Czyje na wierzchu?
Wpis będzie dziś krótki, ale za to pesymistyczny. Rozwój wydarzeń wykazał nietrwałość siły sprawczej goryli. Razem z gronem wyborców sądziłem, że pozbyliśmy się Zleppka już na dobre, ale jak się okazało, tacy jak on zawsze wypływają. Poczytajcie sobie zresztą najnowsze wiadomości:
Znów rzeczywistość zaczęła skrzeczeć,
na nic goryla czyn był tak bystry.
Chociaż publicznie bredził od rzeczy,
bez trudu poszedł Zleppek w ministry.
Gdy nowy stołek sobie obejrzał,
raźno podskoczył w wielkiej uciesze,
oczami biura wchłaniając pejzaż
i szepnął cicho: po pierwsze kieszeń!
O jej potrzeby zadbam niezwłocznie,
choćbym miał nie spać, nie jeść, nie żłopać,
bo wiem, żeśmy są tu jak kartofle:
mogą posadzić, albo wykopać.
Co trzeba powiem, z kim trzeba zawrę
sojusz (wszak zawsze można go zmienić)
odwiedzę nawet Pieczerską Ławrę,
jeśli pomogłoby to kieszeni.
Pójść na kolanach do Częstochowy
to będzie dla mnie trud nienachalny,
w końcu pokryje koszt kolan nowych
jakiś tam fundusz ministerialny.
W Toruniu będę bywał co czwartek,
lub częściej nawet, a w Łagiewnikach
otworzę filię, to tynfa warte,
gdy polityczny da mi kapitał.
Poprawność zganię, wolność pochwalę,
jeśli akurat będzie to trendem,
najczęściej zaś nic nie powiem wcale,
by przed możliwym ustrzec się błędem.
I tym, co będą mnie mieć w kieszeni
będę się czule nadstawiał co dzień.
A teraz cicho, sza! Przemówienie
idę wygłosić dumne:
Narodzie!…
Bobiku,
Twoja twórczość jest doprawdy godna podziwu.
Małgosiu.
dzieci do rodziców zawsze mają pretensje o krzywdy rzeczywiste lub urojone. Ja mam różne pretensje do mojej ś. p. mamy, moi synowie mają pretensje o jakieś rzeczy z wczesnego dzieciństwa, choć mnie się wydawało, że bylam najlepszą na świecie matką. Tego się nie da przewidzieć ani zaplanować.
Prawie że nie mam czasu Was czytać, a co dopiero pisać. Aktualnie organizuję przyjęcie z okazji 40 rocznicy ślubu mojej przyjaciółki, która zażyczyła sobie jako prezent tego, żeby jej to przyjęcie urządzić, tzn. żeby ona nie musiala niczego przygtowywać do jedzenia. Jej mąż zapewni alkohole. A ponieważ ma być ok. 30 osób, to wymaga pewnej organizacji.
Oj, Puchalo, współczuję Ci! Przygotowywałem kiedyś na 50 osób, to wiem, jakie to urwanie łepetyny.
Ale jak będzie po i trochę odsapniesz, to chyba nie odmówisz nam wglądu w menu? 😀
Katolicki Jarosław Kaczyński czuje się prześladowany, czy jakoś tak i roznosi wieść o tym nieszczęściu po Polsce, a prasa te głupoty skrzętnie notuje – http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/95294,prezes_pis_poprawnosc_polityczna_ogranicza_wolnosc_slowa_obywateli.html , słowa od siebie nie dodając, jakby go nie miała. Zaraz zaniosę tam Blog Bobika, może się przyda.
By krzywdy było mniej ! Może choć jedną osobę olśni, że myli się ta wolność prezesowi i nie tylko.
Rozumiem, Kolego, Przyjacielu, ze po tym jak Zleppek zaintonowal: Narodzie! – czmychnales w krzaki i zajales sie gonieniem kroliczla, ktory sie wlasnie napatoczyl. I byl to blad. Nalezalo wytrwac, choc i na mnie zawolanie „Narodzie” nie dziala zbyt dobrze…
Bo najsmieszniej dzialo sie dopiero po tych slowach, a raczej slowie. Otoz jak slyszalem w CNN, kiedy Zleppek zerkal do kartki aby odczytac nasteone slowa, nieoczekiwanie dla wszystkich zebranych puscil takiego baka, ze wszystkich na moment zamurowalo z wrazenia i zazeniowania, ale kiedy nad tlumem zacal sie unosic charakterystyczny zapach latryny, najpierw jakies male czarne gorylatko, a potem i reszta zebranych zaczela sie smiac. Zrazu byly to lekko tlumione chichoty, ktore jednakze przybieraly na sile, i oto juz caly tlum, a nie tylko male czarne gorylatko, rechotali co sil w plucach i pokazywali Zleppka palcem, co nawet u goryli nie jest gestem uprzejmym. . A niektorym nawet z oczu lzy lecialy ze smiechu.
Nie wiem co bylo potem, bo wlasnie zaczela sie reklama, wiec poszedlem do lodowki, sprawdzic stan zaopatrzenia, potem zadzwonil telefon, a jak wrocilem, to juz bylo o czyns innym.
Mam nadzieje, ze Zleppek zachowa sie przyzwoicie na dworze cesarskim. Podobno sie wybiera do Japonii, w pierwsza podroz dyplomatyczna. I bedzie ponoc mial calutki samolot tylko dla siebie.
Największa choćby liczba samobójczych bramek nie jest powodem do przerwania albo wcześniejszego zakończenia meczu. Prezydent będzie sobie mógł jeszcze postrzelać… 🙄
Jeszcze jeden głos w sprawie – http://kontrowersje.net/node/828 . Zapomniałam włączyć „Warto rozmawiać”, a może było warto.
Dzień dobry!
Szczerze mówiąc i absolutnie nic nie ujmując finezji twórczości Bobika, ja najchętniej o panu Zleppku i jego rodzinie bym zapomniała. Wiem, ze to nie możliwe, ale mam taki odruch. Trochę jak za komuny, nie rozmawiać, nie oglądać, nie mówić o „nich” W tamtych latach nie mielismy telewizora, a radio nastawione przeważnie na BBC World Service. Teraz, choć „ich” już tam nie ma mam problem nawet z TVN @$ , bo ciagle tylko Pisie….
Niedawno robiliśmy przyjecie urodzinowe dla naszego przyjaciela na 150 osób. Ale zaangażowaliśmy firmę cateringową. pomimo tego zamieszanie było duże, ale efekt b. udany. Duża radość nie tylko dla jubilata!
Co do rodzinnych pretensji do rzecz dość powszechna, choc tak drastyczne przypadki do częstych nie należą. Ale w dawnych czasach…. Moja prababka, umarła po urodzeniu najmłodszej córki, swego 14- tego dziecka. Nie wiem czy babcia Jula ( siostra mje dziadka) była szczęśliwa, bo pamiętam ja trochę przez mgłę, ale życie miała nietuzinkowe. Aktorka ( niezbyt udana), mężatka, rozwódka, a po 40-ce wstąpiła do klasztoru, gdzie dożyła sędziwego życia. Zachował się jej portret, pięknej i subtelnej kobiety.
Wypis z „Uczty” Platona – http://www.insomnia.pl/nasi_przodkowie_-t159989.html .
Ale tu jest wlasnie odtruwalnia, Zono, gdzie mozna sobie wpasc, pocieszyc sie, ze nie jestes sama ze swoimi odczuciami i ocenami, nawet sie popstrzykac, ale nie tracac przyjemnosci z powodu przebywania w tym gronie tylko dlatego, ze ktos ma inna wrazliwosc czy inne zyciowe doswiadczenie niz ty sama. Popstrzykanie sie tez jest dobre dla psychicznej higieny i uswiadomienia sobie, ze roznosc pogladow i doswiadczen jest, lib moze byc bogactwem, a nie zmora, jak chcieliby tego politycy.
Nie?
Tak, Heleno tak! Nieraz sama się zastanawiam dlaczego moja alergia na Braci i ich otoczenie jest podobna do tej z czasów PRl. przecież to wielu w przypadka dzielni ludzie ( np Z. Romaszewski) niegłupi ( jak Dorn czy Kluzik-Rostkowska, czy szef BBN Stasiak) a i sam Jarosław ( Lecha nie znam osobiście) potrafi być b. interesującym i naprawdę sympatycznym rozmówcą. ( W każdym razie był, bo ostatni raz rozmawiał z nim – w radiu- jakieś 3 lata temu, za rządu Marcinkiewicza.
Ale jakoś nie mogę!!! trochę mnie samą to uwiera bo ta niechęć nie jest podyktowana jedynie krytycznym nastawieniem do ich poglądów, ale ma korzenie głęboko emocjonalne. Czasem próbuję myśleć przeciwko sobie ( to zawsze danie dobre skutki!) i dopuścić że tu i tam mają rację, ale jakoś mi słabo wychodzi! A tak w ogóle to tęsknię za Londynem!
To przyjedzcie!
Może na wiosnę……
Żono sąsiada. Wtedy było trochę inaczej. „Oni” byli stałym elementem krajobrazu, ale tak zasiedziałym i opatrzonym, że można ich było na upartego nie zauważać. Byli prawie pomijalni.
Ci teraz, nie dają o sobie zapomnieć. Ich chamstwo świetnie się medialnie sprzedaje, potrafią dostarczać żeru. A ja jestem zapraszana na ucztę przy zażyganym stole. Więc się odsuwam jak mogę, ale i tak słyszę mlaski, siorby i bąki.
Czy ktos wie dlaczego lodowka spiewa?
Od paru dni wydaje z siebie takie dosc slyszalne buczenie, ktore sie zmniejsza, jak otwieram dzrwiczki,
Co zrobic zeby wylaczyc ten dzwiek? Ma jakie 4-5 lat. Bosch, classix.
Kochani i Ty Bobiku
Wczoraj zaniemogłam przez to walenie w moje skrzydełka drzwiami u Bobika , dziś wszystko przeczytałam i do końca nie wiem czy cos pisać czy nie bo Bobik napisał 12 listopad 08, 15:42 Komentatorzy nie muszą się samo ograniczać, bo dostałem od pana Kudłacza dodatkowych portierów, którzy będą niezmordowanie otwierać drzwi i rozściełać czerwone chodniki pod nogami wchodzących , a u mnie nóżek niet 😆
Sprawa p. Alicji jest bardzo skomplikowana , bo pokazało na ile nasze państwo , prawo jest indolentne . Myślę ,że nikt do końca nie wytłumaczył jej jak to będzie .Jej wygrana w Strasburgu spowodowała , choć spowodować nie powinna że wszyscy w kraju się od niej odsunęli( ciągle pokutuje u nas zasada brudy się pierze w swoim domu ) .Trzeba jasno uzmysłowić urzędnikom , że to my im płacimy i mają psi ( przepraszam Bobiczku) obowiązek dbać o takich ludzi
Teresko
kilka słów , ja się na teoretyka nie nadaję ,w żadnej dziedzinie , tylko praktyka , jaki status ma p Alicja czy jest niepełnosprawna ( posiada orzeczenie) , w jakim zakresie korzysta z pomocy MOPS-u , co z dodatkiem na mieszkanie , co z alimentami , czy starała się o pomoc w PFRON ( program Homer aby dostać komputer) . Teresko ja wiem ,że Ty masz w sobie tyle potencjału ,że chciałabyś pomóc wszystkim .Moje pytanie brzmi czy p. Alicja stara się o jakakolwiek pomoc i jej nie otrzymuje , czy siedzi z założonymi rękoma i biadoli . Piszesz ,że dzieci nie dostały podręczników , czy starała się o bezpłatne podręczniki ( jest specjalny fundusz na to , ale to na początku roku się załatwia )itd
teraz nietoperzyca pędzi do lekarza /weterynarza
Bobiku
nie napisaleś , albo nietoperzyca nie przeczytała , czy wczorajszy pokaz był sukcesem i czy dostaliście środki , zakladam że tak widząc twoje możliwości na blogu 🙂
Heleno,
Moja lodówka kiedyś „grała” milknąc przy jej otwieraniu . Okazało się, ze trzeba było ją wypoziomować. Moze ją przesuwałaś by np. pod nią posprzątać, czy coś w tym stylu ?Tak było u mnie…….
Nietoperzyco droga, udało mi się nawiązać kontakt z panią Alicją, najpierw mailowy, potem telefoniczny (i dobrze bo wkrótce mailowy się skończył), ale na większość z Twoich pytań i tak nie potrafię odpowiedzieć. Przychodzi mi jedynie do głowy myśl, za komentarzem Helenki w tej sprawie, że po to są m.in. podatki by tak niepełnosprawnej osobie pomoc była doręczana, nie zaś by ona musiała się o nią u-biegać. Wszak nie widzi czy na przejściu ulicznym ma światła czerwone czy zielone.
Widziałam ostatnio na ulicy mężczyznę z białą laską, który tą laską przed sobą szurając ruchem wahadłowym w lewo, w prawo, w lewo, itd. odnajdował trasę po której może się poruszać. Widziałam jak „wymacał” tą laską słup i jak go omijał i jak dochodził do przejścia ulicznego gdy ja wsiadałam do autobusu. Zastanawiałam się w autobusie będąc skąd on ma wiedzieć, że doszedł do przeszkody jaką jest… jezdnia, jeśli idzie sam bez towarzystwa osoby, której oczy widzą. Pani Alicja jest w lepszej sytuacji, bo nieco jeszcze widzi, ale to jej niewiele pomaga.
Żałowałam że wsiadłam do tego autobusu, uświadamiając sobie po raz kolejny jak słaby mam refleks. Wielu ludzi jest zmuszonych nie wychodzić z domu przez ślepotę mentalną takich jak ja ich współobywateli. Niestety. A są jeszcze problemy których na ulicy przez całe życie można nie zobaczyć i ich się nie domyślić.
W artykule „Polityka” podawała o depresji, co każe się nie spodziewać wielkiej operatywności, bo albo operatywność, albo depresja. Wszystkim MOPS-om w Warszawie, których adresy mailowe znalazłam w internecie wysłałam swój apel, ale żaden nie odpowiedział na moją prośbę by się sprawą zainteresować. Oczywiście w apelu link do artykułu „Polityki” zamieściłam.
Może pracownicy, jak i kadra kierownicza tych MOPS-ów głównie są zainteresowani swoimi pensjami, nie zaś pomocą jej potrzebującym? Rządzący wyraźnie nie mają na myśli by pracownicy tych instytucji byli do pomocy zmotywowani, a może nawet wręcz przeciwnie. Na potrzeby propagandy wystarczy aby te instytucje były i pracowały aby-aby. Sam koszt utrzymania MOPS-ów może być klasyfikowany w statystykach jako wydatek budżetu państwa na pomoc socjalną dla pomocy potrzebujących.
