Krzesła
Kiedy patrzyłem na nie z wnętrza domu, w pierwszej chwili miałem wrażenie, że grają w brydża. Skupione dość ciasno wokół kwadratowego stołu na tarasie, wydawały się pogrążone w rozważaniach, jak przeprowadzić licytację i rozgrywkę. Nogi tonęły im w grubym dywanie z zeschłych liści namoczonych listopadowymi ulewami, a plecy spoczywały wygodnie na welurowym oparciu wieczoru. Zwyczajne ogrodowe krzesła, w zwyczajnej przedzimowej scenerii, zajęte całkiem banalną, choć wymagającą pewnych umiejętności rozrywką.
Gdyby nie kot, który uparł się, żeby akurat wtedy wyjść w niezwykle ważnych kocich sprawach, na pewno nie otworzyłbym drzwi i nie podsłuchał urywka rozmowy. Nie było w nim zresztą niczego szczególnie sensacyjnego, tyle że temat nie dotyczył, jak się spodziewałem, gry w karty. Chodziło o nierówny podział wnętrza i zewnętrza, albo coś takiego. Dlaczego meble pokojowe, do tego samego służące i wcale nie wygodniejsze, spędzają zimę w suchym cieple, podczas kiedy sprzęty ogrodowe muszą się zadowolić marznącą mżawką, pęcznieniem i rdzą. Jedno krzesło wydawało się pochwalać, a przynajmniej akceptować ten stan rzeczy i tłumaczyło innym, dlaczego nie może i nie powinno być inaczej. Drugie krzyczało, że musi to na Rusi, po jego trupie i ono w życiu się nie zgodzi żeby. Trzecie z prędkością karabinu maszynowego produkowało nierealistyczne recepty na odwrócenie sytuacji, zapędzenie krzeseł domowych do ogrodu i udostępnienie ogrodowym rozkoszy domu. Czwarte nic nie mówiło, tylko chlipało dobitnie i rozdzierająco, wzmacniając chlipnięcia w szczególnie efektownych oratorsko momentach wystąpień swoich towarzyszy. Z tyłu, za krzesłami, rozrośnięty krzew bambusa potakiwał wszystkiemu solennymi skinięciami listków, a czereśnia ze wzburzeniem potrząsała gałęziami w bezlistnym proteście.
Zawołałem kota, wpuściłem go do środka i zamknąłem drzwi. To już doprawdy przestało być zabawne. Dopóki meble zajmują się jakimiś kulturalnymi rozrywkami, obserwowanie ich może być nawet interesujące. Ale kiedy zaczynają się chandryczyć niemal jak istoty myślące… No nie, to już lepiej pogadać z kotem o zaletach śledzia bałtyckiego.
Pierwszy komentarz!
Ale dwanaście to może być zabawne
http://www.youtube.com/watch?v=PZBibznwuBY&feature=related
Dlugo musialbym szukac zalet sledzia baltyckiego. Jedyny sledz godny uwagi jest atlantycki, bo wiekszy i tlusciejszy. No ale to na marginesie.
Jesli natomiast chodzi o wyzszosc krzsel wnetrzowych nad ogrodowymi, to chyba nie powinno tu byc zadnych watpliwosci. Wnetrzowe przewyzszaja o niebo ogrodowe, ktore rzadko daja sie drapac, sa twarde jak piorun i bardzo czesto mokre kiedy Kot najmniej sie tego spodziewa. Istnieja jeszcze cherlawe krzesla balkonowe, ktore trzeba wciagac do srodka przy byle podmuchu wiatru, bo gotowe sa wywalic szyby, albo spasc z lomotem w dol przez balustrade. Tych krzesel nalezy unikac za wszelka cene. To sa lze-krzesla.
Irek, no Ty chyba raczysz zartowac z ta przedwojenna ramota nie majaca nic wspolnego z prawdziwymi dwunastoma krzeslami. Tu, najlepsza jak dotad adaptacja, z Frankiem Langella w roli Wielkiego Kombinatora, Ronem Moddy w roli szlachcica Worobianinowa, a na dodatek jeszcze jak zawsze boski Mel Brooks w roli Tichona.
http://www.youtube.com/watch?v=mWFujuasmUo
Tu jest calosc. Bardzo namawiam chocby na sam poczatek:
http://www.youtube.com/watch?v=eFOa1AdjLkU&feature=related
Tę adaptację znam, a ramotę znalazłem przypadkowo. Pozostawiona, spęczniała, z zaciekami i w ogóle…..
Przypomnijcie mi, czy ja obiecywałem jakieś nagrody za pierwszeństwo w komentarzach? 😆
Dwunastu krzeseł na taras przyjąć nie mogę, bo się przy stole nie zmieszczą. No i przepchnąć się będzie trudno. Wobec tego krakowskim targiem – do moich czterech przyjmuję jeszcze dwa i Ostapa. A pozostałe krzesła niech ktoś z Was przygarnie. 😎
Ale z tym Ostapem to taki ryzyk-fizyk 🙄
Ktoś chce okazać przytomność umysłu. Kto …. kto ….
Irku, Ostap daje gwarancję, że nudno nie będzie. 😉
Przytomność umysłu? Aaa…. czy nie można by zamiast tego okazywać domumentów? 🙄
i po pracy 🙂
ludzi tlumy 😀 (placa moja pensje 8) )
najlepiej ida kriminaly i „Eragon”
bywa
z pledow mielismy ostatnio Kuscheldecke mit Ärmeln, za jedyne
139€, koniecznie przy czytaniu na balkonie 🙂 🙂 🙂
Obejrzalam, pierwszy raz od czterdziestu lat, kiedy widzialam to po raz pierwszy i jestem zaplakana ze smiechu. Well, Mel Brooks to adaptowal, pisal scenariusz i rezyserowal. O jak mi go brakuje. Jego i jego zony Ann Bancroft tez.
jak uratuja (Tusk i Merkel) € i „Piraten” zdobeda wiecej mandatow to:
http://www.faz.net/aktuell/politik/parteitag-der-piraten-plaedoyer-fuer-grundeinkommen-11549959.html
to z pana Szostkiewicza blogu, posluchajcie cierpliwie:
http://www.tvn24.pl/15380,1,inny_punkt_widzenia.html
pora na sen 🙂
pada i bedzie padac, deszcz oczywiscie
zimo
zimo
zimo gdzies ty?
Tu też leje i to takim okropnym, jesiennym lujem. 🙁
Kanapa, kocyk, wino czerwone, coś do czytania… Jakoś trzeba tego luja przetrzymać. 😉
O matko, jaka pustka blogowa. Czy wszyscy dzisiaj cały dzień przespali – jak ja???
Nie wszyscy przespali. Niektórzy się kręcili udając, że coś robią i przyznając w końcu, że nie było z tej niby-roboty najmniejszych efektów. 🙁
Cholera, lepiej było przespać. 👿
Straszny dzień, strrraaaszny.
Ja mimo dużego oporu materii własnej i zewnętrznej (tu też luj) popchnęłam trochę życiowe sprawy do przodu, ale łamanie tego stowarzyszonego oporu tak mnie zmęczyło, że nie mam siły nawet zrobić omleta. 😉 Ergo wsuwam wędzonego kurczaka. Nie wiem, czy było warto łamać, czy żałować, jak Bobik. Co się będę zastanawiać – pooglądam sobie to, co wrzuciliście. 🙂
Kończy się 🙂 Eeee, dla niektórych zaczyna?
Wyborcza
„Białoruska pisarka Swietlana Aleksijewicz otrzymała Literacką Nagrodę Europy Środkowej 'Angelus’. Nagrodzona została za powieść „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, która w Polsce ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. Nagroda Angelusa została przyznana we Wrocławiu po raz szósty.”
Prawie wszystko się zgadza, oprócz tego, że to nie powieść. Taki reportaż, wspomnienia. Kupiłem. Nie mogę czytać. To jest jeden koszmar… O kobietach-żołnierkach w Armii Czerwonej.
Ach, co za straszny dzionek, gorszy niż jarska dieta,
odpycha i zniechęca jak ciało skąposzczeta,
dokończyć nie pozwala, co raźnie już zaczęte,
nie daje się obdarzyć najmniejszym sentymentem,
demony różne budzi, co były już uśpione –
cóż to za typ przebrzydły, cóż to za straszny dzionek. 😯
W walce o dobrostan i błogość WSZYSTKICH zwierzątek na świecie gromko wołamy:
wiersze precz o skąposzczetów!
wolność dla skąposzczetów!!!
Sugerujemy następujące, odskąposzczetowane wersje!!!!!!
Ach, co za straszny dzionek, gorszy niż jarska dieta,
odpycha i zniechęca jak u kobiety maczeta!
Ach, co za straszny dzionek, gorszy niż jarska dieta,
odpycha i zniechęca jak u faceta maczeta!
Ach, co za straszny dzionek, gorszy niż jarska dieta,
odpycha i zniechęca jak obrzydliwa repeta!
Ach, co za straszny dzionek, gorszy niż jarska dieta,
odpycha i zniechęca jak nawet kawałek peta!
Hihi
Och, ja też mam jedną taką książkę, którą ostatnio w Krakowie kupiłem i nie mam odwagi przeczytać. Slavenka Drakulić, „Oni nie skrzywdziliby nawet muchy”. O jugosłowiańskich zbrodniarzach wojennych przed Trybunałem w Hadze. Zaglądam, czytam pół strony i mówię sobie „nie, nie dzisiaj”. I wciąż czekam na taki dzień, kiedy będę mógł większą dawkę tych potworności wytrzymać.
No dobra, nie będziemy szargać zwierząt. Wersja odskąposzczetowana:
odpycha i zniechęca jak jaka Garbo Greta…
Może być? 😎
Mnie się mój pet bardziej podoba 🙄 😳 🙂
No i…. nie ukrywajmy tego…. Greta Garbo to TEŻ zwierzątko było!!!
AAAAAAAA.
To dobranoc wszystkim zwierzątkom!!
Odpycha i zniechęca jak widmo debeta…
Ale faktem jest, pet najohydniejszy.
Oj, nie mogę się teraz zajmować skąposzczetami, ani Gretą Garbą, bo mam w domu niebywałą atrakcję. Młody przyprowadził na przechowanie psiego niemowlaka. 🙂 Chihuahua. Nigdy nie przypuszczałem, że coś tak NIEWYOBRAŻALNIE małego też może być psem. 😯 No, ale zapach mówi niedwuznacznie – to jednak pies.
I muszę powiedzieć, że mimo swoich mikrych rozmiarów, on jest wiele bardziej interesujący niż Pręgowana. 😉
Eee, pobawił się chwilę i poszedł spać. No, ale mały jeszcze jest, ma prawo.
Ale jak na takiego małego, uszy ma niebywale wielkie. Jak gacopyrz. 😀
A u mnie po ogrodzie paleta sie ptasiek. Wylecial z gniazda, nogi mu sie jeszcze placza, o lataniu to nie ma co mowic. I tak sie boje, bo odwiedzaja mnie rowniez koty, coby go nie pomacaly. Bo on twardo spi, jak kazde dziecko. 🙂
Ja jeszcze nie wiem, jak Pręgowana na tego malucha zareaguje. Na razie włóczy się się po ogrodzie (kocica, nie maluch), ale jak wróci mogą zacząć się jatki. 😯
No, trudno, w najgorszym razie będziem izolować. 🙂
Haaaaa haaaa haaaaa…. Bo spadnę z wszystkich sześciu krzeseł! 😆
Jeszcze nigdy nie widziałem tak zgłupiałego Kota, jak Pręgowana na widok tego małego. Najwyraźniej nie ma pojęcia, czy ona ma polować na TO, czy TO będzie polować na nią. Podchodzi i wycofuje się, grzbiet ma wypięty, a oczy okrągłe i wielkie.
Ja nic nie chcę mówić, ale ona się go chyba BOI! 😈
Nic się nie znasz na kotach, Bobiku. Pręgowana się dziwuje. Jakby się bała, to by miała ogon jak szczotka klozetowa. 🙂
No i wylazlo szydlo z worka. Zoologiczny antykocizm Bobika. 👿
ONA SIE GO NIE BOI. Ona prawdopodobnie jeszcze takich chomikow nie widziala, Ty Prawicowy Durniu. 👿
Dobra, Wodzu, niech już będzie, że się dziwuje. W końcu z mojego stada jest i nie chcę jej robić czarnego pijaru. 😈
Znalazłem w necie zupełnie takiego samego gacopyrza, jak ten nasz gość. Tylko trzeba pamiętać, że to ma jakieś 15 cm długości. Nie licząc ogona, bo taki to i ogon, że naprawdę nie ma go co liczyć. 😉
http://images2.dhd.de/57154694_xl.jpg
Poczułem się zdemaskowany przez Mordechaja. 🙁 Tylko nie rozumiem, czemu jako prawak, nie lewak. Wymyślanie od lewaków jest chyba znacznie bardziej en vogue. 🙄
Ona jeszcze nie wie z czym TO sie je 🙂
Gram w siatkówkę. Możliwe, że zaraz pęknę, bo muszę być cicho 🙄
Przegrałam wygrany mecz 🙁 Zdarza się 🙁
Dzień dobry 🙂 Dobrze, że Haneczka wytrzymała i była cicho, bo dzięki temu psie niemowlę spokojnie przespało całą noc, nie zmuszając mnie do wstawania i wykonywania czynności opiekuńczych. 😎
Nie wiecie przypadkiem, w jakim dziś jestem humorze? Bo ja sam jakoś jakoś zupełnie nie mogę do tego dojść. 🙄
Bobiku, jesteś w humorze jawnie sennym. Daj temu humoru kawy i poczekaj, co się wykluje 😉
Czy Pręgowana już się oswoiła z Chichotkiem?
Bobiczę późno dzisiaj wstało
i w takim bardzo ??? humorze,
Od rana wszystkich może i kochało
A jemu nic już nie pomoże.
Bobiczę nasze rozchmurz pyska
tu pasztetówki pełna miska…
etc.
Idem na rowerek! Bo zimno troszki, to się rozgrzeję 🙂
Znaczy się http://semidolce.flog.pl/wpis/3595115/psia-melancholia
ogarnęła Cię.
Czajniczek z herbatą zachęca aromatem. Rozstawiam filiżanki. http://www.youtube.com/watch?v=S0-P0iPwC24 🙂 🙂 🙂
A teraz zabieram się za wykłady ;(
Pasztetówki pełna miska jakoś pogodziła mnie ze światem. Na tyle, że teraz mogę przystąpić do kawy i herbaty. 🙂
To małe nie wygląda jak chichotek, tylko jak miniaturowy jelonek. 😀 Pręgowana doszła do wniosku, że najrozsądniej będzie go omijać z daleka i tak właśnie robi. A sam Jelonek najchętniej spędzałby cały czas wtulony w jakiś biust, w miarę możności ludzki. Oczywiście ludziom wcale się nie chce trzymać go nieustannie przy piersi, więc w końcu i tak spada to na mnie. 🙄
O, a teraz Jelonek pisnął, że Vivaldi dla niego za gwałtowny i on prosi o Bacha. 😯
Chyba go muszę zanieść do Kierowniczki.
No tam akurat Bach dzis jakis nader podejrzany, nie dla psiego dzieciaka.
Jesli malec wyglada tak jak na zdjeciu, to raczej jest to ratler (miniaturowy pinczer) niz czilala. Stara nawet sei bardzo wzuszyla patrzac na zdjecie bo od lat marzy o ratlerze :roll:, bo miala za mlodu. Ralf sie nazywal. Do dzis jej sie sni. Tak twierdzi. 🙄
Cziłały mają też taką odmianę ratlerowatą. Znaczy, zupełnie jak ratler, tylko jeszcze bardziej mikro.
