😈
Ale widzę, Irku, że już przyszłeś z powrotem 🙂
Piękna pogoda się u mnie zrobiła, a to jak zwykle spowodowało, że zacząłem cierpieć na rwę. Znaczy, co wyjdę do ogrodu, zaraz coś rwę. 😈
W nocy skończyli z „Wałęsą”.
http://www.tvn24.pl/w-nocy-skonczyli-z-walesa,261936,s.html
I kolejny krok w uwiędłych laurów liść.
Film odniesie sukces kasowy, bo zagoni się na projekcje szkoły.
Dziękuję za słowa otuchy, postaram się też dołożyć wszelkich starań na niwie brykofilskiej!
Ba, u mnie jeno szum roweru słychać, jakie tam wagoniki.
Mnie też rwie, ręce się rwą do pracy, więc je przysiadam co chwilę, bo cholery spokojnie nicnierobić nie dają. Bo to drugie ulubione zajęcie Polaków! Telewizora nie zdzierżam, ale nicnierobić potrafię 😆
Wstyd, panie ministrze – o trójpodziale władzy Pan nie słyszał? Pewną kontrolę nad sporą liczbą budowniczych autostrad mają teraz sądy upadłościowe. Przyglądam się trochę budownictwu z przyczyn zawodowych i, niestety, niewesoło to wygląda.
Ale Irek cytował pana ministra i pan minister powiedział, że „mają pełną kontrol”
Kontrol to zupełnie co innego niż kontrola. Kontrol to Władzia, a kontrola, to jakieś tam zwyczajne działania. Trzeba przygotować się (najlepiej gastronomicznie). Kontrola, jak wiadomo, trwa tak długo, aż kontrolujący znajdą choć jeden błąd. Bez błędu kontrola traci swe racje bycia.
Kontrol zaś jest jak „patrol oficerska”.
Ja tam telewizję bardzo popieram. Nic mnie lepiej nie usypia. Normalnie to się długo kręcę, przewracam z boku na bok, przewracam kartki, gaszę światło, znowu zapalam, znowu przewracam… A jak telewizor sobie włączę – dwie minutki i jestem w krainie Morfeusza. 😈
Jak się skończy kryminał niekoniecznie muszę oglądać na własne ślepia. I tak wiem, że Rudy wytropi zbrodniarza. 😆
Bobik o szkodliwości czytania:
„przewracam z boku na bok, przewracam kartki, gaszę światło, znowu zapalam, znowu przewracam… „
Nie wydaje mi się, żeby ten wałęsowski liść był taki całkiem uwiędły. Dalej jest to najlepiej rozpoznawana polska marka po Papie Wojtile. I nie ma powodu, żeby młodzież szkolna nie dowiadywała się, kto to taki. Bez postaci Wałęsy nie da się uczciwie opowiedzieć historii Polski po 80 roku.
Potem nastąpił wprawdzie okres, kiedy Wałęsa przeputał sporą część swojego politycznego kapitału, ale tego historycznego i tak zostało mu tyle, że może sobie spokojnie siedzieć na polance i odcinać kupony. 😉
No i siedzi spokojnie na polance, kupony odcina.
Czasem można w necie poczytać, jak na swym blogu dyskutuje z oponentami, albo ma niespełnione tęsknoty do wcielenia do ZOMO w myśl starej piosenki na nutę No to co – gdy byłem chłopcem chciałem być ORMOwcem.
Bobiku, w takim upale nie mogę się denerwować, więc się zdecyduj, bardzo proszę: „uczciwie opowiedzieć” czy „niech Wajda zrobi o tym film dla szkół”? 😈 😉
Wodzu, nie słyszałeś o podziale pracy? Jedni domy murują, inni szyją ubrania; jedni uczciwie opowiadają, inni kręcą filmy dla szkół, itd, itp. 😈
Przepraszam, Klakierze, ale twój ostni wpis nie jest w najmniejszym stopniu zabawny.
Ja prawdę mówiąc w ogóle nie zrozumiałem, o co chodzi z tymi tęsknotami do ZOMO. 😯
Ad mt7
Ja tu nie wypisuję jakichś facecji, aby było zabawnie,
Ad Bobik – trzeba śledzić wypowiedzi pana prezydęta – jak powiedział, że sam by pałował „Solidarność”.
Ad Bobik 30 czerwiec 12, 12:58
„Wodzu, nie słyszałeś o podziale pracy? Jedni domy murują …”
No niech się mury pną do góry…
http://www.youtube.com/watch?v=KzEr8pI8-hw
I archetyp:
http://www.youtube.com/watch?v=K6kGLM9aj38
Ale też miło wspomnieć i taką pieśń:
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=gq9YINQhzvY
Znalazłam jakąś relację o wypowiedzi Wałęsy, o której pisał Klakier. Gdybym się bardzo postarała, może dostrzegłabym w niej tęsknotę do bycia na miejscu Tuska – ale tylko jednym okiem. Tęsknoty do wcielenia do ZOMO nie widzę. http://www.wprost.pl/ar/322561/Walesa-gdybym-byl-Tuskiem-kazalbym-palowac-Solidarnosc-Sam-bym-spalowal-Dude/
Internet mi, w zasadzie, nie działa. W domu mam chłodno, czyżby upał szkodził tym przewodom, których nie ma? 😯
E, Klakierze, w kontekście ta wypowiedź Wałęsy jest jednak dość jasna: władzę mamy teraz, inaczej niż za komuny, demokratycznie wybraną, więc nawet jeśli ona się komuś nie podoba, należy z nią walczyć metodami przyjętymi w demokracji, a nie siłą fizyczną, rozróbami, albo znieważaniem posłów. I ta władza miała prawo, a nawet obowiązek, na fizyczną agresję odpowiedzieć zdecydowaną akcją sił porządkowych.
Dyplomatą Wałęsa nigdy nie był i formułował swoje myśli jak formułował, niekoniecznie najzręczniej, ale jeśli tu przejawił jakieś ciągoty, to do silnej, może nawet brutalnej władzy, ale nie do ZOMO.
A jednak wypisujesz facecje i to obraźliwe, jeżeli piszesz, że Wałęsa ma niespełnione tęsknoty do wcielenia do ZOMO w myśl starej piosenki na nutę No to co – gdy byłem chłopcem chciałem być ORMOwcem..
To jest po prostu obrzydliwe.
Upał szkodzi przewodom, bezprzewodom i w ogóle szkodzi. O! 😎
Pałować w takim upale to zboczenie.
Ufff… co do PRCHiŻ, aż podskoczyłem, co tam robi ks. prof. Waldemar Chrostowski? Ponieważ rozmowa publiczna nie jest dobrym miejscem na komentowanie akcji jednej osoby z Rady przez inną z niej osobę, myślę, że sama Rada to lepsze forum, nie oczekuję odpowiedzi mt7 (i nie proszę tu o nią), ale powiem tylko, że wystąpienia tego pana znam od wielu lat i – jak powiedziałem – podskoczyłem widząc, że ktoś z takimi poglądami jest w grupie chcącej przezwyciężania stereotypów. Mówiąc najdelikatniej jak potrafię.
Andslu, nic nie robi, od dawna nie jest członkiem.
Zakładał stowarzyszenie ponad 20 lat temu, od tego czasu wykonał wielką woltę. Nie wiem, co mu przyświecało, kiedy zakładał.
Nie chcę tu pisać o działaniach Rady w tym temacie, bo mi nie wypada.
Był, nie jest od bardzo dawna, Andsolu. Bardzo nieuważnie czytasz. 🙂
Zamiast wyczernić, dałam kursywę. 🙁
Dopisałam w Wiki, ze nie jest od dawna członkiem Rady.
Jezdem w domu, odsypim zmiane czasu, ktora z latami coraz dokuczliwsza.
Ks prof Chrostowski od wielu lat nie jest wspolprzewodniczacym RCHZ. Zaczynal bardzo dobrze, ale w jakims momencie cos mu odblo do szczetu i poczal bredzic od rzeczy . Wtedy wspolprzewwodniczacy Rady Staszek K zaprotstowal, odbyly sie nowe wybory i wspolprzewodniczacym zostal moj ukochany ks. MIchal, ktorego dalej uwazam za przyjaciela, pomimo pozniejszych smutnych rewelacji z okresu komuny. I nie dam go sobie odebrac. Nawet nie wiem czy dalej jest wspolprzwewodniczacym.
Nawet nie wiedzialam, ze Siodemeczka trzyma kase w Radzie. I am truly impressed.
Co do Walesy. Cieszy sie moim wielkim szacunkiem i podziwem, choc czasami wzdragam sie na jego retoryke. Jego retoryka jest kompletnie nieistotna w obliczu jego dokonan i jego ogromnej zyciowej i politycznej odwagi.
A Solidarnosci tez bym nieraz przywalila, mowiac miedzy nami w tajemnicy.
Nie musisz się wypowiadać delikatnie nie mamy nic wspólnego z tym księdzem.
A co to za kasa, Helenko, śmiech i rozpacz, bo bardzo nas ogranicza.
Tyle, ze nawet dla 100 zł trzeba w stowarzyszeniach prowadzić pełną księgowość. Boki zrywać.
Ksiądz Michał, to jest klasa pod każdym względem, wiele mu zawdzięczam i w żadnym wypadku nie będę sędzią w jego sprawie.
Wybory są teraz co dwa lata. To jest dla ścisłego zarządu bardzo absorbujące zajęcie, ale też wielka satysfakcja. Osobiście jestem już bardzo zmęczona, ale to chyba trochę z przyczyn osobistych.
Cieszę się, Helenko, ze się odezwałaś. 🙂
Ja mu tez sporo zawdzieczam, a to obok tego, ze zawsze doskonale bawilismy sie w swoim towarzystwie.
Pamietam jak przeczytalam, ze ukonczyl 65 lat i z miejsca wyslalam mu z Londynu karke z zyczeniami piszac m.in., ze przebywajaca na emigracji sedziwa pani pulkownik WP nazwiskiem bodaj Lisniewicz, albo jakos tak, mawiala, ze dzis byle gowniarz ma 65 lat.
Dostalam odpoiedz: Sedeczne dzieki. Gowniarz. 😆
O, Helena! 🙂
Jakże w tej chwili zazdroszczę wszystkim koszyczkowym posiadaczom ogrodów! 🙂
E. mi wlasnie powiedziala, ze nasza Watson 🙁 przegrala z nasza Radwanska 🙂 Chyba sie wodki napije.
Dobrze, ze juz na swojej Wyspie, Heleno.
Walesa jest i jednym z moich szanowanych politykow.
Racje ma Wielki Wodz mowiac, ze upal szkodzi. Niestety, musze pracowac w ogrodzie poki jeszcze slonce nie wysoko. Teraz kiedy nasz ogrod zostal nominowany do nagrody City in Bloom i mamy tabliczke z odpwiednim napisem wbita wszem i wobec to obwieszczajac, czujemy sie w obowiazku, plewic, przycinac, przerywac i wogole byc na ogrodniczym topie. Na dodatek w domu pokazaly sie gigantyczne mrowki.
A teraz przykra wiadomosc dla mojego miasta. Lokomotywa naszego sukcesu byl lokalny wynalazca i producent pierwszego smartphone, Blackberry; dzisiaj rozlozony na obie lopatki przez konkurentow. Wielka to strata dla nas, bo czego my tu nie mamy co by nie bylo ufundowane przez producenta i pracownikow Blackberry: teatr, instytut fizyki teoretycznej, park miejski… lista bylaby bez konca.
O, jak się cieszę, że Helena już na swoim miejscu. 😀
Mój ogród ostatnio używa perfum, w których dominuje heliotrop, lawenda, petunie (fioletowe pachną jak obłąkane) i róże, z domieszką leciutkiej nuty floksów (dopiero zaczynają kwitnąć). Ale mody perfumowe w ogrodzie bardzo szybko się zmieniają. Za 2-3 tygodnie pewnie będzie już jakiś inny hit. 🙂
Powinien modernizować produkty, Króliku, teraz trzeba nieustannie się ścigać.
Wielka szkoda, jeżeli tak jest.
Oj, to naprawdę bardzo przykra wiadomość z tym Blackberry, Króliku. 🙁 Gdzieś to czytałem, że cała Wasza okolica na tej firmie się trzyma.
Dzień dobry i dzień dobry, Heleno 🙂
Dzisiaj nic, tylko liczę. Zwoje przegrzane 🙁 Wymyślili mi kolejną tabelkę 👿 Już mnie nie ma.
Tak Bobiku, bo poza wszystkim innym ta firma zatrudnia lokalnie ponad 12 000 osob. Na modernizowanie jest juz za pozno, bo konsument zaczal kupowac juz inne produkty. Baza fanow sie kurczy, bo inni sa juz ahead of the game: Amazon, Google, Apple. Na pocieszenie zostaje tylko, ze my bylismy pierwsi.
Ago, Ty niezazdraszczasz ogrodu, Ty zazdraszczasz możliwości zasiadania w ogrodzie i sączenia drunków 🙂
Wyobraź sobie biednego Bobika na klęczkach, z krótkich oczków okulary spadają, wtedy zamiast mleczu rwie heliotropy, na klęczkach, ogon wplątany w maliny… Nic dziwnego że biedactwo usypia przed TV.
Nie ma czego zazdraszczać!
Klęczki dwa razy, bo przednie i tylne łapy!
Oczywiście, Tadeuszu, że to był skrót ogrodowy. 😎
Heleno, nareszcie! 🙂 Przyznam sie, ze mnie wlasciwie zawsze te przestawki czasowe daja w kosc – chyba jestem skonstruowana na wczesniejsze czasy morskich podrozy. A mojemu mezowi nic a nic, co pewnie i dobrze, bo dosc czesto musi sie przestawiac, a ja tylko od czasu do czasu…
Przykro z tym Blackberry, Kroliku. Niedaleko ode mnie tez jest takie byle company town, Maynard, ktore przez ponad dwie dekady polegalo na firmie komputerowej o nazwie Digital (teraz malo komu mowi ta nazwa, a byli to swego czasu zupelni pionierzy w swojej dziedzinie). Tez wszystko miescie bylo przez nich fundowane. A potem przyszlo pare blednych, daleko idacych decyzji, zle odgadniecie przyszlosci, i najpierw sie kurczyli, a potem zupelnie znikli. Po jakims czasie pojawili sie inni, ale troche to trwalo. No a teraz wszyscy cierpia z powodu ogolnoswiatowej zapadki ekonomicznej, ale to juz troche onna historia.