Jutro (w weekendy mam taniej) zadzwonię do Pani Alicji i powiem Jej o Homerze. Czy jednak oprócz komputera dają też abonament za podłączenie do sieci ? Wiem, że jakiś komputer Pani AT miała, ale został on od sieci odcięty za zaległości w opłatach abonamentowych. Nie jest dobrze na żadnym polu jakie jest, tak to widzę. I czuję się z tego powodu jak piórko na wietrze, słabe bardzo.
Dzieki, Malgosiu! Pojde sprobuje!
Ale to pewnie znaczy, ze trzeba wszystko wyciagac i rozmrazac… 🙄
Helenko, nawet jeśli do poziomowania trzeba będzie wyjąć wszystko z lodówki, to rozmrażać zapasów nie będzie trzeba. To poziomowanie trwa dwie minuty.
Odnalazłam, ponadczasowe – http://piotras122.wrzuta.pl/audio/u5NQATSqsW/krystyna_sienkiewicz_-_ryby_zaby_raki_1984 .
Myślę Heleno, że nawet nie musisz niczego wyciągać. Trochę trzeba pokręcić przy regulatorach na dole i wsio. Powodzenia. Mam nadzieję, ze chodzi o taki właśnie drobiazg.
Tereso,
Paradoksalnie stanę tu w obronie urzędników 😉 To nie ich rola wyszukiwać i namawiać do przyjęcia pomocy. A podanie czy prośbę moze wysłać czy napisać pod dyktando choćby sąsiad, starsze dziecko czy ktoś znajomy. Pierwszy krok musi wyjść ze strony osoby potrzebującej. A dalej powinno być tak, jak pisał Bobik- przekazywanie sprawy z rak do rąk, załatwianie kompleksowe. Rozumiem argument o depresji , ale dlatego tyle cierpkich słów napisałam pod adresem pań zasiadających z p. Alicją na konferencjach (na nie też jakoś musiała sie dostać, prawda?)…. Dokładnie taką pomoc (a raczej jej zaniechanie) miałam na myśli, nie- sponsoring.
ja uczestniczyłam w tym jak zwycięstwo Solidarności rozmieniało się na drobne i już na początku lat 90 tych wiedziała, że bracia K to nie moja bajka …. potem nawet przez moment myślałam, że ten czas kiedy byli trochę na uboczu to wykorzystali do tego by „zmądrzeć” … niestety stało się inaczej …. teraz już nie jestem obiektywna w stosunku do nich i nawet się nie staram …. zbyt dużo szkody zrobili Polsce ….
czasem tego sobie posłucham by nie mieć wątpliwości 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=TQWsQVUhYc4
Gdzie pokrecic? Co pokrecic? TYmczasem wstawiam do zamrazalnika ( ktory jest na dole) wszystkie patelnie wypelnione wrzatkiem i zeliwna kokote. Suszarka do wlosow tez jest przydatna, Teraz wyszlam z kuchni na papierosa. I zaraz wracam.
Heleno, ona powinna stać na nóżkach, niedużych, ale jednak. I na tych nóżkach spróbuj zobaczyć (wymacać) takie obracane kółeczka. Powinny tam być. To są regulatory do poziomowania. Najlepiej gdybyś miała poziomicę, od razu można sprawdzić, czy lodówka dobrze stoi i wiadomo, którą stronę trzeba skorygować.
W Anglii jest psim obiwiazkiem urzednika poinfornowac jak sprawe zalatwiac a takze co jest dostepne, zwlaszcza w wypadku osoby ktora sama nie moze przeczytac. Od tego jest takze Wydzial Sluzb Solecznych (DSS), ktory mnie , nie wiem jakim cudem dwoeuidziawszy sie, poinformowal jak tylko przeszl;am na emeryture ze nalezy mi sie specjalny zasilek dla opiekunow niepelnosprawnych, choc wcale ich o to nie pytalam (bo nie wiedzialam o jego istnieniu – ja ktora czytam gazety!) . Zaslek przestana mi wyplacac kierdy skoncze 65 lat (jeszcze dlugo!) ,. ale co sie tymczasem nachapie to nasze! 😆
POziomice mam, ide sprawdzac!
Najlepiej Heleno, jakby ci kto pomógł i podtrzymał lodówkę. Najczęsciej to właśnie te nóżki się krecą. Tak jak pisze haneczka.
Czuję się jakby walec po mnie przejechał, choć w rzeczywistości była to tylko dwudziestoosobowa, BARDZO głośna horda jedenastolatków. Z jakąż przyjemnością poczytam sobie teraz – w całkowitej ciszy!!! – co leciało na blogu pod moją nieobecność. 😀
W Polsce dokładne przepisy znają tylko kontrolerzy 😉 Do takich zasad, jak opisała Helena, potrzebne są rozwiazania systemowe i do tego odpowiednie bazy danych. Póki co do ZUS czy innych urzędów nieraz trzeba podstawowe dokumenty składać wielokrotnie.
Moim ulubieńcem jest ZUS. Bardzo mi się podoba sposób zbierania dokumentacji w tej firmie. Otóż parokrotnie już musiałam te same deklaracje kopiować i składać (choć przecież kiedyś każda z nich została wysłana do ZUS w odpowiednim czasie) a w zamian dostawałam świstek, na którym była adnotacja, że płatnik złożył deklaracje takie a takie co jednoczesnie nie oznacza potwierdzenia prawidłowości danych zawartych w nich. Stąd potem wynika, że chcą jakiejś dopłaty choć parę razy wcześniej wydano już zaświadczenie o niezaleganiu w podatkach. 👿 Z tym, że sytuacja poprawia sie ostatnio. Fakt! W sumie na US czy UM nie mogę złego słowa powiedzieć bo od paru lat pracują tam bardzo mili i uczynni ludzie. No ale nie ma baz danych i rozwiazań systemowych. Dlatego najpierw trzeba samemu zapukać do urzędu. Coraz częściej wystarczy droga elektroniczna.
Na dwa tematy: pierwszy to temat urzednikow nie informujacych petentow (czyli podatnikow placacych ich pensje) o przyslugujacych im prawnie swiadczeniach. Moja przyjaciolka w Anglii jest dlugoletnim civil servant, ktory prowadzi kursy dla innych jak obslugiwac klientow. Od urzednikow wymaga sie nie tylko sprawnosci, ale takze uprzejmosci i szacunku wobec zwracajacych sie do nich osob. I musza pamietac, ze pomagaja osobom czesto w trudnych momentach zyciowych, i brac na to poprawke. Alicji Tysiac (abstrahujac od tego, ze w ogole nie znalazlaby sie w obecnej sytuacji) na pewno byloby latwiej uzyskac dla siebie pomoc, gdyby podobnie bylo w Polsce.
Drugi temat: nie bagatelizowalabym skutkow depresji matki i ostracyzmu spolecznego wokol tej rodziny. To prawda, ze ludzie jakos wyrastaja, nawet w trudnych sytuacjach, ale czesto jednak zyja do konca zycia z ich skutkami. W literaturze wystarczy pomyslec o Dickensie, i traumie jaka przezyl, gdy rodzina zbankrutowala, a on musial pracowac jako jescze maly chlopiec w fabryce pasty do butow. Kazda prawie jego ksiazka opowiada o podobnych zdarzeniach, i nie jest to moim zdaniem tylko efekt jego wrazliwosci spolecznej (ktora mial) ale takze koniecznosc powracania do wstrzasu jaki sam przezyl. Wspolczesnie ukazalo sie sporo wspomnien znanych osob, ktore dobrze opisaly efekty zycia z ojcem lub matka cierpiacymi na depresje. No i sa wyniki badan, takich jak np. to
http://ajp.psychiatryonline.org/cgi/content/abstract/163/6/1001
Tym bardziej wiec jest sprawa bardzo wazna, by pomoc dla rodziny Pani Alicji, i dla niej samej, oprocz elementu finansowego miala takze pomoc psychologiczna. Niestety, mysle, ze skonczy sie na tym, ze lekarz przepisze jej tabletki, ktorych moze nawet nie wykupi, bo nie bedzie jej na to stac.
No właśnie Moniko. To, ze ktoś na pozór normalnie funkcjonuje, nawet ma silnie rozwinięte poczucie humoru i zrobił w życiu karierę, nie oznacza, ze w środku nie toczy bezustannej walki z własnymi demonami……
A tu swietna ksiazka z 2003 roku, ale nadal aktualna, o tym jak pomagac dzieciom, ktorych rodzice cierpia na depresje, zeby zminimalizowac ryzyko powtarzania sie depresji w nastepnych pokoleniach:
http://books.google.com/books?id=jtrweCcEuWAC&dq=depressed+parents%2Bchildren&pg=PP1&ots=F1vsxWvFMz&source=in&sig=OGCrEBl0ieS2i7jkkQl3R7gUMD4&hl=en&sa=X&oi=book_result&resnum=11&ct=result#PPP1,M1
Żona sąsiada trafiła w mój bolesny punkt. Przecież ja też bym najchętniej o wszystkich Zleppkach zapomniał, nie widział ich, nie słyszał i nerwy przy tym oszczędzał. Ale nawet jak zamknę ślepia, zatkam uszy, to zawsze mam jeszcze wrażliwy nos, który nie pozwala mi zapomnieć, że coś tu śmierdzi. I na razie wcale jeszcze nie jest tak, jak w wizji Mordechaja, że wszyscy się z bąka śmieją, bo część moich rodaków uparcie twierdzi, że to wonności Arabii po kraju się rozchodzą.
Głupota polityków niemieckich, tureckich czy chińskich (dobór krajów całkowicie przypadkowy) może mnie drażnić, śmieszyć czy wnerwiać, ale nie boli. A polskich boli, nic na to nie poradzę. I stosuję na to takie samo lekarstwo, jak na inne bóle duszy – najlepiej się wygadać. 😉
Niestety, tego Zleppka nie z powietrza zleppiłem, tylko z tego, co było pod łapą. I tak samo jak haneczce bardziej mi nawet doskwierają ci, którzy mieli być „nami”, niż tamci, którzy w oczywisty sposób byli „onymi”. Może też trochę dlatego, że tamci minęli, a ci są?
Chociaż… czy tak całkiem minęli? Zleppek jest godnym następcą towarzysza Szmaciaka. I jak się dobrze przyjrzeć, jest PZPR-u spadkobiercą PiS, LPR, Samoobrona…
Gdyby nie było poziomicy: wystarczy talerz najlepiej ze szlaczkiem…
Moniko, to pewnie bardzo indywidualne, ale… Z bardzo bliskich mi doświadczeń wynika, że ostracyzm społeczny jest gorszy niż problemy rodziców. Przed tym pierwszym nie ma się gdzie schronić. Chorobę, czy np. alkoholizm rodziców da się jakoś obejść, jeżeli otoczenie jest dziecku życzliwe. Julkę naznacza bogobojne społeczeństwo, stygmatyzuje ją niemiłosiernie, gnojąc jednocześnie jej matkę.
Mam dla Ciebie koszmarna wiadomosc Bobiczku, Minie 40 lat, a bedzie bolalo dokladnie tak samo, jakbys nigdy z Polski nie wyjezdzal. 🙁
zeen, tego sposobu nie znałam, dobry 🙂
Popieram profesjonalną i w porę zastosowaną pomoc psychologiczną jako profilaktykę przeciwko wewnętrznym demonom. Każdy niemal styka się chociaż kilka razy w życiu z sytuacjami, z którymi trudno mu samemu sobie poradzić. Dobrze mieć wtedy siatkę wsparcia – rodzinę, przyjaciół, itp. – ale nie jest to jednak to samo, co niezaangażowany emocjonalnie zawodowiec. Wiem, że chyba wszędzie poza Ameryką zasięgnięcie w trudnych chwilach porady fachowca nie jest jeszcze standardem, że bardzo często pojawiają się argumenty typu „nie jestem wariatem” i wstyd przed otoczeniem, ale nie da się tego przełamać, jak nie będzie się pomocy psychologicznej propagować, a przede wszystkim do skorzystania z niej przyznawać, żeby dać dobry przykład. 😉 No więc daję dobry przykład – sam korzystałem z psychoterapii (zresztą, jak sama nazwa wskazuje, to jest terapia odpowiednia dla psów) i bardzo sobie chwalę. 😀
Bobiku, chwala Ci za to! W Ameryce z ta pomoca tez najpierw bylo dyskretnie, dopiero od jakiegos czasu chce sie zdjac odium z korzystania z pomocy psychologicznej. Duze zaslugi ma tu zona Ala Gore’a, Tipper, ktora, gdy byl wiceprezydentem, przyznala sie, ze korzystala z takiej pomocy, wlasnie, zeby wyjsc z depresji (oni stracili tragicznie jedno dziecko, wiec trudni sie jej dziwic). A z Haneczka sie zgadzam, ostracyzm spoleczny to cos przygniatajacego, i pewnie jest w duzej mierze – przyczyna depresji. Ale sama depresja, niezaleznie od przyczyn, dla zainteresowanego i dla jego rodziny – to zadna kaszka z mlekiem, Kiedys sluchalam wywiadu w NPR (amerykanskie radio publiczne) z czlowiekiem, ktory cierpial na raka. Spytany jak sobie radzi, udzielil zadziwiajacej odpowiedzi, ktorej do dzisiaj nie moge zapomniec. Powiedzial tak: „Radze sobie zupelnie dobrze. Od lat cierpialem na depresje. Nie mialem ochoty wychodzic z domu, widywac sie z nikim, rozmawiac, a nawet wstawac rano z lozka. Odkad dostalem diagnoze raka, rodzina, a nawet dalsi znajomi, przysylaja mi swetry robione na drutach, przynosza ciepla zupe, i dzwonia pytac sie jak sobie radze. Wiec, paradoksalnie, jest mi teraz lepiej, niz gdy bylem fizycznie zdrowy, lecz psychicznie – nie. Latwiej jest wszystkim wyrazic solidarnosc z moim fizycznym cierpieniem, niz zrozumiec cierpienie wewnetrzne, zwiazane z depresja. Bo czesto i osoba z depresja, i jej otoczenie, zaczynaja winic chorego za to, ze nic nie robi. A on nic nie robi – bo jest chory.”
A ja probowalam trzykrotnie ( w stanie klinicznej depresji) i za kazdym razem pelna klapa. Raz prywatnie z panem Jackiem, tutejszym Polakiem, ktory przez dwa miesiace dwa razy w tygodniu i prywatnie probowal wyciagnac ze mnie wyznanie czy bylam w domu molestowana i dlaczegoi nie.
Potem byl mlody Murzyn (bezplatnie), ktory sie mnie bal i peszyl. I za boga nie rozumial mojego poczucia humoru, tylko wszystko traktowal ze smiertelna powaga..