Bobiku, jakbyś się zmęczył matkowaniem Jelonkowi, 😯 to możesz go do mnie na chwilę podrzucić – u mnie mu Jana Sebastiana nie zabraknie. 😎
Czy ja mu matkuję, czy ojcuję? Chyba trzeba by spytać Tadeusza. 🙂
Dokształciłem się nieco z cziłał i ze zdumieniem stwierdziłem, że to bardzo stara i czcigodna rasa. Ponoć już w VIII wieku azteckie księżniczki nosiły takich krasnoludków w torebkach. 😯
A propos Tadeusza, to dostałeś może artykuł?
Nie dostałem. I nawet się zacząłem zastanawiać, czy z tym skończeniem to aby nie były takie przechwałki na czczo. 😈
Bobiku, Ty mu matkojcujesz.
E tam przechwałki! A nawet przez zemstę zaraz Wam wyślę 👿
Chociaż chciałem z raz jeszcze przeczytać, ale co tam. I tak Waszych min nie będę widział!
A ja myślałam, że może mój serwer pocztowy tak się zaczytał, że zapomniał przekazać dalej, do czytelnika końcowego. 😉
Bobiczku, nie krasnoludków, tylko krasnopiesków chyba? 🙂
Jak juz o psiach – wlasnie skonczylam ogladac Red Dog, polecam. Bardzo sympatyczny i bardzo australijski 🙂
Ooo, Vesper! 😈
Oczywiście, słuszna poprawka – krasnopieski. 🙂
Mogę Jelonkowi opowiedzieć bajkę o siedmiu krasnopieskach i psierotce Marypsi. 😈
Nie pamiętam już, czy w tej bajce występuje też zła kococha?
Hi, hi. Tadeusz rzeczywiście się zemścił i posłał. Już mam. 🙂
Bo jak mówię, że nie wyślę, to nie wyślę. A mówię, że wyślę, to czasem wyślę 👿
wiem, stare 🙁
Możesz też opowiedziec Lelonkowi o Bambi 😈
To jeszcze jotka sie blogowo nie odmeldowa, ale ja pamietam ja zapowiadajaca deszcz zab w grudniu.
Ciekawe co Monika podala na wczorajsza kolacje, skoro nie mogla skorzystac z naszych ostrygowych sugestii.
Ja tez mialam gosci na wczorajszej kolacji. Podalam im pieczone filety dorsza, kolorowe mini ziemniaki z wody z maslem i koperkiem oraz kapuste wloska przyrzadzana jak kalafior i surowke z mieszanych kapust z arugula. Na deser szarlotka z bita smietana.
Ale na week-endowe sniadanie nie ma to jak jajko na miekko ze szczypiorkiem i grzanka z maslem.
Tylko mi jedzenie w glowie.
To całkiem jak mnie, Króliku. Właśnie stwierdziłem, że w żaden sposób nie da się czytać artykułów o słownikach bez grzanki z rostbefem. 😈
Vesper, ja się muszę poważne zastanowić, co temu Jelonkowi opowiadać, a co lepiej odłożyć na kiedyś tam. On ma dopiero 10 tygodni i jeszcze nie wszystko kapuje. Wyszczekałem mu przed chwilą wierszyk o nim samym i połowy nie zrozumiał. 🙄
Jak szybki jest jelonek?
A jaki ma ogonek
i w którą biegnie stronę
przez tajemniczy las?
Czy kiedy wzejdzie dzionek
tereny on zielone
objada, a skowronek
czy mu umila czas?
Czy niosą go kopytka?
Czy czasem dziura brzydka
mu płynność biegu przytka
i go pozbawi tchu?
Czy zwija się w womitkach
lub męczy się na spytkach?
Czy jakaś faworytka
masuje różki mu?
Czy też porożem hożo
zahacza o miłorząb?
Czy karmy mu dołożą,
gdy ma na siano smak?
Pytania wciąż się mnożą,
komisją śledczą grożą,
i wcale nie jest w porzo,
gdy odpowiedzi brak!
Bobik, nie katuj się tak…. tymi grzankami 👿
Leje, no leje. Na całego. I zaczęło jak byłem na rowerze.
Zmarl Hanuszkiewicz.
Oooo 🙁 Są ludzie, do których śmierć nie pasuje 🙁
Widzę, że wiele tracę, wyruszając właśnie w drogę, Jednakowoż wyruszam. Do piątku lub soboty, drogie Bobikowo!
I tak ponury dzień stał się jeszcze bardziej ponury…
Kuzynka mojej babci była drugą żoną Hanuszkiewicza, pamiętam jak na jej pogrzebie (kuzynki, nie babci) wspominał ją ciepło i z przyjaźnią. Prawdziwy mężczyzna z klasą. I był taaaki wielki, mimo przygarbienia. Miałam wtedy może 10 lat.
To ile on mial tych zon? Pamietam tylko Kucowne.
Faktycznie, Hanuszkiewiczowi ze śmiercią nie do twarzy. 🙁
Żony na pewno można znaleźć w Wiki.
Tadeuszu, połowę grzanek już i tak zeżarłem (znęcając się obficie). 😈
Przed drugą połową chyba sobie zrobię przerwę, bo trzeba trochę ogon rozprostować. 🙂
Nisi bon włajaża życzę 🙂 choć właściwie za opuszczanie nas powinny być jakieś kary umowne. 👿
Rysiowna, Kucowna, Cwenowna (ostatnia), czwartej nie pamietam. Ciekawe, ze trzy zony mialy nazwisko konczace sie na owna, rzadko chyba dzis spotykane.
Jak bylam na studiach to Hanuszkiewicz wystawil Balladyne na motocyklach, to byl dopiero szal w Stolycy! Byl nadzwyczaj przystojny!
Nic dziwnego, że młodo umarł. Taka ilość żon (a i mężów, niech będzie) może wykończyć każdego… pl.wikipedia podaje, że miał trzy.
Oczywiście, Nisiu, wysokich lotów, szerokiej drogi i niezbyt spokojnego oceanu! (bo nie wieje wtedy). Chyba wszystkie możliwości wyczerpałem..? A, dobrego ciągu!
Ja tez pamietam Balladyne na motocyklach z licznych podsmiechujek w prasie. Sam sie smialem.
Moja Stara cale zycie zawodowe uzywala swego nazwiska z tym suffiksem. To jest czesta tradycja w teatrze, byla lub moze nawet jeszcze jest. A potem czlowiek sie tak do niej przywiazuje, ze juz zostaje. Wiec bylo tak, ze prywatnie wystepowala bez sufiksu, oficjalnie z sufiksem. Musiala nieustannie poprawiac odmianie swego nazwiska u innych ludzi – z „ownej” na „owne” (odmienia sie jak „krolewna”). Nawet ma tak, o zgrozo, z bledem w odmianie, zadedykowana ksiazke od prof. M.Glowinskiego, „wiernego sluchacza”. Przyszla do niego na wywiad i przniosla ze soba plowiejace juz samizdatowe, powielaczowe wydanie monografii o mowie propagandy. A wywiad byl o poprawniosci politycznej.
Tadeuszu, Hanuszkiewicz dokladnie w wieku mojej mamy. Hardly „mlody”.
Miał cztery żony, z pierwszą ożenił się młodo i szybko rozstał. Potem były już te podane na wikipedii. Wszystkie miały bardzo podobne cechy, kiedyś czytałam w jakimś piśmie artykuł o nich.
Mordko, jak śmiałeś się z Balladyny, to raczej nie polecam tego co wyczyniają współcześnie Warlikowski czy Klata i ich uczniowie 😉
Heleno, 🙂
A to nie koniecznie, Alienor. Ja lubie awangarde i co najmniej daje im szanse przekonac mnie. Ale Hanuszkiewicza, przyznaje, nie lubilem. 😳
Rzeczywiscie, same -owne, Kroliku. A wczoraj iednak szastnelismy sie na prosciutki filet mignon (filet de beouf), z malutkimi kolorowymi ziemniakami dokladnie tak jak Ty, i cienka zielona fasolka. Na pierwsze danie zupa cebulowa, poza tym sery, bagietja, no i biszkopt z owocami, sowicie przesaczony cointreau.
Zas a propos przekomarzanek „prawak-lewak”, wczoraj nasz przyjaciel twierdzil, ze najlepiej sobie radzi z tym w nastepujacy sposob: „I only mention religion, politics, and whatevere is salacious news of the day. It usually works.” 😉
A poza jak dzien moze byc ponury, jak jedni posilaja sie grzanka z rozbefem, inni z jajkiem na miekko, zas niektorych czeka perspektywa malego mieszkanka na Mariensztacie, nie mowiac juz o tym, ze Nisia wraca za niecaly tydzien? (Widac wielodaniowy obiad wzmocnil mnie do znoszenia rzeczywistosci.) 😉
No i pewnie juz Bobiku czytales tego Bendyka, ale na wszelki wypadek podsylam (zakonczenie tez mozna odczytywac pesymistycznie lub optymistycznie, w zaleznosci od nastroju.)
http://www.polityka.pl/rynek/ekonomia/1521426,1,rozwarstwienie-ekonomiczne-czyli-tykajaca-bomba.read#
I znikam jeszcze chwilowo, lapac poludniowe, bladawe slonce.
He, he. Co to jest błąd to długo dyskutować 👿 Ja by powiedział, że jak bardzo wykształcony i inteligentny człowiek robi „błąd” to może jednak nie jest błąd.
Czasem to mnie się wydaje, że panie dodawały te sufiksy, bo nazwisko lepiej wyglądało.
Wyobrażacie sobie romantyczną subtelną interpretatorkę Chopina — Grychtoł?? Mało powiewności..
A Grychtołówna to już co innego.
Tradycja panieńskich sufiksów zanika. Najdłużej utrzymywała się chyba właśnie w środowiskach artystycznych i … na wsi. Kiedy przyjeżdżam do dziadków, nadal słychać w całej parafii: O, najstarsza -anka przyjechała (do mojego nazwiska -ówna nie pasuje). Na wsi też dłużej niż w mieście przetrwało słownictwo określające precyzyjnie stopień pokrewieństwa – obok wuja, wciąż jest tam jeszcze stryj, świekra, a także wujna i stryjna; ale o zełwie, to już i na wsi nie słyszeli. 😉
Oczywiscie, ze sufiksy dodaje sie, zeby nazwisko ladniej wygladalo na afiszu. Zlaszcza jedno- lub dwusylabowe. Lepiej wyglada Hanna Skarzanka niz Hanna Skarga, lepiej Irena Kucowna niz Irena Kuc.
A odmienianie „ownej” dalej narusza polska norme, wlasnie sprawdzilam w slowniku internetowym.. Podobnie narusza „uchwalony” | kiedys jakims sejmowym dokumentem zakaz odmieniania nazwiska „Ziobro”. Na szczescie sie nie przyjelo i wiekszosc dziennikarzy odmowila dostosowania sie do fanaberii sejmowych nieukow.
Wlasnie rzucilam okiem na tego Bendyka, ale przerwalam czytanie w miejscu, kiedy pisze :
Kuba jest krajem dużej równości, co rzeczywiście dobrze koreluje z takimi wskaźnikami jak długość życia, zdrowie społeczeństwa i dostęp do powszechnych usług publicznych całkiem wysokiej jakości – opieki medycznej i edukacji.
Kiedy czytam takie stwierzdeia u brytyjskich autorow, to one mnie nie raza – oni czesto nie zdaja sprawe z tego jak sporzadzane sa statystyki w autorytarnych krajach komunistycznych. Ale kiedy powtarza te duby smalone ktos z Polski, dawnego ZSRR czy innego poskomumunistycznego kraju, to jest to niewybaczalne.
Dla mnie szczegolnie, bo pamietam jak moj Ojciec, epidemiolog utracil prace w Instytucie Medycyny Peacy i Higieny Wsi za to, ze ujawnil w ogloszonej na Zachodzie pracy naukowej prawdziwe statustyki zapadalnosci na czerwonke i hepatitis w Polsce.
Jak mozna uznac „wysoka jakosc edukacji” w kraju, gdzie rzad nie pozwala czytac ksiazek spoza wlasnej listy?
Polecam: Aleksander Hall głosi – http://www.stachurska.eu/?p=5740
Przyjrzalam Bendyka pobieznie. Wiele jest w kapitalizmie do poprawiania, ale Kuba jako potencjalne miejsce masowej emigracji… brr… Autor moglby zauwazyc ze masowej emigracji co calego naszego wesolego obozu socjalistycznego tez nigdy nie bylo. Ale sny o autorytarnych krainach powszechnej rownosci byly i pozostaly.
Ta owna w stosunku do corek i owa do malzonek chyba sa z jednego okresu. Sasiadki na moja mame mowily Pani P…owa. A fama zwykle upieksza nazwisko. Np jest u nas taki swietny dziennikarz telewizyjny George Strouboulopoulos. Kazde dziecko zna i potrafi wymowic jego nazwisko.
Moniko, u nas wczoraj do kolacji tez byla dyskusja polityczna prawak/lewak, ale bez, sadly, zupy cebulowej. Te dzisiejsze podzialy nie sa jednak az tak zasadnicze jak te co drzewiej bywaly: odebrac wlasnosc prywatna, wybic bogaczy czy intelektualistow (to ostatnie- Kambodza).
Pogoda u nas angielska, ide na spacer, podobno dobra wilgoc jest na cere.
Lajza z krolikiem.
Tak Heleno, lajza czuwa… A propos falszowanych statystyk, to moj ojciec cierpial na chorobe zawodowa zwana olowica (pracowal 32 lata w Mennicy Panstwowej, olow byl w emaliach, a Ojciec byl emalierem), ktora oficjalnie w spisie chorob nie wystepowala, wiec nie bylo w Polsce osob chorych na olowice w porownaniu do wielu krajow burzuazyjnych (jak je nazywal moj historyk w liceum).
Wstyd, przekrecila nazwisko Georgea. Stroumboulopoulos ma byc. Kazde dziecko wie, ale ja nie jestem dziecko.
Tak dokladie wygladaly statystyki w „naszych” czasach. Wiele chorob wenerycznych tez nie istnialo. A w ZSRR nie istaly nawet katastrofy samolotow.
A narkomania to niby istniała? 🙄
Ale Bendyka i tak przeczytam, żeby zobaczyć, czy tylko Kubą dał popalić, czy tak w ogóle. 😉
Tych sufiksów to ja, prawdę mówiąc, bardzo nie lubię, bo dla mnie są one znakiem przynależności kobiet do mężczyzny – męża lub ojca. Pani Niedołężyna, własność pana Niedołęgi. 👿
Moją mamę tylko raz przymuszono do użycia nazwiska z sufiksem. Był na UJ taki profesor od literatury staropolskiej, Tadeusz Ulewicz. Miał on na punkcie tych wszystkich -ówien i -anek istne fiksum-dyrdum i nie było sposobu, żeby studentka zdała u niego egzamin pod własnym nazwiskiem. Trzeba było sobie w indeksie tego sufiksa domalować. Na szczęście władze uczelni problem znały i nie robiły o majstrowanie przy oficjalnym dokumencie awantur. 🙄
He he! Prof. TU to miał różne inne też…. Bendyk dużo czyta. Dużo.
Dobry wieczór. 😀
Wbiło mnie dzisiaj w kanapę pewne Przemówienie.Rzucę tylko hasło.
„Rede Helmut Schmidt auf dem SPD-Bundesparteitag am 4. Dezember 2011 in Berlin”.
Inteligencja tego Polityka zachwycała mnie od zawsze.
A teraz na spacer z panem mężem. 😀
Moja Mama bardzo nie lubila kiedy dodawano jej „owa” do nazwiska . Jeszcze bardziej nie lubila jak ja tytulowano pani doktorowa, pani docentowa czy pani profesorowa. Mowila wytedy: to prosze mowic do mnie pani magister! A najlepiej jednak pani Maja. A w dodatku niektorzy jej imie mylili z nazwiskiem i zdarzalo sie, ze sasiadka wolala ja na ulicy „pani Majowa!” .