Wlasnie, Moniko. Ta zapadka doszla na koniec i do nas, bo do tej pory jej jakos nie odczuwalismy. Ba, nawet sie wciaz rozwijalismy i mamy juz miedzynarodowe lotnisko, z ktorego mozemy latac (poza Ontario) do Motrealu, Calgary, Chicago i… Dominican Republic!
No coz, na wszystko jest czas i pora, jak mowi moja Mama… Mielismy juz w Kanadzie Corel (kto pamieta WordPerfect?) i Nortel. Tez w koncu padly. Jest pare nowych firm w okolicy, wciaz malych, ktore stawiaja na rozwoj fizyki optycznej, np spektrometrow. Moze to beda nasze nastepne Blackberry.
O Wy tacy! W depresję ogrodową chcecie mnie wpędzić? 👿
Niedoczekanie! Jeszcze trochę poklęczę, bo ostatnią partę cynii trzeba wetknąć do ziemi, ale jak wstanę, to natychmiast sobie zasiądę i drinka będę sączyć. Tak mi dopomóż bób! 😎
Kroliku, mam propozycje biznesowa – nie dotyczy wprawdzie blackberry, ale zawszec.
Za ile bys opylila te tabliczke na ogrodzie, ze jest nominowany? Chetnie bym nabyl dla Starej zanim ona wpadnie w gleboka depresje, ze jej skrzynka pod kuchennym oknem do niczego nie zostala nominowana, a tak sie starala, biedactwo glupiutkie!
Money no object! Wymien cene, a kupuje na pniu! 😈
Tak, Kroliku, ta ogolna zapadka zatacza coraz szersze kregi, a przy tym jeszcze zbiega sie z normalnie wystepujacym ogromnym tempem zmian, zwlaszcza w dziedzinie zaawansowanej elektroniki (malo kto wie, ze tam kryzysy wewnetrzne wystepuja mniej wiecej co 18 miesiecy). A optyczne spektrometry, i w ogole aparatura badawcza, tez coraz bardziej ulepszana, bedzie na pewno potrzebna, i bedzie sie sprzedawac, choc to troche inny rynek niz towary masowe, chocby bardzo zaawansowane technicznie. Tymczasem wszyscy powinni sie bac konkurencji w Chinach (z wielu roznych powodow).
A tabliczka w ogrodzie rzeczywiscie warta wiele. 🙂
Kocie, moja tabliczka jest juz nieco uzywana, ale od czego mamy internet i patyk do lodow. Wydrukuj duza czcianka na brystolu, na pieknym kwiecistym tle twojego wyboru, „London in Bloom Nominee”, przyklej patyk do tektury (moze byc za pomoca lekko uzywanej gumy do zucia), i voila! sasiedzi niech Starej zazdroszcza!
Chinczycy potrafia pieknie masowo produkowac, ale nie potrafia wymyslac nowych produktow. Smartphone tez byly na pocztku bardzo drogie, dla nielicznych i mialy kiepska infrastrukture. A dzisiaj kazdy ma po kilka. Wymyslanie i wdrazanie do powszechnego uzytku nowych produktow odbywa sie wciaz na tym kontynencie. Ja osobiscie wierze, ze spekrtometr pomoze mi kiedys nieinwazyjnie robic sobie samej medyczne testy, za ktore dzisiaj trzeba placic, dlugo na nie czekac i miec skierowanie od lekarza. Jest to ogromny i kosztowny rynek, ktory latwo nie da sobie klienta odebrac, ale ja widze tam ogromna przyszlosc.
Nie to samo co prawdziwa tabliczaka! Ale moz ak zrobie i umieszcze miedzy dwoma flagami zrecylingpwanymi z Jubileuszu Krolowej. Stara bardzo sie wzruszy jak troskliwego ma Kota . W zasadzie staram sie jej nie rozpieszczac, ale czasami musze pokazac klase. 😈
Nawet masowa produkcja w Chinach ma swoje ciemne strony, o ktorych czesto sie zapomina. A co do kreatywnosci, to rzeczywiscie ich system edukacyjny i wzorce kulturowe bardzo tu przeszkadzaja. Ciekawe, ze nawet, gdy ma sie wyksztalconych w Chinach zdolnych pracownikow w dziedzinie R&D, z doktoratami juz z zachodnich uczelni, trzeba bardzo nimi duzo bardzoej sterowac, bo tak lubia, a nie lubia podejmowac inicjatywy, czy podejmowac indywidaulanego ryzyka, co potrzebne przy wymyslaniu nowych pomyslow. Natomiast sa bardzo sumienni i pracowici, i w odpowiednich warunkach, wlasciwie bezcenni.
Tabliczka na patykow od lodow bardzo mi sie podoba, bo najpierw trzeba zjesc lody… 😉
Tez nawymyslali Chinczycy juz cala mase rzeczy dla nas, wiec wlasciwie juz swoja cegielke dolozyli, bo dzieki nim papier, kompas, proch, papierowe pieniadze, mechanika lancuchowa, ze nie wspomne o jedwabiach, porcelanie i makaronie.
Ten proch to wlasciwie mogli sobie Chinczycy darowac.
mt7, słusznie mi wytykasz. Czas przeszły widziałem, ale miałem taki przesąd, że stamtąd nie wypada się. Wyrazy uznania za działanie tam – choć jam ani żyd ani chrześcijanin, dojście do ładu z naszą historią wydaje mi się jednym z najważniejszych etycznych wymogów w naszym Kraju.
W temacie Wałęsy dodam, że też mam dla niego wiele szacunku i okazjonalna bzdurka, którą odpali, nie wywróci mi pojęć o całości jego działań. I gruby tom czyniący go demonem był mi świadectwem, że są świnie z tą książką związane, ale nie chodzi o bohatera opowieści.
Heleno, doskonale rozumiem Twoje cierpienia z time lag. Gdy wstaję w moim domu i po 17 km prowadzenia wozu w sennym widzie budzę się widząc moich studentów, zastanawiam się zawsze kim jestem i co ja tu robię. I tylko liczę godziny do urwania się z tego.
Mój przyjaciel, który ma aparat umysłowy, wiedzę i historię, by móc sobie pozwolić na takie mowy twierdzi, że największym ostatnio kłopotem nie jest chińska masówka bez własnych idei ale zanik tych idei w Stanach. Jego zdaniem od kilkudziesięciu lat nie ma wielkich naukowo-technologicznych przełomów, których nie brakowało zachodniej kulturze i nauce do lat 60tych. Powtarzam, choć powszechnie nie powielam, bo żeby stać się prorokiem Upadku trzeba być głęboko o nim przekonany. A ja po prostu nie wiem. Ale wydaje mi się, że on wie o czym mówi.
Posadziłem cynie i zamarynowałem mięso, czyli skończyłem z cynizmem i marynizmem. 😎
Teraz wrzucam truskawki do szampana i zasiadam. W ogrodzie. I koniecznie chcę, żeby mi zazdraszczać. 😆
skrót ogrodowy 😉
Drink i …miało być czytanie, a tu agrestówkę trza nastawiać
Zazdraszczam, Bobiku.
Twoj przyjaciel ma racje w pewnym sensie, andsolu, bo i tak Ziemia zostanie w przyszlosci wchlonieta przez wypalone Slonce. Upadek nastapi, no worries! choc moze niedokladnie ten, ktory widzi twoj Myslacy Przyjaciel.
Może i jest obrzydliwe, co napisałem.
Niezmiennie uważam, że lata jego prezydentury, to lata stracone dla nowej Polski. I słusznie go miecz demokracji wyeliminował z czynnego życia politycznego.
Piekne rosliny, Irku, i podziwiam, ze wiesz jak sie nazywaja!
„Gdy wstaję w moim domu i po 17 km prowadzenia wozu w sennym widzie budzę się widząc moich studentów, zastanawiam się zawsze kim jestem i co ja tu robię. I tylko liczę godziny do urwania się z tego.”
Uuuuu – jakiś kryzys kaganka oświaty?
Wracajac do Chinczykow. Tu jest sposob na makaron bez walkowania. Zaczyna sie w 50-ej sekundzie:
http://www.youtube.com/watch?v=VzHtPyqUll0&feature=related
Miałam napisać, że zazdraszczam – życzliwie! – ale poszłam Irkowym skrótem i już nie jestem taka pewna tej życzliwości. 😳 Po prostu zazdraszczam, a kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci we mnie dziesiątym przykazaniem. 😈
Jaki problem, 30 lat po 16 godzin dziennie i też tak będę. 😈
Jak pan Chińczyk.
No to może, żeby nie było zbyt słodko, zapytamy Bobika o świadectwo z włoskiej szkoły? Pasek był na świadectwie, czy w robocie, dobrze namoczony? 😈
O, witam 😆 Wielkiego Wodza w gronie zawistników! Zawsze to raźniej w towarzystwie – szukać dziur w całym, plam na słońcu i chwastów w ogrodzie. 😉
Pierwsze slysze ze Bobik do szkol, lingwistycznych uczeszcza. Myslalam, ze On the wszystkie jezyki jakos sam z siebie, znajac ogolnopsi, z ktorego to wszystkie jezyki sie wywodza i potem wydaja sie Mu dziecinnie proste.
Bobik jest, byl i zawsze bedzie prymusem.
Bobiku, jak chcesz, to pozazdroszcze. 🙂 A Ty nie musisz mi zazdroscic lodow orzechowo-czekoladowych… 😉
A co do czarnowidztwa przyjaciela Andsola, to tyle przeciez zalezy od konkretnej dziedziny, a jest ich wiele, bardzo wiele. Akurat mam w domu fizyka bardzo aktywnego w swojej dziedzinie, a tez czesto i jego kolegow, i osoby zajmujace sie aktywnie badaniami, ktore mozna praktycznie zastosowac, i oni tego tak czarno nie widza. Co nie znaczy, ze w ogole czerni nie widza, ale akurat nie w tym miejscu, co Andsolowy przyjaciel. A ze nie ma ogromnych przelomow? Po pierwsze poza swoja dziedzina tego sie jednak do konca nie wie, bo jest coraz wieksza specjalizacja, i coraz trudniej cudza dziedzine wiedzy doglebnie zrozumiec. A po drugie sa czasy paradigm shifts, i sa czasy ordinary science (czesto ten drugi czas zreszta wlasnie zajmuje sie przekladaniem odkryc na praktyczne zastosowania). Jednym slowem, jeszcze nie trzeba sie przygotowywac na koniec swiata. Mozna jeszcze cieszyc sie lodami, truskawkami, i napic sie szampana…
Napijanie się szampana miewa ten skutek uboczny, że już trudno cokolwiek na poważnie. I mam poważne podejrzenia, że u mnie ten skutek właśnie zaczyna występować. 😉
No, chyba że to nie od szampana, a od truskawek. 😈
Myślę, że możemy tu ze spokojnym sumieniem założyć Frakcję Zazdrośników Ogrodowych i wzajemnie sobie zazdraszczać. Ja w każdym razie już, w akcie założycielskim, zazdraszczam Irkowi i Królikowi (wprawdzie na razie na niewidzianego, ale co nominacja, to nominacja). Ba, nawet Starej Mordechaja skrzynki sumiennie zazdraszczam. 😆
A Mar-Jo, Nisia i Haneczka to pies? Im też trzeba pozazdraszczać, a co. 🙂
Szampan – ulubiony napój klasy robotniczej, która go spija ustami swych przedstawicieli. 😀
Uprzedzam, że po tych truskawkach mogę coś bredzić i jutro z rumieńcem wstydu się z tego wycofywać, ale niech tam, jednak rzucę myślą. 😉 Ten brak wielkich przełomów, czy też wrażenie braku, może brać się z niemożności syntezy. Czyli z tego, o czym pisała Monika – z tak daleko posuniętej specjalizacji, że nie ogarnia się w całości nawet własnej dziedziny, a co dopiero wszystkiego.
Dawniej przełom w biologii czy fizyce zmieniał obraz rzeczywistości i nicował światopoglądy, ale też przeciętny inteligent mógł załapać, na czym on polega. Dziś nie będzie to przełom w biologii, tylko np. w klasyfikacji roślin nagozalążkowych i niefachowiec ni cholery nie wie, o co biega. Okej, u nietórych może to wywołać chwilowy wstrząs moralny, jak wszystko, co dotyczy nagości, ale globalnych skutków raczej to miało nie będzie, ani nawet medialnych. A bez medialnych skutków co tu gadać o przełomach. 🙄
Jakos nigdy nie lubilam tej nazwy, robotnicza, kojarzy mi sie z robotem- automatonem. I oczywiscie natychmiast z szampanem!
Klakier, stanowczo za dużo czytałeś Krótki kurs…
Głęboko bym się nie zgodził z tego, że idei nie ma. Tym bardziej, że najlepiej widać zwykle ex post te wielkości przełomów…
Kroliku, dyć WordPerfect amerykański!!! Tylko po Novellu kupił go Corel, który się jakoś miewa. WordPerfecta dalej używam do bardziej skomplikowanych rzeczy…
O Blackberry pisali już wiele, o przyczynach załamania. Chyba za długo sądzili, że są dobrzy, a tu świat się zmienił.
O Chińczykach też piszą, że teraz należ się bać, bo już własne produkty umieją robić… Jakby nie było większość telefonów i komputerów to produkty chińskie…
Słusznie prawisz, Klakierze, że spijam jako przedstawiciel klasy robotniczej. Przecież ja to wszystko temy łapamy… 😈
W klasyfikacji żyjątek jest przełom, bo się korzysta z DNA. I dziwne rzeczy wychodzą, taksonomia staje na głowie.
Już nie mówiąc o tym, że psów po prostu nie ma. To udomowione szare wilki!
Przelomow tez sie nie widzi jak sie za blisko ich stoi. Wystarczy pojsc na cmentarz i widzi sie przelom w medycynie, bo wspolczesne groby sa glownie bardzo wiekowych staruszkow. Owszem, nie polecielismy, jako ludzie, nigdzie poza Ksiezyc, co juz zrobilismy w latach 60-ych, ale tez wiemy, ze nie ma po co na Marsa ani na Venus leciec. Genetyka dopiero co wystartowala. Telekomunikacja rozwinela skrzydla. Przed nami nieodgadniona wspaniala przyszlosc. Nie zostawiamy naszym dziecion gorszego swiata niz ten ktory zastalismy.