Ale za trzecim razem bylo najsmieszniej. Czekalam trzy miesiace w kolejce do „bardzo wybitnego specjalisty”, dra Abrahamsa. Kiedy wreszcie przyszla, okazalo sie, ze bedzie to jego asystentka Irma Hussein. A kiedy weszlam do jej gabinetu, to sie o malo nie przwerocilam na progu i nie wiedzialam czy wybuchniac lkaniem czy chiochotem. Siedziala bowiem przede mna postac niewatpliwie zenska, ale nieznanego wieku, urody, rysow i wyrazu twarzy. Albowiem pani Hussein omotana byla od stop do glow czadorem, i widac bylo tylko jej zrenice polyskujace zza szparki pozostawionej na oczy. Zaraz tez okazalo sie, ze prawie nie mowi po angielsku. 😆
I tej to osobie bardzo poboznej ja mialam opowiadac co ja takiego w zyciu wyprawiam! Siedzialysmy i patrzylysmuy na siebie 45 minut, ja staralam sie siebie przekonywac, ze jest to bardzo smieszne i bede mogla to latami opowiadac na proszonych obiadach.
Nie wrocilam do niej. A ona, a raczej jej recepcjonistka znajaca angielski, przez pare miesiecy pisala do mnie listy z pogrozkami, ze skresli mnie z listy pacjentow… Wreszcie jej sie to z pewnoscia udalo! 😆
W konu z depresji wyciagnely mnie moje przyjaciolki. Irenka z Ameryki kazala mi sie spotkac ze soba w Wiedniu Inawet bilet zamowila przez internet), przegonila po sniegu, gorach
i wlala spore ilosci grzanego wina, nie zwazajac na prozaca.
Innym razem Renatka kazala przyjechec do Pizy i latalysmy przez dwa tygodnie po takich miejscach jak Siena, Lucca, Sangeminiano. Tym razem wino bylo chlodzone. I jak sie stoi i oglada Wiekja Sztuke, to ona ma w sobie cos takiego co potrafi przywrocic lad w sercu, pogodzic, wyciszyc.
I po powrocie bylam nowym czlowiekiem.
Ale znam tez mnostwo przypadkow, kiedy dobra terapia z odpowiednim terapeuta wyciagnela ludzi ze straszkiwej otchlani.
Dlaczego lodówka śpiewa,
choć wokół depresja i ciemność?
Czy ją to od środka rozgrzewa?
Czy w śpiewie znajduje przyjemność?
Czy dobrze jej robi na zdrówko
gdy ciągnie sopranem cis i c ?
Z pieśnią na ustach, lodówko,
wylatuj nad poziomice! 😀
Małgosiu
cały problem w tym ,że nawet kontrolerzy nie znaja się do konca na tym co kontrolują 😳
Teresko
niestety skrzydełka nietoperzycy trochę nadwyrężone i pyszczek też 😉 postaram sie Ci podesłać troszkę karmy fachowej , byc moze da sie to sporzytkować , dam znać kiedy gołabek ode mnie wyleci i zastuka w Twoje okno , najważniejsze p. Alicja musi się sama do instytucji zgłaszać lub wyznaczyć pelnomocnika ,wziełam sobie do serca sugestie Fommy o samoograniczaniu
o takich urzędnikach jak pisze Monika na razie musimy pomarzyc , choc i tacy sie u nas znajdują
Terapia śmiechowa też jest bardzo skuteczna, jak wskazuje słynny przypadek Normana Cousinsa. Na uniwersytecie w Los Angeles jest nawet (współzałożona przez Cousinsa) katedra gelotologii 😯 , która się leczeniem śmiechem zajmuje.
Nietoperzyco, chyba udało się Łotrpressa spacyfikować, bo na razie, jak widzę, zostawia Twoje skrzydełka w spokoju. 🙂
A czy to ma jakieś ukryte znaczenie, że Komisarzowi w Twoim komentarzu zaczęło się dwoić? 😉
Buczeniem majac obrzekle prawice, rozmrozilam, wypoziomowalam, powyrzucalam przylepione do pojemnikow obiekty archeologiczne i przestala spiewac!
Tymczasem.
No, z tymi kartoflami to ja bym uważał, żeby czasem jakiej bidy z tego nie było…
I w ten sposób jeszcze raz sztuka musiała ulec brutalnej przemocy i kultowi użyteczności! 🙁
Psychoterapia
Ja nic nie mówię, ja tylko „głośno rozmyślam”.
Korzystanie z pomocy psychologów, do niedawna, było możliwe tylko dla osób, które na to było stać. Czy to finansowo, czy czasowo, ale nie każdy mógł sobie taką pomoc „zafundować”. Również nieufne podejście do pomocy tego rodzaju odgrywało swoją rolę. W rodzinach ze „zdrową strukturą wzajemnego uzależnienia” taka pomoc nie była potrzebna.
Również korzystanie z jak fundamentalnej, i w swoim założeniu bardzo pomocnej dla człowieka, rozmowy z „przewodnikiem duchowym”(chciałbym to neutralnie określić, bo jest to niezależne od przynależności lub nieprzynależności do jakiejkolwiek religii) było rzeczą normalną.
Kiedy i dlaczego miałbym korzystać z pomocy „profesjonalisty”?
Chyba tylko wtedy, jeżeli do pomocy bliskich i pomocy przyjaciół podchodzi się z nieufnością.
Hoko, czasem i bida się przyda. Jakby te kartofle na przykład rzeczywiście wykopano, jestem gotów ponieść konsekwencje. 😉
Dziewczyny, zaoszczedzilyscie mi kupe forsy tym wypoziomowaniem: 70 funtow za dzwonek do drzwi i pierwsze pol godziny pracy, oraz 40 funtow za kazde nastepne pol godziny. Plus VAT.
WIEC WAM BARDZO SERDECZNIE DZIEKUJE.
Stawiam przy najblizszej okazji 😆 😆 😆
W sprawie przemocy domowej – http://www.polskajestkobieta.org/index.php/?p=541 .
Bobiku
nietoperzycy dzis wszystko sie dwoi 😡
lekoweterynarz zalecił dużo pić , tylko nie powiedział czego i łózeczko , więc wymościłam się w prawym rogu koszyczka i przykryłam flanelka , ktorą był koszyczek wyściełany , uprasza się wszystkich o niebudzenie 🙂
Bibiczku, wprawdzie piesn i praktycznosc – jedno, zareczone
jak maz i dziewka w obliczu Wiecznosci ,
jednak obawialam sie, ze Piesn rozsadzi mi sprzet AGD i bede musiala kupowac nowy.
Teraz naprawiona lodowka zachwyca mnie do pracy by sie zmartwychwstalo i generalnie ksztaltem jest milosci. Albo cos w tym duchu.
Czasem ktos niezalezny jest dlatego pomocny, ze sam nie cierpi bezposrednio na skutki depresji u czlonka rodziny. A czasem moze zaoferowac zupelnie neutralne sluchanie tego, co sie samemu by chcialo powiedziec, ale najblizszym nie chce sie robic wiekszego klopotu (osoby z depresja czuja sie winne, ze sobie nie radza i ze sa w jakis sposob ciezaren dla najblizszych).
Heleno, Twoja opowiesc jest cudowna. Przyjaciolki zwykle sa najlepsze, ale czasem sprawy ida tak daleko, ze juz wyjazd razem i najlepsze wino nie pomoga (zalezy to od stopnia depresji). I jeszcze jedna uwaga – chyba najlepsza jest terapia kognitywna, tzn taka, ktora zaklada, ze psychoterapeuta jest pomocnikiem i wysluchiwaczem, bez zadnych zalozen teoretycznych z tylko jednej teorii (no i wrecz nieetyczne jest sugerowanie czegos klientowi, jak sie to stalo z pierwszym psychoterapeuta Heleny). Wazne jest tez pewna podstawowa wspolnota kulturowa miedzy terapeuta i klientem (trzeci przypadek opisany przez Helene). A na koniec – mam taki ulubiony film o przyjaciolkach, i psychoterapii przez przyjazn. Jest to filmowa wersja (BBC) powiesci Elizabeth von Arnim pt. „Enchanted April”. Sam film jest juz terapeutyczny (oczywiscie nie dla najciezszych przypadkow).
KoJaKu, niezupełnie tak. Sam zapewne wiesz, że inaczej widzi się rzeczy z bliska, a inaczej z dystansu. Rodzina, przyjaciele, zwykle są w Twoje sprawy zbytnio emocjonalnie zaangażowani, żeby im się przyglądać z dystansu. Poza tym pewnych rzeczy mogą Ci nie powiedzieć, bo nie chcą Cię urazić. A jeszcze poza tym często nie mają pojęcia, że ktoś zmaga się z chorobą, a nie z chwilowym złym nastrojem i że mu jest potrzebne prawdziwe leczenie, z farmakologicznym włącznie, jak nie idzie inaczej. I nie są na tyle biegli w psychologicznych niuansach, żeby np. rozpoznać pewne powtarzające się w Twoim życiu negatywne, utrudniające to życie wzorce i pomóc Ci je przekształcić w coś przynajmniej neutralnego, jak już nie pozytywnego. To jest różnica mniej więcej taka, jak między proszkiem od bólu głowy a antybiotykiem, albo między leczeniem objawowym a przyczynowym.
Fakt, że podobny do psychoterapii proces przekształcania schematów myślenia i działania zachodzi często w kontakcie z przewodnikiem duchowym. Ale trzeba go mieć lub na niego w odpowiednim momencie trafić. 😉 Wiadomo skądinąd, że współczesny świat coraz rzadziej takich przewodników oferuje.
I zgadzam się absolutnie z tym, że trzeba też trafić na odpowiedniego terapeutę, bo inaczej cała terapia to strata czasu. Na to, jak go znaleźć, nie mam żadnej recepty, poza jedną – próbować do skutku. 😉
Bobiku, znowu Lajza Minelli. 😀
Moniko, a „Smażone zielone pomidory”? 🙂
No, tak!!! Dla mnie takim filmem o przyjazni i wzajemnymn wspieraniuu sie kobiet, jest ten cudowny Almodovara z Penelope Cruz na „V” jak mu tam… Volver?
jako kształcony psycholog ( choć nie praktykujący) powinnam popierać psychoterapię całym sercem ale jednak mam czasem wątpliwości. W sytuacjach ewidentnych zaburzeń to oczywiście niezbędne. Myśle tu o takich zaburzeniach które b. utrudniają lub uniemożliwiając normalne funkcjonowania ( ciężka depresja, różnorakie nerwice), ale tak na co dzień…? Z drugiej strony, czasami dobry terapeuta, który umie słuchać i zadać odpowiednie pytania potrafi pokazać nam to czego ws obie, w drugim, czy w całej sytuacji nie umiemy samo dostrzec. I tak np terapia dla małżeństw ( czy par) może być pomocna dla przetrwania kryzysu , lub w miarę spokojnego rozwodu. Oczywiście przyjaciele są niezastąpieni, ale czasami w procesie terapii badają zdania i pytania bolesne i trudne. W takiej sytuacji lepiej by prowadziła ją osoba w miarę neutralna, nie uwikłana emocjonalnie w kontakt w pacjentem ( czy jak to sie teraz modnie nazywa klientem )
Mnie zawsze fascynowała psychoanaliza i gdyby miała dużo czasu i pieniędzy to zafundowałabym sobie taką przyjemność. Jednak to zabawa na parę lat i zasobne konto.!
Tak, „Pomidory” tez!
Tez, tez, prosze o wiecej typow. Mozemy zrobic wlasna terapeutyczna liste na smuteczki i jesien. 🙂
A u mnie co prawda lodowka jakos chodzi bez przeszkod, ale strasznie cwicze podzielnosc uwagi miedzy lekkie sprzatanie, pisanie listu do sadu dla Wraszawy-Mokotow (nie wiedziec czemu znajdujacego sie na Woli), zeby do mnie nie wysylali poczta zwykla listow do Ameryki i oczekiwali odpowiedzi w daw tygodnie. W tym samym czasie Matylda napisala powiesc o wrozkach cierpiacych na reumatyzm i unikajacych wody jak ognia, a Zosia pomalowala sobie zolte wasiki na twarzy bardzo trudno zmywalna kredka pastelowa. Ide zabierac sie za domywanie dziecka. 🙂
No Bobiku, dopiero teraz przeczytałam Twój ostatni wpis, czytamy sobie w myślach!
Nawiasem, 1 listopada pisałeś o Twojej „ludzkiej mamie” i jej mieszkaniu w okolicach krakowskich Rakowic. Ja też tam mieszkałam w lat 70-tych i trochę 80=tych ubiegłego wieku. A Adam Zagajewski był moim nieodległym sąsiadem , pamiętam go nie tyle na rowerze ale w zielonym VW garbusie!. Może z Twoja mama też się mijałyśmy na ścieżce nad lokalna rzeczka Bialuchą!
😆 😆
Ja lubie jeszcze „Chocolat”. Polecam tez dowcipny film o relacji terapeuta i pacjent (z interesujacym odwroceniem rol) pt. „What About Bob?”, z Billem Murray’em i Richardem Dreyfussem.
na smuteczki dobrze mi robi Ania z Avonlea oraz Kapitan Kloss ( czyli Stawka większa niż zycie, mam komplet na kasetach video) Do tej ostatniej pocieszanki potrzebna , a wręcz niezbędna, jest butelka wiśniówki!
Żono sąsiada, to mijanie jest tak wysoce prawdopodobne, że niemal pewne. 🙂 Czy kojarzysz, gdzie jest szkoła na Wileńskiej? Na jej podwórku, nad samą Białuchą (tuż przy moście) stoi jednopiętrowy domek, w którym mama przemieszkała prawie całe dzieciństwo a nawet kawałek młodości durnej. Ale ona poznała tę okolicę w początku lat 60-tych, kiedy nie było jeszcze osiedla Wiśniowa, za to były wiśniowe sady i olszynowa dżungla nad rzeczką i małe, drewniane domki, które potem poszły pod spychacz. 🙁
„What about Bob” prześliczne, w sam raz do terapii śmiechem 😀
A co zrobić, jak się nie przepada za wiśniówką? 🙄
Chocolat jest swietnym i uroczym i filmem, chociaz wolalam powiesc Joanny Harris – oni tam w filmie zlagodzili caly watek koscielny 😆
Nie znam powieści – co było z tym wątkiem?