Inaczewj jest jednak z sufiksem corczym. W moim odczuciu on nie wskazuje na „nalezenie do ojca”, ale „nalezenie do rodu”. A do rodu ja bardzo lubie nalezec, zwlaszcza, ze go nie mam, dzieki „panom od historii”.
wialo, ze……..
udana niedziela z ksiazka i chochla w rece 🙂
Mar-Jo, Schmidt to Schmidt 🙂
to do czytania (co to juz Bobik i Aga maja), to mozna wyprosic?
tez wole rys lub rysiek, zamiast ryszard lub „milego” richi 🙂
Tadeusz, jak tam rowerowanie?
jestes juz tak daleko? 😉 8)
http://4.bp.blogspot.com/_B7IsuTIcaBc/TIf8z1N_xLI/AAAAAAAAAuI/D8zsL0HiEs0/s1600/bicycleshaving.jpg
to jest ladne i rowerowe 🙂 😀
http://cdn.homedit.com/wp-content/uploads/2011/11/bikebathroom.jpg
vitajcie! Dziekuję za przepisy. Niestety nikt nie wygrał. Nie moge jeść czosnku ponieważ codziennie spotykam się ze społeczeństwem a czosnek wiadomo …. 🙁
nie postaraliście się wogóle 🙁 Ser pieczony i to w pudełku no sorry memory , nic z tego 🙂
sama cos wymyslę … może bigos 🙂 🙂 🙂 🙂
Może bym się i upierał, że sufiks córczy z tej samej bajki, co małżeński (na co wskazuje choćby to, że zmienia się on po zamążpójściu – zamiana jednej właściciela na drugiego, a nie „wieczna” przynależność do rodu, jak np. w kulturach islamskich, gdzie kobieta nie zmienia nazwiska), ale nie chciałbym Helenie odbierać przyjemności z należenia do rodu, więc się upierał nie będę. 😀
Rysiu, daleko nie ujechałem, bo lało i wiało 🙁
Dziękuje za zainteresowanie. A którą wersję chcesz?? bo wysłałem Blogowiczom nie ostatnią, poprawioną 🙁 🙁 🙁 🙁
Z tymi szybkimi to tak bywa, jak mój wujek zjadliwie zauważył, jak w 30 sekund źle nawlokłem poszewkę …
Mogę wysłać 3 wersję, jest się czego domyślać….
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
skoro mnie wywołaliscie na B 🙂 🙂 🙂 to musze przyznać, że ostatni numer Polityki był całkiem całkiem 🙂 Szczegolnie podobał mi sie artykuł o Koptach i wywiad przeprowdzony przez Marcina Rotkiewicza z wyjakowo mądrą osobą. Szczerze mówiąc ,ostatnio brakowało mi jakiegos glosu rozsadku .. 🙂
Rysiu, ja myślę, że Tadeusz powinien sobie na rowerze zainstalować również kocher na wodę, pojemniczki z kawą i śmietanką do niej, filiżankę, łyżeczkę i talerzyk na croissanty. Wtedy będzie mógł rano prosto z łóżka wskakiwać na rower i zasuwać do roboty. 😆
w berlinie bieda jest BARDZO relatywna – biedy ze szczecina mojego dziecinstwa nie ma
niestety bieda jest (co widze tez w berlinie – mieszkalem w mieszkaniu i bloku „socjalnym”) dziedziczna
u Bendyka:
Przełom przyniosły trzy radykalne zmiany: wprowadzenie systemów zabezpieczeń społecznych i emerytalnych, zainicjowane przez kanclerza Bismarcka w Niemczech
kto dzisiaj ma wizjie jak Bismarck? pomysly sa:
http://www.stachurska.eu/?p=370
Tadeuszu, zeżarłem do końca wszystkie grzanki i opis żarcia posłałem odwrotną pocztą. Myślę, że już doszedł. 🙂
co do innej prasy, jak wiecie czytam różną to troche sie posmiałam . Pa! ide uczyc sie angielskiego , niestety chyba prózny trud 🙁 🙁
tym przygladam sie 🙂
http://www.faz.net/aktuell/politik/inland/parteitag-der-piraten-mit-laptop-ohne-lederhose-11551188.html
Jarzębino, bigos jako przystawka? 😯 To jako danie główne chyba trzeba będzie podać całego wołu, albo konia z kopytami. 🙂
a a ja nie chce tytac do starosci ! Kiedy mam objechać świat dookołą ??? Jako duch ???::) dobrej nocki
@Bobik 🙂
Tadeuszu, jezeli mozesz, to poprosze o wersje najlepsza Twoim zdaniem, adres ma Bobik (dziekuje za posrednictwo Bobiku)
Bobik 19:53, to juz projekt na patent 🙂
niestety Bobiku od jutra będe wegetarianką .. więc może kluseczki z pora i brokułką ::) ide !
O, Bobiku, ja już odpór dałem, i histerii dostałem, dzisiaj mój międzyczas jakiś bardziej między niż Twój 🙂
Bardzo dziękuję!!!
Nie dziękuj, wyznam Ci szczerze… 😆
Mój międzyczas w tej chwili przerywany gotowaniem kolacji (a za chwilę jej jedzeniem) i doglądaniem Jelonka, więc musiałem się roztroić. 🙂
Znow przekroczylismy wszystkie dopuszczalne limity transferowe – 130 wpisow w ciagu jednego dnia. 👿 Czy my tu myslimy, ze jest to blog z gumy? 👿
Spoko, ja i tak się już dogadałem z Panem Kudłaczem, że w razie czego powiększy pakiet. 🙂
Szybciej byloby ugotowac niedzielny obiad. Po godzinnej debacie, telefonach, decyzjach stanelo na wloskim, wiec odwolujemy zarezerwowany stolik w libanskim. W najgorszym wypadku zostanie nam nasz lokalny pub. Nasze ulubione miejsca sa w niedziele zamkniete.
Kocie, budzisz mores. To co ja tu robię? Ćwiczę bycie krnąbrnym personelem 😎 – w środę zaczynam koci dyżur. 😉 Weekend na pewno nie jest z gumy – właśnie się bezapelacyjnie kończy. I rok się kończy, choć dopiero się zaczął. A co z moim postanowieniem zagęszczenia międzyczasu? Tak dla zachęty, na początek postawiłam sobie niezbyt ambitny cel: zająć się jakimiś rozbabranymi zadaniami i popchnąć je znacząco do przodu. A poza tym zadbać o siebie – skoro mam pracować do 67 roku życia, to czas najwyższy zacząć o siebie dbać. Udało się. 🙂
To może ja też zadbam o siebie? 😎 Maseczka pasztetówkowa, okłady z salcesonu, manicure poprzez wykopanie kilku dziur w ogrodzie…
Wcale nie taki głupi pomysł z tym dbaniem o siebie. 😈
O, wyszlam na pare godzin, a rozmowa dalej o sufiksach i jedzeniu (sama jestem jal najbardziej pro, w blogostanie po kurczaku z estragonem, szalotkami i sosem na bazie sherry). 😉
Rozmowa lewak-prawak byla u mnie tez jak najbardziej tongue-in-cheek, Kroliku. 🙂
A Bendyk, moim zdaniem, mimo wszystko wart przeczytania w calosci. Wtedy mozna zreszta zauwazyc, ze jego stwierdzenia na temat Kuby opisuja model, ktory dla nikogo – wlaczajac to samych Kubanczykow – nie jest szczegolnie atrakcyjny. (A poza tym dobrze pamietac zasade, ze les extremes se touchent.) 😉 No i mozna sie z nim zgadzac, badz nie – ale inteligentny z niego i oczytany dziennikarz, wiec zwykle jednak doczytuje go w calosci, bez wiekszej przykrosci (czesto wrecz wprost przeciwnie). 😉
A dzis w sklepie w miescie widzialam dzisiaj napoj o nazwie „Festivus Chai”. Okazuje sie, ze rzeczywiscie coraz bardziej sie nam Festivus komercjalizuje… 😆
Króliku, ja bym wybrał libańską. Włoskie wiele łatwiej zrobić sobie w domu samemu. 😉
Zjednoczona Rosja (nie „Jedna”*) Putina wygrala znow, ale znacznie mniejsza liczba glosow niz poprzednio. Ciezka obecnosc wojsk i policji na ulicach w Moskwie 🙁
* (Znwu niechlujne tlumaczene, pierwszym lepszym slowem w slowniku.., Troche jak z Placem „Czerwonym”, miast Pieknym.)
Rysiu,
Dochód gwarantowany miał już 4094 odsłony 🙂
Przeczytałem Bendyka i nie całkiem rozumiem, za co został tak strasznie zjechany. 😯 Przecież wyraźnie napisał, że Kuba nie jest wzorcem do naśladowania, ani krajem, do którego ludzie by się pchali. O, proszę:
Wnioski zarówno z analiz Reicha, jak i badań Pickett i Wilkinsona prowadzą do jasnej konkluzji: równość się opłaca, pod warunkiem jednak, że nie krępuje wolności. Kuba jest krajem dużej równości, co rzeczywiście dobrze koreluje z takimi wskaźnikami jak długość życia, zdrowie społeczeństwa i dostęp do powszechnych usług publicznych całkiem wysokiej jakości – opieki medycznej i edukacji. A jednak to nie Kuba jest miejscem masowych migracji, lecz sąsiadujące z nią, rażące nierównością Stany Zjednoczone.
Okej, mógł dodać, że te wskaźniki tak czy owak zapewne są naciągane. Ale to nie miało żadnego znaczenia dla jego dalszego wywodu i nie zmieniałoby wniosków, które dalej wyciąga, więc nie przywiązywałbym do tego jednego zaniedbania aż takiej wagi.
Podejrzewam, ze partia Putina, jak Front Jednosci Narodu, wygra za kazdym razem. To ladnie, ze nie zabieraja wszystkich glosow dla siebie. To jest taki uklon w strone demokracji. Mubarak wygrywal ok. 88% glosow, Kadafi nie urzadzal zadnych wyborow, bo po co.
Przyznam sie do ignorancji. Bendyka nigdy nie czytalam, ale sie poprawie.
Teraz nabieram sil przed kolenym tygodniem pracy. Kawa herbata.
W komentarzu z Telegraph o wyborach w Rosji tez pojawil sie komentarz o invisible ink! To pewnie te same dlugopisy, ktore pozwolily wygrac Tuskowi. Wina Tuska, ten to ma dlugie rece.
„A YouTube user in east Moscow illustrated how the pens at booths in school #1114 were filled with invisible ink. In the Siberian city of Novokuznetsk, a user showed how ballot boxes had arrived at a polling site one-third filled with votes.
Że łapy Tuska do Moskwy sięgają, to chyba żadna nowość. A gdzie w końcu on ten zamach smoleński planował? 🙄
Wlasnie tez sie natknelam na wzmianke o invisible ink. Dlugie lapy – z pewnoscia.
No wlasnie, Bobiku, Bendyk zostal zjechany na podstawie wywodu przerywanego. 😉 A pisze – zreszta powolujac sie m.in. na znanych ekonomistow i dziennikarzy regionu jezyka angielskiego – to, co tu mozna spokojnie przeczytac pomiedzy NYT i the Atlantic Monthly (na artykul w ktorym sie zreszta w pewnym momencie powoluje). Mysle, ze najwiecej obroncow obecnego amerykanskiego status quo jest chyba poza jego granicami (bo juz np. widzowie FoxNews, ogolnie nad wyraz dalecy pogladom wyrazonym w artykule Bendyka, tez uwazaja, ze kraj schodzi na psy, tyle tylko, ze w ich mniemaniu jakis Newt albo Herman – skadinad urocze postaci – moga go uratowac). Poparcie dla Kongresu jest obecnie na poziomie 9%… A a propos Newta Gingricha, ostatnio z wlasciwym sobie urokiem zalecal dzieciom z ubogich rodzin zarabiac na zycie pracujac w publicznych szkolach jako sprzatacze (po uprzednim masowym zwolnieniu z pracy zawodowych sprzataczy). I wszyscy beda szczesliwi.
Racja Bobiku, tylko tym razem Tusk ryje pod Putinem zamiast byc jego pacholkiem i slugusem. Sorki, ten komentarz byl z Guardiana.
Dwupartyjny system jest bardzo polaryzujacy moim zdaniem. Newt juz byl u wladzy raz i zdaje sie, ze jego social contract sie dosc szybko wyczerpal. Newt jest wyjatkowo antypatyczny i pewnie sie czyms podlozy. Jakos nie moge uwierzyc, zeby na serio zostal kandydatem Republikanow. Ja stawiam na innowacyjnosc Amerykanow, a ona jakos dziala niezaleznie od tego, kto rzadzi. Czytam NYT sporadycznie, ale Athlantic Monthly to juz od lat, ale i tam monopolu na przewidywanie przyszlosci raczej nie ma. Niezadowolenie jest dzisiaj po prawj stronie, ale juz byl Ross Perot a takze po lewej stronie Ralph Nader.
No tak, Kroliku, monopoli w ogole nalezy unikac w kazdej dziedzinie zycia, choc nie wszyscy sa tak cywilizowani jak NYT czy Atlantic Monthly, np. u Foxa nie uswiadczy sie drugiej strony (tez jestem dlugotrwala czytelniczka). A Newt jest wyjatkowo antypatyczny, i osobiscie licze na te jego wysokie notowania negatywne. Ale to, ze sie go w ogole powaznie rozpatruje to tez niedobry objaw (i dluzsza historia).
A tu ten festivusowy chai. Podrzucam, bo przez chwile nie wierzylam wlasnym oczom. 😉
http://www.anthembranding.com/portfolio/festivus-chai/
Jako zyw!
Tak, zapominam o Foxie, Murdochowej machinie. Nie bez przyczyny propaguje to co Murdoch lubi. WSJ tez, biedny Daniel Pearl sie w grobie przewraca. Innaczej sie wszystko widzi z zagranicy a inaczej z wewnatrz. Przede wszystkim bedac wewnatrz nie ma sie wyboru. Trzymam kciuki za Obame.
Dobrej nocy z Mistrzem
http://www.youtube.com/watch?v=WJTiXoMCppw&feature=related
A, Mistrz… Dobrej nocy, Kroliku. 🙂
Za oknem ciapas jesienny.
Gorąca herbata i w teren.
🙂 🙂 🙂 dla Wszystkich
Witam 🙂
Niejaka (?) Vis Major trzyma mnie z daleka od blogu/bloga 👿
Jako wyraz sprzeciwu, zmieniam pierwszą literę swojego nicku na dużą. Niech sobie nie myśli rzeczona …. 😉
Dobrze, wroce do niedoczytanego Bendyka, ktorego nie zamierzam konczyc, bo dostane apopleksji.. Ze wzgledu na niechlujnosc jego sformulowan. Czasami nie rozumiem nawet o co czlowiekowi chodzi. Co to znaczy, ze najwieksze koszty kryzysu ponosza dzis wykwalifikowani robotnicy bez studiow wyzszych? O jakich robotnkach ten czlwoiek mowi? Bo ja np od dwoch tygodni czekam na elektryka. ktory mie ma czasu wpasc do mnie na pol godziny aby zawiesic lampe w kuchni. Z hydraulikiem nie sposob sie nawet umowic – musisz siedziec pare tygodni w domu i trzymac kciuki. Na remont domu musisz sie umawiac pol roku wczesniej. Tak, fabryki poznikaly i wielu zatrudnionycj w nich robotnkow znalazlo sie na bruku. Ale caly swiat zachodni przestaje byc swiatem producentow, a staje sie swiatem sektora uslug. Bo produkowac sie juz u nas nie da, gdyz znacznie taniej produkuje sie w Chinach czy w Sungapurze. A drogo u nas produkowac glownie dlatego, ze zarowno Unia jak i zwiazki zawodowe narzucily takie prawa i warunki zatrudnienia, ze kapitalisci wyprowadzili swe zaklady gdzie indziej.