No to właśnie o tym szczekam, Tadeuszu – są detaliczne przełomy, ale one się nie przekładają na przełom hurtowy, bo za dużo tego wszystkiego do ogarnięcia. 🙂
Troche mi sie lajznelo z Tadeuszem, ale tylko troche.
Jakby Chinczycy byli tacy swietni to by sami wynalezli telefon czy komputer, non?
Oj, Bobiku, skusiles mnie jednak tym szampanem, wiec tez juz raczej babelkowo dorzuce, ze czesto w ogole dziennikarze maja klopoty z donoszeniem o tylu wasko-wyspecjalizowanych dziedzinach, stad nawet jak cos – chocby lekko – mogloby wstrzasnac, to juz nie wstrzasa, bo nie dochodzi do powierzchni ogolnej swiadomosci. A na donoszenie ogolowi o nauce obcina sie obecnie mediom budzety (lepiej sie sprzedaj wiadomosci o czym innym).
A poza tym teraz czasem trudno okreslic co to jest produkt – zlozony w jednym kraju, a wymyslony i zaprojektowany w drugim, a czesto opakowany w trzecim…
Bobik szarym 😯 wilkiem :shock:? Udomowienie tej rewelacji zajmie mi chyba trochę czasu.
Bobiku, można jeszcze inaczej powiedzieć: „stare” przełomy są włączone w kulturę, nowe — nie. Mówiąc bezczelnie, dla rzeczy spoza swojej specjalności trzeba sporo wysiłku włożyć, aby się połapać co się dzieje.
Największy przełom to, oczywiście, przetwarzanie informacji, co obejmuje i odczytywanie genomów.
Oj, z tym niezostawianiem dzieciom gorszego świata to bym się przynajmniej zastanowił, gdybym nie był tak złachany truskawkami. 😉
Zostawiamy dzieciom świat posunięty do przodu technologicznie, może lepiej uporządowany socjalnie, może i prawnie, itepe, itede, ale czy lepszy w sensie, że będzie się w nim lepiej i szczęśliwiej żyło? To jest zawsze warte zastanowienia.
Pod warunkiem, że truskawki nie stają w poprzek. 😉
Aj, Bobiku, czy to da się określić, lepiej, szczęśliwiej?? Nie ma punktu odniesienia….
Chińczycy mieli kilka lat raju na ziemi, więc dopiero dochodzą do swoich możliwości.
A książek popularnonaukowych o tym co się dzieje mnóstwo 😉
Ale wsrod ksiazek popularnonaukowych panuja mody, jeden temat sie lepiej sprzedaje w tym sezonie, drugi temat w innym sezonie, wiec tez jest to wylawianie wiadomosci przez sito…
To jasne, że co jest epokowe, widzi się naprawdę dopiero wtedy, kiedy upłynie epoka. 🙂
Ale ja właściwie szczekałem o tym, że w miarę wzrostu kompleksowości (a ona stale wzrasta) łapki stają się coraz krótsze. To znaczy, że co wcześniej byle jamol swoimi łapkami mógł ogarnąć, tego teraz nawet solidne dożysko nie ogarnie. I nawet jeśli gdzieś tam przełom był, to mógł akurat z łapek się wymknąć. I prawie nikt tego, kurczę, nie zauważy, bo… no właśnie, bo łapki za krótkie i ślepka za ślepe. A nawet gdyby ten przełom ogarnął bardzo szerokie terytorium, to może i łapki by go zahaczyły, ale on by się przez nie przelał. 😉
Tadeuszu, toż ja wiem, że lepiej i szczęśliwiej nie da się ściśle określić, ale – jak mówią nasi Germanie – der Weg ist das Ziel. 😆 Dlatego napisałem, że warte zastanowienia, a nie że rozstrzygnięcia. 😆
A jakieś tam punkty odniesienia jednak są. Można wziąć choćby dotychczasowe filozoficzne definicje szczęścia albo swoje własne odczucia i już jest o czym gadać. 😈
Króliku, jak to Corel upadł? Przecież wypuszcza nowe wersje i programy.
A czego ja używam?
A jak komus sie chcialoby zaglebic w ten ostatni watek (ogolnej wiedzy na temat naukowych przelomow, osiagniec, pytan i watpliwosci, etc.), to wlasnie Jay Rosen zamiescil swoje przemowienie na temat problemow zwiazanych z donoszeniem przez dziennikarzy o nauce. Wyglosil to przemowienie nie byle gdzie, bo w szacownej londynskiej Royal Society, w zwiazku z czym od razu uprzedzam, ze choc tekst jest ciekawy, to jednak niezupelnie truskawkowy (ale wart poswiecenia mu nietruskawowego momentu). 😉
http://pressthink.org/2012/06/covering-wicked-problems/#comments
Nietruskawkowe momenty jutro. Stanowczo jutro.
A może nawet pojutrze? 😈
Bobiku, zajrzyj koniecznie do Rosena, bo okaze sie, ze myslisz wlasnie rosenowymi sciezkami (a takze tymi, ktorymi sie chodzi u mnie w domu). 😉
O minelam sie z Toba, Bobiku. 😉 Oczywiscie, ze na moment nietruskawkowy trzeba poczekac, az przyjdzie jego pora. 😉 A poki co, niech zyja truskawki! 🙂
Mt7, kto jest wlascicielem Corela dzisiaj nie mam pojecia. Ale kiedys to byla kanadyjska firma z Ottawy. Jej wlasciciel slynal z kupowania drogich (1 milion dol. za sukienke dla zony np) rzeczy i wreszcie skonczyl w wiezieniu. Nie wiem co sie stalo z jego firma potem, ani co sie stalo z nim. WordPerfect byl, przynajmniej tutaj, uzywany dopoki, Microsoft nie wypuscilo swojego bazowanego na Windows Microsoft Word. Ha! dobrze wiedziec, ze jeszcze jest uzywany. Ja go nawet lubilam uzywac. Nie mialam pojecia, ze ta firma kontynuuje dzialanocs. Live and learn.
Chyba golne sobie tez tych truskawek.
Czy był jakiś przełom biologiczny wiążący psy ze strusiami?
Bo ja się Wam przyznam, że są w moim psim życiu takie chwile, kiedy najlepsze ze wszystkiego wydaje mi się wsadzenie łba w piasek, udanie, że żadne problemy nie istnieją i spędzenie dnia, albo chociaż godziny tak przyjemnie, jak tylko można.
Niemożliwe, żeby to były wilcze geny. To muszą być strusie. 🙄
Tadeusz: W klasyfikacji żyjątek jest przełom, bo się korzysta z DNA. Zasadnicze idee dotyczące tego są sprzed ponad pół wieku.
Problemy byc musza, ale cieszmy sie jesli nie ma tragedii.
Ja stawiam na optyke i spektrometry.
Słuchajcie, czy udowadniając odurzające działanie truskawek nie dokonaliśmy jednak jakiegoś tam przełomu biologicznego? 😆
Hmm, wydaje mi się, że strusie nie są jedyną możliwością. http://2.bp.blogspot.com/-e7Asjxa2xA4/TwbyE3c4jsI/AAAAAAAAANs/2dwQy4wOg78/s1600/see+no+evil.png
Oczywiście, Ago. Trzy pingwiny są absolutnie równoprawną koncepcją biologiczną, a nawet filozoficzną. 🙂
Uprzejmie proszę o przyjecie w poczet zawistników ogrodowych.
Myślę, że z racji silnych uczuć, które mną miotają, mogłabym w przyszłości objąć funkcję Prezesa.
Word Perfect jeszcze jest używany? Jak byłem 20 lat młodszy, umiałem sformatować każdy kwit w trybie tekstowym, bez podglądania, a potem zobaczyłem Worda i pomyślałem, że głupio się tak męczyć. Reszta ludzkości też tak pomyślała. 🙂
Kroliku 😯
http://en.wikipedia.org/wiki/Corel
http://en.wikipedia.org/wiki/WordPerfect
Idee ideami, ale metod nie było… a propos DNA w taksonomii.
Z poruszanych tu ważnych tematów jeszcze się znam na odurzaniu truskawkami. Mogą odurzać, kiedyś robili tu u nas w miasteczku napój truskawkowy średniej mocy i odurzał na pewno. Jeszcze jak odurzał. 😈
Ojtam, Wielki Wodzu. Jest też grupa ludzkości, która składa w TEXu tekstowo 😉 I wyniki są profesjonalne.
Co to się porobiło – truskawki w roli gwoździa. 😯 (tego z zupy)
Rosen jest fantastyczny, bardzo inspirujacy, jak zawsze . A od jego stwierdzenia, ze „Journalism belongs to the vernacular, or it has no place in the world” nalezy zaczynac wszystkie studia dziennikarskie i zmuszac adeptow do wyhaftowania sobie petit pointem makatki nad lozko.
Bardzo fajny ten Rosen, Moniko.
Bardzo tez podoba mi sie jego punkt, ze to nie eksperci, a innowatorzy prowadza nas do przelomow.
Oczywiscie, ze zostawiamy po sobie swiat o wiele lepszy i sprawiedliwszy niz przed nami – mowie o moim pokoleniu baby boomers.
Proponuje, Moniko, abys nam zawsze kazdego nowego Rosena wrzucala, a potem robila odpyt. 😆
Och, jak by mi sie przydal taki Dyrektor ogrodowy, niechby byl i zawistny.
Wlasnie, Tadeuszu, nie tylko Cyryl a i Metody!
UWAGA! Jesli ktos dostanie rzekomo ode mnie jakis dziwny list lub strone, ktora sie nie chce otworzyc, to jest to jakis wirus. Dostalam taki cynk od kolezanki, a sama dostalam wlasnie od siebie strone z FOX NEWS!!!!
Nie otwieralam tego maila od ciebie, Heleno, tylko go wykasowalam.
Pracowicie doczytałam.
Bobiku, nasz ogród nie zasługuje na miano ogrodu. To zaledwie nieudolny zaczątek, ryty przez krety, nornice i mrówki 🙁 Jeżeli uda nam się jeszcze trochę pożyć (te głupie 30, 16 dziennie) to może coś z tego będzie 😉
Ojej, nie wiedziałam, że truskawki takie niszczące 😯
Ja na fistaszkach, ale już dobranoc 🙂
Po tych odurzajacych truskawkach przypomnialo mi sie, ze rowniez Nisia pokazywala tu swoj piekny i godzien pozazdroszczenia ogrod.
Jasli chodzi o przewidywanie przyszlosci, to moim ulubiencem byl Jules Verne: 20 tys mil podmorskiej zeglugi, czy W 80 dni dookola swiata, a z nowszych to film taki jak np Matrix. Czasem jednak, np jak sie oglada film o przyszlosci, taki jak stary serial Star Trek, i telefon dzwoni na statku miedzyplanetarnym na konsoli sterowniczej i Kapitan odbiera telefon na sznurku, to wywoluje to usmiech… dokad tez ten kabel moze prowadzic…
Przepowiedni i przewidywan, ze po nas juz nic nie bedzie dobrego tylko Upadek, to jest i byla zawsze cala masa, bo sa one w sumie latwe i malo tworcze (sorry andsol, ale kolega sie naprawde specjalnie tutaj nie wysilil). Nigdy sie tez dotad nie sprawdzily. Nawet po roznych rzeczywistych historycznych Upadkach nastepowalo zwykle Odrodzenie. Nawet po biblijnym Potopie.
Ja uwazam, ze jako Ludzkosc nie jestesmy dzisiaj zli. Lepiej traktujemy swoich slabszych czlonkow, opiekujemy sie starszymi i chorymi, lepiej traktujemy zwierzeta i staramy sie troszczyc o nasze srodowisko: to sa nasze nowe uniwersalne wartosci, niezalezne od religii, kosciolow czy wymachiwania religijnymi symbolami.
Ps. Planuje moja wlasna podroz w 80 dni dookola swiata jak przejde na emeryture, z wylaczeniem podrozy samolotem. Inshallah!
Wiecie co, jak porównać ludzkość obecną do ludzkości z czasów Dżyngis Chana, to naprawdę porównanie wychodzi na plus. Mówię Wam to jako pies, najlepszy przyjaciel człowieka. 😈
A tu, na potwierdzenie twoich szczekniec, Bobiku, ten artykul o tym jak to fajnie ze swiat schodzi na psy:
http://fullcomment.nationalpost.com/2012/06/30/george-jonas-a-world-gone-to-the-dogs-with-my-blessing/
Aha. Najpierw odpowiedziałem na „Twój” list, Heleno (ofiarowałaś magiczne krople na schudnięcie , więc Cię powiadomiłem, że Twój komputer zachorował) a potem po powrocie z kina przeczytałem tu ostrzeżenie. Czytanie wirusowych przesłań niebardzo mi szkodzi (tylko zjada czas) bo jestem Linux.
A TeX (a raczej LaTeX) to mi prawie obowiązek zawodowy… Ale z racji wieku pamiętam co to był WordPerfect. I jak po wypuszczeniu WordPerfect6 Word musiał też i skoczył z 2.2 (a może z 4) na 6. Magia liczb.
A na czym byles w kinie, andsolu?
Oh, Lord! Moje konto e-mailowe zostalo zablokowane bo ktos go uzywa do rozsylania spamu.
Ladny ten psi swiat, Kroliku. 🙂 A w tradycjach niektorych kultur swiaty i tak sie nie koncza raz na zawsze na koncu swiata, tylko kolko zaczyna sie od nowa (o czym tez na swoj sposob mysla obecnie fizycy.)
Wykasowalam, Heleno, bo od razu przesylka wydala mi sie cos podejrzana. A Rosena obiecuje regularnie podrzucac. Mnie sie nie tylko ten sam fragment przy czytaniu szczegolnie spodobal, ale tez od razu sobie pomyslalam, ze to jest fragment, ktory Tobie takze przypadnie do gustu. Pisac przystepnie, zwyczajnym ludzkim jezykiem nawet o trudnych, skomplikowanych sprawach to jest dopiero sztuka! Rzeczywiscie dobre haslo na makatki. 🙂
Moniko, u mnie w Londynie tez dopiero wpol do pierwszej w nocy!