Bobiku Wileńska kojarzę, szkołe chyba też, choć to trochę dalej ” w górę” rzeki. Ja mieszkałam w okolicy Brodowicza, a Adam Z. przy Chrobrego ( 300 metrów) dalej) Jesienią chodziłam z koleżankami na cmentarz zbierać kasztany i tez mam do tego miejsca raczej familiarno-ciepły stosunek, niezależnie od grobów bliskich. pozdrowienia dla dawnej sąsiadki! 😆
Pelna zgoda, Heleno, co do wersji „Chocolat”. 🙂 Do czytania – mnie zwykle pomaga Jane Austin – przez takie sztuczne ograniczenie swiata, po czym zajmowanie sie nim z wielka przenikliwoscia.
Ciekawe sa tez filmy ucieczkowe – nawet „What About Bob?” oprocz psychoterapii ma watek ucieczki z zabieganego Nowego Jorku do spokojnej Nowej Anglii (sasiadujacego z nami New Hampshire).
Bardzo byl… 🙂 drapiezny 🙂
sprzatanie jest tez dobre na lekka depresje 🙂 ide sprzatac, choc mi sie nie chce.
E, jak jest chora i leci jej z nosa to do lozka tylko z Jane Austen. Jej partner brydzowy, Ben Witherow gral pana Benneta w slicznej BBC-owskiej wersji Dumy i Uprzedzenia.
Sprzątanie jest dla mnie skuteczne na depresję w tym sensie, że na samą myśl o nim bardzo skutecznie wpadam w depresję. 🙄
A czy ktoś używa przeciw chandrom lekarstwa o nazwie Gerald Durrell?
Moja Mama!
Ha! Ulicę Brodowicza znam z czarnej legendy. Tam był weterynarz, do którego prowadzano moich krakowskich poprzedników! Wrrr!!!! 👿
Zupełnie nie rozumiem, czemu mama po ostatnim wpisie żony sąsiada jest taka rozczulona! 😯
Heleno, musze o partnerze brydzowym E. powiedziec Matyldzie i Zosi. One uwielbiaja ogladac „Dume i Uprzedzenie” wlasnie w tej wersji. 🙂
No i oczywiscie wszystko z serii mma Ramotswe!
A wczoraj kupilam sobie tez McCall Smitha, ale z innej serii – dzieje sie w Szkocji, Botswanie Polnocy,
Ha!
Weterynarz na Brodowicza jest nadal, tyle że sprywatyzowany, nie mam z tym miejscem miłych wspomnień, wiec zamilknę na ten temat.
Ale Białucha taka jak dawniej ! ja mieszkam teraz w samym centrum, ale nad rzeka – raczej rzeczka mieszka nadal mój Tato, więc często tam bywam!
I „Podróże z moją ciotką” Greena. To koniecznie trzeba mieć w lekospisie! 😀
Heleno, całkiem niedawno po raz kolejny oglądałam tę wersję, na TVN style, to taki kanał live style, trochę babski, czasem lubię!
Straszne robie literówki! Przepraszam
Żono sąsiada, Rodzice mamy też tam dalej mieszkają, więc też bywa. 🙂
Czuję się usatysfakcjonowany tym, że potwierdzasz czarną legendę Brodowicza! 😉
Jakie literówki? 😯 😆
My tez uwielbiamy te wersje i nie tylko z powodu Bena!
( a jego zona jest nieslychanie popularna aktorka filmowa Celia Imrie, ale zyja jak Simone i Jean Paul – w roznych mieszkaniach…)
Bobiku. 🙁 nie 🙁 czytalam Podrozy z moja ciotka 🙁 Wiem, wiem – juz E, sie gorszyla 🙁
A ja na smutasy mam książkę A.A. Milne (tak tego od Kubusia Puchatka) pt. „Dwoje ludzi” , kryminały G. Simenona z Maigretem, prawie całą A. Christie oraz Mikołajka 🙂
„Podroze z moja ciotka” swietne. Do tego mialam ciotke o podobnym charakterze, i musze przyznac, ze i ona dzialala terapeutycznie. Niektorzy ludzie maja ten dar, czesto zupelnie nieuswiadomiony. 🙂
Tolkiena, książkę oczywiście. Zrobiłam co się dało, żeby nie tknąć okiem nawet fotosów. Mam swoje Lorien.
Heleno, cała zasługa Małgosi. Ona zdiagnozowała 😀
Zgorszenie to mały pikuś, bo można się nie przejąć, ale jakaż strata! 😥 Prozac do muszli, spłukać, głęboko odetchnąć i do biblioteki po „Podróże”! 😀
Simenon mnie raczej dosmuca albo nostalgizuje, więc antydepresyjnie używać nie mogę. „Dwojga ludzi” nie znam. Mikołajka jakimś cudem nie posiadam na składzie. Zostaje Agata. 🙂
Kochani! Piszę po raz pierwszy. W piątkowe popołudnie znalazłam trochę czasu by poczytać BB. Nawet domyśliłam się kto to Zleppek, ciekawa jestem jaki jest rodowód tego pseudo, który mi się początkowo inaczej kojarzył. Jak przeczytałam, że Zleppek zaczął od „Narodzie!” to ucieszyłam się, że ze względu na higienę psychiczną nie włączam telewizji, a radio wybiórczo. Słucham trzeszczących płyt gramofonowych i niestety … pracuję na komp bo mam totalne zaległości i niedługo mnie z roboty wyrzucą z tego powodu. Buziaki, Bobiku.
Dodalbym „Mistrza i Malgorzate”, przynajmniej otwierajaca ksiazke historie. Kiedys, kiedy palilem papierosy, zapalalem jednego. Relaksowalo niemozebnie. 🙂
Witaj, Marysiu, bardzo się cieszę, że się jednak do nas przekonałaś. 🙂 Wzmocnisz frakcję krakowską, chociaż nie znad Białuchy. 😀
Zleppek, jak sama nazwa wskazuje, nie jest jedną konkretną osobą, tylko wyciągiem z konta. Ale jeżeli kogoś przypomina, to nie jest to wbrew intencjom autora. 😉
PA, jak paliłeś tylko jednego, to nie warto było rzucać. 😆
W pewnym momencie, prawie 2 paczki dziennie. Kazdy ma swoj wlasny prozac. 🙂
A ja lubię też „Bal błaznów”. Śmieję się przy tej ksiażce w głos i ocieram łzy spływające po policzkach. Z filmów- Droga do Avonlea.
Bobik, a gdzie wlasciwe jest ta Bialucha?
Heleno, zawsze do usług! 🙂
Myślę jednak, Haneczko, że była to pomoc zbiorowa 😉 🙂 Przy okazji też dowiedziałam się, że mozna zastepować poziomicę talerzykiem . Patent godny zapamiętania. Zeen, dzięki!
Białucha jest w Krakowie, a ten jej odcinek, o którym była dzisiaj mowa, w stronę Rakowic i Olszy.
To dodatkowe m to pewnie odreagowanie samoograniczenia…
Nie znam „Balu błaznów”. 🙁 Małgosiu – o kim, o czym, kto kogo i dlaczego? 😀
foma, kowal zawinił, policjanta powieszono? 😯
A właśnie, że jestem znad Białuchy! (a raczej byłam). Lata całe mieszkałam w jej górnym biegu w stosunku do biegu wspomnianego przez Bobika. Miejsce zwane Biały Prądnik.
Wyglada na budowanie „mafii bialuchowej”. 🙂
Marysiu, ale dzięki mojemu niedopatrzeniu mamy kolejne wskazówki kartograficzne dla PA, gdyby chciał się zabawić rekonstrukcją biegu Białuchy. 😀
Bobik, w okolicach Bialego Pradnika to nawet ja bywalem w przeszlosci. Pamietam tylko ogromne blokowiska w tej okolicy. 🙂
No, nie, nie nie. Z calej literatyry swiatowej na pierwszym miejscu rankingu antydepresantow nalezy, rzecz jasna, ustawic Klub Pickwicka. Ma to te nieatpkiwa jeszcze zalete, ze ksiazka jest dluga i mozna czytac z dowolnego mioejsca.
Oczywioscie nie jest zly na depresje, jak mi wlasnie przypomniala E., James Herriot – cokolwiek wpadnie w rece/lapy.
Dla mnioe wazne sa tez 12 krzesel i Zloty ciekec Ilfa i Pietrowa (dzieki Teresko. ktora mi przyslala w oryginaler, gdyz wlasny zostal dawno ukradziony).
No i Szwejk. I moze jeszcze Sherlock Holmes. I Trzech muszkieterow. Z pominieciem sceny scinania glowy Milady.
Jeszcze był dworek Białoprądnicki, ale blokowiska jednak bardziej widoczne. 😉
Przypomniało mi się teraz, jak moi Starzy, już po wyjeździe do Niemiec, odwiedzając przyjaciół w tym białoprądnickim blokowisku, starali się zawsze zaparkować swoje auto z niemiecką rejestracją pod wielkim, kredą wykonanym napisem „Niemcy za Odrę!” 😆
SZWEJK! Jak mogłem zapomnieć?! 😯
Na temat Herriota, tak samo jak Loftinga, nie chcę się wypowiadać, bo mogłoby to być wzięte za nepotyzm. 😉
Tak hałasujecie ,że obudzilam sie :
– Mikołajek
-Szwejk
– cały Tolkien , ach Lorien
– Mistrz i Małgorzata
– 1984 ,zeby nie zwariować , jakże aktualny mimo zmian
Foma 🙂
dziś wszystko u mnie razy dwa , mam nadzieje ,ze jutro wroci do nnoorrmmy , zasypiam
Do Normy często wraca Pani Kierowniczka. 😉
Nietoperzyco, dwie pastylki Geralda Durrella i obudzisz się jak nowo narodzona. 🙂
Jak nie masz, to łykaj chociaż Szwejka i nie daj się tym cholernym wirusom!
Ja wroce do tego Sherlocka, zarowno w wesji drukowanej (uczylem sie na tym angielskiego) jak i filmowej, z Jeremy Brettem. Najlepsze nowelki to chyba „Liga Rudowlosych” i „Tanczace sylwetki”. 🙂
Bobiku, to rosyjska powieść satyryczna . Tu przeczytasz recenzję. Załuję, że spektaklu nie oglądałam 🙁 .Nie mogę się odnieść. Książka rewelacyjna!!!!!
http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/521042
To taki śmiech przez łzy. Całkiem nieźle koresponduje z twoim Zleppkiem 😉
Ze strony głównej Onetu – http://www.onet.tv/30289,,,,,,11422,wideo.html .
Rzeczywiście ten „Bal błaznów” samą fabułę ma tak szaleńczą, że jak jest jeszcze dobrze napisany, to wyobrażam sobie, że może należeć do ulubionych. 🙂
PA, ja się uczyłem angielskiego z Eckersleya i nie wiem dlaczego jak o nim myślę, to zawsze po pierwsze przychodzi mi do głowy urywek zdania „… a wild puma has been found…” 😯
Powyższy link wydawało się, ze był do rozmowy z kobietą księdzem/pastorem kościoła luterańskiego. Jednak przy sprawdzaniu linka, już rozmawiano z kim innym i o czym innym. Nie wszystko daje się linkować.
No i Muminki, szczególnie „Tatuś Muminka i morze” ze względu na Bukę.
Heleno, właśnie że ze ścinaniem. Należy działać podobnym na podobne, podobno.
Bobiku,
Bardzo dobrze napisane! 🙂
Scinanie głów jako środek antydepresyjny? Hmm… W przypadku niektórych głów pokusa, żeby spróbować, jest nader silna… 😀
ja lubię z Maigretem łazić po Paryżu i wąchać smaki z jego talerza i kieliszka … 🙂 …. ostatnio w Polsce wydano nowe książki między innymi „Maigret w Vichy” … w tej powieści Maigret nagle źle się poczuł na obiedzie u swojego przyjaciela dr Pardon …. okazało się, że to nie takie groźne ale stres i złe odżywianie, duże ilości napitków, fajka zrobiły swoje … w książce tak szczegółowo opisano objawy i leczenie (oczywiście miedzy głównym wątkiem), że i ja z tego skorzystałam …. znalazłam wodę z naszych źródeł i sobie popijam ku uciesze mojego brzuszka …. 🙂
Nie Bobiku, tego bym nie umiała. Ale do w mordę dać, ręka by mi pewnie skoczyła, w rękawiczce.
Bobiku „puma at large”….!!!
Teraz sobie uświadomiłam że jestem podwójnie znad Białuchy. W 1970 roku zamieszkałam jako szkolne dziecię w jej środk0wym biegu ale kilkanaście lat później przeniosłam sie górę rzeki na Biały Prądnik. Nasze córki chodziły do Dworku Białoprądnickiego do przedszkola. Blokowisko okropne, ale okolica ładna i było to nasze pierwsze własne 32 metry kwadratowe, więc sentyment pozostal
Na depresje dobrz m tez robi inspektor Barnaby z Midsomer. Heleno lubisz go?
swirki swirki
lby radzilbym oszczedzic
sa przadatne od czasu do czasu
W moim wydaniu Trzech muszkieterow byla ilustracja do tej sceny z katem – na brzegu morza Milady z rozwianymi wlosami, kleczaca, rece wzniesione ku niebu, a nad nia cienmna sylwetka zakapturzonego kata z siekiera, ktora za chwile ma spasc na piekna dluga szyje hrabiny de Winter.
Snilo mi sie to po nocach, choc oczywiscie Milady byla bardzo podlym babskiem.
Ja lubię! Oboje z panem mężem lubimy, niekoniecznie na depresję. Nieszczęsne hrabstwo, wyludnienia bliskie 😉
Midsomer Murders? Och, tak.
Musiałaś mieć Heleno moje wydanie. Jakaś zaraza mi zwinęła, a w nowszym już nie ma ilustracji. Ale ocalało „W dwadzieścia lat póżniej” w tej samej poetyce.
ja też jestem fanką Midsomer Murders … właśnie lecą nowe odcinki …. przed chwilą skończyłam oglądać ….. 😀
Z antydepresantów klasycznych jeszcze Zielona Gęś. Z mniej typowych wszelkiego rodzaju książki kucharskie i o jedzeniu. Z mało znanych prześliczna książka Teresy Hołówki o Ameryce, tylko żebym sobie teraz tytuł przypomniał, to bym sam siebie pogłaskał po łbie.
…
…
No, nie pogłaszczę 🙁
Swego czasu na naszym satelicie ( cyfra plus ) byl kanał BBC Prime, czyli taka mieszanka z różnych programów filmowo rozrywkowa. Po angielsku tylko z polskimi podpisami. Większość kryminalnych seryjnych produkcji mżna było sledzić prawie na bieżąco plus serial o szpitalu Holby nie najmądrzejszy ale lubiłam bo angielskie realia. niestety coraz mniej osób to oglądało, bo ludność w Polsce jest leniwa i czytać po polsku nie chce ,a po angielsku nie rozumie. Więc kanal zlikwidowano, a jakaś inna wesja = tylko z dubbingiem – jest na innej platformie cyfrowej. Szkoda
Ale po co sobie przypominać, jak można wyguglać? 😆 „Delicje ciotki Dee”.