Co to znaczy, ze srednie pensje amerykanskie spadly do poziomu z 1973 rok? Ja w 1975 roku w gazecie zarabialam ponizej pieciset dolarow miesiecznie – minus podatki. Ktos mi powie, ze dzis takie zarobki istnieja? Tamte zarobki wystarczaly mi na czynsz, rachunki, wyzywienie, kulture i ubrania.
Tam jest wiecej w tym tekscie kwiatkow – jak „prorok nowego kapitalizmu pani Thatcher, dzieki ktorej ludzie uwierzyli, ze powinni spolecznie awansowac”. Tak, pani Thatcher rozbudzala inspiracje sankulotow, umozliwiajac im wykupywanie mieszkan kwaterunkowych (i doprowadzeanie ich do stanu uzytecznosci) za ceny znaczaco ponizej ich wartosci rynkowej, rozwalala, prywatyzujac niezdarne panstwowe monopole (jak np. telekomunikacje) zezwalajac na zdrowa konkurencje i obnizenie ceny uslug, umozliwila tym sankulotom nabywanie akcji i inwestowanie, nie wierzyla w to, ze panstwo potrafi porzadnie uprac szpitalna bielizne, jesli nad kazda praczka stoi pieciu biurokratow, wiec te uslugi prywatyzowala (porzy strasznym wrzasku Guardiana i innych postepowych towarzyszy). Ale jednoczesnie Margaret Thatcher trzymala w stalowym uscisku banki i nie pozwalala im naciagac ludzi na potworne kredyty, ktorych nie sa w stanie splacac. To dopiero jej pinkwoleni nastepcy rozregulowali banki i ich chciwoc i brak odpowiedzialnosci doprowadzily do obecnego kryzysu. Pani Thatcher balansowala budzet, jak skrzetna gospodyni domowa, panstwo nie bylo zadluzone i dopiero postepowowcy z obozu Tony’ego Pinkwolonego Blaira uznali, ze jutro nie istnieje i jest wolna amerykanka gdyi chodzi o sieganie do kieszewni naszych i naszych nienarodzonych jeszcze prawnukow.
Nie jestem ekonomistka i z pewnoscia nie mowie jezykiem ekonomisty. Ale naprawde nie ma potrzeby czytac opaslych tomow zeby zobaczyc golym okiem co sie dzieje i dlaczego tak sie stalo. Wydawalismy latami jako panstwa znacznie, znacznie wiecej niz zarabialismy. No i przyszedl dzien zaplaty. Tylko nie wiem dlaczego ja? Mialam za cale zycie jeden jedyny dlug – hipoteczny, splacony przed terminem.Nie wydawalam wiecej niz zarabialam. Tego mnie nauczyla pani Thatcher. Dlaczego zatem wartosc nabywcza mojej emerytury zmniejszyla sie o bez mala polowe, moje malejace z roku na rok oszczednosci leza w banku za darmo?
paniThatcher rozbudzala ASPIRACJE, niee inspiracje. Dzizaz.
Nie rozumiem.
Czepiamy sie Iranu, bo niby to zamierza robic bron nuklearna. Indie bron maja a my ( Australia) bedziemy im sprzedawac uran, mimo iz nie podpisali traktatu o nieuzywaniu broni. Pakistan tez ma bron i tez domaga sie sprzedawani aim uranu i tez nie podpisal traktatu.
Gdzie sens gdzie logika?
Czym Indie, lub Pakistan ( bo nie watpie, ze sie do tego uranu dopcha) sa lepsze niz Iran?
Dzień dobry 🙂 Muszę przyznać, że mną zmiana jotki na Jotkę nie wstrząsnęła, bo i tak zawsze pisałem z dużej litery. 😉 Jakoś mi ciężko przechodzi zwracanie się do osób z małej. 😳
Jak major Vis trzyma, to cywilom rzeczywiście trudno się wyrwać z jego niedźwiedziego uścisku. 😎 Ale skoro nie trzyma chorobliwie albo w inny sposób wrednie, to już i tak dobrze. 🙂
Teraz herbaty, a potem się zobaczy. 🙂
Moze tym sa lepsze, ze jednak Indie sa pluralistyczna demokracja, podczas kiedy Iran jest dyktatura i to bardzi nieodpowiedzialna.
Heleno, bardzo chętnie wytłumaczę niezrozumiałego Bendyka. 🙂 Zwłaszcza że chyba jednak nie on tak nieporządnie pisał, tylko Ty nie całkiem porządnie przeczytałaś. 😉 Rzecz pierwsza, z cytatem:
Największą ofiarą modelu rozwoju gospodarczego ostatnich lat stała się klasa średnia – dochodzi do wniosku amerykański miesięcznik „The Atlantic”. Zwłaszcza ta jej część, która uwierzywszy w obietnicę proroków nowego kapitalizmu, Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, porzuciła szeregi klasy robotniczej i kupując domy na kredyt starała się awansować w społecznej strukturze. Dziś to właśnie wykwalifikowani pracownicy bez dyplomu studiów wyższych mają największe trudności ze znalezieniem pracy i utrzymaniem standardu życia.
Jak widać nie jest to nawet własne zdanie Bendyka, tylko streszczenie tego, co pisał „Atlantic”. A dalej – mowa jest nie o wykwalifikowanych robotnikach, tylko wykwalifikowanych pracownikach, którzy porzucili szeregi klasy robotniczej, ponieważ rozbudzono (być może nadmiernie) ich aspiracje. Mowa nie tylko o Anglii za rządów pani T. , ale o globalnej erze thatcherowsko-reaganowskiej, która w dłuższej perspektywie poskutkowała różnymi niekorzystnymi zjawiskami ekonomicznymi i socjalnymi, co dopiero dzisiaj widać (nie mówię, że socjaldemokracja nie przyłożyła do tego ręki, ale ona przecież też odeszła od swojego dawnego modelu i usilnie się thatcheryzowała). Mowa o tym, że największe koszty kryzysu poniosła klasa średnia, czyli nawet niekoniecznie hydraulik, na którego czeka się bezskutecznie (a i tu można by trochę powiedzieć o przyczynach tego czekania, ale już nie będę schodził na boki).
Globalne procesy ekonomiczne mają to do siebie, że są długotrwałe, wysoko skomplikowane i naczyniopołączone. Można wprawdzie w jednym miejscu i na krótką metę wykonać jakiś „cud gospodarczy”, trzymając żelazną ręką to i owo, ale na dłuższą metę może się to odbić bardzo nieprzyjemną czkawką. Pewnie dlatego inna jest polityczna ocena kadencji MT przez tych, którzy pamiętają, że wtedy zaczęło się im (lub przynajmniej sąsiadom) lepiej żyć, a inna ocena jej roli w globalnej ekonomii.
Rzecz druga – porównywanie pensji w różnych latach w liczbach bezwzględnych nie miałoby najmniejszego sensu. Porównuje się siłę nabywczą, czyli co za pensję można kupić. I dopiero w takim porównaniu wychodzi, na ile rzeczywiście wzrosły lub zmalały zarobki.
Rzecz trzecia – „dlaczego ja mam płacić za koszty kryzysu?” No właśnie, to pytanie stawia sobie wiele osób, które też nigdy nie żyły ponad stan, a też je walnęło. I dochodzą do wniosku, że wobec tego coś jest nie tak w systemie. Że skoro wytwarza się dużo (produkcja plus usługi), a ja z tego mam tak mało, to ktoś tę śmietankę pewnie spija. I właściwie o tym pisze Bendyk, że takie jest obecnie dość powszechne przekonanie i że chyba istotnie ktoś spija, o czym świadczy gwałtowny wzrost rozwarstwienia ekonomicznego. Że tak naprawdę wcale nie opiekuńcze państwo w największym stopniu zżera nadwyżkę, tylko „konsumenci dóbr luksusowych”, którym system coraz bardziej to umożliwiał.
Oczywiście, można się z Bendykiem nie zgadzać i z nim dyskutować. Ae jednak dyskutować z tym, co on faktycznie napisał. 😉
Okej, Indie Indiami, ale czy Pakistan jest bardzo odpowiedzialną demokracją ❓
vitajcie! @Bobik no wiesz ? Jak mozna zjechać Bendyka cyt.00,40 , redaktor B. ma przeciaz rację 🙂 Ja tez chcę widzieć kto wypił moja śmietankę ? milego dnia :
Jarzębino, ale dlaczego ja? 😆 Przecież ja akurat Bendyka bronię, a nie zjeżdżam. 😎
Dzis uslyszalam w radio, ze w ostatnim roku zarobki CEO w UK wzrosly o 50%.
To tak na temat smietanki,:)
Pakistan ma bardziej skomplikowana demokracje niz Indie, ale oba kraje musza miec te bron, bo trzymaja sie nawzajem in check. Musi byc miedzy nimi rownowaga nuklearna. Skoro ma jedno, musi miec i drugie.
No i przecież to najbardziej ludzi wpienia. „Nam się mówi, że kryzys i trza zaciskać pasa, ale tych tych uprzywilejowanych jakoś to nie dotyczy. Oni są skłonni co najwyżej zacisnąć pas na naszych szyjach.”
Dziś czytałem o programie oszczędnościowym we Włoszech. Oczwiście cięcia po wydatkach socjalnych, po emeryturach, ale o klasie politycznej czy najbogatszych ani mru-mru. Odbiera się nie po równo, nie tym, których najbardziej stać na oddanie, tylko tym, którym odebrać najłatwiej. Dziwić się potem, że ludzie są oburzeni?
Muszę się udać do Urzędu Miasta i zamówić tzw. świadectwo prowadzenia (nawet rozszerzone), bo w robocie zadekretowano, że każden jeden ma takie dostarczyć. Wszystko cacy, ale skąd akurat Urząd ma wiedzieć, jak ja się prowadzę? Czy Urząd chociaż raz był ze mną na spacerze? 👿
Kogo wpienia, tego wpienia. Mnie nie wpieniaja cudze zarobki, bo nie naleze do osob zawistnych. 🙂
Ależ tu w ogóle nie chodzi o zawiść wobec cudzych zarobków, tylko o poczucie elementarnej sprawiedliwości. O zasadę „jak jest dobrze, to MY z tego najbardziej skorzystamy. Jak jest źle, to WY weźcie za to odpowiedzialność i płaćcie”, która temu poczuciu urąga. O takie wrażenie, że w imię „wspólnej” odpowiedzialności kopie się leżącego chudzinę i zdziera z niego ostatnią koszulę, a siedzącemu w fotelu grubasowi podsuwa kolejne smaczne kąski.
Między poczuciem sprawiedliwości a zawiścią taka szeroka przestrzeń się rozciąga, że ani koniem nie przeskoczysz, ani ptakiem nie przelecisz, itd. 🙂
Wyrzucam się do tego Urzędu, bo jak nie dostarczę tego świadectwa moralności, to mnie mogą wyrzucić z roboty. 😉
jak urząd wystawia zaświadczenia, to już wie co w takim zaświadczeniu należy wpisać. niech się petenci nie martwią i nie wpływają
Z tym chudzina i grubasem to jakos zanadto sie kojazy z Krokodilem i workiem dolarow. Wiec bardzo unikamy takich uczuc klasowego gniewu. 😈
z jotki na Jotkę rozumiem i przyklaskuję. 🙂 Ale z Kota na KOta? Znowu jakiś podtekst mi umyka?
a ja swoje małe f będę bronił i powiększać nie zamierzam
Traktuję Twoją autonomiczną decyzję w sprawie f z całym szacunkiem, fomo.
foma,
dobrze, że nie fomo 😉
http://zdrowie.onet.pl/psychologia/ofiary-fomo,1,4914252,artykul.html
sie porobiło 🙄
Jotka,
bardzo ciekawa przypadłość. dziękuję za uświadomienie. czuję, że się jeszcze bardziej cywilizacyjnie udzielam 😉 szkoda, że głównie w nowej angielszczyźnie
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=foma
foma,
you are welcome 🙂
Nie ukrywam, że konieczność boldowania Twojego małego f jest dość uciążliwa 😉
bo ja jestem boldożer 💡 ale tylko z przodu 😆
Nie trzeba koniecznie szukac tylko w Krokodilu. Takie rysunki z grubymi i chudzinami byly przeciez takze czescia prasy amerykanskiej w dobie Gilded Age…
Nie bardzo mam o tej porze czas, ale podrzucam pare przykladow rysunkow z epoki robber barons (kraj wiecznej komunistycznej szczesliwosci nie mial monopolu na krytyke nierownosci, choc tak sie moze wydawac z pewnej perspektywy).
http://apus-b.wikispaces.com/gilded+age+political+cartoons
Sorry, dopiero teraz zobaczylam, ze Bobik mi odpiwiadal.
Otoz ja nie mowilam, ze Bendyk sam to wszystko powymyslal, tylo, ze jest niechlujny w swoim wywodzie, streszczajacx prezwczytana literature.
Po pierwsze, nieporozumienie, z socjaldemokracja. Partia Pracy nie jest partia sojaldemokratyczna tylko socjalistyczna. Blair usilowal podsunac ja nieco blizej socjaldemokracji i nadal jej przymiotnik New as in New Labour, ale udalo mu sie to tylko w tym sensie, ze odsunal na dalszy plan najbardziej oblakana, trockistowsko-stalinowska lewice (pamietam ja z Kongresu Partii Pracy jeszcze za poprzedniego przywodcy, Neila Kinnocka – na kongresie ogloszono, ze Lech Walesa dostal wlasnie dzis Pokojowa Nagrode Nobla – trzeba bylo widziec zmartwione, crestfallen twarze uczestnikow Kongresu, trzeba bylo slyszec rzadkie i jakze malo entuzjastyczne oklaski kilkunastu osob na sali. Bylam wsrod nich i wierzyc mi sie nie chcialo. Dopiero popoludniowe wystapienie Wiktora Moszczynskiego, mlodego wowczas dzialacza laburzystowskiego z mojej dzielnicy, w ktorym zazadal wyslania telegramu gratulacyjnego Walesie, nieco uratowalo sytuacje. Bo dla nich Walesa byl zdrajca klasy robotniczej, ktory poprowadzil rewolte przeciwko najbardziej postepowym rzadom w Europie. jeszcze tylko Chiny byly bardziej postepowe niz nasze kraje). Blair odsunal starych towarzyszy od formulowania programow, wycofal swa partie z zamiarow ponownej nacjonalizacji sprywartyzowanych przez MT przemyslow, odebrania sprzedanych mieszkan kwaterunkowych, bo zrozumial bardzo dobrze, ze klasa robotnicza boi sie tej retoryki jak diabli i taka partia Pracy zawsze pozostanie w opozycji. Niektorzy towarzysze autentycznie zamilkli gdzies na marginesie lub wymarli, inni, tacy jak Gordon Brown przyczaili sie czekajac az odsuna Blaira od przywodztwa. Ale choc zasadniczo zmienila sie RETORYKA tej partii, nie zminilo sie jej sedno. Reszte znamy.
Ponadto MT rozbudzala aspiracxje w spoleczenstwie nie namawiajac kogokolwiek na wykupywanie mieszkan i inwestycji, ale stwarzajac warunki w ktorych stalo sie to mozliwe: kazdy, kto mial za soba co najmniej 7 lat spedzonych w kwaterunkowym mieszkaniu, mogl je wykupic z 30% znizka, prywatyzowne przemysly musialy sprzedawac swoe akcje na otwartym rynku, mozna bylo pakiet akcji kupic juz za £200, na co kazdego bylo stac, bo nawet nie musial placic za sama transakcje.. I to bylo badzo dobre, w ten sposob i ja i moja E i nasza Pani Dochodzaca moglysmy zaczac tworzyc jakies oszczednosci na dluzsza mete. Ale dopiero przyjscie Labour do wladzy uznalo, ze skoro klasie robotniczejtak dobrze sie teraz powodzi, to nalezy zdjac wszelkie bariery kredytowe. Co bylo dalej – wiemy.