O, bother, Heleno. Jeszcze mi sie nigdy cos takiego nie zdarzylo…
No tak, przestawiasz sie, Heleno, wiec i godzina ta sama. 😉
Bryk, fik! Rysiowato.
Bry! Fiu bździu! Mojowato.
Czwarta rano dochodzi w Londynie 🙁
Tadeusz jako p.o. Rysia jest szalenie sumienny 😉 .
A tu coś dla Klakiera:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12046701,Niemcy__Prawo_panstwowe_stoi_nad_Kosciolem__Nie_mozna.html?lokale=krakow
Dzień dobry,
a tu coś dla Bobika – Hollywood też schodzi na psy 😉
http://film.onet.pl/wiadomosci/uggie-z-filmu-artysta-zostawil-odciski-swych-lap-w,1,5171453,wiadomosc.html
Króliku,
Szampan z okazji Canada Day 🙂
Interesujaca wiadomość i na czasie:
http://fzp.net.pl/wiadomosci/swiat/tragiczne-zwiazki-rodziny-balotellego-z-holokaustem
Dzień dobry 🙂
Bobiku, co sądzisz o tej pani? http://www.polityka.pl/swiat/ludzie/1527905,1,sylwetka-hannelore-kraft–nowa-merkel.read
Włoscy kibole są wystawiani na bardzo ciężkie próby. 😎
Dzień dobry 🙂
Są takie dni w życiu psa, że trzeba oddać rodzinie, co rodzinne. Dziś akurat taki dzień mi się przydarzył, więc jeszcze nawet linek nie zdążyłem odczytać i nie mam pojęcia, co o czym sądzę. 😉
Ale spoko, nie uciecze. Życiu rodzinnemu kiedyś w końcu się znudzi i rozlezie się po kątach, a ja wtedy zaraz myknę do netu. 😀
Ad zmora 1 lipiec 12, 09:58
Linkowany przez Ciebie artykuł dotyczy głównie regulacji prawnych w obszarze zasad życia społecznego.
Wyrok sądu w Kolonii ingeruje w kanony wiary. Moim zdaniem to zasadnicza różnica. To w jakiś tam sposób jest podobne do tego (co linkowałem wcześniej), że dawniej w Lublinie wymogiem uzyskania prawa miejskiego dla Niemców był wymóg przejścia na katolicyzm. Czyli przymus zmiany religii jako warunek bycia obywatelem danej społeczności. Wyrok sądu w Koloni nie jest może tak drastyczny, ale niesie to samo – masz zrezygnować z części obrządków swojej wiary, aby w świetle naszego prawa być naszym obywatelem.
A w ramach polemiki na artykuły:
http://fzp.net.pl/wiadomosci/swiat/niemcy-spor-o-obrzezanie
Nie ma pośpiechu, Bobiku 🙂 Mnie dzisiaj też wsysa 😉
Klakierze, rezygnancja z obrzezania nie jest przymusem zmiany religii. W Izraelu coraz więcej wiernych rezygnuje z obrzezania, wg szacunków 2%. Pod koniec lat 90. powstalo stowarzyszenie Ben Schalem.
W ankiecie przeprowadzonej w 2006 roku 1/3 rodziców opowiedziała się przeciwko obrzezaniu. Mimo to większość się decydowała na zabieg pod naciskiem otoczenia. Głównie dziadków.
Dzisiejsze obrzezanie daleko odbiega od pierwowzoru – częściowego nacięcia napletka u biblijnego Abrahama. Coraz więcej Izraelitow nie rozumie, czemu się należy akurat w przypadku tego barbarzyńskiego aktu upierać, skoro na przestrzeni wieków ich religia ewoluowała, rezygnując np. w starożytnosci ze składania ofiar, a w średniowieczu z poligamii.
Bry,
dzieki Irku, za zyczenia z okazji dzisiejszego Canada Day.
Na swiateczny lunch przychodzi Starsza Siostra z Rodzina, wiec juz zabieram sie za krzatanine. Wszystko musi byc podane punktualnie, bo o 2:30 wszyscy sie rozchodza do swoich domow ogladac finalowy mecz na duzych ekranach telewizyjnych. My bedziemy ogladac na naszych komputerach, bo z telewizja sie rozwiedlismy jakies 10 lat temu.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,12040128,Ukrainki_pisza_do_Wojewodzkiego_i_Figurskiego.html
A spomiędzy wierszy wyziera smutna prawda ;-( .
Ad zmora 1 lipiec 12, 14:47
No tak – pacierz też można mówić po niemiecku, a ludzie się buntowali.
A tu mi się przypomniała opowieść mego znajomego – chłopak jego chodził do klasy z językiem wykładowym niemieckim. Któregoś roku nastała na nauki religii siostra uczona i w znajomość różnych języków wyposażona. Przyszła na pierwszą lekcję do tej klasy niemieckiej i zaczyna Father unser.
W odpowiedzi usłyszała – Siostro, pacierza, to my nie będziemy mówić po niemiecku!
Wybacz Klakierze, ja z natury jestem nielotem, a dzisiejszy upał mi dodatkowo musk zlasował i nie dostrzegam związku między Ben Schalem, a pacierzem mówionym po niemiecku 🙁 .
Kanadyjczykom i Kanadzie, najlepszego 😀
Klakierze, coś mi się widzi, że za chwilę zaczniemy znowu kręcić się w kółko za własnym ogonem. 😉 Żeby tego uniknąć, proponuję, żebyś porównał dwa zdania:
– Możesz mieszkać w naszym państwie, pod warunkiem, że wyrzekniesz się swojej religii i przyjmiesz tę obowiązującą u nas.
– Możesz mieszkać w naszym państwie i wyznawać dowolną religię, pod warunkiem, że będziesz przestrzegał obowiązującego u nas prawa państwowego.
Nie jest o to samo. A z drugiego zdania logicznie – według mnie przynajmniej – wynika, że jeśli czyjaś religia, tradycja, lub cokolwiek innego zawiera elementy z obowiązującym prawem sprzeczne, to z tych elementów musi się zrezygnować. Również dlatego, że jednym z „kanonicznych” wymogów europejskich systemów prawnych jest równość wszystkich wobec prawa, bez względu na płeć, status, wyznanie, etc. Oznacza to, że sąd nikomu nie może powiedzieć: skoro twoja religia bądź tradycja wymaga zarżnięcia niewiernej żony, to okej, zarzynaj w imię boże. Gdybyś był niewierzący, poniósłbyś karę, ale jak religia ci tak nakazuje, to hulaj dusza. Sędzia może tylko orzec, czy dany przepis religijny bądź tradycyjny jest zgodny z prawem, czy nie jest. Jeśli nie jest – nie ma wyjścia, musi zakazać stosowania tego przepisu, bo inaczej sam naruszyłby prawo, kropka. Tu właściwie nie ma pola do żadnej dyskusji.
Dyskusja może być tylko na temat, czy obrzezanie jest okaleczeniem, czy nie jest. Koloński sąd orzekł, że jest, kierując się wskazaniami wielu biegłych. Można więc ewentualnie pod adresem owych biegłych kierować pretensje, dlaczego twierdzą tak, a nie inaczej. Oczywiście jak się ma mocne argumenty, podważające ich wiedzę. 😉
Z tego linku od Klakiera
Prawomocny wyrok spotkał się w niemieckim społeczeństwie z niezrozumieniem.
Redaktorowi się na chwilę język splątał, wiem co chciał napisać, ale przypadkiem trafił w sedno i sam cymes. I nie tylko w niemieckim, mam wrażenie. 😎
Jak napisałem coś głupiego, albo napiszę, to też jestem zlasowany. 😛
Kroliku, Happy Canada Day Tobie i calej Twojej Rodzinie! 🙂 Mam nadzieje, ze podrzucisz swoje lunchowo-przedmeczowe menu, jak juz bedziesz miala mniej zajec.
A poza tym, nie tylko czasem trzeba rodzinie oddac, co rodzinne, jak napisal Bobik, ale tez przyjaciolom, co przyjacielskie. 😉 Tym bardziej, ze mam oddac przyjaciolce pozyczona nowa ksiazke o Apokalipsie, i jej wplywie ma nasze myslenie, a tu jeszcze zostal ostatni rozdzial, ktory jest ma tyle ciekawy, ze chce go doczytac przed wyjsciem. Bardzo to dobra lektura na wzmocnienie nerwow, zadne konce swiata juz po niej nie straszne. 😉
„Jeśli nie jest – nie ma wyjścia, musi zakazać stosowania tego przepisu, bo inaczej sam naruszyłby prawo, kropka. Tu właściwie nie ma pola do żadnej dyskusji.”
A jeśli nie zakaże, bo to uświęcony tysiącleciami wiary i tradycji Znak Przymierza, to co?
Mam takie wrażenie, że nie dopuszczacie do siebie myśli, że prawo może być złe lub bzdurne, mające luki, a działalność sądów nie jest Sądem Ostatecznym.
Haneczko, ja o Kraft sądzę tak, że gdybym miał niemieckie obywatelstwo, to bym na nią głosował, bo lepszego polityka w naszym landzie w tej chwili nie widzę. A poza tym „z natury” nie byłbym wyborcą CDU, co najwyżej mógłbym się wahać między SPD, Zielonymi i Piratami. 😉
Hanni jest self-made-łumenką, co sprawia, że jest „blisko bazy”, ma nosa do zwykłych spraw zwykłych ludzi. To jej niewątpliwa zaleta, choć takie trzymanie się bazy może skręcić w stronę populizmu albo nieogarniania szerszych problemów. Trzeba więc przyglądać się Kraft, czy nie będzie skręcać. 😉 Na razie, na szczeblu landowym, radzi sobie dobrze. A to, że nie pali się do sprawdzenia, czy wyjście o szczebel wyżej nie będzie przypadkiem przekroczeniem jej progu kompetencji, raczej dobrze o niej świadczy. W sumie – mogę jej dać ostrożnego lajka. 🙂
Klakierze, chyba nie ma takiego prawa, które nie miałoby luk. I nawet prawnicy czasem mówią, że w tym a tym punkcie prawo jest złe i trzeba by je zmienić. Szkopuł tylko w tym, że póki jest niezmienione, sędziowie mają obowiązek się do niego stosować. Do takiego prawa, jakie jest, a nie do takiego, jakie oni lub ktoś inny chciałby mieć.
Jeżeli nie podoba Ci się np. zasada równości wobec prawa, proszę bardzo, możesz przy pomocy wszelkich dozwolonych w demokracji metod walczyć o jej zmianę i proponować przyznanie przepisom religijnym szczególnego statusu. Ale nie możesz domagać się od sędziego, żeby już, od zaraz, zaczął ferować wyroki na podstawie Twoich propozycji, a nie takiego prawa, jakie obecnie obowiązuje.
Że ten wyrok „spotka się w społeczeństwie z niezrozumieniem”, czyli że zaprotestują muzułmanie i żydzi, było od początku jasne. Mniej może oczywisty był protest episkopatu, ale i tu z grubsza wiadomo, o co chodzi – gdyby udało się wymóc na sądach, żeby naginały orzecznictwo do zasad religijnych, każde wyznanie mogłoby skorzystać. Nie zauważyłem natomiast, żeby ten wyrok szczególnie wzruszał tzw. przeciętnych Niemców – pewnie mają poczucie, że ich to nie dotyczy. 😉
Och, znowu poszedłem w kłapanie i zapomniałem radośnie merdnąć z okazji Canada Day. Merdam! 😆
Wesołego Canada Day Króliku 🙂 .
Czy to ogólnokanadyjskie święto? Frankofoni też je obchodzą? Bo nie wiem, czy mam winszować znajomym z Montrealu, bo magłabym nietakt popełnić 😉 .
Gdyby ktoś pytał gdzie jestem, to mnie nie ma, bo się intensywnie dokształcam w kwestii upadku nauk w świecie Islamu; jak zdam przed sobą egzaminy, to zaowocuje to u mnie wpisem.
krolik, poszliśmy na Manuale d’am3re (2011, Itália, comédia romântica), bo to było o 19:15 i potem można było jeszcze złapać „krążące pizze” (rodízio de pizza), ale choć się pośmialiśmy (chłopcy mniej, bo im ten ich protestantyzm kwasi im humor przy scenach choć trochę erotycznych) i mimo de Niro, chyba lepiej byśmy byli zrobili idąc o 21:30 na La Délicatesse (2011, França, comédia romântica) z Audrey Tautou. Oczywiście taki niby DKF, bo w „normalnych” kinach latają tylko Piraci z Karibów i Kariby z Piratów.
To w Brazylii karibu tak sobie może po kinie latać? 😯
Ale latają tylko z piratami.
No i dzień poszedł. A raczej poleciał.
A u Bobika jak zawsze. Klakier głosi absolutny prymat religii nad prawem, Bobik cierpliwie wysuwa po raz tysięczny argumenty. Klakier jak zwykle nieprzemakalny. Tu dzień Kanady — wszystkiego dobrego! — ale nie wiadomo której i czy będzie politycznie poprawnie 🙂
Ja jak zwykle marudzę. A może to już brednie? Czas na herbatę i kolejną recenzję.
Bobik napisze epitafium na recenzenta, napisze? Ale nie teatralnego…
No, ja lecę na mecz 😀
Cos moje pilkarskie typy sie nie sprawdzaja, jak w Mistrzostwach Swiata rysiowe, onegdaj.
Dzieki Wam bardzo za dobre zyczenia. Canada Day jest obchodzony w anglojezycznej Kanadzie. W Quebecu obchodzimy La Fete Nationale 24-go czerwca. Do Quebecu nie wysylamy tez czlonkow brytyjskiej rodziny krolewskiej z wizytami. Sprawa jest delikatna, bo Francja przegrala wojne z Anglia i do dzis Quebec jest pod brytyjskim butem. Rany po tej przegranej bitwie na Rowninie Abrahama sa do dzisiaj nie zaleczone. Na quebeckich tablicach rejestracyjnych haslem prowincji jest „Je me souviens”- Pamietam.
Na „Je me souviens”
odpowiadamy: „Je ne regrette rien”
Latwo powiedziec, Kocie. Na przegranej sie ciezko buduje, no, ale jakos te 145 lat przelecialo!