A jak schodzimy na antydepresyjne filmy, to Monty Python, a potem długo, długo nic. 😀
swirki swirki
żona sąsiada
a co z platforma porozumienia?
?Delicje ciotki Dee? stoi u mnie na półce Bobiku … dobrze, że mi ją przypomniałeś …. sobie przeczytam znowu …. 🙂
Drogi skowronku o cyfrową łatwiej niż o porozumienia! 🙂
Małgosiu, pośród dzisiejszej krzątaniny kołatały mi się po głowie polskie współczesne feministki. Otóż może one nie mają pensji z tego feminizmu i jedyne co zdążają z siebie wydać po tzw godzinach to manifesty, konferencje, jakieś epistoły, czy inne doraźne akcje mające na celu uzmysławianie rządzącym i mediom problemów z jakimi kobiety zbędnie mają do czynienia? Jak uważasz?
Delicje ciotki Dee… Delicje ciotki Dee… Przerażająco dobra ta szynka! 😀 Nie wiem, czy też sobie nie przypomnę jeszcze raz. 😀
Żono sąsiada, ja wiem, że „Puma at Large”, ale dlaczego z całej książki najbardziej mi utkwił w głowie właśnie ten kawałek, to jest dla mnie zagadka. 😉
Nie wiem Bobku, ale ja tez tylko te pumę zapamiętałam , ilekroć słyszę lub widzę w druku to „al large” to zawsze przypomina mi sie puma na lektoracie angielskiego przy św Anny. cool
Haneczko, bo dzis malo ksiazek (powiesci) ma ilustracje, zauwazylas? Nie podoba mi sie to 😡
Widocznie wydawcy doszli di wniosku, ze obrazki sa tylko dla prymitywow bez wyobrazni. Albo zaluja papieru.
A ja jak mysle o ukochanych ksiazkach, to zawsze mam przed oczyma takze towarzyszace im ilustracje. I nie potrafie sobie wyobrazic czy Pickwicka, czy Olivera Twista, Szwejka czy Sherlocka bez ilustracji, Gdziezbysny pamietali jak DOKLADNIE wygladal Sherlock Holmes, O Alicji z Krainy Czarow nie wspomne.
jestam też rozdział „jak o mało nie zapisałam się do ruchu wyzwolenia kobiet” ….
Haneczko, bo dzis malo ksiazek (powiesci) ma ilustracje, zauwazylas? Nie podoba mi sie to 😡
Widocznie wydawcy doszli do wniosku, ze obrazki sa tylko dla prymitywow bez wyobrazni. Albo zaluja papieru.
A ja jak mysle o ukochanych ksiazkach, to zawsze mam przed oczyma takze towarzyszace im ilustracje. I nie potrafie sobie wyobrazic czy Pickwicka, czy Olivera Twista, Szwejka czy Sherlocka bez ilustracji, Gdziezbysny pamietali jak DOKLADNIE wygladal Sherlock Holmes, O Alicji z Krainy Czarow nie wspomne.
Jeżeli to chodziło o takie cool 😎 , to przed i po słowie konieczne są jeszcze dwukropki. Ale jak na drugi dzień nauki i tak jest bardzo dobrze. 🙂
To bardzo ciekawe odkrycie, że puma ma tak wysoki współczynnik zapamiętywalności. 😀
reczywiście Heleno masz rację, Ilustracje zniknęły. Choć może jest jakaś nadzieja, bo moja młodsza córka , studentka Akademii Sztuk Pięknych właśnie, jako pracę semestralną, robi ilustrację do Mistrza i Małgorzaty. więc ciągle tego uczą!
Sorry za powtorke. Myslalam, ze nie puscilam, Skleroza.
a te nowe Maigrety mają ilustrację …. może dlatego, że je współfinansuje Ministerstwo Kultury Francji …:)
dobrej nocy … 🙂
Dzieki Bobiku, jutro będzie lepiej 😀
Bobik, bless you. Widze, ze pies ortografie tez poprawia 🙂
No i slusznie. Na takim kulturalnym blogu…
Heleno, mam podejrzenie, że to raczej twarde prawa ekonomii – za ilustracje trzeba by grafikom bulić, a tak to się wyda za grosze.
Czy pozwolisz, że w stosunku do jednego z Twoich bliźniaczych komentarzy (23.01 i 23.05) zastosuję taką cenzurę, że nawet biała plama nie zostanie? Wywalenie bliźniaka nie powinno Cię chyba szczególnie zmartwić? 😉
🙂 🙂 😉
swirki swirki
obrazki obrazki w ksiazeczkach to najbardziej
i jeszcze takie, jak sa kololowe
No Alicja bez ilustracji to smaszność! Warto było powtórzyc dla mordki, Heleno.
Żono sąsiada, przy MiM ręce by mi się trzęsły. Gdybym oczywiście umiała rysować 🙁
Poprawianie zwalam na mamę. Ona cierpi na jakieś takie kompulsywne korektorstwo. I nijak nie mogę jej namówić na terapię. 😆
Tereso, ja wolę konkrety. Czyn. Nic nie poradzę. Z samego gadania porzytek żaden. Wszyscy w koło gadają i nic z tego nie wynika. Miałabym wielki szacunek do działaczek by miast epistoły do … gdzie one tam pisza, napisały np. do polskiego radia, np. programu „Radio dzieciom” czy „familijna jedynka” z propozycjami , o czym warto powiedzieć maluchom by rosły mądrzejsze i bardziej świadome od nas. Zamiast manifestacji- organizowały pręznie działające grupy wsparcia dla takich osób jak chociażby Alicja Tysiac (pisanie podań, wsparcie psychologiczne, szukanie pomocnych rozwiazań prawnych etc) . Inne organizacje społeczne to potrafią. Słychać czasem o różnych inicjatywach. Mozna choć stały jeden punkt uruchomić i rozpropagować adres mailowy czy infolinię. Ale tak, by był znany. W każdym mieście i wsi są słupy ogłoszeniowe.Chyba są ludzie współpracujący, choćby taki aktyw PK. Wszystko można na początek małymi środkami. Potrzebna tylko chęć i plan. Ale nie chęć pokazania się w mediach tylko prawdziwej pracy organicznej.
Kiedyś słuchałam biadolenia takiego jednego pana kierownika domu kultury w pobliskiej wsi. Jak to strasznie, nie ma pieniedzy, nikomu się nie chce itp. Gdy mu z marszu sypnęłam pomysłami jak zdobyć fundusze i rozruszać społeczność, to przyznał (acz bardzo niechętnie)że tak naprawdę to jemu samemu jest tak dobrze jak jest bo może spokojnie zajmować sie swymi sprawami, dostaje pensję i nikt z niczego go nie rozlicza. To był kolega i stąd ta szczerość. Już nie jest kierownikiem.
swirki swirki
miala byc platworma i jusz
Jolinku, dobrej nocy z Delicjami… 🙂
Haneczko, to inne pokolenie, teraz jest tablet, komputer i ręka ani drgnie! Swoja droga skończenie teraz ASP, przynajmniej niektórych wydziałów bez komputera jest absolutnie nie możliwe, to główne narzędzie pracy
Nietoperzyco, 17:28, jestem ciekawa tej karmy. Możesz o niej opowiedzieć, gdy się zbudzisz?
O feministach może jutro, bo mi sie o oczy już zamykają, ale sporo w tym prawdy o czym Małgosia pisze!
Dobranoc wszystkim smile 🙂
Skowronku, powiedziałem mamie, żeby ręce trzymała z daleka od Twoich literówek. Obiecała niby, że OK, ale oczka jej przy tym podejrzanie latały w lewo i w prawo. Nie wiem, czy mogę jej wierzyć. 🙁
Dobranoc sąsiadkom, dobranoc sąsiadom,
tak śpijcie, by we śnie nikt w róg wam nie zadął,
ni w bęben nie walił, ni w Sejmie nie chrzanił,
bo wtedy na pewno wstaniecie wyspani! 😀
Małgosiu, każda działalność wymaga nakładów finansowych: czynsz, rachunki za telefony, wyposażenie lokalu, papier i tusz do drukarki. Zupełnie poza zasięgiem moich możliwości są takie wydatki i pewnie wielu chętnych osób rownież. Ba, również PK, bo niby skąd. Na potrzeby kampanii wyborczej PK zebrało coś około 45 tys.zł, gdy inne partie wydawały miliony (duże otrzymują pieniądze z budżetu, czyli z podatkow). Feministki mogą być w podobnej sytuacji. Robią co zdołają i zdążą, i może nie byłoby lepiej gdyby i tyle nie robiły. Mówią, że lepsze jest wrogiem dobrego?
Poczekajmy więc Małgosiu na wypowiedź Żony.
Malgosiu, a dlaczegoi zakladasz, ze one tego nie robia? Owszem. robia i jeszcze wiecej. Mialam parokrotnie do czynienia z Oska na plaszczyznie zawodowej i one mnie zarzucaly zawsze materialami – znacznie wiecej niz potrzebowalam.
Heleno, nie wypowiedziałaś się w sprawie wykopania bliźniaka (23.12). Myślałem, że Ci sprawi przyjemność, jak będziesz sobie mogła powiedzieć ” usunąć bliźniaka!” z dużą szansą, ba, pewnością realizacji tego życzenia. 😀
Dobranoc wam
Dobranoc sobie mówię też
W krainie szeptów będzie lżej
Nietoperzycy wyzdrowieć
Dobranoc nietoperzom!
Choć wiszą, a nie leżą,
nie widzę przeszkód by
przyjemne miały sny. 😀
Bobik!A czy moj blizniak byl z brodawka czy bez? Czy mlaskal? Czy mowil „tom malpe w czerwonym”? Czy kogos wyzywal? Czy komus grozil ze go wykonczy?
No to co komu moj blizniak przeszkadzal?
Znalazłam:
„Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami mieszkała sobie babcia.
Pewnego dnia wyszła przed dom, złapała się za głowę i rzekła : ” O Jezu jak ja daleko mieszkam”
Tereso: 😆
Heleno: nie to nie! Tylko żeby potem nie było na mnie, że jak była okazja do pozbycia się bliźniaka, to wszyscy byli odwróceni! 🙄
@Teresko 15 listopad 08, 00:26
Tego nie znałem, to jest SUPER!
Cz pozwolisz, że zacytuję ten tekst na blogu niemiecko-polskim (http://www.d-pl.eu/) ?
Nie znacie ?
Zajrzyjcie, bardzo sympatyczny, bez agresji prowadzony blog w języku niemieckim i polskim z sympatycznymi moderatorami z aktualnymi i modnymi (nie ukrywam, nie zawsze ciekawymi) tematami.
Szczególnie ciekawe są pytania-zagadki (polsko-niemieckie) oraz odpowiedzi (ping-pong) i rozwiązania zagadek oraz obowiązek sformułowania nastąpnego pytania (kto rozwiązał zagadkę jest zobowiązany wymyślić następne pytanie). Temat i zakres pytań jest naprawdę imponujący (tematyka polska i niemiecka), ilość osób uczestnicząca w tym „quizie” również imponująca ( a szczególnie zasób wiadomości).
Teresko, mogę zacytować, czy sama byś chciała?
KoJaKu, albo zajrzę zaraz, albo – jeżeli oczy mi się za chwilę dokumentnie zapluszczą – zrobię to jutro. Dzięki za namiar. 🙂
Tereso, tam wpadasz to pewnie juz widzialas.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=626#comment-97647
Kto umie przeliczyć ile ulotek można wydrukować z ryzy papieru? No to ja się postaram. Jak już zaczęłam od dzieci to proszę bardzo:
Wymyślamy np. informacje o np. prawach czy numerach tel adresach instyt. typu rzecznik praw dziecka czy co tam innego, robimy to w formie zakładki do książki. Z jednej kartki wychodzi powiedzmy 13 sztuk u szer. 3 cm.
13×500 kartek to daje nam 6500 ulotek. Koszt papieru ok. 10 zł najtańszy, można za kilkanaście, można w hurtowni kupić etc. Zredagować może każdy w domu na komputerze. Tusze tez każdy z nas kupuje do swych drukarek to wie , ile to kosztuje. Jeśli jest jakaś działaczka szczęśliwa posiadaczką ksera z prawdziwego zdarzenia to tusz wyjdzie jeszcze taniej, prawda? Czy naprawdę to taki koszmarnie wielki koszt jednej ulotki????????? Jeśli któraś z działaczek ma możliwość ofoliowania, to dochodzi koszt folii , tez przecież nie porażajacy! Tylko własna praca!!!!!Nie -zlecanie drukarniom. Na tej ulotce można tez pisać np. kobietom numery zaufania, ściezkę prawną w uzyskaniu pomocy społ czy co tam innego. Można roznosić po domach, instytucjach, kłaść w sklepach, poprosić zaprzyjaźnione wydawnictwo by dodawało jako dodatek. Chyba są feministyczne działaczki wsród stanowisk kierowniczych?
Ja rozumiem Heleno, że ciebie ktoś zarzuca materiałami, ale ja od razu napisałam , że nie mam na myśli madrych książek .Nie chodzi mi o stosy informacji, które ma ktoś inny przetwarzać i używać, tylko wykonanie pracy samodzielnie, choćby stworzenie zarysów, luźnych ram , ale czegoś konkretnego. SAMODZIELNIE! POŚWIECIĆ GŁÓWNIE CZAS! Tak jak ulotki można i inna prace wykonać małym nakładem. Nigdy nie widziałam żadnej działaczki na np. festynie miejskim, ze swym stanowiskiem propagujacym co tam uwaza. Nigdy żadnych plakatów, ulotek, nie słyszałam o prelekcjach, spotkaniach dokształcająco- informacyjnych itd. Tereso, czynsz, telefon, prąd itd to one chyba i tak płaca? 😉
Skoro pewnie zaraz zadacie pytanie skąd nawet tew nieduże fundusze, to od razu proszę jeden przykład ( za darmo, realizacja tez niekosztowna!) działaczki mające zdolności literackie przekuwają swe idee na np. sztukę teatralna, zbiór luźnych scenek czy co tam, ida z GOTOWYM scenariuszem do osób prowadzących kółka reatralne (nawet w mojej pipidówce jest takie), dzieci z opiekunem odwalają czarną robotę i uczą sie a potem wystawiają , działaczki namawiają z tego co wiem bardzo chętna dyrekcję szkół do przyprowadzenia widzów- uczniów, z np. 2 zł, 5 zł opłata za obejrzenie. Pieczemy tu kilka pieczeni jednocześnie- propagujemy wśród dzieci i młodziezy to co zakładamy za słuszne i przydatne, zbieramy fundusze na nasze ulotki, prasa miejscowa propaguje nasze działania zamieszczając relację z występów, ew. wywiady itp.