Oczuwiscie, ze system nawalil, bo inaczej byc nie moglo. Wszyscysmy sie stali „konsumentami dobr luksusiowych” bez finansowego zaplecza. Telewizja BBC do dzis przekonuje w swych przedpoluydniowych programamch, ze mozna bardzo latwo zarobic 70 i wiecej tysiecy funtow w ciagu paru miesiecy, wystarczy tylko kupic rozwalajaca sie rudere, wpakowac w byle jaki remont pare tysiecy (pozyczonych z banku) i zaraz sprzedac dom z duzym zyskiem. Choc rynek nieruchomosci lezy w tej chwili i kwiczy, BBC wciaz te programy nadaje – wszystkie skrojone na jedno kopyto. Jest to nie tylko amoralne, ale jest to ruina finansowa dla tych wszystkich debili, ktorzy w ostatnich latatch uwierzyli, ze zyc sie daje na kredyt.
OK, bola mnie palce i musze isc po papierosy.
Na rozluźnienie atmosfery, wywiad z kimś kto zaopatrywał Warszawę podczas okupacji w jedyny słuszny napój:
http://palcelizac.gazeta.pl/palcelizac/1,110783,10721365,Warszawski_krol_kawy.html?as=1&startsz=x 🙂
Do wpisu Heleny z 9:58 dobrym uzupełnieniem jest wypowiedź Godfreya Blooma. Trzeba wejść na youtube i poszukać wideo zatytułowanego: „Debt Crisis was Created by Politicians and Central Bankers – Godfrey Bloom MEP”.
Ooo, Moniko, nie daje sie otworzyc samych cartoons, choc strona sie pojawia. Inni tez nie moga otworyc?
Prawdziwym szczesciem jest zupelnie nieoczekiwanie znalezc w torebce pol paczki papierosow. 🙂
Alienor! Hahahahahahaha! My sentiments exactly : You scoundrels! Swietny pan! Nigdy dotad o nim nie slyszalam.
Warszawa popełniła klip promujący miasto w roku Euro. Jak to mówią młodzi, żal.pl:
http://www.youtube.com/watch?v=KWVY7iwAhsg&feature=share
Jestem przemarznięty, przemoczony do ostatniego włosa, głodny i na dodatek nic nie załatwiłem, bo zapomniałem zabrać bardzo ważny papiór, bez którego Urząd świadectwa moralności nie wyda. 👿
Nikt w tej chwili nie ma gorzej ode mnie. NIKT! 😥
Biedny Pieseczek.
U mnie tez nie cudnie. Bo Pan Elektryk b, milutki, owszem przyszedl, wszystko pozakladal – lampe w kuchni i nad lozkiem, wszystko dzialalo. Ale jak wyszedl poszlam jeszcze popodziwiac lampe nad lozkiem, a tu… G! Nie zapala sie. A najgorzej, ze musze czekac co najmniej do przyszlego poniedzialku, gdyz caly tydzien bedzie pracowal w Essex! I nie wiadomo czy skonczy…. 🙁 Przez tydzien nie bede mogla czytac w lozku… 🙁
O kurka, jakie niebezpieczne widelo „promujace” Warszawe. U nas tu takich nie wolno byloby, na okolicznosc, ze sie znajdzie jakis kretyn, ktory tez zechce sie tak popisywac.
Jedyne co mozna o tym widele dobrego powiedziec, ze jest bardzo heteroseksualne i ze wszystko tam jest po bozemu – napompowany testosteronem osobnik plci meskiej gania po miescie osobniczke zenska, ktora sie zachowuje jak kocica w rui. Nie bardzo zrozumialem zakonczenia. Czy ten facet na lotnisku to jej slubny malzonek, czy zwyczajny drugi samiec? 😯
Heleno, socjaldemokracja zamiast socjalistów idzie na moje konto. Myślałem wtedy akurat o naszych, niemieckich socjaldemokratach, którzy w pewnym momencie też się strasznie sthatcheryzowali i się nałożyło. Elementarna sprawiedliwość nie pozwala mi, żeby cierpiał za to Bendyk. 😎
Porównania do rysunków z Krokodila miało chyba być prztyczkiem w nos, ale nie trafiło. 😈 Oczywiście, że poczucie sprawiedliwości tzw. ludu (a o tym pisałem) jest mało finezyjne, rysowane dość grubą kreską i może w formie styl krokodilowy przypominać. Ale jest jednak zasadnicza różnica – w przeciwieństwie do satyry sowieckiej ono nie jest na zamówienie i ne ma służyć zrobieniu komuś z mózgu wody. Ono po prostu jest i śmiem przypuszczać, że nie będzie skłonne tak prosto wybaczyć tym, których uważa za sprawców kryzysu, pod wpływem argumentu, że za pani Thatcher to było dobrze. Bo ja sam mam poczucie, że ten argument jednak omija sedno sprawy, chociaż staram się czasem usilnie wznieść chociaż odrobinę ponad poziom Krokodila. 😎
O! Przecxzytalem w GW, ze ten zboczeniec co gania blondyne po Warszawie jest wedle autorow spotu cudzoziemcem. To trzeba bylo odrazu powiedziec, ze to nie nasz, tylko Niemiec z Antify zaproszony przez Krytyke Polityczna. I wszystko jasne. 😈
No, to wydeło promocyjne rzeczywiście czadowe. Już widzę, jak zachęcona nim Europa wdziewa krótkie spodenki i rusza na Warszawę. 😈
Ja dziś też nie w humorze. 👿 Aż sprawdziłam, czy dziś nie jest przypadkiem Dzień Niefartu. Ale nie – Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. 😯
Jako wolontariusz nie potrzebuję żadnych specjalnych dni, niech się wypchają. 👿 Zarządzam, że w mojej satrapii jest dziś Dzień Niefartu. Kto go akurat dziś obchodzi, znajdzie tu odpowiednie miejsce i godną oprawę. 😎
No pewnie, ze mial to byc prztyczek w nos. I jaka jest roznics vy obrazek wykonano na zamowienie wladzy radzieckiej czy redaktora New Statesmana?
Chodzi o to, ze to nie tlusty kapitalista czy inny COE doprowadzil do kryzyzu, tylko glupie decyzje stricte polityczne. Czy myslisz, ze oni nie wiedzieli np, ze Grecja oszukuje? Czy ze Berlusconi jest niebezpiecznym politycznym wariatem, a nie jedynie starym lowelasem?
Oj, Heleno, chyba zupełnie nie o tym samym mówimy. Dla jasności jeszcze raz: ja o tym, że ludzie, których politycy zmuszają do ostrego zaciskania pasa w imię „wspólnego” ponoszenia konsekwencji kryzysu, sami sobie go bynajmniej nie zaciskając, ani też nie tykając pasa bankierskiego, prezesowskiego, milionerskiego, etc., czują się zrobieni w konia. I według mnie nie bez racji, ale rzecz już nawet nie w tym, co ja myślę, tylko w tym, że oni się tak dalej czuć będą, choćby im sto razy powtórzyć, że pani Thatcher była super. I to o ich – owszem, często niewnikające w subtelności – poczucie wyonacenia i niesprawiedliwości szło, a nie o New Statesmana.
Bobiku, goraca herbata mit Schuss moze choc troche by pomogla? Trzeba Cie przeciez szybko odchuchac. 🙂
A rysunkow poszukam pozniej w innym miejscu, bo jestem chwilowo w szponach zajec (mozna tez pewnie wygooglowac „gilded age+ political cartoons”). W kazdym razie chodzilo rzeczywiscie o to, ze krytyka z Krokodila nie byla nigdy jedyna krytyka nierownosci spolecznych. W amerykanskim powszechnym jezykowym uzyciu funkcjonuje termin robber barons (ukute pod koniec XIX wieku), i nikt sie na nie szczegolnie nie oburza (no moze Newt). Tyle, ze pod pewnymi szerokosciami geograficznymi, ktore doswiadczyly krokodilowych i krokodilo-podobnych rysunkow rzeczywiscie byc moze sobie trudniej wyobrazic, ze od wewnatrz tez bywalo, ze rysowano podobnie, nie w imie nienawisci klasowej made in USSR, a w imie dopominania sie o to, co sie nam obecnie wydaje cywilizowana norma (uregulowany czas pracy, odpowiedzialnosc prawna pracodawcy za niebezpieczne warunki pracy, zakaz pracy nieletnich, zniesienie monopoli, o ktorych tak napisal Theodore Roosevelt, zreszta nie zaden tam bleeding heart liberal: „I invite their hatred.”, itp.).
I nie uwazam, ze rozmowa kochajacych sie ogolnie Psow i Kotow, oraz pozostalych dramatis personae, w ktorej Psy, Koty i pozostale dramatis personae sie na jakis temat nie zgadzaja, musi koniecznie oznaczac od razu napieta atmosfere. Niezgoda w jakis punktach nie oznacza przeciez nielubienia, potepiania, ani tym podobnych (no chyba, ze znow odniesiemy sie do tradycji Krokodila, ale to naprawde nie jedyna tradycja, i nie musimy jej kutlywowac). 😉
I znikam znowu, bo ostatnio mam wiecej przedpoludniowych i wczesno-popoludniowych obowiazkow. Filmiki obejrze po powrocie. (Uff, teraz chyba musze poruszac sie z podwojna predkoscia, zeby zdazyc.) 😉
Mordko,
Szaman potrzebuje dzisiaj Twojego moralnego wsparcia 😎
Został zawieziony rano do lecznicy celem pozbawienia go … atrybutów 🙁
Nie było wyjścia. Dopóki większość czasu spędzali z Sokratesem w ogrodzie, nie było problemów. Teraz, kiedy są głównie w domu, Szaman, mimo, że jest ogromnym pieszczochem, atakuje Sokratesa.
Bardzo się denerwował rano, po wstawieniu go do podróżnego koszyka. Teraz z duszą na ramieniu czekam na jego powrót.
Włodek odbiera go za swie godziny.
Eee, chyba się tak znowu nie napinamy? Ja wprawdzie chudzina jestem, ale skoczna, więc małe prztyczki omijam skocznymi unikami. A z kolei prztyczki chudziny jakąż mogą mieć siłę rażenia? 😆
Też bym się denerwował, gdyby mnie wsadzano do koszyka, a gdyby jeszcze w takim celu… 👿
Niby na rozum sens takich operacji jest dla mnie jasny, ale dusza jakoś swoje… 🙄
Jotko, nie sadzilem, ze dozyje kiedykolwiek dnia kied bede zachwalal Mala Operacje, ale oto ten dzien nastal.
Jest to naprawde maly zabieg i bradzo prosty w wypadku chlopcow, nieco bardziej skomplikowany u pan. Prawde powiedziawszy nie pamietam nawet abym jakos to szczegolnie przezyl poza oczywoscie straszliwym upokorzeniem.
Chyba Stara to bardziej przezywala kiedy nas tam doowozila. Pierwszego dnia po zabiegu moze czulismy sie z Bratem nieco skolowani po narkozie, ale nie wplynelo to na apetyt i ladnie podany bazant zrobil swoje.
POnadto pamietaj, ze jak w przypadku ludzi, tak i kotow, Seks jest mocno przereklamowany – jak sie na to patrzy z perspektywy wieku… 😈
Klipy promujące Warszawę? Proszę bardzo. http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=0seKXhjKF-k&feature=endscreen
Filmiki z tej serii puszczane są m.in. na ekranach zainstalowanych w tramwajach. Patrzeć na to nie mogę. No nie mogę jakoś i jusz.
Bobik, oczywiscie, ze nasze „poczucie sprawiedliwosci” moze sie czasami buntowac jak porownujemy nasza sytuacje z sytuacja tlustego bankiera, ktory jeszcze dostaje bonus na koniec roku.
Ale tez nie nalezy z tym przesadzac, gdyz jest to czesto (niestety!) zapisane w ich kontrakcie i nic juz z tym zrobic nie mozna. Rzad brytyjski bedzie probowal zapobiec takim kontraktom w przyszlosci, ale moze to uczynic tylko wobec bankow, ktore otrzymaly wsparcie z naszych kieszeni, kiedy grozil im upadek. Nie ma prawa jednak zrobic tego wobec innych bankow w panstwie prawa.
Jesli natomiast chodzi o polityow, ktrzy do tego doprowadzili, to oni tez placa: tak jak zaplacil Pappandreu, Berlusconi czy Gordon Brown – oni odchodza w polityczny niebyt.
Co do podnoszenia podatkow „generalnie bogatym” – tlustym kapitalistom, to tez nie jest bardzo proste. Bo iedy podatki zaczynaja im nadto doskwierac, to oni zabieraja swoje zabawki, wyrzucaja tysiace pracownikow na bruk i wyprowadzaja sie do Polski (Twinnings!), Azji lub do jakiegos raju podatkowego. I trudno im sie dziwoic, ze pragna ocalic swoje avoiry.
Dlatego ja sobie przyjalem strategie godnosciowa i odmawiam porownywania: niech sobie kazdy zarabia ile wlezie, byle nie wlazil do mojej kieszeni.
Tyle że własna strategia godnościowa nie jest żadną receptą na społeczne nastroje czy wręcz ruchy. 🙄
No i nie jest tak, że zmniejszenie nierówności jest fizycznie, prawnie czy ekonomicznie niemożliwe, tylko w ostatnich latach nie było do tego żadnej woli politycznej. A nawet była wręcz przeciwna. Stąd oburzenie i stąd nie tyle zaglądanie innym do kieszeni, co mówienie: w systemie coś nie gra, trza zmienić płytę.
Ja też jestem oburzony, bo na kolację dziś nie zaplanowano mięsa i mam zamiar wyrażać swoje niezadowolenie z tego powodu najgłośniej, jak tylko potrafię. 👿
Czy ci promotorzy Warszawy nie mogliby wziąć przykładu z pewnej bardzo popularnej akcji reklamowej i zrobić coś nie dla idiotów? 🙄
I co, odpoczęliście ode mnie?? Ha!!! Kiedy ja odpocznę od siebie!!!
Ten passus mnie zaintrygował:
a tu… G! Nie zapala sie.
hm, hhhmmmmmmmm. G. Słynne G.
Aria na strunie G.
🙂
PS Teraz mnie tuzin poprawi….
KROLIK KROLIK KROLIK
Wlasnie wysluchalam pelnej zachwytow recenzji z prapremiery w Gielgud Theatre. Jest to pierwsze przeniesienie na scene slynnej Ealing Comedy z 1959 roku „Jak zabic strasza pania” – ponoc smieszniejsza nawet od filmu gdyz adaptacje napial scenarzysta, ktory pisal niezapomnianego Father Teda.
Sprawdzilam, ze bedzie to grane w lutym. Czy chcialbys, Kroliku, aby Wam np zamowic i wykupic bilety? Ile, kiedy?
Tu jest plan:
http://www.boxoffice.co.uk/Arts-and-Theatre-Tickets/Plays/The-Ladykillers-Tickets.aspx
POnadto czy interesowalaby Was wystawa, ktora otwarto dzis i na ktora czekalam cale zycie? w Museum of London – Dickens and his London? Wiem, ze nie wszyscy sa fanatykami Dickensa, jak ja.