He he. Quebec tak pod brytyjskim butem jak i Normandia… (pomińmy honorowego monarchę). No ale subiektywne uczucia się liczą.
A ja myślałem, że już koniec meczowania 🙁 Poszliśmy na Rynek zjeść lody, a tu dalej zagrody dla bydła i ryk mechaniczny potworny z estrady. Nie wiem po co, bo nikogo nie było ani przy estradzie ani przy knajpkach. To nas też od razu nie było.
Viva Espagna! (i koszulki i skarpetki maja ladniejsze!)
Wow!!!!
Wow!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Znmasakrowali Wlochow!
W Gniewinie jutro nikt w pole nie wyjdzie, a i we wtorek nie wiadomo. 😈
Koniec meczowania to dopiero teraz. Hiszpańscy nasi pomścili niemieckich naszych – i to jak. 🙂
Ale prawdę mówiąc, pod koniec żal mi Włochów było. Życzyłem im chociaż jednej, honorowej bramki.
A nasza E zmasakrowala kilkuset przeciwnikow brydzowych! Pierwsze miejsce w turneju! I jeszcze ktos z opozycji napisal, ze Mr Micawber (jej nick na moja czesc) jest „jednym z najprzyjemniejszyc zawodnikow w tym gronie!” – bo jest taka uprzejma i nie gniewa sie na partnera jak ten zrobi cos glupiego.
MNie tez bylo troche zal tych Wlochow, bo tacy byli spoceni i jeszcze ten nr5 zostal wyniesiony z boiska na noszach z naciagnietym sciegnem.
Ooo, gratulacje dla naszej E! 😀
A kto to jest ten ubrany na czarno co przeszkadza na boisku i macha jakas chorgiewka? I ten zolty?
Ufff… wygrali lepsi i na dodatek wcale nie nasi.
Wygrala tez Polska, ktora zbiera bardzo dobra prase za organizacje. Wbrew temu co mowil wczoraj Ziobro.
Telagraph blogowal mecz na zywo i w 90-ej minucie pisal:
„90+1 min Three added minutes. Stop it! Stop it! He’s already dead!” ze stosowna ilustracja z The Simpsons.
The Telegtaph pisze, ze najlepsi kibice to byli Irlandczycy i Dunczycy.
Gratulacje dla E. Chociaz ktos jeden z naszych wygral caly turniej.
Dla E. uśmiechy 🙂 🙂 🙂 Niestety, nie brydżowe, bo ja tylko pasjanse, tysiąc i takie tam 😳
Córasek też wygrała, losowo. Całe 80 funtów. Na początku mistrzostw wrzucili do kapelusza kartki z krajami, wyciągnęła Hiszpanię 😀 Teraz duma, jak rozkurzyć majątek pa wsiech 😆
Pięknie zagrali, szkoda, że Włochom nie udało się nawiązać równorzędnej walki.
Też im życzyłam chociaż honorowego gola.
Bardzo zasłużone OLE, OLE! 😀
Dla E. też olE, olE! 🙂
Włosi posypali się tak samo, jak Niemcy. Miałam wielkie nadzieje na mecz do dwóch bramek, był tylko do jednej. Szkoda 🙁 Ale Hiszpanie grali pięknie i coraz piękniej cały turniej. Cały czas byli drużyną 🙂
Zostałam zaprowadzona do pubu na mecz. 😯 Wytrzymaliśmy pierwszą połowę, potem poetyka komentarzy współwidzów wymiotła nas w deszcz. Ale przypomniałam sobie, że mecz może być niezłym widowiskiem i widziałam dwie bramki – chyba było warto. A, jeszcze było warto dla wyrazu twarzy barmanki, kiedy zamówiłam mojito – zapytawszy uprzednio, czy jest tylko piwo, czy także drinki i usłyszawszy, że drinki są. To jakie są? No, z sokiem pomarańczowym, porzeczkowym, jabłkowym, tonikiem… Odparłam z obrzydzeniem, że wódki z sokiem nie pijam, a że wódka była tylko w dwóch wersjach: ciepła, albo z lodem, to idę spać trzeźwa. 🙄
Rodzinny informatyk zdiagnozował przez telefon stan mego laptopa jako beznadziejny i uznał miganie (się) internetu za jeden z objawów. Po czym wyjechał na urlop. Taak. Albo mi się uda samodzielnie nabyć i przygotować do użytkowania nowego laptopa, albo trochę ode mnie odpoczniecie. 😉 Maili w ogóle nie mogę wysyłać. 🙁
Jutro będę występować w charakterze osoby towarzyszącej przy nieprzyjemnej wizycie lekarskiej. Proszę o potrzymanie przez chwilę kciuków, bo wątpię, coraz bardziej wątpię, w swoją zdolność do wystąpienia w tym przypadku w charakterze opoki. Mam wrażenie, że dzisiejszy dzień wyczerpał moje zasoby opoczności. Z jakiegoś powodu, komuś na górze spodobało się wyposażyć mnie w trudnoodnawialne zasoby energii. 🙁
Epitafium dla recenzenta miało być? Proszę bardzo:
Tutaj leży recenzent, co w pisania trakcie
zasnął. Powiadomiony o tym smutnym fakcie
zmów paciorek, przechodniu i przestań się łudzić:
on dokończy recenzję, jak się tylko zbudzi. 🙁
Oczywiście gratulacje dla E.! Podwójne – za wygraną i za styl. U mnie w rodzinie kiedyś grywało się dużo w brydża, stąd wiem, że ze stylem bywają poważne kłopoty. 😉
Wszystkie kciuki w robocie, Ago, ale czy Ci to przyda opoczności, to nie wiem. To, niestety, dosyć od kciuków niezależne. No, ale może dzięki trzymaniu mniejsze kwantum opoczności będzie potrzebne, czego serdecznie życzę i Tobie, i pacjentowi/-tce. 🙂
Co to za pomór na skrzynki mailowe nastąpił? Helenie wcięło, Adze zatkało… Może by te skrzynki trzeba profilaktycznie szczepić przeciwko zarazie? 😯
Trzymam, Ago. Nazbierało mi się trzymania. Bobiku, pożycz kciuk.
Pożyczyłem. Od Pręgowanej. 🙂 Bo moje akurat wszystkie w pracy.
Ojej, egoistycznie to zabrzmiało. 😳 Oczywiście, proszę o kciuki za pacjenta, nie za to, żebym ładnie wypadła w roli opoki. Rozumiem wyniki lepiej niż sam pacjent, wiem więc, że jakaś opoczność będzie potrzebna.
Koniec świata! Podobno gangsterzy teraz z yorkami się prowadzają. 😯
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1527931,1,yorki-psy-czy-zabawki.read
Dziękuję, Bobiku 🙂 Ukłony dla Pręgowanej 🙂
Ago, za Ciebie i pacjenta. To oczywiste 😉
To jeszcze za Stara potrzymajcie, bo jutro rano idzie do Sadu wyciagac pieniadze z tego sukinkota, co jej nie placil przez 14 miesiecy za wynajem garazu i narazil na powazne koszty wyprowadzania jego smieci stamtad i zmiany zamka.
U mnie skrzynka to efekt uboczny – komputer nie jest w stanie udźwignąć wysłania maila i rozłącza się. W tej chwili jestem zadziwiona, bo chodzi już prawie godzinę. 😯 No, ale nie próbuję nic wysyłać, robić zamówień w sklepie internetowym, płacić rachunków, sprawdzać rozkładów jazdy, szukać mamie lodówki, słuchać tuby, ciągnąć za linki … Naprawdę, bez zdrowego internetu, jak bez ręki. 🙄
Na mnie czas. Dobranoc.
Kciuk to jest mój ostatniii
Mordko, Pręgowana powiedziała, że dla Ciebie nawet dwa kciuki pożyczy. 🙂
Kocie, ja chyba potrzymam za Sąd – żeby szybko i mądrze zdecydował. 😉 Bo inaczej Helena może zdjąć podpatrzonym u Rudego gestem okulary i … będzie sądny dzień dla sądu. 😉 Dobranoc 2.
Nie, nie moze. Nakazalem jej zachowywac sie bardzo nobliwie i spokojnie, nie wsciekac sie i nie podnosic glosu. Wyobrazic sobie, ze jest nasza E.
😯 Mordko, idź zamiast. Przecież, jakby co, nie zdzierży. Ryknie, jak nie głosem, to płaczem 😕
Dobranoc, z kciukami.
Ja nie chcę pracować.
Ja nie chcę pracować.
Ja nie chcę pracować.
Ja nie chcę pracować.
Nie będę pracować.
Nie będę pracować.
Nie będę pracować.
No dobrze, będę, będę.
Ale proszę zaznaczyć w zeznaniu, że robię to pod przymusem.
Och, andsolu, gdybys tutaj mieszkal to jutro bys nie musial pracowac, ekstra wolny dzien z okazji Dnia Kanady.
A tu John Doyle, Irlandzki Kanadyjczyk i milosnik pilki noznej, podaje swoje wrazenia z Euro:
http://www.theglobeandmail.com/sports/soccer/sights-sounds-and-memories-of-euro-2012/article4384354/
To chyba byl manifest przeciwko pracy w ogole, a nie tylko w poniedzialki, ale moge sie mylic. 😉
Kroliku, dzisiaj chodzac po Bostonie zauwazylam troche samochodow z napisem Je me souviens (zreszta w okolicach tez nie tak rzadko je zauwazam, szczegolnie w sezonie turystycznym), a nawet osoby w koszulkach odnoszacych sie do pilki noznej rozumianej po europejsku – w koncu tyle tu roznych etnicznych restauracji, i tylu miedzynarodowych studentow w tym najbardziej chyba europejskim miescie amerykanskim. Milego lenienia sie w wolny poniedzialek. 🙂
Heleno, gratulacje dla E. z okazji wygranej, i to w bardzo eleganckim stylu! 🙂
I kciuki dla wszytkich potrzebujacych, czy to przy blizszych spotkaniach z sadownictwem czy z medycyna.
Podrzucam tez bardzo ladny esej Adama Gopnika na temat prawa Godwina, (twierdzacego, ze im slabsze argumenty w internetowej dyskusji, tym szybciej ktorys z uczestnikow odwola sie do Hitlera i nazizmu).
http://www.bbc.co.uk/news/magazine-18645370
Monika, oui, j’en ai marre… Jestem stworzony do czytania w Internecie i w książkach i do chodzenia po lesie i do jedzenia rukoli. Nie do pracy.
Bryk fik! Fik bryk!
Pogoda odpuściła! Zielono! Chłodnawo! W B turkoczą wagoniki S-bańskie!
Haneczko, masz zapewne racje, ze moze nie zdzierzyc, ale niestety ani ja Sam, ani nasza E. nie ma na to wplywu.
Kazalem na wszelki wypadek wziac zapas koronkowych chusteczek do nosa i trzymac je w pogotowiu. Ale co z tego wyjdzie jeden Pan Kot raczy wiedziec.
Tymczasem sie ladnie ubrala, wlozyla wysokie szpilki, uperfumowala i jest gotowa do wyjscia. Miejmy nadziee, ze nie zapomniala zadnych niezbednych papierow.
Jesli chodzi o sady Small Claims, to wyobraza je sobie, jak mi wzoraj wyznala, cos na podobienstwo ukochanej Judge Judy w telewizji – swift justice, winny z utartym nosem i upokorzony, nakaz zwrotu dlugu natychmiastowy.
OK. Let’s see.
Dzień dobry 🙂
Zainspirowany przez Andsola, w jeszcze półsennym widzie wylazłem na taras, żeby urwać sobie rukoli do śniadania. No, może być, ale stworzony do jedzenia czegoś takiego to ja na pewno nie jestem. Tylo że parówki, niestety, za Chiny mi na tarasie nie chcą rosnąć. 👿
Andsolowi też mogę epitafium napisać, a co. Pełne nadziei na korzystne zmiany w, że tak powiem, życiu. 😆
Tu spoczywa profesor. Leży mu się cacy,
bo jak leży, to chodzić nie musi do pracy.
Przyjdź na grób ten, studencie, złóż bukiet pokrzywy –
wykończyłeś biedaka, lecz on z tym szczęśliwy.
He, he, Mordko. Nakaz nakazem, ale zostaje jeszcze kwestia egzekucji. Skądinąd wiem, że nawet przy sądowym nakazie forsa niekoniecznie tak od razu ląduje na stole. 🙄
No, ale nie chcę straszyć po próżnicy. A nuż w bżuhu wszystko, łącznie z finansową stroną, pójdzie szybko i gładko. 🙂
Judge Judy egzekutuje sprawiedliwosc:
http://www.youtube.com/watch?v=STuOR7RE5Oo&feature=related
Ten Jarosław Kaczyński to skończony DUREŃ.
PiS przygotował projekt ustawy zakazujący przeprowadzania in vitro i wprowadzający ze nie karę do dwóch lat więzienia.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,12053744,Arlukowicz_o_projekcie_PiS_dot__in_vitro___To_poza.html?lokale=warszawa
W przypadku Prezesa byłbym skłonny zastosować tę zasadę, którą on tak chętnie się posługuje – im gorzej, tym lepiej. Im więcej osób będzie widziało, że to dureń – i to niebezpieczny – tym większa jest szansa, że wreszcie zniknie z życia publicznego. Dlatego serdecznie życzę Jarosławowi K., żeby miał coraz więcej takich genialnych pomysłów i przy ich pomocy popychał siebie, a najlepiej i swoje ugrupowanie, w polityczny niebyt. Bo może wtedy z obecnego oceanu destrukcyjnego idiotyzmu wyłoni się jakaś wyspa normalnej, sensownej prawicy, z którą będzie można się spierać rzeczowo i nie przekraczając za każdym razem granic absurdu. 🙄
Fajne zdjęcie znalazłem. 🙂 Jakieś takie turnerowskie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114944,12039705.html
W dalszym ciągu też parę niezłych fotek. 😉
Stara wrocila z sadu. Bedzie jeszcze jedno przesluchanie, bo okarzony tlumaczyl sie, ze nie dostal kopii pierwszwj skargi o niezaplacony czynsz za garaz, gdyz w adresie zamiast 69a bylo 169 a. W zwiazku z tym Stara bedzie musiala wreczyc mu jeszcze jedno wezwanie do sadu.