Największą bolączką wielu kobiet jest zamknięte koło w postaci- nie mam pracy bo co zrobię z dziecmi, nie poślę dziecka do przedszkola czy świetlicę bo nie mam pieniedzy. Przecież można zorganizować małe paroosobowe grupy samopomocowe. Takie mini społeczeństwa złozone z przyszywanych cioć. Dziś ja ide szukać pracy, jutro ty masz gdzieś tam wyjazd itd W skali mikro coś takiego funkcjonuje. Miałam pracownice, których sąsiadki siedziały z dziecmi czy zajmowały sie nimi po szkole. Kwestia zorganizowania, namowy do współpracy (ale z gotowym planem działań a nie-rzuconą ideą!) osrodków pomocy społ. zatrudniaków czy czego tam jeszcze. Te najbiedniejsze osoby żyją najczęściej w konkretnych dzielnicach, osiedlach, skupiskach. Potem pójdzie to wszystko fala. No i jaki dobry sposób na nabór działaczek i ew. członków partii. Po co Partii Kobiet władza, skoro nie potrafi niczego zorganizować, zaktywizować ludzi na dole? Nie ma zadnych konkretnych pomysłów, nie umie niczym się wykazać? Zakładam , ze coś poza aborcją i wysokością zarobków je interesuje?
http://kobieta.wp.pl/kat,26353,title,Kobiety-nie-sa-wyzwolone,wid,10571150,wiadomosc.html?ticaid=16f81
KoJaK Moguncjusz,
bardzo proszę, też znalazłeś, jak ja wcześniej… Nie pytałam o pozwolenie, bo wcześniej już ten żart słyszałam, czyli że mi go przypomniano.
Jolinku,
Chciałoby się rzec- oczywista oczywistość, prawda? 😀 Polecam książkę „Płeć mózgu” Anne Moir i Davida Jessela.
Cóż, organizacje pozarządowe i cały sektor tzw niepybluczny jest w Polsce dość słaby. Z ruchem feministycznym jest podobnie.W wielu powodów Polacy ( i Polki) maja problem by skutecznie organizować się wokół spraw dla nich ważnych. wszystko jedno czy chodzi o plac zabaw dla dzieci, czy o partie polityczną z prawdziwego zdarzenia.
Parę lat temu ( było to krótko po dojściu PiS do władzy, uczestniczyłam w Krakowie w dyskusji zorganizowanej przez jedno ze środowisk feministycznych ( Dodam że Krakowie są przynajmniej dwa, nie pałające do siebie nadmierną sympatią. Zastanawiano się dlaczego stało się jak się stało. Padały słowa o dominacji Kościoła, patriarchatu itp. Wiele w tym prawdy, ale nic to nie zmieni. moim zdaniem dopóki polskie feministki nie sformułują jednego , czytelnego dla opinii publicznej celu, para będzie iść w gwizdek. nie można zajmować się wszystkim na raz, z równym zaangażowanie. Równość płac, parytet przy wyborach, prawo do aborcji, refundacja antykoncepcji, walka z przemocą domowa, walka z pornografią, upieranie się przy używaniu kobiecych rzeczowników ( naukowczyni czy polityczka)czy gender studies i wiele innych. Mam wrażenie że wszystko to dla wielu działaczek jest równie ważne. A jednak coś trzeba wybrać i na czymś trzeba się skupić. Jezyk wielu liderek jest często tak zideologizowany że tzw przeciętna kobita niewiele z tego rozumie.
Dobrym przykładem rozmijania sie z kobiecym elektoratem, sa tzw „manify” organizowane na 8 marca, z czego feministki są niezwykle dumne. Moim zdaniem te happeningi tylko odstraszają większość kobiet od postulatów ruchu feministycznego. W rezultacie wile grup feministycznych to dość zamknięte grupy , zajmujące się tym co akurat je interesuje. Nie jest może tak zle jak pisze Małgosia ( nie wiem Małgosiu w jak dużym mieście mieszkasz), ale nie jest też dużo lepiej.
No właśnie! Zapomniałam. Przepraszam działaczki za to . Walczą jeszcze o edukację seksualną 😉 Na to jednak znajduja jakieś środki, prawda Tereso? Bo o tym, o ulotkach itp słyszałam i widziałam. Tyle, że w życiu jest wiele innych problemów, niż seks. A artykuł Jolinka pokazuje , że wcale tak zdrowo na wyzwoleniu seksualnym kobiety nie wychodzą……Zeby było jasne- nie mam nic przeciwko tej sferze zycia, wręcz przeciwnie 🙂 , ale na co dzień jest tyle bolączek kobiecych! Seks, aborcja i krzyki, że pensje za małe to wg mnie – pójście na łatwiznę. Zaraz pewnie przeczytam, że nie mogą sie zajmować wszystkim, że inne organizacje i instytucje etc. Wiec od razu odpowiem- najpierw to trzeba kobietom pokazać, ze naprawde ich sprawy są dla działaczek wazne i to nie tylko te sypialniane, trzeba pomóc i zjednoczyć kobiety , a potem na takim podłożu można organizować takie ruszenie jak np. partia. Pracę powinno sie zacząć od podstawowych bolączek i barier. A jeśli się ich nie dostrzega, to tytuł feministka jest stanowczo na wyrost.
Zono sąsiada,
Pełna zgoda. Podpisuję sie rękoma i nogami. Moje miasto to kilkanaście tysiecy ludzi.
„Płeć mózgu”? Wrrr… kiedy to draństwo się wypleni z rynku. Nie tylko seksistowskie, ale przede wszystkim przestarzałe 👿
Małgosiu, miejscowe Stowarzyszenie Rodzin Katolickich poprosiło mnie o dyżury (wolontariat) przy telefonie zaufania dla kobiet potrzebujących pomocy. Niewiele tam na tę pomoc mieli do zaoferowania, bo głównie to co można znaleźć w książce telefonicznej, ale nie odmówiłam. Co się okazało? Że ludzie nie dzwonią. Dlaczego?
Może jednym z powodów jest, że na koszt dzwoniącego (lepsza byłaby darmowa infolinia, tym bardziej że kłopotów z którymi ludzie sobie nie radzą jest najwięcej wśród osób, którym zwyczajnie brakuje pieniędzy na podstawowe koszty utrzymania)? A może właśnie ta żadna oferta ? Wyobraź sobie, że dzwonisz tam bo Cię mąż po pijanemu bije i uzyskujesz informację o numerze telefonu na policję.
Może z braku pieniędzy (albo z cynizmu, jeśli pieniądze są ale wykorzystuje się je na inne „lepsze” cele, bo co my w gruncie rzeczy wiemy o tych różnych organizacjach) jest więcej udawania, że coś się robi, niż się rzeczywiście pomaga? Że to pomaganie jest mistyfikacją? Organizacji u nas masa, a pomocy znikąd.
Numer tego telefonu jest ogłaszany w prasie oraz na autobusach miejskich więc łatwo na niego trafić pod nazwą Telefon zaufania. Ja nie dałam rady udawać i z pomocy w obsłudze tego telefonu zrezygnowałam. Inne panie przychodzą na czterogodzinne dyżury z książką i może są lepszej myśli.
W międzyczasie z przyjemnością zawiadomię, że Blogowi Bobika przybyła jeszcze jedna fajna opinia – http://www.blogi-polityczne.liiil.pl/index.php?a=kod&u=bobik&all_reviews=1 .
Wandziu, 01:41, dziękuję.
Żono sąsiada, też ubolewam nad trwonieniem energii. Najważniejsze są płace. Kto nie wierzy niech czyta Maslowa. Klasyk u nas niemalże wyłącznie znany z cytatów, często przedziwnie i fałszywie zinterpretowanych.
Witajcie z rana!
Bardzo żałuję, że nie mogę wziąć udziału w dyskusji na takim poziomie merytorycznym, jaki by mnie samego satysfakcjonował 😉 – a to dlatego, że za mało znam środowiska feministyczne w Polsce i ich działalność, żeby tu kłapać paszczą, przytaczając fakty i cyfry. Ale z tego, co mówicie wyłania mi się taki obraz, że ruch feministyczny w Polsce cierpi na te same niedowłady, co w ogóle cała sfera życia publicznego. Jak porównuję polski i np. niemiecki sposób działania, to widzę takie różnice: jeżeli w Niemczech spotyka się jakieś grono ludzi coś tam chcącego zrobić, to najpierw dyskutują przez godzinę czy dwie o ideologii i założeniach, ale w którymś momencie samorzutnie pojawia się decyzja – dość gadania, bierzemy kartkę, długopis spisujemy podział i przydział zadań, ramy i terminy realizacji, wykorzystanie środków finansowych, itd. Po czym wszyscy rozchodzą się zadowoleni, bo wiedzą, co mają do roboty i każdy ma poczucie odpowiedziałności z swoją działkę. Taki przebieg jest w przypadku inicjatyw prywatnych lub półprywatnych, bo jak coś ma już ramy instytucyjne, to oczywiście na kilka dni przed spotkaniem każdy uczestnik dostaje jego dokładny plan, z tematami, referentami czasem obrad, czasem przerw, itd.
A jak to jest… a, nie, nie powiem w Polsce, bo to, co chcę opisać, to nie jest tylko nasza przypadłość. 😉
Przychodzi do mnie znajomy Kongijczyk i opowiada, że brał ostatnio w Brukseli udział w zebraniu założycielskim kongijskiej organizacji, mniejsza już o to jakiej. Czterech członków-założycieli zaczęło od tego, kto będzie przewodniczącym, a kto zastępcą. Mój znajomy, znając swoich rodaków, od wejścia zaproponował, że on może być skarbnikiem, bibliotekarzem, albo skrybą, żeby skrócić czas przepychanek przynajmniej o jedną kandydaturę, ale niewiele to dało. Po kilku godzinach, kiedy emocje sięgały szczytu, a przewodniczący dalej nie był wybrany, dyskutanci przeszli do pogodniejszego tematu, mianowicie jakie pensje będzie sobie mógł przyznać zarząd, kiedy organizacja już znajdzie sponsorów. Ale i ten temat okazał się śliski, kiedy ktoś przytomnie zauważył, że przewodniczący powinien zarabiać więcej niż inni, a przecież jeszcze nie wiadomo, kto nim będzie… Późnym wieczorem działacze rozeszli się, podejmując solenne postanowienie, że przy następnym spotkaniu założą organizację!
Coś Wam to przypomina? Można by niemal podejrzewać wpływ „cywilizacji białego człowieka”, rozsiewanej w Brukseli przez polskich posłów drogą zakażenia kropelkowego. 😯
Małgosiu, edukację seksualną? Ona jest?
Tereso, nie chcę sie spierać. Po prostu nie bardzo dostrzegam jakąkolwiek konkretną pracę ruchów feministycznych. Działalność ich można liczyć w latach. Gdzie konkrety? Z tym telefonem to paradoksalnie się nie dziwię. Może nie umiem tego wyartykułować dokładnie , o co mi chodzi. 🙁 Nie wystarczy uruchomić numer i siąść przy aparacie. Trzeba tym kobietom, każdej z osobna wreczyć numer tego telefonu i przekonać, ze naprawdę ktoś tam może pomóc. A skoro cała pomoc to podanie numeru na policję, to ja przepraszam bardzo….. Bardziej mi chodzi o takie spisanie założeń i plan działań nawet na lata, jak napisał Bobik. Ale ja się na tym nie znam i moze przesadzam. Piszę z punktu widzenia szarego obywatela, tyle.
Witam wszystkich
nietoperz przyjemne miał sny , wirusy jeszcze tocza ze mną boj , lecz bedzie to ich ostatni 👿
Małgosiu, też jestem szarym obywatelem. I tak jak Tobie nie chodzi mi o to by się sperać. Chodzi mi o zmiany, żeby one były. Zmianom daję głos poparcia, a nawet wsparcie.
Jeszcze do „płci mózgu”. Badania mogą pokazywać jakiś tam stan faktyczny wyrażony cyframi (przy założeniu, że były metodologicznie poprawne), ale ktoś je potem interpretuje. A z tym jest różnie… W przytoczonych przez Jolinka badniach podano, że 54% kobiet źle się czuje po „jednorazówkach”. Wynika z tego, że praktycznie połowa kobiet nie ma tego problemu. Czy ta połowa ma inne DNA, czy to są wszystko mutantki, przypadki nietypowe, chorobowe, czy jeszcze coś innego? Mnie się widzi, że jeżeli połowa populacji ma tak, a druga inaczej, to podstawy do przypisywania danego zjawiska genetyce i twierdzenia „kobiety jako takie mają tak a tak z natury” są dosyć słabe.

Dalej, czy pani profesor zbadała, jaki wpływ na te 54% miały uwarukowania kulturowe? Wpojone poczucie niewłaściwości, czy wręcz grzeszności danego zachowania? A jaki wpływ miały uwarunkowania kulturowe na deklaracje badanych mężczyzn? Bez zbadania tego wyciąganie daleko idących wniosków to raczej humbug, niż nauka.
Nie posuwam się do twierdzenia, że między kobietami a mężczyznami nie ma w ogóle żadnych różnic. 🙂 Ale jak badania mają być legitymizacją jakiegoś poglądu, to chciałbym przynajmniej, żeby trzymały się kryteriów naukowości.
A niezależnie od tego – w komentarzach do artykułu znalazłem pewien bardzo typowy „żarcik”, który bardzo dobrze pokazuje jedną ze ścian, od której odbija się feminizm – nie tylko jako zorganizowana działalność, ale przede wszystkim jako stan wyemancypowanego umysłu:
fotorider 2008-11-15 09:14
a moja jest wyzwolona… i przy okazji głupia… ale za to ciało ma ładne.. i dobrze, bo gdyby miała rozum, nie miałbym tego ciałka!
Nietoperzyco, jak miło powracającą do zdrowia Cię czytać 🙂
Mówił mi pewien znajomy świrus:
by nietoperzom nie wyrósł wirus,
muszą zawijać skrzydła w papirus.
Czy to prawda? 😯
Znalazłam stronę OŚKi – http://www.oska.org.pl/ . Chciałam wyświetlić jakiś adres mailowy w opcji „Napisz do nas”, niestety bez powodzenia. Zarejestrowałam się, może tylko zarejestrowanym udostępniają te adresy ?
Dumela!
Ledwo oczy przedarlam ze snu, a tu trajkotanie na calego.
Jak sie spalo? – jak brzmi powitanie w Botswanie. Bo mnie bolal brzuszek i musialam w nocy latac po espumisan….Juz przeszlo.