To Tadeusz napisał Arię na strunie G? 😯
No skąd, nie będziemy poprawiać tego kawałka. Całkiem nieźle Ci wyszedł, Tadeuszu. 😆
Czy już Bobiku doszedłeś do siebie. Na wszelki wypadek przesyłam Ci
Ździebełko ciepełka
Wiem, że miłość jest udręką
Bo się wszystkiego od niej chce
Ja pragnę mało, malusieńko
A właściwie jeszcze mniej
Ździebełko ciepełka
W codziennych piekiełkach
W wyblakłym na szaro obłędzie
Różowa perełka, ździebełko ciepełka
Znów wiem, że jakoś to będzie
Gdy serce ukłuje przykrości igiełka
I biedne się czuje, niczyje
Ciepełka ździebełko
Ździebełko ciepełka
Wystarczy i wszystko przemija
Ździebełko ciepełka
Diamencik ze szkiełka
Czułości kropelka na listku
Ciepełka ździebełko
Tkliwości światełko
W twych oczach wystarczy za wszystko
Jonasz Kofta
🙂
Ach, Bobiku co to dla mnie takie cóś….
Zaraz napiszę na X, Y, tudzież Z.
Heleno, ale kto zastąpi Aleca Guinessa? Już bracia Coen zrobili wersję amerykanską… tego filmu .. to było bardzo niesławne G… idiotyczne i płaskie. Najlepszy dowcip było p… u. Nie, nie o tym!
To były genialne filmy, te Ealing Comedies.
No, skuszę się na Londyn z epoki Dickensa. A do kiedy to??
Maj 2012. dziękuję 🙂
I to był genialny aktor, ten Guiness. Idol Gary’ego Oldmana. Oldman ma technikę, nie ma tego czegoś. Czegoś ludzkiego. Guiness jako Smiley … Guiness jako Pip, Guiness jako Fagin, ech…
Herbata z prądem, ciepełko, aria na strunie Z… Nie sposób prawie nie dojść do siebie. 🙂
„Prawie” zostawiam, bo a nuż na nie dostanę jeszcze jakieś bonusy. 😈
Może się przyda: O zakłamywaniu rzeczywistości – http://www.stachurska.eu/?p=1241 . Ogromna jest różnica na rynku angielskim i polskim.
Pro Bobiko Bono? 😆 Ja o tym dbaniu o siebie całkiem poważnie pisałam. Spać idę!
No, czyż dla mnie może być coś ważniejszego niż bonum bobicum? Muszę o nie dbać nawet kosztem wyrzeczeń i niewygód. 😎
I oczywiście od porządnych ludzi oczekuję wsparcia w tym zbożnym dziele. 😈
🙁
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/violetta-villas-nie-zyje-slynna-spiewaczka-miala-7,1,4957581,wiadomosc.html
No tak, Dzień Niefartu musiał się jakoś smutno skończyć. 🙁
Chyba po prostu należy ten dzień zaspać na ament i wstać w nowym, fartowniejszym. 🙄
Biedna, biedna kobieta. 🙁
Villas miala tylko 73 lata.
Heleno, bardzo jestes wspaniala z londynskimi sugestiami i oferta pomocy. Bardzo chetnie wybierzemy sie do Teatr Gielguda, bo bedzie wspaniale sie posmiac, ale to mozemy zrobic z Kanady (chetnie wezme bilet dla ciebie, jesle zechcesz sie z nami wybrac). Bardzo chetnie obejrze z toba wystawe Dickensa jesli wysiedzisz na szpilkach az do lutego. Bedziemy w Londynie od 11-go do 17-go lutego. Przyjme z wdziecznoscia twoje sugestie co naprawde musimy zobaczyc. Mysle: Tower of London, Westminster Abbey, St. Pancras dworzec kolejowy, bo mam slabosc do dworcow, Royal Academy of Art, British Museum, raz do teatru, duzo chodzic jesli pogoda pozwoli, ale nam pogody nie straszne. Czy cos powinnismy wyrzucic a cos dodac, bardzo bede ciekawa twoich rekomendacji. Hotel mamy w Notting Hill. Bedziemy miec komorke i komputer.
Moj e mail adres to zyburanna a potem jest tylko gmail.com.
Bardzo jestem ciekawa nowego filmu o Marg. Th. z Meryl. Mieszkalismy we Wloszech w1986 roku. Pamietam okladke z Timesa i artykul o biedzie w Anglii. Wlochy byly w tamtej dekadzie krajem mlekiem i miodem plynacym. Choc banki byly strzezone przez straznikow z bronia, resztki Czerwonych Brygad walczyly z Panstwem, na lotnisku zaatakowany zostal izraelski samolot, Kadafi wystrzelil rosyjska rakiete w wyspe Lampeduse, wybuchl Czernobyl i rozwalil sie w powietrzu Challenger. O roku ow!
Komunisci byli wtedy b. silni we Wloszech (i zorientowani jak dzieci we mgle), ale czasem mysle, ze wielki bizness sie bal komunistow, a dzisiaj nikogo sie juz nie musi bac.
Witam 🙂 Może dzisiaj będzie lepiej 🙂
Lepieje W. Szymborskiej
Lepiej mieć horyzont wąski,
niż zamawiać tu zakąski.
Lepiej wynieść się z osiedla,
niż tu przełknąć choćby knedla.
Lepszy ku przepaści marsz,
Niż z tych naleśników farsz.
Lepszy piorun na Nosalu,
niż pulpety w tym lokalu.
Lepieje z akcentem prorodzinnym
Lepiej w domu zjeść konserwę,
niż mieć tutaj w życiu przerwę.
Lepsza w domu świekra z zezem,
niż tu jajko z majonezem.
Lepsza ciotka striptizerka,
niż podane tu żeberka.
Lepiej nie być w żony guście,
niż jeść boczek w tej kapuście.
Dzień dobry i do widzenia. Wracam do swojej mydlanej bańki.
Dostaliscie rozge czy cukierka? 🙂
O kurcze! Zapomniałem sobie coś kupić 🙁
Bezwietrzne słońce 😀
Byłem niegrzeczny, więc się nie spodziewałem niczego, i słusznie. 😎
Ooops, sorry, pomylilo mi sie z Cwitterem… 😳
Dzień dobry 🙂 Trudno powiedzieć, żeby dzisiejszy dzień zaczął mi się fartownie – przesiedziałem 5 (słownie: pięć) godzin w kolejce do okulisty. I dopiero pod koniec dowiedziałem się, dlaczego dziś kolejka była tak przeraźliwa. Albowiem za kilka dni pan doktor przechodzi na emeryturę i zamyka budę, więc wszyscy stali pacjenci jeszcze koniecznie chcą się do niego dostać (pozostali okuliści w miasteczku są niestety do de).
Oczywiście rozwaliło mi to wszystkie dzisiejsze plany. 👿 Ale skoro już są i tak rozwalone, to teraz siądę, z całym spokojem, na jaki mnie stać, wypiję kawę i zastanowię się, co zrobić dalej z tak niepięknie rozpoczętym dniem. 🙂
Wrrr, ja też kompletnie zapomniałem, że mogłem sobie i innym kupić mikołajowy prezent. 👿 I wszyscy w domu zapomnieli.
To są fatalne skutki nieposiadania w domu małych dzieci. 🙁 Foma na pewno nie zapomniał. 🙄
Okolicznosci smierci Violetty Villas budza watpliwosci:
Śledztwo w sprawie śmierci Villas
Ciekawe jest to ostatnie zdanie, z ktoregonwynika, ze zmarla w stanie kompletnegop zapuszczenia.
Jest mi jej okropnie zal. Nigdy nie bylam wielka fanka VV, wrecz unikalam jej od niepamietnycxh czasow. . Ale obejrzalam na YT pare filmikow nagranych w ostatnich latach z nia – jakis wywiad, jakis benefis czy koncert pozegnalny. Budza kompletna groze, ze mozna byc tak opuszczonym przez przyjaciol i kolegow z branzy, tak bezwstydnie eksploatowanym, tak swiadmie i bez skrupulow wystawioanym na posmiewisko. Tego naprawde nie rozumiem. Mogla byc prymitywna i glupia, mogla miec wyrazne slady demencji starczej, ale przez wiele lat wiuelu ludziom dawala z siebie wszystko i niosla radosc. Jak mozna tak potraktowac czlowieka, jak mozna zrobic cos takiego kobiecie?
Wlasciwie jestem wstrzasnieta. I serce mi sie sciska na mysl o tym jak wygladaly te ostatnie Jej chwile.
Sorry, tu:
http://www.rp.pl/artykul/92106,765249-Postepowanie-prokuratorskie-ws–smierci-Villas.html
No właśnie. Bez dzieci to całe święta na nic… po co to robić. Psy jakoś się patrzą nie do końca pojętnie na choinki. Więc nie mam!
A kot, oooo, jakbym miał kota, ten to przynajmniej się bawi bombkami! Będę miał, na emeryturze.
Malaguenhe spiewa wlasciwie calkiem ladnie:
http://www.youtube.com/watch?v=uDuvCI2Zomg
Niestety dali jej takze do spiewania takze Traviate i Carmen. Na szczescie nie w calosci, tylko estradowe standardy 🙄
Mnie też do fanów VV raczej trudno byłoby zaliczyć, ale właśnie tak po ludzku mi jej żal. W swoim czasie była jedną z niewielu polskich gwiazd światowego zasięgu (mniejsza już o to, że jej genre nie każdemu musiał pasować), ale najwyraźniej psychicznie nie potrafiła tego unieść. Chyba od bardzo, bardzo dawna potrzebowała pomocy – i do końca jej nie znalazła. Nawet jeżeli dużo w tym było jej własnej winy, bardzo to smutne.
Tadeuszu, zaręczam Ci, że Kota przed emeryturą łatwiej mieć niż Psa. Tfu, co ja mówię – Kotu łatwiej służyć niż Psu. Mordka już zresztą nieraz o tym pisał: skromna spyża w rodzaju bażanta czy łososia, trochę zabawek, ciepłe miejsce do wylegiwania się, no i raz w roku choinka z bombkami. Pies ma jednak wiele większe wymagania. 😉
A propos kota, to w związku z jutrzejszym kocim dyżurem dostałam właśnie uaktualnioną instrukcję usługiwania Sili. Nowa ulubiona zabawa Sili – siedzi w kuchni pod krzesłem przy oknie i wpatruje się w podłogę. Ty zapalasz lampę pod okapem przy oknie, cień zabawki wiszącej na krześle pada na podłogę. Stajesz obok i machasz sznurkiem a Sila biega za cieniem. W życiu bym się sama nie domyśliła, czego jej wysokość sobie ode mnie życzy zasiadając pod kuchennym krzesłem! 😯 Szkoda, że wskaźnik laserowy jest passe – wymagał mniej wysiłku i nie trzeba się było odrywać od telewizora. 😉
Fakt, o tym zapomniałem: do służenia zwierzynie potrzebny jest jeszcze know-how. Albo know-miow. 😎
Z tym zasiegiem swiatowym to chyba dziennikarska przesada – pamietram, ze w Ameryce wystepowala w jakichs polonijnych spelunach w New Jersey ( a gorzej niz New Jersey to juz nie mozna). Ale w Polsce byla wielka gwiazda i wielu ludzi jej spiew autentycznie poruszal, nawet wtedy kiedy kompletnie stracila glos. POza tym byla prawdziwa Ekscentryczna Postacia, a ekscentrycy zawsze maja u mnie plusik, nawet jak wystepuja u Ojca Rydzyka. Z pewnoscia w ostatnim okresie zycia byla osoba chora i pomocy potrzebowala. To czego z pewnoscia nie potrzebowala i co moglo pogorszyc jej stan, to bezwstydna i beztroska ingerencja mediuow w jej prywatnosc, sensacyjne doniesienia o osobie wyraznie chorwej. Powinna ona byc wielkim wyrzutem sumienia dla swych kolegow i dla mediow.
New Jersey to chyba było już przy próbie comebacku. Wcześniej jednak były naprawdę duże sceny. Tu jest trochę na ten temat:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/185763,1,pieklo-violetty-villas.read
Bobiku, mnie często nie ma. I co wtedy z kotem, psem, słoniem?? To mnie wstrzymuje ino.
Kotka to było pierwsze zwierzę, którego byłem 🙂
Ponure z VV. Kilka wniosków jednak można wysunąć.
Brak megalomanii, numer jeden. Wstrzemięźliwość, numer dwa. Lepiej mało, ale szczerze: ludzie. Numer trzy.
I w zasadzie moje wnioski to same negatywy….
Z negatywów pozytywy zawsze można zrobić. Wywoływacz, utrwalacz, te rzeczy. Zrobienie negatywów z pozytywów znacznie trudniejsze. Oczywiście zakładając, że komuś akurat na negatywach zależy. 😉
Pytanie „co z kotem, psem, słoniem?” w naszym domu też nie jest bynajmniej abstrakcyjne. W odpowiedzi stosujemy wniosek nr 3: ludzie. Przyjaciele, sąsiedzi, znajomi. I jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było. 🙂
Megalomania czesto zdarza sie oklaskiwanym artystom, goes with the job. I jesli porownac jej megalomanie z czystym nieskrywanym kabotynstwem Artysty z Szabla w dloni wdzierajacym sie na wystrawe w Zachecie, to Wioletta wydac sie moze skromna pensjonarka z Lewina Klodzkiego.
Byla ofiara choroby, eksploatacji i emocjnalnego lenistwa swych kolegow z branzy. Nie mialabym odwagi twierzdzic , ze sama byla sobie winna. Zadne wariactwa starej kobiety nie zasluguja na taki koniec.
Heleno, mnie się wydaje, że to „sama sobie winna” zaczęło się na wiele lat przed starością, ubóstwem i opuszczeniem. Zrażała do siebie ludzi, mówiąc wprost. Może nie umiała sama innym dać tyle, żeby zechcieli przy niej wytrwać? Może odrzucała innych z lęku przed odrzuceniem, rozczarowaniem czy wykorzystaniem? W każdym razie w sensie ludzkim wytwarzała wokół siebie pustkę, co na starość zemściło się okrutnie.
Oczywiście nie mówię, że nie należało się nią zająć. Ale też nie tak do końca dziwię się koleżeństwu z branży, że tego nie zrobiło. Ludzie są tylko ludźmi i jeżeli wcześniej byli przez nią wielokrotnie odpychani lub w inny sposób źle traktowani, pewnie ich do pomocy tak strasznie nie ciągnęło.
W stosunkach międzyludzkich, zwłaszcza pozarodzinnych, najczęściej działa zasada skarbonki – ile włożysz, tyle wyjmiesz. I warto sobie to uświadomić jeszcze zanim się zacznie czyjejś pomocy koniecznie potrzebować.
Przeczytalam to:
http://tomasz.rozek.salon24.pl/370839,tak-nie-powinno-byc
i pomyslalam sobie, ze nalezy za wszelka cene rozpowszechniac Metode Audry Zalatwiania Spraw Urzedowych.
Tu jest kalka:
Dzwonimy do Urzedu:
….Halo. AT@T.
Audrey: Hallo, nazywam sie Audrey Wilson. Z kim mam przyjemnosc?
… Nazywam sie Andrew.
A: Hallo, Andrew. A na nazwisko?
…Andrew Smith.
Audrey (z nieskrywanytm entuzjazmem): Hallo, Andrew Smith. Jak sie miewasz, Andrew?
… Bardzo dobrze, dzekuje.
— Sluchaj Andrew, Mam do Was, Andrew, pretensje. Wyobraz sobie Andrew, ze zaczeliscie dopisywac do rachunkow waszej klientki, ktrora sie nazywa XYZ oplatry za polaczenie komputerowe. Tak byc nie moze i musicie natychmast to, Andrew, naprawic poniewaz Wasza klientka, Andrew, ma 87 lat, zas komputeera nie pisiada.
— Ale z naszych danych w komputerze wynika, ze chciala polaczenie komputerowe.