Stara ladnie sie spisala. gdy jej przeciwnk usilowal wcisnac sedziemu kit, ze jesli jest jej cokolwiek winny to tylko za miesiac czy dwa a nie za 14 miesiecy plus wyprowadzke z garazu..
Zamiast, jak jej serce i temperament dyktuje, odpowiedziec, ze oskarzony przez nia pan B. lze jak pies (sorry, Bobik!) , Stara zachowala sie jak prawdziwa angielska dama i powiedziala, ze „Mr B. is being somwewhat disingenious…” („nie do konca szczery w prezentowaniu faktow”)
Sedzia az pojasnial na twarzy od takiego ladnego slowa!
Generalnie sedzia nie zawiodl, byl bardzo dla Starej mily i dorzeczny, Judge Judy bylaby z niego dumna! A my z nasza E. jestesmy dumni ze Starej, ze stanela na wysokosci zadania. Zeby tak zawsze…. 😈
Dzień dobry 🙂
Uspokojona i dumna z Heleny, uwalniam jeden kciuk 🙂
Ach, moc angielskiego understatement! 😈
Mordko, znasz chyba zasadę „przez ćwiczenie do doskonałości”. Skoro bycie stroną w sądzie tak dobrze robi Twojej Starej na ladylikeness (nie jestem pewien, czy takie słowo istnieje, ale brzmi nieźle), to może zachęć ją, żeby jeszcze kilka oskarżeń wniosła. Jakiś powód się zawsze znajdzie. Po kilku latach włóczenia się po sądach będzie z niej perfekcyjna dama, choć nieco zubożała, bo adwokaci zwykle mało nie biorą. 😈
No dobrze, dobrze. Tak na serio my tu też się cieszymy, że świetnie poszło. 🙂
Dzień dobry.
“Mr B. is being somwewhat disingenious…”
“nie do konca szczery w prezentowaniu faktow”
Jakże piękne i dystyngowane. Do zapamiętania i stosowania. Poproszę o kopyrajta.
Ale kilka linijek wyżej w innym wpisie czytam, że JK jest DUREŃ.
Fi donc.
Są czasem takie sytuacje, Klakierze, kiedy należy być zimnym lub gorącym, nie letnim, a mowa nasza winna być tak – tak, nie – nie. Kopyrajt chyba znany. 😈
Damosc to drugie imie mojej Starej, hehe 😈
A tu kolejny rozkoszny Blog de Bart z pysznymi komentarzami pod spodem:
http://www.liiil.pl/1341224628,Benedykt-kontra-Fronda.htm
Od durnia gorszy jest wyrachowany, cyniczny drań. A najgorsze – połączenie jednego z drugim 👿
Ha, ha! 😀
Idę do kogoś i zamiast mu powiedzieć, że łgałem jak (przepraszam, Bobik), mówię, że byłam nie do końca szczera w prezentowaniu faktów.
A w przypadku złodzieja, że nie do końca jest właścicielem. 😆
Heleno, jestem pewna, że dasz radę i tego Ci serdecznie życzę.
A jak uroda? Czy ciągle zupa była za słona, czy z zadowoleniem spoglądasz w lustro?
Ze dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze mialam idealną figurę i nie myślałam o starości nagle zrobiła mi się na powiece spora tzw. żółta kępka. Usunęłam ją, ale od tamtej pory powiedziałam nigdy więcej.
Ciekawa jestem Twoich wrażeń.
Zapewne masz rację Bobiku, ale to prowadzi do brutalizacji mowy publicznej i zamiast argumentów strony zaczynają się naparzać słowami eskalując inwektywami, a przedmiot sporu odchodzi na jakieś manowce.
Bobiku, myślę, że prawdziwe angielskie damy są zawsze zubożałe. 🙂
Klakierze, też to widzę.
Staję w sądzie, albo nawet na zebraniu walnym, jeżeli dopuszczą mnie do głosu i mówię pan prezes nie do konca jest szczery w prezentowaniu faktów.
Może Helena ma więcej takich understatementów dla mojej popędliwości, lub, jak mówił stary Drzewiec, pochopności.
Dziendobry w dniu niepracujacym!
Kciuki trzymane za Age.
Moniko, pytalas o menu na wczorajszy lunch. Podalam to o co moi goscie mnie prosili. Nie chcialam tez pieknego dnia spedzac w kuchni, wiec menu b. proste:
-meksykanskie piwo Corona z limonka, bardzo dobre na upaly;
-pasta fusilli carbonara (na zyczenie Siostry i Meza);
-spaghetti olio e alio z krewetkami na zyczenie naszej mlodziezy;
-lody mieszane z sosem rabarbarowo-truskawkowym (sama zrobilam!) i truskawkami.
Nie podawalam przekasek, alkoholu (wszyscy sie rozjezdzali do dalszych zajec), kawy/herbaty; bylo bardzo nieformalnie, bo wszyscy przyszli poplywac i spotkac sie po-wakacyjnie i przedwakacyjnie (zalezy kto).
Haneczko, hmmm… no ja rozumiem emocje różnicy poglądów.
Ale czy należy je owijać w inwektywy?
Spójrzmy na to demokratycznie – takie poglądy popiera circa 20% społeczeństwa biorącego udział w wyborach – czy są to tylko cyniczni wyrafinowani durnie?
Ad mt7 – bardzo podziwiam Twoje zaangażowanie w sprawy wspólnoty mieszkaniowej i umiem sobie wyobrazić, jakie to trudne.
Przypomina mi to kogoś mi bliskiego, kto z racji swej aktywności i poglądów nazywany był „sumieniem” pewnej społeczności.
O JK jestem jak najgorszego zdania. Kropka.
Te 20% ciągle mam w pamięci. Popierający są bardzo różni. Przyglądam się im z wielką ciekawością. Z kilkoma pracuję.
Zdaję sobie sprawę, że używając inwektyw zgadzam się, żeby używano ich wobec mnie. Trudno, czasem nerwy puszczają.
Lecę szukać lodówki samochodowej (łatwizna 🙂 ) i spodni dla pana męża (wprost przeciwnie 😉 ).
Zastanowiłem się nad słowami Klakiera i tym razem całkiem na serio szczeknę tak: nie byłoby dobrze, żeby publiczny dyskurs składał się wyłącznie, albo choćby w znaczącej części z inwektyw. Ale powinno w nim zostać jakieś – niechby niewielkie – miejsce dla jasnego i nieowiniętego w bawełnę nazwania idiotyzmu idiotyzmem, podłości podłością, chamstwa chamstwem, itd. Bo inaczej powstaje wrażenie, że właściwie wszystko jest niemal na równi w porzo, można popełnić nawet największą głupotę czy najobrzydliwszą podłość i zostać przez opinię publiczną ukaranym tylko nieznacznym skrzywieniem ust.
Jeżeli ktoś stale w stosunku do osób publicznych używa słów obraźlwych i pogardliwych, świadczy to o nim źle (i rzeczywiście prowadzi do brutalizacji języka). Jeżeli użyje ich raz na jakiś czas, dla podkreślenia, że coś już wyjątkowo go wzburzyło, warto się przyjrzeć, czy wzburzenie przypadkiem nie było słuszne, a użyte słowa adekwatne. W tym przypadku – czy projekt penalizacji in vitro nie jest aby faktycznie skrajną głupotą, zasługującą na ostre słowo.
U de Barta rzeczywiście prześmiesznie. 😆
Choć sama sprawa, jeśli pominąć rozdarcie duchowe Frondy, raczej poważna. Ostra nagonka jakichś kół kościelnych na homoseksualizm, uznanie go za zjawisko gorsze od pedofilli i na dodatek wkładanie tych słów w usta B16 to naprawdę nie do śmichu. Raczej to wygląda na jakś thriller z rodzaju „Imperium kontratakuje”. 🙄
Siodemeczko, z wiadomego zabiegu przeprpwadzonego pod oczami jestem bardzo zadowolona. Nie wiem jak oni to robia, ale po tygodniu nie bylo juz zadnego sladu – nawet z bardzo powiekszajacym lustrem nie widze zadnej najmniejszej szramki.
Dobrze wiedziec na przyszlosc.
A co do angielskich niedopowiedzen, to sa one zrdlem mej nieustajace fascynacji i zazdroscci. Oczywoste zamiast powiedzenia o „lganiu w zywe oczy” mozna uzyc rozlicznych form retorycznych zezwalajacych na mowienie „jezykiem parlamentarnym”, bo przeciez w Parlamencie nie uchodziloby podwazac podawanych faktow (dzientelmeni nie sprzeczaja sie o fakty, moga co najwyzej dyskutowac o ich interpretacji). Dwadziescia pare lat temu ktos komus zarzucil w Parlamencie, ze jest „oszczedny z prawda” – tak sie to spodpbali, ze „being economical with he truth” weszlo na stale do idiomatyki jez. angielskiego. Bylo to swoiste przekorne potraktowanie wyrazenia ukutego jeszze w XVIII wieku przez angielskiego filozofa i wielkiego oratora E. Burke, ktory mowil o „econmy of the truth” majac na mysli pewna niezbedna czasami powsciagliwosc w rabaniu matki-prawdy w oczy – wtedy np kiedy moze ona sprawic komus bol.. Ale uzyte w odpowoednim kontelscie 200 lat pozniej w Parlamencie nabralo wlasnie przekory i „oszczednosc w mowieniu prawdy” znaczyla w tym momencie oszukiwanie bez nazwania tego brutalnym slowem. Mysle, ze „somewhat disingenious” pelni podobna funkcje w uzytym rzeze mnie kontekscie sali sadwej.
Wrzucam tylko „Grüß Gott”!
Oj nie będzie letko w tym Monachiumie, ale też nikt nie mówił, że będzie. 😀
Nie mam dostatecznej wiedzy, aby się na temat in vitro wypowiadać. Jeżeli chodzi o szansę posiadania potomstwa dla ludzi, którzy z tych, czy innych powodów są tej szansy pozbawieni, a bardzo chcą mieć dzieci (zakładam też, że potrafią je potem kochać i wychować), to rzecz bezdyskusyjna.
Z drugiej strony in vitro może prowadzić do „produkcji” ludzi, podobnie, jak klonowanie. I tu można zacząć mieć wątpliwości.
Można założyć, że z biegiem dziesięcioleci zostanie to uznane za coś normalnego. Jako też element stymulowania demografii.
Dziś chyba musi budzić, co najmniej pytania lub sprzeciw.
Jeśli to jeszcze osadzić na płaszczyźnie religijnej.
Ja jakoś nie mam wątpliwości, że lepiej, iżby dzieci mieli ludzie, którzy ich bardzo chcą i w ich „zaposiąście” są skłonni włożyć spory wysiłek, niż żeby potomstwo było płodzone w całkowicie naturalny sposób po litrze denaturatu, bez najmniejszych chęci i możliwości wychowawczych. I zwalczałbym raczej opcję denaturatową niż probówkową. 🙄
In vitro bardzo zasadniczo się różni od klonowania i chyba nie przez przypadek jedno jest powszechnie zalegalizowane przez większość krajów, a drugie nie. Z religijnego punktu widzenia „kością niezgody” jest tu status zarodków. Spór idzie o to, czy są obdarzone duszą nieśmiertelną i należy je traktować jak pełnoprawnych ludzi, czy są tylko pozbawionym świadomości zbiorem kilku komórek, który można zniszczyć, kiedy już nie jest potrzebny. Oczywiście, nikt tu nie może mieć stuprocentowych dowodów, że jest tak lub inaczej, ale zakaz w praktyce oznacza „wszyscy musicie się zgodzić na tę wersję, że zarodek duszę nieśmiertelną posiada”. Brak zakazu opcji światopoglądowej nie narzuca, bo przecież nikt katolików nie zmusza do przeprowadzenia in vitro, jeżeli uważają to za grzech. Umożliwia tylko zabieg tym, którzy w nieśmiertelną duszę zygoty nie wierzą.
A przy założeniu, że implantowane są wszystkie powstałe zarodki, nawet ten argument o zabijaniu tworu obdarzonego duszą odpada i zostaje czyste kto kogo.
Mar-Jo już u Grüßgottów? 🙂
Nieletko niekoniecznie oznacza strasznie ciężko, a poza tym ponoć do wszyskiego się można przyzwyczaić. Trzym się, a my będziemy trzymać za Twoje się trzymanie. 😀
A wiesz Bobiku, w trakcie zastanawiania się nad naszą dyskusją też mi do głowy przylazło odniesienie do „Gwiezdnych wojen”.
Pomijając Frondę, od czasu publikacji Dominus Iesus przez kongregację nauki wiary pod kierownictwem kard. Ratzingera, nie mogę nabrać szacunku do głowy mojego kościoła, różne późniejsze jego decyzje były zdecydowanym krokiem wstecz od postanowień II Soboru Watykańskiego.
Jest mi z tego powodu bardzo przykro i nie chcę tu tego tematu roztrząsać.
Gruss Gott Mar-Jo!
Ostatno jadlam monachijska biala kielbaske z cieleciny, bylo w niej duzo pietruszki. Byla gotowana w jakims milym rosole i pyszna!
Klakierze, wystarczy jakikolwiek stan zapalny przydatków, nawet nie zauważony, żeby jajowody (przy ujściu do macicy 0,5 mm) stały się niedrożne, to najczęstsza przyczyna niepłodności.
Jest jeszcze endometrioza (7%-15%) i szereg innych.
Niezawiniony dramat ludzi, któremu można zaradzić, ma być pogłębiony, bo tak uważają (dzisiaj) duchowni KK i obłożony karą, bo bezczelni i bez sumienia politycy, dla przypodobania się swoim wyborcom forsują takie rozwiązania prawne?
Klakierze, w sprawie:
takie poglądy popiera circa 20% społeczeństwa biorącego udział w wyborach.
Popiera to, co mu duchowni kościoła obwieszczają, jako obowiązujące.
Było już o płaskiej ziemi i dzieciach bez chrztu skazanych na potępienie, o heretykach nie wspominając.
I nie o nich, tych ludzi, wierzących w taki sposób chodzi, ale o osoby, które wiedzą, że to nie prawda, kiedyś kpiły z takich przekonań, a teraz udają, że w to wierzą i jeszcze proponują spenalizować te wierzenia.
