Dobry początek

pt., 16 września 2011, 19:14

Orzeł Biały był zmęczony. Już od tylu setek lat pracował świątek i piątek, bez wolnych sobót, urlopów i chorobowego. Przez jego firmę przetaczały się dziejowe nawałnice, coraz to inni żołnierze przywłaszczali sobie akta i buszowali w sejfach, konkurencja nie zasypiała gruszek w popiele, na skronie Orła to wkładano koronę, to ją zdejmowano, a on mężnie i niezłomnie trwał na posterunku, nie próbując nigdy odfrunąć na Karaiby. Nawet kiedy ogłoszono upadłość firmy nie zraził się, nie złożył oficjalnego wypowiedzenia i jak się okazało słusznie, bo doczekał reaktywacji zakładu pracy i dalszego zatrudnienia na tym samym stanowisku.
Ale nawet najbardziej oddanego swej firmie pracownika może dopaść syndrom wypalenia zawodowego. I tak właśnie czuł się ostatnio Orzeł – wypalony, zniechęcony, pusty. Miał wrażenie, że jest nadmiernie eksploatowany, że zmusza się go do wykonywania zadań, które wcale do niego nie należą, a przy okazji niepostrzeżenie zamyka się go w coraz ciaśniejszej klatce.
– Mam dość – powiedział do piarowca Mazurka, który jak zwykle skakał między biurkami, ćwicząc pchnięcia szablą. – Przechodzę na emeryturę.
Mazurek zastygł w połowie pchnięcia i popatrzył na Orła z niedowierzaniem.
– Na emeryturę? – wyjąkał. – Ale… Jakże tak, firma bez Orła? Ja sobie tego w ogóle nie umiem wyobrazić. To dla nas koniec!
Orzeł bagatelizująco machnął skrzydłem.
– Poradzicie sobie – skrzeknął, nie okazując większych emocji. – Nie ma symboli niezastąpionych. Tyle jest młodzieży, która chętnie zajmie moje miejsce. A poza tym koniec czegoś jest zarazem początkiem czegoś innego, więc nie ma powodów do płaczu i zgrzytania zębów.
Mazurkowi jeszcze nie mogło się to pomieścić w głowie.
– Pani Roto! Pani Roto! – krzyknął do szefowej Działu Pieśni Męczeńskich. – Słyszała pani? Kolega Orzeł chce odejść na emeryturę!
W ciągu niewielu minut wokół Orła zgromadziła się prawie cała firma. Jedni szczerze, inni nieszczerze próbowali odwieść go od emerytalnych planów, ale Orzeł, jak zwykle, pozostał nieugięty. Prawdę mówiąc, w pewnym momencie nawet zaczęło go wkurzać to całe towarzystwo, które wydawało się nie rozumieć, że nadeszły nowe czasy, wymagające nowych symboli.
– Mogę namaścić swojego następcę – zaproponował na odczepnego i zerknął pytająco na referenta Kadłubka, który pełnił w firmie funkcję personalnego.
Kadłubek niepewnie przestąpił z nogi na nogę, wykonał dość widoczny wysiłek myślowy, po czym z fałszywym uśmieszkiem zrobił zachęcający gest w kierunku orlego dzioba.
– Ależ prosimy, prosimy – zapewnił gorliwie. – Tylko… Czy to mogłaby być kobieta? Bo my ostatnio budujemy nowoczesny, europejski wizerunek firmy, no i… sam pan rozumie.
Orzeł zastanowił się przez chwilę. Właściwie nie widział przeszkód, żeby jego następczyni była płci żeńskiej. Co więcej, właśnie teraz uświadomił sobie, że zna idealną kandydatkę.
– Ameba – oświadczył z przekonaniem. – Ta świetna dziewczyna, która do nas przyszła z polecenia Zeitgeista. Na nazwisko ma Pelomyska czy jakoś tak. Ona się nadaje jak nikt inny. Dzięki temu, że nie posiada stałego kształtu, można w nią wkładać dowolne treści, bez szkody dla jej integralności. Przyjmie wszystko i dopasuje się do wszystkiego, nie to co ja, sztywny staruch. Bez problemu podłoży każdemu nibynóżkę i nie da się złapać za nibyrączkę. A już w mitochondriach jest nie do pobicia. Posiada ich z pół miliona, a przeciętny Niemiec czy Ruski zaledwie 1700. Mówię wam, Ameba jest dokładnie tym, kogo potrzebujecie.
Twarze zebranych świadczyły o tym, że propozycja Orła natychmiast trafiła im do przekonania. Tylko personalny próbował jeszcze zgłaszać jakieś zastrzeżenia.
– Ale na tym stanowisku trzeba godnie reprezentować naszą firmę, również za granicą – wygłosił nadętym tonem. – Nie wiem, czy łacińska nazwa pani Ameby jest odpowiednia, żeby profesjonalnie symbolizować zarówno wobec swoich, jak i cudzoziemców.
– O, łacińska nazwa koleżanki Ameby jest po prostu jak stworzona do tej misji – zapewnił Orzeł. – Chaos Chaos. Trafne, wyraziste, dla wszystkich zrozumiałe. I nawet jak ktoś za pierwszym razem nie dosłyszy, to za drugim załapie.
Wśród pracowników rozległy się najpierw nieśmiałe, a potem coraz głośniejsze brawa. Nawet personalny nie miał już wątpliwości, że Ameba będzie doskonale kontynuować dzieło swojego poprzednika.
– No to lecę – powiedział Orzeł, z zadowoleniem konstatując, że domknął wszystkie sprawy w firmie. – Pani Chaos Chaos od jutra przejmie moje obowiązki. Życzę wam wszystkim dobrego początku.