Bobiku,
Dla mnie ”Płeć mózgu” to tylko zbiór danych pokazujacy , że sie różnimy. I tyle. A to, ze np. jako kobieta nie mam problemów z czytaniem mapy, choć badania wskazuja, ze wiekszosć kobiet ma- nie umniejsza mojego poczucia kobiecości. Przecież nie trzeba wszystkiego czytać dosłownie. Fakt, czytałam te książkę jakieś 10 lat temu, ale nie wiem, dlaczego jest seksistowska? Nie zauwazyłam tam żadnej tezy mówiacej o wyzszości jednej płci nad druga. Moze nie uważnie czytałam, albo pamięć szwankuje…..
Przepraszam za brak ogonków, ale nie mam siły do swej klawiatury. Zdecydowanie wymaga zamiany na nowy model.
Bobiku, o starych znajomych:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5950980,Czabanski_i_Targalski_zawieszeni_na_3_miesiace.htmlV
Dumela, dumela! Się spało, się wstało, się pośniadało, się przebiegło po ogrodzie, a w przerwach się poczytywało i się popisywało. Czy relacja jest wystarczająco wyczerpująca, czy coś mam dodać? 😀
O starych znajomych page not found 🙁
Ach, to wyweszysz w najnowszych doniesieniach , w Wyborczej. Ja tez cos znalazlam o starych znajomych, w Plusie Minusie. Dobrnelam do drugiego, a moze nawet i trzeciego paragrafu. Dalej sie juz nie daaaaalo…………
Nie jestem zaskoczona – http://www.dziennik.pl/polityka/article265065/Jestes_prawicowcem_Glosuj_na_SLD_.html .
Małgosiu, do stwierdzenia, że się różnimy, wystarczą oczy szeroko otwarte. 😉 A poważnie: ja tu akurat pisałem o artykule wrzuconym przez Jolinka, a nie o książce, ale problem jest ogólniejszy – czy uprawnione są pewne wnioski wyciągane z badań. Nie jest oczywiście seksizmem podanie, że tylu a tylu mężczyzn powiedziało tak, tyle a tyle kobiet tak. Ale z tych danych można wyciągnąć takie czy inne wnioski, również praktyczne. Załóżmy, że stuprocentowo prawdziwe jest twierdzenie o genetycznej skłonności kobiet do pozostawania w jaskini i hołubienia potomstwa, podczas gdy panowie z lubością oddają się zadźganiu mamuta. Ale czasy jakby odrobinę się zmieniły i samotna, a nawet i niesamotna matka nie bardzo może sobie pozwolić na siedzenie w jaskini, bo progenitura zginie z głodu. Czy w związku z tym należy szukać sposobów, jak można by ją jednak z powrotem do tej jaskini zagonić, czy pomóc jej pogodzić jej biologiczne potrzeby z wymogami rzeczywistości, poprzez np. przyzakładowy żłobek, w którym będzie mogła pohołubić potomstwo w przerwie obiadowej? To są dość przeciwstawne opcje.
Jeżeli naukowcy, lub ich cytowacze, z góry uznają za lepszą i jedynie słuszną tylko tę pierwszą opcję i zaczynają bębnić o „świętej powinności, zgodnej z naturalnym powołaniem kobiety, o czym świadczą wyniki badań”, to dla mnie z obiektywizmem nie ma to już wiele wspólnego, a z seksizmem dużo.
Bobiku,
Ja opinii „zaganiaczy do jaskiń” w ogóle nie biorę pod uwagę. To folklor i margines. Mam nadzieję. Myslę, ze artykuł tez nie niósł takiego przesłania. Choć zgoda- takie dane mozna różnie czytać i interpretowac. Wszystko zależy od tego, co zrobimy z badaniami.
Z drugiej strony nie można potępiać ksiażki tylko dlatego , ze na dane zawarte w niej powołują się jacyś oszołomi 😉
Małgosiu, folklor to jest 😀 , ale żeby to był tylko margines! Ja tych zaganiaczy tylu widzę w życiu publicznym (nie tylko w Polsce, również globalnie) i wokół siebie, że żadną miarą za margines ich uznać nie mogę. 🙁 Inna rzecz, że oni to zaganianie pakują czasem w jakąś słowną watkę, która ma zasłonić istotę rzeczy, ale jak tę watkę szarpnąć bobiczymi ząbkami, to uwolniona istota rzeczy zaczyna wrzeszczeć – „do jaskini!” „do jaskini!” 😯
Chciałem zwrócić Waszą szanowną uwagę na to, jak tu się dba o komfort i zadowolenie Gości. Gdyby ktoś poczuł nagłą i niepohamowaną potrzebę napisania do mnie poza publicznym blogoobiegiem, to od dziś może udać się do Urzędu Pocztowego nr. 1 w prawym górnym rogu i tam wykliknąć sobie odnośny formularzyk. 🙂
Bobiku
śliczna skrzyneczka , aż chce sie zaśpiewać http://www.youtube.com/watch?v=P-CcONWw8C8
za wierszyki śliczne dzięki , dzięki nim nietoperzyca zdrowieje i wirusom sie nie daje 😉
O, nietoperzyco – przyjemnie jest sobie przypomniec skaldow… Wysluchalam z melancholia, podspiewujac 😛
Czy „Skaldowie” to kontynuacja „nurtu Bialuchy”? Ja wtedy bylem jeszcze w liceum. 🙂
No, „Skaldowie” byli wprawdzie z Krakowa, ale mieli jednak zasięg ogólnopolski. Chyba do nurtu Białuchy nie można ich wrzucić. 😀
PA, u Ciebie w liceum nie słuchało się muzyki? 😉
Bobik, pewnie, ze sie sluchalo. Jak wiesz, moje liceum wychowalo kogos takiego, jak Teresa Czekaj, chociaz juz bez mego udzialu. 🙂
„Krajowe” produkcje byly gorzej widziane niz „zagraniczne”. Wtedy modny byl Hendrix, Led Zeppelin, Deep Purple, Clapton. To z lekkiej muzy. Muzyki powaznej nie pamietam, bo sam bylem „plastyczny”.
„Smoke on the water” 😆
A mieliście szkolne dyskoteki?
to może klikniecie tu raz dziennie i pomożecie głodnym dzieciom
http://www.pajacyk.pl/
a może Bobiku umieść to u siebie z boku bloga by można było klikać … 🙂
W tym czasie przebojem byl „Fireball”
http://www.youtube.com/watch?v=CyX5LjuxLec
i piewsza wersja „Layli” Claptona.
http://www.youtube.com/watch?v=uN2TI4sKQdg
Mialem kolege w klasie, bardzo cool, ktoremu pomagalem w matematyce, a on zapraszal mnie na prywatki, bo mial wszystkie nagrania. On teraz mieszka w Cape Town w RPA.
Dyskoteki? Kto ich nie mial? 🙂
Jolinku,
Kliknęłam. I będę klikać. To sie nazywa konkret! 🙂
Cóś mi dziś szwankuje internet, a może dolegliwość jest u komputera… Bardzo wolno reaguje mi monitor na klawiaturę. Może ktoś się na tym zna?
Powiedziałem już Tacie i powiedział, że to się da zrobić 🙂
Ale mam pytanie odnośnie klikania spoza Polski. Jeżeli pieniądze ściągane są przez bank, który nie jest zaangażowany w akcję, to oczywiście jest nonsensem klikanie za złotówkę i płacenie za to odpowiednika kilku lub kilkudziesięciu złotych. Wtedy zarabiają na tym rekiny finansowe, a nie głodne dzieci. Czy wie coś ktoś na ten temat?
jak najbardziej Bobiku można wrzucić Skaldów do nurtu Białuchy -oczywiście tylko w przenośni. Jeden z braci Zielińskich ( chyba Jacek , ale tego już nie pamiętam), mieszkał nad sama rzeczką w tym samym bloku co poeta AZ. To był w ogóle ciekawy blok, mieszkał tam też m.in Jerzy Radziwiłowicz inny poeta od „świata nieprzedstawionego” Julian K, pisarz Wiesław Paweł SZ , trochę malarzy Mieszkania przydzielał chyba wydział kultury i z tego powodu w okolicy nazywano ten budynek „blokiem twórców” Taka to była rozpusta w latach 70tych ubiegłego wieku 😆
Bobiku to nie klikający płaci tylko sponsorzy za kliknięcie …. bo mają nadzieję, że jak wejdziesz na stronę by kliknąć to przeczytasz ich reklamę …. 🙂
Dzień dobry.
Tutaj jest opisane jak to funkcjonuje (tak jak to zrozumiałem, płacą za to sposorzy strony).
http://www.d-pl.eu/thema799.htm
PA, mam konto pani Alicji:
ALICJA TYSIAC
BANK HANDLOWY SA UL. SENATORSKA 16
00 – 923 WARSZAWA
SWIFT CODE CITI PLPX PL42 1030 OO19 0109 7848 1534 0645
Łotr dziś uwziął się na PA i kazał mu czekać pod drzwiami 😯
Ale i tak w miarę przyzwoicie z jego strony, że chorą nietoperzycę zostawił w spokoju.
Dyskotek w niektórych liceach (przynajmniej w Krakowie) nie było, bo ten i ów dyrektor uznawał to za sodomię z gomorią. 😉
Nawet w moim II LOw Krakowie, znanym z surowej dyscypliny i oględnie mówiąc ekstrawaganckiego dyrektora bywały dyskoteki, ale nie za często chyba tylko raz w roku!
Czy szczeniaki mogą mieć sklerozę? Zdawało mi się, że W.P.Sz mieszkał na Krupniczej. 😯
Może mi się z kimś pomylił?
Może i mieszkał, ale w ale pod koniec lat 70tych juz na pewno nad Białuchą. Grywaliśmy nawet w bridge’a
Żono sąsiada, mój ludzki tata też chodził do Dwójki, ale tylko przez rok. Potem przeniósł się do Osemki. I dobrze zrobił, bo gdyby nie to, nie zaprzyjaźniłby się z gościem, przez którego potem spiknął się z mamą i nie wiadomo, czy miałbym ludzkiego brata. 😀
myślę że dobrze zrobił, nie tylko z tego względu, szkła ta pozostawiała na absolwentach niezatarte piętno, Niektórzy jeszcze wiele lat po maturze nie odważali sie spacerować w jej okolicy!
O, to rzeczywiście dobrze się stało. Tata nie mógłby nie spacerować w okolicy, bo mieszkał na Batorego. 😀
Teresa Stachurska: Postaram sie cos zorganizowac za posrednictwem rodziny w Kraju. Dzieki za adres.
Dyskoteki byly rzadkie, glownie z powodu tej Pani, na ktora tak narzekalismy z Teresa Czekaj kilka dni temu na blogu p. Doroty. Nie mielismy nawet komersu. Zapamietalem natomiast jeden przeboj z tamtych prywatek. Oto link:
http://www.youtube.com/watch?v=TS9_ipu9GKw
Pamietam rowniez smieszny incydent. Do mojego miasta przyjechala krakowska grupa „Dzamble” na otwarcie nowej hali sportowej. Oni spiewali wtedy takie protest songi. Poszlismy to zobaczyc z klasa, z ta surowa wychowawczynia. A. Zaucha maial na sobie takie strasznie opiete dzinsy, ktore w pewnym momencie pekly mu w newralgicznym miejscu. 🙂
Żono sąsiada! Ratunku! Na wspomnienie Dwójki, Tata nagle zaczął Gul-gotać. 😯 Czy to przejdzie?
Ooo, Zono, to brzmi jak moje siostry-kanoniczki czy co tam po nich zostalo, kiedyt mnie zrejonizowano 👿
Snia mi sie do dzis po nocach…
Przejdzie może daj mu troche jaGul dla otrzeźwienia!
Co za piekielny zbieg okoliczności 🙂 Wysłałam na próbę mail do Bobika korzystając z polecanego formularza i stwierdzam, że piękny on jest.
Zbieg okoliczności dotyczył ulicy Batorego.
Tereska
zresetuj lub wyłącz komputer , sprawdz prędkość internetu np na http://www.speedtest.pl , jak za wolny pokrzycz troszkę na operatora 😀
Obawiam się że taek szkolny może zmienic blok Bobika w mutacje ” naszej Klasy’ ) Wiesz co to jest Heleno?!
Na forum II Lo przez kilka tygodni, a nawet miesięcy robiliśmy sobie grupowa psychoterapie i chyba wszyscy, a przynajmniej większość poczuła sie lepiej
wątek szkolny!! Sorry!
Chwilowo nie mogę tacie niczego dać, bo uciekł w miasto Gul-gocząc. Będzie wstyd na ulicach! A to tylko rok Dwójki. Co tu mówić o absolwentach… 🙄
PA
łezka w oku się zakręciła , gdy słuchalam :Have you ever seen the rain, ile utworow sie zapomina 🙁
Podejrzewam, że żaden wątek nie ma tu szans zbyt długo się utrzymać. My tu pracujemy w systemie rotacyjnym. 😆
Nie wiem dlaczego nasze szkoly byly tak opresyjne i dolujace. Ja nieustannie toczylam jakies walki i trzaskalam drzwiami. Don’t start me off…
Mail od Teresy doszedł, to znaczy, że w Urzędzie Pocztowym nr 1 mają dyżury nawet w weekend. 🙂
Też nie wiem, ale niestety niewiele się zmieniło. Moje dorosłe już córki z rozczuleniem do dzis wspominają swoja londyńska Willow Tree Primary School. Zwykła council szkołe. Wiedzy to tam za wile nie nabyły ( pa za angielskim) ale było miło i przyjaźnie
nietoperzyca:
Tylko dla Ciebie, jako fana CCR. Druga strona tego singla z poprzednim hitem.
http://www.youtube.com/watch?v=SFP5afPweVI
Druga strone wolalem bardziej niz pierwsza. 🙂
Nie wszyscy mogli być fanami CCR. Niektórzy już wtedy woleli np. Zawinula. 🙂
Bobik, wyglada na to, ze byles snobem od urodzenia. 🙂
Ja zaczynalem od „Czerwonych Gitar” i The Beatles. Zadnych jazzow sie w tym wieku nie tykalo. 🙂
i jeszcze Breakout … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hfHEZ1IxNes
Zaczynać to ja też zaczynałem, całkiem niesnobistyczne. 🙂 Ale dziecięciem niewinnym będąc jeszcze można było słuchać czegokolwiek. A potem zaczęły się obowiązki: Milesy i Hancocki dla podniesienia dobrego mniemania o sobie samym i „Whole Lotta love” żeby być cool. 😆
Do Breakoutów miałem stosunek szczególny, bo autor większości ich tekstów był przyjacielem rodziny. Żaden obiektywizm nie wchodził w grę. 😉
Bogdan Loebl, jezeli pamietam.
Zgadza się. Jest zresztą autorem wielu książek wierszem i prozą, nie tylko tekściarzem.