Nie udawaj, że tego nie rozumiesz.
Ależ mt7 – napisałem przecież (2 lipiec 12, 15:13): „Jeżeli chodzi o szansę posiadania potomstwa dla ludzi, którzy z tych, czy innych powodów są tej szansy pozbawieni, a bardzo chcą mieć dzieci (zakładam też, że potrafią je potem kochać i wychować), to rzecz bezdyskusyjna.”
Ale są i inne obszary takiej „technologii”.
Można „produkować” ludzi.
Ba, można założyć, że znajdą się kobiety, które zgodzą się pełnić rolę naturalnych inkubatorów.
Oddzielając od tego dyskusję teologiczną o nieśmiertelnej duszy (ale nie lekceważąc tych argumentów), to staje się wobec pytania zasadniczego – co dalej z tym „produktem”?
Ad mt7 2 lipiec 12, 16:18
„Demokracja to taki ustrój, gdzie głos głupka znaczy tyle samo, co głos profesora”
Tym dziwniejsze jest to wobec oświadczenia i książki x. Isakowicza-Zaleskiego – Mafia homoseksualna trzęsie Kościołem.
Tu program T. Lisa na ten temat:
http://www.youtube.com/watch?v=V1joWlfMwu8
Angielskie understatements kocham namiętnie. Brawo, Heleno! 🙂
Dziękuję za kciuki – udźwignęłam swoje dzisiejsze obowiązki. Co prawda sama się teraz czuję chora, ale myślę, że wyleczę to myciem okien. 😈 Pacjent się trzyma – pomimo wysiłków służby zdrowia, żeby go zamęczyć. Cztery godziny spędziliśmy w poczekalni. Klimatyzację włączyli dopiero wtedy, kiedy zemdlała jedna z pielęgniarek. 👿
To znaczy, Klakierze, że można palić bezkarnie na stosie, bo tak chce demokracja, używając skrajnych przykładów?
Z tego powodu, ze atom może służyć zniszczeniu życia na ziemi, nie zaprzestano go używać do pokojowych celów.
To nie jest argument, bo prawie każdą rzecz, osoby, osiągnięcia naukowe itd. można użyć przeciwko człowiekowi.
Przepisy dotyczące procedur in vitro w krajach europejskich (innych nie znam) uniemożliwiają jakąkolwiek legalną „produkcję ludzi”. A że ktoś tam nielegalnie mógłby coś wykorzystać niezgodnie z intencją prawodawców, to nie jest dobry argument. Na tej zasadzie należałoby zakazać używania noży kuchennych i mnóstwa innych pożytecznych rzeczy, nie mówiąc już o zakazie badań naukowych, które diabli wiedzą kto i jak wykorzysta. 😉
Modelowa Łajza. 🙂
Vox populi, vox Dei.
Ja sądzę, że wraz z rozwojem technologii medycznych stajemy wobec wyzwań do tej pory nam nie znanych. I to jest, moim zdaniem, bardzo trudne do zdefiniowania. Można się odwoływać do starych praw (tu mam na myśli te religijne), uznając je jako nienaruszalne, a dla ludzi osadzonych w tej, czy innej wierze, jako prawa Stwórcy, można próbować stanowić nowe, uznając Intelekt, jako rzecz nadrzędną.
Nie mam w tej sprawie jasnego poglądu. A tylko wątpliwości.
Dobrze, że pacjent nie stracił ducha, Ago. I dobrze to świadczy o Twojej opoczności. 🙂
Z tą klimatyzacją to skandal! Skoro jest, dlaczego jej nie włączyć, zanim ludzie zaczną się wykańczać? 👿
Ad mt7 2 lipiec 12, 16:41
No można – pokojowe wykorzystanie atomu też bywa skierowane przeciwko ludziom.
Myślę sobie tak, że dość trudno określić wszystkie przypadki, kiedy coś, co może być dobrodziejstwem, zostanie skierowane przeciwko ludziom.
I może JK, który jest bezsprzecznie, moim zdaniem, człowiekiem XX wieku, myśli takimi kategoriami. Nie nazywałbym do „durniem”.
hehehe – wysiłki służby zdrowia.
Dziś poleciałem do urzędu medycznego po należne mi kwity.
Wpadam przed magiczną godziną 7.30 – obliczam pogłowie kolejkowe – pięć. Super, zaraz 7.30 – raz, ciach, pach i będę zapisany. A tu kicha. DZIŚ PIERWSZY DZIEŃ ELEKTRONICZNEJ REJESTRACJI PACJENTÓW. Nad głowami rejestratorek wisi jakiś informatyk – słowo „SYSTEM” pojawia się w każdym zdaniu wypowiadanym zza lady. „SYSTEM” sprawia kłopoty, Panie Rejestratorki na skraju wyczerpania, nadrzędne nad nimi osoby z personelu medyczno pomocniczego szepcą modlitwę „System”, „system”. Po półgodzinnym trwaniu System nas wpuścił na gabinety.. 😀
Klakierze, to ze cos jest trudne do okreslenia to nie znaczy ze nalezy nic nie robic. Przerabialismy to juz wielokrotnie w historii, np rozwody i powtorne zwiazki, uzywanie kondonow i pigulek antykoncepcyjnych. Dzieci z probowek zyja wsrod nas od wielu wielu lat i swiat nie jest z ich powodu, ani ich rodzicow, ani pomocy medycznej gorszy. Wyciaganie nowych strachow zamiast budowac jakis pozytywny program na przyszlosc to nie jest metoda na zaskarbianie sobie nowych pokolen.
Ago, cokolwiek przywroci ci sily! Mycie okien wydaje sie sensowne na przepracowanie adrenaliny. Ja wlasnie wypielilam miete.
O ile się nie mylę, ludzkość staje wobec nieznanych wyzwań chyba przez całą swoją historię. 😉
Decyzja, czy zasady prawne, moralne, itd. opierać, w uproszczeniu mówiąc, na wierze, czy na wiedzy, jest kwestią umowy społecznej. W kręgu kulturowym Zachodu od jakiegoś czasu ta umowa dała pierwszeństwo raczej wiedzy (co ma tę niedogodność, że w miarę zmian w stanie wiedzy zasady trzeba rewidować i odchodzić od tego, co się przez pokolenia uznawało za pewnik).
Umowy można, rzecz jasna, renegocjować i jeżeli Kościół proponuje powrót do zasad religijnych, to wolno mu proponować, a przeciwnikom tego protestować, czyli wszystkim wolno prowadzić dyskusję na temat ewentualnych zmian. Co jest nie w porządku, to po prostu olanie umowy, albo udawanie, że jej nie ma. W Polsce jest zapisana w atach prawnych społeczna umowa o świeckości państwa. Kiedy Kaczyński lub ktoś inny usiłuje wprowadzić prawa oparte na zasadach religijnych, daje dowód pogardy dla tej umowy, albo twierdzi „przecież się wcale nie umawialiśmy”. Czyli…zaraz… nie łże jak pies… a, już wiem – nie do końca jest szczery w prezentowaniu faktów. 😈
Króliku, mnie z niewyjaśnionych przyczyn w tym roku prawie całą miętę szlag trafił. 🙁 Jakieś niedobitki zostały, które wyplewić można w 30 sekund.
Nie rozumiem tego, bo mięta zwykle bywa dość agresywna i kłopot sprawia raczej nadmiernym rozrostem. Chorób żadnych gołym ślepiem widać na niej nie było. No, zagadka. 😯
Albo jest oszczędny w mówieniu prawdy. 🙂
Tę możliwość też dopuszczam. 😆
A widzisz Bobiku tu się nie zgadzamy w jednym punkcie – i to nie tylko w przypadku JK, ale i w innych.
Ja nie kwalifikuję tamtych sądów do durności, że łże (no niby dlaczego jak pies? – co za bzdura! *)), ja to próbuję sobie wartościować według dawniejszych zasad, nie odbierając im ich (może już przestarzałej) racji.
*) – trochę się opiekowałem psami znajomych i mógłbym napisać kilka opowieści, jak potrafią inteligentnie udawać, ze są poszkodowane 😀
Klakierze, przeczytaj uważniej. 🙂 Ja w ostatnim poście nie oceniałem, czy JK łże coś w sprawie niemoralności in vitro albo słuszności Dekalogu. Uznałem, że mija się z prawdą – celowo bądź z nieświadomości – twierdząc (nie wprost, ale poprzez swoje propozycje), iż prawa można opierać na czymkolwiek, co akurat jakiemuś politykowi lub duchownemu spasuje. To nieprawda, bo mamy pewną zapisaną w konstytucji oraz systemie prawnym umowę społeczną, z której wynika, że podstawą stanowienia prawa będą zasady świeckie, nie religijne. Zasady religijne może sobie każdy wierzący stosować na własną rękę, ale nie można ich narzucać wszystkim jako obowiązujących prawnie.
JK, proponując oparte na podstawach religijnych regulacje prawne dla in vitro i chcąc je narzucić wszystkim, również niewierzącym, udaje, że ta umowa społeczna nie istnieje, bądź jest tak nieważna, że nie należy się nią przejmować. Czyli bardzo oszczędza na prawdzie.
A że psy łgać potrafią, to się zgadza. Ja oczywiście nigdy z tej możliwości nie korzystam, ale niektórzy moi kumple to ho, ho. 😉
Cieply, ale jeszcze nie goracy dzis u mnie dzien; z Bobikiem, mt7 i Krolikiem sie zgadzam, wiec nie bede powtarzac wlasnymi slowami; z dobrego, acz kosztujacego nieco energii psychicznej zakonczenia spotkaniam Heleny z sadami, a Agi z medycyna, sie ciesze (nieklimatyzowanie kiedy sa klimatyzatory to okropna rzecz!); a Mar-Jo w Monachium grussgotuje, majac nadzieje, ze pierwsze koty za ploty, i moze jednak zrobi sie lzej. 🙂
Kroliku, Twoj lunch bardzo dobry na letni dzien. U mnie tez sa duze fory dla kuchni wloskiej, i w ogole srodziemnomorskiej, zwlaszcza latem. A wczoraj u przyjaciol jadlam pyszna salatke z farro, ze spora iloscia miety i orzechow pistacjowych. Tez swietna na upaly! Teraz zas sie zaglebiam w rozkoszna nowa ksiazke Dana Ariely na temat nieuczciwosci, ktora – ksiazka, nie nieuczciwoscia – zostalam wczoraj obdarzona: The Honest Truth About Dishonesty: How We Lie to Everyone – Especially Ourselves. Wbrew pozorom jest to ksiazka optymistyczna, acz podszyta zdrowym realizmem i ciekawie zaprojektowanymi eksperymentami, wywracajacymi do gory nogami – nie pierwszy zreszta raz, i nie tylko u tego autora – nasz obraz siebie jako istot na wskros racjonalnych (i uczciwych). Ale tez okazuje sie, ze wystarcza czasem bardzo tanie rozwiazania, takie np. jak narysowanie pary oczu na wspolnej lodowce w pracy, i juz ludzie przestaja sobie nawzajem podjadac lunche. Nie zawsze wszystko jest az tak proste, ale czasem jednak tak… 😉
Bobiku, moim zdaniem sprzeczamy się odnośnie słów. A nie ad meritum. Obaj uznajemy nadrzędność Prawa.
Ale ja się zastanawiam nad taką pewną sprawą, co zresztą znam z praktyki codziennej, acz nie państwowej. Że prawo, które w swych zapisach nie uwzględnia rzeczywistości, a stanowi jakieś zapisy (może i idealne) jest prawem nierzeczywistym. I będzie prowadzić do nie przestrzegania tego prawa. A w dalszej konsekwencji do represyjności wykonawców prawa. I demolujących skutków społecznych. Co doskonale się łączy z wyrokiem sądu w Kolonii.
Próby modelowania Społeczeństwa za pomocą praw nie przestrzegających Tradycji, a chcących wychować Nowe Społeczeństwo już przerabialiśmy.
Nieklimatyzują, bo klimatyzowanie kosztuje. Oszczędzają.
Ooo, to jak z tą sztuczną muchą w pisuarze 😆
Ja nie tylko nie mam sklerozy w temacie JK, ale zbieram sobie nagrane i napisane różne wypowiedzi jego wypowiedzi na różnych etapach i przed każdym sadem udowodnię, że łże.
Daleko nie szukając:
„W żadnym wypadku nie zostanę premierem, jeśli mój brat Lech wygra wybory prezydenckie”
„Władza Samoobrony w Polsce to będzie kryzys europejski, dużo większy niż ten austriacki.”
„Samoobrona jest tworem byłych oficerów służb bezpieczeństwa. Mój brat, który był ministrem stanu do spraw bezpieczeństwa, dostał raport, z którego wynikało, że grupa byłych oficerów SB założyła Związek Zawodowy 'Samoobrona'”
„”My w kolejnej kompromitacji i w otwieraniu Samoobronie drogi do władzy w Polsce uczestniczyć nie będziemy, bo proszę
zauważyć, że kolejne takie rządy w Polsce jak te, które mamy obecnie, albo te które były w poprzedniej kadencji i mamy do
czyniena z Samoobroną przy władzy i naprawdę z nieszczęściem dla naszego kraju.”
Według jakich dawnych zasad to klasyfikujesz. Klakierze?
Klakierze, przedstawiasz Tradycję w taki sposób, że już wolę, żeby modelowało mnie ułomne prawo.
Hmmm – pewnie mógłbym się i do tych cytatów odnieść, ale przez szacunek do śmierci Andrzeja Leppera nie będę się odnosić.
Haneczko – ja tylko próbuję nieśmiało wspominać o Tradycji. Nie da się kształtować Teraźniejszości, bez szacunku do Tradycji – no chyba, że jest się carem Piotrem I.
Czytelnicy Salonu24 glosuja w sondazu:
Ankieta
Twoim zdaniem, organizacja Euro 2012 przyniosła Polsce..
więcej korzyści niż strat
16%
więcej strat niż korzyści
72%
bilans wyszedł na zero
8%
nie mam zdania
4%
Hehe. 😈 😈 😈
A ja, klakierze, przez szacunek do śmierci Ali Baby nie będę komentował działań jego drużyny.