…. Posluchaj Andrew. Jakiego sowa nie rozumiesz z tego co ci powiedzalam, Andrew? Kiientka nie ma komputera, Andrew. Moim zdaniem wy o tym w ATR@T wiecie bardzo dobrze, Andrew, to zreszta latwo sprawdzic, ale wydaje mi sie, ze postanowiliscie dopisywac sume za polaczenie, liczac ze ona tego nie zauwazy na rachunku telefonicznym. Andrew, tak nie wolno posteepowac z senioram. To jest wbrew prawu
… Ake wedle naszych danych ona sie zgodzila…
…. Andrew, drogi chlopcze. Ile lat ma Twoja babcia, Andrew?
…(speszony)… Moja babcia nue zyje.
… No, widzisz, Andrew. Na pewno nie chcalbys aby majac np 87 lat, jakis dostawca uslug ja tak potraktrowal. Prawda, Andrew? Odpowiedz mi Andrew.
… Przekaze to swojemu kierownikowi dzialu. On do ciebie zadzwoni.
… Musisz mi Andrew powiedziec jak sie nazywa twoj kierownik dzialu i kiedy dokladnie zadzwoni.
… Nazywa sie Scott, ale zadzwoni kiedy bedzie mogl.
… W tej sytuacji, Anrew, prosze mnie olaczyc ze Scottem, ale najpierw podac jego nazwisko, Andrew.
… Scott Murray. Ale on teraz jest zajety.
… Bardzo mi przykro, ze Scott Murray jest zajety, Andrew. Musi jednak oderwac sie od swych zajec, aby ze mna zamienic kilka slow, Andrew, w kwestii traktowania przez wasza firme seniorow, Andrew, bo jest to absolutnie, Andrew, nie do przyjecia. Popros wiec go aby podszedl do telefonu, Andrew Smith.
…. Juz lacze…
… Dziekuje ci bardzo, Andrew. Have a wanderful day. Czy to Mr Scott Murrey przy telefonie? Jak sie masz Scott? Rozmawialam wlasnie z twoim bardzo milym podwladnym, Andrew Smithem, ktory usilowal przekonac mnie, Scott, ze podobno Scott wedle waszych danych wasza wieloletnia i bardzo leciwa klientka zgodzila sie placic za polaczenie komputerowe, chciaz jako zywa nie posiada, komputera, Scott. Wyobrazasz sobie, Scott? Ktos od was wcisnal jej polaczenie komputereowe i teraz ja musze spedzac wiele czasu na telefonie, aby to, Scott, odkrecac. Co myslisz o takim postepowaniu Scott?….
Prosze zatem zwrocic uwage na Szesc Podstawowych Elementow Metody Audrey:
1. Ustalasz dokladnie z kim rozmawiasz.
2. Powtarzasz jego imie srednio co dwie sekundy.
3. Jestes zabojczo uprzejmy.
4. Odwolujesz sie do osobistego doswiadczenia Osoby Urzedowej.
5. Jesli dochodzisz do wniosku, ze daleko z ta osoba nie zajedziesz, prosisz o rozmowe z jej przelozonym, znow imie i nazwisko.
6. Powtarzasz zdanie: To jestnie do przyjecia+ Imie. Wiele razy.
To jest dopiero I klasa Metody Audrey. Sa jeszcze klasy srednie i zaawansowane.
Dzis Metoda Audrey udalo mi sie wymusic na firmie FedEx dokladna godzine dostarczenia mi przesylki z Ameryki. Najpierw czlowiek mowil, ze „miedzy 9 a 4 ppol.” Po krokiej rozmowie ustalilismy, ze miedzy 9 a 9:30. Taki numer jeszcze mi sie nigdy nie udal. A dzis poszlo jak z platka. I tylko cztery razy powiedzialam: This is not acceptable, Michael.
…
Punkty 1, 3, 4 i 5 uznałbym za uniwersalne (też je zresztą stosuję w urzędowych rozmowach). Punkty 2 i 6 są bardzo „kulturowe” i trzeba je modyfikować w zależności od tego, gdzie jest prowadzona rozmowa.
W Polsce np. przyjętą formą w stosunku do urzędników (i w ogóle obcych osób) jest „proszę pani/pana”. Używanie w rozmowie z nieznajomą, urzędową osobą jej imienia w ogóle nie jest przyjęte, a również powtarzanie co drugie słowo „panie Kowalski” wywołałoby pewnie irytację, a nawet wrażenie nieuprzejmości. W Niemczech mogę sobie wrzucać co chwilę „Herr Klotzkopf”, ale zwracanie się do urzędnika po imieniu byłoby uznane za niedopuszczalną poufałość.
„To jest nie do przyjęcia” również jest formułą różnie odbieraną. We Francji nikt by się nią nadmiernie nie przejął – zostałaby odebrana jako zwyczajowa przesada retoryczna, niewielkiego zresztą kalibru. W Niemczech z kolei nie radziłbym stosować jej od samego początku, tylko najpierw założyć dobrą wolę rozmówcy (która wcale często rzeczywiście jest), a dopiero kiedy jej nie ma, stopniować wyrazy niezadowolenia, adekwatnie do sytuacji. Ja zaczynam od „uważam, że to nie w porządku”, a kończę na straszeniu adwokatem. 😉
W Posce chyba z punktem 6 jest najtrudniej, bo nie ma reguł. Moje doświadczenie (przyznaję, w ostatnich latach niezbyt bogate, ale jednak istniejące) wskazywałoby, że urzędnika trzeba wyczuć. U jednego najlepiej poskutkuje „to niedopuszczalne”, u drugiego „proszę, tylko pan może mi pomóc”, a jeszcze u innego „pan nie wie, kto ja jestem”. Bez odrobiny psychologii nie razbieriosz. 😉
Widzę, że dziennikarze wzmacniają nieszczęsną VV, a tym samym siebie. Megalomania się to nazywało??
„Obdarzona wyjątkową, pięciooktawową skalą głosu, która pozwalała jej śpiewać zarówno barytonem, jak i sopranem,”
http://m.wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,106542,10770485,Ja_jestem_Wioletta__wrazliwa_kobietta__slaba_jak_kwiat.html
Ciekawe, kiedy zacznie mieć 6 oktaw, od basu poczynając…
W Polsce za to „nowi urzędnicy”, zwłaszcza w prywatnym sektorze, szkoleni są do mówienia wyłącznnie per Panie Tadeuszu (i inne właściwe). I nieliczni są na tyle elastyczni, że gdy przekażę wyraziście swe obrzydzenie do takiej formy, zmienić na inną. Jak się nie da, zmieniam urzędnika.
Wydaje mi sie, ze Audrey, posrednio lub bezposrednio, opiera sie na znanym kursie Dale’a Carnegie, czy tez na jego ksiazce pt. How to Win Friends and Influence People”. 😉 To Carnegie jest zrodlem madrosci, ze nic tak pieknie nie brzmi w naszych uszach, jak powtarzane wielokrotnie nasze imie lub nazwisko. (Jak Carnegie zaczynal, nikomu tutaj nie przychodzilo do glowy, zeby sie zwracac do nieznajomych po imieniu, i nawet dzisiaj jest jeszcze troche starszych osob, zwlaszcza w moim regionie, ktore zdecydowanie wola Mr. lub Mrs., bo Ms. nalezy tez juz do innych czasow).
http://en.wikipedia.org/wiki/How_to_Win_Friends_and_Influence_People
Oczuwiscie, ze kulturowe osobliwosci nalezy brac pod uwage, tym niemniej ustalenie odrazu w pierwszym zdaniu tozsamosci rozmowcy jest NIESLYCHANIE wazne, poniewaz rozmowca urzedowy anonimowy jest urzednkiem nie ponoszacym zadnej odpowiedzialnosci, a urzad jest bez twarzy. Najczesciej w Polsce odbiera i tak sekretarka i ja tez nalezy poprosic o imie oraz nazwisko jej szefa. Jesli odpowie: jan Kowalski, nastepnie polaczy, nalezy odrazu przy przywitaniu upewnic sie, ze to fakrycznie jest Jan Kowalski, a nastepnie nie dac mu zapomniec, ze sie zna jego imie i nazwisko i ze nie jest on anonimowy. To jest jedna z absolutnie podstawowych zasad, nawet jesli jan Kowalski woli aby nazwac go Panem Kierownikiem.
To jest nie do przyjecia – nawet jesli nie jest rozpowszechnione, nalezy powtarzac az sie Urzad przyzwyczai. W zadnym wypadku nie nalezy sie ustawiac w roli zastraszonego petenta, ale utrzymujac uprzejme tony, powtarzax, ze se oczekuje dzialania lub odpowiedzi.
Tabakiera dla nosa. Nie nos dla tabakiery. Urzednik musi wiedziec, ze jest tabakiera.
Dobra wole rozmowcy oczywoscie zakladamy, ale kiedy wyraznie widac ze chgce sie nas pozbyc, lub zbyc, lub odmawia
odpowiedzi na pytanie i kiedy juz nie ma absolutnie watpliwosci, ze niczego nie zalatwimy, mozna przystapic do pogrozek, ale nie na zasadzie wulgarnego „zadzwonie do telewizji”, „nie wiesz pan kim jestem”, tylko miec przygotowane chocby i kompletnbie spisane z sufitu „paragrafy” prawa, ktore urzeednik narusza. „Jest to naruszebniem prawa, pragraf 17a, ktory traktuje o niedopuszczalnosci tego i tamtego”jest skuteczniejsze niz „pani nie wiesz kim ja jestem”.
„Bede musiala poradzic sie swego adwokata i poprosic go o napisanie formalnego listu” tez moze byc skuteczne.
Wszelkie tony proszalne sa niedopuszczalne, zwlaszcza damskie, placzliwe.
Miałem w łapach tego Dale’a Carnegie kilkanaście lat temu, w polskim tłumaczeniu i pamiętam, że przy tym fragmencie, jak każdy uwielbia słyszeć swoje nazwisko, popukałem się mocno w czoło. 😈
Mogę zaakceptować mówienie mi po imieniu podczas rozmowy po angielsku, bo jednak w kulturze anglosaskiej już się to na tyle przyjęło, że nie brzmi protekcjonalnie ani infantylnie. Ale po polsku, jak Tadeusz, stanowczo odmawiam. Nie dlatego, żebym taki ceremonialny był. Z przejściem na ty nie mam problemu. Ale to jest wtedy mój wybór. A ładowane ni z gruchy ni z pietruchy, przez nieznajomego, „panie Bobiku” (czy jeszcze gorzej, „panie Bobiczku”) jest uzurpacją, na którą nie mam ochoty i sobie nie życzę, o! 👿
A mówienie Panie Kowalski to do dobrego tonu też nie należy… Należy mówić np. Panie Kierowniku, albo Dyrektorze :-).
A przy okazji to taki mam patent na panów zbierających na piwo przed pracą i zamiast niej. Jak mówią „panie kierowniku!” robię obrażoną minę i mówię, co mi pan tu? ja jestem prezes.
Nie zgodziłbym się, że tony proszalne są zawsze niedopuszczalne. Pytanie brzmi, na czym mi bardziej zależy – na szybkim załatwieniu sprawy, czy na pokazaniu urzędnikowi, gdzie jego miejsce. Jak chodzi mi o to drugie, mogę się uprzeć przy „to niedopuszczalne”, ale czasem ryzykuję przy tym, że sprawa zakończy się po długiej wymianie pism, czyli np. za 3 miesiące. A prośbą i naciśnięciem ludzkiego guzika udawało mi się rzekomo niewykonalne sprawy załatwić w jeden dzień. I jednak za w sumie skuteczniejszą, zwłaszcza w Polsce, uważam elastyczność działania. Zwłaszcza w Polsce dlatego, że tam są urzędnicy starego, nowego i przejściowego typu, z którymi różne metody przynoszą efekty. 😉
Ten wist z wymyślonym paragrafem stosowałem z najwyższym powodzeniem we Francji, ale np. w Niemczech to nie działa. Tu urzędnik albo paragraf zna, albo spokojnie odpowiada, że chwileczkę, on sprawdzi, po czym zawiadamia mnie, że takiego paragrafu nie ma, albo brzmi zupełnie inaczej. Tak że z Germanami ten numer odradzam. 😉
Jesli wiezmiesz, Bobiku, do reki bardzo stara ksiazke pana Smyczynskiego na temat psow, przez wiele lat w PRLu jedyna i nie zawsze madra ksiazka dla wlasccieli, to znajdziesz tam pamietne zdanie, brzmiace „Dla psa, najpiekniejszym slowem w jezyku polskuim, jest jego imie”.
TO dziala dokladnie tak samo z ludzmi. Dokladnie. Najpiekniejsze slowo w jezyku polskim jest Helena.
Mozez sobie nie zyczyc i uwazac za uzurpacje, ale to dziala. „Mam powazny problem, Pani Barbaro, z wasza firma/waszym urzedem” absolutnie nikogo nie obraza i nie jest niedopuszczalnym spoufalaniem sie. Grow up, Bobik.
Tadeuszu, Franc Fiszer na tytułującego go coraz dostojniej kelnera huknął „najlepiej mów mi od razu Panie Boże!”. 😆
W Polsce forma per Panie Tadeuszu, …..itd. to nie tylko maniera ” nowych urzędników”. To podstawa rozmowy policji drogowej.
” Panie Tadeuszu, no gdzie się tak śpieszymy. Jest 50, a ile tu mamy? ”
A tutaj ze zmianą urzędnika jest trudniej 😉
Heleno, może działa u Ciebie, ale u mnie działa wręcz przeciwnie. Tadeusz też przed chwilą napisał, że zwracania się per „panie Tadeuszu” nie trawi. Spytałem Pana Administratora, jak on to odbiera i na samą myśl warknął z obrzydzeniem. Więc chyba jednak Twoje odczucie nie jest powszechne.
Owszem, istnieje w polszczyźnie zwyczaj zwracania się per „panie Czesławie” do osób szczególnie czcigodnych, ale to jest całkiem inna para kaloszy.
Niesamowite !!!
http://deser.pl/deser/1,111857,10767053,Pies_bohater__Uratowal_dwa_kociaki_porzucone_przy.html
O, właśnie, mnie też forma „panie Bobiku” kojarzy się z traktowaniem policyjnym. „No, panie Bobiku, dokumenciki poproszę”. I jest to oczywisty protekcjonalizm, który mnie wpienia i wpieniał będzie, howgh!
Policjanci i urzędnicy mają do mnie mówić „proszę pana”, a jak już nie potrafią, to „obywatelu Psie”. 😈
Ja tez inaczej reaguje na uzywanie mojego imienia w roznych kontekstach kulturowych (po polsku raczej nie, choc sie na to nie nastrosze, ale mi zazgrzyta). Zreszta w krajach anglojezycznych uzywanie imienia nie oznacza od razu automatycznie przelamywania dystansu, a raczej pewna dogodnosc – nie trzeba sie mocno zastanawiac, jak wymowic czyjes nazwisko (w Stanach nazwiska pochodza z tylu jezykow, i jeszcze kazdy ma inne pojecie na temat tego, jak je wymawiac, o ile nazwisko nie jest pochodzenia angielskiego, a nawet i tu zdarzaja sie wpadki). A uparte powtarzanie imienia i tu sporo osob irytuje, bo od razu wiadomo, ze ktos do nich mowi Dale’em Carnegie – co nie kazdy lubi (zwlaszcza w Nowej Anglii!). Niby wpisuje sie w tradycyjne protestanckie ulepszanie siebie, ale z kolei zaprzecza tradycyjnemu docenianiu autentycznosci, zwlaszcza od lat szescdziesiatych. No i pachnie Gatsby’m. 😉 Cos jak z estetyka z Las Vegas, ktorej holdowala VV – w Las Vegas sie to ceni (i z tego zyje) ale mnostwo osob sie z tego stylu podsmiewa, i zupelnie sie z nim nie identyfikuje.