Pamietam Breakout w poprzednim wcieleniu jako Blackout, jeszcze ze S. Guzkiem, pozniejszym Stanem Borysem, jako solista. Oni byli z Rzeszowa, jak pamietam. A ten album nagrali po powrocie z Holandii, gdzie kupili sobie porzadne gitary i wzmacniacze. 🙂
Potwierdzam, byli z Rzeszowa. 🙂
Miry Kubasińskiej i Nalepy mogłam słuchać na okrągło … i dziś też lubię …. 🙂 … ale Oni dawali wtedy czadu …. 🙂
Jeszcze jedno. Ich gitarzysta basowy nosil takie fantazyjne bokobrody a la Elvis Presley. Tez chcialem takie miec. 🙂
A w młodym pokoleniu miłość do Nalepy i Miry Kubasińskiej nie ginie. Przyjaciółka mojej córki jest wokalistka właśnie takiego zespołu który gra min kawałki Breakoutów. Ma piękny głos i mase energii. Nie widziałam tego, ale moja Zosia była z nimi na koncercie w Olsztynie w te wakacje było ponoć kilkanaście tysięcy ludzi
Sorry za zmiane tematu (kto chce moze przeciez kontynuowac) ale strasznie ucieszyla mnie wiadomosc,
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5951289,Przez_Poznan_przeszedl_Marsz_Rownosci.html
ze przez Poznan przeszedl dzis bez wiekszych zaklocen („tylko” pieciu aresztowanych) Marsz Rownosci, bo wydaje mi sie, ze jest to pierwszy raz (???) kiedy wladze miejskie zapewnily uczestnikom bezpieczenstwo.
Cos sie jednak zmienia! Pewnie, ze przyjemnie byloby gdyby zaledwie paruset uczestnikow nie musiala ochraniac uzbrojone w palki policja i ujadajace psy policyjne, ale jest to pierwszy krok.
Kiedy ogladalam wideoklipy umieszczone obok oszczednego w slowach doniesienia, to uderza powaga uczestnikow, Sama jestem oczywiscie przyzwyczajona do tego, ze od lat ogladam takie parady rozesmiane, kolrowe, wesole, ze wzdluz chodnikow stoja przechodnie przyjaznie machajacy i pozdrawiajacy barwny korowod. Ze oklaskuja co ekscentryczniej ubranych drug-queens i chetnie podpisuja petycje jesli takie sa podsuwane, Ze jest oczywioscie policja, ale zachowujaca sie dyskretnie i nie agresywnie. I ze jedyni narzekajacy, to sa kierowcy pojazdow, ktorym zatarasowano droge.
I z penoscia w Polsce tez z uplywem czasu tak bedzie. I w Poznaniu chyba zrobiono pierwszy krok, A moze i w innych miastach udalo sie przeprowadzic Parade Rownosci w atmosferze w miare pokojowej i z zapewnieniem bezpieczenstwa? Sama o tym nie slyszalam.
dzien dobry !!!!!!!!!!!!!!!
Ich bin wieder hier
In BOBIK Revier
War nie wirklich weg
Hab mich nur verstekt
to dla Bobika,ponadto pozdrawiam rodzicow
bezustannie
PA
czy miales plyte breakout nadrugimbrzegu…….
czerwone tlo i oni czarne kontury
mielismy cos takiego w duzej wersji na scianie/brat i ja/
Rys, no pewnie. Kto tego nie mial. Pogodzilem sie nawet, dla dobra sprawy, z saksofonem Nahornego. 🙂
Rysiu, wie nett dich hier zu sehen,
bleib doch mit uns, du musst nicht gehen.
Du musst nicht mal zum Abend kochen,
ich hab’ für dich 'nen großen Knochen! 😆
mama i tata mieli takie smieszne grube duze plyty z jednym utworem
sama „chala”…. myslalem wtedy
giedys tam dostalismy (bo bylismy barrrrrrrdzo grzeczni)
gramofon „bambino”drewniana skrzynke bez akustyki
i zaczelo sie kupowanie u prywaciarzy plastikowych pocztowek
http://de.youtube.com/watch?v=IMsnqQHOwFg
albo na prywatki
http://de.youtube.com/watch?v=pRV9QCXLtHQ&feature=related
O, przepraszam, skłamałem. Wcale nie mam obiecanej kości dla Rysia na składzie. Lecę kupić! 😀
Bleib mit uns, RysiuB. Wszystko inne poczeka.
PA
jeszcze o basie Breakout
to j.skrzek jako malolat(16)pokazal ze bas to tez cos
a potem SBB
dziekuje
zostane lubie Was (wazeliniarz)
cieszko przeczytac wszystkie wpisy
tematy ze hoho
Muszę naprawdę wyjść na jakieś pół godziny do godziny, z czego spowiadam się głównie ze względu na niecną działalność Łotrpressa, który przed chwilą znowu kogoś nie chciał wpuścić (tym razem był to Ryś). Jak komuś komentarz się nie pojawi, to przepraszam, ale to nie ja cenzuruję!
Bobiku
latanie zostaw ptakom i ssakom nocnym
truchtaj lepiej dostojnie jak na pieska przystalo
Heleno, bardzo ciekawie czemu szkoly sa takie opresyjne pisze moj ulubiony autor na te tematy, nasz bostonski Alfie Kohn. Jednym z glownych powodow sa rodzice, ktorzy oczekuja wymiernych wynikow, i czestych testow, zeby je sprawdzac. No i jeszcze pracodawcy, ktorzy chca potulnych pracownikow:
http://www.alfiekohn.org/books/tsocd.htm
Zas a propos Parady Rownosci, to i ja sie ciesze, ze jest choc troche lepiej. I z duma dodaje, ze nasze w Bostonie tez takie sa, a poza tym, u nas mozna legalnie wziac slub – same sex marriage is legal in Massachusetts 😀 I nic sie nie dzieje, nie ma wiecej rozwodow, swiat sie nie zawalil…
Rysiu, Skrzek wczesniej gral z Niemenem. Jedna plyta nagrana w Niemczech. Potem sie poklocili o pieniadze i Skrzek stworzyl (lub „odnowil”) SBB. A Skrzeka pamietam z Breakout, bo bylem wtedy na autostopie i oni grali gdzies w Sopocie.
Rysiu, jak juz wspominamy te pocztowki dzwiekowe..
http://de.youtube.com/watch?v=s7rHCYtbZRo
Ja mialem w domu tylko zdezelowane radio marki „Etiuda” bez UKFu. Moglem sluchac tylko Popoludnie z Mlodoscia.
PA
bardzo lubilem czas niemena z ludzmi z sbb
Heleno,Moniko
brawo poznan
w moim berlinie parada rownosci to wydarzenie miedialne
milion uczestnikow i widzow
oraz klaus wowereit nadburmistrz berlina jako wodzirej
i to dobrze tak
swirki swirki
a skad taki nadburmistrz?
a czy to znaczy ze zwykly burmistrz jest podwodzirejem?
swirki swirki
uslyszalem czeska raz na zywca. nie spiewajacego tylko gadajacego. to bylo jeszcze ja zyl.
to juz lepiej niech spiewa cudze teksty niz gada slasna proze
swirki swirki
czy to jest obowiazek
wpisywac sie tutaj w obcych jezykach?
Rysiu, nadburmistrz to brzmi dumnie. My mamy tylko w Bostonie burmistrza… Zawsze zazdroscilam niemieckiemu zdolnosci tworzenia pietrowych tytulow. 🙂
skowronku
tysz czujny jak zwykle lubie tak
czeska spiewajacego tak
gadanego nigdy i to dobrze tak
moj niemiecki to tylko tak raz sobie
PA
masz rację świetni są CCR mimo upływu lat, Niemen chyba troszkę zaprzepaścił swoją karierę w Niemczech, lubilam go z początków , te jego póżniejsze udziwnienia były nie do zniesienia
http://www.youtube.com/watch?v=hhB49AdZDC8
SBB też OK
Bobiku
Rysiu ma słuszność , Ty po tą kosteczkę dla niego nie lataj jak ja , tylko idz dostojnie 😀
Kto to widział, żeby szczeniaki chodziły dostojnie? 😯 A zresztą, gdybym szedł dostojnie, to bym wrócił jeszcze później 😀
Obowiązku pisania w obcych językach nie ma, ale nie ma też zakazu! 😉
Moniko, az sie przestraszylam, jak przeczytalam te tabelke na koncu – po czym sie rozpoznaje zle i dobre szkoly. Nasze oczywiscie miescily sie kompletnie w tym modelu szkol zlych and more.
Z drugiej jednak strony wychodzilismy ze szkol z pewnym zapasem wiedzy – przeczytanych ksiazek, elementarnej znajomosci fizyki, chemii czy biologii – co trudno czesto powiedziec np o absolwentach miejskich szkol angieskich sredniegio stopnia. Tu czesto jest przerazajacy poziom analfabetyzmu. Kiedys moj kolega poprosil mnie abym udzielila paru godzin pomocy jego corce przed matura, ktora zdawala m.in z polskiego i rodzice bali sie ze nie poradzi sobie z Trenami. Poproszono mnie o trzy godziny pomocy, co sie przeciagnelo do trzech tygodni po dwie godziny dziennie, gdyz musialam uzupelniac jej (nie)wiedze wprost wstrzasajaca. Oczywiscie najmniej z tego czasu poszlo na same Treny, a wiekszosc na wyjasnianie co to jest renesans, sredniowiecze, antycznosc, stoicyzm etc. etc. Ona nigdy tych slow nie slyszala! Z inteligenckiej rodziny, gdzie dom byl zawalony ksiazkami, zas rodzice zajmowali sie ich wydawaniem.
Niewiele oczywiscie wiem co proponuje Alfie Kohn, ale czy nie zaklada on, ze wszyscy nauczyciele beda nie przynierzajac makarenkami za dosc nedzna place? Ze do zawodu beda szli ludzie wylacznie z poczuciem misji nauczania i wychowywania? Bo przynajmniej w tym kraju wszelkie proby uczynienia ze szkoly przyjaznego miejsca zdobywania wiedzy spalily na panewce, zas wyouszczaja w swiat wyksztalcona mlodziez niemal wylacznie szkoly prywatne (podobno na prowincji wyglada to niecio lepiej, ale mowie tu o duzych miastach, przepelnionych szkolach, dzieciach slabo znajacych angielski, z biednych domow, bez motywacji) . Ludzie tu po paru latatch czesto uciekaja z zawodu , bo czuja sie tak sfrustrowani. Ciekawa jestem jak bedzie z moja kuzynka w Swansea, ktora dopiero w ub.r. zdobyla uprawnienia do nauczania matematyki. Tymczasem jest b. zadowolona, choc uczy w jakims inner city,
swirki swirki
od latania to ja tu jestem
a tym z sbb to slon na ucho natapil
nic nowego nie wniesli podobnie jak i czesiek. wystarczy posluchac w archiwach to co grano przed nim w europie
swirki swirki
ja to chodzilem do takiej szkoly ze nic nie dalo sie wyniesc. wszystko bylo poprzykrecane i przyklejane, czesto na gume do zucia.
Skowronku, może chociaż nauczyciele byli wyniośli? 😀
Jeden z naszych krakowskich przyjaciół, prowadzący Centrum Terapii Gestalt, wymarzył sobie – z powodu młodzieńczej, a ostatnio odświeżonej sympatii do SBB – muzykę Skrzeka na stronie internetowj firmy. Napisał więc do Skrzeka z prośbą o zezwolenie, opisując jaka to firma i czym się zajmuje, a tenże odpowiedział: to, co robicie jest OK. Muza może lecieć. 😀 Nie zażądał ani grosza, co chyba ładnie o nim świadczy?
swirki swirki
o tak, kogut nie nadazal z wyciskaniem jaj z podwladnych.
Alfie Kohn uwaza, ze nauczycielom trzeba lepiej placic. Ale on jest w ogole taki troche paradigm shifter, bo uwaza, ze pewne zawody kiedys byly szanowane, a w obecnym klimacie nie sa. Lepiej pracowac w banku z czerwonymi pazurami i czarnym garniturem, i tak dalej. Blisko mu jest pewnie do Korczaka, bo uwaza, ze trzeba pracowac z dziecmi, a nie – nad dziecmi. Szkoly, ktore podejmuja jego pomysly sa albo prywatne (o liberalnym nastawieniu, a nie np. kontynuacje Twoich kanoniczek), albo spoleczne (z publicznych pieniedzy, ale eksperymentujace w zakresie metod i programu). Te ostatnie sa czesto w inner city, i maja niezle wyniki (jak nie maja, to sie je po paru latach zamyka). I dzieci tez tak naprawde sa rozne, jedne lubia wiecej struktury, drugie mniej. Ale ogolnie, to Alfie sie sprawdza w praniu.
Po wczorajszym dniu w szkole stwierdziłem, że ja się nie sprawdzam w praniu. 🙁 W tej szkole dzieci są przyzwyczajone do tego, że nad nimi stoi nauczycielopolicjant i nieustannie wrzeszczy. Ktoś, kto nie jest gotów być również wrzeszczącym policjantem, ma z góry przechlapane. Dzieciarnia natychmiast uznaje, że wolno wszystko, włącznie z najgorszymi wyzwiskami, bójkami w klasie i błyskawicznym przerobieniem pomieszczenia na śmietnik. O zmotywowaniu czymś, co się ma do zaproponowania można zapomnieć, bo i tak tego nie słychać. Wybór jest niestety ograniczony: albo tolerować to pandemonium, albo też zacząć wrzeszczeć. Przyznaję, że wczoraj nieco zwątpiłem w możliwość oswojenia tego towarzystwa z jakąkolwiek kulturą. 🙁
Skowroneczku
chyba o mnie zapomniałeś
wyłaczności na latanie nie masz 😀
O, Bobiku, kochany. To jest rzeczywiscie trudne, bo te dzieci juz nauczono, ze licza sie tylko kary. O tym wlasnie pisze Alfie, i o tym, zeby jak najwczesniej zaczynac inaczej, bo potem jest bardzo trudno to odwrocic. Choc znam osoby (mojego meza, ktory w ramach spolecznikowskich tendencji kiedys douczal za darmo dzieci z inner city), ktore potrafia czasem nawet takie przypadki przelamac. To byly dzieci afro-amerykanskie, a on je wzial na granie jazzu na trabce…
Musiałbym chyba zacząć trenować boks, żeby mieć do zaproponowania coś atrakcyjnego. 😉 A ja, jak wiadomo, jestem pieskiem pokojowym.
Największy problem jest w tym, że z niektórymi z tych dzieci indywidualnie, albo w małej grupie całkiem nieźle się da dogadać, ale w większej grupie nagle dziczeją wszyscy. 🙁