No, teraz już można ze mną bez obaw rozmawiać, bo przed chwilą byłem się zaszczepić przeciwko wściekliźnie. 😆
Problematyka konfliktu między prawem pisanym i zwyczajowym/religijnym jest nienowa – że choćby Antygonę przypomnę – więc poniekąd już sama należy do tradycji. 😈 I jak z podanego przykładu widać, władza państwowa nie od dziś w tradycyjne zasady ingerowała – raz skutecznie, raz mniej. Warto tu przypomnieć również, że wprowadzenie chrześcijaństwa było w wielu miejscach straszliwym zamachem na lokalną tradycję religijną, ale, jak wiadomo, tu i ówdzie się przyjęło. 😉
O „drogowskazowej” funkcji prawa już pisałem, więc nie będę raz jeszcze. Zadam za to pytanie z głupia frant: a skąd założenie, że jedyną tradycją, do której Polacy mogą się odwołać, jest tradycja katolicka? Nawet sami katolicy nie we wszystkich punktach jej przestrzegają i uważają za słuszną. W niektórych sprawach nieakceptacja dla wskazań czy wymagań Kościoła jest bardzo pokaźna. Są też różne nurty świeckie w polskiej kulturze, do których odwołują się np. tacy jak ja. Czy więc przekonanie, że przestrzeganie bądź nieprzestrzeganie jaiegoś prawa będzie się układać po takiej linii, jakiej życzyliby sobie biskupi albo zdeklarowani konserwatyści , ma aby mocne podstawy?
Tak zapytawszy idę się zająć kolacją, bo moja tradycja wymaga stanowczo zjedzenia przynajmniej raz dziennie czegoś na ciepło. 🙂
A to bardzo ciekawe, Bobiku, jak nasze myśli biegną równolegle.
O „Wojnach Gwiezdnych” już było.
O Antygonie też sobie pomyślałem, jedno co dobrze pamiętam z „przerabiania” w szkole, to myśl, że gdyby Kreon okazał miłosierdzie, to nie byłoby dramatu.
O wprowadzaniu chrześcijaństwa też sobie myślałem. I że jeszcze długo, długo utrzymywała się stara Tradycja. Choć z podręczników szkolnych wynikać by mogło, że hop i wszyscy stali się chrześcijanami.
Tradycja, do której się można odwołać?
To poważne pytanie.
No to może spróbujmy na początek znaleźć wspólną definicję, co naszym wspólnym zdaniem jest Tradycją w wymiarze współczesnej Polski?
Nie ma jednej tradycji zarówno w sensie oceny, jak i faktów. Polska megalomania nie ma granic, więc ja tu nie widzę możliwości uzgodnienia jakiejś wspólnoty poglądów i nie widzę takiej potrzeby.
Niemożliwe, że nie istnieje wspólnota poglądów, że nie istnieje pewien kanon, do którego się odwołuje zdecydowana większość ludzi. To znaczyłoby, że nie ma tej społeczności.
Ale dlaczego mam tu z Tobą ucierać opinie o polskich dziejach?
Bo moim zdaniem:
– jest to blog opiniotwórczy i jak mało który (a może jedyny) skupiający ludzi myślących wielowymiarowo
– bo może warto o tym dyskutować
– bo może warto spoglądać w Przyszłość
– bo może warto nie tylko narzekać
– bo może warto dla samego siebie wartościować myśli
A już na pewno nie warto się ucierać ze mną 😀
Ja nie wiem, jakie opinie ma większość ludzi i nie jest to dla mnie żadna wytyczna, ani potrzeba ducha.
Po 65 latach życia mam poglądy raczej ugruntowane, co nie znaczy, że zamknięte na argumenty.
Przekonałam się, że jestem raczej autsajderem w środowiskach, w których żyję.
Nie uważam, że to jest miejsce do takich konfrontacji i nie widzę takiej potrzeby, powtarzam.
Jak ktoś chce z Tobą ucierać opinie, to silwuple. 🙂
Ja bym przede wszystkim odrzucił konfrontacje, bo niby komu to na co? Też mam swoje lata, siwiznę etc. W środowiskach, w których żyję, nie zabieram głosu w tych sprawach, bo mi szkoda na to czasu, tu zabieram, bo mam poczucie ekwiwalentności rozmowy. Nie chodzi mi o ucieranie opinii, a tylko o rozmowę.
Ojojoj. Toć już tak wiele już o tym wałkowano… te tradycje są projektowane, tworzone, jak się dobrze przyjrzeć przeszłości to nic nie było tak jak to tzw. tradycja nam przekazuje. Bo ona jest wymyślana. To jest taka przeszłość wymyślana w teraźniejszości. To se dajmy spokój…
Co będzie z dziećmi rodzonymi dużymi nakładami środków technicznych i co będzie z ludźmi, pardą, Ludzkością, za ich sprawą? Nic 😆 Bo ludzi jest tak strasznie dużo, zróżnicowanie genetyczne tak ogromne, że wszystkie aberracje się rozmyją po pokoleniu, dwóch. No, trzech. Problem to byłby z żubrami, bo one praktycznie mają to samo wyposażenie genetyczne.
Ojojoj. Kaczyński niestety nie jest durniem. Ale jest cynicznym manipulatorem.
Ja bym zaczął wielką debatę od kwestii czy to jest blog opiniotwórczy czy też ten blog by się zdał psu na budę.
Stawiam na drugą tezę, tym samym mam ją za dowiedzioną. Dyskutantom dziękuję za uczestnictwo.
A o przyszłości to dokładnie nic nie można powiedzieć! Oprócz tego, że pewnie grawitacja będzie dalej działała i tym podobne oczywistości. Deterministyczne prowadzenie obecnych procesów dotyczących ludzi jest pozbawione wartości. Pewnie, trafi się jakiś przenikliwy w rodzaju Lema, ale na pewno żaden z polityków taki nie jest.
No zaraz, zaraz!
Czy to jest blog opiniotwórczy?
jest ekwiwalentne nadrzędnikowi, tzn. czy to jest blog? Jest!
Czy to jest blog z grupy tych co są opiniotwórcze? definicja opiniotwórczego! może być ekstensjonalna.
Argument z języka:
opiniotwórczy… tworzą się opinię… czyli ja mam opinię (tyle to znaczy? jak utworzyłem, to mam?) …. mam!
andsol ma opinię…. ma!, że jej nie ma!
Znaczy się,
to jest blog
to jest blog, na którym tworzą się opinie,
to jest blog opiniotwórczy
QED
😆
Po zwyczajowym wymądrzeniu się mogę spokojnie powiedzieć zwyczajowe dobranoc!
A właśnie że się mylisz, andsolu. Ja jestem wprawdzie zwykły kundel, ale zawsze podkreślam, że nie budziarz, tylko piesek pokojowy. 😆
Co nie znaczy, że budę uważam za coś gorszego. Owczarek np. ma Budę i tyz piknie. 😀
Tadeuszu, gdybyś tę opinię, że Kaczyński nie jest durniem, tylko manipulatorem, wyraził jakieś 2-3 lata temu, pewnie bym się z Tobą zgodził. Ale od tego czasu coś się z nim takiego porobiło… Nawet manpulacje wychodzą mu tak marnie i tak są nonsensowne, że jednak nad opcją „dureń” też należałoby się zastanowić. 😉
Dobrej Nocy Tadeuszu, pomyślę jeszcze jutro nad Twoimi słowami, „że wszystkie aberracje się rozmyją po pokoleniu, dwóch. No, trzech.”
Dobrej Nocy Blogowi.
No i co z tego? Ja też jestem andsol pokojowy, a potrafię tak naszczekać, że lud ucieka. Jak myślisz, czemu Helena już parę razy goniła do Stanów, chociaż tak strasznie tę swoją królową kocha? To przeze mnie, bo już nie mogła wytrzymać!
Bobiku, pewnie masz rację, ja nie śledzę perypetii JK uważnie. Nic nie śledzę uważnie, bo mi się zrobił galimatias z robotą! Znaczy się ktoś jej nie zrobił 🙁
Znacie taki stan???
PS 2 Aberracje w znaczeniu czysto genetycznym. Umysłowe są nie do wykorzenienia…
Nad tradycją też się zastanowiłem, bo ja w ogóle mam takie hobby, że się czasem lubię pozastanawiać. 🙂 Jakby tak od językowej strony to wziąć, tradycja to jest przekaz, podanie dalej. Czyli nie to, co rzeczywiście było, a to, co i jak zostało przekazane. Plus to, jak przekaz niematerialny został odebrany, zrozumiany. Czyli jasne, że w każdym pokoleniu będzie się on trochę różnił, indywidualnie też, ale równocześnie jakiś tam jeden wspólny trzon w ramach określonej grupy będzie.
Tylko że oprócz tego trzonu jest tyle wypustek na różne strony, że znowu o jednej tradycji trudno mówić. Czyli jest to taki twór paradoksalny – zarazem jest jedna tradycja i jej nie ma. 😉
Taki stan, że ktoś nie zrobił roboty, którą ja miałem zrobić? Myślę, że znam, ale na wszelki wypadek lepiej jeszcze spytać Monikę. Ona się tu chyba najlepiej zna na stanach. 🙂
Naprawdę Helena uciekała do Ameryki przez andsola? 😯
A ja myślałem, że się czasem spod kurateli Mordechaja chciała wyrwać. 😉
Co do JK, durniem to on na pewno nie jest. Uważam tak jak Tadeusz. JK jest cynicznym manipulatorem, bo wykalkulował sobie tak: znów zjednam sobie rydzykową ekstremę, bo to jest dla mnie najcenniejsza grupa (zważywszy wsparcie kościółkowe); dobrze wiem, że ten projekt nie przejdzie, ale – i to już, uwaga, uwaga, zaczyna się sprawdzać, pojawiają się już takie wypowiedzi – jak ludzie to odrzucą, to może przejdzie projekt Gowina, który wyda im się przy tym liberalny… Tfu! 👿
Hm, Klakierze – sprostuj proszę, jeżeli coś zle zrozumiałam.
1. Sędziom z Kolonii zarzuciłeś polityczny interes, powodujący taki a nie inny wyrok. Uznałeś, że władzy cywilnej wara od tradycji religijnej.
2. J.K. kalkulacji politycznej nie zarzucasz, natomiast uważasz, że w tym przypadku próba przeforsowania ustawy zakazującej in vitro wszystkim obywatelom i mieszkańcom Polski nie jest jednoznacznie negatywna, albowiem należy brać pod uwagę przekonania religijne. Innymi słowy władza musi uznawać przekonania religijne i uwzględniać nakazy i zakazy religii. Pytanie tylko jakiej religii – wiodącej w kraju czy wszystkich?
Wszystkich się nie da uwzględnić, bo są często sprzeczne.
No i tu mamy problem – bo jeżeli tak by miało być, to ustawodawstwo w Niemczech musiałoby się opierać na kanonach wiary katolickiej lub/i ewangelickiej ( ciekawe jak by osiągnęli konsensus), a zatem logicznie rozumując zakaz obrzezania w takiej sytuacji byłby jak najbardziej akceptowalny, albowiem jest niezgodny z przeważajacym wyznaniem w Niemczech.
Czy może jednak coś zle zrozumiałam Klakierze?
Nagadałam się na tym fejsie ( 🙁 )
Zaprezentowałam książkę, którą dzisiaj dostałam od Rysia (Wielkie Podziękowanie Rysiu Brysiu)
Wpuściłam dwie nowe osoby, zaprosiłam do Kielc (szkoda, że nie mam siły pojechać, bo zawsze są to poruszające uroczystości) i już mam dosyć Internetu.
Dobranoc więc po raz pierwszy. (© Aga)
🙂
Kierowniczko, jeśli spojrzeć na efekty tych manipulacji JK, to zbyt oszałamiające one nie są. Już prędzej kozia sempiterna z niego niż Talleyrand. A jak ktoś manipuluje bez trwałych efektów, tylko dla doraźnych, krótkotrwałych i w sumie pyrrusowych „wygranych”, na dodatek zrażając sobie mnóstwo ludzi swoją manipulacją, to zbyt mądre chyba to nie jest?
Znaczy, ja nie mówię, że nie manipulant. Owszem, tak, ale manipulujący głupio i coraz głupiej.
No, a już opowieści o „krótkich listach” to… A, zmilczę, bo tu chyba każdy sam sobie może dopowiedzieć. 😉
Niby taki mądry kundel, a jednej rzeczy nie może pojąć 😈
Jarosław nie mówi o krótkich listach do Bobika, tylko do swoich 20 procent. Dla nich to nie jest głupie, oni tego oczekują i muszą to usłyszeć. Taka praca.
Manipulowanie bez trwałych efektów, z perspektywą najbliższych wyborów, JK uprawiał zawsze, a nie od dwóch lat.
Dobranoc? Ja właśnie mam chwilę, żeby nie zajmować się robotą ani spaniem. 😎
Obiecuje się nam młode pokolenie. Chłopak ledwie 17letni, a tyle już w nim wiedzy historycznej i mądrości. Chyba z mlekiem matki wyssał.
Jeśli ktoś nie ma czasu na czytanie, skrót skrótu mówi: a zamach majowy masoneria angielska zrobiła.
WW dobrze prawi, po co JK ma tracic czas na rozmawianie z Bobikiem, ktory i tak na niego nie bedzie glosowal.
A tu artykul, ktory mowi w sumie na ten temat, ale inaczej… o e-mailowych przewalkach z Nigerii. Te e-maile so wysylane w zasadzie tylko to bardzo niewielkiej grupy osob.
http://www.newyorker.com/online/blogs/culture/2012/06/nigerian-e-mail-scams-microsoft-research-study.html
Wodzu, jeszcze nie wszyscy powiedzieli dobranoc. 🙂
To o spełnianiu oczekiwań elektoratu chyba rozumiem. 😉 Tylko że od jakiegoś czasu JK wydaje się sam wierzyć w to, co bredzi. Ja przynajmniej mam takie wrażenie. A jeżeli to prawda, to ona by świadczyła o tym, że jednak zdurniał.
Dobrze by było, ale raczej nie. Gdyby w to wierzył, to by skończył jak wszyscy, co od jednego, nawiedzeni przywódcy partii prawicowych. Tymczasem ma się bardzo dobrze, trzyma partię za mordę, wewnętrzni spiskowcy giną albo wracają lizać mu to, co trzeba. Wygląda, że wie co robi.