Sorry, ale ja nie wierze, ze zwracanie sie do kogos po imieniu jest wciaz uwazane w Polsce za poufale. Latami dostawalam listy od sluchaczy, z powitaniem „Czesc!”. Co mnie autentycznie wsciekalo i takie listy najczesciej szly do kosza, ale kiedy podrozowalam po Polsce ( jeszcze w latach 90-tych) dwupietrowym londynskim autobusem i tloczyly sie wokol mnie tlumy mlode i stare, to zwracano sie do mnie zawsze per Pani Heleno. Bardzo nieliczni tylko mowili „pani redaktor”, a kiedy zachecalam aby mowic do mnie po imieniu, widzialam wyrazna ulge i zadowolenie.. Bylam zawsze albo Pani Helena, albo nawet Pani Helenka.
Reagan – nie tylko bohaterski, ale jakiz przystojny! Chyba, ze to zdjecie jest jakiegos suto oplacanego modela, a nie prawdziwego Reagana.
Porozsylalam linke.
Kiedy sąsiad mówi „Aaaa, dzień dobry, pani vesper! Widziała pani, jak pięknie Malinowskim zakwitły hortensje?”, to jestem na tę poufałość otwarta i odpowiadam ze szczerą serdecznością. Ale kiedy pracownik banku rzecze „Droga pani vesper, przygotowaliśmy specjalnie dla pani, pani vesper, wyjątkową ofertę i …”, to pierwsze co mi przychodzi do głowy, to „don’t panivesper me!” A więc, Heleno, zwracanie się po imieniu chyba jednak jest uważane za nieuprawnioną poufałość, o ile zwracający sie w ten sposób jest nam zupełnie nieznany i na dodatek ma do nas interes 😉
Melduję, że z moich obserwacji wynika, że w Polsce w relacjach biznesowych między w miarę szeregowymi pracownikami dość szybko przechodzi się na 'Pani Agnieszko’, natomiast w przypadku kadry menedżerskiej obowiązuje najczęściej panie dyrektorze, prezesie, itp. Przy czym do członka zarządu mówi się panie prezesie. 😎 Do dziennikarza panie redaktorze, do naukowca też z tytułem na dłoni. W relacjach z usługodowcami (fryzjer, hydraulik) powszechne jest zwracanie się do fachowca pani Ewo/ panie Adamie po kilku spotkaniach, natomiast klient pozostaje panią/ panem bezimiennym. No chyba, że sam sobie zażyczy inaczej. W relacjach z urzędnikami – obie strony pozostają z reguły bezimienne, a naruszenie tej zasady przez którąkolwiek z nich jest traktowane jako bezpodstawne spoufalanie się. Ostatnio moja spółdzielnia postanowiła to zmienić i różni fachowcy zjawiający się u mnie zwracają się do mnie per 'pani Agnieszko’. To ma chyba sygnalizować, że nie jestem już anonimowym lokatorem do pomiatania, tylko kimś ważnym i znanym. No, ale że z tym znaniem to tak różnie bywa, to parę razy zwrócili się tak do mojej ciotki, którą wzywałam na pomoc, bo sama akurat nie mogłam być w mieszkaniu. 😆
Znaczy się traktowanie policyjne wszędzie jednakowe, jak Europa długa i szeroka 😈
Ciekawe jakie formy stosuje policja w Stanach?
Jesli mowa o policji drogowej, i o nieduzych wykroczeniach, oraz o sytuacjach, gdy ktos sie zwraca do nich o pomoc, to zwracaja sie zwykle „madam/sir”, albo calkiem bezosobowo.
Teraz bedac w Gdyni widzialam parokroytnie imiona naszyte na ubraniu sprzedawczyn czy fryzjerek. Najczesciej napis byl zbyt maly abym zdolala przeczytac, ale to jednak swiadczy o jakims tryndzie. Mnie ten trynd cieszy.
Kiedy slysze zwijajaca sie z uprzejmosci dziennikarke tytulujaca swego rozmowce wszystkimi tytulami mu naleznymi, to wiem, ze nigdy przenigdy ani mu nie przerwie, ani nie powie: pytalam pana o cos zupelnie innego. Pan nie odpowiedzial mi na pytanie. I tak najczesciej jest. On do niej per pani redaktor, ona do niego przez panie posle i cala rozmowa jest jakims korowodem wokol. Bo uprzejmosc jest tak zabojcza, ze sie nie da rozmawiac.
Kiedy Tusk w sali nabitej dziennikarzami odezwal sie w sposob niestosowny do dziennikarki i skomentowal jej dekolt, odpowiedzia byl pudlowaty, przymilny smiech wszystkich zebranych. Nikt nie krzyknal w jego kierunku: To jest wysoce niestosowna uwaga, premierze! Musi ja pan przeprosic.
na mikolaja lasuchowalem mikolaja, czekoladowoczekoladowego, pyszny 🙂 😀
A tu Wieszcz wieszczy rychla zgube Ojczyzny:
http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/rymkiewicz-o-marszu-13-grudnia
Widzę, że napisaliście już to, co ja miałem zamiar – oczywiście, że reakcja na panobobikowanie zależy od kontekstu, ale mowa była o stosunkach urzędowych i w tym kontekście dla mnie jest to nie do przyjęcia. Jak widzę, dla wielu innych też.
Mówienie po imieniu przez akwizytorów, ankieterów czy fachowców jest próbą siłowego przeflancowania na polski grunt stosunków anglosaskich i dla mnie – poza wątpliwą grzecznością tego procederu – świadczy o małym wyczuciu językowym. Polszczyzna, jak każdy język, ma w sposobie zwracania się dużo subtelnych odcieni i „pani Basiu” w każdej możliwej sytuacji jest spłaszczeniem obyczaju językowego. Choć oczywiście do sąsiadki można się tak zwrócić (ale już np. do stałej klientki, z którą się nie ma towarzyskich stosunków, raczej „pani Barbaro”).
I wcale nie musi się koniecznie operować wszystkimi tytułami. „Proszę pana” jest wystarczająco grzeczną formą ich uniknięcia.
Irku, ja pisałem o polskich policjantach. 😆 Niemieccy raczej bezosobowo, przez Sie, rzadziej (już po sprawdzeniu dokumentów) „Herr Hund”.
Irku, jak jest w berlinie z policja na drogach nie wiem, w
S-Banach zawsze grzecznie przez – Sie
lajza z Bobikiem 🙂 😀 z Sie Bobik, przepraszam, zapomnialem sie
🙄
No, dobrze, żeście się poprawili, Sie rysiuberlinie! 😎
Bardzo, bardzo dziwna przygoda.
Wyslalam przed chwila linke o bohaterskim labradorze do E. oraz kopie do Kumy, wielbicielki wielkiej labradorow.
Dostalam odpowiedz z…….. now, wait for this…. z Krytyki Politycznej: Dziękujemy za wiadomość, zostanie przekazana do zespołu redakcji KP.
—
Thank you for the mail, it will be sent to the editorial office.
W jaki zywy sposob? Przeciez KP nie jest w moich Kontaktach, nigdy do nich nie pisalam, nie mam pojecia jaki jest ich adres. wiec o co sie rozchodzi?
To jasne, Heleno. Lewackie komórki terrorystyczne zaczęły kontrolować naszą pocztę. 🙄
Słusznie ostrzega Rymkiewicz: Sytuacja jest dramatyczna. Zresztą, wszyscy to chyba czują, widzą.
To tylko tutaj jest takie Stowarzyszenie Ślepych I Nieczułych, które tego nie zauważa. Ale jak się nam wszystkim KP do poczty dobierze, to zauważymy. 👿
czy mozna metode Audrey zastosowac po pietnastominutowym czekaniu na polaczenie z „glosem” w Call Centre? 😉
Ale zanim Ojczyzna zginie, proponuję wypicie zdrowia bohaterskiego Labradora. 😆
Rysiu, na „głos” w Call Centre jest tylko jedna rada – nie dzwonić. 😎
Bobiku, wielki Franc (hihi) mógł zażądać mówienia Panie Boże, ja to ledwo do prezesa dociągam…
Tak w ogóle jest zachwianie konwencji kulturowej, ale od wielu ludzi powinno się wymagać elastyczności, czyli dostosowania formy do danej osoby. Jak widzą/słyszą takiego czcigodnego starca jak ja, to co im od razu Panie Tadeuszu do głowy strzela?? Kiedyś jeden niedoumiany pyta się „To jak mam do Pana mówić??” (dobrze, że nie jak mam do Ciebie mówić…), odpowiedziałem dokładnie jak Bobik: proszę pana.
Albo też jednak na każdym kroku powinni używać staroświeckie formuły, zwłaszcza w środowisku, w którym staroświeckość jest pielęgnowana (togi, pedle, etc.). Czyli jak student pisze Panie Tadeuszu, to spokojnie mówię mu, że wielu by się to nie podobało. Jak pisze sekretarka rektora, to jej poirytowany zwracam uwagę, bo ona powinna umieć.
Na dobranoc dla Wszystkich mikołajkowo 😀
Heleno, aby odpowiedzieć na Twe pytanie, można tylko spojrzawszy na Twój komputer….
Super mi się pisze 🙁 jak mój artykuł….
Tadeuszu, w Twoim przypadku może być jeszcze jeden powód, dla którego otoczenie się zbyt szybko spoufala. W Europie Wschodniej czcigodni starcy i w ogóle poważni ludzie nie jeżdżą na rowerach. 😆
Prawda. Ale do sekretariatu rektora jeszcze nie wjechałem na rowerze… Na rowerze jestem zresztą na ty. Z rowerem!
Z tymi formami, to jeszcze jest tak, ze kraje anglosaskie, o ktorych wspomniales, Bobiku (may I call you Bobik?) 😉 i z ktorych te formuly pochodza, wyrobily sobie w duzej mierze do nich dystans i odpornosc na nie. O tu na przyklad jest ksiazeczka pod wiele mowiacym tytulem: Your Call Is Very Important to Us: The Truth about Bullshit.
http://www.amazon.com/Your-Call-Important-Us-Bullshit/dp/1400081041
A nie jest to jedyna publikacja na ten temat, nie mowiac juz o niezliczonych zartach w komediach telewizyjnych i filmowych. Tylko akurat to naprawde sie traci w przekazie przez Atlantyk, chocby dlatego, ze dziennikarze europejscy sa bardziej spragnieni egzotyki, wiec o niej chetniej donosza niz o niewatpliwie istniejacej drugiej stronie medalu, czyli sporym sceptycyzmie wobec tych wszystkich sztucznych formulek. Zeby zobaczyc te strone medalu trzeba byloby przejsc kurs Seinfelda albo Curb Your Enthusiasm (popularne komedie, odnajdujace powszechny rezonans przez wysmiewanie tych wszystkich manieryzmow). 😉
ach, bo sekretarki to tak nisko sa na spolecznej drabinie, ze mozna sie na nie irytowac bez obaw… Tak jak na pielegniarki czy laborantki … 🙂
dostalem od Tadeusza ciekawy tekst o mobilnych slownikach i idacych zmianach – ciekawe
smierc encyklopedii widzialem na polkach u mnie w pracy, bolesne zalamanie dochodow
Tadeusz napisal ze: „(…) w wielu przypadkach slowniki beda powstawaly dla potrzeb przetwarzania jezyka, nie dla wygody czlowieka-uzytkownika, co oznacza duze zmiany w leksygrafii.”
to sila i slabosc internetu
Ja się zawsze z obawami irytuję, albowiem rani to me czułe serduszko. Ale w celach dydaktycznych czego się nie robi…
Z niecierpliwością czekam na oficjalne stanowisko Krytyki Politycznej w sprawie bohaterskiego labradora. 😀 Donoszę, że u PK pojawiła się linka, za którą można pociągnąć, jeśli się chce podpisać petycję w sprawie NIFC.
ciekawostka z …………pracy (lub zycia jak wolicie 🙂 )
mamy w pracy regaly z zamowionymi przez klientow ksiazkami,
ktore (ksiazki) sa ustawione alfabetycznie, wiekszosc (!!!) robiacych u nas praktyke uczniow, ustawia ksiazki uzywajac TYLKO pierwszej litery
nie znaja z praktyki papierowych slownikow, encyklopedii, leksykonow i prozaicznych ksiazek telefonicznych
przyszlosc 8)
Bobiku, w Polsce czcigodni starcy nie jezdza na rowerach? 😯 Co prawda moj 82-letni Ojciec nie uwaza sie ani za czcigodnego, ani za starca, ale na rowerze jezdzi jak najbardziej. I ma kolegow w podobnym wieku, co tez jezdza. 😉
A swoja droga, to z kolei zbytnie hierarchizowanie wedlug wieku i tytulu czy urzedu (dodalabym jeszcze plci, gdy bardziej sie uwaza na to, co powie mezczyzna niz kobieta) tez potrafi byc bardzo zabawne, i czasem mocno uderza, jak sie od niego nieco odwyklo. Tu sie bardziej sklaniam w strone myslenia Heleny, ze mozna przesadzic w druga stronie. No ale moze te sklonnosc mozna wytlumaczyc checia obciazenia gombrowiczowskiej synczyzny balastem ojcowskiej powagi. 😉
Rysiu, oni po prostu znają historię słowników (alfabetyzacji). 😉 Bardzo długo hasła w słownikach były układane tylko według pierwszej litery. Co prawda nie pamiętam teraz kto wprowadził konsekwentną alfabetyzację… ale jeszcze u Lindego słabo to szło.
to mlodzi gora 🙂
a ja w kierunku…….. dobranoc 🙂 😀
zapomnialem 😳
dla frakcji:
http://www.zeit.de/wirtschaft/2011-11/interview-altvater-kapitalismus
Nacht Bobikowo
Moniko, to przecież oczywista oczywistość, że jak ktoś przyjeżdża na rowerze, to on nie może być dyrektor, prezes ani prałat, bo tacy zajeżdżają mercami lub maybachami. Czyli nie jest zanadto czcigodny, bo najwyraźniej daleko w życiu nie zaszedł. 😆
Ja po przeczytaniu artykułu Tadeusza zaraz się rzuciłem do czyszczenia biblioteczki ze słowników, bo sobie uświadomiłem, ilu nieboszczyków mi na półkach zalega. 😈
Tak, ja też słyszę nieraz rozbawiony głos „Panie …., na rowerze?”. Na co mi się siekiera w kieszeni otwiera — aż taki czcigodny nie jestem, żeby siekiery nie mieć!
Bobiku, jeszcze nie rób ogniska z tych słowników! A kto Ci je przerobi na wersje cyfrowe ???? Na niemieckie to będzie jakiś skromny grant na 2 miliony euro na to, ale w Polsce….
No nie wiem, Bobiku. 😉 Na rowerze – wedlug znanej mi osobiscie warszawskiej frakcji rowerowej starszych panow – sie nie przyjezdza, a sie jezdzi (zwlaszcza, ze sie ma mniej obowiazkow). 😆 A swoja droga na czcigodnosci mozna zrobic wrecz polityczna kariere (tak mi na mysl przyszedl obecny minister sprawiedliwosci). 😉
Prawdę mówiąc ja z tych papierowych słowników już tak rzadko korzystam… 🙁 Choć właściwie uwielbiam zajrzeć do słownika i wędrować po nim kolejnym „zahaczkami”. Ale wiadomo, życie to jest okropny terrorysta i ono po prostu nieraz wymusza robienie tego, co szybkie i wygodne. A szybciej i wygodniej siedząc przy kompie (a wtedy najczęściej potrzebuję słownika) przeskoczyć do drugiego okienka, zamiast wstawać i iść szukać na półce odnośnego tomu. 😳
A słownik niekorzystany z obumiera… 🙁 😉
Teraz sobie uświadomiłem, że chcąc się upewnić co do kontekstu używania jakiegoś obcojęzycznego słowa, często nie muszę nawet do internetowego słownika sięgać. Wystarczy, że to słowo wstukam w gugla i konteksty same mi się pchają. 😉